Tumgik
#szczeniaczek
zgubionawmyslach · 1 year
Text
Za każdym razem gdy cię wizę cieszę się jak mały szczeniaczek :))
@zgubionawmyslach
12 notes · View notes
myslodsiewniav · 1 year
Text
Wielkanoc 2023 i relacja z ciałem
Byłam bliska napisania, że było okay.
A w sumie moja definicja "okay" albo musi ulec zmianie (bo przywykam do wielowymiarowych zmian w moim życiu), albo muszę lepiej zadbać o siebie by zapewnić sobie warunki w których nie jestem nastawiona na przetrwanie, na wydechu, na czujce, żeby po tych 3 dniach dopuścić dopiero do siebie emocje i posumować "no było okay, nie było dramatów, było okay" i sobie nagle uzmysłowić, że przeżywam od wczoraj mały dramat, który ma na mnie silniejszy wpływ niż mogę ocenić.
Od kiedy mamy pieska brakuje mi balansu w życiu, a jednak na polu pieskowym - kiedy w końcu każda moja myśl nie wędrowała do psiecka - udało mi się wywietrzyć głowę w te święta.
Dwa pierwsze dni spędziliśmy u rodziny O., trzeciego dnia wracając do domu zatrzymaliśmy się u mojej rodziny na obiedzie.
Było uroczo.
Widziałam w końcu tego mojego małego brzdąca bawiącego się z innymi pieskami - piesek teściów przerażał początkową moją pchełkę. Ich psina cieszyła się i chciała od razu się bawić tak, jak się bawi z innymi psiulkami - ale jej jeden ruch łapą równał się rozsmarowaniu naszego szczeniaczka na podłodze. Był płacz. Potem przez kilka godzin moja psórcia wyła i drapała w okno patrząc na pracujących na podwórzu chłopaków (wędzili sery i wędliny) oraz hasające pieski. Ale potem Szwagier nr 2 zabrał małą na dwór, wyniósł do bawiących się dwóch psów (sam przyszedł w odwiedziny do teściów z ojcem i ich własną sunią, szpicem, bardzo energicznym) i po 30 minutach puka mi w okno. Patrzę, a on pokazuje mi jak mój szczeniaczek gania po ogrodzie 2 pieski większe od niej dużo-dużo i cięższe o 20-30kg xD Ba! Podgryza w zabawie w psie łydki i ucieka dając nura w krzaczory. I zaraz znowu je goni po podwórzu.
To było wzruszające. Serio.
Była taka szczęśliwa!
O. relacjonował, że najpierw siedziała przy nim, jak rąbał w drewno, ale po namowach Szwagra nr 2 poszła się bawić. Po prostu. :D Z ulubionym wujkiem poszła się bawić.
Była tak zajęta zabawą, że nie pamiętała o jedzeniu (a karmiona od razu po pierwszym kęsie porzucała miskę i jeszcze ciamkając biegła do drzwi lub okna by sprawdzić czy koleżanki na nią czekają) i nie miała czasu na sen, dlatego ile razy szła ze mną do pokoju tyle razy po prostu momentalnie zasypiała. Nie było opcji, żeby została sama w pokoju i się wyspała xD, ani nie było opcji, żeby wszystkie trzy psiaki posiedziały i odpoczęły - zabawa była grana non stop. Dlatego w nocy pies nam po prostu odleciał tam, gdzie stał. Po prostu się wyłączyła xD
Nie powiem - było mi przykro, że zupełnie mnie ignorowała. Ja z nią spędzam prawie 24/24 od 2 miesięcy, a gdy się bała leciała do O.; na wołanie po imieniu - leciała tylko do O., na dworze miała mnie w dupie - pilnowała wciąż, gdzie jest O., nawet na karmienie musiałam ją łapać i wynosić, a potem karmić ręcznie by w ogóle coś zjadła.
Dosłownie dwa razy zareagowała w widoczny sposób na mój widok - raz gdy rzucałam piłeczką i drugi raz, gdy teściowie wyprowadzili ją na spacer i chyba się przestraszyła - jak zobaczyła mnie to zapiszczała, położyła po sobie uszka, podbiegła niziuteńko przy trawie, a potem sama wskoczyła na rączki. <3
Kwestie rodzinne muszę jeszcze przetrawić, bo wydaje mi się, że było okay, muszę sprawdzić czy wszystko było okay, bo kilka rzeczy mnie gniotło i nie wiem dlaczego (w sensie czy to mój problem w środku, czy faktycznie zachowanie kogoś wobec mnie było nie ok).
Potem przyjechaliśmy do moich i gdy byłam już w drodze zadzwoniła siostra z info, że nakryła mamę na powrocie do nałogu. I to mnie porusza bardzo. Martwię się bardzo. I tu chyba głębsza rozminą wejdzie. Ale chwilowo nie mam czasu i przestrzeni - byłam skupiona na odsuwaniu od siebie trudnych emocji, by przetrwać i skupić na na tu i teraz, na tym by jakoś rozmawiać z najbliższymi i by po prostu dotrzeć do swojego bezpiecznego domu i te nagromadzone emocje wypuścić z siebie. Teraz będzie czas. Z mamą wczoraj też pogadałam i była to rozmowa... rozczarowująca i przykra, bo przypominająca de facto toksyczną komunikację sprzed ilu? Czterech lat? Jakoś tak. A to samo w sobie ściąga radość z malującej się wizji najbliższej przyszłości. Z drugiej strony - to jest choroba nawrotowa, wiedziałam o tym, więc byłam przygotowana na taką możliwość... Ech... Była zła, ale świadomość, że taka możliwość była zawsze (i że prawdopodobnie mama teraz cierpi pod całym płaszczykiem arogancji, którą się broni) bardziej nakarmiła we mnie poczucie smutku. Smutno mi i martwię się.
Na niewiele rzeczy mamy w życiu wpływ. Po prostu.
A na te, na które mamy warto wpływać.
Mama obiecała, że dziś pójdzie szukać pomocy do psychologa. Zobaczymy.
Ja się zastanawiam jak chronić nasze życie, które dopiero zaczynamy budować.
A wczoraj wracaliśmy z O. tacy szczęśliwi - bo wracamy do DOMU. Do naszego miejsca, w którym wszystko jest "po naszemu", gdzie się dobrze czujemy, gdzie czujemy, że należymy. Gdzie jest bezpiecznie i gdzie możemy odpuścić.
Apropos tego, że ciało jest połączone z emocjami, z rozumem - tak, jak analizowanie wszystkiego co się działo, w tym emocji i uwag zostawiłam na "jak będę u siebie, jak już przestanę być gościnią" tak ciało pozwoliło na puszczenie emocji dopiero w domu - rozluźniłam się dopiero po 4 dniach na tyle by się załatwić. Przez ten czas ciało było napięte, w tym jelita. Nie puszczało. Czuję się teraz znacznie lepiej... :P
No i jeszcze jedna sprawa: trochę przytyłam o czym wiem. Ale dobrze się czuję sama ze sobą. Schudnę. Powolutku. Po prostu na święta nie ma sensu trzymać diety. Wtedy odpuszczam i to jest zdrowe moim zdaniem. Tym czasem padały uwagi pod kątem moim i mojego O. że przytyliśmy. Chociaż się tyle mówi o tym, że to jest niekulturalne by komentować... I o ile rodzina O. wprost komentowała wagę "No widać po tobie synu, że przybrałeś na wadze, ciekawe ile ważysz" i dziewczyny między sobą się przechwalały (?) ile ważą. Nie wiem sama, tak to odbieram - rzeczowo informowały siebie ile ważyły przed świętami i ile ważą po zjedzeniu świątecznego posiłku, niby bez mówienia o wyglądzie, bez właśnie "chwalenia" czy "triumfu", bardziej z taką zgrozą siostra mojego O. powiedziała mu ile waży obecnie aż 60kg, ale mówiła to w momencie, kiedy ojciec przyniósł wagę do salonu by sprawdzić ile jego syn przytył i okazało się, że przytył baaardzo dużo (jak skomentowali), ale nie widać tego po nim (jak go zapewnili), a jego wynik ponad 80kg wywołał śmiech wśród rodziny, że taki przytyty jest - nie czułam tu szydery, ale czułam, że to ważne dla nich, a przy tym dla mnie całość wydawała się taka... nie okay. Czemu wszyscy w ten sposób reagują jeżeli to wszystko ma się sprowadzać do tego jak kto i dlaczego wygląda... To nie jest moim zdaniem okay, to prowadzi do porównań, a porównania do gorszego samopoczucia, do czucia się żle we własnym ciele. Przynajmniej dla mnie to było przykre, chociaż nikt mi na wagę stawać nie kazał i nikt w tamtej rodzinie nie powiedział nic wprost o moim wyglądzie. Czy jeżeli 60kg u siostry mojego chłopaka to dużo zdaniem jego mamy, taty i babci to ile według nich to jest norma?
Może to moje doświadczenia nakręcają mnie do rozkminiania tej sytuacji? Bo jednak mój kontakt z własnym ciałem jest trudny i jestem wyczulona na tym punkcie? No nie wiem. Dla mnie 60kg to granica zdrowej wagi. Ale ja jestem 35cm niższa od siostry mojego partnera. Osoba o jej wzroście ważąca 60kg to zdrowa osoba. Czemu więc przedstawia to się w ten sposób? Obydwie nosimy ciuchy w tym samym rozmiarze - dlatego łatwo mi się z nią wymieniać.
Mam trochę dysonans - jeżeli to jest po prostu jakiś tam wyznacznik nic nie znaczący to po co rozmawiać o wadzę tuż po zjedzeniu świątecznego śniadania? Żeby pojawiły się wyrzuty sumienia?
Druga sytuacja - przyjechaliśmy do mojej rodziny i ciocia chciała mi dać po sobie spodnie. Miłe. Niepotrzebne, ale miłe. Zaproponowałam jej, że mogę jej pomóc sprzedać to czego nie nosi, a czego ja nie wezmę, bo mam pełną szafę i staram się ją pomniejszać. Dodam jeszcze, że przy sytuacji byłam tam ja i partnerka mojego kuzyna - osoba bardzo szczupła, o typowo azjatyckiej figurze, drobna.
I kurcze... to mnie wkurza i jest dla mnie bardzo przykre. Bo nie ważne co zrobię dla moich krewnych jestem zawsze w kategorii "gruba".
Ciocia (emerytowana sportsmenka, smukła i wysoka, ode mnie tak spokojnie 20cm wyższa) pokazuje mi spodnie - szerokie spodnie, takie spódnico-spodnie, granatowe w zielone liście palmowe. Letnie, przewiewne, bardzo ładne. A ja patrzę na metkę - poliester. Więc nie będą przewiewne, niestety. Patrzę na drugą metkę - Medicine, rozmiar L, a z Medicine to ja noszę XS, bo S na mnie wiszą. Uwielbiam krój i uwielbiam markę, więc uczciwie informuję ciocię, że nie wezmę, bo po pierwsze poliester, a doświadczenia mam takie, że ciuchy z poliestru to wiszą u mnie w szafie praktycznie w ogóle nie tykane, a po drugie - dla mnie te spodnie są za duże, musiałabym zwężać, a to szkoda, lepiej sprzedać. Na to zdziwiona ciocia mówi, że na nią są też za duże i miała nadzieję, że na mnie będą właśnie dobre. Że swojej synowej (partnerce kuzyna) nawet ich nie proponuje, bo widzi jakie ona ma wąskie bioderka. I ciocia odwiesza je do szafy mówiąc "no dobrze, to nie te, bo są za małe". Mówię cioci, że nie są za małe tylko za duże, że od kiedy schudłam noszę S. A ciocia na to "no nie wiemy czy są za duże, bo nie przymierzyłaś, nie?".
Zatkało mnie tak, że nie wiedziałam co powiedzieć. Złożyła, że nie przymierzyłam, bo myśla, że WIEM, że się nie zmieszczę w nie.
Komunikacji brak. Po prostu miała swoją odpowiedź i nie brała nawet pod uwagę tego co jej powiedziałam.
Dała mi szarawary, których nie nosi - szybko zmieniając temat. Niby mają rozmiar uniwersalny. Ale poszłam przymierzyć - za duże, gumka rozciągnięta. Spadały ze mnie, nawet wzdętej po 3 dniach jedzenia i braku wizyt w ubikacji. Były też za długie - chociaż gumka na nogawce trzymała się kostki to deptałam po fałdach nogawki. Pokazałam to cioci, a ciocia w śmiech i oznajmia, że myślała, że noszę "elkę". Znowu spokojnie (a w srodku się gotuję, w środku już odpalona, pełna żalu i poczucia krzywdy, że znowu przez ciało jestem zawstydzana) wyjaśniam, że mam wagę w normie, BMI też w normie, w miarę regularnie ćwiczę, jestem osobą od niej dużo niższą, po prostu jestem inaczej zbudowana.
W Boże Narodzenie była podobna sytuacja: partnerka kuzyna zamówiła sobie sukienki - jedną miała wybrać, a resztę odesłać. Ja wtedy mówiłam o tym, że też szukam sukienki, a kuzyn zaproponował, abym skorzystała z okazji i przymierzyła kiecki jego partnerki, te, które i tak odsyła. A na to jego partnerka obcięła mnie spojrzeniem i powiedziała na ucho, że to może być zły pomysł, bo wszystkie są w rozmiarze S. Pokazałam jej, że też noszę S. Nie była przekonana, więc wywinęłam metkę sukienki w którą byłam ubrana - zobaczyła S i zaraz dodała zdziwione "o!" wyjaśniała, że po mnie nie widać. Było mi smutno, bo widziałam jak się cudownie zmieniło moje ciało, jak nabrałam siły, masy mięśniowej, jak poprawiła się sylwetka, kondycja... a to było tak bardzo niewidoczne dla moich bliskich.
Aż mi się odechciało mierzyć - czułam mieszankę żalu i takie poczucie, że cokolwiek bym nie zrobiła zawsze będę "gruba". A partnerce kuzyna w tej niezręcznej sytuacji jeszcze bardziej zależało, żebym w takim razie tym bardziej te jej sukienki przymierzyła.
Bo nie chodzi tak naprawdę o rozmiar, a o to, że nie ważne co zrobię i jak jestem dumna z ciała dostaję feed back, że nie mogę niektórych fasonów, kolorów, krojów nosić bo nie ten rozmiar, bo jestem za gruba.
I po mierzeniu tych sukienek - które szłam mierzyć w takim poczuciu jakbym z każdym kolejnym krokiem stawała się coraz bardziej spuchnięta, coraz bardziej szeroka, sztywna, niezręczna, nienawidząca ciała, które mnie zdradza - okazało się, że niektórych nie mogę przymierzyć bo mają za mało materiału na części piersiowej by zakryć moje piersi. Inne były nie w moim kolorze (ja to ciepłe tony, a ona - chłodne, ja mam rude, jasne włosy, a ona - czarne).
Nie mogę z tym nic zrobić.
Nie mogę zawsze uniknąć tego i takich rozmów o ciele.
Mam poczucie, że to bardzo kulturowa i głeboka sprawa - nawet jeżeli ja wiem, jak lepiej budować relację z ciałem i jak bez niepotrzebnych komentarzy wymieniać się ciuchami w moim środowisku znajomych o tyle nie mogę wymagać by wszyscy tak reagowali i zachowywali się.
Po prostu musze się chyba lepiej chronić przed komentarzami o których zapominam, że mogą paść.
Niemniej efekt jest taki, że obecnie czuję się gruba i brzydka...
15 notes · View notes
blueskygirl22 · 6 months
Text
A oto pred wami...YUUNOV ale.... zobaczycie
Yuu- Cały czas odpisuje mi mój były narzeczony Vincent, zerwaliśmy że sobą po w barze zdradził mnie z jakąś p***ą, nienawidzę go, i nie wrócę do niego. Ale na moim nowym chłopaku mogę polegać, on ma na imię Yanov, zawsze mogę na niego liczyć, teraz siedzi obok mnie i czyta książkę
Yan- Hm?
Yuu- Nie nic, tylko cały czas Vincent do mnie pisze
Yanov zabiera telefon Yuu I coś na nim pisze, Yuu co chwilę zagląda, a tam takie coś: Hej Vin jestem nowym chłopakiem twojego byłego narzeczonego, I jak jeszcze raz będziesz go błagał o przebaczenie bo byłeś np pijany, to nie rób nadzieji że wróci. I wysłał mu, zapomniałem dodać że tam było dużo wulgaryzmów, ale nie chciałem I pisać bo po co?
Yuu- czemu tyle wulgaryzmów napisałeś?
Yan- Aby się od ciebie odczepił bo to dupek.
Yuu zrobił mi się rumienię swego powodu że to słodkie że o mnie dba, nie to co Vinn ale skończmy o nim gadać. Ucałowałem Yana prosto w policzek, na co ten się zaśmiał
Yan nagle zaczął murczeć aż sam nagle zrobił się czerwony jak bluza Torda.
Yuu- Aww jak kotek UWU~
Yan- Nie jestem Kotem!!
Yuu- Pieskiem?~
Yan- Id kiedy psy mruczą?
Yuu- Ale wyglądasz jak duży szczeniaczek beż uszu i ogona, i futra.
Yan- F**k❤
Nagle na mój,telefon przyszła wiadomość, Vinn ugh nie da mi żyć!
0 notes
elfikbook · 5 years
Photo
Tumblr media
Jestem właśnie po przeczytaniu swojej pierwszej świątecznej książki w tym roku! 🌲❄️ Choć przyznam, że zazwyczaj jest tylko jedna, ale wiem, że w tym roku będzie więcej 😁 Jednak wracając do tematu, to powiem szczerze - "Rozmerdane święta" całkowicie wprowadziły mnie w klimat. Choć nie świąteczny, ale przedświąteczny... Czyli kiedy wszyscy wariują za prezentami dla bliskich, gdy dzieją się dziwne rzeczy, gdy wiemy już, że nadchodzi coś magicznego, ale nie jesteśmy w stanie tego zdefiniować. Pierwszy grudnia zaczynam dokładnie z takim uczucie! 🤩 Dla niektórych powieść może wydawać się naiwna i przesłodzona. Dokładnie taka jest, jednak tego oczekiwałam, więc czuję się bardzo usatysfakcjonowana 😁 Pełna miłości, ciepła rodzinnego, poświęcanie i przyjaźni. Wolno płynąca, ale szokująca. I zapowiadająca wspaniałe święta - psie święta! 🐶🎁🎅 #lustrzananadzieja #rozmerdaneświęta #agnieszkaolejnik #wydawnictwokobiece #literaturaobyczajowa #obyczajowa #czytaniejestsexy #christmas #dog #szczeniaczek #love #lovebooks #bookphotography #instagramczyta #instaksiążka #czytaniejestsuper #pasjaczytania #bookreader #polishbookstagram https://www.instagram.com/p/B5i8B1cFKvG/?igshid=1l7bvav0rzau0
5 notes · View notes
milenarusiecka-blog · 6 years
Photo
Tumblr media
Ziewanko #puppy#tounge#dog#szczeniaczek#vsco#picoftheday#piesek#pieseł#jezyczek#hund#vscocam https://www.instagram.com/p/BcapZ_6l1ee/?utm_source=ig_tumblr_share&igshid=1wbsr4dsk2mto
1 note · View note
victoria-anna-blog1 · 4 years
Photo
Tumblr media
Trzy tygodnie razem a ja już nie wyobrażam sobie bez niej życia 💖🐾 _____________________________ #szczecin #bezrzecze #zachodniopomorskie #szczęście #happyness #miłość #puppy #puppylove #pieseł #szczeniak #szczeniaczek #mia #doggystyle🐶 #girlwithdog #singlegirl #blondegirl #blueeyes #dziewczyna #dziewczynazpsem #yorkshireterrier #yorkiesofinstagram #photo #dogphotography #memories #stayhome #stayathome #staysafe #zostańwdomu (w: Szczecin, Poland) https://www.instagram.com/p/B_vJXDHFaQp/?igshid=tcwfsvqk9ick
0 notes
impala1533 · 5 years
Photo
Tumblr media
Szczeniaczek - Sczeniaczek (on Wattpad) https://my.w.tt/E1JErHGSm2 Dean Winchester kupuje psa, dla Sama, jest miło, dopóki łobuzy nie zaczepiają Deana, więc ten musi ich ustawić i oklepać.
0 notes
jaksierozwijac · 5 years
Photo
Tumblr media
Lucky trochę smutny po przyjeździe z Wejherowa gdzie wypoczywał w towarzystwie sznaucera Pixla(pies mojej siostry i szwagra). Ale szybko staram się mu poprawić humor zabawa i smakołykami💝💖😉🐕🐶🐺💞💕#samoyed #samoyedpolska #samoyedpuppy #samoyedpoland #szczeniak #szczeniaczki #psy #psyrasowe #pracazdalna #biznesonline #szczeniaki #szczeniak #szczeniaczek #psy #pieskiezycie #psie #zwierzęta #pieswdomu https://www.instagram.com/p/B4UtKvlDSAM/?igshid=18rle4isywxv1
0 notes
sempty007 · 7 years
Photo
Tumblr media
#takibylemmalutki #takijestemduzy #loki #marvelinspired #puppy #puppydog #huskybaby #szczeniak #szczeniaczek #happiness #lobuziak #kochamgo #lovehim #pieseł #piesio #slodziak #then #now #urosło #gryziewszystko
3 notes · View notes
myslodsiewniav · 2 years
Text
Wczoraj napisałam do kuzyna, by mi poradził coś z medycyny niekonwencjonalnej na przeziębienie, bo konwencjonalna mnie póki co zawodzi - stosuję wszystko, a odporność jak była chujowa tak jest chujowa.
Odpisał, że “Dobrze, że piszesz! Właśnie się tu wszyscy [chorował on, rodzice, siostra i połowa wsi w której mieszka] wyleczyliśmy z utrzymujących się objawów grypy z której nie mogliśmy się doleczyć po 2-3 tygodnie od zakończenia terapii antybiotykowej. Zaraz tobie prześlę przepis na miksturę od mojego zielarza!”
Mój chłopak akurat wracał do domu pytając czy mi coś przywieźć, gdy dostałam smsem recepturę od kuzyna. O. pojechał do zielarskiego.
Sączę już 3 kubeczek i albo to jednak organizm sam się dziś dopiero uporał, albo gripex zaczął działać, albo rzeczywiście Napój Panoramixa ma tę moc. Trochę mi lepiej, chociaż nadal czuję się jak w śpiączce.
Przez chore zatoki (? bo głowa mnie boli okropnie) po prostu jakoś tak jestem nieobecna myślami i nie pamiętam o rzeczach, które miałam wykonać bardziej niż zwykle...
Wczoraj też nasze psiecko zaczęła odpierdalać... i serio nie wiem co się dzieje. Czy to po prostu tryb “szczeniaczek czasem psoci” czy raczej “ma zaburzenia lękowe przez reakcje swoich opiekunów”. Przedwczoraj wyżarła mi dziurę w swetrze. Wczoraj wyszłam dosłownie na sekundę! Wziąć paczkę chusteczek higienicznych z magazynku w kuchni! I przy okazji wzięłam garść smaczków dla niej, bo taka słodka i grzeczna była. xD Wracam, a ona również wraca do swojego legiska, od okna... i coś ciamka. Wołam ją, próbuję zwabić smaczkami, pouczyć jej kilku komend. Nic. Ciamka coś pyszczku, pomaga sobie łapkami. W końcu poczuła zapach smaczków i zostawiła to co do tej pory ją zajmowało (myślałam, że to włókno z jej rozrywanego szarpaka, bo migał mi czerwony kolor), przybiegła do mnie. A mi błysnęły w słońcu włókna miedzi. Poszłam sprawdzić co wypuściła z pyszczka, a to kawałek kabla z rozgryzionymi osnowami! Czarną i czerwoną. Patrzę, a pod oknem, gdzie lubi leżeć, wyszarpany z listew ochronnych rozgryziony kabel. NOJAPDL. Przeraziłam się, że może jest oparzona! Wróciłam przebadać paszczę tego małego oposa - nie ma, nic, zdrowa, smaczków szuka. Dobrała się do kabla wierzy nagłośnienia stereo, która akurat nie była podłączona do prądu. Uf. No, ale daję cholerze powąchać kawałek odgryzionego kabla. Ona patrzy rozmerdana na kabel i na mnie z takim niemy “no tak, to moje, rzuć, bawmy się!”, ale ja jej na to grzmię “zły piesek” i w tym momencie ogonek chowa się pod dupkę, języczek oblizuje mordkę raz po raz, uszka przylegają do tyłu i unika mojego spojrzenia. Zabrałam ją pod drzwi balkonowe, do miejsca zbrodni i powtarzam “zły piesek!” - ona przestraszona. Cała się trzęsie. Wącha moją rękę, potem drugą w której trzymam kabel, potem powolutku, trzęsąc się, wyciąga głowę by obwąchać porozrywane, wyszarpane z listwy kable, ostrożnie i nagle szogunowi staje w górę ogonek i jak gdyby nigdy nic z zębami sięga po powyrywane nagie kable i drobne druty. No kurde! Jak się wkurzyłam! Niczego się nie nauczyła! I dałam jej klapsa. Lekkiego. Ale mam takie wyrzuty sumienia! Bo momentalnie zaczęła piszczeć. Uciekła ode mnie z podwiniętym ogonem, a ja krzyknęłam “nie wolno! Zły piesek”. 
Wkurzona na siebie i na nią zaniosłam ją do kennela - tam jest bezpieczna.
Potem poszłam z nią na spacer - zrobiła siusiu, ale nie chciała ze mną wracać do domu. Opierała się. Ja bardzo chciałam wrócić do domu, bo jestem chora i po prostu chcę leżeć, ale spacery są dla niej i chcę, żeby wiedziała to i miała tyle wolności ile może, więc popuszczałam smycz i czekałam gdzie poprowadzi. Nigdzie nie chciała iść. Po prostu nie chciała wracać do domu - w żadnym innym kierunku się nie zapierała. Trzymała się przy tym wobec mnie na odległość całej smyczy jakbym kurde była oprawcą, a jej opiekunką, która ją chroni przed kurwa aktami samobójczymi! Żałuję, że dałam jej klapsa - cały miesiąc zdobywania jej zaufania wczoraj wydawało mi się zmarnowany (suprice: dziś szczeniaczek jakby o niczym nie pamiętał, ech). Poprowadziłam ją na trawnik, a ona po prostu tam stała. Nic nie robiła, nie wąchała. Stała i się rozglądała. Ale do domu iść nie chciała, próbowała się wyswobodzić z szelek. Więc wzięłam ją na ręce i przyniosłam do domu. Ech. 
W domu pierwsze co zrobiła to polazła szukać kolejnego kabla do przegryzienia. Po prostu próbowała rozwalać listwy przypodłogowe! Wkurzona wzięłam ją na ręce i próbowałam uspokoić, dało to rezultaty, zasnęła na 1h.
Potem wrócił mój partner - z radości skakała mu do pasa poszła z nim na spacer, a jak wrócili ze spaceru to się zesikała w domu *_*. Dlaczego? Nie rozumiem? Tak ładnie komunikowała nam, że musi wyjść na dwór do tej pory, a teraz...?
Ech.
O. potem wziął się za zabezpieczanie kabli - oczywiście mała podbiegła, wcisnęła się i próbowała znowu gryźć kable. O. złapał ją w porę, uniósł i fuknął dobitnie “zły piesek! Nie wolno!”. Ona odebrała to za zabawę i znowu z zębami wystartowała do kabli, merdając radośnie ogonem - no ręce opadają! O. znowu na nią fuknął “nie wolno! Zły piesek” - zdzwiwiona odstąpiła od kabli i trochę mniej pewnie merdała ogonem. Przez chwilę go obserwowała przy naprawie listwy i chuj, wzięła i zaatakowała kable, z ręki chciała mu je wyrywać. Wkurzony znowu ją złapał, powtórzył, że “zły piesek”, tym razem zareagowała jak na moje komunikaty: kładąc po sobie uszy i podwijając ogon, a on dodał, że stracił do niej zaufanie i na czas naprawy znowu zamknął w kennelu.
Potem zjedliśmy obiad, mieliśmy konferencje online przez 2h - wtedy odpaliły się psórci zoomies, biegała jak mały pocisk, odbijała się od ścian, rzucała swoimi zabawkami, szczekała, rozwalała poduszki ozdobne na kanapie, zrzucała książki ze stołu i próbowała wywracać kwiatki doniczkowe. Była tak nieobliczalna, co chwilę w innym miejscu mieszkania coś wydawało dźwięki, a my byliśmy przez nią tak rozkojarzeni - po prostu przeszkadzała. Nie mogliśmy się skupić na spotkaniu, bo tylko w koło “Zły piesek!” i “Nie wolno!”. Dlatego powędrowała na 1h do kennela, bo musieliśmy odbyć to spotkanie, a po prostu przy niej trzeba mieć oczy dookoła głowy.
Byliśmy zirytowani i zmęczeniu.
Potem tylko mój chłopak uczestniczył w próbie - ja i tak nie byłam w stanie przez chorobę i psa się skupić. Czułam się paskudnie, ale próbując podejść do sytuacji z empatią - dzieciaka rozpiera energia, a karzą jej siedzieć w klatce, zamiast się z nią pobawić, więc może lepiej będzie - uznałam - jeżeli się z nią pobawię. Usiadłam z nią na podłodze (w zanadrzu z dwoma kubkami - napojem Panoramixa i z gripexem, do tego zaopatrzona w chusteczki - mam aż strupy na skórze nosa i górnej wargi przez ten katar, masakra, czuję się okropnie) i bawiłam się. Szarpakiem, foczką, a potem piłeczką. Piłeczkę ja najbardziej lubię. Ona obecnie woli rzuty pluszową foczką, która jest prawie jej wielkości. No okay. Rzucałam foczką. Ganiałam za maluchem wokół stołu, droczyłam się z nią, gdy ostrzegawczo warczała na mnie z kanapy z zabawką w zębach. I nagle jakby straciła werwę do zabawy. Nie reagowała na imię, nie wydawała odgłosów, nagle uszy położyła po sobie. Po prostu jakby pies.exe się zawiesił. Zaniepokojona wstałam z podłogi i podeszłam do niej, na kanapę, ale pies nagle się odwiesił i wystrzelił dalej ganiać z zabawką. A do mnie dotarło, że siedzę na czymś mokrym... Rozsunęłam barłóg z poduszek i zabawek, a na środku siedziska, na tapicerce i na bank w materacu wielka, mokra plama... która ścieka na podłogę. W pierwszym momencie uznałam, że to może ja rozlałam któryś z napojów, bo przecież mój szczeniaczek pięknie komunikuje, że musi wyjść na dwór - siada przy barierkach i piszczy, albo szczeknie czekając, aż na nią spojrzymy i sama się odwraca w stronę przedpokoju patrząc na smycz. No przecież to nie ona. Może to ja w tej gorączce coś źle postawiłam... Kiedy ja rozkminiałam co mogło się wydarzyć ona zrobiła kilka rundek wokół pokoju, zatrzymała się w miejscu w którym poprzednio siedziałam, obok jej legowiska i szczeknęła. Spojrzałam na nią, a ona znowu siuuuuuurneła na panele. Tak bezczelnie! JA fuknęłam “zły piesek!”, ona położyła uszy po sobie, ogon podwinęła i walnęła się na plecy w oznace “poddaje się, boję się” - cała się trzęsła. Mój podniesiony głos oderwał mojego chłopaka od próby, odwrócił się i zobaczył: mokrą, cieknącą siuśkami kanapę, pobojowisko z rozrzuconych poduszek, mnie ścierającą wielką, żółtą kałużę siuśków na podłodze swoimi chusteczkami do nosa, a w przestraszony, piszczący pies chyłkiem sama się wycofuje do kennela. 
Podziękował za udział w próbie i pobiegł po ręcznik by wycisnąć co się da z tapicerki kanapy, a potem prędko zabrał psinkę na spacer.
Ja już pogrążona w poczuciu winy - bo nie wiem co robić? Może być tak, że mała boi się komunikować, że chce wyjść na dwór bo moi się, że dostanie ode mnie klapsa? Serio? Po tym jednym razie? A może ona jest chora!? A może piesek nam się zepsuł po prostu...? 
O. wrócił i mi relacjonuje myjąc psince łapki - nie było siusiu, bo widocznie siusiu zrobiła w mieszkaniu, ale była kupka. Taka zdrowa kupka. 
I my sobie dywagujemy w przedpokoju, że dziś piesek przechodzi samą siebie, a ona zrobiła maślane oczy i się zesikała w miejscu, które dopiero co przed ich wyjściem posprzątałam z poprzedniej kałuży.
JPDL.
I dzisiaj też była powtórka z rozrywki, tyle, że na spacerku też zrobiła siusiu, a potem wróciłyśmy do domu, zdrzemnęłyśmy się, nie odstępowała mnie na krok, sama poszłam dopiero do ubikacji, a jak wróciłam w tym samym miejscu co poprzednie dwa razy była plama siuśków... A pies siedzi obok z podwiniętym ogonkiem, położonymi uszkami i piszczy... i ucieka przede mna...
Może jest chora?
Zadzwonię do weta...
16 notes · View notes
bakadosklep-blog · 5 years
Photo
Tumblr media
Legowisko w prawdziwie królewskim wydaniu: Milutki, mięciutki materiał idealny dla Psiążąt i Psiężniczek 😍👑👸 💬Powiedz nam co o tym myślisz 🔰oznacz osobę której może się spodobać ❤Kliknij dwa razy na obrazek 😍 Obserwuj @sklepbakado @cherry_lady_dog #ciekawostki #pieseł #pieseły #polishdog #polskipies #pupil #psiak #pieskiezycie #pieski #piesek #dlapsa #pomeranian #piesio #legowiskodlapsa #spacerzpsem #szczeniak #szczeniaczek #kundelek #pies #mojpies #kochampsy #kundel #najlepszyprzyjaciel #psiamama #warszawa #poznan #dlapsa #instapies #bakado (w: Łódź, Poland) https://www.instagram.com/p/ByW7GiKoCGu/?igshid=nqfj2818cuff
0 notes
pawelpawlicki · 5 years
Photo
Tumblr media
0 notes
slavicafire · 4 years
Note
Small question: I’m looking different ways to say puppy in Polish, but I am only coming up with szczeniak and szczenię. But if I recall I’ve heard you say that there are many different ways to address a small four legged creature that you let live with you. Any suggestions?
well, technically to say puppy you would just say szczeniak/szczenię -- or go further with diminutives and say szczeniaczek, which would be generally the word most Poles use for puppies. so just small offspring of a dog.
but then you can go for the word dog -- pies -- and its diminutives: piesek, psiak, psiątko, pieseczek, goodness: piesiaczek, psinka, psiunio... endless possibilities nearly to say little dog, thanks to the glory of the Polish language. 
and then you can simply choose the path of various ways of saying “little one”: maluch, maluszek, maleństwo, or ltiny as a crumb: okruszek, kruszynka, all that jazz. 
generally: if there is a word you’d like to use from the English language to address a pet, Polish will have 100 variants of it. most will be utter baby talk, but hey, that’s the charm. 
70 notes · View notes
the-purest-wolf · 3 years
Text
A.A. - Akcja Aktualizacja
Dzień dobry witam! Obiecałam, że niedługo coś wrzucę i przychodzę... z wyjaśnieniem XD Mam ponad 12 tys. słów ff Logan/Bucky, miało być krótko, a wyszło monstrum z fabułą i to niedokończone, ba! Brakuje jeszcze z połowy XD Czy tylko ja nie umiem szybko pisać? Pomysł w głowie jest, ale przekazać to słownie? Cholerny wyczyn. Echu, mózg mnie boli. W każdym razie wena na Marvela odpłynęła, a zamiast tego w moje życie wepchnęło się coś nieoczekiwanego. Mianowicie przysiadłam sobie do rodziny oglądającej Euro. Otóż nigdy nie lubiłam sportu, a szczególnie piłki nożnej. Także jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że ta zawsze nudna gra, pochłonęła mnie do żywego. W międzyczasie oczywiście Maroon 5 oraz Shelton musieli o sobie przypomnieć i odżyła miłość do Shevine. Jednak piłka nożna nadal pchała się w świadomość nie dając wyjścia. Trzeba było coś napisać i skończyłam ze sceną seksu pod prysznicem w drużynowej szatni pomiędzy trenerem, a zawodnikiem. A potem pojawiła się myśl. Co dalej? Ktoś przecież mógłby ich nakryć! I w normalnych okolicznościach wstawiłabym tu swój pierwszy pisany seks, ale... piłka ma taaakie możliwości! Przecież Ci zawodnicy nigdy nie tracą ze sobą kontaktu! Muśnięcia dłoni, czy nóg, podnoszenie sfaulowanego przeciwnika, pocieszanie przyjaciół po przegranie, uściski, dawanie jazd na barana, pocałunki. Och, uwielbiam patrzeć na ten otwarty dotyk i emocje! No i oczywiście faule, zwłaszcza te poważniejsze. Ból, a potem komfort. Tyyyle możliwości. Zwłaszcza, że Adam ćwiczy koszykówkę, więc niejako łatwo wyobrazić go sobie jako piłkarza. Także zaczęłam zastanawiać się nad kolejnymi fragmentami tego świata, jednak Shevine wciąż wydawałby się niewklejony w football, a potem przypomniałam sobie, że Shakira wyszła za piłkarza Barcelony, a jak Barcelona to Messi i... I NIKT MI NIE POWIEDZIAŁ, ŻE TO TAKA UROCZA PCHŁA.
Tumblr media Tumblr media
Rzecz jasna cieszę się, że jednak zastrzyki hormonalne pomogły i piłkarz normalnie się rozwinął. Jednak 170cm przy reszcie zawodników? To cholernie mało! I to nie tak, że się z niego wyśmiewam, bo tyle dokładnie sama mierzę. Ja jestem ABSOLUTNIE ZACHWYCONA. Zagrucham się na śmierć nad nim. Pęknie mi serce, taki jest uroczy.
Tumblr media
Copa America obejrzana, teraz tylko czekać na kolejne mecze z Messi'm. Rozbawiło mnie jak po finale Argentyńczyk pobiegł od razu do znacznie wyższego trenera i go podniósł.
Tumblr media
Facet jest uroczy i zdolny, no spójrzcie!
Tumblr media
Kocham patrzeć na jego uśmiech i to jak się cieszy, rozkoszny widok dla obolałych oczu. Pocieszny z niego szczeniaczek.
Tumblr media Tumblr media
Mam ochotę gruchać ilekroć go widzę, czy jest w blondzie, czy w Argentynie, chociaż najlepiej wygląda w barwach Barcelony albo w różu!
Tumblr media Tumblr media
Och i te odrosty/pasemka? Pal licho, cały jest cudowny, w przeciwieństwie do Ronaldo. Żartuję. Po prostu ciągle mam przed oczami wywiady i tego mema.
Tumblr media
Chciałabym mieć pewność siebie Ronaldo XD
Z drugiej strony jak widzę Cristiano z dziećmi to od razu przychodzi mi na myśl ten lis ze Zwierzogrodu - Nick. Wiecie, ten moment z owieczką - "Jaka ona jest mięciutka!" i te sprawy. To urocze jak Ronaldo tak bardzo cieszy się z obecności dzieci.
A Messi z dziećmi albo z fanami wbiegającymi na boisko? Awww. To taka miękka klucha! Zawsze podejdzie do tego kogoś kto wtargnął na boisko, ofiarując swój czas albo koszulkę.
Dobra odbiegłam od tematu, mam 7 tys. crossoveru Shevine w świecie piłki nożnej. Cholernie chciałabym się tym podzielić, ale jest nieukończone. Dlatego mam nadzieję, że dam radę skończyć. Jak już mówiłam, pomysł jest, gorzej przełożyć go na słowa. Cholernie ciężko zrobić spójne zdania. Czy to tylko mój problem :/?
4 notes · View notes
psiakrewstore · 4 years
Photo
Tumblr media
Molly ma 3 miesiące i dostała już nowe szelki ❤️❤️❤️ od Psiakrew! fot.Patrycja Staniszewska #szczeniak #szczeniaki #szczeniaczek #szelkidlaszczeniaka #puppy #puppylove #puppyoftheday #puppylife #puppys #jamnik #jamnikirządzą #jamniki #dachshund #dachshundsofinstagram #dachshundpuppy #dachshundlove #dachshunds #dachshundoftheday_ #dachshund_world #dachshund_love #dachshund_feature #dachshundmodel #dogmodel #modelpsiakrew #psiakrew #psia_krew #dog #dogsofinstagram #instadog #dogharness https://www.instagram.com/p/CEPMNKMpyP-/?igshid=4ajl3kswdehn
0 notes
sweetcati369 · 4 years
Text
Bardzo długo uważałam że miłość nie istnieje. Ze to tylko głupie tłumaczenie lub że słowa "kocham cię" to zwykłe uspokojenie lub argument. Teraz.. Spotkałam kogoś przez kogo już nie jestem tego taka pewna. Czuję się szczęśliwa a jednocześnie jak zagubiony szczeniaczek.
2 notes · View notes