#polskie filmy z lat 60.
Explore tagged Tumblr posts
flearla · 4 years ago
Text
1. Twój największy kompleks?
2. Twój ulubiony film i serial?
3. Marka samochodowa która kojarzy ci się z czymś dziwnym?
4. Miasto za granicą w które chciałbyś odwiedzić?
5. Tatuaże czy piercing?
6. Jak myślisz.. Jak bardzo jesteś zboczony/a w skali od 1 do 10?
7. Twoje największe marzenie?
8. Jakiej marki masz telefon?
9. Oglądasz porno?
10. Masz na coś uczulenie?
11. Jakiej orientacji jesteś?
12. Dzikie zwierzę które chciałbyś adoptować?
13. Ulubiona piosenka?
14. Miewasz erotyczne sny?
15. Masz fetysze?
16. Jak chciałbyś umrzeć?
17. Twój największy lęk?
18. Twój największy koszmar z dzieciństwa?
19. Twój ulubiony słodycz?
20. Stosowałeś/aś kiedyś diety?
21. Ile masz wzrostu?
22. Ile najwięcej ważyłaś/eś?
23. Ile najmniej ważyłaś/eś?
24. Ulubiona postać filmowa?
25. Grasz w gry?.. Jak tak to Jakie?
26. Uprawiasz sport? Jaki?
27. Potrafisz kłamać?
28. Golisz się?
29. Twoje ulubione imię u płci przeciwnej?
30. Data której nigdy nie zapomnisz?
31. Ulubiona marka odzieżowa?
32. Ulubione kwiaty?
33. Jesteś wierzący?
34. Jesteś tolerancyjny?
35. Co sądzisz o rasiźmie?
36. W jakich językach umiesz mówić?
37. Jakich języków chciałbyś się nauczyć?
38. Gdzie za granicą byłeś?
39. Wolisz góry czy morze?
40. Gdy widzisz człowieka w potrzebie to pomagasz?
41. Myślisz że jesteś samolubny?
42. Z jakiego przedmiotu masz najgorsze oceny?
43. Z jakiego przedmiotu masz najlepsze oceny?
44. Zawód jaki chciałbyś wykonywać w przyszłości?
45. Kolor którego nienawidzisz?
46. Malujesz się?
47. Masz długie czy krótkie włosy?
48. Co sądzisz na temat aborcji?
49. Co myślisz o nauczaniu online?
50. Chodziłeś do psychologa? Z jakiego powodu?
51. Myślisz że jesteś atrakcyjny/a?
52. Twoje zdanie na temat anoreksji?
53. Co sądzisz o współczesnym systemie nauczania?
54. Masz drugą połówkę?
55. Jakie masz teraz na sobie skarpetki?
56. Jakich zespołów słuchasz?
57. Masz wattpada?
58. Twoje hobby?
59. Co lubisz robić gdy masz czas tylko dla siebie?
60. Chciałbyś mieć dzieci?
61. Czy według ciebie powinny wrócić kary śmierci?
62. Nietypowe zainteresowanie?
63. W jaki kolor najczęściej się ubierasz?
64. Gdybyś mógł coś w sobie zmienić to co?
65. Myślisz że jesteś arogancki?
66. Prysznic vs wanna?
67. Team X czy ekipa?
68. Film który uważasz za największy szajs ale i tak go oglądasz?
69. Lubisz polskie kino?
70. Twoje ulubione polskie filmy?
71. Jaki kolor bielizny masz na sobie?
72. Tniesz się?
73. Pijesz?
74. Palisz?
75. Ćpałes kiedyś?
76. Z czego jesteś w swoim życiu najbardziej dumny?
77. Oglądasz paradokumenty?
78. Całowałeś/aś się?
79. Wolisz słuchać muzyki z telefonu /słuchawek a może głośnika?
80. Największy przypał w szkole?
81. Ukradłeś coś kiedyś?
82. Spisywała się policja?
83. Potrafisz gotować?
84. W jakim województwie mieszkasz?
85. Korzystałeś kiedyś z portali randkowych?
86. Co sądzisz o tym, aby dzieci od najmłodszych lat używały internetu?
87. Do jakiego stylu najbardziej zbliżony jest twój styl ubierania się?
88. Myślisz że mogłabyś/mógłbyś być sławny?
89. Najczęstsze komplementy jakie słyszysz?
90. Najczęstsze wyzwyska jakie słyszysz?
91. Biłeś się kiedyś?
92. Opowiedz o swojej najbardziej nieudanej miłości?
93. Wysyłałeś kiedyś nagie zdjęcia?
94. Czego najbardziej żałujesz w swoim życiu?
95. Gdybyś mógł się cofnąć się w czasie, to o ile lat byś się cofnął?
96. Ilu masz przyjaciół?
97. Twoje ulubione miejsce?
98. Myślisz że mógłbyś/mogłabyś zostać prezydentem?
99. Miałaś/eś kiedyś kolorowe włosy? Jak tak to Jakie kolory?
100. Najgłupsza plotka jaką o sobie słyszałeś/słyszałaś?
Mogę wymyślić drugie tyle pytań XD jakby komuś się nudziło niech udostępnia a inni niech zadają mu pytania! Ja oczywiście też się w to bawię! :d
592 notes · View notes
zesportemjejdotwarzy · 3 years ago
Text
TIK TOK - NOWE NARZĘDZIE MARKETINGOWE DLA MAŁYCH KLUBÓW SPORTOWYCH?
Tumblr media
Ostatnimi czasami coraz głośniej jest o Tik Toku. To najbardziej dynamicznie rozwijająca się aplikacja społecznościowa na świecie. Ma swoich zwolenników i przeciwników. Od marca tego roku testuję TikToka pod kątem użyteczności prowadzenia działań marketingowych na tej platformie przez małe kluby sportowe. Przyszedł czas na podzielenie się moimi wnioskami.
👠⚽ Poznaj Tik Toka
Tik Tok to globalna platforma społecznościowa, opierająca się na publikowanych przez użytkowników krótkich filmików wideo (max. 3 minuty, ale zalecana długość to 15 - 60 sekund).
Jeśli słysząc Tik Tok, Twoje pierwsze skojarzenie to wygłupy, dzieciaki, błazenada to... doskonale Cię rozumiem. Rzeczywiście, najwięcej użytkowników na Tik Toku stanowią nastolatkowie i osoby młodsze. Na początku, mnie również wydawało się, że bycie tam to głupota, bo nie zamierzam śpiewać, tańczyć i klaskać uszami byle tylko zainteresować moimi tematami większą liczbę osób.
Zdecydowałam się jednak poznać tą platformę bliżej i widzę, że jest tam coraz więcej merytorycznych treści (to również kwestia "nauczenia" algorytmu, jakie treści ma Ci prezentować - dzięki unikalnej technologii uczenia maszynowego tzw. machine learning masz dostęp do spersonalizowanych treści, rekomendowanych dla Ciebie). Uważam, że może to być ciekawe narzędzie komunikacji marketingowej i widzę potencjał w obecności na Tik Toku dla małych klubów sportowych. Już wyjaśniam dlaczego. 
👠⚽ Mały klub sportowy na Tik Toku? Dlaczego nie?
Wiele osób zarządzających małymi klubami sportowymi narzeka, że ciężko przyciągnąć młodzież na treningi, zachęcić do uprawiania sportu, itd. Biorąc pod uwagę, że zdecydowaną większość użytkowników Tik Toka stanowią ludzie z pokolenia Z (urodzeni od końca lat 90. XX wieku do początku lat 10 XXI wieku), którzy prawdopodobnie są Twoją grupą docelową to... aż żal nie skorzystać z możliwości, jakie Tik Tok daje.
Jeśli chodzi o obecność klubów sportowych na tej platformie to rynek nie jest jeszcze nasycony. Dlatego im szybciej Twój klub wejdzie ze swoją komunikacją na tą platformę, tym lepiej. Możesz być jednym z pierwszych klubów, które będą tworzyć tam treści.
Jakie filmy możesz nagrywać? Przede wszystkim triki i popisy sportowe (zobacz jak robi to jeden z klubów). Warto zwrócić uwagę na to, że Tik Tok dla osób z pokolenia Z jest narzędziem bardzo angażującym. Lubią oni tworzyć swoje treści, więc jakiekolwiek wyzwania prowadzone przez klub, które będą wymagać nagrania krótkiego wideo może się tutaj dobrze sprawdzić (możesz tutaj wykorzystać funkcję Duet).
By zacząć, możesz zrobić sobie 30-dniowe wyzwanie, czyli publikować codziennie przez miesiąc.
👠⚽ Tego o Tik Toku możesz nie wiedzieć
Sama do Tik Toka staram się podchodzić racjonalnie. Mimo, że jestem zafascynowana możliwościami, jakie może dać lokalnym organizacjom i namawiam do dołączenia do grona użytkowników tej platformy - biorę także poprawkę na kilka kwestii.
Po pierwsze - część ekspertów zachwyca się tym, że bardzo łatwo można dotrzeć do szerokiego grona odbiorców. To prawda - można zrobić tam duże zasięgi. Dla przykładu załączam screen z wynikami wyświetleń jednego z moich filmików:
Tumblr media
Prawie 1200 wyświetleń w 5 dni to naprawdę bardzo dobry wynik. Pr��żno szukać takich liczb na Facebooku, czy Instagramie. Ale... Skąd mam pewność, jaki % wyświetleń z Polski stanowi moja grupa docelowa? Nie jestem w stanie tak do końca tego zweryfikować. Mimo, że statystyki nie są dla mnie 100% transparentne, wciąż uważam, że na Tik Toku warto być. 
Może jeszcze o tym nie wiesz, ale:
Eksperci przewidują, że w 2022 roku wzrośnie znaczenie video content marketingu, tego typu treści będą "żreć", dlatego warto uczyć się tego już teraz - możesz to zacząć robić na Tik Toku, żeby nie zostać w tyle
Tik Tok zbudowany jest trochę inaczej niż np. Instagram czy Facebook Na Instagramie i Facebooku domyślnie, po otwarciu aplikacji, widzimy posty osób i profili, które obserwujemy. Na Tik Toku domyślnie pojawia nam się karta „Dla ciebie” (odpowiednik „Eksploruj” z IG). Aplikacja wyświetla tam filmy, które potencjalnie mogą nam się spodobać od osób, których nie znamy. To sprawia, że jako twórcy możemy mieć tysiące wyświetleń filmu nawet jeśli mamy mało obserwujących.
Jeśli przeglądasz Tik Toka i zatrzymujesz się na dłużej na tych głupawych filmikach, uczysz algorytm, że ma dostarczać Ci więcej tego typu treści - nie dziw się więc, że po otwarciu aplikacji będziesz widział różne dziwne rzeczy - naucz algorytm, jakie treści Cię interesują, wejdź w lupkę i wyszukaj hasła tj. sport, klub sportowy, sport lokalny, itd.
Instagram Reels ("Rolki"), które powoli wchodzą do Polski działają na podobnej zasadzie, co Tik Tok, dlatego jeśli prowadzisz klubowy profil na Instagramie, możesz już ćwiczyć robienie krótkich wideo właśnie na Tik Toku - kiedy Rolki wejdą powszechnie do Polski, będziesz już wiedział jak wykorzystywać je do komunikacji z odbiorcami, będzie Ci łatwiej. :)
YouTube wprowadził YouTube Shorts, które działają podobnie - to tylko potwierdza tezę, że krótkie filmiki wideo to przyszłość marketingu.
Wideo, które stworzysz na Tik Toku możesz udostępniać w innych kanałach społecznościowych klubu (tzw. redystrybucja treści) 
Publikując na Tik Toku nie używaj hasztagów #dlaciebie #dc #foryou - to strata miejsca, stwórz w zamian swoje oryginalne hasztagi, które będą związane z Twoim klubem i w ten sposób pomogą go wyróżnić 
Jeśli używasz Tik Toka z poziomu komputera, masz możliwość zaplanowania daty publikacji swoich wideo (możesz poświęcić jedno popołudnie na "nagrywki", a po obróbce umieścić je w kolejce do publikacji).
"A co jeśli stracę czas?" . Jeśli masz w głowie to pytanie, pozwól, że odbiję piłeczkę i zapytam: "A co takiego będziesz robić w tym czasie?" Bo wiesz, jeśli w tym czasie będziesz pozyskiwał dla swojego klubu setki tysięcy złotych to tak, to rób to, nie ucz się Tik Toka. Ja się w takim razie nie odzywam i więcej Cię nie namawiam na dołączenie do tej platformy. :) 
Nie ma czegoś takiego, że stracisz czas na Tik Toku - w najgorszym razie dzięki Tik Tokowi po prostu nauczysz się robienia wideo, co w przyszłości zaprocentuje (patrz wyżej: w 2022 video marketing będzie miał ogromne znaczenie). Umówmy się - zdobywanie nowych kompetencji nie jest stratą czasu.
Na koniec mam dla Ciebie kilka artykułów na temat wykorzystania Tik Toka w strategii marketingowej organizacji (niekoniecznie chwalące to narzędzie), jeśli masz ochotę wgryźć się w temat:
TikTok dla biznesu: czy warto w niego inwestować?
Tik Tok podzielił polskich marketerów 
Tik Toka uczy m.in. Iza Makosz z Time For Business - to moja polecajka, jeśli chcesz nauczyć się tego narzędzia.
Mnie znajdziesz na Tik Toku jako @paniodportu. 
Daj znać w komentarzu, czy podejmujesz wyzwanie i próbujesz swoich sił na tej platformie. Podziel się linkiem do swojego profilu. :) 
0 notes
modalna · 4 years ago
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Polskie Parki Narodowe
 · Kruka utożsamiano w dawnych czasach z siłami ciemności, zwierzęciem z piekła rodem, złowróżbnym omenem zapowiadającym śmierć, nieszczęście, wszelkie plagi i niepowodzenia. Był to dla mieszkańców Starego Kontynentu  ptak złośliwy, przekorny, wiodący ludzi na manowce, do tego kłamliwy (jeżeli już potrafił mówić ludzkim głosem) lub o złodziejskich zamiłowaniach. Widziano w nim krótko mówiąc samo zło, zwłaszcza w okresie średniowiecza, kiedy to dzielił smutny los Bogu ducha winnych czarnych (i nie tylko czarnych) kotów, psów i wszelkich innych zwierząt, których wrodzona inteligencja napawała ludzi lękiem i niepewnością. Jeśli kruki czymś faktycznie grzeszą, jest to bez wątpienia wybitna inteligencja. Zazwyczaj o bystrość umysłu posądza się (zresztą słusznie) ssaki; psy, koty, świnie, delfiny, czy wreszcie organizmy z rzędu naczelnych (do których biologicznie rzecz biorąc my sami należymy). Ptasi móżdżek to wątpliwy komplement, zwrot używany często w mowie potocznej, wyrażenie wynikające z niewiedzy. Ale jeśli już głupoty – to ludzkiej, a nie ptasiej!  Z grona prawdziwie cwanych gęsi (wbrew przysłowiu ci kuzyni kaczek potrafią zadziwić swą rezolutnością), sikor, papug i innych ptasich mądrali, wyłania się na prowadzenie właśnie kruk, rywalizując o palmę pierwszeństwa nawet z dużymi arami, czy żako. Niezliczone historie o oswojonych krukach, które nie tylko uczyły się w mig rozmaitych sztuczek, ale doskonale rozumiały intencje swych opiekunów i fantastycznie kojarzyły fakty, wypełniają strony przyrodniczych książek. W intrenecie znaleźć można filmy, na których ptaki te rozwiązują skomplikowane logiczne zagadki, ciągnąc na przykład za sznurki we właściwej kolejności, używając narzędzi lub umieszczając klocki o rozmaitych kształtach, w odpowiednich otworach. Do rzadkości nie należą relacje o osobnikach, które w celu zdobycia jakiegoś smakołyka potrafiły przechytrzyć nie tylko psa, czy kota, ale i człowieka. Oswojone, trzymane w niewoli kruki, należą co prawda do rzadkości i bardzo dobrze! To nie zabawki służące do urozmaicania czasu znudzonemu człowiekowi (jak i żadne inne dzikie zwierzę!). Gatunek ten objęty jest ochroną i zabronione jest pozyskiwanie i przetrzymywanie go w warunkach domowych.Znaczna inteligencja oraz budowa ciała sprawia, że dorosły kruk ma niewielu naturalnych wrogów. Prawdziwym zagrożeniem jest dla tego gatunku jest człowiek. Ptak ten jest w stanie żywić się wszystkim, co uda mu się znaleźć, bądź pochwycić – mogą to być owoce i nasiona drzew, ale też jaja i pisklęta innych ptaków, gryzonie, a nawet młode zające. Kruki są jednak w dużej mierze padlinożercami – zamiast aktywnie polować, zdecydowanie wolą żywić się tym, czego nie trzeba gonić. Jednak to je właśnie posądza się o zmniejszanie populacji kuropatw i zajęcy. Zdania na ten temat są podzielone – jedni skłonni są demonizować kruka, określając go mianem żarłocznego mięsożercy, nauka staje w jego obronie, przecząc tezie o niepohamowanym drapieżnictwie ptaka. Co roku określone środowiska lamentują, jak bardzo zwierzę to „przeszkadza” człowiekowi i jego działalności. Zapomina się być może (lub nie przyjmuje się do wiadomości) wyników badań, na podstawie których ocenia się, że udział padliny w diecie kruka jest przeważający i wynosić może ponad 60% całości masy pokarmowej! Oznacza to, że gatunek ten spełnia bardzo ważną rolę w każdym ekosystemie.Infamia, jaką otaczano kruki spowodowała, że jeszcze w XIX wieku gatunek ten wytępiony został u nas niemal doszczętnie. (Nie tylko) myśliwi wypowiedzieli mu otwartą wojnę – do kruków strzelało się bez żadnej kontroli, chwytano je, zabijano, truto. Gniazda zrzucane były z drzew, lęgi niszczone. Efektem tego ptasiego holocaustu było prawie całkowite wymazanie kruka z naszej mapy. Gatunek ten odrodził się jednak dzięki ochronie i ma się dziś dobrze. Zamieszkujący Europę kruk (Corvus corax) (obok afrykańskiego kruka grubodziobego) jest największym na świecie przedstawicielem rzędu wróblowych. Osiąga do 67 cm długości, przy około kilogramie wagi i ponadmetrowej rozpiętości skrzydeł. Największe udokumentowane osobniki przekraczały 1500 gram, a rozpiętością skrzydeł zwyciężały myszołowa. Kruk jest ptakiem, który bardzo wcześnie (bo już w lutym) przystępuje do lęgów. Gniazda buduje w trudno dostępnych miejscach, jest bowiem zwierzęciem dość płochliwym. Dorosłe kruki dobierają się w pary, pozostając sobie wiernymi przez całe życie. Na temat ich długowieczności krążą legendy – mówi się o 150 letnich kruczych matuzalemach, podobne historie należy włożyć jednak między bajki. W rzeczywistości średnia życia kruka na wolności to około 10-15 lat, około 30-40 w niewoli. Najstarszym żyjącym krukiem był osobnik należący do mieszkającej na Long Island w USA, Kristine Flones. Jej czarnopióry Tata, padł już jako ślepy, 59-letni starzec.– Tata mimo swego wieku i ślepoty do ostatniego dnia życia krzyczał i cieszył się, kiedy po niebie przelatywał któryś z jego plemienia. Zawsze chciał dołączyć do dzikich ptaków, ale nie mógł, bowiem już od pisklęcia był niepełnosprawny. Nigdy nie wzniósł się w powietrze. Właśnie z tego powodu stał się naszym pupilem. Kruki to nieujarzmione ptaki otwartych przestrzeni, kochające niebo, powietrze i wolność. Można się o tym przekonać, podglądając je w naturze, kiedy dla samej tylko zabawy, wykonują w powietrzu niezwykłe akrobacje, bawiąc się ze sobą, chwytając szponami, koziołkując, ślizgając na wietrze, wznosząc się na olbrzymie wysokości i szybując na tle słońca – opowiadała Kristine Flones.Kruk obecny był w naszej kulturze od czasów niepamiętnych. Nie wszędzie był – tak jak w Europie – czarnym charakterem. Odbywając wędrówkę przez światową literaturę, spotkać go możemy niemal wszędzie. Babilońskie mity i legendy, biblijne przypowieści, mitologia Celtów, Daleki i Bliski Wschód, skandynawskie eposy – od pustyń po skute lodem morza, od dziejów starych jak świat, po czasy współczesne kruki zdają się działać na nas w sposób wyjątkowy, przemawiać do naszej wyobraźni jak żadne inne ptaki. I chyba nie bez przyczyny…
Za zdjęcia dziękujemy Panu Cezaremu Korkoszowi
0 notes
alwidabajor · 5 years ago
Text
Nasz znad Wilenki Mistrz Twardowski
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Z ostatniego pobytu w Wilnie, w 1999 roku: ''Wędrowałem więc do tych moich kościołów, by tam oddawać się rozmyślaniom o tym, co przeminęło, a co moim zdaniem, jeszcze żyło i trwało. Przeszłość wydawała się tak bliska, niemal w zasięgu ręki. Kiedy przymykałem oczy, słyszałem dźwięki organów i żarliwe śpiewy; ze ścian, o które się opierałem, dobiegały do mych uszu ciche westchnienia i modły zanoszone tu w ciągu stuleci. Słyszałem też jakby cichą skargę - Dlaczego nas opuściliście, dlaczego nie pamiętacie o nas"
Zamyślony i przejęty podążałem na przedmieścia ku pagórkom je okalającym i długo spoglądałem na panoramę "miłego" miasta.
"Wileńscy Polacy walczący o swoje podstawowe prawa, wciąż nie mają należytego wsparcia ze strony Warszawy. Zdumiewające, że różni nasi narodowcy i patrioci mający pewne wpływy w sejmie i senacie, jakoś dziwnie milkną, gdy na tapecie pojawia się kwestia stosunków polsko - litewskich. Rozgoryczenie wśród naszych wilniuków jest ogromne! Nie tego spodziewano się po władzach odrodzonej Rzeczypospolitej. No cóż, znowu trzeba będzie czekać i walczyć o swoje...".
Jest to fragment z ostatnich stronic świeżo wydanej - Anno Domini 2000 książki p.t. "Było, nie minęło" wybitnego współczesnego kompozytora polskiego Romualda Twardowskiego. Książka (a są to wspomnienia Autora) ukazała się nakładem warszawskiego Wydawnictwa Pani Twardowska z okazji jubileuszu 70 - lecia urodzin Romualda Twardowskiego. Wilno, w którym przyszedł na świat, zostało tu opisane w sposób niezwykle żywy, barwny, przejmujący. "Miłe miasto" - pulsuje żywym życiem od pierwszej po ostatnią kartki powieści.
 Wspomnienia Romualda Twardowskiego znad brzegów Wilii i Wilenki wybiegają w szeroki świat. Szeroki i wąski zarazem, którym często rządzą dziwne przypadki.... "Autor z właściwą sobie swadą i zadziwiającą bystrością prowadzi czytelnika przez urocze zakątki Europy i Afryki, przeplatając narrację opisem zmagań twórczych, spotkań z ciekawymi ludźmi (relacja ze spotkania z księciem Jusupowem, zabójcą Rasputina) i dygresjami na temat naszego życia muzycznego. Frapująca lektura!" - czytamy w nocie wydawniczej.
Skąpany w barwach i dźwiękach Wilna
Urodził się w 1930 roku niemal na samym brzegu Wilii w szpitalu św. Jakuba. Był pierworodnym synem państwa Pauliny i Stanisława Twardowskich. Nazwali go Romualdem. W rok później przyszła na świat jego siostra Zosia. Mieszkali w Wilnie przy ulicy Metropolitarnej 1 (obecnie Rusu) w pobliżu brzegów Wilenki. Na ich podwórku roiło się od dzieci. "Byli wśród nich Melka i Zbyszek Łosinowie mieszkający w pobliżu, Mietka i Heńka Stachuciowie, Romek Frymus i jego siostra. Brakowało jedynie Henryka Czyża i Witka Borkowskiego, późniejszego choreografa, mieszkających dalej, bo w okolicach ulicy Połockiej (...)".
Podwórko to obfitowało w najprzeróżniejsze emocje. "W głównym dwupiętrowym budynku wychodzącym na ulicę mieściła się na wysokim parterze Drukarnia Archidiecezjalna (jakie tam były maszyny!), nad nią znajdowały się biura Centrali Chrześcijańskich Związków Zawodowych, a na drugim piętrze mieszkali lokatorzy, wśród nich pani Frankowska - krawcowa, pani Tecia - niezbyt stara panna, uosobienie pobożności i wszelkich cnót oraz Michasia - chrzestna mojej siostry. Do głównego budynku przylegała szeroka brama, a za nią z prawej strony widniała piętrowa oficyna, którą poza nami zajmowała Frymusowa, kobieta szalona, typ awanturnicy, żona wiecznie nieobecnego dyrektora Lasów Państwowych. Pod nią na samym końcu mieszkał emerytowany major Rakiej prowadzący tu Biuro do Walki z Żebractwem. Do dziś pamiętam galerię niesamowitych postaci odwiedzających ten urząd. Nie wiem, jaki rodzaj walki staczał dzielny major ze swymi podopiecznymi, w każdym razie klientów mu nie ubywało, a raczej przybywało do momentu, kiedy to, bodajże w 1939 roku, sławetne biuro zostało zamknięte, a do lokalu wprowadził się pełen fantazji, z wąsikiem "a la Menjou - pan Jankowski, artysta - stolarz".
Tu Romuald Twardowski spędził dzieciństwo i wczesną młodość. W 1950 r. przeniósł się na ulicę Zawalną. W czasie okupacji uczył się gry na skrzypcach, a po wojnie - na fortepianie i organach. W latach 1946 - 1957 pełnił obowiązki organisty w wileńskich kościołach, w tym także w uniwersyteckim kościele p. w. św. Jana, gdzie w XIX w. grał Stanisław Moniuszko.
Z Wilna - w inny świat
Po ukończeniu Wileńskiego Konserwatorium, w 1957 roku Romuald Twardowski razem z matką przyjechał do Polski. Tu szczęśliwym zrządzeniem losu udało mu się kontynuować studia kompozytorskie u prof. Woytowicza w warszawskiej Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej. Po wygraniu konkursu w 1961 roku, Twardowski wyjechał do Paryża na dalsze studia u słynnej Nadii Boulanger. Następnie młody kompozytor osiedla się na Śląsku, mieszka w Katowicach; w Bytomiu - wystawia swoją pierwszą operę "Cyrano de Bergerac" (1963 r.).
Lata 60. i 70. należą do najbardziej twórczych w jego działalności. Powstaje kolejna opera "Tragedyja albo Rzecz o Janie i Herodzie" (prapremiera w Teatrze Wielkim w Łodzi), 'Lord Jim'', balety: "Nagi książę", "Posągi czarnoksiężnika".
Dzieła symfoniczne i chóralne przynoszą kompozytorowi liczne nagrody w Polsce i zagranicą, m. in. dwukrotne Grand Prix w Monaco, I nagrodę na Trybunie Kompozytorskiej UNESCO w Paryżu, II nagrodę w Skopje, dwie nagrody w Tours za utwory chóralne i prestiżową nagrodęAGEC-u (Zachodnioeuropejska Federacja Chórów).
W latach 70. i 80. Romuald Twardowski podróżuje po Europie, Azji, Afryce, propaguje muzykę polską za granicą (w tym również w Rosji).
W latach 80. powstają jego kolejne dzieła operowe - "Maria Stuart" wystawiana z ogromnym powodzeniem na scenie Teatru Wielkiego w Łodzi i ?Historia o św. Katarzynie? wystawiona w Teatrze Wielkim w Warszawie.
Premiery dzieł scenicznych Romualda Twardowskiego odbyły się ponadto także w Gdańsku, Poznaniu i zagranicą - w Niemczech, Finlandii, Jugosławii, byłej Czechosłowacji. Realizacjom tym towarzyszyły dziesiątki recenzji, krytyk, wypowiedzi i wywiadów.
W opinii koneserów, muzyka Romualda Twardowskiego jest "bardzo komunikatywna, pełna wewnętrznego dramatyzmu i zawiera rys wysoce indywidualny. Stanowi ona oryginalne zjawisko w powojennej muzyce polskiej i ma szansę na zajęcie trwałego miejsca w polskiej kulturze muzycznej".
Romuald Twardowski jest także autorem kilkudziesięciu utworów chóralnych, licznych utworów orkiestrowych, kameralnych, pieśni i piosenek. Za swoją twórczość otrzymał wiele nagród i wyróżnień polskich, m. in. nagrodę im. W. Pietrzaka, Ministra Kultury i Sztuki, Prezesa Rady Ministrów i in.
Od 1972 roku Romuald Twardowski jest wykładowcą w warszawskiej Akademii Muzycznej im. F. Chopina. Często też uczestniczy w jury festiwali krajowych i zagranicznych.
Ważne miejsce w dorobku twórczym kompozytora zajmuje muzyka sakralna, m. in. utwory z okazji przyjazdu do Polski papieża Jana Pawła II, opracowanie nagranych na kasety i płyty Pieśni Maryjnych w wykonaniu Zespołu Pieśni i Tańca "Mazowsze", Sekwencje o świętych patronach polskich i in.
Spotkanie z mordercą "Świętego Starca"
Wróćmy do stronic (a jest ich 250) wydanej obecnie książki naszego ziomka. Dziesiątki, setki wybitnych postaci twórczych, osobowości historycznych przewija się w niezwykle ciekawych jej Rozdziałach. "Było, nie minęło" - tytuł odnosi się bezpośrednio do Wilna i jego ludzi, bogatej galerii Polaków, Litwinów, Rosjan, reprezentantów świata muzycznego i nie tylko. Lekkie jak puch pióro autora przenosi nas równocześnie w świat inny - do Egiptu, Grecji, Włoch, Francji...
Zatrzymajmy się na krótko w Paryżu (Rozdział VII), w salonie Nadii Boulanger, w którym Twardowski w 1966 r. spotkał się z... zabójcą głośnego Gryszki Rasputina.
"Szczęśliwy traf sprawił, że miałem przed sobą słynnego księcia Jusupowa, zabójcę demonicznego Rasputina - ulubieńca ostatniej carycy! Dobiegający osiemdziesiątki, trzymał się jeszcze nienajgorzej. Nic nie wskazywało, że został mu jeszcze tylko rok życia. Z ogromną uwagą słuchał mojej opowieści o Archangielskoje, jednej ze swoich podmoskiewskich rezydencji. Będąc tam w 1965 roku, mogłem mu dokładnie zrelacjonować stan, w jakim znajdowała się ta wspaniała posiadłość. (...) Informacje te przyniosły mojemu rozmówcy widoczną ulgę. Powtórzył kilka razy: - Kak ja radujuś, kak ja radujuś... Ja z kolei, w przypływie jakiejś odwagi zacząłem wypytywać go o pewne szczegóły z zamachu na Rasputina. (...) W latach 60. mój rozmówca prowadził dwa głośne procesy sądowe przeciwko amerykańskim wytwórniom filmowym, które w pogoni za sensacją w sposób nieprawdziwy przedstawiały przebieg historycznych zdarzeń. W filmie wytwórni Metro Goldwyn Meyer Rasputin i caryca reżyser Ryszard Bolesławski, który jeszcze przed rewolucją kręcił w Rosji filmy, przedstawił żonę księcia jako kochankę cara! Ta bzdura kosztowała wytwórnię 750000 dolarów. Natomiast drugi proces zakończył się przegraną Jusupowa. W roku 1967 książę zmarł. Żegnały go córka - księżna Szeremietiew i żona Irina - zmarła rok później. Tak wygasł ród Jusupowów, jeden z najbogatszych i najpotężniejszych rodów Rosji?.
Na tym wtedy obiedzie u Nadii Boulanger Romuald Twardowski poznał także ciemnowłosego Amerykanina, który się okazał wnukiem Szalapina. Na innym ze spotkań u Nadii poznał z kolei Marca Chagalla, doskonale mówiącego po rosyjsku (jak wiadomo - pochodził on z Witebska).
Powroty do ukochanego miasta
Niejednokrotne. W maju 1982 r. był w Wilnie na II Festiwalu Muzyki Litewskiej. Tu po raz pierwszy usłyszał "Morze" Mikołaja Konstantego Czurlanisa. Największe jednak wrażenie wywarły na nim "Ostanie obrzędy pogańskie" Broniusa Kutavičiusa - "Wstrząsnęły mną do głębi" - napisze. "Było coś niesamowitego w monotonnym zawodzeniu chórzystów - głos śpiewaczki, znakomitej i bardzo pięknej G. Kaukaitë, brzmiał dziko i groźnie. Dla tego jednego utworu warto było przyjechać na festiwal. W Związku Kompozytorów zaprezentowano także nagranie "Magnificatu" mego profesora Juzeliunasa. Utwór skomponowany parę lat wcześniej na 400-lecie Uniwersytetu Wileńskiego, zdumiewał swymi rozmiarami i bardzo nowoczesnym brzmieniem. Wielkie to dzieło śmiało można zaliczyć do wybitnych osiągnięć muzyki oratoryjnej XX wieku. Grano też "V Symfonię" Antoniego Rekašiusa, mego kolegi z konserwatorium. Odznaczający się oryginalnym sposobem bycia Rekašius, prawdziwy Mefisto muzyki litewskiej, miał ciekawie urządzone prywatne studio nagrań: zamiast gongów i tam-tamów na drążkach wisiały solidne połcie szynki i wędzonego boczku. Czyż mogła być lepsza przynęta dla wykonawców?"
Po powrocie do Warszawy Romuald Twardowski sprawozdanie z tego wyjazdu złożył na łamach "Ruchu Muzycznego". Przy okazji - znalazł się tam także miły wileński "akcent plastyczny": "W oknie apteki niedaleko Ostrej Bramy od stu lat spogląda na przechodniów ten sam biały łabędź..."
Rok 1987. "Kilka miłych jesiennych dni spędziłem z Alicją w Wilnie. Chodziliśmy do Zakretu, Ostrej Bramy, byliśmy w Kalwarii i nad Zielonymi Jeziorami. W zachowaniu Litwinów - w miarę uniezależniania się od Moskwy - wyczuwałem coraz większy chłód i obojętność. Nie było żadnych szans na kontynuację jakiejkolwiek współpracy. Wyjątek stanowił przypadkowo poznany Bronius Gruđas, artysta-malarz, posiadacz ogromnego mieszkania przy ulicy Szklanej. Gościnność (i rozrzutność!) jego nie miała granic - ucztę, na jaką zaprosił nas do restauracji obok kościoła św. Ignacego, pamiętam do dziś.
Miły i wzruszający był koncert "Wilenki" w Pałacu Związków Zawodowych. W przerwie podchodziło do mnie wiele osób - wtedy właśnie w starszej, korpulentnej pani rozpoznałem "Muchę", koleżankę znaną mi jeszcze z lat gimnazjalnych, a w starszym łysym panu - księdza Adolfa z kościoła oo. Misjonarzy. Od wielu lat działał w Suderwi pod Wilnem.
Rok 1992. W końcu sierpnia na zaproszenie wileńskiej Fundacji Kultury pojechałem do Wilna. Na lotnisku zacne wilniuki na czele z Korkuciem, Sosnowskim i młodym Pileckim witały mnie serdecznie i wylewnie. Gazety polskie natychmiast podały wiadomość o moim przyjeździe. Ulokowano mnie w budynku przedwojennego "Orbisu" przerobionego obecnie na hotel. Kiedy w ciepły, spokojny wieczór wyszedłem na miasto, czułem się jak ktoś, kto nigdy stąd nie wyjeżdżał... Nazajutrz wciągnięto mnie w wir wydarzeń: oto pojutrze w Katedrze, którą niedawno oddano Kościołowi, miała odbyć się uroczysta polska msza (jedyna jak dotąd, niestety) dla uczczenia 500-lecia śmierci Kazimierza Jagiellończyka. Byłem tym nieco zaskoczony, jako że w Polsce było raczej cicho na ten temat. We mszy miał uczestniczyć chór i orkiestra smyczkowa Zbyszka Lewickiego, ja miałem grać na organach. Suma, którą odprawił po polsku litewski biskup Tunaitis, ściągnęła do Katedry tłumy wiernych. (...) Czułem się głęboko przejęty - ostatni raz grałem tu na Rezurekcji chyba w 1948 roku. Teraz oto, po tylu latach, znalazłem się ponownie w tym miejscu. Jeszcze niedawno byłoby to nie do pomyślenia. Zgodnie z tradycją, nabożeństwo poprzedziło wielozwrotkowe "Padnijmy na twarz". Wielka, wspaniała świątynia rozkołysała się od melodyjnych pieśni - stara tradycja pięknego wileńskiego śpiewu była wciąż żywa. Chór męski pod ręką brata Zbyszka Lewickiego brzmiał ładnie i czysto. Po ''Kyrie" nastąpiło "Gloria", potem były "Sanctus", "Benedictus" i "Agnus Dei". W pewnym momencie - po "Glorii" - orkiestra uniosła instrumenty i zaczęła grać jakiś utwór. W pierwszej chwili nie mogłem zorientować się, co to takiego: potem już wiedziałem - była to I część mego "Koncertu staropolskiego"! Zaskoczenie było całkowite, a przyjemność, jaką mi zrobili młodzi wykonawcy, nadzwyczajna (...)
(...) W "Kurierze Wileńskim" ukazał się obszerny wywiad ze mną (była to rozmowa z niżej podpisaną - uw. A. A. B.). Kończył się następującymi słowami: "Wilno to mój największy skarb. To, że w swojej muzyce lubię nawiązywać do dawnych tradycji - zawdzięczam oczywiście memu rodzinnemu miastu. Skoro wychowałem się wśród tych starych murów, we wciąż żywych tradycjach renesansu, baroku - musiałem to jakoś przetrawić i dać temu odpowiedni wyraz... To, co pozornie wydaje się oddalone od siebie, w rzeczywistości może być sobie bardzo bliskie: skrajności się stykają". Pisał też o moim pobycie w Wilnie Zbyszek Lewicki i "Echo Krakowa". Z dużym żalem wyjeżdżałem z mego miasta - czułem, że nieprędko tu wrócę. Mimo niewielkiej odległości, do Wilna było coraz dalej?.
Rok 1999. "Nadchodzi jesień. Szykuję się do wyjazdu (może już ostatniego?) do Wilna. Tym razem pojadę najzupełniej prywatnie z grupą członków Stowarzyszenia Polska - Litwa. Poza przewidzianą wizytą w Ministerstwie Oświaty (podręczniki dla polskich szkół!) nie będę zupełnie niczym skrępowany. Pobiegnę więc znowu do Ostrej Bramy, na Rossę, powędruję uliczkami starego miasta, odwiedzę moje kościoły i cerkwie, wpadnę do państwa Skrobotów, poszukam śladów mojej młodości. Czy wszystko, co było mi drogie, zapadło w otchłań niepamięci, czy może tli się tu jeszcze wspomnienie wydarzeń, jakie miały miejsce przed laty" Z takimi myślami po ośmiu godzinach jazdy wysiadałem w Wilnie z autokaru na placu dworcowym. (...)
(...) Miasto wraca do swych historycznych korzeni, do swoich tradycji. Wspomnienie wielkich mężów, którzy tu niegdyś żyli i tworzyli - Skargi, Mickiewicza, Słowackiego, Moniuszki, Ruszczyca, Bułhaka - jest wciąż żywe i nie poddające się zatarciu. Ludzie znów - jak przed laty - wędrują do Kalwarii, dzwony kościelne wzywają wiernych do modłów, a na św. Kazimierza rozpoczyna się bogaty i piękny jarmark zwany "Kaziukami". Przedziwny "genius loci" sprawił, że przeszłość i tradycja nie dały się wyrugować i jak Feniks z popiołów wracają do życia, by nadać mu inny, bogatszy kształt. A więc?
Było, nie minęło...?
Piękna, treściwa, bogata w mnogość fascynujących wątków książka! Powinna ona trafić pod dach każdego w Wilnie domu...
Rzeka Czasu
Wilno, lipiec 2000 r. Bohaterów książki Romualda Twardowskiego spotykam we wszystkich zakątkach miasta. Profesor wileńskiej Akademii Sztuk Pięknych Bronius Gruđas zaprasza na kolejną kolację do swego zawsze gościnnego domu. Razem z żoną, panią Tamarą, Ukrainką, podjął w swoim domu - atelier na wileńskiej starówce dziesiątki zaprzyjaźnionych Polaków, obdarowawszy ich na pożegnanie swoimi obrazami.
Ulicę Mickiewicza na Zwierzyńcu w pośpiechu przemierza zawsze szybka, pełna witalnych sił przyjaciółka mojej młodości - "Mucha", nauczycielka, primo voto Magalińska, secundo voto Rymarczykowa.
W kościele p. w. Ducha Świętego, po mszy w intencji Emila Młynarskiego spotykam się z Władysławem Korkuciem (dyrygował tu swoją "Lirą") i Henrykiem Sosnowksim, prezesem Fundacji Kultury Polskiej na Litwie im. Józefa Montwiłła - rozmawiamy o ... Romualdzie Twardowskim...
W kawiarni na Zarzeczu, nad brzegiem Wilenki, vis a vis cerkwi i dawnej Metropolitalnej z polskim muzykologiem, prof. Krzysztofem Drobą rozmawiamy o... "Było, nie minęło" Romualda Twardowskiego.
O! - nagle hamuje samochód (akurat przed samą figurą Matki Boskiej w podwileńskich Rukojniach) kompozytor Feliksas Bajoras: Twardowski? Książkę napisał? Tak jest - mówię - pan także tam figuruje, na 170 str.: "Uderzająca była oryginalność i nowoczesność kwartetów Bajorasa i Balakauskasa - utwory te można było śmiało prezentować na "Warszawskiej Jesieni'.
26 lipca 2000 r. Mścisławowi Roztropowiczowi nadano tytuł Honorowego Obywatela Miasta Wilna. Akurat w tym czasie z Niemiec dostałam jego fotografię w otoczeniu wileńskiej trupy baletowej, z którą obecnie brał udział w gościnnych występach. Właśnie w tym samym dniu dotarłam do str. 218 książki Romualda Twardowskiego "Było, nie minęło": ?W końcu marca (1997 r.) pojawił się w Warszawie z całą rodziną Mścisław Roztropowicz. Sławny, aczkolwiek już niemłody wiolonczelista był w doskonałej formie. Na koncercie w Filharmonii grał "Rococo" Czajkowskiego, w drugiej części dyrygował "Szeherezadą" Rimskiego-Korsakowa. Pamiętam go jeszcze z pobytu w Moskwie, kiedy przed wyjazdem z ZSRR prowadził w Bolszom "Wojnę i pokój" Prokofiewa. Jedną z głównych partii śpiewała wtedy Halina Wiszniewska, jego żona. Okazało się po latach, że mistrz ma polskie pochodzenie, podobnie jak wielu innych rosyjskich muzyków: Strawiński, Szostakowicz, nie wspominając o sławetnym Kozłowskim, kapelmistrzu Katarzyny Wielkiej, którego fragment poloneza pojawia się w finale II aktu "Damy Pikowej" Czajkowskiego.
Kto Mistrza Twardowskiego do Wilna zaprosi?
27 lipca 2000 r. W Wilnie na dziedzińcu domu, w którym mieszkał Adam Mickiewicz i gdzie przepisywał swoją "Grażynę", odbył się koncert Wileńskiej Orkiestry Kameralnej pod batutą niestrudzonego Zbigniewa Lewickiego (również bohatera książki "Było, nie minęło"). Na program złożyły się utwory M. K. Ogińskiego, A. Vivaldiego i in. Poruszenie na widowni wywołała zapowiedź: "Koncert staropolski" Romualda Twardowskiego! Orkiestra wykonała go wspaniale!.. Na "widowni" pod gołym niebem był obecny pra-pra... wnuk Adama Mickiewicza Roman Gorecki. Wielka szkoda, że w tym gronie słuchaczy nie był obecny tegoroczny jubilat, autor uroczej książki, znany i uznany polski kompozytor - Romuald Twardowski.
Imprezę zrealizował Instytut Polski w Wilnie.
Przykro, że Wilno wilnianina, autora 3 Pieśni "Znad Wilii'', nie zaprosiło... A może gafę tę da się jeszcze naprawić? Może uda się zorganizować promocję książki Romualda Twardowskiego - w jego mieście?
Alwida Antonina Bajor
Na zdjęciach: Romuald Twardowski "Było, nie minęło", projekt okładki: Maria Drabecka; Romuald Twardowski w Wilnie, w 1992 roku; Romuś Twardowski z mamą na wileńskiej Ulicy Zamkowej. Po premierze "Lorda Jima", Teatr Wielki w Łodzi, 1976; Wilno, 27 lipca 2000 r. na dziedzińcu przed domem, w którym mieszkał Adam Mickiewicz. Wileńska Orkiestra Kameralna pod batutą Zbigniewa Lewickiego wykonuje "Koncert staropolski" Romualda Twardowskiego.
Fot. archiwum, Waldemar Dowejko
1 note · View note
natalicekravitz · 6 years ago
Text
Szatan kazał zrobić film
Polskie produkcje zawsze napawają mnie niepokojem. Rzadko, ale to absolutnie rzadko zdarzy się, że któraś zwróci moją uwagę. „Szatan kazał tańczyć” zainteresował mnie przede wszystkim motywem instagrama, którym zajmuję się naukowo.
Wczoraj poszłam na ten film do kina. I przypomniałam sobie, dlaczego nie lubię polskich filmów. Miałam również wrażenie, że jestem jedną z niewielu osób, które nawet mogą zrozumieć ten film. Już wyjaśniam dlaczego.
Tumblr media
Katarzyna Rosłaniec chciała nakręcić film o dzisiejszych 20, 30-latkach. Błędem, który łatwo popełnić przy pokazywaniu jakiegoś fragmentu społeczeństwa jest założenie, że wszyscy jego przedstawiciele są tacy sami. Film był zapowiadany tak:
Karolina (Magdalena Berus) – jak wiele współczesnych 20-, 30-latek – żyje szybko, intensywnie, pragnie doświadczyć wszystkiego ze zdwojoną siłą.
Bohaterkę ma wyróżniać również to, że nie pracuje w korporacji, a wybrała wolny zawód artysty. Mam 23 lata, również zajmuję się kulturą i sztuką, ale moje życie zupełnie różni się od tego przedstawionego w filmie. Co więcej, intensywnie obserwuję i badam moje pokolenie oraz te nieco młodsze i raczej ciężko znaleźć tak skrajny przypadek jakim jest główna postać.
Trudno po samym filmie wydedukować, o co chodzi. Dla mnie kluczem było słowo „instagram” pojawiające się w zapowiedziach i na plakacie. Sam film jest skadrowany tak, by przypominał kwadratowe zdjęcie z tego portalu. Reżyserka chciała pokazać dysonans, jaki istnieje między prawdziwym życiem a tym wykreowanym na profilu w mediach społecznościowych. Chciała nawiązać do szybkiego, konsumpcyjnego życia, w którym mamy już tak wiele, że zaczęliśmy szukać ekstremalnych emocji. I jest to zjawisko jak najbardziej prawdziwe, występujące w cywilizacji zachodniej. „Szatan kazał tańczyć” dotyka dokładnie tej samej tematyki, co przyjęty pozytywnie na świecie „American Honey” – młodych, zagubionych ludzi, szukających miejsca w świecie, w którym tego miejsca (pozornie) nie ma. Niestety w naszej wersji musiało być po polsku, czyli źle.
20 scen seksu to za mało
Przed obejrzeniem każdego polskiego filmu zastanawiam się, ile razy pojawi się scena seksu i ujęcie na kobiece piersi. Wszak wiadomo, że takie kadry – pokłosie filmów z Cezarym Pazurą i Bogusławem Lindą, patriarchatu i pornografii PRL-u, pokłosie wyobrażenia, że kobieta to przedmiot – muszą być. Jak jest seks, jak jest kontrowersyjnie, to jakby było tak trochę bardziej amerykańsko. A na gonieniu Zachodu Polacy mają fioła jak mało kto.
„Szatan kazał tańczyć” ma tak dużo scen seksu, że aż trudno je zliczyć. Reżyserka tak bardzo skupiła się na ich pokazaniu, że zapomniała o fabule. Przez trzy czwarte filmu bohaterka jest naga. Plusem jest to, że mężczyźni również. Kobiece ciało jest tak zseksualizowane, w przeciwieństwie do męskiego, że w większości filmów jasne, zobaczymy żeńskie narządy, ale męskie już nie.
Tumblr media
Katarzyna Rosłaniec jednak w tym przypadku przesadziła. Pokazała bohaterkę głównie przez pryzmat seksu, nie rozpisując jej dalej osobowości. Scenariusz do tego filmu musiał wyglądać doprawdy zabawnie. A skoro już o tym mowa.
Stowarzyszenie umarłych scenariuszy
Bardzo ciężko napisać jest dobry scenariusz. Jednak nie jest to niewykonalne, na co przykładów mamy tysiące. Jest jednak różnica pomiędzy scenariuszem z lat 50. czy 60. XX wieku a scenariuszem współczesnym. Już na pewno jest różnica pomiędzy polskim a amerykańskim tekstem.
W scenariuszu sprzed kilkudziesięciu lat nie ma miejsca na „ulatujące” słowa. Kwestie są niemal poetyckie. Hasło „słowa kreują rzeczywistość” jest potraktowane dobitnie. Dlatego tak bardzo lubię filmowe adaptacje sztuk teatralnych. Teatry do dzisiaj zachowują jakość, jaką reprezentują stare scenariusze. Słowa muszą być dobrane najstaranniej. W przestrzeni teatralnej nie mogą wybrzmieć byle jakie dialogi. Bardzo podobał mi się film „Sierpień w Hrabstwie Osage” (2013), zrobiony na podstawie nagrodzonej sztuki. Czuć to w każdej scenie. Tak samo „Kotka na gorącym blaszanym dachu” z 1958 roku.
Złe czasy dla scenariuszy nastały obecnie. Dialogi stały się luźną rozmową, nierzadko zwykłą gadką-szmatką. Możliwe, że istnieje jakaś tendencja do większego urealniania wypowiedzi, zbliżania ich do rzeczywistości. Jednak film to nie rzeczywistość i rządzi się swoimi prawami. Gdyby ułożenie słów w ciekawej kolejności nie miałoby znaczenia, nie kochalibyśmy Szekspira.
Ten sam problem dotyczy „Szatan kazał tańczyć”. Widać, że była jakaś ambicja. Są jakieś aluzje, gry słowne, ale całokształt jest marny. Za wiele nie dowiedzieliśmy się o żadnej z postaci. Bohaterowie wypowiadają kwestie, ale nijak nie można ich połączyć w jakąś historię. Rosłaniec chciała być tak zagadkowa, że rozwiązanie może zrozumieć tylko ona.
Tumblr media
Zresztą sił starczyło na napisanie jedynie połowy filmu. Cały czas widzimy, że bohaterka robi sobie zdjęcia. Jednak ani na moment nie jest pokazane, co z tymi zdjęciami robi. Czy robi je dla siebie, czy udostępnia dalej. Nie pokazano specyfiki mediów społecznościowych. Dlaczego to, że robi takie, a nie inne zdjęcia może być potencjalnie złe. Reżyserka chciała pokazać różnicę pomiędzy życiem a profilem na np. instagramie, jednak chyba zapomniała tego zrobić. W ogóle nie pokazano, jak życie bohaterki wygląda online – co widzą odbiorcy jej konta i że różni się to od jej życia.
Ja wiedziałam, o co chodzi, ale na sali były osoby starsze ode mnie. Jestem kulturoznawcą, fascynuje mnie pokolenie młodych ludzi i specyfika mediów społecznościowych, dlatego napisałam na początku, że mogę być jedną z niewielu osób, które ten film mogły w ogóle jakoś zrozumieć, chociaż i tak mam z tym duży problem. Nie neguję niczyjej wiedzy, ale gdyby nie słowo „instagram” w promocji filmu, już totalnie obraz straciłby na znaczeniu, bo z sam siebie w żadnym momencie nie pokazuje, że chodzi o ten dysonans pomiędzy offline a online. Każdy film powinien tłumaczyć się sam za siebie i nie potrzebować pomocy w postaci hasła reklamowego na plakacie. Wtedy robi się z takiego obrazu po prostu zła produkcja.
Film nie był dobry. Widać, że była jakaś koncepcja, próba zbudowania ram fabularnych, ale w efekcie powstała koślawa budowla. Aktorka wcielająca się w główną rolę (Magdalena Berus) nawet była ciekawa, ale zabrakło jej kwestii, żeby jej postać wybrzmiała. Najlepsza była Danuta Stenka, ale jej talentu nikomu nie muszę tłumaczyć.
Tumblr media
Niestety polskie filmy lubią być kontrowersyjne na siłę. Dlatego tak bardzo nie lubię ich oglądać. Również dlatego, że mają paskudne scenariusze oraz a. są komediami romantycznymi bez pomysłu b. są filmami tak smutnymi, że nie da się ich oglądać. Aha, trzeba również dodać, że większość filmów dzieje się w Warszawie, bo przecież to jedyne miasto, istniejące w Polsce. Stolica pojawia się również i w filmie Rosłaniec.
Są oczywiście wyjątki. Na przykład niedawno nakręcona „Sztuka kochania”. Zdecydowanie jednak musimy popracować nad tym, by: nie próbować dogonić Ameryki na siłę, przestać mieć pretensje do świata oraz, co chyba najważniejsze, nie robić filmów, jeśli nie mamy na nie pomysłu. Jednak romantyczne (od epoki romantyzmu, nie od miłosnego aktu) postrzeganie przez Polaków świata – że jesteśmy narodem poszkodowanym, a inni na pewno mają lepiej – jest tematem długim i trochę smutnym, więc nie chcę teraz o tym pisać.
Widzieliście ten film? A może lubicie polskie produkcje i chcecie mnie przekonać do zmiany zdania? Jeśli podobał wam się ten wpis, będę wdzięczna za udostępnianie go dalej 🙂 Możecie to robić bezpośrednio na swoich profilach w mediach społecznościowych lub za pomocą przycisków poniżej. Pa!
0 notes
flearla · 4 years ago
Text
1. Ile masz lat?
2. Skąd jesteś? ( województwo)
3. Co myślisz na temat koronawirusa, obostrzeń?
4. Ile razy w ciągu tygodnia spożywasz alkohol?
5. Jesteś wierzący?
6. W czym śpisz?
7. O której godzinie najczęściej wstajesz?
8. Co zazwyczaj zjadasz na śniadanie?
9. Oglądałeś sexmasterke?
10. Jakiej muzyki jesteś fanem?
11. Masz zwierzęta?
12. Masz rodzeństwo?
13. Twoja ulubiona roślina?
14. Jakim drzewem mógłbyś być?
15. W jakie gry grasz?
16. Co cie najbardziej irytuje na co dzień?
17. W jakiej sieci jesteś? ( NP. Plus, Orange)
18. Twoje ulubione urządzenie elektryczne?
19. Jaki zawód chciałbyś wykonywać w przyszłości?
20. Jesteś nieśmiały czy odważny?
21. Ulubione Polskie danie?
22. Twój ulubiony Fast food?
23. Umiesz gotować?
24. Jaki sport najczęściej uprawiasz?
25. Lubisz się wyzywająco ubierać?
26. Spisała cie kiedyś policja?
27. Palisz?
28. O której godzinie chodzisz spać?
29. Wymień wszystkie aplikacje jakie posiadasz na telefonie
30. Ile masz zdjęć na telefonie a ile zrzutów?
31. Twój ulubiony YouTuber?
32. Twoja ulubiona youtuherka?
33. Jakie są Twoje hobby?
34. Do jakiej klasy idziesz od września?
35. Jak wyobrażasz sobie świat za 40 lat?
36. Twoja ulubiona piosenka?
37. O czym aktualnie myślisz?
38. Opisz swój dzień w 9 zdaniach
39. Co teraz robisz?
40. Jesteś zadowolony ze swojego życia miłosnego?
41. Jesteś tolerancyjny?
42. Co myślisz na temat fetyszy?
43. Co myślisz na temat adopcji dzieci przez pary homoseksualne?
44. Jakiej orientacji jesteś?
45. Jesteś otwarty na nowe znajomości?
46. O czym najczęściej myślisz przed snem?
47. Opowiedz swój najdziwniejszy ( według ciebie) sen?
48. Co myślisz o psychologach / terapeutach?
49. Twoje ulubione żeńskie imię?
50. Twoje ulubione męskie imię?
60. Uważasz siebie za osobę inteligentną?
61. Bywasz narcystyczny?
62. Jaka piosenka najbardziej kojarzy ci się z dzieciństwem?
63. Twoja bajki z dzieciństwa
64. Wymień seriale które obejrzałeś od stycznia do dnia dzisiejszego
65. Jakiego koloru są Twoje oczy?
66. Jesteś wrażliwy?
67. Ile masz wzrostu?
68. Masz powodzenie u płci przeciwnej?
69. Zawód który chciałbyś wykonywać ale jesteś za leniwy aby iść w kierunku tego?
70. Podaj swoją zaletę
71. Jak niska jest twoja samoocena w skali od 1 do 10?
72. Najgłupsza rzecz jaką zrobiłeś?
73. Całowałeś się z osobą tej samej płci?
74. Myślałeś kiedyś o trójkącie?
75. Co sądzisz o piegach?
76. Słodki vs słony?
77. Owoce vs warzywa?
78. Filmy vs seriale?
79. Kąpiel vs prysznic?
80. Biel vs czerń?
81. Ostry vs kwaśny?
82. Pies vs kot?
83. Króliczek vs chomik?
84. Twoje największe marzenie?
85. Twoje najprzykrejsze wspomnienie?
86. Podaj swoją datę urodzenia łącznie z godziną?
87. Spod jakiego znaku zodiaku jesteś?
88. Chciałbyś mieć dzieci?
89. Twój styl ubioru
90. Co lubisz robić ale tego nie robisz z pewnych przyczyn?
91. Czujesz się samotny?
92. Myślisz że jesteś bardziej jak woda czy ogień?
93. Co nie podoba Ci się u płci przeciwnej?
94. Jakiego słowa najczęściej używasz?
95. Jesteś od czegoś uzależniony?
96. Twój największy lęk?
97. Twoja ulubiona pora roku?
98. Co wzbudza w tobie obrzydzenie?
99. Jesteś typem materialisty?
100. Twój ulubiony cytat? + skąd go masz
❤️
85 notes · View notes
dyskrecja · 7 years ago
Note
Odpowiedz na "100 pytań, których nikt nie zadaje" ❤️
1.Najlepsza rzecz jaka Ci się przytrafiła w życiu?Chyba spotkanie pewnej osoby, która otworzyła mi oczy 😂 I oczywiście związek z moim kochanym chłopakiem ❤2. Śpisz przy zamkniętej czy otwartej szafie?Zależy, bo czasem zapomnę zamknąć, ale nie robi mi to różnicy3. Czy zabierasz szampony i odżywki z hotelu?Raczej nie 4. Czy musisz być cały przykryty kołdrą?Nie, wręcz przeciwnie muszę być w połowie odkryta.5. Czy kiedykolwiek ukradłeś znak drogowy?Nie przypominam sobie 😊6. Czy wycinasz kupony, ale później z nich nie korzystasz?Raczej nie wycinam kuponów7. Czy wolałbyś zostać zaatakowany przez niedźwiedzia czy przez rój pszczół?Boję się obydwu, ale jednak stawiam chyba  na niedźwiedzia. 8. Czy lubisz używać karteczek naklejanych?Tak, uwielbiam i zawsze się do czegoś przydają 9. Czy masz piegi?Nie mam10. Czy zawsze uśmiechasz się do zdjęć?Raczej tak 😁11. Co wkurza cię co niekoniecznie wkurza innych?Bardzo wkurza mnie cisza, np. gdy z kimś jestem i nie rozmawiamy12. Czy kiedykolwiek liczyłeś swoje kroki podczas spaceru?Nie, ale zawsze po dłuższym spacerze sprawdzam na aplikacji ile kroków zrobiłam 🐾13. Czy kiedykolwiek załatwiałeś się w krzakach?Chyba każdemu kiedyś się zdarzyło 14. Czy kiedykolwiek robiłeś grubszą sprawę w krzakach?Chyba nie xd15. Czy kiedyś tańczyłeś bez muzyki?Tak, nawet często się zdarzało 😂16. Czy gryzłeś swoje długopisy/ołówki?Tak, gdy się stresowałam17. Z iloma osobami spałeś w tym tygodniu?Z telefonem, z moim chłopakiem i dzisiaj mam u kolegi spać 😏😏18. Jaki jest rozmiar Twojego łóżka?1,4m x 1,9m 😂19. Piosenka tygodnia.Nie mam pomysłu 🐼20. Czy przeszkadzają ci faceci ubierający się na różowo?Nie, niech każdy ubiera się jak chce 🌹21. Czy nadal oglądasz bajki?Zdarza się, mam często odwiedziny młodszych członków rodziny, więc jestem zmuszona22. Jaki jest Twój najmniej ulubiony film?Ogólnie to ja najbardziej lubię horrory, więc chyba "Omen"23. Gdzie zakopałbyś znaleziony skarb?W miejscu o którym tylko ja wiem 😏24. Co pijesz najczęściej do obiadu?Soczek25. Ulubiony sos do nugetsów?Pomidorowy, czasami ketchup26. Jaka jest Twoja ulubiona potrawa?Naleśniki z czekoladą kocham po prostu i robić, i jeść27. Jakie filmy możesz oglądać w kółko i nadal kochasz?"To tylko seks""Bridget Jones"- wszystkie części"Obecność"28. Ostatnia osoba którą pocałowałeś lub która Ciebie pocałowała?Mój chłopak ❤29. Czy byłeś kiedyś w harcerstwie?Nie i jakoś nigdy nie chciałam.30. Czy kiedykolwiek pozowałeś nago w magazynie?Nie xd31. Kiedy ostatnio pisałeś do kogoś list na papierze?Chyba jakiś rok temu na zadanie domowe xd32. Czy potrafisz wymienić olej w samochodzie?Tak i w motocyklu też 😏33. Czy kiedykolwiek dostałeś mandat za przekroczenie prędkości?Nie, jeszcze34. Czy kiedykolwiek zabrakło Ci benzyny?Nie35. Ulubiony rodzaj kanapki?Nie wiem, uwielbiam wszystkie, a jeszcze bardziej, jak ktoś mi zrobi 36. Co najbardziej lubisz jeść na śniadanie?Rzadko jadam śniadania, ale jeśli już to jem musli albo jogurt 37. Kiedy chodzisz spać?Zależy od dnia ale zazwyczaj 1-438. Czy jesteś leniwy?Jestem bardzo leniwa39. Za co przebierałeś się na bale w przedszkolu?Pamiętam, że byłam cyganką, księżniczką, wróżką i chyba gwiazdą filmową (nie pytajcie) 👸40. Jaki jest twój chiński znak zodiaku?Koń "Jest niezależny i pomysłowy. Lubi aktywne życie i nowe wyzwania.Ma oryginalne poglądy i łatwo zdobywa popularność. Zawsze wie, jak ubić korzystny interes. Jego wadą bywa brak wytrwałości i problemy w zorganizowaniu czasu. Sprzyja mu szczęście w zawodach, które związane są ze sztuką, podróżami, reklamą i mediami.Koń nie bywa w życiu samotny. Chce być podziwiany i adorowany.Otacza się wieloma wielbicielami lub prowadzi skomplikowane flirty.Jego elementem jest ogień, a kolorem czerwony."41. W ilu językach mówisz?Polski, angielski i trochę niemieckiego42. Czy prenumerujesz jakiś magazyn?Nie43. Lego czy lincoln lego?Lego44. Czy jesteś uparty?Jestem uparta i muszę zawsze postawić na swoim 45. Leno czy Letterman?Nie oglądam raczej46. Czy oglądałeś kiedyś seriale? Tak, nadal czasami oglądam47. Czy boisz się wysokości?Bardzo 48. Czy śpiewasz w samochodzie?Zależy od towarzystwa i piosenki 49. Czy lubisz śpiewać pod prysznicem?Raczej nie 50. Czy lubisz tańczyć w aucie?Zdarzy się 51. Czy używałeś broni?Tak 🔫52. Kiedy ostatnio robiłeś zdjęcie u fotografa?Trzy miesiące temu 53. Czy uważasz, że musicale są kiepskie i tanie?Nie lubię ich zbytnio 54. Czy święta są dla Ciebie stresujące?Lubię święta, ale nie lubię przygotowań 55. Czy kiedykolwiek jadłeś pierogi?Uwielbiam pierogi, a szczególnie ruskie 56. Ulubione ciasto owocowe?Szarlotka 😍57. Kim chciałeś być w dzieciństwie?Modelką, lekarzem i weterynarzem 58. Czy wierzysz w duchy?Tak59. Czy miałeś kiedyś uczucie Déja vu?Tak, bardzo często mi się zdarza60. Czy bierzesz codziennie witaminy?Tak 61. Czy nosisz kapcie?Nie lubię, wolę chodzić boso lub w skarpetkach 62. Czy nosisz szlafrok?Tak, mam jeszcze taki mięciutki 63. W czym śpisz?Teraz w bluzce mojego chłopaka i jakiś spodenkach ☺64. Pierwszy koncert?Raczej nie chodzę na koncerty i taki pierwszy, który pamiętam to był najprawdopodobniej K. Bednarek65. Superpharm, natura czy rossman?Rossman 66. Nike czy adidas?Nike67.  Cheetos czy fritos?Cheetos68. Orzeszki czy nasiona słonecznika?To i to 69. Czy słyszałeś o grupie Tres Bien?Nie70. Czy brałeś lekcje tańca?Pięć lat trenowałam balet i gimnastykę 71. Jaki zawód wyobrażałeś sobie wykonywany przez rodzeństwo?Jestem jedynaczką72. Umiesz zwinąć język w rurkę?Tak ☺73. Czy kiedyś wygrałeś konkurs ortograficzny?Chyba drugie miejsce zajęłam kiedyś, ale ortografia to mój wróg74. Czy kiedykolwiek płakałeś ze szczęścia?Zdarzyło się 75. Czy masz płyty gramofonowe?Nie76. Czy masz gramofon?Nie77. Czy palisz kadzidełka?Nie 78. Czy kiedykolwiek byłeś zakochany?Tak i teraz też jestem 79. Jaki koncert chciałbyś zobaczyć?Jest kilku wokalistów/wokalistek, na których koncert chętnie bym się przeszła, ale nie mam takiego, na który marzę żeby kiedyś iść.80. Ostatni koncert jaki widziałeś?Nie pamiętam81. Gorąca czy zimna herbata?Gorąca ❤82. Cukier czy słodzik?Cukier i dużo słodzę83. Jak dobrze potrafisz pływać?Nawet dobrze 84. Czy potrafisz wstrzymać oddech bez zatykania nosa?Oczywiście85. Czy jesteś cierpliwy?Staram się, ale czasami sytuacja na to nie pozwala86. DJ czy zespół na wesele?Zespół87. Czy kiedykolwiek wygrałeś jakiś konkurs?Chyba nie88. Czy miałeś kiedyś operację plastyczną?Nie i nie zamierzam89. Wolisz czarne czy zielone oliwki?Nie lubię oliwek90. Czy umiesz szyć/wyszywać?Tak i nawet dobra w tym jestem 91. Najlepsze miejsce na kominek?Salon92. Chcesz wyjść za mąż?Tak ❤93. Jeśli masz męża, jak długo jesteście małżeństwem?Nie mam94. W kim podkochiwałeś się jak byłeś w przedszkolu?W moim sąsiedzie xd95. Czy dążysz do celu po trupach?Raczej nie 96. Czy masz dzieci?Nie 97. Czy chcesz mieć dzieci?Tak, uwielbiam dzieciaki98. Ulubiony kolor?Niebieski99. Tęsknisz za kimś teraz?Tak ❤100. Czy chodzisz na fitness?Nie Dziękuję za pytanie ❤❤
1 note · View note
osobypostacieludzie · 6 years ago
Photo
Tumblr media
Ryszard Filipski - polski aktor i reżyser filmowy i teatralny. Był aktorem założonego przez siebie teatru eref-66. Pod koniec lat 70. XX wieku pełnił także funkcje administracyjne: najpierw jako dyrektor Teatru Ludowego w Nowej Hucie (1975–1979), następnie jako kierownik Zespołów Filmowych „Kraków” (1980–1981) i „Iluzjon” (1982–1987). W 1958 zdał aktorski egzamin eksternistyczny. Jako aktor najbardziej kojarzony z filmową rolą majora Henryka Dobrzańskiego, w filmie Bohdana Poręby Hubal (1973). Także – posępnego wachmistrza Soroki, przybocznego Kmicica z Potopu (1974) w reżyserii Jerzego Hoffmana. Z powodu warunków fizycznych, przez pewien okres etatowy „twardziel” polskiego kina sensacyjnego przełomu lat 60. i 70. XX wieku, : zawzięty kapitan MO w Tylko umarły odpowie (1969, reż. Sylwester Chęciński), agent kontrwywiadu z Brylantów pani Zuzy (1971, reż. Paweł Komorowski), czy zdemobilizowany weteran wojny w „polskim westernie” Południk zero (1970, reż. Waldemar Podgórski). W wywiadzie prasowym mówił o tym w następujący sposób: Lubiłem rolę Staszka w „Cierpkich głogach” (...). Przypominam o tym dlatego, że dzięki tej roli pozbyłem się pieczątki „aktora od morderstw, bijatyki i gwałtów”. ; Debiutował pan w „Końcu nocy” jeszcze w roku 1955, będąc aktorem teatru „7,15” w Łodzi...Właśnie Edek, którego grałem, jeden z bohaterów tego filmu – silny, bezwzględny – sprawił, że zaszufladkowano mnie do typu „brutalnych mężczyzn”. Następne role proponowano mi mniej więcej tak: „Czy może pan do nas przyjechać na piątek?”; pytałem wówczas po co – odpowiedź brzmiała: „Rola niewielka, ale dla filmu ważna; a dla pana to drobiazg – trzeba udusić jedną panią...”. Aktor chętnie jednak podejmował próby przezwyciężenia tego filmowego emploi: dobrych recenzji doczekała się jego rola zmęczonego i zdezorientowanego życiem czterdziestolatka w Molo (1968, reż. Wojciech Solarz); rolę adwokata w groteskowym Przekładańcu (1968) Andrzeja Wajdy chwalił nawet Stanisław Lem, autor opowiadania będącego pierwowzorem filmu. W Wycieczce w nieznane (1967, reż. Jerzy Ziarnik) był bon-vivantem, którego zmienia przypadkowa wizyta w Muzeum Zagłady w Oświęcimiu. W dorobku filmowym ma również role w serialach telewizyjnych: jako król Władysław Łokietek wystąpił w młodzieżowym Znaku orła (1977, reż. Hubert Drapella), jako wojewoda Jakuszyn w Ile jest życia (1974, reż. Zbigniew Kuźmiński). Zajmował się także reżyserią filmową: debiutem była sensacyjna opowieść z czasów zimnej wojny Orzeł i reszka (1974, zagrał tam też główną rolę), później zrealizował jeszcze m.in. dramat społeczno-polityczny Wysokie loty (1979). Filmowym dziełem życia Ryszarda Filipskiego pozostaje monumentalny obraz Zamach stanu (1980), który wyreżyserował i w którym zagrał główną rolę, marszałka Józefa Piłsudskiego. Film został wyróżniony Nagrodą Główną Jury na festiwalu filmowym w Gdyni, ale w kinach nie zdobył dużej publiczności. Zamach stanu przedstawiał osobę Marszałka jako dyktatora, przeciwnego demokracji i nierozumiejącego zmian społecznych zachodzących w kraju, a obóz sanacji jako cyników, popełniających przestępstwa dla osiągnięcia politycznych korzyści. Filipski jako aktor nie poprzestał na niezbędnej charakteryzacji, starając się możliwie wiernie naśladować także sposób mówienia Piłsudskiego, jego gesty. O technice pracy nad rolą w filmie mówił:  “Pana sposób gry porównano kiedyś do aktorstwa amerykańskiego.To wielki komplement. Staram się budować rolę w oparciu o jakiś jeden, zaskakujący szczegół – spojrzenie lub gest charakterystyczny dla roli, a więc dla psychiki bohatera, którego gram. W aktorstwie tego typu obowiązuje surowa selekcja niepotrzebnych gestów, zbytecznych słów. I właśnie to stwarza postać o cechach indywidualnych: naturalną, nie naturalistyczną“. Na dorobek teatralny Ryszarda Filipskiego składają się przede wszystkim role z teatru eref-66. Teatr działał w latach 1966–1981, dając około 6 tysięcy przedstawień, oprócz Filipskiego pod jego szyldem pracowało w sumie siedmiu aktorów. Realizacja monodramów sprowadzona była do minimalistycznej scenografii, przekaz opierał się nawiązaniu przez aktora słownego kontaktu z widzami, zatarciu granicy między zaimprowizowaną sceną a widownią. Najgłośniejszych komentarzy w całym kraju doczekał się monodram Ja i mój brat – oskarżany z jednej strony o antysemityzm, z drugiej chwalony za bezkompromisowe odkrywanie trudnej prawdy o latach okupacji. Nagrodzony m.in. za monodram Raport z Monachium (1968) o procesie hitlerowskich zbrodniarzy wojennych. W widowisku Teatru Telewizji O coś więcej niż przetrwanie (1978, reż. Grzegorz Królikiewicz), Filipski wcielił w rolę generała AK Stefana Roweckiego „Grota”. Debiutował w 1957 roku, rolą Valorina w Ich głowach Marcela Aymé w reżyserii Jerzego Antczaka, w łódzkim Teatrze Satyry. Po powrocie do Krakowa dwa lata spędził w Teatrze Rozmaitości, a następnie w latach 1962–1966 był członkiem zespołu Teatru Starego. Współpracował tam m.in. z reżyserami Konradem Swinarskim i Jerzym Jarockim. W kierowanym przez siebie Teatrze Ludowym wyreżyserował m.in. spektakl Nasza patetyczna, będący doraźnym głosem w sprawie polityki socjalistycznego państwa. Śpiewającego Filipskiego usłyszeć można m.in. w filmie Potem nastąpi cisza (1965, reż. Janusz Morgenstern), lub dokumentalnym „Że dni nasze wiosenne”, gdzie wykonuje piosenkę z tekstem wiersza Jurgowska karczma skamandryty Jerzego Lieberta. W latach pracy w krakowskich teatrach udzielał się również w przedsięwzięciach kabaretowych. Według jego własnych słów, nie skorzystał z zaproszeń do współpracy kierowanych do niego przez Tadeusza Kantora, Józefa Szajnę i Jerzego Grotowskiego. Porażka Zamachu stanu i problemy aktora ze zrealizowaniem kolejnych projektów spowodowały jego decyzję o „emigracji wewnętrznej” i porzuceniu zawodu. Filipski, przez całe życie chętnie zabierający głos w sprawach publicznych, bardzo aktywny w środowisku politycznym po stronie rządzącej partii, zamilkł zupełnie i wycofał się z bieżącej działalności aktorskiej na początku burzliwej w Polsce dekady lat 80. XX wieku. Prowadził stadninę koni na Zamojszczyźnie, mieszkał w Białowieży. Owocem jego przemyśleń z tego okresu jest powieść Mzehomo (wyd. 1997), opowieść o człowieku i ziemi, jak sam o niej mówi, nazwana w jednej z recenzji utopią ewangeliczną. Dopiero po kilkunastu latach raz dał się namówić na występ w filmie Lazarus (1993, reż. Waldemar Dziki), o chłopcu, który z koszmaru wojny trafia do zastępczej rodziny, która też go nie kocha (grał „dziadka” bohatera). Konsekwentnie jednak odrzucał inne propozycje. Swoją decyzję o wycofaniu się z zawodu ocenia negatywnie. W jednym z wywiadów powiedział krótko o tej decyzji: Żałuję! Dzisiaj, po przemyśleniach i analizie – żałuję! Na dobre powrócił do aktorstwa w 2003 roku, gdy na ekranach telewizorów pojawił się serial TVP Zaginiona, w reżyserii jego dobrego znajomego z łódzkiej szkoły filmowej, Andrzeja Kostenki. Filipski zagrał posępnego policjanta, starego wygę, który w duecie z młodym komisarzem (w tej roli Andrzej Chyra) poszukuje tytułowej zaginionej – maturzystki Uli. Jak sam mówił w wywiadzie prasowym, zdecydował się zagrać, bo serial ten był inteligentnym komentarzem do dzisiejszych czasów, w których ludzie porzucają wartości, by ścigać się za pieniędzmi. W tym samym roku w Starej baśni Jerzego Hoffmana zagrał Wisza, ojca głównej bohaterki, starszego piastowskiej wsi. Od tego momentu można mówić o powrocie Filipskiego na ekrany kin i telewizorów. Jesienią 2004 roku telewizja TVN rozpoczęła nadawanie serialu policyjnego Kryminalni, w którym Ryszard Filipski gra rolę doświadczonego komisarza Grodzkiego. Wiosną 2005 roku na ekrany kin wszedł film PitBull (reż. Patryk Vega), życzliwie przyjęta przez krytykę opowieść o pracy policjantów z wydziału zabójstw. Tu Filipski zagrał Wora, „sędziego” ormiańskiej mafii w Polsce. W 2004 roku zrealizował serial dokumentalny, którego głównym bohaterem jest dominikanin o. Mieczysław Albert Krąpiec, filozof (film emitowany był w katolickiej telewizji Trwam). Ryszard Filipski był członkiem PZPR od początku lat 60. XX w. Nie sprawował żadnych funkcji w ramach organizacji partyjnej. W latach 70. zaangażował się w działalność nieformalnej, związanej personalnie i towarzysko z partią grupy nacisku, która piętnowała kwestionowanie kierowniczej roli PZPR w życiu politycznym, sprzeciwiała się próbom liberalizacji życia społecznego w Polsce. Jedną z inicjatyw politycznych, które firmował swoim nazwiskiem, był tzw. List 2000 (od liczby podpisów), rodzaj publicznej odezwy skierowanej do KC PZPR w 1976 r. Filipski i dziennikarz Ryszard Gontarz, którzy list zredagowali domagali się w Liście 2000 moralnej odnowy w szeregach PZPR, w których kryje się wielu wrogów ustroju. Jako przykład List 2000 wskazywał m.in. Jacka Kuronia, którego wspólnie z Adamem Michnikiem określono jako podejrzane indywidua. List demaskował KOR jako organizację antysocjalistyczną i wyrażał w związku z powstaniem Komitetu troskę o stan państwa robotniczego, które pozwala na takie wotum nieufności wobec siebie. Autorzy listu uważali, że PZPR powinna zająć zdecydowane i radykalne stanowisko wobec rodzących się ruchów niepodległościowych, że socjalizm jest tożsamy z polską tradycją narodową i rządy robotniczej partii kwestionować mogą tylko ludzie nie czujący więzi z polskim narodem. List 2000 głosił m.in.: Od czasu proklamowania przez ośrodki imperialistyczne tzw. doktryny rozmiękczania socjalizmu, kultura stała się szczególnie ważną płaszczyzną konfrontacji ideologicznej. Stąd nasilenie otwarcie wrogiej działalności grup dysydenckich w rodzaju KSS KOR czy ROPCiO, stąd też intensyfikacja, szczególnie w ostatnich latach, działań ukrytych, wykorzystujących legalne możliwości rozsadzania socjalizmu od wewnątrz, m.in. poprzez ograniczanie, hamowanie, dezawuowanie socjalistycznego nurtu w kulturze narodowej. Historycy i publicyści interpretują List 2000 jako element wewnątrzpartyjnych rozgrywek w PZPR, zainspirowany przez frakcję byłych współpracowników Mieczysława Moczara i dążących do osłabienia pozycji Edwarda Gierka, stronników Stanisława Kani. Linię ideowo-polityczną tego środowiska, określaną najczęściej jako narodowy komunizm, aktor przedstawiał m.in. w wywiadach prasowych w tygodniku ZSMP Płomienie, czy tygodniku Rzeczywistość. Pomimo bliskich wówczas związków z Porębą, w 1980 Filipski nie został jednym z założycieli Grunwaldu, kierowanego przez tego reżysera, a później również nie wstąpił do tej organizacji. Przed wyborami parlamentarnymi w 1993 podjął współpracę z partią Przymierze Samoobrona, wspólnie z Porębą i Bożeną Krzywobłocką, dawną czołową dziennikarką Rzeczywistości. W następnych latach wycofał się z bieżącej polityki. Po śmierci Czesława Miłosza, w sierpniu 2004, Filipski podpisał list protestacyjny przeciw pochowaniu poety w krypcie na Skałce. Na zarzuty o antysemityzm odpowiada: Z zasady nie jestem przeciwny jakiemukolwiek człowiekowi z powodu jego przynależności narodowej, bo uważam taki pogląd za głupi, nie pozwala mi na to także moja religia, albowiem katolicyzm w swej istocie zobowiązuje do otwarcia się na zewnątrz, na każdego człowieka. To jednak nie zwalnia mnie od dawania świadectwa prawdzie: jeśli ktoś będzie twierdził, że stalinowską bezpieką rządzili aborygeni, to temu zaprzeczę. Na początku 1976 w kierowanym przez Jerzego Putramenta tygodniku Literatura ukazał się rysunek satyryczny Andrzeja Czeczota, gdzie przy stole siedzi mężczyzna ubrany w stylu filmowych gangsterów z lat 30. – prążkowany garnitur, kapelusz z szerokim rondem zasłaniający twarz. W klapę garnituru wpięty ma Szczerbiec Chrobrego – symbol przedwojennego ONR. W jednej ręce mężczyzna trzyma pistolet Parabellum, na drugiej dłoni ma kastet; na stole przed nim leżą: pejcz, jeszcze jeden kastet, pałka i puszka z zamazanym napisem „Cyklon B”, stoi też butelka alkoholu. Na ścianie za mężczyzną wisi afisz o treści: Teatr Ludowy w Nowej Hucie – „Ryszard IV”. Ten rysunek był oczywistą aluzją do działań Filipskiego na niwie politycznej i forsowania tematów politycznych w swoich artystycznych przedsięwzięciach. Cechujące ówczesne poczynania Filipskiego – zdaniem Czeczota – narodowy komunizm i zawoalowany antysemityzm starał się on napiętnować. Pierwsza wersja rysunku, zatrzymana przez cenzurę była nawet bardziej dosadna. Na nim mężczyzna o rysach Filipskiego, w bryczesach i oficerkach, zaganiał tłum ludzi do przypominającego krematorium budynku oznaczonego szyldem „Teatr Ludowy w Nowej Hucie”. W obronie naruszonego dobrego imienia Filipskiego teksty publikowały m.in. partyjny dziennik Trybuna Ludu, Życie Warszawy i Słowo Powszechne. Trybuna Ludu pisała: To literatura kastetu, stanowiąca wyłom w obyczajach naszej prasy. Wielu aktorów podpisało list otwarty, w którym stwierdzano, że publikacja takiej karykatury była haniebnym aktem politycznym, precedensem, którego tolerować nie wolno i należy wyciągnąć konsekwencje wobec winnych. Filipski pozwał Czeczota i osobno redakcję Literatury do sądu. Rysownik zresztą już po tygodniu stracił pracę i do czasu emigracji z Polski w 1982 nie mógł znaleźć stałego zatrudnienia. Obrony Czeczota podjął się Jan Olszewski. Filipskiego wspierał na sali sądowej Bohdan Poręba, za sprawą którego na świadków powołano Kazimierza Kutza i Jonasza Koftę. Kutz miał potwierdzić zeznanie Poręby, że w czasie spotkania towarzyskiego w jego mieszkaniu, Czeczot przyznał Porębie, że to syjoniści namówili go do wykonania inkryminowanego rysunku. Kofta miał opowiedzieć o podobnym stwierdzeniu Czeczota, które miał usłyszeć w czasie obiadu spożywanego w krakowskiej restauracji SPATiF w towarzystwie rysownika i jednego z aktorów Teatru Ludowego. I Kutz, i Kofta zgodnie zeznawali, że słowa Czeczota o syjonistycznej inspiracji, były żartem rysownika, który zakładał, że podpuszczeni przez niego Poręba i aktor teatru Ludowego powtórzą je Filipskiemu. Jesienią 1976 sąd skazał rysownika na sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu, zasądził pokrycie przez niego kosztów procesu, wpłatę nawiązki na cele społeczne i nakazał Czeczotowi wystosowanie przeprosin. Andrzej Wajda ocenił film Przekładaniec: Dobrym dopełnieniem obsady okazał się Ryszard Filipski. Zagrał adwokata, przez którego ręce przechodzi cała ta skomplikowana sprawa, w sposób niezwykle skuteczny i zabawny. Stanisław Lem, w liście do A. Wajdy napisał: Przedwczoraj oglądałem w telewizji film „Przekładaniec”. Zarówno robota Pana, jak dzieło aktorów oraz wystrój scenograficzny wydały mi się bardzo dobre. Zwłaszcza już dobry był w swojej roli adwokat (...). W 1981 Ryszard Filipski mógł wystąpić w głównej roli – sekretarza wojewódzkiego PZPR – w filmie Krzysztofa Kieślowskiego Krótki dzień pracy, opisującego wydarzenia w Radomiu w 1976. Zwolenniczką aktora w obsadzie była Hanna Krall, autorka scenariusza i reportażu na podstawie, którego powstawał film: Proponowałam, żeby sekretarza zagrał Ryszard Filipski. To był okropny człowiek, ale wspaniały aktor. Kieślowski nie lubił Filipskiego, nie znosił jego poglądów, poza tym bał się, że Filipski siłą swojego talentu zjedna sympatię widza i stanie się w filmie kimś w rodzaju samotnego szeryfa, oblężonego przez wrogi tłum. Wziął innego aktora. Janusz Majewski, reżyser, w książce Ostatni klaps: Był on, w moim przekonaniu, jednym z najlepszych, najbardziej filmowych aktorów, jacy pojawili się w Polsce. Był kimś takim jak kiedyś Jean Gabin czy Spencer Tracy lub teraz Gérard Depardieu. Sama prawda, silna osobowość, budzący zaufanie zabijaka. Emanowała z niego siła i wiarygodność, niezależnie od tego, czy grał postać pozytywną, czy negatywną. Andrzej Haliński, scenograf, w książce 10 000 dni filmowej podróży: Bardzo dobry aktor, który niepotrzebnie zaplątał się w rozgrywki partyjne, starając się jednocześnie zachować w miarę czyste ręce. Kazimierz Kutz, reżyser, w książce Klapsy i ścinki: Swego czasu znany i utalentowany aktor. (...) Miał swój dobry okres w filmie. Ale często role, które grywał, przenosiły się na jego życie prywatne. A ponieważ grywał postacie historyczne – Hubala czy Piłsudskiego – tworzyły się dziwne sytuacje. Kiedy prowadził teatr w Nowej Hucie (...) zarządził zbiórkę w lesie. Nakazał wszystkim aktorom ubrać teatralne partyzancko–wojskowe mundury, wsiąść na konie i jechać tyle a tyle na wyznaczony azymut. (...) Kiedy oddział osiągnął cel, na polanie – opodal ogniska – [aktorzy] zobaczyli [Filipskiego przebranego za] Piłsudskiego. Stał jak żywy, wsparty o szablę. Bogusław Linda: Wtedy zorientowałem się, że to, co mnie tak drażni w polskich filmach, to fakt, że nikt tam nie gra normalnie, tylko grają, jakby grali nadal dla siódmego rzędu! Czyli to jest granie teatralne. Jedynym, który tego nie robił, był Ryszard Filipski. Wspaniały, niewykorzystany aktor. W filmie Koniec nocy (1956) na pytanie milicjanta o datę urodzenia, chuligan Edek Słowik (w tej roli Filipski) odpowiada: Siedemnaście, siedem, trzydzieści dwa (czyli 17 lipca 1932). Aktor podzielił się więc ze swoim bohaterem dniem urodzin, dodając sobie dwa lata do wieku. W filmie Miś prezes Ochódzki (Stanisław Tym), roztaczając przed swoją przyjaciółką, początkującą aktorką, wizję zbliżającej się i jego kariery w tym zawodzie mówi: Fronczewskiego chcą ze mnie zrobić! W pierwszej wersji Ochódzki mówił Filipskiego chcą ze mnie zrobić!, ale ten żart zatrzymała cenzura, od czasu sprawy rysunku Czeczota szczególnie wrażliwa na kontekst w jakim mówi się o tym przychylnym władzom aktorze. Czujności zabrakło cenzorom dwa lata wcześniej, gdy w komedii tej samej spółki autorskiej Bareja–Tym pt. Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz? przepuszczono żart: Mogę ci tylko podać jego inicjały: R.F. Ów „R.F.” był to jeden z bohaterów filmu – Roman Ferde, ale genezą żartu była nazwa jednoosobowego teatru Filipskiego „eref-66”.
0 notes
xsparkleyesx · 7 years ago
Text
Coś o mnie?
1. Jak masz na pierwsze, drugie i trzecie imię? -Oliwia Anna, a trzeciego nie mam.
2. Ile masz lat? -Jeszcze 14.
3. Kiedy masz urodziny? -05.12.
4. Kiedy masz imieniny? -05.03.
5. Twój znam zodiaku. -strzelec.
6. Obchodzisz imieniny? -Tak.
7. Jak się czujesz? -Chujowo.
8. Jakie masz zainteresowania? -Siatkówka, fotografia.
9. Jakiej jesteś orientacji? -Nie wiem.
10. Czego się boisz? -Ludzi i zranienia.
11. Masz jakieś fobie? -Tak.
12. Akceptujesz siebie? -Nie.
13. Czego w sobie nienawidzisz? -Wszystkiego.
14. Co w sobie lubisz najbardziej? -Hmmm piegi.
15. Ile ważysz? -65...
16. Ile masz wzrostu? -165cm.
17. Ile cm mają twoje włosy? -Ok. 45-50cm.
18. Jaki masz kolor oczu? -Brązowo niebieski.
19. Jakie są twoje włosy? -Brązowe ombre.
20. Gdzie mieszkasz? Możesz opisać swoją miejscowość. -Warszawa, za duży ruch.
21. Jesteś zakochany? Czy ta osoba o tym wie? -Nie jestem zakochana chyba.
22. Co dziś robiłeś? -Projekty w szkole.
23. Masz jakieś zwierzę? Jakie? -niestety nie.
24. Uprawiasz jakiś sport? -Siatkówka.
25. Okaleczasz się lub kiedykolwiek to robiłeś? -Robię.
26. Jesteś szczęśliwy? -Aktualnie w tej chwili? Nie.
27. Czy jest coś, co chciałbyś zmienić w swoim życiu? Co? -Bieg wydarzeń.
28. Na co czekasz? -W sumie na nic.
29. Ile godzin zazwyczaj śpisz? -2-9h.
30. Mógłbyś się zmienić dla ukochanej osoby? -Tak.
31. Byłeś kiedyś w związku przez internet? Co myślisz o takich związkach? -Są beznadziejne i byłam w takim osoba na żywo okazała się zupełnie inną osobą.
32. Wierzysz w przyjaźń damsko-meską? -Tak.
33. Wierzysz w miłość na odległość? Co myślisz o takich związkach? Byłeś kiedyś w takim? -Nie byłam myślę, że raczej nie przetrwają.
34. Gdybyś musiał wybierać, wybrałbyś miłość czy przyjaźń? -Przyjaźń.
35. Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? -Nie wierze w miłość.
36. Czy chciałbyś gdzieś wyjechać, wyprowadzić się? Dokąd? -Gdzieś daleko stąd.
37. Wierzysz w jakieś przesądy? W jakie? -Chyba w żadne.
38. Twoje największe marzenie? -Być wolnym i nie zależnym.
39. Co widzisz przez swoje okno? -Drzewa i kościół. 
40. Potrafiłbyś wybaczyć zdradę? -Nie.
41. Ilu masz obserwatorów? -102.
42. Twoje trzy ulubione blogi? - @cielonek @na-znaczona @naiwnaidiotka
43. Od jak dawna masz tutaj konto? -Prawie dwa lata.
44. Jak zaczęła się twoja przygoda z tumblrem? Jaki był powód założenia bloga? -Przyjaciółka mi o nim powiedziała i stał się moim pamiętnikiem.
45. Masz dietę? Odchudzasz się? -Staram się.
46. Palisz? -Tak.
47. Jesteś wredny? -Zależy.
48. Jakiej muzyki słuchasz? -Rock, Alternatywa, Indie, i to co wpadnie w ucho.
49. Twój ulubiony zespół/wykonawca? 
-Linkin park i Red Hot Chilli pepers oraz Oh wonder. 50. Twoja ulubiona piosenka? -Nie mam.
51. Twój ulubiony cytat z piosenki? -Nie mam jest wiele.
52. Twój ulubiony przedmiot szkolny? -Nie mam.
53. Twój ulubiony serial? -Supernatural, pll, teen wolf, scream, Shadowhunters.
54. Twój ulubiony film? -Dużo.
55. Twoja ulubiona książka? -Bardzo dużo kocham czytać.
56. Twój ulubiony sport? -Siatkówka.
57. Twój ulubiony cytat? -"tańcz gdy w klubie świeci ultrafiolet, widać po oczach, że kochasz czasem tracić kontrolę."
58. Twoja ulubiona postać z bajek Disney’a? -Kopciuszek.
59. Twój ulubiony owoc? -Banan.
60. Twoje ulubione danie? -Sushi.
61. Jakie kraje zwiedziłeś? -Bardzo dużo.
62. Umiesz pływać? -W miarę tak.
63. Do której klasy chodzisz? Na jaki profil? -2 gimnazjum nazwa klasy "nutella" bez profilu.
64. Jakie masz plany na najbliższy tydzień? -Mieć wyjebane bo koniec nauki.
65. Tolerujesz osoby innej orientacji/wyznania/rasy? -Tak.
66. Wierzysz w UFO, kosmitów? -Nie.
67. Wierzysz w duchy? -Tak.
68. Masz jakiś talent? Jaki? -Fotografia?
69. Często płaczesz? -Raczej nie.
70. Malujesz się? -Trochę.
71. Łatwo wybaczasz? -nie.
72. Jaką książkę ostatnio czytałeś? -"Jutro".
73. Jaki film osotatnio oglądałeś? -"klątwa śpiącej królewny."(horror)
74. Jakie masz relacje z osobą, którą kochasz (która ci się podoba)? -Emm friendzone? 
75. Wymarzony zawód? -Psycholog.
76. Kim jesteś? Opisz się jednym zdaniem/ -Okropna?
77. Jakimi jezykami umiesz się posługiwać? -Angielski i Polski i minimalnie Hiszpański.
78. Upadłeś kiedyś publicznie? -Tak.
79. Umiesz gotować? -Raczej.
80. Myślisz życzenie, gdy widizsz spadającą gwiazdę? -Tak.
81. Jak nazwiesz swoje dzieci? -Nie wiem.
82. Weź jakąkolwiek książkę, otwórz na stronie 57 i podaj trzecie zdanie. -Nie mam przy sobie książki.
83. Gdybyś mógł w jakiej książce/filmie chciałbyś móc żyć? -Harry Potter.
84. Ostatni sms, którego wysłałeś? "Hahahaha"
85. Opisz jakąś historię ze swojego dzieciństwa. -Kiedy mój tata był chory i powiedział, że żeby mnie nie zarazić bedzie spał na dole i jak się w nocy obudziłam to zeszłam na dół i go tam nie było i się rozpłakałam, okazało się, że jednak spał na górze. 
86. Opisz swoją przyjaciółkę lub przyjaciela albo kogoś bliskiego. -Najlepszy na świecie @cielonek
87. Opisz swojego partnera, lub ex-partnera lub osobę, która ci się podoba -Ex: dupek.
88. 5 faktów o twoim wyglądzie -Piegi, rozmiar stopy 39/40, w domu do nauki nosze okulary, nie wiek co jeszcze, przeciętna jestem.
89. Czy ktoś ci kiedyś powiedział, że nie chce cię stracić? -Tak, potem sam odszedł i mnie zostawił.
90. Czy miałeś kiedyś myśli samobójcze? -Bardzo często. 
91. Czy rozmawianie o seksie sprawia, że czujesz się niekomfortowo? -Nie.
92. Byłeś kiedyś aresztowany? -Nie.
93. Jaki masz kontakt z rodzicami? -Z ojcem i jego rodziną chujowy z mamą i jej rodziną całkiem dobry.
94. Tęsknisz za kimś? -Tak.
95. Wolisz kino czy teatr? -Kino.
96. Jaką lubisz pogodę? -23 stopnie słońce i lekki wiaterek.
97. Jesteś uczuciowym człowiekiem? -Bardzo.
98. Jesteś w stanie przeżyć bez internetu? -Tak.
99. Jakie 3 rzeczy wziąłbyś na bezludną wyspę? Telefon, nóż, przyjaciółkę.
100. Jaką magiczną moc chciałbyś posiadać? -Cofanie się w czasie.
101. Co sądzisz o robieniu sobie tatuaży z imieniem ukochanej osoby?‎ -Bez sensu.
102. Chcesz mieć tatuaż? Jak tak to jaki i gdzie? Tak, na nadgarstku cytat, na kostce różę.
103. Co myślisz o kolczykach? Masz gdzieś jakieś? Gdzie? -są super, mam w uszach, chce mieć na obojczykach.
104. Co jest dla ciebie najważniejsze w życiu? -Przyjaciele i rodzina.
105. Jaką piosenkę masz ustawioną na budzik? -Iphon wybierał.
106. Lepiej dogadujesz się z dziewczynami czy chłopakami? -Nie wiem.
107. Czy uważasz, że każdy zasługuje na drugą szansę? -Tak.
108. Jak radzisz sobie z problemami? -Kiepsko.
109. Co myślisz o stereotypach? -Są Okk ale czasy i ludzie się zmieniają.
110. Łatwo cie zranić? -Tak.
111. Jesteś w jakimś fandomie? -Nie.
112. Co lubisz robić w wolnych chwilach? -Czytać i spotykać się ze znajomymi. 
113. Czym dla ciebie jest miłość? -Nie wiem.
114. Często się uśmiechasz? -W dzień tak.
115. Wierzysz w Boga? Kim dla Ciebie jest Bóg? -Jestem ateistką.
116. 5 znanych osób, które uważasz za atrakcyjne. -Bella Thorne, Emma Watson, Daniel Radclif, Emma Roberts, Dylan O'Brien, Tyler Posey.
117. Twój przyjaciel innej płci oznajmia Ci, że Cię kocha. Co robisz? -Nie wiem.
118. Jaka jest twoja definicja szczęścia? -Wolność i przyjaciele.
119. Jakie było twoje dzieciństwo? -Nie było złe.
120. Co widzisz patrząc w lustro? -Grubą świnię.
121. Najlepsza zabawa z dzieciństwa? -W zoo.
122. O czym teraz myślisz? -O wszystkim.
123. Wymarzony koncert? -Red Hot Chilli Pepers 
124. Czy wygląd jest ważny w związku? -Trochę tylko.
125. Na co pierwsze zwracasz uwagę, gdy poznajesz nową osobę? -Na charakter.
126. Jesteś towarzyski? -W miarę.
127. Ilu partnerów miałeś? -1.
128. Dlaczego rozpadł się twój ostatni związek? -Bo partner okazał się być chujem.
129. Masz jakieś dziwne nawyki? -Chyba nie.
130. Masz jakieś blizny? Od czego? -Od siebie i jedna od operacji.
131. Lubisz tańczyć? -Lubiłam.
132. Zdradziłeś kiedyś kogoś? -Nie.
133. Bogaty i nieszczęśliwy czy biedny i szczęśliwy? -Nie wiem.
134. Lubisz jak ktoś bawi się twoimi włosami? -Kocham.
135. Ile trwał twój najdłuższy związek? -5 miesięcy.
136. Jesteś optymistą czy pesymistą? -Realista.
137. Twoje najsmutniejsze wspomnienie? -Innym razem opowiem.
138. Twoje najszczęśliwsze wspomnienie? -Hmmm każda chwila spędzona z przyjaciółką @cielonek
139. Jesteś typem zazdrośnika? -Troszkę.
140. Czy masz kogoś, komu możesz powiedzieć wszystko? -Tak.
141. Masz jakiegoś idola? -Chyba nie.
142. Rozmawiasz ze swoim ex? -Nie.
143. Co zrobiłbyś gdyby jutro miał być koniec świata? -Nie wiem.
144. Co według ciebie jest najważniejsze w związku? -Zaufanie.
145. Co sądzisz o internetowych znajomościach? -Są Okk.
146. Wolisz książki czy filmy? -To i to.
147. Masz jakieś motto życiowe? -Chyba nie.
148. Uważasz, ze gimnazjum zmienia ludzi? Uległeś takiej zmianie? -Tak.
149. Wierzysz w horoskopy? -Nie.
150. Czego nigdy byś nie zrobił? -Nie wiem.
151. Uroda czy intelekt? -Pół na pół?
152. Łatwo wstajesz rano z łóżka? -Nie.
153. Masz na coś alergie? -Tak.
154. Opisz jak jesteś teraz ubrany. -Piżama.
155. Czy jest coś czym chcesz się podzielić? -Nie wiem.
2 notes · View notes
ponapisach · 5 years ago
Link
Kolacja z Andrzejem (My Dinner with Andre) to trzeci w kolejności film Louisa Malle'a z jego "amerykańskiego okresu" (po Pretty baby i Atlantic city), jednak samo nazwisko reżysera wydaje się tu mniej ważne. Przyznaję jednocześnie, że niekiedy nadużywam słów "wyjątkowy", 'jedyny w swoim rodzaju", ale w tym przypadku inaczej nie da się pisać o Kolacji z Andrzejem. To dwugodzinny zapis rozmowy dwójki znajomych, którzy nie widzieli się 14 lat. Pierwszy unikał drugiego, bo słyszał o nim "dziwne historie", drugi natomiast w końcu zainicjował spotkanie. Pierwszy na miejsce dotarł Wally (Wallace Shawn), chwilę po nim Andre (Andre Gregory). Są więc na kolacji w eleganckiej restauracji w Nowym Jorku, zamawiają jedzenie, wino, czekają na posiłek i rozmawiają. Rozmawiają dwie godziny, jedzą, kelner chodzi, dolewa wina.
Pomysł na film zrodził się w głowie Andre Gregory'ego (scenarzysta i reżyser teatralny aktywny w głównej mierze na przełomie lat 60. i 70.), gdy ten pracował nad swoją biografią. Natomiast jego serdeczny przyjaciel, Wallace Shawn, zasugerował, by przedstawić ją w formie rozmowy dwóch znajomych, którzy przez lata nie mieli ze sobą kontaktu. Trzeba napisać od razu, że bohaterowie filmu grają samych siebie, chociaż w późniejszych wywiadach panowie zarzekali się i odcinali się w pewnym stopniu od ekranowych postaci. Obaj byli przekonani, że ta formuła sprawdzi się lepiej na ekranie niż na teatralnych deskach. Potrzebowali jeszcze reżysera, a z pomocą przyszedł Louis Malle, który był zachwycony otrzymaną kopią scenariusza. Chciał reżyserować, produkować, pracować w jakikolwiek sposób przy filmie o dwóch facetach przy stole. Ostatecznie zasiadł w fotelu reżysera i pozwolił aktorom rozmawiać.
Andre Gregory (dla którego był to aktorski debiut) i Wallace Shawn nie prowadzą czysto kurtuazyjnej rozmowy. Nie mówią o pogodzie, ulicznych korkach, polityce, kłopotach ze zdrowiem. Przez pierwszą godzinę mówi głównie Andre, bo Wally (wspomina o tym jako narrator przed rozmową), woli pytać, by nieco oswoić się z tą dziwną sytuacją (to spotkanie po latach z człowiekiem, o którym słyszał, jak przypomnę, dziwne rzeczy). Andre opowiada więc co robił przez ostatnią dekadę. Jest spory epizod z Polski i udział w teatralnych warsztatach u Jerzego Grotowskiego, pląsy po lasach z młodymi aktorami, awangarda, odkrywanie siebie, parateatr Grotowskiego, czyli czynne angażowanie widza w pracę aktora. Andre uczestniczył w tym wszystkim i z niesłabnącą pasją opowiada o tym w restauracji w Nowym Jorku (podczas wieczoru pada jeszcze kilka znamiennych nazwisk). Mężczyzna wciąż próbował zdefiniować swoje miejsce w świecie, twierdził, że metropolia i życie w nim to sen, z którego powinniśmy próbować za wszelką cenę uciec. Gregory miał przygody na Saharze (szukał inspiracji do wystawienia na teatralnych deskach Małego księcia), mieszkał w Tybecie itd. Wtedy rozmowa przechodzi w interesujący dialog na temat człowieczeństwa i radości z małych rzeczy, a taki światopogląd reprezentuje Wally, któremu niezmierną radość przynosi elektryczny koc w chłodne noce.
Kolacja z Andrzejem to teatr na wielkim ekranie, interesująca rozmowa, do której zapraszają widza dwie odmienne osobowości. Ludzie, którzy prezentują inny sposób patrzenia na wszechświat i swoje w nim miejsce. Nie zgadzają się ze sobą, ale często znajdują wspólny punkt odniesienia. Celebrują chwilę, szanują rozmówcę, widzom pozwalają w spokoju się przysłuchiwać i odnieść się po seansie do tego co usłyszeli.
Przyznacie, że już powyższy opis wskazuje na nietuzinkowy obraz, który wyłamuje się ze wszelkich rozrywkowych ram, które przypisuje się kinu. Kamera łapie z kilku podobnych kątów dwójkę aktorów, niekiedy zerkając na kelnera. W restauracji tej klasy panuje spokojny nastrój, który sprzyja rozmowie. Nic nie odwraca uwagi od słów, spojrzeń. Słyszymy dokładnie każde zdanie, przysłuchujemy się, wyciągamy wnioski, zgadzamy się lub nie. Może i Andre Gregory jest trochę dziwakiem, miota się na arenie tego świata, szuka siebie. To wszystko prawda, ale niektórzy nie potrafią usiedzieć w miejscu, szukają swojego "ja" w różnych miejscach, dzieło przypadku opisują jak niezwykłe zrządzenie losu, tak jakby oni sami znajdowali się w centrum wydarzeń. Wally nie potrzebuje takich rzeczy, czerpie radość ze spojrzenia żony i tego samego widoku za oknem, opłaca rachunki i spłaca kredyt. To też jest życie.
Panowie nakręcili niezwykły film, który burzy schematy, wymyka się stereotypom, jest skupiony na słowie, jego znaczeniu, opowieści, historii. Nawet jeżeli nie czujecie się zaintrygowani, to jako pasjonaci kina, za których się przecież uważacie, film powinniście obejrzeć.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
0 notes
dziennikarzobywatelski · 5 years ago
Text
Wanda - sanitariuszka Powstania Warszawskiego, uszanował ją wróg okaleczyli kaci
Sanitariuszki Powstania Warszawskiego - bohaterskie dziewczyny, powstało o nich wiele piosenek i filmów. Napisano na ich temat wiele opowiadań nakręcono filmy. Oto jedno z opowiadań, zasłyszanych osobiście, o tych co się kulom nie kłaniały.
Spotkanie
W uroczym domku pod Bydgoszczą, gdzie wynajmowała skromny pokój, w upalny, sierpniowy dzień, pod koniec lat 60 tych XX wieku ,przywitała mnie na wózku inwalidzkim pani, z widoczną szramą na prawym policzku i wesołych, pełnych życia, niebieskich oczach. Uściskała mnie wówczas mocno na powitanie. A przy smacznym, drożdżowym placku mojej babci, opowiedziała tę niesamowitą historię swego życia, którą teraz opowiem.
Wojna i konspiracyjna walka
Wanda, tak miała na imię bohaterka tej opowieści, przyjaciółka mojej babci, była córką przedwojennego plutonowego zawodowego, który był podkomendnym mego dziadka – rotmistrza kawalerii. Byli oni przyjaciółmi, razem walczyli pod Krojantami i Bzurą, razem bronili Warszawy, później uczestniczyli w tworzeniu struktur AK. Walczyli w Powstaniu Warszawskim, później w partyzantce antykomunistycznego podziemia.
Gdy wybuchło Powstanie Warszawskie, Wanda miała prawie 15 lat. W jej rodzinnym domu  panował patriotyczny nastrój. W czasie okupacji należała, jak wiele jej rówieśniczek, do harcerstwa podziemnego, tam przeszła kurs sanitarny. Była piękną, czarnowłosą, wysoką dziewczyną, o niebieskich oczach. Koledzy z plutonu AK podkochiwali się w tej wrażliwej i pięknej dziewczynie.
Wybuch Powstania Warszawskiego, 1 sierpnia 1944 r., zastaje ją w punkcie koncentracji swego oddziału na Starym Mieście w Warszawie. Dostaje ona przydział do punktu sanitarnego.
W punkcie sanitarnym, jak opowiadała, operacje i zabiegi odbywały się 24 godziny na dobę. „Wszystko robiliśmy bez środków znieczulających, na żywca, więc pacjenci strasznie krzyczeli. Widziałam jak ludzie umierali, cierpieli z powodu urwanej ręki, nie mogli złapać tchu, ranni w płuca". – tak wspominała te chwile ze łzami w oczach.
Dokładnie pamiętała, jak wynikało z jej opowiadania, zajęcie Starego Miasta przez Niemców. W tym czasie, zajmowała się ciężko rannymi w punkcie sanitarnym, który mieścił się w piwnicy zbombardowanego dużego domu. Wokół, walki trwały cały czas. W czasie doprowadzenia kolejnych rannych żołnierzy AK do punktu sanitarnego, zobaczyła ciężko rannego młodego SS – mana, który prosił ją o pomoc - czując zbliżającą się niechybnie śmierć. Pomogła rannemu Niemcowi zabierając go na powstańczy punkt sanitarny.
Nie pokłoniła się śmierci. Niemcy darowali jej życie. Zakatowali ją oprawcy z UB
W pewnym momencie usłyszała, jak wspominała, niemieckie głosy. Pierwsze, o co zapytali Wandę Niemcy wchodząc do punktu sanitarnego, to "czy leżą tu jacyś Niemcy". Wówczas odezwał się ranny SS-man.  Niemcy odpowiedzieli, żeby nie strzelać i że bardzo dobrze się nim opiekowaliśmy. „Wtedy uzbrojony po zęby SS-man - na szyi miał  naboje, granaty w ręku - podszedł do mnie, chwycił w ramię i powiedział, żeby się nie bała, bo ze względu na to, że opiekowałyśmy się jego rodakami, nie wrzuci do środka granatów" - wspomina sanitariuszka.
W ten sposób uratowała życie swoje jak i 15 rannych żołnierzy AK. Dostają się oni do niewoli. Przeżyli wojnę.
W 1950 r. zostaje aresztowana jako „ element wywrotowy i klasowo obcy”. Wówczas, po ukończeniu matury, pracowała przed aresztowaniem w magistracie jednego z miast na tzw. terenach wyzwolonych.
W katowniach UB, zamknięta w piwnicy pełnej lodowatej wody sięgającej do pasa,  była bita kilka razy dziennie. Oprawcy wyrywają jej paznokcie i wbijają bagnet w policzek, domagając się informacji o żołnierzach AK, walczących na barykadach Warszawy. Wanda milczy przypłacając zdrowiem. Traci  na chwilę wzrok. Oprawcy wyłamują jej nogę, bijąc kołkiem po kolanie przez 4 godziny bez przerwy. W ranę wdaje się gangrena. Noga zostaje amputowana.
Zeszpeconą kalekę oprawcy komunistyczni spod znaku UB wypuszczają na wolność, wsadzają do pociągu i każą jechać do…..Niemiec.
Sponiewierana fizycznie, upodlona psychicznie, trafia do wrogiego sobie kraju. Tam zaopiekowali się nią polscy żołnierze, służący w Amerykańskiej Armii. Niestety odniesione rany i załamanie psychiczne doprowadza do bardzo poważnych komplikacji wewnętrznych. Dni Wandy są, według lekarzy, już policzone. Przed śmiercią, opowiada swoją historię dziennikarzowi wojskowemu, ten publikuje jej fotografie i wspomnienia w prasie.
Wróg ratuje jej życie
Do szpitala, gdzie przebywa Wanda, zgłasza się znany chirurg Niemiec. Zabiera Wandę do swojej prywatnej kliniki i poddaje intensywnemu leczeniu. Tam, okazuje się, że ten lekarz spłaca swój dług gdyż to on, jak się okazało, był tym uratowanym SS – manem w 1944 r. w Warszawie przez Wandę.
Podleczona w latach 60 tych XX wieku, wraca do Polski, do swojej ojczyzny. Władze komunistyczne odmawiają jej renty. Pozostaje bez środków do życia. Śpi w piwnicach, wyjada resztki ze śmietników. Pomaga je środowisko byłych żołnierzy AK dając żywność i schronienie. „Nie chciała być ciężarem” - jak mówiła, płącząc. „Dla Polski walczyłam, w Polsce umrę” i powoli umierała, a życie w niej się ledwo tliło.
Środowisko byłych żołnierzy AK, w Stanach Zjednoczonych, finansuje jej wyjazd na stałe do USA. Tam jest leczona, otrzymuje rentę, ufundowaną przez byłych żołnierzy AK. Zdrowieje.
O Polsce nie zapomina, odwiedzając rodzinne strony i stąd moje spotkanie z ta niesamowitą bohaterką.
Zakończenie
Wanda sanitariuszka, Powstaniec Warszawski, bohaterka i żołnierz AK, umiera w latach 80-tych XX wieku, w otoczeniu swoich kolegów z czasów Powstania Warszawskiego, na obcej ziemi w USA. Tam jest jej skromny grób i napis na nim "Wanda, sanitariuszka Powstania Warszawskiego".
Cześć jej pamięci, Chwała bohaterom. Zapamiętajcie.
0 notes
dariusblogpl · 6 years ago
Text
Wiadomości LGBT z ostatniego tygodni
Tumblr media
O tym, jak wygląda starość osoby homoseksualnej, mówi Krzysztof Kliszczyński, socjolog, koordynator projektu Aktywizacja Seniorek i Seniorów LGB.
Krzysztof Kliszczyński: – Są wykluczone potrójnie. Ze względu na swój wiek, niepełnosprawność, która często towarzyszy temu wiekowi, i orientację seksualną, której nie akceptuje ich otoczenie. Ten strach przed ujawnieniem orientacji jest wyjątkowo silny.
Mimo ogłoszeń w ogólnopolskich mediach, pismach branżowych, ulotkach roznoszonych po klubach i organizacjach dla osób homoseksualnych przyszło mniej osób, niż zakładaliśmy. Te, które się pojawiły, były pomiędzy 60 a 79 rokiem życia. Jeśli chodzi o płeć, było pół na pół, choć zazwyczaj to kobiety częściej zgłaszają się na takie akcje. Poza tym pełen przekrój społeczny: od osoby na granicy bezdomności po byłego profesora uniwersytetu; od tych z poukładanym życiem i pogodzeniem się ze swoją orientacją po tych, którzy bali się tu w ogóle przyjść. Były osoby, które już dawno zaakceptowały swoją orientację seksualną, i te liczniejsze, które cały czas, mimo dojrzałego wieku, żyły w lęku przed dekonspiracją. Część z nich całkowicie się ujawniła, część nie przyznała się przez te wszystkie lata do swojej orientacji, a mimo to rodziny niektórych z nich wiedziały o ich preferencjach. Oni się zresztą spodziewali, że inni wiedzą, ale nikt oficjalnie nie poruszał tego tematu. Dodam, że większość z tych osób ma swoje rodziny, a mimo to czują się samotne, bo rodzina nie zawsze akceptuje ich homoseksualizm. Tym, co łączyło absolutnie wszystkich, jest problem samotności. (...) - Całość na Tygodnik Polityka.
Jej córka zmieniła płeć i została Samuelem, ona sama jest w szczęśliwym małżeństwie z kobietą. Od momentu, w którym Cynthia, czyli Miranda Hobbes z serialu „Seks w wielkim mieście” ogłosiła, że będzie kandydować na gubernatora stanu Nowy Jork, Amerykanie zaczęli bliżej przyglądać się jej wyjątkowo nieszablonowemu życiu prywatnemu i poglądom - TVN24.
Policja w hrabstwie Sussex opublikowała zdjęcia trzech mężczyzn podejrzewanych o złamanie szczęki mężczyzny i zranienia twarzy przyjaciela w homofobicznym ataku.
Piosenkarka Ellen Joyce Loo została znaleziona martwa poza jej domu w Happy Valley Hongkongu. Miała 32 lata.
Barbara i Graham Bloor, ich syn Thomas, umarł przez przez narkotyki najbardziej GHB znany jako narkotyk gwałtu. Mówią ile osób musi umrzeć kiedy zaczną coś robić z tymi narkotykami i walczyć.
Policja dochodzenie dotyczące swastyki, która znaleziono namalowaną na tęczowym chodniku w sąsiedztwie Gay Village w Toronto.
W Zambii dwóch mężczyzn podano badaniom analnym, czy mieli seks homoseksualny. Zostali też uznani przez sąd i skazani, mogą zostać skazani na 14 lat więzienia za homoseksualizm.
Alex Jones zwolennik Trumpa który wymyśla sobie fajki newsy, a jego zwolennicy wierzą u nas mamy też takie prawicowe portale. InfoWars został zablokowany na Facebooku za łamanie zasad dotyczących nienawiści - po wezwaniu do spalenia żywcem drag queen.
Apple, Google i Spotify w ciągu ostatnich kilku tygodni podjęły podobne działania przeciwko InfoWars w związku z obawami dotyczącymi ekstremalnych treściami.
W nowej kampanii marketingowej nowa marka bielizny Surge, postanowiła wyróżnić mężczyzn wszystkich kształtów i rozmiarów. Jednym z modeli biorących udział w kampanii jest Daniel Leo Stanley, 30, letnich gej z Brighton.
Nowy film dokumentalny BBC będzie towarzyszył podróży Toma Daleya do bycia ojcem. Film, który ma pojawić się w przyszłym roku w BBC, zobaczymy, jak olimpijczyk i jego mąż, Dustin Lance Black, omawiają swoją drogę do bycia ojce.
George Takei ujawnił, że kiedyś miał kłótnię z Donaldem Trumpem na temat małżeństw jednopłciowych. Takei wyjaśnił dla Yahoo: "Donald Trump złożył oświadczenie, że jest przeciwny równości małżeńskiej."
Wszyscy ci obrońcy rodziny tacy jak Trump, popatrzeć sami żyją już w którym małżeństwie, i jeszcze młodą kobietą, ich ba dla przeciwników małżeństw homoseksualny są przeciw po sami nie podtrawią ułożyć życie jedną kobietą i zmienią je. Biblia wyraźnie mówi przeciw rozwodzą, a o małżeństwa homoseksualny nie mówi, a są cytaty nawet je chwali.
Była prezydent Irlandii Mary McAleese zaatakowała Kościół katolicki za "złe" nauki dotyczące homoseksualizmu, czas zmian w kościele na temat homoseksualizmu.
Grupa uchodźców LGBTI, którzy spotkali się z przemocą po zorganizowaniu festiwalu Pride w obozie dla uchodźców, w Kenii, została zmuszona do znalezienia nowych sposobów zarabiania pieniędzy z powodu prześladowań przeciwko LGBTI.
Nie raz nie stać ich na posiłek mają jeden na dzień, dodatkowo muszą płacić wszystko w obozie pościel, odzież, gotowanie, jedzenie. Stworzyli swoje małe firmy miedzy innymi pieczą chleb, wiele krajów na świecie pomaga im żeby przeżyli.
Log Cabin Republikanie - homoseksualiści prawicowi, tak dumnie chwalą/chwalili swoją partie jacy oni są super, swojego prezydenta jaki jest proLGBT. Wielu teraz płaczą, jak to że ich ukochany prezydent im odbiera prawa. Artykuł The Advocate o obłudę i hipokryzji prawicowy homoseksualistów.
– Kawalerowie powinni płacić „bykowe”, bo to by skłoniło ich do założenia rodziny – powiedział w rozmowie z Fakt24.pl poseł PiS Artur Soboń.
Czy Kaczyński i Pawłowicz też zapłacą, a co duchownymi? Nie którzy mają pomysły jak dyktatorskie. Może rozwodników opodatkować, na prawicy jest taki pełno, jeszcze mówią są obrońcami rodziny.
Poradnia Życia Rodzinnego we Wrocławiu oferuje przyszłym małżonkom uproszczoną rozpiskę różnic między seksualnością kobiety i mężczyzny. Polska cofa się do XIX wieku.
Prawicowy tygodnik namawia do bicia dzieci. Walka z przemocą wobec dzieci to lewacka ideologia zagrażająca tradycyjnemu modelowi rodziny. I wreszcie, że bicie dziecka jest przejawem najwyższej troski i miłości rodzica.
Szarpał żonę i wykręcał jej ręce, ale od sądu usłyszał, że jest winny, ale nieszkodliwy... Żona posła PiS Łukasza Zbonikowskiego mówi zupełnie co innego - że ma "poczucie niesprawiedliwości". Prawdziwa katolicka rodzina według PIS nie od dziś wiemy są przeciwko ustawię przemocy wobec kobiet sam kościół protestuje że bicie żony to nic złego.
Brytyjski krykiecista Ben Stokes, pod sądem za znieważenie i pobicie osób homoseksualny.
Robert Węgrzyn wyleciał z Platformy Obywatelskiej z hukiem, po niesławnej wypowiedzi o lesbijkach, na które "chętnie by popatrzył". Dziś deklaruje, że wraca do polityki i do swojej dawnej partii.
- Dlaczego Polacy mają płacić za antyeuropejski, populistyczny rząd? Albo jak wytłumaczyć podatnikowi z Niemiec, Francji, Szwecji, że ma łożyć na antyeuropejskich podatników w Polsce? - pytał w TOK FM Robert Biedroń.
Gwiazda porno, Wesley Woods twierdzi, że został "brutalnie zaatakowany" w środę (8 sierpnia) za to "jest gejem". Mówi w filmie: "Mój najlepszy przyjaciel i ja zostaliśmy brutalnie zaatakowani przez trzech heteryków, białych mężczyzn w West Hollywood w Kalifornii. Dlaczego? Za bycie gejem"- mówi.
TVP Poznań pokazał znów homofobię i promowanie nienawiści do osób LGBT. Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych - składa skargę do KRRiT, przynajmniej po to, by zostało to w rejestrach. Nie liczymy, że zależna od PiS Rada cokolwiek w tej sprawie zrobi.
Partii Zielonych Nowozelandzkiej Max Tweedie, petycja która ma już ponad 20 000 podpisów zakaz leczenia homoseksualizmu w Nowe Zelandii.
youtube
Nastolatek Seth Owen z Florydy, który został wyrzucony z domu przez rodziców z powodu że jest gejem. Marzył o studia, ale nie miał pieniędzy przyszła na pomoc nauczycielka zrobiła zbiórkę.
youtube
Cork odbyła się parada Pride, tysiące osób uczestniczyło. Smutne jest wielu polaków w Cork na forach, atakowali uczestników nazywali pochody komunistyczne. Tak im źle polakom w Irlandii widzą osoby LGBT, to co oni tam robią, nie wypierdalają do Polski. Stop eksportować homofobii i nacjonalizmu do inny krajów.
youtube
W klubie gejowskim dla misiów w Teksasie Austin, ktoś rzucił petardy
youtube
HSBC spot z Hong Kongu przestawia dwóch narodowa para jednopłciowa Jonny i Thomasa
youtube
0 notes
degreed3x-blog · 7 years ago
Text
Dobre kino musi działać jak poezja
Sztuka powinna bronić się sama. Bez odautorskich komentarzy, wyjaśnień, suplementów. epub download Film ma przemawiać do widza, książka do czytelnika, obraz do odwiedzającego galerię. Odbiorca snuje refleksje, wytęża umysł, wysila wyobraźnię, wyciąga wnioski, interpretuje. Autor jest już tylko biernym obserwatorem. Nie powinien dodatkowo wpływać na emocje odbiorców - winien pozwolić, by dzieło stało się niezależnym bytem, niewymagającym podpisów, przypisów, podpowiedzi. Jednakże autor mało kiedy stoi bezczynnie z boku, a widz lub czytelnik, kierowany ciekawością, zgłębia jego życiorys, szuka łańcucha powiązań pomiędzy artystą a jego twórczością. Czasami okazuje się, że postać twórcy jest równie ciekawa jak jego artystyczny dorobek, trzeba tylko umiejętnie szukać informacji, a w rozmowie bystrym pytaniem zdobyć odpowiedź odkrywczą, obnażającą, intrygującą. Zadać pytanie jest łatwo, zadać dobre pytanie, które wyciąga na wierzch odpowiedź pełną interesujących treści, to już spore wyzwanie. Taką umiejętność posiadała śp. Teresa Torańska, dziennikarka i pisarka, często nazywana mistrzynią rozmów, zadawania pytań inteligentnych, dociekliwych, trafiających w sedno. Gdy sięgałam po "Reżyserów" Janusza Wróblewskiego, zbiór wywiadów z wybitnymi reżyserami światowego formatu, nie wiedziałam, czy i on potrafi prowadzić fascynujące dialogi, zadawać celne pytania, kierować rozmową tak, aby była ona bogata w znaczenia. Po moich wątpliwościach nie ma już śladu. Wróblewski z pewnością wie, jak pytać, by otrzymywać interesujące odpowiedzi, stanowiące doskonałe uzupełnienie przekazów, jakie niosą dzieła mistrzów kina. Kim są ci, których filmy zna cały świat? Jak postrzegają siebie i swoją twórczość? Co chcą przekazać, czego unikają, czym kierują się, wybierając tematykę filmów, środki wyrazu, ekipę aktorów czy pozostałych pracowników? Jacy są w życiu i na planie? "Reżyserzy" to zbiór dwudziestu dziewięciu wywiadów, efekt wieloletniej pracy Janusza Wróblewskiego, krytyka filmowego i publicysty. Na rozmowę z niektórymi twórcami trzeba było czekać całe lata, negocjując terminy i warunki rozmów z agentami i dystrybutorami. Gdy udało się ustalić termin wywiadu, Wróblewski starał się wykorzystać czas do maksimum, stawiając raczej na poważny dialog niż luźną pogawędkę. "Nie zawsze to wychodziło, czasami przekraczałem granicę bezczelności, zapędzałem się zbyt daleko, za co zbierałem całkiem zasłużone cięgi"[1] - pisze publicysta we wstępie do swej książki. W trakcie jednej z rozmów urażony Peter Greenaway poprosił Wróblewskiego, by ten dokończył śniadanie przy innym stoliku. Zapytany o kwestię palestyńską Claude Lanzmann zareagował bardzo ostro i natychmiast zakończył rozmowę. Wróblewski nie unika pytań trudnych i kontrowersyjnych. Pyta o stosunek do Boga, do polityki, do życia. Chce wiedzieć, "skąd bierze się ich siła, co myślą o kinie, jakie mają poglądy polityczne, jakimi są ludźmi, co w życiu przeszli oraz co tak naprawdę próbują wyrazić swoją twórczością - tego trudno się dowiedzieć z okolicznościowych rozmów odbywanych z okazji premier, rzadko też udaje się odczytać z recenzji. Nieliczne monografie im poświęcone też nie wyjaśniają wszystkiego"[2]. "Reżyserzy" składają się z siedmiu części. Autor publikacji podzielił swych rozmówców na kategorie, grupując ich według stylu, wizji kina. Są tu "prowokatorzy", tacy jak Lars von Trier czy Andrzej Żuławski, "galernicy wyobraźni", do których Wróblewski zaliczył m.in. Emira Kusturicę i Quentina Tarantino, "ukąszeni przez Hollywood", a wśród nich Roman Polański i Martin Scorsese, "wędrowcy i tułacze", czyli Werner Herzog, Wim Wenders i James Ivory, "prześmiewcy", np. Woody Allen i Robert Altman, reżyserzy określani jako mający "płomień w sercu" (tu m.in. Krzysztof Kieślowski i Krzysztof Zanussi) oraz autorzy poruszający tematykę żydowską, sklasyfikowani w rozdziale "po shoah", jak choćby Roberto Benigni czy Agnieszka Holland, jedyna kobieta wśród rozmówców krytyka. Przed każdym rozdziałem Wróblewski przybliża sylwetkę danego reżysera, nawiązując do jego dorobku filmowego oraz biografii. Dociekliwość i umiejętność zadawania ciekawych pytań sprawiają, że ten zbiór wywiadów czyta się jak interesującą powieść. Nie znajdziecie tu szablonowych pytań i sztampowych odpowiedzi. W trakcie rozmowy Lars von Trier tłumaczy się ze słynnej wpadki na festiwalu w Cannes, wyznaje też: "Reakcja publiczności nie jest najważniejsza. Pracując, myślę o sobie"[3], Peter Greenaway prezentuje niezwykle śmiałe poglądy na religię, a Michael Cimino zwierza się, że swój niewielki dorobek filmowy zawdzięcza temu, iż w ciągu trzydziestu lat odrzucono ponad czterdzieści jego scenariuszy. Pojawiają się także polskie akcenty, nie tylko przy okazji wywiadów z Romanem Polańskim czy Feliksem Falkiem. Martin Scorsese z entuzjazmem wypowiada się o filmach Andrzeja Wajdy i Jerzego Kawalerowicza. "Popiół i diament" Wajdy zachwycił także Andrieja Konczałowskiego. Nawiązując do twórczości mistrzów kina, Janusz Wróblewski szuka odpowiedzi na pytanie, kim są ci twórcy, co ich inspiruje, czego unikają, jakich filmów nie chcieliby tworzyć, w których tematach czują się najpewniej. Śledzi ścieżki ich karier, dyskutuje o porażkach i sukcesach. Pyta o to, jak postrzegają swoją sztukę, co jest dla nich ważne, fascynująca, warte uwagi, ile ich samych mieści się w filmach, które tworzą, co myślą o Bogu, polityce, śmierci, starości, sławie, co chcą przekazać, jak przebiega ich współpraca z aktorami. Ciekawi go, dlaczego jedni lubują się metaforach, a inni najlepiej czują się w komediach. Czy wiedzieliście, że zanim Werner Herzog nakręcił swój pierwszy film, był dobrze zapowiadającym się skoczkiem narciarskim, a Michael Haneke ma w zwyczaju zapowiadać swoje filmy słowami "życzę państwu niepokojącego wieczoru"[4]? Dlaczego Woody Allen tworzy komedie, a David Lynch sądzi, że logika krępuje wyobraźnię i tworzy obrazy, których interpretacja staje się nie lada wyzwaniem? Kilka faktów i poglądów znanych mi twórców mocno mnie zaskoczyło. Czasem pozytywnie, niekiedy negatywnie, ale z pewnością każdy z przeprowadzonych przez Janusza Wróblewskiego wywiadów zachęcił mnie do przyjrzenia się filmografii jego rozmówców. Lista produkcji do obejrzenia niebezpiecznie urosła, do niektórych filmów planuję wrócić, gdyż po przeczytaniu "Reżyserów" ujrzałam je w zupełnie innym świetle. Zaskoczył mnie m.in. Woody Allen, wyznając, że hiszpańskie dialogi pomiędzy Penélope Cruz a Javierem Bardemem w filmie "Vicky Cristina Barcelona" były improwizowane, a sam reżyser poznał ich treść dopiero po powrocie do Nowego Yorku, gdy produkcja była w fazie montażu. Lektura wywiadu z Allenem sprawiła, że poczułam jeszcze większą sympatię do tego prawie osiemdziesięcioletniego, pełnego energii i pomysłów reżysera i to właśnie rozmowa z nim stała się moją ulubioną. "Dobre kino musi działać jak poezja. Jeśli nie zostawia miejsca dla wyobraźni, staje się puste"[5] - twierdzi Wim Wenders. Jest to jedna z wielu myśli, które trafią do mojego zeszytu z cytatami. Sporo w "Reżyserach" wypowiedzi mądrych i wartych zapamiętania, nie brak także teorii kontrowersyjnych i takich, z którymi trudno się zgodzić. Janusz Wróblewski wspaniale przygotował się do niełatwego zadania przybliżenia sylwetek mistrzów reżyserii, postaci znanych, cenionych, podziwianych, ale także twórców niejednoznacznych, nierzadko niemile widzianych w pewnych kręgach, skandalistów i egocentryków. Zabrakło mi wśród rozmówców publicysty kilku ważnych dla mnie nazwisk, jak choćby Tima Burtona czy Pedro Almódovara, ale ogrom pracy, jaką wykonał Wróblewski, zasługuje na szczery podziw i jakoś przełknęłam ten brak. W "Reżyserach" tak naprawdę nie podobało mi się tylko jedno. Tytuły filmów pisane są kursywą. O ile nie ma to znaczenia w przypadku cytowania wypowiedzi reżyserów, o tyle w pytaniach Wróblewskiego, również pisanych kursywą, zlewają się one z tekstem. Nie jest to znaczące utrudnienie, ale w tej sytuacji wolałabym, by tytuły ujęte zostały w cudzysłów. "Reżyserzy" to ciekawa lektura dla interesujących się kinem i obowiązkowa dla tych, którzy uważają się za wielbicieli Dziesiątej Muzy. W tej książce reżyserzy opowiedzą wam to, czego nie mówią ich filmy. Warto dopuścić ich do głosu. --- [1] Janusz Wróblewski, "Reżyserzy", wyd. Wielka Litera, 2013, s. 10. [2] Tamże. [3] Tamże, s. 82. [4] Tamże, s. 333. [5] Tamże, s. 60. [Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu]
0 notes
radiozagan-blog · 7 years ago
Text
Rok wystawienniczy 2018 w Sali Tradycji Czarnej Dywizji otwierają prezentowane w jej hallu dwie nowe wystawy “100 lat broni pancernej” i “Blisko żołnierzy… 70 lecie powstania Światowego Związku Kół 1 Polskiej Dywizji Pancernej”.
Pierwsza z nich pochodzi z bydgoskiego Muzeum Wojsk Lądowych kierowanego przez dr Mirosława Giętkowskiego. Wystawa spotkała się z dużym zainteresowaniem miłośników broni pancernej na Kujawach i w Warszawie. Prezentuje ona rozwój broni pancernej od jej pradziejów do czasów nowożytnych. Przypomina idee, które stworzyły przesłanki w latach dwóch światowych wojen do dynamicznego rozwoju broni pancernej w różnych częściach świata, także w II Rzeczypospolitej. Prezentuje najważniejsze pancerne batalie i ich bohaterów m.in. polskiego pancerniaka plut. Edmunda R. Orlika obrońcy polski ze września 1939 roku. Prezentacja wzbogacona jest także o eksponaty Sali Tradycji i prace modelarzy z Żagania i Gorzowa m.in modele sprzętu pancernego z różnych epok. Ekspozycja wzbogacona o pomoce multimedialne przybliża najważniejsze fakty ze stulecia broni pancernej. Jest przygotowana również w angielskiej wersji językowej, co powinno poszerzyć krąg odbiorców. Sąsiadując ze stałymi ekspozycjami dedykowanymi 1 Polskiej Dywizji Pancernej (1 PDPan ) dowodzonej w latach wojny przez gen. Stanisława Maczka i 1 Korpusu Pancernego 2 Armii Wojska Polskiego najnowsza wystawa ciekawie uzupełnia wiedzę i pokazuje tło i uwarunkowania powstania tych dwóch formacji. Czarna Dywizja pielęgnuje ich symbole i dziedzictwo od wielu lat. Wystawa będzie dostępna do ko��ca roku. Kuratorem wystaw jest kustosz żagańskiej placówki, Waldemar Kotula.
Kolejna wystawa czasowa Blisko Żołnierzy -70 lecie powstania Światowego Związku Kół 1. Polskiej Dywizji Pancernej” obrazuje losy żołnierzy gen. Maczka po rozformowaniu 1 PDPanc, prezentuje szereg unikatowych artefaktów, dokumentów z Francji, Holandii, Belgii i USA. Jest hołdem dla wszystkich żołnierzy generała Maczka, którzy na uchodźstwie pielęgnowali „esprit de corps” legendarnej dywizji. Pierwszym prezesem piastującym funkcje prezesa Związku Kół 1PDPanc był przez blisko 20 lat sam gen. St. Maczek, a ostatnim rotmistrz Witold Deimel. Organizacja w szczytowym okresie jej rozwoju na przełomie lat 50/60-tych liczyła 49 stowarzyszeń i kół rozsianych na całym świecie. Jej władze ponad ćwierć wieku temu zainicjowały ze środowiskami Czarnej Dywizji proces przejęcia dziedzictwa żołnierzy gen. Maczka. Po rozwiązaniu organizacji, zgodnie z wolą jej członków dzieło opieki nad tradycjami 1PDPanc przejęły Czarna Dywizja i powołana 10 lat temu Federacja Organizacji Polskich Pancerniaków (FOPP).Wystawie rocznicowej towarzyszą projekcje filmów dokumentalnych, m.in holenderskiego “Władysław Salewicz”. Jest to słodko-gorzki reportaż pokazujący losy naszych pancerniaków w powojennych Niderlandach. Obydwie wystawy wpisują się znakomicie w trwające obchody 100-lecia Niepodległości Rzeczypospolitej, prezentując wartości najważniejsze dla poprzedników żołnierzy Czarnej Dywizji. Czynem i walką dowiedli oni swojej wierności słowom gen. Stanisława Maczka: „Żołnierz polski walczy o wolność wszystkich narodów, ale umiera tylko dla Polski”. Ich autor był uczestnikiem czterech wojen, walczył od polskie granice, bronił Polski we wrześniu 1939 roku, potem przyniósł wyzwolenie blisko 100 miejscowościom na zachodzie Europy. Po wojnie pielęgnował pamięć o Niepodległej i jej obrońcach spoczywających na szlaku bitewnym. Zrozumiałe, że postać gen. Stanisława Maczka będzie przypominana w wielu projektach realizowanych z udziałem Czarnej Dywizji przez środowiska m.in. Federacji Organizacji Polskich Pancerniaków w Polsce i poza jej granicami.
Eksponaty Sali Tradycji Czarnej Dywizji, jak poinformował jej kustosz W. Kotula, w nadchodzącym roku będą również prezentowane poza Żaganiem. Ich część związana z działaniami 1PDPanc w Belgii we wrześniu 1944r. będzie częścią wystawy przygotowywanej w Warszawie przez Stowarzyszenie 1PDPanc “Belgia” oraz przedstawicielstwo rządu Flandrii w Polsce. Historyczne sztandary prezentowane będą w trakcie obchodów Światowego Dnia Polonii w Brukseli.
W drugim półroczu planuje się również przygotowanie wystawy poświęconej żołnierzom Czarnej Dywizji weteranom działań poza granicami państwa. Osobiste pamiątki, filmy dokumentalne będą przybliżały także te niezbyt odległe dzieje żagańskiej dywizji w bardzo emocjonalnym wymiarze.
Żagańskie Centrum Tradycji Polskich Wojsk Pancernych – Sala Tradycji Czarnej Dywizji będzie dostępna nie tylko w dni robocze od 09.00 do 15.30,ale także w każdą trzecią niedzielę od 10.00 do 14.00
Tekst: WAK
Zdjęcia: st.chor. Rafał Mniedło
Nowe wystawy Sali Tradycji Czarnej Dywizji Rok wystawienniczy 2018 w Sali Tradycji Czarnej Dywizji otwierają prezentowane w jej hallu dwie nowe wystawy "100 lat broni pancernej" i "Blisko żołnierzy...
0 notes
simplesmentecrista-blog · 7 years ago
Text
[Byliśmy zespołem, aby mieć wiele powodów do radości.
[Byliśmy zespołem, aby mieć wiele powodów do radości. Niektóre złote medale były największymi turniejami. Zakończyli swoją karierę jako sześcian, lub mają kontuzje, takie jak Anczok czy Krasce. Jednak to nie będzie sukces dla trenera górskiego. Już wcześniej wygrał zawodników. Zachowywały się ze sobą w harmonii. Zdobył złoty medal w reprezentacji. Czy może powtórzyć swój sukces? Czy możemy zobaczyć złoty medal na karku przeciwnika? To trudne, ale nie niemożliwe. Potem po Wójcik Janusz bardzo blisko do innej części ... ale o tym więcej wymaga to „” „” Ile czasu jest fikcją i jak trudno jest rozwijać futbol w czasie. Powiedział nam Tomas Pikul. Jest autorem GKS Katowice. Jego prace są drukowane w trzech tomach i planowane są dwie różne wersje. Jest to jeden z najlepszych, najbardziej zaawansowanych polskich klubów na świecie. To Thomas Pikulowi "," Gdzie napisać książkę o GKS KATOWICE? „To powinno być oklaskiwany.«»«»Popieram ten klub i chcę, aby stać się książka. Miałem dobre stosunki, bo jestem blisko do różnych klubów w klubie. Pamiętam, opublikowanych książek Andreev Gouarzyevski nuutsalsangüi nazw graczy. postanowiłem rozwiązać rękę na początku problemu. muszę przyznać, że nie jestem jedną książkę, ale to zaczyna Haymarket repozytorium więc mam chwilę, aby porozmawiać z zawodnikami było przerwać na kilka tomów. przez 30-40 lat jedyna Źródła 30-letniej historii, wielu fanów było coś na mnie. Nauczyłem się wiele rzeczy. Później fani GKS mną w trzecie miejsce w lidze tutaj, GKS rozpoczął w latach 80., 60. już. Przeczytaj o nich i powiedział, że wygląda jak szczotkowane po finale Pucharu polski, które można odkręcić i sukces może nie udało się połączyć pieniądze i wiedzieć, kto ma być gotowy w polskim piłkarskiego Gieksa. ',' ',' Jak długo pracujesz w tej książce? „” Idee zbierania danych płynących z głowy „. Po dokonaniu decyzji podzielone na kilka tomów, i jak do pracy«projekt»," zdobywałeś w ciągu dwóch lat ilość informacji w tej książce? «I» zajęty ". „Poza tym, byłem przyzwyczajony do rozmowy graczy i trenerów i działaczy, a ja archiwa, też. ja również rozmawiałem z kibicami obok mnie. To było bardzo użyteczne archiwum wideo. Kiedyś pamiętam okres rozmawiał z Mrocznego Grzesik Pamiętam zwycięstwo gali Zálaga w półfinale Pucharu Polski Wyraźnie dać Andrzej Lesiak, w tym filmie, ale powiedział, wyjaśniając, że pokazał mi, że był to Piotr Świerczewski jest niemożliwe. „” „” Bo wiesz, zastanawiam się, w jaki sposób gracze podchodziłeś trudnych kwestii negocjować swoje większość z nich grała w trudnym czasie, podobnie jak w 19. nocy korupcji w taki sam sposób, jak noc ... ' naklejki biedronka
0 notes
robbialy · 7 years ago
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
40 lat temu otwarto Universam "Grochów" Dokładnie 22 lipca 1977 roku z wielką pompą otwarto przy Rondzie Wiatraczna pierwsze polskie centrum handlowe. Urodzin nie będzie. Kultowy dla wielu mieszkańców obiekt został zburzony na początku 2016 roku. Zbudowany w latach 1973-1977 Universam "Grochów" miał stać się odpowiednikiem centrów handlowych na Zachodzie Europy i przez wiele lat prawdziwą perełką wśród sklepów WSS "Społem". Budynek, który na początku był nowoczesną galerią handlową, przez ostatnie lata był w fatalnym stanie. Pękające ściany, przeciekający dach - to tylko niektóre znaki świadczące o tym, iż czas jego eksploatacji dobiegał końca. Warto pokreślić, iż pierwotnie planowano użytkować budynek tylko do około 1997 roku.... Przetrwał prawie dwa razy dłużej. W miejscu wyburzonego budynku trwa budowa nowego obiektu - Rondo Wiatraczna. Pamięć Universamu przetrwa, gdyż na nowym apartamentowcu zawisną odrestaurowane neony, a we wnętrzach zostanie ustawiona rzeźba panienki. Pod dawny adres powróci również sklep WSS "Społem". ------------------------------------------------------ Historia Ronda Wiatraczna na Grochowie w dzielnicy Praga Południe w Warszawie: Historia obecnego Ronda Wiatraczna, którego nazwa wywodzi się od pobliskiej ulicy Wiatracznej związana jest z komunikacją. Otóż, na ważnym trakcie komunikacyjnym jakim była ulica Grochowska, w miejscu obecnej pętli autobusowej powstała około 1908 roku parowozownia i stacja kolejki wąskotorowej łączącej Karczew z Jabłonną.   1 listopada 1925 roku przez obecny teren ronda zaczęła kursować linia tramwajowa nr 24, której trasa prowadziła z Placu Trzech Krzyży na Gocławek. W sierpniu 1938 roku do ronda została została doprowadzona nowoczesna Aleja Waszyngtona, na której wkrótce uruchomiono linię autobusową "K". Po II wojnie światowej zbieg ulicy Grochowskiej i Alei Waszyngtona stanowił obszerny plac z pętlą autobusową i tramwajową.  1 lipca 1952 roku została przestała kursować kolejka jabłonowska, ale fizyczna likwidacja trwała jeszcze 2 lata. Tory przebiegające przez rondo zostały usunięte dopiero w 1959 roku. W 1956 roku we wschodniej części ronda została utworzona pętla autobusowa. W tym samym roku powstały zachowane do dziś parterowego pawilony handlowo-usługowe. Wśród nich działające nieprzerwanie od lat słynne rurki z kremem. Na początku lat 60-tych XX wieku nastąpiła reorganizacja ruchu w tym miejscu i zaprojektowano właśnie obecne Rondo Wiatraczna.  Około 1963 roku został zbudowany budynek dyspozytury tramwajów warszawskich. Aż do 1974 na dziewiczych terenach wokół ronda rozciągały się monstrualne trawniki... Częściowo uległo to zmianie w czasie budowy Trasy Łazienkowskiej, której odgałęzienie - Aleja Stanów Zjednoczonych została połączona z Rondem Wiatraczna. Wówczas podjęto decyzję o budowie centrum handlowego Universam Grochów, oddanego do użytku w 1977 roku. Kilka lat później, na początku lat 80-tych, w okolicy ronda powstał wg projektu Jerzego Kumelowskiego zespół trzech osiedli kaskadowych (Majdańska, Igańska, Kobielska). W 1985 roku w pobliżu ronda zabudowano zespół czterech pawilonów handlowo-usługowych "Grzybki". Na przełomie przełomie XX i XXI wieku miała miejsce kolejna zabudowa okolic ronda. W 2001 roku zakończono budowę budynku wzdłuż Al. Stanów Zjednoczonych i ulicy Garibaldiego oraz rozpoczęto budowę budynku wzdłuż Al. Stanów Zjednoczonych i ulicy Męcińskiej, którego budowa wraz z obecnym w środku pasażem handlowym Galeria Wiatraczna została zakończona dopiero w 2007 roku. 26 czerwca 2000 roku nazwa Ronda Wiatraczna została zatwierdzona przez Radę Warszawy jako obowiązująca. W dniach 3 września - 5 grudnia 2008 roku wyremontowana została pętla autobusowa.  W latach 2008-10 białostocka firma Rogowski Development wzniosła w pobliżu ronda potężny budynek z galerią handlową "Galeria Grochów". W 2012 roku przeprowadzono remont budynku dyspozytury tramwajów warszawskich. Obecnie Rondo Wiatraczna położone jest na styku ulic: od północy: ulica Wiatraczna od północy: ulica Zakole od wschodu: ulica Grochowska w kierunku Wawra od wschodu: wjazd na teren pętli autobusowej "Wiatraczna" od południa: aleja Stanów Zjednoczonych od zachodu: aleja Jerzego Waszyngtona kierunek północno-zachodni: ulica Grochowska w kierunku do Centrum  Przez Rondo Wiatraczna przejeżdżają lub mają pętle następujące linie: autobusowe: 115, 123, 125, 141, 142, 143, 145, 148, 173, 183, 188, 315, 515, 521, 523, 702, 704, 720, 722, 730 oraz N02 i N24; tramwajowe: 3, 8, 9, 22, 24, 25, 28 i 47.  W przyszłości Rondo Wiatraczna być może czeka poważna przebudowa. Aleja Stanów Zjednoczonych kończąca się dzisiaj przy rondzie, w planach architektonicznych będzie pod rondem, a następnie dostaniemy się nią do ul. Szaserów koło szpitala wojskowego. Ulice: Kobielska, Paca i Prochowa mają obsługiwać tylko ruch lokalny. Inna koncepcja zakłada estakadę nad rondem, a potem nasyp, który ciągnąłby się aż do ul. Szaserów. W nieokreślonej przyszłości przy rondzie zostanie zlokalizowana stacja metra Wiatraczna. Ciekawostki Pod koniec lat 40-tych na ścianie kamienicy przy rondzie (Grochowska 215) wyświetlano filmy.  W 1951 roku teren w okolicy Ronda Wiatraczna był jedną z pięciu rozważanych lokalizacji przy budowie Pałacu Kultury i Nauki.W 1963 roku w okolicy Ronda Wiatraczna miało powstać centrum dzielnicy: planowano budowę siedziby Dzielnicowej Rady Narodowej, teatru dzielnicowego, budynków administracyjnych, punktów handlowych i domów mieszkalnych. Planów budowy centrum nigdy nie udało się zrealizować.W latach 70-tych planowano budowę przejść podziemnych.Na pustym terenie pomiędzy ulicami Garibaldiego i Al. Stanów Zjednoczonych gościły od czasu do czasu cyrki i wesołe miasteczka.Rondo Wiatraczna mimo swojej nazwy, z punktu widzenia ruchu drogowego, nie jest rondem- np. wjeżdżając od ul. Grochowskiej mamy tu drogę z pierwszeństwem przejazdu. Oprócz tego nie wolno po nim jeździć w kółko (z wyjątkiem autobusów komunikacji miejskiej) - jest zakaz skrętu w lewo z ul. Grochowskiej. Aby skręcić w lewo (np. w kierunku al. Waszyngtona lub al. Stanów Zjednoczonych) jadąc ul. Grochowską od wschodu, należy skręcić w prawo w ul. Zakole i skręcić w lewo w ul. Wiatraczną, skąd dozwolony jest wjazd na rondo.W latach 80-tych XX wieku przy rondzie istniały aż trzy reklamy ścienne. Reklamowany był PolDrob (Pierwsza reklama 3D), PKO i Totolotek. Jako ostatnie w 2010 roku zniknęło słynne jajo ale ma ponoć powrócić...Zaraz skrętu w lewo z ul. Grochowskiej (za wyjątkiem autobusów komunikacji miejskiej) jest powodem wielu manatów karnych w tym miejscu.Rondo jest też kojarzone z takimi punktami jak: Wiatrak Kebab, Przychodnia "Rondo Wiatraczna" czy Galeria Wiatraczna. Zródło: http://www.twoja-praga.pl
0 notes