#dystymia
Explore tagged Tumblr posts
misantropicsin · 6 months ago
Text
Tumblr media
"The emptiness will haunt you"
0 notes
mourky · 2 months ago
Text
who suffered more me (boli brzuszek) or jesus
8 notes · View notes
dysstsk · 3 years ago
Note
Hello there!
I have just recently stumbled upon your blog and I have to say, you've got me curious about this Connor x Arno ship.
I saw your asks were open so I thought I'd ask; do you take writing requests? Or just art? If you do take writing requests could you describe the assassin's first meeting? Or maybe in terms of how they inspire and surprise the other in terms of their capableness on the battlefield.
Lots of love! xoxo
Hello!
DystymiA here, and welp, as much I would love to write how they meet/inspire/surprise each other, i’m not an English native speaker, although I do write fanfics (Spanish only). I’m only taking art request. 
But I can describe a little bit how I imagine Arno and Connor together. I like to place them meeting after Dead Kings (maybe in 1795 or 1796). Arno rejoins the Brotherhood in France, he wants vengenace for Charles Dorian (finally jsdjh). Shay plays a big part on this story, since he knows that Connor rebuilt the Brotherhood and destroyed the Templars in USA, so he is trying to resurrect the Templar Order in America and he stills has the precursor box. 
Shay localized the Apple of Eden that Connor dropped at the sea, and the Templar Order becomes a menace again. Shay is the target of Arno and Connor, so they eventually meet (in France or America, i’m not sure tbh, both are good places). 
(If it is in France) The first time, Connor sees Arno parkouring in Paris rooftops, he tries to catch him since he is looking for the French Brotherhood (Connor did learn a bit of French with Aveline). Arno actually knows that he is being chased and tries to ambush the “strange one”, he guides Connor into Saint-Chapelle. Inside of the church Connor didn’t know where the Assassin was, Arno tried to disable him, but Connor is enough skilled to counter him (he had a mini-heart attack tho, Arno is silent like a shadow, lol).
Arno is very surprised of Connor’s strenght, and Connor is impressed at Arno’s atlethic skills. Connor tries to explain that he wants to know where is the French Brotherhood, Arno understands (even with Connor’s kinda bad French accent) and tells to the American what happened. 
In the course of searching for Shay Cormac and the leaders of the Templar Order, they build a friendship. Connor is more mature and older than Arno, so he is like a mentor/teacher. They help each other to heal wounds (they lost very important people and went through hard times), and eventually fall in love. I like to think it is a slow burn relationship. 
Them fighthig together is fearful. In later years they are in historical events like the War of 1812 - or Napoleonic Wars. 
I’m sorry about my broken English and the long text, but I hope you can understand how I see them together! 
- Love and thanks for asking! ❤
15 notes · View notes
cynamonowa · 5 years ago
Text
Tumblr media
Międzynarodowy Dzień Walki Z Depresją.
Na świecie żyje ponad 120 mln ludzi chorych na depresję.
Schorzenie to może dotyczyć nawet 17 proc. Polaków, w tym 10 proc. dorosłych.
Zaburzenia depresyjne mogą wystąpić u każdego – niezależnie od płci (kobiety chorują jednak 2,5 razy częściej niż mężczyźni), wieku (depresja dotyka również dzieci), sukcesów zawodowych.
Rodzaje depresji :
Depresja endogenna,
Depresja reaktywna,
Depresja maskowana,
Depresja lękowa,
Depresja poporodowa,
Depresja sezonowa,
Dystymia,
Depresja dwubiegunowa.
Tumblr media
Tumblr media Tumblr media
Tumblr media
POWIEDZMY JEDNOZNACZNE STOP DEPRESJI
I NAJWAŻNIEJSZE WALCZMY
9 notes · View notes
xsmuteczegx · 4 years ago
Text
Mówię że mi ciebie brak, ale jebać mnie..
8 notes · View notes
poderwanie · 8 years ago
Quote
DYSTYMIA – długotrwałe, przewlekłe obniżenie nastroju o przebiegu łagodniejszym niż w przypadku depresji endogennej. Zazwyczaj pozostaje nierozpoznana i nieleczona, mając przy tym duży wpływ na życie chorego i jego bliskich. Nieleczona dystymia może trwać nawet całe życie. Zazwyczaj chory tak bardzo przyzwyczaja się do ciągle obniżonego nastroju, że wydaje mu się on normalnym elementem jego osobowości
ja tak mam:)) @lastdreams
12 notes · View notes
samobojstw-o-blog · 8 years ago
Quote
,, bo wam zrobię @wyrzuty ze bedziecie musieli sobie zrobic @izolacja-mysli i popadniecie w @dystymia a później popełnicia @samobojstw-o i jie będziecie krzyczeć bo to będzie @krzyk-nie-my
JA
5 notes · View notes
zasadniczo · 8 years ago
Photo
Tumblr media
Choroba Parkinsona, uszkodzony zespół pozapiramidowy, drżenie samoistne, dysforia, dystymia, cukrzyca, zespół lęku uogólnionego, anhedonia, nie rozumienie mowy na poziomie ok. 35%, podwójne widzenie, wady wymowy. Ja w wieku 40 lat.
1 note · View note
milecierpienia · 8 years ago
Text
wyniki promo
przepraszam, że nie dałam ich wczoraj, ale nie wyrobiłam się 
@synkretyzm @utesknienie @wyolbrzymienie @black-poem @altera-vitae @pierdol-e @dystymia @zadbanie @zmienn-a @subwersja @lunatyz-m @mimowolne @impertynencja
mocno polecam te blogi, gratuluje wygranej i dziękuję wszystkim za wzięcie udziału
19 notes · View notes
xsmuteczegx · 5 years ago
Text
Łapiesz mnie za rękę tylko po to by mnie stracić :))
Mam mechaniczne serce nakręcone dla twojej zabawy :))
18 notes · View notes
cz-arna-ma-mba · 5 years ago
Text
Dystymia polecam kurwa
0 notes
ucho123-blog · 6 years ago
Text
Spowiedź
22 października 2018
Dni, tygodnie, miesiące.. To wszystko tak bardzo szybko mija i ucieka, 'dziś' jestem już w pełni wszystkiego świadom, od czego to się zaczęło, w jaki sposób się rozwijało, jestem uswiadomony problemu. Przez ostatnie kilka miesięcy - tak tylko teraz sądzę- trochę się zmieniło, otóż dojrzałem, w wieku 21lat dojrzałem psychicznie.
Chciałbym cofnąć czas do momentu kiedy mogłem coś zrobić, do momentu kiedy mogłem jeszcze prosić o pomoc, to było dawno temu. Nie da się cofnąć czasu, przeczytałem niewyobrażalna ilość tekstów, artykułów, wywiadów, opracowań na ten temat, co mi to dało? Depresja? Dystymia? Co innego? Nie wiem co mi dolega, nie jestem lekarzem, nie mogę sam sobie stawiać diagnozy, to bez sensu. Mózg to niesamowity instrument, lęk, strach, samotność.. Jest poniedziałek rano, mieszkam w hotelu na pierwszym piętrze z ok. 10 chłopakami, widzieli mnie oni ostatni raz w sobotę rano po nocnej zmianie.. Na dole jest kuchnia.. Kolejny raz, kolejny tydzień nie wyszedłem z pokoju, nie jadłem nic normalnego, zjem ok 12 w nocy, w pracy, tylko dlatego że muszę.
Od czego się zaczęło? Chyba nie można mówić o jednym konkretnym wydarzeniu, które niszczy twoje życie.. Wydaje mi się że największy wpływ na mnie i na to co się ze mną stało przez te kilkanaście lat miał dom, 'rodzina' , mieli ludzie którymi się otaczalem, kobieta, ale największy wpływ na to miało moje zdrowie, niezliczona ilość losowych wydarzeń, które jedno za drugim kopalo mnie w tylek, no i ja sam..
Z pewnością nie jest to tak, że przez cały okres jest się wszystkiego świadom, bardzo rzadko 'otwiera się oczy' i mówi sobie: kurwa potrzebuje pomocy, coś jest nie tak, bardzo rzadko jest taki napad świadomości, kiedy rozumiesz że naprawdę jesteś chory. Po kilku latach, gdy już byłem tego świadom, był etap kłamstw, oszukujesz każdego, przede wszystkim siebie. Podświadomie wmawiasz sobie, że to nic takiego, że to wszyscy są źli a ty dobry, że to wina świata, wtedy ucierpi każdy kto będzie obok Ciebie.
Gdy kończył się okropny czas liceum do którego prawie nie chodziłem i całe dnie spędzalem w łóżku walcząc z kręgosłupem i swoją głową, beczac itd ciągle czekałem na ten przełomowy moment w życiu kiedy będę mógł iść do pracy, kiedy w końcu coś się zmieni, poszedłem do pracy ale niewiele się zmieniło prócz tego ze miałem pieniądze których nie byłem w stanie wydawać, był dzień w którym zaplakany przelałem kilka tysięcy dla różnych chorych dzieci na pomagam.pl oczywiście z nadzieją że dobro wróci, że może ktoś pomoże mi? To wszystko nic nie zmieniło, każdego dnia było coraz gorzej. Potem był kolejny przełomowy moment-kobieta.
Jak jeszcze pracowałem w pierwszej swojej pracy to już wtedy zdawałem sobie sprawę że potrzebuję pomocy - oczywiście na codzień ze mną nie bylo takiej myśli, było tylko obwinianie świata i siebie i zupełnie nic innego w głowie. Pierwszy raz w życiu kogoś pokochałem, pierwszy raz towarzyszyły mi uczucia, których nigdy nie doświadczyłem, ale nie o tym teraz. Kobieta mnie zostawiła, po tym jak razem zamieszkalismy, jak uwolnilem się od 'rodziny' po tym jak zrobiłem pierwszy krok do przodu, którym właśnie była przeprowadzka, więc po tym jak zrobiłem krok do przodu, po chwili zrobiłem ich kilkanaście do tyłu. Dlaczego? Dziś wiem, że nie mam prawa obwiniac tej dziewczyny, kochałem i zawsze ja będę kochać. Byłem zwykła swinia i nie tylko. Mógłbym jej zarzucić że mi nie pomogła, że jedyne co robiła to tylko gadała i to niezbyt stosownie do sytuacji bo się nią nie zainteresowała, mógłbym ale nie mam takiego prawa, miała i ma swoje życie, więc czemu miala dźwigać mój ciężar, do dziś nie wiem czy mnie kochała kiedykolwiek. Wiem tylko tyle że to właśnie wtedy, przy niej bywały momenty kiedy wierzyłem, planowałem i myślałem że może być dobrze. Nigdy nie chciałem pomocy jak to zazwyczaj w takich wypadkach z tego co czytałem ale nie w tym rzecz, nigdy nie wybacz sobie jednej rzeczy.. Sądzę że gdy już wiedziałem że potrzebuję pomocy i ją odpychalem wystarczyło usiąść i wypowiedzieć kilka zdań i dziś byłbym szczęśliwym czkowkiem i nigdy nie byłbym już sam. Na wszystko nałożył się mój charakter i ciężki okres fizczyny dla mnie, mimo że sądziłem że się staram jeżdżąc kawal drogi do pracy co przy moim stanie było absurdem.. W głowie siedziała mi tylko jedna rzecz, każdego dnia.. Wiedziałem jak rozwiązać swój problem, wiedziałem jak mogę wszystko zmienić, gdzie popełniłem błąd? Nie chciałem o tym mówić, pierw chciałem się uststkowac, sądziłem że 'przemeczymy' się rok maksymalnie dwa lata w takim stanie, bo kocham ją nad życie i nigdy bym jej nie zostawił (dziś wiem ze to był błąd, nikt by nie wytrzymał, nie miała prawa się ze mną męczyć) myślałem ze gdy się ustatkujemy, jej życie będzie stabilniejsze, jej kariera, że gdy dojrzeje emocjonalnie, wstanę któregoś dnia i powiem że potrzebuję pomocy i powiem jej jakiej.. Z jednej strony to kolejny powód dla którego się nienawidzę, że jej tego nie zrobiłem gdy miałem okazję, ale medal zawsze ma dwie strony, otóż mogła nie być wtedy gotowa na dorosłe życie i i tak mnie zostawić, albo dlaczego miałaby się ze mną męczyć przez np. Kolejny rok? Nie zasłużyła przecież na to, więc jeśli wtedy bym jej to powiedział mogłoby się nic nie zmienić, chociaż nie wiem może gdyby usłyszała to co miałem do powiedzenia byłoby inaczej, byłoby czym się pocieszyć? To była taka jedyna rzecz wtedy, która trzymała mnie przy życiu bo innej nadziei nie widziałem dla siebie, kto wie może gdyby to wyszło to w wieku 24 lat starali byśmy się o dziecko, bez sensu jest gdybac co by było? Wiem tyle, żałuję, że nigdy jej nie powiedziałem jak to wszystko ja widzę... Kobiecie mógłbym wiele zarzucić ale nie mam takiego prawa i tak zbyt długo ze mną wytrzymała. Po tym jak mnie zostawiła i zostałem bez niczego tj. pracy, domu, wtedy wszystko się zaczęło, bo mój plan, jedyna rzecz która mnie utrzymywała przy życiu legl w gruzach, bez niej nie było jak tego zrealizować..
Wtedy zaczęło się piekło, ucieklem za granicę, uzależnienie od leków, wtedy gdy ucieklem bo nie chciałem wracać do 'rodziny' wszystko diametralnie zmieniło się na jeszcze gorsze, dotychczas myślałem ze nie może już być gorzej ale każdy dzień życia udowadnial mi co innego, już wtedy usiadłem i podjąłem jedna z najważniejszych decyzji
'dziś' kolejny raz ucieklem kilka tysięcy kilometrow z nadzieją że będzie lepiej i już z pierwszym dniem tutaj zdałem sobie sprawę że to nic nie zmieni. To nie pierwsza taka impulsywna decyzja, gdy jesteś pogrążony w tak tragicznym stanie i przyjdzie Ci tylko przez myśl, choć przez sekundę 'oo to moze zmienić moje życie' to nie zrobisz tego?
Jedna z takich decyzji były narkotyki, gardzilem całe życie nimi i ludźmi powiązanymi w jakikolwiek sposób z nimi ale sobą tez gardzilem już wcześniej, więc niewiele to zmieniło że zacząłem brać. Z alkoholem przygodę zacząłem od wódki, pierwsze piwo w życiu posmalowalem bardzo późno, kilka tygodni po tym jak piłem pierwszy raz w życiu wódkę. W tym przypadku zaczęło się tak samo, zacząłem od twardych narkotyków. Pierwsze było mdma oczywiście na tak wykończony organizm działa tragicznie szybko i równie tragiczne są skutki o czym się przekonałem, ale dlaczego? Myślałem że się w to wpieprze na tyle że w końcu od tego zdechne, bo nigdy nie miałem odwagi się odjebac, próbowałem wszystkiego, kupiłem line i nauczyłem się wiązać węzeł szubienniczy, dowiedziałem się wszystkiego i wciąż nic, oczywiście myślałem ze tym razem się uda, ale jak się skończyło? Pierwszy raz jak zaczęło działać po ok 20min leciały mi łzy po policzkach i blagalem o więcej. Codziennie wchodziłem do domu po pracy, kapalem się i wychodziłem wracając w nocy. Jadłem na mieście, krazylem bez celu, gdy to się zaczęło, zaczęły się weekendy w piątek wieczorem a wracałem w niedzielę. Spanie w samochodzie bóg wie gdzie, nacpany jak zwykła szmata. Wychodziłem z jednym gościem zdarzało nam się nawet w środku tygodnia walić mdma, najczęściej byliśmy we dwoje, był taki moment że byliśmy w sztumie i wysiadł z samochodu się odlac, wjebalismy kosmiczna ilość piguł, została ostatnia, oczywiście nacpany szczęśliwi się kłócimy, kto ma sobie zarzucić ostatnia 'mordunio bierz ty ja mam dobrze jeszcze, przecież kurwa no śmiało' jesteś takim właśnie potulnym miskiem i nagle pada zdanie to chuj dawaj na pół zarzucimy- i za to właśnie Cię cenie :) - to cyk dawaj ją i łamiemy. Co się okazało gdzieś ją zgubił, musiała mu wypaść, zaczęły się nerwy w samochodzie, oczywiście zero kłótni bo nacpany nie potrafisz nawet się gniewać na kogoś, gość szuka skacze wysiada wsiada i mówi kurwa przepraszam wybacz no zgubiłem ja-dobra chuj nic się nie stało, mija 10min a my nacpani jak szmaty szukamy z latarkami z telefonu w środku sztumu gdzieś na trawniku piguly. Tak to właśnie działa.. Taki jest człowiek szczęśliwy. To że, zacząłem to chyba najgorsza decyzja.
Koledzy i znajomi są wtedy kiedy potrzebują atencji, potrzebują samochodu, potrzebują pieniędzy, kiedy stawiasz imprezy, kluby, cpanie, chlanie, kiedy tankujesz samochód, tacy są koledzy.
22 października i pisze to wszystko z nadzieją że kiedyś ktoś to przeczyta i spróbuję mnie zrozumieć, jeśli będzie to ktoś, kto był kiedyś dla mnie bliski, to dzięki temu nie będzie miał mi za złe niczego. Jedno jest pewne, jestem dorosłym człowiekiem, już świadom swojego życia i problemów, do ludzi mam tylko jedną rzecz za złe. Jestem tak jak napisałem wyżej dorosłym, świadomym człowiekiem, nie mam chyba marzeń, ale z pewnością znam siebie, jak nikt inny, najlepiej na świecie i wiem że nie chce żyć, nie wyobrażam sobie przeżyć kolejnego sylwestra, nie wyobrażam sobie nawet wrócić. Nie mam do kogo się odezwać, nie mam z kim pisać. Z 'rodzina' nie zamieniłem słowa od dnia wyjazdu, zaraz minie miesiąc.., mam żal do ludzi bo już dziś wiem ze ludzia to by nie odpowiadało, będzie 'gadane' ale nikt nie ma prawa przecież się wtrącać w moje życie, mówić mi co dla mnie będzie lepsze, jeśli ja sam wiem czego chce, nigdzie jeszcze tutaj nie byłem ale ma zdjęciach widziałem że jest pięknie, mam nadzieję że uda mi się zobaczyć ocean i piękne góry. Nikt nie ma prawa mieć mi za złe tego ze nie chce żyć. Wiem że chwilę przed śmiercią jeśli będę wtedy świadomy to będę szczęśliwy, umrę z uśmiechem na twarzy i niech każdy się o tym wtedy dowie.
Swoją jedyna szanse na normalne życie zmarnowałem nie mówiąc osobie którą kocham jak rozwiązać moje problemy, to przesadziło o moim losie, wystarczyło przestać kłamać i powiedzieć jak wszystko naprawić a ja zostawiłem to na zawsze dla siebie. Nigdy nie mówcie człowiekowi bez nóg żeby wyszedł na spacer, nigdy nie pytajcie niewiadomego czy coś mu się podoba i nigdy nie mówcie glodnemu że ma zjeść. Takim gadaniem nigdy nikt, nikomu nie pomoże..
Swojego czasu czytałem o przypadkach eutanazji w Belgii i Holandii z powodu depresji ale moim zdaniem to zbyt abstrakcyjne i za głośne, nie potrzebuje atencji ani rozgłosu, lubię ciszę i spokój.
Czasem spróbuję tutaj spędzić swój czas, mam nadzieję że znajdzie się ktoś kto mnie zrozumie i mi pomoże, może poznam pierwsza osobę która stanie za mną i powie że jeśli czegoś naprawdę chcę to mam to zrobić a jeśli nie to wierzę że niedługo samo to się rozwiąże i skończy.
1 note · View note