#ślimaki
Explore tagged Tumblr posts
Text
Nagie ślimaki atakują wcześniej
Jak poradzić sobie z nagimi ślimakami? Pojawiają się coraz szybciej – bo już pod koniec marca – a zostają do samego końca – chyba że im trochę pokrzyżujemy plany. Nagie ślimaki potrafią zniszczyć młode siewki i sadzonki. Wygryzają liście. Ślimaki pojawiają się wtedy, gdy jest ciepło i wilgotno. Najczęściej ich aktywność przypada na wieczór – od 21 do 1 w nocy. Ślimaki lubią chować się pod…
View On WordPress
0 notes
Text
Dzień Ślimaka - zajęcia zintegrowane w szkole
24 maja to wyjątkowy dzień w roku dla ślimaków. Obchodzą one wówczas swoje święto. Ślimak to sympatyczne, ciekawe stworzenie, nic więc dziwnego, że są lubiane niemal przez wszystkie dzieci. Cele operacyjne: Uczeń: Współpracuje w grupie, Posługuje się tablica interaktywną, Część polonistyczna: Rozwiązuje krzyżówkę z zakresu ogólnej wiedzy Słucha w skupieniu czytanego utworu, własnymi…
View On WordPress
0 notes
Note
Pierog, quick question cause I'm in a family meal and trying to sound knowledgeable when we eat escargots, how do you say 'snail' in Polish?
Ślimak !! Ślimaki in plural! Or pomrów when it's without a shell but thats more of a funfact, noone actually cares--
10 notes
·
View notes
Text
Zrobiłam takie ślimaki cynamonowe, jeden ma chyba 200 chociaż moje wyszły trochę małe
Nawet nie spróbowałam 😸
#blogi motylkowe#motylki any#thinspø#bede motylkiem#chce byc chudy#chce byc idealna#pro ans#chce byc lekka jak motylek#chce byc perfekcyjna#chce by─ç lekka
10 notes
·
View notes
Text
Kilka zdjęć zrobionych w ostatnich dniach.
Trzymajcie się dzielnie i nieco chłodno, do lodówki nie wchodźcie ślimaki obustronne. ✌️
10 notes
·
View notes
Text
Perfekcyjny Jazu domu
Żeby Was... Popychadło swojej rodziny. Posłuchajcie:
Coś mi odjebało. Od tych upałów chyba. Wziąłem się i poszedłem do ogrodu.
//
Pod bujaną ławą wylazły chwasty. Świętej pamięci Korzonek nawiozła z Lbk jaskółczego ziela, bo jej na odciski pomogło, i z jednego krzaczka od kurwy teraz wszędzie tego rośnie. A w tym kurestwie żyją takie małe białe ćmy. Rwiesz i powodujesz białą chmurę. Ble!
//
Pan Ojciec wyciął wiosną winogrono. Wyrosło jak pojebane, ale nikt go nie prowadził. Rok i dwa temu ja to robiłem, ale w sumie liczyłem, że zdechnie. Nie zdechło. Ani bujać się na ławie, bo wszędzie winorośl i jaskółcze ziele bije po dupie. Powycinałem i powyrywałem.
//
Mur sąsiadów zasłania zdziczały bez. Dosłownie kijki i na górze korona z liści. Pod murem mój pan Ojciec najebał złomu i gruzu, więc odrosty bzu poszły wprzód. Krzaki wchłonęły ławki, jasne winogrono i róże. Wszędzie gdzie inne rośliny stykają się z bzami, chorują. - W tych bzach wszystko zło tego świata. Pająki, robaki, ślimaki, jakieś chuje muje. Wyciąłem w chuj. Pan Ojciec już miał dramę kręcić, ale jak mu pokazałem, że to trzeba zagęścić, bo co jest w środku... OK. Zrobił wielkie oczy i poszedł.
//
Taki już prowadzony przeze mnie krzak bzu uformowałem, przyciąłem jaśmin i wiśnię, bo niebawem zmieniła by się w wiśnię płaczącą. Pani Matka tyle siedzi w tym ogrodzie, tyle o nim pierdoli, a robota stoi nieruszona jak rzymskie ruiny.
//
Wziąłem się za impregnowanie ławek. W tym momencie Piąty spierdolił. Cóż. Całe życie jestem na siebie dany. Jutro położę kolor. Jak Bóg da to dwa razy. - Do swojego garażu nawet się nie zbliżyłem. - Śmierdzący, swędzący i zaimpregnowany polazłem się kąpać. Jak to dobrze, że ściąłem włosy, bo czort wie co w tych chaszczach mnie oblazło O.O - Jestem z siebie zadowolony. Na 60%.
7 notes
·
View notes
Text
24 maja 2024
Wniosek o emeryturę dla mamy zlożony, mam nadzieję,że rozpatrzą pozytywnie. Pani w okienku nie miała żadnych uwag, ale zobaczymy.
Ślimaki zaatakowały moje warzywa w tunelu, papryki poobgryzane,pomidory też jakieś kiepskie, nie cierpię tego dziadostwa, obsypię mączką bazaltową,może to trochę pomoze 🙈
Po wielu przebojach mamy płytki do łazienki. Zamówilismy,te które były wykorzystane w projekcie, który robiła pracownica sklepu. Dostawa miała być kwestią kilku dni,bo wszystko bylo dostępne. Zapłaciliśmy. Po kilku dniach telefon, że nie ma jednego z trzech zamówionych rodzajów płytek, będą za 3 tygodnie czyli 31 maja xd Nasz Pan majster twierdził, że się nie spieszy bedzie nam robil tą łazienkę w soboty. No to stwierdziliśmy, że poczekamy aż wszystkie płytki będą dostępne,żeby przyjechały jednym transportem bo na codzień nikogo tam nie ma na budowie,wiec bez sensu rozdzelać. Nie minął tydzień Pan od łazienki mowo,że jednak mógł by już kłaść płytki, pyta czy możemy przywieźć te 2 rodzaje które są dostępne. Zadzwonilismy do sklepu,nie ma problemu będą za kilka dni. Po godzinie telefon, nasze płytki są niedostępne,MOŻE będą w połowie czerwca, a najlepiej to wybierzcie sobie nowe xd No powiem Wam że załamka totalna. Pani miała podesłać jakieś propozycje,ale oczywiscie nas olala,to byla sobota wiec dalismy juz spokoj, pojechalismy po weekendzie i wybralismy na miejscu. Obsluga ponizej poziomu. Jak moze nie byc plytek za ktore sie zaplacilo. W dodatku te plytki ktore miały być 31 maja Pani przy nas zamawiala i przyjechaly 2 dni pozniej. Wychodzi na to,ze wczesniej nikt ich nie zamowil. Błędy się zdarzają, każdy jest tylko człowiekiem,ale tam poszło coś mocno nie tak. Skutecznie nas zniechęciło, na pewno tam nie wrócimy.
Przy okazji wizyty w ZUSie kupilam truskawki, mniam smak lata 😍
10 notes
·
View notes
Text
Lawendowe Lata
Rozdział 1. Lawendowy Książę
Mugole uważali, że nic nadzwyczajnego nie dzieje się w Llanberis. Dni były obfite w gęsty deszcz, któremu okolica zawdzięczała zachwycająco zieloną florę. Nocą wilgoć z jeziora przynosiła z sobą woń ryb, mułu i przeszywającego północnego powietrza, która osiadała na murach domków. Wiatr targał wyką piętrzącą się przy płotach, a dziki tymianek wabił ślimaki leniwie kołyszące się na wątłych gałązkach. Z pobliskich lasów wokół Snowdonu dochodziły piski dzikich zwierząt i ujadanie okolicznych psów spuszczonych z łańcuchów. Mugole nie mieli więc powodu, by przypuszczać, że w niewielkim domku w samym sercu hrabstwa Gwynedd mieszka młody czarodziej.
W słabym świetle nocnej lampki widać było jego zamyślone czoło i bystre oczy, krążące między rzeczami przekładanymi w rękach. Z uporem wpatrywał się w powtarzające się tytuły książek i porównywał je z listą podręczników. W końcu, upewniwszy się, że wszystko w odrapanym kufrze jest na swoim miejscu, wstał z klęczek z zamiarem położenia się do łóżka. Ot, najzwyczajniejsze w świecie przygotowania do kolejnego roku szkolnego, ktoś mógłby stwierdzić, jest jak każdy inny nastolatek w jego wieku. I chociaż w większości przypadków dzieciaki z Llanberis żyły beztrosko w swoim nudnym miasteczku, w którym nic nigdy się nie działo, Remus Lupin nie należał do tego grona. Jego rodzina skrywała sekret, o którym nie śniło się nawet wioskowym starcom.
Znienacka bardzo blisko domku rozległo się pohukiwanie, które zwróciło uwagę Remusa. Z pewną dozą niepewności zbliżył się do uchylonego okna i przyłożył dłoń do brwi, starając się dojrzeć coś zza szyby, odbijaj��cej światło lampy.W końcu stracił cierpliwość, zaklął dziecinnie, jakby w obawie, że dawno śpiący rodzice usłyszą go zza ściany, i otworzył z rozmachem jedną z okiennic.
Sowa siedziała na samym czubku morwy. Kiedy go usłyszała, odwróciła główkę i wpatrzyła w niego ogromne, złote oczy. Remus znieruchomiał. Przez chwilę on i sowa mierzyli się spojrzeniami, a świat wokół nich jakby zamarł. Ucichły fale, wiatr i psy. Zrobiło się tak głucho, że kiedy ptak wydał z siebie kolejny odgłos, Remus podskoczył mimowolnie i złapał się za pierś, mnąc sweter między palcami.
— Głupi ptak… — szepnął do siebie.
Sowa jak na zawołanie poderwała się do lotu. Remus dopiero wtedy uświadomił sobie, że jej srebrzyste pióra niemal świecą w blasku księżyca. Skąd wzięła się tu sowa śnieżna?, pomyślał, obserwując, jak ptak zatacza zgrabnie koło wokół morwy i niespodziewanie zaczyna kierować się w stronę otwartego okna; w stronę Remusa.
Chłopak schylił się, myśląc że sowa wleci do pokoju, jednak kiedy po kilku sekundach pohukiwanie stało się bardziej odległe, odważył się podążyć wzrokiem za odgłosami. Białe pióra lśniły jak brokat, kiedy ptak siadał na karłowatym drzewie stojącym na skalistym brzegu jeziora. Mimo dużej odległości i ciemności na zewnątrz Remus mógłby przysiąc, że sowa znowu wbiła w niego ciekawskie spojrzenie. Przez chwilę pomyślał nawet, że może chce, żeby Remus za nią poszedł, ale nim zdążył się nad tym zastanowić, znowu stało się coś niespodziewanego. Drzewo poruszyło się, a obok żółtych sowich oczu pojawiła się para drugich, ludzkich. Mężczyzna stojący na brzegu również się mu przyglądał. Jego twarz wydała się Remusowi znajoma, mimo że nie mógł sobie przypomnieć skąd.
Przez chwilę znowu nic, głucha cisza, która dudniła nieznośnie w uszach. Mężczyzna delikatnie pogładził skrzydło sowy na swoim ramieniu, następnie zarzucił kaptur ciemnej peleryny na głowę i zrobił krok w tył, zbaczając z brzegu i wpadając do wody. Remus otworzył usta i w przestrachu sięgnął dłonią w jego stronę, jakby mógł złapać nieznajomego. W jego głowie zaszumiało słowo, wypowiedziane niskim szeptem jakby wprost do jego ucha.
Lupin.
Remus zerwał się z materaca i przycisnął koc do piersi, czując łomocące w niej głośno serce. W jego głowie rozlegał się przeciągły, rosnący na sile świst. Dopiero po kilku głębokich oddechach zdał sobie sprawę, że to tylko pisk czajnika. Opadł z powrotem na posłanie i starł pot z szyi. To tylko sen, uświadomił sobie. Nie pierwszy i nie ostatni taki zresztą. Miewał podobne mary, które wydawały się tak realne, jakby mógł ich dotknąć.
— Już nie śpisz? — W progu pokoju stanęła kobieta o płowych włosach, sarnich brązowych oczach i na ogół bladej, ale teraz zarumienionej twarzy.
— Miałem dziwny sen — odparł Remus i powoli usiadł na łóżku, spuszczając nogi z materaca. Matka podeszła do niego i ze zmartwieniem odgarnęła skręcone włosy z jego czoła. — Ale nic mi nie jest. Obiecuję.
Hope skinęła głową powoli i złożyła krótki pocałunek pomiędzy złocistymi lokami syna.
— Weź prysznic, śniadanie jest już prawie gotowe.
Remus mruknął tylko w odpowiedzi, chcąc jak najszybciej zmyć resztki przykrego snu z powiek zimną wodą. Kiedy po posiłku i czułym pożegnaniu z matką stał w kominku, trzymając w ręce walizkę, już nie pamiętał o koszmarze. Na peron dotarł wraz z ojcem za dwadzieścia jedenasta. Stację wypełniał gwar podekscytowanych głosów.
— Pisz do nas, zwłaszcza do mamy. — Lyall Lupin lekko ścisnął ramię syna i odpowiedział na jego spojrzenie nienachalnym i subtelnym grymasem połowy twarzy, czyli swoim typowym uśmiechem. Remus przez chwilę trzymał mocno dłoń ojca.
— Na pewno odezwę się po pełni. Śniło mi się, że czegoś zapomniałem.
— W razie czego doślemy ci zgubę — zapewnił go ojciec. — Widzę twojego kolegę. Mam wrażenie, że z każdym rokiem rośnie coraz szybciej.
Remus podążył za wzrokiem Lyalla. W tłumie, przy wejściu do wagonu numer pięć, stał William. Remus, tak jak jego ojciec, poznałby go wszędzie z tą białą, niemal przezroczystą cerą i równie jasnymi długimi włosami. Gryfon był na piątym roku i rzeczywiście przez lato urósł jakoś wyjątkowo, bo Remus mógłby przysiąc, że na końcu poprzedniego trymestru czubkiem głowy mógł dotknąć jego nosa. Teraz różnica między nimi zwiększyła się dodatkowo, a przecież Remus także musiał chociaż trochę podskoczyć przez ostatnie trzy miesiące.
William odgarnął włosy z ramienia na plecy zniecierpliwionym ruchem i schylił się po walizkę, odsłaniając drobnego blondyna w szkolnym mundurku, który trzymał w rękach doniczkową roślinę, na pierwszy rzut oka przypominającą mugolską orchideę przez kiwającą się, pojedynczą, fioletowo-żółtą główkę. Chłopak rozglądał się i z przejęciem tłumaczył coś Williamowi.
— W takim razie pójdę już. Powodzenia w pracy, tato. — Remus uścisnął ojca krótko i przejął walizkę z jego rąk.
— To tobie życzę powodzenia. Baw się dobrze i do zobaczenia na święta.
Lyall jeszcze przez chwilę śledził wzrokiem, jak jego syn oddala się, po czym zniknął w ukrytym przejściu. Remus z rozmachem ustawił walizkę przy kolegach.
— Cześć — zwrócił ich uwagę, po czym uniósł brew z niedowierzaniem. — Czy to odznaka prefekta?
William uśmiechnął się szeroko, jednocześnie mrużąc chytrze żółte jak dojrzała cytryna oczy.
— Gdybyś nie zobaczył, to byś nie uwierzył?
— Rzeczywiście wygląda mi to na podstęp. Hej, Peter, Pru chyba się cieszy z powrotu do szkoły. — Remus uśmiechnął się, gładząc ostrożnie palcem podany przez roślinkę okrągły liść.
— Bardzo za wami tęskniła. Przez ostatnie dwa tygodnie cały czas wystawiała korzenie z donicy, martwiłem się. — Peter przycisnął doniczkę do piersi i westchnął, zaglądając z troską w orchidzią twarz.
— Wiecie, gdzie podziewa się James? — William rozejrzał się wokół, zamyślony. — Miał tu być pięć minut temu.
— Jamie i punktualność? — spytał pretensjonalny głos.
Obok chłopaków stanęły dwie dziewczyny. Pierwsza — wysoka, blada, z umięśnionymi ramionami wyćwiczonymi latami gry w Quidditcha. Blond włosy spięła w niesforny, gruby kucyk, a jej dobór żółtego podkoszulka na ramiączka wydał się Remusowi lekko nietrafiony. Wcale nie jest aż tak ciepło, pomyślał. Marchewkowe włosy drugiej splecione były w warkocz opadający na chude ramię. Zielone oczy wyglądały spod różowych powiek i śmiały się do Remusa. Podobnie jak Peter, miała na sobie mundurek szkolny, chociaż bardziej dokładnie wyprasowany i ułożony przy kołnierzyku.
— Słuszna uwaga. — Lily objęła ramieniem szyję Remusa i uśmiechnęła się do niego wesoło. — A Marlene?
— Już jest — w głosie Dorcas dało się usłyszeć ekscytację, kiedy machała do śniadej, co najmniej o głowę od niej niższej koleżanki o czarnych, splątanych włosach, siłującej się ze swoją walizką.
— I Potter też. — Lily przewróciła oczami i wskoczyła na pierwszy stopień wagonu. — Pomożesz mi, William?
— Oczywiście, Lils. — William podał koleżance walizkę i idąc za jej przykładem, zaczął pakować do środka resztę bagaży przyjaciół.
Remus spojrzał w stronę Dorcas, która bez żadnego wysiłku niosła walizkę Marlene, paplając do niej z przejęciem. Za nimi, przy wejściu na peron wraz z rodzicami stał ostatni ich kolega — James. Ojciec Jamesa jak zawsze wywołał w Remusie lekkie rozbawienie. Tym razem włosy pana Pottera miały kolor dojrzałego ogórka, a wąs przypominał swoim odcieniem włosy Lily. Mężczyzna z zapałem ściskał wyrywającego się z jego ramion chłopaka, podczas kiedy jego żona, pani Potter, całowała wykrzywioną niezadowoleniem twarz syna. Remus nie zdołał powstrzymać chichotu, kiedy kolega stanął obok niego, wciąż wpatrzony przed siebie spode łba.
— Ani słowa, Remus.
— Nie pora na groźby — zaśmiał się William i zachęcił Jamesa do podania mu bagażu. — Chodźcie, mamy już przedział.
Remus obejrzał się na wciąż wypełniony po brzegi peron. Nim wsiadł do pociągu, pozdrowił jeszcze gestem rozentuzjazmowanych rodziców Jamesa.
Przyjaciele szarpali się z bagażami jeszcze przez kilka pierwszych minut podróży. Peter zaczynał krzyczeć wniebogłosy za każdym razem, gdy czyjś łokieć znalazł się w bezpośrednim sąsiedztwie Prudence, buzia Dorcas nie zamykała się na temat mistrzostw Quidditcha, na które pojechała w wakacje z rodziną, a James nie przestawał narzekać na nowe wynalazki ojca. Remus z nieukrywaną przyjemnością wsłuchiwał się w tę kakofonię. Czuł, że ten rok będzie jeszcze lepszy niż dwa poprzednie.
— Sev nie chciał z nami usiąść? — zagaiła nagle Marlene. Lily wydęła dolną wargę i zajęła swoje miejsce z rozmachem, splatając ramiona.
— Nie, nie chciał.
— Severus kazał jej spadać, bo był ze swoimi starszymi kolegami. — Dorcas przewróciła oczami i usiadła obok Marlene, opierając dłonie na jej kolanie i kontynuując historię o niepoprawnie postawionych namiotach podczas mistrzostw.
— Ja w szoku. — James odchrząknął od razu, widząc mordercze spojrzenie Lily.
— To nie jest śmieszne. Wakacje praktycznie spędziliśmy razem, oprócz tych dwóch tygodni, kiedy byłam u ciotki we Włoszech, a dzisiaj spojrzał na mnie, jakbyśmy się nie znali.
— Chłopcy. — William przewrócił teatralnie oczami, ale zanim zdążył coś jeszcze dodać, drzwi przedziału rozsunęły się i stanął w nich krępy chłopak z piegowatymi policzkami i krótko przyciętymi mahoniowymi włosami. Jego wzrok padł od razu na Remusa. Brązowe oczy wwierciły się w niego z taką intensywnością, że chłopakowi na chwilę odebrało mowę.
— Dobrze cię widzieć, Remus.
— Cześć, Patrick, jak minęły ci wakacje? — wybełkotał Remus, zdobywając się na uśmiech.
— W porządku, w porządku. Pogadamy w Hogwarcie, nie? — Dopiero gdy Remus przytaknął, Patrick rozejrzał się po reszcie twarzy. — Hej!
I ot tak, już go nie było. Z przyzwoitości zgromadzeni poczekali, aż drzwi za Patrickiem zamkną się, zanim parsknęli szczerym śmiechem. Remus westchnął i przymknął oczy, opierając głowę o zagłówek za sobą. Niechętnie przełknął swoje skrępowanie. Nie rozumiał, czemu ze wszystkich osób w szkole Patrick Brown chciał koniecznie przyjaźnić się właśnie z nim.
— Od roku jesteśmy razem w drużynie, a on wita się najpierw z tobą? — James brzmiał na do granic oburzonego.
— Nie jestem pewna, czy nawet kojarzy moje imię — poskarżyła się Dorcas.
— Moje kojarzy, jak widzicie. Może rzuciłem jakiś urok, nie wiem, musiał sam mi się wymsknąć. — Remus odchrząknął i uśmiechnął się do roześmianych kolegów. Łaskawie zrezygnowali z ciągnięcia tematu, na co Remus już nie mógł narzekać. W ciszy przysłuchiwał się rozmowie o wakacjach i z przykrością przyjął wiadomość, którą podzielił się z nimi William.
— Hasam wyjechał do rodziny w Nowej Zelandii. Tam jest spokojniej.
Przyjaciele zamilkli na chwilę — każde z nich pochłonięte własnymi czarnymi myślami.
— Czyli… to znaczy, że łóżko pod oknem jest wolne. — James spróbował zmienić nastrój, nerwowo poprawiając okulary na nosie.
— Nie wydaje mi się — podjął temat William, wzdychając jakby z ulgą. — Jak moi koledzy wyjechali, przypadliście mi wy.
— I jest tak strasznie? — Remus uniósł brew i uśmiechnął się półgębkiem na widok skorych do przekomarzania iskierek w żółtych oczach kolegi.
— Tego nie powiedziałem. Tak zaczęła się moja wielka przygoda.
Sytuacja została opanowana; nawet Dorcas uśmiechnęła się lekko na wzmiankę o pierwszych wspólnych harcach Huncwotów, o których z lubością opowiadali. Ostatecznie temat rozmowy znowu zszedł na bardziej przyjemne tematy i William podzielił się kolejną plotką z przedziału prefektów. Tym razem dotyczyła ona nowej nauczycielki od obrony przed czarną magią.
— Podobno czarownica z Ministerstwa. Tak mówił mi ojciec. — Dorcas skinęła głową.
— Ja słyszałem, że nikt i tak nie jest profesorem OPCM dłużej niż przez rok. — William wzruszył ramionami. — Stanowisko zostało przeklęte.
— Sam jesteś przeklęty, Wills. — Dorcas wystawiła język, patrząc na kolegę z politowaniem. Ten tylko zachichotał nisko i wzruszył ramionami.
— Szkoda. Całkiem lubiłam profesora Har… — Lily przerwała w pół słowa, bo drzwi przedziału znowu się rozsunęły.
Powietrze zapachniało dymem papierosowym i czymś, co Remus dobrze znał, ale nie mógł uchwycić. Do przedziału wparował chłopak wzrostu Williama, ale szerszy w barkach, bardziej postury Jamesa czy Dorcas. Szybkim susem dopadł do okna i wyrzucił przez nie niedopalonego papierosa, by w końcu opaść na siedzenie po prawo od Remusa i zamknąć drzwi obcasem skórzanego buta. Intruz odgarnął czarne włosy ze śniadej twarzy i uśmiechnął się, rozglądając po towarzystwie. Wszyscy zamilkli kompletnie ze zdziwienia. Remus poczuł, jak coś w nim zgrzyta na widok szarych oczu i idealnych ust w kształcie łuku kupidyna. W jego głowie zdziwienie mieszało się z zawstydzeniem. Nie był do końca pewien, skąd wzięła się ta druga emocja, ale nie zdążył się nad nią zastanowić.
(Żeby przeczytać cały rozdział, wejdź na bloga: https://lawendowe-lata.blogspot.com/2024/12/rozdzia-1-lawendowy-ksiaze.html)
3 notes
·
View notes
Text
musisz tańczyć do tej strasznej muzyki, musisz chodzić nocą po krzywych chodnikach i omijać ślimaki, musisz się skupiać na szeleszczących żywopłotach i trzaskających oknach, musisz gubić szaleństwo i coraz rzadziej ci wychodzi
23 notes
·
View notes
Text
Siemanko
Znowu obudziłam się późno. Nakarmiłam i posprzątałam pokój. Wzięłam leki, wypiłam kawę i pojechałam do biblioteki. Wypożyczyłam jakieś obyczajowe coś dla mamy a dla siebie wzięłam Czarną Madonnę oraz piąty tom Komisarza Forsta zatem zostaje w klimacie Mroza. Kupiłam również trutkę na ślimaki (podejrzewam, że one zjadają mi liście rzodkiewki) oraz kilka potrzebnych rzeczy „na gospodarstwie”.
Koperek w końcu został zabrany do weterynarza. Dostał odrobaczywienie a za tydzień będzie kuj kuj w dupala. W międzyczasie tak świrował, że podczas jazdy samochodem był poza transporterem… Wiem, że to niebezpieczne, ale nie mogłam się skupić przez jego płacz
Reszta popołudnia minęła szybko i bez większych wyboi. Dwa razy była burza, ale są każdym razem szła bokiem. Gryziu oraz Koperek bardzo dobrze się dogadują. Ruda zaś potrafi pogonić. Jak zapytałam co odwala od razu się uspokoiła i pobiegła schować się za męża xD
Jerry tak się spasł, że przypomina Szynszyla i nakazał iść z nim. Dał się dziś przytulić oraz wygłaskać. Otupał mnie po wszystkim jak zawsze xD
Zdecydowanie za dużo się ruszam z tą nogą. Boli jak cholera a jeszcze jest gorzej. Jedzeniowo nie wpadło nic nikt nie zauważono
22 notes
·
View notes
Text
— Każdy głupek to przeciez wie, ze nie ma myszów i myszowych, że wszystkie one jednakie i lęgną się same z siebie i ze słomy zgniłej.
— A ślimaki z liściów mokrych się lęgną — wtrącił sekretarz Przegrzybek, wciąż zajęty układaniem monet w słupki.
— Każdy to wie — zgodził się Geralt, uśmiechając pogodnie. — Nie ma ślimaków i ślimakowych. Sa tylko liscie. A kto sądzi inaczej, jest w błędzie.
Okruch Lodu, Andrzej Sapkowski
2 notes
·
View notes
Text
Skuteczne sposoby na ślimaki
Jak pozbyć się ślimaków? Jak zablokować im drogę do upraw? Ślimaki to w większości roślinożercy, więc żeby nie zjadły Twoich upraw, to na ich drodze postaw przeszkodę. Może to być jakiś rodzaj ściółki, mogą to być skorupki jajek, mączka bazaltowa, pułapka piwna, Pełzakol, taśma miedziana… Jedną z popularniejszych metod, którą zresztą sami stosujemy najchętniej są pułapki z piwem. Wykopujemy…
View On WordPress
#grządka podwyższona#grządki#mączka bazaltowa#pełzakol#rośliny#skorupki jajek#sposoby na ślimaki#taśma miedzian#warzywnik#wełna owcza#ślimaki
0 notes
Text
Kulinarna podróż po smakach Francji
Francuska kuchnia od wieków jest symbolem elegancji, wyrafinowania i dbałości o szczegóły. Jej różnorodność wynika z bogatej historii, zróżnicowanego klimatu oraz wpływu kultur sąsiednich. Każdy region Francji ma swoje unikalne smaki, produkty i potrawy, które stały się jej kulinarną wizytówką.
Tradycyjne przystawki Francuska kuchnia rozpoczyna się często od delikatnych przystawek. Escargots de Bourgogne, czyli ślimaki w maśle czosnkowym, to jedna z najbardziej znanych potraw w tej kategorii. Kolejnym klasykiem jest foie gras, gładki pasztet z gęsiej lub kaczej wątróbki, podawany na tostach. W nadmorskich regionach popularne są owoce morza, takie jak ostrygi czy krewetki.
Zupy i potrawy jednogarnkowe Francuzi słyną z zup, z których najbardziej znana jest zupa cebulowa – soupe à l’oignon. Gęsta, aromatyczna zupa na bazie karmelizowanej cebuli, podawana z grzanką zapiekaną z serem, doskonale rozgrzewa i syci. Cassoulet, jednogarnkowe danie z południowej Francji, łączy fasolę z różnymi rodzajami mięsa, takimi jak kiełbasa, kaczka czy wieprzowina, tworząc sycącą i aromatyczną potrawę.
Wykwintne dania główne Francuskie dania główne to połączenie prostoty i wyrafinowania. Coq au vin, czyli kurczak duszony w czerwonym winie z dodatkiem boczku, grzybów i cebuli, jest przykładem kulinarnej maestrii Francuzów. Boeuf bourguignon, wołowina w winie z dodatkiem warzyw, pochodzi z Burgundii i od lat zachwyca miłośników kuchni na całym świecie. W Alzacji popularne jest choucroute garnie, kiszona kapusta podawana z różnymi rodzajami mięsa i kiełbasą.
Desery i wypieki Francja to raj dla miłośników słodkości. Creme brûlée, deser na bazie śmietanki i wanilii z chrupiącą, karmelizowaną skorupką, jest ikoną francuskiej kuchni. Innym klasykiem są makaroniki – delikatne migdałowe ciasteczka z nadzieniem o różnych smakach. Wśród wypieków wyróżniają się croissanty, tarte tatin (odwrócona tarta z jabłkami) i pain au chocolat.
Regionalne specjały Każdy region Francji ma swoje unikalne potrawy. W Prowansji królują potrawy z oliwą z oliwek, czosnkiem i ziołami, takie jak ratatouille, warzywny gulasz. Normandia znana jest z potraw z dodatkiem śmietany i jabłek, na przykład cielęciny w sosie cydrowym. Lazurowe Wybrzeże oferuje lekkie potrawy, takie jak salade niçoise, czyli sałatka z tuńczykiem, jajkiem, oliwkami i warzywami.
Sery i wina Francja to także ojczyzna serów i win. Camembert, Roquefort, Brie czy Comté to tylko kilka przykładów słynnych francuskich serów. Każdy region ma swoje wina, które idealnie dopełniają posiłki – od szampana z Szampanii po czerwone wina z Bordeaux.
Francuska kuchnia to nie tylko jedzenie, ale także sztuka celebracji posiłków. To kultura, w której smak, jakość składników i sposób podania są równie ważne, jak sama potrawa.
1 note
·
View note
Text
Optymista uważa, że po deszczu zawsze wychodzi słońce. Pesymista wie, że po deszczu wychodzą ślimaki.
0 notes
Text
Brie
interests: - rides a white horse in hs - śmiał się z gołębi z “butami” - rozczulają go niektóre zwierzątka, lubi małe pieski i koniki morskie, niektóre ptaki (szczególnie pawie), ślimaki, motyle nieco - lubi kwiaty/rośliny/naturę? zegary słoneczne lubi oraz brodziki dla ptaków czy fontanny itp - kocha zachody słońca - woli pociągi od statków i kłóci się o to z Natem ile razy usłyszy dźwięk pociągu - interesują go rycerze? - podobał mu się samochód, możliwe, że to był zielony bentley lub 2021 rolls-royce ghost ewentualnie phantom oribe? - jeździ na łyżwach wyczynowo w hs i tańczy tam balet - gotuje i piecze w hs, szczególnie torty ozdobne - maluje w hs a kiedy rysuje w realu to traci focus w oczach (specjalnie?) i nie lubi długopisem - ma drogi styl, omija tanie rzeczy i przytłacza go ogrom wyboru - w hs często widziany czytając książkę - lubi patrzeć na fale - czyta o eksperymentach (szczególnie na dzieciach, ale nic krzywdzącego tylko właśnie pomocne)
food: - loves to look at pictures of food - sporo rzeczy mu chyba szkodzi np kebab i nie lubi brudzącego żarcia poza ciastem, fast-fodu, przekąsek nie umie jeść za bardzo? woli słodycze - parzy idealną herbatę bez starania się, nigdy nie ruszaj jego herbaty! - nie przepada za zimnym jedzeniem, szczególnie zimną wodą do picia, ale zjadł lody bo Brandon się z nim założył o to
music: fav genre - ? fav bands - Eliot Sumner, Susanne Sundfor, Cat Pierce? Winona Oak, Alphaville? Ashbury Heights? Allie X? VNV Nation fav songs - The devil you know - Kovacs, Head on my pillow - WhoMadeWho, 911 - Ellise kocha utwory z wiolonczelą, especially The Family Crest - Beneath the Brine *na piosence Avalanche - Koseen zapoczątkował robienie pozy ze skrzydłami przez co wszyscy rzucają co robią by wykonać ten gest *What is love - Almeeva - ta piosenka to ON (a przynajmniej tak twierdzi) a Delirious - Susanne Sundfor o nim/nas
other info: - ma tak zegarek w dupie, że zjada obiad, sprawdza, że ma 10 minut do autobusu, wychodzi z domu i dociera akurat jak autobus zajeżdża na przystanek, wstaje i idzie do kuchni a jak wchodzi to akurat zaczyna się gotować czajnik i otwiera drzwi w tym samym momencie co ojciec wychodzi z pokoju jak gdyby nigdy nic (żartujemy, że ma zegarek w dupie) - nie znosi zapachu papierosów, kaszla wtedy, jeden z najbardziej wrażliwych ogółem na zapachy (przytyka do nosa palce jak dżentelmen) a jednak zdarza mu się palić w hs - ma specyficzne podejście do zwierząt - nawet pszczoła siadała mu na dłoń - nazywa zimną herbatę al dente - liczy by się uspokoić - ma największe skrzydła w hs jako anioł - nie ma nic przeciwko pluszakom - raz oglądając Kucyki Pony z dzieckiem ex zażartował iż pędzą koniki cydr… naprawdę pędziły choć to bajka dla dzieci (mina - bezcenna) - hates the wind? - throws up blood in hs, prone to chest pains? often fainted in hs and might feel dizzy irl - nie znosi ciszy, czasem czymś stuka przez to - zostałby chirurgiem lub adwokatem - chcąc uniknąć zderzenia - gwiżdże - "I'm fine" type of a guy - ma specyficzne poczucie humoru, nie raz zauważy coś głupiego i skomentuje na głos, szczególnie trzymają się go zboczone teksty niestety choć niektórych nie toleruje
0 notes