#muzyka katolicka
Explore tagged Tumblr posts
Photo
Jeszcze jedna recenzja koncertu 18 listopada w Poznaniu, autorstwa Zofii Kędziory z Misyjnych Dróg.
***
Corona Virginis Mariæ czyli powrót do korzeni
W Polsce środowisko muzyków, którzy kultywują dawną muzykę katolicką, jest bardzo niszowe. Jednak działalność zespołu Lúthien Consort przywraca do łask tę niezwykła tradycję i gromadzi wokół tego zjawiska coraz więcej zwolenników.
– Muzyka dawnych wieków i jednocześnie żywej tradycji nie jest zamkniętym rozdziałem, ale uniwersalnym, ponadczasowym językiem, który tak jak inne języki, poznaje się po to, żeby nauczyć się w nim wypowiadać i porozumiewać. Zawiera on w sobie kolory, których brakuje w dzisiejszej codzienności. Jest nośnikiem opowieści i wartości – mówi zespół o swojej misji.
Sam koncert pieśni maryjnych „Corona Virginis Mariæ” jest efektem znalezienia rękopisu, który w XV w. sporządził niejaki brat Seweryn. Według źródeł historycznych podróżował po Italii odwiedzając Sienę, Asyż i Padwę.
Owocem tej podróży jest rękopis, w którym zapisał zasłyszane laudy, czyli franciszkańskie pieśni chwalące Maryję Pannę oraz opowieści o cudach Matki Bożej. Zadedykował go bratowi Urielowi, lektorowi w klasztorze bernardynów w Poznaniu.
Słuchając na żywo tradycyjnych, XV i XVI-wiecznych pieśni na cześć Maryi Dziewicy, można odnieść wrażenie, że swoisty minimalizm tego wielbienia wcale nie musi być ubogi. Wręcz odwrotnie, swoją prostotą przyciąga wszystkich tych, którzy mogą czuć przesyt religijnej formy muzycznej.
– W różnych naszych wcześniejszych programach koncertowych pojawiały się regularnie wątki maryjne. W pewnym momencie zebrało się ich tyle, że stało się oczywiste, że niedługo przygotujemy rzecz poświęconą w całości Pannie Maryi – komentuje wydarzenie Jan Kiernicki, członek zespołu. – Jak już nie raz nam się zdarzało, postanowiliśmy zestawić ze sobą te dawne utwory łacińskie, polskie pieśni tradycyjne i własne, autorskie melodie do tekstów zapomnianych pieśni nabożnych. Tak powstał nasz najnowszy program, wykonany tym razem przez mały skład – trio (w tym lutnia, flety, klawesyn i nasze głosy), który z jednej strony daje brzmienie bardziej ograniczone niż w naszych aranżacjach consortowych, w których pojawiają się zwłaszcza smyczki (viole, fidele albo skrzypce), ale zgodne z estetyką epoki, do której się odwołaliśmy. Jeśli prześledzimy malarstwo wczesnego renesansu, to rzadko zobaczymy tam sceny wielkiego, zbiorowego muzykowania, a najczęściej właśnie trzy osoby spędzające czas na wspólnym graniu i śpiewaniu. Taka sytuacja sprzyja kreatywności i improwizacji. To nam odpowiada – dodaje Jan Kiernicki.
We wtorek mieszkańcy Poznania będą mogli usłyszeć natomiast „Psałterz św. Cecylii”, w którym muzycy pokażą nieco inne brzmienie, wzbogacone o jeszcze jeden głos i jeszcze jeden instrument – violę da gamba.
Zofia Kędziora
Misyjne Drogi
https://misyjne.pl/przerwa-artykul/corona-virginis-mariae-czyli-powrot-do-korzeni-recenzja/
Fot. Zofia Kędzora
1 note
·
View note
Text
23.03.2018
Czarny piątek. Miasto przepełnione na głównych komunikacyjnych szlakach. Ludzie jakby aktywniejsi, bardziej pobudzeni, częściej ze sobą rozmawiają. Czuć, że coś się dzieje, nawet jeśli nie wszyscy biorą w tym bezpośredni udział. Jak zwykle w Polsce przy takich okazjach, wszędzie, w korytarzach metra, nad potokami pieszych między Patelnią a Dworcem Śródmieście, na peronach Zachodniego - unoszą się dziwne opary asekuranckiej ironii.
Idę na północ. Wszyscy w inną stronę. Dawno mnie nie było na Krakowskim. Ostatni raz z Ł. Mam wrażenie. jakby było tu więcej przestrzeni, jakby wycięli drzewa i zarośla, Mickiewicz bardziej widoczny z pomnika. Nie wiem, gdzie są te protesty. Wszyscy idą w inną stronę. Kobieta to człowiek, wyobraź to sobie. Rewolucja jest kobietą. Flaga czarno-różowa. Czarna parasolka Lee. Wieszak druciany. Policja pod Aquarium Jazz Club. Niebieska flaga Polska Laicka. Prawa kobiet, nie kościoła. Flaga lgbt. Fotoreporterzy na murkach, na ławkach. Długi czarny transparent. Kino Kultura. Reklama McDonalds 800m. Słowa z ambony to zabobony. Wyremontowany kościół karmelitów. Rower z czerwonymi kołami. Sukienka w kwiatki. Polska Laicka, nie katolicka. Chinka robiąca zdjęcie Nikonem. Turysta w stroju jednorożca. Chcemy lekarzy, nie misjonarzy. Spacer z rowerem. Na ulicy wciąż puszczony ruch. Nie mów mi co mam robić na kartonie. Moro spodnie, odpalił papierosa. Hańba! Ręce precz od naszych macic. Słucham Hallelujah Junction. Flaga czerwona z zaciśniętą pięścią. Przejeżdża elektryczny 222 na Konwiktorską. Kartka: kobieta z profilu, czerwona błyskawica Ziggy'ego Stardusta. Coś mówią, nie słyszę.
Pod Bristolem człowiek z laptopem na ziemi. W hotelu za szybą starszy człowiek w koszuli, swetrze, trampkach z telefonem. W Winebarze siedzą bogaci ludzie, za nimi szampany. Kobieta wrzuca winogrono do ust. Nieatrakcyjny mężczyzna podnosi kieliszek. Europejski na ukończeniu renowacji. Cafe Bristol: Fenomenalne słodkości, wykwintne desery. Wisienka z czekoladką wywieszona w witrynie. Transparent: Pójdziecie za to do piekła! Śmieją się, trzymając go. Różowe kaptury na głowach. Starsza para na przejściu, on przez telefon, ona je ciasteczko. Rzędy czarnych latarni. Siedzą na przystanku. Dzieci, dziewczyna w dresach. Szkolne wycieczki. Europejski Boutiques już zawieszone. Dosyć Polek na kolanach. Flaga Unii. Pracownicza Demokracja. Jakaś kotwica Polski Walczącej. Z dala widać Batidę, żółte lampy cukierni. Szklany nawis nad hotelem. Wyczyścimy rzeczywistość z waszej przemocy (zawieszone na szczotce). Znak kierujący na bulwary wiślane. Wystrojone elegantki z Azji mijają z uśmiechem. Piknik z okazji Światowego Dnia Wody. Wyspiański na przystanku: Macierzyństwo. Secesje, pastele, policjanci i kobiety. Kawiarnia Dwóch Takich. Pomnik Wyszyńskiego. Rząd ludzi pod pomnikiem. Mówią o podpisach. Odnowione pałace wymarłej arystokracji. Ostatni na skwerze księdza Twardowskiego. Ktoś wyrzucił papierowy kubek po kawie. Z tyłu starsza kobieta w bordowym płaszczyku wspiera się na metalowej lasce, trzyma w dłoni kwiatową torbę z zakupami. Przed nią kroczą rzędem piękne, młode, pewne siebie. Zdezorientowane dzieci. Dziewczynka na hulajnodze. Czarne, jeszcze nagie drzewa. Słucham Blade Runnera.
Polska flaga na hotelu Bristol. Ciekawscy podjeżdżają rowerami. Policjanci rozmawiają, dość wyluzowani. Zatrzymamy fanatyków. Zielony hełm Świętego Krzyża w tle. RODO. Prawo do bycia zapomnianym. Wystąp z KK. Browarmia w Kopniętym Domu. Bierhalle. Polska Opera Królewska: Mozart Le Nozze Di Figaro, 23, 24 marca. Lunch pieczarkowa, pierogi, makaron, kompot 19 zł. Słowa z ambony to zabobony. Zakaz wstępu psom do restauracji. Ci za szybami siedzą, rozmawiają, śmieją się, nie patrzą. Ja tu tylko sprzątam hipokryzję. Lunch w Ceprowni 25 zł. Reklama Instaxu. Wypróbuj for free. Pan z pracowni złotniczej wygląda zmartwiony. Sucre szarlotka 14.90. W księgarni Nowy Prometeusz, próba porozumienia polsko-ukraińskiego w Galicji, Zmień swój mózg, nie licz na szczęście. Dieta Sirt. Ale także Tyrmand i Madame Libery. Nowy autorytaryzm: twarz Kaczyńskiego złożona ze zdjęć. Miasta wyśnione. Księga zachwytów. Lem, Ogród Ciemności i pokój na ziemi.
Na tle plakatu otwartej na nowo Eufemii plakat koncertu dedykowanego uczestnikom wydarzeń marca 68. Eufemia, Fritz-Cola, craft beers, food workshop, rowery miejskie z reklamą City Handlowy. Ulica Traugutta, rowery, samochody, stary bank, kościół ewangelicki z nową miedzianą kopułą, wieżowiec Deloitte daleko we mgle.
Nad głowami tych, co protestują: Dominium, Jajko, będziemy walczyć o należne nam prawa. Teatr Narodowy repertuar marzec 18: Dziady, Śmierć Dantona i Śluby Panieńskie. McDonald 400m Świętokrzyska.
Na okrzyki wodzirejki potrząsają grzechotkami. Syntezatory Zimmera zagłuszają mi okrzyki. Teraz po angielsku. Siedź w swojej kaplicy, a nie w mojej macicy. Przechodzi irlandzka drużyna rugby z bagażami, zielone berety. Wystawa w Zachęcie: przyszłość będzie inna. Studenci z filozofii wychodzą na chwilę przed wydział. Czarny Chrystus na szczycie schodów kościoła, jego wyciągnięta ręka nad kolejnym protestem w ciągu ostatnich lat. Sursum Corda. Kopernik i żuraw, szpital w rusztowaniach. Apteka otwarta, w soboty do 16:00. Wszystko tak spokojne, ruch niezakłócony, nie ma armatek wodnych i czołgów pod kinami. Autokary turystyczne, taksówki i miejskie rowery. Nadreprezentacja znaków drogowych. Wystawa zdjęć studenckich pokojów w oknie wydziału socjologii i politologii. Słucham Sea Wall. Przyszłość jest teraz.
W przeciwną stronę przeciskają się ci, co się spieszą. Nie ma szans na strajk powszechny, zbyt późny kapitalizm. Wszyscy grzecznie czekają na światłach.Chopin concert today 5:00 pm. Brudnożółtoniebieska perspektywa Świętokrzyskiej. Kawa na wynos, Jean Louis David. Dostawa Sushi, Majowie, Chrześcijaństwo. Grycan, Karmello, wyprzedaż kożuchów. Happy Friday w Grey Wolf: balony, druga rzecz 50% taniej. Smaki tworzą ludzie, klientela w kawiarniach zajęta tylko sobą. Dalekie okrzyki z początku Nowego Światu. Sowa bar, Soplica x5 15 zł. Klienci sklepów na Chmielnej, turyści z walizkami, dostawcy Uber eats niezainteresowani, mają własne życie. Hipsterzy wchodzą w bramę. Lśniące kieliszki w Petit Apetit. Starszy człowiek w kawiarni pochyla głowę, wpatrzony, jego towarzyszka oparła policzek na palcu. Pijalnia wódki i piwa najbardziej zatłoczona. Słucham Electric Love. Teatr Powszechny: Neron. Bank Pekao na szczycie dawnej siedziby KC. Biją w bębny. Strajk kobiet pod Palmą. Czarny neon MNW. Tramwaje zatrzymane. Kawa, woda w plecaku, papierosy. Dzieci w wózkach. Cały Naród Bvdvje Swoją Stolicę.
Patrzą z okien Banku Gospodarstwa Krajowego. Macica królowa Polski. Marsz przechodzi pod podświetlonymi witrynami Vitkaca i Louis Vuitton. Idą z psami, z wózkami, z torbami. Złoty transparent: I tak to zrobię. Biją w bębny. Ludzie patrzą z tramwaju. Czarny Balon jak z pana Kleksa. W Zapiecku uwijają się dziewczyny w ludowych sukienkach. Przeciąga się pies. Pan sprzedaje książki ułożone na parapecie. Reklama Pitbulla. Odbudowany Smyk, kontenery na Brackiej, Auto Nostalgia, stają na kwietnikach, żeby lepiej widzieć. Robotnicy ze Smyka wyszli, wstrzymali budowę i patrzą. Ludzie patrzą z Bulldoga, z kebaba, popijając piwo, wgryzając się w ciasto. Patrzą z salonu kosmetyki. Uwięziony w tramwaju patrzy na telefon. Reklama Serii Niefortunnych Zdarzeń. Kolejka do lady w Cafe Nero, świąteczne promocje w Żabce. Słucham Borns American Money. Ekspedientki zajęte kapeluszami, torebkami. Zapatrzeni ze Sphinxa, martwy gołąb. Szkielet Rotundy w rekonstrukcji. Plakaty: Progresja, Tomasz Stańko, Xanax, Black Films Matter. Top Chef i dym w Jerozolimskich.
Tramwaje stoją na Marszałkowskiej, robotnik z Rotundy patrzy pod nowym dachem. Na ścianie Metropolu uśmiechnięci kucharze. Odkryj nową fuzję smaków. Dług publiczny rośnie, nad nim reklama spektaklu Goplana. Ludzie patrzą, przechodzi Homo Patrol (okulary aviator, zielona czapka od munduru), tłoczą się by robić zdjęcia, w tle niewzruszone wieżowce i secesyjne kamienice. Niektórzy biegną, jakby gdzieś spóźnieni. Policjanci przechadzają się spacerowym krokiem. Przy dworcu Śródmieście uwaga skierowana na coś innego, ale nie wiem co. Idący mówią, że wezmą sobie subwaya. Czarny balonik kontynuuje podróż. Policjanci przez krótkofalówki ustalają, że zatrzymają całość, bo wejdą sobie na plecy. Z dala reklama wycieczek do Maroka oraz Paderewski. Widziałem Sebastiana z Artes Liberales. Czerwone dłonie z napisem stop.
19:43. Your opiniom does not fit. Partia Razem. Wszyscy razem ręce w górę, obalimy dyktaturę. Varso w budowie, odległe Kocham Warszawę. Stoją tramwaje na Jana Pawła. Reklama Maroko: I świat jest piękny. Biznesmen pali papierosa na tle rozświetlonego Rondo 1. Aleje Jerozolimskie wydają się być nieskończone. Ludzie robią sobie selfie, trzymają długie kije z aparatami. Muzyka jak z Wakandy. Żurawie i wieże na tle ciemniejącego nieba; Poczuj dziecięcą radość. Biegną ludzie z walizkami. Telefon od muzyki padł, w drugim nie działa LTE, rozświetlone Śródmieście, wszyscy zaraz zaczną tańczyć. Nie wiem, dokąd idą. Pod nami jadą pociągi. Nowe biura wszędzie wokół. Pokrzykują wesoło. Kawy, telefony, zgrabiałe mam palce. Ciemno się już robi. W biurze Samsunga świecą nowe modele i zestawy VR. Pracownicy zapatrzeni w ekran komputera, coś sobie na nim pokazują. W Copy General siedzą czekając na swoją kolej. Atmosfera na ulicy robi się fiestowa. Potrząsają monetami w butelkach po wodzie. To już Żelazna, dokąd oni idą. Podróżni zmierzają na dworzec centralny. Światła radiowozów mrugają w rytm bębnów. Mijam sprzedawcę wuwuzeli. W wykopie przejeżdża pociąg intercity. Każdy kij ma dwa końce. Uderza blaszanymi pokrywkami. Głęboki, głośny, równy rytm. Na Warsaw Spire: Chwyt za chwyt. Światła wieżowców mrugają w rytm muzyki. Podskakują, potrząsają kartonami na kijach.To jest absurd, że znów muszę protestować na tle warszawskich wieżowców. Idę po plątaninie torów tramwajowych. U wrót Ochoty. Hotel Sobieski. Zakręt w Nowogrodzką. Cieszą się z frekwencji. Skrzyżowanie Tarczyńska, Raszyńska. Czarny balon się zmultiplikował.
Przemawia kobieta z Wrocławia. Jesteśmy u siebie. Płócienne torby, psy, Polsko-Japońska Akademia Technik Komputerowych. Brak refundacji leków po przeszczepach. Samotne matki nie dostają 500plus. Episkopat coś powie, to oni hyc jak zajączki. My coś powiemy, to tup w drugą stronę. Pajace, dorośnijcie. To my wiemy, co to jest człowieczeństwo. Przyjdzie dzień, kiedy Polska będzie dla wszystkich. Tego nie jesteście w stanie pojąć. Państwo stało się domeną łupów. Co z was za patrioci! Przyjdzie jeszcze czas, kiedy Polska będzie dla wszystkich!
Wolne media, wolne sądy i wolne wybory. Polska dla wszystkich to Polska w Unii, w której nie ma miejsca dla faszystów. Ludzie wciąż idą, jeszcze od Żelaznej. Mariel Branco, brazylijska działaczka na rzecz praw kobiet została zamordowana, prosimy o minutę ciszy. Coś nie wyszło mamy jakaś awanturę, prosimy policję która ma nas ochraniać żeby nam pomogła. Krzyki. Syreny z dala. Wytrzymali. Bardzo dziękuję. Oklaski. Do zobaczenia przy następnej okazji!
Irlandzka aktywistka mówi o zakazie aborcji w irlandzkiej konstytucji. Wiktoria Guggenheim, przyjechała na Dni Ateizmu. Artystka, performerka, feministka. Przyjechała z UK by wyrazić solidarność. Do not allow the fanatics to win. Get your Jesus away from our genitals, your rosaries away from our ovaries!
Katarzyna Kołodziejczyk, z Radomia, Radomska Inicjatywa Kobiet. Zwraca się do Jarosława Kaczyńskiego. Jakim prawem posłowie odbierają głos polskim kobietom! Jakim prawem uzurpujecie sobie głos do decydowania o nas. Kobiety, siostry, przyjaciółki. Ty nas nie znasz i jednocześnie się nas boisz. I słusznie. Ustawa która niewoli i torturuje kobiety. Pakt z episkopatem nie ma nic z ochrona życia ludzkiego. Tobie chodzi tylko o zwycięstwo w wyborach. Nie wiesz jakim dramatem dla matki jest śmierć i cierpienie dziecka. Zafałszowana wiara wykorzystująca cudze cierpienie dla własnych zysków. Nigdy tego nie zapomnimy. Dziękuję. Solidarność naszą bronią! Myślę, czuję, decyduję. Chcemy zdrowia, nie zdrowasiek!
Obywatelki! Jest nas więcej w tym kraju, a oddajemy władzę mężczyznom. Dość tego! Mamy rok wyborczy. Stulecie uzyskania praw wyborczych kobiet. Nie pozwólmy im sobie odebrać! Weźcie sprawy w swoje ręce bo mamy dość! Zacznijcie szukać ludzi z którymi możecie iść do wyborów. Zacznijcie tworzyć komitety. To nie jest trudne. Budżety miast, kraju to nasza kasa. To wy decydujecie, na co ona idzie. Czas najwyższy podjąć kolejny krok. Zapraszam do kontaktu z ruchami miejskimi. Chcemy kochać, nie umierać!
Oksana z Ukrainy. Jestem obywatelką Polski. Wszyscy jesteśmy tutaj, nie tylko Polki w Polsce. Kobiety w Polsce są dyskryminowane. Mniejszości, ateiści też. Nie wyobrażacie sobie jakie przeżywają koszmary. Moje dziecko boi się zadzwonić z autobusu do mnie i mówić w naszym języku. Hańba! Jak się czuje kobieta-obcokrajowiec, uchodźczyni. W ośrodkach nie mają antykoncepcji. Kobiety z całego świata, walczmy razem i nie ma bata!
Wolność, równość i siostrzeństwo.
2 notes
·
View notes
Text
30.04.16 Baśń jednej wiosennej nocy - “Czarownica” R. Eggersa
W październiku roku 2015 hiszpański reżyser Guillermo del Toro przestrzegał przed odwiedzaniem Szkarłatnego Wzgórza, strzepując tym samym kurz osiadły na pięknym gatunku literackim zwanym powieścią gotycką. Nie każdy był przygotowany na ponurą opowieść zanurzoną w wiktoriańskim klimacie (z Lokim, obleczonym w czarny aksamit i w cylindrze, kręcącym się na pierwszym planie) - część społeczności CDA marudziła w komentarzach: że nudny, że przydługi, że potwory wyszły grafikom wcale niestrasznie. Osobiście na filmie ubawiłam się wybornie - powieść łotrzykowską lubię, lecz mam wrażenie, że nie tyle stało się tak za sprawą preferencji czytelniczych, co właśnie dzięki p r z y g o t o w a n i u. Odpowiedniemu nastawieniu, innych słów używając. I tak też należy (moim zdaniem) zabierać się do oglądania "Wiedźmy" Roberta Eggersa. Wielbiciele horrorów gore będą się w kinie nudzić; zresztą, gdyby to ode mnie zależało, nie zakwalifikowałabym filmu do tej kategorii - raczej "kino atmosferyczne", o ile taka etykietka istnieje (bez aluzji do meteorologii proszę ;)), albowiem tutaj rzecz rozgrywa się nie tyle o samą historię, co właśnie o klimat. A ten udało się twórcom niewątpliwie uzyskać. Mamy zatem przyrodę; przyrodę A. D. 1630 należy dodać. Potężną, nieokiełznaną, jeszcze sprzed czasów hegemonii człowieka. To las (a właściwie ściany lasu, otaczające zewsząd zesłaną na banicję rodzinę głównej bohaterki), niepokojąco szemrzący, sine niebo z ciężkimi, nisko zawieszonymi chmurami, łąki, którym daleko do idyllicznych łanów, sprawują władzę zarówno nad fizyczną jak i psychiczną naturą ludzi. Sugestywność przyrody podsycona żarliwą wiarą (zawierającą w sobie paraliżujący strach przed Piekłem) wraz z odizolowaniem od innych, to wszystko kreuje w rezultacie atmosferę, w której już tylko krok od postradania zmysłów i tragedii, mającej miejsce w finale filmu.
Mamy muzykę, na którą składają się jazgoczące, świdrujące uszy dźwięki. Nic dziwnego - rzecz jest w końcu o dziwach nie z tego świata. Piekielna muzyka nie może, nie ma prawa być przyjemna. Jeśli można zaryzykować takie stwierdzenie, byłaby ona słodka tylko na początku: po to, aby - niczym syreni śpiew - zwabić biedną istotę ludzką w szpony Nieczystego. Wreszcie - jest i wiedźma, taka "rasowa", wyjęta z najbardziej rozpowszechnionych legend i wierzeń, czyli stara, brzydka i zła. Swe demoniczne lico zmienia tylko na pokuszenie nastoletniego chłopca. A skoro mamy czarownicę to i musi pojawić się jej Czarny Pan. Diabeł nie zawodzi: pozostając wierny ludowym pierwowzorom, przemawia głębokim, gardłowo-zmysłowym głosem, stuka obcasami w butach a la Twardowski, a dłonie skrywa pod skórzanymi rękawiczkami. Cała garderoba rzecz jasna jest czarna jak smoła. Do jego sprzymierzeńców należą kozioł (do tego potrafiący mówić, ale to nie powinno nas dziwić; na szczęście twórcy oszczędzili nam czegoś na podobiznę gadającego liska z "Antychrysta" von Tiera), zając i kruk; w filmie pojawia się nawet motyw z podpisywaniem cyrografu! Ktoś, kto doszedł do tego momentu postu może się skrzywić i zapytać: "Co to za bajeczka dla dzieci, udająca taką dla dorosłych!?" Tak, to jest w pewnym sensie bajka. Baśń. Podanie, legenda ludowa, to, w co kiedyś, dawno, dawno temu naprawdę wierzyli i czego lękali się nasi przodkowie. I tym jest dla mnie "Wiedźma" w pierwszej kolejności: przepięknie sfilmowaną ludową opowieścią (zresztą nawet jest to przekazane w podtytule filmu). Starannie dopracowaną (scenariusz powstał na podstawie autentycznych świadectw z tamtego okresu, zeznań z procesów kobiet oskarżanych o konszachty z diabłem; w filmie pojawiają się te wszystkie 'thy', 'thou', postaci mówią dawną angielszczyzną, co jest niesamowitym urokiem filmu i przekleństwem dla obcojęzycznych widzów - przyznam szczerze, że nie wszystkie dialogi udało mi się zrozumieć), oddziałującą nade wszystko na zmysły a więc i na wyobraźnię, na strach. Uwagę jednego z recenzentów na Filmwebie przykuła ostatnia,"rzeźnicka" scena. Moją natomiast sekwencja, w której opętany przez wiedźmę młodszy brat Thomasin (Harvey Scrimshaw - muszę zapamiętać te imię i nazwisko) wije się w konwulsjach, wypluwa zatrute jabłko, po czym doznaje objawienia równoznacznego z wyegzorcyzmowaniem mocy nieczystych. Jednym słowem: majstersztyk.
Ci, co film widzieli doszukują się w produkcji odniesień do religijnego fanatyzmu, rozkminiają nad symboliką tego i owego - ok, jednak osobiście pozostanę przy dość jednowymiarowym, przyznaję, może zbyt prostym odbiorze: jako ekranizację dawnych wierzeń. Pisząc inaczej: jako próbę pokazania mentalności ludzi wybranej grupy społecznej tamtego okresu (czy w miastach wierzono w czarownice? Na pewno, lecz nikt się do tego nie przyznawał). "Wiedźmę" Eggersa warto oglądać zaraz po seansie "Haxan. Czarnoksięstwo na przestrzeni wieków" B. Christensena. Dla kogoś, kto trochę siedzi w tym temacie, oba filmy są pozycjami obowiązkowymi: co prawda nie znajdzie w nich nic nowego, nic, czego dotychczas nie przeczytał w książkach, aczkolwiek można traktować je jako swoiste summa summarum na temat tego, jak ludzie odbierali rzekome czarownice. Często tym mianem określano wiejskie znachorki: kobiety, które "cieszyły się" podwójnym statusem wśród agrarnej społeczności. Z jednej strony mogły nieść ludziom pomoc: odbierały porody, leczyły różne dolegliwości za pomocą wszelakich ziół, doświadczone przez życie (to nigdy nie były młode kobiety) mogły służyć radą, co było niekiedy odbierane jako zdolność przepowiadania przyszłości. Wiedźma to ta, co wie - w wielu językach miano to wywodzi się od wyrazu "wiedza" (szacunek do zdolności intelektualnych "czarownic" oddaje im język serbski, w którym to używa się zwrotu "Ja sam vesta u necemu' znaczy 'Jestem dobra w czymś/Znam się na czymś dobrze', a 'vestica' znaczy właśnie "wiedźma"). Z drugiej strony ich wiedza niepokoiła - mogły wszak rzucić urok!, fakt, że często w ogóle nie miały mężów lub były wdowami niedecydującymi się ponownie wyjść za mąż burzył odwieczny ład, w którym to kobieta wychodziła za mąż i rodziła potomstwo, a mężczyzna pracował i utrzymywał rodzinę. Ich starczą fizjonomię wykorzystywano do straszenia dzieci. I gdybym miała się bawić w nadinterpretację, to wskazałabym na ten aspekt, trochę pewnie feministyczny - czarownice to prekursorki kobiet niezależnych, samo o sobie decydujących, czasem idących pod prąd, wbrew oczekiwaniom rodziny/społeczeństwa, dobrowolnie skazujących się na ostracyzm. Napisałam, że to byłaby interpretacja na siłę w świetle filmu: wszak Thomasin była kuszona przez Diabła, jej poczynania z wolną wolą niewiele miały wspólnego. Można powiedzieć: rogaty trafił na "podatny grunt", to jest umysł (i duszę?) młodej, dojrzewającej dziewczyny, trochę pewnie przerażonej perspektywą spędzenia całego życia na odludziu i pracy na roli od świtu do zmierzchu (ale czy bohaterka znała inne życie? Miała jakiś wybór? Wydaje się, że nie: była pogodzona ze swoim losem). Ale czy na pewno? Przecież nie można twierdzić, że Thomasin łatwo poddała się diabelskim mocom, do samego końca starała się przekonać matkę o swojej niewinności. I tu nasuwa się pytanie: kto tak naprawdę został opętany? I przez co, przez kogo? Czy naprawdę przez diabła, czy może właśnie wręcz przeciwnie: przez siebie samą, swój umysł? Patrząc na zachowania matki i córki odpowiedź wcale nie jest oczywista, choć to ta druga podpisuje potem cyrograf krwią. Wracając do wątku: Thomasin po dołączeniu do sabatu po raz pierwszy wydaje się być szczęśliwa, uwolniona od jarzma surowego, prowadzonego pod dyktando religii, życia. Zacznie teraz zupełnie inne bytowanie; można sądzić, że na plan pierwszy wysuną się w nim doczesne przyjemności. Troska o nagrodę w Niebie za pobożne prowadzenie się na ludzkim padole nie będzie już zaprzątała jej myśli. Odtąd liczy się tylko tu i teraz. Nieskrępowana ani przez rodzinę ani przez wiarę, pozwoli dojść do głosu naturalnym instynktom - przemówi dojrzewające ciało.
W ten sposób koło zostaje zatoczone, mianowicie powracamy do postaci czarownicy. Złej kobiety. Tej, którą należy usunąć ze społeczności, bo jej zachowanie świadczy niezbicie, że utrzymuje kontakty z diabłem. Z dzisiejszej perspektywy wiemy, że część kobiet przyznawała się do zarzucanych win, tylko po to, aby jak najszybciej ukrócić tortury, jakim były poddawane. Część oskarżonych mogła być zmuszona do potwierdzenia zarzutów; część mogła być upośledzona i powtarzać bezwiednie słowa. Często z czarownice brano dziewczynki - czy można oczekiwać, że dziecko obroni się przed gronem dorosłych? Generalnie niemal każda religia ma problem z kobiecą seksualnością*, z tym, jak funkcjonuje kobiece ciało (np. pośród wielu plemiennych wierzeń kobieta podczas okresu jest istotą nieczystą i z racji swego stanu musi żyć poza obrębem wioski do czasu, aż krwawienie ustąpi). Zmysłowość kobiety przeszkadzała, odwracała uwagę kapłanów od modlitw, od spraw dotyczących zbawienia, a kierowała na rzeczy materialne, cielesne. W tym miejscu skończę, gdyż, po: 1) uważam, że celibat księży jest rzeczą niebezpieczną, zbędną i okrutną. Tak, w tej kolejności, 2) to temat-rzeka, a nie zamierzam z postu czynić magisterki. Jak już wspomniałam, "Wiedźma" to przede wszystkim uczta dla oka. Film był realizowany w oparciu o ludowe podania, legendy oraz dokumenty z czasów polowań na czarownice. Będąc zatem wierni temu wzorowi możemy domyśleć się dalszych losów głównej bohaterki, tym bardziej w taką noc jak dziś, z 30. kwietnia na 1. maja - Noc VValpurgii.
* Kto chce poznać opinię z drugiej strony, polecam wywiad J. Podgórskiej z E. Adamiak::http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1516100,1,rozmowa-z-katolicka-feministka.read
#vvitch#witch#czarownica#kooocham kinooo#wiedzma#the witch#the vvitch#diabel#feminizm#szatan#folklor#horror#kociol#legenda#noc walpurgii#religia#robert eggers#sabat czarownic
0 notes