#mowa ptaków
Explore tagged Tumblr posts
Text
Pomówmy o hibernacji
Cześć,
dzisiaj skupimy się na dość przyjemnym zagadnieniu. Myślę, że każdy się ze mną zgodzi, że dla większości organizmów niezbędnym do życia. A mowa tu o śnie. Dla nas, studentów, może się to wydawać trochę abstrakcyjna kwestia, ale mimo natłoku nauki, powinniśmy się wysypiać i dbać o dobre samopoczucie.
No ale przejdźmy może do sedna sprawy...
Pomówmy o hibernacji. Czym jest? Według strony Ekologia.pl: "hibernacja, to fizjologiczny stan organizmu, charakteryzujący się spowolnieniem procesów życiowych w celu ograniczenia wydatkowania energii. To mechanizm przystosowawczy, będący strategią przetrwania w niekorzystnych warunkach środowiska – tutaj w warunkach niskiej temperatury otoczenia, przy jednoczesnym braku lub niedostatku pożywienia." Zwykle jak mówimy o hibernacji, na myśl przychodzą nam niedźwiedzie. Kiedy te miło wyglądające misie kładą się do snu, wiemy, że zima jest tuż-tuż. Jednak czy tylko niedźwiedzie hibernują? Otóż nie. Hibernacja dotyczy głównie małych zwierząt, które charakteryzują się szybkim metabolizmem, takimi jak myszy, szczury i inne gryzonie, ale również susły, świstaki, jeże, borsuki czy chomiki. Sen zimowy nie jest jednak wyłącznie cechą ssaków, ponieważ obserwujemy go także u płazów, gadów, owadów, a nawet ptaków.
Źródło: twórczość własna
Co mnie osobiście zainteresowało, kiedy czytałam o śnie zimowym zwierząt? Nazewnictwo i pojęcia z nim związane. Czy wiedzieliście, że organizmy mające zdolność hibernacji, nazywane są hibernatorami, a środowisko, w którym w nią zapadają to hibernakulum?
Poza tym możliwe jest, aby hibernacja w ogóle nie zaszła. Czynnikiem zapoczątkowującym sen zimowy jest obniżenie się temperatury otoczenia. Jeśli nie spadnie ona poniżej wartości progowej, charakterystycznej dla poszczególnych gatunków hibernacja nie zachodzi. Ponadto, co ciekawe, może być ona przerwana niezależnie od wartości temperatury. Przykładowo możemy zaobserwować niedźwiedzicę, która budzi się w czasie zimy, aby urodzić swoje potomstwo. Na zakończenie powiedzmy sobie, jak przygotowanie do zimowania wygląda od tej biochemicznej strony. Co zachodzi wewnątrz organizmu? Następuje:
-zwężenie naczyń krwionośnych, - obniżenie temperatury ciała, - spowolnienie tempa oddychania, - spowolnienie akcji serca, - spadek tempa metabolizmu, - stopniowe zanikanie reakcji na bodźce zewnętrzne, - drętwota ciała i spowolnienie pracy mózgu. Na dzisiaj to tyle. Jesteście senni? Nie zasypiajcie, to dopiero początek naszych rozważań nad ekologią. Do usłyszenia niebawem!
0 notes
Photo
30 notes
·
View notes
Link
Nie będzie nic o fantastycznym Sebastianie Fabijańskim (przepraszam, że do tej pory się nie poznałem) czy całej reszcie wspaniale dobranych i zagranych ról. Nie będzie o reżyserskiej wirtuozerii, formie, która jak dynamit wysadza wszystko dookoła siebie. Nie będzie też nic o bojowo nastawionym operatorze, muzyce, która pieści, a gdy czule i podstępem wchodzi głębiej, wybucha z jazgotem (tak jak lubię, znienacka). Takie filmy mają najtrudniej. Mowa ptaków jest jak przyjęcie, gdzie puszczają za głośno muzykę, towarzystwo jest agresywne, ludzie rozmawiają mocno gestykulując o rzeczach, o których nie masz pojęcia. Wychodzisz i mówisz, że to bełkot, albo używasz (zauważyłem, że nawet ostatnio nadużywasz) słowa "pseudo", do woli nim szafując. Przecież do takiego "pseudo" możesz dopisać wszystko. Pseudointelektualny, pseudoartystyczny. I co? Sprawa załatwiona, tytuł odhaczony, znowu wyraziłeś swoją pełną ignorancji opinię o filmie, który tak naprawdę jest intymną podróżą do wnętrza bezkompromisowego artysty, który opowiada o walczących pokoleniach, współczesnym świecie, w którym chcesz żyć, tworzyć, komponować, napisać coś więcej niż "ja kocham cię, ty kochasz mnie", ale jest tak cholernie trudno się w nim odnaleźć. I chyba bym wolał, żebyś tylko wszedł na taką imprezę na pięć minut i wyszedł, nie siedział do końca, żeby później nie opowiadać bzdur. Mowa ptaków to film wybitny, ale bardzo napastliwy. Był taki też w stosunku do mnie. Nie czułem się dobrze ze wszystkim, ale nigdy bym nie odmówił mu wartości, które widać na pierwszy rzut oka. Nie zrozumiałem też wszystkiego o czym rozmawiali na tej ostatniej nasiadówce u Żuławskich z duchem Andrzeja, który spokojnie, choć z rozrzewnieniem stwierdza, że najbardziej dorobił się na Opętaniu, filmie anglojęzycznym (cenię też liczne metafory, które nawiązywały do procesu twórczego powstawania filmów mistrza, również dotyczące samego Opętania).
Pisząc o Mowie ptaków nie przeszłoby mi też przez myśl, żeby w jakikolwiek sposób odnieść się do filmu tylko w ramach zrecenzowania go. W przypadku tak pojemnych dzieł filmowych trzeba raczej pisać jaki wpływ miały na ciebie, co z nich wyniosłeś, jakie emocje wywarły. Byłem kilka razy wściekły, jak zawsze, gdy spojrzę na ulicę i tłum. Byłem poruszony, tak samo mocno, gdy dochodzę do tych samych od lat wniosków, że mogłem żyć w latach młodości w lepszych stosunkach z rodzicami. Doceniam więc to, że artysta, albo po prostu człowiek, pokazał się tu bez pancerza. Nagi i otwarty, którego można i opluć, ale też przytulić i porozmawiać. W tym kontekście Mowa ptaków to z jednej strony film bezbronny, wystawiony bez pancerza, ale z drugiej strony z ogromną siłą oddziaływania. Można go i artystę łatwo zranić, oskarżyć i skazać, ale trzeba być też gotowym na efekt jaki wywołuje, przyjąć go z całym inwentarzem, również inwektyw pod własnym adresem. Jedyne co mnie boli to fakt, że tak autorskie dzieła (a jestem przekonany, że obraz w swoim ostatecznym wizerunku stanowi 100% wizji Xawerego Żuławskiego, który nie ugiął się i nie poddał sugestiom w żadnym momencie) nie mają szans ze swoją stylistyką dotrzeć dalej niż do widza otwartego, takiego, który nie zamyka się, gdy ktoś do niego mówi w obcym języku, mową ptaków. Tu dochodzi smutna konkluzja, że w dzisiejszym świecie, erze prostych ugładzonych prostolinijnych przekazów, chaos i anarchia Xawerego będzie przez większość z marszu odrzucona. Nie chcę stawiać się wśród tych, którzy dzieło w pełni pojmują i zasiadają w gronie tych objawionych. Nie jestem po seansie ani mądrzejszy, ani bardziej uświadomiony. Jestem w zasadzie tak samo głupi jak przed nim. Wolałbym raczej, żeby każdy utwór zaakceptował, dostrzegł cząstkę siebie, polubił choćby za jakiś fragment. Zasługuje na to.
0 notes
Text
Emma do Bruce'a
Drogi Brusie,
Bruce, Bruce, Bruce. Czy wciąż będę do ciebie pisać, kiedy remont dobiegnie końca? Kiedy wszystko wróci do pewnego rodzaju normalności? Czy może normalność już się skończyła… czy rozłamu w świecie Nefilim nie da się już naprawić i będzie on tylko pogłębiać się z czasem, z coraz większymi i większymi zmianami, aż wreszcie nie będzie się dało udźwignąć tych zmian? W takim wypadku będę do ciebie nadal pisać, Bruce, jako milczącego świadka osobliwych czasów.
Przepraszam, przepraszam. Czuję się nieco poetycko, ponieważ dzisiaj odwiedzili nas Jem, Tessa, Kit i Mina i… to trochę dlatego, że Jem i Tessa tak właśnie mówią. Bo są, no wiesz, starzy. I trochę dlatego, że sprawa z przeklętym domem zbliża się do końca i nie mam pojęcia, jak wszystko później się ułoży.
W każdym razie, nie poczyniliśmy dzisiaj żadnych postępów z klątwą, skończyło się na wizycie rodziny Carstairs-Herondale, która powinna wybrać sobie jakieś krótsze nazwisko. Team Epoka Wiktoriańska? Team Czasy Kiedy Wszystko Było Bardziej Romantyczne, Ale Podróżowanie Zajmowało Całe Wieki? Hmm. Chyba będę musiała zapytać ich o pomysły, bo moje są, yyy, kiepskie.
Tuż po ich przyjeździe pojawiły się pewne komplikacje. Wybraliśmy dla nich kilka sypialni i poprosiliśmy skrzaty, żeby przygotowały dla nich pościel, ręczniki i takie tam. Sprawdziliśmy je przed zjawieniem się gości i cieszę się, że to zrobiliśmy, ponieważ faerie przygotowały pokoje dla… ptaków? Ogromnych, ludzkiej wielkości ptaków. Wielkie gniazda z patyków, szerokie na sześć stóp, i gałęzie, na których można usiąść. I wielkie kule z karmą dla ptaków wiszące pod sufitem. Dlatego musieliśmy poprosić, żeby wszystko zmieniły i skrzaty wyglądały na rozczarowane. (Przecież nie powiedzieliśmy, że goście są ptakami! Nie mam pojęcia, dlaczego tak pomyślały!) Najgorsze jest to, że naprawdę dobrze się spisały, gdyby rzeczywiście odwiedziły nas ogromne ptaki, byłoby im bardzo wygodnie. Skrzaty wciąż wydawały się zaskoczone, kiedy wszyscy się pojawili i Mina nie okazała się dużym jajem. Ach, te faerie.
Skoro już mowa o Minie, która nie jest dużym jajem, a raczej małym dzieckiem, to jest ona ekstremalnie urocza. Potrafi już chodzić, czy też dreptać, mówi „mama”, „tata” i „kisz”, ponieważ najwyraźniej tak nazywa Kita. Ma własną małą, drewnianą stelę i ciągle próbuje nią rysować po wszystkich. Najwidoczniej Kit uczy się run i Mina też chce się uczyć.
Powinniśmy od razu przejść do złamania klątwy, lecz prawda jest taka, że po prostu bardzo przyjemnie się nam razem siedziało. Z Tessą i Jemem czas mija tak spokojnie, co jest bardzo miłe, biorąc pod uwagę, jak nerwowi są nasi niektórzy przyjaciele. Domyślam się, że kiedy przeszło się przez to wszystko, co im się przydarzyło, już niewiele może cię zmartwić. Uspokaja mnie samo to, jak Jem mówi o klątwie, że poradzimy sobie z nią, chociaż właściwie nie wiemy, co robimy i co poszło dotąd źle.
Wydają się także być pod wrażeniem domu, co napawa Juliana dumą w niezwykle uroczy sposób. Tessa mówiła, że kiedy byli tutaj ostatni raz, Tatianę aresztowano i wysłano do Żelaznych Sióstr, a oni szukali różnych demonicznych rzeczy. (Przyznała, że większości z nich nie znaleźli. Z tego co mówi, wydaje się oczywiste, że nie zdawali sobie sprawy, jakie zagrożenie stanowiła Tatiana, dopóki nie było za późno – naprawdę chciałam ją o to zapytać, ale temat wydawał się zbyt ponury, a my spędzaliśmy miło czas.) Jem dodał, że dom już wtedy znajdował się w złym stanie, lecz Tessa powiedziała, że widziała dom w "w czasach świetności" podczas balu, po czym zarumieniła się. Cokolwiek wydarzyło się podczas tamtego balu, musiało być niesamowite, skoro rumieni się po 130 latach!
Oczywiście pozostaje jeszcze kwestia wspomnień, które niczym ciężki całun wiszą nad tym miejscem i żadna warstwa farby ani nowe okna nic na to nie pomogą. To może być klątwa, oczywiście. Jednak tego wieczoru było weselej niż kiedykolwiek wcześniej. Po raz pierwszy poczułam się trochę, jakby to był nasz dom, odwiedzili nas przyjaciele i było zaskakująco miło i zwyczajnie. Tak długo, jak nie myślałam o tym, co dzieje się w Clave.
Martwię się czymś jeszcze: Kitem. Siedział z nami przez większość dnia, lecz był bardzo milczący, jak na niego, i kilka razy przeprosił nas, żeby wyjść pospacerować po ogrodzie. Julian powiedział, że Kit chyba zerwał ze swoją dziewczyną i może z tego powodu jest smutny, ale sama nie wiem. Denerwował się w obecności robotników i bacznie im się przyglądał, kiedy znajdowali się w pobliżu. Round Tom przedstawił się mu, na co Kit tylko przytaknął, ale nie zdradził swojego imienia ani żadnych informacji o sobie. Trudno go za to winić. Jego relacje z faerie i Krainą Faerie są skomplikowane. Według Tessy, Cirenworth jest pilnie strzeżone przed wtargnięciem faerie, zabezpieczono nawet pobliskie miasto i drogi. Magnus i Catarina już o to zadbali. Byłaby to jedna z nielicznych okazji, kiedy Kit znajduje się w pobliżu faerie od czasu bitwy na obrzeżach Alicante; chociaż te faerie nie stanowią zagrożenia, musi czuć się dziwnie.
Ale znasz Kita. Posiada tą swoją aurę, jakby nie chciał odpowiadać na pytania o swoje samopoczucie. Dzisiaj przyglądał się faerie w ogrodzie – albo się nimi martwił, albo chciał do nich dołączyć? Sama nie wiem. Może Julianowi albo mnie uda się go namówić na zwierzenia, kiedy tu jest. A może znajdę chwilę, żeby zapytać Jema i Tessę czy wiedzą, co się dzieje.
No dobrze, to tyle ode mnie, Bruce. Jutro złamiemy klątwę! Mam nadzieję!
Emma
#sobh#secrets of blackthorn hall#emma carstairs#bruce#kit herondale#jem and tessa#julian blackthorn#faeries#tajemnice domu blackthornów
18 notes
·
View notes
Text
mowa ptaków
wiersz z kosza
do celu, do celu drogami donikąd w głąb duszy wertepami słów powłócząc nogami, cichnąc i milknąc w serca bezmiary zatonąć, bezpowrotnie zniknąć, uwolnić duszę od niepotrzebnych słów
wyrwani z oków codzienności przebiegli z wiatrem po wszystkich wolnych polach przebiegli są niezmiernie bezbronni są bezmiernie
nie śpią w nocy, budzą się o świcie włóczą się po wiejskich drogach zagubieni są niezmiennie gaworzą o wolności oraz krajobrazach malowanych starczą ręką, zmęczonego Boga
uwięzieni zawsze w czasie są dla siebie chwilą - wolną, puszczoną samopas zawsze niewyspani, są dla siebie zatrzaśnięciem oczu są zmęczeniem, drogą, siłą
do celu, do celu drogami donikąd w głąb duszy wertepami słów w serca bezmiary zagonami spojrzeń powłócząc nogami, śpiewając i krzycząc w próżnię niosąc śpiew przez stepy i pola i krzycząc, i krzycząc co tchu!
25082020 @moje-niedopalki
2 notes
·
View notes
Text
SZTUCZNA SZTUKA
Takie filmy trzeba lubić. Kto się czubi, ten się lubi. Nie lubię? Czy ten film ma w czubie? Imitująca dialogi bohaterów rymowanka dźwięczy mi w głowie już w trakcie projekcji „Mowy ptaków” Xawerego Żuławskiego. Rozmowy postaci, w języku polskim stworzonym gdzieś na skrzyżowaniu Gombrowicza, Koterskiego i Masłowskiej, polegające na rozciąganiu słów w stronę przeróżnych skojarzeń, brzmią deklamatorsko. Nienaturalne i niezrozumiałe zachowania bohaterów potęgują efekt obcości. Halucynacyjny styl narracji zmusza do nieustannego rejestrowania własnych reakcji. Zniekształcona, jak gdyby oglądana przez szklaną kulę, filmowa rzeczywistość nie pozwala ani na chwilę zapomnieć, że oto: patrzę na ekran; jestem w kinie. (“Mowa ptaków” dostępna jest już na Netflixie.)
Doświadczenie to można porównać do wizyty w osobliwym parku rozrywki. „Mowa ptaków” to rodzinny gabinet luster Żuławskich, ojca i syna, których twarze nakładają się na siebie w pierwszych kadrach. Andrzej Żuławski napisał scenariusz do filmu. Był to ostatni, jaki ukończył przed śmiercią. Zostawił go w rękach syna, Xawerego, który na jego podstawie stworzył film, w którym fakty i fikcja to wymijają się, to uderzają w siebie nawzajem.
W rolę syna, Mariana, wcielił się Sebastian Fabijański - intuicyjny, zwierzęcy w bezwarunkowych odruchach, jakby sam do siebie stroił miny. Marian to artysta, pisarz i reżyser, świadomy spuścizny twórczej ojca, może nawet przez nią zdominowany, jeśli właściwie interpretuję symbolikę materializującej się przy nim znienacka i nagrywającej telefonem, aby stworzyć własny film, uczennicy. Ach tak, zapomniałam dodać, Marian jest również nauczycielem.
Byłym nauczycielem. Zostaje zwolniony ze szkoły za wymachiwanie nożem w klasie. Robi to w obronie kolegi, historyka, zaatakowanego przez uczniów. Podejrzewam, że nóż również ma znaczenie symboliczne - był przekazywany z rąk do rąk, czy też Marian go od kogoś dostał, nie pamiętam, bo też trudno wszystko spamiętać w tej plątaninie wątków, odniesień, wyobrażeń. Każdy bohater tworzy swoje odnogi fabularne. Wyrastają na nowo jak głowy Hydry, nawet gdy któryś z epizodów się ucina. I tak, współlokator Mariana, chory na trąd pianista wirtuoz z ambicjami na wielki przebój popowy Józef (Eryk Kulm jr), raz odwiedza matkę w szpitalu psychiatrycznym, innym razem odbywa konsultacje medyczną z robotycznymi w zachowaniu lekarzami bliźniakami (w tej roli bracia Mroczek – naprawdę, trudno nie myśleć o „M jak miłość”). Dziewczyna Józefa, Ania (Jaśmina Polak), pracuje jako pomoc domowa w nowobogackiej willi. Usługuje teatralnie rozkapryszonej ciężarnej pani domu (Marta Żmuda-Trzebiatowska) w jednej sekwencji i donosi hamburgery z McDonalda jej mężowi bankierowi (Borys Szyc), amatorowi miniaturowych samolotów wojennych, w innej. Karuzela scenek, oddzielonych od siebie osobnymi śródtytułami, kręci się przez 2 godziny 19 minut. Scenerie wirują, obraz przed oczami się rozmywa. Przez fantasmagoryczny chaos przewijają się i nastoletni narodowcy, i kwiaciarka śpiewająca powstańcze pieśni, biedni i bogaci, razem tworząc nużącą kakofonię polskości. Po ostatnich premierach kinowych: „Polityka”, „Legiony”, „Piłsudski”, od nadmiaru OJCZYZNY można dostać globusa.
W wykreowanym przez Żuławskich świecie, w którym strumień świadomości artystycznego ego zdaje się być dominującym elementem, nic nie jest oczywiste. „Mowa ptaków” jest wyrafinowaną meta-konstrukcją, gdzie tarcia między fikcją a rzeczywistością wybuchają znaczeniami jak fajerwerki. Nieustannie świadoma rozgrywającego się przed moimi oczami spektaklu, oddalam się od oglądanej historii i dryfuję w stronę jej pozaekranowych odniesień. Myślę o Sebastianie Fabijańskim na kanapie u Kuby Wojewódzkiego lub przypominam sobie anegdotę Wojewódzkiego o X. Żuławskim. Podobno reżyser poprosił w spożywczaku o rukolę, a sprzedawczyni odpowiedziała, że mają tylko coca-colę. Mam wrażenie, że ten aspekt rzeczywistości mógłby równie dobrze znaleźć się w samym filmie i wcale by mnie to nie zdziwiło. Zdaję sobie sprawę z mnogości poziomów, na jakich funkcjonuje „Mowa ptaków”, ale mimo to nie potrafię w niej dojrzeć żadnej prawdy. Pozostaje tylko sztuczność, a ta bywa męcząca.
2 notes
·
View notes
Video
youtube
MMowa Ptaków film z historią: skreślony z listy filmów na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, po protestach przywrócony, jeszcze przed premierą uznany za obrazoburczy i szokujący. Obraz bardzo osobisty, na podstawie scenariusza Andrzeja Żuławskiego zrealizowany przez jego syna: Xawerego, któremu Andrzej Żuławski dał ten scenariusz przed swoją śmiercią. Ten film to swoiste pożegnanie z ojcem, rodzaj rozliczenia, artystyczne odcięcie pępowiny. Film z wieloma znaczeniami, poziomami, nawiązaniami, podtekstami, o których staramy się opowiedzieć w naszej recenzji. Z dobrymi dialogami. Wg Andrzeja Żuławskiego film nie może istnieć bez literatury, a tu chwilami mamy kawał dobrej literatury. Dużo zabawy z widzem, dużo gry, dużo filmu w filmie. Film niełatwy, niekonwencjonalny i dość hermetyczny. Zapraszamy na naszą recenzję.
#mowa ptaków#recenzja#video#film#recenzja przedpremierowa#Xawery Żuławski#Andrzej Żuławski#Marta Żmuda Trzebiatowska#Sebastian Fabijański#Daniel Olbrychski#Andrzej Chyra#Złote lwy#Festiwal Filmów w Gdyni#Andrzej Korzyński
0 notes
Text
Widzieliście już flamingi na żywo?
Przełom grudnia i stycznia to idealny moment na zobaczenie tych pięknych ptaków w ich naturalnym środowisku. Więcej:
Każdego roku flamingi wybierają Cypr na swój zimowy urlop. Pojawiają się w okresie od listopada do marca. Można je zobaczyć w Larnace nad Słonym Jeziorem, w Limassol, w angielskiej bazie Akrotiri czy w Oroklini. Flaming różowy (Phoenicopterus roseus), bo to o nim mowa, jest gatunkiem wędrownym. Różowe upierzenie flamingów nie jest wcale darem od natury. Flaming różowy jest tak naprawdę biały, a…
View On WordPress
0 notes