Blog służący jedynie wyrażaniu opinii oraz głębokiemu wywnętrzanianiu się w internecie. Witam na Untitled-United™
Don't wanna be here? Send us removal request.
Text
Spowiedź introwertyka. Instrukcja obsługi, wersja przydługa.
Jedni uwielbiają poezję, inni książki kucharskie, czy poradniki domorosłego działkowca, a jeszcze inni pełnoprawne książki fabularne, lubując się w sensacyjnych kryminałach, przydługich dramatach, czy też rzewnych romansach. Ba, niektórzy książkofile fascynują nawet potajemnie o byciu jedną z literackich postaci utożsamiając się z jednym z bohaterów. Ja książkomaniakiem co prawda nie jestem, a mimo to przyszło mi stać się książkowym bohaterem. Jurny, lubieżny i nieprzyzwoicie przystojny John rodem z taniego harlekina? Niestety - dominujący w mym mózgu neuroprzekaźnik zwany acetylocholiną sprawił, że w życiu przyszło mi grać rolę książkowego przykładu introwertyka.

Czym jest introwertyzm? Introwertyzm jest typem temperamentu polegającym na koncentrowaniu uwagi na życiu wewnętrznym tj. ideach, uczuciach i wrażeniach, a nie bodźcach czerpanych ze świata zewnętrznego takich jak np. intensywne kontakty towarzyskie.
Temperament ekstrawertyczny posiada średnio około 75% populacji. Fakt ten sprawia, że otaczająca nas kultura ceni i nagradza głównie cechy ekstrawertyczne. Większość zachodnich cywilizacji zbudowano na nieugiętym indywidualizmie ceniąc aktywne działanie, szybkość, współzawodnictwo, energię i przebojowość. Dlatego też introwertyzm postrzegany jest negatywnie będąc kojarzonym z nieśmiałością, brakiem inicjatywy czy nudą. Ekstrawertycy uwielbiają kontakty z ludźmi i rozmowy "o pogodzie" dla samego faktu spotykania się i rozmowy. W towarzystwie innych ludzi nakręcają i zachowują się entuzjastycznie. Potrzebują wielu intensywnych kontaktów społecznych oraz bodźców docierających ze świata zewnętrznego by czuć się dobrze.
Introwertycy również lubią kontakty towarzyskie, lecz w opozycji do ekstrawertyków kontakty te wymagają od nich zaangażowania i inwestycji czasu i energii. Ekstrawertycy swą energię czerpią od innych ludzi, introwertycy zaś swą energię wytwarzają sami koncentrując się na wewnętrznym świecie idei, wrażeń i emocji. Produkcji energii sprzyja spokój, cisza i swojego rodzaju odosobnienie w bezpiecznej przestrzeni osobistej. Tak wyprodukowaną energię oraz entuzjazm są następnie w stanie oddawać w czasie interakcji społecznych jednak jej ilość jest ograniczona i zależna od ilości poświęconego samemu sobie wcześniej czasu.
Dobrym porównaniem wydaje się określenie że introwertyk to akumulator, wymagający ładowania w domu by korzystać z niego na zewnątrz, a ekstrawertyk to bateria słoneczna potrzebująca ludzi (słońca) żeby się naładować i być w stanie bez depresyjnie przeżyć okres samotności. Oczywiście nic nie jest tylko białe, albo tylko czarne. Temperament u każdego z osobna tworzy indywidualną skalę szarości.
W związku ze sposobem pozyskiwania "życiowej energii" introwertycy z całych sił bronią dostępu do swej bezpiecznej przestrzeni osobistej. Niczym dziwnym nie są dla nich wieczory spędzone w domu, długie samotne spacery czy bezwzględne ignorowanie telefonu komórkowego. W głowie introwertyka biegnie nieustanny dialog wewnętrzny. Czas przeznaczony dla siebie introwertycy poświęcają na myślenie, analizowanie, tworzenie planów, idei, marzeń, puent i ripost. Usiłowanie nawiązania z nimi kontaktu w tym czasie najczęściej spotyka się z irytacją, a wręcz frustracją połączoną z pogardliwością. Ileż razy wysłuchiwałem oburzonych komentarzy typu "Po co ci ten telefon, skoro i tak go nie odbierasz", czy prób wyciągania mnie z domu z tekstem "Chodź, będzie fajnie, może kogoś spotkamy". No fantastycznie!

Introwertyczne kontakty towarzyskie więżą się z dystrybucją na zewnątrz nagromadzonej energii. Ilość nagromadzonej energii jest jednak ograniczona, co sprawia że należy z niej korzystać w sposób rozsądny i przemyślany, by zbyt szybko nie stać się męczącym i uciążliwym członkiem towarzystwa w którym się przebywa. Ekonomia korzystania z energii sprawia, że introwertycy unikają rozmów o niczym, czy na tematy które ich nie interesują. Lepiej czują się w grupach kameralnych stawiając na jakość towarzystwa, a nie ilość osób z którymi trzeba zamienić zdanie. Ciągły dialog wewnętrzny i zamiłowanie do analizowania sprawia, że introwertyk dwa razy zastanowi się wygłaszając jakąś myśl w większym towarzystwie, niż rzuci coś pochopnie po to by tylko się odezwać. Sprawia to, że introwertycy mogą mieć problem z płynnym wejściem w trwającą już rozmowę towarzyską. Gdy nie muszą nie wchodzą oni w interakcje, celem oszczędzania drogocennej energii. Nie ma nic gorszego niż spotkanie znajomego w autobusie i kurtuazyjna rozmowa o pierdołach gdy nie miało się tego w planach! Introwertykom wystarcza "Cześć" oraz zauważenie i wzajemne docenienie swojej obecność.
W towarzystwie introwertykom najbardziej zależy na poczuciu bycia mile widzianymi. Nienawidzą bycia molestowanymi - gdy będą chcieli z kimś wyjść, spotkać się, pogadać, o coś zapytać, czy pobawić się z całą pewnością to zrobią w odpowiednim momencie, nie trzeba im w tym na siłę pomagać, gdyż rodzi to jedynie irytację.
Swojego rodzaju niechęć do mówienia sprawia, że introwertycy są doskonałymi słuchaczami. Usłyszana historia, czy opowieść zostaje następnie poddana dogłębnej analizie by wyciągnąć z niej stosowne wnioski. Umiejętność ta sprawia, że introwertycy są osobami o wysokiej empatii i lekko przesadnej emocjonalności. Interesują się problemami innych i niejako siłą rzeczy, po przespaniu się z tematem, starają się znaleźć rozwiązanie czy udzielić cennej rady. Interesowanie się problemami innych pozwala introwertykom uczyć się na błędach innych. Widząc że coś jest złe, nie ma potrzeby próbowania tego samego osobiście oszczędzając tym samy swoją energię. Umiejętność i chęć słuchania innych często utożsamiana jest z brakiem inicjatywy i własnego zdania. Introwertycy zawsze mają swoje zdanie, lecz niepytani nie dzielą się nim z innymi.
Dbałość o precyzję myśli i ograniczanie aspektów nieistotnych sprawia, że introwertycy wolą owe myśli artykułować na sposób pisany niż mówiony. Dlatego też zawsze wolą napisać esemsa, czy też wiadomość w komunikatorze niż dzwonić i narażać się na rozmowy w stylu "Hej, i co tam powiesz ciekawego" oraz krępującą ciszę bo przecież powinni coś mówić żeby nie wyjść na dziwnych. Przykładem preferencji form pisanych przez osoby introwertyczne może być ten blog - założony w celu luźnego artykułowania swoich myśli i spostrzeżeń z dbałością o formę i swojego rodzaju styl. Proces twórczy przy pisaniu bloga o wszystkim i o niczym wielokrotnie wygląda właśnie tak:

Introwertycy nieco inaczej myślą i mówią w porównaniu do reszty. Ekstrawertycy myślą i mówią jednocześnie i nie sprawia im to większego wysiłku. Introwertycy natomiast potrzebują czasu żeby się zastanowić i na ogół nie wypowiadają się spontanicznie, chyba że dotyczy to znanego im tematu. Owe zjawisko często staje się elementem wizerunku tajemniczości. Introwertycy wychodzą z założenia, że nie mając jeszcze wyrobionego zdania lepiej jest milczeć i uchodzić za osobę dziwną i nudną, niż otworzyć usta i rozwiać wszelkie wątpliwości. Jednak gdy introwertyk przemyśli już sobie temat, czy też w myślach wyartykułuje swą opinię - ładując tym samym swój akumulator - to także wzorem ekstrawertyka potrafi szybko poruszać ustami. Uwagi i obserwacje introwertyków często bywają znacznie głębsze niż ogólny poziom rozmowy. Nie lubią oni jednak przerywać innym co sprawia, że nie zabierając głosu w dyskusji są ignorowani - ignorancja jest dla introwertyków krępująca. Niski poziom dyskusji często rodzi w introwertykach poczucie frustracji i zażenowania - w takich momentach milczenie może przybierać charakter pogardliwy, gdyż jak mówi stare chińskie przysłowie: "Milczeć zawsze jest dobrze".
Najważniejszym jest jednak fakt, że introwertyzm nie jest chorobą. W ekstrawertycznym świecie pełnym znajomych, dyskotek i przebojowości za wszelką cenę introwertyzm faktycznie może uchodzić za niecodzienną egzotykę. Nie ma jednak niczego złego w stawianiu na jakość zarówno w komunikacji z innymi jak i w doborze kameralnej grupy bliskich znajomych. Jako introwertyk mówię wam, że choć nie zawsze odbieram telefon i niechętnie daję się wyciągać do ludzi to zawsze z ogromną przyjemnością pobędę sobie w waszym towarzystwie ogromnie ciesząc się z waszej obecności.
~Piotruś.
33 notes
·
View notes
Text
Demoralizujące hobby.
Przemysł. Od zawsze fascynował mnie zimny, industrialny i nieco mroczny klimat fabryk, elektrowni, hut czy rafinerii. Ogromne hale, plątaniny rur, manometry, kryzy, zawory i gwar równo pracujących maszyn. Pozornie masowa produkcja bezdusznych przedmiotów codziennego użytku.
Z drugiej strony dostrzec należy również wysiłek ludzi zajmujących się wzornictwem przemysłowym nadającym tym bezdusznym przedmiotom wszystkich funkcji estetycznych. To pasja tworzenia rzeczy do bólu funkcjonalnych ale i ładnych, z czasem stających się przedmiotami kultowymi. Pomyśl np. o kształcie szklanej butelki coca-coli czy karoserii garbusa.

Jak zatem połączyć fascynację mrocznym przemysłem z umiejętnością dostrzegania oryginalności, głębi i niepowtarzalności wytwarzanego produktu? Odpowiedzią jest 3 najpopularniejszy na świecie, tuż po wodzie i herbacie, napój świata, który do swego powstania wymaga odpowiedniego ciągu technologicznego oraz pasji i doświadczenia wielu ludzi.. Piwo.
Zaczęło się jakiś czas temu od testu piw z Lidla i bloga poświęconego piwu, prowadzonego przez Pana Tomasz Kopyre. Pan Tomasz ma dar zarażania pasją. Jako swojego rodzaju polihistor, czy mówiąc prościej człowiek renesansu lubię poszerzać swe horyzonty o nowe dziedziny mniej lub bardziej przydatnej wiedzy. Piwowarstwo jest tutaj niezwykle wdzięcznym tematem, bo wchłanianie kolejnego branżowego artykułu idealnie komponuje się z wchłanianiem zawartości zimnej butelki omawianego piwa.

Mógłbym opowiadać o całej technologii od słodowania, przez zacieranie, warzenie, filtrację, fermentację, leżakowanie i rozlew. Mógłbym zszokować wielu pisząc że, na miłość Boską, piwa nie robi się z chmielu, a słodu. Chmiel to jedynie przyprawa. Ale dziś nie o tym, dziś o samej idei. Stare chińskie przysłowie mów bowiem: Życie jest za krótkie aby pić to samo piwo.
Z piwem jest trochę jak z winem. Wybór jest tak szeroki, że często może on przyprawić o ból głowy. Kultura picia w Polsce się zmienia. Możemy dziś na przykład usiąść z przyjaciółmi nad dwoma butelkami chmielowego i wyraźnie słodowego India Pale Ale. Przy odrobinie wysiłku możemy dostać niemal każde gatunek. Pijąc coś innego niż pospolity jasny lager rozwijamy swój zmysł smaku, a także możemy poczuć się może nico bardziej dystyngowani.

Oczywiście można walić codziennie Tatrę czy Harnasia bo dobre, bo można wygrać drugiego, bo za 2,40, a za dychę można się zdrowo nastukać. Oczywiście to nic złego, ale przy takiej mnogości gatunków, stylów i marek warto drążyć i szukać czegoś, co nas oczaruje i zmieni nasze postrzeganie piwa. Kto wie, może jesteś fanem portera bałtyckiego pełnego nut karmelowo-kawowych a jeszcze nie zdajesz sobie z tego sprawy.
Realizując swe nowe hobby postanowiłem szukać i próbować jak najwięcej. Odkrywać nowe smaki i aromaty, podróżować po najróżniejszych gatunkach i wyrabiać zdanie sięgając po piwa polskie i zagraniczne. Taki prywatny piwny festiwal pozwala dowiedzieć się czegoś nowego o sobie samym. Nigdy nie przypuszczałbym, że do gustu przypadną mi wszelkie ciemne gatunki o wyraźnie słodowym smaku. Głębokie, mocne, treściwe. Dolne koźlaki i wszystkie piwa typu Ale, czyli mało popularne w Polsce piwa górnej fermentacji.

Portery też są okej, ale na pewno nie do picia na co dzień. Lekkie piwa pszeniczne idealne są na upalne letnie dni. Na zimowe wieczory polecałbym mocne belgijskie odmiany Ale. Holenderskie i polskie lagery pasują do klimatu zadymionych barów i ligi mistrzów. Wszystko zależy od okazji i indywidualnych preferencji.
Gorąco namawiam do odrzucenia piwnej ksenofobii. Od czasu do czasu można sprezentować sobie coś innego i spróbować nowych ciekawych i inspirujących smaków. A trzymając w ręce butelkę piwa warto przez chwilę pomyśleć o zimnych murach i miedzianych kadziach browaru w którym powstało i docenić pasję ludzi którzy piwowarstwu poświęcili życie.

Ktoś chętny na butelkę Grolsch'a lub Koźlaka?
~ Piotruś.
Bloga Tomasza Kopyry - Tutaj.
0 notes
Text
Obcy języczek uwagi.
Egzamin z języka angielskiego zdany, sesja zakończona, wakacje w zasadzie rozpoczęte. Ostatni podpis w indeksie, wniosek o stypendium, dziekanat i high life palnikiem do góry.
Ostatni w tym roku egzamin sprawił, że było trzeba siąść i z naprawdę ciężkim sercem powtórzyć materiał, bowiem na co dzień język angielski jest mi w zasadzie zbędny: książek po angielsku nie czytuję, internacjonalnych przyjaciół nie posiadam, filmów prawie nie oglądam, piosenki pod nosem jedynie nucę i nie śledzę z wypiekami na twarzy żadnego amerykańskiego serialu w oryginalnej wersji.
Cóż, trochę wstyd się przyznać mając w rodzinie anglistkę, ale po 15 latach nauki, od zerówki poczynając, wypadałoby w końcu posiąść umiejętności językowe pozwalające swobodnie się z kimś dogadać, a nie jedynie zaliczać kartkówki, sprawdziany, kolokwia i egzaminy.

Parę minut spędzone przed egzaminem z ciekawą książką o gramatyce sprawiło, że nawet zaczęło mi się to podobać i zacząłem łączyć fakty zapamiętane na wcześniejszych etapach edukacji. Dlatego też postanowiłem pójść za ciosem i przez wakacje podciągnąć we własnym zakresie swój angielski opanowując jeszcze raz, od podstaw wszystkie formy gramatyczne i poszerzając swój żałośnie niski zasób słownictwa.
Umiejętność powiedzenia czegoś więcej niż " I'm sorry, but I can't help you. My English isn't perfect " potrafi otwierać nowe możliwości i poszerzać horyzonty. Spece od psychologii sukcesu, NLP i rozwoju osobistego mówią, że inwestycja w siebie to zawsze najlepsza inwestycja. Co z tego językowego przedsięwzięcia wyniknie? Czas pokaże.
~Piotruś.
7 notes
·
View notes
Text
Najlepsza praca na świecie.
3 lata spędzone z dzieciakami na basenie sprawiają że ciężko mi wyobrazić sobie bym mógł teraz robić coś innego. Nauka pływania to idealne połączenie przyjemnego z pożytecznym. Jest to zajęcie dające możliwość niesamowitej samorealizacji, a jeszcze dostaje się za to pieniądze.

Mogę narzekać na chlor i zimną wodę. Mogę narzekać na brak siły wieczorami, czy w weekendy. Często zdarza się również, że 45 minut spędzone z grupką przedszkolaków staje się najlepszą znaną mi metodą antykoncepcji.
Nic nie jest w stanie jednak przysłonić satysfakcji płynącej z obserwowania postępów swoich podopiecznych. Nic nie przebije ich frajdy i bezgranicznego zaufania którym dzieciaki obdarzają cię w wodzie. Fajnie jest słyszeć, że odliczają dni do kolejnych zajęć.
A buziak od 3 letniej kursantki wraz z faktem usłyszenia że "jest się fajnym" sprawiają, że chce się pracować i robić to najlepiej jak się potrafi. Każdemu życzę takiej motywacji i radości płynących z tego co się robi.
~Piotruś
#nauka pływania#swimming#swimming pool#antykoncepcja#piotruś#woda#pływanie#dzieci#najlepsza praca na świecie
4 notes
·
View notes
Text
Dubstep.
Mimo wiosennej aury wszystkie kalendarze mówią że oto nastał luty, a więc jeden z ostatnich zimowych miesięcy zwiastujący rychłe nadejście wiosny. Luty to także czasokres który w 2012 roku był kumulacją najbardziej traumatycznych i dewastujących psychikę zdarzeń w moim życiu. Odtąd luty kojarzy mi się z uczuciem bezsilności, nienawiści, zdeptanej samooceny, zimową sesją egzaminacyjną, tragiczną śmiercią kolegi, alkoholem oraz dubstepem który stał się odskocznią od problemów i wspaniale komponował się z wyżej wspomnianym alkoholem.
W 2012 dubstep to było coś. Dziś jednak podobno słuchanie dubstepu jest niemodne, a wielu znawców EDM uważa, że jest to umierający gatunek muzyki elektronicznej. Można zatem powiedzieć, że dupstep wraca do korzeni i znów staje się prawdziwie hipsterski.
Zasada działania jest prosta: 140 uderzeń na minutę, prosta samplowana ścieżka perkusyjna, syntetyczny bas oraz dropy. Do podstawowej formy konsumpcji tego gatunku elektroniki wymagany jest przyzwoity zestaw głośników wielotonowych wraz z dowolnym subwooferem, ewentualnie średniej klasy słuchawki.
Słuchanie dubstepu z laptopowych głośników kompletnie mija się z celem (!) , a w niektórych mongolskich prowincjach grozi za to kara śmierci. Aby spróbować zrozumieć i organoleptycznie poczuć jego istotę konieczny jest dobry głośnik lub słuchawki.
Mimo braku jakiejkolwiek wartości artystycznej uwielbiam ten gatunek za jego prostotę, ciekawość i swoistą namacalność. Pokusić się można o stwierdzenie że dubstep jest jak seks z nieznajomą. Niby oboje wiemy co wydarzy się na końcu, ale dopiero się poznając, nie jesteśmy pewni co stanie się po drodze i jak efektowny będzie finał. Czasem jest słabo, a czasem fenomenalnie, za każdym razem jednak inaczej. Podobnie jak z seksem mamy do czynienia z grą wstępną budującą nastrój w oczekiwaniu na ten najważniejszy, długo wyczekiwany, czasem odwlekany, a czasem niespodziewany, kulminacyjny moment - brutalny syntetyczny drop. A potem kolejny i kolejny bo wszystko co odczuwamy, mimo że znane, wydaje się być nowym.
Jako że dla mnie luty jest miesiącem dubstepu, w ramach popularyzacji, tym razem przykład w nieco bardziej komercyjnym i imprezowym wydaniu.
~Piotruś
1 note
·
View note
Text
Lenistwo.
Jedną z moich największych wad jest niewątpliwie lenistwo. Paradoksalnie jednak to ono ostatnimi czasy sprawiło, że dużo czasu spędzam nad stosem przekserowanych notatek. Wszystko to w celu poprawy oceny z pewnego kolokwium i uniknięcia przykrego obowiązku stresowania się na egzaminie z nielubianego przedmiotu i rozwiązywania na ocenę po raz n-ty tych samych merytorycznie zadań, które aż zachęcają do popełnienia głupich błędów.
Pochylam się nad tym dlatego ponieważ odkryłem ostatnio, że moje lenistwo sprawia iż tak organizuję swój czas i motywuje się wewnętrznie, by ze wszystkimi problemami radzić sobie możliwie jak najsprawniej i potem szybko wracać do stanu w którym znów mogę się bezkarnie lenić. W myśli starego chińskiego przysłowia, że należy pracować by żyć, a nie żyć by pracować. Zwłaszcza gdy de facto brakuje już ostatniego wpisu.

Tak oto moje lenistwo wyczuwając podświadomie okazję na zafundowanie sobie ferii w czasie sesji, kazało mi podjąć wyzwanie Actimela i poświęcić dwa tygodnie na intensywniejszą niż zazwyczaj naukę. Wszystko to po to, by od początku lutego móc w spokoju celebrować swój święty spokój i oddawać się błogiemu.. no cóż, lenistwu.
Pojawia się zatem pytanie, czy wytykane mi zewsząd lenistwo jest faktycznie wadą, czy może jednak zaletą ?
~Piotruś
0 notes
Text
Syndrom sztokholmski.
Dwa dni spędzone nad liczeniem najniższych napięć w sieci oraz dobieraniem przekrojów poprzecznych przewodów sprawiły, że nawet zacząłem to lubić. Łapię wprawę w sprawnym korzystaniu ze swego megamocnego kalkulatora, który odwala kawał dobrej roboty. Działania na liczbach zespolonych to coś, co powinien umieć każdy szanujący się kalkulator naukowy.

Syndrom sztokholmski polega na tym, że ofiara zaczyna lubić i pomagać swemu porywaczowi i oprawcy. W moim wypadku doszło do tego, że zacząłem sam sobie wymyślać zadania. Widzę w tym sens, liczenie tych rzeczy sprawia mi satysfakcję podszytą przyjemnością posiadania tajemnej wiedzy. Przy okazji też widzę, że owy syndrom z racji bycia syndromem sztokholmskim jest moim kolejnym ukrytym skandynawizmem.
Nie taki diabeł straszny. Niemniej na kolokwium zapewne zostanę zaskoczony czymś kompletnie z kosmosu. Byle zaliczyć !
~Piotruś
5 notes
·
View notes
Text
Kumulacja zła.
Niestety - przyszedł styczeń, a więc sesja za pasem. Na uczelni nastał gorący okres zaliczeń. O ile wszystkie prezentacje, projekty jak i przyszłotygodniowe 4 kolokwia powinny dać się jakoś zaliczyć, o tyle myśl o zbliżającym się maratonie z przesyłem energii powoduje u mnie smutek, rozpacz i rezygnację.
Nie lubię, nie lubię, nie lubię. Wszystko, tylko nie prąd. Takie rzeczy liczy się arkuszami kalkulacyjnymi, a nie na kartce z kalkulatorem w ręce i presją tykającego zegarka, gdzie szansa na pomyłkę wynosi 99,89 %. Stu procentowa frekwencja na zajęciach, zrozumienie celowości zagadnienia, a i tak nie będę umiał tego policzyć.
A więc szykuje się kolokwium, poprawa kolokwium i znając swoje szczęście z tą dziedziną nauki - 5 terminów egzaminu. Boże, daj mi siłę, motywację i radość.

Jest źle, bo nawet wierna chłodnia Weronika nie pomaga.
~ Piotruś
0 notes
Text
Geograficzny lifestyle.
W mym nudnym i na co dzień nieciekawym życiu przyszedł pewnego dnia moment, w którym to odkryłem że gdzieś w głębi jestem jednak zakamuflowanym krypto-Szwedem.
Zupełnie niedawno odkryłem, że ze Szwecją łączy mnie o wiele więcej niż temperament, kolor włosów i oczu, uwielbienie do wzornictwa przemysłowego, uśmiechniętych szesnastolatek, czy Volvo.
Przykładem niech będzie mój ulubiony sposób spędzania wolnego czasu. Nie ma bowiem wspanialszej rozrywki, zaraz po leżeniu w wannie z książką, niż delektowanie się błogim świętym spokojem w towarzystwie dobrej, słodkiej kawy. Zwyczaj ten nazywany w Szwecji "Fika" ma charakter narodowej tradycji ucinania sobie przerw na filiżankę ulubionej kawy w towarzystwie przyjaciół, rodziny czy współpracowników. Z racji obowiązku poszerzania horyzontów czytelników warto wspomnieć, że Szwecja jest jednym z największych konsumentów kawy na świecie.

Wyznawany przeze mnie skandynawizm przegrywa jednak z lokalnym patriotyzmem. Wynikiem tego jest jednak chęć propagowania niektórych skandynawskich zapożyczeń we własnym otoczeniu, a nie jak najszybsza ucieczka na stałe za wody Bałtyku. I tak oto uważam, że warto po mieście jeździć 50 km/h, zatrzymywać się przed przejściami dla pieszych, malować mieszkania na biało i wyznawać zdrowy minimalizm w formie, sposobie bycia i jak najwięcej korzystać z intuicyjnych i prostych rozwiązań.
Co prawda zorzy polarnej u Nas nie uświadczymy, o dostęp do saun nadal ciężko, łosia z ogonek ciężko poszarpać, ale na klopsiki do Ikei serwowane na kolorowych talerzykach z melaminy, czy mniejszą lub większą kawę w ciągu dnia zawsze warto wyskoczyć! Oczywiście za kierownicą nowego, bezpiecznego i ekologicznego Volvo V40. W jedynym słusznym kolorze od Polestar'a co by zawsze było kolorowo.

~Piotruś
2 notes
·
View notes
Text
Rozprawa filozoficzna o prądzie.
W ramach popularyzacji kierunków technicznych, jako tych o strategicznym znaczeniu dla wszelkiego rozwoju i postępu, pragnę dziś naprodukować się nieco o technologii wytwarzania energii elektrycznej. Sprawdzając przy okazji, bez zerkania w notatki, własną widzę nabytą przez ostatnie 2 lata studiów. Próbę tą podejmuję, gdyż po ostatniej wycieczce stwierdziłem, że byłbym w stanie więcej opowiedzieć grupie gimnazjalistów o jednej z najnowocześniejszych elektrociepłowni w Polsce, niż oprowadzający nas pracownik. Zatem:
Dlaczego w ogóle ludzkość zaprząta sobie głowę "produkcją" energii elektrycznej? Otóż "elektryczność" to niezwykle uniwersalna i użyteczna forma energii pozwalającą na przesyłanie jej na znaczne odległości przy stosunkowo niewielkich stratach oraz umożliwiająca łatwe zamienienie jej bezpośrednio na inne użyteczne formy - takie jak energia mechaniczna czy ciepło. Pomyśl o tym gotując wodę na herbatę.
Produkcją owej energii zajmuje się dział przemysłu oraz nauki zwany energetyką której nie należy mylić z elektryką. (!) W zasadzie ciężko mówić o produkcji energii - zgodnie z pierwszą zasadą termodynamiki, mówiącą o prawie zachowania energii, bardziej poprawne będzie mówienie o przetwarzaniu energii z jednej jej formy w drugą. Mimo wielu form energia zawsze opisywana jest tą samą wielkością fizyczną. Czy mówimy o energii, cieple, pracy - wartości te zawsze będą wyrażone jednostką zwaną dżulem [J]. Dla zainteresowanych dżul to siła jednego niutona działająca na drodze jednego metra. Sama energia zaś jest aksjomatem, zdolnością ciała lub układu do wykonania pracy nad otoczeniem, ciałem lub układem posiadającym temperaturę zera bezwzględnego.
A więc by zagotować wodę na herbatę musimy zamienić mało użyteczną energię chemiczną zawartą w paliwie w bardziej użyteczną formą - energię elektryczną. Paliwem zatem nazwiemy substancję która zawiera w sobie pewną ilość energii której zawartość charakteryzuje parametr zwany wartością opałową. Wartość opałowa to stosunek energii wyrażonej w dżulach do masy paliwa. Mówi nam ona niejako o "gęstości" energii zawartej w jednostce masy paliwa. Wartość opałowa węgla kamiennego to około 20 MJ/kg - Zatem z jednego kilograma owego węgla możemy uzyskać 20 milionów dżuli.

Nasze paliwo trafia zatem do zakładu przemysłowego zwanego elektrownią. Po odpowiednim przygotowaniu i rozdrobnieniu trafia ono do kotła energetycznego którego wielu nazwałoby dużym piecem. (Celem kotła parowego jest wyprodukowanie pary przegrzanej o założonych parametrach stanu termodynamicznego) We wnętrzu kotła, zwanym komorą paleniskową, mamy do czynienia z pierwszą zmianą formy energii. W wyniku spalania czyli egzotermicznego ( z wydzieleniem dużej ilości ciepła) utleniają się cząsteczek pierwiastków węgla oraz wodoru. Energia chemiczna wiązań cząsteczkowych w paliwie zostaje zamieniona na ciepło. Uzyskane ciepło zgodnie z zasadami wymiany ciepła i masy przepływa z rejonów o wyższej temperaturze do rejonów o temperaturze niższej. Tak oto na sposób ciepła energia uwolniona z paliwa na skutek promieniowania oraz konwekcji zostaje przekazana od gorących spalin powstałych w wyniku spalania paliwa do ścian komory paleniskowej ( wnętrza kotła energetycznego)
Ściany komory paleniskowej stanowią ekrany będące gęstym ciągiem (wężownicą) cienkich rur. W rurach tych krąży czysta chemicznie, uzdatniona woda będąca czynnikiem termodynamicznym wykorzystywanym w procesie produkcji energii elektrycznej. Ciepło przepływając z wnętrza komory do ekranów ogrzewa znajdującą się w nich wodę. Ściany ekranowe pełnią zatem rolę wymiennika ciepła zwanego parownikiem. Temperatura wody w parowniku rośnie aż do osiągnięcia temperatury nasycenia - a więc temperatury w której przy danym ciśnieniu woda paruje w całej swej objętości. Gdy część wody zaczyna gwałtownie zamieniać się w parę mówimy o mieszaninie wodno-parowej, która po przepłynięciu przez powierzchnie ogrzewane parownika (ekrany) w wyniku konwekcji trafia do zbiornika zwanego walczakiem, znajdującego się nad komorą spalania. W walczaku następuje rozdział mieszaniny wodno-parowej - woda która nie odparowała opada w dół z powrotem do ekranów, a para wodna trafia do kolejnego wymiennika ciepła zwanego przegrzewaczem pary.

W przegrzewaczu znajdującym się wewnątrz komory spalania, w stałej temperaturze czynnika termodynamicznego następuje zmiana stopnia suchości pary do wartości x=1 ( Woda jedynie w fazie gazowej, bez drobinek cieczy), a następnie przegrzanie pary do temperatury wyższej od temperatury punktu rosy. Ciepło potrzebne do wysuszenia oraz przegrzania pary pochodzi od spalin we wnętrzu komory, podobnie jak miało to miejsce w przypadku parownika. Wzrostowi temperatury w stałej objętości towarzyszy gwałtowny wzrost ciśnienia czynnika termodynamicznego - pary wodnej. Przegrzana para staje się teraz nośnikiem energii ( wcześniej było nim paliwo oraz ciepła woda w parowniku). Energię zawartą w przegrzanej parze opisuje entalpia czynnika będąca funkcją stanu termodynamicznego. Entalpia, czyli całkowita zawartość ciepła opisana jest jako ciepło ( energia wewnętrzna) czynnika powiększone o pracę przetłaczania czyli iloczyn ciśnienia i objętości. Para posiadająca wysoką entalpię jest kierowana z kotła energetycznego na turbinę cieplną.
Gorące spaliny oddając ciepło na początku parownikowi w pierwszym ciągu kotła, a następnie przegrzewaczowi w drugim ciągu, kierowane są na ekonomizery które również pobierają ciepło w celu podgrzania kondensatu wracającego do kotła, oraz powietrza potrzebnego do prowadzenia procesu spalania w kotle. Następnie spaliny opuszczają kocioł i kierowane są do urządzeń ochrony atmosfery w celu odseparowania cząstek stałych (pyłu) oraz usunięcia zanieczyszczeń gazowych. Ostatecznie strumień spalin kierowany jest do emitera - komina. Temperatura spalin w kotle energetycznym na początku procesu wynosiła około tysiąca stopni Celsjusza. W wyniku oddania ciepła temperatura spalin u wylotu z komina wynosi około 130 stopni.

Przegrzana para wodna wyprodukowana w kotle trafia za pomocą izolowanych rurociągów na łopaty turbiny cieplnej. W tym miejscu mamy do czynienia z kolejną zmianą formy energii. Otóż zadaniem turbiny jest zamiana entalpi czynnika na pracę mechaniczną oddawaną na wale w postaci mocy. W wyniki ekspansji pary w turbinie entalpia czynnika zamieniania jest na ruch obrotowy łopat wirnika turbiny. Generowany w ten sposób moment obrotowy przemnożony przez prędkość kątową wału daje nam użyteczną moc wydawaną przez turbinę na wale. Przez pojęcie mocy rozumiemy strumień energii - a więc ilość dżuli która jest emitowana w jednostce czasu. Moc jednego wata posiada urządzenie które w ciągu jednej sekundy wykonuje pracę jednego dżula, bądź emituje ciepło o wartości jednego dżula.
Para wykonując pracę w turbinie obniża swoje parametry termodynamiczne a więc ciśnienie, temperaturę, objętość oraz entalpię. U wylotu z turbiny para posiada jednak nadal temperaturę powyżej punktu rosy - wykroplenie drobin wody w parze znajdującej się w turbinie, na skutek bombardowania łopat może spowodować jej efektowne zniszczenie. Przepracowana para która opuszcza turbinę niesie ze sobą duży ładunek energetyczny. W celu jej skroplenia i zawrócenia do procesu, czyli skierowania na nowo do kotła stosuje się urządzenia zwane przewrotnie skraplaczami.

Skraplacze stosuje się w celu zamiany przepracowanej pary w kondensat a więc wodę w fazie ciekłej. Odebrane w skraplaczu od pary w wyniku skraplania ciepło parowania, będące ciepłem przemiany fazowej, stanowi główną stratę cieplną bloku energetycznego - tracone w ten sposób ciepło nosi nazwę dolnego źródła ciepła realizowanego prawo bieżnego obiegu termodynamicznego. Para oddaje ciepło parowania wodzie przepływającej przez wężownice skraplacza. Para ochładza się i w postaci kondensatu jest odprowadzana ze skraplacza, a ogrzana w skraplaczu woda chłodząca trafia do chłodni kominowej gdzie następuje wyrzut ciepła do atmosfery i zawrócenie wody z powrotem do skraplacza.
Kondensat pary wodnej powstały w skraplaczu przy użyciu pomp zostaje przetłoczony do kotła gdzie po wstępnym ogrzaniu w ekonomizerze trafia do parownika by zamknąć obieg i znów ulec odparowaniu.

Obracająca się turbina oddaje w tym czasie moc wprost na generator prądu przemiennego. Moc mechaniczna na skutek działania sił elektromagnetycznych oraz ruchu przewodnika w polu magnetycznym powoduje wyindukowanie siły elektromagnetycznej powodującej pojawienie się na zaciskach generatora różnicy potencjałów elektrycznych. Moc na zaciskach generatora trafia na transformator gdzie podnoszone jest napięcie - wydawane następnie do sieci elektroenergetycznej.
Amen. Więcej fizyki nie będzie. A może komuś przyda się do pracy domowej.
0 notes
Text
O muzyce słów kilka.
Prowadzenie bloga którego absolutnie nikt nie czyta sprawia, że bardziej niszowym już być się nie da. Mogę zatem bezkarnie popularyzować swój sposób patrzenia na muzykę.
Będąc jedynie jej "konsumentem", muzyka mówiąc kolokwialnie mnie "jara". Lubiąc szukać rzeczy, które wprowadzają do mego muzycznego świata coś nowego, znalazłem ostatnio coś co przykuło moją uwagę na dłużej.
Mało kto pewnie zna jakąś polską raperkę, w końcu to dość męskie zajęcie. Ale ta dziewczyna jest naprawdę niezła. Mowa o Aleksandrze "Lilu" Agaciak, która po bliższym zapoznaniu się z jej twórczością przyzwyczaja nas do nietuzinkowości i dosadnego przedstawiania rzeczywistości okiem doświadczonej kobiety, fundując podróż po stylach i gatunkach muzycznych. Tym razem jednak będzie rapowo. Singiel "Słodkich snów" pochodzi z płyty OUTRO. Ciekawy autorski tekst, idealny na jesienny wieczór. Warstwa muzyczna autorstwa Łukasza "Kazzama" Jurkiewicza. No i genialny wokal Oli. I kto mi powie, że polski rap jest nudny, słaby, oklepany?
Proponuję skonfrontować sobie z niejaką Cleo z nowego teledysku Donatana "My Słowianie". Niebo i ziemia jak dla mnie, różnica klas i jakości.
~Piotruś
Link do odsłuchu:
https://www.youtube.com/watch?v=j6QogAYG2ck
2 notes
·
View notes
Text
Chłodnia Weronika.
Podobno rysowanie w czasie wykładów pomaga efektywniej zapamiętywać prezentowany materiał. Rysunki mogą być różne - energetyka z racji bycia bądź co bądź mocno technicznym działem nauki, charakteryzuje się mnogością systemów i urządzeń wykorzystywanych w rozlicznych procesach technologicznych. Wiele z tych urządzeń, w schematycznym uproszczeniu, pasjami płodzę na kartach mych politechnicznych notatników. I tak oto mnóstwo kotłów, bloków, kominów i cyklonów spogląda na mnie swymi oczkami. Spogląda, gdyż warto w tym miejscu wspomnieć, że wszystkie moje rysunki zyskują imiona oraz liczne cechy osobowości.
Przeglądając notatki we Wrześniu, zauważyłem że imiona kominów i kotłów są różne. W zasadzie jest tylko jeden powtarzalny element w mojej artystycznej twórczości. Nie od dziś wiadomo, że nic tak nie chłodzi wody w obiegu wtórnym skraplacza jak chłodnia kominowa - Weronika.

Chłodnia z racji nieskomplikowanej budowy, sympatycznego imienia i uśmiechu pojawia się w notatkach zdecydowanie najczęściej. Od samego początku nie mamy wątpliwości że mamy do czynienia z kobietą. Po pierwsze to chłodnia, do tego ma na imię Weronika. Po drugie instynktownie wyłapujemy jej klasyczne, hiperboloidalne kształty oraz pełen tajemniczości, intrygujący nieco uśmiech. Ulubionym zajęciem chłodni Weroniki jest rzecz jasna wyrzut do atmosfery ciepła będącego stratą wynikającą z bycia dolnym źródłem ciepła w realizowanym obiegu Clausiusa-Rankine'a, czyli mówiąc prościej - buchanie parą. Choć pamiętajmy że z przyjemnością schłodzi też inne ciecze. Chłodnia w notatkach często służy do przypominania i wskazywania istotnych elementów. A zawsze warto mieć miłą i uśmiechniętą asystentkę.
Rodzajem zboczenia zawodowego jest, że ciężko mi dziś nazwać chłodnię inaczej. Tak jak dobrym imieniem dla psa jest Azor, dla gimnazjalistki Klaudia, a dla księdza wikarego Ksawery, tak dla chłodni najlepszym imieniem jest właśnie Weronika. Ciekawe czy nadawanie rysunkom imion i cech osobowych to jakaś jednostka chorobowa figurująca na liście WHO. Niemniej przede mną jak i Weroniką jeszcze długa wspólna przygoda.

Ciekawe, że poranna wyprawa autobusem na drugi koniec miasta, daje idealną ilość czasu ażeby napisać przy użyciu telefonu średniej długości wpis.
~Piotruś
6 notes
·
View notes
Text
Krótka rozprawa na temat mody.
Jadąc sobie ostatnio autobusem, dopadło mnie pewne spostrzeżenie na temat mody. A jako że blogi modowe są teraz na topie, na dobry początek postanowiłem też dorzucić coś od siebie. Ja - wybitny znawca mody.
Spostrzeżenie owe tyczy się trendów panujących wśród szerokiej części społeczeństwa. Otóż zauważyłem, że każde pokolenie podróżujące rano komunikacją miejską znalazło dla siebie ostatnio odpowiedni modny dodatek który jest starannie dobierany do zakładanego zestawu. Mnogość form i kształtów sprawia że każdy znajdzie coś w sam raz dla siebie i zbuduje swój własny i niepowtarzalny uliczny styl. Choć słowo niepowtarzalność nie jest najszczęśliwsze.
Młodsi preferują wygodne i kompaktowe akcesoria pasujące kolorystycznie do reszty zestawu. Starsi zaś stawiają głównie na funkcjonalność - dominują klasyczne wzory oraz stonowana kolorystyka. Warto wspomnieć, że owe dodatki służą do przechowywania potrzebnych drobiazgów, które na wzór telefonu zawsze warto mieć przy sobie. Można nawet wyciągnąć wniosek, że zatem liczba potrzebnych drobiazgów rośnie w funkcji wieku użytkownika.
W tym wszystkim najbardziej fascynuje mnie skala obserwowanego zjawiska. O ile 7374903 nerka przepasana na kształt kołczanu Legolasa na torsie 7374902 mijanego gimnazjalisty (choć nie tylko!) maluje na mej twarzy uśmiech, o tyle wózeczki z kółeczkami zajmują jakże cenną przestrzeń życiową w środkach komunikacji zbiorowej. Co jak co, ale dom mody który wpadł na ten genialny pomysł z całą pewnością rozbił bank.

~ Piotruś
2 notes
·
View notes