#można się rozejść
Explore tagged Tumblr posts
forza-lara · 2 days ago
Text
Tumblr media
stop the count
0 notes
rorkodendrony · 1 year ago
Text
Te straszne rozwody
Doszłam do momentu, w którym nie ufam już nikomu narzekającemu na to, jak częste są teraz rozwody.
"Ludzie już nie chcą i nie potrafią wiązać się na całe życie! Kiedyś to była poważna rzecz, małżeństwo, a teraz o - rok, półtora, już po rozwodzie. Kto to widział! Jak w Hollywood, nowy partner na każdą filmową premierę! Skandal, upadek obyczajów!"
Zabawne, że często się to słyszy od ludzi nieszczęśliwych we własnym małżeństwie.
Nie wszyscy wiedzą - albo pamiętają - że prawo do rozwodu, zwłaszcza bez orzekania o winie, podpada pod kategorię "prawa kobiet". Że jeszcze niedawno mężatka nie mogła tak po prostu odejść od męża, który w jakiś sposób zatruwał jej życie; że często była traktowana jak jego własność. A samotnej kobiecie trudno było funkcjonować w społeczeństwie: dziedziczyć, być właścicielem nieruchomości, otworzyć konto bankowe - itepe, itede.
Wierzcie lub nie, ale legalność i dostępność rozwodów prawdopodobnie znacznie zmniejszyła śmiertelność żonatych mężczyzn.
Rzecz jasna, nie tylko kobiety cierpiały przez utknięcie w kiepskim związku - mężczyznom było po prostu zwykle łatwiej jakoś sobie z tym radzić. Clou jest takie, że dowolna osoba mogła wpakować się w niefortunny związek, i nie mieć niemalże żadnej szansy na jego opuszczenie. Rozwody musiały brzmieć jak błogosławieństwo dla tak wielu ludzi.
Warto też wspomnieć o tym, że nawet najlepsze, najbardziej udane i zgodne związki mogą z czasem się rozpaść. Nie trzeba tu nawet winy którejkolwiek strony - ludzie po prostu się zmieniają. Zmieniają się warunki, okoliczności. Czasem, kiedy się rozwijamy, zaczynamy się rozmijać. Zwykle są to przykre momenty - ale czy nie bardziej przykre byłoby tkwienie przy sobie na siłę, mimo że żadnemu z zainteresowanych nie jest z tym dobrze? Czy takie sytuacje nie powodują powolnej kumulacji złych emocji, chowania w sobie bólu i urazy? Czy nie lepiej wyjść z założenia, że niektóre relacje mogą zmienić swój charakter i że nic nie trwa wiecznie (niestety; na szczęście)? Czy nie jest uczciwiej powiedzieć - cytując Aleksandra Wiertinskiego, tłum. Jonasz Kofta - Dziękuję Ci za wszystkie dni od innych dni szczęśliwsze, i rozejść się w pokoju, możliwie bez żalu?
Czemu idealizujemy kurczowe trzymanie się nieszczęśliwych związków?
Czy jestem fanem małżeństw sezonowych, pochopnego wiązania się z drugą osobą, skupiania się na perfekcyjnym weselu zamiast na wybranku? Nieszczególnie. Ale, ostatecznie, nie jest to moja sprawa. Ludzie mają prawo żyć po swojemu i dokonywać własnych wyborów, które nie muszą się podobać innym. Błyskawiczne małżeństwa w Vegas w żaden sposób mnie nie krzywdzą. W przeciwieństwie do potencjalnego zakazu rozwodów, który definitywnie skrzywdziłby wiele bliskich mi osób.
Związki to nieskończenie skomplikowany temat, o którym rozprawiać można bardzo długo. Całe rzesze ludzi zrobiło na tym karierę. Ale jeśli chodzi o płacz i zgrzytanie zębów nad dzisiejszym łatwym dostępem do rozwodów, bez orzekania o winie - trudno jest mi dostrzec cokolwiek skomplikowanego w tym temacie. Czytając lub słysząc takie rzeczy zwykle odnoszę wrażenie, że nadawca albo próbuje idealizować stare dobre czasy (które, rzecz jasna, wcale nie były takie dobre, ani nie są tak stare, jak niektórym się wydaje), albo sam utknął w nieudanym związku i desperacko próbuje znaleźć w tym sens.
W moim skromnym doświadczeniu cierpienie nigdy nie miało sensu. Chrześcijańskie wychowanie mnie okłamało: nigdy nie znalazłam w bólu żadnego głębszego znaczenia.
Rozwody pozwoliły wielu ludziom odzyskać swoją wolność. Narzekania na obecną sytuację brzmią dla mnie jak zwykłe próby odbierania innym tej wolności.
3 notes · View notes
myslodsiewniav · 2 years ago
Text
Urząd Wojewódzki to zmora. Przysięgam, to jest jakaś abominacja, personifikacja tego urzędu z "12 prac Asterixa" tylko nie jest to zabawne. Ani nawet śmieszne. To po prostu recepta na wkurw.
Dostałam smsa z info, że mogę odebrać paszport.
W dniu składania wniosku (to już 3 tygodnie temu) urzędniczka mnie poinformowała, że mogę odebrać paszport o dowolnej godzinie pracy urzędu, że mogę podejść bez kolejki, że zostanie mi bez problemu wydany. Szybko i sprawnie. Że tylko składanie wniosku o paszport jest skomplikowane.
I co?
Jak przy składaniu wniosku: trzeba pobrać numerek. ALE liczba numerk��w w ciągu dnia jest ograniczona. DLATEGO trzeba przyjść odpowiednio wcześnie i stanąć w kolejce do biletomatu. A TAK W DODATKU jak dostałam smsa to prawdopodobnie numerków na dziś już nie było. NA miejscu zastałam kolejkę w poczekalni na dzień siedzenia i czekania (jak przy składaniu wniosku...). Żadnego pracownika na horyzoncie świadczącego po prostu usługę udzielania informacji (dokładnie jak przy składaniu wniosku). Żadnych karteczek, żadnych plakatów z informacją. Ba! Z maszyny do bilecików dowiedziałam się, że teraz można znowu startować w wyścigu i o 19:00 (ale nie później niż o 19:01, bo po prostu ludzie się na to rzucają i stronę im wywala) zawalczyć o pierwszeństwo obsługi za pomocą umówienia się po odbiór paszportu za pomocą pobrania numerku online na kolejny dzień (tak jak przy skłądaniu wniosku o paszport).
JPDL @_@ to nie jest na moje nerwy.
Szlag mnie trafił tam...
W dodatku zrobiłam sobie wycieczkę po paszport połączoną z nauką pieska samodzielnego wsiadania do tramwaju (fail póki co, a w tramaju chce na rączki, na kolanka, inaczej jest strasznie :P ALE chwalę ją: pierwszy raz w swoim 5-miesięcznym życiu wyszła z tramwaju na własnych łapkach :D). Myślałam, że pójdzie szybko - tak jak obiecywała miesiąc temu urzędniczka i jak mówiły osoby, które paszport odbierały (wchodziły i po chwili wychodziły - miesiąc temu miałyśmy okazję porozmawiać, bo wszyscy staliśmy w jednej kolejce przed urzędem zanim wpuścili nas do środka by wszyscy mogli się rozejść do swoich kolejek, więc widziałam własnoocznie jak to funkcjonowało miesiąc temu). Psinka była grzeczna w urzędzie, ale jak w końcu dorwałam urzędniczkę z której próbowałam wydobyć jak najwięcej informacji CO SIE ZMIENIŁO ZNOWU W CIĄGU MIESIĄCA to Panią bardziej interesowało czy mój "słodki, mały piesek" to owczarek australijski czy boarder collie. Zasypała mnie info o australijczykach ^^' - miłe, naprawdę miłe, ale miałam tę panią dosłownie na chwilę, ona WIEDZIAŁA jak działa ten chrzaniony urząd, a wolała ignorować moje pytania i podziwiać mojego bezsprzecznie słodziutkiego psiaka. Ech...
Wrócę tam jutro.
Bez psa.
A w sprawie paszportu mojego psa zadzwoniła weterynarka (jak błądziłam po Urzędzie Wojewódzkim próbując znaleźć jakieś drogowskazy co mam robić i w jakich godzinach odbiera się paszporty, bo to z moich doświadczeń z tym urzędem jest kluczowe by nie brać urlopu na cały dzień) - mogę pojawić się dziś w lecznicy i wystawiamy! Dziś o 18 mój pies będzie miał dokument potwierdzający jej tożsamość, pozwalający na bycie futerkową podróżniczką.
A ja wciąż nie mam xD
Jutro też mam wizytę u psychiatry w sprawie leków. Zapomniałam z tego wszystkiego - dzwoniła do mnie w urzędzie jeszcze Pani z recepcji. Więc muszę to sobie dobrze zaplanować logistycznie... A urlop i tak będę musiała wziąć... Poprosiłam panią by mi adres wysłała.
I też jutro - też zadzwoniła, gdy byłam w urzędzie - wpadnie do mnie siostra, ale nie wiem o której i dlaczego (ona twierdzi, że nie znosi jeździć PKP i dlatego unika wizyt u mnie). Chaotycznie powiedziała, że jedzie odwiedzić naszą najstarszą kuzynkę, która chce jej zrobić jakiś masaż ciążowy, bo coś tam z synkiem ble ble - nie zrozumiałam, a siostra nie miała czasu mi wyjaśniać, bo śpieszyła się na zajęcia artystyczne (!), które miała prowadzić dla seniorek. Próbowałam oddzwonić by z kalendarzem do tego planowania spotkania logistycznie przysiąść (nie wiem ile będę u psychiatry - może 1h, a może jak mam diagnozę to wyjdzie 5min?), ale siostra nie odebrała. Za to mama mi wysłała zdjęcie z zajęć prowadzonych przez siostrę, w których mama i ciocia uczestniczą.
Wow.
Fajnie~! :D
A!
I jeszcze coś: trochę stresowałam się mamą. I jej powrotem do nałogu.
ALE!
Poszła do psycholożki, żeby jej wszystko opowiedzieć.
Ze mną w zeszłym tygodniu rozmawiała jak osoba, której bardzo nie pasuje, że ktoś odbiera jej komfort picia - była agresywna, komunikat "ty" leciał raz za razem. Dlatego po tych - ledwie dwóch - rozmowach nie bardzo mnie ciągnęło do dowiadywania się co w piątek było na wizycie. Zresztą to nie mój kawałek do kontroli. Ale ciekawiło mnie to. Dałam mamie kilka dni - gdyby chciała się ze mną tym podzielić to proszę.
W niedzielę nie wytrzymałam - zadzwoniłam i zaproponowałam, że jeżeli chce się podzielić jak poszła wizyta to jestem. I się martwię.
A ona ze śmiechem i tą mamią mądrością, dystansem do siebie (którego czasami wcale nie ma), z takim pogodzeniem się, że jest najlepszą wersją siebie jaką może być opowiedziała mi, że psycholożka potwierdziła, że to jest BIG DEAL skosztować troszeczkę mniej niż butelkę piwa.
I mama ze śmiechem, trochę tak ugodowo zrelacjonowała, że mówiła specjalistce (tak trochę skarżyła się), że do tego spotkania zmobilizowały ja córki "rozdmuchując" całą sprawę, zarzucając jej bagatelizowanie faktów i generalnie będąc wrednymi małpami, które pozjadały wszystkie rozumy. Skarżyła się ze złością, że "jedna mądrzejsza od drugiej!". Na co psycholożka zainteresowała się "pani ma dwie córki?", a na to wybita z tej nakręconej machiny sprawiedliwej złości "taj, dwie córeczki", a pani jej na to "to ma pani bardzo mądre córki. Obydwie są bardzo mądre" - i to mamę rozkleiło.
<3
Nie przeprosiła za poprzednie rozmowy i zarzuty, ale podziękowała za troskę, czujność i przyznała (teraz, nagle :P cóż ten niezaangażowany w rodzinne relacje psycholog może uczynić z percepcją :P no niebywałe :P), że ma ostatnio trudniejszy czas, że myślała o tym dużo, by tak przyjemnie się zrelaksować przy orzeźwiającym piwku (ale tylko piwku :P) i że potrzebuje jednak wsparcia.
Zacznie terapie - znowu, tak jej zaproponowała psycholożka. I dostanie stosowne leki na depresję.
No i to ja rozumiem.
Cieszę się.
Ale nadal jestem czujna...
2 notes · View notes
turystycznyninja · 25 days ago
Text
Podróżując na Malediwy, warto zanurzyć się w zjawiskowym świecie rajskich plaż i turkusowych lagun. Bez względu na to, czy planujesz relaksujący wypoczynek, czy aktywny urlop, z pewnością zastanawiasz się nad bezpieczeństwem tego urokliwego zakątka. Bezpieczeństwo jest kluczowym aspektem każdego wyjazdu. W tym artykule przyjrzymy się kwestiom związanym z bezpieczeństwem na Malediwach — od warunków atmosferycznych po aspekty zdrowotne i kwestie związane z lokalnym prawem. Dzięki temu znajdziesz wszystkie potrzebne informacje, które pomogą Ci w spokojnym cieszeniu się podróżniczym doświadczeniem.Dowiedz się więcej o sylwestrowych wakacjach na MalediwachCzy przebywając na Malediwach można mieć poczucie bezpieczeństwa?Czy przebywając na Malediwach można mieć poczucie bezpieczeństwa? / shutterstock.com / Ljupco SmokovskiMalediwy to archipelag koralowych wysp, znanych głównie z luksusowych kurortów i zapierających dech w piersiach widoków. W przypadku Malediwów najważniejsze pytanie dotyczy zarówno bezpieczeństwa osobistego, jak również naturalnego. Choć mogą pojawiać się obawy związane z polityką, rzadko wpływają one na turystów. Popularne ośrodki turystyczne są zazwyczaj dobrze chronione, a personel kurortów dba o bezpieczeństwo swoich gości.Pod względem zagrożeń naturalnych, trzeba być świadomym istnienia sezonu monsunowego, który trwa od maja do października. Wówczas ryzyko wystąpienia burz się zwiększa. Lokalne wody to miejsce występowania różnych form życia morskiego, w tym rekinów. Pod warunkiem zachowania ostrożności i poszanowania lokalnych zasad, snorkeling czy nurkowanie powinny być bezpieczne. Pamiętać warto również o zapoznaniu się z aktualnymi poradami dotyczącymi zdrowia oraz korzystaniu z filtrów UV z uwagi na intensywne nasłonecznienie.W dużej mierze pobyt na Malediwach jest bezpieczny przy założeniu przestrzegania podstawowych zasad i korzystania z rad lokalnych przewodników czy obsługi hotelowej. Choć pewne wyzwania istnieją, to dość łatwo im zaradzić stosując zdrowy rozsądek i dobrze planując pobyt.Sprawdź także turystykę na MalediwachCzy trzeba się czegoś obawiać na Malediwach?Malediwy uchodzą za jedno z najspokojniejszych miejsc na świecie, ale jak przy każdej podróży, warto mieć na uwadze kilka kwestii. Nie ma potrzeby obawiania się o bezpieczeństwo w tym edenie. Przestępczość jest tu raczej niska, a lokalne władze dbają o porządek. Ale uwaga: Malediwy to kraj muzułmański, więc dyskretnie omijaj alkohol lub zachowuj ostrożność przy publicznym okazywaniu uczuć.Zagrożenia naturalne wydają się nieistotne - rzadko kiedy dotykają wysp. Pogodowe kaprysy w postaci cyklonów to też temat rozejść we mgle. Surferzy i nurkowie mogą odczuwać przyjemności ze swojej pasji dzięki umiarkowanym falom tropikalnym wodom. Odpoczniesz myśląc o tym, że krystalicznej czystości ocean jest przyjazny.Jeśli planujesz eksplorację mniej turystycznych zakątków, zwróć uwagę na kwestie zdrowotne i pamiętaj o podstawowych zasadach higieny. Malediwy wolne są od jadowitych stworzeń lądowych – relaks zwiększa się podwójnie, ignorując te czynniki. Zostaje więc tylko cieszenie się unikalną miksturą kultur i przyrody bez większych trosk.Przeczytaj także o zakupach na MalediwachNa co uważać i czego nie robić na Malediwach?Na co uważać i czego nie robić na Malediwach? / shutterstock.com / Video Media Studio EuropePodczas podróży na Malediwy warto znać kilka kluczowych zasad. Przede wszystkim pamiętaj, że jest to jeden z najpiękniejszych archipelagów na Ziemi. Jednak nadal obowiązuje tu prawo oparte na zasadach islamu. Pamiętaj więc o odpowiednim ubiorze poza plażą - szczególnie w miejscach publicznych. Szorty i koszulki nie są mile widziane w miejscach budynków rządowych i o charakterze religijnym.Przekraczanie dozwolonych granic kulturowych może skończyć się kłopotami z władzami. Zakazane jest przywożenie alkoholu oraz produktów mięsnych, jak wieprzowina. Jeśli planujesz korzystać z tutejszej rafy koralowej, zadbaj o swoje bezpieczeństwo. Nie próbuj stawać na koralach czy ich łamać.
Istotne jest to zarówno dla ochrony środowiska, jak i korzystnie wpływa na Twoje zdrowie.Podróżując katamaranem lub uprawiając sporty wodne, sprawdzaj prognozy pogody. Mimo że tropikalny klimat sprzyja wyprawom wzdłuż spokojnego oceanu, zmieniające się warunki mogą być niebezpieczne dla tych, którzy nie zwracają uwagi na wysokie fale i silne prądy morskie.Unikaj wpadania w pułapki lokalnych oszustw – często są one związane z organizacją fałszywych wycieczek lub zakupem biżuterii. Sensowne jest zawsze konfrontować oferty z recenzjami i opiniami innych turystów.Malediwy są bezpieczne dla turystów, ale przestrzeganie prostych reguł pozwoli cieszyć się niezakłóconym wakacyjnym odpoczynkiem i sprawi, że Twoje wspomnienia pozostaną wyłącznie pozytywne.Zobacz także co robić na MalediwachCo jest zakazane na Malediwach?Na Malediwach kraj ten jest otwarty dla turystów. Istnieją jednak pewne zasady i ograniczenia, które warto znać. Po pierwsze, alkohol nie jest dostępny na lokalnych wyspach, zamówisz go wyłącznie w resortach. Przemyt oraz spożycie na publicznych wyspach jest surowo zakazane.Także ubiór wymaga dostosowania się do lokalnych norm kulturowych. Na większości lokalnych wysp należy zakrywać ramiona i kolana. Strój bikini? Tylko na plażach przeznaczonych specjalnie dla turystów lub w obrębie resortów.Co ciekawe, zakazane są także dewocjonalia inne niż islamskie, a domowym zwierzakom odwiedziny na Malediwach nie są mile widziane – nie przewieziesz ich zgodnie z prawem.Obowiązuje tu całkowity zakaz fotografowania kobiet bez ich zgody oraz instalacji telekomunikacyjnych – to może zadziwić bardziej przyzwyczajonych do wrzucania wszystkiego na social media podróżników.Przestrzeganie miejscowych praw sprzyja unikaniu problemów w podróży, gwarantując praktycznie bezproblemową wizytę w tym wyjątkowym miejscu, które ceni sobie swoje zwyczaje i tradycje.Malediwy - czego nie można przewozić?Malediwy - czego nie można przewozić? / shutterstock.com / icemanphotosPodróżując na Malediwy, warto wiedzieć, jakie ograniczenia obowiązują w kontekście przewozu różnych przedmiotów. Władze kraju mają jasno określone zasady, które mają na celu zachowanie lokalnych wartości oraz bezpieczeństwa. Przede wszystkim należy unikać przewożenia alkoholu – na wyspach obowiązuje całkowity zakaz jego importu. Egzotyczne kolekcje muszą poczekać – nie kupuj muszli czy koralowców poza oficjalnymi punktami sprzedaży, bo ich przewóz spotka się z konfiskatą. Trudno zbagatelizować podejście Malediwów do ochrony środowiska, więc zabranie trochę piasku z plaży jako pamiątki zdecydowanie nie jest dobrym pomysłem. Dodatkowo wszelkie materiały o charakterze religijnym mogą spotkać się z surową kontrolą. Przestrzeganie tych zasad zapewni spokojny pobyt na tych niezwykłych wyspach i oszczędzi nieprzyjemnych niespodzianek podczas odprawy celnej.Sprawdź też czas lotu na MalediwyNa jakie zwierzęta uważać na Malediwach?Malediwy kojarzą się z rajskimi plażami i błękitnymi lagunami, ale jak każdy inny tropikalny zakątek, niosą też pewne zagrożenia zmieniające obraz wyidealizowanego wypoczynku w rzetelniejsze spojrzenie na przyrodę. Podwodne spotkania to często fascynujące przeżycia, jednak warto być czujnym. Rekiny na tych wodach rzadko są niebezpieczne, gdyż większość z nich to łagodne gatunki nieskupiające swe zainteresowanie na ludziach.Zmorą snorkelerów bywają jednak kolczaste jeżowce, zwane również jeżami morskimi — ich igły mogą powodować bolesne obrażenia i infekcje. Radzę pamiętać o specjalnych butach do wody. Ich noszenie zmniejsza ryzyko takich zdarzeń.Malediwy zamieszkuje również płaszczka ogoniasta, której ukłucie bywa bolesne, chociaż minimalizowane. Obserwowanie tych zwierząt należy zostawić przeszkolonym przewodnikom.Podczas spacerów po plaży warto uważać na meduzy — napotkanie ich może skończyć się piekącym poparzeniem. Z czujnością godną wakacyjnego eksperta można uniknąć przykrych niespodzianek i w pełni wykorzystać urok tego rajskiego świata.Sprawdź także obchody Nowego
Roku na MalediwachJak przygotować się do podróży, aby zwiększyć swoje bezpieczeństwo?Jak przygotować się do podróży, aby zwiększyć swoje bezpieczeństwo? / shutterstock.com / Martin ValigurskyPrzed wyruszeniem na Malediwy, warto podjąć kilka kroków, aby zwiększyć swoje bezpieczeństwo. Po pierwsze, zadbaj o aktualne informacje dotyczące sytuacji politycznej i warunków zdrowotnych w regionie. Skonsultuj się z odpowiednimi władzami i zasięgnij informacji z wiarygodnych źródeł.Planując wyprawę, zarejestruj się w systemie ewidencji podróżnych swojej ambasady lub konsulatu. Daje to możliwość otrzymywania ważnych powiadomień oraz ułatwia kontakt w razie sytuacji awaryjnej. Warto także rozważyć zakup ubezpieczenia podróżnego, obejmującego ewentualne koszty leczenia oraz repatriacji.Zabezpiecz swoje dokumenty – sporządź ich kopie i przechowuj online lub poza bagażem podręcznym. Unikaj noszenia przy sobie dużej ilości gotówki. Na Malediwach rzadko dochodzi do kradzieży, ale warto zachować ostrożność. Dobrym pomysłem jest rozważenie korzystania z kart płatniczych bądź zorganizowanie funduszy w postaci przedpłaconej karty debetowej.Odwiedzając lokalne wyspy i ośrodki turystyczne, zwracaj uwagę na lokalne zwyczaje i zalecenia dotyczące bezpieczeństwa. Przestrzegaj znaków ostrzegawczych podczas korzystania z plaży czy pływania w oceanie.Podróżując po tak egzotycznym miejscu jak Malediwy, nie zapominaj o cyberbezpieczeństwie - unikaj logowania się do ważnych kont osobistych przez nieznane sieci Wi-Fi.Pamiętaj, że ostrożność i znajomość otoczenia to klucz do spokojnej i relaksującej podróży. Dlatego przygotowanie się do podróży zwiększy jej komfort oraz bezpieczeństwo.
0 notes
teatralna-kicia · 1 year ago
Text
Tumblr media
“Anioły w Ameryce”
Teatr: Teatr AST w Krakowie
reżyseria: Michał Borczuch
Ten spektakl był dla mnie prawdziwą ruletką w momencie decydowania czy chcę go zobaczyć czy nie. Wynika to z tego, że nadal mam traumę po „Aniołach w Ameryce” z Teatru Ludowego, częściowo ponieważ ostatnimi czasy w Teatrze AST trafiały mi się bardzo kiepskie spektakle, ale także po części dlatego, że mam dość nieokreśloną relację ze spektaklami Borczucha – część podoba mi się do szaleństwa i uważam, że jest to szczyt dokonań ludzkości, a część powodowała, że miałem ochotę oślepnąć, żeby już nigdy nic więcej nie widzieć. Mając ten wybuchowy mix emocji w sobie, uznałem: raz się żyje, lepiej iść i żałować niż nie zobaczyć wcale i potem pluć sobie w brodę i rozpamiętywać straconą okazję (a w tym jestem mistrzem – pozdrawiam moją terapeutkę). Żeby nie trzymać tutaj wszystkich w zbędnym napięciu – „Anioły w Ameryce” z AST okazały się być doskonałe (koniec recenzji – można się rozejść).
Spektakl podąża dość wiernie za tekstem dramatu Kushnera, więc mamy tutaj rozpisaną na prawie 5 godzin historię grupy ludzi, teoretycznie się nieznających, uwikłanych w religię, swoją orientację, politykę, ale przede wszystkim w wiszące nad całym przedstawieniem widmo śmierci i rozpadu.
Przyglądamy się przez soczewkę twórców relacji Priora i Louisa – dwóch młodych gejów, którzy są razem przez prawie 5 lat i kijem w szprychach ich związku jest pojawiające się nagle u Priora HIV. Obserwujmy rozpad ich relacji, ale też pewne poszukiwanie wiary przez chorego, któremu objawia się anioł i czyni z niego proroka nowej ewangelii. Louis po swojej ucieczce próbuje wejść w nowy związek z Joe – mężczyzną odkrywającym swoją homoseksualność, konserwatywnym mormonem, który jest współpracownikiem Roya Cohna, szychy, bezwzględnego prawnika, który – będąc jednocześnie ukrytym gejem – jest zatwardziałym homofobem.
Z drugiej strony zaglądamy w życie Harper i wcześniej wspomnianego Joe. Małżeństwa, w którym żona jest kurą domową będącą ciągle pod wpływem valium i leków uspokajających ze względu na swoje lęki i przywidzenia, oraz męża –wierzącego mormona, prawnika, który odkrywa, że jednak chyba nie jest tak heteroseksualny jak mu się wydawało. W rolach Harper i Joe fenomenalni Zofia Justyńska i Maciej Kamiński (mam ogromną nadzieję, że ich kariery polecą wprost do gwiazd, oglądanie ich to czysta przyjemność. Świetnie wygrywają swoje role drobnymi niuansami, spojrzeniami, cięższym oddechem. Prawdziwy master poziom. Brawa, oklaski, aplauzy). Harper dzięki swoim wizjom spotyka we śnie chorego Priora i zawiązuje się pomiędzy nimi pewne porozumienie dusz. Obydwoje są udręczeni na podobnym poziomie, ale w różny sposób.
Dodatkowo mamy też szansę zająć się życiem Roya Cohna, który nie dopuszcza do siebie wiadomości, że ma HIV, bo – jak sam mówi – to jest choroba ćpunów i gejów, a on nie jest ani jednym, ani drugim. Jest tylko mężczyzną sypiającym z innymi mężczyznami. Ciekawa kreacja Michała Badeńskiego – widać napracowanko przy tworzeniu tej postaci.
Bardzo podobała mi się w tym przedstawieniu scenografia Doroty Nawrot. Miała w sobie coś ze scenografii ze starszych spektakli Lupy. Dodatkowo pięknie porządkowała przestrzeń: świetnie pozwalała tworzyć kilka planów akcji jednocześnie. To właśnie też bardzo mi się spodobało w tej inscenizacji – plany akcji interferowały, przechodziły płynnie jeden w drugi. Akcja działa się nadal na drugim planie w momencie, gdy na pierwszym trwały inny istotne wydarzenia. Bardzo lubię takie zabiegi i naprawdę dodawało to spektaklowi lekkości.
Warto też wspomnieć o kliku scenach, które do teraz wspominam z powodu tego jak genialnie zostały wymyślone i zagrane – scena w klubie, gdzie Joe rozmawia z Cohnem, gdzie aktorzy przeciskają się przez niewidzialny tłum; niemalże czułem tę duchotę i wilgoć w powietrzu tak charakterystyczną dla takich miejsc z kłębowiskiem ludzi. Poza tym fenomenalna sekwencja, w której Harper odwiedza Antarktydę. Całą tę serię scen dźwigają na swoich barkach wcześniej wspomniana Zofia Justyńska (olaboga, jak ona pięknie śpiewa) i Denis Kudijenko w roli Mr Ściemniacza. Poza tym świtają mi cały czas w głowie momenty, gdy Anioł Betesdy (promieniejąca stanowczą mocą i humorem Wiktoria Karbownik) objawia się Priorowi – mógłbym tak wymieniać bez końca w sumie, tak dobrze jest to skrojony spektakl.  
Ale pomijając już to wszystko to „Anioły w Ameryce” są zagrane i wyreżyserowane tak pysznie, że przez całe 5 godzin nie czuje się ani odrobiny znużenia. Widz jest zainteresowany i porwany przez ten straszny, ale też kolorowy na swój sposób świat. To naprawdę solidny i przepiękny teatr dramatyczny w klasycznym znaczeniu tego słowa. Robiony z ogromną klasą i szacunkiem dla tekstu źródłowego, ale jednocześnie niearchaiczny i nienużący.
Ogromnie polecam biec na „Anioły…” póki są jeszcze na afiszu Teatru AST, bo spektakle dyplomowe nie mają specjalnie długiego żywota, a szkoda przegapić taką perełkę.
0 notes
ojciecgnateusz · 3 years ago
Text
Chyba stąd odchodzę. Nie mam siły na hejt. Na siebie chyba już też nie
Edit!! Post pisałem tylko i wyłącznie pod wpływem emocji, których ni z chuja ni z wafla autor wysrywu dostarczył mi więcej niż się spodziewałem. W domu wszyscy zdrowi, można się rozejść xD
13 notes · View notes
tanie-slowa · 4 years ago
Text
Pewnie za mną nie tęsknisz. Choć może jest inaczej, tylko się przecież nie przyznasz. W końcu traktowałaś mnie jak przyjaciółkę i powierniczkę swoich największych sekretów.
Trochę żałuję że, nie mogłam tego odwzajemnić, ale z drugiej strony - to był mój wybór.
Mam wielu dobrych znajomych/kolegów/koleżanek a tylko dwóch prawdziwych przyjaciół. Bywam bardzo ostrożna w nazywaniu kogoś moim przyjacielem.
Nie sądzę że, zauważyłaś że nigdy nie nazwałam Cię moją przyjaciółką.
Nigdy.
Uczyniłaś dla mnie wiele dobrego i myślę że ja dla Ciebie też. W sumie chyba trochę złamałam Ci serce.
Ale mi też było przykro kiedy mi zazdrościłaś, choć naprawdę nie było czego. Nie będę przepraszać za to, że sama sobie wkręciłaś że jesteś ode mnie gorsza. Bo nie jesteś.
Tylko Ty tak myślisz.
I przykro mi patrzeć z kim się teraz przyjaźnisz; co by powiedziała O, gdyby się dowiedziała jak bardzo ją wyśmiewałaś?
Trąci hipokryzją.
Mogłabym Ci to wszystko powiedzieć, gdybyś mnie nie poblokowała wszędzie jak zraniona nastolatka. A przecież jesteś dorosłą kobietą, niedługo 30.
Wiele razy zastanawiałam się "kurczę, ale co ja takiego powiedziałam?" i czasem się okazuje, że jak powiesz komuś żeby przestał owijać w bawełnę i zaczął po prostu mówić jaki ma problem ( oczywiście bez nacisku, bez ostrych słów) to się obraża. Na wieki.
Oczywiście myślę że, to była tylko wymówka.
Po prostu miałaś ze mną problem. Bo uznałaś że jestem lepsza. Bardzo toksyczne myślenie.
I wiesz, mam naprawdę nadzieję, że nie będziesz się przyjaźnić z (wg Twojego mniemania) tylko gorszymi od siebie żeby się dowartościować.
Sama sobie stwarzasz zmartwienia. Przykro mi, że nie spełniłam Twoich oczekiwań. Ale Ty moim też nie sprostałaś.
Więc rachunki wyrównane, można się rozejść w pokoju.
Do A.
17 notes · View notes
linkemon · 4 years ago
Text
Giorno Giovanna x Reader
Tumblr media
"Bawmy się, bo ulotne jest szczęście w miłości. To kwiat, który rozkwita i więdnie. Krótko można się nim cieszyć."
Libiamo ne' lieti calici, Giuseppe Verdi
Ostatnia misja Giorno na drodze do zostania bossem Passione miała wyglądać zupełnie inaczej...
Praca znajduje się również na Wattpadzie (pod tym samym nickiem). Beta: Dusigrosz
Dodatkowe informacje:
1. Pisownia nazwisk/imion/standów bohaterów JoJo różni się zależnie od respektowanych praw autorskich, dlatego możecie je kojarzyć inaczej niż te przyjęte tutaj. Wyjątkowo zdecydowałam się nie używać japońskiej wersji (jak zazwyczaj), bo włoska jest częściej używana z powodu partu dziejącego się we Włoszech.
2. Standy w piątej części JoJo są nazywane od tytułów piosenek i nazw zespołów. Imiona oraz nazwiska zaś od nazw jedzenia. Podążałam za tą formułą.
3. Oneshot dzieje się fabularnie przed ostatnią sceną anime i zawiera spoilery do poprzednich wydarzeń.
— Powtórzmy wszystko jeszcze raz. — Giorno rozłożył mapę.
Mista wyłożył nogi na stół. Oderwał kawałek bagietki i rzucił ją w stronę Sex Pistols. Sześć pocisków rzuciło się na jedzenie, walcząc o każdy kawałek. Numer Pięć jak zawsze przegrał z resztą. Płacz zagłuszył wszystkie dźwięki dookoła.
[Reader] wręczyła małemu resztkę swojego rogalika. Wycie umilkło natychmiast, zostawiając ją z niezadowolonym spojrzeniem Guido.
— Przestań je dokarmiać! — rzucił.
— Jak chcesz cokolwiek usłyszeć w tym hałasie? — odparowała dziewczyna.
— Może po prostu sobie pójdę? — zaproponował.
[Reader] odwróciła wzrok, nie mogąc dłużej znieść jego spojrzenia. Od pół roku wracali do punktu wyjścia. Miała już tego serdecznie dosyć. Kłócili się o każdą najmniejszą głupotę. Nie cały czas, ale wystarczająco często, by zdążyła się już tym zmęczyć. Jej towarzysz od zawsze był najbardziej temperamentny z całej grupy. Nigdy w to nie wątpiła. A jednak wcześniej dogadywali się całkiem dobrze. Dopiero po śmierci Buccelattiego wszystko się zmieniło.
— Mista, proszę cię o spokój. — Giovanna potrafił zachować zimną krew.
Gdyby nie on, pozostała dwójka być może już dawno skoczyłaby sobie do gardeł. Podwładni posłusznie zmilkli i skierowali wzrok na mahoniowy blat wielkiego stołu. Znali rozkład budynku na pamięć. Nic nie mogło pójść źle. Przed nimi czekała już ostatnia prosta. Potem będą mogli się rozejść w swoje strony i udawać, że nigdy się nie znali.
Bruno zaufał im, że uszanują nowego szefa. Chciał, by pomogli mu w spełnieniu marzenia. Przynajmniej tyle mogli zrobić, gdy mężczyzna już odszedł z tego świata.
Chcieli użyć Golden Experience Requiem. Debatowali nad tym nieraz. Za każdym razem jednak dochodzili do wniosku, że to nie da capo realnej władzy. Jeśli miał stanąć na czele mafii, musiał to zrobić w inny sposób. Pokazać coś spektakularnego, by dokończyć dzieła. Wszyscy powinni widzieć, kto teraz rządzi we Włoszech. Grupa po kolei odbijała kolejne rewiry, przejmując handel narkotykami. To pozwalało im zapomnieć o bólu i stracie. Rzucenie się w wir pracy pomagało, choć nie rozwiązywało problemu.
[Reader] po raz kolejny powtarzała w myślach punkty planu, śledząc ruchy Giorno. W jego postawie próżno było szukać niepewności. Robił to, co uważał za słuszne. Miał szczytny cel i zamierzał się go trzymać. Nawet jeśli środki, jakimi do niego dążył, wcale nie były przyjemne, proste ani legalne. To on ją odnalazł, by przekazać smutne wieści. Nigdy nie zapomniała wyrazu jego twarzy, gdy oznajmiał jej, że Buccelatti nie żyje. W oczach dostrzegła ból, ale też determinację. Wiedziała, że musi mu pomóc. Tego właśnie by chciał zmarły.
Wcale nie było to proste. Jej talent i moc od zawsze nadawały się do cichych misji. Nie mogła z resztą drużyny szarżować wprost na wroga. Może właśnie dlatego Mista nigdy do końca jej nie rozumiał, bo robił dokładnie to, czego ona nie mogła. Nie zastanawiał się wiele, rzucając się do akcji. Dziewczyna musiała zawsze dobrze przemyśleć ruchy. Prowadziła zupełnie inną działalność.
Nigdy też nie przebywała zbyt długo z gangiem. Przykrywki, pseudonimy i anonimowość tego właśnie wymagały. Wpadała od czasu do czasu. Zostawała na parę dni, po czym wyjeżdżała. Narancia nieraz prosił, by została. Za każdym razem zbywała go ze śmiechem. Wszystko po to, by nie ujrzał, jak bardzo chciała to zrobić. Stanowili jej rodzinę. Dziwną, pokręconą i daleką, ale jedyną, jaką miała. Nie spędziła z nimi wystarczająco dużo czasu, a teraz odeszli. Pozostał tylko Guido z wyrzutami sumienia. Fugo zniknął po zdradzie. Od tego czasu nie dawał znaku życia. Trish wraz z Giorno pojawili się w jej życiu o wiele później. Zawsze traktowała ich inaczej z tego powodu.
Nawet nie zauważyła, kiedy spotkanie dobiegło końca.
Giovanna nalał herbaty do starej, pozłacanej filiżanki. Następnie ukroił kawałek owocowego ciasta i postawił je przed dziewczyną.
Zamrugała zaskoczona. Była pewna, że przygotowuje porcję dla siebie.
— Wszystko w porządku? — Zielone tęczówki wpatrywały się w nią intensywnie.
Przez chwilę miała ochotę skłamać. Powiedzieć mu, że wszystko gra i nie powinien się przejmować. Zaraz potem jednak doszła do wniosku, że to bez sensu. Zaufała mu już tyle razy. Może przyszła pora podzielić się z nim tym, co dręczyło ją, odkąd się poznali.
— Nie. Nie jest w porządku. — Wbiła widelczyk w czekoladowe ciasto. — Wszystko zbliża się do końca. Jak dobrze pójdzie, jutro zostaniesz bossem Passione…
Urwała na moment, chcąc zobaczyć jego reakcję. Nie zdradził się żadną emocją. Uśmiechnęła się lekko na myśl o tym, jak bardzo pasuje na swoje przyszłe stanowisko.
— Nie wiem, co ze sobą potem zrobię. Nic mnie tu nie trzyma, Guido ma do mnie żal, a mój stand już nie będzie potrzebny. Chciałabym… Chciałabym cofnąć czas. — Pociągnęła nosem.
Cóż za ironia. Tak bardzo pragnęła posiadać umiejętność Diavolo. Tę samą, która przyniosła tak wiele śmierci i zniszczenia.
Odwróciła głowę, chcąc ukryć, jak bardzo się rozkleja. Kilka słonych kropel skapnęło na talerzyk. To był pierwszy raz, kiedy płakała przed kimkolwiek. Nigdy nie pozwalała sobie na łzy w towarzystwie. Tego nauczyło ją życie na ulicy. Nie wolno pokazywać słabości. Kiedy już to robiła, zawsze udawała. Niejeden raz jej się to przydało. Starszych facetów zwykle to rozczulało. Łatwiej wpasowywała się w ich preferencje, by potem wykorzystać Hypnotize.
Ta sytuacja różniła się mocno od poprzednich. Pokazanie się komuś w ten sposób było intymne. Nie tak jak wtedy, gdy pozwalała, by ręce facetów zawędrowały za daleko. Wtedy było to zamierzone. Stanowiło środek do osiągnięcia celu. Pomagało Buccelattiemu. Teraz wychodziło samo z siebie i bez żadnego konkretnego celu. Lekko przerażało ją to, jak bardzo zaufała Giovannie. Do jakiego stopnia się przed nim otworzyła.
Ciepła, delikatna dłoń ujęła jej własną. Złote, kręcone loki łaskotały w policzek, gdy łagodnie ją objął. Nie miała pojęcia, skąd w jego gestach brało się tyle ciepła. Pomimo tego, co przeszedł i jak starał się pokazać innym, wciąż zachował tę drugą stronę. Zacisnęła palce na krawędzi różowego garnituru. Pachniał morzem. Wiedziała, jak często przechadzał się po plaży. Pomimo wszystkich obowiązków jakie na niego spadły, zawsze znajdował na to czas. Do głowy przyszło jej, że właściwie nigdy nie zabierał tam nikogo poza nią. Poczuła się szczęśliwa, że jest jedyną, którą dopuścił na tyle blisko. Wiedziała, jak to wyglądało z zewnątrz. Miała też świadomość, jakim uczuciem darzy przyszłego szefa mafii. Nie zamierzała jednak nic z tym robić. Jeszcze nie teraz. Widziała, że Giovanna chce doprowadzić sprawy do końca zanim zrobi cokolwiek. Poza tym ona sama też nie była pewna, czy zostanie we Włoszech, gdy wszystko się skończy.
— Nie możesz cofnąć czasu — szepnął nastolatek — ale możesz iść naprzód. Ze mną. — Poczuła jego oddech tuż przy swoim uchu. — To nie twoja wina, że nie byłaś wtedy z nami.
Zaniosła się szlochem, mocząc gruby materiał jeszcze bardziej. Właśnie to tak naprawdę bolało ją przez cały czas. Bruno kazał jej zostać. Urabiać capo Granitę, by później z łatwością przejąć jego tytuł i majątek. Włożyła w tę operację wszystkie wysiłki. Kiedy nadszedł czas wyjazdu grupy, odciągnęła mężczyznę jak najdalej. W ten sposób niewiele wiedział o nowym zagrożeniu dla Passione. Co prawda ktoś mu doniósł, nie udało się tego uniknąć. Gdy jednak wrócił z malowniczej wycieczki do Japonii, było po wszystkim. Zapanowały nowe porządki, a pierwsze skrzypce w nich grał Giorno Giovanna. Po kolei przejmował interesy i wpływy jego znajomych, przyjaciół i wrogów. Vitello zdawał sobie sprawę z tego, co go czeka. Postanowił więc się z nim ułożyć. Liczył na wywinięcie się z sytuacji. Być może dlatego, że nie do końca wiedział, z jakim typem przeciwnika się mierzy. Do tego przekonany o swojej wielkości, ślepo wierzył w niezniszczalność swej potęgi.
Jutro wszystkie śniadania, obiady i kolacje w jego towarzystwie miały się skończyć. [Reader] cieszyła się na myśl, że nie będzie już musiała udawać. Wprawdzie nigdy nie pozwolił sobie na zbyt wiele, ale nawet zwykłe pocałunki napawały ją obrzydzeniem. Musiała podziwiać jego prezenty, znosić jego osobę i udawać szczęśliwą.
Właśnie tego Mista nie chciał jej wybaczyć. Faktu, że nie wyruszyła z grupą, choć nie miała na to realnego wpływu. Dla niego znajdowała się niewiele wyżej nad Panacottą. Dawał jej o tym znać na każdym kroku. Gdyby nie to, że musieli współpracować, pewnie już dawno przestaliby się widywać.
Giorno odpiął z piersi złotą broszkę w kształcie biedronki. Golden Experience Requiem mignął na moment, zmieniając ją w niebieski kwiat. Poprawił kosmyki włosów dziewczyny, po czym wpiął go za ucho.
— Cokolwiek postanowisz, zawsze będziesz miała swoje miejsce. Tutaj. Przy mnie. Pamiętaj. — Z tymi słowami odszedł.
[Reader] wyjęła roślinę, by lepiej się jej przyjrzeć. Niezapominajka. Przytuliła ją do serca i ostrożnie schowała do kieszeni.
***
Giovanna wszedł po wielkich, marmurowych schodach. Czarno-zielony garnitur wyróżniał się na tle pozostałych. Tak poleciła mu [Reader]. Musiał odstawać od tłumu, by plan się powiódł. Nie do końca dobrze się czuł w tym ubraniu, bo wszystkie spojrzenia skierowano na niego. Dodatkowo przyszedł spóźniony o dwadzieścia minut. Na tyle wcześnie, by nie wyjść na niegrzecznego, ale wystarczająco późno, by dać do zrozumienia, że nie jest aż tak zainteresowany gospodarzem. Oczy gości powędrowały w jego kierunku, gdy wręczał zaproszenie. Ozdobne, złote litery na kremowej papeterii. Nastolatek postanowił przecierpieć niechcianą uwagę i dumnie uniósł głowę.
Mężczyzna w liberii popatrzył na niego z szacunkiem i gestem zaprosił do środka willi. Kryształowe kandelabry oświetlały wspaniałą salę balową. W wazonach ułożono ogromne kwiatowe kompozycje o niezwykle słodkiej woni. Służący roznosili jedzenie oraz trunki na srebrnych tacach. Środek parkietu zajmowały pary wirujące w takt granej przez muzykę orkiestry. Bogate suknie szeleściły, mieszając się z cicho szeptanymi rozmowami. Blask złota, srebra i drogich kamieni z pewnością oślepiłyby młodego Haruno Shiobanę. Nie robiły jednak wrażenia na Giorno Giovannie.
Ujął nóżkę kieliszka od szampana i rozejrzał się po sali. Alkohol delikatnie musował w ustach, gdy upił łyk. Ze zdziwieniem zdał sobie sprawę, że zna tu całkiem sporo osób. Przez ostatnie pół roku wyrobił sobie znaczne kontakty. Nie miał na to ochoty, jednak ci ludzie byli mu potrzebni. Jeśli chciał ich trzymać w ryzach, musiał wiedzieć, czego może się spodziewać z ich strony. Tak więc rozmawiał, komplementował i śmiał się z ich żartów. Postarał się odwiedzić kilka pokaźnych grupek zanim ruszył w stronę Granity.
Jegomościa w wieku pięćdziesięciu lat nie dało się przegapić. Co prawda chłopak widywał go na zdjęciach oraz znał z opowieści, ale nie oddawały one w pełni jego osoby. Mocno zaokrąglony brzuch nie mógł konkurować z Polpo, mimo to wciąż wysoko stawiał poprzeczkę. Siwiejące lekko włosy podkreślały mocną opaleniznę. Wybijały się szczególnie na tle czarnych ubrań. Najbardziej w oczy rzucały się jednak gęste, podkręcone wąsy, które co chwilę przeczesywał ręką. Zupełnie jakby chciał pochwalić się nimi każdemu rozmówcy. Kosztowne pierścienie na dłoniach lśniły z oddali. Jeden z nich miał naprawdę pokaźne rozmiary. Rubin w oprawie srebra miał na sobie wyryty znak krzyża. Wyróżniał się na tle pozostałych. Mężczyzna obnosił się ze swoim bogactwem. Znano go jako konesera sztuki oraz jubilerstwa. To dlatego tak trudno było go podporządkować. Posiadał ogromne fundusze. Dzięki nim przez długi czas udało mu się wymigiwać od wielu rzeczy. W tym ugody z aspirującym szefem mafii. W dodatku gospodarz słynął z tego, że nikomu nigdy nie udało się go okraść. Niewielu zresztą chciało w ogóle próbować mu zagrozić. W jakikolwiek sposób.
Vitello większość pieniędzy zainwestował w najdroższy na świecie naszyjnik. Dwadzieścia siedem cesarskich jadeitów oprawionych w srebro. Misterna robota mistrzów zachwyciła go tak bardzo, że postanowił uczynić z niej swoją lokatę na przyszłość. [Reader] widziała to cudo na swoje oczy tylko raz, w dodatku zza szyby. Z jej opowieści wynikało, że było naprawdę piękne.
Giorno skierował swe kroki w stronę Granity. Obejmował on w pasie dziewczynę, nieświadomy swojej zguby.
[Reader] wyglądała zupełnie inaczej niż zazwyczaj. Wiedział, że tak właśnie powinno być. Jeśli ledwo ją rozpoznawał, to wykonywała zadanie poprawnie. Przyciemniła naturalny kolor włosów. Taki właśnie capo lubił najbardziej. Wieczorowy makijaż podkreślał kolor jej oczu. Długa, czerwona suknia z dekoltem odsłaniała ramiona. Materiał spływał w dół, podkreślając kobiece kształty. Nastolatek przyłapał się na tym, że przez dłuższy czas patrzył na jej usta. Pomalowane szminką zdawały się stworzone do flirciarskich uśmiechów.
Wypatrzyła jego spojrzenie w tłumie i pociągnęła rubinowy kolczyk. Umówili się na ten znak. Była gotowa rozpocząć akcję.
— Miło mi cię nareszcie spotkać. — Gospodarz wyciągnął rękę na powitanie.
— Wzajemnie. — Giovanna uścisnął ją.
— To moja wspaniała towarzyszka wieczoru: [Reader]. — Wskazał na dziewczynę.
Nastolatek ucałował wierzch wyciągniętej w jego stronę dłoni. Przeciągnął spojrzenie o moment dłużej niż należało.
— Mam nadzieję, że podoba ci się przyjęcie — zagadnął Granita.
Wyglądał na opanowanego, ale zdradziły go nogi. Nerwowo podrygiwał prawą stopą. Obawiał się wyników negocjacji. Łatwo było się domyślić, że prędzej czy później zechce o nich porozmawiać. Choć na to nie wyglądało, w gruncie rzeczy właśnie po to zostało zorganizowane przyjęcie. Chciał ugrać, ile się dało. Jako jedyny nie przysiągł jeszcze wierności. Miał nadzieję na dogadanie dobrych warunków dzięki swojemu bogactwu. A wiedział, że jest ono Giorno potrzebne.
— Masz doskonały gust — pochwalił Giovanna. — Mam nadzieję, że porozmawiamy dzisiaj o interesach.
— Z pewnością — odparł Vitello. — Na razie jednak czekają na mnie również inni goście. — Wskazał grupę ludzi za chłopakiem. — Baw się dobrze.
— Mam nadzieję, że pozwolisz mi zatańczyć z twoją uroczą partnerką? — Od tego pytania wiele zależało.
— Oczywiście — odrzekł capo.
W jego oczach na moment pojawiło się zmieszanie. Szybko jednak odwrócił głowę i skierował się w stronę innych ludzi.
Giovanna poprowadził [Reader] na środek parkietu. Teraz następowała najtrudniejsza w jego odczuciu część planu. Musiał sprawić, że jego przeciwnik będzie zazdrosny. Tylko wtedy uda się aktywować Hypnotize.
Położył jedną dłoń na jej talii, a drugą złączył z nią w lekkim splocie. Orkiestra właśnie zaczynała kolejny utwór. Lekka, nastrojowa muzyka sprawiła, że zatopił się w jej dźwiękach. Prowadził dziewczynę po całej sali. Ćwiczył ten taniec długi czas. Nigdy do tej pory nie potrzebował tej umiejętności. Przykładał się, by wszystko wyszło perfekcyjnie. Było coś uspokajającego w powtarzalnych krokach. Jakaś stała, której wszyscy się podporządkowywali. Brakowało mu tego w życiu. Na przestrzeni ostatnich sześciu miesięcy wszystko wydawało się jeszcze bardziej rozchwiane niż do tej pory.
Przyjrzał się twarzy partnerki. Czy lekki rumieniec na jej twarzy to część makijażu? Gra świateł? A może zawstydziło ją to, jak blisko niej się znalazł? Miał szczerą nadzieję, że chodzi o to ostatnie. Im więcej czasu z nią spędzał, tym bardziej przekonywał się, że to już nie jest zwykłe zakochanie, jak z początku myślał. Wyobrażał sobie, że minie za jakiś czas. Jednak wszystkie uczucia w nim narastały, z czasem tworząc coś, co śmiało mógł nazwać miłością. Nie tak płytką jak w przypadku jego rodziców. Bardziej dogłębną. Opartą na zaufaniu i lojalności. Nie był głupcem. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie jest jej obojętny. Wszystkie spacery nad brzegiem morza, misje i momenty takie jak wczoraj, utwierdzały go w tym przekonaniu. Nie chciał jednak niczego deklarować. Nie dopóki jego marzenie się nie spełni.  
Jej perfumy wydzielały miłą, znajomą woń. Dziewczyna nachyliła się i wyszeptała mu do ucha:
— Chyba się udało.
Raz, dwa, trzy. Obrót. Rzucił niby od niechcenia spojrzenie w kierunku capo. Przyglądał im się z uwagą, a prawa stopa drżała jeszcze bardziej niż wcześniej. Ciągnął się za wąsy, próbując udawać zainteresowanie gośćmi.
Wkrótce rozbrzmiały ostatnie takty melodii i Granita wykorzystał okazję, by rozdzielić parę. Kolejny tego wieczoru pocałunek w dłoń z pewnością dał mu do myślenia.
— A teraz niespodzianka dla wszystkich gości. Zaśpiewa dla was najwspanialszy słowik we Włoszech, a może nawet na świecie. — Gospodarz przejął mikrofon.
[Reader] ruszyła w kierunku podestu muzyków. Błyszczała w czerwieni pośród wszystkich gości. Nikt inny nie odważył się wystąpić w tym kolorze. Z pewnością było to zaplanowane przez jej sponsora.
Występ miał się obyć o wiele później. Wyglądało na to, że Vitello zrobił się bardzo zazdrosny. Z jednej strony cieszyło ją to. Jej moc zadziała o wiele lepiej. Z drugiej jednak nie tak to przewidzieli. Odstępstwa od planu rzadko niosły za sobą dobre rzeczy. Miała nadzieję, że Mista już zmienił samochód i czeka przed willą.
— Nie tutaj, moja droga. — Mężczyzna złożył na jej policzku pocałunek. Niewielki, ale na tyle znaczący, by pokazać, że jest jego partnerką. — Wejdź na górę, by wszyscy mogli cię podziwiać.
Giorno poczuł ukłucie w okolicy serca. Przez głowę przemknęło mu, że to on powinien tam stać. Widok wroga zaborczo obejmującego [Reader] wyzwalał w nim złość. Otrząsnął się jednak z tej myśli. Nadchodziła pora kradzieży. Wyszedł bocznym wyjściem i skierował kroki w okolice skarbca. Nie miał czasu na rozpoznanie. Polegał jedynie na informacjach, jakie posiadał od śpiewaczki, która w tym czasie posłusznie wchodziła na wysoki, ozdobny balkon. Wysokie buty stukały, gdy wspinała się na marmurowe schody. Robiła to powoli, by kupić im jak najwięcej czasu. Niespiesznie poprosiła o wodę. Przeprosiła gości za zwłokę, po czym rozpoczęła przemowę. Opowiadała o swojej miłości do gospodarza przyjęcia, wychwalając jego zalety oraz szczodrość. Zastanawiał się, czy kiedykolwiek w życiu musiała więcej kłamać.
Giovanna używał Golden Experience Requiem na każdym, kto stanął mu na drodze. Nie spotkał zbyt wielu osób.  Ochrona w dużej mierze skupiła się na capo. Ze strony aspirującego szefa spodziewano się raczej napaści na jego osobę niż tego, że spróbuje zabrać naszyjnik. W większości polegano na mechanicznych zabezpieczeniach. Te jednak, wraz z hasłem, wykradła wcześniej dziewczyna przy pomocy standu.
Nastolatek czuł, jak krew szybko płynie przez jego ciało. Adrenalina pozwalała mu biec przed siebie. Nakazał sobie spokój, choć w głowie wciąż miał niechciany obraz Granity i [Reader]. Pragnął jak najszybciej zakończyć misję, by już nie musiała przebywać w jego towarzystwie. Słowa wypowiadane na przyjęciu dobiegały do jego uszu. Wiedział, że są to same kłamstwa, ale nie potrafił zignorować uczuć, jakie w nim budziły.
Minął ostatni korytarz. Nacisnął elementy mozaiki w ścianie i załatwił pięciu ochroniarzy. Jego oczom ukazały się pancerne drzwi. Za nimi tkwił cel operacji. Panel wymagał wpisania kodu. Podał go, świadomy, co się za moment stanie. Skarbiec się otworzy. Jednak bez dodatkowego skanu siatkówki i linii papilarnych włączy się cichy alarm. Miał on za zadanie powiadomić capo o kradzieży. W pierścień na jego lewej dłoni wbudowano aktywator. Jeśli go naciśnie, Giovanna zostanie uwięziony w środku.  
Oczom złodzieja ukazał się naszyjnik. Dwóch niczego nieświadomych strażników grało w karty. Poderwali się na równe nogi, ściskając karabiny, jednak stand był szybszy. Runęli jak dłudzy. Giorno złapał biżuterię z zamiarem wyjścia. Wtedy jednak usłyszał pieśń. Przejmującą, włoską arię. Każda nuta zdawała się zajmować jego umysł. Dźwięki tańczyły w powietrzu, zachęcając go do pozostania w miejscu. Próbował się opierać, jednak było to na nic. [Reader] ze swoim Hypnotize śpiewała przepięknym, czystym głosem. Nie widząc Giovanny, zbiegła z galeryjki. Ruszyła jego śladem, nadal nucąc melodię. Wśród gości powstało zamieszanie. Gdy się oddaliła, wyrwali się z dziwnego transu. Vitello jednak nadal stał w miejscu i ani drgnął. Jego zazdrość wzmacniała działanie mocy.
Ochrona powoli dochodziła do siebie, próbując obudzić szefa.
Stand podążał za właścicielką przez ogromne korytarze willi. Jego sukienka falowała na nieistniejącym wietrze. Machał palcami do rytmu, wciąż wykonując Libiamo ne' lieti calici. Uwielbiał Verdiego o wiele bardziej niż innych kompozytorów. A La Traviatę w szczególności. Dźwięk niósł się wtedy dłużej i dalej niż zazwyczaj, co wykorzystała użytkowniczka.
Przestała śpiewać, gdy tylko znalazła szefa.
— Nie mamy czasu! — Potrząsnęła nim.
Pociągnęła go za rękę. Z początku niechętnie, ale ruszył za nią. Właśnie dlatego poleciła ustawić scenę na samym dole. Muzyka miała nie docierać do tej części budynku. Wtedy spokojnie mogłaby udawać głupią i zmyć się po wszystkim. Ta opcja jednak już nie wchodziła w grę. Każdy widział, jak wybiegła z bankietu. Domyślą się wszystkiego i przekażą to Granicie.
— Naprawdę byłeś o mnie zazdrosny? — spytała, mijając kolejne pokoje.
— Tak.
Nie było sensu tego ukrywać. Nie istniał żaden inny powód, dla którego Hypnotize mógłby go aż tak unieruchomić. Nieważne, jak bardzo próbowałby temu zaprzeczać.
Jego oddech znacznie przyspieszył. Nie wiedział, czy to z powodu biegu, czy tego, co powiedziała.
— Ale wiesz, że zależy mi tylko na tobie? — Dziewczyna zatrzymała się na moment i zrzuciła buty.
Nie zdążył się zastanowić nad odpowiedzią. Rozległy się strzały. Przyśpieszył, ściskając mocno naszyjnik. [Reader] już nie mogła śpiewać. Limit wynosił zaledwie parę minut. Wyczerpała swój czas na ten dzień. Jej stand mógł tylko pomagać Golden Experience Requiem, uderzając przeciwników. Ochrona miała przewagę liczebną. Przebijali się przez nią w akompaniamencie krzyków i wrzasków. Nie wszyscy goście jeszcze się ewakuowali. Para wyhamowała, unikając zderzenia z kryształowym kandelabrem. Odłamki szkła rozprysnęły się po podłodze, wbijając się w ich ciała. Kropelki krwi leniwie sączyły się z ran, gdy biegli przez salę.
Vitello krzyczał do swoich ludzi, by go osłaniali. Rzucił [Reader] przeciągłe spojrzenie. Wyrwał komuś pistolet i oddał celny strzał w jej rękę. Zanim ponowił atak, wyprowadzono go bocznym wejściem, skąd dalej rozkazywał podwładnym. Kule świstały w powietrzu, rozbijając okna. Niektóre trafiły przypadkowych ludzi, w tym służbę. Nikt nie panował nad sytuacją.
Giorno wypadł przez frontowe drzwi jako pierwszy. [Reader] z krwawiącym łokciem podążała tuż za nim. Docisnęła ranę, sycząc przez zęby. O mało co nie potknęła się na schodach w długiej sukni. Mista czekał na nich przed willą w czarnej furgonetce. Otworzył szybę i wystrzelił Sex Pistols. Pociski przeleciały dystans i trafiły w cele. W sześciu głowach ziały teraz krwawe dziury.
Dziewczyna odsunęła drzwi i wpadła do środka. Giovanna wskoczył zaraz po niej. Zdążył zamknąć, gdy usłyszał, jak pociski wbijają się w metal. Materiał wygiął się w paru miejscach z ogromnym hukiem.
Guido, nie tracąc czasu, wcisnął gaz. Opony zapiszczały i auto ruszyło z ogromną prędkością. Chwilowo byli bezpieczni.
[Reader] spojrzała w górę. Chłopak upadł na nią, gdy mijali zakręt. Rozsypane w nieładzie loki łaskotały ją po twarzy. Przesunął się ostrożnie, próbując nie podrażnić jej ręki. Ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Na tyłach ciasnego i ciemnego samochodu rozpoznawała jedynie zarys jego sylwetki. Patrzył na nią z czułością. Wiedziała, że czuje ulgę. Tak jak ona. Było już po wszystkim. Udało się. Za parę dni oficjalnie stanie na czele Passione.
Dłoń nastolatka była cała we krwi. Pomimo tego uniósł ją, delikatnie gładząc jej policzek. Mimowolnie wtuliła się w nią. Znajomy dotyk niósł ukojenie. Uspokajał mocno bijące serce. Giovanna zbliżył swoje usta, dając jej moment. Nie odsunęła się. Poczuła na wargach lekkie muśnięcie. Delikatne jak trzepot skrzydeł motyla. Niosące za sobą znajomego ciepło. Zupełnie niepasujące do tego, co przed momentem przeżyli. Ostrożne, niepewne i nowe. Uśmiechnęła się w ciemności, ignorując ból.
— Kocham cię — wyszeptała w jego włosy. — Pamiętaj.
— Zanim zaczniecie się migdalić, może mi powiecie, dlaczego do cholery goniła was ochrona? — Mista patrzył na nich z wyrzutem w tylnym lusterku.
— Plan nie wypalił — odparł Giorno, zajmując się leczeniem ręki dziewczyny.
Odpiął broszkę i wymienił skórę na nową, tamując krwawienie. Żal było mu zastępować ją czymś sztucznym, ale nie miał wyboru.
— Tyle to i jak wiem — fuknął Guido. — Mówiłem, że dzisiaj czwarty, to będziemy mieć pecha, ale nikt nie chciał mnie słuchać. Następnym razem po prostu was zostawię…
— Nie zostawisz — wtrącił Numer Jeden. — Sam słyszałem, jak się o nich martwiłeś…
— Mówiłeś, że jak [Reader] nie wróci, to pójdziesz nogi z dupy powyrywać temu staremu dziadowi — zacytował Numer Dwa.
— Wiecie, co się robi z kapusiami? — spytał użytkownik standu. — Głodzi się. Nic nie dostaniecie przez tydzień!
— Nie będzie lodów? — wybuchnął płaczem Numer Pięć.
— Martwiłeś się o mnie? — spytała cichym głosem dziewczyna.
— Nic sobie nie wyobrażaj. — Nastąpiła chwila ciszy. — Ale rozmawiałem z tym tutaj bossem i jakbyś z nami została — odchrząknął — to by nie było źle…
— [Reader]! — Giovanna pierwszy zauważył, że coś jest nie tak.
Ciało bezwładnie opadło w jego ramionach. Gorączkowo szukał śladów krwi, próbując wymieniać części ciała. Na próżno. Jego leczenie nic nie dawało. Puls momentalnie zniknął i nie wracał. Krzyczał, potrząsał, ale bezskutecznie.
Zatrzymali auto, wyciągając dziewczynę na pobocze. Skóra bladła z każdą minutą w świetle księżyca. Na jej ręce dostrzegli znak. Wydawał się wypalony w skórze. Czerwony krzyż. Zupełnie jak na pierścieniu Granity. Musiał ją dosięgnąć standem, choć myśleli, że to zwykła rana postrzałowa. Nie przewidzieli, że będzie użytkownikiem jak oni.
Don spuścił głowę, pozwalając łzom swobodnie płynąć. Walił zaciśniętą pięścią w asfalt aż popłynęła z niej krew. Mista zatrzymał go. Ściągnął czapkę, dołączając szloch swój i Sex Pistols. Trwali tak razem w tym żałobnym requiem, przeklinając w myślach okrutny los. Błagając Boga, by zabrał duszę zmarłej gdzieś w lepsze miejsce. By mogła spotkać Leone, Bruna i Narancię. Na pewno już była z nimi tam w górze.
[Reader] w zaciśniętej dłoni trzymała niezapominajkę, którą wczoraj podarował jej Giovanna. Musiała ją schować gdzieś pod suknią i wyciągnąć, gdy poczuła się źle. Wyglądała jakby tylko spała. Giorno przyłożył usta do zimnych warg. Jakby miała się obudzić, gdy tylko obdarzy ją pocałunkiem.
Jeszcze jedna osoba została zabrana z jego życia. Kolejna zemsta do wykonania. Jeszcze jeden dług do spłacenia. Następny pogrzeb do odbycia. Grób do wykopania. Miłość do porzucenia. Przysiągł sobie, że nie zapomni o niczym.
Nastała cisza przerywana jedynie cykaniem świerszczy. Pośród nocy, przy jednej z zapomnianych dróg, rozległ się głos młodego szefa Passione:
Godiam, fugace e rapido  
/Bawmy się, bo ulotne/
e'il gaudio dell'amore,  
/jest szczęście w miłości./
e'un fior che nasce e muore,  
/To kwiat, który rozkwita i więdnie./
ne più si può goder  
/Krótko można się nim cieszyć./*
* Libiamo ne' lieti calici  Giuseppe Verdi
3 notes · View notes
nieruchomosci-king-kong · 4 years ago
Text
Smród trupów z szafy spółdzielni mieszkaniowej i wspólnoty mieszkaniowej.
Smród trupów z szafy- spółdzielnie mieszkaniowe i wspólnoty mieszkaniowe- zarządy i zarządcy- relikt komuny czy konserwacja komunistycznych praktyk.
Czy koszty utrzymania nieruchomości w Polsce są najwyższe, a jakość świadczonych usług bywa jak za komuny i dlaczego?
W okresie PRL jak i obecnie nieruchomości były dobrem pożądanym, często niedostępnym tak łatwo dla wielu. Za komuny trzeba było latami wpłacać pieniądze na książeczki mieszkaniowe, latami czekać na przydział... Obecnie mieszkanie kupić można od ręki mając środki lub zdolność kredytową, za to z kredytem zostaje się na kolejne ...30 lat.
W przeszłości mieszkaniówkę bardzo często kontrolowali współpracownicy milicji, SB, zbierali materiały do teczek na lokatorów. Kiedy system komunistyczny chylił się ku upadkowi, zaczęły powstawać "prywatne inicjatywy", powiało nowością, niestety szybko smród trupów z szaf spółdzielni mieszkaniowych miał rozejść się po "lokatorach".
U schyłku komuny mieszkania komunalne nie były remontowane, pieniądze z czynszów były rokradane, wiedziano że idzie nowe. Zaczęto sprzedawać mieszkania z bonifikatami 90-95% za 5-10% wartości, jeśli LOKATOR płacił "CZYNSZE" ponad 30 lat. W księgach wartość tych mieszkań była już "0", a spółdzielnie pozbywały się mieszkań w budynkach, które i tak wymagały kapitalnych remontów. Zanim jednak sprzedano ponad 50% udziałów, Miasto/ gmina wywoływały uchwałę o kapitalnych remontach. Miasto będąc większościowym udziałowcem bez przetargów robiło milionowe inwestycje w rewitalizację, termomodernizację.
Co ciekawe, na te remonty przyznawane były dotacje. O dofinansowaniach nie informowano, zaciągano kredyty, sprzedawano mieszkania i wstawiano "nową" firmę administrującą, zwykle ta firma rozwiązywała odwieczny problem- zamykała podwórko, robiła ten remont. Biura Obsługi Mieszkańców były bankrutami, zatrudniano tych samych ludzi i już jako prywatna firma robiono... to samo.  
"ROBILI TO NA MIĘKKO"
Zebrania współwłaścicieli nieruchomości zaczęły odbywać się w szkołach, jako "nauczyciele" przy tablicy pojawiali się "zarząd i zarządca". Właściciele nieruchomości grzecznie siedzieli w ławkach jak dzieci, wysłuchać "mądrych". Paradoks polegał na tym że Ci mądrzy "zarządcy" często posiadali wykształcenie PODSTAWOWE gdyż z zawodówek za komuny nie byli w stanie ukończyć. Kto by kończył, gdy mogli zarządzać pokomunistycznymi nieruchomościami?
Używano też specyficznego nazewnictwa- CZYNSZ, LOKATOR. Ludzie myśleli że tak musi być, że "czynsz trzeba płacić", a LOKATOR który kwestionuje zaliczki, będzie miał odebrany przydział. Wygląda to tak jakby wielu ludzi nie wiedziała czym jest własność, jakie są jego prawa.
Gdy to nie skutkowało, roztaczano aurę SBckich układów. Mówiono że "i tak przegrasz w sądzie", bo my mamy "chody na policji", pomawiano osoby które zadawały pytania. Osoby starsze były łatwiejszym celem, zawsze mieli na nich "teczki", robili notatki swoim dawnym prowadzącym, że się "czepiają" i interes się kręcił.    
FUNDUSZ REMONTOWY- DOTACJE I POŻYCZKI
Nowe czyli stare. W pierwszej kolejności "nowa firma" w momencie składania reklamacji na remont itd. wykonane przez miasto miała powoływać się na "nieposiadanie dokumentów", brak prawa do reklamacji. Wszelkimi sposobami mieli doprowadzać do tego by nie kwestionowano zawyżonych kosztów remontu, ani jakości.
Często jako byli współpracownicy milicji manipulowali informacjami, zbierali zaliczki na fundusz remontowy na "spłatę" fikcyjnych pożyczek, oczywiście pomijano fakt że na remonty przyznane były milionowe dotacje.  
OSZUSTWA NA OGRZEWANIU
Poprzez stosowanie tzw. podzielników kosztów ogrzewania, które nie są przyrządami pomiarowymi, mogli oszukiwać (umyślnie wprowadzać w błąd) właścicieli nieruchomości. Za faktury vat zwykle płacono połowę, a zaliczki zbierano dwukrotnie wyższe. Wystarczało nie przekazywać informacji o zbiorczych kosztach ogrzewania i zebranych zaliczkach.  
PODSZYWANIE SIĘ POD ZARZĄD/ ZARZĄDCĘ
Powszechną praktyką od lat 90 było podszywanie się pod zarządcę nieruchomości przez osoby nieuprawnione. Czy to chodziło o sprawy spadkowe, odzyskiwanie nieruchomości, czy inne oszustwa, mechanizm był prosty. Osoba podająca się za zarządcę podpisywała umowę o "administrowanie", wyrabiała pieczątki wspólnoty, prezesa zarządu i szła do banku, urzędu skarbowego. Jak "przeszło" to już tak zostawało, gdyby nie przeszło, zarząd wspólnoty/ osoby podające się mogły wstawić dodatkowe pełnomocnictwa. Te słupy ze wspólnoty zwykle obdarowane dodatkowym mieszkaniem, płacący zaniżone zaliczki, mogły robić wszystko o co je poproszono, powodów mogło być kilka- finansowe, osobiste, obyczajowe itd.  
WYŁUDZENIA VAT
Wspólnoty i spółdzielnie robiły remonty, płaciły za media, usługi na podstawie faktur vat 23%. Są czynnym płatnikiem podatku vat. "Lokatorzy" otrzymywali kwoty brutto do zapłaty bez vat. Co roku zarządy/ zarządcy mogli występować o zwroty vat, do 30 000 zł odbierali w gotówce, zwykle w ratach, lub na osobne rachunki. Otwarcie rachunków przez osoby podające się za zarządcę nie stanowiło problemu.
UKRYWANIE DOKUMENTÓW
Na koniec wystarczyło ukrywać dokumenty- wyciągi bankowe, posługiwać się programami typu Videotel gdzie można było wskazać "niektóre transakcje".  
Rachunkowość wspólnot mieszkaniowych prowadzona jest często niezgodnie z ustawą o rachunkowości, pomimo wielomilionowych budżetów, są całkowicie poza kontrolą.  
POMAWIANIE
Sposobem na osoby zadające pytania o finanse jest pomawianie. Fikcyjne donosy były ich specjalnością za komuny, stare nawyki są silne, proces i skazanie może odbyć się bez wiedzy pomawianej osoby. Na wszystko donosiciele milicji mają sposób, byle ukrywać dokumenty- jedyny silny dowód w sprawie nieprawidłowości.  
WSPÓLNOTY NA ŚWIECIE
Na całym świecie nieruchomości wspólne zarządzane są na zasadzie "wspólnot". Jedynie w Polsce całkowicie wypaczono prawo własności, aby kultywować relikt komuny.
PODSUMOWANIE
Nie piszemy o ustawionych zamówieniach bez przetargów, bo to sprawy oczywiste, trudne do udowodnienia, przyznawanie sobie "premii" przez zarządy, marnotrawienie środków itd.
Powyżej opisane zostały praktyki kryminalne, oszustwa, wyłudzenia z którymi spotkaliśmy się podczas audytów wspólnot i spółdzielni mieszkaniowych.
Kluczem jest pozyskanie wyciągów bankowych i prawidłowe rozliczenie "od początku" całych finansów wspólnot mieszkaniowych lub spółdzielni na podstawie zawartych umów. Być może będziecie bardzo zdziwieni jak było naprawdę.
"Chcącemu nie dzieje się krzywda"- chcecie być nadal oszukiwani czy chcecie zadbać o własną nieruchomość?
2 notes · View notes
offline-jakub · 5 years ago
Text
Byłaś niewinna i czysta tak jak śnieg piątkowa uczennica dojrzała ponad wiek umiałaś spędzać całe dnie w bibliotece chłonęłaś sen o całkiem innym świecie chciałaś by tak jak bohaterce tych książek przydarzy ci się piękny książę pojawił się tu ktoś kto coś w sobie miał mimo wątpliwości wymieniłaś z nim obrączki padł strzał świat przyśpieszył w moment książę się zmienił, tęskniłaś za domem nie poszło chyba nic po twoje myśli twój mąż pił chciał się bić spakowałaś walizki zostawiłaś w tyle przyszłość wróciłaś do rodziny gdzie cię nie mógł dosięgnąć spotkaliśmy się ponownie na jednej z sal sąd pozwolił wam się rozejść padł strzał Byłaś piękna i smutna znów się pojawił ktoś, ale byłaś nieufna trwało to, mogło nie mieć przyszłości ale ten ktoś czekał aż nabierzesz pewności wymieniłaś znów obrączki z nim marzył wam się dom i syn chcieliście dobrze żyć mieliście dobry plan lekarz powiedział ze nigdy nie będziesz w ciąży padł strzał posypały się plany wątpiłaś w siebie, może nawet i w was chwilami i żeby nie bić się z ,myślami tu w dole zajęłaś się książkami zaczęłaś nową szkołę mijały dni i tygodnie wam czasem gdy czegoś bardzo chcemy, wieje w oczy wiatr któregoś dnia już nie poszłaś tam i nie wróciłaś do szkoły, bo byłaś w ciąży padł strzał Wychowaliście jedynaka jak w bajce tak długo czekaliście aż się przy was znajdzie otworzyliście jego serce na ludzi za dużo brał do siebie, w końcu się zaczął gubić odrzucił was, traciliście kontakt a on tak wiele głupich myśli chował w głowie po kątach i pewnego wieczora kiedy się mocno schlał widział broń w domu u ziomka i prawie padł strzał nie martw się o mnie mamo, nie mógłbym tego zrobić wam, nic mi się nie stało nie zawsze bywa tak łatwo jak chcemy nie zawsze można gładko zejść ze sceny i czasem mamy kiepskie momenty, kiepskie dni czasem ja czasem ty, lecz myślę o tym co pokazaliście mi, czego bym chciał chce być taki jak wy i chce iść nawet gdy pada strzał
7 notes · View notes
plantyofbooks · 6 years ago
Text
Maggie Stiefvater - „Król Kruków”
Długo zwlekałam z przeczytaniem tej książki. Za długo. W końcu pod ostrzałem entuzjastycznych nalegań przyjaciółki wypożyczyłam ją. I zaczęłam czytać. Okazało się, że „Król Kruków” budzi wiele przemyśleń, w tym „DLACZEGO DOPIERO TERAZ?!”. Ale do rzeczy.
„Król Kruków” wyszedł spod pióra Maggie Stiefvater 18 września 2012 roku, w Polsce wydany został 19 czerwca 2013. Jest to powieść fantastyczna, której akcja toczy się współcześnie w małym miasteczku w Zachodniej Wirginii o nazwie Henrietta.
Blue jest córką wróżki, mieszka w domu wypełnionym po brzegi kobietami widzącymi przyszłość i angażującymi się w kontakty ze zmarłymi. Choć sama nie jest wróżką, silnie wpływa na ich zdolności - jest to potężna, choć niedoceniana moc. W tym samym miasteczku znajduje się Aglionby, szkoła dla chłopców, której uczniowie są aroganckimi, samolubnymi dziećmi bogaczy. Uczęszcza do niej jednak troje chłopców, którzy zajmują się innymi rzeczami niż ich rówieśnicy - Gansey, Ronan i Adam poświęcili się poszukiwaniu linii mocy oraz legendarnego króla Glendowera. Losy czworga nastolatków splatają się, dając początek przygodzie ich życia.
Z sięganiem po powieści fantasy wiąże się niebezpieczeństwo, że tematyka okaże się żywcem ściągnięta z innej, podobnej książki. „Król Kruków” jest jednak wyjątkowy - nie przypominam sobie książki, która łączyłaby w sobie magię z rzeczywistością w podobny sposób lub której akcja realizowałaby się w takich miejscach. Tematyka jest niezaprzeczalnie unikalna.
Ponadto nie można pominąć poruszanych problemów. Blue odkrywa rodzinne sekrety, poznaje przyjaciół, których nie do końca akceptuje jej matka... Ma też pewne problemy sercowe. Oczywiście żaden zwykły śmiertelnik nie wczuje się w pełni w sytuację bohaterki o magicznej naturze, ale kto wie, może odnajdzie dla siebie choć małą radę?
Czytając różne książki, zwracam uwagę na tłumaczenie i bywa, że nie jestem co do niego całkowicie przekonana. Tutaj jednak tłumacz spisał się na medal - nie zauważyłam żadnych nieścisłości czy niedociągnięć.
„Król Kruków” nie jest zwykłą książką. To książka-układanka, w której po kolei rozpoczynają się różne, pozornie niepasujące do siebie wątki, splatają się ze sobą na chwilę, by znów się rozejść i na końcu stworzyć jedną logiczną całość. Powieść czyta się jednym tchem, w każdej chwili wydartej siłą z pośpiechu dnia codziennego. Mam do niej tylko jedno, acz poważne zastrzeżenie - czytając w autobusie, bardzo łatwo można przegapić swój przystanek...
2 notes · View notes
kolegaliterat · 2 years ago
Text
Literat przegląda Internet 139
#Przegląd: O tym, jak każdy z nas może stać się balonem #prywatność #tiktok #baloonchina
W ostatnim czasie sporo miejsca w nagłówkach popularnych serwisów informacyjnych zajmował chiński balon przemierzający przez USA. Oczywiście rząd Państwa Środka zapewniał, że nie jest to żaden instrument wykorzystywany do szpiegowania. Skąd! To zwykły przypadek, zbłądził po prostu balon meteorologiczny, nie ma się co denerwować, można się rozejść. Stany Zjednoczone uznały, że jest jednak to…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
wintheranker2-blog · 6 years ago
Text
Potencja ostatni dodane
Metoda żywienia może mieć ogromne oddziaływanie na organizm każdego nastolatka, wszakże to jedzenie ulepsza ciało, odżywiając wszystkie tkanki, które nie zdołałyby działać bez dojścia do właściwych minerałów. Jeżeli ich nie wystarcza, mężczyzna spostrzega u siebie znamiona przeróżnych schorzeń, które czasem połączone są ze sprawnością płciową. Martwi to przeważnie chłopców, wszakże to ich musi zaabsorbować poruszany aktualnie motyw - Dieta a potencja. Styl jedzenia może bowiem powiększać popęd albo go osłabiać. Chcąc ulepszyć jakość życia cielesnego, na samym początku należy pożegnać wszystkie używki. Bez wątpienia powinno się rozejść się z tytoniem, bo nikotyna umieszczona w dymie papierosowym uszkadza każdy mięsień, zaburza działanie inteligencji i, co najważniejsze, redukuje chrapkę na stosunek. Tak samo upośledzające jest przyjmowanie zbyt ogromnej ilości alkoholi, które to w niedużych liczbach umieją pobudzać podniecenie, jednakże w sporych zawsze sprowadzają wyczerpanie i apatię. Specjaliści potwierdzili, iż na zdrowie cielesne działa też wysokość cholesterolu, bo jeżeli występuje go za wiele, potrafi on wywoływać nawet nieprzyjemne nieprawidłowości erekcji. Chcąc go zmniejszyć, warto ograniczyć konsumowanie wieprzowiny i odciąć się od produktów pełnotłustych, zmieniając je na artykuły http://www.mediredvital.com/improve-sex-drive-for-better-sexual-performance/ wędliny. Faceci miewający problemy z uzyskiwaniem podniecenia powinni również zaciekawić się aktywnością fizyczną i codziennie ruszać się przez minimum pół godziny, by zreperować cały organizm, zdobyć lepszy nastrój i odczuć zach��tę do walki z chorobą. Dieta a potencja to rozwijający się motyw, jaki to powinno się opisywać, ponieważ ma on gigantyczny wpływ na witalność seksualną wszystkich ludzi. Z pewnością można je ulepszyć, zmieniając swoje przyzwyczajenia żywieniowe albo częściej uprawiając różnorodne aktywności fizyczne.
1 note · View note
blackburnoverby9-blog · 6 years ago
Text
Potencja i tabletki
Dieta miewa ogromny wpływ na ciało każdej osoby, bo to pokarm ulepsza zdrowie, odżywiając rozmaite tkanki, które nie byłyby w stanie pracować bez dojścia do zdrowotnych składników mineralnych. Podczas gdy ich nie wystarcza, mężczyzna dostrzega u siebie symptomy nieprzyjemnych schorzeń, które to nierzadko związane są z kondycją cielesną. https://www.portal-medica.pl/warto-wiedziec się to głównie chłopców, dlatego też to ich mógłby zainteresować poruszany aktualnie temat - Dieta a potencja. Metoda żywienia potrafi często powiększać podniecenie lub je upośledzać. Starając się poprawić jakość życia płciowego, na początku należałoby odstawić wszystkie substytuty. Z całą pewnością powinno się rozejść się z tytoniem, wszakże nikotyna zawarta w fajkach osłabia każdy narząd, zaburza pracę rozumu i, co najgorsze, pomniejsza chęć na seks. Podobnie upośledzające jest przyjmowanie przesadnie wielkiej ilości alkoholi, jakie to w minimalnych dawkach mogą stymulować zmysły, aczkolwiek w gigantycznych za każdym razem sprowadzają wyczerpanie oraz apatię. Eksperci potwierdzili, że na sprawność seksualną działa także liczba cholesterolu, ponieważ jeżeli jest go zbyt wiele, potrafi on powodować nawet poważne zakłócenia fizyczne. Starając się go obniżyć, można zmniejszyć konsumowanie mięs oraz odciąć się od produktów pełnotłustych, zmieniając je na produkty naturalne oraz nietłuste wędliny. Ludzie mający problemy z osiąganiem stanu podniecenia muszą także polubić się z aktywnością fizyczną i każdorazowo ruszać się przez choćby kilkadziesiąt minut, aby dotlenić całe ciało, zyskać dobre nastawienie i odczuć zachętę do walki z dolegliwością. Dieta a potencja to rozwijający się wątek, który to warto poruszać, skoro może mieć on wielki wpływ na sprawność seksualną wszystkich mężczyzn. Bez wątpienia można je ulepszyć, odmieniając swój sposób żywienia oraz jeszcze częściej uprawiając różnorodne sporty.
1 note · View note
ojciecgnateusz · 3 years ago
Text
Zjadłem kanapkę. I...nic. stoczyłem ciężką walkę z Chudą Kurwą, ale moje racjonalne myślenie wygrało. Dziękuję, można się rozejść. To dopiero początek mojej walki o utrzymanie wagi i rozterki z tym czymś w mojej głowie.
14 notes · View notes
madaboutyoumatt · 4 years ago
Text
Matt
Nikt nie mówił, że w związku, nawet tym wymarzonym z tą jedyną osobą, będzie łatwo. Trudne momenty w życiu się pojawiają po to aby lepiej móc posmakować te lepsze. Było to piękne stwierdzenie, do momentu kiedy coś niewygodnego zdarzy się raz albo dwa a nie w kółko.
A Matt miał wrażenie zamknięcia w kiepskiej passie. Oczywiście był człowiekiem rozumnym i zdawał sobie sprawę, że to przejściowe, że musi sam zrobić pierwszy krok ku temu lepszemu. Zgodził się więc na wyprowadzkę. Tutaj będzie szczęśliwy Josh, Eve z nowym startem i Cam, prawdziwa przyjaciółka. Pozostawiał za sobą wiele przyjemnych wspomnień z czasów studiów, wspomnienia pierwszej pracy i pewnych znajomych. Oddalał się też od swojej rodziny, ale w głębi wiedział, że to było normlane i do przewidzenia. Dzieci dorastały i chciały iść na swoje. Czasem bliżej, innym razem dalej. Dla Matt najważniejsze było to aby po prostu nie stracić z nimi kontaktu, bo nadal byli jego ostoją, wręcz stawiał ich na piedestale wizerunku dobrej rodziny.
Poczuł ten niepokój pod sobą. Brand nie czuł się wygodnie w tej rozmowie. Evans domyślał się, że tak będzie dlatego nic nie mówił. W pewnym sensie to jego sprawą było uporać się z tymi myślami. Z zrozumieniem tego z czego musi zrezygnować – a czego tak naprawdę nie miał – i ustalić sobie nowe życiowe cele. Zdawał sobie sprawę, że pojawienie się Eve i burzenie jakiś struktur, które sobie już ustawił w głowie nie było winą ani dziewczynki ani partnera. Sytuacja była zarówno skomplikowana jak i prosta i to chyba było najgorsze.
- To się nie może zmienić do momentu kiedy postanowimy się rozejść. – nie zrzucał rozstania ani na siebie ani na partnera aby ten nie brał tego bardziej do siebie. – Nie ma możliwości abym miął ciebie zdradzić a bez kobiety nie będzie dziecka ze mnie. To jest tak proste a zarazem skomplikowane.
Dla Matta podstawą był ich związek. Był prawie, że świętością, więc nie widział możliwości aby miał się rozwalić. A to oznaczało brak jego własnych dzieci. Tak, można powiedzieć, że się uparł, można było przecież powiedzieć, że tyle dzieci było w domach dziecka i czekało aż je ktoś zaadoptuje. A jednak on miał mocną chęć posiadania dziecka, które na jego wzór będzie wyglądało, dorastało i miało podobny charakter. Albo osoby, którą kocha. Teraz może cieszyć się tylko częścią tego. To było trochę tak jakby Josh ukradł jego marzenie i jeszcze miał prawo z tego się nie cieszyć.
- Proszę cię, nie przejmuj się tym. To jest stan, z którym nic nie zrobimy. Mamy siebie. Jest Eve i nasze zwierzaki. Jest dobrze. – wtulił się w niego mocniej. Nie chciał wchodzić w to wszystko głębiej. Na razie nie miał na to siły a i zdawał sobie sprawę, że miał o wiele więcej niż niejedna osoba i że naprawdę było dobrze.
0 notes