#Dzidzia
Explore tagged Tumblr posts
wasdla · 11 months ago
Text
Tumblr media
0 notes
poranek · 1 year ago
Text
back from the trenches (katowice)
2 notes · View notes
trzykwadranse · 1 year ago
Text
JESTEM ABSOLUTNIE OCZAROWANY, przecudowna ekipa, bombelki 😭🩷 not a single straight character, tegom chciał
potop lineup
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
i promise this is not all ive done since, i have the storyboard (who goes where and such)
138 notes · View notes
rapidhighway · 1 year ago
Text
Tumblr media
Dzidzia
255 notes · View notes
paulinpaulinpaulin · 1 year ago
Text
Martyna jedzie w sierpniu na obóz taneczny. Sama, bez nas, omg, ja zwariuję 🙈 Dobrze że to już pewniak, mam dużo czasu żeby się oswoić z tematem 😅 Moja mała dzidzia 🥹
Z plusów, ośrodek ten sam co zielona szkoła, także będzie w tym samym miejscu po raz czwarty, gdzie trzeci raz będzie dwa miesiące przed tym obozem. Ale jest tak podjarana tematem, że musieliśmy się zgodzić ;) Już widzę jak nie będę mogła sobie znaleźć miejsca przez te 9 dni haha.
A w liście do Mikołaja luneta i milion książek. Boziu, mam dużą dziewczynkę w domu. Jest cudowna.
21 notes · View notes
bolszaja-miedwedica · 7 months ago
Text
fav petnames list because i want to yap
-sunflower (my fav flowers)
-munchkin (i absolutely am a munchkin yes)
-marshmallow (i am very squishy and sweet)
-kid (i am small yes)
-alien (i am an alien yes)
-baby (an all time favourite)
-princess (i am a princess cant you see)
-dzidzia (its in my native language and it means baby )
-any word meaning "small" or "tiny"
-omega (im really fuxkin embarassed by that one okay)
9 notes · View notes
kostucha00 · 1 year ago
Text
28 Listopada 2023, Wtorek ❄️:
🍪: 370 kcal
🔥: 60 kcal
💤: 6 h
📕: 0 h
Zważyłam się znowu i waga pokazała tym razem 45,3 kg. Nie powiem, ulżyło mi. Ten kilogram to najprawdopodobniej była woda. Na to 45,3 nie reaguję tak nerwowo jak na 44,8 (wiem że to tylko pół kilo różnicy) albo 46,x. Ale mimo to bardzo źle się z tym czuję. Z tą wagą, z tym ciałem, nawet z twarzą. Sama ze sobą. Wczoraj przez godzinę nakłaniałam się do pójścia do szkoły (ostatecznie poszłam dopiero na drugą lekcję), dzisiaj nie poszłam w ogóle. Jutro będę musiała iść, w dodatku jadę do neurologa (tu już nie będę robić kanioniu nawiasowego, po prostu na dole posta o co chodzi bo dziwne rzeczy się zadziały). Na samą myśl, że miałabym wyjść z domu aż mnie skręca. Dawno nie czułam się tak wstrętnie.
Od jakiegoś czasu jestem też zupełnie bezproduktywna. Koniec nauki po kilka(naście) godzin dziennie — przynajmniej z tych kilku tygodni motywacji wyciągnęłam tyle, ile mogłam. Zwykle tak to u mnie wygląda, że okresy prawie maniakalnego pracoholizmu przeplatają się z okresami zupełnej bezczynności, ale zawsze mogłam się zmusić do wykonania jakiegoś drobnego zadania typu odrobienie pracy domowej albo chociaż przeczytanie rozdziału w podręczniku przed sprawdzianem; teraz trudno mi zabrać się za cokolwiek co wymaga chociaż szczątkowego skupienia. Rano mam jeszcze motywację żeby się ubrać i zjeść śniadanie, a nawet zrobić listę rzeczy do zrobienia, tylko że z każdą godziną coraz trudniej mi zwyczajnie ogarniać. Przygotowanie jedzenia jest niewykonalne, więc po prostu krążę jak sęp i wyjadam rodzicom i siostrze z talerza albo dojadam czyjś niedokończony jogurt odłożony do lodówki. Nie biorę książki, nie włączam sobie filmu, tylko gapię się w ścianę aż koło 1 w nocy stwierdzę, że nie mam nawet siły żeby wziąć prysznica i pójdę spać w ubraniu. Nawet Medikinet nie pomaga. Pewnie powinnam spożytkować energię włożoną w pisanie tego posta w coś innego, ale właściwie mam to w nosie. Nie chce mi się. Nawet nie wiem co mam do roboty. Cud, że zdobywam się na danie jeść kotu, szczególnie że gość je 4-5 razy dziennie i rzyga mokrą karmą, jeśli nie jest podgrzana. Ale i tak go kocham 🥺. Śmieję się że mi włączył instynkt macierzyński w wieku 18 lat, a potem ładuje mi się facet do łóżka, lat 40 w przeliczeniu na ludzkie i poważne braki w uzębieniu, i śpimy sobie na łyżeczkę (⁠ ͡⁠°⁠ ͜⁠ʖ⁠ ͡⁠°⁠). W dzień moja dzidzia a w nocy... Nocna Furia!
Tumblr media Tumblr media
Nie wiem czy widzę podobieństwo bo po prostu chcę je widzieć, ale... No błagam, no! Te oczy! Ta mordka!
* * * * *
Wracając do tematu neurologa. Parę tygodni temu byłam na rezonansie magnetycznym w sprawie migren i... Okazało się że wcale nie mam migren tylko całkiem spore krwiaki i torbiele w mózgu, które rosną i naciskają na nerwy nie tylko imitując objawy migreny, ale też najprawdopodobniej przyczyniają się do mojej postępującej w szybkim tempie krótkowzroczności (od 0 i 0 do -4 i -4,5 w 3,5 roku). I okazało się że mam polimikrogyrię (nawet nie wiedziałam że istnieje coś takiego). Generalnie wszyscy zachowują się jakbym miała co najmniej złośliwego raka i miała umrzeć do końca roku.
17 notes · View notes
redhatmeg · 1 year ago
Text
There is this term in Polish: "dzidzia piernik" ("babygirl gingerbread", where "gingerbread" means an old person) that refers to older women wearing clothes typical for teenagers, and trying to act younger than their age.
A 140-year-old Kureha falls into dzidzia piernik style, at least when it comes to clothing.
But hey, this is part of her charms.
12 notes · View notes
mogielnik · 2 years ago
Text
Tumblr media
dzidzia full hd
20 notes · View notes
dollystarving · 9 months ago
Text
Aaaa 1.5grama benzydaminy we mnie i dopiero teraz zaczynam miec tripa bahhshs jak to juz dawka na przedakowanie lollll nie wiem kjźwa mama mnie benzą karmiła jak dzidzia bylam cxy co XDD
5 notes · View notes
myslodsiewniav · 1 year ago
Text
Superheroina's fuku/suit
Dzisiaj - w tej chorobie i gorączce, ale w radości, że LATO i CIEPŁO - poszłam kupić tego szumisia-królisia, bo siostrę nagle spięło przestrachem, że nie dojedzie na czas, a dzidzia przecież potrzebuje od pierwszego dnia życia.
Wlazłam do PIEKŁA (jakim jest głośny, pełen dzieci o lepkich łapkach i nieszanujących cudzej przestrzeni osobistej sklep Smyk; nie znoszę tam wchodzić, to najgorsze miejsce na mapie CH, w sumie nie wiem czy często jakoś pojawia się na mapach CH, bo uwagi na to nie zwracam dopóki nie muszę po coś do tej groty intensywnego-wszystkiego wejść), wystałam w półgodzinnej GŁOŚNEJ kolejce, popychana i szturchana (gdyby nie audiobook na słuchawkach to bym poległa, zrezygnowałabym, serio), kupiłam królisia i dokonałam pośpiesznego odwrotu do jakiegokolwiek sklepu bez dzieci czując się przy tym jak prawdziwa bohaterka. :D :D :D Nawet nadałam mu imię, przedstawiłam Szwagrowi i Siostrze jako ich nowego lokatora itp.
A potem - bo LETNIE wyprzedaże, wakacje, urlop itp - niesiona radosnym uczuciem weszłam do sieciówek zobaczyć czy jest coś ciekawego. I było, ale nic nie wywołało efektu WOW. A mam za dużo ciuchów tak ogólnie, chcę się ich wyzbyć zanim zniosę do domu nowe :P Więc albo coś zakładam i JEST WOW, albo nawet ładnemu mówię "pa", bo szkoda mi miejsca.
...poza jedną kiecką...
W Zarce dorwałam taką zwykłą szmatkę, nawet nie bawełna, 100% poliester, w dodatku czarna. Ale wydawała się fajnie drapowana na górze i miała ołówkowy dół z rozcięciem, a obecnie ołówkowe doły to jakiś taki mój trendowy eye-catcher :D
Wzięłam do mierzenia.
... i o mamo! *o*
Ten uczuć, gdy zakładasz byle szmatkę w przymierzalni akurat w takim momencie życia, gdy czujesz się jak wprawdzie entuzjastyczny, ale słaby fizycznie, pocony, chory ziemniak i wyglądasz jak chory ziemniak z węzłem matowych (bo też chorych) włosów na głowie, workami pod oczami i opuchlizną na policzkach (bo katar cię zatyka i dławi), a TU NAGLE patrzysz w lustrze na zajebistą laskę. Po prostu sexy as hell! Kopara opada! Ale nie dlatego, że jakiś filmowy make-over się odjebał w międzyczasie, ani dlatego, że sukienka jest sama w sobie zachwycająco wykonana, tylko dlatego, że czujesz się jak w filmowej charakteryzacji! Kurde! Ta kiecka oprócz drapowania w górnej części ma z tego drapowania zrobiony asymetrycznie zainstalowany KAPTUR. Wyglądałam w niej jakbym była przebrana za Czarną Magiczkę! Albo za szpieżkę z Bonda, idącą na jakiś posh-bankiet na którym wyciągnę spod sukienki pistolet i powystrzelam złoli! Interpretacja mojego chłopaka to "WOW! BIERZ TO! Wyglądasz w tym, jak postać z anime albo to może być baza do cosplayu steampunkowej pani łotrzyk albo asassinki! Tylko jakąś maseczkę na twarz i naramienniki zrobić! Kupuj, będzie na Pyrkon!" xD
Akurat jak stałam w przymierzalni w tej kiecce nie dowierzając, że przemieniłam się z chorego ziemniaka w super bohaterkę, z tym niesamowitym kapturem zaczynającym się od pasa, a opartym niedorzecznie na czubku mojego koczka (i tak się trzymał!!!), gdy mówiłam o tym mojemu chłopakowi (telefonicznie) śmiejąc się z całości, gdy oglądałam się pod każdym kątem oceniając czy kiecka dobrze leży z każdej strony - leży dooooooobrze, jest obcisła tam gdzie trzeba, luźna w innych miejscach, niby zakrywa dużo, a jednak dużo odkrywa, wygląda na mnie czadersko, podkreśla wszystkie moje okrągłości :D - WTEDY zadzwonił najpierw mój szef xD, aby negocjować warunki umowy (trochę spanikowałam, musiałam odrzucić połączenie z moim chłopakiem, bo TYLE czekałam na ten telefon, ale jednocześnie w tej kiecce miałam taką pewność siebie, że mogłam zarządzać planem zatopienia Wenecji w imię Jej Królewskiej Mości, więc elo prezesie, bring it on - naprawdę ta sukienka działała jak shield z erpegów, dodawała dużo do elokwencji, charyzmy i sprytu xP hehehe czułam się jak superbohaterka).
A potem zadzwoniła teściowa.
A potem moja siostra.
A potem mój chłopak!
Po prostu idealnie: z jednym się rozłączałam, a dzwonił kolejny!
Jakby się umówili.
Po prostu natężenie węzła komunikacyjnego w przebieralni w Zarze i do tego ta niedorzeczność tej sukienki przy jednoczesnym odczuwaniu dreszczy (bo gorączkę miałam xD suprice - wczoraj nie było, a dziś wylazłam z domku i gorączka wróciła, ech) i trudności z mówieniem (bo kaszlę i trochę mam słaby głos) po prostu wprawiały mnie w chichot. To było dla mnie jak jakaś scena z kawału xD xD xD
I wszystkim (bliskim, nie szefowi, on dostał tylko twarde negocjacje) pokazałam tą niedorzeczną sukienkę z kapturem, bo kurde... nie sądziłam, że w Zarzę znajdę casualowo coś, co wygląda jak kostium na cosplay/filmowy. xD
Mówiłam wszystkim, że nie kupię tego, bo to sam plastik, mam masę ciuchów, których muszę się pozbyć, poza tym GDZIE miałabym założyć długą, czarną sukienkę z kapturem? Na spotkanie edgy-ludków, na rejwa na które nie chodzę czy na sesję zdjęciową? A może faktycznie na Pyrkon? xD
Bekę z tego cisnęłam wracajac do domu.
A teściowa zaskoczyła mnie: potem napisała mi bardzo na serio listę miejsc-propozycji do których mogę sukienkę ubrać (!), że wygląda na mnie czadersko (!) i że naprawdę jest bardzo ładną szmatką, którą na moim miejscu by kupiła (!).
Okay...
Mój chłopak po powrocie z pracy też od razu zakrzyknął czy w domu już jest "pani łotrzyca", a gdy mu wyjasniłam, że szkoda mi kasy na poliester i nie wzięłam jej, bo czułam się bardziej jak w przebraniu niż w ubraniu to zrobił usta w podkówkę i wyjasniał, że szkoda, bo tak fajnie na dupce mi to leżało, że tak bardzo sexy i nieszablonowe.
No i posiedziałam z tym jeszcze 4h.
I kupiłam to-to cudactwo online na stronie Zary xD
Kurde, to już jest kiecka z historią, nawet z super mocami xD, chcę ją w swojej szafie. :P
Ciekawie kiedy przyjdzie.
Na modelce z Zary nie prezentuje się tak zajebiście, jak na moim niewysokim i bardzo opływowym ciałku - chociaż myślę, że bardziej niż kwestia modelki tutaj zawiniło zdjęcie. Jest ciemne i nie eksponuje możliwości tej kiecki zwyczajnie. Cóż. Bardziej curvy modelka + piaski pustyni + Zendaya obok we wdzianku z Diuny... albo jakieś okoliczności przyrody rodem z Gry o Tron czy coś xP i to by wyeksponowało możliwości tej sukienki.
Ciekawe kiedy przyjdzie :D
9 notes · View notes
livi-sims · 10 months ago
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Będzie nowa dzidzia 🤭 to będzie już 13 pokolenie licząc od strony Earla ❤️
2 notes · View notes
chlopieno · 2 years ago
Text
Spik jur langłydż dej ale nie mam nic do powiedzenia
Tumblr media
Więc zapostuję moją bobo piesię bibububu dzidzia najsłodsza na świecie
5 notes · View notes
lolaolalala · 2 years ago
Text
Zrobiłam wczoraj wyniki krwi i dzwonię do mojej endokrynolog wszystko zrelacjonować tak jak prosiła. Mówi że idziemy w dobrą stronę i kontynuujemy sytuację bez leków i za 2 tyg znowu mam zrobić wyniki i dać jej znać. Faktycznie TSH mi się ładnie obniżyło, pozostałe wartości też w normie. Szkoda tylko że moje samopoczucie nie jest jeszcze idealne. Powiedziałam jej wszystko co mi dokuczało podczas tych 2 tyg, łącznie z tymi koszmarnymi dniami po odstawieniu leków tarczycowych. Zdziwiła się i mówi że to nietypowe ale może taki miałam okres odstawienny i że widzi że moja tarczyca i jej praca nie jest z tych typowych i często przeczy prawom logiki... Miło. Teraz czuję się lepiej w porównaniu do tygodnia temu gdzie byłam jak chodzące zombie. Jest lepiej ale nie w pełni w porządku. Mój mąż się śmieje że to jest może właśnie spoko samopoczucie tylko ja go nie znam bo przez lata bywało chujowo ale stabilnie. Nie wiem... Nie wiem co dalej będzie, czy będę brać jakieś leki czy nie. Nie zdziwię się jak za 2 tyg moje wyniki wyjdą jeszcze całkiem inaczej i znowu wszystko będzie postawione na głowie :| W ciągu pół roku moja sytuacja co chwila się zmieniała a ja sama już nie wiem na czym stoję. Spokoju i stabilności, tylko tyle potrzebuję. Korzystam z weekendu ubolewając że pogodowo jest średnio mocno. Idziemy dzisiaj do rodzinki gdzie jest roczna dzidzia. Wiem że to będzie fajne spotkanie ale nie obędzie się też bez kłującego uczucia w sercu pod koniec dnia pod tytułem “ja też chcę maluszka”. dobrego dnia!
5 notes · View notes
paulinpaulinpaulin · 2 years ago
Text
Martynka ma jutro siódme urodziny. Z prezentów zażyczyła sobie maszynę do szycia i długopis/drukarkę 3d 😅 Gdzie moja dzidzia od lalek i ciastoliny?! 😉
14 notes · View notes
edgygayguy · 1 year ago
Text
Nobody who follows me on here gives a shit about literature but I just finished Morphin by Szczepan Twardoch and I need to be heard
I started reading around may, one of my polish teachers told me to read it since she assumed I'm "interested in narration". This book is singlehandedly responsible for 3 large breaks in my reading habits, the biggest one being literally all of vacation untill now. I read 50 pages a day and to remedy what this book caused me required dusting off a lot of fucking audiobooks.
I hate the book but I have to say it's objectively pretty damn good. Because I took such long breaks and didn't want to read it most of its meaning and themes probably escaped me but idgaf, I just want to move on with my life.
If you want to read it stop here because now I'll be writing down all the shit I remember from it so I may better remember it later.
The book takes place in 1939 Warsaw, just after the Nazis took over. The hero is a miserable shadow of a man guided by a mysterious female voice, which interrupts the narration. The voice isn't that prominent at the beginning and end of the book, but it's very on display for most of the middle.
At first I thought the voice was his anima, maybe his daimonion. Then I thought she was some sort of Goddess. But in the end I believe her and her sisters represent what another polish writer, who came close to getting his hands on the Nobel prize award for literature, Witold Gombrowicz calls "Form".
Form is a complicated thing, but the most basic definition is "situations which, once set in motion, have to unravel a certain way and cannot be interrupted, mostly because of social norms". So a mini version of the ancient Greek fatum.
The hero is being guided by the voice thought the book, his actions directly chosen by the female voice who keeps vigil over him.
The big theme of the book is personhood and identity, who am I? At first the hero is a half baked shadow of a man, so he is a slave to the voice and form. Later through a confident woman's actions he realizes that he isn't the things he likes, his nationality, his interests, his relationships with people. He simply is. He breaks free of the voice and is able to slowly begin his journey as a fully fledged human being. Though it's interrupted by his childhood friend who's life he ruined by sleeping with his wife many times. He shoots the hero and the voice takes control over him, now finding another empty man. In the end the voice and form win, it's a parasite that found a new host. The last line of the book is "I need to pay the driver", the hero at his last moment is worried about being embarrassed, commiting a social faux pas.
The theme of the voice and form is wonderfully realized here, at first I thought the setting being war torn Warsaw was just to cash in on Polish people's obsession with world war two and romanticizing it, but the setting does well to show what kind of man our hero is; with the added benefit of being the most hopeless place I could think of, it also plays into the theme of form.
I could analyze this more but everything above probably makes no sense, so here's some extra thoughts:
The strong woman in question, Dzidzia (weird and probably significant name choice) is the most interesting character in the story, mostly defined by her role and the horrible end she will eventually meet.
The hero during his youth before the war outs two guys who bullied him at school. They were gay, and they were having sex at the school in the Janitor's closet. He ruined their lives and I was so blinded by the shock I didn't even attempt to analyze what the fuck was going on there, what purpose did it serve. Maybe the writer is homophobic, who knows, I don't. But I'm not willing to assume, we're past the point of that .
If you read it thanks, and sorry, because I didn't even go back to re read all the shit I wrote.
1 note · View note