#knedelki
Explore tagged Tumblr posts
pinkmartiniboy · 5 years ago
Text
Knedle ze śliwkami
Tumblr media
Knedle z tradycyjną śliwką węgierką. Polane kwaśną śmietaną i posypane cukrem. Smak polskiej jesieni
W tym roku susza dała się we znaki moim śliwkom węgierkom, nie tylko jest ich mniej niż zwykle, ale i są dużo mniejsze, średnio trzykrotnie mniejsze, niż zwykłego roku. Dlatego być może w tym roku bardziej adekwatna byłaby nazwa knedelki, niż knedle, ale jedno się nie zmieniło smak tradycyjnej…
View On WordPress
0 notes
linkemon · 3 years ago
Text
Kozume Kenma x Reader
Tumblr media
Kenma próbuje poradzić sobie z dorastaniem i skończeniem szkoły. Na szczęście w jego życiu jest ulubiona gra — „Pierożki i Knedelki”. Wszystko komplikuje się, gdy poznaje UltimateBossa63...
Praca znajduje się również na Wattpadzie (pod tym samym pseudonimem). Beta: Dusigrosz
Dodatkowe informacje:
1. Jest to Youtuber AU (choć w czystej teorii Kenma kanonicznie został youtuberem, tylko o wiele później). 2. Wszystkie komentarze pod streamem Kenmy są częścią zabawy z moimi czytelnikami. Wymyślili je na potrzeby shota.
— Kochanie, zamknij dom. — Mama Kenmy wystawiła głowę zza drzwi. — I nie graj do późna!
Chłopak odmruknął coś w rodzaju potwierdzenia. Zawsze mówiła to samo, gdy wychodziła na nocną zmianę. Poczłapał za nią, przekręcił klucz w zamku i czym prędzej pognał z powrotem na górę.
Schował książki na półkę. Wystarczająco się pouczył. Jego klasa pewnie nie zapamiętała nawet połowy materiału. Westchnął zadowolony. Nareszcie miał wieczór dla siebie. Wstąpił do sklepu, gdy wracał ze szkoły. Kupił przekąski specjalnie na tę okazję. Wyciągnął je z szafki. Odpalił też sprzęt. Miał nowego peceta dopiero od tygodnia. Wciąż cieszył się jak dziecko, uruchamiając go. Samodzielnie dobierał części, w tym kartę graficzną. Wszystko po to, by móc grać w gry w jeszcze lepszej jakości niż dotąd. Rozsiadł się wygodnie na starym fotelu (na nowy nie starczyło mu już pieniędzy, ale siedzenie miało się całkiem dobrze).
Wrzucił powiadomienie o streamie, po czym sprawdził, czy program przechwytuje obraz. Pozostało tylko nałożyć słuchawki i był gotowy.
Kliknął dwukrotnie dobrze mu już znaną ikonkę. W uszach rozbrzmiała cicha, wesoła melodia. Na ekranie pojawił się napis: Pierożki vs Knedelki. Mimowolnie uśmiechnął się na widok ekranu logowania na tle czerwono-białego obrusa.
Login:  Silent_Cat
Hasło: ******
Jego pseudonim całkiem dobrze odzwierciedlał sposób, w jaki prowadził swoją działalność. Nie odzywał się zbyt wiele. Miał świadomość, że ma talent do bycia graczem. Szybki refleks i dobrze rozwinięte strategiczne myślenie były jego atutami. Nigdy jednak nie błyszczał, jeśli chodzi o kontakty międzyludzkie. Z tego powodu nie potrafił nawijać jak wielu znanych youtuberów. Nie przeszkadzało mu to jednak. Z jakiegoś powodu ludzie uznali to za ciekawy sposób na odejście od mainstreamu. Przychodzili do niego, by oglądać rozgrywkę. Cieszyło go to. Tak długo, jak znajdowały się osoby, którym sprawiał przyjemność, miał zamiar kontynuować.
Zerknął na zegar. Miał sporo czasu. Na dziś zaplanował challenge. Zamierzał zagrać aż sto meczów. Uznał to za dobry sposób, by zmotywować się do pracy. Po niedawno wydanej aktualizacji doszło kilka interesujących ruchów. Nie nauczył się jeszcze ich wszystkich.
Lubił tę grę. Sam pomysł wydawał mu się bardzo uroczy. Na początku następowało losowanie. Opcje były dwie — pierożek lub knedelek. Dodawano coraz to nowsze skiny, ale jemu najbardziej do gustu przypadła czarna wersja ciasta z kocimi uszkami. Wybierał ją prawie zawsze. Kochał koty. W dodatku chodzenie do Nekomy do czegoś zobowiązywało.
Po wstępie przychodził czas na wybranie trybu i dobór przeciwnika. Na razie istniała jedynie opcja gry przeciw przyjacielowi lub osobie dobranej przez system. Twórcy zapowiedzieli dodatkowe możliwości, ale byli jedynie małym zespołem. Wszystko wymagało czasu. Poza tym od całkowicie darmowej gry nie wymagało się cudów.
Warunkiem wygranej było pokonanie przeciwnika w bitwie o talerz. Istniało wiele ataków i specjalnych przedmiotów. Pomimo tego sama walka nie miała skomplikowanych zasad. Była zarówno przyjazna nowym graczom, jak i stawiała wyzwanie tym bardziej obytym. Przyjemna, pastelowa grafika oraz krótkie tury sprawiały, że trudno było się od niej oderwać. Niesamowicie wciągała.
Tak właśnie minęło Kenmie kilka godzin w towarzystwie jego (od niedawna) ulubionej gry. Nawet nie zauważył, kiedy na zewnątrz zrobiło się całkiem ciemno. Jedynym światłem oprócz monitora była kolorowa klawiatura. Wcisnął pauzę. Pięćdziesiąta rozgrywka oznaczała przerwę. Jego pęcherz dawał o sobie znać. Wszystko przez to, ile Sangarii i energetyków wypił.
Zerknął na czat. Panował tam chaos jak zawsze.
cekoladowyjogalik: Pierwsza!  
tykmiocienieruchawy: Wake the fuck up Cat, we have knedelki do pokonania  
AgusiaSzczygie: Każdemu kto to czyta życzę miłego dnia/wieczoru <3  
CzwartaFata: Pamiętajcie, żeby się nawadniać, kochani  
ksiadzpedofil-: ratJAM KIWKA ratJam KIWKA ratJam KIWKA ratJam KIWKA ratJam KIWKA ratJam  
tapsychopatka: TATAKAEEEEEEE
tykmiocienieruchawy2:  Mmm  pierożki serduszko  
CzwartaFata2: Ale pierożki to my szanujmy  
Gimper: jeśli zrobisz fikołka to wpłacę ci 5k ¥ donejtem  
ksiadzpedofil-numer_2: Kiedy będziesz grał w Haikyuu ?  
JojoSiwy: Kupkowo  
sewing.machine: Pokaż skarpetki!  
Komentarze przewijały się tak szybko, że oderwał się od nich. Nie dałby rady nadążyć za wszystkimi.
Zanim się obejrzał, nadszedł setny mecz. Oczy bolały go od długiego wpatrywania się w ekran. Przetarł powieki. Było grubo po północy. Jutro na japońskim Kuroo będzie miał ciężkie zadanie — utrzymać go przytomnym. Już współczuł przyjacielowi. Oby tylko Yaham-sensei nie wpadł na pomysł, by go przepytać z ostatniej lekcji. Wtedy nie uratuje go już nic. Ziewnął, zdając sobie sprawę, że system zakończył losowanie.
Znaleziono gracza — UltimateBoss63
Nie przegrał ani razu w ciągu dziewięćdziesięciu dziewięciu rozgrywek. Czuł dumę. Zdawał sobie sprawę z niedoskonałości systemu dobierania przeciwników. Miał więcej niż jedno konto, więc jego pozycja rankingowa nie odzwierciedlała umiejętności. Mimo to godziny spędzone na ćwiczeniu należały do niego. Wysiłek i praca były prawdziwe.
Tym razem został knedelkiem. Postać poruszyła uszami i ruszyła do ataku. Użył ulubionego ciastowego kopniaka, ale atak został odparty. Podobnie z jego popisową kombinacją pistoletu oraz ciosu karate. Próbował trzech różnych strategii. Kombosy nie pomagały. Starczało mu czasu na obronę, ale nie dawał rady zadać ciosu. Czuł, jak w głowie powoli formuje mu się myśl o przegranej. Liczył na jakieś cudowne odwrócenie złej passy. Zostało pół minuty, a talerz nadal zajmował UltimateBoss63. Głupi nick — pomyślał ze złością. Pewnie facet po drugiej stronie ekranu śmiał się teraz z niego.
Rzadko dawał się wytrącić z równowagi. Jeśli jednak coś mogło do tego doprowadzić, to były to gry. Ze złością trzepnął w klawiaturę. Czuł się źle. Miał wrażenie, że niepotrzebnie się cieszył na początku. Gdyby się nie nastawił, to rozczarowanie nie byłoby tak duże. Nie planował za każdym razem wygrywać, ale skoro zaszedł aż tak daleko, to mógł zakończyć noc sukcesem. Tymczasem przegrał pięć do jednego.
UltimateBoss63: gg  
Good game? Uniósł brwi w niedowierzaniu. Ktoś ostro sobie z niego kpił. Miażdżąca przewaga przeciwnika była niepodważalna. Starał się znaleźć pozytywy, ale wyszło jedynie na to, że teraz musi się nauczyć kilkunastu nowych kombinacji i kontrataków. Co nieco od niego podpatrzył.
UltimateBoss63 wysłał/a zaproszenie do znajomych.
Rzucił myszką o stół. Teraz naprawdę się wkurzył…
Spojrzał na komentarze. Czat oszalał. Zarówno pod wpływem przegranej w ostatnim meczu, jak i z powodu przeciwnika. Zauważył kilka hejterskich wypowiedzi i trochę spamu. Najwyższa pora zrobić nabór na moderatorów.
Linky-chan: Odegrasz się kiedyś?  
To wywołało falę. Wszyscy domagali się ponownego starcia. Dla świętego spokoju wybrał  Zaakceptuj zaproszenie . Bo jak inaczej miałby znaleźć tę osobę znowu?
— Odegram się, jak zdobędę milion subskrypcji — odpowiedział skwaszony.
Miał przez to na myśli nigdy. Nie wiązał przyszłości z Youtubem i Twitchem. To było hobby, któremu poświęcał wolne chwile poza siatkówką, ale nie widział w tym źródła dochodu. Szczególnie, że jego widownia była malutka. Rynkowi giganci wyznaczali trendy. Nie zaliczał się do nich.
— Kenma, ty jeszcze nie śpisz? — zawołał tata, zwabiony światłem za drzwiami syna.
— To tyle na dziś. Dzięki za poświęcony czas. Żegna się z wami Silent Cat!
Wyłączył nagrywanie oraz monitor i położył się do łóżka w ubraniach. Podciągnął kołdrę pod brodę, próbując równomiernie oddychać. Tata podszedł pod pokój. Skrzypiące panele dały o sobie znać. Mężczyzna postał chwilkę, nasłuchując, po czym odszedł.
W tamtym momencie Kozume wydawało się, że na tym skończy się znajomość z Bossem. Na przyjętym zaproszeniu do znajomych w Pierożkach vs Knedelkach…  
***
Kenma ułożył dłonie w koszyczek, miękko odbijając piłkę. Wciąż przychodził tu z Kuroo, by poćwiczyć. Nawet jeśli czysto teoretycznie wcale nie musieli już tego robić. Siła przyzwyczajenia.
Wiosenna przerwa wakacyjna zapowiadała się dobrze. Wszędzie panowała młoda zieleń. Trawa rosła coraz gęściej. Kwitnące płatki wiśni tańczyły w powietrzu, wydzielając przyjemny zapach. Słońce powoli chowało się za horyzontem. Lekki chłód sprawiał, że cieszył się, że zabrał kurtkę. Świerszcze cykały, coraz śmielej wypełniając ciszę. Było coś uspokajającego w widoku znajomych schodów i starej siatki. Podobnie jak w machinalnych ruchach, które po latach przychodziły z łatwością.
A jednak ta wiosna w jakiś sposób wcale nie była spokojna. Wręcz przeciwnie.
— Będziesz chodził na siatkówkę? — spytał Tetsurō.
— Jeszcze nie zdecydowałem — odpowiedział chłopak. — Z tego co wyczytałem, na uniwerku jest jakaś drużyna, ale...
To nie będzie to samo. Nie musiał kończyć zdania. Przyjaciel zrozumiał, co chciał przekazać. Nekoma na zawsze pozostanie ich prawdziwym teamem. Ludźmi, z którymi tworzyli wspomnienia. Dzielili razem wygrane i porażki. Przelewali pot, krew i łzy. Osiągnęli tak wiele. Na myśl o tym, że teraz wszystko powoli się rozpadnie, czuł w sercu żal.
Może to nie nastąpi od razu. Z pewnością spotkają się kilka razy, by zagrać parę meczów. Wciąż będą pisać do siebie od czasu do czasu. Może nawet zaproszą się na ważne uroczystości, gdy nadarzy się okazja. Jednak z czasem więzi osłabną. Zdawał sobie z tego sprawę, ale to nie zmniejszało bólu.
Rodzina i przyjaciele powtarzali, że to normalne. W końcu nie na co dzień kończy się szkołę. Rozstanie z tyloma rzeczami, które tak wiele dla niego znaczyły, było trudne. Nie lubił zmian. Wizja układanie życia praktycznie od zera przerażała go. Wchodzenie w dorosłość niosło za sobą nutkę ekscytacji, ale nie wystarczająco wielką, aby całkowicie wyeliminować strach.
— Jak ci nie wyjdzie w życiu, to zawsze możesz zostać youtuberem! — zaśmiał się Kuroo.
Wyprowadzka z domu. Nowi ludzie, nowe miejsca, nowe rzeczy do nauki. Na samą myśl o tym, coś przewracało się wewnątrz niego.
— Może tak bym zrobił, gdyby ktoś chciał mnie oglądać. — Westchnął.
Od jakiegoś czasu pojawiały się u niego chwile zwątpienia. Zainwestował ogrom czasu w gry i działalność z nimi związaną. Z jednej strony przynosiło mu to radość. Z drugiej jednak brakowało w tym jakiejś wymiernej korzyści. Czegoś, czym mógłby się chwalić. Chciałby mieć poczucie, że warto to robić. Przygotowania do egzaminów zajmowało mu sporo czasu. Przez to kanał od jakiegoś czasu stał w miejscu. Streamy pojawiały się rzadziej niż kiedyś. Starał się regularnie wrzucać filmy, ale nie zawsze dawał radę. Zastanawiał się, czy jest sens to dalej ciągnąć.
— Biedny Kozume-chan. — Tetsurō udał, że ociera łzę. — Sława uderzyła mu do głowy i sto tysięcy subskrypcji to dla niego za mało.
— O czym ty teraz mówisz? — Złapał piłkę, przerywając ćwiczenie.
Przyjaciel popatrzył na niego przenikliwym wzrokiem. Kapitan Nekomy naprawdę czasem przypominał kota.
— Pytasz na serio?
Odpowiedziało mu kiwnięcie głową.
— Stary, co ty robiłeś przez ostatnie trzy dni? — Wyciągnął telefon i zaczął coś wpisywać w wyszukiwarkę.
Można było dostrzec jakieś miniaturki. Widocznie otworzył Youtube’a.
— Wszystko.
Pod tym sformułowaniem nie kryło się nic konkretnego. Poszedł na zakupy i do kina. Wyskoczył ze znajomymi na ciastko i pomagał mamie w domu. To co zawsze, ale jednak w inny sposób.
— Poza internetem?
— Poza — przytaknął.
Zrobił sobie detoks. Nie próbował tego nigdy dotąd, ale lepszy moment mógł się już nie trafić. Zdecydował się spróbować głównie przez wzgląd na niepewność co do dalszego życia. Jeśli miał przemyśleć parę spraw, to wolał się nie rozpraszać.
— To wiele tłumaczy — skwitował przyjaciel.
Podsunął mu pod nos telefon. Kenma odgarnął blond włosy z twarzy i spojrzał na mały ekranik. Leciał na nim filmik największego youtubera na rynku — Pewdiepie’a. Już chciał spytać, po co mu to, gdy nagle zrozumiał. W końcówce znajdowały się podziękowania dla Silent Cata. Dla niego! W jego stronę poleciała ogromna pochwała za serię poradników do Pierożków vs Knedelków. Kanał został podlinkowany. Karta na czasie nie kłamała. Musiało to widzieć co najmniej kilkanaście milionów ludzi.
— Wybiło ci sto tysięcy i nawet o tym nie wiesz! — Tetsurō klepnął go w plecy.
Zaśmiewał się do rozpuku, trzymając się za brzuch. Jakaś matka z dzieckiem przechodząca drogą obok popatrzyła na niego jak na wariata.
Kozume wepchnął mu piłkę pod pachę i pobiegł w stronę schodów.
— A ty dokąd? — zawołał za nim chłopak, próbując opanować śmiech.
— Koniec tej przerwy od internetu! Idę to sprawdzić!
Popędził do domu z prędkością, o jaką sam by siebie nie podejrzewał. Co prawda trenował z resztą Nekomy, ale wytrzymałość nigdy nie była jego mocną stroną.
Odpalił sprzęt, założył słuchawki i wziął się za przeglądanie statystyk. W ciągu ostatnich dni zainteresowanie jego kanałem wzrosło. Z miłym zaskoczeniem zauważył, że nie były to puste liczby. Zostawiano wiele komentarzy.
Im dłużej przyglądał się całej sytuacji, tym bardziej zauważał również sukces ulubionej gry. Wyglądało na to, że popularność wojny między ciastowymi postaciami rosła w zastraszającym tempie. A jego kanał, będący w dużej mierze na niej zbudowany, wybijał się razem z nią.
Poczuł na nowo powracającą motywację. Zwątpienie ustąpiło euforii. Zamierzał się trzymać nowo zdobytej determinacji. Wykorzysta czas przed przeprowadzką do centrum Tokio. Będzie rozwijał kanał, a potem się zobaczy.
Pozostało mu tylko jedno — zagrać w Pierożki vs Knedelki.
Tak więc rozpoczęła się jego gamingowa noc. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz spędził tyle czasu przed komputerem. Jego oczy protestowały, bo zapominał robić przerwy. Nie poddawał się jednak. To był moment, w którym należało szlifować swoje umiejętności. Poza tym sił dodawały mu nowe osoby na streamie. Nie chciał zmarnować okazji. Wiele z nich wydawało się bawić równie dobrze jak on.
Dopiero tata przywołał go do porządku.
— Kenma, jest piąta nad ranem. Idź spać.
— Jestem dorosły — odparł, pocierając powieki.
— Po pierwsze, zawsze będziesz moim dzieckiem. Po drugie, dopóki mieszkasz pod moim dachem, idziesz spać o ludzkich godzinach. — Po tych słowach wyszedł.
Chłopak westchnął. Ojciec miał rację. Jak zawsze zresztą. Ciekawe co się stanie, gdy już zostanie studentem i jego pomoc zniknie. Czy zmieni się w wiecznie niewyspanego, żywego trupa? Na tę myśl prawie się wzdrygnął. Gotowanie, sprzątanie, rachunki… Już niedługo to wszystko stanie się codziennością.
— Ostatni meczyk — szepnął do mikrofonu.
Wybrał połączenie z losowym znajomym. Miał zapełnioną listę już od dawna. Takie wyszukiwanie było szybsze. Dzięki temu mógł też łatwiej dobierać ludzi z podobnym poziomem. Nawet jeśli oficjalne aktualizacje już dawno załatały błędy w tej kwestii. Siła przyzwyczajenia.
Znaleziono gracza — UltimateBoss63
Nastolatek wytężył umysł. Avatar wyglądał znajomo. Przejrzał profil w poszukiwaniu ostatniej wspólnej gry. Data sięgała trzech lat wstecz. Miejsce rankingowe plasowało się w pierwszej setce (zupełnie jak jego). Dopiero wtedy dotarło do niego, kim jest przeciwnik.
Zastanawiał się przez moment, czy nie anulować rozgrywki, ale kim by był, gdyby nie spróbował? Nie miał zamiaru tchórzyć.
Powiedzieć, że walka była zacięta, byłoby niedopowiedzeniem. Żaden z graczy nie chciał oddać nawet skrawka talerza. Wymieniali ciosy raz za razem. Późna godzina i zmęczenie nie działały na korzyść Kozume. Postanowił udawać gorszego niż jest, by później zaatakować silnymi brońmi. Obmyślana strategia zdawała się działać, ale nie udało mu się zyskać znaczącej przewagi.
Pomyślał, że facet musi mieć tupet. Grał brawurowo. Z pozoru nierozważnie, stawiając wiele na jedną kartę. Ostatecznie jednak zawsze wychodziło tak, jakby całość została zaplanowana. Trafił na trudnego przeciwnika.
Jego oczom ukazał się ekran podsumowania. Zremisował trzy do trzech. Lepiej niż ostatnio, ale wciąż nieidealnie.
Już miał się wylogować, gdy w słuchawkach rozległ się kobiecy głos:
— [Reader], co dzisiaj? Pierożki czy knedelki?
Tego się nie spodziewał. Zdawało mu się, że grali bez komunikacji głosowej.
— Mamo! — Nastąpił lekki trzask.
Mikrofon został wyłączony z prędkością światła. Dostrzegł to po tym, jak szybko zmienił się kolor ikonki.
Zaśmiał się. Ktokolwiek znajdował się po drugiej stronie, nie był mężczyzną. Do tego mówił po japońsku. Co już samo w sobie było dla niego ogromnym zaskoczeniem.
Tak jak się spodziewał, czat oszalał. Wszyscy cytowali to jedno spontaniczne zdanie. Czuł, że klip trafi do sieci i stanie się viralem. Na jego grupce już tworzono pierwsze memy. Powinien się cieszyć, ale poczuł się lekko winny. Może ktoś nie życzył sobie, by taka głupia pomyłka była obiektem śmiechu.
Wybrał wiadomość bezpośrednią. Nie do końca wiedział, co chce napisać. Po głowie chodziły mu przeprosiny. Tak zwykle by się zachował. Nie wiedzieć więc czemu, wysłał coś zupełnie innego.
— To pierożki czy jednak knedelki?  
Uderzył się w czoło. Dlaczego to zrobił? Późna godzina aż tak mu strzeliła do głowy?
Gdy zobaczył trzy poruszające się kropki, uderzyło go gorąco. Nie był przygotowany na odpowiedź. Wcale nie przemyślał, że dziewczyna mogła być nadal aktywna.
—  Hejka, sorki za tę sytuację…  
Tak zaczęła się najdziwniejsza relacja, jakiej w życiu doświadczył. Okupił to dniem bez krzty snu, ale było warto.
***
Chłopak rozejrzał się nerwowo po konwencie. Wszędzie pełno stoisk. Z miejsca, gdzie stał, widział kolorową strefę dla otaku. Mangi, dakimakury, przypinki, breloczki i figurki. Kręciło się tam wielu cosplayerów. Pozowali, przygotowując się do sesji zdjęciowej. Naprzeciwko rozłożono część fantastyki ogólnej. W otwartych drzwiach dostrzegł prowadzącego prelekcję i tłum ludzi w kole. Ich głośny śmiech niósł się daleko. Sprawdził telefon. Powinna już być na miejscu. Gdy podniósł głowę, ktoś podszedł do niego, nieśmiało pytając o zdjęcie. Zgodził się. Wciąż czuł się lekko niekomfortowo, ale starał się przełamać. Zaakceptował to jako część pracy.
Całe to miejsce zdawało się go przytłaczać. Dlatego postanowił zatrzymać się przy strefie jadalnej. Było tu trochę ciszej. Może nie całkiem, ale zawsze coś. Poza tym zwabił go zapach ramenu. Zamówił miskę parującego dania i skierował się do stolika. Ciepły bulion skutecznie poprawił mu humor. Bogaty smak gęstego płynu przyjemnie rozchodził się po gardle. Pomógł też opanować nerwy.
Poprawił blond włosy, upewniając się, że są dobrze ułożone. Kolejny raz tego dnia spojrzał na ubranie. Czy powinien założyć coś innego? Może bluza i podarte na kolanach rurki to zły wybór? Zacisnął palce na pasku plecaka.
— Sprzedają tu pierogi albo knedle? — Pytanie rozległo się tuż nad nim.
Uniósł głowę. Stała przed nim. Po trzech latach nareszcie przyjechała do Kantō. Wiele razy zastanawiał się, jak będzie wyglądało ich pierwsze spotkanie na żywo. Widywali się na kamerkach i znali swoje głosy, ale to nie to samo. Czuł się dziwnie. Zdenerwowanie dało o sobie znać, ale jej uśmiech sprawił, że odeszło w niepamięć.
Nigdy by nie podejrzewał, jak to wszystko się potoczy. Zaczęło się od przegranej w ulubioną grę. Potem były rozmowy, głupie memy i wspólne rozgrywki w trybie kooperacyjnym. Powoli przeszli też do rozmów o życiu codziennym. Dzwonili do siebie, a czasem siedzieli na kamerkach. Niekiedy do późnych godzin nocnych. Potem ratowali się kawą. W końcu wykłady same się nie zaliczały.
Pomagali sobie przejść przez nowy, trudny etap życia. Przeciwności dorosłego życia uderzyły w niego z całą mocą. Przerażony ilością obowiązków miał ochotę rzucić wszystko. Znajomi rozeszli się w swoje strony. A on był z dala od rodziny, ich rad i nieustannej opieki. Jako jedynak miał dodatkowo utrudnione zadanie. Gdyby nie ona, na pewno by go tu nie było. Youtube dawał satysfakcję, ale zajmował ogrom czasu. Momentami chciał to rzucić, by poświęcić się studiom. To ona przekonała go, by wytrwał. Pokazała rzeczy, na które przestał zwracać uwagę. Ludzi, komentarze, fanarty, animacje, prezenty — stworzona przez niego społeczność kwitła. Odbieranie sobie tego, co kochał, byłoby nierozsądne.
Cenił wszystkie wspólne chwile z [Reader]. Nie chciał ich stracić. Bał się, czy obraz, który utworzył w głowie do tej pory, jest prawdziwy. Dziewczyna jednak rozwiała wszystkie jego wątpliwości. Była rozmowna jak zawsze.
Ukradkiem zerkał na nią, zastanawiając się, czy mogłaby wydawać się w jego oczach jeszcze bardziej idealna. Wyobraził sobie, co powiedziałby Kuroo. Pewnie kazałby mu tu i teraz się jej oświadczyć. Uśmiechnął się pod nosem.
Słońce powoli znikało za horyzontem, więc skierowali się w stronę specjalnie przygotowanej sali. Atrakcja z okazji miliona subskrypcji odbywała się z dużą pompą. Zwykle nie robił wielkiego halo z okazji okrągłych liczb. Teraz jednak czuł się zobowiązany. Ktoś wyciągnął stare nagranie ze streama, na którym obiecał się odegrać na UltimateBossie63. Do tego został zaproszony na największy japoński konwent. Zapytał organizatorów, czy pozwolą zorganizować tego typu rozgrywkę. Zgodzili się. W końcu zainteresowanych kultową już grą było wielu. Jako wiodący twórca contentu z tej dziedziny, Kenma stanowił nie lada atrakcję. Szczególnie że rzadko pojawiał się na tego typu imprezach.
Związał włosy swoją szczęśliwą, czarną gumką. Nie chciał, by mu przeszkadzały. Pozwolił też makijażystce nałożyć puder. Gąbka przyjemnie łaskotała go po twarzy, ale nie zgodził się na więcej. Kobieta chyba zauważyła jego niechętną minę, gdy zaproponowała błyszczyk.
Usiadł na przygotowanym dla niego stanowisku. Ktoś nawet zadbał o to, by Silent Cat dostał kocie słuchawki. Założył je i sprawdził dźwięk. Myszka i klawiatura też wydawały się w porządku, gdy włączył testową grę.
Cała rozgrywka miała być transmitowana w internecie. Do streamingu u siebie był przyzwyczajony. Nie miał jednak do czynienia z występami w telewizji. Transmisja na jednym z pomniejszych kanałów lekko go stresowała.
[Reader] zauważyła jego zdenerwowanie. Zastanawiał się, czy dojrzała jego drżącą rękę.
Wstała z fotela i podeszła do niego. Mieli minutę. Wszyscy strofowali ją, żeby usiadła, bo nie zdąży, ale nie zwracała na nich uwagi.
— Dasz radę — szepnęła, kładąc mu rękę na ramieniu.
Wziął głęboki wdech. Jeśli ona w niego wierzyła, to uda mu się. Wystąpi przed kamerami.
Cały mecz minął mu jak na autopilocie. Mimo to sprawił mu radość. Dziewczyna jak zawsze stanowiła dla niego wyzwanie. Wykorzystał wszystko, czego się od niej nauczył przez ostatnie lata. Uniki, ataki i kombinacje, które ćwiczył godzinami. Wiedział, że jest dobry, ale udowodnienie tego na oczach wielu osób to coś innego. Czuł dumę, gdy wypchnął przeciwniczkę poza talerzyk. Wygrał cztery do dwóch. Nawet jeśli nie od razu to zarejestrował.
Światła skierowane wprost na niego raziły w oczy. Ktoś nawet wypuścił konfetti. Wstał od komputera i pokłonił się.
— Dziękuję widzom za wspieranie mojego kanału i [Reader] za tę rozgrywkę.
Nie dodał nic więcej. Nie było potrzeby. Nagrał już odpowiednie wideo z tej okazji. Wstawił je wczoraj. Puste słowa nie były w jego stylu.
Zaraz potem zszedł poza widok kamer. Uprzedzał, że nie udzieli wywiadu. Miał granice. To znacznie przekraczało jego strefę komfortu. [Reader] jednak nie miała tego problemu.
Reporterka szybko przedstawiła siebie i dziewczynę. Miał wrażenie, że nie brała oddechu między wypowiadanymi zdaniami.
— Jak się czujesz po oddaniu Silent Catowi pierwszego miejsca? — zadała pierwsze pytanie.
Dziewczyna popatrzyła w jego stronę. Uśmiechnął się leciutko. Miał nadzieję, że doda jej to odwagi.
— Nie jest mi przykro. Zdecydowanie na nie zasłużył. Znamy się długo, więc wiem, że ciężko pracował, by wygrać. Kozume-san w ogóle jest bardzo ciężko pracującym człowiekiem i za to go podziwiam…
Reszty nie dosłyszał. Szczery komplement zbił go z nóg. Uważał swój sukces za zasłużony, ale usłyszenie tego od osoby, która tak dobrze go znała, było czymś innym. Rodzice patrzyli na jego karierę sceptycznie. Nie miał im tego za złe. Wyobrażali sobie syna w zupełnie innym miejscu. Oswoili się z myślą o jego youtuberstwie, ale nigdy do końca go nie zrozumieli. Woleli, by skupił się tylko na studiach. Chłopaki z Nekomy gratulowały mu na spotkaniu klasowym. Nie znali się jednak na grach i branży z tym związanej. Ich rozmowy dotyczyły głównie siatkówki. Nawet Kuroo, mimo bycia jego najlepszym przyjacielem, nie ogarniał wszystkich rzeczy. Ta pochwała miała więc wielkie znaczenie. Poczuł przyjemne ciepło rozlewające się w środku. Zamrugał powiekami. Nie mógł się rozkleić wśród tylu ludzi. Zresztą dzisiejszy dzień był zbyt radosny na łzy.
Potrząsnął głową, wracając myślami do małego ekranu transmisji ustawionego za kulisami.
— Jakie są twoje plany jako dewelopera po sukcesie Pierożków vs Knedelków?
Przetwarzał w umyśle zdanie raz po raz, próbując zrozumieć, czy zgubił wątek. Wyglądało jednak na to, że nie. Ludzie w studiu i czat na żywo wydawali się tak samo zdziwieni, jak on.
Reporterka spojrzała na podkładkę z pytaniami. Napotkała chwilową ciszę. Przygryzła lekko wargę. Wyglądało na to, że ten temat miał być pozostawiony w tajemnicy.
[Reader] jednak odzyskała rezon. Nie pozostało jej nic innego, jak brnąć dalej.
— Planujemy nadal dodawać nowe aktualizacje. Odkąd zaczęliśmy zarabiać pieniądze, staramy się poszerzyć zespół o zdolnych ludzi. Myślę, że idzie nam całkiem dobrze. W przygotowaniu jest już nasz zupełnie nowy projekt. Mamy nadzieję, że przyjmiecie go z entuzjazmem.
— Skąd pomysł na tak oryginalną koncepcję gry?
— Moja mama, którą serdecznie pozdrawiam — pomachała — lubi eksperymentować z zachodnią kuchnią. Często pytała, czy wolę na obiad knedelki czy pierożki, i tak to się zaczęło.
— Wspaniała geneza. — Kobieta wyszczerzyła zęby, jakby chciała zatuszować swoją pomyłkę sprzed chwili. — Nie będziemy cię dłużej zatrzymywać. Czy chcesz coś dodać?
— Tak. — Pokiwała głową. — Mam nadzieję, że nikt nie oceni mojej pozycji w rankingu na podstawie tego, kim jestem. Poza zarządzaniem firmą jestem odpowiedzialna tylko za grafikę. Nie programuję ruchów ani nie układam systemu walki. Jestem takim samym graczem jak każdy. Nie będę już jednak brała udziału w meczach rankingowych. Firma zajmuje za dużo mojego czasu. Dziękuję za wywiad. — Ukłoniła się.
Podeszła do Kenmy trochę niepewnie, jakby w kontraście do wesołej, przebojowej wersji siebie z całego dnia.
— Mam nadzieję, że się nie gniewasz. — Podrapała się po karku.
— Za co?
— Że nie powiedziałam ci o mojej drugiej pracy. Trochę się bałam, że jak to zrobię, to będzie ci głupio ze mną grać albo przestaniesz się szczerze wypowiadać o rozgrywce. — Uciekła wzrokiem. — A twoje opinie bardzo nam pomagały przez te ostatnie trzy lata.
Nigdy by się nie spodziewał, że to ona stoi za jego ulubioną grą. Oczywiście miało w tym swój udział wielu innych ludzi. Jednak bez niej jego życie mogłoby wyglądać zupełnie inaczej. Pewnie nie stałby teraz w studiu. Może nawet rzuciłby Youtube i nigdy by jej nie poznał.
— Nie jestem zły… — westchnął cicho. — Tylko trochę zmartwiony.
Nie odpowiedziała, czekając, aż sam rozwinie temat.
— Że będziemy rzadziej ze sobą rozmawiać, bo nie będziesz już miała czasu na granie.
Zdawał sobie sprawę z tego, ile czasu pochłonie rozwijanie firmy. W tej branży nigdy nie było łatwo. Nie mógł nic poradzić na krążące po głowie ciemne myśli. Nie chciał znowu rozstawać się z kimś, na kim mu zależało.
— Ej, od czego są weekendy? Poza tym… po takim czasie chyba nie przyjaźnimy się ze sobą tylko dla Knedelków vs Pierożków, mam rację?
Jak ona to robiła? Zawsze wiedziała, co powiedzieć, by poczuł się lepiej. Nawet jeśli nie było to nic wielkiego. Czasem rozmowa albo zwyczajny, oklepany frazes, a innym razem zwykła śmieszna wiadomość z głupią emotką. Nawet to przynosiło wielki efekt.
Odprowadził ją na pociąg. Miała zarezerwowany bilet powrotny. Nie mogła zostać w Tokio. Terminy egzaminów wymagały, by jutro znalazła się kilkanaście godzin jazdy stąd. To właśnie dzieląca ich odległość sprawiała, że dopiero teraz spotkali się po raz pierwszy.
Wdychał chłodne, nocne powietrze. Gdy dotarli na miejsce, na niebie migotały już pierwsze gwiazdy. Ich blask ginął jednak w żółtym świetle lamp. Komary uporczywie brzęczały mu nad głową, gdy pomagał dziewczynie z niewielkim bagażem. Podejrzewał, że to przez niewykoszoną, wysoką trawę za ogrodzeniem torów.
Stał na peronie, mnąc rękaw bluzy. Propozycja, którą rozważał, chodziła mu po głowie przez całą drogę na stację. Jednak wypowiedzenie tego zdawało się niezwykle trudne.
Konduktor rozglądał się już za maruderami stojącymi poza wyznaczoną linią.
Dziewczyna stała przy otwartym oknie, uśmiechając się leciutko. Miała za sobą długi dzień pełen wrażeń, ale wydawała się tak samo zadowolona jak on. Postanowił więc zignorować cichutki głosik mówiący, że to nie ma sensu, i zrobić coś spontanicznego.
— [Reader], spotkamy się po egzaminach?
Wychyliła się zza szyby, ignorując niezadowolone spojrzenie jakiejś starszej pani. Pasażerka wybrała sobie podłogę w tym miejscu na ulokowanie kilku ogromnych toreb.
— Pytasz serio? — Rozpromieniła się.
Pokiwał głową. Czuł, że na policzki wstępuje mu rumieniec.
— Mogłabyś przyjechać do mnie. Albo ja do ciebie. — Nerwowo pociągnął za sznurki bluzy. Wszystkie jego ubrania miały je ponaciągane do granic możliwości. Zdecydowanie powinien przestać to robić.
— Jasne! Dogadamy szczegóły jak wrócę do domu.
Pociąg wydał z siebie przeciągły dźwięk.
Kenma patrzył, jak dziewczyna zamyka szybę. Machał do niej przez długi czas. Dopiero, gdy zniknęła mu z oczu, oprzytomniał. Nie ruszał się jeszcze przez moment, wpatrując się w ciemną dal. Wiedział, że niedługo zobaczą się znowu, ale już tęsknił.
Odgarnął włosy z czoła i włożył ręce do kieszeni. Kiedy wróci do akademika, przeczyta nowe komentarze i wyrenderuje film na jutro. Do tego zostało mu sporo materiału do powtórzenia. Powinien być zmęczony, ale czuł się, jakby przybyło mu energii. Poprawił plecak, po czym założył kaptur. Wybrał mało uczęszczaną uliczkę i powolnym krokiem ruszył w stronę mieszkania.
A kiedy schodził w dół ulicą, naszła go myśl, że może dorastanie wcale nie było takie złe…
4 notes · View notes
pinkmartiniboy · 5 years ago
Text
Knedle ze śliwkami
Tumblr media
Knedle z tradycyjną śliwką węgierką. Polane kwaśną śmietaną i posypane cukrem. Smak polskiej jesieni
W tym roku susza dała się we znaki moim śliwkom węgierkom, nie tylko jest ich mniej niż zwykle, ale i są dużo mniejsze, średnio trzykrotnie mniejsze, niż zwykłego roku. Dlatego być może w tym roku bardziej adekwatna byłaby nazwa knedelki, niż knedle, ale jedno się nie zmieniło smak tradycyjnej…
View On WordPress
0 notes