#czarodziej
Explore tagged Tumblr posts
Text

10 galleons fantasy note, designed based on the movie HARRY POTTER.
#banknote#banknot#fantazyjny#design#Harry Potter#movie#wizard#czarodziej#not circulated#nieobiegowy#galleons#fantasy#note#fancy#characters
3 notes
·
View notes
Note
Hi!! I was watching Warsaw and oh my god it's amazing their skimble is glorious...I was wondering what Tugger and Mefisto are saying when they sing together in mefisto's song? They look so smug
Hi! Yes, I agree, Skimble is the best and I love him so much!
As for the guys, they are of course singing the second verse of Mr M! Here's the translated lyrics (R for Tugger, M for Mefisto and T for together):
R: "His style is basically bon ton"
M: "I received thorough education"
R: "Generally he's a modest cat"
M: "And my manners are impeccable. When I once napped by the fireplace, someone saw me walking across the roof"
R: "Maybe it was a shadow"
M: "But a shadow in broad daylight"
T: " Is enough to scare you!”
R: "And the proof that's what a wizard does, which proves this fact without a doubt, is that while he's been looked for in the garden the cat slept soundly in the entryway"
I think it's a cool and creative way of showing they're close and that Mefisto's definitely got some ego, plus it's different from the usual way the song goes
In later years when actors changed Misto became mute and his lines were switched to 3rd person and went to Victor, so it would be him and Tugger more or less gushing/gossiping about Misto XD This version with Victor also has been used in Chorzów, the other Polish prod
#sorry for kinda late reply‚ i was at a wedding when i got the ask XD#i love this change for the novelty and the extra characterisation it brings#plus its a nice compromise for the actor who clearly wanted to sing solo but wasn't necessarily the strongest singer#cats the musical#cats warsaw#mr mistoffelees#mistoffelees#rum tum tugger#mefistofeliks#mefistofeliks - kot czarodziej#ask answered#jellicle cats#cats non replica#jellicle translations#cats warsaw transaltions
21 notes
·
View notes
Text
Cringetober 9 - Childhood Game
Technically it's a cartoon that got turned into a video game but the games take so much creative liberties it may as well be a different entity all together
Reksio my beloved
#art#drawing#illustration#digital art#digital drawing#digital illustration#my art#cringetober#cringetober 2024#reksio#przygody reksia#reksio i czarodzieje#kret kretes#kretes
10 notes
·
View notes
Text
wgl post dla absolutnie nikogo ale dlaczego wszystkie polskie tłumaczenia piosenek z Wicked są takie zjebane 💀 co to jest „znieść grawitację” wez mnie nie denerwuj i ja wiem ze to nie jest proste ale studio accantus jakos dało radę zrobić to lepiej z 8 lat temu
#‚WZGARDA’ tez mnie zbilo z nóg#ale za to kilka cytatów ktore już weszły na stałe do mojego household vocab#’męczennicy jesteś wzorem’ ‚co ja mogę że jestem fajna’#’jakis czarodziej czy tam ktos’ slaughtered him#no i oczywiscie#różowy pasi do zielonego:) ‚chyba PASUJE’ 💀💀💀
6 notes
·
View notes
Text
I have a lot of unfinished comics and I wanted to put them somewhere online so here’s part one of a silly comic about a wizard (Polish and English version).


#Wielki Czarodziej part 1#comic#komiks#I am not a professional artist#It’s just for fun#pls don’t be mean#silly
3 notes
·
View notes
Text
youtube
"Mefistofeliks: Kot Czarodziej" ["Mr Mistoffelees"] during "Najlepsze z Romy" concert CH Reduta 28.11.2010 Paweł Podgórski as Ram Tam Tamek [Tugger] and Patryk Gładyś as Mefistofeliks [Mistoffelees]
#cats the musical#cats warsaw#koty musical#ram tam tamek#rum tum tugger#paweł podgórski#mefistofeliks#mistoffelees#patryk gładyś#mr mistoffelees#mefistofeliks: kot czarodziej#cats non replica#najlepsze z romy#Youtube
25 notes
·
View notes
Text
„ Serio? Wystarczy mieć tylko ładną buzię? Faceci są tacy prości”
~ Czarodzieje z Waverly Place, sez.2 odc.22
6 notes
·
View notes
Text
I'm still so happy they changed the tumblr icon
4 notes
·
View notes
Text

środa 16.10
۶ৎ podsumowanie dnia: wiejskie życie edition
zjedzone — ok. 1300
ahh znowu trochę obżarstwo ale już nie tak źle. na śniadanie owsianka, potem w okolicach 15 lawina, czyli zupa, dwa paszteciki z grzybami, kromka suchego chleba, 3 wafle ryżowe i drożdżówka i potem do końca dnia już tylko kanapki z sałatą zamiast chleba xd w sumie spoko ale po piątej mnie zemdliło i nic nie jadłam od chyba 15. odinstalowałam dziś rano Instagrama w pizdu i teraz jestem oficjalnie bez żadnych social medii oprócz tumblr. nie zdziwię się jak się coś odpierdoli na świecie a ja nie będę o tym wiedzieć xf
nie poszłam do szkoły bo wczoraj się obzarlam i nie chciałam wychodzić do ludzi lol. moja matka miała o to problem na pokaz przed bratem i brzmiało tak żałośnie XDDDD nie wiedziała o co się przyjebać "wiesz ze będziesz miała nieobecność?" "no co ty naprawdę? " "w poniedziałek też nie byłaś" "bo było wolne" "no i co z tego"
uczyłam się chwilę i po południu poszłam z mamą na ogródek pozbierać jabłka bo nam ktoś podpierdala. ktoś czyli taki facet z wiochy, wiemy który bo co roku zapierdala. moja mama klnela ns niego 2 godziny bez przerwy, w pewnym momencie kazała mi iść do domu po kolejne wiadro, wróciłam a ona pod nosem "menda kurwa zasrana wszystkie jabłka opierdoli...". z naszym wzrostem do zbierania wymagana była potwornie długa maczuga i nie jest to jakiś dysfemizn oznaczający mężczyznę, dosłownie chodzi o w chuj długiego kija. nie wiem skąd ona go wzięła w ogóle ale moje pradawne geny zawrzały i czułam się jak podczas polowania na mamuta za pomocą włóczni, przodkowie byliby dumni że celebruję pamięć o nich.


takich wiader razy 5
jak ona napierdalała w drzewo kijem wykopałam taką śliczną marchew z ziemi, choć nie mam pewności czy to nie mandragora, czy jakiś czarodziej może spojrzeć i ocenić?

poszłam jeszcze na spacer nie ćwiczyłam dziś ale zamierzam zrobić tylko pilates wieczorem, nie planowałam też co zjem jutro, nie trzymam się żadnego limitu kalorii lecę na czuja bo jestem zmęczona tym wszystkim. nie mam siły na odchudzanie ale jednocześnie odchudzanie to jest mój życiowy modus operandi nazwijmy to, czasem widzę posty na głównej "odeszłam od any/ed na dwa tygodnie i jadłam normalnie ale jednak wracam" abo nieironicznie posty typu "stwierdziłam że nie ma sensu się głodzić" no kirwa ale jak?? jak jadłaś normalnie przez te dwa tygodni? ja nie wiem jak to wygląda, mam rozpierdolony ośrodek głodu i sytości oraz zbyt głęboko zakorzenione żywieniowe wzorce, zasady, myślę o tym za dużo i nawet choćbym chciała jakoś to naprawić to nie potrafię, do tego oczywiście najważniejsze kwestia tego że JA CHCE SCHUDNĄĆ


tyle jabłek udało nam się zebrać, bierzcie i jedzcie z tego wszyscy
#chce byc idealna#chude jest piękne#chudosc#odchudzanie#nie chce jesc#podsumowamie#kartka z pamietnika#redukcja
35 notes
·
View notes
Text
- Belmondo
- Młody G
- Młody Sarmata
- Obywatel bez NIPu
- Obywatel Meksyku
- Młody Bonaparte tylko że naprawdę
- Nowy Napoleon tylko większe berło
- Psychodeliczny wiking
- Młody Kmicic
- George Orwell z bongiem
- Sportowiec
- Kolega od jebanka
- Scrooge Ebenezer
- Sztosinger
- Dr Traphałs
- Belmondawg
- Czarodziej z Oz
- Urwipołeć śmierdzący groszem
- Muszkieter
- Ostateczny nurt
- Tytus
- Inspektor Gadżet
- Bojkot
- Nowy Tony Hawk tylko że rapowy
- Młody Gypsy
- Atlas
- Młody Mastermind
- Młody Glitch
- Młody Snake Plissken
- Młody Rastafari
- Tyti
- Młody Gdynianin
- Młody Mowgli
- Belmondziarz
- Belmondziak Sztosinger
- G
- Daquan
- Młody Muchadore
- Młody G z Gdyni
- Hajle Syllasje
- Mowgli Wychowanek Dżungli
- Młody figlarz
- Keepercipek
- Husky
- Młody Scrooge McDuck
- Młody Libertarianin
- Syn Ayn
- Algidziak
- Młody Algida
- Proteziak
- Nowy Larry Flynt
- ฿elmondœ
- Młody Stavro Blofeld
- Liroy Merlin
- Mobbyn Ranger
- Nowy Orson Welles
- Młody Bi
- Młody G Sportowiec
5 notes
·
View notes
Text










Another set of fantasy notes from Gringotts Bank, issued based on harry Potter movie serie.
#Gringotts#banknot#banknote#fantasy#fantazyjny#not circulated#kolekcjonerski#nieobiegowy#for collectors#Harry Potter#fancy#note#characters#movie#film#wizards#wizard#czarodziej
2 notes
·
View notes
Text
Nie raz w Twym życiu los Ci tak przypierdoli,
że zwyczajnie sobie usiądziesz.
Tak o,
po prostu.
Usiądziesz sobie grzecznie na ziemi,
no i właśnie,
co wtedy?
Płacz?
Szukanie winnych?
Szukanie współczucia?
Użalanie się nad Sobą?
Urlop czy może L4 od życia?
Nie ma takiego kąta,
z którego skurwysyństwo tego świata,
by do Ciebie nie strzelało.
Szczególnie dziś,
gdzie oprócz losowych, nieprzyjemnych sytuacji,
od człowieka prędzej dostaniesz w mordę,
niż pomocną dłoń.
Coś Ci powiem.
Za twój smutek Nikt Ci nie zapłaci.
Dodam, że twoje porażki nakarmią niejednego człowieka.
Wiem co mówię.
Swą porażką nie obudzisz czyjegoś współczucia,
prędzej rozpalisz ciepełko na jego serduszku.
Nie daj się!
Rozumiesz?
Ludzie Cię zjedzą.
Nic ich tak dzisiaj nie nakarmi,
jak Twoja porażka.
-" ojjj, jak mi przykro " w mówię.
-" dobrze Ci Ty chuju " w myślach.
Jakby się nie waliło.
Jakby się nie paliło.
Jakby nie runęło.
Gwarantuję Ci,
że to nie pierwszy i nie ostatni przykry incydent.
Nie płacz, nie użalaj się.
Żadna łez nie naprawi Twojej sytuacji.
Żaden spędzony czas pod ciepłym kocem,
nie ustawi Twego życia.
Wiem ze to kurewsko ciężkie,
ale trzeba zaraz po upadku wstać i z najszczerszym uśmiechem,
iść dalej.
Kiedyś ktoś na końcu nie zapyta Cię,
ile razy płakałeś,
tylko Jak przeżyłeś swoje życie.
Żyj tak, żeby wtedy odpowiedzieć
- Najlepiej, jak tylko się dało!
Doceniaj porażki,
bez nich w życiu twardy nie będziesz.
~ Jakub Czarodziej
15 notes
·
View notes
Note


/pos
OK so.... this is... very vibes based but....
Kwiat Jabłoni's re-interpretation of Eldo's "Miasto Słońca" (City of Sun) is THE wxs song to me. It's so hard to put in words. Bc it's just about this. Love and dreams and wanting to see the world together...
So many of my thoughts are just feels but I'll try explaining. Also amateur translation so beware
The first verses are like. Not anything in specific. It's just about the day passing well, "moving forward like a good movie" (?). But smth about life as a movie (show/play). I'm pulling at strings here tho /silly
Niewinny czarodziej leci witać się z chmurami [An innocent wizard flies to greet the clouds]
Brudny chodnik kilkanaście kilometrów pod trampkami [Dirty pavement several kilometers under [their] shoes]
Now this is very Emu Ootori to me. Emu the innocent dreamer whose head is a bit in the clouds (feet not touching the "dirty ground", smth about her chasing her dreams and ideas without realising the hard/technical problems of it at first. If that makes sense). But also she loves and loves everything about the world and treats it with this kindness and excitement.
Also. Shao (and Miles = her grandpa). "Sorcerer and apprentice" team name. Yk, the whole magic/sorcerers imaginery
Zbieram okruchy dnia, łączę wszystkie w całość [I collect crumbs of everyday, put them together into one]
Słońce świeci dzisiaj dla mnie jak co rano [The sun shines for me today like every morning]
This feels like Tsukasa to me.
Tsukasa putting a bit of himself/his daily life & feelings into his roles to make them "whole" (that one verse is actually smth like "i merge them all together into something whole" but that sounds awkward so i went with "put tohether into one"). Also smth about living everyday to the fullest. Being happy and attached to the small things, appreciating each moment. Also smth smth sekai is created from his feelings and its reflecting "crumbs" of his life and all
Also "The sun shines FOR ME" is just very tsukasa. That one "sun shining through the foliage as if a natural spotlight made to shine for me" line from his initial 1☆ . But also just his optimistic look on life
Chodź, pokażę ci kolor mego szczęścia [Come, I'll show you the colour of my happiness]
Dziś palącym słońcem Śródmieścia [Today in the scorching sun downtown]
Zbudujemy piramidy z marzeń [We'll build pyramids out of dreams]
Otwórz oczy na świat; zwiedzimy go razem [Open your eyes to the world; we'll visit it together]
THE CHORUS. OUHHRH THE CHORUUUS this is just so wxs to me. The feels...
"I'll show you the colour of my happiness"... wxs journey to bloom episode being titled happiness. Them wanting to make everyone smile and doing it with shows. Sharing their joy between other people and each other too...
"WE'LL BUILD PYRAMIDS OUT OF DREAMS" DO I EVEN NEED TO EXPLAIN THIS. WXS DREAM OF MAKING THE WORLD SMILE AND MAKING SHOWS WITH THAT FEELING IN MIND. ALL THEY ACHIEVED SO MUCH TOGEYHER THANKS TO THAT DETERMINATION AND THOSE DREAMS. WXS SUPPORTING EACH OTHER'S DREAMS AND GETTING BETTER TOGETHER TO AIM FOR GREATER THINGS. (You could probably throw in smth about Wonderland sekai to this again too)
The last line is just. This is so OHE coded. "Open your eyes to the world", there's so much outside of PXL to learn from, so much they can see and do and it's all worth seeing. Freelancing opens so many gates for them and each of the 4 of them stand to learn something from it, even Emu
AND "we'll visit it together" OYHDHDHDJJ.... ITS NOT THE SAME IF THEYRE NOT ALL TOGETHER... THEM ASKING EMU TO COME ALONG WITH THEM, HER BROTHERS CONVINCING HER TO DO IT, THEM GOING AROUND FREELANCING NOW ALL TOGETHER AND HDJSHDHD DO YOU GET ME...
Zmęczone twarze wagą nocy [Faces tired by the weight of the night] (?? This line is very ambiguous)
Trochę się boją, stawiając niepewny krok [They're a bit scared, taking hesitant steps]
This is not as obvious to me as the other lines but. Nene. Nene's determination and hard work even if it's tiring, even if she sees how much she has to catch up to, even with the weight of the others' skills feeling overpowering sometimes
Even despite her old failures and hesitance, and her timid nature, and how scared she was at first – she's still moving forward and getting better. First with robonene, but then actually taking her own steps on the stage and then keeping on improving and shining with new confidence and her beautiful voice, and also reaching out to others more experienced to talk and learn – step by step, not without hesitance, but surely she's moving forward
Zestaw myśli, nawet te dzikie i szalone [A set of thoughts, even the wild and crazy ones]
Tak już jest gdy wywijasz sumienie ma drugą stronę [That's just what it's like when you turn conscience upside down] (oh god idk this line is hard even in Polish)
RUI. RUI AND HIS MIND AND CREATIVITY. HIS THOUGHTS AND IDEAS THAT CAN GET CRAZY AND SOMETIMES EVEN DANGEROUS. But "even" those thoughts because in the end they're always included in the shows wxs make. There's "a set of thoughts" and ideas of wxs that they brainstorm around for each new performance and there's always a place for him to go wild a bit with his insane stunts (the ones that are doable ofc but. Still)
The conscience bit is. Very difficult even in Polish. But smth about Rui and his crazy comments and ideas and all and playful ""threats"" but still always making sure that everything he makes is safe and very apologetic whenever something does happen. Also smth about selfishness and blaming himself for wanting to keep this even though that's.. not smth worthy to be berating himself over. And very valid. Idk how to explain this
I czujesz spokój mimo wszystko i trwasz [And you feel calm despite everything and you keep going]
A słońce wysyła szczęście do ciebie, patrzy w twoją twarz [And the sun sends you happiness[/luck], looking at your face]
Wxs determination despite setbacks, they keep on going until they can achieve what they need to. They don't break down completely and give up, maybe not exactly "calm" but like. Calm in the sense of comfortable and decided on their dreams and unswayed by the mistakes and failures y'know
The sun part is just wholesome. And again smth about happiness being their theme. Could be wxs miku/vsingers? Kind of looking after them
Then there's chorus again and THEN
Ten dzień jest tylko dla mnie gdy cały świat pójdzie spać [This day is just for me, when the whole world goes to sleep]
Zrobię wszystko by nie skończył się zwyczajnie [I'll do everything for it to not end as "normal"]
Dziś tylko dla mnie prywatny plac zabaw [Today, just for me, a private playground]
Moje Miasto Słońca [My City of Sun]
Now how do I explain all this.
Tsukasa is the first line, like, because of this whole "this day is FOR ME" but also again. living every day to the fullest. Doing whatever he feels he wants and needs to do and using every chance for his dream (just. Look at the new 4koma. What is this man doing. Why is he training at school 😭) and even with his reputation as a weirdo he doesn't let that get to him too much, and he lives his life almost like a show even when nobody's looking. Idk how to say this hahd hope u get me
THE SECOND IS SO RUI TO ME. The line there is kind of like. The day won't end as "normal"/ the day won't end casually = I'll make sure the day will be unique and extraordinary before it ends bc every dsy deserves to be unusual. Rui with his amazing ideas and ways to spice up both shows and everyday life. Just look at what he does at kamiyama 😭 this man cannot survive a day without making it a unique show and doing smth insane again
AND EMU OUTHJJ. THE PLAYGROUND FOR HER. THE WORLD IS HER PLAYGROUND BC SHE HAS FUN AND LOVES IT. BUT ALSO PXL. AND THE WONDER STAGE. Her precious places that she will protect even if she's the only one fighting for them. Even if they're important "just for her". But also later wxs doing their best to put her ideas and dreams into life in shows and protecting what she holds dear. THE NIGHTSHOW. do you hear me
Now Nene might feel least defined, like it was just to complete them all saying something. And that is partly true HAHSHHA but also. Wxs being her "city of sun". You'd think someone like her wouldn't really get along with these hyperactive and annoying and weird /aff people and yet she loves them. They showed her the way and let her stand on stage and brighten her days. She gets annoyed with them but also she always has that fond or exasperated smile with them. Like, the sun can be annoying. It can get hot or too bright and make you complain, just like wxs can get loud and hyperactive and crazy and make her eyeroll and groan half the time. But we still bask in the sun and its still so gloomy without it. And even if its so annoying sometimes we still love it and depend on it and appreciate it. And thats also how nene is with wxs. Do you see this
Anyway. I'm normal about this song. I love how soft it is, how happy and warm it feels to listen to it. And that's what wxs is to me too. They love each other so much I need them to blow up
6 notes
·
View notes
Text
Lawendowe Lata
Rozdział 1. Lawendowy Książę
Mugole uważali, że nic nadzwyczajnego nie dzieje się w Llanberis. Dni były obfite w gęsty deszcz, któremu okolica zawdzięczała zachwycająco zieloną florę. Nocą wilgoć z jeziora przynosiła z sobą woń ryb, mułu i przeszywającego północnego powietrza, która osiadała na murach domków. Wiatr targał wyką piętrzącą się przy płotach, a dziki tymianek wabił ślimaki leniwie kołyszące się na wątłych gałązkach. Z pobliskich lasów wokół Snowdonu dochodziły piski dzikich zwierząt i ujadanie okolicznych psów spuszczonych z łańcuchów. Mugole nie mieli więc powodu, by przypuszczać, że w niewielkim domku w samym sercu hrabstwa Gwynedd mieszka młody czarodziej.
W słabym świetle nocnej lampki widać było jego zamyślone czoło i bystre oczy, krążące między rzeczami przekładanymi w rękach. Z uporem wpatrywał się w powtarzające się tytuły książek i porównywał je z listą podręczników. W końcu, upewniwszy się, że wszystko w odrapanym kufrze jest na swoim miejscu, wstał z klęczek z zamiarem położenia się do łóżka. Ot, najzwyczajniejsze w świecie przygotowania do kolejnego roku szkolnego, ktoś mógłby stwierdzić, jest jak każdy inny nastolatek w jego wieku. I chociaż w większości przypadków dzieciaki z Llanberis żyły beztrosko w swoim nudnym miasteczku, w którym nic nigdy się nie działo, Remus Lupin nie należał do tego grona. Jego rodzina skrywała sekret, o którym nie śniło się nawet wioskowym starcom.
Znienacka bardzo blisko domku rozległo się pohukiwanie, które zwróciło uwagę Remusa. Z pewną dozą niepewności zbliżył się do uchylonego okna i przyłożył dłoń do brwi, starając się dojrzeć coś zza szyby, odbijającej światło lampy.W końcu stracił cierpliwość, zaklął dziecinnie, jakby w obawie, że dawno śpiący rodzice usłyszą go zza ściany, i otworzył z rozmachem jedną z okiennic.
Sowa siedziała na samym czubku morwy. Kiedy go usłyszała, odwróciła główkę i wpatrzyła w niego ogromne, złote oczy. Remus znieruchomiał. Przez chwilę on i sowa mierzyli się spojrzeniami, a świat wokół nich jakby zamarł. Ucichły fale, wiatr i psy. Zrobiło się tak głucho, że kiedy ptak wydał z siebie kolejny odgłos, Remus podskoczył mimowolnie i złapał się za pierś, mnąc sweter między palcami.
— Głupi ptak… — szepnął do siebie.
Sowa jak na zawołanie poderwała się do lotu. Remus dopiero wtedy uświadomił sobie, że jej srebrzyste pióra niemal świecą w blasku księżyca. Skąd wzięła się tu sowa śnieżna?, pomyślał, obserwując, jak ptak zatacza zgrabnie koło wokół morwy i niespodziewanie zaczyna kierować się w stronę otwartego okna; w stronę Remusa.
Chłopak schylił się, myśląc że sowa wleci do pokoju, jednak kiedy po kilku sekundach pohukiwanie stało się bardziej odległe, odważył się podążyć wzrokiem za odgłosami. Białe pióra lśniły jak brokat, kiedy ptak siadał na karłowatym drzewie stojącym na skalistym brzegu jeziora. Mimo dużej odległości i ciemności na zewnątrz Remus mógłby przysiąc, że sowa znowu wbiła w niego ciekawskie spojrzenie. Przez chwilę pomyślał nawet, że może chce, żeby Remus za nią poszedł, ale nim zdążył się nad tym zastanowić, znowu stało się coś niespodziewanego. Drzewo poruszyło się, a obok żółtych sowich oczu pojawiła się para drugich, ludzkich. Mężczyzna stojący na brzegu również się mu przyglądał. Jego twarz wydała się Remusowi znajoma, mimo że nie mógł sobie przypomnieć skąd.
Przez chwilę znowu nic, głucha cisza, która dudniła nieznośnie w uszach. Mężczyzna delikatnie pogładził skrzydło sowy na swoim ramieniu, następnie zarzucił kaptur ciemnej peleryny na głowę i zrobił krok w tył, zbaczając z brzegu i wpadając do wody. Remus otworzył usta i w przestrachu sięgnął dłonią w jego stronę, jakby mógł złapać nieznajomego. W jego głowie zaszumiało słowo, wypowiedziane niskim szeptem jakby wprost do jego ucha.
Lupin.
Remus zerwał się z materaca i przycisnął koc do piersi, czując łomocące w niej głośno serce. W jego głowie rozlegał się przeciągły, rosnący na sile świst. Dopiero po kilku głębokich oddechach zdał sobie sprawę, że to tylko pisk czajnika. Opadł z powrotem na posłanie i starł pot z szyi. To tylko sen, uświadomił sobie. Nie pierwszy i nie ostatni taki zresztą. Miewał podobne mary, które wydawały się tak realne, jakby mógł ich dotknąć.
— Już nie śpisz? — W progu pokoju stanęła kobieta o płowych włosach, sarnich brązowych oczach i na ogół bladej, ale teraz zarumienionej twarzy.
— Miałem dziwny sen — odparł Remus i powoli usiadł na łóżku, spuszczając nogi z materaca. Matka podeszła do niego i ze zmartwieniem odgarnęła skręcone włosy z jego czoła. — Ale nic mi nie jest. Obiecuję.
Hope skinęła głową powoli i złożyła krótki pocałunek pomiędzy złocistymi lokami syna.
— Weź prysznic, śniadanie jest już prawie gotowe.
Remus mruknął tylko w odpowiedzi, chcąc jak najszybciej zmyć resztki przykrego snu z powiek zimną wodą. Kiedy po posiłku i czułym pożegnaniu z matką stał w kominku, trzymając w ręce walizkę, już nie pamiętał o koszmarze. Na peron dotarł wraz z ojcem za dwadzieścia jedenasta. Stację wypełniał gwar podekscytowanych głosów.
— Pisz do nas, zwłaszcza do mamy. — Lyall Lupin lekko ścisnął ramię syna i odpowiedział na jego spojrzenie nienachalnym i subtelnym grymasem połowy twarzy, czyli swoim typowym uśmiechem. Remus przez chwilę trzymał mocno dłoń ojca.
— Na pewno odezwę się po pełni. Śniło mi się, że czegoś zapomniałem.
— W razie czego doślemy ci zgubę — zapewnił go ojciec. — Widzę twojego kolegę. Mam wrażenie, że z każdym rokiem rośnie coraz szybciej.
Remus podążył za wzrokiem Lyalla. W tłumie, przy wejściu do wagonu numer pięć, stał William. Remus, tak jak jego ojciec, poznałby go wszędzie z tą białą, niemal przezroczystą cerą i równie jasnymi długimi włosami. Gryfon był na piątym roku i rzeczywiście przez lato urósł jakoś wyjątkowo, bo Remus mógłby przysiąc, że na końcu poprzedniego trymestru czubkiem głowy mógł dotknąć jego nosa. Teraz różnica między nimi zwiększyła się dodatkowo, a przecież Remus także musiał chociaż trochę podskoczyć przez ostatnie trzy miesiące.
William odgarnął włosy z ramienia na plecy zniecierpliwionym ruchem i schylił się po walizkę, odsłaniając drobnego blondyna w szkolnym mundurku, który trzymał w rękach doniczkową roślinę, na pierwszy rzut oka przypominającą mugolską orchideę przez kiwającą się, pojedynczą, fioletowo-żółtą główkę. Chłopak rozglądał się i z przejęciem tłumaczył coś Williamowi.
— W takim razie pójdę już. Powodzenia w pracy, tato. — Remus uścisnął ojca krótko i przejął walizkę z jego rąk.
— To tobie życzę powodzenia. Baw się dobrze i do zobaczenia na święta.
Lyall jeszcze przez chwilę śledził wzrokiem, jak jego syn oddala się, po czym zniknął w ukrytym przejściu. Remus z rozmachem ustawił walizkę przy kolegach.
— Cześć — zwrócił ich uwagę, po czym uniósł brew z niedowierzaniem. — Czy to odznaka prefekta?
William uśmiechnął się szeroko, jednocześnie mrużąc chytrze żółte jak dojrzała cytryna oczy.
— Gdybyś nie zobaczył, to byś nie uwierzył?
— Rzeczywiście wygląda mi to na podstęp. Hej, Peter, Pru chyba się cieszy z powrotu do szkoły. — Remus uśmiechnął się, gładząc ostrożnie palcem podany przez roślinkę okrągły liść.
— Bardzo za wami tęskniła. Przez ostatnie dwa tygodnie cały czas wystawiała korzenie z donicy, martwiłem się. — Peter przycisnął doniczkę do piersi i westchnął, zaglądając z troską w orchidzią twarz.
— Wiecie, gdzie podziewa się James? — William rozejrzał się wokół, zamyślony. — Miał tu być pięć minut temu.
— Jamie i punktualność? — spytał pretensjonalny głos.
Obok chłopaków stanęły dwie dziewczyny. Pierwsza — wysoka, blada, z umięśnionymi ramionami wyćwiczonymi latami gry w Quidditcha. Blond włosy spięła w niesforny, gruby kucyk, a jej dobór żółtego podkoszulka na ramiączka wydał się Remusowi lekko nietrafiony. Wcale nie jest aż tak ciepło, pomyślał. Marchewkowe włosy drugiej splecione były w warkocz opadający na chude ramię. Zielone oczy wyglądały spod różowych powiek i śmiały się do Remusa. Podobnie jak Peter, miała na sobie mundurek szkolny, chociaż bardziej dokładnie wyprasowany i ułożony przy kołnierzyku.
— Słuszna uwaga. — Lily objęła ramieniem szyję Remusa i uśmiechnęła się do niego wesoło. — A Marlene?
— Już jest — w głosie Dorcas dało się usłyszeć ekscytację, kiedy machała do śniadej, co najmniej o głowę od niej niższej koleżanki o czarnych, splątanych włosach, siłującej się ze swoją walizką.
— I Potter też. — Lily przewróciła oczami i wskoczyła na pierwszy stopień wagonu. — Pomożesz mi, William?
— Oczywiście, Lils. — William podał koleżance walizkę i idąc za jej przykładem, zaczął pakować do środka resztę bagaży przyjaciół.
Remus spojrzał w stronę Dorcas, która bez żadnego wysiłku niosła walizkę Marlene, paplając do niej z przejęciem. Za nimi, przy wejściu na peron wraz z rodzicami stał ostatni ich kolega — James. Ojciec Jamesa jak zawsze wywołał w Remusie lekkie rozbawienie. Tym razem włosy pana Pottera miały kolor dojrzałego ogórka, a wąs przypominał swoim odcieniem włosy Lily. Mężczyzna z zapałem ściskał wyrywającego się z jego ramion chłopaka, podczas kiedy jego żona, pani Potter, całowała wykrzywioną niezadowoleniem twarz syna. Remus nie zdołał powstrzymać chichotu, kiedy kolega stanął obok niego, wciąż wpatrzony przed siebie spode łba.
— Ani słowa, Remus.
— Nie pora na groźby — zaśmiał się William i zachęcił Jamesa do podania mu bagażu. — Chodźcie, mamy już przedział.
Remus obejrzał się na wciąż wypełniony po brzegi peron. Nim wsiadł do pociągu, pozdrowił jeszcze gestem rozentuzjazmowanych rodziców Jamesa.
Przyjaciele szarpali się z bagażami jeszcze przez kilka pierwszych minut podróży. Peter zaczynał krzyczeć wniebogłosy za każdym razem, gdy czyjś łokieć znalazł się w bezpośrednim sąsiedztwie Prudence, buzia Dorcas nie zamykała się na temat mistrzostw Quidditcha, na które pojechała w wakacje z rodziną, a James nie przestawał narzekać na nowe wynalazki ojca. Remus z nieukrywaną przyjemnością wsłuchiwał się w tę kakofonię. Czuł, że ten rok będzie jeszcze lepszy niż dwa poprzednie.
— Sev nie chciał z nami usiąść? — zagaiła nagle Marlene. Lily wydęła dolną wargę i zajęła swoje miejsce z rozmachem, splatając ramiona.
— Nie, nie chciał.
— Severus kazał jej spadać, bo był ze swoimi starszymi kolegami. — Dorcas przewróciła oczami i usiadła obok Marlene, opierając dłonie na jej kolanie i kontynuując historię o niepoprawnie postawionych namiotach podczas mistrzostw.
— Ja w szoku. — James odchrząknął od razu, widząc mordercze spojrzenie Lily.
— To nie jest śmieszne. Wakacje praktycznie spędziliśmy razem, oprócz tych dwóch tygodni, kiedy byłam u ciotki we Włoszech, a dzisiaj spojrzał na mnie, jakbyśmy się nie znali.
— Chłopcy. — William przewrócił teatralnie oczami, ale zanim zdążył coś jeszcze dodać, drzwi przedziału rozsunęły się i stanął w nich krępy chłopak z piegowatymi policzkami i krótko przyciętymi mahoniowymi włosami. Jego wzrok padł od razu na Remusa. Brązowe oczy wwierciły się w niego z taką intensywnością, że chłopakowi na chwilę odebrało mowę.
— Dobrze cię widzieć, Remus.
— Cześć, Patrick, jak minęły ci wakacje? — wybełkotał Remus, zdobywając się na uśmiech.
— W porządku, w porządku. Pogadamy w Hogwarcie, nie? — Dopiero gdy Remus przytaknął, Patrick rozejrzał się po reszcie twarzy. — Hej!
I ot tak, już go nie było. Z przyzwoitości zgromadzeni poczekali, aż drzwi za Patrickiem zamkną się, zanim parsknęli szczerym śmiechem. Remus westchnął i przymknął oczy, opierając głowę o zagłówek za sobą. Niechętnie przełknął swoje skrępowanie. Nie rozumiał, czemu ze wszystkich osób w szkole Patrick Brown chciał koniecznie przyjaźnić się właśnie z nim.
— Od roku jesteśmy razem w drużynie, a on wita się najpierw z tobą? — James brzmiał na do granic oburzonego.
— Nie jestem pewna, czy nawet kojarzy moje imię — poskarżyła się Dorcas.
— Moje kojarzy, jak widzicie. Może rzuciłem jakiś urok, nie wiem, musiał sam mi się wymsknąć. — Remus odchrząknął i uśmiechnął się do roześmianych kolegów. Łaskawie zrezygnowali z ciągnięcia tematu, na co Remus już nie mógł narzekać. W ciszy przysłuchiwał się rozmowie o wakacjach i z przykrością przyjął wiadomość, którą podzielił się z nimi William.
— Hasam wyjechał do rodziny w Nowej Zelandii. Tam jest spokojniej.
Przyjaciele zamilkli na chwilę — każde z nich pochłonięte własnymi czarnymi myślami.
— Czyli… to znaczy, że łóżko pod oknem jest wolne. — James spróbował zmienić nastrój, nerwowo poprawiając okulary na nosie.
— Nie wydaje mi się — podjął temat William, wzdychając jakby z ulgą. — Jak moi koledzy wyjechali, przypadliście mi wy.
— I jest tak strasznie? — Remus uniósł brew i uśmiechnął się półgębkiem na widok skorych do przekomarzania iskierek w żółtych oczach kolegi.
— Tego nie powiedziałem. Tak zaczęła się moja wielka przygoda.
Sytuacja została opanowana; nawet Dorcas uśmiechnęła się lekko na wzmiankę o pierwszych wspólnych harcach Huncwotów, o których z lubością opowiadali. Ostatecznie temat rozmowy znowu zszedł na bardziej przyjemne tematy i William podzielił się kolejną plotką z przedziału prefektów. Tym razem dotyczyła ona nowej nauczycielki od obrony przed czarną magią.
— Podobno czarownica z Ministerstwa. Tak mówił mi ojciec. — Dorcas skinęła głową.
— Ja słyszałem, że nikt i tak nie jest profesorem OPCM dłużej niż przez rok. — William wzruszył ramionami. — Stanowisko zostało przeklęte.
— Sam jesteś przeklęty, Wills. — Dorcas wystawiła język, patrząc na kolegę z politowaniem. Ten tylko zachichotał nisko i wzruszył ramionami.
— Szkoda. Całkiem lubiłam profesora Har… — Lily przerwała w pół słowa, bo drzwi przedziału znowu się rozsunęły.
Powietrze zapachniało dymem papierosowym i czymś, co Remus dobrze znał, ale nie mógł uchwycić. Do przedziału wparował chłopak wzrostu Williama, ale szerszy w barkach, bardziej postury Jamesa czy Dorcas. Szybkim susem dopadł do okna i wyrzucił przez nie niedopalonego papierosa, by w końcu opaść na siedzenie po prawo od Remusa i zamknąć drzwi obcasem skórzanego buta. Intruz odgarnął czarne włosy ze śniadej twarzy i uśmiechnął się, rozglądając po towarzystwie. Wszyscy zamilkli kompletnie ze zdziwienia. Remus poczuł, jak coś w nim zgrzyta na widok szarych oczu i idealnych ust w kształcie łuku kupidyna. W jego głowie zdziwienie mieszało się z zawstydzeniem. Nie był do końca pewien, skąd wzięła się ta druga emocja, ale nie zdążył się nad nią zastanowić.
(Żeby przeczytać cały rozdział, wejdź na bloga: https://lawendowe-lata.blogspot.com/2024/12/rozdzia-1-lawendowy-ksiaze.html)
3 notes
·
View notes
Text

My boi! Przedstawiam wam Jana, ziomka który mieszka w mojej głowie od ponad pół roku. Inspirowany jest legendarnym panem Twardowskim. Silly z niego czarodziej.
#oc#art#polblr#rysunek#pan twardowski#szlachta#polish folklore#silly guy#digital art#digital illustration#my art#original character#original art#smol#polska#17th century
8 notes
·
View notes
Text
"to ma znjknac" ale jakim cudem ja mam ci zniknac styro zdrapke w sekunde kurwa ty myslisz ze co ja czarodziej jestem🔥🔥🔥🔥🔥
2 notes
·
View notes