#dzień dziecka w przedszkolu
Explore tagged Tumblr posts
Text
Jak przygotować dziecko do przedszkola?
Pierwsze dni w przedszkolu to ważne wydarzenie zarówno dla dziecka, jak i dla rodziców. To moment, w którym maluch rozpoczyna nowy etap w swoim życiu, wchodzi do środowiska pełnego nowych doświadczeń, znajomości i wyzwań. Jak sprawić, aby adaptacja do przedszkola przebiegła jak najsprawniej i najmniej stresująco? Oto kilka wskazówek, jak przygotować dziecko do przedszkola.
1. Rozmowa o przedszkolu
Przygotowanie do przedszkola warto rozpocząć od rozmów z dzieckiem na temat tego, co je czeka. Opowiedz o przedszkolu jako o miejscu pełnym zabawy, nowych przyjaciół i ciekawych aktywności. Można też sięgnąć po książki lub bajki, które pokazują, jak wygląda dzień w przedszkolu. Ważne jest, aby w rozmowach skupić się na pozytywnych aspektach, takich jak zabawy, śpiewanie, rysowanie czy wspólne posiłki.
2. Ćwiczenie samodzielności
Jednym z kluczowych aspektów przygotowania do przedszkola jest nauka samodzielności. Przedszkole to miejsce, gdzie dziecko będzie musiało radzić sobie bez stałej obecności rodziców. Dlatego warto zadbać o to, by maluch potrafił samodzielnie ubierać się, jeść, korzystać z toalety oraz sprzątać po sobie zabawki. Ćwiczenie tych umiejętności w domu pomoże dziecku poczuć się pewniej w nowym środowisku.
3. Zajęcia adaptacyjne
Wiele przedszkoli organizuje zajęcia adaptacyjne, które są doskonałą okazją, by dziecko oswoiło się z nowym miejscem. Udział w takich zajęciach pozwala maluchowi poznać nauczycieli, innych przedszkolaków oraz codzienną rutynę. To także świetna okazja dla rodziców, aby zobaczyć, jak dziecko radzi sobie w grupie i jak reaguje na nowe otoczenie.
4. Wspólne przygotowania
Wspólne zakupy i przygotowania do przedszkola mogą być dla dziecka ekscytującym wydarzeniem. Pozwól dziecku wybrać plecak, bidon, pudełko na drugie śniadanie czy kapcie – te drobne elementy pomogą mu czuć się bardziej zaangażowanym i podekscytowanym. Możecie również wspólnie pakować plecak wieczorem przed pójściem do przedszkola, co pomoże maluchowi poczuć się odpowiedzialnym za swoje rzeczy.
5. Budowanie rutyny
Przedszkole wiąże się z nowym rytmem dnia, dlatego warto już wcześniej wprowadzić w domu pewne elementy codziennej rutyny, takie jak regularne godziny wstawania, posiłków, drzemek i snu. Dzięki temu dziecko przyzwyczai się do nowych godzin aktywności i odpoczynku, co ułatwi mu przystosowanie się do przedszkolnego harmonogramu.
6. Praktyka rozstania
Dla wielu dzieci pierwsze dni w przedszkolu mogą być trudne ze względu na lęk separacyjny. Przed rozpoczęciem przedszkola warto poćwiczyć krótkie rozstania – na przykład zostawiając dziecko na godzinę u dziadków, z opiekunką czy na zajęciach dodatkowych. Warto wprowadzać te zmiany stopniowo, aby dziecko stopniowo przyzwyczajało się do nowych sytuacji.
7. Pozytywne nastawienie
Twoje nastawienie jako rodzica ma ogromny wpływ na to, jak dziecko odbiera przedszkole. Staraj się pokazywać, że jesteś spokojny, pewny i zadowolony z nowej przygody, którą maluch zaczyna. Dzieci często odzwierciedlają emocje dorosłych, dlatego jeśli ty będziesz spokojny, dziecko również poczuje się bezpieczniej.
8. Daj dziecku czas
Każde dziecko jest inne i potrzebuje innego czasu na adaptację. Niektóre maluchy szybko przyzwyczają się do nowej sytuacji, inne będą potrzebowały więcej wsparcia i cierpliwości. Warto być wyrozumiałym i dać dziecku tyle czasu, ile potrzebuje. Pamiętaj, że adaptacja to proces, który wymaga czasu i zrozumienia.
9. Słuchaj dziecka
Na początku dziecko może wyrażać różne emocje związane z przedszkolem – od ekscytacji po lęk i smutek. Ważne jest, aby być dla niego wsparciem, słuchać i dawać przestrzeń na wyrażenie swoich uczuć. Nie ignoruj obaw dziecka, ale postaraj się zrozumieć, co je trapi i wspólnie szukać rozwiązań.
10. Budowanie relacji z personelem przedszkola
Znajomość z nauczycielami i opiekunami może pomóc dziecku poczuć się bezpieczniej w nowym środowisku. Warto nawiązać pozytywny kontakt z personelem przedszkola, regularnie rozmawiać o postępach dziecka, pytać o jego zachowanie i potrzeby. To również buduje zaufanie do placówki i pomaga we wzajemnym zrozumieniu.
Podsumowanie
Przygotowanie dziecka do przedszkola to proces, który warto zacząć na długo przed pierwszym dniem w nowym miejscu. Rozmowy, budowanie samodzielności, udział w zajęciach adaptacyjnych, wprowadzenie rutyny oraz pozytywne nastawienie to kluczowe elementy, które pomogą dziecku poczuć się pewniej i bezpieczniej. Pamiętajmy, że każde dziecko jest inne i adaptacja do przedszkola może przebiegać w różnym tempie – najważniejsze to być wsparciem i zrozumieniem dla malucha w tej nowej, ekscytującej przygodzie.
1 note
·
View note
Text
Rozdział #1 Dzieciństwo
Od najmłodszych lat pamiętam głównie czas spędzany z moim bratem - który wspominam bardzo dobrze. Kiedy on miał 18-19 lat i wychodził ze znajomym brał mnie ze sobą, kiedy spędzał czas w domu, ja spędzałam go z nim. To nie tak, że rodzice się mną opiekowali, po prostu mama pracowała, a tata jak to tata, po prostu był. Ale o tym później. Gdy brat poszedł do wojska rzeczywistość troszkę się zmieniła, więcej czasu spędzałam wtedy z mamą jak tylko mogła to zmieniała sobie zmianę w pracy lub w miarę możliwości, gdy musiała iść do pracy, albo zabierała mnie ze sobą do pracy na targu, albo prosiła kogoś żeby mógł się mną zająć. Kiedy mama zapisała mnie do przedszkola wstawałam z nią około 5 rano, szykowałyśmy się, jadłyśmy śniadanie i ruszałyśmy w krótką drogę do przedszkola, mieszkaliśmy blisko, bo mniej niż 10 minut drogi pieszo zarówno od pracy mojej mamy jak i przedszkola, które znajdowało się zaraz obok.
Dziennie czekałam pod przedszkolem na panie woźne, które otworzą wejście. Mama pracowała na przeciw, więc gdy zostawiała mnie na chwilę przed szóstą, zawsze miała mnie na oku - w tych czasach to by nie przeszło. Ale wtedy całkowicie inaczej się żyło. Pracownice przedszkola zawsze witały mnie z uśmiechem na ustach i prowadziły do szatni gdzie pomagały się przebrać.
Pamiętam, że przy praktycznie każdej ,,imprezie" w przedszkolu moja mama pracowała, więc na widowni przy występach nie było nikogo do kogo mogłabym się uśmiechnąć. A to dla dziecka bardzo ważne i smutne kiedy nie ma wsparcia. Może raz czy dwa zdarzyło się, że mamie udało się wyrwać lub przyjechali dziadkowie. Najbardziej w głowie chyba odznaczył się dzień matki, gdy wszystkie dzieci zapraszały swoje mamy, mojej niestety nie było. Za aktywność z rodzicem Panie przedszkolanki uznały namalowanie swojej mamy na papierze dużego formatu, gdzie posturę trzeba było odrysować od sylwetki. Mi pomogła Pani przedszkolanka, która położyła się na moim arkuszu papieru gdzie mogłam ją odrysować, a później pomogła mi dodać do odrysowanej postaci cechy wyglądu mojej mamy. Nawet teraz, po 20 latach pisząc to ściska mi gardło, a co dopiero będąc dzieciakiem, musiało mi być okropnie przykro, rozglądając się jak inne dzieci współpracują ze swoimi mamami i szczerze się do nich cieszą, a ja nie mogłam popatrzeć na moją mamę żeby przelać jej wygląd na papier, jak na swoje możliwości, tylko musiałam rysować jej cechy z pamięci. Z perspektywy lat i sprawiedliwości świata dochodzę do wniosku, że było to cholernie niesprawiedliwe w stosunku co do dziecka, ale jak wnioskuje z całego mojego życia dużo było w moim życiu sytuacji, które takie były.
Uważam, że najważniejszymi osobami mojego dzieciństwa były mama, babcia i brat. Tata mimo tego, że był w domu to prawie wcale nie wywiązywał się ze swoich ojcowskich obowiązków, oczywiście czasem odebrał mnie z przedszkola lub opiekował się mną, ale to można było policzyć na palcach jednej ręki. Tata był alkoholikiem. A co za tym idzie, nałóg zawładnął nim doszczędnie, no chyba że miał chwilę przerwy w piciu. Wtedy próbował odkupić swoje winy w stosunku do mnie czy do mamy, ale to było za mało żeby nadrobić to co zaprzepaścił w okresie kiedy pił. Wszystko było na barkach mamy, do momentu wyprowadzki brata to on jeszcze pomagał mamie finansowo i życiowo, chociaż wiadomo tak jak ja był jej dzieckiem, które nie powinno się tym martwić, ale stanął na wysokości zadania mogłabym nawet powiedzieć i ojca, który stara się zapewnić równowagę w naszym życiu.
Od małego pamiętam dom pełen awantur, smutku, krzyku, stresu i nerwowej atmosfery. Mama nie miała sił, tata pił i kradł, wynosił, żeby tylko pić. A mała ja wszystkiemu się przyglądałam, wszystkiego słuchałam i bałam się, że w końcu coś się stanie. Pamiętam sytuację, gdy pewnego wieczoru lub nocy, nie pamiętam już, obudziła mnie głośna wymiana zdań pomiędzy moim bratem, mamą i tatą. Gdy mała ja, wyszłam z sypialni, w której spałam zobaczyłam mamę siedzącą na plecach mojego brata, który wygraża się tacie, że za to wszystko co robi wyniesie go razem z drzwiami. Nie znam kontekstu całej tej sytuacji, ale w pamięć zapadły mi słowa mojej mamy. - Przestańcie, bo Ania się obudziła. - Widocznie te słowa pomogły załagodzić całą tą sytuację i brat wyszedł z domu, tata tylko spuścił głowę, a mama pogłaskała mnie po głowie i zaprowadziła spowrotem do łóżka. Nigdy nie zapomnę tego jak stoję w korytarzu przed kuchnią, czuję te napięcie, wiszącą w powietrzu złość i zrezygnowanie, ale też strach przed krzykami i tym, że coś złego się zaraz wydarzy. Kto wie, może gdybym nie wstała w tym momencie to nie wiadomo co mogłoby się stać.
Kiedy zaczęłam chodzić do podstawówki sytuacja moich rodziców się nie zmieniła, mama pracowała i wyniszczona nałogiem mojego taty starała się wiązać koniec z końcem. A tata wciąż pogłębiał swój nałóg i było tylko gorzej. Z racji, że mama urodziła mnie jak miała 40 lat, to gdy zapisała mnie do szkoły nie była w wieku mam moich rówieśników. Nie było to dla mnie powodem do wstydu, ale wpływało to na moje postrzeganie świata. Zawsze obracałam się w towarzystwie dorosłych, myślałam w sposób mniej beztroski, wiedziałam więcej i nigdy nie czułam się na swój wiek, mimo tak młodego wieku. Musiałam dużo szybciej dorosnąć. Jak wiadomo w pierwszej klasie podstawówki, był obowiązek, że musiałam być odprowadzona przez kogoś dorosłego i przy powrocie obowiązywało to samo, więc odprowadzała mnie zazwyczaj mama, a odbierali mnie na zmianę mama, tata, sąsiadka lub brat z bratową. Zawsze pod koniec lekcji wyczekiwałam na znajomą twarz pełna stresu jak wrócę do domu. Po okresie obowiązkowego odprowadzania i odbierania zaczęłam chodzić do szkoły sama i tak samo z niej wracałam. Moje poranki wyglądały następująco, pobudka razem z mamą, gdy pracowała, około piątej rano, śniadanie robiłam sobie sama, zazwyczaj były to płatki z mlekiem, w tym czasie mama robiła mi kanapki. Po śniadaniu mama szykowała mi ubrania do szkoły i wieszała klucz do domu na szyi i przypominała, że mnie kocha, i że mam po jej wyjściu do pracy zamknąć drzwi, umyć miseczkę po sniadaniu, ubrać się zabrać plecak i wyjść do szkoły zamykając drzwi z mieszkania dokładnie sprawdzając czy to zrobiłam.
I tak wyglądało moje dzieciństwo, aż do jedenastego roku życia.
Kiedy na komunię dostałam swojego pierwszego laptopa zaczęłam uciekać w swój świat, gry, youtube i internet. Zaczynało to być na porządku dziennym w każdym domu, ale ja uciekałam w to rozładowując stres związany z moim życiem. Rano szkoła, a po szkole siadałam przed komputerem i zagłuszałam swoje myśli skupiając się na czymś innym.
Kiedy nadszedł 22 października 2013 roku, spędzałam swój dzień tak jak zwykle. Szkoła i ucieczka w swój świat. Moja mama w tym czasie była już po jednym raku piersi, po którym jedną straciła, przeszła przez chemioterapię i zmagała się ze swoją głową. Pamiętam jak chodziła w chustach, miała łysą głowę i kupiła perukę. Cierpiała, a ja oglądałam to z boku i wspierałam ją mimo tego, że jak na 11 letnie dziecko nie rozumiałam do końca przez co przechodzi. Wracając do opisu dnia, który miał być taki jak zwykle. Wieczorem siedząc przed komputerem ktoś zapukał do naszych drzwi, okazało się, że to sąsiad mieszkający pod nami. Drzwi otworzyłam ja i sąsiad kazał mi zawołać mamę, bo jest u niego mój tata, z którym pił, a ten zasnął i nie może go dobudzić. Mama kazała mi iść do siebie, a ona zeszła z sąsiadem do jego mieszkania. Później wszystko było bardzo chaotyczne. Widziałam karetkę pod blokiem, w naszym mieszkaniu pojawił się mój brat, a mama wróciła do mieszkania całkowicie zdruzgocona. Okazało się, że tata umarł. Nie umiem opisać co działo się w mojej głowie w tamtym momencie, ale na początku nie rozumiałam co się stało. Kiedy doszło do mnie, że tata nie wróci już do domu zaczęłam płakać, bo mimo że nie uczestniczył on bardzo czynnie w moim życiu to kochałam go.
Liść za liściem. Ból za bólem. Niezrozumiałe dla mnie emocje, ciągle przewijające się przez moją głowę. Właściwie tutaj skończyło się moje dzieciństwo.
0 notes
Text
Dzień dziecka, czyli jaki prezent wybrać
Dzień dziecka, czyli jaki prezent wybrać Macie już wybrane, czy jeszcze się zastanawiacie? Wejdź i sprawdź propozycje.
Przed nami wspaniałe chwile, już dosłownie za parę dni. Jesteście na to przygotowani, czy dopiero wybieracie się do sklepów??
Dzień dziecka co wybrać?
Wszystko oczywiście zależy od wieku dziecka, a także od płci, oraz jeśli dziecko już troszkę starsze, to od jego upodobań co do zabawek. Nie kupisz przecież lalki 2-letniemu chłopczykowi, albo koparki, dla małej dziewczynki (chyba, że akurat lubią…
View On WordPress
#dzień dziecka#dzień dziecka 2018#dzień dziecka atrakcje#dzień dziecka w przedszkolu#dzień dziecka w warszawie#nostressbaby#prezenty na dzień dziecka
0 notes
Text
Pucio na wsi
Seria Pucio jest już dość dobrze rozbudowana. Znajdziemy w niej zarówno czytanki dla rocznych maluchów żegnających się z pieluchą, eksperymentujących z pierwszymi bardziej zróżnicowanymi smakami, uczących się zasypiania o określonej porze, wchodzących w określony rytm dnia i nocy, wypowiadających pierwsze słowa i naśladujących różne dźwięki, a przy okazji ćwiczących swoje umiejętności mówienia i poszerzania osobistego słownika. Są też dwuelementowe puzzle dla dwulatków, bardziej rozbudowane dla trzy- i czterolatków. Do tego nie zabraknie w niej książek, po które można sięgnąć od drugiego do szóstego roku życia. Razem z małym bohaterem i jego rodziną jedziemy na wakacje, odkrywamy uroki miasta i wsi, lata i zimy. Są też gry, ćwiczenia, które pod pretekstem zabawy pozwalają rozwinąć cenne umiejętności.U nas ta seria doskonale sprawdza się w terapii. Świetnie wspiera rozwijanie koncentracji, spostrzegawczości, ćwiczenie mowy, naukę czytania. W publikacjach Marty Galewskiej-Kustry widzimy bardzo empatyczne podejście dla dzieci. W każdym zestawie rodzice dostają szereg cennych wskazówek, w jaki sposób pracować ze swoją pociechą. Jedną z ważniejszych moim zdaniem wskazówek jest zachęcanie, a nie przymuszanie do ćwiczeń. Autorka mająca wieloletnie doświadczenie w pracy z dziećmi wyjaśnia, dlaczego taka postawa jest ważna. Mniejsze formatowo książki skierowane są do młodszych czytelników, a z większych można korzystać przez kilka lat, ponieważ znajdziemy tam naukę słów, czytanki oraz ćwiczenia dostosowane do wieku rozwojowego.Dziś z Martą Galewską-Kustrą Pucio zabiera nas na wieś. Każda rozkładówka zawiera tu dużą ilustrację wypełniającą większość strony i uzupełniający ją tekst z przygodami bohaterów. Na dole każdej strony znajdziemy wąski (1/5 strony) pasek z ćwiczeniami. Na lewej części rozkładówki zadania dla 2-3 latków, a na prawej dla 3-6 latków. Są one dokładnie opisane, dzięki czemu rodzice wiedzą, w jaki sposób je stosować (kiedy mają coś pokazać na ilustracji, a kiedy ma to zrobić dziecko). Dzięki tej publikacji sprawdzamy umiejętność naśladowania dźwięków zwierząt, spostrzegawczość, słownik globalny, ale też w przypadku starszych czytelników rozwijamy umiejętność słuchania, opowiadania, czytania ze zrozumieniem. Bardzo podoba mi się w tych seriach to, że autorka traktuje rodziców jak laików, czyli osoby, które niekoniecznie mają wykształcenie pedagogiczne i nie wiedzą w jaki sposób pracować. Dzięki temu pięknie i prosto pokazuje, w jaki sposób to robić. Uświadamia też dorosłych, że wcale nie jest oczywistym, że ich pociechy coś wiedzą i lepiej wyjść z założenia, że jednak nie i zacząć ćwiczenia od łatwiejszych, bardziej kojarzących się z zabawą niż poszerzaniem wiedzy. Owo podejście doskonale sprawdzi się też w czasie zabaw z innymi książkami. Autorka uczy i rodziców i dzieci. A wszystko w przyjemniej atmosferze wchodzenia w świat kilkuletniego Pucia.Wieś jest dobrym miejscem do spędzenia czasu. Nie ma tu nudy. Za to każdy dzień obfituje w niezwykłe przygody. Po wprowadzeniu nas w otoczenie autorka pokazuje jak wygląda śniadanie, prace przy ulach, pieczenie chleba, zbieranie owoców, podlewanie grządek, sąsiedzka pomoc, praca w stajni, naprawianie domów, prowadzenie gospodarstwa agroturystycznego. Babcia Pucia to zaradna sołtyska potrafiąca zjednoczyć ludzi i zachęcić do wspólnej pracy oraz zabawy. Każdy dzień niesie nowe wyzwanie, bo trzeba wykonać prace przy zwierzętach, w polu, a czasami usunąć szkody wywołane przez przyrodę.We wszystkich książkach z tej serii autorka kładzie nacisk na poznanie słownictwa z najbliższego otoczenia dziecka, czyli od nazwania członków rodziny, przez poznanie wyposażenia wnętrza domu, części garderoby, podstawowych produktów spożywczych, otoczenia spotykanego w na wsi, przedmiotów, które można znaleźć w przedszkolu lub na placu zabaw, na wycieczkach czy w czasie trwania różnych pór roku, a także w sklepie czy w czasie przyjęcia urodzinowego, zimy czy wakacyjnej wyprawy. Dzieci razem z bohaterami wybiorą się też na basen, mają okazję pohasać po śniegu czy po morskich falach, zobaczą las i jezioro, poznają części ciała, wyposażenie łazienki, sypialni, nazwy czynności oraz przyimki i wiele innych podstawowych rzeczy. Każdy tom wzbogaca dziecięce słownictwo o nowe wyrazy, zachęca do wypowiadania kolejnych trudnych słów, a do tego zabiera na inną przygodę, dzięki czemu oswaja nasze pociechy ze zmianami, pozwala nauczyć się pór roku.Wieś staje się pretekstem, aby poznać całe mnóstwo zwierząt, przyjrzeć się pracom związanym z bliskością natury. Zamiast wyprawy do sklepu czy na targowisko mamy tu samodzielne wytwarzanie jedzenia. Młodzi czytelnicy dowiadują się skąd biorą się owoce, warzywa, mleko i wiele innych produktów. Mogą zobaczyć tradycyjne dojenie krowy, czyli taki jakie ja pamiętam z dzieciństwa. Do tego udają się do stajni, zobaczą żniwa i pracę kombajnu, naprawią kurnik. Wielkim plusem jest tu pokazywanie rzeczywistości, czyli tak naprawdę przełamywanie stereotypów o podziale prac na damskie i żeńskie, bo takie rozróżnienie nie funkcjonuje w praktyce. Każdy robi to, co lubi i potrafi. Jedni pieką sękacze, a inni lepią figurki i prowadzą gospodarstwo agroturystyczne.Całość dopełniają świetne i zarazem bardzo proste ilustracje Joanny Kłos. Cała seria słynie z jej przyciągających wzrok prac oraz ciepłych kolorów, pokazywania pozytywnych bohaterów. Kartonowe strony sprawiają, że książka jest trwała i długo posłuży młodym czytelnikom.„Pucio” to seria doskonale sprawdzająca się w terapii. U nas kolejne tomy wprowadzały córkę w świat słów, zachęcają do czytania i mówienia. Pokazywanie świata bliskiego dziecku doskonale sprawdza się w rozbudzaniu ciekawości oraz otwartości na inne dzieci. Do tego te duże lektury skierowane także do starszych przedszkolaków są świetnym materiałem do nauki czytania w szkole. Zdania są tak zbudowane, że zarówno rodzicowi, jak i dziecku łatwo jest czytać, powtarzać po rodzicu.PucioWydawnictwo Nasza Księgarnia
0 notes
Photo
Dzieci-terroryści, czyli o tym jak rodzice sobie robią krzywdę
Dziś taki temat, że jak trafi na to jakaś internetowa matka to mnie znajdzie i zajebie młotkiem, obsypie pieluchami i wsadzi mi smoczek tam, gdzie słońce nie dochodzi. No cóż. Trzymajmy kciuki, żeby w dalszym ciągu tu nikt nie docierał.
Prawdopodobnie jestem w gównianej pozycji, żeby w ogóle gadać o dzieciach - przecież nie mam swoich. Ba, nie mam nawet stałej dziewczyny, z którą mógłbym rozmawiać o dzieciach. Mam jednak siostrę i dwójka jej pociech ląduje w moim ciasnym mieszkaniu przynajmniej raz na trzy tygodnie. Więc wiem o dzieciach cokolwiek.
Jeszcze więcej dzieci “mijam” w internecie albo na mieście. Wychodząc z pracy po kawę czy raz na jakiś czas plącząc się po centrum handlowym czy McDonald’s. I mam dużo przemyśleń.
---
Dzieci aktualnie są roszczeniowe.
Jasne, że nie wszystkie. I jasne, że od zawsze. To nie jest coś, co zmieniło się w ciągu ostatniej dekady. Zawsze na świecie było mnóstwo plączących się między nogami małych-ludzi, którzy mówili “daj mi”, “kup mi” kończąc słowem “teraz”. Na szczęście nie należałem do takich, moja siostra też nie. Nasi rodzice nie mieli za dużo kasy i jakoś wcześnie to do nas dotarło. Nadal wysyłaliśmy listy do Św. Mikołaja i cieszyliśmy się, gdy na urodziny dostawaliśmy siatę słodyczy, blok techniczny do rysowania i nowy zestaw kredek w 24 kolorach. To były proste czasy, proste prezenty, które cieszyły bardziej, niż kolejny telefon, którego życzy sobie przeciętny 13-latek.
Pomijając już nawet specjalne okazje. Sytuacja codzienna, gdy rodzice i dzieci wybierają się do centrum handlowego. “Mamo, kup mi tę grę”. “Tato, kup mi to autko”. Część rodziców powie “Misiu mój słodki, dostałeś w tym miesiącu już 3 gry, skończ je, to dostaniesz nową”. Część powie “Popraw oceny w szkole to dostaniesz”, inna część powie “Nie”, na co dziecko wpadnie w szał. Położy się na podłodze w sklepie i zacznie się drzeć. Oczywiście pomiędzy “nie” a pozycją horyzontalną będzie jeszcze przepychanka słowna.
To nie jest aż tak odosobniona sytuacja, jak byśmy chcieli w to wierzyć. Obrzydza mnie to. Nie reakcja rodziców w tej chwili, bo każda z tych odpowiedzi jest względnie okej, tylko to, jak reaguje taki... szczeniak. Kto go nauczył takich reakcji? Gdzie je podłapał? I co zrobi rodzic stając w takiej sytuacji? Ugnie się? Zostawi dzieciaka na podłodze sklepu i powie, że wróci jak się uspokoi? Czy zacznie też dolewać oliwy do ognia drąc się, by nie robił siary. No nie ma lekko. Gdy tłumek wścibskich grażyn zbiera się wokół takiej rodziny, rodzic nie może przekląć, nie może szarpnąć za ucho czy rękę. Może podnieść i wierzgającego potworka wynieść ze sklepu, może probówać rozmawiać. Ale w głowie powinien mieć już pierwszą lampkę, że coś jest nie tak.
Może to standardowe zachowanie, wtedy nie ma co zbierać. Jeśli odosobniony przypadek, to może warto byłoby sprawdzić po pierwsze znajomych dzieciaka, by odciąć tych, którzy mają takie pomysły i (co bardziej prawdopodobne) przejrzeć, co dziecko ogląda na telefonie czy tablecie. Nawet nie wiecie ile kanałów na YouTube prowadzonych jest przez rodziców i ich dzieci i jak często takie zachowania są tam prezentowane, wcale nie w negatywnym świetle...
Wujek YouTube
YouTube to nie koniecznie zło, tak ogólnie. Czasem dzieci trafią na kanały, gdzie robione są eksperymenty czy inne kreatywne rzeczy. Czasem trafią na bajki z lat naszego dzieciństwa, innym razem na całe rodziny grające w gry, dorosłych streamerów czy przebieranki w superbohaterów, gdzie zobaczymy Spidermana więziącego Elsę czy tam Anę.
Część z tych treści będzie odpowiednia, część mniej. Jak zawsze. To nie dziecko Wam powie, co jest złe. Bo dla dziecka nie ma jeszcze zła i dobra, o ile rodzice mu tego nie wpoili. Pierwsze 6 lat życia to łykanie zachowań ze środowiska, od rodziców i ich znajomych, dzieci na placu zabaw czy w przedszkolu. I najwyraźniej teraz do tego wszystkiego doszedł jeszcze YouTube. A ich żenujące filtrowanie treści sprawia, że momentalnie dziecko może przejść na stream jakiegoś gracza Fortnite, który będzie rzucał przekleństwami i/lub sprzętem, bo coś mu nie wyszło. Tego właśnie chcemy?
---
Oczywiście już nie pamiętam, o czym to wszystko miało być.
---
W drugim narożniku problemów z dziećmi stoją rodzice. Tacy, którzy pozwalają dzieciom wchodzić sobie (i innym) na głowę. Małe atencyjne małpki, których mamusia cały dzień spędza przed telewizorem.
“Przecież z tego wyrośnie”. Z “tego”. Czyli przeklinania, bicia równieśników i dorosłych i wyzywania ich. No tak. Bo to “samo” przechodzi, prawda? Rola rodziców ogranicza się w takich przypadkach tylko do tego, by podać dziecku na obiad frytki i nuggetsy prosto z piekarnika. Gdy dziecko krzyczy, że jest głodne, rzuca się w nie czekoladą czy lizakiem, szprycuje Danonkami na śniadanie, a chipsy stanowią wspaniały deser po fast foodowym obiedzie. Zupy są ble, jedyne “warzywa” to ten keczup w zapiekance czy kanapce.
Wychowujemy małe potwory, które nie wiedzą, że rodzic je kocha. Wiedzą za to, że ich życzenia są rozkazem i wolno im wszystko. Czy to doprowadzi do czegoś dobrego? Cóż, już nasze pokolenie Millenialsów spotyka się z ogromną ilością nienawiści, a nie jesteśmy aż tak źli. Jasne, mamy przesadzone wymagania, mamy żal do świata i kredyty, które pozwalają nam na jaką-taką codzienność. Żyjemy na raty, żyjemy w subskrypcjach w świecie, gdzie nic do nas nie należy, ale to znów kolejny temat.
Wyobraźmy sobie, co będzie za 15-20 lat, gdy takie dzieci dojdą do głosu. Ba, gdy takie dzieci pójdą do szkoły. Zderzą się wtedy z nauczycielami, którym już współczuję. Z nauczycielami, którzy nie będą potrafili sobie poradzić ze zgrają rozbestwionych potworków. Nauczyciele będą WYMAGAĆ. Będą wymagać od dzieci, które z domu nie wyniosły, że czemukolwiek trzeba się przyporządkować. Że jak mama prosi, to trzeba posprzątać w pokoju czy wynieść brudne ubrania do pralki. Że kartonik po soczku wrzuca się do kosza na śmieci, gdzie powinien też wylądować papierek po batoniku.
Rodzice za chwilę zaczną zrzucać winę na wszystko inne poza sobą. I będzie chaos. Zobaczycie.
Już teraz pojawiają się memy, że kiedyś, za złe oceny obwiniało się dzieci, teraz obwinia się nauczycieli, którzy “uwzięli się” na uczniów. Nie brakuje też niewybrednych komentarzy, szczególnie w kierunku kobiet-nauczycielek, które są niemiłe (bo straciły cierpliwość i zapał), gdy młodzież czy dzieci sugerują, że babeczka powinna zaruchać. Pamiętam to od siebie ze szkoły i w sumie mi wstyd. Do tego trzeba dystansu, bo gdy sami jesteśmy w tłumie zgrai buzujących hormonami młodych ludzi, ciężko jest wyjść przed szereg i pomyśleć samemu, używając tak trudnej przecież sztuki empatii...
1 note
·
View note
Text
Wspólna zabawa najlepszym prezentem na Dzień Dziecka
Zobacz https://www.guwernantka.pl/wspolna-zabawa-najlepszym-prezentem-na-dzien-dziecka/
Wspólna zabawa najlepszym prezentem na Dzień Dziecka
Data publikacji: 2021-05-28 Oryginalny tytuł wiadomości prasowej: Wspólna zabawa najlepszym prezentem na Dzień Dziecka Kategoria: LIFESTYLE, Dziecko
Wielkimi krokami zbliża się 1 czerwca – ulubiony dzień wszystkich dzieci. 90% rodziców kładzie w procesie wychowania coraz większy nacisk na wszechstronny rozwój dzieci, dlatego kupując prezenty biorą pod uwagę nie tylko walory edukacyjne, ale i ich jakość.
Wielkimi krokami zbliża się 1 czerwca – ulubiony dzień wszystkich dzieci. 90% rodziców kładzie w procesie wychowania coraz większy nacisk na wszechstronny rozwój dzieci, dlatego kupując prezenty biorą pod uwagę nie tylko walory edukacyjne, ale i ich jakość. Zabawki mają również wspierać rozwój emocjonalny oraz doskonalić motorykę małą i dużą dzieci.
– O wpływie zabawek na rozwój dzieci opowiedziały Marzena Martyniak, międzynarodowy psycholog, założycielka Instytutu Rozwoju Emocji oraz Ewa Oleksa-Kopeć, ekspertka ds. rozwoju marki filele
Dzień Dziecka jest doskonałą okazją by wykorzystać go na wzmocnienie więzi rodzinnych poprzez wspólną zabawę, na którą w zabieganym świecie często brakuje czasu. W zabawie dzieci nawiązują do swoich doświadczeń, dlatego warto aby otaczały się zabawkami, pozwalającymi im na odwzorowywanie poszczególnych aspektów z życia codziennego, np. robienie zakupów w sklepie, gotowanie, urządzanie przyjęcia.
– W wieku przedszkolnym dziecko rozwija swoje kompetencje społeczne, zaczyna nawiązywać kontakty z rówieśnikami naśladując ich w zabawie oraz naśladując i modelując aktywności typowe dla osób dorosłych. W tym okresie kształtują się również jego nawyki, dziecko poznaje siebie, swoje emocje, dzięki obserwowaniu dorosłych poznaje sposoby wyrażania emocji oraz możliwe techniki ich regulowania. Dlatego rodzice powinni być dla nich wsparciem i przykładem – podkreśla Marzena Martyniak, międzynarodowy psycholog, założycielka Instytutu Rozwoju Emocji
Odpowiednie zabawki podstawą prawidłowego rozwoju
Dobrze dobrane zabawki umożliwiają wszechstronny rozwój dzieci wspierając przy tym ich małą i dużą motorykę. Dodatkowo pobudzają dziecięcą wyobraźnię i przenoszą w świat fantazji. Pomocne w tym procesie mogą być pluszaki – każde dziecko z pewnością ucieszy się z misia, którego będzie mogło zabrać ze sobą, jako sprawdzonego towarzysza podczas pierwszego dnia w przedszkolu lub wizyty u dentysty.
– Pluszowe misie są często pierwszymi przyjaciółmi dzieci, powiernikami ich sekretów. W kontakcie z nimi stawiają swoje pierwsze kroki w relacjach międzyludzkich odgrywając z nimi sceny zaobserwowane u rodziców, w tym rozmowy i sposoby okazywania emocji – mówi Marzena Martyniak, międzynarodowy psycholog i naukowiec, założycielka Instytutu Rozwoju Emocji.
Dobrym pomysłem będą również gry edukacyjne, które pomagają dzieciom w poznawaniu świata liter i poszerzaniu zasobu słów. Zabawy te mają na celu utrwalenie alfabetu, poznanie podstawowych nazw zwierząt, a także doskonalenie motoryki małej poprzez ćwiczenie chwytu. Świetnym prezentem mogą być także drewniane zestawy zabawek imitujących prawdziwe produkty pozwalające dzieciom na odgrywanie scen z życia codziennego dorosłych. Atutem takich produktów są odpowiednio dobrane kształty pozwalające na lepszy uścisk produktu przez dziecko oraz ekologiczny surowiec, z którego jest stworzony.
– Rozważając zakup prezentu warto zwrócić uwagę nie tylko na użyteczność produktów, ale również na jakość wykonania. Dużym zainteresowaniem wśród rodziców cieszą się te zabawki, które są wykonane z certyfikowanych materiałów oraz posiadają walory edukacyjne umożliwiające wszechstronny rozwój dzieci, który jest w tym okresie szczególnie ważny – mówi Ewa Oleksa-Kopeć, ekspertka ds. rozwoju marki filele.
Powrót do naturalnych i ekologicznych rozwiązań to trend, który jest na nowo odkrywany. Drewniane, estetycznie wykonane zabawki wracają do mody i cieszą się coraz większym zainteresowaniem wśród rodziców.
Źródło wiadomości: Biuro prasowe Załącznik:
Hashtags: #LIFESTYLE, #Dziecko
0 notes
Photo
Dzień dziecka w przedszkolu, ale była super zabawa !!!
1 note
·
View note
Text
Dzień Dziecka w Lublinie.
Wróćmy się pamięcią kilka miesięcy, do 1 czerwca bieżąceo roku. Kim trzeba być, żeby zaprowadzić dzieci w Dzień Dziecka do dwóch chamów, prostaków i ordynusów i robić im wodę z mózgu? Jakim bydlakiem trzeba być, żeby narażać dzieci na taką żałosną indoktrynację?
Przygotowano biednym dzieciom jakieś idiotyczne, proste pytania, bo dzieci mają to do siebie, że mogłyby zapytać o coś wprost i mogłyby zgasić debili (albo by dostały klapsy na wizji).
Pierwsze pytanie dzieciaka do Mariana: "Jakie było pana pierwsze wystąpienie publiczne", no i dobry wujek Marian opowiada, że to w przedszkolu gdy występował przebrany za zająca. Zaczął jako zając, skończył jako upośledzony szympans.
Dalej Eugenika mówi, dzieciom, że jeśli wstydzą się wystąpień publicznych to niech spojrzą na pastora Chojeckiego. Ja pierdole... za to powinien być już paragraf.
Marian mówi, że był kiedyś w Anglii na spotkaniu z dziećmi i tam im mówił, żeby rówieśnikom opowiadały o losach Polski, o legendach bo... Anglicy aż takich nie mają jakichś historii czy legend. Aha...
Pytanie o wzór patrioty... pastor wskazuje na swoją koszulkę z flagą amerykańską i zaczyna opowieści o Amerykanach, mówi coś o Pattonie. Tyle w temacie.
Dziecko pyta Mariana: "Czy ma pan zamiar napisać i wydać nową książkę? Jeśli tak to o czym będzie?"
Marian: "No mam zamiar i od dawna się do tego zabieram, bo ja tak mam, zabieram się, zabieram, potem raz ciach, dwa tygodnie i napisana [normalnie, kurwa, Stephen King], nigdy nie robię czegoś przez dłuższy czas bo... kiedyś zacząłem pisać książkę, musze wam powiedzieć, taką powieść fantastyczno-polityczną [ożesz kurwa :D na podstawie tego co gadają codziennie niezła powieść fantastyczna by powstała], jeszcze w latach 90-tych. I zacząłem długopisem pisać ją, bo nie było jeszcze za bardzo możliwości technicznych jak teraz. I do dziś nie skończyłem [chwalmy Pana!] i od dwudziestu paru lat zaczęta jest, ale wiele rzeczy przepowiedziałem [udzieliły mu się przepowiednie i wizjonerstwo od pastora] np. rozpad Unii Europejskiej, jakiś bunt wojskowych w Polsce [co kurwa? :D ]takich co przewrót robili, bo tam chodziło o to, że Polska była w ramach UE i to się Polakom już nie podobało i się znaleźli tacy zamachowcy z wojska co mieli zrobić taki przewrót, ale dogadali się ze swoimi kolegami, którzy ten przewrót uniemożliwili ale uzyskali większą niezależność dla Polski niby pod pretekstem uniemożliwienia tego przewrotu [pamiętajmy, że on to dzieciom opowiada] (...) tam później było powstanie w Teksasie, przewidziałem nawet Obamę, że taki prezydent Stanów Zjednoczonych będzie, naprawdę [tęgi umysł w chuj], który już tak obrzydzi wszystko Amerykanom i sprowadzi Amerykę na doł, że bęzie powstanie w Teksasie, że Teksas chciał wyjść ze Stanów Zjednoczonych. Także nie udało mi się jej dokończyć ale tą taką co zamierzam to machnę w wakacje na pewno."
Chryste panie...
4 notes
·
View notes
Photo
Dziś rano szukaliśmy na globusie Honolulu, a w przedszkolu dzieci miały hawajski dzień dziecka. Przypadek czy znak? Dostałam naszyjnik. (w: Przedszkole Prywatne Guzikowo) https://www.instagram.com/p/ByIkPfYItc3/?igshid=duz6jccchj0s
0 notes
Text
Josh
- Hej, słońce – zaczesał mu po raz kolejny włosy do tyłu, jedną ręką obejmując go w pasie, a drugą po raz kolejny sunąc po włosach, twarzy, kładąc ją w końcu na jego boku. – Nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Pytanie co z tym zrobimy dalej – wzruszył ramionami. Zostawanie w tym mieście przez kolejny rok po studiach Małego nie było po jego myśli. Ani wyjechanie na dwumiesięczne kolesie, zerwanie totalnego kontaktu ze swoim ojcem czy pojawienie się Eve. Nie miał tego w planie.
Czasami musiałeś po prostu trochę dostosować się do aktualnej sytuacji.
Josh trochę tak rozumiał podejście w stosunku do swojego dziecka czy mamy. Obu na początku się nieco wypierał, z jedną wyszło całkiem fajnie, z drugą też może tak być. Miał nadzieję, bo dziewczynka nie była łatwym dzieckiem.
- Mamy czas na zaplanowanie tego. Krok po kroku, Matt – zapewnił go, nie zamierzając w pełni dostosować się do jego tempa, ale nieco zwolnić. Mały lubił rzeczy robione systematycznie, powolnie wręcz. Metodycznie. Miał plany, które krok po kroku lubił spełniać. On miał na wszystko czas. Josh tego wrażenia nie miał. On zapewne następnego dnia usiądzie i zacznie przeglądać oferty, zarówno mieszkań, jak i pracy. Też miał swoje plany, nie podejmował głupich decyzji, ale miał większą odwagę. I zdecydowanie szybsze tempo.
Pojawienie się Eve przerwało ich rozmowę. Josh już nawet nie wywracał oczami, bo to nie była pierwsza taka noc w tym tygodniu, kiedy dziewczynka miała koszmar. Było ich mniej niż więcej, co obaj uznawali, za mały sukces, ale bez wątpienia pojawią się przed nimi podobne sytuacje.
- Hmm, co ci się śniło, Eve? – Josh dopytał, będąc wobec niej mniej dotykalski niż w stosunku do Małego, ale dziewczynka sama pchała się na kolana i wtulała w ludzi.
Mogła to robić, bo dzisiejsze szanse na seks, zostały przekreślone poprzednią rozmową.
Nie wracali do tego tematu następnego dnia, ale decyzja w dużej mierze została podjęta. Mieli czas do końca czerwca z przeprowadzką. Eve wtedy kończyła przedszkole. To dawało im dwa miesiące na ogarnięcie wszystkiego.
Josh nagle zdał sobie sprawę, że dziewczynka była z nimi ponad tydzień.
Jednak wraz z poniedziałkiem przyszedł czas na jego pracę i korepetycje Małego. Dziewczynka była w przedszkolu już 6 godzin dziennie, co dawało chwilkę dla Matta. Dosłownie małe okienko na swoje sprawy, wliczając w to jego korepetycje.
- I jak ci poszło? – zapytał po powrocie, układając małe zakupy w szafkach. Dzisiaj to Matt odprowadzał i odbierał dziewczynkę, kiedy Josh zajął się porannym spacerem. Oczywiście chodziło mu zarówno o korepetycje, jak i cały dzień z Eve. On był po treningu, przez co wrócił dopiero koło 19.
Trochę jak kawaler.
0 notes
Text
Przykładowe opisy postępów rozwoju psychomotorycznego dziecka
Opis postępów rozwoju psychomotorycznego dziecka na dzień (data), opracowany na podstawie obserwacji rocznych przeprowadzonych (miejsce – nazwa placówki)
Imię i nazwisko dziecka…
Wiek – 5 lat
Rodzaj dysfunkcji (niepełnosprawności) – zespół Downa
Rok w placówce – pierwszy rok w przedszkolu
Praca dydaktyczno – terapeutyczna prowadzona na poziomie zmysłowym.
Sukcesy dziecka:
dzi…
View On WordPress
0 notes
Text
Kolorowy zawrót głowy – czyli jak się bawimy w naszym "Kolorowym świecie"
Kolorowy zawrót głowy – czyli jak się bawimy w naszym “Kolorowym świecie”
Kolorowy zawrót głowy – czyli jak się bawimy w naszym “Kolorowym świecie”
Zbliżający się wielkimi krokami tegoroczny Dzień Dziecka był okazją do zorganizowania w Przedszkolu Miejskim nr 10 „Kolorowy Świat” przy ul. Monte Cassino 24 zabaw dla dzieci z udziałem animatorów. Inicjatorem pomysłu była przedszkolna Rada Rodziców, która wraz z dyrektorem i Radą Pedagogiczną przedszkola w nietuzinkowy…
View On WordPress
0 notes
Text
Pisarz Jerzy Sosnowski, komentarz dotyczące ataku biskupów na Warszawską kartę LGBT+
Pisarz Jerzy Sosnowski, komentarz do krytyki kościoła katolickiego na temat Warszawskiej Karty LGBT+.
Kilka dni temu biskupi warszawscy – kardynał Nycz i biskup Kamiński – ogłosili stanowisko w sprawie Karty LGBT+, podpisanej przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Jest to nie pierwsza niestety decyzja pasterzy Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce, która budzi mój żywy protest – ufam, że nie tylko mój. Chciałbym tu wyjaśnić, dlaczego.
Biskupi przypominają na początek nauczanie naszego Kościoła w kwestii homoseksualizmu i osób homoseksualnych. Przypominają o szacunku, jaki należy okazywać osobom homoseksualnym, po czym podkreślają, że wg katolicyzmu „akty homoseksualizmu z samej swojej wewnętrznej natury są nieuporządkowane”.
Nie jest to fortunne otwarcie wypowiedzi biskupów, a to z dwóch powodów. Po pierwsze, cokolwiek sądzić o aktach homoseksualnych, w naszym jakoby chrześcijańskim społeczeństwie ludzie o tej orientacji seksualnej nie mogą się doczekać szacunku, zwłaszcza od osób wierzących, niestety również od wielu duchownych. Popularne określanie ich słowami obelżywymi, porównywanie do zoofilów, mylenie z pedofilami – należy do smutnego standardu tzw. debaty publicznej, a w ostatnich latach jeszcze się nasiliło. Wiąże się to z przemocą – zazwyczaj, choć nie wyłącznie, symboliczną, której homoseksualistki i homoseksualiści doświadczają na co dzień. W kontekście tak ewidentnej porażki duszpasterskiej kolejne potępienie aktów homoseksualnych trąci małodusznością. Może byśmy (my, katolicy) najpierw skutecznie nauczyli się realnego szacunku dla bliźnich? Zwłaszcza, że tak naprawdę tego dotyczy Karta LGBT+.
Po drugie, udało się nareszcie złamać zmowę milczenia wokół licznych, zbyt licznych przypadków krycia pedofili w sutannach. Wykorzystywanie seksualne dziecka nie jest żadnym „aktem wewnętrznie nieuporządkowanym”, tylko grzechem wołającym o pomstę do nieba. Póki ten systemowy najwyraźniej grzech mojego Kościoła nie zostanie skutecznie wypleniony, a odpowiedzialni za niego biskupi nie poniosą odpowiedzialności, nawet najszlachetniejszy przedstawiciel hierarchii nie ma, moim zdaniem, moralnego prawa do piętnowania mniejszych win swoich bliźnich. Niedawno słuchaliśmy podczas niedzielnej liturgii Ewangelii o źdźble i belce. Była bardzo a propos.
Moich przyjaciół – homoseksualistów może sfrustrować, że nie kwestionuję istoty tego, co napisali we wstępie biskupi, czyli potępienia aktów (choć nie osób) homoseksualnych. Ale sam żyję od lat w związku niesakramentalnym, czyli również w sytuacji „nieuporządkowanej z samej swojej wewnętrznej natury” (choć innej w szczegółach). To sprawia, że do tego sformułowania mam specyficzny stosunek. Z jednej strony, nie mogąc być sędzią we własnej sprawie, nie śpieszę się z polemiką. Z drugiej, zachowuję nadzieję, że Bóg, jeśli jest, rozumie lepiej złożoność ludzkich losów niż instytucja, która Go reprezentuje. Przede wszystkim zaś: pozostając katolikiem (z wielu powodów, wyłożonych przy innej okazji), nie mogę mieć pretensji do biskupów, że trzymają się oficjalnej nauki naszego Kościoła. Mam pretensję o to, kiedy i jak to robią. Temu poświęcony jest niniejszy tekst.
Następnie biskupi solidaryzują się z wiernymi, zaniepokojonymi podpisaniem przez prezydenta Trzaskowskiego Karty LGBT+, kładąc szczególny nacisk na fakt, że w myśl treści tej Karty edukacja ma opierać się na wytycznych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), co – zważywszy, że w Karcie nie ma mowy o prawie rodziców do wychowywana dzieci – może oznaczać zakwestionowanie tego konstytucyjnego prawa. Poza tym, twierdzą biskupi, Karta zmierza do zinstytucjonalizowania postaw LGBT, a te, jako się rzekło, wiążą się z „nieuporządkowanymi wewnętrznie” aktami seksualnymi.
Wolno chyba twierdzić, że biskupi podpisali tekst, który przygotowali im jacyś doradcy – i najżyczliwsze, co umiem powiedzieć arcybiskupowi Warszawy oraz biskupowi Warszawy prawobrzeżnej, to: żeby zmienili doradców. Ci bowiem wprowadzili ich w błąd. Oto fakty:
Pierwszy: akapit o wytycznych WHO odsyła do dokumentu, który łatwo znaleźć w internecie. Tam zaś czytamy na przykład:
s.10: „W celu zdobycia wiedzy dzieci i młodzież wykorzystują szereg różnorodnych źródeł. Najistotniejszą rolę, zwłaszcza we wczesnym okresie rozwoju, odgrywają źródła nieformalne, czyli przede wszystkim rodzice mający na tym etapie życia najistotniejsze znaczenie. (…) Młodzi ludzie potrzebują zarówno nieformalnej, jak i formalnej edukacji seksualnej”.
s. 21: „(…) zadaniem centralnej polityki edukacyjnej związanej z prawami seksualnymi jest podkreślenie znaczenia uczenia i promowania wychowania seksualnego w rodzinie, szkole i placowkach oświatowych (…)”
s. 30: „Bezpośredni partnerzy uczestniczący w edukacji seksualnej to rodzice, opiekunowie, nauczyciele, pracownicy socjalni, osoby reprezentujące grupy rówieśnicze, a także sama młodzież, pracownicy służby zdrowia oraz doradcy, a zatem osoby pozostające w bezpośrednim kontakcie z dziećmi i młodzieżą”.
s. 32: „Edukacja seksualna zakłada także ścisłą współpracę z rodzicami i społeczeństwem w celu stworzenia przyjaznego środowiska. Rodzice są zaangażowani w prowadzoną w szkole edukację seksualną, co oznacza, iż są oni poinformowani wcześniej o jej rozpoczęciu. Daje im to możliwość wyrażania własnych życzeń oraz zastrzeżeń. Szkoła i rodzice nawzajem wspierają się w procesie ciągłego wychowania seksualnego”.
I tak dalej (wszystkie podkreślenia moje). Zarzut, że dokument, powołujący się na wytyczne WHO w sprawie edukacji seksualnej, zmierza do odsunięcia rodziców od tej edukacji… jak nazwać, żeby było grzecznie? Jaki jest elegancki zamiennik „kłamstwa”?
Do tego dodajmy, że akapit o edukacji seksualnej to jeden z CZTERNASTU postulatów, sformułowanych przez Kartę LGBT+. Tymczasem pierwsze trzy dotyczą zapewnienia bezpieczeństwa ludziom o nieheteronormatywnej tożsamości seksualnej, a ostatnie cztery – walki z dyskryminacją w kontakcie z pracodawcą i urzędnikiem administracji. Poniekąd stanowią one kontekst dla kolejnych, mówiących o edukacji, wspieraniu dyrektorów i nauczycieli (w dziele ochrony homoseksualistów przed wykluczeniem i przemocą) oraz o powołaniu „latarników”, czyli nauczycieli – nie jakichś komandosów z zewnątrz – którym młodzież mogłaby zgłaszać negatywne zjawiska. Co w tym, u licha, jest niechrześcijańskiego?
Żeby zamknąć sprawę wytycznych WHO, dodajmy, że przeczytałem je uważnie – zapewne inaczej, niż większość protestujących internautów – żeby sprawdzić, co tam naprawdę się mówi, zwłaszcza o nagłośnionej w sieci przez prawicowych publicystów „nauce masturbacji w przedszkolu”. Otóż jasno powiedzmy, że tym razem słowo „kłamstwo” to za mało.
Słynna „masturbacja w okresie wczesnego dzieciństwa” (wiek 0-4) pojawia się na s. 40 w matrycy, zbierającej omówione wcześniej dane. Znajduje się w kolumnie, nazwanej „Informacje”, ta zaś zawiera fakty, o których należy wiedzieć, prowadząc rozmowę z dzieckiem w danym wieku. Wcześniej wielokrotnie podkreślono, że odpowiadając na ewentualne pytania dzieci, lub informując je o czymś, należy oczywiście dostosowywać sposób mówienia do wieku, potrzeb i wrażliwości rozmówcy. Muszę koniecznie zaznaczyć, że w sąsiedniej kolumnie pt. „Naucz dziecko” równolegle nie ma, rzecz jasna, mowy o masturbacji, tylko o umiejętności rozmowy, a w kolumnie pt. „Pomóż dziecku rozwijać postawy” znajdujemy (wciąż na tym samym poziomie) hasło: „Pozytywny obraz własnego ciała”, „Szacunek wobec innych osób”. Poniżej jako temat dodatkowy, w zależności od potrzeb, jest jeszcze „Ciekawość dotycząca własnego ciała i innych osób” – ale na tym samym poziomie w kolumnie „Naucz dziecko” czytamy: „Wyrażanie własnych potrzeb, życzeń i granic , na przykład w kontekście zabawy w lekarza” (podkr. moje). Innymi słowy chodzi tu o to, żeby nauczyć dziecko, że ma prawo – i inni mają prawo – powiedzieć „nie”, ale nie dlatego, że cielesność jest brudna, tylko że ludzie mają prawo chronić ją granicami. Dodajmy wreszcie , że edukacja przez formalnych edukatorów ma być prowadzona od szkoły podstawowej – to podkreślono w tekście głównym – a zatem wszystkie te kwestie powinny być poruszone przez edukatorów nieformalnych, którymi w tym okresie życia – co też jednoznacznie powiedziano wcześniej – są rodzice.
W wieku lat 6-9 pojawia się znów temat masturbacji (znów w „Informacjach”), któremu odpowiada w kolumnie „Naucz dziecko” – „Radzenie sobie z obrazem seksu w mediach” (s.44). Czyli: nie daj manipulować własnym pożądaniem przez media elektroniczne, lub, jeszcze wyraźniej: nie łap się za własne genitalia za każdym razem, kiedy natkniesz się na scenę miłosną lub pornografię . Jeśli ktoś sądzi, że to zbędna wskazówka, chyba nie był nigdy nastolatkiem (WHO rozumnie zakłada, że edukacja seksualna, jeśli ma być skuteczna, powinna odrobinę wyprzedzać nadchodzące doświadczenia).
W matrycy wielokrotnie podkreśla się jako cel nauczania: umiejętność rozróżniania między miłością a pożądaniem oraz postępowanie zgodne z osobistymi wartościami, a nie presją grupy odniesienia; choć także akceptację ludzkiej różnorodności, w tym: różnorodności orientacji seksualnych, z którymi dorastający człowiek prędzej czy później się zetknie. I nie powinien jak troglodyta wyzywać kolegi, który nie spełnia heteroseksualnej normy.
Wróćmy do zarzutu „instytucjonalizacji postaw LGBT+”. Chodzi (zapewne) o zapowiedź stworzenia centrum kulturalno-społecznościowego dla osób LGBT, o zapewnienie wolności artystycznej w instytucjach kultury oraz o wsparcie klubów sportowych skupiających osoby nieheteronormatywne. A ja pytam: co w tym złego? Jeśli ludzie pewnego typu narażeni są na wstręty ze strony większości, to przyjazne mieszkańcom miasto powinno im zapewnić osobne instytucje. Ponieważ wspólnotę miejską tworzymy wszyscy: katolicy i niekatolicy, bruneci, blondyni i rudzi, duchowni i świeccy, wierzący i niewierzący, a także heteroseksualiści i nieheteroseksualiści. Pod niepokojącym hasłem „instytucjonalizacji postaw” kryje się po prostu przyjęcie do wiadomości jakiegoś faktu i stworzenie dla niego cywilizowanych ram. Protest przeciwko temu oznacza w praktyce wsparcie troglodytów, którzy mają ochotę wyzywać współobywateli od „pedałów” i „lesb” i zdaje im się, że to uczynek słuszny, a w dodatku chroniony przez prawo do wolności wypowiedzi.
Otóż moja wolność wypowiedzi się kończy w momencie, gdy zamierzam obrażać bliźniego. A o słuszności ranienia – choćby tylko symbolicznego, choć na symbolicznej przemocy się przecież nie kończy – nawet szkoda gadać.
Jestem zażenowany, że o takich prostych kwestiach musi biskupów pouczać prosty katolicki publicysta.
0 notes
Text
Jak wybrać przedszkole
Publiczne czy prywatne przedszkole? Cały dzień czy pół dnia? Nawet nauczanie w domu? Podczas gdy rodzice mają dziś więcej możliwości wyboru dla edukacji swoich dzieci, opcje mogą być mylące. Jak upewnić się, że szkoła, którą wybierzesz, jest odpowiednia dla Twojego dziecka?
Zawęziliśmy pięć pytań, które każdy rodzic powinien poprosić o pomoc w wyborze odpowiedniego przedszkola dla Twojego dziecka.
1. Czy Twoje dziecko jest gotowe by pójść do przedszkola?
W Ontario dzieci nie muszą uczęszczać do szkoły podstawowej aż do pierwszej klasy, aw innych prowincjach jest tylko jeden rok w przedszkolu. Jakie są oznaki, że twoje dziecko jest gotowe? Czy Twoje dziecko jest w stanie:
sam pójść do łazienki? zakładać płaszcz i buty niezależnie? liczyć i recytować alfabet? Chociaż nie jest to kluczowe, pomoże poznać podstawy. spędzać czas wygodnie bez rodziców w pobliżu? dogadać się z innymi dziećmi? Jeśli odpowiedziałeś "tak", twoje dziecko jest najprawdopodobniej gotowe i możesz rozpocząć odliczanie do przedszkola! Jeśli uważasz, że Twoje dziecko może nie być gotowe do szkoły, możesz rozważyć inne opcje przedszkolne, takie jak szkoła Montessori lub nauczanie w domu, dopóki mały Einstein nie będzie gotowy na pierwszą klasę.
2. Czy przedszkole odpowiada na potrzeby twojej rodziny?
Oddzielna szkoła językowa, prywatna lub francuska: wybór należy do Ciebie. Najlepiej znasz swoje dziecko i chcesz, aby szkoła - publiczna lub prywatna - opierała się na mocnych stronach twojego dziecka.
Co powinieneś uwzględnić w swojej decyzji:
Bliskość przedszkola Transport szkolny, np. rozkład jazdy autobusów Specjalne zainteresowania, takie jak język, sztuka i programy alternatywne Struktura szkolnego programu nauczania Twoja sytuacja finansowa Wyposażenie szkolne, tj. place zabaw, gimnazjum, czas aktywności fizycznej itp. Porozmawiaj z innymi rodzicami w społeczności. Czy szkoła ma dobrą reputację? Czytaj dalej, aby uzyskać więcej pytań do wyszukania odpowiedniego przedszkola dla Twojego dziecka
3. Cały dzień lub pół dnia w przedszkolu?
Czy to poniedziałek, środa, wtorek, czwartek, czy poranki każdego dnia, czas nauki twojego dziecka pozostanie taki sam. "Czasy, w których zdecydujesz się wysłać swoje dziecko do przedszkola, naprawdę nie mają znaczenia" - mówi Irene Ioannou-Skanderis, mama dwójki dzieci i nauczycielka. "Wszyscy przedszkolaki otrzymują tyle samo czasu od swoich nauczycieli".
Oto, jak możesz pomóc dziecku przygotować się i dostosować do programu całodniowego.
Zarejestruj swoje dziecko na program przedszkolny, aby pomóc im zapoznać się z procedurami, które napotkają w przedszkolu, takimi jak dzielenie się z innymi dziećmi, na zmianę i słuchanie instrukcji. Porozmawiaj z dzieckiem o tym, czego mogą się spodziewać, jak będzie wyglądał ich dzień i jakie zajęcia będą w nim uczestniczyć. Uspokój dzieci, że będziesz tam, aby pomóc im przejść przez przejście. Ochotnik w przedszkolu, jeśli twoje dziecko cierpi z powodu lęku separacyjnego. "Małe dzieci nie są zadowolone ze zmiany rutyny, więc wszystko, co możesz zrobić, rozmawiać będzie miało niesamowity wpływ na Twoje dziecko i sposób, w jaki zbliżają się do szkoły", mówi Ioannou-Skanderis.
4. Czy lubisz nauczycieli przedszkola?
Co czyni dobrego nauczyciela i co czyni świetnym nauczycielem? Jest różnica, szczególnie dla małych dzieci. Biorąc pod uwagę, że Twoje dziecko będzie z dala od domu przez tak długi czas, ważne jest, aby relacja uczeń-nauczyciel była pozytywna i pielęgnująca.
"Najlepiej jest umówić się na spotkanie z dyrektorem szkoły, aby dowiedzieć się więcej o aktualnie realizowanych programach, spotkać się z nauczycielami i dowiedzieć się, jaka jest atmosfera uczenia się".
5. Czy w przedszkolu istnieje opcja opieki nad dziećmi?
Czy w szkole jest przedszkole? Niektóre szkoły oferują opiekę nad dziećmi w szkole, pomagając pracującym rodzicom, oferując programy przed i po szkole. W niektórych szkołach, które oferują całodzienne przedszkole, możesz zapisać swoje dziecko w zintegrowanych programach przed i po godzinach lekcyjnych.
Jeśli oferta szkoły opiekuńczej nie odpowiada potrzebom rodziny, spytaj swoich sąsiadów! Znam wielu rodziców w moim sąsiedztwie, którzy zapewniają przed i po opiece szkolnej. To naprawdę zajmuje wioskę, więc nie bój się dotrzeć do innych rodziców, którzy mieszkają w Twojej okolicy.
Życzymy powodzenia w wyszukiwaniu przedszkola! Jeśli nie możesz znaleźć wszystkiego, czego szukasz w szkole, spróbuj się nie martwić. Zawsze możesz zmienić szkołę w dół drogi.
0 notes
Text
Marzec - orientuj się!
Dziś wpis praktyczny, przydatny chociażby mnie samej dla uporządkowania informacji. Nadchodzi wiosna, a z nią czas rekrutacji do przedszkoli i szkół. W tym roku nieco opóźnionej, dlatego łatwo się pogubić. Samorządy same określają dokładny harmonogram i może się nieco różnić w różnych regionach kraju. Poniżej dane dotyczące Warszawy.
W dniach 22-28 marca rodzice przedszkolaków, które nie kończą jeszcze tego etapu edukacji, będą mogli złożyć w placówce deklarację o pozostaniu dziecka w przedszkolu na następny rok szkolny. Rodzice dzieci kończących w bieżącym roku sześć lat, a więc z rocznika 2011, mają również prawo do kontynuowania przez ich dzieci wychowania przedszkolnego. Może jednak tak się ułożyć, że dzieci będą w mniejszości w grupach mieszanych, a nie typowo zerówkowych. Będzie to wiadome właśnie po zebraniu deklaracji, a więc po 28 marca.
A dla tych, których czeka nowe... Rekrutacja do przedszkoli i szkół (w tym oddziałów przedszkolnych, czyli “zerówek” w szkołach) rusza w systemie elektronicznym 29 marca i potrwa do 10 kwietnia. Jednocześnie w podanych terminie (+ jeden dzień, czyli do 11 kwietnia) do placówki tzw. pierwszego wyboru należy zanieść podpisane dokumenty. Ogłoszenie wyników rekrutacji będzie 15 maja. Jeszcze zanim opadną emocje po sprawdzeniu wyników, trzeba szybciutko potwierdzić, że dziecko będzie chodzić do danego przedszkola lub szkoły. Czas na to mamy od 15 do 19 maja. A 23 maja będą opublikowane listy przyjętych. Dalej jeszcze odwołania i rekrutacja uzupełniająca, ale życzę wszystkim rodzicom, żeby nie musieli już przejmować się tymi terminami.
Dokładny harmonogram tutaj.
Co ważne, pomimo późniejszej rekrutacji, spotkania adaptacyjne i dni otwarte w placówkach ruszyły według zwykłego harmonogramu. A więc już są. Sporo szkół np. wyznaczyło je na pierwsze dwa tygodnie marca. Mimo że jeszcze nie wszystko wiadomo, bo np. dokładne obwody szkół (zmienione!) będą znane dopiero 29. marca. A więc rodzicu, nie pogub się i bądź mimo wszystko dobrej myśli, ... piszę to również do siebie.
0 notes
Text
Matt
Tak, to była ta przygnębiająca myśl, że ich czeka to samo. Pewnego dnia, któremuś coś się stanie albo po prostu będą na tyle starzy, że przyjdzie ten nieunikniony czas. I wtedy któryś z nich zostanie i będzie musiał robić dokładnie to samo, segregować i składać ubrania, które będzie musiał oddać. Matt nie chciał o tym myśleć, bo na razie to było abstrakcyjne, bo wydawało mu się to tak dalekie i nigdy nie można było mieć pewności, że będą tak długo z sobą, ale.. to nadal był ciężki temat.
- Nie wiem. Po pierwsze, głupio bym się czuł wynajmując znajomemu mieszkanie. Jak przeprowadzić rozmowę, że chcesz i potrzebujesz zrobić podwyżkę czynszu? – to byłoby stąpanie po cienkim lodzie, a takie rzeczy się zdarzają czy to z powodu ekonomicznych czy tego, że po prostu potrzebowaliby więcej pieniędzy. – Poza tym, w tym momencie jego mieszkanie jest lepsze. I nie wiem też czy nie będzie prędzej szukał czegoś do kupienia niż na wynajem.
Właściwie to dawno z Alanem nie rozmawiał, wszystko przez jego depresję po utracie pracy i niechęci do dzielenia się tą informacją z kimkolwiek.
W przedszkolu poczuł się naprawdę głupio. Co prawda Eve nie zawołała do niego „tato”, ale jeszcze żadnego z nich tak nie nazwała. A po jej reakcji każdy założyłby, że to właśnie on nim jest. Spojrzał wręcz przepraszająco na partnera a potem odpowiedział dziewczynce jako MY a nie JA.
- Jutro też przyjedziemy, dobrze? Sylvia powiedziała, że będzie na ciebie czekać.
Wsiedli do auta i na chwilę jakby zapomnieli o tym, że mają dziecko na głowie. Mieli tak dużo do zrobienia i tak dużo się działo, że Matt czuł się cały czas wykończony.
- Nie mam pojęcia. – wykładzina? Skąd on miał takie rzeczy wiedzieć?
Przy temacie z Cam i Jeffem chwilę się zastanowił. Mała miała teraz dużo zmian w życiu, więc przydałoby się je ograniczyć. Już wychowywanie przez dwóch facetów, brak matki, inne mieszkanie i pobyt w domu dziecka było okropnie dużo. Zapoznawanie dodatkowych ludzi mogło być przesadą.
Z drugiej strony, nie mają żeńskiego pierwiastka, który by się przydał przy dziewczynce. Prędzej czy później będą musieli prosić Camile o pomoc. A ta teraz powinna być jeszcze chętniejsza do tego, bo niedługo sama miała urodzić.
Były tutaj i plusy i minusy a wszystko trzeba było wziąć pod uwagę.
- Dobrze. – przytaknął bardzo powoli. – Ale musi to być na jej warunkach. – mówiąc jej miał na myśli Eve. – Żeby nie było to zbyt wiele. Jak będzie w porządku to mogą zostać na dłużej, jak nie to niestety będą musieli iść. Jednak poznanie ją z Cam… myślę, że to na dobre wyjdzie.
I kolejne dwa dni były powtórką z rozrywki, do południa siedzieli w domu a potem przedszkole, płacz, że nie chce zostać, zostawienie, sprzątanie Anny mieszkania i powrót po małą. Ostatniego dnia wydłużyli sobie czas o godzinę, bo przecież jeszcze nie znała się na zegarku i też było dobrze, co dawało nadzieję, że niedługo pójdzie na cały dzień.
W piątek po kąpieli Matt suszył małej włosy kiedy zagadał ją o jutrzejszy dzień.
- Eve, jutro jest sobota, więc przedszkole jest zamknięte. Dlatego spędzimy razem cały dzień. – odłożył ręcznik na bok i wziął jej szczotkę. – Przyjdą do nas w odwiedziny znajomi, poznasz wujka Jeffa i ciocię Cam. – dziewczyna nieufnie łypnęła na niego okiem, dosłownie jak Josh kiedy coś mu nie pasowało. – Jest tylko sprawa. – kucnął przed nią na chwilę kończąc czesanie. – Ciocia Cam jest w ciąży. Wiesz co to oznacza? Że ma w brzuchu dzidziusia. Takiego samego jakim ty kiedyś byłaś. Więc trzeba być dla niej grzeczną, dobrze? Bo ona nie może się denerwować albo smucić, bo to źle może wpłynąć na dzidziusia.
0 notes