#sadzonki
Explore tagged Tumblr posts
Text
warszawskie donice #2
#warszawa#warsaw#donice#klomby#rabaty#sadzonki#kwiaty#flowers#plants#zielony#green#biały#white#red#czerwony#pelargonia#czerwone kwiaty#czerwone pelargonie#red flowers#iglak#tuja#natura#nature#nature beauty#nature photography#photo#photography#city photography#street photography
7 notes
·
View notes
Text
Hasło na dziś: Wyorywacz do sadzonek.
(21.04.2022)
#hasło na dziś#hnd#motto of the day#cytat po polsku#cytaty po polsku#polski cytat#quotes#humor#quoteoftheday#life quotes#sadzonki
0 notes
Text
Sadzonki marnieją, bo mają za mało azotu
Sadzonki roślin wyglądają marnie? Mogą to być rozsady roślin jadalnych (pomidory, papryki, kapusty, kalafiory, brokuły itd.) albo roślin ozdobnych, które postanowiliśmy rozmnożyć. Roślina jest wątła, marnieje, ma żółte liście? Ma za mało azotu. Azot jest roślinom potrzebny w początkowej fazie wzrostu – wtedy, gdy są jeszcze tylko zielone, nie kwitną i nie owocują. Właśnie dlatego nawożenie…
View On WordPress
#azot#kompost#nawozy#obornik#poplon#rozsady#rośliny nie kwitną#rośliny ozdobne#sadzonki#sumin#zielone liście
0 notes
Text
Czemu w większości ogrodów można zobaczyć tuje szmaragdowe
Posiadacze ogrodów nie bez podstaw lubią bardzo tuje. Te bardzo ładne krzewy cieszą się u nas ogromną popularnością, która się bierze z kilku powodów. Przede wszystkim tuja szmaragd ceniona jest za to, jak wygląda. Przypomina ona swoim wyglądem choinki, lecz jest wąska, gęsta i bardzo symetryczna. Dzięki temu prezentuje się naprawdę ładnie zarówno samotnie, jak również zasadzona w formie szpaleru. Te spotykane są często przed ogrodzeniami, świetnie osłaniając przed hałasem czy kurzem. Następną zaletą tej rośliny jest jej łatwe pielęgnowanie.
Tuje bardzo dobrze radzą sobie w naszych warunkach klimatycznych, przez cały okres zimy mając piękną, zieloną barwę. Nie będzie także problemu z chorobami i szkodnikami, i nie mają specjalnych wymagań w zakresie gleby. Najkorzystniejszym miejscem na kupowanie młodych roślin z pewnością będzie jakaś dobra, sprawdzona szkółka ogrodnicza. Jeśli sadzonki czy młodzież szkółkarska będą odpowiednie jakości, to też się to przełoży na wygląd wyrośniętych roślin.
+Tekst Sponsorowany+
1 note
·
View note
Text
Darmowe drzewka dla Pafos
Odbierz swoje bezpłatne drzewko!
Każdy będzie mógł odebrać w Pafos bezpłatne drzewko Departament leśnictwa będzie rozdawał bezpłatne sadzonki w Pafos w piątek w czterech lokalizacjach. W ramach Święta Drzewa sadzonki będą dostępne od godziny 11:00 w liceum Kato Pyrgos, na parkingu Pervola, na parkingu byłego szefa policji oraz na centralnym placu Polis Chrysochous. Odbierajcie – niech nam Cypr się zazieleni.
View On WordPress
0 notes
Text
0 notes
Text
Skąd się biorą tuje na żywopłot?
Skąd się biorą tuje na żywopłot? Zima w szkółce to z jednej strony czas na zwolnienie nieco tempa i trochę odpoczynku po szaleństwie całego sezonu, ale z drugiej strony dobry moment, żeby zająć się porządkami, remontami, serwisem i przeglądem sprzętu oraz infrastruktury, inwestycjami, a także przygotowaniami do nowego sezonu. Równocześnie, jak co roku o tej porze, robimy sadzonki z roślin…
View On WordPress
#grupa kapias#kapias goczałkowice#Kapias hurt#Potęga zieleni#rośliny kapias#rozmnażanie roślin#sadzonki iglaste#szkółka kapias#zima w szkółce
0 notes
Text
Siemanko
Do domu udało się zjechać w czwartek późnym popołudniem. Oczywiście wolne tylko do wtorku rana - a to i tak tylko dlatego, że zaczęłam się awanturować. Zdrowo się u mnie robota pierdzieli zatem jak się nie uspokoją to będę w przyszłym miesiącu rozglądać się za czymś innym. Jednak walić to. Są rzeczy ważniejsze i przyjemniejsze :)
W piątek udało mi się zarejestrować skuter. Raptem 5 godzin czekania i mam już to z głowy. Na początku kwietnia będę miała już do odbioru dowód rejestracyjny. Piąteczek to był również dzień w którym stanął inspekt :) przyszły również sadzonki truskawek zatem i one znalazły swoje miejsce.
Wieczorem w piątek zrobiliśmy ognisko. Nic nie zjadłam bo miałam spinę wtedy z szefem jednak jak wspomniałam chuj z nim. Nerwów mi napsuł tak dużo, że ledwo piwko wypiłam
Na szczęście sobota już była przyjemniejsza. Zakupy do domu oraz w trasę. Oprysk drzewek olejem parafinowym i ogólne prace porządkowe na podwórku. No i sąsiedzi strajkowali, więc policja stała u nas na wiosce od rana do nocy kierując ruchem
Zwierzaki zadowolone. Pogoda była przyjemna, więc każdy mógł się wyszaleć na dworze. Nawet uszaki wyszły napawać się słońcem. Ja zaś w ramach prezentu na dzień kobiet składałam sobie bukiet z klocków - podróba lego, ale naprawdę instrukcja była świetna! Nawet takie beztalencie jak ja dało sobie radę a rodzice cisnęli sobie ze mnie bekę wieszcząc mi porażkę
Kupiłam też sobie szelki bo mam dość spadający spodni z dupy. Wyglądają nieźle :D jednak co najważniejsze przyszedł kubek, który sobie zaprojektowałam. Oczywiście z Alastorem z Hazbin Hotel. Uwielbiam tego „Truskawkowego Alfonsa” i będzie mi przypominał w trasie by się uśmiechać jak psychopata. Zwłaszcza, że rozpędzony cyrk to serio adekwatne określenie tego co się odwala
Niestety w sobotę jak byliśmy na targu nie było kur. Dlatego w niedzielę rano pojechaliśmy na duży targ w Turku i udało się! Proszę państwa 20 kur i Kogut zamieszkało dzisiaj w kurniku! Są takie urocze! Zwłaszcza jak podchodzą i obserwują co robię. Gdaczą, ryją w słomie niczym dziki miejskie trawniki i ogólnie są całe piękne: no i za jakieś 3 tygodnie pojawią się już pierwsze jajka!
Ogólnie jest spoczko. Pomimo perturbacji około robotowej humor mi dopisuje. W końcu wszystko idzie jakoś dobrze. Roślinki rosną no i pojawiły się kury zatem kolejne marzenie zrealizowane. Wino bananowe potrzebowało cukru bo wyszło mega wytrawne, ale to nie był problem. Dodałam cukru i już następnego dnia fermentacja cicha zaczęła działać. Myślę, że jak przyjadę następnym razem będzie już gotowe
Zdzisława i Jerry wyczesane bo znów linieją, Koperek wyszczuplał. Nadal ogromny z niego kocur (w sobotę uratowałam przed nim nornice bo biegał z nią po podwórku a ta krzyczała w niebo głosy), ale zrzucił zimową warstwę smalcu z siebie. Z rodzicami też jest miło oraz przyjemnie.
Jedzeniowo nie mówię bo jak przyjeżdżam do domu to mam cheat days. Jednak i tak jem mniej, niż normalny człowiek zatem się nie przejmuje. No i jest więcej ruchu bo zawsze jest coś do roboty. Tylko dziś w niedzielę mogę sobie pozwolić na nieróbstwo bo pogoda jest słaba. Pizga złem bez kitu
21 notes
·
View notes
Text
Munakata Souta x Reader
Resztę oneshotów z tej i innych serii możesz przeczytać tutaj. Zajrzyj też na moje Ko-fi.
Some of these oneshots are already translated into English. You can find them here.
ᴋɪʟᴋᴀ ʀᴏᴢᴍᴏ́ᴡ ᴏ sᴏᴜᴄɪᴇ ᴢ ʀᴏ́ᴢ̇ɴʏᴍɪ ᴏsᴏʙᴀᴍɪ, ᴋᴛᴏ́ʀᴇ ᴘᴏᴍᴀɢᴀᴊᴀ̨ [ʀᴇᴀᴅᴇʀ] ᴢʀᴏᴢᴜᴍɪᴇᴄ́, ᴢ̇ᴇ ᴘʀᴢᴇɢᴀᴘɪᴌᴀ sᴡᴏᴊᴀ̨ sᴢᴀɴsᴇ̨ ɪ ᴘᴏʀᴀ ᴛᴏ ɴᴀᴘʀᴀᴡɪᴄ́.
ᴡ ᴄᴢᴀsɪᴇ ᴘɪsᴀɴɪᴇ ᴛᴇɢᴏ, ғɪʟᴍ ʙʏᴌ ᴊᴇsᴢᴄᴢᴇ ᴡ ᴘᴏʟsᴋɪᴇᴊ ᴅʏsᴛʀʏʙᴜᴄᴊɪ ᴋɪɴᴏᴡᴇᴊ. ɴɪᴇ ᴍɪᴀᴌᴀᴍ ɴᴀ ᴛʏʟᴇ ᴅᴏʙʀᴇᴊ ᴘᴀᴍɪᴇ̨ᴄɪ ʙʏ ᴜᴢ̇ʏᴄ́ ᴏʀʏɢɪɴᴀʟɴᴇɢᴏ ᴢᴀᴋʟᴇ̨ᴄɪᴀ ᴢᴀᴍʏᴋᴀᴊᴀ̨ᴄᴇɢᴏ ᴅʀᴢᴡɪ ᴀɴɪ ᴢɴᴀʟᴇᴢ́ᴄ́ ɢᴏ ᴡ ᴘᴏʟsᴋɪᴇᴊ ᴡᴇʀsᴊɪ, ᴡɪᴇ̨ᴄ ᴢᴏsᴛᴀᴌᴏ ᴍɪ ᴘʀᴢᴇᴛᴌᴜᴍᴀᴄᴢᴇɴɪᴇ ᴢ ᴋᴀᴡᴀᴌᴋᴏ́ᴡ ᴀɴɢɪᴇʟsᴋɪᴇᴊ, ᴋᴛᴏ́ʀᴇ ᴅᴀᴌᴏ sɪᴇ̨ ᴢɴᴀʟᴇᴢ́ᴄ́ ɴᴀ ɴᴇᴄɪᴇ.
ғʀᴀɢᴍᴇɴᴛ ᴡʏᴋᴏʀᴢʏsᴛᴀɴᴇᴊ ᴘɪᴏsᴇɴᴋɪ ᴢ ʟᴀᴛ 80. ᴛᴏ ғʟʏᴅᴀʏ ᴄʜɪɴᴀᴛᴏᴡɴ ɴᴀʟᴇᴢ̇ᴀ̨ᴄʏ ᴅᴏ ʏᴀsᴜʜʏ.
[Reader] spojrzała na śmiejącego się Hitsujirō. Było w tym dźwięku coś znajomego. W pierwszej chwili nie była nawet w stanie określić, co dokładnie. Kiedy wreszcie to do niej dotarło, poczuła ciężar w okolicy serca. Dziadek Sōty miał dokładnie ten sam śmiech, co jego wnuk. Rozlewający się po szpitalnym pomieszczeniu niczym promień jasnego światła w ciemnym pokoju. Jednak była w nim jakaś gorzka nuta. Jakby nigdy nie wierzył, że jego potomek mógł cokolwiek zrobić dobrze, i fakt, że wreszcie nastąpiła katastrofa, był zabawny.
— To nie jest śmieszne! — wykrzyczała z wyrzutem.
Czuła, jak gorące łzy skapują jej po policzkach. Te, które kumulowały się w niej od dwóch tygodni. Zaczynała rozumieć, dlaczego Sōta rzadko odwiedzał dziadka. Bronienie się przed nim rękami i nogami nagle nabrało sensu. Był świetnym zaklinaczem, ale niezbyt dobrym członkiem rodziny.
***
Dobrze pamiętała pierwszy raz, gdy spotkała Munakatę. Był wtedy jeszcze nastolatkiem. Nie całkiem wprawnym w sztuce zamykania przejść. Gdyby postawiono ich przy sobie, zdecydowanie widać byłoby, że to [Reader] ma większe doświadczenie.
Nigdy wcześniej nie była w Tottori. Zmęczona długą podróżą, wierzyła, że będzie miała czas odpocząć. Rodzina zarezerwowała jej nawet wygodny pensjonat. Jednak gdy na horyzoncie pojawiły się znajome czerwone smugi, wiedziała, że nie będzie jej to dane. Czarne drobinki pyłu w powietrzu śmierdziały zniszczeniem. Pachniały świeżą ziemią i śmiercią.
Zanim dobiegła na miejsce, ogromna dżdżownica już wiła się w górę. Jak zawsze szykowała się, by spaść. Przynosząc ze sobą trzęsienie ziemi i pochłaniając setki żyć. [Reader] szczerze zdziwiła cudza obecność. Cała jej najbliższa rodzina należała do zaklinaczy. Choć nigdy nie wykluczali, że istnieje więcej osób, takich jak oni, nie miała okazji takowych spotkać. Dlatego widok Sōty był szokujący.
To był pierwszy raz w życiu, gdy stwierdziła, że coś zaparło jej dech w piersiach. Było to dość szalone. W końcu biegła przez opuszczone, suche pola ryżowe wprost w stronę niebezpieczeństwa. A jednak w Munakacie widziała jedynie spokój. I, choć drzwi do silosu za nic nie chciały się ruszyć, stawiał im czoła. Krok za krokiem, walcząc z obezwładniającą siłą otchłani.
Dopadła drzwi, zapierając się nogami z całych sił. Gdy skrzydło lekko drgnęło, wiedziała, że za chwilę będzie po wszystkim.
Długie, czarne włosy targane siłą huraganu zasłaniały twarz chłopaka. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że kryją się za nimi błękitne tęczówki, przywodzące na myśl bezkresne jeziora w pogodny dzień. W jego ręce połyskiwał złoty klucz. Ten sam, który z wielkim trudem wbił w zmaterializowany zamek.
— O Wielcy Bogowie, którzy rządzicie pod ziemią, wy, którzy chroniliście ludzkość przez pokolenia… — nastolatek przekrzyczał wiatr.
[Reader] spojrzała na wyschnięte pola. W umyśle widziała to miejsce jak za dawnych lat. Zielone. Częściowo zanurzone w wodzie. Stała pośród ciężko pracujących ludzi, wkładających sadzonki ryżu na miejsca. Przekrzywiała kapelusz, odpowiadając na pozdrowienia sąsiadów. Szła na przerwę, by zjeść skromny obiad w towarzystwie rodziny.
Czuła zapach deszczu i ciepło słońca na twarzy. Chłód, gdy zanurzyła stopy w wolno płynącej wodzie. Śmiech bawiących się dzieci otaczał ją ze wszystkich stron. Niemal mogła dotknąć twarzy starszej kobiety, która uczyła ją, jak powinna zbierać plony.
W ułamku sekundy nastała martwa cisza i ciemność. Kiedyś to było miejsce pełne życia. Zanim mieszkańcy zdecydowali się je opuścić. Jak wiele innych na terenie Japonii.
Nieważne, ile razy to robiła, nigdy nie mogła się do tego przyzwyczaić. To było jak żegnanie żyć, których nigdy nie znała. Widziała jedynie skrawki, a chciała poznać je wszystkie. Bo zapomnienie było jak przyznanie, że miejsce już dawno nie żyło.
— …góry i rzeki, które zwiemy naszymi, przyjmijcie z powrotem! — zakończyła dziewczyna, przekręcając klucz.
— Nie wiedziałem, że ktoś jeszcze potrafi zamykać drzwi — stwierdził zdziwiony chłopak. — W każdym razie, dziękuję za pomoc. — Głos wydawał się nieść echem w ciszy, która zapadła po ustaniu huraganu.
— Ja też nie miałam pojęcia — przyznała [Reader].
— Munakata Sōta. — Ukłonił się grzecznościowo.
***
Dziewczyna powinna była się spodziewać, że tak to się skończy. Zaspała, bo późną nocą zamknęła drzwi oddalone od Tokio, a pociąg powrotny potwornie się spóźnił. Teraz, na wpół zaspana, wypadła z mieszkania. Na szczęścia Serizawa nigdy nie był nigdzie na czas, więc choć raz mógł jej pomóc dostać się na drugi koniec miasta. Ostatni raz sprawdziła, czy ma wszystko w torebce. Nie zdążyła niczego zjeść rano, ale kierowca obiecał jej, że nie będzie głodna.
— Ty i twoja definicja śniadania — jęknęła ostentacyjnie.
— Nigdy nie powiedziałem, że to zdrowe śniadanie. — Serizawa uśmiechnął się szeroko.
Podał jej do ręki puszkę energetyka, którą przyjęła z cichą rezygnacją. Tak to właśnie się zaczyna. Je się byle co, a potem przestaje jeść śniadania w ogóle. Przyszły nauczyciel powinien wprowadzać zdrowe nawyki żywieniowe. Tymczasem dawał zupełnie odwrotny przykład.
Wsiadła do auta i zapięła pasy. Chłopakowi jak zwykle się nie spieszyło. Wyglądał na cudownie wyspanego. Z namaszczeniem wcisnął guzik radia. Odkąd kupił swój czerwony wóz, stał się nie do zniesienia na jego punkcie. Każdy znajomy musiał go obejrzeć. Wszyscy dookoła znali jego specyfikacje techniczne na pamięć. Nie mieli wyboru.
— It's So Fly-Day, Fly-Day China Town! — rozległo się z głośnika.
Dziewczyna skierowała dłoń w stronę zawieszonego na uchwycie smartfona. Dostała gwałtownie po łapach, gdy już miała zmienić piosenkę. Nie istniały żadne inne kawałki niż te ze świętych playlist. Lata 80. I 90. były rejonami władającymi sercem Serizawy od zawsze. I tak już chyba miało pozostać.
Student zaczął głośno śpiewać, więc wyłączyła mózg, popijając energetyka. Zbierało się na deszcz. Nad ulicami Tokio zawisły ciężkie chmury. Odbijały się w przezroczystych wieżowcach centrum. Korek dał jej szansę na podziwianie wściekle czerwonego światła blokującego im szansę na minięcie kolejnej ulicy. Jak na złość, obok nich stał samochód pełen młodzieży. Banda zaczęła nabijać się z głośnego śpiewu. Wyglądali na wagarowiczów. Serizawa wdał się z nimi w żywą dyskusję, w której doszło między innymi do wymiany wielu słów na temat matek.
— To jak, ruszyło coś w końcu? — spytał chłopak, dodając gazu.
— Przecież widzisz, że jedziemy.
O tak. Granie głupiej zdecydowanie było dobrym pomysłem.
— Nie udawaj. — Serizawa sugestywnie spojrzał na nią znad okularów.
— Nic nie ruszyło, poza tym korkiem. Koniec tematu — skwitowała [Reader].
Cisza nie trwała długo. Kierowca stracił zainteresowanie śpiewem. Teraz interesowała go jedna, jedyna rzecz. Wiedziała, że nie odpuści, dopóki nie dojdzie do sedna sprawy.
— Czemu mu nie powiedziałaś? — Odpowiedziała mu jedynie cisza. — Jak mi nie powiesz, będę jechał czterdzieści na godzinę i nigdy nie zdążysz. — Uśmiechnął się złośliwie.
— Tak? Trudno się mówi. Na szczęście się przygotowałam. Wygląda na to, że zaczyna padać. Z racji, że szyberdach ciągle jest zepsuty, wzięłam parasol. Pora go rozłożyć.
[Reader] istotnie wyciągnęła z torebki parasol. Wyglądało to co najmniej idiotycznie. Czerwone, sportowe auto, a nad nim kolorowa parasolka. Niewiele to dawało, bo krople deszczu wciąż spadały na ich twarze, ale przynajmniej czubki głów mieli suche.
— Co ty robisz? HEJ! Chowaj to w tej chwili. Wystraszysz wszystkie laski, jak dojedziemy na miejsce!
No tak. Bo dziewczyny na pewno będą stały na parkingu w ulewnym deszczu. Ujrzenie takiego auta, chlapiącego wodą na prawo i lewo, musiało być szczytem ich marzeń.
Dziewczyna z uporem trzymała rękę w górze. Kałuże stawały się coraz większe, a krople coraz cięższe. Dźwięki piosenek mieszały się z szumem deszczu. Przechodnie patrzyli na nich jak na wariatów, spiesząc, by schować się w pobliskich sklepach i na przystankach.
— Dokąd jedziesz? — spytała dziewczyna, czując narastający niepokój.
To zdecydowanie nie była znana jej droga.
— Nie mogę się tak pokazać na miejscu, więc będziemy robić kółka, aż nabierzesz rozumu. To moja nowa metoda wychowawcza — stwierdził Serizawa.
— Mam nadzieję, że nie dadzą ci żadnego dziecka pod opiekę — stwierdziła [Reader].
Krążyli w kółka, niczym dwa chomiki w kołowrotku. Paliwo nie było tanie i pasażerka zastanawiała się, ile jeszcze kilometrów zrobią, zanim kierowca się złamie.
Mokre chodniki błyszczały, odbijając światło bilbordów znanych marek. Nieliczne drzewka posadzone wzdłuż ulicy uginały się pod naporem wody. Zdawały się strząsać z siebie wszystkie krople. Powietrze pachniało wilgocią. Było duszne i ciężkie, zwiastując, że to tylko przelotna ulewa i za niedługo ustąpi miejsca słońcu.
— No to czemu sprawa dalej stoi w miejscu? — ponowił pytanie Serizawa.
— Ale jesteś upierdliwy! — [Reader] schowała parasol, pozwalając ulewie się do nich dostać. — Dobra, skoro ci tak bardzo zależy, to sprawa stoi w miejscu, bo stchórzyłam. Zadowolony? — Oparła głowę o łokieć.
Chłopak westchnął, ale z powrotem zawrócił na właściwą trasę.
— Czego się boisz? Friendzone’u? Przecież widać, że was do siebie ciągnie — oznajmił Serizawa.
Rzeczywiście była to prawda. Subtelne muśnięcia dłoni. Nieśmiałe uśmiechy podczas komplementów. Niby przyjacielskie uściski. Spędzali wspólnie dużo czasu. Zdecydowanie więcej niż tylko przyjaciele. Od dnia, kiedy spotkała Munakatę pierwszy raz, wiedziała, że to będzie dla niej ktoś więcej. Jednak gdy przychodziła pora na to, by pchnąć relację do przodu, nie miała na to odwagi.
— On jeden mnie naprawdę rozumie. Jeśli nam nie wyjdzie, to go stracę — mruknęła.
W istocie tak było. Sōta był jedyną osobą spoza rodziny, która rozumiała ją jako zaklinacz. Patrzył na świat odrobinę inaczej niż wszyscy. Dotykały go te same problemy i trudności. Co sprawiało, że łatwo było im sobie pomagać, a jeszcze łatwiej się do siebie przywiązać. Z tego samego powodu jednak czuła, że utrata bolałaby równie mocno.
— Jak wam nie wyjdzie, możecie…
— …zostać przyjaciółmi? — [Reader] weszła mu w słowo. — Chyba sam w to nie wierzysz.
Chłopak przytaknął po chwili namysłu.
— Tylko nie czekaj za długo — stwierdził Serizawa, wjeżdżając na parking.
***
— [Reader], heeej, [Reader]! — Kobieta stojąca za ladą machała energicznie.
Dziewczyna wolała uniknąć zbędnej konfrontacji i iść od razu iść na górę, jednak nie miała wyboru. Westchnęła cicho i zajrzała do sklepiku. Wiecznie przeklinała Munakatę za wybór mieszkania w tej dzielnicy. Było w Tokio. Powinno wręcz krzyczeć anonimowością. Tymczasem tutaj każdy znał każdego i wiedział wszystko o wszystkich. W dodatku na dole bloku stał sklepik całodobowy prowadzony przez dwie podstarzałe kobiety i studentkę w jej wieku. To było jak wysokiej klasy osiedlowy monitoring. Niestety nie można go było wyłączyć na życzenie. A czasem by się przydało. Szczególnie że każda z pracownic wręcz uwielbiała Sōtę i śledziła jego ruchy jak tylko mogła. Kupił w innym sklepie? Zarzucą mu następnym razem, że więcej nie dostanie zniżki albo celowo oznajmią, że brakuje towaru. Przyprowadził [Reader]? Wypytają ją od razu, czy jest jego dziewczyną, bo same mają wnuczki, które byłyby zainteresowane potencjalnym kawalerem. Śpieszą się gdzieś z Munakatą? Już nie! Pora na nowe ploteczki z okolicy…
— Dzień dobry — przywitała się dziewczyna niezbyt entuzjastycznie.
Czuła, że pierwszym pytaniem, jakie dziś padnie, będzie: Gdzie jest…
— Gdzie jest nasz mały Sōta? — wyparowała cioteczka prosto z mostu.
[Reader] nawet nie próbowała zwrócić uwagi, że nazywanie dwudziestodwuletniego wysokiego mężczyzny małym nie miało sensu.
— Nie mam pojęcia — przyznała szczerze.
Sama próbowała to ustalić od kilku dni, rwąc sobie włosy z głowy. Munakata wysłał tylko jedną krótką wiadomość. Nie odpowiadał na żadne sms-y ani nie oddzwaniał. Jego social media również były martwe. Nie wiedziała, dokąd tym razem pojechał. Nie zawsze zdawali sobie wzajemnie relacje z tego, gdzie akurat zamykali przejścia. Teraz bardzo tego żałowała. Zdarzało się mu wcześniej znikać bez kontaktu, ale nigdy na tak długo.
Cioteczka rozgadała się o tym, jak naprzeciwko zaczął się remont ulicy. Potem o jakimś białym kocie, który podbijał serca wszystkich internautów ([Reader] była niemal pewna, że to dorabiająca studentka musiała jej go pokazać). Potem zaś przeszła do tego, jak nieodpowiedzialna ta młodzież, że sami podróżują w młodym wieku…
— Co do tej okropnej młodzieży — wtrąciła [Reader]. — Słyszałam, że kuzynka Sōty zatrzymała się u niego w mieszkaniu.
— Dałam jej zapasowe klucze. — Kobieta lekceważąco machnęła ręką. — Roztrzepana trochę, nie to co nasz Sōta…
— Dokładnie — przyznała [Reader] zawzięcie przytakując. — I właśnie z tego powodu muszę do niej zajrzeć. — Z tymi słowami wybiegła przed sklep, zanim cioteczka znalazła nowy temat do rozmowy.
Droga na górę była znajoma. Przeskakiwała po dwa stopnie naraz, wbiegając po schodach.
Zastukała w drzwi z całej siły. Odpowiedziała jej głucha cisza. Zapukała ponownie.
— Jestem [Reader]! Serizawa powiedział mi, że przyjechałaś i że jesteś kuzynką Sōty.
Nastała chwila ciszy, po której dało się słyszeć coraz to głośniejsze kroki. Za drzwiami pojawiła się młoda dziewczyna. Nastolatka w pośpiechu zaprosiła [Reader] do środka. Skłoniła się nisko, machając przy tym ciemnym kucykiem.
Musiała przyznać, że wbrew słowom cioteczki dziewczyna chyba miała trochę oleju w głowie. W końcu nie otworzyła z marszu obcej osobie.
— Nazywam się Iwato Suzume, [Reader]-san. — Skłoniła się.
— Nie trzeba aż tak formalnie. Jesteśmy w podobnym wieku — uspokoiła ją kobieta, widząc, jak niepewnie krząta się dziewczyna.
[Reader] zajęła miejsce na niewielkiej sofie. Mieszkanie było mikroskopijne, ale lubiła je. Kojarzyło jej się z biblioteczką starych książek o zaklinaczach, których nigdy nie chciało jej się czytać. Ze stertami podręczników do pedagogiki, które Munakata kochała studiować od deski do deski. Z podniszczonym dywanem w śmieszne wzory, poplamionym sosem sojowym. Z niedziałającą żarówką, której właściciel nie chciał wymienić, przez co wieczorami zawsze siedzieli w półmroku. Z zapachem świeżo parzonej kawy i męskich perfum. To mieszkanie wręcz było Sōtą. Nie wiedziała, czy to jej profesja nakazuje jej wiązać miejsca z ludźmi. Może po części tak było. Teraz jednak była pewna, że będąc tu, mocniej niż dotąd odczuła brak mężczyzny.
— Więc… emmm… mogę zapytać, co panią… znaczy co ciebie tu sprowadza?
Nastolatka nie wydawała się przekonana do używania tylko jej imienia.
— Serizawa pewnie powiedział ci to samo, ale szukam Sōty.
— Przysięgam, że nie wiem, gdzie jest — zarzekła się dziewczyna.
Przyznała to trochę za szybko jak na gust [Reader]. Z drugiej jednak strony, widząc, jak się miota, stwierdziła, że może po prostu czuła się niekomfortowo w towarzystwie obcej osoby.
Szczególnie, że to Serizawa był pierwszym człowiekiem, którego spotkała tego popołudnia. W głębi duszy miał dobre serce, jednak zdecydowanie nie zyskiwał przy pierwszym spotkaniu. Był głośny. Zawsze domagał się tego, czego chciał. Otaczała go niezmiennie aura jakiegoś nieopisanego, wesołego chaosu. Pachniał papierosami, pomimo tego, że głosił, że jako przyszły nauczyciel, „ udupi” każdego, kto spróbuje zapalić pod jego nosem. Podążał też za nim zapach paliwa, które hektolitrami wlewał do swojego ukochanego, wymuskanego samochodu. Koloru tak czerwonego jak jego temperament. Jeśli to jego Suzume zobaczyła jako pierwszego, nic dziwnego, że nie za wiele pomogła.
— Rozumiem, ale… miałam nadzieję, że może wiesz cokolwiek. Nie pojawiał się tu od dłuższego czasu. Musiałaś jakoś się z nim skontaktować, żeby przyjechać.
— Nie umawiałam się z nim wcześniej. Byłam w okolicy i potrzebowałam na chwilę odpocząć. Wiedziałam, żeby w razie czego odebrać klucze na dole. To wszystko.
Kobieta poczuła, jak ulatuje z niej nadzieja.
— Ach tak… Nie będę ci więc przeszkadzać. — Zaczęła się zbierać do wyjścia.
— Pani… znaczy… martwisz się bardzo o Sōtę-sana? — Suzume spojrzała na nią szczerym i przenikliwym spojrzeniem.
— Pokłóciliśmy się zanim wyjechał.
[Reader] wróciła myślami do ich ostatniej rozmowy. Nie rozstali się wtedy w zbyt dobrej atmosferze. Wręcz beznadziejnej. Rzadko dochodziło między nimi do spięć. Obydwoje byli raczej spokojnymi ludźmi. Jednak w pracy zaklinaczy zawsze podążało za nimi ryzyko. Bo opuszczone miejsca rzadko były bezpieczne. Opustoszałe domy, zgliszcza i zalane tereny same w sobie nie były aż takim problemem, ale dżdżownica ciągnęła za sobą zgubę. Gdziekolwiek otwierały się drzwi, znajdywał się odór śmierci. Niezamknięte w porę przejścia zwiastowały trzęsienia ziemi. Jak długo mieli to robić? Aż do kresu sił? [Reader] nie mogła niczego w życiu zaplanować, bo wiecznie podążał za nią obowiązek. Sekret, o którym nie mogła rozmawiać. To, co kiedyś wydawało się przygodą, stało się nużące. Ile jeszcze cierpienia miała oglądać, wkładając klucz do niezliczonej liczby zamków?
Munakata nie podzielał jej zdania. Dla niego wszystko było szlachetnym przywilejem. Na tyle, by uważał za swój święty obowiązek domykanie kolejnych przejść. [Reader] niejednokrotnie zastanawiała się, czy ten punkt widzenia wpoił mu dziadek. Dopiero gdy później poznała Hitsujirō, zrozumiała, że to zdecydowanie nie było tak. Sōta po prostu nie chciał zostawiać ludzi w potrzebie i czuł, że nie ma zbyt wiele osób, które mogłyby go zastąpić. Nieważne, ile dawnych wspomnień o domach, centrach handlowych, barach, parkach rozrywki czy kapliczkach musiał oglądać.
I, choć rozumiał, dlaczego kobieta chciała od tego uciec, sam nie zamierzał tego robić. Nie chciał dać się przekonać, że może warto znaleźć inne osoby, które mogłyby pomóc, a z czasem wszystko zostawić w ich rękach. Twierdził, że nikt nie będzie w stanie zobaczyć dżdżownicy. A wystawianie kogokolwiek na oglądanie otchłani było zbyt niebezpieczne.
Padło kilka gorzkich słów. Kobieta wielokrotnie starała się odtworzyć w głowie konwersację, ale za żadne skarby nie była w stanie sobie ich przypomnieć. W pamięci został tylko zawiedziony wyraz twarzy Munakaty w ogarniętym półmrokiem mieszkaniu. Jego zgarbione ramiona i to, jak szybko odwrócił głowę. Być może po to, by nie widziała, że jest zły. A może po prostu nie chciał pokazać żadnej łzy. Nigdy nie widziała, by płakał, ale to mógł być pierwszy raz.
Tamtego wieczora uparcie wpatrywała się w komórkę, walcząc sama ze sobą, by nie zadzwonić. Po cichu liczyła też na to, że może zdjęcie mężczyzny pojawi się na wyświetlaczu. Jednak nic takiego nie nastąpiło. A gdy zdecydowała się napisać następnego dnia, nie dostała odpowiedzi. Po jakimś czasie otrzymała jedynie suchego sms-a o treści:
Nic mi nie jest. Wszystko w porządku.
Nie brzmiało to jak coś, co piszą osoby, z którymi naprawdę nic się nie dzieje. W dodatku Serizawa nie dostał żadnej informacji. Munakata nie pojawił się na zajęciach, a dzisiaj opuścił egzamin dopuszczający do zostania pedagogiem. Coś, do czego dążył przez tak długi czas.
— Zanim wyjechał… powiedziałam kilka rzeczy, których teraz żałuję. To chyba normalne troszczyć się o kogoś, kogo się kocha, prawda? — [Reader] potarła skroń.
Cóż. Wreszcie przyznała to głośno w mieszkaniu Sōty. Szkoda tylko, że w takich okolicznościach. Nawet jeśli kuzynka miała mu o tym powiedzieć, nie było to już takie ważne. Chciała po prostu zobaczyć go całego i zdrowego.
— O-oczywiście — zająknęła się dziewczyna.
Jej wzrok powiódł do krzesełka. Pomalowanego na żółto, z tylko trzema nogami. Dziwnego, małego mebelka opartego o stos książek, który przewrócił się niezgrabnie z hałasem.
— Nigdy go tu nie widziałam. Może to projekt na studia.
Miałoby to sens. Niektóre prace wykonywane na zajęcia z najmłodszymi przybierały czasem dziwne, artystyczne formy.
Nie była w stanie powiedzieć, co nakazało jej podejść do krzesełka. Gdy go dotknęła, wydawało się ciepłe. Dwie dziurki wyrzeźbione w drewnie wydawały się wpatrywać w nią niczym oczy. Dość znajome, o barwie błękitu. Zamrugała kilkukrotnie. Tęsknota chyba powoli zaczynała ją przerastać.
— To moje — wtrąciła Iwato, podnosząc mebelek.
[Reader] kiwnęła głową.
— Jeśli będziesz miała jakikolwiek kontakt z Sōtą, przekaż mu proszę, żeby się odezwał — poprosiła kobieta, łapiąc za klamkę.
— [Reader]?
— Tak?
— Jestem pewna, że nic mu nie jest i że niedługo się spotkacie…
***
— Ta mała… jak jej było? Suzume… Powiedziałem, żeby dała sobie spokój, ale stwierdziła, że go wyciągnie.
A więc jednak. To nie była kuzynka. I wiedziała dokładnie, gdzie był Sōta.
— Jak ona chce…? — Niewypowiedziane pytanie zawisło gdzieś w powietrzu. — Zresztą nieważne. Muszę tylko wiedzieć, gdzie teraz jest. Znajdę ją. Nieważne, co będę musiała zrobić. — Z tymi słowami [Reader] głośno trzasnęła szpitalnymi drzwiami.
Głupek Serizawa miał rację. Za długo zwlekała z wyznaniem swoich uczuć. A teraz Sōta tkwił tam gdzieś w otchłani, całkiem sam. Musiała go odszukać i wyciągnąć. A potem wszystko mu powie i nie będzie żadnych niedopowiedzeń. Już nigdy.
#munakata souta x reader#suzume no tojimari x reader#oneshot x reader#suzume's locking up x reader#suzume
10 notes
·
View notes
Text
Niemiłość
Żeby Was... Opowieść o kliencie pseudonim Działkowiec. Posłuchajcie:
Działkowiec to facet koło 70tki. Jak można się domyślić, jego pseudonim pochodzi od jego zamiłowania do działki, na której spędza czas od 7 do 14 a latem nawet do 18. Nieważne - wiosna, lato, jesień, zima. Typ jest zniewieściały, żeby już nie powiedzieć pedałkowaty. Ogólnie wkurwiający jest strasznie. Wydawało mi się, że przez lata nauczyliśmy się z nim żyć. No nie.
Latem zawsze kupował u nas 200ml Advokatu. Pomijam, że zawsze brakowała mu jakaś złotówka, ale w końcu przegiął. Kupił te dwusetkę jak zawsze, nagle wrócił i przyjebał się, że mu starą sprzedałem, bo się jasne oddzieliło od ciemnego. Że to go zabić mogło, bo to na jajku. Wielki i czytelny napis na etykiecie, o tym że to normalny efekt, był bez znaczenia. Nie widzieliśmy go po tej akcji pół roku.
Cały czas ma jedną nutę. Ktoś był dla niego niemiły, dlatego urywa z nim kontakt. Baba z warzywniaka, u której zawsze kupował sadzonki, była dla niego niemiła. On nie wie czemu, ale więcej do niej nie pójdzie. W Żabce byli dla niego niemili. W ogóle jak oni wyglądają. Czuł się jak intruz. Karol był dla niego niemiły, bo nie chciał mu rozmienić. Któraś z dziewczyn była dla niego niemiła, bo mu nie chciała pokroić gorącego chleba. Dziś padło na mnie.
W poniedziałek brał jakieś bułki z przeceny, wodę i piwo. Standardowo nie miał kasy, więc wisiał mi 6,80zł. On odda jak będzie wracał, bo na działce ma jakieś drobne. Mówię mu, że to jednorazowy kredyt zaufania i jak nie odda jak mówi, to więcej nie będzie. Podpisałem paragon "D", żeby potem nie miał sapów, powiedziałem na sklepie kto nosi tytuł winy i tyle. - Dziś paragon nadal był w kasie. Działkowiec był w poniedziałek, był i we wtorek. 2 razy, jak zawsze. On nic winny nie jest. - Dziś przyszedł i od razu doliczyłem mu dług. Czyta ten paragon i pyta co tak dużo, więc mówię mu, że to wraz z poniedziałkową należnością. Mówi mi zaraz i puszcza kolejkę. Potem drugą, bo naszła. Ludzie poszli a on mnie pyta czemu jestem dla niego taki niemiły i przy ludziach mówię, że mi od poniedziałku kasę wisi. Oni teraz pomyślą, że on długi ma. Mówię mu, że nic nie pomyślą, że nawet nie wiedzą kim on jest, poza tym nic takiego nie powiedziałem. Płaczliwym wręcz głosem powiedział, że się nie spodziewał po mnie, zapłacił wszystko i poszedł. No prawie wszystko. Zeta mi jeszcze wisi. - Przyszedł na 14 po świeży chleb. Prosił żeby go Kiero obsłużyła, bo ja taki niemiły dla niego dzisiaj byłem i teraz ludzie będą na niego patrzeć jak na nieuczciwego. Kiero się pośmiała, ale i na nią trafi. Niemiłość w narodzie silna.
Dobry wieczór ;]
9 notes
·
View notes
Text
Sadzonki z marketów - wiosenne sadzenie roślin
Rośliny kuszą ze sklepowych półek i wystawek. Nie tylko wyglądem, ale też ceną – zwykle niższą od tych w szkółkach, ale żeby później nie zapłacić też za błędy, przypominamy, jak prawidłowo sadzić i pielęgnować nowo posadzone rośliny. Po pierwsze, sprawdzamy roślinę – czy ma białe korzenie, czy nie znajdują się w niej jakieś robaki, a liście są wolne od zakażeń. Chore korzenie dyskwalifikują…
View On WordPress
#hortensje#iglaki#ogród#ogrodnictwo#róże#rododendrony#rośliny z marketów#sadzenie#sadzonki#zielone pogotowie
0 notes
Text
JPDL... wyszłam do sklepu po przyprawy.
A wróciłam do domu ROZJEBANEGO po prostu. WSZYSTKIE jasne meble w CZARNEJ ziemi... Mój szczeniak włamał się na stół, wyjebał doniczkę z awokado na nasze laptopy (1kg ziemi na stole), a potem dorwała skrzynkę z sadzonkami i NIE WIEM JAK, wyobrażam sobie, że wzięła taki rozmach, jakby na uczestniczyła w konkurencji lekkoatletycznej w rzucie młotem, tyle, że z rozmachem kręciła się w koło z tą skrzynką w zębach, wyjebała WSZYSTKIE sadzonki na kanapę, której pokrowiec (wcześniej osikany przez moją gwiazdę) właśnie jest w praniu. W rezultacie z 12 sadzonek odratowałam całe 5. I się poryaczałam, bo WSZYTSKO jest do prania. Nie mam siły sprzątać po niej.
Nic innego nie robię tylko sprzątam.
Nie było mnie raptem kwadrans...
A wkuuuurw i histeria pulsuje mi bólem głowy, ciska łzy do oczu z bezsilności i poczucia, że nic innego nie robię tylko sprzątam... Codziennie to samo!
9 notes
·
View notes
Text
Sadzenie drzew - wsparcie eko systemu
Sadzonki drzew to jedna z najskuteczniejszych i uniwersalnych metod wspierania środowiska, która niesie ze sobą zalety na wielu aspektach. Choć może się wydawać, że jest to drobne działanie, jego oddziaływanie na naszą planetę jest znaczący. Roślinność w środowisku poprawia wygląd krajobrazu, co ma dobroczynne działanie na zdrowie psychiczne mieszkańców. Drzewa kształtują komfortowe przestrzenie rekreacyjne, takie jak parki i ogrody, które sprzyjają odpoczynkowi i działaniom outdoorowym. Badania pokazują, że dostępność do obszarów roślinnych poprawia zdrowie psychiczne i fizyczne mieszkańców. Angażowanie się w sadzenie drzew to działanie na rzecz ekologicznej równowagi, które przyczynia się do zachowania przyrody i budowania zdrowych społeczności. Wspieranie ekologicznych działań pomaga w tworzeniu bardziej odpornych i zrównoważonych środowisk, które będą mogły sprostać wyzwaniami przyszłości. Udział w działaniach związanych z sadzeniem drzew przynosi liczne korzyści zarówno dla środowiska, jak i dla lokalnych mieszkańców. Od czystszego powietrza i regulacji klimatu, przez ochronę gleby i kontrolę wód deszczowych, po ochronę różnorodności biologicznej i poprawę jakości życia – drzewa mają ogromny wpływ na ekosystem Ziemi i naszych społeczności. Działania te są kluczowe dla zrównoważonego rozwoju i powinny być włączone do każdej strategii ochrony przyrody. Każde posadzone drzewo to krok w stronę lepszej przyszłości dla nas wszystkich. Więcej info o akcji na stronie https://posadzimydrzewa.tumblr.com
0 notes
Text
Sadzenie drzew - wsparcie eko systemu
Sadzonki drzew to jedna z najskuteczniejszych i uniwersalnych metod ochrony przyrody, która przynosi korzyści na wielu aspektach. Choć może się wydawać, że jest to niewielka akcja, jego oddziaływanie na naszą planetę jest znaczący. Roślinność w środowisku poprawia wygląd krajobrazu, co ma dobroczynne działanie na samopoczucie ludzi. Drzewa tworzą komfortowe przestrzenie rekreacyjne, takie jak tereny zielone i ogrody, które sprzyjają odpoczynkowi i działaniom outdoorowym. Analizy pokazują, że dostępność do terenów zielonych poprawia dobrostan psychiczny i fizyczny mieszkańców. Udział w akcjach nasadzeń to działanie na rzecz ekologicznej równowagi, które wspiera ochrony środowiska i tworzenia zrównoważonych społeczności. Wspieranie ekologicznych działań pomaga w budowaniu bardziej odpornych i ekologicznych miejsc, które będą mogły poradzić sobie z wyzwaniami przyszłości. Angażowanie się w sadzenie drzew przynosi liczne korzyści zarówno dla środowiska, jak i dla lokalnych mieszkańców. Od poprawy jakości powietrza i stabilizacji warunków klimatycznych, przez ochronę gleby i kontrolę wód deszczowych, po wsparcie bioróżnorodności i poprawę jakości życia – drzewa mają znaczące znaczenie na zdrowie naszej planety i naszych mieszkańców. Działania te są niezwykle ważne dla ekologicznej równowagi i powinny być włączone do każdej strategii ochrony przyrody. Każde posadzone drzewo to krok w stronę lepszej przyszłości dla nas wszystkich. Więcej info o akcji na stronie https://posadzimydrzewa.tumblr.com
0 notes
Text
Odbierz swoje drzewko cytrynowe
Do 12:00 będzie można odebrać na lotnisku sadzonkę drzewka cytrynowego Operator lotniska Hermes będzie dziś rozdawał bezpłatne sadzonki drzewek owocowych. Według oświadczenia firmy, każdy zainteresowany może otrzymać młode drzewka bezpłatnie na lotnisku w Larnace jutro od 10:00 do 12:00 w ramach projektu „Zielona lemoniada”. Ta inicjatywa stanowi „zieloną współpracę” rozpoczętą we współpracy z…
0 notes