#laryr pl
Explore tagged Tumblr posts
suuggaarr · 6 years ago
Text
SWITCH OUT THE BATTERIES | EPILOG | TŁUMACZENIE
Link do oryginału: Switch Out The Batteries   Pairing: oczywiście Larry Stylinson Autorki: LoadedGunn istajmaal Zgoda: oczywiście! Gatunek: SMUUUT, BDSM Opis ogólny: Harry i Louis spotykają się w sex shopie. To rodzaj który przeradza się w małżeństwo. I jakby, relacje BDSM.
Opis:
Harry unosi brew. - Seks kostki? - Yup.  Wiesz, te które sprzedajemy, jedna z częścią ciała i druga z działaniem, które wykonujemy na tej… części. - Czy to nie jest to, co stare małżeństwa kupują od ciebie, aby dodać trochę pikanterii? Louis marszczy brwi i otwiera usta, by powiedzieć Harry'emu, żeby się zamknął, ale wtedy zauważa ten absolutnie rozmarzony wyraz jego twarzy i może tylko się zaśmiać. - Tak kochanie, jesteśmy dokładnie jak małżeństwo w średnim wieku. Z wyjątkiem tego, że mamy dwudziestki i pudełko pełne zabawek tortur pod naszym łóżkiem.
Dwa lata po ich spotkaniu w sex shopie. Harry wraca do Louisa z miesięcznej trasy w Stanach i ogarniają się z wszelakimi sprawami tworzenia więzi.
Od tłumaczki. Na myśl, że to już koniec jest mi naprawdę dziwnie.
Tumblr media
Osiem miesięcy później
Harry czeka godne podziwu godzinę i piętnaście minut  po pożegnaniu się z Louisem nim nie otwiera do niego wiadomości. Ma dziecko na kolanach, zatyczkę w tyłku i dwadzieścia tysięcy ludzi, którym musi zaśpiewać wieczorem, ale jego  myśli, jak zawsze, są na Louisie.  
Tumblr media
  Lux w końcu zabiera Harry'emu telefon i naciska wszystkie guziki naraz.
- Chce narysować obrazek – wydyma wargi.
Harry prycha i spogląda na Lou. - Będzie domagała się swojego telefonu już za rok, w tym tempie.  
- Już się pytała. - Lou wyciąga iPada z swojej torby i kładzie go na podłodze przed Lux, otwierając aplikację do rysowania. - Co zrobisz?
Harry przygląda się jak dziewczynka rysuje jakieś patyczaki przez chwilę, po czym marszczy czoło.  
- Nie powinnaś się martwić o, jakby, raka mózgu czy coś?
Kobieta wywraca oczami – Zostaw sobie rodzicielstwo na czas jak będziesz miał własnego terrorystę, szukającego rozrywki.  
Harry mruczy wymijająco. Lou żartuje, ale... Harry robi sobie szybkie zdjęcie, całując gruby srebrny pierścionek wokół swojego palca serdecznego i wysyła serię iksów Louisowi. Ma swojego chłopa ze sobą w trasie i pierścionek na palcu. Wszystko jest możliwe.  
*
   To nie była najgorsza rzecz na świcie. Zostawienie Louisa w Anglii kiedy Harry jechał w trasę. Możliwe, że było parę huraganów lub konfliktów wojennych które znajdują się wyżej w książce Harry'ego. Większość klęsk żywiołowych, na przykład, nie chodzi w parze z seksem na powitanie. Mimo wszystko, mienie Louisa z powrotem w swoich ramionach po tygodniach bez siebie było niesamowite, ich pierwsza rozłąka była powodem dla którego Niall wniósł seks kostki do ich życia i Louis z Harrym postanowili upamiętnić rocznicę tego pomyślnego dnia, piekąc ciasto, które jest naturalną wersją Nialla. Ale nie ma na świecie nic porównywalnego do mienia Louisa tutaj, ze sobą, obserwującego z uśmiechem jak Harry rozgrzewa się z trenerem wokalnym, wybierającego zatyczkę którą założy rano, przewracającego oczami na hipsterów i ich kraty, gdy Harry wybiera swój strój na wieczorny koncert z Caroline z garderoby, całującego go w skroń kiedy zaczyna się denerwować ponieważ Paul właśnie powiedział mu że Elton John będzie na widowni.  
    Harry zawsze nalegał, że pomimo tego jak pragnął, by Louis był jego sugar tatusiem, to że jego kariera jest tak samo ważna jak młodszego. Utrzymanie sklepu było ważne dla nich obu, nawet jeśli nie potrzebowali za bardzo pieniędzy, i to nie tylko dla wartości sentymentalnej. Ale kiedy Harry spytał się go czy za niego wyjdzie dwa dni przed swoim wyjazdem na następną część trasy, Louis natychmiastowo zatrudnił Perrie na pełny etat i spakował się na podróż z Harrym po całej Europie. I tak, możliwe, że mienie swoich własnych żyć nawet kiedy zaczynają nową fazę budowania swojej relacji jest ważne, ale naprawdę kurwa miło jest mieć zawsze przy sobie Louisa, szczególnie kiedy rozważa pobiegnięcie do łazienki by zwymiotować.  
- Elton jest tym który powinien się denerwować, - Louis mówi, szarpiąc za włosy Harry'ego figlarnie. - To ty jesteś tym gorącym młodziakiem, który go wygryza.  
   - Nawet tak nie żartuj. - Harry chowa głowę w zagięciu swojego łokcia, kiedy Louis opiera swoja dłoń na krzywiźnie jego tyłka, zaledwie kilka cali ponad miejscem gdzie zatyczka rozrywa go na pół. - On jest legendą, ja jestem po prostu – nikim.
Nie jesteś nikim, wtórują wszyscy w pomieszczeniu, ale wszystkim co Harry tak naprawdę słyszy jest Louis szepczący mu do ucha: - Chodź ze mną do pokoju, kochanie.  
   Seks przez telefon, kiedy Louisa nie było z nim w trasie, był dobry. Nawet świetny. Ten jeden raz z spinaczami do ubrań Harry może się posunąć do nazwania odmieniającym życie. Ale bez względu na to jak cierpliwie czekał, aż Louis odpisze mu ze zgodą na dojście, podczas ostatniej trasy, to to nigdy nie mogłoby być tak dobre jak Louis ciągnący go do ich sypialni którą dzielą (zaledwie na jeden tydzień) i obciągający Harry'emu ręką kiedykolwiek on chce zobaczyć jak dochodzi.  
Nawet jeśli rzekomo jest następnym Eltonem Johnem (rzekomo), Harry spędza dużo czasu czując jakby nie miał niczego pod kontrolą, i tylko wtedy kiedy Louis szarpie ostro za jego kutasa i mówi mu by doszedł Harry czuje że nie ma w tym nic złego.  
   Po tym jak tryska w dłoń Louisa, chwytając się ściany i jęcząc głośno, Louis nie rusza się by wyjąć swojego własnego penisa. Harry został wytrenowany by przyjmować cokolwiek Louis mu nie da, i robi to ochoczo, chłosty, drażnienie się i dni zakańczające się bez orgazmu z jego strony, ale kiedy mężczyzna grozi, nie pozwoleniem mu doprowadzić go do orgazmu, kiedy jest tuż obok, to doprowadza Harry'ego do szaleństwa w sposób, jakiego wydawało mu się, że już nigdy nie będzie czuł przy Louisie, po całym tym czasie.  
   - Tatusiu, proszę.
Louis śledzi palcem wargę Harry'ego, brudząc ją jego sperma. Harry wzdryga się kiedy mężczyzna pompuje jego wykończonego kutasa jeszcze kilka razy, utrzymując go twardego. Już jest bezmyślny i przewrażliwiony od orgazmu, więc potrzebuje całego swojego skupienia by nie polizać swoich ust póki Louis nie kiwnie mu głową.
- Proszę – powtarza – Tatusiu… - Nie mają czasu, mieli jeszcze tylko pół godziny przed próbą dźwięku, kiedy wychodzili, ale – może Louis próbuje utrzymać go na tyle twardego by go ujeżdżać. Na to zawsze jest czas.  Louis stworzy czas, jeśli będzie potrzebował. Harry przymila się do dłoni szatyna na swoim policzki i błaga o to, o coś, oczami.
   - Czego potrzebujesz kochanie? - Louis przechyla głowę i posyła mu uśmieszek. - Właśnie doszedłeś.
- Lou – Harry sapie, kiedy Louis puszcza jego penisa, pozwalając mu obić się mocno i dosyć boleśnie między jego nogami. Louis wciąż nie sięga do swojego rozporka. - Nie mogę – przełyka -Nie mogę pójść tak na scenę, pozwól mi, proszę.
- Niektórzy z nas mają samokontrolę, Harry. - Louis brzmi prawie na rozbawionego, ale jego penis nadal napina materiał jego dżinsów i Harry potrzebuje tego, potrzebuje tego o wiele bardziej niż własnych orgazmów. - Jesteśmy odpowiedzialnymi dorosłymi, którzy nie potrzebują dochodzić na pół godziny przed każdym koncertem.
To nie do końca prawda, że Harry był tym który tego potrzebował – zresztą, to Louis go tutaj zaciągnął, ale zdecydowanie potrzebuje tego teraz, i nie boi się tego powiedzieć.  
- Potrzebuje tego. - dłonie Harry'ego zwijają się w pięści jak opada na ścianę. Przygryza wargę i rzuca spojrzenie między twarzą Louisa a wypukłością w jego spodniach. - Potrzebuję twojego kutasa, Tatusiu, potrzebuję sprawić ci przyjemność.
Louis mruczy i kładzie obie dłonie na biodrach Harry'ego, podchodząc bliżej i pocierając swoją erekcję o kutasa Harry'ego, mięknącego bez jego ciągłego dotyku. - Nie możesz nawet pozostać na tyle twardy by mnie wypieprzyć. - cmoka cicho do jego ucha. - Mój głupi chłopiec. Sam się sobą zajmę, kiedy będziesz na scenie. Zwalę sobie do melodii jednej z twoich miłosnych piosenek. Śpiewałbyś lepiej  niż zwykle dla mnie, gdybyś wiedział co robię?  
- Tatusiu – Harry przygryza swoja wargę kiedy Louis odsuwa się delikatnie. - Tatusiu, proszę, proszę, pozwól mi, pozwól mi zobaczyć, pozwól mi sprawić ci przyjemność, ja-
   - Myślisz, że na to zasługujesz, Harry? - Louis teraz się dotyka i Harry jęczy z frustracji, jego palce drgają, żeby go dotknąć, ale on nie powiedział, że może – Myślisz, że zasługujesz na doprowadzenie swojego tatusia do orgazmu?
Harry wypuszcza słaby szloch i zamyka oczy. Louis całuje jego policzek słodko.  
- Tak. - szepcze do ucha Harry'ego – Byłeś taki dobry dla mnie. Ale wiesz, że nie mogę wypieprzyć ci gardła, kochanie. Nie po ostatnim.
Harry nie miałby nic przeciwko powtórki z ostatniego razu. W zasadzie, wchodziłby na scenę ochrypły od ssania kutasa każdej nocy gdyby to miało być jego ciągłym przypomnieniem, że Louis jest z nim w trasie. Ale on już zaczął bawić się zatyczką która była w jego tyłku od samego rana i Harry naprawdę też nie miałby nic przeciwko temu. - Pieprz mnie – mamrocze, wyginając plecy i odwracając głowę w stronę ściany z jękiem, jak Louis pieprzy go lekko zabawką – Tatusiu, pieprz mnie, proszę.  
Louis mruczy – Mój chłopiec, już jesteś mokry i otwarty dla mnie, prawda? - wykręca zabawkę między palcami i Harry uderza pięścią w ścianę, odrzucając głowę do tyłu. To jest zatyczka zrobiona na zamówienie, platerowana 24-karatowym złotem, kosztowała pierdoloną fortunę i jest warta każdego pensa, i nawet więcej, kiedy Louis wykręca ją w nim. Wydaje się jakby znaczyła cały świat.  
- Proszę – Harry mówi, ledwo zerkając na zegar przy ścianie (dwadzieścia dwie minuty do próby dźwięku) – proszę pieprz mnie, proszę wypełnij mnie swoją spermą, Tatusiu ja –
- Chcesz pójść na scenę pełny mojej spermy? - Louis skubie zębami szyję Harry'ego, a jego zarost drażni jego skórę.
- Tak bardzo – Harry szlocha jak Louis znowu wykręca zatyczkę ostro. - Tatusiu, tak bardzo.
- No cóż, kochanie – Wyciąga zabawkę i Harry drga – Skoro byłeś dla mnie taki dobry. - Wyprodukowanie lubrykantu znikąd, zdjęcie spodni do ud i nawilżenie swojego penisa zajmuje mu pół sekundy. Harry szybko się odwraca i dociska policzek do ściany, dłońmi ściskając swoje łokcie za plecami, jak Louis szturcha jego nogi i wsuwa w niego swojego penisa, gorącego i grubego i tak dobrego, że jęki Harry'ego prawdopodobnie są słyszalne w całym budynku, kiedy Louis pieprzy go z palcami wbijającymi się w jego biodra. Nie próbuje go uciszyć, nawet jak Harry krzyczy głośniej niż on sam, kiedy dochodzi w nim, jedynie całuje jego łopatki i mówi kochanie, kochanie, moje kochanie, kiedy młodszy cały się trzęsie.
Jak Louis się wysuwa i znowu zagnieżdża w nim zatyczkę, zatrzymując w nim swoją spermę, Harry wzdycha szczęśliwie i próbuje się otrząsnąć, kiedy mężczyzna głaszcze lekko jego biodro i przyciska pocałunki wzdłuż jego szyi. Penis Harry'ego znowu jest twardy i prawdopodobnie tak zostanie przez dłuższy czas, ale on już się do tego przyzwyczaił. To dziwne spojrzenie jakie Louis posyła Harry'emu jak podnosi swoje spodnie jest tym co przywraca go na ziemie. Naciąga na siebie spodnie jedną ręką, drugą trzymając się kurczowo przedramienia Louisa dla równowagi.  
   - Dziękuję – ściska jego ramię – To było świetne – unosi brew i przygryza wargę jak Louis marszczy nieco czoło.
- Nie musisz nosić jej na scenie. - Przebiega palcami po wystającej końcówce zatyczki przez spodnie Harry'ego – Znaczy – no wiesz, te spodnie są okropnie ciasne, nawet jak na ciebie. Albo, jeśli myślisz, że wibracje będą zbyt mocne –
- Tatusiu – Harry prycha i przewraca oczami. - Będzie dobrze, przysięgam – Louis nie wydaje się zbytnio przekonany, więc Harry szturcha go łokciem. - Zresztą, przecież wiesz, że nie przeszkadzałoby mi gdyby pierwszy rząd sobie zerknął.
Wyraz twarzy Louisa nieco się łagodzi i mężczyzna unosi kącik ust. - Nawet Elton?  
Harry uśmiecha się szeroko, spełniony. - On może i ma pół tuzina nagród Grammy ale ja mam ciebie.  
Louis kręci głową, uśmiechając się – Jesteś taki ckliwy, kiedy jesteś wypełniony moją spermą.  
Harry całuje go w policzek – Zawsze.  
*
   Dobrze, że dżinsy są tak ciasne, że jego erekcja jest przyklejona do jego uda bo Louis spędza cały koncert bawiąc się pilotem wibratora. Pomiędzy hajem performowania, lekkimi ukłuciami bólu w jego penisie i buzowaniem zatyczki przypominającej mu o spermie Louisa wewnątrz niego, to tak w zasadzie jedynie jego surowo sformułowane ostrzeżenie powstrzymuje  Harry'ego od dojścia tuż przed Eltonem Johnem.  
Co jakiś czas Louis łapie jego wzrok zza sceny i podnosi do góry kciuk, jakby się pytał za dużo? Za każdym razem Harry również posyła mu kciuka w górę jakby powiedzieć więcej.
Pod koniec koncertu, po podziękowaniu zespołowi, organizatorom i fanom, zatyczka nadal huczy w tyłku Harry'ego jak przeczyszcza gardło. - Jest jeszcze jedna osoba której chciałbym podziękować, przed naszą ostatnią piosenką. - Harry praktycznie słyszy jęk Louisa zza sceny jak oklaski dla zespołu wyciszają się. - Jest tu dzisiaj ze mną mój chłopak. - Zbiorcze ooo wyłania się z widowni – Cóż, jest tutaj każdej nocy tak w zasadzie. - mówi, drapiąc się w tył głowy i uśmiechając się uśmiechem który na pewno jest idiotyczny. - Właściwie to będzie tutaj każdej nocy, do końca mojego życia, ponieważ bierzemy ślub.  
Nie jest to żadna nowość – byli na okładce każdego magazynu plotkarskiego, kiedy poszli do Rosso i zostali obfotografowani z dwoma pierścionkami – ale całe pomieszczenie i tak wybucha okrzykami jakby to była najlepsza rzecz jaką kiedykolwiek usłyszeli. Harry to rozumie. Odwraca się do Louisa, który kręci głową, jakby nie mógł uwierzyć, że Harry znowu to robi, dokładnie to samo co robił na każdym koncercie tej trasy.  
   - Możesz tu przyjść, Lou?
Louis wychodzi na scenę nadal kręcąc głową, ale jego dłoń jest wyciągnięta by spotkać tą Harry'ego i kiedy przykleja się do jego boku, uśmiecha się przynajmniej tak samo głupio jak Harry.  
- Dziękuje za bycie tu dla mnie, kochanie. - mówi do mikrofonu. Ledwo słyszy tłum jak Louis całuje go w policzek szybko.
- Taki ckliwy, kiedy jesteś wypełniony moją spermą. - syczy mu do ucha, pstrykając kilka razy guziczek wibratora dla podkreślenia. Harry bierze jego twarz w obie dłonie i całuje go.
Louis sztywnieje lekko jak wrzaski widowni dosięgają nowego poziomu przenikliwości i Harry szybko się wycofuje. - W porządku? - mruczy Louisowi do ucha, ściskając jego dłoń.  
Starszy odsuwa się na tyle by pokazać Harry'emu kciuka w górę. - Zielony. Bardzo. - macha krótko do widowni i nadchodzi kolejna fala wiwatów, która staje się jedynie głośniejsza kiedy uderza Harry'ego w tyłek. Oczy chłopaka trzepoczą przez moment. Louis pochyla się i szepcze mu do ucha. - Teraz dokończ swój cholerny koncert, bym mógł dać ci twoją nagrodę. - Opuszcza scenę zanim Harry może się do niego znowu przykleić, poruszając brwiami i wskazując na widownię.  
   Któregoś dnia, przekona Louisa by dołączył do niego na scenie. Nie dzisiaj, ale któregoś dnia. Nawet z tym wszystkim co już razem zrobili (a to jest więcej niż większość ludzi robi ogólnie), jest jeszcze milion rzeczy, które chce zrobić z Louisem. Ale… chodzi o to, że mają czas. W zasadzie, mają wieczność. Na razie, wszystkim co ma znaczenie, kiedy zwraca się do krzyczącego tłumu jest to, że Louis jest za nim, z nim, i w nim, i nadal będzie po koncercie, po tym jak wyliże swoją własną spermę z Harry'ego, po tym jak Harry dojdzie płacząc w poduszkę (lub nie). Światła mogą gasnąć za dwadzieścia minut, ale wibrator w jego tyłku ma gwarancję na całe życie.
___
End
22 notes · View notes