#dam temu szansę
Explore tagged Tumblr posts
polska-tankietka · 21 days ago
Text
Tumblr media
@ernycek mój drogi, m-mój drogi. Ja tu już ze łzami w oczach jestem, nocami dumam i się zastanawiam, tak, że aż mnie to w snach nawiedza. Ta odmiana. I ten problem życiowy, jak tego Patrzałki traktować... cieszę się, że mam oficjalnie głos na "tak", żeby to jako imię traktować i także odmieniać 👁👁
Yo, ludzie, jak wygląda polska strona fanów O Ruchach Ziemi? Jak my tu stoimy z tym fandomem? Żyjemy? Prosperujemy? Czy nawet nie powstaliśmy? Bo ja tu tak zawsze patrzę na angielsko-języczną stronę, a Orb aż prosi się, żeby zerknąć na polską stronę.
Dajcie jakiś odzew, co? Plis 🙏🌍
21 notes · View notes
pozartaa · 5 months ago
Text
21.09.24 UTRZYMANIE WAG1 dzień 569. Limit +/- 2100 kcal.
Wybrane posiłki:
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Nie liczę kalori1 od: 74 dni
Wczoraj po robicie zmiotło mnie z planszy o 21:00 znowu "minęliśmy się" z moim S. On spał po pracy licząc, że się obudzi wieczorem by ze mną pogadać, a ja się nie doczekałam, bo mnie zmuliło potężnie- miałam pracowity dzień.
***
Dziś na śniadanie wyjątkowo owsianka. Dostałam owsiankę prosto z Ukrainy od mamy Ukraińskiej Księżniczki ( zasugerowała się tym, że jem ukraińskie owsianki instant). Ogólnie w ogóle nie jestem fanką owsianki (po prostu te instant są szybkie, proste i trochę odżywiają, kiedy spada cukier - nie żebym się nimi delektowała), ale dam szansę, żeby nie zalegała mi w szafce.
Tumblr media
Wnioski po śniadaniu... Naaah, będę musiała zrobić coś innego z tych płatków, bo zdecydowanie węglowodanowe śniadanie nie jest dla mnie.
***
Dziś mam na noc. Nic ciekawego. Plątanie się po domu. Drzemka przed robotą i tyle.
***
Ostatnio uskuteczniam wieczorne podżeranie - coraz mniej zaczyna mi się to podobać. Jem sobie wafle ryżowe i jakiś tam popcorn.
Niby dałam sobie na to przyzwolenie ze względu na spore spadki w@gi i stwierdziłam, że raczej mi nie zaszkodzi, ale - nie jestem wtedy jakoś specjalnie głodna. Po prostu mam ochotę coś pożuć... Zaczyna się to zmieniać w jakiś "rytuał odprężenia" a to nie dobry sygnał.
A tak w ogóle wafle ryżowe to wcale nie jest safe-food. Jak może być - skoro wciągam na raz pół paczki?! 😅 Powiedziałabym nawet, że mam przed nimi spore obawy.
***
A teraz coś fajnego.
Kiedy 3 lata temu trafiłam na Tmblera nie wiedząc jeszcze czy chcę znowu zagłębić się w świat pr0-4nñy czy zrobić to zupełnie inaczej (na szczęście zrobiłam inaczej) - swoje trumfy święciła żelka Bob Snail. Oczywiście spróbowałam i stwierdziłam, że smakuje jak zaschnięty dżem - nie dla mnie. Ale wczoraj kupiłam w moim Lewiatanie coś takiego
Tumblr media
Kochani, tak skusiła mnie zabawka! (Bo ja jestem niepoprawnym, dużym dzieckiem i nie zawiodłam się. Ślimako-smoki są śliczne i bardzo dobrze wykonane jak na coś, co zapewne produkuje jakaś chińska fabryka. Chce je wszystkie! 🤩 Btw... żelka nadal wstrętna!
***
Dobrej nocy wam życzę i tradycyjnie pozdrawiam wszystkich nocnych stróżów i nocną zmianę na Tmblerze 🌙🌛⭐
33 notes · View notes
myslodsiewniav · 7 months ago
Text
Plany i bycie ciocią
2 lipca 2024
Drogi Pamiętniczku.
Zaspałam do pracy, bo nie mogłam zasnąć. Niestety. Obudziłam się napalona, co jest miłą odmianą - dawno nie byłam przez ten stres. Problem taki, że plecy mnie kuuuuurewsko bolą.
Plan na dziś:
1 zrobić pracę zaliczeniową nr 1 - edycja nagranego dźwięku i doklejenie jako-takiego wideo. Montaż. Przed weekendowym zjazdem wysłanie do oceny
2 zrobić pracę zaliczeniową nr 2 - tak naprawdę to zaliczenie nr 3, i jest z dupy, bo dowiedziałam się o nim na poprzednim zjeździe i mam na nie, aż 2 tygodnie i jest upierdliwe, pewnie czasochłonne, i pewnie nieprzydatne są te umiejętności. ALE wolę robić to, niż trudniejsze zadanie, które faktycznie muszę wysłać do oceny przed 7.07.2024 xD
3 zrobić pracę zaliczeniową nr 3 - zaliczenie trudno-łatwe, tj. zrobienie prac w programie, którego nie ogarniam, a więc nauka programu od podstaw. Niby na łatwych przykładach, niby proste to-to, ale szlag mnie trafia, gdy myślę o tym, że ile zajmie mi ogarnięcie poruszania się w tym środowisku podczas, gdy w innym programie (który znam i w którym pracuję) ogarnięcie tego zadania zajęłoby mi może 1 popołudnie. Grrrr... A muszę to-to oddać jak najprędzej.
4 odkleić ceny od książek, które kupiłam dla mojej mamuni. <3 Kupiłam jej wczoraj całą serię Chmielarza (tj. 2 tomy, bo pierwszy już dostała ode mnie miesiąc temu) i jakąś książkę z pogranicza kryminału-horroru-dreszczowca. W piątek dostanie ode nas te książki w podziękowaniu za opieką nad pieskiem przez cały semestr (ostatni zjazd mamy, oficjalnie).
5 wypełnić wniosek o stypendium i jeszcze dopytać Panów z infolinii o kilka aspektów. Na przykład czy mam podawać właściwy koszt, czy koszt po odjęciu VAT.
6 zastanowić się czy ja w ogóle chcę wysyłać ten wniosek w tym momencie? Czy ja w ogóle chcę sobie samej to robić? Bo to oznacza kolejny semestr zapierdolu zdwojonych obrotach. A już teraz jestem koszmarnie zmęczona. Z drugiej strony - w ten sposób mam szansę na zdobycie wykształcenia/kompetencji i skorzystania ze wsparcia, na które w ramach różnych innych stypendiów nie mam szans po prostu (ze względu na wiek, na staż studiów, na dochód ect). I to wykształcenia w realnej perspektywie - do 6 mc mam dyplom i zawód, nie muszę czekać kolejnych 2 lat na ukończenie studiów, dostanę na tym etapie już papier potwierdzający kwalifikacje...
7 zastanowić się, gdzie zabierzemy jutro mojego przyjaciela z okazji jego urodzin. Cieszę się, że się spotkamy, ale nie mam czasu tego planować.
8 znaleźć jakąś smaczna alternatywę do przywiezienia mojej siostrze i szwagrowi na urodziny.
9 nie wiem czy to pisałam... Albo jak dawno to pisałam? Ale miałam tyle obaw rok temu związanych z moją siostrą, jej ciążą, porodem i przyjściem na świat mojego siostrzeńca. I nad tym, jak moja decyzja o bezdzietności rzutuje na moją siostrę (to jest pole w którym nie dam jej swojego wsparcia popartego doświadczeniem). I nad tym jakie będę miała relacje z tym młodym człowiekiem, czy w ogóle przełamię się by przebywać z takim dzidziusiem (bo boję się przebywać z dziećmi)? I czy on mnie polubi? Czy znajdę sposób by nie bać się bliskości z dzieckiem osoby, która jest moją najbliższą rodziną? I czy w ogóle będzie chciał ze mną się spotykać? I jak zmieni się dynamika rodziny. I tak dalej. Ale dziś, po prawie roku od powiększenia się naszej rodziny o nowego człowieka z takim... chyba zaskoczeniem (?), mogę sobie samej z przeszłości i każdej osobie, która być może będzie się bujać z takimi lękami i wątpliwościami jak moje sprzed roku: znajdziesz sposób.
Kocham tego małego bączka - tak naturalnie po prostu powiększyło mi się miejsce w serduszku na tego małego człowieka. Nie boje się go. Wciąż mnie zachwyca - ILE RAZY GO WIDZĘ - jak bardzo SWÓJ on jest. Chce mi się śmiać i płakać ze wzruszenia, jak widzę jego buźkę. Coś niesamowitego! Jak wehikuł czasu po prostu! I mam wrażenie, że to jest coś mojego, bo do tych uczuć nie mogę zabrać nikogo. Rzecz w tym, że synek mojej siostry ma dolną część twarzy po niej, a górną po Szwagrze - kolorystyka na ten moment to jasny blond i niebieskie oczka (czyli jak u mojej siostry, ale gdy mój Szwagier był młodziutki też miał blond włosy - oczy ma ciemne) Patrzę na tego maluszka i nie mogę tego nie widzieć, co za układanka! Co z puzzle z genów! :D Zabawne jest w tym głównie to, że moja siostra tego nie pojmuje, a rodzina ze strony Szwagra nie widzi w ogóle w małym podobieństwa do jego mamy (do naszego taty, a dziadka chłopca - owszem). Kształt oczu chłopca i łuków brwiowych ma po Szwagrze - to jest ewidentne, to nie jest dyskutowane nawet :D, wszystkie strony rodziną są w tej kwestii zgodne. Ale tu mam swój przywilej: ja przecież od 1,5 roku swojego życia budziłam się obok mojej siostry, widziałam jej buzię, jej uśmiech, widziałam jak dorastała i dojrzewała. I faktycznie: teraz jej uśmiech jest inny, szczęka jest inna, oczy są inne. Ale gdy była malutka to jej uśmiech, to wykrzywienie usteczek do płaczu, jej drąca się mordka i pysie rozjaśniające całą buzię były kropka-w-kropkę jak teraz wygląda jej synek. Po prostu idę razy widzę jak on się porusza, tj. no jak jest dzieckiem i robi rzeczy odpowiednie dla malutkiego dzidziusia to mam TAKI MINDFUCK bo widzę na żywo coś, czego nie widziałam od lat, a co rozpoznaję wyraźnie i jednoznacznie, coś co myślałam, że mogę zobaczyć tylko na zdjęciach i starych filmach. A tu szok: uśmiech mojej malutkiej siostrzyczki żyje w 2024 roku!
Niesamowite! I w ogóle ten malec jest niesamowity. Bawi mnie, że nie lubi dotykać trawi (rączkami czy nóżkami), ale uwielbia dotykać korę i liście drzew. Jest zafascynowany światem. I jest tak uroczy, że SZOK!
Nie budzi się we mnie instynkt macierzyński - nie, nic z tych rzeczy. Jak na niego patrzę lub jak patrzę na moją siostrę to nie ma we mnie ukłucia tęsknoty (jakie miałam latami min. patrząc na ludzi będących w związkach, kochających się) - jest radość, że młody istnieje i że widzę moją siostrę TAK BARDZO spełniona i szczęśliwą. <3 Serce rośnie.
I się nie boję, że młody nie będzie mnie lubił - KURDE, JASNE, ŻE BĘDZIE MNIE UWIELBIAŁ! Będę go zabierać na łódkę, na wyprawy w góry, na SUPa, do teatru. Będziemy się lubić. A jak nie będzie chciał - to się dogadamy, najwyżej dam mu przestrzeń, kocham go i chcę, aby był szczęśliwy.
Co do tego lęku sprzed roku, tego, że młody będzie wolał odwiedziny u rodziny ze strony swojego taty, bo siostry Szwagra też mają dzieci - myślałam, że będę te interakcje obserwować ze strachem, że jestem niewystarczająca, jako ciocia, siostra i opiekunka. Okazało się, że nie. Gdy siostra wysyła mi zdjęcia młodego z kuzynami i kuzynkami z drugiej strony rodziny (rodziny jej synka) to topię się jak czekolada fondue <3 widząc, jak wiele osób kocha tego młodego człowieka, którego ja też tak bardzo kocham. <3 Awwww. Mega.
Chcę zacząć w końcu sensownie zarabiać by w przyszłości nie być obciążeniem, ani dla mojego narzeczonego, ani dla mojego cudownego siostrzeńca.
8 notes · View notes
agakikama · 11 months ago
Text
Tumblr media
Witajcie
Święta Wielkanocne zbliżają się wielkimi krokami, dlatego też chcę opublikować na swój profil jak najwięcej nowych prac, a dziś postanowiłam że dam następną postać OC z mojego universum Welcome Hope, moja postać ma na imię Puddels i jest psem rasy Cocer Spaniel, posiada 6,5 stopy wzrostu i jest ona niesamowicie zwinną gimnastyczką i akrobatką pokazową, jej ulubiona dziedzina to gimnastyczny taniec ze wstążką, Puddels jest dobrą przyjaciółką Rose ze starej trupy aktorskiej, nie jednokrotnie ona i Rose występowały w nie jednym wspólnym odcinku, Puddels jest z natury miła, serdeczna i altruistyczna, co znaczy że potrafi być niezwykle hojna wobec swoich przyjaciół i nie oczekuje niczego w zamian, uwielbia ona występy kabaretowe oraz różnego rodzaju żarty, nie lubi złych żartów które kończą się krzywdą innej osoby, uważa to za nie smaczne i krzywdzące, choć Puddels jest tego samego wzrostu co jej przyjaciółka Annet to ona nie lubi popisywać się siłą fizyczną, ona jest bardziej jak delikatny kwiat, który bardziej woli wyrażać się po przez dobrze wyrafinowaną sztukę akrobatyczno-taneczną, niż po przez brutalną siłę fizyczną. Puddels mimo swojego wzrostu i siły, potrafi też być niezwykle delikatna, gdy ktoś z jej przyjaciół doznawał jakiegoś uszczerbku po przez pobicie od strony podłych ludzi to starała się obchodzić jak najostrożniej, aby nie dodawać im dodatkowego bólu, a gdy widziała na własne oczy że któryś z ludzi usiłował podnieść rękę na któregoś z jej przyjaciół, natychmiast interweniowała, podchodząc i odpychając na bok taką osobę i z warkotem ostrzegała że jeśli znowu zobaczy taką sytuację to zagryzie, Puddels nie jest typem psa co gryzie ale jak zostanie zmuszona czy sprowokowana to nie zawaha się pogryźć w obronie swojej lub kogoś z przyjaciół. Po wybuchu pożaru Puddels została odseparowana od swoich przyjaciół, a jej skrzynia została kupiona przez niezwykle popularny, Wędrowny Cyrk, gdzie miała wykonywać nie tylko swoje zdolności akrobatyczne, ale też miała wykonywać, groźne jak dla niej, akrobatykę trapezową. Spanielka nie jednokrotnie mówiła prowadzącemu tam konferansjerowi że trapez nie jest jej dziedziną, ale ten człowiek również nie należał do lubianych ludzi, ignorował on to że Puddels się boi i wręcz rozkazywał jej do wykonywania niechcianych sztuczek cyrkowych, jak nie słownie to za pomocą bata zmuszał Puddels do występów. Pewnego dnia, gdy Cyrk wędrował przez wąski wąwóz w górach, spadła lawina skalna i przyczepa gdzie mieszkała Spanielka, została odgrodzona od pozostałej trupy Cyrkowej, co dało jej szansę na ucieczkę, nim spadła kolejna lawina, Puddels zdążyła uciec z przyczepy i ukryć się w jednej z jaskiń, a dzięki temu że lawina zakryła wejście do jaskini to wszyscy cyrkowcy myśleli że ich psia gwiazda zginęła pod skałami. Na szczęście Puddels znalazła wyjście z zasypanej jaskini i znalazła się w niezwykle kolorowym lesie, tam przypadkowo napotyka mieszkańców The Neigborhood, którzy akurat byli na pikniku, Rose natychmiast ją rozpoznaje i wita się ze starą przyjaciółką, tego dnia cała ekipa przyjaciół Rose znów była razem, niedługo potem Puddels zadomawia się w The Neigborhood i zyskuje przyjaźń jego mieszkańców, a z biegiem czasu ona i Barnaby zaczynają żywić do siebie głębsze uczucia. Jak myślicie, czy ta psia para będzie ze sobą szczęśliwa? Któż to wie, nikt nie wie co w przysłowiowej, trawie piszczy... 
Co sądzicie o mojej postaci OC, jaką jest Puddels? Chętnie poznam wasze opinie w komentarzach, serduszka też są mile widziane.
UWAGA: Wszelki Hejt czy Trolling na temat mojej osoby czy też moich prac, będzie zgłaszany i usuwany!
Welcome Hope jest stworzone przez: Agakikama
"Welcome Home jest stworzone przez Clown @_PartyCoffin_"
----------------
Hello
Easter is fast approaching, that's why I want to publish as many new works as possible on my profile, and today I decided to give another OC character from my Welcome Hope universe, my character's name is Puddels and he is a Cocer Spaniel dog, he has 6.5 feet tall and she is an incredibly agile gymnast and show acrobat, her favorite field is gymnastic ribbon dancing, Puddels is a good friend of Rose's from an old acting troupe, she and Rose have appeared in more than one episode together, Puddels is naturally kind and warm and altruistic, which means that she can be extremely generous towards her friends and does not expect anything in return, she loves cabaret performances and various types of jokes, she does not like bad jokes that end in harm to another person, she considers them tasteless and harmful, although Puddels is the same height as her friend Annet, she does not like to show off her physical strength, she is more like a delicate flower who prefers to express herself through well-refined acrobatic and dance art rather than through brutal physical strength. Puddels, despite her height and strength, can also be extremely gentle, when one of her friends suffered some damage after being beaten by mean people, she tried to be as careful as possible so as not to add additional pain to them, and when she saw with her own eyes that one of them one of the people tried to raise a hand to one of her friends, she immediately intervened, approached and pushed such a person aside and warned with a growl that if she saw such a situation again, she would bite, Puddels is not the type of dog that bites, but if she is forced or provoked, she will not hesitate bite in defense of yourself or one of your friends. After the fire broke out, Puddels was separated from her friends, and her crate was bought by the extremely popular Traveling Circus, where she was to perform not only her acrobatic skills, but also trapeze acrobatics, which were dangerous for her. The spaniel told the host there more than once that trapeze was not her thing, but this man was also not a liked person, he ignored the fact that Puddels was afraid and even ordered her to perform unwanted circus tricks, if not verbally, then he forced Puddels with a whip. for performances. One day, when the Circus was wandering through a narrow gorge in the mountains, a rock avalanche occurred and the trailer where the Spaniel lived was separated from the rest of the Circus troupe, which gave her a chance to escape before another avalanche fell, Puddels managed to escape from the trailer and hide in one from the caves, and because the avalanche covered the entrance to the cave, all the circus performers thought that their dog star had died under the rocks. Fortunately, Puddels found a way out of the buried cave and found herself in an extremely colorful forest, there she accidentally meets the inhabitants of The Neigborhood who were on a picnic, Rose immediately recognizes her and greets her old friend, that day Rose's entire group of friends were together again, soon after, Puddels settles into The Neigborhood and gains the friendship of its inhabitants, and over time, she and Barnaby begin to develop deeper feelings for each other. Do you think this dog couple will be happy together? Who knows, no one knows what's going on in the proverbial grass...
What do you think about my OC character Puddels? I'd love to hear your opinions in the comments, hearts are also welcome.
ATTENTION: Any hate or trolling about me or my works will be reported and deleted!
Welcome Hope is created by: Agakikama
"Welcome Home is created by Clown @_PartyCoffin_"
1 note · View note
holytwst · 1 year ago
Text
Tumblr media
Prolog ~ 6
Tumblr media
Wyjątkowa próba!
[AKADEMIK RAMSHACKLE - KORYTARZ]
Grim: Fnaaa!!
Duchy: Hee, heee! Przegrywamy! Wiejemy stąd~~!!
Grim: E-Ech? …Wygraliśmy?
To było niesamowite!
Bardzo ci dziękuję.
Grim: Haah… To było trochę stra…
Grim: Znaczy, nie! Nie bałem się ani trochę!
Grim: Dla Wielkiego Grima to była drobnostka! I jak się macie duchy? Zatkało kakao?
Crowley: Dobry wieczór. Jako łaskawy człowiek, przyniosłem ci kolację.
Crowley: …Hej, ty jesteś tym potworem, który narozrabiał w trakcie ceremonii! Przecież wyrzuciłem cię ze szkoły, co ty tutaj jeszcze robisz?!
Grim: Hmph! Wytępiłem tutejsze duchy! Bądź mi wdzięczny!
Crowley: Hm? Co masz na myśli?
Crowley: Chociaż skoro już o tym wspomniałeś, słyszałem o figlarnych duchach odstraszających innych studentów od tego akademika.
Crowley: I właśnie dlatego stał pusty. Kompletnie o tym zapomniałem. Jednakże, hmm…
Crowley: Pracowaliście razem by się ich pozbyć?
Grim: Nie podoba mi się słowo “razem” w tym zdaniu.
Grim: On po prostu stał i się gapił. A ja dzięki temu zarobiłem sobie puszkę z tuńczykiem.
Grim: …Ach! Jeszcze mi jej nie dałeś! 
Crowley: Chciałbym aby wasza dwójka spróbowała odtworzyć sposób w jaki pozbyliście się tych duchów.
Grim: Ale my już się ich wszystkich pozbyliśmy! Zresztą: Chcę. Mojego. Tuńczyka!
Crowley: Ja wcielę się w postać duchów.
Crowley: Jeżeli mnie pokonacie to dam ci te puszki z tuńczykiem. Ach, jaki łaskawy ze mnie człowiek!
Crowley: Eliksir transformacji!! *Łyk*
Grim: Eeech? Mam już dość. Nie chcę mi się znowu z nim współpracować…
To twój złoty bilet do szkoły!
Masz szansę zdobyć kolejną puszkę tuńczyka, mistrzu.
Grim: Gh!!
Grim: Ale to ma być już ostatni raz! Po tym musisz, tak absolutnie koniecznie dać mi tego tuńczyka!
Tumblr media
Prolog ~ 6 : Rhytmic
Tumblr media
Podejmijmy wyzwanie dyrektora!
Duch Crowley: A teraz, masz za zadanie pozbyć się mnie w postaci ducha.
Duch Crowley: Śmiało, atakuj bez wahania. I nie martw się, nie będę zły. Jestem bardzo uprzejmym człowiekiem.
Grim: Raczej nie mamy innego wyboru… Dobra, zgadzam się na to, ale lepiej oddaj później mi te puszki z tuńczykiem!
Duch Crowley: W takim razie zaczynajmy!
Grim: Hej, ty! Pamiętaj, by powiedzieć mi dokładnie gdzie on jest!
[PO FAZIE 1]
Wygrana:
Grim: Po mojej lewej, mam go! Bierz toー!
Duch Crowley: Ochhhh!!
Duch Crowley: …Nieźle.
Duch Crowley: W takim razie podnieśmy nieco poziom trudności.
Grim : Funya!? Tak po prostu stał się jeszcze szybszy!?
Duch Crowley: Ciekawe czy będziesz teraz w stanie uchwycić moje ruchy?
Grim: Humph, pewnie, że tak! Jeśli zostawisz to Wielkiemu Grimowi to to będzie bułka z masłem!
Przegrana:
Grim: Hej, człowieku! Szybciej dawaj mi te sygnały! W ogóle nie mogę go uderzyć!
Duch Crowley: Proszę was, współpracujcie, wy dwoje. Jeśli tak dalej pójdzie to nie będziesz w stanie ze mną wygrać, wiesz o tym?
Duch Crowley: Jeśli przegrasz, zatrzymam też puszki z tuńczykiem. Niestety dla ciebie, nie jestem taki łaskawy.
Grim: Funya!? Nie ma mowy! Chcę te puszki~!
Grim: Hej, ty! Na pewno wygramy tę walkę! Dla cennych puszek z tuńczykiem Wielkiego Grima!!
[PO FAZIE 2]
Wygrana:
Duch Crowley: Czy jesteś w stanie rozgromić tyle duchów na raz!?
Grim: Funyaaaa~!!
Duch Crowley: Och, cóż za niespodzianka…
Grim: *dyszy, dyszy* …Pokonałem je wszystkie…
Grim: Hej, ty! Doprowadzasz mnie do szału! Traktuj mnie lepiej~!
Przegrana:
Duch Crowley: Rozumiem, a więc to prawda, że nie mogę powiedzieć, że nie da się „współpracować z potworem”.
Duch Crowley: …Cóż, mimo to wydaje się, że zarówno twoje przywództwo, jak i magia tego potwora wciąż mają przed sobą jeszcze sporo treningu.
Grim: Co!? Ale jesteś niemiły wobec Wielkiego Grima!!
Grim: Zaraz pokażę ci, na co mnie stać~!! Funyaaaaa!!
Duch Crowley: Aaach, przestań, wystarczy już tego! Ty tam, proszę, przemów temu potworowi, aby nie sprawiał więcej problemów!
Tumblr media
𐃘 [Prolog ~ 7]
Tumblr media
0 notes
queenofsadnesss · 2 years ago
Text
poszło.
Cztery lata szczęścia. Poszło. No, poszło w pył. Dawno nie czułam się aż tak samotna, będąc kilka metrów od kogoś. Dopiero teraz widzę jak kruche jest to wszystko. Dopiero teraz dociera to mnie, że nie wiem czego chcesz. Bo nie wiem. Naprawdę. Nie potrafisz powiedzieć mi szczerze. Teraz tak sobie myślę, że chyba nigdy nie potrafiłeś, ale nie zwracałam na to uwagi, bo byłam jedyną. Tak przynajmniej chciałam myśleć. Kilka chwil kryzysu i Ty odwróciłeś się ode mnie. Pierwszy cios. Wstałam. I zaczęła się karuzela kłamstw. Byłam taka szczęśliwa, że udało nam się to kruche szczęście pozbierać. Nie było mi dane cieszyć się zbyt długo. Pojawiła się ona. Kolejny cios i myślałam, że tym razem nie wstanę. Ale Ty jak zawsze potrafiłeś ubarwić wszystko tak, że chciałam znowu Ci ufać. Chciałam, ale to było trudne. Ciągle w głowie miałam ją. Nie wiedziałam co Was łączy, bo jak zwykle nie potrafiłeś szczerze mi powiedzieć. Obawiałam się, mocno, bardzo. Obiecałeś zerwać kontakt - kolejny cios, bo szybko odkryłam prawdę. Usłyszałam coś, czego nie chciałam. Poczułam, że coś jest nie tak. Poczułam, że zależy Ci na niej i jesteś gotowy pozbyć się mnie. Może już wtedy powinnam odejść? Może to był znak? Znak...na Twoje szczęście. Bo na mnie nie patrzysz tak, jak na wiadomości od niej. Widzę ten blask w oczach, kiedy z nią piszesz i rozpadam się na milion kawałków. Kawałków, których już nie da się pozbierać. Kiedy zatraciliśmy siebie? Nasze uczucia, naszą relację, nas... Już nawet nie rozmawiamy. Ty robisz swoje, ja robię swoje. Nic nie robimy razem. Żyjemy razem, a jednak osobno. Kocham Cię i nie boję się tych słów, ale wiem, że nie usłyszę ich od Ciebie z Twojej własnej woli. Czemu? Nie wiem, nie znajduję odpowiedzi. Może coś do mnie czujesz, może coś jeszcze zostało, ale nie wiesz jak ująć to w słowa? Nie mam siły walczyć o uczucia, których tak bardzo potrzebuję. Potrzebuję słów, gestów jak wody. Ale usycham, duszę się z pragnienia, bo tej wody nie dostaję. Powtarzasz, że to tylko koleżanka. Chcę ufać, chcę wierzyć, ale przychodzi mi to ciężko. Reaguję na nią agresją. Agresją, którą chce zakryć ból i wołanie o pomoc. Przyzwyczaiłam się do bólu, bo jest moją codziennością. Uśmiecham się, bo muszę. Wstaję z łóżka, bo muszę. Bo jesteś niby obok, niby pozory, niby związek, niby sek$. Nie czuję się obok. Czy to tylko mechanizm przyzwyczajenia, bo mieszkamy razem? Bardzo chciałabym doczekać chwili, kiedy po prostu przyjdziesz, przytulisz, dasz buziaka i powiesz, że kochasz. Niby nic, a tak wiele dla mnie. Powoli tracę nadzieję na lepsze jutro. Wiem, że koniec się zbliża, ale próbuję to odwlekać. Uczucia mi nie pozwalają tego zakończyć, więc masochistycznie czekam na Twój ruch. Po cichu, powoli umieram, bo rzadko odczuwam szczęście. Kilka dni temu miałam przełom. Wzięłam wszystkie tabletki, które miałam w domu i chciałam zakończyć wszystkie sprawy. Byłoby Ci lżej? Myślę, że tak. Nie miałbyś problemu, miałbyś czystą kartę. Bałam się. Stchórzyłam, ale tabletek i tak byłoby za mało.Stwierdziłam, że dam sobie jeszcze jedną szansę. Jeszcze trochę wytrzymam, bo chyba twarda ze mnie baba. Mało kto tak dobrze udaje. Mało kto przykleja uśmiech na tyle godzin dnia, a pozwala sobie płakać tylko w nocy. Kiedyś płakałam też w dzień, ale wkurzało Cie, że pokazuje emocje. Krzyczałeś, przeklinałeś i grałeś na moich uczuciach, które i tak są okaleczone. Całą winę zwalasz na mnie, a ja cierpię podwójnie. Podwójnie, bo jest mi ��le i ciężko, a człowiek, mój człowiek, który 4 lata znaczył wszystko - olewa mnie i zamiast wsparcia dostaję tylko krytykę. Krytyka to też moja codzienność. Moja samoocena jest tak niska, że praktycznie nie istnieje. Twarz okej, ale ciało? No tragedia. Kilka lat pracowałam na to, żeby siebie zaakceptować chociaż w pewnym stopniu. Udało się, prawie... Bo zacząłeś mi to wypominać. 12 lipca nie zapomnę nigdy. To wtedy zerwałeś ze mną, bo jestem gruba. Tak powiedziałeś. Wprost. 4 lata byłam gruba, ale nie potrafiłeś mi w oczy powiedzieć tego, dopiero teraz jak świni w koryto. Mimo że wróciliśmy do siebie, ja pamiętam te słowa. Codziennie jak wieczorem zamknę oczy, to na czerwono widzę JESTEŚ GRUBA. Jestem. Nie pozwalasz mi na moment zapomnieć. Duży bebzon, małe cycki, śmierdzę, a na dodatek nie jestem nią. Jestem parobkiem, giermkiem, gorszą wersją człowieka. Tak mnie traktujesz, te uczucia górują w naszej relacji. Boli jak cholera, ale odkochać się nie umiem. Nie umiem... Nie wiem czy się pozbieram. Postawiłam przed Tobą prośbę zmiany zachowania. Pani psycholog doradziła, żeby zrobić to w formie listu, bo może wtedy nie będziesz unikał tematu i udawał, że nie słuchasz. Może... Nie wyszło. Znowu olałeś sprawę, a ja poszłam na boczny tor. Nie poruszam tego tematu, bo boję się, że znowu powiesz, że odwalam cyrk. A ja tylko walczę o siebie, o Ciebie, o nas. Chociaż sama już nie wiem nic... 
3 notes · View notes
ddlovato0820pl · 5 years ago
Text
TŁUMACZENIE WYWIADU Demi Lovato: Emotional Journey Behind “Anyone” | Apple Music
Tłumaczenie wywiadu Demi udzielonego w styczniu 2020 roku tuż przed wielkim powrotem na gali Grammy. Lovato poruszyła wątek powrotu, nałogu, Boga, utworu “Anyone”
Tumblr media
Zane Lowe: Jestem pewien, że to wszystko jest dla ciebie aż zbyt znajome - ten typ otoczenia, ta przestrzeń na próby, bezpieczna przestrzeń, do której możesz wejść i zdecydować co do siebie pasuje w występie, a co nie i nie być oceniana. Jednak w końcu nadchodzi moment, kiedy musisz opuścić to miejsce, musisz wyjść na scenę i musisz zaśpiewać te piosenki, które ludzie chcą usłyszeć, dla ludzi, którzy chcą cię znów zobaczyć. W ten weekend jest wielka chwila - występ na Grammys- i to pierwszy tak naprawdę moment, kiedy świat może cię znów zobaczyć po pewnym czasie nieobecności. Czuję, że od tego wszystko [cała era] zacznie się od nowa, a pierwszym pytaniem chyba jest: jak się czujesz kilka dni przed opuszczeniem tego bezpiecznego miejsca.
Demi: Czuję się bardzo podekscytowana i jestem gotowa na to. Czuję jakbym czekała na ten moment przez bardzo długi czas i trudno będzie nie wyjść na scenę i nie dać się ponieść słowotokowi... Po prostu chcę wyjść i opowiedzieć swoją historię. Mam 3 minuty na zrobienie tego, więc zamierzam zrobić wszystko najlepiej jak potrafię. Ta piosenka opowiada jedynie kawałek mojej historii, ale to wciąż jest jakaś część i jest wystarczająca, aby pokazać światu, gdzie byłam.
Zane Lowe: Jak nazywa się piosenka, z którą wystąpisz? 
Demi: Piosenka, z którą wystąpię nazywa się "Anyone". 
Zane L: Jest bardzo mocnym utworem. To znaczy, dla mnie oś czasu [twojej historii] jest bardzo ważna w opowiedzeniu historii, która kryje się za tą piosenką. Czuję, że została napisana przed tym, jak powstałaś z kolan, bo pewnie znaczyłaby co innego, gdyby była napisana już po. Więc która z opcji jest prawdziwa? 
Demi: Piosenka została napisana i nagrana naprawdę krótko przed wszystkim, co się stało. Nagrałam wokale 4 dni przed... 
ZL: 20 lipca 
Demi: Tak. Tekst miał kompletnie inne znaczenie w czasie nagrywania. Teraz gdy słyszę go ponownie, niemalże słyszę wołanie o pomoc. I tak jakby wsłuchujesz się w ten tekst i myślisz "jak to możliwe, że nikt, kto słyszał piosenkę nie stwierdził "pomóżmy tej dziewczynie". Uważam nawet, że nagrywając ją czułam, że wszystko jest dobrze, ale, jak widać, nie było. Nawet kiedy jej słucham teraz myślę "Boże, chciałabym przenieść się w czasie i pomóc tamtej wersji mnie.”
ZL: Więc żyłaś w wyparciu złych myśli, kiedy nagrywałaś singiel. 
D: Zdecydowanie. Czuję, że wypierałam to, ale później jakaś część mnie zdecydowanie wiedziała, o czym śpiewam. 
ZL: Twoja dusza śpiewała coś, czego twój umysł nie mógł zrozumieć w tamtym czasie. 
D: Tak. Czasem życie imituje sztuka. Śpiewałam ten utwór i nie zrozumiałam nawet, że ten tekst jest tak ciężki i emocjonalny, dopiero po fakcie naprawdę to poczułam. I to właściwie sprowadza nas do tego momentu. Pamiętam, jak byłam w szpitalu, jakoś tydzień po przyjęciu, kiedy w końcu byłam tak naprawdę przytomna... Pamiętam, że słuchałam piosenek, które niedawno nagrałam i pomyślałam, że jeśli kiedykolwiek dostałabym szansę na powrót z tego miejsca, to chcę zaśpiewać tę piosenkę. 
ZL: Wow, bycie w tym stanie świadomości po przebudzeniu... będąc wciąż bardzo blisko czegoś, co było tak dezorientujące i przerażające dla ciebie i ludzi z twojego otoczenia... będąc w stanie świadomości, by wiedzieć jak ważny jest ten moment nawet teraz. 
D: Część mnie patrzyła pozytywnie w przyszłość, bo tak zawsze robię. Kiedy zmagam się z czymś albo kiedy przechodzę przez ciężko okres, patrzę pozytywnie w przyszłość z nadzieją oraz aby zmienić mój punkt widzenia na różne wydarzenia. Zwłaszcza, gdy przechodzę przez coś trudnego, zatrzymuję się i myślę "dlaczego Bóg stawia mnie w takiej pozycji?". Czasem to wszystko, co się dzieje wydaje się nie mieć sensu, ale to tak jak piosenka, którą nagrałam nabrała sensu po tym jak przez to przeszłam. Zrozumiałam, że był powód, dla którego ten tekst jest tak emocjonalny... Kiedy go śpiewałam, był tak bardzo zagłębiony w mojej duszy, był proszeniem o pomoc tak, że możesz to tak naprawdę poczuć, kiedy słuchasz tej piosenki. 
ZL: Myślę, że jedną z najsmutniejszych części tego utworu jest początkowy fragment, który brzmi "Próbowałam porozmawiać z moim fortepianem/ Próbowałam porozmawiać z moją gitarą/ Próbowałam porozmawiać z moją wyobraźnią". To co jest naprawdę smutne w tym to to, że muzyka była tym niesamowitym źródłem terapii pomagającej artystom w zrozumieniu, w dojściu do pewnych faktów, których nie mogli przekazać w zwykły sposób albo nawet sami nie potrafili tego zrozumieć. I w tym momencie, czy był świadomy czy też nie, nawet muzyka nie potrafiła ci pomóc. 
D: Tak. To znaczy, zdecydowanie uważam, że można używać różnych rzeczy jako narzędzi pomagających w codziennym zmaganiu się z trudnościami i muzyka była ogromnym mechanizmem pomagającym w tym. To było bardzo terapeutyczne, ale muzyka może zrobić naprawdę sporo rzeczy przed tym, kiedy będzie trzeba wziąć odpowiedzialność za swoje czyny i podjąć inicjatywę, aby zdobyć potrzebną pomoc. 
ZL: Z korzyścią płynącą z posiadania tej perspektywy, patrząc wstecz na zdarzenia, które doprowadziły do 24. lipca, czy możesz rozpoznać kroki, które doprowadziły cię do tego momentu, kiedy to stało się tak poważne? 
D: Nie. Oczywiście kiedy patrzę wstecz mogę znaleźć pasujące kawałki puzzli, ale to nie było świadome. Nie mogę powiedzieć "okej, wtedy byłam świadoma, że to doprowadzi do tego". Nie było ani jednego momentu, kiedy pomyślałam, że mogę skończyć tak, jak skończyłam. 
ZL: Czy jesteś gotowa, aby porozmawiać o tym, co i jak się stało tamtej nocy? 
D: Jestem w trakcie procesu stawania się coraz bardziej gotową wraz z upływem czasu. Myślę, że zajmuje mi to tak dużo czasu, by być chociażby gotową na dojście tak daleko, jak wystąpienie na scenie, przed znajomymi, współpracownikami, ludźmi, których podziwiam z piosenką, która odsłania tak dużo. Trochę szarpie nerwy nawet myślenie o tym, ale jednocześnie jestem wdzięczna, że mam tę okazję, gdzie mogę usiąść tutaj i porozmawiać z tobą, zanim mały urywek mojej historii ujrzy świat. Myślę, że z upływem czasu powiem więcej o tym wszystkim. Myślę, że opowiem większą część historii z piosenką, która jest następna do wydania. Z tą chcę po prostu powiedzieć trochę, gdzie byłam chwilę przed i chwilę po tym zdarzeniu. 
ZL: Dam ci przestrzeń, abyś mogła określić wszystko sama i nie naciskać na nic. Ale, skupiając się na tej szczególnej piosence i tym, co dla ciebie oznacza, chciałbym powiedzieć, że uwielbiam w niej twój wokal i to, że jest tak czysta emocjonalnie. Czy chciałaś wrócić do tej piosenki i nagrać ją ponownie, poprawić? 
D: Perfekcjonista, który siedzi we mnie zawsze będzie chciał każde nagranie... 
ZL: W filmie dokumentalnym, widziałem sposób, w który radzisz sobie ze swoim wokalem i uwielbiałem w "Simply Complicated" to, że na początku mówią ci "mamy to!", a ty mówisz, że wcale nie. I wtedy słyszę piosenkę taką, jak "Anyone" i nawet przy początkowym ad-lib [spontaniczne dźwięki wydawane przez piosenkarzy, typu "yeah" lub fragmenty tekstu] mogę usłyszeć ciebie szukającą czegoś w jednym ujęciu, co mogłoby być do poprawki, ale jest tak niesamowicie zniewalające, że przyciąga cię natychmiastowo i zastanawiam się jak perfekcjonista w tobie radzi sobie z tym. 
D: Cóż, pamiętam, jak byłam w Montanie, kiedy nagrałam ten utwór. Zrobiłam miejsce do wycinania wokali na album, nad którym wtedy pracowałam. Nie wiedziałam, że moje życie wybierze taką drogę, jaką wybrało, ale wtedy po prostu pracowałam nad albumem i chciałam nagrać wokale, więc wyjechałam i nagrałam tę piosenkę. Nie spędziłam zbyt dużo czasu na poprawianiu jej aż będzie idealna, tylko dlatego, że nie jest to jedna z tych piosenek. Czuję, że jakby produkcja była zbyt ciężka albo jakby były jakieś inne podejścia do niej, to odebrałoby to emocje tej piosence. Więc chciałam, żeby była bardzo surowa i tak też zrobiliśmy. Wraz z upływem czasu zrozumieliśmy, jak magiczne było nagranie właśnie tego wokalu i tego utworu krótko przed tym, co się wydarzyło. Tak naprawdę nie da się tego powtórzyć i nie widzę sensu, bym miała wrócić do studia i próbować poprawić niektóre elementy lub nagrać lepszą wersję tego wersu. Wolałabym pozwolić temu być takie, jakie jest. 
ZL: To duża wskazówka dla artystów takich jak ty, którzy są znani z ucinania wokali i poprawiania ich tak, żeby osiągnąć efekt, jakiego inni nie mogą. To musiało być bardzo wyzwalające dla ciebie, aby nie czuć potrzeby do wrócenia do studia i nagrania tego perfekcyjnie. 
D: Wyzwalająca była możliwość powiedzenia "okej, skończyłam z tą piosenką", ale to trudne, bo nawet gdy byłam w przedszkolu to zdarzało mi się wpadać w kłopoty. Moja mama była raz wezwana do dyrektora, bo mój nauczyciel powiedział jej "Demi ma taki problem, że jeśli czegoś nie zrobi dobrze za pierwszym razem to podnosi ręce do góry i wpada w furię i nie zrobi tego drugi raz". I to obrazuje perfekcjonistę, którym jestem. 
ZL: Chciałem zapytać, jak wyglądał szkolny chór dla ciebie, bo... pozwól, że ujmę to w taki sposób: każdy dzieciak w szkole myśli, że potrafi śpiewać i każdy rodzic, który był na nocy chóru wie, że, z całym szacunkiem, ale wcale tak nie jest. Więc kiedy byłaś w chórze wśród twoich rówieśników i słyszałaś, jak twoi koledzy fałszują, to czy było to absolutnie bolesne dla ciebie? 
D: Zawsze byłam solową artystką. 
ZL: Nigdy nie byłaś w szkolnym chórze! 
D: Nie, byłam w chórze! Właściwie to byłam przewodniczącym, ale zawsze miałam w dupie to, co oni śpiewają, chciałam jedynie dostać swoją solówkę, bo wiedziałam, że zrobię to dobrze. 
ZL: To ciekawe, że wspominasz o dzieciństwie dzisiaj. Jako osoba, która była skupiona na tym, co możesz zaoferować, co możesz przekazać od siebie, oczywiste jest to, że twoje ambicje są bardzo silne i to, co chcesz osiągnąć poprzez swoje życie. Ale w końcu zrozumiałaś siebie po 24. lipca, musiałaś polegać na wielu ludziach, których znałaś i zapewne takich, których nie znałaś, aby pomogli ci wrócić na drugą stronę. Zastanawiam się jak to wpływa na ciebie osobiście, na osobę, która była tak skupiona i niezależna, że prędzej czy później potrzebujesz innych, by osiągnąć następny poziom. 
D: Powiedziałabym, że pomagało mi więcej osób, których nie znałam, ponieważ gdybym już miała tych wszystkich ludzi w swoim życiu, to nie skończyłabym tak, jak skończyłam. Więc pomoc otrzyma��am od ludzi, których poznałam w nowych ośrodkach leczenia - nowi lekarze i inni, którzy byli pomocni i istotni w mojej drodze życia, którym żyję teraz. 
ZL: Czy mogę cię zapytać, czy udało ci się z powodzeniem odciąć się od środowiska i ludzi, których teraz postrzegasz, jako złych dla ciebie?
D: Tak, zdecydowanie. To znaczy, myślę, że to wciąż trwający proces. Myślę, że jak spotyka się ludzi to wciąż trzeba podjąć decyzję za każdym razem brzmiącą mniej więcej "czy jest to ktoś, kogo chcę mieć obok siebie?" i jeśli ta osoba ma dobry wpływ i jest pomocna i wspierająca to zatrzymaj ją, ale jeśli nie, to nie ma potrzeby, by była w twoim życiu. 
ZL: Czy czujesz, że twój osąd był błędny w tym szczególnym tej sferze twojej przeszłości? 
D: Myślę, że on wciąż jest błędny, ale to jest część dojrzewania. Ludzie wchodzą do twojego życia i przez całe swoje życie uczysz się, gdzie są granice, na jakie rzeczy zwracać uwagę itp. Chyba, że masz jakoś 100 lat i mnóstwo doświadczenia w życiu. Nigdy nie będziesz w stanie przewidzieć, kto jest dla ciebie dobry, a kto nie. Czasem dajesz się oszukać, czasem wchodzisz w związki, które myślisz, że są zdrowe, a potem dochodzisz do wniosku "wow, tak naprawdę on wcale nie był zdrowy". I to wcale nie jest tak, że nie jesteś tego świadomy, po prostu czasem nie dostrzegasz, że to jest niezdrowe dopóki on/ona nie zrobią czegoś i wtedy stwierdzasz, że nie tego szukasz w związku. To jest rzecz, która dzieje się naturalnie i jest zwyczajnie czasem na uczenie się.
ZL: Jest część artystów, którzy przechodzą przez tę ostateczną granicę, w czasach kiedy balans jest dość niepewny, karmiony przez pewnego rodzaju chemiczną mieszkankę niepewności, ambicji i pragnięcia ekspresji samego siebie. Ale jednocześnie strach i potrzeba zrobienia tego walczą między sobą. I wtedy publiczność decyduje, czy to był dobry krok. Jesteś niesamowitą performerką i prawdopodobnie mnóstwo ludzi cię szanuję. Czy mogło to być tym mechanizmem pomagającym w dawaniu sobie rady? Ale zastanawiam się też, czy teraz, kiedy wracasz przed reflektory, zauważasz że to również może sprawić niektóre wewnętrzne problemy? Niezależnie czy to zmienia perspektywę patrzenia na występ, co wystąpienie znaczy dla ciebie? 
D: Myślę, że ten występ jest bardzo ważny dla mnie, bo daje mi platformę, na której mogę podzielić się moimi doświadczeniami z ludźmi, którzy mogą się odnieść w swój sposób do nich, i którzy szukają nadziei i inspiracji. Ale myślę, że jest ważne, aby pamiętać, że twoje poczucie własnej wartości nie pochodzi od reakcji publiczności. 
ZL: Mimo to zamierzasz wejść na scenę przed milionami ludzi na Grammys i ta reakcja może ci dać skok adrenaliny od słów "wow, ona jest niesamowita", ale może dać ci też skok adrenaliny od słów "wow, ona jest słaba" i to idzie w dwie strony, ale to ten sam skok. Czy czujesz się silna myśląc o tym, czy też masz jakiś sposób na to jak kontrolować twoje odsłonięcie się na tę reakcję? Bo myślę, że jest to coś, czego artyści wciąż się uczą. Myślę, że nikt nie ma odpowiedzi jak sobie z tym poradzić. 
D: Jak dla mnie, myślę, że to co zrobiłam to wyłączenie moich tagów na zdjęciach na  Instagramie, więc nie mogę zobaczyć, gdzie mnie ludzie oznaczają. Jestem dość pewna, że zdjęłam też możliwość komentowania na wszystkim. 
ZL: Wybrałaś samoochronę. 
D: Tak. Musiałam się zmierzyć w przeszłości z niesamowitymi doświadczeniami jak Grammys, trasa, koncerty itp. i muszę być świadoma, że mogę zrobić coś źle, bo moja adrenalina będzie na wysokim poziomie przez cały weekend i a potem będę miała kolejny występ, który albo będzie świetny albo nie. 
ZL: Demi, wystąpisz na Grammys i Super Bowl z tygodniową lub dwutygodniową przerwą. 
D: Tak, zdecydowanie rozmawiałam o tym ze swoim teamem, że powinniśmy być ostrożni, bo mogę się w pewnym momencie załamać w poniedziałek, więc podejmijmy odpowiednie środki ostrożności. Na przykład może będę więcej medytować w poniedziałek albo spędzę więcej czasu na terapii. I wtedy oczywiście Super Bowl będzie miał miejsce i będę naprawdę podekscytowana, ale ważne jest, aby mieć plan B, by w poniedziałek po Grammys nie siedzieć i myśleć "co ja teraz zrobię ze swoim życiem". 
ZL: Skąd wezmę teraz ten przypływ adrenaliny? 
D: Tak. Skąd go wezmę? Jak ją podbiję? Chcę być przygotowana. 
ZL: Tworzyłaś nową muzykę i nie chcę pytać o to za dużo, ale nie muszę mówić, że fani oczekują czegokolwiek z tego wywiadu. Gdzie jesteś w swojej nowej muzyce, oprócz "Anyone", którą usłyszą i która sprawi, że opadnie ludziom szczęka. Jak wygląda przyszłość? 
D: Przyszłość wygląda tak, że mam muzykę, którą chcę wypuścić od siebie i jestem tym podekscytowana. Tak jak wspomniałam, po "Anyone" wyjdzie kolejna piosenka. 
ZL: I to jest tak trudne dla mnie, bo wciąż o tym wspominasz, a ja pytam cię o tytuł, ale wiem, że powiesz mi kiedy będziesz mogła. 
D: Powiedziałabym ci, ale czuję, że... 
ZL: To nic, jesteśmy teraz przy "Anyone" 
D: Jestem bardzo podekscytowana muzyką, którą zamierzam wypuścić, ale mam również utwory, które wejdą z innymi artystami. Będzie to ważny rok dla mnie. Czuję tę monumentalność (wielkość) i ekscytację i jestem na to gotowa. 
ZL: Jak się na to przygotowujesz, mówiłaś coś o medytacji, czy ma to jakieś korzyści? 
D: Tak właściwie to nie medytuję bardzo często, ale jeśli czuję, że czeka mnie coś ważnego, to chcę zaplanować medytację na ten dzień. 
ZL: Też czasem medytuję, żałuję, że nie jestem w tym mistrzem, ale mój mózg nie potrafi skupić się na jednej rzeczy. 
D: Tak, mam ADHD... 
ZL: Ja mam OCD. 
D: Mam tak, że medytuję i nagle czuję potrzebę, że muszę do kogoś napisać albo zastanawiam się co się stanie w następnym odcinku The Bachelorette. 
ZL: Jestem podekscytowany kontynuowaniem tej rozmowy, kiedy czas będzie odpowiedni. Myślę, że twoja droga jest niesamowita. Rozmawiałem z jednym ze swoich współpracowników, który przeprowadzał wywiad z Seleną i powiedziałem, że ona przeszła przez pewne podobne doświadczenia. Musiałaś żyć, doświadczać tych wszystkich rzeczy w nieustannym świetle reflektorów, zarówno, gdy social media się rozwijały jak i wcześniej 
D: Cóż, zdarzały się momenty, że byłam na plaży i ktoś chciał zrobić mi zdjęcie w stroju kąpielowym bez uprzedniego pytania. I ludzie wtedy pytają, czy życzyłam sobie takiego życia... Po pierwsze miałam 7 lub 8 lat, kiedy zdecydowałam się na wzięcie udziału w Barney i przyjaciele, więc nie ma takiego 8 latka, który potrafi sobie wyobrazić, jak wyglądać będzie jego życie po wystąpieniu w telewizji. Nawet dorosła osoba nie potrafi tego przewidzieć. I wtedy nastąpiła rewolucja social mediów, kiedy miałam jakieś 15 lat... 
ZL: Czyli idealnie w momencie dojrzewania kiedy jest się najbardziej niepewnym własnej wartości i najbardziej dziwacznym. 
D: I miliony ludzi komentują twoje ciało, to jak wyglądasz, twoją skórę, kim są twoi przyjaciele, z kim masz konflikt. Nasuwa się pytanie: czy mogę być po prostu nastolatką? Odpowiedź? Nie. Czuję, że zdecydowanie miałam dziwne życie, ale tak, to był mój wybór. Oczywiście nie spodziewałam się, że będzie wyglądać tak jak wygląda dzisiaj i myślę, że nawet cała idea bycia celebrytą jest zupełnie inna niż idea bycia celebrytą 20 lub 30 lat wcześniej. Celebryci mogli być sobą i paparazzi nie byli wszędzie. Taki nonsens jak paparazzi prześladujący Britney Spears nie byli wtedy czymś typowym. 
ZL: To był zdecydowanie ważny moment. Myślę, że jak tylko ludzie usłyszą tę piosenkę i zrozumieją, że chcesz podzielić się swoimi doświadczeniami, to jesteś w idealnej pozycji by móc wyrażać siebie na samym początku nowej dekady i skupić się na pozytywach, na radości, szansie, którą otrzymałaś. Czy możemy porozmawiać o tym, jak się czujesz myśląc o przyszłości i jak widzisz swoją przyszłość w tej dekadzie i później. 
D: Kiedy myślę o swojej przyszłości na tę dekadę, to myślę, że w pewnym momencie chcę założyć rodzinę. To byłoby super. To wszystko w moim życiu jest piękne i jestem szczęściarą, jestem wdzięczna, błogosławiona, ale nauczyłam się, że jeśli to wszystko miałoby mnie uszczęśliwiać, to byłabym szczęśliwa. Mój sukces nie jest miarą mojego szczęścia. Kiedy myślę, co mnie dzisiaj już szczęśliwa, to myślę o mojej rodzinie, o moich przyjaciołach, o moim teamie, istotnych relacjach w moim życiu. 
ZL: Nic nie będzie bardziej istotne niż założenie własnej rodziny. 
D: Dokładnie. Nie wiem nawet, jak to ma wyglądać, nie wiem czy będzie to z mężczyzną lub kobietą, ale wiem, że w pewnym momencie bardzo chciałbym to zrobić. Jeśli nie stanie się to w tej dekadzie to może w następnej, zobaczymy. Bardzo chciałbym zacząć robić więcej rzeczy, które sprawiają, że jestem szczęśliwa i mniej martwić się o sukces. 
ZL: Właśnie chciałem o to zapytać. Wydaje mi się, że chcesz mniejszą wagę przywiązywać do wyników. 
D: Tak. Przez całą moją karierę zawsze myślałam, że bardzo chcę wygrać Grammy albo inne nagrody i pierwsze miejsca. I wszystkie te rzeczy są cudowne i jeśli potrafisz to zdobyć, to super, ale osobiście wiem, że nie wypełnia to pustki w moim sercu, którą tylko miłość, docenienie i wdzięczność może wypełnić. 
ZL: Co aktualnie sprawia, że jesteś najszczęśliwsza? Co sprawia, że się śmiejesz, że jesteś naprawdę szczęśliwa? 
D: Uwielbiam spędzać czas z moją rodziną, nieważne czy jest to tylko czas z moją mamą, czy z siostrami, a z całą rodziną. I to właśnie świetne było w świętach, bo możesz spędzić ten czas z całą rodziną, odpoczywać, ubrać onesies, lenić się, jeść świąteczne jedzenie. Inną rzeczą jaką zaczęłam robić było chodzenie do kościoła. Nigdy nie byłam osobą bardzo zaangażowaną w życie kościelne, w sumie to jeszcze miesiąc temu. 
ZL: To jest niesamowite, bo w "Anyone" jest bardzo mocny wers z użyciem jednego ważnego słowa, który kwestionuje wiarę i zadaje pytanie, dlaczego się modlę w tym szczególnym momencie, który jest naprawdę desperacki, kiedy jestem na samym dnie. 
D: Ta zmiana wersu miała miejsce, kiedy występowałam z piosenką. Pomyślałam, że chcę spróbować czegoś innego i kiedy ją nagrywałam po prostu to dodałam i zobaczyłam, że dzięki temu piosenka jest o wiele bardziej wpływowa. 
ZL: Czy to był pierwszy raz kiedy używałaś tego słowa występując lub nagrywając? 
D: Tak, nigdy nie użyłam tego słowa. 
ZL: To nawet nie jest tak, że dośpiewałaś to słowo raz w tej piosence, uchwyciłaś je, jakbyś mówiła przez to "ono oddaje to, co w tym momencie czuję". I to właśnie oddaje jak desperacki wydał mi się fakt koncepcji wiary, osoby modlącej się i tego co religia oznacza, teraz odnalazłaś siebie w uczęszczaniu do kościoła szukając tego ducha w społeczności, którą kościół jest. W jaki sposób pomaga ci to w procesie leczenia?
D: Zabawne jest to, że uciekałam od kościoła przez wiele lat, nie czułam się zaproszona, bo kwestionowałam swoją seksualność i teraz znalazłam miejsce, które akceptuje mnie taką, jaką jestem bez względu na to, kogo kocham i nie ma tam oceniania, a właśnie tego oczekiwałam i szukałam. Nie mogłam tego znaleźć aż miesiąc wcześniej mój manager Scooter powiedział do mnie, kiedy miałam bardzo ciężką noc "hej może chcesz iść na studiowanie Biblii?", powiedziałam "czekaj, nie jesteś czasem Żydem?" i po prostu poszliśmy. Zabrał mnie tam i usłyszałam Boga, wyraźniej niż przez bardzo długi czas. I stwierdziłam, że w tym roku muszę skupić się bardziej na mnie samej i mojej relacji z Bogiem. Starałam się szukać Boga przez inne doświadczenia, czy to przez inne związki czy inne substancje, i musiałam zrozumieć, że Bóg, którego szukam, którego kocham i którego chcę by był moim Bogiem jest dostępny 24/7 na wyciągnięcie ręki, cały czas ze mną. Dzięki tej zmianie czuję się bezpieczniejsza. 
ZL: Myślę, że w procesie dochodzenia do tego kontrolowana przez ciebie szczerość i transparentność wydają się być swoistym antidotum. Tak jakby dałaś spokój wszystkim rzeczom, których nie mogłaś kontrolować i skupiłaś się na rzeczach, które możesz. I zamierzasz zrobić to z piosenką "Anyone". Wow nie mogę sobie wyobrazić innych ludzi występujących z tą piosenką, no może kilka, jednak nie,  nikt nie może jej śpiewać 
D: Dziękuję. 
ZL: To będzie szalone i to będzie pierwszy krok twojego powrotu, więc dziękuję za twój czas i czekam na następny wywiad. 
https://www.youtube.com/watch?v=CkH6OyvdzSw&t=525s
Tumblr media Tumblr media
3 notes · View notes
istnyjulian · 6 years ago
Photo
Tumblr media
Second week of Jover Challenge - “ Jover having a fight. “ ~~ ^^
A fight (Story below)
- Nie mogę w to uwierzyć. Jakim cudem mleko gekona znó znalazło się w posiadaniu Króla Juliana? - Jagoda nie ukrywała swojego niezadowolenia. I miała prawo do złości. gdyż młody król zdemolował już większą część swojej komnaty. Na szczęście ona i Moris znajdowali się w bezpiecznej odległości, co zmniejszyło szansę odniesienia poważnych ran, czy kontuzji. 
- Nie mam pojęcia. - Przyznał Moris, a jego głos nieco dygotał ze strachu. - Zdawało mi się, że usunąłem wszystkie butelki które u siebie trzymał. Ale wygląda na to, że coś przeoczyłem.
- Myślisz, że znów może być w to zamieszany jego wuj? - Zapytała całkiem poważnie Jagoda.
Moris zastanowił się przez chwilę, jednak ostatecznie stwierdził. 
- Nie sądzę by tym razem miał coś z tym wspólnego. Zrezygnował z korona, a poza tym przecież i tak wszystko wskazywałoby na niego. Wątpię by ponownie zaryzykował.
- Naprawdę wierzysz w to, że ostatecznie zrezygnował z korony? - Jagoda spojrzała na Morisa z pożałowaniem. 
- Nie ma  pojęcia, ale istnieje szansa, że obecnie Zora trzyma go za dala od knowań. - Doradca uśmiechnął się rozbawiony. 
Jednak Jagodzie ani trochę nie było do śmiechu. 
- Uważam, że powinniśmy jakoś zareagować nim zrobi krzywdę sobie lub innym. - Powiedziała zupełnie poważnie. 
- Nie wiemy nawet, czy ma coś z tym wspólnego! - Zauważył Moris.
- Moris! Ja mówię o Julianie! Spójrz na jego komnatę. - Wskazała chatkę króla. - Przypomina ruinę, a noc jeszcze młoda! Do rana nic z niej nie zostanie, a kto wie do czego zdolny jest w tym stanie.
- Racja. Ostatnim razem dał zdrowo popalić. - Ton Morisa brzmiał bardzo poważnie.
- Sam więc widzisz, że musimy jakoś zainterweniować! Ja się tym zajmę. - Wysunęła się na przód strażniczka. - W razie potrzeby dam mu radę, a z resztą, to mój obowiązek dbać o jego bezpieczeństwo. 
- Jagoda, Masikura powiedziała, że lepiej to przeczekać. Nie ma sensu niepotrzebnie ryzykować. - Przestrzegł ją przyjaciel.
- Stojąc z boku i bezczynnie się przyglądając również ryzykujemy, a bezczynność to nie mój sposób rozwiązywania problemów. - Stanowczo stwierdziła lemurzyca. 
Była pewna, że Moris zechce ją zatrzymać, lecz powiedział tylko:
- Uważaj na siebie, Jagoda. I za nic w świcie nie daj ponieść się agresji. To wbrew pozorom delikatna sprawa.
Wojowniczka zwinnym ruchem wskoczyła na drzewo, odbiła się od palmy i w ułamku sekundy stała już przed drzwiami chatki Juliana. Nie było sensu nawet pukać, gdyż po delikatnym dotknięciu drzwi, te wypadły wręcz z futryny, a huk temu towarzyszący od razu zwrócił uwagę Juliana. Odwrócił się i gniewnym wzrokiem spojrzał na Jagodę. Jego oczy były tak inne, że naprawdę nie umiała stwierdzić o czym myślał patrząc na nią. Pomimo swoich gabarytów i ciężaru zwinnym susem znalazł się tuż przed nią, powodując, że podłoga niebezpiecznie się zatrzęsła. Sposób w jaki poruszał się wpatrując w Jagodę, przypominał raczej skradającą się fosę niż przyjaciela, którego tak dobrze znała. 
- Królu Julianie, czas się opamiętać  i wrócić do zmysłów. - Powiedziała stanowczo, patrząc w jego wściekłe oczy bez cienia strachu. Jednak z ust króla dało się słyszeć jedynie pomruk, który niepodobny był do żadnego znanego jej słowa. Prawienie morałów nie było jej mocną stroną, jednak nie chcąc podnosić ręki na swojego władcę postanowiła załatwić to w pokojowy sposób. 
- Twój obecny stan nie daje Twoim poddanym spać spokojnie. Wszyscy drżą ze strachu. Żądam byś jako rozsądny władca zaprzestał tej niedorzecznej agresji. -
Pomimo stanowczych, nie cierpiących sprzeciwu słów Jagody, nie ulegało wątpliwości, że nie docierają one do umysłu władcy lub skutecznie są one przez niego wypierane. Silnym ruchem ogona cisnął w nią pustą butelkę, która niezbyt mocno, acz dość boleśnie ugodziła wojowniczkę w kolano. Jęknęła nie spodziewając się tego uderzenia i obadała ugodzoną część ciała na której na szczęście nie było ani śladu skaleczenia. Ta chwila nieuwagi wystarczyła Julianowi by niepostrzeżenie czmychnąć w stronę Jagody i znaleźć się niepokojąco blisko niej. Można by rzec, że ich czoła niemal się stykały, a fakt ten zaskoczył, niczego nie spodziewającą się Jagodę do tego stopnia, że na widok tych pełnych wrogości oczu, aż podskoczyła, a jej ciało zareagowało samo, wymierzając cios w policzek Juliana. Ten zawył z bólu i odskoczył trzymając się teraz na dystans. Ciekła czerwień błysnęła w świetle księżyca, a gdy Jagoda zrozumiała, że jest to krew, wiedziała, że dała się ponieść emocjom. Ruch ten sprawił, że bez wątpienia Julian w swej “dzikiej” formie poczuł do niej respekt. jednak Jagoda nie czuła satysfakcji.
- Wasza Wysokość... - Zaczęła typowym dla siebie sztywnym tonem. - racz mi wybaczyć. Nie wiem co we mnie wstąpiło... - Podniosła wzrok by spojrzeć na swojego władcę, lecz nie było go już w zasięgu wzroku. Jagoda zaniepokoiła się biorąc pod uwagę, że może on już szaleć w wiosce. Lecz jej obawy rozwiały się, gdy dostrzegła go w ciemności pokoju na królewskim łożu. Mogłaby przysiąc, że prócz szkarłatu, w blasku księżyca błyskały również krople łez płynące z jego oczu.
KONIEC
33 notes · View notes
mikethehellman · 5 years ago
Text
9:03
Oddziałowa: już trzech dzisiaj zmarło, dwóch w nocy i jeden nad ranem.
Edyta: To im się wzięło na umieranie.
Spoglądam na listę obecności, dwie kobiety, doktora nie ma. Będziemy mieli ciężko. Nie dyskryminuję kobiet, ale przeważnie mają większą trudność z ciężarami.
Ja: Będzie doktor?
Weronika: Tak, pewnie koło 8 przyjdzie.
Oby nie było żadnego wezwania do 8. Niby da się, ale więcej rąk to pewniejsza sytuacja, lepiej się nosi i robota leci szybciej.
Przyszedł doktor. Prawdziwa ludzka lokomotywa, na oko 130 kilo mięśni. Tak jest! Mamy Pudziana w zespole. Akurat rozmawiał przez telefon.
Doktor: No ale jak mam kurwa przyjść, jak jest dwóch lekarzy na powiat?
Dzyń dzyń. Ktoś nas potrzebuje.
Weronika: 75 lat, NZK.
Doktor: Muszę kończyć.
Ahhh, dzieje się! Kolejne życie do uratowania.
Drzwi karetki zamykają się. Rzucam okiem na plecak. Poprzednia zmiana zostawiła rozpierdziel, a nikt nie przyszedł na sprawdzanie sprzętu. Dystans mały więc trzeba się sprężyć z pakowaniem.
Zajeżdżamy na miejsce. Jestem potłuczony. Obiłem się chyba o wszystkie możliwe do znalezienia w karetce sprzęty.
Piętro czwarte. Blok bez windy. Zajebiście. Tym razem puściłem się biegiem po schodach. Mimo tego, że ważę sporo, mam na sobie plecak i monitor, przeskakuję co drugi stopień aż na samą górę. Wlatujemy do mieszkania.
Doktor: Gdzie?
Kobieta: W prawo.
Ciasno tak, że ledwo mieszczę się z plecakiem w przedpokoju. W niewiele większym pokoiku stoi łóżko, na nim leży starszy pan uciskany przez młodszego.
Doktor: Ile?
Kobieta: 8 minut.
Staruszek zatrzymał się 8 minut temu. Zgłoszenie trwało około 2 minut, minutę zajęło zejście, zapakowanie się do karetki, otwarcie garażu i ruszenie. 5 minut jazdy i wbiegania po schodach. Jeśli był reanimowany od razu i robiono to poprawnie to ma szansę.
Wera wskoczyła za pacjenta.
Weronika: Laryngoskop, rura 8.5, ambu z filtrem.
Kilka sekund później rurka była na swoim miejscu.
Edyta zaczęła uciskać klatkę piersiową, Doktor podłączył EKG, ja zbieram wywiad.
Ja: Na co chorowuje ojciec?
Kobieta: Tu ma pan wypisy, leki, wszystko. Dzisiaj miał przyjechać lekarz na wizytę domową.
Spoglądam w papiery. Niewydolność lewej komory serca, utrwalone migotanie przedsionków. Rozrusznik. Dowiedziałem się, że pacjent przeżył dwa zatrzymania krążenia. Twardy chłop.
Doktor: Leć po ssak.
Chwytam kluczyki. Zaczynam swój mały maraton ponownie. Na dole już zbierają się ludzie. Szepczą między sobą kiedy wybiegam z klatki. Mijam ich w ciszy w drodze do ambulansu. Klik klik. Zamki puszczają a ja mogę rozsunąć drzwi. Co bardziej ciekawscy zaglądają nieśmiało do środka. Wnętrza może nie mam opanowanego do perfekcji, zwłaszcza po ostatniej zmianie karetki, ale i tak wszystko chwytam niemal automatycznie. Cholerny ssak nie chce wyskoczyć z zapięcia. Spokojnie nie nerwowo, kolejne pociągnięcie. Wyszedł gładko. Czas na kolejny maratonik, znowu w górę. Ponownie klik klik i ruszam do klatki.
Ktoś z tłumu: Co się stało?
Ja: Nie mam teraz czasu.
Co drugi stopień. Kiedy wchodzę do środka, akcja nadal trwa, podaje sprzęt.
Doktor: Oddychaj teraz, zaraz Twoja kolej.
Uspokajam oddech, rozmawiam z rodziną. Ich myśli są pogrążone w mroku, ale przez chwile można odwrócić ich uwagę od dramatu rozgrywającego się na ich oczach.
Doktor: Naciągnij jeszcze 5 adrenaliny.
Chwytam garść ampułek. Ten lek jest akurat zawsze tam gdzie trzeba, pierwszy od góry. Strzykawka... Hmm 10 jest akurat pod ręką.
Kiedy naciągam trzecią ampułkę, zerkam na ssak. Zaciąga mieszankę krwi z plwociną.
Edyta: Były wymioty?
Kobieta: Rano.
Edyta: Z krwią?
Kobieta: Tak, trochę było.
Doktor: Masz młody, jedziesz.
Moja kolej uciskania. Znowu połamane żebra, klatka pracuje luźno. Czas leci szybko.
Weronika: Jak będziesz chciał zmianę to mów.
Ja: Dam jeszcze radę.
W końcu odzywają się plecy.
Ja: Dobra, już.
Weronika przejmuje klatkę, ja ambu.
Doktor: Jak wentylujesz to sobie siadnij na krześle.
To była dobra rada. Chwila odpoczynku. Patrzę na monitor. Staram się zwrócić uwagę jak wychyla się linia izoelektryczna podczas masażu klatki wykonywanego przez profesjonalistkę. Do tego "szlaczku" będę dążył za kilka minut kiedy znowu przyjdzie moja kolej. To nie pierwsza reanimacja w jakiej przyszło mi brać udział, ale skupiam się na każdym szczególe. Chcę to robić jak najlepiej.
Mija prawie godzina od kiedy rozpoczęliśmy czynności. Na monitorze zero śladów samodzielnej akcji serca. 8 ampułek adrenaliny, 2 atropiny, 2 dwuwęgli i nie policzyłem ile kroplówek.
Doktor: Dajmy jeszcze 5 minut.
Edyta masuje, patrzę na zegar. Po dwóch minutach ją zmieniam. Czas leci bardzo szybko.
Doktor: Dobra, odsuń się.
Sprawdza czynności życiowe. Patrzy na zegarek.
Doktor: Niestety, to wszystko co się da zrobić. Serce nie zaczęło bić nawet na chwilę. Ojciec był bardzo chory.
Wnuk: Nie.
Jego oczy zalewają się łzami, kiedy opiera się o boazerię w przedpokoju. Kobieta zatyka usta ręką, ale nie wybucha płaczem.
Kobieta: Na prawdę nic?
Doktor: Tak, trzeba zadzwonić do zakładu pogrzebowego i do lekarza rodzinnego.
Kobieta: Lekarz miał przyjść o 11.
Zgarnąłem sprzęt, poszedłem wszystko poodkładać na swoje miejsce. Odziwo nie było już gapiów, pewnie znudzili sie czekaniem na akcję. Kiedy wróciłem ciało leżało na łóżku, oczy były zamknięte, tak jakby starszy mężczyzna spał. Doktor wymienił kilka zdań z rodziną i wyszliśmy
"Do widzenia"... To nie brzmi dobrze wypowiadane w takiej sytuacji. Zwłaszcza kiedy mówi to człowiek, którego zazwyczaj widzisz (lub nie jesteś w stanie widzieć) kiedy dzieje się coś bardzo złego. Z drugiej strony powiedzieć "Żegnajcie" było by jeszcze dziwniej.
Weszliśmy do karetki, zamknęliśmy za sobą drzwi.
Edyta: Doktor, wiedziałeś, że Zdzichu już ten dom buduje?
Doktor: Już?
Weronika: Taaa, dyskutowaliśmy czy w przedpokoju zrobić kafelki czy panele, bo ma rury puścić pod podłogą.
Edyta: Panele sobie w razie czego zdejmie a kafelki trzeba by było rozkuć.
Spojrzałem w kartę:
Przerwanie medycznych czynności ratunkowych: 10:13.
To było czwarte NZK zakończone zgonem tej doby.
2 notes · View notes
violetcreator · 6 years ago
Photo
Tumblr media
Witam. Mam się dobrze. Nawet gdyby było inaczej to nie napiszę tutaj o tym wprost, nie dam tej satysfakcji co poniektórym osobom, które tylko czekają aż powinie mi się noga. 
Cała ja. 
Podjęłam, za namową mojego przyjaciela, dobrą decyzję - rzucam palenie. Dziś już mogę wyznać oficjalnie i publicznie. Tak właśnie. W każdym bądź razie, jeśli jeszcze kiedykolwiek upadnę tak nisko jak dwa lata temu, to nie powrócę do palenia a z pewnością wybiorę bardziej drastyczny środek niszczenia sobie życia. 
Dziękuję mój drogi za namowę. Będziemy teraz nieśmiertelni i niezniszczalni. 
Czytałam sobie ostatnio horoskop, tak z ciekawości. Nie wierzę w takie rzeczy, ale dałam im szansę. Zapowiadał mi same nieszczęścia. Tak sobie teraz patrzę i w sumie to żadnego nieszczęścia nie widzę. Podejmuję dobre decyzje, ładuję baterie by wciąż się rozwijać i mam się dobrze. Horoskop ewidentnie chciał mnie oszukać, chyba zapomniał o tym, że to ja sama tworzę swoją przyszłość a nie smutna dziedzina astrologii( nie obrażając przy tym jej absolutnie). 
Odgrzebałam starą listę piosenek i sprawdzam, czy wciąż mi się podobają i czy przenoszą mnie jeszcze wspomnieniami do dawnych czasów. 
Zrobiłam dziś masę zdjęć, jako że jestem w domu i zajmuję się leżeniem pod kocem, piciem zielonych smoothie, dobrze było rozprostować nogi i pobawić się aparatem. 
Wrócę do picia yerba mate. Niby nic, a jednak ta herbata odegrała bardzo ważną rolę w moim życiu, i wiem, że teraz odegra taką samą -  gdy tylko kupię sobie bombillę. Do tej pory pamiętam smak mieszanki jaką dostałam od Sebastiana. Podejrzewam, że już nigdy się na nią nie natknę, ale co za problem odkrywać nowe smaki? 
Ten wpis przypomina mi te z moich pamiętników. 
Oddycham spokojnie, leżę pod oknem i zerkam na niezapominajki w moim kubku. Chciały się napić..
5 notes · View notes
xxyovruxx · 2 years ago
Text
11.8.2022
Szczerze to nawet nie wiem kiedy mi ten rok tak szybko zleciał. Pamiętam tamtego sylwestra jakby był wczoraj a już szykuje się kolejny więc w sumie to dobry czas na rachunek osobisty za ten rok. Z większości spraw jestem zadowolony a te które w tym roku nie wyszły dały mi jakąś lekcje życiową. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć że moje wartości osobiste zmieniły się na lepsze. Kiedyś zawsze bardziej liczyłem na kogoś niż na siebie a teraz sam jestem panem swego życia. Nigdy nie sądziłem że nastanie taki czas że zaakceptuje dziecko kogoś innego w moim życiu a teraz traktuje ją trochę jak córkę co jest dla mnie zaskakujące. Życie pisze różne scenariusze a jak je wykorzystamy to tylko od nas zależy. Czy jestem z tego zadowolony ? Jak na ten moment jak najbardziej tak lecz nie ukrywam że niektóre rzeczy bardziej zaczynają mi doskwierać lecz to też wynik przeszłości których nie da się załatwić w chwilę. To też ma swoje konsekwencje emocjonalne w których człowiek po różnych przejściach widzi świat inaczej niż 10 lat temu. Rzeczywistość uderza z podwójną siłą jeśli chodzi o problemy świata dorosłego a wyjście z nich nie jest takie proste. Każde takie doświadczenie uczy nas czegoś nowego i mimowolnie stajemy się innymi osobami. Ta prawda tylko mnie utwierdziła w tym że do byłych osób czy znajomości nie powinno się wracać. Uczucia darzone kiedyś obchodziły osób które w życiu teraźniejszym nie istnieją. Nazwiska czy imiona zostają ale sama postać mimowolnie zawsze się zmieni a czas jest tego najlepszym weryfikatorem. Możemy jedynie uczyć się na błędach i dać innym szansę na stanie się kimś dla ciebie ważnym. Obiecuję sobie że tej szansy nie zmarnuje i dam z siebie wszystko. To tyczy się też Ciebie i wierzę w to co mi mówisz. Jestem wdzięczny za wszystko i nigdy o Tobie nie zapomnę. Dziękuję za to że jesteś.
0 notes
mortemkiller · 7 years ago
Text
Mam tak cholernie dość tego życia. To nie dla mnie, nie potrafię żyć. Pierwsze dwie próby nie udały się, ale mówią, że trzeba próbować do trzech razy. To chyba koniec teraz nie będę się bała, zakończe to wszystko bo tak bardzo mam dość. Żadne leki nie pomagają, wizyty u lekarza czy psychologa też. Chyba to moje ostatnie chwilę, dam jeszcze trochę czasu, ostatnią szansę temu pierdolonemu życiu...
8 notes · View notes
thisismyafter · 4 years ago
Text
I couldnt fight this feeling that i already lost (25.12.2020)
Dni jak te zmieniają wszystko. A wszystko to perspektywa. Spojrzenie na to samo z innej strony.
Siedziałam tam przy wigilijnym stole, nie czując się dobrze, ale jednocześnie nie pamiętając kiedy ostatnio czułam się NA TYLE dobrze by móc siedzieć z innymi przy stole pełnym jedzenia, śmiejąc się,  rozmawiając, pijąc wino i kosztując potraw. 
Wczoraj powiedziałam mojej Babci, która kilka dni temu spadła z łóżka i nieźle się potłukła: Babciu, chciałabym zauważyć że jest lepiej a nie gorzej, na tej podstawie można by się spodziewać że będzie jeszcze lepiej.
A co jak ze mną też będzie jeszcze lepiej?
Życie, życie płynie. Nie koncentruje się w jednym punkcie, wszystko stale się zmienia, problemy ustępują miejsca następnym, być może w życiu jest dużo ciekawych rozwijających rozmów, śmiechu. o wiele więcej niż przypuszczałam. Może dopiero to odkrywam. Pan Karcz  od różnic indywidualnych mówi ‘’dojdziemy tam’’. Jeszcze jestem daleko, ale dojdziemy tam.
i skończę z winem, jedzeniem, rozwinę swój potencjał. Dam sobie szansę.
Choć się boję.
0 notes
kovalksiazki · 5 years ago
Photo
Tumblr media
97) Michel Houellebecq “Cząstki elementarne” -skończyłem czytać tę książkę 22 grudnia, dwa dni przed Wigilią. Dziwnie się po niej czuję, smutno, tym bardziej na tle „świątecznej ramówki” telewizyjnej. Żeby było jasne – mam gdzieś oglądanie TV, ale ludzie oglądają i boli, że świat – nawet „tradycyjna Polska” rezygnuje z wychowywania w wierze. Widzę to wszędzie, także w programie telewizyjnym, który – niestety – jest ważny „propagandowo” od czasów powstania pierwszego telewizora. Akcja recenzowanej powieści dzieje się w rzeczywistości, w której inne sprawy są na wierzchu, inne sprawy wychowują. „Cząstki elementarne” to druga powieść Francuza o nazwisku Houellebecq, którą czytam w ostatnim czasie. W „DL” 21 recenzuję głośną „Uległość”, po której obiecałem sobie, że dam drugą szansę temu autorowi. Drugą szansę, bo najnowsza „Uległość”, która zbiegła się z francuskimi atakami, była dość nudna – oczywiście na pewnym, wysokim poziomie, ale bez szału. „Cząstki elementarne” (przetłumaczone na 25 języków) pozostawiły lepsze wrażenie, a więc sięgnę po resztę powieści Francuza. Tymczasem… Michel Houellebecq znany jest jako najgłośniejszy i najbardziej kontrowersyjny francuski pisarz ostatnich lat. Na szczęście jest raczej po naszej stronie, wyśmiewając, również na łamach recenzowanej książki, ideały „pokolenia 68”, całą tą hipisowską rozpustę. Jest krytykantem współczesnej antycywilizacji, zaznacza ogromną rolę seksualnego „wyzwolenia”, które zżera ją jak rak. „Cząstki elementarne” zostały napisane w 1998 roku, ale w Polsce można znaleźć ładne, współczesne wydanie. 397 stron, trzeba wtopić cztery dyszki. Dlaczego czytelnik smutnieje po lekturze? Wyłania nam się bowiem obraz społeczeństwa, którego nie interesuje nic prócz własnej przyjemności i szukania sensu w hedonizmie, a zrozumienia tylko w nauce (a człowiek zastał zjawiska, które zaobserwował, a potem nazwał). Szybko okazuje się jednak, że orgazm jest tylko chwilą, po której następuje coś na kształt odprężenia i pożądliwość zaczyna się na nowo. Niektórym bohaterom seks nie daje satysfakcji niemal wcale, po drodze wywołuje zaś masę kompleksów. To powieść o skrajności w jaką popada coraz większa liczba Europejczyków. Z rozpasaną Francją na czele… Jakim zdaniem poleciłbym „Cząstki elementarne” w kontekście nadchodzących świąt? Przeczytajcie i zobaczcie jaki świat jest smutny bez wiary – oczywiście poza wiarą w swoje żądze. Powieść daje też po raz kolejny do myślenia jak ważna w naszym życiu jest biologia – jednych potrafi zrujnować od tej, innych z kolei od przeciwnej strony. Małżeństwo katolickie wydaje mi się rozwiązaniem tego problemu. Rozwiązaniem bardzo trudnym, oczywiście… Dającym punkt odniesienia. Bohaterowie „Cząstek elementarnych” gdzieś zagubili te punkty, stracili ten najważniejszy… Ich życie stało się filmem porno. Bardzo dobra książka - Łukasz Grower.
0 notes
nudnycontent · 8 years ago
Text
psychopatolog
[00:06]
   Z tą sytuacją jest ciężko oswoić się mnie samemu. Ciężko na tyle, że nawet nie bardzo umiem wyobrazić sobie, jak otoczenie i ogólnie pojęta społeczność przyjęła to do wiadomości i świadomości. W głębi duszy, to tak naprawdę wątpię, że komukolwiek się udało.
  Popołudnie. Czwarty dzień tygodnia. Leżę sobie i patrzę pełnymi zażenowania oczyma w sufit. Chyba biały. Nie pamiętam. Leżę w pokoju psychologa. Tak – szkolny pedagog miał zajebisty pomysł, żeby wysłać mnie na sesję do jakiegoś potargańca, który – jak to psycholodzy mają w zwyczaju – nie radzi sobie z własnym życiem, ale zajebiście umie doradzić wszystkim wokół. Do tego skręca mnie na myśl, że jestem tu przez swoją rzekomą aspołeczność. O ja jebie… Pani pedagog! Pierdol się… Jakoś umknął mi moment w którym to brak chęci integracji i utrzymywania jakiejkolwiek więzi z bandą idiotów czyni mnie aspołecznym… Jebać!
  Odbębnię godzinkę, czy tam dwie, na totalnej wyjebce. Pożartuję z typa, odpowiem na kilka jego kosmicznych pytań tak, aby skutecznie utrudnić mu pracę i uświadomić, że nie chcę go więcej widzieć! Hmmm… A może po prostu powiem, że Pani Pedagog jest spierdolona jak cała moja szkoła? Może koleś będzie nad wyraz ogarnięty i pozwoli mi zająć się przeglądaniem instagrama, a sam posiedzi na tinderze. Może zostaniemy przyjaciółmi i nie będziemy do siebie mówić? Heh! To może się udać!
   Słyszę pisk zawiasów powoli otwierających się drzwi, z których to zaczyna rysować się postać. Postać rysuje się, a ja wiem, że nie ma żadnych szans, na żadnego kurwa tindera. O chuj! Dlaczego mnie to spotyka? Anemicznej postury, krótko ścięty brunet, lekko śmierdzący muzeum. Ubrany w zapiętą pod samą szyję białą koszulę, czarny wełniany bezrękawnik i dwudniowy zarost. Do tego zawieszone na nosie okulary. Całość pięknie komponowała pseudo filozofa. Degenerata. Odrzutka społeczeństwa. Założę się, że mieszka za starymi… ja…pier…dole…
   Patrzyłem na niego z pewnego rodzaju podziwem. I obrzydzeniem… ale nie skumał… albo skumał ale udawał, że tego nie widzi. Po prostu zaczął jak gdyby nigdy nic. Przedstawił się, powiedział jaki jest cel naszego spotkania, pokrótce opisał jego plan i na koniec zapytał co u mnie.
Ja pierdole… Jak to co u mnie? Siedzę prawie zapłakany na jebanym szezlongu zamknięty w jednym pomieszczeniu z psychopatą aparycji pedofila i planuję zajebać się własną pięścią!
Jakoś udało mi się powstrzymać płacz oraz gniew, co pozwoliło mi grzecznie, mniej lub bardziej – już nie pamiętam – zapytać, czy nie możemy odpuścić i zająć się sobą przez te kilka chwil. Nie wspomniałem jednak o Tinderze. - Dlaczego? – zapytał ze sztucznym zdziwieniem. - Bo to bez sensu? Jestem tu z przymusu? Nie potrzebuję pomocy? Wszystko jest ze mną ok! – i dodałem jeszcze kilka pytań retorycznych, ze dwa fakty na potwierdzenie tezy, oraz realny opis swoich odczuć co do naszego spotkania. Zadał mi jeszcze dwa, czy trzy równie głupie pytania, ale na nie odpowiedziałem lakonicznie. Na odpierdol potocznie… Popatrzył na mnie spod swoich kujońskich patrzałek, pomazał po kartce, znowu rzucił na mnie swoje obleśne spojrzenie i rzekł: - Masz poważny problem! - Niby z czym?! – zapytałem delikatnie podniesionym tonem. Spójrz ziomek w lustro, a potem rzucaj osądy, kto z nas dwóch ma problemy. – pomyślałem. - Z akceptacją. Akceptacją siebie. Masz kompleksy, które wyładowujesz na otoczeniu… - bla bla kurwa bla.
I mówił tak potem jakieś dziesięć minut, ale ja to olałem, bo w głowie myślałem o tym, jakie felgi założę do BMW jak tylko wrócę do domu i wreszcie pogram w Forze zamiast słuchać tego popaprańca. Jeśli twierdzi, że wyładowuję gniew na otoczeniu poprzez skuteczne unikanie go, to nie wiem jaki z niego psycholog. Kończył chyba wyższą szkołę zarządzania… polem namiotowym, a nie psychologię. Więcej ma wspólnego z patologią niż psychologią. A kompleksy? Pogodziłem się, że mam krzywy ryj.
Chciałem jak najszybciej zakończyć te przedstawienie, więc postanowiłem, że zacznę grzecznie przytakiwać. Dam mu satysfakcję, dam mu odejść z tarczą w tej walce. Niech tylko postawi jebaną pieczątkę na kartce dla szkoły i pozwoli mi wyjść grać! - Hmmm… No tak… Ma Pan rację… - odpowiedziałem z załamaniem na twarzy. – Co można z tym zrobić? - Na pewno będziemy musieli spotkać się jeszcze raz… - o nie kurwa! Nie takiego biegu wydarzeń się spodziewałem! To nie tak miało być! – ale to nie wystarczy. - dodał.
Po czym opisał mi mój rzekomy problem z percepcją świata. Znowu jebnął kazanie, którego nie powstydziłby się proboszcz wyjadacz. Do tego, mówił to z takim zapałem, jakby sam kurwa miał problemy z akceptacją siebie! - Do tego mogę przepisać Ci leki – kontynuował. - Leki? Czy to… na pewno… konieczne? Bezpieczne? Zapytałem z udawanym przerażeniem i lekką ekscytacją. - Tak! Sam je biorę od pewnego czasu! – o-ja-pierdole! Wiedziałem! KURWA WIEDZIAŁEM! Koleś ma ze sobą poważne problemy! - Psychotropy? - Ale delikatne, nie musisz się obawiać… No skoro typek twierdzi, że prochy są rozwiązaniem na wszystko, to widzę, że naprawdę lecimy ostro po bandzie, a granice zdrowego rozsądku mogliśmy zostawić przed jego pokojem. - Bierz jedną. Wieczorem. Za tydzień sprawdzimy, czy coś się zmieniło – powiedział wręczając mi pudełko z chemią.
Zegar miał wybić ósmą wieczór za dziewięć minut, więc bez zastanowienia raczej schowałem pudełko do kieszeni bluzy. Psychopatolog zjadł jedną pigułę. Patrzyliśmy na siebie w obleśnej ciszy. Marszcząc czoło zapytałem: - A alko? Wóda nie pomaga? - Przecież nie masz osiemnastu lat – odpowiedział głosem zdradzającym zakłopotanie. - Eh… nie o to pytam, typie! - Topienie smutków w alkoholu nie prowadzi do niczego dobrego! - No tak… nie to co apteka… - rzuciłem sarkastycznie, kierując się w stronę wieszaka na którym zawieszony miałem płaszcz, żeby z jego wewnętrznej kieszeni wyciągnąć podjebaną wcześniej z ojcowskiego barku setkę o smaku orzecha laskowego. Cóż – czułem, że nie będzie łatwo. Musiałem się ubezpieczyć. - Na pół? – zapytałem. Oczy zaczęły mu błyszczeć, a rumieńca na policzkach wskazywały na to, że prowadzi bolesną walkę sam ze sobą… wewnątrz siebie. Wtedy zrozumiałem, że [jego] problem jest poważniejszy, niż mogło wydawać się na początku. Wyciągnąłem więc otwartą flaszkę ku niemu.
Nie było na pół. Nie było wstydu. Nie było etyki lekarskiej, czy też bycia przykładem. Wyzerował ją trzema łykami. Fakt – wyglądał na skończoną ciotę, ale nie był amatorem.
Martwiły mnie tylko te psychotropy, które zżarł przecież minutę temu. W jego kwalifikacje wątpiłem już wcześniej, ale odjebać coś takiego? KURWA! Semestr studiowania neurogroove’a na lekcjach historii, dał mi wystarczającą wiedzę o tym, że psychotropy i alkohol wypierdalają w kosmos. Przenoszą w inny wymiar.   Po ponownej ocenie sytuacji, podsunąłem kwitek pod nos tego pierdolonego degenerata, zgarnąłem podpis, zarzuciłem na siebie płaszcz i spierdoliłem w popłochu – wolałem być jak najdalej od tego wstrętnego miejsca, gdy załączy mu się faza.
Wróciłem do domu, prochy wyrzuciłem do kubła na śmieci. Rzuciłem się na łóżko w swoim pokoju i włączyłem Clams Casino. Patrząc przez okno na niepełny księżyc, myślałem o tym, że to nie ja mam problem. To ja jestem problem. No ale! Sam tego chciał. Dałem mu szansę. Szkoda tylko, że nie dostał jej od życia. Albo dostał. Tylko zmarnował. Nie obchodzi mnie to.
Następnej sesji nie doczekałem. Po jakichś kilkunastu dniach dowiedziałem się, że Pan Psychopatolog odkrył nową drogę życia i wyjechał do Tybetu. Czy tam wyjechał do Tybetu szukać nowej drogi w życiu.
Cóż… życie!
8 notes · View notes
narwana-games · 6 years ago
Photo
Tumblr media
Narwany przegląd tygodnia #2
A w nim: oficjalna zapowiedź Borderlands 3, ostatni epizod The Walking Dead: The Final Season, premiera Borderlands GOTY Enhanced, zwiastun Draugen od Red Thread Games, zapowiedź Alt-Frequencies od Accidental Queens, nowe informacje o Layers of Fear 2, zajawka trzeciego epizodu Life is Strange 2, zwiastun 6. sezonu The 100 i 15. edycja British Academy Games Awards.
Dzisiaj wpis w borderlandsowym klimacie. Ba, gdyby nie te newsy, zapewne post byłby odrobinę... nudnawy. Ale, ale, coś tam zawsze można z internetów “wydrzeć”. Zacznijmy od najbardziej ekscytującej (mnie) sprawy, czyli zapowiedzi TRZECIEJ CZĘŚCI (holy guacamole) BORDERLANDS! Myślałam, że oszaleję, kiedy włączyłam ten trailer, a później chciałam go oglądać w kółko i w kółko. Niestety, mój entuzjazm po paru dniach drastycznie opadł, ale o tym poniżej.
1. Oficjalna zapowiedź Borderlands 3
MAYHEM IS COMING
youtube
Dobra wiadomości: nadchodzi Borderlands 3 i jest to najważniejszy news w świecie gejmingu, którym media żyją od niespełna dwóch tygodni. Datę premiery wyznaczono na 13 września 2019 roku.
Zła wiadomość: gra pojawi się na wyłączność na platformie Epic Games Store, co oznacza, że kolekcjonerzy serii na Steam poczekają na Borderlands 3 do kwietnia 2020 roku (!!!).
Tak... Kiedy w świat poszła plotka, że wydawca Borderlands 3 podpisał umowę z Epic Games, poczułam wręcz ukłucie w sercu, bo wiedziałam, że pogłoski okażą się prawdą. Podobnie jak tysiące graczy na całym świecie, nie zamierzam wspierać wyżej wymienionej platformy i poczekam, aż gra ukaże się na Steam. Wiem, wiem, niektórzy twierdzą, iż powinno się wspierać tytuł, nie platformę, ale wystarczy spojrzeć na liczbę łapek w dół pod zwiastunami B3 i doskonale widać, że niesmak odczuwa mnóstwo osób. Właściciele konsol nie będą się mierzyć z podobnymi problemami, rzecz jasna.
Tumblr media
Absolutnie uwielbiam uniwersum Borderlandsów i niezmiernie cieszę się, myśląc o nowych przygodach. Myśląc o tym, że spotkamy “starych” bohaterów i poznamy kolejną czwórkę Vault Hunterów. Zresztą, sami przyznajcie, ten pierwszy trailer jest takim (kolokwialnie mówiąc) sztosem, że głowa mała.
Tumblr media
Jeżeli chodzi o ceny, sprawa wygląda następująco (na EGS):
- standardowa edycja gry za 259,99 zł - Deluxe Edition za 329,99 zł - Super Deluxe Edition za 429,99 zł
O tym, co zawiera każdy pakiet, dowiecie się, klikając w wybraną cenę.
Sztosem jest również oficjalna okładka gry. Art nawiązujący do chrześcijaństwa z jajem i ze smakiem. A przynajmniej w mojej opinii.
Tumblr media
youtube
Więcej Borderlands: tutaj.
2. Ostatni epizod The Walking Dead: The Final Season
Nawet nie zdajecie sobie sprawy, z jak wielką gulą strachu w gardle włączałam czwarty odcinek zatytułowany “Take Us Back”. Bałam się jednego: śmierci Clementine. Śmierci bohaterki, której rozwój obserwowaliśmy przez lata wraz z kolejnymi odsłonami serii, która przeszła TAK wiele i na dodatek musiała matkować brzdącowi, samej będąc jeszcze dzieckiem. Nie mogę oczywiście zdradzić, czy Clementine przetrwała. Byłby to major spoiler niegodny tego bloga. Jednak zaręczam, że ostatni epizod bardzo mi się podobał, nie był ani trochę ckliwy, a umiał mnie złapać za serce. Pozwoliłam sobie na trochę łez, no i uważam, że historię o Klementynce i AJ’u zakończono godnie. Zamierzam wkrótce ograć The Final Season raz jeszcze, żeby zachować ciąg fabularny w głowie i poprawić kilka wyborów. Ogółem: polecam bardzo.
Wraz z końcem serii zakończyłam także tworzenie poradnika. Jego kompletną wersję możecie zobaczyć tutaj. Zachęcam do korzystania z moich wskazówek, gdybyście mieli problemy ze zdobyciem jakiegoś osiągnięcia. Napracowałam się sporo, ale było warto, będzie to dla mnie olbrzymia pamiątka, w której powstanie włożyłam wiele serducha. I chyba już nigdy nie zdejmę go z gabloty na swoim profilu, ha ha!
Tumblr media
3. Premiera Borderlands GOTY Enhanced
W zupełnie odświeżoną wersję Borderlands z 2009 roku, czyli wersję Enhanced, można grać już od 3 kwietnia. Miłe jest to, iż posiadacze zwykłej edycji otrzymali tę nową absolutnie za darmo. W sklepie Steam kosztuje ona 128,90 złotych. Osobiście jeszcze wiele nie mogę powiedzieć na temat remasteru. Widać dużo zmian i kilka drażniących błędów, ale bardziej mnie cieszy po prostu przypomnienie sobie tej gry. Ostatnio zamieszczałam na swój profil i na stronie kuratora recenzje Borderlands i Borderlands 2, więc zachęcam do poczytania.
Tumblr media
A żeby nie było mało Borderlandsów, to dodam, że właśnie przechodzę Tales from the Borderlands od Telltale. Świetna przygodówka!
4. Zwiastun Draugen od Red Thread Games
Losy tej gry śledzę, odkąd tylko się o niej dowiedziałam. Minął rok z kawałkiem i Norwedzy - twórcy Dreamfall Chapters - podzielili się klimatyczną wideo zapowiedzią do Draugen. W tej pełnej nordyckiego klimatu opowieści noir przeniesiemy się wśród fiordy, aby odkryć mroczne tajemnice...
Gracz wcieli się w Edwarda Charlesa Hardena, amerykańskiego podróżnika, który poszukuje swojej zaginionej siostry Betty. Towarzyszyć mu będzie Lissie, jego młoda wychowanka. Będą oni przemierzać i eksplorować przybrzeżną wioskę w Norwegii, otoczoną fiordami i górami. Odkryją mrok tkwiący pod tą malowniczością...
Podoba mi się kilka rzeczy, pomijając sam zwiastun i to, że grę najpewniej kupię od razu po premierze. Po pierwsze, akcja jest osadzona w 1920 roku! Sto lat temu! To czyni Draugen jeszcze smaczniejszym kąskiem. Po drugie, urocza Lissie ma być "żywą" i działającą po swojemu postacią, a nie ci��gającym się za Edwardem cieniem. Ponadto gracze mają doświadczyć dynamicznych zmian pogodowych i przekonać się na własnej skórze o mrożącej krew w żyłach historii. Ja czekam!
youtube
A premiera już w maju, choć dokładnego dnia jeszcze nie znamy. Nieznana jest również cena gry.
Oficjalna strona Draugen.
5. Zapowiedź Alt-Frequencies od Accidental Queens
Studio Accidental Queens ogłosiło nareszcie swój kolejny projekt. Twórcy A Normal Lost Phone i Another Lost Phone: Laura's Story zdradzili, że ich nowa gra to Alt-Frequencies.
Strona w sklepie Steam.
Z tego, co widać, rozgrywka będzie polegać na poszukiwaniu ukrytych wiadomości zapętlonych w audycjach radiowych na różnych stacjach. Stąd również wywodzi się tytuł. Wierzę, że będzie to ciekawe, zwłaszcza że seria z odnalezionymi przypadkowo telefonami bardzo mi przypadła do gustu. Premiera już w maju!
Tumblr media
6. Nowe informacje o Layers of Fear 2
Według najnowszych informacji Layers of Fear 2 od krakowskiego studia Bloober Team ma być grą jeszcze mroczniejszą i ma oferować zdecydowanie dłuższą rozgrywkę niż Layers of Fear. Horror gracza ma trwać od 8 do 10 godzin, a więc o połowę dłużej niż prequel serii.
Gracz wcieli się w hollywoodzkiego aktora, który musi zmierzyć się z główną rolą w filmie kręconym na pokładzie transatlantyku. Rozgrywce będzie towarzyszyć szum fal rozbijających się o kadłub i dźwięk kamer skierowanych w kierunku bohatera. Chociaż akurat ta część może mieć jedynie metaforyczne przesłanie, to całość brzmi bardzo ciekawie. Nie tak ciekawie jak opowieść o nawiedzonym malarzu, ale zdecydowanie dam Layers of Fear 2 szansę.
Część rozgrywki możecie zobaczyć tutaj.
Głęboki i władczy głos wznosi się z daleka. Graj.
Tumblr media
7. Zajawka trzeciego epizodu Life is Strange 2
Tumblr media
W sieci pojawiła się zajawka kolejnego odcinka Life is Strange 2. Wiele z niej nie wynika, poza tym, że słychać rozmawiających Cassidy i Seana. Fajnie, że twórcy postanowili wykorzystać potencjał tej żeńskiej postaci. Sean, czyli starczy brat, twierdzi, że przy utalentowanej wędrowniczce czuje się wolny. Czyżby szykował się jakiś nastoletni romans?
youtube
8. SERIALE: zwiastun 6. sezonu The 100
Dwa tygodnie temu mocno rozpisałam się o trzech świetnych nowościach serialowych, w tym tygodniu będzie skromniej. Chciałabym napomknąć o jednej produkcji, której kontynuacja pojawi się 30 kwietnia. Mam na myśli The 100, czyli młodzieżowy serial sci-fi towarzyszący mi już od dobrych pięciu, sześciu lat. Zaledwie wczoraj ukazał się zwiastun do nadchodzącego sezonu. Bogaty, bo trwający aż 4 minuty!
Przypomnijmy, że pod koniec 5. sezonu grupa ocalałych została poddana hibernacji. Jedynie Monty i jego ukochana Harper postanowili, że zamiast zapaść na dziesiątki lat w sen, poszukają reszcie towarzystwa nowego domu. Pisząc “nowy dom”, mam na myśli planetę podobną do Ziemi, a więc z warunkami odpowiednimi na rozwój i utrzymanie życia. W ostatnim odcinku mieliśmy okazję ujrzeć nowy glob w całej okazałości. Osobiście byłam przekonana, że będzie to planeta dzika i bezludna, no i cóż... Bardzo się pomyliłam.
Jak widać w zwiastunie, grupa ludzi z Ziemi trafi wprost w sidła nowej społeczności, najwyraźniej zaawansowanej technologicznie i prowadzącej bardzo kolorowy styl życia. Myślę, że będzie się dużo działo, dużo ciekawych wątków zostanie wprowadzonych. Chociaż już brakuje mi surowego klimatu podupadłej Ziemi, mam nadzieję, iż The 100 mocno nie zmieni się pod względem atmosfery (nie ziemskiej, HE HE).
Tumblr media
9. 15. edycja British Academy Games Awards
Zacznijmy od tego, że na Steam trwa wyprzedaż gier nominowanych w tym roku w rozdaniu nagród BAFTA. Do wyboru aż 23 tytuły. Wśród nich lubiane i zrecenzowane przeze mnie GRIS oraz Life is Strange 2.
Tumblr media
Przejdźmy jednak do tego, co otrzymało w tym roku statuetkę. Link do pełnej listy nagrodzonych i nominowanych podałam pod kilkoma kategoriami, które wymieniłam w poście.
Najlepszy multiplayer
A Way Out (EA Originals, Hazelight Studios) - zwycięzca Sea of Thieves Super Mario Party Super Smash Bros. Ultimate Overcooked 2 Battlefield V
Komentarz: bardzo się cieszę z wygranej A Way Out, bo dzięki temu o grze dowie się więcej osób, a zdecydowanie uważam, że warto w nią zagrać. Niesamowity “split screener”, który samo doznanie split screenu wnosi na wyższy level. Taki level, że głowa dosłownie pęka.
Najlepsza gra familijna
Nintendo Labo - zwycięzca Pokémon: Let's Go, Pikachu! Lego The Incredibles Super Mario Party Overcooked 2 Yoku's Island Express
Najlepsze wykorzystanie dźwięku
God of War - zwycięzca Detroit: Become Human Sony Tetris Effect Gra PS4 Red Dead Redemption II Spider-Man Battlefield V
Najlepsza gra
God of War - zwycięzca Celeste Astro Bot Rescue Mission Return of the Obra Dinn Read Dead Redemption II Assassin's Creed Odyssey
Najlepsza gra brytyjska
Forza Horizon 4 - zwycięzca 11-11 Memories Retold Overcooked 2 Red Dead Redemption II The Room: Old Sins Two Point Hospital
Najlepszy projekt gry
Return of the Obra Dinn - zwycięzca Celeste Astro Bot Rescue Mission God of War Minit Into the Breach
Najlepszy aktor
Jeremy Davies (God of War) - zwycięzca Sunny Suljic (God of War) Christopher Judge (God of War) Melissanthi Mahout (Assassin's Creed Odyssey) Danielle Bisutti (God of War) Roger Clark (Red Dead Redemption II)
Największe osiągnięcie artystyczne
Return of the Obra Dinn - zwycięzca Gris God of War Detroit: Become Human Red Dead Redemption II Spider-Man
Własność oryginalna
Into the Breach - zwycięzca Moss Subnautica Return of the Obra Dinn Florence Dead Cells PS4
To by było na tyle, jeśli chodzi o ten tydzień. Do następnego!
0 notes