#stylistyka
Explore tagged Tumblr posts
Text
FameG - Marka, która łączy funkcjonalność i modny design!
Jeśli szukasz zarówno funkcjonalnych, jak i modnych mebli, oferta marki Fameg to idealny wybór dla Ciebie. Firma ta, działająca na rynku od ponad 20 lat, specjalizuje się w produkcji mebli do domu i biura. W ofercie znajdują się krzesła i stoły, które swoją stylową formą wpisują się w nowoczesne trendy. Wszystkie produkty cechuje doskonała jakość i dbałość o szczegóły. Firma oferuje meble o zróżnicowanej stylistyce, dzięki czemu bez trudu dopasujesz je do swojego wnętrza. Krzesło Fameg A-0537 to idealny wybór dla osób, które cenią sobie nowoczesne wnętrza z nutą subtelnej nostalgii. Wyprofilowana konstrukcja, smukłe szczebelki oparcia i siedzisko w kształcie podkowy stanowią idealną bazę dla wyjątkowych aranżacji. Charakterystyczne nogi i zbieżny przebieg szczebli nadają krzesłu subtelnych kształtów, które z pewnością przyciągną wzrok. Kolekcja mebli od Fameg słynie z wyjątkowej trwałości i wytrzymałości na uszkodzenia. Bardzo ważnym aspektem konstrukcji jest wybór materiałów. Producent wybiera drewno najwyższej jakości, które zapewnia długotrwałą trwałość mebli. Do produkcji krzeseł wykorzystywane są wyłącznie naturalne materiały, dzięki czemu meble są odporne na zarysowania, zniszczenia i złamanie. Wykończenie powierzchni stosowane w meblach Fameg jest bezpieczne dla środowiska i pozbawione substancji szkodliwych. Dodatkowo, w ofercie marki znajduje się szeroki wybór kolorów i materiałów obiciowych, dzięki czemu możesz dopasować produkty do swoich potrzeb. Jeśli szukasz trwałych mebli, które swoją wyjątkową stylistyką będą wyróżnieniem w Twoim domu, producent Fameg oferuje Ci jedyne w swoim rodzaju krzesło. Wysoka jakość materiału, bezpieczeństwo oraz trwałość z pewnością zadowoli nawet najbardziej wymagających Klientów. Niezależnie od tego, czy szukasz mebli do salonu, jadalni, czy biura, w ofercie marki znajdziesz produkty, które będą idealnie pasować do Twoich potrzeb.
#meble#Fameg#krzesło#A-0537#nowoczesne#stylowe#funkcjonalne#modne#jakość#dbałość o szczegóły#stylistyka#trwałość#wytrzymałość#materiały#naturalne#bezpieczne#kolory#materiały obiciowe#bezpieczeństwo#salon#jadalnia#biuro
0 notes
Text
Poznaj wyjątkowy mebel Pista od firmy Domago - połączenie klasyki i luksusu
Waga: 30 kg Klasyczne meble i oświetlenie to niezastąpione elementy każdego wyjątkowego wnętrza. Świetnym przykładem połączenia piękna wyglądu i wygody jest stolik Pista, produkowany przez firmę Domago. Założona w 2019 roku, Domago to firma, która stawia na jakość i stylowe wzornictwo. Każdy mebel tworzony jest z wykorzystaniem najnowocześniejszych technologii, a estetyka wykończenia i precyzyjne wykończenia dostępnych modeli pozwalają na stworzenie niepowTARzalnego wnętrza. Stolik Pista to idealne połączenie prostoty i luksusu. W tym modelu zastosowano hartowane szkło, płytę MDF wykończoną imitacją marmuru oraz czarne nóżki z ozdobnymi złotymi zakończeniami. Jego subtelna stylistyka idealnie wpisuje się we wnętrza o zróżnicowanej stylistyce. Ponadto, mebel ten jest bardzo stabilny i wytrzymały. Funkcja i piękno idą w parze, tworząc mebel, który będzie dodawał klasy i szyku każdemu wnętrzu. Dzięki swoim oryginalnym projektom i doskonałej jakości mebli, Domago stała się jednym z liderów w branży meblowej. Pracując z doskonałymi projektantami, firma stworzyła innowacyjny produkt o niepowTARzalnym charakterze. Zespół specjalistów zajmuje się tworzeniem wyjątkowych mebli, które idealnie wpasują się w Twoje wnętrza i nadać im niezapomnianego charakteru. Wszystkie meble są wytwarzane z najwyższej jakości materiałów, a ich precyzyjne wykończenia gwarantują, że będą one służyć latami. Stolik Pista jest wyjątkowym meblem, który pozwoli Ci stworzyć piękną i stylową przestrzeń w Twoim domu. Zaokrąglony blat szkła prezentuje się bardzo nowocześnie, a delikatne detale dodają wnętrzu ekskluzywnego akcentu. Zestawienie marmuru, czerni i złota to klasyka, która zawsze będzie modna. Stolik Pista jest idealnym meblem do salonu, sypialni lub gabinetu, który doda wnętrzu wyjątkowego charakteru. Przekonaj się sam, jak klasyczne meble i oświetlenie od firmy Domago mogą Cię zaskoczyć.
#meble#Domago#stolik#Pista#hartowane szkło#MDF#imitacja marmuru#czarne nóżki#złote zakończenia#stylistyka#wykończenie#precyzyjne#innowacyjny produkt#projektanci#jakość materiałów#salon#sypialnia#gabinet#klasyczne#oświetlenie#waga: 30 kg
0 notes
Text
Nowoczesne i wyjątkowe meble i oświetlenie VoilesLEDS - C4 Voiles 05-7723-05-14
Jeżeli szukamy nowoczesnych i wyjątkowych mebli i oświetlenia, to doskonałym wyborem będzie marka VoilesLEDS. W ofercie producenta znajdują się produkty, które dzięki swojej niepowtarzalnej stylistyce, doskonale nadają się do aranżacji wnętrz. Wśród nich znajdziemy wiele lamp wiszących, plafonów i opraw oświetleniowych. Jednym z takich produktów jest oświetlenie VoilesLEDS C4 Voiles 05-7723-05-14. VoilesLEDS to marka stworzona przez doświadczonych projektantów, którzy dążą do tego, aby każdy produkt, który wytwarzają, łączył w sobie nowoczesną stylistykę i innowacyjne rozwiązania techniczne. Producent wykorzystuje najwyższej jakości materiały i komponenty, dzięki czemu jego produkty są trwałe, wytrzymałe i bezpieczne w użytkowaniu. Oświetlenie VoilesLEDS C4 Voiles 05-7723-05-14 posiada szeroką gamę funkcjonalności, w tym TOUCH DIMMING, który pozwala na regulowanie jasności światła i ma niski poziom migotania. Produkt jest wyposażony w wysokiej jakości żarówki LED marki SAMSUNG oraz drivera MEAN WELL, a jego moc wynosi 28,5 W. Oświetlenie jest przystosowane do klasy 2, IP20 i ma godziny eksploatacji na poziomie 50.000 h L80B20. Dodatkowo producent zapewnia pięcioletnią gwarancję na swoje produkty. Korzystając z oświetlenia VoilesLEDS C4 Voiles 05-7723-05-14, możemy w pełni cieszyć się wyjątkowymi wrażeniami wizualnymi, a także bezpiecznym i ekonomicznym użytkowaniem produktu. To doskonały wybór do aranżacji wnętrz, który z pewnością spełni oczekiwania nawet najbardziej wymagających klientów.
#VoilesLEDS#meble#oświetlenie#lampy wiszące#plafony#oprawy oświetleniowe#nowoczesna stylistyka#innowacyjne rozwiązania techniczne#materiały#komponenty#trwałość#wytrzymałość#bezpieczeństwo#TOUCH DIMMING#regulacja jasności światła#niski poziom migotania#żarówki LED#SAMSUNG#driver MEAN WELL#moc#28#5 W.#klasa 2#IP20#godziny eksploatacji#50.000 h L80B20#pięcioletnia gwarancja#wrażenia wizualne#bezpieczne użytkowanie#ekonomiczne użytkowanie
0 notes
Text
Stwórz niezapomnianą atmosferę w swoim lokalu z pomocą stołka barowego Norden Wood Low
Zastanawiasz się, jak podnieść oświetlenie i atmosferę w swoim lokalu? A może szukasz odpowiedniego mebla, który wpasuje się w styl Twojego wnętrza? Stołek barowy Norden Wood Low to doskonały wybór. Jest to funkcjonalne, wygodne i stylowe krzesło, które doda uroku Twojemu domowi. Dzięki swojej prostocie i uniwersalnej stylistyce świetnie wkomponuje się w nowoczesne wnętrza, puby i hotele. Stołek barowy Norden Wood Low to wyprodukowany w Danii mebel renomowanej marki Menu. Firma powstała w 1976 roku i od tego czasu projektuje meble, które mają na celu stworzenie pięknych, funkcjonalnych i przyjaznych wnętrz. Przez lata rozwinęła unikalny styl, połączenie nowoczesności z tradycją i łączy w sobie minimalizm, meble gięte i drewno. Menu bazuje na projektach ponadczasowych i wygodnych mebli, które sprawdzają się w każdym pomieszczeniu. Nad każdym projektem pracuje zespół wybitnych projektantów, którzy tworzą meble o designerskiej jakości i dopracowane do perfekcji. Jeśli masz ograniczony budżet, ale chcesz zapewnić wysoką jakość wyposażenia mebli, stołek barowy Norden Wood Low jest idealnym rozwiązaniem. Ten stylowy hoker nie tylko wygląda świetnie, ale jest też trwały i bardzo wygodny dla Twoich gości. Wykonany jest z wysokiej jakości polipropylenu i drewna, które są lekkie i trwałe. Cztery drewniane nogi w kolorze buku są odporne na zarysowania, a dodatkowo zapewniają stabilność stołka. Siedzisko wyłożone jest miękką gąbką, a poprzeczne drewniane listwy są wygodnym oparciem dla nóg. Stołek barowy Norden Wood Low jest dostępny w wielu wariantach kolorystycznych siedziska, więc bez problemu dopasujesz go do swojego wnętrza. Jeśli szukasz mebla o wysokiej jakości i dobrej cenie, stołek barowy Norden Wood Low to doskonały wybór. Jego uniwersalny styl sprawi, że będzie wyglądać doskonale w różnych wnętrzach, a jego trwałość i wygodna budowa zadowolą nawet najbardziej wymagających klientów. Wybierz stołek barowy Norden Wood Low i stwórz niezapomnianą atmosferę w Twoim domu lub lokalu.
#mebel#stołek barowy#Norden Wood Low#oświetlenie#atmosfera#styl#funkcjonalne#wygodne#krzesło#prostota#uniwersalna stylistyka#nowoczesne wnętrza#pub#hotel#produkcja#Dania#marka Menu#projekty#ponadczasowe#meble gięte#drewno#minimalizm#jakość#designerskie#budżet#wysoka jakość#wyposażenie mebli#hoker#polipropylen
0 notes
Note
czy uważasz, że tłumaczenie języków jest seksowne? jeśli tak... hej ;)
Stylistyka Twojej wypowiedzi pozostawia wiele do życzenia, począwszy od niestosownej kapitalizacji po zagadnienia z pogranicza leksyki. Skutek zastosowania tłumaczenia maszynowego, jak mniemam.
5 notes
·
View notes
Text
"Lizystrata" według Andre de la Cruza
"Lizystrata" Teatr Hybrydy
Według Arystofanesa
Premiera: 6 marca 2024
Adaptacja i reżyseria: Andre de la Cruz
Występują: Julia Bokacka, Nadia Gromska, Kinga Jasiak, Helena Krawiec, Julia Kwiatkowska, Natalia Legat, Jarosław Leśny, Stanisław Malicki, Agata Misiak, Michał Prus, Patrycja Radosz, Bruno Skalski, Aleksandra Tomasik, Antonina Wąsowicz
Tekst pisany na podstawie spektaklu z 7 marca 2024
"Lizystrata" Arystofanesa (tłumaczona też na polski jako Bojomira czy Gromiwoja) to klasyk greckiej komedii, sztuka, która od stuleci udowadnia że poczucie humoru niezbyt się zmieniło od 2500 lat. Opowiada o współczesnej autorowi wojnie peloponeskiej i tym jak zmęczone wieczną wojną ateńskie kobiety postanawiają wywrzeć presje na swoich mężów i zmusić ich do zawarcia pokoju ze Spartą, odbierając im pieniądze przeznaczone na działania wojenne i odmawiając im wstępu do małżeńskiego łoża. Wkrótce strajkują już wszystkie kobiety, ku wielkiej frustracji mężczyzn.
Nie trzeba specjalnie wnikać w szczegóły, by zauważyć, że to sztuka o głęboko pacyfistycznym wydźwięku, idealnie pasująca do naszych czasów. Nic więc dziwnego, że sięgnął po niego Teatr Hybrydy, decydując się jednocześnie na uwspółcześnienie sztuki, by jeszcze uwypuklić podobieństwo realiów antycznych i obecnych. Niestety, sztuka została uwspółcześniona tylko połowicznie, a świat w niej przedstawiony jest zlepkiem antycznej i współczesnej Grecji. Nie byłoby to specjalnie szokujące (mieliśmy już adaptacje chociażby Szekspira, które nie zmieniały słów, ale umieszczały akcję w czasach obecnych) gdyby w procesie uniknięto chaosu.
Zacznijmy od tego, że Teatr Hybrydy w swojej adaptacji sięgnął po najnowsze i jednocześnie najbardziej kontrowersyjne tłumaczenie tekstu Arystofanesa, publicznie krytykowane przez znawców tematu . Nie zamierzam jednak przeprowadzać analizy tekstu, bo podjął się już tego Paweł Majewski na łamach portalu Kultura Liberalnie[1]. Dość, że w tekście już będącym bardziej peryfrazą niż tłumaczeniem greckiej komedii, Andre de la Cruz poczynił dalsze zmiany, nieodwracalnie zmieniając wydźwięk dramatu.
Komedia to w teatrze greckim sztuka o lekkim, pogodnym tonie, często żartobliwa i kończąca się szczęśliwie. Ta definicja nie zmieniła się zbytnio przez ostatnie kilka tysiącleci. Niestety, "Lizystrata" Teatru Hybrydy komedią nie jest, szczególnie w antycznym tego słowa znaczeniu. O ile zachowano część scen i żartów, to przeplatając je z bardzo dramatycznymi scenami i prawdziwymi relacjami z pola bitwy, zniszczono cały humor. Humor z kolei niszczy dramatyzm poważnych scen. Sceny czysto komediowe, często stosujące żarty o podłożu erotycznym, przepleciono scenami bardzo poważnymi, w których użyto filmiki z prawdziwych protestów czy działań wojennych. W efekcie nastrój sztuki zmienia się raptownie raz po raz, wyrywając widza z ponurego zamyślenia, by wrzucić go prosto w świat lekkiego standupu, w którym komik śmieje się z kobiet czy talk-show z mizoginistycznym prowadzącym.
Stylistyka jest równie niespójna. Współczesnemu językowi towarzyszą zawołania do starogreckich bóstw. Zastosowano też jednocześnie rekwizyty, które mają wprowadzać antyczny klimat jak i wyświetlane z projektora filmy z czasów obecnych. Podobną manierę widać przy kostiumach. Część kobiet ma na sobie sukienki prosto ze sklepu, a inne noszą togi. Pojawiający się później mężczyźni są ubrani całkowicie współcześnie. Jeśli chodzi o kolory, to zarówno w scenografii jak i kostiumach dominuje czerń (tło, podłoga, stroje mężczyzn) i biel (kolumny, naczynia, stroje kobiet). Tylko Atena (co ciekawe ubrana na czarno) ma za atrybut czerwoną szarfę, co podkreśla jej inność i przywołuje na myśl krew.
Należy za to pochwalić reżyserię światła, która perfekcyjnie pasuje do spektaklu i bardzo dobrze przygotowany ruch sceniczny. Zachwycają szczególnie sceny zbiorowe, gdy wszystkie aktorki stanowią jedną, wspólną siłę nie do pokonania. Co ciekawe w spektaklu występuje pełna dysproporcja sił, pań jest znacznie więcej niż panów, co sprawia, że w chwilach gdy bohaterki sprzeciwiają się teoretycznie silniejszym mężczyznom, widownia czuje potęgę wiążącą się z przeważającymi siłami. Sami mężczyźni przedstawieni są dość niepochlebnie. Nie dość, że od lat walczą w bezsensownej wojnie i nie zamierzają przestać, to jeszcze oblani wodą biegną na skargę do kogoś wyżej postawionego.
Spektakl broni się też świetną grą aktorską. Cały zespół radzi sobie wprost brawurowo. Co ciekawe w każdej scenie Lizystratę gra inna aktorka. Oprócz oczywistych skojarzeń ze Spartakusem, zabieg ten doprowadza nas do wniosku, że ta inteligentna, odważna kobieta, która ujrzała świat niszczony przez wojnę i postanowiła go zmienić przy pomocy miłości, kryje się w każdym. Jeszcze bardziej uwypukla to ostatnia scena, w której jeden z mężczyzn dostrzega prawdę w jej słowach i przyznaje jej rację, także identyfikując się jako Lizystrata.
Szczególnie warto wymienić Julię Kwiatkowską, która idealnie sprawdza się jako wojownicza spartanka. Gdy stoi na czele armii kobiet, dumna i pewna siebie, odnosi się wrażenie, że sama jedna dałaby radę wszystkim przeciwnikom. Patrycja Radosz prezentuje dość niecodzienną wizję bogini Ateny, niestłamszonej przez ludzkie zasady czy konwenanse. Stanisław Malicki bardzo dobrze odgrywa ateńskiego dowódcę, który siląc się na spokój próbuje rozmawiać z protestującymi kobietami, by ostatecznie przyznać im rację w najbardziej emocjonalnym momencie spektaklu.
Głównym przesłaniem spektaklu jest chyba najbardziej znane hasło antywojenne, „Make Love, Not War” czyli w wolnym tłumaczeniu: „Czyń miłość, nie wojnę”, bardzo dobrze pasujące do komedii Arystofanesa. Niestety, podano je widzom całkowicie zapominając o subtelności. W kluczowej scenie powtarza je kilka postaci, raz po raz do znudzenia, całkiem jakby twórca adaptacji uważał, że widzowie nie potrafią sami wysnuwać wniosków. Ten zabieg broni się tylko jeśli założymy, że chodzi w nim o podkreślenie, że mimo wypowiadania tych słów raz po raz, wciąż nic się nie zmienia, lecz ja uważam to za nieco naciąganą interpretację.
Podsumowując, przez wzgląd na dokonane w tekście zmiany, spektakl wystawiony przez Teatr Hybrydy ciężko nazwać „Lizystratą” Arystofanesa. Mam wrażenie, że to zlepek dwóch sztuk, lekkiej, pełnej niewybrednych żartów komedii, która pozostawia nadzieję na przyszłość, i ciężkiego dramatu o okrucieństwach wojny, który kończy się przesłaniem, że strajki taki jak ten Lizystraty, będzie trzeba urządzać po wiek wieków, bo sytuacja nigdy się nie zmieni. I choć oba z tych spektakli chętnie bym obejrzała, ich połączenie nie wypada zbyt dobrze mimo ogromnego wysiłku i talentu całej obsady.
Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna.
[1] https://kulturaliberalna.pl/2023/03/28/pawel-majewski-recenzja-lizystrata-arystofanes-nowy-przeklad-tlumaczenie/
3 notes
·
View notes
Text
youtube
Druga połowa obecnego miesiąca, czyli czerwca, jest u mnie naznaczona powrotem do jednego z bardziej lirycznych weteranów rodzimego rapu. Jarosław "Bisz" Jaruszewski z Bydgoszczy jest tą osobą, która z każdym kawałkiem udowadnia, że hip-hop nie jest tylko tym pustym chwaleniem się saltem, czy imprezami, ale jest to też środek wyrazu pozwalający poruszać znacznie głębsze tematy. Nawet te zarezerwowane dla bardziej tradycyjnej poezji.
Pierwszy raz na artystę natknąłem się, gdy byłem jeszcze licealistą i to jeszcze zapatrzonym w muzykę klasyczną. Koleżanka postanowiła mi wysłać parę utworów, które odczarowują stereotyp nurtu. Jednym z nich była "Banicja" z płyty "Wilk Chodnikowy" - możliwe, że najpopularniejszy utwór, jak i krążek w karierze Bisza. Świetny pianistyczny podkład został wyprodukowany przez Marcina Pawłowskiego ps. "Pawbeats".
Niestety przez lata nie miałem okazji do przerobienia reszty dyskografii. To z końcówki szkoły, zaczęcie studiów, a podczas studiów samym życiem. To nie jest tak, że nie miałem styczności z gatunkiem - śledziłem dzieła Szczecińskiego duetu Łona i Weber, oraz Taco Hemingwaya. Choć faktem nadal to nie była główna gałąź muzyki w mojej specjalizacji. Tak jakoś po prostu wyszło.
Przypadkiem przypomniałem sobie o Jarku na początku roku, kiedy pojawiło się jego najnowsze wydawnictwo: "Ulisses". Z miejsca mi się spodobał, choć byłem świadomy, że nawiązuje gęsto do swoich poprzednich prac. Jest to bowiem podsumowanie dekady i temu też te utwory prowadzą swoisty dialog ze sobą. Po tym znów miałem przerwę,.
Mówią "do trzech razy sztuka". Paręnaście dni temu i postanowiłem oddać artyście co artystyczne. Ten mój opór przed gruntownym przerobieniem twórczości nie wynikał z jakości, ta jest wyśmienita, a głównie z psychologii. Anyway, natrafiłem wtedy na EP "Piękno i Bestia" z 2017. Dokładnie były to dwa utwory: "Oko Patrzącego" oraz "Czekając na barbarzyńców". To było to co przekonało mnie do poświęcenia parunastu godzin na słuchanie reszty. Temu też ten post linkuje do drugiego z wymienionych utworów.
Patrząc na pierwsze albumy Bisza, jak i te projektu "B.O.K" (od pseudonimów: Bisz, Oer (producent), Kay (wokalista)), dostaniemy bardzo potężną dawkę staroszkolnego rapu. Przykładem może być "ronin" z albumu "Raport z Walki o Wartość". Jeżeli komuś podoba się ta stylistyka to polecam przesłuchanie reszty albumów tria. Wracając do solisty, to od wspomnianej płyty "Wilk Chodnikowy" zaczyna się bardziej poetycki i nieco bardziej refleksyjny charakter twórczości Bisza. Najlepszym przykładem będzie kawałek "Smutek świata" z albumu "Ukryte w śniegu" duetu Bisz / Elhuana. Ten drugi to producent.
Jest jeszcze nieco eksperymentalny długograj "Wilczy Humor", który powstał na beatach Radex-a. Tutaj piosenkami polecanymi przeze mnie będą "Brudne buty", "Potlacz" i otwierający "Grymas losu". Tyle będzie mojego gadania. Najlepiej po prostu sięgnąć słuchawek i usłyszeć na własne uszy, czy to coś ma jakąś wartość. Dla mnie ma.
PS. Nie wiedziałem, gdzie to umieścić, ale Jarek jest też autorem najpiękniejszego utworu o trudności ostatniego pożegnania. Tu nie mam żadnych słów i jeżeli miałbym polecić tylko jeden utwór to na pewno byłby to "Niemożliwość pożegnań" do pianina, na którym gra Pawbeats, a przygrywa mu jego orkiestra. Dzieło jest fragmentem albumu producenta "Nocna". Tej jeszcze nie odsłuchiwałem.
2 notes
·
View notes
Text
Ożyw pokój swojego dziecka za pomocą fototapety „Pociąg i szyny”. 🚃
Wesoły motyw pełen kolorowych wagoników i torów zapewni dziecięcemu wnętrzu przyjazny i kreatywny charakter. Tapeta została zaprojektowana z myślą o najmłodszych – jej radosna stylistyka rozweseli każde wnętrze i pobudzi wyobraźnię maluchów.
Wzór zamówisz tutaj: ➡️ https://www.stylowewydruki.pl/fototapeta-pociag-i-szyny-wzor-5488
Chcesz zobaczyć jak będzie wyglądał u Ciebie? Zrób wizualizację tutaj: ➡️ https://www.stylowewydruki.pl/rooms
#TototapetaDlaDzieci#TapetaNaWymiar#Fototapeta#TapetyNaWymiar#stylowewydruki#TapetaStruktura#Wnętrza#Dekoracje#Showroom#NowaKolekcja#WnętrzaMarzeń#InteriorDesign#HomeDecor#Wallpapers#InteriorInspiration#Decor#Inspiracje
0 notes
Text
Gwiezdne wojny: Wizje (2022-2023) - ten serial to ciekawy przypadek z definicji. Jest to antologia niepowiązanych ze sobą (i chyba niekanonicznych) opowieści osadzonych w uniwersum Gwiezdnych Wojen. Każdy odcinek został stworzony przez inne studio, co sprawia, że każdy ma swój unikalny styl. Dla samych studiów to szansa na niezłą reklamę i podpięcie się do największej filmowej marki w historii kina, a dla marki to dobre urozmaicenie i powiew świeżości. Wszyscy wygrywają. Poziom animacji i samych opowieści jest dość różny, ale te najlepsze są tak dobre, że zasługują na swoje własne serie. Ogólnie warto obejrzeć je wszystkie dla samego obejrzenia Gwiezdnych Wojen w nietypowej dla nich stylistyce, ale te zasługujące na szczególną uwagę w mojej ocenie to:
Pojedynek - ten odcinek zostaje nam zaprezentowany jako pierwszy i jest to bardzo dobry wybór, bo jest najlepszy z nich wszystkich. Stylistyka klasycznych filmów samurajskich takich jak Tron we krwi, czy Siedmiu samurajów połączony z dynamiczną akcją, czego zwieńczeniem jest tytułowy pojedynek dwóch Sithów. I choć powiedziałem, że to najlepszy odcinek, lepiej, żeby pozostał jednostrzałowcem, a nie początkiem jakiejś serii, bo większa dawka tej stylistyki mogłaby zmęczyć. Ewentualnie mógłby być to wstęp do niezłego komiksu.
Wyprawa do Mrocznej Głowy - najsilniejszą zaletą tego odcinka są bardzo fajne postacie. Targana wątpliwościami członkini zakonu proroków-kronikarzy, balansujący na granicy światła i mroku młody Jedi i sadystyczny Sith (w tej roli nieoczekiwanie Daniel Dae Kim), który staje im na drodze podczas ich wyprawy do tytułowej Mrocznej Głowy, która może przesądzić o losach wojny. Oprócz zjawiskowej konfrontacji, dostajemy też niegłupią refleksję o naturze konfliktu między mrokiem i światłem. A naturalna chemia podobieństw i przeciwieństw między parą protagonistów sprawia, że chciałoby się poznać ich dalsze losy.
Leże Skrzeczuchy - ten odcinek ma bardziej bajkową stylistykę i opowiada o dzieciach, które wymykają się ze swojego obozu pracy, żeby pomóc jednej z nich dostać się do „nawiedzonej” jaskini. Wydawać by się mogło, że to będzie standardowa dziecięca przygoda, ale wnętrze jaskini okazuje się być bardzo niebezpieczne, a zakończenie wyjaśniające po co była ta wyprawa pokazuje, że gra była warta ryzyka. To mógłby być prolog do bardzo interesującej historii.
Dziewiąty Jedi - w eter zostaje puszczona tajemnicza wiadomość skierowana do Jedi, którzy przetrwali czystkę, że konstruktor mieczy świetlnych przekaże im swoje zasoby, żeby mogli podjąć próbę odbudowy zakonu. To oczywiste, że to może być pułapka, ale kilku wojowników stawia się w umówionym miejscu, żeby przekonać się ile w tym prawdy. Sporą część odcinka zajmuje problematyczna dostawa mieczy, a jego najlepszymi częściami są opisany tu początek i zakończenie, w którym wszystkie karty zostają wyłożone na stół. Też mógłby to być prolog niezłej serii.
0 notes
Text
Uśredniony Żenujący Myslovitz
Witam państwa na Gali Piosenki Żenującej. W dzisiejszym odcinku, proponuję spalone strzępy pierwszego naleśnika, który miał być alternatywną rockową balladą na temat majfrendów z NetEase którzy angielski znają chyba tylko ze słowników - taką w stylu soundtracku z Death Stranding i Pacific Drive, z "Ghost on the Road" projektu Shell in the Pit na czele - a czego bym nie próbował, zawsze wychodził mi Myslovitz. Noż do chuja.
youtube
"Ghost on the Road" brzmi tak. A jak chyba już kiedyś wspominałem przy okazji obrazków generowanych przez AI, ni chuja nie uzyskasz na nich nic specyficznego - im bardziej próbujesz, tym bardziej pokraczne spierdoliny uzyskasz. Musisz się zadowolić uśrednionym, do bólu generycznym kiczem.
Na szczęście jeśli idzie o muzykę, to dopóki generator trzyma się tekstu, generyczny kicz jako sztafaż może być środkiem artystycznym. Bo, na ten przykład, kiedy podstarzały robol z budowy skrzeczy do najbardziej sztampowego power metalu farmazony o mieczach, smokach i bitwach, i robi to absolutnie serio serio, to można tylko uśmiechać się z politowaniem. Ale weź ten sam sztampowy power metal i zacznij wyśpiewywać kompletnie bekowy tekst o smokach, gołych babach i tym, że te obcisłe skórzane portki gniotą ci jaja, ewentualnie równie bekowy tekst o królu Szynszylu i jego puchatym ogonku, i ludzie zaczną pokładać się ze śmiechu, bo i ty wiesz, i oni wiedzą że ty wiesz, że ten gatunek i stylistyka to grube memiszcze i tego się nijak nichujak nie da traktować serio.
I tak oto wiem, że jakich bzdur bym w prompcie nie pisał, że ma być melancholic rock ballad, i z jakiegoś powodu proponowany przez Udio Montreal (mimo że Shell in the Pit jest z Vancouver, a to jest drugi koniec Kanady), i tak będzie Myslovitz. Ale ja się nie boję braci Rojek i skoro wiem, w którą stronę uparcie turla się algorytm, to ten nonsens o bełkotliwych tooltipach i zboczonych ogórach oprawię w najbardziej sztampowe małomiasteczkowe pitolenie i zawodzenie smętnego zakolaka, jak tylko się da.
No właśnie. Zboczony ogór to jest coś, co w grze występuje, niewątpliwie ze względu na kompletnie zjebane tłumaczenie. Serio, jeśli chcecie znać moje zdanie, to ja bym 3/4 tekstu z Once Human wywalił w pizdu i napisał od nowa po wyduszeniu z autora, co on właściwie miał na myśli. Najbardziej bolą mętne i bełkotliwe opisy pasywek w ekwipunku, bo przez to ni cholery nie wiadomo, czy jest sens inwestować w niektórą broń i zbroje, ale wkurwiają też kwiatki takie jak kluczowa opcja dialogowa w queście napisana na dwa różne sposoby, bo questgiver każe ci powiedzieć jedno, a właściwa opcja do kliknięcia na miejscu brzmi zupełnie inaczej, czy nazywanie tego samego przedmiotu na dwa różne sposoby w tym samym tooltipie. No bo serio, przedmiot nazywa się Eclipse Cortex, czyli Rdzeń Zaćmienia, ale jego opis informuje, że można go przetworzyć w Ectopic Gray Matter, czyli Pozamaciczne Szare Komórki, wyższego poziomu. Tylko nie, ni chuja ta pozamaciczna poroniona nazwa nie jest nigdzie używana, Eclipse Cortex poziomu pierwszego jest przetwarzany w Eclipse Cortex poziomu drugiego i tyle.
#Gala Piosenki Żenującej#po polsku#muzyka#AI tools#Udio#Udio.com#Myslovitz#rock#britpop#Once Human#Mike's Musings#Youtube
0 notes
Text
Wystawa pt: Sztuka bez mas (dla mas) Łukasz Głowacki /obiekt / 23.04.2024 / wernisaż ,godz.18.00
Wystawa trwa do 18.04.2024
---------------------------------------------------------------------
Łukasz Głowacki
Rocznik 1964. Studia na Wydziale Malarstwa i Grafiki PWSSP Gdańsku w pracowniach prof. Kazimierza Ostrowskiego i prof. Hugona Laseckiego. Dyplom z malarstwa uzyskał w 1990 r. w pracowni prof. Hugona Laseckiego. Zajmuje się działaniami performance, malarstwem, tworzy obiekty, instalacje, video art. Jego obiekty cechują minimalizująca stylistyka, audio – kinetyczność, oraz potencjał performatywności. Poszukując wyrazu aktualnej formy ekspresji , stawia pytania dotyczące statusu dzieła sztuki, którego emanacją jest propagowana idea Punktu Sztuki. Jest negocjatorem formy obrazu w jego opcjonalnych stanach wizualności, eksponując w nich procesy zmian, oraz narracji czasu. Posługuje się zdystansowanym kodem pozornej abstrakcyjności, będącym syntezą energii i emocji wyrażanych reaktywnie w kontekście dynamiki zmian, postępujących kryzysów cywilizacji człowieka. Brał udział w kilkudziesięciu wystawach indywidualnych i zbiorowych, aktywnie uczestniczy w ruchu działań performance, wielokrotnie występując także na festiwalach tej sztuki. Był współkuratorem XXII Międzynarodowego Festiwalu Sztuki INTERAKCJE w Piotrkowie Trybunalskim. Jest pracownikiem PLSP w Nałęczowie w którym prowadzi „Małą galerię”
_____________________________
0 notes
Text
Kim był Baron Samedi i jakie są jego znaczenie w grach hazardowych?
🎰🎲✨ Darmowe 2,250 złotych i 200 darmowych spinów kliknij! ✨🎲🎰
Kim był Baron Samedi i jakie są jego znaczenie w grach hazardowych?
Baron Samedi to postać z karaibskiej mitologii voodoo, znana również jako Baron Cemetary. Jest jednym z loa, czyli duchów, czczonych przez wyznawców voodoo. Historia Barona Samedi sięga czasów niewolnictwa na Karaibach, kiedy to przyniesiony ze sobą kult voodoo był tajnie praktykowany przez afrykańskich niewolników. Baron Samedi jest uważany za ducha śmierci, który sprawuje pieczę nad cmentarzami i umarłymi.
W kulturze voodoo Baron Samedi jest przedstawiany jako postać nosząca biała twarzową maskę, czarne okulary przeciwsłoneczne oraz cylindryczny kapelusz. Charakteryzuje go także zamiłowanie do cygar i rumu. Jest uważany za figlarnego, a zarazem potężnego ducha, który może pomóc lub zaszkodzić ludziom, zależnie od ich postępowania.
Rytuały ku czci Barona Samedi często odbywają się na cmentarzach w nocy, podczas których wyznawcy tańczą, śpiewają i ofiarują mu cygara, rum i inne dary. Wierzą, że poprzez kontakt z duchem Barona Samedi uzyskają jego błogosławieństwo lub ochronę przed złem.
Historia Barona Samedi jest głęboko zakorzeniona w kulturze ludów karaibskich i stanowi integralną część tradycji voodoo. Jego postać jest symbolem mocy nad światem umarłych i przypomina o dualistycznej naturze życia i śmierci. Dla wielu wyznawców voodoo Baron Samedi jest istotnym przewodnikiem duchowym, który towarzyszy im w życiu i po śmierci.
Baron Samedi jest postacią związaną z kulturą voodoo, która odgrywa istotną rolę w grach hazardowych. Jego imię nawiązuje do loa, czyli ducha z haitańskiej tradycji religijnej. W grach hazardowych, szczególnie w automatach do gier i grach karcianych, Barona Samedi często wykorzystuje się jako symbol szczęścia i dobrych wibracji. Jego obecność na automatach do gier może przynieść graczy szczęście i pomóc im wygrać większe nagrody.
Baron Samedi jest przedstawiany jako postać pełna tajemnicy, z dużą ilością symboli związanych z magią i mistycyzmem. Jego charakterystyczny strój, z białym ubraniem i cylindrem, oraz malowidła na twarzy sprawiają, że jest rozpoznawalny na pierwszy rzut oka. W grach hazardowych, ta charakterystyczna stylistyka często przyciąga uwagę graczy i sprawia, że chcą oni spróbować swojego szczęścia, mając wiarę w dobre wibracje przynoszone przez Barona Samedi.
Legenda Barona Samedi przyciąga graczy do gier hazardowych, dając im nadzieję na wygraną i emocjonujące doznania. Jego obecność w grach hazardowych dodaje elementu tajemniczości i magii, co sprawia, że rozgrywka staje się jeszcze bardziej ekscytująca. Dla niektórych graczy Baro Samedi symbolizuje również ochronę i pomoc w trudnych sytuacjach, co dodatkowo wzmacnia znaczenie tej postaci w grach hazardowych. Dzięki jego obecności, gry hazardowe nabierają dodatkowego uroku i przyciągają coraz większą liczbę entuzjastów.
Baron Samedi to postać z haitańskiego folkloru voodoo, który stał się jedną z najbardziej znanych i charakterystycznych postaci tego kultu religijnego. Legenda mówi, że Baron Samedi jest bogiem śmierci i zmarłych, a także opiekunem cmentarzy. Jego imię oznacza dosłownie "Baron Sobota" i odnosi się do tradycyjnego dnia tygodnia, w którym odbywają się obrzędy związane z duchami zmarłych.
Jedną z najbardziej znanych legend związanych z Baronem Samedi jest opowieść o jego wyglądzie. Według folkloru, Baron Samedi nosi kapelusz cylindra, czarny frak i jest zawsze malowany na biało. Ma również w zwyczaju palić cygaro i pić rum, co stanowi elementy jego charakterystycznego wyglądu i zachowania.
Inną legendą związaną z Baronem Samedi jest jego zdolność do wskrzeszania zmarłych. Według wierzeń voodoo, Baron Samedi ma moc przywracania życia tym, którzy złożą mu odpowiednie ofiary i spełnią jego warunki. Jednakże ta zdolność ma swoją cenę i często kończy się tragicznie dla tych, którzy próbują skorzystać z jego łaski.
Baron Samedi jest również kojarzony z erotyzmem i płodnością, co sprawia, że jest uważany za bóstwo nie tylko związanego ze śmiercią, ale także z życiem i rozrodem. Jego kult jest nadal silnie obecny w haitańskiej kulturze i folklorze, przyciągając zarówno wyznawców voodoo, jak i zainteresowanie badaczy i turystów z całego świata. Legenda Baron Samedi stanowi fascynujący i tajemniczy element haitańskiego folkloru, który wciąż inspiruje i intryguje wielu ludzi.
Kultura wodoo ma bogate korzenie i odgrywa istotną rolę w różnych aspektach życia na całym świecie. Jednym z interesujących przykładów jest postać Barona Samedi, która jest często kojarzona z kulturą wodoo.
Baron Samedi jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci w wodoo haitańskim. Jest to bóg śmierci i zmarłych w haitańskim panteonie wodoo. Jego charakterystyczne cechy to biały ubiór, kapelusz, długi kawałek tkaniny zakładany na nos oraz cygaro w ustach. Baron Samedi uchodzi za opiekuna zmarłych i cmentarzy, a także jest często przedstawiany jako postać pełna humoru i szaleństwa.
W kulturze wodoo postać Barona Samedi jest wyjątkowo ważna ze względu na jej rolę w kontakcie z zaświatami oraz jako symbol przejścia między życiem a śmiercią. Baron Samedi jest również często wykorzystywany w praktykach magicznych i rytuałach wodoo, gdzie pełni rolę mediatora między ludźmi a duchami zmarłych.
Jego obecność jest często utożsamiana z tajemniczością i mocą nadprzyrodzoną, co sprawia, że postać Barona Samedi fascynuje i inspiruje zarówno wierzących, jak i badaczy kultury wodoo. Jego symbolika jest głęboka i wielowymiarowa, co sprawia, że stanowi istotny element kultury wodoo i przyczynia się do jej złożoności i bogactwa.
W związku z powyższym, postać Barona Samedi stanowi nieodłączny element kultury wodoo i jest jednym z najbardziej charakterystycznych i interesujących aspektów tej fascynującej tradycji religijnej.
Baron Samedi jest postacią z mitologii voodoo, która wzbudza wiele kontrowersji i tajemnic. Istnieje wiele mitycznych cech przypisywanych temu tajemniczemu i potężnemu bogowi.
Śmierć i zmartwychwstanie - Baron Samedi jest uważany za pana śmierci i zmarłych. Jego moc polega na tym, że może przynosić życie i śmierć, kontrolując przejście dusz na drugą stronę.
Odprawianie rytuałów - Baron Samedi jest często przedstawiany jako postać, która prowadzi rytuały związane ze zmarłymi. Jego rytuały są pełne magii i tajemnicy, co sprawia, że jest szanowany i wzbudza lęk.
Charakterystyczny strój - Barona Samedi zawsze można rozpoznać po charakterystycznym stroju, składającym się z cylindra, ubrania w białe paski oraz szkieletowych ozdób. Ten niepowtarzalny strój podkreśla jego niezwykłą naturę i potęgę.
Humor i złośliwość - Baron Samedi słynie z ironii, czarnego humoru oraz złośliwego usposobienia. W jego postaci przeplatają się cechy przewrotne i trudne do przewidzenia, co dodaje mu dodatkowej tajemniczości.
Moc uzdrawiania - Mimo swojej bliskiej relacji ze śmiercią, Baron Samedi jest również kojarzony z mocą uzdrawiania. W mitologii voodoo jest postacią, która potrafi przywrócić życie i zdrowie, co stanowi równowagę w jego boskim charakterze.
Mityczne cechy Barona Samedi sprawiają, że jest on jedną z najbardziej intrygujących postaci w mitologii voodoo, skupiając w sobie moc, tajemniczość i potęgę. Jego wpływ na ludzi i świat duchowy jest niezaprzeczalny, czyniąc go postacią godną szacunku i czci.
0 notes
Text
W najbliższy weekend Muzeum Narodowe we Wrocławiu przygotowało kilka wykładów, trzy oprowadzania kuratorskie i dwa koncerty.
Średniowieczny ceremoniał pogrzebowy książąt śląskich, a ich nagrobki to wykład dr. Jacka Witkowskiego towarzyszący wystawie „Śląska ars moriendi. Średniowieczne metalowe płyty nagrobne”. Słuchacze wprowadzeni zostaną w atmosferę średniowiecznych ceremonii pogrzebowych książąt i księżnych śląskich. Prelegent, korzystając z bogatej erudycji zabytkoznawczej oraz wiedzy mediewistycznej, przeanalizuje programy zachowanych nagrobków z okresu średniowiecza, ukazując frapujące szczegóły dotyczące percepcji przemijania i śmierci w czasach powstania tych artefaktów. Wykład w sobotę, 2 grudnia o godz. 16:00 w budynku głównym. Wstęp wolny.
O godz. 13:00 oprowadzanie kuratorskie rozpocznie dr Barbara Banaś po wystawie „Szklane życiorysy. Polskie projektantki szkła (1945–2020)”, której bohaterka i są polskie designerki szkła tworzące w ciągu ostatnich 75 lat. Ich aktywność zawodowa – niezwykle bogata, ale niemal nieznana – świadczy o niebagatelnej roli, jaką odegrały w historii wzornictwa ostatnich dekad. „Szklane życiorysy” to także opowieść i zapis historii zmieniających się oczekiwań odbiorców, podlegającej nieustannym transformacjom sferze życia domowego i społecznego, która wraz z reorientacją potrzeb i rytuałów wpływa na ikonosferę wnętrz prywatnych i publicznych i na ostateczny kształt przedmiotów. Wstęp z biletem na wystawy czasowe.
Na oprowadzanie kuratorskie szlakiem rzeźb po wystawie czasowej „Szaleństwo rokoka! Fascynacja rokokiem na Śląsku (XVIII–XXI w.)” w Pawilonie Czterech Kopuł o godz. 14:30 zabiorą wszystkich chętnych Małgorzata Macura i Barbara Andruszkiewicz. Oprowadzanie po jubileuszowej ekspozycji, będącej pierwszą w historii muzealnictwa próbą zaprezentowania do tej pory niedostrzeganego, niedocenianego i pomijanego zjawiska w sztuce regionu jakim było rokoko. To także demonstracja zmian stylistycznych, które miały miejsce na Śląsku w drugiej połowie XVIII w., również ponownego zafascynowania nimi na przełomie XIX i XX w., a wreszcie szukania odpowiedzi na pytanie, czy ta stylistyka interesuje i fascynuje współczesnych. Wstęp z biletem na wystawę czasową.
Natomiast w gmachu głównym w niedzielę, 3 grudnia o godz. 11:00 odbędzie się wykład dr. Jacka Witkowskiego w ramach cyklu „Kurs historii sztuki”. Spotkanie poświęcone będzie sztuce romańskiej – jej ewolucji od XI do połowy XIII wieku. Przedstawiając sztandarowe przykłady z zakresu architektury, rzeźby i malarstwa w najważniejszych ośrodkach romanizmu w Italii, południowej Francji, Hiszpanii, Niemiec, prelegent ukaże ich wpływy na kształt sztuki w Europie środkowej i północnej sięgający połowy XIII wieku. Bilety w cenie 10 zł.
Zaś o 16:00 w Pawilonie Czterech Kopuł będzie można wysłuchać wykładu o rzeźbie rokokowej na Śląsku dr. Artura Kolbiarza. Fenomen rzeźby rokokowej na Śląsku przypadł na dwie ostatnie tercje XVIII w. W początkowej fazie współistniał z dziełami utrzymanymi w stylistyce późnobarokowej, a w schyłkowej z pojawiającymi się zwiastunami neoklasycyzmu. Wstępną cezurę wyznaczyły wojny śląskie (1740–1763), które doprowadziły do przejęcia niemal całego regionu przez Królestwo Prus. Nowa sytuacja polityczna wpłynęła na funkcjonowanie rynku artystycznego. Kościół katolicki utracił dominującą pozycję, a bardziej dynamiczna rywalizacja z wyznaniami reformowanymi objawiała się również na polu sztuk pięknych. Oprócz tradycyjnie wiodących na Śląsku centrów artystycznych zlokalizowanych w dużych miastach do głosu doszły niewielkie, lecz prężnie funkcjonujące ośrodki artystyczne lokowane w prowincjonalnych miejscowościach. Całość tworzyła barwną mozaikę rozpiętą pomiędzy klasycyzującą rzeźbą akademicka, a znajdującą się na przeciwnym biegunie plastyką ekspresyjną. Podczas wykładu omówione zostaną wybrane przykłady dzieł reprezentujących różne ośrodki i nurty w śląskiej rzeźbie rokokowej. Wstęp wolny.
W niedzielę, 3 grudnia o godz. 11:00 Małgorzata Korżel-Kraśna rozpocznie oprowadzanie kuratorskie po wystawie czasowej „Szaleństwo rokoka! Fascynacja rokokiem na Śląsku (XVIII–XXI w.)” w Pawilonie Czterech Kopuł szlakiem mebli. Wstęp z biletem na wystawę czasową.
Natomiast w gmachu głównym w niedzielę, 3 grudnia o godz. 11 :00 rozpocznie się wykład dr. Jacka Witkowskiego w ramach cyklu „Kurs historii sztuki”. Spotkanie będzie poświęcone sztuce romańskiej – jej ewolucji od XI do połowy XIII wieku. Przedstawiając sztandarowe przykłady z zakresu architektury, rzeźby i malarstwa w najważniejszych ośrodkach romanizmu w Italii, południowej Francji, Hiszpanii, Niemiec, prelegent ukaże ich wpływy na kształt sztuki w Europie środkowej i północnej sięgający połowy XIII wieku. Bilety w cenie 10 zł.
Zaś o godz. 13:00 w gmachu głównym w niedzielę, 3 grudnia odbędzie się wykład Agaty Stasińskiej „Anielska ochrona i diabelskie kuszenie” o ilustracjach w średniowiecznych traktatach ars moriendi. Traktaty ars moriendi – niezwykle popularne w okresie późnego średniowiecza – miały za zadanie pomóc w przygotowaniu na dobrą, szczęśliwą śmierć, a więc taką, która prowadzi ku zbawieniu. Zawierały konkretne zalecenia zarówno dla umierającego, jak i dla kapłana oraz innych osób asystujących w ostatniej drodze. Dzieła te często zdobione były ilustracjami ukazującymi walkę nieba i piekła o ludzką duszę. Wspomniane grafiki, pełne tajemniczych postaci i zagadkowych scen, wprowadzały odbiorców w wyjątkowy świat, w którym kuszenie diabłów przeciwstawione było anielskim napomnieniom. Podczas wykładu wspólnie przyjrzymy się tym charakterystycznym przedstawieniom, porozmawiamy o ich treści i znaczeniu. Wstęp wolny.
Pierwszy ze wspomnianych na początku koncertów odbędzie się już w piątek, 1 grudnia wieczorem. Będzie to wydarzenie towarzyszące wystawie „Zaklinacze czasu. Kolędniczy teatr obrzędowy”. Skład Niearchaiczny to kapela, która przedziera się do sedna muzyki beskidzkiej i odnajduje drzemiące w niej możliwości i inspiracje. Muzyka ta wykonywana była niegdyś przez dudziarza i skrzypka, dziś nazywanych „składem archaicznym”, który z czasem został wyparty przez większe kapele smyczkowe. Niearchaiczność kapeli, to nie tylko instrumentarium rozbudowane o kontrabas i altówkę, ale też nowe aranżacje i harmonie, które nie tylko nie kłócą się z tradycyjnym, dawnym stylem „ogrywania” melodii przez dudziarza i skrzypka, ale wzbogacają go i dopełniają. To dowód na to, że muzyka Beskidu Żywieckiego to zjawisko ciągle żywe, które można wciąż na nowo odkrywać i świadomie rozwijać. Koncert rozpocznie się w Muzeum Etnograficznym o godz. 18:00. Bilety w cenie 10 zł.
Drugi koncert to koncert zespołu Vox Imaginaria (w składzie: Julieta González-Springer [śpiew] i Ryszard Lubieniecki [portatyw, clavisimbalum]), towarzyszący wystawie „Śląska ars moriendi. Średniowieczne metalowe płyty nagrobne”. Śląsk doby średniowiecza stanowi niezwykle istotny obszar dla badaczy i wykonawców muzyki tego okresu. Do naszych czasów zachowały się liczne traktaty teoretyczne (dotyczące zarówno chorału gregoriańskiego, jak i muzyki wielogłosowej) oraz bogaty repertuar dzieł, świadczący o wpływach zachodnich, ale także wykazujący lokalną specyfikę. Są to w znaczącej większości { do lokalnych świętych, opowiadają o ich życiu, dokonaniach i cechach godnych naśladowania.
Koncert poświęcony będzie kobietom świętym, przede wszystkim św. Jadwidze Śląskiej, ale także Katarzynie, Marii Magdalenie i Elżbiecie Węgierskiej, których spisane żywoty pełniły często istotną rolę edukacyjną w średniowiecznej pedagogice. W wykonaniu zespołu Vox Imaginaria zabrzmią poświęcone im kompozycje z XV-wiecznych źródeł pochodzących z regionu historycznego Śląska. Będą to zarówno dzieła wielogłosowe zachowane w tzw. śpiewniku głogowskim (właść. partesach żagańskich), jak i utwory jednogłosowe i prosta polifonia z niezwykle rzadko obecnego w życiu koncertowym kancjonału średzkiego. Program uzupełnią śpiewy z wrocławskich źródeł fragmentarycznych, a także tabulatury organowe i improwizacje instrumentalne. Koncert w Muzeum Narodowym, w sobotę 2 grudnia o godz. 15:00. Wstęp wolny.
0 notes
Text
Plecaki męskie – czy z całą pewnością są takie męskie?
Pytanie to jest bardzo przewrotne, więc i odpowiedź musi być skomplikowana. Bo czy bowiem powinien się charakteryzować plecak dla mężczyzny? Czy popularne sportowe artykuły z logo najbardziej znanych marek ten warunek będą spełniać? Czy plecaki męskie powinny być masywne?
Z jakiego materiału należy je szyć? I na koniec – czy męski plecak to atrybut zarezerwowany jedynie dla turysty, czy jednak może być efektownym dodatkiem do eleganckiej stylizacji na biznesowe spotkanie? W obecnych czasach wymienione wcześniej cechy mogą opisywać jeden z elementów stroju prawdziwych mężczyzn.
Niezależnie od tego ile ma lat i do jakich celów będzie akurat używał posiadanego plecaka. To co znacząco wyróżnia tę galanterię, to przede wszystkim bardziej surowa stylistyka i zdecydowanie mniejsza paleta kolorów niż w kobiecych wersjach. Zarówno masywny turystyczny plecak jak i elegancki plecak miejski mogą stać się świetnym dopełnieniem stylizacji współczesnego mężczyzny. Ważne będzie to, by dobrać je odpowiednio do okazji i stylu danego pana.
+Tekst Sponsorowany+
0 notes
Text
Plecaki męskie – czy aby z całą pewnością są takie męskie?
To pytanie jest bardzo przewrotne, czyli i odpowiedź na nie musi być skomplikowana. Bo czym powinien się charakteryzować męski plecak? Czy popularne obecnie sportowe artykuły z logo najbardziej znanych marek spełniają ten warunek? Czy plecaki męskie powinny być bardziej masywne?
Z jakich materiałów powinny być uszyte? I na zakończenie – czy plecak męski jest atrybutem zarezerwowanym wyłącznie dla studenta, czy może być jednak efektownym uzupełnieniem eleganckiej stylizacji na spotkanie? W obecnych czasach wymienione wcześniej cechy mogą opisywać element ubioru prawdziwych mężczyzn.
Bez względu na to ile ma lat i do czego akurat używa swojego plecaka. To co wyróżnia ten typ galanterii, to w pierwszej kolejności bardziej surowa stylistyka i zdecydowanie mniejsza ilość dostępnych kolorów niż w kobiecych wersjach. Zarówno masywny plecak turystyczny jak i elegancki plecak w wersji miejskiej stać się mogą świetnym dopełnieniem stylu nowoczesnego mężczyzny. Ważne będzie to, by dobrać je odpowiednio do okazji oraz stylu danej osoby.
+Tekst Sponsorowany+
0 notes