Tumgik
#książeczka
Text
Julita Grodek – Mania dziewczyna inna niż wszystkie. Opowieść o Marii Skłodowskiej-Curie
Ignacy Krasicki – Hymn do miłości ojczyzny
Tumblr media Tumblr media
4 notes · View notes
Text
W poniższym pojedynku zmierzą się "Baśnie" Hansa Christiana Andersena oraz "Kto z was chciałby rozweselić pechowego nosorożca?" Leszka Kołakowskiego (tej drugiej książki nie ma na liście lektur od 2021, ale nadal bywa przerabiana w szkołach).
"Baśnie" Andersena są absolutną klasyką światowej literatury dziecięcej, były wielokrotnie adaptowane na potrzeby innych rodzajów sztuki (film, sztuki plastyczne itp). Do najbardziej znanych należą m.in. "Calineczka", "Królowa śniegu", "Mała syrenka", "Brzydkie kaczątko", "Dziewczynka z zapałkami" i "Księżniczka na ziarnku grochu". W programie edukacji wczesnoszkolnej można wybrać do omawiania jakąkolwiek baśń lub baśnie duńskiego baśniopisarza.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
"Kro z was chciałby rozweselić pechowego nosorożca?" Kołakowskiego to historia nosorożca, który chciałby nauczyć się latać, ale niestety wychodzi mu to z mizernym skutkiem. Słowa autora o książce:
"Książeczka niniejsza została napisana w 1966 r. dla mojej córki i została złożona w wydawnictwie, które zamierzało ją ogłosić. Jednakże czujna cenzura naszej PRL-owskiej ojczyzny nie dopuściła do tego, by utwór, który grozi tak złowrogimi skutkami dla całej ludzkości, został ogłoszony. Skonfiskowany tekst leżał więc gdzieś w archiwum, póki ktoś nie odkrył go po latach, by wydać w tak zwanym drugim obiegu. Po kilkunastu latach wraca do zwykłego obiegu dzięki życzliwości Muchomorów [pierwszy oficjalny polski wydawca książki - przypis blogerki]".
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
9 notes · View notes
fluttershycloud · 6 months
Note
Pokażesz naklejki??????(pliz)
Pewnie! Okazało się, że to taka książeczka do wyklejania 😭 Ale i tak jest super i sie cieszę
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
16 notes · View notes
myslodsiewniav · 1 year
Text
Dużo się dzieje, ale nie mam siły na spisywanie tego. Ot.
Fajny weekend mamy za sobą. Miało być spokojnie, miało być na chillu i było. Pierwszego pojechaliśmy do innej części miasta, dość daleko i zrobiliśmy sobie dłuuuuuuuugi spacer by chociaż raz w tym sezonie zaliczyć biczbar. Długi spacer wśród soczystej zieleni, potem wzdłuż Odry, w pełnym słońcu, z pieskiem... Nosiłam te różowe spodnie. Kurcze, wygodne są, zostają :D To 100% len, miekkie, oddychające, fajny kolor. Ale bluzeczkę chyba sprzedam, bo nie potrafię się do niej przekonać - nie podoba mi się ozdoba na froncie.
W rezultacie pochillowaliśmy nad wodą w fantastycznych fotelach-koszykach. Idealne meble do czytania książek w czasie urlopu/popołudniami. Fantazjowaliśmy, że włąśnie takie będziemy mieć w naszym przyszłym domu... czy my w ogóle mamy szansę mieć swój dom? Hymmm...
Sobotni wieczór spędziliśmy dość nietypowo, przynajmniej od czasu, kiedy mamy pieska - moje gruntowne przekopywanie szaf w celu odnalezienia ciuchów na sprzedaż na Vinted skończyły się poruszeniem naszej kolekcji pudełek z puzzlami. Lubię układać puzzle. W piątek ułożyliśmy takie malutkie, podróżne, a w sobotę zabraliśmy się za 1000elementów z twistem. Ostatecznie siedzieliśmy do późna nad puzzlami z zagadką kryminalną do rozwiązania (podpowiedzi znajdowały się na obrazku, do pudełka dołączona książeczka z zarysem historii kryminalnej). Układaliśmy je na macie do puzzli, przekonani, że zejdzie na tego na kilka posiedzeń, ALE jak wszedł nam hiperfokus to czas nie wiadomo kiedy zleciał i rozwikłaliśmy wszystko (ale źle wytypowaliśmy mordercę, więc pomimo ułożonych puzzli w 6h przegraliśmy).
Podczas układania książki, thillera "Strach" Josefa Kariki. To nasza druga książka Kariki (w drodze do Toskanii słuchaliśmy "Szczeliny" po której mój chłopak miał taaaaaaakie rozkminy, że potrzebował to ze mną omówić) i o ile uważam, że autor ma dryg do pisania fascynujących i wciągających narracji, płynie się przez jego powieści o tyle jego bohaterowie są antypatyczni nawet, kiedy próbuje ich kreślić jako sympatycznych. Bardziej mnie ciekawi rozwikładnie zagadki niż osoby, których oczyma śledzimy tą historię. I dziwnie mi z tym, bo autor ewidentnie wzoruje się na książce "TO" Stephena Kinga (nawet kilka razy się uśmiechnęłam słysząc o nawiązaniu - są zgrabnie ujęte, bardziej chodzi o szkic konstrukcji tej książki niż o jakieś zarzuty o plagiat, jeżeli o to chodzi wszystko jest w porządku), który dla kontrastu kreśli sympatycznych bohaterów, o bogatej konstrukcji, o wadach i z zaletami, którym czytelnik kibicuje podczas ich podróży do rozwązania zagadki. W przypadku bohaterów Kariki czuję niechęć do wszystkich. Ale tajemnica jest ciekawa :P
W niedzielę rano... hymmm niedziela to był dobry dzień. Po prostu.
Ale za dużo się działo... przynajmniej jak na niedzielę.
Warto byłoby wspomnieć o tym, że w sobotę z O. przeprowadzilismy moim zdaniem trudną rozmowę o potrzebach zakończoną prośbą, abym udała się do lekarza, abym zadbała o swoje zdrowie. Ech. A w niedzielę rano było miło i intymie, ale libido mi spadło i naprawdę muszę się natrudzić by po 1) odprężyć się, 2) osiągnąć satysfakcję seksualną. Chyba odprężanie się i skupienie na TU i TERAZ jest najtrudniejsze, to jak fizyczna, ciężka praca by pozostać w miejscu. Ostatecznie jest super. Jest mi dobrze w bliskości, ale jestem zbyt czujna by z bliskości i czułości z łatwością wejść w intymność, zmysłowość, wrażliwość, przyjemność. I nie wiem czy to leki? Czy to stan w głowie? Bo jednak jestem na jakimś takim "zakręcie" życiowym, ale mam fantastycznego partnera... w KOŃCU kogoś, kto wybiera mnie. A ja z tym swoim niegdyś nienasyconym apetytem seksualnym i sensualnym jakbym siebie nie poznawała. Co to znaczy? Czy to czas na wizytę u seksuologa? Czy to po prostu pokłosie stanu psychicznego wynikającego z utraty poczucia bezpieczeństwa finansowego i chronicznego zmęczenia? Jestem w tej sferze trochę zagubiona. I zmęczona. Myśląc o energii, której wymaga seks jestem zmęczona... i strasznie mnie to martwi. Bo czuję apetyt... a nie mam siły...
W niedzielę działy się różne rzeczy - od rana w zasadzie. Zaczęło się o tego, że kolega O. przeprowadził ze mną telefonicznie rozmowę o pracę. Ot tak, z zaskoczenia, bo miał akurat czas i kiedyś O. mu wspominał, że szukam pracy. Nie było to dla mnie komfortowe - bardzo się zestresowałam w niedzielę rano, gdy akurat miałam się skupiać na opuszczaniu, relaksie, odpoczywaniu, nabieraniu sił. A z drugiej strony - jest to szansa i perspektywa. Więc odbyłam tę rozmowę, a we wtorek mam przygotować dwa CV pod dwie oferty pracy. Ech... No zobaczymy.
A potem zadzwoniła przyjaciółka chcąca podzielić się odkryciami z warsztatów. Słuchałam jej. Była bardzo rozemocjonowana, odkryła WIELKĄ rzecz, która wyjaśnia tak istotną sprawę rzutującą na jej życie i schemat zachowań. Słuchałam i w połowie odczułam to znajome "i'm done" - nie miałam siły, słuchałam, ale nie przetwarzałam. Wszystkiego było za dużo. Ciało mi mówiło "wyłączam się" i w momencie kiedy zapytała mnie o to co u mnie - szczerze ciekawa, stęskniona robiłam wszystko by możliwie najprędzej zakończyć tą rozmowę.
Za dużo bodźców.
Za dużo własnych problemów by mieścić z uważnością cudze.
Za mało uważności na to by zrozumieć i chcieć przeanalizować własne.
Jestem tak zmęczona...
W poczuciu, że najlepiej będzie wrócić do "starej rutyny", odwiedzić "stare miejsca", oddaliśmy pieska na przechowanie u Programisty, a sama zaprosiłam O. do muzeum. Kiedyś - oczywiście w zależności od wystawy - pobyt w muzeum tak bardzo mnie uspokajał. Estetyczne i eskapistyczne doznania, skupione tematycznie... Odkryłam, że chyba najbardziej lubię po prostu gmach muzeum: ascetycznie białe wnętrza prostej architektury, pełnej łuków i zagięć w ramach różnych osi symetrii, ale bez piany gzymsów czy płaskorzeźb, bez ozdobników i pierdutników: gładkie, białe powierzchnie. Idealne tło dla wystaw. Pełne światła. To było coś co mnie baaaardzo cieszyło.
Wiedziałam, że zabieram partnera na wystawę poświęconą rokoku (bo to pierwszy żartownić z tego styłu - od kiedy go znam nadużywa określenia rokoko i rokokoko względem wszelkiego rodzaju budynków :P), ale jakoś nie przemyślałam tego posunięcia w kontekście własnego stanu - ZA DUŻO bodźców to jest dokładnie to, co funduje rokoko. xD
Niemniej bycie w muzeum było super.
Znalazłam swój eksponat - "męczeństwo św. Urszuli i jedenastu tysiąca dziewic". Ciężki shit. Im dłużej się patrzyło na kompozycję grupową tym wyraźniej się zauważało, że bohaterowie są po prostu zamordowani lub umierający. Totalnie makabryczne.
Drugi ulubiony eksponat to w zasadzie kompozycja wystawowa dwóch rzeźb, tych EVIL CZARNOKSIĘŻKNIKÓW (na zdjęciu poniżej) z magicznymi lagami latających na Wiatrach nad głowami zwiedzających. Totalnie jestem zafascynowana dynamiką tej kompozycji i samych rzeźb xD Od razu myślałam o Niewidocznym Uniwersytecie od Pratchetta xD Typy lecą na Sabat ewidentnie xD (zdjęcie ze źródła z sieci - jak widać na zdjęciu zresztą)
Tumblr media
A potem mój chłopak zaprosił mnie do fascunującego miejsca na chillerę. Zaplanował to tak, abyśmy obydwoje odsapnęli, obydwoje rozpężyli napięcia w plecach, karkach, lędźwiach... najpierw zjedliśmy na mieści szybkie jedzonko (wspominając nasz wypad do Czech), a potem zaszyliśmy się w zacisznym ogrodzie... czułam się jak na wakacjach. Jakbym wyjechała gdzieś daleko i od problemów również dzieliły mnie całe kilometry. Chodziłam na boso po ogrodzie. A O. zamówił nam fajkę wodną - pierwszy raz tak świadomie bulkałam sobie tytoń i OMG! Jak od tego się potrafi kręcić w głowie! OMG! No na mnie to działa mocno... tak mocno, że nie mogłam spać tej nocy...
Jakoś po godzinie absolutnej chillery i lekkiego śmianka z moim partnerem z głupot (no nie wiem w sumie teraz sama... śmialiśmy się w sumie z różnych pomysłów na organizację naszego ślubu-nie-ślubu i wesela-bez-wesela. Mamy kilka pomysłów, niektóre absurdalne. To chyba poważny krok w życiu i fajnie go omówić, ale też nie ma co uciekać przed nazwaniem tego "poważną sprawą" i świadomością, że omawiamy to nie dla beki, a by wiedzieć czego się spodziewać i czy ta druga osoba widzi to podobnie...) i z mojego okazyjnego "kręci mi się w głowie, cuć jakbym zemdlała" - naprawdę jestem płatkiem śniegu w kwestii używek xD. Napisał wujek Programista "jestem zmęczony, nie daję z waszym pieskiem rady, ona ciągne dyszy i na mnie szczeka nawołując do zabawy, już kolejnej godziny nie wytrzymam. Wracajcie po nią!" oj... trochę szkoda, a z drugiej strony dobrze wiedzieć, że wykańcza nie tylko mnie - pomimo całej swojej puchatej słodyczy. Moj chłopak skomentował to "... i cała lekkoś tego wyjścia jakby uleciała..." i dokopiliśmy napary, zwinęliśmy mandżur i pojechaliśmy po nasze psiecko.
Przed klatką mojego przyjaciela akurat spotkały się dwa pieski - papillon o czarnych uszkach i oczkach, białym ogonku oraz duży pomeranian, puszysty jak piłka plażowa. Patrząc na papillona miałam srogi dysosnans poznawczy "o wow, jakoś podobny do mojej psórci". Ale jak wyszliśmy z pieskiem (bardzo szczęśliwym) z klatki Programisty (bardzo nieszczęśliwego i zmęczonego) to kobieta trzymająca smycz papillona po chwili oniemienia wyrzuciła "czy mi się mieni w oczach, czy wy macie takiego samego psa jak mój!?". No były bardzo podobne. Jej papilon miał symetrycznie rozłożone czarne łatki na pyszczku i brązowe nad oczkami, dodatkową łatkę na grzbiecie, a poza tym był bielutki. Nasza ma czarne uszka, połowę pyszczka czarną, symetryczne brązowe kropki nad oczkami i mniej symetryczne kropki poniżej oczek, a poza tym jest maści merle. Ale uszy ma jak papillon. Dłuższą kufę niż papillon, ale ogonek 100% jak on... Nawet była długości papiillona, chociaż rasowiec był niższy i miał dłuższą sierść. Po chwilii rozmowy dowiedzieliśmy się, że papillony są charakterne i nie lubią zostawać same w domu, szczekają jak pojebane, są władcze i nie dają się głaskać obcym. No wypisz wymaluj. Właściciel pomeraniana miał inne doświadczenia z pieskiem na wielu polach i bardzo go dziwiło, że nasz psiak jako kundelek ma tak oczywiste związki z papillonem...
Wracaliśmy do domu w rozkminie... skończyła 10 miesięcy, ma prawie roczek, od lutego usłyszeliśmy, że będzie małym psem, dużym psem, średnim psem. Że urośnie wielka, mała, wcale. Że cechy jej wyglądu wskazują na geny jak boarder collie (od weterynarza), na jamnika (od behawiorystki) lub sheltie (od innego weterynarza). Ech... cholera wie. Jest wielkości papillona. Ma uszy jak papilon, a kufę dłuższą jak jamnik. Cholera wie jaka będzie.
Ale jest słodziutka i bardzo ją kocham.
Wczoraj nie odstępowała mnie na krok po powrocie do domu. Cudowna psinka.
Jest jeszcze kilka rzeczy, które muszę przemyśeć i w obszarze ktorych potrzebuję skupić się na Tu i TERAZ, bo zgubiłam balans.
17 notes · View notes
pinkpilatesgirl · 1 year
Text
update listy to do
zaplanowałam cele na ten tydzien
zdjęłam już bluszcz i będę teraz myśleć jak go powiesić (bo to co miałam teraz średnie było)
gdy to ogarnę to będę pisać CV prawdopodobnie
potem wypadałoby się ruszyć z domu wiec może jakiś mini spacer
potem będę sprawdzać znów oferty pracy w Warszawie i dziś chce szukać na FB w jakąś kawiarniach (wiem że nie będą to kokosy I gastro jest ciężkie i że prawdopodobnie będzie potrzebna książeczka z sanepidu ale zobaczymy)
potem pójdę trochę na rower
potem coś porobie znów
i na koniec dnia jogging lub pilates ale raczej jogging bo niestety po tym co się działo wczoraj mam wyrzuty i jednak chce spalać mocniej w tym tygodniu
10 notes · View notes
kostucha00 · 1 year
Text
2 lipca 2023, Niedziela, 16:27
Byłam zmuszona nieco zmodyfikować moją listę książek do przeczytania. Przez "Tego lata stałam się piękna" przebrnęłam tylko dlatego, że nie zostawiam książek niedoczytanych. Mam zasadę "zaczynasz-kończysz". Nieważne jak gówniany twór staje mi na drodze. Do tej pory nie udało mi się skończyć tylko jednej książki — "Requiem dla snu" Huberta Selby'ego. Kto próbował, ten wie. W każdym razie "Tego lata..." ma jeszcze dwie części, którymi nie zamierzam się katować. Nie miałam dużych oczekiwań do tej serii, ot, taka książeczka w kategorii 11+ (kierowana do 15+...) w sam raz na letnie popołudnie. Okazało się, że to denne czytadło i straszliwa szmira, a nie książka. Trylogię "Chłopcy" wspominam lepiej, ale czytałam ją pięć lat temu, a i autorka napisała ją kilka lat później, więc może to dlatego. W każdym razie z listy filmów i seriali mogę usunąć ekranizację tego nieszczęsnego tworu. Oczywiście nie zupełnie w ciemno. Obejrzę początek, jeśli mi się nie spodoba, po prostu to zostawię. Z porzucaniem kiepskich seriali nie mam problemu.
Whoa, szczerze mówiąc, nie chciałam wypisywać tu takiej litanii żalu 😅. Ale opinia to opinia. Ta tutaj może lepiej by się nadawała na lubimyczytać, ale już trudno. Trzeba się czasem pobulwersować. Oczywiście jeżeli ktoś zna tę serię, czytał i lubi — spoko. Każdy ma swój gust i absolutnie nie mam na celu tu nikomu umniejszać. Gdyby ta seria nie była przyjęta dobrze przez jakąś część społeczeństwa, nie doczekałaby się dodruku. Też sobie czasami sięgnę po coś głupiutkiego i anty-ambitnego, ale popełniłam ten błąd, że zrobiłam to tuż po "Rebece" du Maurier... Poziom trzeba zmniejszać stopniowo.
2 notes · View notes
zoomia · 15 hours
Text
Tumblr media
🐇 Króliczki Mini Lop Na sprzedaż króliczki miniaturki rasy Mini Lop. O pięknej budowie idealne jako pupil domowy a także do dalszej hodowli. Dostępne samiczki i samce. Mają 8 tygodni są zaszczepione wraz z książeczka zdrowia.
ogłoszenia króliki
0 notes
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
"Ubrania do trumny" - Anna Bedyńska
Wybrane fotografie Anny Bedyńskiej z cyklu "Ubrania do trumny". "Ubrania do trumny" to materiał o ludziach, którzy wciąż kultywują staropolską tradycję przygotowywania sobie ubrań do trumny. Wierzą, że zmarłemu trzeba dać na drogę wygodne buty oraz to co było na nieboszczyka w życiu cenne. To może być różaniec, książeczka do nabożeństwa ale również akordeon czy laska, której używał za życia. Via culture pl
0 notes
justyokorebirth5 · 6 months
Text
Oh just remembered that around this time of the year I was suppossed to far for away looking at way way different things in a way way different country welp didnt find the job to add to my funds so... should've accept the fucking suffering in front of pc sitting 8h on my ass job
Welp but next week i should be picking up książeczka senepidowska so theres that...
0 notes
cypr24 · 1 year
Text
Dyskryminacja osób zarażonych wirusem HIV
Szpital w Nikozji umieścił na okładce książeczki zdrowia noworodka, informację o tym, że jego matka jest nosicielem wirusa HIV
Szpital w Nikozji umieścił na okładce książeczki zdrowia noworodka, informację o tym, że jego matka jest nosicielem wirusa HIV Biorąc pod uwagę fakt, że książeczka ta jest formalną dokumentacją, którą matka będzie musiała pokazać lekarzom, szkołom i wszędzie tam, gdzie wymagana jest weryfikacja danych medycznych, kobieta zakwestionowała umieszczanie tak osobistej informacji na stronie tytułowej…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
Text
Boski chleb człowieka
Boski chleb człowieka to książka ojca Andrzeja Napiórkowskiego dotycząca Eucharystii. Wspominałam już w zeszłym roku w maju jego tekst Maryja jest piękna, więc autora nie muszę przedstawiać, bo jest znany. To nawet nie jest książka tylko książeczka, bo liczy raptem 73 strony. Jest zbyt wiele i to trafnych określeń na Eucharystię: Ofiara, Uczta, Wieczerza Pańska, Pokarm na całe życie, Sakrament…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
baluciarz · 2 years
Text
W 2022 roku przeczytałam 93 książki i myślę, że chciałabym wam zaprezentować moje top 5 książek tego roku.
Tumblr media
5. Oczy Diabła
Czwarta w serii o stalkerze Ślepym książeczka autorstwa Wiktoria Noczkina uwiodła mnie swoją prostotą i bardzo przyjazną dla dzieci i innych zwierząt gospodarstwa domowego atmosferą, jak na historię, w której ktoś może zostać rozerwany na strzępy przez anomalię a jego flaki wisieć będą na drzewie aż coś ich nie zje. Główną bohaterką tym razem jest dziewczyna, która na swojej wyprawie do Zony wraz z ojcem spotyka na swojej drodze bandytów. W całą sprawę zamieszani są kultyści mający co do dziewczyny pewne plany i na domiar złego jeden z bandytów zakochuje się w głównej bohaterce i to z wzajemnością. Chemia między nimi jest moim zdaniem tak dobra, że gdyby się dotknęli to wywołaliby Trzecią Katastrofę. Dla zainteresowanych powiem, że jeżeli nie chcecie czytać wszystkich czterech części to wystarczy wam dodatkowo część trzecia Łańcuch Pokarmowy, aby poznać bliżej bandytów, Czerepu Mutanta nie czytajcie, Ślepa Plama - wedle uznania, może się przydać.
4. Outpost 2
Kupiony w absolutnym otępieniu o trzeciej w nocy po usłyszeniu plotek o tym, że sklepy planują pozbyć się wszystkich książek ruskich autorów tylko po to, aby okazało się, że Outpost 2 nie tylko skończy na półkach w Biedronce, ale i będzie dodruk całej reszty książek autora. Sama książka jest jeszcze bardziej obrzydliwa niż poprzednia część i za to ją uwielbiam. Jako że jest to druga część serii nie chcę mówić za bardzo co się w niej dzieje, ale jeżeli myśleliście, że pierwsza część była brutalna to po tej poczujecie, że to był tylko przedsmak piekielnych obrazów jakie autor przygotował. Absolutny festiwal moralnego zgorszenia, płynów ustrojowych i obrażania Rosji.
3. Reaktor 1F
Czy jesteś mangozjebem? Czy interesują cię technikalia pracy w elektrowni atomowej? Czy chciałbyś zobaczyć odrobinę Japonii z perspektywy innej niż szkoły średnie w centrum Tokio? To i znaczenie więcej czeka cię w tym jedynym w swoim rodzaju mandze-reportażu jakim jest Reaktor 1F. W reportażu dowiecie się wszystkiego od poprawnych technik zakładania maski gazowej aż po to jaki produkt spożywczy jest dobrem lokalnym prefektury a wszystko to pięknie ilustrowane przez człowieka, który ryzykował zdrowie by pomóc przy oczyszczaniu elektrowni. Ogromne wyrazy szacunku.
2. Kartoflada
Książka ta jest idealną inwestycją o wartości dwóch (w czasach, kiedy kosztowała jeszcze 3.99) butelek Amareny i rozrywką na równym temu poziomie. Wyrusz w pogoń za przesyłką razem z trójką bohaterów, którzy w trakcie swojej podróży opowiadają najzabawniejsze najbardziej pijackie najobrzydliwsze i najbarwniej opisane historie swojego życia wspominając czasy w poprawczaku, izbie wytrzeźwień, pracy za granicą i seminarium. Idealne dla fanów humoru toaletowo-pijackiego.
1. Wyspa Sachalin
Pewnego kwietniowego dnia wzięłam tę książkę z półki po tym jak czekała na mnie już dobre pół roku. Tydzień później byłam już innym człowiekiem. Po skończeniu tej książki nie spałam całą noc gapiąc się w sufit. Książka Eduarda Wierkina jest nawiązaniem do klasyka o tym samym tytule, gdzie czytelnik również przeprowadzany jest przez horrory obozu karnego znajdującego się na wyspie. Pomimo swojej ciężkiej tematyki książka znajduje miejsce na przeważnie absurdalny humor i chwile wytchnienia po których pokazuje czytelnikowi oniryczne krajobrazy nędzy i bólu o kształtach i kolorach nigdy wcześniej nie widzianych przez ludzkie oczy. Jest to teraz moja ulubiona książka dumnie strącająca Lalkę z podium. Chciałabym, żeby więcej ludzi ją znało, ale nie odpowiadam za wasz psychic damage po przeczytaniu.
0 notes
rymowski · 2 years
Text
Tumblr media
,,Filozofia dla zabieganych. Mała książeczka o wielkich ideach" Jonny Thomson
0 notes
dzismis · 2 years
Text
Lejb (Lew) Pawe
Przyslala Rimma Kaul Kilka lat temu szukałem po książkach i stronach internetowych, a wziąłem się do tego zupełnie niespodziewanie, informacji o Słowniku botanicznym polsko-łacińsko-hebrajskim L. Pawego, szczególnie chciałem się dowiedzieć czegoś o samym autorze. Ta książeczka po prostu wpadła mi w ręce, nieprzygotowanemu i nieświadomemu, jak dar nad wyraz celny, po prostu zadziwiający w swej…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
azielaskowska · 3 years
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
1 note · View note
kasperowiczpiotr · 5 years
Photo
Tumblr media
Day like everyday at work. / Dzień jak co dzień w pracy. #work #praca #workbitch #dzień #day #workday #everyday #codzień #codzienność #daily #walec #roller #placbudowy #mądramysz #mediarodzina #ilustracja #książeczka #forkids #bookletdesign #booklet #alexandersteffensmeier #dladzieci https://www.instagram.com/p/B1Y20unBars/?igshid=1fn1mu1q0m6js
0 notes