#akacja
Explore tagged Tumblr posts
Text
Woman in white knitted jumper with embroidered mittens embraces a silver wattle (mimosa) bouquet Kobieta w białym dzianinowym swetrze z haftowanymi mitenkami obejmuje bukiet z mimozy Frau in weißem Strickpulli mit bestickten Fäustlingen umarmt einen Silberakazienstrauß Женщина в белом вязаном джемпере с вышитыми варежками обнимает букет из мимозы Femme portant un pull en tricot blanc et des moufles brodées embrasse un bouquet de mimosas d'hiver
#Acacia dealbata#mimosa#silver wattle#blue wattle#knitting#handmade#embroidery#spring#femininity#fashion#Akacja srebrzysta#srebrne witki#mimoza#Silber-Akazie#Falsche Mimose#Wintermimose#mimosa d'hiver#Акация серебристая#Акация подбелённая#biecość#moda#мимоза#вязание#ручная работа#вышивка#весна#женственность#мода#Stricken#Handarbeit
108 notes
·
View notes
Text
Odsiewam myśli po bardzo dla mnie przełomowych świętach 25.12.2022
Znowu mam głowę naładowaną informacjami do przetworzenia.
Pojechaliśmy, przespaliśmy się i wróciliśmy.
Przyjechaliśmy w Wigilię w południe i okazało się, że wszyscy przyjęli to z ulgą, najbardziej bali się, że będzie dojmujący BRAK zamiast obecności. Okazało się, że obecność była najważniejsza i koniec końców: było cudownie. Po prostu cudownie. Czekano na nas, było super. Atmosfera taka, że łezka w oku się kręci. Inaczej niż w zeszłym tygodniu. Cudownie.
Ale w 25.12 chora obudziła się połowa domowników w tym mój O., który jednak ŹLE znosi podróże i to w czwartek to nie była jednorazowa akacja - dziś w nocy smarkanie mu się odpaliło takie, jakie nie było grane przez cały tydzień choroby, biała oczu znowu jarzyły się czerwienią - chodzący piekarnik. Ale nałykał się gripeksu i ruszyliśmy do moich rodziców.
I tak było trochę zaskakująco... dojechaliśmy też około południa, jeszcze w drodze rozważając czy nie zrobimy tak, że O. pojedzie prosto do naszego domu, a ja jedna wysiądę z pociągu i polecę do mamy i taty.
Ale jeszcze w Wigilię dzwoniła do mnie siostra z info, że po prostu w Wigilię obudziła się z ponad 38*C, ledwie ją rozumiałam - bełkotała przez gorączkę, potem dzwoniłam do Szwagra, mówił, że jej mija okresowo i mają maaaaaaasę ciasta i w ogóle jedzenia, z głodu nie zginą, ale zdjęć nie prześlą. Tylko Lucysię mi wysyłali - słodziaczek z tego pieska taki, że zdrowe zęby bolą. :D Ale tata już w piątek przed Wigilią mi wyznał, że jest przeziębiony i mama w samą Wigilię powiedziała, że coś ją rozkłada... Więc w rezultacie kiedy O. po wzięciu leków poczuł się lepiej wysiadł razem ze mną i udaliśmy się do rodziców dosłownie na chwilę.
Tam mama mi opowiadała, że podczas Wigilii partnerka kuzyna się wymknęła z kolacji i poszła do kuchni pomyć naczynia. Miłe. A jednocześnie... kurcze, to mnie wkurza. Nie powinno mnie ruszać, bo to jest relacja mamy i naszej powinowatej, partnerki chrześniaka mojej mamy, ale mnie to rusza, bo mama nie prosi o pomoc, nawet kiedy pomocy potrzebuje, albo co więcej OCZEKUJE i potem ma żal o to, że jej nie dostaje. Z jednej strony czytam tą historię jako “ale ta dziewczyna jest fajna, czuję do niej wielką wdzięczność”, a na głębszym poziomie “porównuję ją do ciebie córko i twojej siostry i mam do was żal, że wy się nie poczuwacie w obowiązku umyć mi naczyń i być przy mnie!”. Z drugiej strony mam w sobie taki sprzeciw i strach, potrzebę chronienia się, bo boję się, że potem będzie grane przez ciocię, że córki złe, bo nie pomogły mamie w organizacji Wigilii, że musiał pomagać ktoś, kto nie powinien pomagać mamie w Wigilii (bo jeżeli już komuś to siostrze mojej mamy). Ech...
W ogóle mam uczucie takiego... WSTYDU.
Dużo napięcia we mnie było przez poprzedni tydzień, dużo emocji mi pod czachą krążyło. Pierwsze święta u partnera w rodzinie - dużo oczekiwań, piętrzących się scenariuszy “a jeżeli...!?” i strachów, które próbowałam wypłaszczyć racjonalizując: że nic nikomu nie muszę udowadniać, że najlepiej być po prostu sobą i zrobić to, co potrafię robić najlepiej... planowałam upiec ciasta (bo w pieczeniu ciast dobra jestem), piernik, miodownik i marchewkowe. Oprócz tego miałam zrobić kilka pierogów z soczewicą w cieście marchewkowym i sushi temari - bo to maleńkie takie, idealne na jeden gryz przy tym bożonarodzeniowym obżarstwie. No i zachorowałam i nie byłam w stanie nic gotować, ani piec. Walczyłam o to by się wyspać, odchorować i w ogóle się pojawić na Wigilię, aby nie zawieść rodziny mojego partnera tym, że przeze mnie nie będą go tam u siebie mieli. To się udało. Ale nie zrobiłam ani jednego ciasta, ani pierogów, ani sushi. Kupiłam paszteciki i pojechaliśmy w zasadzie z pustymi rękami - z prezentami ofc, ale poza tym: bez niczego “swojego” do jedzenia. Czułam z tego powodu wstyd... oczywiście pomogliśmy w lepieniu pierogów na miejscu, i uszek. A potem pomogłam nakrywać do stołu i z niego zbierać. Ale cały czas bałam się, że to za mało... że pokazałam się z najgorszej strony... :( I nie wiem czy tak było. Po prostu czułam, że dałam ciała po całości, chociaż przynajmniej byłam... A kolejnego dnia usłyszałam o partnerce kuzynka... a jak pojechaliśmy już do domu zadzwoniła ciocia z pretensjami, że nie zajechaliśmy do niej i do jej syna: z myślą o mnie i o O. przygotowali nam degustację przywiezionych z Hiszpanii tapas: multum serów, wędlin i wina. Wszystko leżało na stole, byli na nas źli, mieli żal, że do nich nie wpadliśmy chociażby na moment... a oni jakoś nie dowiedzieli się (i nie wiem sama czy ja powinnam była o tym im pisać wcześniej, czy mama, bo w sumie się z nimi nie umawiałam - po prostu mieli oczekiwania, założenia poczynili jakieś i byli bardzo rozczarowani, że to co myśleli, że ma się wydarzyć - nie wydarzy się), że my jesteśmy chorzy tak bardzo, a dziś rano kiedy obydwoje zbudziliśmy się tak bardzo chorzy i w ogóle podjęliśmy decyzję o wyjściu z pociągu do moich rodziców wiedzieliśmy, że góra 30 min i zawijamy się do łóżka... ba! Kiedy teraz piszę te słowa jestem już po kilku zapadnięciach w sen w gorączce i wybudzeniach. Nie wiadomo kiedy się to dzieje - nie rejestruję nawet w którym momencie mnie “odcina” i zapadam w sen. Po prostu się nagle budzę xD. Mój organizm naprawdę jest chory. I nadal jest to takie... niby się dobrze czuję, najwyżej trochę słabsza niż zwykle i łapię zadyszkę, ale nagle mnie ścina z nóg. Tak jak przy Covidzie - zadyszka i nagła niemoc...
I teraz czuję się winna i bezradna. I jest mi wstyd. :(
I zarazem czuję sprzeciw, czuję złość na siebie za to poczucie winy, bezradność i wstyd...
Czuję, że ciało jest mądre: mówi, że na ostatnie tygodnie już dość bodźców, dość ludzi, idź spać, odpocznij, zregeneruj się, daj sobie siłę do walki z wirusem. Ciało mówi jak taka dobra opiekunka “okay, zrobiłaś co musiałaś i co mogłaś, a teraz zadbaj o siebie”, ale rozum jednocześnie karci mnie z wyrzutem “powinnaś być lepszą synową/córką/siostrą/kuzynką/siostrzenicą”, punktuje mnie “powinnaś być silniejsza, twoje ciało jest żałośnie słabe, wstydź się” i inne takie... Mam w głowie dwa głosy i nie wiem czy powinnam czuć to co czuję... Mam mętlik w głowie.
Mam w sobie dużo uczuć zmiksowanych, ale nie jest to tak CHAOTYCZNE, jak w zeszłym tygodniu. Nie ma we mnie złości na natężenie tych przeżyć. Wszystko teraz się działo w moim, wolniejszym tempie. Jest dużo spokoju i poczucia winy, że czuję ten głęboki, wewnętrzny spokój w związku z czymś, co powinno budzić wstyd i złość. Chyba jestem skonfliktowana między tym co wiem i co wie ciało, a tym, jakie przekonania mam i jakie oczekiwania sama sobie lub inni mi narzucili. Nadal nie wiem gdzie leży prawda i czy naprawdę nawaliłam? I w którym momencie i w której relacji nawaliłam?
Czy nawaliłam bo kogoś zawiodłam?
Czy może nawaliła nie mówiąc “dość, teraz muszę zadbać o sobie!”?
Bardzo chcę spisać trzy rozmowy, które mnie poruszyły:
1 - rozmawiałam z siostrą mojego partnera. Mój chłopak w tym czasie poszedł się kąpać i po prostu przepadł na dłużą chwilę. A my sobie siedziałyśmy przy stole i rozmawiałyśmy o różnych sprawach, ciekawych. I nagle ona nawiązuje do zeszłotygodniowego CHAOSU, jaki się rozgrywał przy tym właśnie stole. Niby wspominała neutralnie tamto zdarzenie, ale kiedy o nim mówiła nie potrafiła ukryć emocji: z oskarżeniem i ze złością (!) w głosie wypala “Na przykład tydzień temu, kiedy WY WSZYSCY przy tym stole mówiliście jeden przez drugiego, niby graliśmy w grę, kiedy krzyczeliście, leciała muzyka, walczył Pudzian, włączały się rozmowy na wszystkie tematy świata ja po prostu wariowałam! Nie wiedziałam co się dzieje! Następnego dnia powiedziałam mamie, że głowa mnie od tego tak bolała, że musiałam przez przynajmniej godzinę posiedzieć w słuchawkach wytłumiających dźwięki, takich z huty” WOW - zatkało mnie z wrażenia. Nim miałam okazję jej powiedzieć, że w zasadzie miałam podobne odczucia od razu mnie zasypała informacjami o swojej nadwrażliwości na bodźce, na dźwięki. Włączyła się jej mama informując, że podobno córka tak miała od małego, że czasem potrzebowała posiedzieć w tych słuchawkach. Okazuje się, że nie tylko ja byłam daleko poza strefą własnego komfortu w tamtym momencie. Wszyscy cierpieli. Wszyscy. Ech... Zła komunikacja.
2 - opowiedziałam o powyższym mojemu chłopakowi dziś, już w domu, z Fervexem, w piżamach. A on tego wysłuchał z takim tajemniczym uśmiechem. Kiedy skończyłam powiedział, że przypomniałam mu o czymś co ZROZUMIAŁ dopiero w Wigilię i to dokładnie w tamtym momencie, który mu streszczałam - kiedy rozmawiałam z jego siostrą, a on zniknął w łazience. Po prostu najpierw nie miał okazji by się tym ze mną podzielić, a potem o tym zapomniał. :d Otóż zdał sobie sprawę, że on też ma mechanizm obronny na swoją nadpobudliwą i bardzo OBECNĄ rodzinę z którego nie zdawał sobie sprawy. Kiedy nie może ich wszystkich, z całym tym CHAOSEM, z wielogłosem, z wielowątkowością i ciągłą obecnością pomieścić, kiedy ilość oczekiwań go przerasta, kiedy natężenie informacji przytłacza wówczas idzie do kibla i siedzi w nim dłużej niż potrzeba. Nie był tego świadomy, wydawało mu się, że on ma “większą tolerancję na chaos niż ja”, a ostatni tydzień pokazał, że “całe jego życie to jakiś pieprzony maraton” z miejscem schronienia na oddech, na odpoczynek, wyłączenie się i na samotność, na poukładanie myśli w swoim tempie; schronienia do którego nie wejdzie zatroskana babcia by sprawdzić czy na pewno nie potrzebuje towarzystwa i rozmowy, aby “nie czuł się samotny”. Kibelek. Wow. Dla niego to nowe i duże odkrycie - jednak miał mechanizm na unikanie chaosu, jednak nie jest na niego tak odporny, jak myślał i nie zawsze biegał w maratonie. ;) Miał swoje miejsce ciszy...
3 - to bardziej złożony temat, bo otworzył wiele wątków - niektóre mnie po prostu ciekawią, a niektóre poruszają, tak głęboko, bo po prostu myśli o takich “jaką byłabym osobą, gdybym miała tatę, który byłby tak wspierający jak tata mojego chłopaka?” - są jak puszka Pandory, a z drugiej strony ten temat otworzył takie wątki, które budzą moją zazdrość i porównywanie z którego nic dobrego dla mnie nie wychodzi, ani dla relacji, ale czuję ją i jestem bardzo poruszona. A jeszcze inne wątki dziwią po prostu i nie znajduję odpowiedzi na to co TO oznacza w niewerbalnym kodzie komunikacyjnym tej rodziny.
Chodzi o to, że siostra mojego chłopaka jest piękną dziewczyną w najbardziej klasyczno-kanoniczny sposób pojmowania piękna. Patrzysz i myślisz: modelka. Modelka - po prostu modelka o nietuzinkowej urodzie. Aż się nasuwa pytanie - dlaczego typiaro nie chodzisz na wybiegach i nie działasz w jakiś aktywistycznych akcjach z Anją Rubik czy z inną ikoną świata mody? Z jednej strony mi się uruchomiało to na początku znajomości: jej wizerunek w zetknięciu z przekonaniami o tym “jaka może być osoba, która jest kanonicznie piękna, która nigdy nie słyszała masy tych przykrych komentarzy na temat swojego ciała, które słyszałam ja i przez które wciąż walczyłam ze swoim ciałem, z nienawiścią do siebie” - ale wiedziałam, że to nie jest punkt wyjścia i że KAŻDY ma kompleksy. Poza tym, ja już ze swoim ciałem jesteśmy dogadani, szanujemy się wzajemnie i chronimy. Więc wyszłam do tej znajomości z punktu widzenia właśnie “siostra mojego chłopaka” i się skupiałam na tym jaka ona w ogóle jest, CAŁA. A jest bardzo fajna! Tym bardziej, że ciało w naszych rozmowach było nie raz przedmiotem rozmów i dzieliła się ze mną ze zrozumieniem “problemami z drugiej strony spectrum wzrostowego” - wszystkie problemy wysokich osób (przez problem z kręgosłupem po durne komentarze o tym, że nie może nosić szpilek, bo nauczyciele płci męskiej będą się przy niej źle czuć... bleh). W Wigilię też żartowała, że fajnie by było gdyby mi trochę centymetrów oddała i wtedy obydwie mogłybyśmy coś tam sięgnąć. To było bardzo sympatyczne. Ale już drugi tydzień pod rząd rozmawiając z równymi członkami rodziny w mojej obecności używała takiego żartobliwego wyrażenia-wytrychu, aby podkreślić, że coś tam jej się należy: pierwszeństwo lub podanie szklanki lub przyznanie racji w sporze lub generalnie specjalne względy. Mówiła wtedy “jestem emerytowaną modelką! / Ja przecież się znam, zmieniłam szlak kariery, ale przypominam, że jestem emerytowaną modelką!” - podkreślam, że to żart z dużą dozą autoironii i hiperbolizowanego przewracania oczami i uśmiechem. Ale jednak bardzo to podkreśla, to dla niej ważne. O. mi opowiadał, że chodziło w tej “emeryturze” o to, że po prostu, aby sprostać wymaganiom w agencjach jego siostra jeszcze jako nastolatka była narażona na masę presji i stresu w związku z masą ciała do tego stopnia, że mogło to grozić zaburzeniami odżywiania, więc zerwała kontrakt z agencją modelek. Dla zdrowia. Tym czasem sposób w jaki o tym mówi jest taki... hymmm...
No i zapytałam jej po kolejnym takim komentarzu jak to było - bo zdaje się o tym ostatnio dużo myśleć (znamy się rok, kiedyś nie żartowała co chwilę z bycia emerytowaną modelką). Opowiedziała mi. Opowiadał też jej tata. Opowiedział jak był z niej dumny, że w to weszła i jak jeszcze bardziej był dumny z tego, że zrezygnowała. Ona opowiedziała jak dużo czynników wpłynęło na tę decyzję. To było pytanie do młodej kobiety, a ku mojemu zaskoczeniu okazało się być historią córki i ojca. O marzeniach i oczekiwaniach. O wspieraniu dziecka, które woził na pokazy i z pokazów po całym kraju. O pokazach na które przychodził TAK dumny z aparatem z takim obiektywem teleskopowym, że brano go za reprezentację prasową xD Że przeżywał jej stylówki, manicury, a nawet ma w chmurze folder z najfajniejszymi stylówkami swojej córeczki, najfajniejszymi butami z pokazów (nie tylko noszonych przez córkę) i zdjęciami z bankietów po pokazach. Mówili o tym, że kariera rysowała się świetlaną ścieżką: bycie osobą wybraną do prestiżowego otwierania i zamykania pokazów. Mówili i mówili. O chwilach załamania, o tym, kiedy i z jakiego powodu czuła się jak gwiazda i kiedy czuła się jak wrak człowieka. Kiedy obydwoje rodziców uznało, że to nie jest zdrowe by tę ścieżkę kontynuowała, bo wymaga się od niej czegoś niemożliwego (bo oczywiście krytykowano jej ciało - nie była idealnie na centymetry taka, jaka “powinna być” dla tej branży, aby dobrze prezentować odzież, chociaż miała już niedowagę; kobieca klasyka gatunku, zawsze nasze ciała są niewystarczające, ech) i kiedy ona sama uznała, że są inne priorytety obecnie ważniejsze w jej życiu (też dla mnie zaskakujące) - zerwała kontrakt.
Opowieść była dla mnie zaskakująca, bo nie tego się spodziewałam.
To było bardzo, bardzo, bardzo ciekawe.
Z kolejnej strony - zachwyciło mnie totalnie, że tata nie dość, że był wspierającym kibicem to jeszcze w chwilach, kiedy on sam był zachwycony uczestnictwem w różnych sytuacjach towarzyskich to na info jego córki “zabierz mnie do domu” - po prostu bez gadania zabierał ją do domu. WOW. To dla mnie jest takie... niesamowite. Że ojciec może wysłuchać, może priorytetyzować w takiej zachwycającej i podnoszącej adrenalinę sytuacji potrzebę swojego dziecka. Mój tata zawsze łamał słowo. Na moje prośby nie reagował - musiałam krzyczeć, a czasem nawet krzyk nie pomagał, gdy prosiłam, by mnie zawiózł do kina od babci na tę godzinę na którą się umówiliśmy... Uważał, że moje potrzeby są nie ważne w chwili, kiedy on się dobrze bawi w fajnym towarzystwie oglądając mecz. Ojciec nie wiedział (tj. był informowany, ale nie interesowało go to) o moi studniówkach, rozdaniach dyplomów, wystawach malarskich. Mama się pojawiała - ojciec uważał, że to nie jest ważne.
Tym czasem tutaj widzę ojca, który jest zaangażowany i mnie to wzrusza. I jest mi żal wspominając własne relacje z dzieciństwa z tatem. I zazdroszczę tej córce-z-przeszłości, która będąc nastolatką miała takiego tatę. Bo w teorii wiedziałam, że ojcowie tacy mogą być, ale nigdy dotąd nie widziałam ojca, będącego tak otwarcie kibicem swojej córeczki! Co za przepiękna więź jest w tej rodzinie!
Jaki to daje potencjał! Jaką pewność siebie buduje na lata!
Jakim człowiekiem mogłabym być, gdybym miała takiego tatę...
Byłam bliska popłakania się.
Bo czułam tak dużo! Jednocześnie podziwiałam tę rodzinę, tę kobietę, tego mężczyznę i jednocześnie tuliłam to nieukochane dziecko we mnie, które było zawodzone przez ojca tyle razy, które się nauczyło, że mężczyzną nie wolno ufać, bo nie szanują, nie wspierają, nie biorą pod uwagę.
Do tego jeszcze była we mnie irytacja: bo mówili mi jak wygladają pokazy, rysowali to z takim rozmachem. Że myśleli, że te pokazy to dla jekiegoś technikum krawieckiego, tym czasem są szkoły wyższe designu! Wyobrażasz to sobie! Tłumaczyli mi jak wygląda cat-walk, że nauka choreografii, że modelka musi się w określony sposób ruszać, że stres nie do ogarnięcia, że NIE POTRAFISZ SOBIE WYOBRAZIĆ - i tym mnie trochę irytowali. Jak to sobie “nie wyobrażam”? Co za brednie! Przecież ja to doskonale WIEM, bo... i tu spływało na mnie oświecenie: że ja wiem, ja nie zgaduję, bo ja WIEM, bo kiedy moja mama leżała w szpitalu, a ja utrzymywałam młodszą siostrę wówczas się łapałam każdej pracy, która dawała kasę: pracowałam nie tylko w zawodzie wyuczonym, ale również przy sesjach zdjęciowych, robiąc make-upy do telewizji regionalnej, w szkołach fotograficznych przy projektach zaliczeniowych, w szkołach designu kostiumów na wybiegach jako fotografka... WIEM... Szalona podróż pociągiem na pokaz, makijaż, przymiarki na modelkach, a potem poprawki makijażu, pokaz, a po pokazie wszystkie spałyśmy u znajomych znajomych na podłodze i powrót do szpitala, a potem studia i praca... Ale rodzina mojego partnera nie wie, że ja wiem. I nie mieli prawa przypuszczać, że ja to wiem, bo oni sobie nie potrafią nawet wyobrazić w jakim tempie żyłam te 2-3 lata próbując nie czuć bólu po stracie i jednocześnie się nie załamać... To jest przepaść komunikacyjna po prostu....
A potem - kiedy panowało to poruszenie, a siostra mojego chłopaka mówiła o okropnych torturach których doświadczała na wybiegach za które z perspektywy czasu teraz dałaby się pociąć (obowiązkowy pedicure za free) ;) - spod prysznica wyszedł mój partner. Od drzwi łazienki wołał siostrę, aby coś-tam jej przekazać. Szedł w samych bokserkach, z ciuchami i kosmetyczką przyciśniętymi do piersi, w dłoni wyciągał do siostry coś-tam-nie-ważne-co-czego-potrzebowała. Ważne jest to, że spojrzałam na tego pięknego młodzieńca. Tak podobnego do ojca, do siostry. Smukłego, o szerokich barkach, wąskich biodrach, długich kończynach, bardzo wysokiego, z bałaganem włosów na głowie i pytanie nasunęło się naturalnie: “a dlaczego O. nigdy był zaproszony na testy przez kogoś z agencji modelingowej?” - bo typ ma wszystkie predyspozycje.
A cała rodzina buchnęła śmiechem.
Niemal wszyscy się śmiali - tak bardzo nie wiedziałam co się dzieje. I dlaczego to się dzieje!!!???? @_@
Śmiał się ojciec odstawiając pantomimę wskazując na syna, że ON na modela!? Śmiała się siostra, która po siostrzanemu jeszcze rzuciła, że urody mu brakuje na modela. Śmiał się dziadek, też niemal dwumetrowy, smukły, barczysty mężczyzna. Wystawiony na pośmiewisko O. patrzył na mnie wstrząśnięty, a ja patrzyłam wstrząśnięta na niego - i coraz bardziej zła! Kurwa! Co w tym śmiesznego!? A jego mama pojawiła się zza pleców syna i objęła go w pół. Tak precyzyjnie: zakrywając mu brzuszek (który jest totalnie normalnym brzuszkiem). Noż kuuuuuuuuurwa! Siostra rzuciła do mnie dalej ze śmiechem, że on się nie nadawałby na modela, bo przecież nawet jeżeli wobec niej restrykcje wymiarów były tak szalone to co dopiero on! Śmiertelnie poważnie zauważyłam, że on MA WSZYSTKIE predyspozycje i wytyczne wobec mężczyzn są innego niż wobec kobiet, a z tego co rozumiem i wiem on nigdy nawet nie był brany pod uwagę i nikt go nie zmierzył, a predyspozycje ma. MA! Może anatomicznie nawet ku temu lepiej predysponowany - bo mowa przecież od kilkunastu minut o tym, że różnica 2cm czyniła życie jednej osoby nieszczęśliwym i to tylko ze względu na budowę szkieletu, a nie tuszę czy mięśni. Siostra i ojciec zmilkli. Zmieniono temat na to, że mężczyznom jest łatwiej schudnąć niż kobietą - i łatwiej z efektem jojo. Po prostu szybciej widać efekty. Wszyscy włączyli się w tą racjonalną i trochę niezręczną dyskusję o tym, że mężczyźni rzeczywiście moga szybciej osiągnąć efekty jeżeli tego chcą...
A O. poszedł do swojego pokoju się ubrać.
Po chwili do niego dołączyłam.
Powiedział, że czuje się spoko.
Pytałam o to dlaczego ten śmiech. Bo nie rozumiem. Przeprosiłam za nieświadome wystawienie go na żer sępom - po prostu absolutnie tego się nie spodziewałam. O.O Jest do siostry tak bardzo fizycznie podobny, a traktowanie ich fizyczności w rodzinie jest tak różne... Nie ogarniam.
Ona jest “piękna”. A on jest “najlepszy” - spośród dzieci swoich rodziców, spośród wszystkich wnucząt itp
10 notes
·
View notes
Text
service- july
Today I spent my time in Fundacja Akacja with Konrad. He has no problem with talking, so while doing laps we talked about busses, since this is a subject he knows a lot about. He did very well, improved his mobility and control over the bike. It was a very good training with him, especially since i learned something new from him.
0 notes
Text
~ 𝐁𝐨 𝐓𝐲 𝐝𝐮𝐳̇𝐨 𝐝𝐥𝐚 𝐧𝐚𝐬 𝐳𝐫𝐨𝐛𝐢ł𝐚𝐬́ 𝐢 𝐳𝐚 𝐭𝐨 𝐂𝐢𝐞̨ 𝐤𝐨𝐜𝐡𝐚𝐦𝐲. ~
𝐃𝐚ł𝐚𝐦 𝐭𝐲𝐥𝐤𝐨 𝐣𝐞𝐝𝐧𝐚 𝐞𝐦𝐨𝐭𝐢𝐤𝐨𝐧𝐤𝐞̨, 𝐚 𝐦𝐨́𝐣 𝐝𝐳𝐢𝐞𝐧́ 𝐬𝐭𝐚ł 𝐬𝐢𝐞̨ 𝐜𝐡𝐨𝐜𝐢𝐚𝐳̇ 𝐝𝐞𝐥𝐢𝐤𝐚𝐭𝐧𝐢𝐞 𝐥𝐞𝐩𝐬𝐳𝐲...
**
Kolejny dzień mi minął jak zawsze ale i także coraz bliżej do rozpoczęcia roku szkolnego, jak i niestety coraz bliżej do tej baby od matmy. Nie no jak wejdę tam do środka to ja tam się załamię tylko... długo rozmyślałam zanim postanowiłam zejść do kuchni, gdy już tam byłam przykuła moją uwagę kartka na drzwiach lodówki jak się okazało liścik był od mojej rodzicielki - 𝑲𝒐𝒄𝒉𝒂𝒏𝒊𝒆 𝒎𝒖𝒔𝒊𝒂ł𝒂𝒎 𝒘𝒚𝒋𝒆𝒄𝒉𝒂𝒄́ 𝒘 𝒘𝒂𝒛̇𝒏𝒂 𝒅𝒆𝒍𝒆𝒈𝒂𝒄𝒋𝒆̨. 𝑷𝒊𝒆𝒏𝒊𝒂𝒅𝒛𝒆 𝒎𝒂𝒔𝒛 𝒑𝒓𝒛𝒚𝒄𝒛𝒆𝒑𝒊𝒐𝒏𝒆 𝒎𝒂𝒈𝒏𝒆𝒛𝒆𝒎 𝒏𝒂 𝒍𝒐𝒅𝒐́𝒘𝒄𝒆 𝒘 𝒌𝒐𝒑𝒆𝒓𝒄𝒊𝒆, 𝒂 𝒌𝒍𝒖𝒄𝒛𝒆 𝒅𝒐 𝒅𝒐𝒎𝒖 𝒎𝒂𝒔𝒛 𝒘 𝒔𝒘𝒐𝒊𝒎 𝒑𝒐𝒌𝒐𝒋𝒖, 𝒑𝒐ł𝒐𝒛̇𝒚ł𝒂𝒎 𝑪𝒊 𝒏𝒂 𝒃𝒊𝒖𝒓𝒌𝒖 𝒋𝒂𝒌 𝒔𝒑𝒂ł𝒂𝒔́. 𝑪𝒉𝒄𝒊𝒂ł𝒂𝒎 𝑪𝒊 𝒑𝒐𝒘𝒊𝒆𝒅𝒛𝒊𝒆𝒄́ 𝒘𝒄𝒛𝒐𝒓𝒂𝒋 𝒐 𝒅𝒆𝒍𝒆𝒈𝒂𝒄𝒋𝒊 𝒂𝒍𝒆 𝒏𝒊𝒆 𝒄𝒉𝒄𝒊𝒂ł𝒂𝒎 𝑪𝒊 𝒃𝒂𝒓𝒅𝒛𝒊𝒆𝒋 𝒑𝒐𝒈𝒐𝒓𝒔𝒛𝒚𝒄́ 𝒉𝒖𝒎𝒐𝒓𝒖. 𝑴𝒐𝒋𝒂 𝒑𝒐𝒅𝒓𝒐́𝒛̇ 𝒑𝒐𝒕𝒓𝒘𝒂 𝒏𝒊𝒆 𝒅ł𝒖𝒛̇𝒆𝒋 𝒏𝒊𝒛̇ 𝒑𝒆𝒘𝒏𝒊𝒆 𝒑𝒓𝒛𝒆𝒛 𝒎𝒊𝒆𝒔𝒊ą𝒄. 𝑲𝒐𝒄𝒉𝒂𝒎 𝑪𝒊𝒆̨. - 𝑴𝒂𝒎𝒂.
Na snapie pobawiłam się flirtrami i sprawdziłam co u moich przyjaciół którzy zostali w Polsce i idoli: Sylwia Przybysz nagrała jak śpiewa czyli urządziła sobie małe karaoke i z koncertu Justin'a Bieber'a, nie lubię go jako człowieka, choć nie które piosenki ma fajne, a nie które nie. Po dłuższym oglądaniu ogarnęłąm, że wyglądam jak potwór, nie no super nawet nie pomyślałam jak wyglądam na już wcześniej wspomnianej aplikacji i wysłałam na my story do znajomych jak wyglądam. Za pewne inni już zobaczyli co ciekawego mogłam wysłać im, najlepsze, że mam swojego wroga na tym portalu społecznościowym. Poszłam do łazienki z niezłym cringem na twarzy, żeby zrobić fizjologiczne rzeczy, zrobiłam sobie niedoskonałego koka zostawiąc po bokach włosy z grzywki. Weszłam na What's Up'a, napisałam do Sylwii i Julii czy byśmy się nie spotkały w parku gdzieś za dziesięć minut bo mam z stąd praktycznie pięć minut no i doście pod nasze drzewo gdzie w sumie zaczyna się las. Dziewczyny poznałam już na początku mojej przeprowadzki do Port Talbot, zwiedzałam miasto, żeby zapoznać się z okolicą gdy w tym samym czasie one siedziały na ławce śmiejąc się i gadając, wtedy ja podsłuchałam delikatnie, że mówią po polsku. A one wtedy mnie zaczepiły i tak zaczęła się nasza przyjacielska przygoda. Wzięłam klucze od domu i telefon. Po chwili wyszłam z budynku i poszłam do parku pod nasze drzewo, gdy przyszłam to chciałam się dowiedzieć jeszcze ile minut do dziesięciu minut zanim by doszły do mnie, po czym poczułam wibracje w moim urządzeniu i pojawiło się powiadomienie z What's Upa. Uśmiechnęłam się nieświadomie na to
@𝐋𝐢𝐭𝐭𝐥𝐞𝐃𝐫𝐞20: 𝐇𝐞𝐣, 𝐜𝐨 𝐩𝐨𝐫𝐚𝐛𝐢𝐚𝐬𝐳 𝐩𝐢𝐞̨𝐤𝐧𝐚?
@𝐎𝐫𝐝𝐢𝐧𝐚𝐥𝐲𝐆𝐢𝐫𝐥: 𝐇𝐞𝐣𝐤𝐚, 𝐚 𝐭𝐲 𝐧𝐚𝐝𝐚𝐥 𝐧𝐢𝐞 𝐰𝐢𝐞𝐬𝐳 𝐣𝐚𝐤 𝐰𝐲𝐠𝐥𝐚𝐝𝐚𝐦, 𝐜𝐳𝐞𝐤𝐚𝐦 𝐧𝐚 𝐦𝐨𝐣𝐞 𝐩𝐫𝐳𝐲𝐣𝐚𝐜𝐢𝐨́ł𝐤𝐢...
@𝐋𝐢𝐭𝐭𝐥𝐞𝐃𝐫𝐞20: 𝐎, 𝐭𝐨 𝐭𝐚𝐤𝐢𝐦 𝐫𝐚𝐳𝐢𝐞 𝐰𝐚𝐦 𝐧𝐢𝐞 𝐩𝐫𝐳𝐞𝐬𝐳𝐤𝐚𝐝𝐳𝐚𝐦, 𝐦𝐢ł𝐞𝐠𝐨 𝐬𝐩𝐨𝐭𝐤𝐚𝐧𝐢𝐚 !!
Zablokowałam telefon, spojrzałam jak idą moje przyjaciółki i delikatnie uśmięchnęłam się do nich. Przywitałam się z nimi buziakiem w policzek i zaczęłyśmy gadać. Sylwia pierwsza się odezwała do mnie – Cześć kochana! Julia to samo zrobiła z wielkim uśmiechem do mnie – Cześć Aki! Zdziwiło mnie to przezwisko, ponieważ pierwszy raz tak usłyszałam od blondynki – Cześć dziewczyny, czemu nazwałaś mnie Aki? Sylwia od razu wytłumaczyła sens tego przezwiska – Bo to sobie uzgadniałyśmy, masz na imię Akacja, c'nie? Pokiwałam jedynie głową z zaciekawieniem. Po czym Julia dopowiedziała resztę zdania – A że naszym ulubionym filmem jest ❝Ósmoklasiści Nie Płaczą❞ i ulubioną bohaterką była i jest nią Aki, to połączyłyśmy to w jedność i uznałyśmy, że do Ciebie idealnie pasuje przezwisko Aki ale też dlatego, że dużo dla nas zrobiłaś i za to cię kochamy... miejąc prawie łzy w oczach powiedziałam do nich – Oj dziewczyny, dziękuję bardzo ale co ja takiego mogłam dla was zrobć wielkiego? Sylwia od razu odpowiedziała na to – Nie pamiętasz tego zdarzenia jak namówiłaś braci Sikorskich na to by dzielić się publicznie muzyką jak było to widać, że to serio kochają? To wszystko tylko dzięki tobie! A Julia tylko dołączyła się do wspomnień – Albo pamiętasz jak namawiałaś mnie mnóstwo razy że z takim talentem śpiewania jak ja mam dzielić się z ludźmi, no i założyłam konto na Youtube i przez Ciebie to pokochałam naprawdę... gdy to usłyszałam to myślałam, że się przesłyszałam moja ukochana przyjaciółka naprawdę wzięła moją radę do siebie, ucieszyłam się i mocno ją przytuliłam mówiąc – Naprawdę?Julka gratuluję! Czemu nie powiedziałaś mi o tym wcześniej? Julka tylko się speszyła i oderwała wzrok skupiając się na ziemię – Jakoś się bałam. Naprawdę jej współczułam trochę bo rozumiałam te ocenianie ludzi – rozumiem. Nasze pogawędki trwały dobre cztery godziny, przytuliłam je i pożegnałyśmy się, a gdy dotarłam do domu to było gdzieś dziesięć minut po dwunastej. Pomyślałam że może pójdę na taras, dawno tam nie byłam... gdy już byłam na tarasie to usiadłam na swojej ulubionej sofie.
𝑵𝒊𝒆 𝒑𝒓𝒛𝒆𝒄𝒛𝒚𝒕𝒂𝒏𝒆 𝒘𝒊𝒂𝒅𝒐𝒎𝒐𝒔́𝒄𝒊:
@𝐋𝐢𝐭𝐭𝐥𝐞𝐃𝐫𝐞20: 𝐉𝐞𝐬́𝐥𝐢 𝐜𝐡𝐜𝐢𝐚ł𝐚𝐛𝐲𝐬́ 𝐭𝐨 𝐝𝐚𝐣 𝐳𝐧𝐚𝐜́ 𝐣𝐚𝐤 𝐛𝐲ł𝐨 𝐳 𝐩𝐫𝐳𝐲𝐣𝐚𝐜𝐢𝐨́ł𝐤𝐚𝐦𝐢 :)
@𝐋𝐢𝐭𝐭𝐥𝐞𝐃𝐫𝐞20: 𝐃𝐨 𝐩𝐨́𝐳́𝐧𝐢𝐞𝐣 ;)
@𝐎𝐫𝐝𝐢𝐧𝐚𝐥𝐲𝐆𝐢𝐫𝐥: 𝐇𝐞𝐣𝐤𝐚, 𝐣𝐮𝐳̇ 𝐣𝐞𝐬𝐭𝐞𝐦 𝐢 𝐨𝐝𝐩𝐨𝐜𝐳𝐲𝐰𝐚𝐦 :)
@𝐋𝐢𝐭𝐭𝐥𝐞𝐃𝐫𝐞20: 𝐇𝐞𝐣 𝐢 𝐣𝐚𝐤 𝐛𝐲ł𝐨?
@𝐎𝐫𝐝𝐢𝐧𝐚𝐥𝐲𝐆𝐢𝐫𝐥: 𝐌𝐞𝐠𝐚 𝐟𝐚𝐣𝐧𝐢𝐞 :)
@𝐎𝐫𝐝𝐢𝐧𝐚𝐥𝐲𝐆𝐢𝐫𝐥: 𝐀 𝐓𝐨𝐛𝐢𝐞 𝐣𝐚𝐤 𝐦𝐢𝐧𝐚ł 𝐝𝐳𝐢𝐞𝐧́?
@𝐋𝐢𝐭𝐭𝐥𝐞𝐃𝐫𝐞20: 𝐀 𝐬𝐩𝐨𝐤𝐨 𝐧𝐚𝐰𝐞𝐭, 𝐬𝐩𝐨𝐭𝐤𝐚ł𝐞𝐦 𝐬𝐢𝐞̨ 𝐳 𝐦𝐨𝐢𝐦 𝐩𝐫𝐳𝐲𝐣𝐚𝐜𝐢𝐞𝐥𝐞𝐦, 𝐭𝐞𝐳̇ 𝐬𝐩𝐞̨𝐝𝐳𝐢𝐥𝐢𝐬́𝐦𝐲 𝐬𝐨𝐛𝐢𝐞 𝐭𝐫𝐨𝐜𝐡𝐞̨ 𝐜𝐳𝐚𝐬𝐮, 𝐩𝐨𝐠𝐫𝐚𝐥𝐢𝐬́𝐦𝐲 𝐬𝐨𝐛𝐢𝐞 𝐩𝐫𝐳𝐲 𝐨𝐤𝐚𝐳𝐣𝐢 𝐧𝐚 𝐤𝐨𝐧𝐬𝐨𝐥𝐢, 𝐚 𝐩𝐨́𝐳́𝐧𝐢��𝐣 𝐝𝐨𝐬𝐳ł𝐨 𝐝𝐨 𝐰𝐨𝐣𝐧𝐲 𝐧𝐚 𝐦𝐢𝐬𝐢𝐞 𝐇𝐚𝐫𝐫𝐢𝐛𝐨...
@𝐎𝐫𝐝𝐢𝐧𝐚𝐥𝐲𝐆𝐢𝐫𝐥: 𝐌𝐚𝐦 𝐩𝐲𝐭𝐚𝐜́?
@𝐋𝐢𝐭𝐭𝐥𝐞𝐃𝐫𝐞20: 𝐍𝐢𝐞 !! 𝐍𝐚𝐝𝐚𝐥 𝐧𝐢𝐞 𝐳𝐧𝐚𝐥𝐚𝐳ł𝐞𝐦 𝐤𝐢𝐥𝐤𝐚 𝐳̇𝐞𝐥𝐤𝐨́𝐰 𝐇𝐚𝐫𝐫𝐢𝐛𝐨 𝐚𝐥𝐞 𝐝𝐨𝐦𝐲𝐬́𝐥𝐚𝐦 𝐬𝐢𝐞̨ 𝐧𝐢𝐞𝐬𝐭𝐞𝐭𝐲 𝐠𝐝𝐳𝐢𝐞 𝐦𝐨𝐠𝐚 𝐭𝐞𝐳̇ 𝐬𝐢𝐞̨ 𝐳𝐧𝐚𝐣𝐝𝐨𝐰𝐚𝐜́...
@𝐎𝐫𝐝𝐢𝐧𝐚𝐥𝐲𝐆𝐢𝐫𝐥: 𝐖𝐬𝐩𝐨́𝐜𝐳𝐮𝐣𝐞̨ 𝐗𝐃
@𝐋𝐢𝐭𝐭𝐥𝐞𝐃𝐫𝐞20: 𝐓𝐎 𝐍𝐈𝐄 𝐉𝐄𝐒𝐓 𝐒́𝐌𝐈𝐄𝐒𝐙𝐍𝐄.
@𝐎𝐫𝐝𝐢𝐧𝐚𝐥𝐲𝐆𝐢𝐫𝐥: 𝐌𝐨𝐳̇𝐞 𝐓𝐲 𝐥𝐞𝐩𝐢𝐞𝐣 𝐳𝐚𝐝𝐛𝐚𝐣, 𝐳̇𝐞𝐛𝐲 𝐣𝐚𝐤𝐢𝐬́ 𝐳̇𝐞𝐥𝐞𝐤 𝐧𝐢𝐞 𝐳̇𝐚ł𝐨𝐰𝐚ł, 𝐳̇𝐞 𝐚𝐤𝐮𝐫𝐚𝐭 𝐣𝐞𝐬𝐭 𝐰 𝐣𝐚𝐤𝐢𝐦𝐬́ 𝐦𝐢𝐞𝐣𝐬𝐜𝐮 𝐤𝐭𝐨́𝐫𝐲 𝐩𝐞𝐰𝐧𝐢𝐞 𝐛𝐢𝐞𝐝𝐧𝐲 𝐧𝐢𝐞 𝐜𝐡𝐜𝐢𝐚ł 𝐭𝐚𝐦 𝐰𝐲𝐥ą𝐝𝐨𝐰𝐚𝐜́...
@𝐋𝐢𝐭𝐭𝐥𝐞𝐃𝐫𝐞20: 𝐀 𝐦𝐨𝐳̇𝐞 𝐓𝐲 𝐛𝐲𝐬́ 𝐜𝐡𝐜𝐢𝐚ł𝐚 𝐦𝐢 𝐩𝐨𝐦𝐨́𝐜 𝐰 𝐬𝐳𝐮𝐤𝐚𝐧𝐢𝐮 𝐢𝐜𝐡?^^
@𝐋𝐢𝐭𝐭𝐥𝐞𝐃𝐫𝐞20: 𝐃𝐨𝐛𝐫𝐳𝐞, 𝐣𝐚 𝐬𝐩𝐚𝐝𝐚𝐦 𝐛𝐨 𝐬𝐞𝐫𝐢𝐨 𝐧𝐢𝐞𝐤𝐨𝐦𝐟𝐨𝐫𝐭𝐨𝐰𝐞 𝐭𝐨 𝐮𝐜𝐳𝐮𝐜𝐢𝐞 𝐣𝐞𝐬𝐭... 𝐧𝐚𝐩𝐢𝐬𝐳𝐞̨ 𝐣𝐚𝐤 𝐭𝐨 𝐨𝐠𝐚𝐫𝐧𝐞̨, 𝐩𝐚 𝐩𝐢𝐞̨𝐤𝐧𝐚^^
@𝐎𝐫𝐝𝐢𝐧𝐚𝐥𝐲𝐆𝐢𝐫𝐥: 𝐀 𝐭𝐲 𝐧𝐚𝐝𝐚𝐥 𝐧𝐢𝐞 𝐰𝐢𝐞𝐬𝐳 𝐣𝐚𝐤 𝐰𝐲𝐠𝐥𝐚𝐝𝐚𝐦, 𝐩𝐚𝐚 :)
0 notes
Text
advantages of working from home are such that sometimes you just
bringing my blahaj a baby sister <3
#yes im cuddling my baby blahaj while working#her name is Robinia btw#interchangeably with Akacja#also known as Ro jr <3#kostek original
5 notes
·
View notes
Text
32) Zavattariornis stresemanni; Abisyniak, Stresemann's bushcrow (wrona Stresemanna), Abyssinian pie (sroka abisyńska), bush crow (wrona krzaczasta), Ethiopian bushcrow (wrona etiopska) - gatunek średniej wielkości ptaka z rodziny krukowatych (Corvidae). Występuje endemicznie na południu Etiopii, zasiedlając niewielki obszar wzdłuż jednego z pasm Wyżyny Abisyńskiej. Zagrożony wyginięciem ze względu na ocieplanie się klimatu i niewielki areał występowania.
Po raz pierwszy gatunek opisał w 1938 Edgardo Moltoni. Do dziś jest uznawany za gatunek monotypowy. Wątpliwości budziła natomiast jego przynależność systematyczna. Od czasu jego opisania umieszczano go w kilku różnych rodzinach wróblowych. Od dłuższego czasu zalicza się go do rodziny krukowatych, w monotypowym rodzaju Zavattariornis. Analizy DNA potwierdziły słuszność umiejscowienia abisyniaka wśród Corvidae, a wśród najbliższych krewnych wymienia się naziemne sójki z rodzaju Podoces oraz kruczka (z rodzaju Ptilostomus). Dalsze pokrewieństwo łączy go ze srokami. Być może abisyniak jest żyjącym przedstawicielem przodka tych kilku rodzajów. Niemniej kilka nietypowych cech, jak naga, ruchoma skóra twarzy, budowa podniebienia czy rodzaj pasożytujących na nich wszy powodowało, że część badaczy umieszczała abisyniaka w rodzinie szpakowatych (Sturnidae) lub wydzielała do samodzielnej rodziny Zavattariornithidae. Holotyp pochodzi z Etiopii i znajduje się obecnie w Muzeum Historii Naturalnej w Mediolanie, gdzie po wojnie pracował Edgardo Moltoni. Obydwa człony nazwy upamiętniają znanych ornitologów: nazwa rodzajowa Zavattariornis nadana została na cześć Edoarda Zavattariego, włoskiego zoologa i odkrywcy, który w latach 1935–1958 był dyrektorem Instytutu Zoologicznego Uniwersytetu Rzymskiego; natomiast epitet gatunkowy stresemanni upamiętnia niemieckiego ornitologa Erwina Stresemanna.
Obszar występowania abisyniaka jest ograniczony do niewielkiego terenu w południowej części Wyżyny Abisyńskiej w okolicach miast Yabelo i Mega w Strefie Borena na południu regionu Oromia. Znaczna część populacji znajduje się na obszarze chronionym Yabelo Wildlife Sanctuary. Notowany na wysokości od 1300 do 1800 m n.p.m. Niewielki zasięg występowania jest związany z wymaganiami klimatycznymi gatunku, a obszar, na którym występuje, to zaledwie 2400 km², przy czym szacuje się, że obszary o odpowiednim dla niego klimacie i roślinności nie przekraczają łącznie 4500 km².
Występuje na obszarach otwartej sawanny, porastanej przez drzewa i zarośla z głównie z rodzaju balsamowiec i akacja. Najlepiej jeśli zarośla te znajdują się w sąsiedztwie pól uprawnych. Nie toleruje zbyt wysokich temperatur, dlatego nie zapuszcza się na niżej położone obszary, gdzie średnia temperatura roczna jest wyższa. Preferuje też bardziej suche, trawiaste podłoże, na którym żeruje, dlatego zasięg występowania ograniczają od północy bardziej wilgotne, zalesione stoki Wyżyny Abisyńskiej. Nie stroni od ludzi i jest pospolita w pobliżu siedzib ludzkich. Żywi się głównie stawonogami i ich larwami wygrzebywanymi z gruntu i odchodów, ale łapie również owady latające i zbiera pasożyty z bydła. Poza sezonem lęgowym żeruje stadnie. Wykazuje szereg zachowań społecznych, w tym zabawę, wzajemne czyszczenie piór, karmienie się i wspólne gniazdowanie. Podczas żerowania niektóre osobniki pełnią role strażników i ostrzegają inne przed niebezpieczeństwem.
IUCN uznaje abisyniaka za gatunek zagrożony (EN, Endangered) od 2005. Wcześniej, w latach 1994–2004 posiadał status gatunku narażonego (VU, Vulnerable). Zmiana statusu nastąpiła po badaniach populacji, które wykazały, że w latach 1989–2003 jego liczebność na obszarze Yabelo Wildlife Sanctuary zmalała aż o 80 %. Na podstawie obserwacji gniazd i obszaru, na którym notuje się występowanie abisyniaków, ich liczebność szacowano w 2012 pomiędzy 10 a 20 tys. dorosłych osobników, ale mogą to być szacunki zawyżone. Niewielki obszar występowania, ograniczony do chłodniejszych i jednocześnie suchych terenów wyżyny jest dużym wyzwaniem dla ochrony gatunku. Ocieplanie się klimatu, pożary i aktywność ludzka stanowią zagrożenie dla stabilności preferowanych przez abisyniaka habitatów. Szczególnie niebezpieczne są zmiany w kulturze rolnej – luźny wypas zwierząt zastąpiła teraz skondensowana i osiadła hodowla oraz przemysłowe uprawy, np. kukurydzy. Zmniejsza to możliwości żerowania abisyniaków, które potrzebują luźnej, bogatej w larwy chrząszczy gleby.
0 notes
Text
CAS- service post 15- may
This meeting in fundacja akacja was the last one and it was a mixed group meeting. We talked about how to approach the future and be open to it. It was especially hard to coordinate two people at the time and help them, especially that I am used to using the different communication methods at different meeting so this was a new and challenging experience. We redid a task form one of the winter workshops where we handmade book covers of our biographies to see the growth of us as people throughout the year. These meeting help me improve my communication skills and all types of people skills as well as my empathy, reflective skills and critical thinking.
0 notes
Text
This year of CAS activities has been very transformative. Each activity contributed uniquely to my personal growth, teaching me valuable life skills and expanding my horizons.
This year, climbing has taught me perseverance and problem-solving. Each climb presented unique challenges, requiring both physical strength and mental strategy. I definitely see a progress in my skills and I’m ready to take on grander difficulties.
It was the first time I really focused on improving my cooking. Before, my food used to be really bad and no one in my family would eat it. Experimenting with different recipes and ingredients has not only helped me cook delicious meals but also improved my culinary skills overall. Sharing meals with family and friends was the most rewarding part.
Drawing has always been my outlet for self-expression. Though I lack free time to focus more on consistent practice, I've seen improvement in my creativity. This hobby has encouraged me to slow down and observe the world more closely, fostering a greater awareness of beauty in everyday life. I’ve fostered an appreciation for visit art galleries and seeing the amazing works done by other artists.
Maintaining my guitar playing has been more challenging this year. I could only play during the day, because of the noise, and didn’t have enough time. Although I didn’t advance as much as I hoped, the joy of playing familiar tunes kept my passion for music alive.
Volunteering at the foundation fundacja akacja and their biking lessons to wheelchair users has been profoundly impactful. It has taught me empathy, patience, and the joy of helping others achieve their goals. Witnessing the determination of the participants has inspired me to be a more considerate about other peoples needs but also to stay as a motivated individual. This experience has enriched my perspective on the resilience of the human spirit. I also made connections with the people there. They taught me that verbal communication isn’t the only way to talk to eachother. We communicated in new ways, such as gestures and expressions.
I'm grateful for the journey and look forward to continuing these activities in the future.
0 notes
Text
Rozdział 5
Paul jest palaczem, każdy to wie. I wczoraj odwalila się akacja XD
Paul spokojnie stał przy czołgu i palił, Patryck zapewne czytam coś ale tym się nie przejołem! Nagle jeden z żołnierzy, Christin wsiadł do czołgu i ruszył. Paul upadł na podłodze z chukiem na całą armię noi Chris zachcaćlyl czołgiem o żyrandol który wisiał nad Paulem ( mamy małe garaże i sufity w garażu) noi żyrandol spadł na Paula XD
Cała Armia w beke I leży teraz u jakiegoś...Yanov?? Dziwne imię... słyszałem od jego narzeczonego Yuu że jest z Rosji... Yuu znam od przeczkola
The red leader
0 notes
Text
Creativity
For creativity I want to start cooking. This will improve my creative skills and can be useful in further future. Moreover, I plan to sign for art class.
Activity
As an activity I will play tennis at least once a week and go for run couple days a week. Additionally, I will go to gym 2-3 times a week. Also during winter season I will go skiing.
Service
For service I will engage in school society, I am already Urbanik and I plan to start in next elections to Rada Szkoły. Furthermore, I want to sign to foundation either “Akacja” or “McDonald”.
0 notes
Text
Cas Declaration,
In general I intended to better myself through the tasks and activities I will do, moreover, want to connect all of the activities to my interest and goals for the future.
Creativity
For creativity, I will be attending kółko fizyczne, where I will be developing my ideas and skills with the goal to produce an experiment that I will showcase during piknik naukowy. Moreover, I will engage myself with lesser creative projects that I will do on my own accord.
Activity
For activity, I plan on going for walks and potentially running. My goal is to move more on a daily basis, even if it’s as simple as going on foot or bike rather than talking a bus to school.
Service
For service, I plan on volunteering in the Fundacja Akacja, particularly with their project of helping people with cerebral palsy train for the competition in the discipline of frame-running.
1 note
·
View note
Text
CAS Declaration Sheet
In order to complete CAS in the IB programme, I am planning to engage in the next list of projects:
Translating (Creativity, Service)
The idea is to commit to the Ukrainian community of Archive Of Our Own (further regarded as AO3) by translating fanfiction from English to Ukrainian and vice versa. Investing personal time to widen the range of works available in Ukrainian and to popularize Ukrainian works makes Service part, as working on my own English and developing artistic writing makes Creativity part.
There is a possible extension of the idea to a collaborative work of a group by translating a writing into more languages than one or creating a writing by the group to translate further as well.
Hiking Guide (Service, Action)
This project is about travelling to interesting, beautiful, and/or historically meaningful places in Warsaw and surrounding territories in order to create a website/document consisting of notes, reviews, and hints for possible hiking enjoyers.
Swimming (Action)
As a solely Action activity, I plan to train my swimming skills and physiological abilities such as endurance and learn the currently unfathomable swimming style 'butterfly'.
As for further plans regarding CAS, there are engagement in school life by joining 'kółko fizyczne' (Creativity, Service), participating at Open Days (Service), and possibly joining Fundacja Akacja (Service).
0 notes
Text
Tak zwany glow up niby łatwa a ciężka sprawa zależy jaka była sytuacja dziwna akcja jak akacja co sezon niby klasa a wszytsko się powtarza.
Jedyna prawda że demona z siebie nie wypuścisz bo będą pustki ewentualnie pustaki jak po związkach z małolatami reset bani.
Jedyna inwestycja to w samego siebie inaczej nigdy nie będzie lepiej zmień podejście i wyciągnij wnioski to będzie początek dobry.
Żeby to w życie przełożyć to inna sytuacja trochę wiary w siebie i wszytsko powoli będzie lepiej tak jak w szachach taktyczna gra. Haha
Większość jest taka że to psychiczne zagrania, walenie w chuja i manipulacja podstawowe akcje żeby rozjebac komuś banie. (Nie daj się bracie)
Musisz być jak Feniks, wystarczy w siebie uwierzyć i lecisz do mety a nie do fety takie zakręty że lecąc bokiem wylecisz i za bardzo polecisz.
Powrót na właściwą drogę nie jest lekki bo wojnę toczyć będziesz jedynie ze sobą i żeby panować nad swoją emocjonalna osłoną.
1 note
·
View note
Text
Final CAS reflection
Throughout my CAS journey, I have learned a lot about myself and my interests. By challenging myself, I have developed new skills and gained a deeper understanding of the world around me. CAS has been a valuable experience that has challenged me to step out of my comfort and facilitate personal growth.
In the creativity component of CAS, I was able to explore my interest for cooking. I struggled my way through various new recipes. I feel that it was a good practice for my imagination and making connections, that I can later use in cooking. The experience allowed me to gain new skills and overall enhance my understanding of the domain. I became more confident in my cooking skills over the last 18 months.
During the activity component, I participated in various sports and physical activities, which helped me stay fit and healthy. It also gave me a chance to explore my passion for dancing.
I challenged myself to learning new styles of dancing and attending socials. This experience allowed to practice my teamwork and communication skills. To peruse dancing, I also had to practice effective time management.
Finally, in the service component, I volunteered at Akacja organization and an elderly home, as well as, participated in day-care for Ukrainian refugees. These activities allowed me to broaden my perspectives. I also learnt how rewarding voluntary work can be. Moreover, the experience provoked me to consider and contemplate on ethics of choices and actions. I learned about the importance of empathy, and helping others.
Overall, the CAS program has been a developing experience that has helped me learn new skills, expand my horizons, and become a better version of myself. It has taught me the value of hard work, perseverance, and dedication. I am grateful for the experiences I got to have with CAS.
0 notes
Text
service- june
Today during my session in Fundacja Akacja, it was a bit challenging. Since it was very hot outside, the participants got tired pretty quickly, meaning not much progress was made. However even a little bit of progress is enough to get better.
0 notes