#ale raczej chodzi mi o podejście
Explore tagged Tumblr posts
geminipdf · 1 year ago
Text
serio próbuje byc supportive co do wyników próbnych matur mojego brata jako bitch która pierwszą próbna matme napisala na 8% po czym dwukrotnie jej nie zdała ale. to że on wyszedl ze wszystkich probnych mówiąc ze je rozjebał a potem ma ze wszystkiego 30-35%. no kurwa heloł. skad chlopcy biorą te pewność siebie i luz wobec swoich wyników w czymkolwiek
2 notes · View notes
black-lipstic · 3 months ago
Text
tw: $a (prawdopodobny gw4lt lub m0lestowani3, też trochę 4nie, ale to poboczny wątek)
jeśli komuś będzie chciało się to czytać to 🫶🫶
to będzie długie wydaje mi się że nawet to będzie najdłuższy vent jaki tu wstawiłam, ale no to dla mnie trudny temat a rozmawiałam o tym na razie tylko z terapeutką (i pewnie jeszcze długo tak pozostanie) bo innym na tyle nie ufam a tu jestem anonimowa więc jakoś łatwiej mi jest się tu otworzyć (dam też fragmenty z mojej książki która oryginalnie miała być w notatkach z ventami a skończyla jak skończyla bo chce się trochę od tego zdystansować może nie powinnam ale przez te fragmenty poczuję się trochę jakby to była inna osoba a nie ja)
ostatnio znowu zaczęłam się zastanawiać nad tym czy na pewno nie zostałam zgw4lc0na/zm0lest0w4na w dzieciństwie. zaczęło się to jakoś w lipcu kiedy moje podejście do dorosłych mężczyzn zmieniło się o 180°. kiedyś pragnęłam ich uwagi niestety tej negatywnej catcallingu a nawet fantazjowałam o tym że stanie mi się jakaś krzywda z ich strony (można się domyślić o jaki rodzaj krzywdy mi chodzi) i czułam się z tym ohydnie, ale nie wiedziałam jak przestać. kiedyś dałam tu post o tym, że to raczej przez moje daddy issues (widziałam na tt kiedyś laskę co powiedziała, że to mogą występować właśnie takie objawy a moja terapeutka to potwierdziła), ale teraz jestem tak na 99% pewna że to nie przez to. właśnie w lipcu jak powiedziałam moje podejście zmieniło się diametralnie, kiedy chodziłam nocą zaczęłam się ich bać do takiego stopnia że kamieniałam nawet jak po prostu obok nich przechodziłam. nie mam pojęcia czemu to się zmieniło, ale wtedy nadal myślałam że to daddy issues. kiedy takie incydenty zaczęły się powtarzać zaczęłam pisać tę moją książkę. zaczęłam ją pisać kiedy wracałam nocą do domu (ss dam pod tym wszystkim co napiszę) i zobaczyłam dwóch mężczyzn na ławce mieli w dłoniach butelki z piwem nwm czemu akurat wtedy zaczęłam się jeszcze bardziej bać ale to raczej dlatego ze byli pijani, nogi miałam jak z waty i trudno mi się oddychało (w tej książce mam dokładny opis tego co wtedy czułam), po tej sytuacji zrobiło się jeszcze gorzej. zawsze jak przechodziłam obok jakichkolwiek mężczyzn (szczerze nawet jeden wystarczył) to niezależnie od pory dnia miałam takie odczucia jak wtedy, mogło to być rano wśród ludzi nieważne wystarczyło to ze zobaczyłam mężczyznę i od razu czułam się okropnie. nie miałam pojęcia co się ze mną dzieje więc poruszyłam ten temat na terapii. razem z moja terapeutka się nad tym zastanawiałaśmy, koniec końców doszłyśmy do tego ze serio coś się stało a sytuacja z moim sąsiadem tylko jeszcze bardziej mnie upewniła (też mam o tym post to było 23 sierpnia a chyba 25 tu o tym napisałam). było i jest okropnie teraz wie o tym tylko moja terapeutka i tak jak wcześniej pisałam nikomu innemu na razie nie powiem bo po prostu nie ufam innym na tyle. gadałam z moja terapeutka o moich snach z dzieciństwa które właśnie były o tym ze byłam gw4lc0na. te sny ciągnęły się od chyba 6 do 12 roku życia i teraz wróciły. miałam dużo problemów związanych z tymi snami, mój senny oprawca powodował bardzo dużo problemów w moim życiu np jakoś 2,5 roku temu zaczęłam paranoicznie bać się tego że ktoś mi podetnie żyły każda żyłę jaka mam na ciele staram się zakrywać i nie napinać tak żeby była jak najmniej widoczna bo po prostu się tego boję i okazało się ze to właśnie przez tego mężczyznę ze snów. rozmawiałam jeszcze z terapeutka o pamięci ciała bo nawet jeśli nigdy nie przypomnę sobie tego czy to się serio stało czy nie (mimo ze to by bylo straszne gdyby to była prawda czułabym się spokojniejsza) to moje ciało i tak będzie wiedzieć (to jeden z powodów dla których chce mieć już swój pierwszy raz bo wtedy mogłabym się tego dowiedzieć, wiem ze to chujowy powód na seks ale no bywa). tak bardzo nie chce już żyć w takim strachu i niepewności. jeszcze jeden z powodów dlaczego wpadłam w 4ne jest to że wcześniej podświadomie teraz już świadomie nie chce być pożądana przez mężczyzn (tez pisałam o tym w pierwszym poscie o moim sąsiedzie), bo może gdybym była wychudz0n4 nie byłabym pociągająca? powątpiewam ale i mogę sobie pomarzyć też jeden z tych dwóch fragmentów tej książki pokazuje to że główna bohaterka (czyli dosłownie ja) ma problemy z jedzeniem i też z powodu mężczyzn. i jeśli ktos doczytał do końca i ma podobna sytuacje to czy ma jakiś pomysł na rozwiązanie tego problemu? wiem ze u każdego to inaczej wygląda ale chciałabym mieć chociaż jakaś wskazówke bo już serio nwm co robić
i tutaj ss z ,,oczy, które zabijają" która aktualnie jest taką moja drugą terapią bo jak pisałam wcześniej protagonistka=ja, no trochę ją podrasowałam ale still jest mega podobna
Tumblr media Tumblr media
14 notes · View notes
borntodie523 · 5 months ago
Text
Tak mnie rozbawiło to pierwsze z perspektywy czasuXD w sensie to brzmi jak związek 13 latków. No ale wtedy nie było mi do śmiechu bo byłam serio na skraju i potrzebowałam wsparcia i on o tym wiedział. I wyobraźcie sobie ze siedzę zaryczane, atak paniki na pełnej, ledwo oddycham i nagle czytam ŻAL, IDĘ POGRAĆ W FIFEXDDDD nmg
Ale to pojebane ze teraz widzę ze przeginał i gdyvy teraz mnie ktoś tak olewał to bym albo się wkurwila i napisała wprost albo bym sama się już nie odezwała. Bo miał świadomość tego ze na mnie to strasznie wpływa bo o tym gadaliśmy. Żeby nie było ze ja to tylko czekałam aż on sie domyśli o co mi chodzi🙄 Od początku mu mówiłam ze mam problemy i wyjaśniłam czego potrzebuje a on powiedzial ze zawsze będzie mnie wspierac. W sensie teraz to jak ktoś mnie zostawi na odczytanym to mam raczej wyjebane i po prostu ja sama nie napisze następnym razem, będę ta osobę traktować tak jak ona mnie bez załamań nerwowych. Ale wtesy serio potrzebowałam tego wsparcia. I no mam świadomość ze moje podejście tez zdrowe nie było
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
8 notes · View notes
mividadelinfernoalcielo · 2 years ago
Text
³¹.⁰³/⁰¹.⁰⁴.²³.
Szaleństwo? Czy coś co zdecydowanie było super, dla samego siebie, spowodowało uśmiech i radość w głębi duszy zrobiło się ciepło.
Tak ja wiem że więcej osób raczej nie docenia małych i drobnych gestów/czynów, czy rzeczy zrobione dla siebie, kogoś, jakkiekolwiek które spełniają nas i dają nam poczucie takiej radości na sercu.
Ale co mnie w sumie inni, jak dawałem dłoń i bezinteresowną pomoc, to jakoś bardzo kpiące było i olewcze podejście. Trudno, w każdym bądź razie aktualnie jak najwięcej jest progresu rzeczy niosące duże profity. Bardzo mnie to wszystko cieszy, wszystkie postanowienia które dawałem innym i doradzałem jak je wprowadzić w życie, ponieważ mi było trudno z wiarą i chęcią podjęcia pewnego ryzyka, i dążenia do jak największego rozrostu ich a także tworzenie życia tak aby było jak najpiękniejsze.
I jak kiedyś wspominałam w poście w którym startowałem z tym, pomimo wszystko nie zamierzam tego zaprzepaścić, było kilka zwątpień chęć poddania się, zwątpienie, wpływ miała strata pracy, swoją drogą do dupy i pewnej osoby. Ale jest stabilnie, praca szybko znalazła się praktycznie sama zadzwoniła, a pisałem o nią prawie pół roku temu.
Ale może być to mało fajne czy przyjemne zajęcie, lecz mi pasuje, majster jest zajebistym starszym chlopem, mega w porządku, słowny, do rany przyłóż, empatyczny a także nie brakuje mu ludzkiego szacunku.
Dziękuję za kontakt i chęć podjęcia współpracy, nie żałuję choć trochę trzeba mieć pary w sobie, lecz praca sama w sobie jest lajtowa, montaż drzwi, zarobek mi pasuje na tą chwilę, faktem mam bezcenną premię, naukę fachu od człowieka który ma wszystko perfekcyjnie opanowane, a wiedza którą posiada, zagina niejednego który tym się zajmuje. Bezcenne!
Do tego, mega super współpraca, klimat i przyjemna atmosfera, a tego w pracy w tych czasach ciężko uświadczyć. Chęć także z jego strony pomocy w zakresie swojej firmy zajmującą się montażem drzwi gdy będę już miał temat opanowany że z zamkniętymi oczami będę wykonywał czynności, to to będzie moment w którym mogę podjąć temat, a idzie bardzo dobrze, w przeciągu dwóch tygodni dostałem podwyżkę a także doceniona została moja osoba niejednokrotnie, za to jak pracuję, i łapie o co chodzi, a także zauważono dużo chęci do pracy i logiczne myślenie oraz łapanie tematu bez jakichkolwiek pierwszych słów w danym temacie ze strony majsra, a tak jakby wyjęcie słów z ust szybciej jego i wypowiedzenie. A także że nie trzeba mówić co trzeba robić, a taktem jest że dzisiejsi pracownicy to większości zwykłe lesery i zerowe myślenie w pracy o pracy, a o pierdołach, i brak jakiegoś logicznego myślenia, domyślania się, jakiejś błyskotliwość, kreatywności, chęci chłonięcia wiedzy i rozwoju osobistegoi i ogólnie ciągłe powiększanie swojej wiedzy.
Piątek na sobotę pojechałem do kina, Sam niestety pomimo że wszystko stawiałem od biletu po picie, ewentualnie popcornu czy czegoś innego. Faktem jest decyzja, pełen spontan,. Pierw był Punk Rockowy koncert , ale brak chętnych a z pewnych względów organizacyjnych, było już dawno po dobrej połowie, drugi plan celebrowania weekendu i super sprawnym montażem piątkowym, to dobry melanż w apartamencie gdzie też wszystko opłacam chyba że zainteresowany chciałby, to mógłby oczywiście się z własnej woli dorzucić czy coś dokupić od siebie.
No lecz niey, brak chętnych, a jeden burak wybrzydzał i gardził, stawiał warunki i chciał by zrobić tak, ażeby było po jego myśli i jego wygodzie. O, nie! Nie tak to wyglądać będzie, oj, nie. Dupek delikatnie nazwę, już 3/2 minuty do transportu do celu, czyli kina ; Cinema City - Katowice , mieszczące się w #Punkt44.
Byłem na seansie, "Kokainowy Miś", jak dla mnie śmieszy, z dreszczykiem, lekką rzeźnią, flaki dużo krwi czy pewne rozczłonkowania. Ale, no jest klimat, bynajmniej dla mnie 10/10, kupiłem sobie Pepsi do tego bo suszyło delikatnie, bo wiadomo leki trzeba zażywać i dbać a także szanować własne zdrowie bo drugiego nie będzie tak silnego by walczyć. No tylko że kurczę chyba lekki błąd to że zabrałem Andrzeja ze mną na podróż i wiadome są tego minusy które jeszcze trwają i są nie fajne już. No, ale nie poddajemy się i walczymy do końca, zawsze! Tak są także i plusy, mianowicie takie że film pomimo moich obaw że jest to seans z napisami, a moje ogladanie i czytanie często jest słabe, choć na kinowym ekranie gdzieś jest łatwiej, a też nie ukrywam że skupienie i wciągnięcie w cały ten film, tak że aż nie poczułem jak szybko się skończyło wszystko, a samopoczucie i wszystko podniosło się o mega wiele tak jak i to że wpadły plusy w temacie zrobić coś dla siebie, tak by być uradowanym. A zapomniałem że do tego jako że, do naje*#_ia było tak daleko jak materializacja jest aktywna, a jest dla choć na wykończeniu tak na prawdę i będzie można odpocząć, wracając do meritum, do tego przed seanse wpadłem do sklepu i zakupiłem po sporych problemach i zdecydowaniem czy biorę whisky, burbon czy gin, czy coś innego. W końcu za małą doradą mojego lekarza wybrałem, GIN mianowicie; CASTELGY-London Dry Gin. Dobre aczkolwiek, nie będzie moim jakimś faworytem, natomiast z pewnością nie przejdę też obojętnie obok tego. Po seansie i sporzyciu około 200 ml trunku, wyszedłem z kina szukając powrotu do domu, którego prędko nie było po prostu, a jakoś czas trzeba było zaadoptować. Więc zacząłem szukać miejsca do degustacji dalejszej trunku i znalezienia jakiegoś miejsca w którym spędzę czas który to odliczany był do transportu którym dostałbym się do domu.
Seans się skończył około 23³⁰, a transport najprędzej był po 4 nad ranem, więc postanowiłem popytać, coś może ktoś doradzi poleci, żeby miło i fajnie również spędzić samotnym czas i mieć kolejne plusy z robienia czegoś dla siebie. Więc od miejsca do miejsca, po wydeptanych kilometrach, mega śmiesznej sytuacji z klubem z pooldance, który jako wielka promocja, miał wyjazd za free i można było wejść zobaczyć i zweryfikować za i przeciw, a także uzyskać również wszelkie odpowiedzi. Swoją drogą bardzo ładne panie tam były a miejsce samo w sobie bardzo gustowne schludne bez zarzutów. Koniec, końców spotkałem dwóch typków, z którym skosztwaliśmy owy Gin, i chwili rozmowy, wymiany swoich spostrzeżeń na temat klubów, gdzie do 2⁰⁹ dnia ¹.⁰⁴.²³. bieżąco roku nie byłem Ani razu w żadnym klubie, i właśnie po dyskusji i wymiany argumentów za i przeciw, zadecydowaliśmy że idziemy do Energy 2000.
Wszystko ładnie pięknie, wypiłem w sumie tam dwa piwa a pomiędzy nimi, whyski z colą lecz nie coca-cola tylko Pepsi, tyle chociaż że, ze szklanej butelki, z lodem i plasterkien limonki. Niestety, podjąłem decyzję próby jakiejś zabawy, "tańców" pierwsza była zerowa, druga z koleji już odpalała się lecz ciężko było wyłączyć myśli że ktoś może mieć mnie na języku, zaś trzecia była już efektywna, pomimo że średnio w moim guście jest klasyczne klubowe brzmienia, gdyż wolę m.in. psytrance. No ale coś było świrowane, lecz traciłem ochotę tam bycia, jednak samemu jest czasem nie wygodnie. No a tamci co ze mną wpadli, to zaraz po przejściu przez bramki,. Całkiem poszli w swoim kierunku. No ale mała pomoc Andrzeja i parkiet był pod moimi nogami, niestety po podwójnej rezygnacji, stwierdziłem że klub średni, labirynt tak naprawdę, stali bywalce z pewnością z tym problemu nie mają, bardzo nie mój typ ludzi, chociaż trafiłem kilka ciekawych, a z pewnością miłych ludzi, uprzejmych. Pozdrawiam serdecznie. No ale, po prostu stamtąd wyszedłem, ponieważ moja ocena to 3/10 ponieważ, atmosfera średnia, ludzie, ładni, lecz duża ilość młodych wśród których nie bardzo odnajdę kompanów.
To w sumie tyle, najważniejsze że choć poszły wszystkie pieniążki które wziąłem ze sobą na kino, poszły na tak słaby dill jakim był wypad do klubu, chociaż, teraz mam klub odchaczony bynajmniej.
Później po krótkich wędrówkach, i dotarciu na przystanek autobusowy, i oczekiwanią na bus, a także po aplikacji leków, podjęta została droga do domu, z małą wpadką, na 7 byłem w domu, poczym wykonałem czynności które są obowiązkowe w domu, wyszedłem spotkać się z tym który zawinął się pod pseudopretekstem, jakim była kupa którą doniósł do domu ale praktycznie tyle samo minut podróży by mu wyszło by wysiąść i zdążyć do WC już w Katowicach. Więc mu grzecznie powiedziałem że mnie wkurwił także jakikolwiek szacunek u mnie stracił, oraz że jak mu nie wstyd prosić o cokolwiek bym poratował, gdzie dzień wcześniej miał propozycje na korzystanie z wszystkiego do wyczerpania zapasów.
Ale za to spotkanie było u dobrego ziomeczka i gitara czas spędziliśmy,a później z drugim dobrym ziomeczkiem spędziliśmy lekko pond dwie godzinki na dobrej także rozmowie. Pozdrawiam Was serdecznie.
O nic, to na tyle, tak podsumowując, cieszę się że pracuję tu gdzie pracuję, daje też mi to dużo motywacji do dalszych działań i nowych próbach zrealizowania nowych ewentualnie podjętych postanowień. Aktualnie jest wszystko na dobrej drodze ażeby było już to stabilne i nie znienne wbrew ingerencji człowieka.
Wiara, chęci i działanie, to podstawa do budowania sukcesów życia własnego, którego jesteśmy władcami i tylko od nas w największym stopniu zależy jakie to życie nasze będzie.
Nie poddawaj się, WALCZ! Do końca, w pocie, krwi, i łzach. Zawsze zaciśnięte zęby i pośladki spięte.
Całokształt całej wyprawy, sytuacji, rzeczy i decyzji i czynów podjętych podczas całego tego wypadu, oceniam na mocne 9.5/10 , ponieważ jednak samotny wypad, szczególnie spędzany czas po seansie, słabe zainteresowanie ze strony innych ludzi podjęcia decyzji, ażeby chociaż jakoś zakomunikować że chętnie nawiąże próbę komunikacji. A także, zmarnowany pieniądz w barze, oraz podjęcie dosyć sporadyczną decyzję, nie do końca przemyślaną czy będzie odpowiadać to jaki temat będzie przewodni na salach. Gdyż na Qlimax czy innych hardbassach prędzej bym się odnalazł.
Th End.
~ M.V.D.I.A.C.®
Tumblr media
youtube
9 notes · View notes
neverexistence · 2 years ago
Note
Przeczytałam wszystko uważnie i zgadzam się w zupełnosci . Ale jeśli Ty sam nie zaakceptujesz SIEBIE i nie dasz sobie kolejnej szansy to jak chcesz spotkać tą jedyną ( oczywiście biorąc pod uwagę to że nie będzie łatwo znaleźć taką osobę i żeby też nie popaść w większy dół jak cos nie wyjdzie ) bo w życiu zazwyczaj jest pod górkę ale zawsze można spróbować inaczej próbować kombinować bo negatywizm przyciąga to samo .
Dużych problemów z akceptacją siebie nie mam, znam swoje wady i zalety i gdyby tylko o to chodziło to mógłbym z tym żyć bez problemu. Dziewczyna dała mi naprawdę duży przypływ pewności siebie, nawet przyjaciółka przez jakiś czas też sprawiała że czułem się ze sobą lepiej. Niestety tracę te osoby, to nie chodzi już o samoakceptację bo wiem że przy właściwych osobach mógłbym ją mieć na dość wysokim poziomie ale właśnie o to że nawiązuje silne więzi, nie interesują mnie za bardzo pozorne znajomości i te dwie osoby są dla mnie wszystkim, niestety jedna z nich zostawi mnie ze względów zdrowotnych (o czym wolę tu nie pisać) a druga po prostu się zmienia, nie wiem czy pod wpływem otoczenia czy zwyczajnie woli nawiązywać taką więź z kimś innym ale czuję się jakby coraz bardziej obco. Oczywiście nawiązywanie silnych więzi jest ryzykowne bo nie raz słyszałem że najlepiej skupić się na sobie i nie "uzależniać swojego szczęścia od innych" bo jak odejdą to człowiek zostaję z niczym. Ja mam co do tego inne podejście i świadomie potrafię zaryzykować bo moim zdaniem właśnie o to chodzi w tym wszystkim żeby zaufać komuś w stu procentach, dać z siebie wszystko i dostać prawdziwe emocje, prawdziwego człowieka który Cię nie zostawi w ciężkich chwilach, kogoś kto może zrezygnować z czegoś dla Ciebie bo rzeczywiście zależy jej na Tobie a nie kogoś dla kogo jesteś jak ładniejszy kumpel i współpracownik codziennego życia bo takiej osoby nigdy nie można być pewnym. Co do kwestii negatywizmu to jak najbardziej się zgadzam, nikt nie chce czuć się źle, ja też nie, to normalne i normalne jest to że jeśli chciałbym poznać teraz kogoś to nic raczej by z tego nie wyszło bo rozsiewam negatywne emocje, bardzo depresyjne i toksyczne ale nie mam na to dużego ciśnienia mimo że teraz czuję się często samotny i spędzam dużo czasu sam ze sobą i chętnie bym po prostu z kimś pogadał jednak nie potrafił bym udawać w obecnej sytuacji że jest ok albo robił z siebie wojownika jak życie właśnie mnie znokautowało, poza tym najbardziej mi właśnie brakuje tych osób na których mi zależy i mimo wszystko nie żałuję żadnego ryzyka bo tylko tak można dostać to co najlepsze. Na koniec chciałbym się odnieść do tego że "w życiu zazwyczaj jest pod górkę" również się z tym zgadzam ale obecnie się czuję tak jakby z tej górki zleciała na mnie skała, zmiażdżyła i tak zostawiła w stanie krytycznym. Przepraszam że tak się rozpisałem.
4 notes · View notes
aymayzing · 1 year ago
Note
Mogę zapytać o jakich historyków/badaczy chodzi, z ciekawości? :)
Ło matko, oczywiście, że możesz! Bardzo mi miło, że kogoś to interesuje!
Chodzi mi tutaj przed wszystkim o Jerzego Łojka. Jego prace są niezbyt rzetelne - przez błędy w metodologii, ale też jego prywatne antypatie. Co do prasy, stworzył jakieś takie dziwne podejście do prasy osiemnastowiecznej, że każda gazeta miała święte zadanie wspierać reformy i walczyć z rozbiorami. Tyle że to w ogóle zły koncept? Gazeta to zjawisko do zbadania, należy zadać sobie pytania: kto ją kupował? Czy w ogóle ją kupowano? Jaki punkt widzenia, spektrum politycznego reprezentowała? Kto był jej docelowym czytelnikiem? Czemu redaktor pisał tak, a nie inaczej? A nie wyznaczać jej światły cel i wysokie standardy, którym żadna gazeta, współczesna czy osiemnastowieczna, nie sprosta. W jego pracach królują argumenty pod tezę, stronniczość, błędy wynikające z nieuważności/nie sprawdzenia źródeł/złych obliczeń, założenia nie podparte żadnymi argumentami. Wielokrotnie wykazywano błędy w jego pracach, ale jako że po nim nikt właściwie nie badał porządnie polskiej prasy XVIII wieku, to jak ktoś potrzebuje zajrzeć do prasy jako źródła dodatkowego, czyta jego monografie i powtarza je w swoich pracach bez głębszego zastanowienia i skonfrontowania jego prac z tym, co samemu czyta.
Książka, którą dzisiaj na zajęciach omawialiśmy (hejtowaliśmy), Flagrante bello M. Karkochy to przykład takiej pracy. Wstęp jest żywcem wzięty z Łojka, pani doktor zawiera w nim różne założenia co do tego, jak kto będzie opisywał wojnę turecko-rosyjską prosto z Łojka i robi z nich punkt wyjścia (kompletnie bez sensu! Najpierw patrzysz, co kto napisał, a potem wyciągasz wnioski, jakie było więc jego podejście!). A potem pisze zakończenie, w którym właściwie zaprzecza temu wstępowi. Oczywiście, można tak skonstruować pracę, że zaczynamy mając jakąś tezę i ja udowadniamy czy obalamy, ale ona nie robi tego w ten sposób. Po prostu wstęp i zakończenie w ogóle do siebie nie pasują i ona nic o tym nie wspomina. A pomiędzy nimi książka o niczym. Nie polecam
Danuta Hombek też przejęła trochę to jego podejście co do światłej misji prasy warszawskiej osiemnastego wieku, ale jej prace o historii prasy są raczej naprawdę porządne, czasem tylko między zdaniami to wychodzi
0 notes
chorwackitrik · 1 year ago
Text
No to zaczynamy!
Podejście drugie:
Tumblr media
Jako osoba żyjąca już od lat na Chorwacji, postanowiłam podzielić się swoimi subiektywnymi odczuciami i spostrzeżeniami na temat tego kraju, najbardziej skupiając się na Dalmacji i jej sercu - Splicie
Zapewne zabrzmi to trywialnie, ale witam na moim blogu! W życiu się nie spodziewałam, że się za to wezmę ale jednak. Teraz do rzeczy, choć nie wiem do końca czy da się ładnie ująć wylewanie szamba (w przypadku nabrzeża do morza)… Nie chodzi mi absolutnie o bluzganie, obrażanie czy ujmowanie komukolwiek i pomijanie pozytywów. Mój zamysł jest taki, żeby opisać niepodkoloryzowaną rzeczywistość, której będąc na wakacjach w takich miejscach, nie widzimy albo nie chcemy widzieć. Usłyszycie ode mnie o rzeczach absurdalnych, ciekawych, załamujących, oburzających ale mam nadzieję, że i na optymistyczny akcent miejsca będzie sporo. Zarówno metaforycznie jak również dosłownie wspomniane szambo się wyleje… Jestem uprzedzona do blogowania, bo dość często blogi i blogerzy zachowują się jak kółko wzajemnej adoracji albo dokładnie przeciwnie nie szukam przyjaciół ani wrogów - Tak wiem, raczej to możliwe nie jest. Choć nie byłam nawet pewna w jakim języku pisać, to i tak, jak to mam w zwyczaju, po prostu będę robić swoje i zobaczę co się stanie. Jeżeli się spodoba to fajnie, jak nie to też. Co mi tam!
Nie gwarantuję regularności, ale szczerość mogę!
Pewnie Cię zabłąkany czytelniku zastanawia, kim ja w ogóle jestem?!
Wiem, ale nie powiem! Przy najmniej jeszcze nie ;-)
P.S. Dla pytających odpowiem od razu: jest to mój drugi blog o tej samej tematyce, ale niestety czekam na odzyskanie konta. Literówki to czyste zło...
1 note · View note
anybodyfrom · 2 years ago
Text
Jest w tym szpitalu taka dziewczyna która jak była młodsza to miała anoreksje i WSZYSCY o tym wiedzą, a raczej wszystkim o tym mówi i gdyby nie fakt, że teraz ma nadwagę to bym siedziała cicho, ale ona ma chore podejście do jedzenia i wkurza mnie to gdy mówi, że nie zje obiadu czy tam śniadania po czym rodzina przynosi jej jedzenie z kfc czy tam z McDonalda 🥹 a sama ma pakę słodyczy i chodzi mi o to, że w zasadzie to z jednego końca weszła na drugi koniec 😭
Jest też druga dziewczyna która wybrzydza wszystkim co tutaj dają i mówi ciagle o tym, że nie je i taka sama sytuacja jak w przypadku tej pierwszej, rodzina przynosi jej schabowego, McDonalda…
Ja nie mam nic do tego, ale boli mnie tylko to, że one są takie atencyjne w tym momencie i nie wiedzą jak to jest i jak to wkurwia takie gadanie „o jeju nie jem obiadu, śniadania też nie.. o jejciu” po czym wpieprzają podwójne frytki i coś tam z McDonalda.
1 note · View note
bycie-narcyzem-to · 2 years ago
Note
hej, wydaje mi się, że mogę mieć npd. byłoby to społecznie akceptowalne, gdybym zapytał o to terapeutę? czy raczej nie powinienem tego robić
szczerze, to zależy gdzie mieszkasz. w usa raczej bym tego nie zrobił, gdybym nie był pewny, że mój terapeuta mnie wesprze
-------------
Jak chodzi o polskę, to wydaje mi się, że może być nawet ciut gorzej, ale to nie znaczy, że nie mamy dobrych i profesjonalnych psychologów.
zaliczyłam w zeszłym roku kompletny życiowy dół, w którym zrozumiałam, że te wszystkie negatywne i dziwne uczucia/wrażenia, które miałam całe życie, są prawdziwe. umówiłam się na wizytę do terapeuty (przez przypadek wyszło, że zajmuje się psychodinamiczną terapią), żeby zobaczyć co i jak i pod koniec diagnozy powiedziała mi, że mam zaburzenie osobowości - nie chciała mi najpierw powiedzieć jakie, pewnie przez to jaka panuje opinia, ale ma naprawdę super podejście i wspiera mnie jak może.
Także ja bym poleciła udać się do terapeuty z bardzo dobrą opinią, który zajmuje się terapią psychodynamiczną (właśnie nią się leczy zaburzenia), po prostu powiedzieć co ci jest (wymień zwłaszcza te rzeczy, które wydają ci się, że są od npd) i terapeuta powie ci co i jak. jeśli zdiagnozuje cię z npd, ale będzie miał średnie podejście - przynajmniej będziesz mieć już diagnozę + możesz wtedy poszukać kogoś nowego - pamiętajcie, że terapię można zakończyć w każdym momencie, bez podawania powodu 🌻
hey so i think i may have npd, iz it socially acceptable to azk for a screening or iz that something i shouldnt do??
honestly depends where you live probably? i can only speak about where i live (the united states) and i generally probably wouldnt ask for an npd screening unless i was 100% sure my therapist/psychologist/psychatrist would support me
idk ill leave this question out for anyone else to answer im not sure
19 notes · View notes
myslodsiewniav · 2 years ago
Text
Trochę przypał, trochę niedogadanie...?
Jestem rozładowana po wczorajszym... Pojechałam z dziewczynami i moim O. na lumpy. I z jednej strony było spoko.. Ech, było tak: przyjaciółka przyjechała ze swoim mężem dając nam na wspólnym chatcie znać, że są w mieście do naszej dyspozycji w ttakie-a-takie dni, między takimi-a-takimi godzinami chętnie się z nami spotka, zaś jej typ ma zamiar weekend spędzić po swojemu, że ma swoje plany towarzyskie i mamy mu dać przestrzeń. On generalnie lubi sobie pochillować sam, bardzo docenia samotne eksploracje szczególnie kawiarni. Partner mojej drugiej kumpeli nie znosi tłumów ani w ogóle kupowania odzieży, więc nawet nie dopytywałam co on ma w planach. Po prostu upewniłam się czy to okay w takim razie by do sklepów z nami poszła moja osobista nornica O. - dziewczyny dały zielone światło.
Ustaliłyśmy, że potem pójdziemy na wspólny obiad w czwórkę, a potem mój chłopak oddali się dając nam przestrzeń do pogadania. 
Mój O. był w to planowanie tego weekendu bardzo zaangażowany: specjalnie szukał restauracji, która serwuje jedzenie dla osób na diecie keto i wegańskie (bo każda z lasek ma inne preferencje żywieniowe). No i oczywiście, aby było smaczne! Jak to on - z entuzjazmem wyszukał wszystko, podesłał mojej kumpeli menu, aby sama oceniła czy wszystko pasuje do jej wytycznych na keto i czy ma w ogóle ona na coś z tej karty ochotę - robił to tydzień wcześniej przed spotkaniem. B. mojemu chłopakowi tylko na te przesłane menu odpisała “to chyba pomyłka”, ale on do niej zadzwonił upewnić się, że to nie pomyłka tylko obiecane menu do obadania knajpy do której mamy iść wspólnie na obiad - a na naszym chatcie pisałam jej, że on prześle jej menu - założyliśmy, że po prostu przeoczyła wiadomość, dlatego zadzwonił rozwiać wątpliwości, ale odpowiedziała mu tylko “aha, okay, sprawdzę” (potem okazało się, że nie sprawdziła... a raczej rzuciła okiem i zinterpretowała po swojemu - ser paneer uznała za żółty ser na gorąco w panierce, którego nie może jeść i była tym zirytowana. Dopiero w knajpie mój już-nie-keto chłopak objaśniał jej dania, które ona, jako osoba od 5mc na keto może jeść z tej karty - fajnie, że on ma wiedze w tym zakresie, ale masę irytacji i niepewności po jej stronie, która się jednak pozostałym udzielała można było nam zaoszczędzić, gdyby obadała to menu tydzień wcześniej, gdy mój chłopak jej podesłał menu restauracji do której zabieraliśmy przyjezdnych gości i gdyby przez telefon z nim przegadała to wszystko co przegadała zirytowana i tak przy stole... Nie wiem czemu się to tak potoczyło? Może po prostu ona ma jakieś schematy przyczynowo-skutkowe inne po prostu i nie jest dla niej oczywiste obczajanie menu z wyprzedzeniem? Albo była zabiegana? W ogóle mam wrażenie, że O. na tym keto sobie o wiele lepiej radził od niej, chodzi pewnie o podejście takie ogólne do życia i do radzenia sobie z problemami. Nie ma też sensu porównywać, głupio to ujęłam. Po prostu z obserwacji widzę różnicę: on szukał możliwości: patrzył na skład dania i robił tetris i z uśmiechem ten wymieniony skład zamawiał, a moja kumpela szuka co w daniu przeszkadza by było zgodne z jej dietą, wzdycha i zaczyna zamawianie u kelnera od “no to teraz sie zacznie bycie upierdliwą, niech mi pan powie...” - no i trochę to mnie dziwi, bo w zadawaniu pytań u kelnera nie ma upierdliwości. Masz zamówić usługę i produkt, więc o niego dopytujesz i możesz zaakceptować jaką w danym miejscu mają politykę lub nie. I chyba tyle: w jednej restauracji wymienią składniki dania, a w innej nie ma takiej możliwości. Spoko. Chyba, że robisz to faktycznie z pobudek związanych z chęcią bycia upierdliwym - to kelner faktycznie może czuć się źle... Ech.)
Słowem - ja przedstawiłam swój plan na wspólne spędzanie czasu, druga z kumpel przedstawiła swój plan (i przystała na mój), a trzecia tylko zaakceptowała. 
 Założyłam, że gdyby chciała coś dodać lub zmienić to też dałaby znać na grupowym chacie kiedy kilka dni temu najpierw kreśliłam możliwości zaplanowania drogi na lumpki, obiadu, kawy i potem znowu lumpkowania w mojej szafie pośród rzeczy, które zamierzam wystawić na vinted. Wspólnie ustaliśmy, że bierzemy pod uwagę różne scenariusze w zależności od tego jak będziemy się czuć - bez ciśnienia na nic.
Już raniutko w drodze do pierwszego olbrzymiego dyskontu z odzieżą używaną “trzecia z dziewczyn”, B., zapytała “ej, a po tej kawce dołączymy wszyscy do chłopaków, żeby się z nimi przywitać, nie?”. Mnie i mojego chłopaka trochę zatkało. Moja przyjaciółka tj. “druga”, J., w tym czasie w roztargnieniu przyznała, że generalnie spoko, ale po prostu nie chce chłopakom przeszkadzać podczas wspólnego tworzenia, więc może jak zdecydujemy, że się wyczerpałyśmy w naszym wspólnym gronie wieczorem to postanówmy po prostu wtedy co zrobimy i też zadzwonimy do chłopaków zapytać czy taki rozwój wypadków byłby im po drodze. 
Dla mnie trochę szok... bo “mój mąż ma swoje plany towarzyskie” jak się okazało nie ograniczały się do spotkań ze współpracownikami z mojego miasta podzielającymi jego zainteresowania tylko do spotkania z moim przyjacielem, a zarazem partnerem B. w ich mieszkaniu - okazało się, że panowie siedzą sobie razem, zajmują się wspólnym hobby manualnym. No spoko, fajnie. Bardzo fajnie dla nich. Po prostu pierwsze słyszę o takich planach, a przecież tak luźno na chatcie kilka dni wcześniej naszkicowałyśmy plan w którym wieczorem idziemy do mnie... Hymmm... Też się czułam z tym na tyle swobodnie by spokojnie zmienić plany, ale zarazem czułam, że to bardzo nie fair wobec mojego partnera - bo on tu z nami na lumpki skacze, a potem daje nam przestrzeń na kawkę i pogaduchy tym czasem ten czas dla nas samych nagle się skurcza, bo mamy lecieć na spotkanie z moimi znajomymi o czym do tej pory nie słyszałam (w zasadzie to dostałam info, że J. się z nami spotyka, a V., jej mąż, woli spotkać się przy innej okazji bo ma inne plany towarzyskie)? I co? Wtedy kiedy spotykamy się z innymi chłopakami, że tak to ujmę “w parach”, mój O. będzie już gdzieś indziej (bo też sobie zaplanował weekend - wiedział, że będę zajęta z dziewczynami, więc zorganizował sobie wieczór) - bo też w planowaniu uczestniczył, też się zaangażował w to, aby z dziewczynami się spotkać i żeby czuły się podczas spotkania dobrze, pomagał nam logistycznie rozplanować czas, rezerwować stoliki w knajpie, a podczas wypadu na lumpy pomagał dziewczyną mierzyć ciuchy, które wybrały dla swoich facetów, a jednak zarówno on i ja nie zostaliśmy w plan lepiej/dokładniej wprowadzeni? 
Oczywiście wtedy, rano, w drodze do ciucholandu, od razu zaznaczyłam, że nie wiedziałam o takich planach, przestawiłam jakie info zostało mi przekazane i że teraz czuję się nie okay, bo jednak wychodzi na to, że pojawiają się plany, o których nie mieliśmy prawa wiedzieć, a które jednocześnie zmieniają dla mnie wstępne ustalenia na temat tego jak ten dzień miał wyglądać, a w dodatku O. ma już plany na wieczór i ZNOWU, po ponad 9 miesiącach ZNOWU jestem w sytuacji, gdy nie bierze się pod uwagę zaproszenia i wzięcia pod uwagę czasu mojego partnera. B. wzrok się rozbiegał i zdziwiona zapytała J. czy mi nie mówiła, że ich partnerzy się spotykają - na co J. z prostotą odparła, że nie, czemu by miała? Ze gdyby jej partner miał ochotę o tym mnie informować to by to powiedział (zajebiście lubię to jak ona zaznacza odrębność i indywidualność swojego partnera), że przecież umawiał się z kumplem, nie ze mną. B. zaczęła natychmiast O. zapewniać, że też jest mile widziany u niej w domu - a on tylko na luzie oparł, że nie ma się czym przejmować, że on już ma plany na wieczór, że on o siebie zadba i nie ma się czym przejmować. Mnie tez zapewnił, że nie chowa urazy - a byłam ZŁA, bo po to robimy te kuźwa ustalenia na grupce, żeby potem takie kwiatki wystakiwały... Ale stres, masę spraw na głowie - usprawiedliwienia potrafię napisać.
[Spoiler ALERT: jak tego dnia wróciłam do domu po tej kawie, spacerze i nieplanowanych odwiedzinach u przyjaciół w domu przyznał, że było mu przykro jak się dowiedział, że rzeczywiście spotkaliśmy się potem w piątkę bez niego - znowu wykluczony jak w styczniu, kiedy miałam się z dziewczynami spotkać tylko na kawie...]
No i byliśmy na lumpkach.
Mój chłopak obłowił się od stóp do głów - 2 koszule, 1 para skórzanych butów, 1 kurtka, 1 spodnie, 1 sweter i jeszcze odłożył na wieszak masę swetrów z wełny o składzie jak marzenie (z różnych powodów odłożył - a to za duże, a to mole zjadły, a to kolor jak sraka), koszuli i kurtek TUZINY (bo po co mu kolejna... ech). Nie bez przyczyny nazywam go “nornica” - znikał na chwilę w alejce i przybiegał z pełnym koszykiem świetnych ciuchów. :P 
Dziewczyny narzekały na swoich chłopaków, że oni tylko nudne koszule noszą, ze muszą zrezygnować z wyborów “bardziej odważnych” które wyszukały na wieszakach, a ja sobie milczałam i tylko oglądałam, jak te odwieszane koszule zauważał mój facet i się zachwycał, że TAKIE PIĘKNE! Że on i partner jego siostry by nosili (do wyobrażenia sobie ich dwóch w tych koszulach się uśmiecham, bo TOTALNIE by nosili xD serio) - jedną kupił. Wygląda jakby była pobrudzona farbą - taki ma print. :P Potem służył B. za manekina - on ubierał i recenzował wygodę koszul znalezionych przez B. dla jej faceta. Spoko. 
Sama znalazłam dwa swetry dla mamy: jeden z wełny 50% bardzo klasyczny i ładny, a drugi to 100% kaszmir, stan jak nowy, jasno-żółty. Śliczny i mięciusi. Kupiłam też sobie buty - takie “spoko”, bez szału. Za to J. w rezultacie kupiła coś dopiero u projektantów podczas naszego spaceru po mieście po obiedzie - nie mogła znaleźć nic co by ją interesowało w ciuchu. B. kupiła koszule dla swojego typa i jakąś bluzkę dla siebie. 
Po wszystkim wróciliśmy do centrum, do restauracji - wegańskie opcje smakowały, ale ta keto opcja była w odczuciu B. nieakceptowalna. Uznała, że ten ser jest za ostry - sera próbowała J. i O., zgodnie uznali, że to nawet blisko ostrego nie leżało. Hymm... no może jakoś kubki smakowe się odzwyczajają na keto? Nie wiem. Po prostu jej nie smakowało. Szkoda, jest pierwszą osobą, która nie jest zachwycona tą restauracją do której ją zabraliśmy. Musiał być ten pierwszy raz. 
Potem O. pożegał się i poszedł do domu, a my na spacer i na kawę. 
Podczas kawy też się podziały rzeczy trochę dziwne i też chodziło o zachowanie tej koleżanki, która od rana mi na odcisk naciskala. W skrócie: nie mogła pojąć jak będąc osobą po terapii mogę być tak silnie poruszona, jak byłam po odwiedzinach kuzynki i jednocześnie jak mogłam poczuć taki emocjonalny regres jaki poczułam. Że ona tego nie czai. A raczej nie czaiła do momentu gdy sama przezyła coś podobnego. I tu mnie troche wzięło niedowierzanie, bo... terapia pomaga ogarnąć szkodliwe zachowania, ale trzeba mieć szansę je wyrobić... z moją kuzynką nie miałam kontaktu podczas całej terapii - nie byłam świadoma, że tak mocno mi na psychice siadła. I to normalne robić regres - to NORMALNE i to też wiem z terapii, aby dac sobie szansę na przebaczenie, na zachowanie się “po staremu” itp. 
Dziewczyny też nie czaiły jak... ech. Może to opisze jutro.
Bo clue jest takie, że około 17, podczas naszych rozmów przy kawie do J. napisał jej mąż z propozycją spotkania o ile ona jest już gotowa i wygadana z nami. Tylko, że typ też nie znał planów swojego gospodarza (bo był pisząc te wiadomości w domu B. i Best Frienda) i naszej koleżanki: zaanonsował, że on już swój plastyczny projekcik skończył i chętnie spotka się z żoną na jakimś naparze na mieście, pochangoutują razem, kolację zjedzą. 
W rezultacie B. upierała się, że to my trzy do nich przyjedziemy...
Aż J. musiała zadzwonić do swojego typa, a ten przez telefon dowiedział się, że Best Friend i B. od początku mieli taki plan... I dopiero po tym telefonie BF potwierdził i wprowadził V. w ten plan...
Ech... dupowaty plan. Totalne niedogadanie.
I poszliśmy tam. Byłam kosmicznie zmęczona, bo do ciucha rano wyszliśmy o 8, a już wybijała 20, więc od 12h byłam non stop z ludźmi i w dodatku NAGLE atmosfera u nich w domu zrobiła się taka, że nożem można było kroić...
I jak oznajmiłam, że jestem bardzo zmęczona i się zawijam do domu (bo pomimo kawy atmosfera była senna) okazało się, że gospodarz pieknie tak jak tylko on pięknie mówić potrafi (jego sposób mówienia to niemal 100% jego uroku osobistego) poprosił abym poczekała chwilę bo muszą nam coś ogłosić - i obydwoje z uśmiechami od ucha do ucha oznajmili, że miesiąc temu się zaręczyli i chcieli nam to powiedzieć, jeżeli spotykamy się tu WSZYSCY (spotkał moje spojrzenie - tylko przymróżyłam oczy wkurwiona, bo to “wszyscy” to chyba znowu nie zakłada mojego partnera i kurde przykro mi... Wiem, że to pewnie nie jest po to robione by czynić mi przykrość, tylko z przyzwyczajenia, ale kurde, przykro mi okropnie... Mój kumpel zająknął się i dodał, że “Nie wszyscy, ale w tak szerokim, świetnym i ważnym gronie”).
No i co? Pogratulowałam. Fajnie. Cieszę się totalnie. Wow - to duży krok po jego stronie, 3 lata się zbierał by z B. zamieszkać, a teraz JUŻ ledwie po kilku miesiącach zaręczyli się. SUPER. To jest świetna nowina, cieszę się dla nich, ale po całym dniu mam wrażenie takiego... nieumyślnego zlekceważenia tego, by do dzielenia się szcześciem zapraszać ludzi na komfortowych warunkach.
Najwyraźniej atmosfera była wcześniej tak ciężka, bo chcieli się podzielić tą tajemnicą, tą ich bombą - a wszyscy zareagowaliśmy takim po prostu “spoko, fajnie”, bo to ich szczeście, ich święto. Chodzi mi o to, że po ich stronie było takie napięcie jakby odkorkowali szampana, a po naszej jakby para, którą znamy od lat oznajmiła, że robią kolejny krok po zamieszkaniu razem. Super. Jak są szczęśliwi to tym bardziej super. 
No i jak tyko mogłam wróciłam do domu czując się z jakiegoś powodu źle... J. i V. poszli na miasto zjeśc kolację i pospacerować razem, a ja ruszyłam do domu (swoją droga straszne to było: cała drogę tam gdzie szłam uliczkami małymi wysiadały latarnie uliczne jak w horrorze - rozmawiałam z O. przez telefon całą drogę, ale i tak te awarie bardzo plastycznie działały na wyobraźnie... i to jeszcze w zestawieniu ich z jesienią po prostu bardzo spooky rzecz) trochę jestem rozczarowana, że znowu w takich ważnych sytuacjach dla bliskich mi osób jestem SAMA. Czuję to tak, jakby woleli mnie samotną, jakby nie wspierali tego, że jestem w związku. Przykro mi było.
A potem już w domu jeszcze O. dopytał, czy potem wszyscy moi przyjaciele spotkali się w parach, a ja z nimi... podczas, gdy on mimo wszystko został sam, chociaż przecież od tygodnia starał się być obecny i bardziej niż chętny do współuczestniczenia we wspólnym spotkaniu.
Niom.
Bardzo jakoś tak... gorzko...
Czuję to tak: pomimo moich chęci zostałam postawiona w sytuacji w której zawiodłam mojego partnera (jest mi wstyd i mam poczucie winy) i jednocześnie poczułam się zawiedziona przez moich przyjaciół (mam żal).
I dziś jestem bardzo nie w sosie i od rana rozładowana na polu socjalnym. Wolę przede wszystkim wiedzieć jaki jest plan, to daje mi poczucie bezpieczeństwa. 
Okazało się, że O. zrobił coś co było mi potrzebne a o czym nie wiedziałam - zabrał mnie dziś na spacer w lesie. I do schroniska - aby się dowiedzieć co musimy zrobić przed adopcją psa... Nie mogliśmy się dziś z nikim i tak spotkać, ale wzięliśmy ulotki.
Jestem wdzięczna - chodzenie kilometrami po lesie i brak konieczności odzywania się do kogokolwiek to jest to co daje mi ulgę. Taki apap.
27 notes · View notes
annpositivitylife · 2 years ago
Text
Tumblr media
Byłam na lumpach i nie wiem jak wy, ale mi się ten sweter tak szalenie podoba!!! Teraz vintage jest w modzie, a w sklepie zapłaciłabym dużo za sweter, niekoniecznie z dobrym składem
Tumblr media
Kupiłam krem nawilżający i retinol w końcu, zacznę wprowadzać to do pielęgnacji. Dlatego też tak niskie stężenie.
Dzisiaj krótki dzień, dostalam w końcu okresu po ciężkim epizodzie PMS, serio, taka byłam nabuzowana, chciałam jednocześnie 5 rzeczy powtarzać z lekcji i płakać że nie powtarzam i panika jakaś taka xD serio, to od PMS bo ja ogólnie raczej się nie stresuję ostatnio, bo wiem że robię co mogę. O wiele więcej stresowałam się maturą w klasach 1-3, teraz limit się wyczerpał i mimo że jest coraz bliżej to jest dobrze ✨ to kwestia tego że pracuję nad emocjami, medytacje, dbam o siebie a przynajmniej staram. Jedzenie zdrowych rzeczy, ruch, witaminy, higiena emocjonalna itp. Martwi mnie że chyba to co schudłam zaraz do mnie wróci no ale niestety. Muszę mieć siłę na życie i naukę i to wszystko
Totalnie chodzi za mną SKRÓCENIE DRASTYCZNE WŁOSÓW. Przeszkadzają już mi a taaak bardzo podobają mi się ostatnio short boby no że nie mogę po prostu
Tumblr media Tumblr media
Ogólnie to jest tylko taka symulacja, powiedzcie co myślicie xD męczę już o to każdego i wszyscy mają mnie dosyć
Mój facet musiałby być chyba aniołem cierpliwości, ja jestem taką gadułą.. moja rodzina, siostra, przyjaciółki nie dają ze mną rady X D ja ogólnie nie mam wad oprócz przerywania i gadania bez przerwy XDDDD
Dzisiaj miałam taką długą rozmowę z przyjaciólką o moim byłym i po prostu tak mi źle, że tak długo z nim bylam.. serio, żal mi siebie. Teraz nie dam się tak krzywdzić. To po prostu umarło, jest wiele rzeczy które się na to złożyły. W końcowej fazie nie mogłam znieść jego obrażania i nawet trzymania za rękę jakby mnie to parzyło. Dobrze zrobiłam. Minęło kurwa prawie 4 miesiące. Prawdziwie wolna czuję się teraz. Jestem już w pełni singielką, pozbyłam się na serio i w przenośni wszystkich rzeczy po nim. Jestem gotowa na nowy etap. Czy kogoś teraz znajde czy nie- kto wie. Nie będę szukała na siłę tylko przede wszystkim dbała o siebie bo jestem jedyną osobą z którą będę na całe życie xd. Nie tęsknię za nim nawet. Owszem, za bliskością, kimś słuchającym i zainteresowanym tak. Ale nie za nim jako za osobą. To było kurewsko trudne, nie chcę więcej czegoś tak mocno przeżywać (razem z moją rodziną, która mnie mocno wspierala i mocno się martwiła).
Po prostu chxiałabym mieć kiedyś kogoś takiego jak moja przyjaciółka, z kim mogę przegadać dosłownie całą noc i się nie zmęczyć jego obecnością. Być na podobnych falach, a nie mieć faceta gbura i cynika który mnie ciągnie w dół. Tak jakby I wish some day. Może to brzmi źle że mam tak niskie wymagania ale ja myślę że jakby odwzajemnienie i dobra zdrowa relacja, to ja potrafię być z każdym, zakochać się w największym brzydkim chłopaku itp. XD. Chociaż w tych czasach może zdrowa relacja i w miarę zdrowe podejście to wysokie wymaganie xd oczywiście nie szukam ideału, ja sama taka nie jestem. Mam swoje jazdy itp. no ale się staram chociaz i wychodzi bo potrafię poprosić o pomoc i sobie poradzić z czymś
Mial być krótki wpis o zakupach, a okazało się że musiałam napisać o swoim życiu uczuciowym xD no ale dobrze, widocznie tak miało być.
W sobotę mam wielką imprezę z okazji Dziadów, kupiłam żelki w kształcie żab i smoków i mam stylówę na to i szalony makijaż wiedźmy, fryzurę, wezmę swoje karty i kamienie tak samo xD na pewno wstawię
7 notes · View notes
szybkie-znajomosci · 4 years ago
Text
1574
Przeczytajcie wszystko - adres e-mail znajdziecie na końcu ogłoszenia.
Szczerze mówiąc,wolałabym żeby pisały do mnie osoby które też nie mają nikogo bliskiego..czy to przyjaciół czy partnera i są raczej introwertykami.Uważam że czasami taki wspólny mianownik pomaga.
Bardzo zależy mi na znalezieniu kogoś bardzo wygadanego i oczywiście kogoś kto ma czas a przede wszystkim ochotę na częstą wymianę wiadomości :) Z racji tego że jestem osobą która ma bardzo dużo wolnego czasu z przyjemnością spędziłabym go z kimś kto też tego potrzebuje :)Coraz częściej zauważam że ciężko zaprzyjaźnić się z kimś kto wykazuje zainteresowanie drugą osobą..kimś kto cię nie zostawi dla kogoś innego i zaakceptuje za to kim jesteś.Miałam już wiele "przyjaźni" tego typu.Kiedy mój "przyjaciel" poznał kogoś nowego,nasz kontakt od razu stawał się gorszy i rzadszy
Dlatego też szukam kogoś kto nie będzie pisał ze mną ani z nudów ani ze współczucia oraz kogoś kto wykopie mnie ze swojego życia po poznaniu kogoś nowego czy zmiany stylu życia.Szukam osób szczerze zainteresowanych częstą korespondencją przez e-mail.Osób którym zależy na przyjaźni.
Mam 24 lata i w całym swoim życiu swoją przyjaciółką mogłam nazwać tylko jedną dziewczynę.Chciałabym mieć kogoś z kim mogłabym rozmawiać codziennie nie tylko o jakiś błachych sprawach ale też i tych poważniejszych.Mam już dosyć samotności i starania się dla osób które tego nie doceniają.A dlaczego szukam osób w takiej sytuacji?
Dlatego że wydaje mi się że lepiej dogadałabym się z takimi osobami i że mają one więcej czasu
Wiem również że każdy ma swoje życie i sprawy ale moim osobistym zdaniem jeżeli się chce i z kimś dobrze się dogaduje można bez problemu codziennie znaleźć czas dla drugiej osoby bo napisanie wiadomości nie zajmuje aż tak dużo czasu.
Pewnie teraz czytając to wiele osób zastanawia się dlaczego ale wynika to z faktu że pomimo tego co mówi wiele osób o tym że każdy kogoś ma są na świecie jednak osoby które mimo tego czasem się do kogoś odezwą są jednak samotne i jeżeli w grę wchodzi jakaś poważniejsza sprawa czują się samotne + lubię też słuchać ludzi którzy mają potrzebę wygadania się a jeżeli temat jest interesujący mogę go wałkować godzinami i wcale nie przeszkadza mi to że ktoś na coś narzeka bo jesteśmy tylko ludźmi.Bardzo też zależy mi żeby przyjaźń nie byla wymuszona i żeby nikt nie pisał do mnie tylko i wyłącznie ze względu na współczucie albo nudę.Prawdziwa przyjaźń to ta szczera,kiedy obie osoby mają ochotę na kontakt i nie ukrywam też że zależy mi na bardzo częstym kontakcie żebym jednak zbliżyła się do kogoś.Jeżeli to czytasz i wiesz że temu nie podołasz bo nie masz wystarczająco czasu albo z jakiegoś innego powodu to nie pisz do mnie - nie chcę po prostu żeby ktokolwiek był narażony na rozczarowanie :)
Mam nadzieję że są jeszcze osoby takie jak ja które mają dużo do powiedzenia i których pytania nie polegają tylko na tym jak minął mój dzień. i ktoś pewnie spytałby dlaczego więc odpowiadając-bardzo cenię sobie płynną rozmowę zamiast szybkich pytań i krótkich zdań.
Od razu zaznaczam że nie planuję z nikim żadnego spontanicznego spotkania "od razu" Nie wykluczam tej możliwości ale zawsze jednak wolę jakiś czas z daną osobą popisać i przekonać się czy chociażby się dogadujemy zamiast spotkania po wymianie dwóch czy trzech wiadomości i nie,nie interesuje mnie to jak wyglądacie ponieważ nie mam zamiaru z nikim flirtować ani się zakochać.
Bardzo proszę żeby pisały tylko i wyłącznie osoby od 18 do 31 roku życia.
Nie jestem też osobą którą interesują zainteresowania innych ludzi,nie przywiązuje do tego większej uwagi ponieważ to że ktoś lubi to samo co ja nie oznacza że się dogadamy,zdecydowanie ważniejsze jest dla mnie to jakie ktoś ma zdanie na wiele różnych tematów i mówię to tak ogólnie bo raczej nigdy nie było mi po drodze z osobami które prawie zawsze miały odmienne zdanie od mojego.
Jeżeli mam jeszcze coś dodać to chyba tylko to że lubię dość rozbudowane rozmowy zamiast 5 szybkich i krótkich pytań typu "jak ci minął dzień?" jak się masz? powiesz coś o sobie? nigdy nie zaczynam tak rozmowy - jeżeli ktoś chce się czegoś dowiedzieć to zawsze sam może mnie o to zapytać.
Szukam jakiejś poważniejszej relacji i wiem że to będzie pewnie trudne na takiej stronie ale jednak nic na tym nie tracę.Warto szukać a może się znajdzie.
Sprawdźcie e-mail zanim do mnie napiszecie żebym mogła odpisać na wasze wiadomości.Wiadomości z tej strony często znajdują się w folderze spam albo ogłoszenia (jeżeli macie konto na wp)
I jeszcze jedno - dla mnie osoba rozmowna to osoba która potrafi w wiadomości napisać chociaż połowę tego co teraz czytacie,a nie tylko kilka zdań w jednej wiadomości albo natłok pytań.Wiadomym jest że każdy ma swoje lepsze i gorsze dni i że nie zawsze ma się dużo do powiedzenia na dany temat ale uważam że wykazanie zainteresowania a w szczególności na początku jest czymś bardzo ważnym i żeby była jasność :)
Jestem otwarta na większość tematów i z przyjemnością odpowiadam na pytania zadawane przez innych o ile nie są one zbyt osobiste ale jeżeli ktoś od jednego tematu przechodzi błyskawicznie do jakiegoś innego poprzez pytanie albo zadaje masę pytań nie mówiąc nic o sobie jest to dla mnie demotywujące i najczęśćiej nie odpisuję takim osobom.Nie ograniczam się absolutnie do jednego tematu ale cenię sobie płynność rozmowy i stopniową zmianę jednego tematu na inny :) Jestem tu i piszę to dla osób które mają podobne podejście do mojego jeżeli chodzi o to co napisałam - nikogo do niczego nie chcę zmuszać i nie chcę żebyście to wy się zmuszali
Moim zdaniem pytania tego właśnie typu jakie wymieniłam powyżej są fajne i odpwiednie ale dopiero wtedy kiedy ktoś najpierw poruszy jakieś tematy o sobie czy czymś wartym dyskusji (to już zależy od osoby) bo jeżeli ktoś na początku pyta mnie o moje hobby to o czym z taką osobą mogłabym rozmawiać w przyszłości? Tego typu pytania są raczej dobre dla osób które znają się w realu i zamiast skupiać się na rozmowie również robią coś razem oraz osób które wolą takie szybkie i proste pytania.
Mam tyle wolnego czasu i chęci w sobie że jeżeli znalazłabym odpowiednią osobę mogłabym z nią pisać całe dnie i nawet noce :)
Nie ma dla mnie znaczenia w jakiej części kraju mieszkasz,ponieważ tak jak napisałam powyżej - nie jestem zainteresowana spotkaniem "od tak"
I już z góry zaznaczam - Jeżeli zaczynając rozmowę nie wiecie co powiedzieć i pytacie mnie "jak minął twój dzień?" czy "czym się zajmujesz?" to moim zdaniem szukamy czegoś innego.
Bardziej interesujące są dla mnie wiadomości w których np mówicie dlaczego akurat jesteście na tej stronie,dlaczego czujecie się samotni itd.
Jeżeli do 12 godzin nie otrzymacie mojej wiadomości to znaczy że nie jestem zainteresowana rozmową.Mam naprawdę dużo czasu i nie rzucam słów na wiatr więc jeżeli z kimś dobrze mi się rozmawia potrafię mu poświęcić naprawdę dużo czasu
Mój e-mail to [email protected]
8 notes · View notes
slavicafire · 5 years ago
Note
Hej, Obserwuję Cię od niedawna, zainteresowało mnie to co piszesz o Welesie. Co prawda nie jestem osobą wierzącą, ale czuję że przydałby mi się taki archetyp w moim życiu. W związku z tym mam pytanie: skąd tyle o nim wiesz? Z książek czy z własnych przemyśleń? Byłabym wdzięczna za podanie źródeł. Dzięki i pozdrawiam Agnieszka
zupełnie szczerze powiedziawszy, wiele osób nawet w środowisku rodzimowierczym to nie są ludzie stricte wierzący - a raczej ludzie zafascynowani starymi wierzeniami, którzy szukają w odtwarzaniu ich pewnej pasji, towarzystwa, przeżyć (niekoniecznie nawet duchowych) i odpowiedzi na pewne pytania. i poczucia, że jest się częścią czegoś fascynującego.
moim zdaniem jest to uzasadnione i absolutnie fantastyczne podejście.
ale! co do Welesa.
jak ze wszystkimi aspektami tej mojej dziwnej ścieżki, moja wiedza pochodzi na równi ze źródeł i z doświadczenia: z analiz historyków i lingwistyków jak i moich własnych przeżyć czy opowieści moich przyjaciół. jest to postać, która w tej czy innej formie towarzyszy mi od zupełnego początku tej pogańskiej przygody, i którą niesamowicie cenię. czy jako boga czy jako archetyp, czy jako mityczną postać ze starych wierzeń moich przodków.
jeśli chodzi o źródła to, jak zwykle, Gieysztor to podstawa. w tym poście wymieniam więcej interesujących - i w zasadzie koniecznych - pozycji. polecam także strony akademickie typu Studia Mythologica Slavica czy artykuły okołosłowiańskie na researchgate czy academia.eu. 
polecam też obserwować polski rynek wydawniczy w tym temacie: coraz więcej ludzi fascynuje się mitologią i kulturą słowiańską i tworzą naprawdę świetne rzeczy. już niedługo będzie wydana książka “Badania nad wierzeniami Słowian. Wczoraj, dziś, jutro” Łuczyńskiego i Antosika, bardzo polecam śledzić i kupić - lub wypożyczyć - jak tylko się pojawi. ze wstępnych wiadomości jakie mam jest tam duuużo dobrego - i akademickiego. 
31 notes · View notes
znajdzkogos · 5 years ago
Text
106
jeżeli chcecie ze mną pogadać kontakt jest możliwy tylko przez e-mail który znajduje się na końcu ogłoszenia
Proszę przeczytajcie wszystko e-mail znajdziecie na końcu ogłoszenia Bardzo zależy mi na znalezieniu kogoś bardzo wygadanego i oczywiście kogoś kto ma czas a przede wszystkim ochotę na częstą wymianę wiadomości :) Z racji tego że jestem osobą która ma bardzo dużo wolnego czasu z przyjemnością spędziłabym go z kimś kto też tego potrzebuje :)Coraz częściej zauważam że ciężko zaprzyjaźnić się z kimś kto wykazuje zainteresowanie drugą osobą..kimś kto cię nie zostawi dla kogoś innego i zaakceptuje za to kim jesteś.Miałam już wiele "przyjaźni" tego typu.Kiedy mój "przyjaciel" poznał kogoś nowego,nasz kontakt od razu stawał się gorszy i rzadszy.Dlatego też szukam kogoś kto nie będzie pisał ze mną ani z nudów ani ze współczucia oraz kogoś kto wykopie mnie ze swojego życia po poznaniu kogoś nowego czy zmiany stylu życia.Szukam osób szczerze zainteresowanych częstą korespondencją przez e-mail.Osób którym zależy na przyjaźni.
Mam 24 lata i w całym swoim życiu swoją przyjaciółką mogłam nazwać tylko jedną dziewczynę.Chciałabym mieć kogoś z kim mogłabym rozmawiać codziennie nie tylko o jakiś błachych sprawach ale też i tych poważniejszych.Mam już dosyć samotności i starania się dla osób które tego nie doceniają.A dlaczego szukam osób w takiej sytuacji? Dlatego że wydaje mi się że lepiej dogadałabym się z takimi osobami i że mają one więcej czasu
Wiem również że każdy ma swoje życie i sprawy ale moim osobistym zdaniem jeżeli się chce i z kimś dobrze się dogaduje można bez problemu codziennie znaleźć czas dla drugiej osoby bo napisanie wiadomości nie zajmuje aż tak dużo czasu.
Pewnie teraz czytając to wiele osób zastanawia się dlaczego ale wynika to z faktu że pomimo tego co mówi wiele osób o tym że każdy kogoś ma są na świecie jednak osoby które mimo tego czasem się do kogoś odezwą są jednak samotne i jeżeli w grę wchodzi jakaś poważniejsza sprawa czują się samotne + lubię też słuchać ludzi którzy mają potrzebę wygadania się a jeżeli temat jest interesujący mogę go wałkować godzinami i wcale nie przeszkadza mi to że ktoś na coś narzeka bo jesteśmy tylko ludźmi.Bardzo też zależy mi żeby przyjaźń nie byla wymuszona i żeby nikt nie pisał do mnie tylko i wyłącznie ze względu na współczucie albo nudę.
Prawdziwa przyjaźń to ta szczera,kiedy obie osoby mają ochotę na kontakt i nie ukrywam też że zależy mi na bardzo częstym kontakcie żebym jednak zbliżyła się do kogoś.Jeżeli to czytasz i wiesz że temu nie podołasz bo nie masz wystarczająco czasu albo z jakiegoś innego powodu to nie pisz do mnie - nie chcę po prostu żeby ktokolwiek był narażony na rozczarowanie :)
Mam nadzieję że są jeszcze osoby takie jak ja które mają dużo do powiedzenia i których pytania nie polegają tylko na tym jak minął mój dzień. i ktoś pewnie spytałby dlaczego więc odpowiadając-bardzo cenię sobie płynną rozmowę zamiast szybkich pytań i krótkich zdań.
Od razu zaznaczam że nie planuję z nikim żadnego spontanicznego spotkania "od razu" Nie wykluczam tej możliwości ale zawsze jednak wolę jakiś czas z daną osobą popisać i przekonać się czy chociażby się dogadujemy zamiast spotkania po wymianie dwóch czy trzech wiadomości i nie,nie interesuje mnie to jak wyglądacie ponieważ nie mam zamiaru z nikim flirtować ani się zakochać.
Bardzo proszę żeby pisały tylko i wyłącznie osoby od 18 do 31 roku życia.
Nie jestem też osobą którą interesują zainteresowania innych ludzi,nie przywiązuje do tego większej uwagi ponieważ to że ktoś lubi to samo co ja nie oznacza że się dogadamy,zdecydowanie ważniejsze jest dla mnie to jakie ktoś ma zdanie na wiele różnych tematów i mówię to tak ogólnie bo raczej nigdy nie było mi po drodze z osobami które prawie zawsze miały odmienne zdanie od mojego.
Jeżeli mam jeszcze coś dodać to chyba tylko to że lubię dość rozbudowane rozmowy zamiast 5 szybkich i krótkich pytań typu "jak ci minął dzień?" jak się masz? powiesz coś o sobie? nigdy nie zaczynam tak rozmowy - jeżeli ktoś chce się czegoś dowiedzieć to zawsze sam może mnie o to zapytać.
Sprawdźcie e-mail zanim do mnie napiszecie żebym mogła odpisać na wasze wiadomości.Wiadomości z tej strony często znajdują się w folderze spam albo ogłoszenia (jeżeli macie konto na wp)
I jeszcze jedno - dla mnie osoba rozmowna to osoba która potrafi w wiadomości napisać chociaż połowę tego co teraz czytacie,a nie tylko kilka zdań w jednej wiadomości albo natłok pytań.Wiadomym jest że każdy ma swoje lepsze i gorsze dni i że nie zawsze ma się dużo do powiedzenia na dany temat ale uważam że wykazanie zainteresowania a w szczególności na początku jest czymś bardzo ważnym i żeby była jasność :)
Jestem otwarta na większość tematów i z przyjemnością odpowiadam na pytania zadawane przez innych o ile nie są one zbyt osobiste ale jeżeli ktoś od jednego tematu przechodzi błyskawicznie do jakiegoś innego poprzez pytanie albo zadaje masę pytań nie mówiąc nic o sobie jest to dla mnie demotywujące i najczęśćiej nie odpisuję takim osobom.Nie ograniczam się absolutnie do jednego tematu ale cenię sobie płynność rozmowy i stopniową zmianę jednego tematu na inny :) Jestem tu i piszę to dla osób które mają podobne podejście do
mojego jeżeli chodzi o to co napisałam - nikogo do niczego nie chcę zmuszać i nie chcę żebyście to wy się zmuszali
Moim zdaniem pytania tego właśnie typu jakie wymieniłam powyżej są fajne i odpwiednie ale dopiero wtedy kiedy ktoś najpierw poruszy jakieś tematy o sobie czy czymś wartym dyskusji (to już zależy od osoby) bo jeżeli ktoś na początku pyta mnie o moje hobby to o czym z taką osobą mogłabym rozmawiać w przyszłości? Tego typu pytania są raczej dobre dla osób które znają się w realu i zamiast skupiać się na rozmowie również robią coś razem oraz osób które wolą takie szybkie i proste pytania.
Mam tyle wolnego czasu i chęci w sobie że jeżeli znalazłabym odpowiednią osobę mogłabym z nią pisać całe dnie i nawet noce :)
Ogłoszenia będę dodawać aż do czasu aż z kimś się zaprzyjaźnię :) Nie ma dla mnie znaczenia w jakiej części kraju mieszkasz,ponieważ tak jak napisałam powyżej - nie jestem zainteresowana spotkaniem "od tak"
I już z góry zaznaczam - Jeżeli zaczynając rozmowę nie wiecie co powiedzieć i pytacie mnie "jak minął twój dzień?" czy "czym się zajmujesz?" to moim zdaniem szukamy czegoś innego.
Bardziej interesujące są dla mnie wiadomości w których np mówicie dlaczego akurat jesteście na tej stronie,dlaczego czujecie się samotni itd.
Jeżeli do 12 godzin nie otrzymacie mojej wiadomości to znaczy że nie jestem zainteresowana rozmową.Mam naprawdę dużo czasu i nie rzucam słów na wiatr więc jeżeli z kimś dobrze mi się rozmawia potrafię mu poświęcić naprawdę dużo czasu
5 notes · View notes
autumn-jackalope · 5 years ago
Text
Parę słów o szacunku do siebie, czyli kto kogo tak naprawdę nie szanuje
Temat był już niejednokrotnie wałkowany na różnych forach, blogach i portalach społecznościowych; masa dziewczyn pozujących topless lub nago do zdjęć została choć raz w życiu nazwana szmatą, dziwką, słyszała pod swoim adresem „kurwisz się” albo  „nie masz do siebie szacunku”, ewentualnie, że „to nie jest miejsce na takie rzeczy”, bo potencjalnie „demoralizujesz moje dzieci, jak Ci nie wstyd?!”. W tym ja, nie raz, nie dwa, słyszałem to pod swoim adresem.
Zacznijmy może od kwestii szacunku do samego siebie; Według SJP, szacunek to „stosunek do osób lub rzeczy uważanych za wartościowe i godne uznania”. Czyli pojęciem szacunku do siebie możemy tak naprawdę określić to, że uznajemy swoją wartość, akceptujemy siebie, dbamy o zdrowie fizyczne i psychiczne, oraz życie w zgodzie ze sobą i swoimi przekonaniami. Jeżeli ktoś, wbrew naszej woli, każe nam publikować gdziekolwiek takie zdjęcia – fakt, nie jest to ok. Jeżeli fotograf każe modelce rozebrać się do zdjęć, chociaż umowa była inna – to nie jest ok. Jeżeli ktokolwiek bez waszej wiedzy i zgody rozpowszechnia wasze nagie/półnagie zdjęcia w celu skrzywdzenia was, czy bez waszej wiedzy – to też nie jest ok. Ale w momencie, kiedy dorośli ludzie, którzy sami za siebie odpowiadają i sami o sobie stanowią dobrowolnie wstawiają na jakikolwiek serwis nagie/półnagie zdjęcia ze swoim udziałem i nie jest to dla nich niekomfortowe, powiedzcie mi – gdzie ten wspomniany brak szacunku? Ludzie krzyczący „nie szanujesz się!” swoim zachowaniem starają się wpoić nam, że ich pojmowanie dobrego smaku i obyczajowości jest jedynym słusznym, wymagając respektowania swoich poglądów, w tym samym momencie depcząc cudze. Radziłbym takim osobom zastanowić się, kto i do kogo tak naprawdę w takiej chwili okazuje brak szacunku.
Demoralizowanie dzieci? Cóż. Regulamin facebooka jasno stanowi, że jest przeznaczony dla osób od 13 r.ż. w górę, tak samo instagram i większość portali społecznościowych. W tym wieku chyba każdy z nas wiedział, jak wygląda naga kobieta i nagi mężczyzna – chyba, że spał na lekcjach WDŻ i przyrodzie w szkole podstawowej. Nawet jeśli nie, współczesna telewizja reklamuje w okresie letnim stroje kąpielowe, przez cały rok emituje reklamy bielizny, w grach na komputer czy konsolę damska zbroja mogłaby z powodzeniem służyć za wymyślne bikini,  a na kanałach muzycznych możemy podziwiać półnagie modelki w teledyskach. Pamiętam, jak któregoś wieczoru wybraliśmy się ze znajomymi do baru – na zawieszonym telewizorze leciał akurat kanał muzyczny, nie pamiętam jaki; pamiętam za to, że na 10 teledysków, przy dobrych wiatrach może jeden z nich nie zawierał choć jednej roznegliżowanej pani albo faceta świecącego torsem. I naprawdę, nie wydaje mi się, żeby nastoletni dzieciak nadal myślał, że nasze zewnętrzne narządy płciowe wyglądają jak u Kena i Barbie; dla buzującego budzącymi się hormonami mózgu wyobrażenie sobie co znajduje się pod mizernym skrawkiem materiału nie stanowi większej trudności.
Pragnę też przypomnieć, że istnieje coś takiego jak blokada rodzicielska, czy choćby opcja „zablokuj użytkownika”. Czy chodzi o dziecko, czy bardziej pruderyjnych dorosłych – naprawdę, skorzystanie z tej opcji nie wymaga nadludzkiego wysiłku i nie boli. Nikt nikogo nie zmusza do obserwowania na instagramie roznegliżowanych modelek, nikt nikogo nie zmusza do odwiedzania stron pornograficznych, nikt też nie zmusza do korzystania z portali ułatwiających znalezienie partnerów seksualnych. Poza tym uważam, że skoro dziecko ma dostęp do takich treści a jego rodzic nie wyraża na to zgody, to czy faktycznie powinien demonizować i obarczać winą za to, że dziecko je ogląda osobę, która je udostępnia? Bo mi się wydaje, że to raczej ta osoba powinna popracować nad tym, dlaczego dziecko to robi, nad swoim podejściem do niego. Pomyśleć, czemu dziecko postępuje wbrew jego woli. Jeżeli ktoś namawia je do tego, by dodawało takie zdjęcia – zgadzam się, to jest mocno nie wporządku, eufemistycznie rzecz ujmując. I podchodzi pod paragraf, swoją drogą. Ale kiedy dorosła osoba wstawia gdziekolwiek siebie samego nago czy półnago, nie zmuszając nikogo ani nie namawiając do pójścia w jej ślady – ma do tego święte prawo. Tak samo jak osoba nie udostępniająca takich treści ma prawo wstawić zdjęcie świeżo upieczonego tortu, kotka, pieska, akwarium, swojego ogródka czy czego tam dusza zapragnie.
Dalej, przejdźmy do wyzywania ludzi od dziwek, szmat i zarzucania im, że uprawiają prostytucję, bo dodają nagie/półnagie zdjęcia. Chciałbym skromnie zauważyć, że prostytucja polega na pozyskiwaniu dóbr materialnych w zamian za usługi seksualne. Celem osoby prostytuującej się jest wywołanie podniecenia u klienta – po to, żeby dostać za to pieniądze, ubrania, gadżety itd. Czy Rafael Santi, uznany za boskiego artystę, namalował swoje „Trzy Gracje” chcąc wywołać w ludziach podniecenie? Czy Michał Anioł, wykuwając w kamieniu „Dawida”, chciał wywołać w ludziach podniecenie? Czy Leonardo Da Vinci, szkicując słynnego człowieka witruwiańskiego chciał wywołać nim podniecenie? Nie. Rafael Santi przedstawił nam piękno kobiecego ciała, wykorzystując motyw mitologiczny. Michał Anioł chciał przedstawić postać biblijną, Dawida, tuż przed walką z Goliatem. Równocześnie nadał jego wyglądowi cechy renesansowego kanonu piękna; do dziś rzeźba zachwyca nas idealnie oddanymi szczegółami ludzkiej anatomii – zagłębieniami mięśni, naczyniami krwionośnymi, szczegółowo oddanymi włosami. Szkic Leonarda był ilustracją do fragmentu Księgi III traktatu „O architekturze ksiąg dziesięcioro”;  autor pisze tam, że budowle sakralne powinny mieć proporcje człowieka; uznaje ludzkie ciało za model wszystkich proporcji, ponieważ idealnie wpisuje się ono w dwie „doskonałe” figury geometryczne, czyli koło i kwadrat.
I podobnie do tych artystów, współcześni fotografowie, bardziej lub mniej profesjonalni, stosują często nagie ludzkie ciało w formie „rekwizytu”, medium przekazującego rozmaite treści, jako element kompozycji, lub po prostu wykorzystują jego walory estetyczne celem ukazania jego piękna, chcąc po prostu wywołać w widzu zachwyt – czy to przedstawiając ciało kanonicznie dla danego okresu uznawane za piękne, czy to piękne w jego przekonaniu, czy to odbiegającego od ogólnie przyjętego kanonu piękna, czasem wręcz podkreślając lub skupiając się głownie na jego niedoskonałościach (co swoją drogą jest pojęciem względnym), chcąc pokazać inne spojrzenie na nie. Bardzo często pomaga to osobom odbiegającym od kanonu, mającym pewne stosunkowo nietypowe lub mające negatywny wpływ na postrzeganie samego siebie cechy zaakceptować siebie – chyba każdy z nas ma albo miał jakieś kompleksy i wie, że potrafią nam nieźle dopiec. Wracając jeszcze do prostytucji - jasne, celem niektórych zdjęć ma być po prostu wywołanie czyjegoś podniecenia, oczywiście, takie osoby istnieją – i zazwyczaj to zaznaczają. Odbiegając nieco od tematu, nie widzę nic złego w prostytucji – to zawód jak każdy inny. Jeżeli kobieta czy mężczyzna nie jest do niego zmuszana w jakikolwiek sposób – ma święte prawo go wykonywać, tak jak pani X ma prawo pracować jako pielęgniarka, a pan Y być elektrykiem. Oburzanie się o to, to jak oburzanie się, że pani X może zarazić się czymś od pacjenta (jasne, są pewne wytyczne, ale wypadki się zdarzają), a pan Y umrzeć na skutek porażenia prądem – no jak tak można?! Można na to odpowiedzieć argumentem, że przecież oni się przyczyniają do tego, że inni ludzie żyją lepiej/są bezpieczniejsi. Równie dobrze można na to odpowiedzieć, że prostytuująca się kobieta sprawia, że komuś jest lepiej, bo oglądając film pornograficzny z nią w roli głównej osoba która to robi może ulżyć swojemu popędowi seksualnemu, zaspokoić się, sprawiając tym samym, że dzięki temu poczuje się lepiej. Do czego zmierzam – zarzucanie komuś, że „się kurwi”, kiedy po prostu pozuje do półnagich czy nagich zdjęć jest lekko mówiąc nie na miejscu, skoro nie udostępnia tych ujęć w celu uzyskania dóbr materialnych; jest eż po prostu chamskie i ujmujące. Osoba pozująca do takiego zdjęcia może pałać równie wielką niechęcią do rozwiązłego trybu życia, co osoba hejtująca ją za to, że udostępniła taki a nie inny obraz samego siebie i jest to zwyczajnie dla niej krzywdzące. Nawet jeżeli pozuje w wyuzdanej pozie, nawet jeśli na tym zdjęciu jest obscenicznym wcieleniem “seksowności”, nie daje to nikomu prawa do okraszonego chamstwem, nienawiścią i jadem wrzucania jej do jednego worka z osobami uprawiającymi prostytucję.
Podsumowując: uważam, że osoby, które razi nagość mają do tego święte prawo – ale szanujmy się nawzajem i nie wchodźmy z butami do czyjejś głowy i życia. Jeżeli rażą nas takie treści – nie szukajmy ich na siłę tylko po to, żeby umoralniać innych i nie wciskajmy im na siłę swojego spojrzenia na świat. Jeżeli przewija nam się to mimo woli – naprawdę, świat bez chamskiego komentarza się nie zawali, można to pominąć. Nawet jeśli ktoś czuje taką potrzebę, można to robić w sposób nie raniący nikogo i nie będąc natrętnym. Kulturalna dyskusja na poziomie o tym, że coś nam się nie podoba, nie obrażając żadnej ze stron wygląda zupełnie inaczej, niż ta pod czyimś pełnym jadu i nienawiści komentarzem, rzuconym bez poszanowania dla drugiego człowieka. Używając pewnych pojęć (mam na myśli pojęcie „szacunku do siebie”, rzecz jasna) warto by było je rozumieć. Uważam, że ludzkie ciało jest czymś fascynującym; jest czymś, co od zarania dziejów inspirowało mnóstwo artystów, czymś co może być równie zachwycające, co piękny ogród, świątynia czy krajobraz. Czymś, co posiada każde z nas. Każdy z nas ma prawo do własnego zdania – ale nie oczerniajmy innych za to, że mają inne podejście do pewnych kwestii niż my.
3 notes · View notes
nikolaostrzalek-blog · 6 years ago
Text
Gra w Graffiti, czyli rozmowa z krakowskim grafficiarzem
Obszerna rozmowa zawierająca wiele ciekawych wątków przeprowadzona z weteranem sceny graffiti stawiającym swoje pierwsze kroki już w latach 90. Być może nie znacie się osobiście, natomiast przechadzając się uliczkami Krakowa na pewno nie raz spotkaliście się z jego twórczością w przestrzeni miejskiej. Dziś jego style są rozpoznawalne oraz cenione.
Na potrzebę wywiadu oraz zachowania anonimowości, imię mojego rozmówcy zostało zmienione.
Nikola Ostrzałek: Wszystko zaczęło się od Takiego183. Jak zatem doszło do tego, że ten rodzaj twórczości artystycznej trafił również do Ciebie? Kto lub co zainspirowało Cię do tworzenia graffiti?
Marcin: Około roku 90. wyjechałem do Francji. Codziennie jeździłem pociągiem do centrum Paryża. Widziałem tam nieznajome dotąd mi formy graficzne w postaci tagów – stylowo napisanych liter – oraz rysunków. Graffiti było w pociągach, na pociągach oraz przy torach kolejowych. Pamiętam, że zawsze siedziałem przyklejony do szyby i obserwowałem to zjawisko. Dzięki temu, że przemierzałem codziennie tę samą trasę, to miałem swoje ulubione obrazki, na które czekałem. Bardzo mocne w tym wszystkim było to, że nikt ze znajomych mi ludzi nie potrafił mi jasno odpowiedzieć na pytanie, co to jest za zjawisko, kto to robi i po co to robi. To wywołało na mnie tak silne wrażenie, że po powrocie do Polski zacząłem rysować podobne rzeczy, podobne litery, ale jednak w dalszym ciągu nie wiedziałem, czym jest ta kultura. Dopiero w roku 95. – gdzie już malowałem coś farbami w sprayu – w Amsterdamie jedna osoba wyjaśniła mi czym jest kultura hip-hop, czym jest graffiti, co to jest crew, co to jest tag. Powiedziała mi o tym, że każdy ma na siebie pomysł, żeby w jakimś stopniu zaistnieć w mieście i dopiero wtedy zacząłem świadomie malować graffiti. Wymyśliłem wówczas swój podpis i zacząłem go pisać w przestrzeni miejskiej.
N.O.: Tworzysz graffiti od lat. Czy dzisiaj łatwiej jest Ci wyrazić siebie, niż na początku swojej artystycznej drogi? Czy życie i doświadczenia z nim związane zmieniły Twoje podejście do tego rodzaju twórczości, albo chociażby zmodyfikowały Twój ówczesny styl?
M.: Styl wyrabia się przez lata. Bywało, że od estetyki wymagałem czegoś innego, potem się to dynamicznie zmieniało. Jestem zaskoczony oglądając zdjęcia z dawnych czasów, ponieważ widać, że na jednym graffiti chciałem bardzo agresywnie malować, na innym zaś się bardzo starałem. Styl generalnie ewoluuje. Poszukujesz go i on rozwija się razem z Tobą. Jeśli chodzi o wyrażanie siebie, to myślę, że czymś innym dla mnie osobiście było graffiti, kiedy ja zaczynałem malować. Wtedy szukałem czegoś takiego jak bunt i niezależność. Poszukiwałem, jako młody człowiek swojej tożsamości, wychowywałem się na punk-rocku i bardzo ważne było dla mnie to, że moje graffiti jest moje i jest niezależne. Nie interesowało mnie, czy to się komuś podoba, czy nie. Nikomu nie mówiłem, że to robię, natomiast widziałem, że inni ludzie to zauważają, gdyż infekowało to tkankę miasta. Bardzo lubiłem to, że nikt z tych ludzi nie miał wpływu na to, gdzie moje graffiti powstanie, kiedy ono powstanie, jakie ono będzie miało rozmiary, jakie będzie miało kolory, czy będzie jeździło na pociągach, czy też będzie na klatkach schodowych. To ja o tym decydowałem. Było to dla mnie satysfakcjonujące w wieku dojrzewania, w okresie buntu, któremu w taki sposób dawałem upust. Aktualnie mam 42 lata i dalej maluję graffiti, tylko na tym etapie swojego życia faktycznie wymagam od graffiti innych rzeczy. W tym momencie jest ono dla mnie czymś w rodzaju wentyla. Uważam, że każdy człowiek powinien mieć jakiś rodzaj wytwórczości. Nie ważne, czy piszesz wiersze do szuflady, czy sobie brzdąkasz na gitarze, czy maluje na płótnie – mi to daje graffiti. Na poziomie społecznym daje mi to poczucie indywidualności, wolność od tego konsumpcyjnego systemu wartości. Na zasadzie, że ja jednak nie zbieram na nową plazmę, nie muszę mieć nowego Audi. Wydaję na farby i niedziele spędzam w taki sposób, że dzielę czas pomiędzy rodzinę, a graffiti. Jest to swego rodzaju sposób wyżycia się, jednocześnie dając upust emocjom nagromadzonym w ciągu tygodnia. Graffiti dla mnie jest bardzo uwalniające. Nikogo nie namawiam do malowania, nie wymagam również, żeby ktoś to rozumiał. W tym kontekście ta niezależność została, ale dla mnie osobiście jest czymś ważnym. W swoim młodzieńczym życiu wiele razy się gubiłem – brałem narkotyki, lądowałem w ośrodkach odwykowych, jednak zawsze jak wychodziłem i musiałem zacząć swoje życie od nowa, to zawsze miałem od czego zacząć i było to właśnie graffiti. Ta tożsamość była bardzo mocno ugruntowana. Brałem udział w kulturze niezależnej. Im dłużej malowałem, tym byłem co raz bardziej – w tym mimo wszystko hermetycznym środowisku – znany i to był dla mnie swego rodzaju sukces. Jeśli przez jakieś wydarzenia masz obniżony poziom wartości, to graffiti daje Ci ten respect od innych, że jednak robisz coś dobrze, robisz coś fajnie. Uważam, że jest to bardzo mocno powiązane z poczuciem własnej wartości. Często, jeśli ludzie są sfrustrowani, bo nie mają kasy, nie mają wykształcenia, trapią ich jakieś problemy natury społecznej, np. brak zaplecza socjalnego, to dzięki graffiti potrafią uzupełnić te deficyty. Myślę, że to właśnie jest wielka siła graffiti. Różnica pomiędzy graffiti, a street artem – street art z definicji jest sztuką, a graffiti jest swego rodzaju przestrzenią, która daje coś innego.
N.O.: Graffiti to nie tylko tagi, wrzuty, czy pryski, to również styl życia. Co wg Ciebie definiuje życie grafficiarza?
M.: Wydaje mi się, że na ten moment prowadzę bardzo normalne życie. Graffiti jest przede wszystkim dodatkiem do życia. Graffiti nie jest jego sensem. Moje prawdziwe funkcje życiowe są takie, że jestem synem mojej matki, ojcem moich dzieci, chłopakiem mojej dziewczyny, pracownikiem swojej firmy, a graffiti to swego rodzaju dodatek. Niektórzy uważają, że grafficiarze powinni chrzanić system. Ja jednak uważam, że nie ma co walczyć z wiatrakami. Być może kiedyś był czas buntu przeciwko systemowi. Tożsamość wówczas była jakby antyspołeczna. Graffiti dojrzewa razem z człowiekiem.
N.O.: „Street art wymaga umiejętności, graffiti wymaga jaj”. Czy rzeczywiście jest tak, że street artowcy kładą szczególny nacisk na estetykę, a grafficiarze najbardziej cenią sobie miejsce powstania wrzuty oraz adrenalinę temu towarzyszącą?
M.: Moim zdaniem dobre graffiti, to nie musi być graffiti nielegalne, czy też graffiti na adrenalinie. W moim rozumieniu graffiti jest grą, a nie sztuką. Ono jest czymś w rodzaju gry społecznej. Grafficiarze grają w grę graffiti i zdobywają w tej grze punkty. Im masz więcej punktów, tym masz większy fame. Nieważne jakie masz tenisówki, nieważne jakie masz płyty w domu, nieważne jaki masz kolor skóry, ile zarabiasz, co robią Twoi rodzice i na jakiej mieszkasz dzielnicy. W tej grze liczy się tak naprawdę tylko to jaki masz pomysł na pisanie swojego imienia w przestrzeni miejskiej. Przeszedłeś przez etap, że miałeś bardzo dużo tagów, że zamalowałeś ileś pociągów, że nachapałeś się adrenaliny. Nagle w pewnym momencie chcesz czegoś więcej. Chcesz od swojego graffiti, żeby ono było naładowane jakimś ładunkiem estetycznym, indywidualnym. Zaczynasz ostrożniej dobierać kolory, bardziej myśleć nad projektami – to wtedy zaczyna być czymś innym. Uważam, że dobre graffiti, to takie, które w konsekwencji przejścia przez te różne etapy jest bardzo indywidualne, charakterystyczne i przede wszystkim oryginalne. Są pewne kanony, których się trzymamy w graffiti, ale każdy powinien dopracować swoją pracę, jak i styl swojego graffiti do tego stopnia, aby było ono indywidualne i wtedy gra jest wygrana. Uważam, że dobre graffiti, to graffiti stylowe. Stylu nie da się kupić za żadne pieniądze. Styl trzeba wypracować i zazwyczaj zajmuje to kilka lat.
N.O.: Czy indywidualnym można być również należąc do Graffiti Crew? I czy będąc zdeklarowanym członkiem grupy obowiązuje niespisany kodeks, do którego należy się podporządkowywać?
M.: Oczywiście, że można być indywidualnym należąc do Crew. Moc i siła graffiti to wolność. Tutaj nikt nikomu nic nie narzuca. Oczywiście, są ekipy, które łączą się ze sobą, bo podobnie myślą i koncentrują się tylko i wyłącznie na malowaniu pociągów, albo tylko na robieniu systemów, czy robieniu miasta. Uważam, że bardzo fajne jest, jeżeli ekipa, która ze sobą maluje ma na siebie wzajemny wpływ estetyczny. Mam na myśli, że widać, że ekipa maluje ze sobą od lat i nawzajem się inspiruje.
N.O.: Czy robiąc tagi w innych miastach, czy krajach kontaktujesz się wcześniej z tamtejszymi grafficiarzami w celu wskazania przez nich najlepszych miejscówek? Czy jednak w Twoim mniemaniu jest to przejaw charakterystyczny dla toyów z którym Ty się nie utożsamiasz?
M.: Jadąc do innego miasta raczej nie kontaktuję się z innymi grafficiarzami. Nigdy nie uważałem się za typowego turystę graffiti. Nie jeżdżę gdzieś specjalnie, żeby coś namalować. Generalnie ruszam się po Europie, zwiedzam miasta. W związku z tym biorę farby i maluję. Tam gdzie mieszkam zawsze maluję. Jeżeli pomalowałem pociąg w Holandii, tzn., że akurat byłem w Holandii, jeżeli pomalowałem pociąg w Berlinie, tzn., że akurat tam byłem. Po latach malowania, to nie jest nic trudnego. Jeśli gdzieś się włóczę po obcym mieście, to bardzo lubię mieć ze sobą coś do pisania i się podpisywać. Nie korzystam raczej z przewodników ludzi.
N.O.: Graffiti przez wielu jest rozumiane jako przejaw wandalizmu. W Polsce jak i zapewne w innych krajach za przyłapanie podczas tego niecnego procederu grozi kara grzywny, czy nawet więzienie. Jednym z najniebezpieczniejszych w Europie rejonów, jeśli chodzi o tworzenie sztuki graffiti jest Katania oraz Sycylia. Grafficiarze przyłapani na tagowaniu w tych miejscach ryzykują połamaniem rąk. Zaryzykowałbyś? A może już to zrobiłeś?
M.: Jeśli chodzi o Katanię, to nie uważam, aby było to trudne miejsce do pomalowania. Byłem, malowałem i nie wiązało się to z większymi trudnościami. Powiedziałbym nawet, że było łatwo i przyjemnie. Jeśli chodzi jednak o sytuację w Katanii, to rzeczywiście jest tam tak, że system metra należy do mafii. We Włoszech graffiti nie jest bardzo karane, ich to po prostu – delikatnie ujmując – denerwuje. Jak najbardziej zgadzam się ze stwierdzeniem, że graffiti jest przez wielu traktowane, jako akt wandalizmu. Moim zdaniem nawet najpiękniejsze graffiti zrobione bez zgody właściciela jest działaniem przeciwko mieniu. Sztuka jest dobra dla twórcy i dla odbiorcy. Nie ma nic dobrego w zamalowanych oknach pociągu, czy zniszczonych kamienicach. Tutaj się nie upieram, że to jest sztuka. To jest jednak ta gra.
N.O.: Obrazy urozmaicające otoczenie możemy spotkać w różnych zakątkach świata. W Lizbonie, San Francisco, w Łodzi, czy na Kreuzbergu. Czy jest na świecie takie miejsce, które miałeś okazję odwiedzić – i oznaczyć – albo w którym po prostu jesteś zakochany mimo, iż jeszcze nie miałeś okazji tam być?
M.: Bardzo chciałbym pomalować Nowy Jork. Nigdy tam jeszcze nie byłem. Natomiast bardzo inspiruje mnie Berlin, a dokładniej Kreuzberg.
N.O.: Domniemam, iż każda z akcji dostarcza innego rodzaju emocji, wrażeń i stopnia adrenaliny. Czy misje te można w ogóle kategoryzować? Jeśli tak, to co wybierasz – wypad na yard, czy jam?
M.: Uważam, że są to dwa rodzaje różnych emocji, gdzie każda z nich jest bardzo ważna. Na yardzie bardzo wyczuwalny jest moment  - jesteś tu i teraz. Przychodzisz na yard, denerwujesz się, że Cię złapią. Wiesz, że robisz coś nielegalnego, wiesz, że mogą być tego konsekwencje. Natomiast czujesz napięcie w trakcji, zapach smaru na yardzie. W momencie, kiedy zaczynasz malować, serce Ci wali i wtedy tak naprawdę czujesz, że robisz to tu i teraz. Skupiasz się na kontrolowaniu farby, dobieraniu kolorów. Magicznym momentem dla mnie jest jam. Różni ludzie, z różnych zakątków świata spotykają się i malują swoje litery, robią swój styl. To jest coś bardzo nieuchwytnego. Nigdzie indziej tego nie spotkałem. W żadnym muzeum, czy teatrze. Jam dla mnie, jako dla twórcy graffiti jest czymś magicznym. Lubię przyjechać na jam, gdyż jest to inny rodzaj emocji. Lubię przebywać z tymi ludźmi. Czasami odejść od swojego rysunku i popatrzeć jak oni wykonują swoje prace, jakie im towarzyszą emocje. Wtedy czujesz miłość do tego co robisz.
N.O.: Jak według Ciebie odróżnić kiepską sztukę od tej dobrej?
M.: Dobra sztuka musi być dobra i dla twórcy i dla odbiorcy. Musi być w niej zawarte swego rodzaju rzemiosło artystyczne, warsztat, kunszt oraz umiejętności. Sztuka powinna w pewien sposób zaskakiwać odbiorców. Tak, aby odbiorca poczuł emocje podczas oglądania i obcowania z nią.
N.O.: Wczoraj i dziś– co było dla Ciebie największą przeszkodą w tworzeniu graffiti kiedyś, a co jest nią dziś?
M.: Myślę, że kiedyś – jak byłem młody – największą przeszkodą był dla mnie dostęp do farb, czyli związane z tym koszty, kupowanie kliszy, wywoływanie kliszy, a później ich wywoływanie na papier. Wszystko kosztowało. Uważam, że to miało swoje dobre i złe strony. Musiałem poświęcić fajki, czy pójście do klubu. Mało tego, czas spędzałem siedząc na peronie i czekając na pociągi. Musiałem poświęcić czas, żeby zrobić zdjęcia, później poświęcić pieniądze, żeby je wywołać. To zajmowało mi dwa tygodnie – 36 klatek. Później musiałem ją rozwinąć i zadecydować, które z tych klatek są dla mnie najważniejsze. Musiałem zastanowić się co wydarzyło się przez te dwa tygodnie oraz które wywołam zdjęcia. Kiedy jechałem do innego grafficiarza, a on otwierał pudełko po butach, w którym były zdjęcia, wtedy wiedziałem, że jest on wiarygodny i prawdziwy. Od razu czułem do niego szacunek i respect, gdyż wiedziałem, że on – tak jak ja – poświęcił swoje pieniądze, swój czas i że nie robi tego dla żartów, czy dla mody. Tylko w tym co robi jest po prostu autentyczny. Sądzę, że poniekąd dlatego u mnie graffiti przetrwało. Poświęciłem bardzo dużo energii, pracy oraz emocji dla graffiti za młodu i do dnia dzisiejszego ono mi towarzyszy dając mi bardzo dużo radości. Dzisiaj mniej wymagam adrenaliny. Czasami zdarza mi się namalować coś nielegalnie, czy się podpisać. Takie są jednak korzenie graffiti, stąd to się wzięło. Dziś największą przeszkodą jest dla mnie wolny czas. Zdarza się, że ciężko jest zorganizować taki moment, gdzie jesteś wypoczęty i idziesz sobie pomalować. Generalnie staram się, dbam o to, żeby tak organizować swoje życie, żeby znaleźć lukę na graffiti. Udaje mi się to i jestem z tego bardzo zadowolony. Uważam, że bardzo dobre w graffiti jest to, że jest ono kolektywne. Wchodzisz w relację z ludźmi, z innymi grafficiarzami. Ja maluję dla nich, oni malują dla mnie. Jesteśmy na tyle hermetycznym środowiskiem, że wzajemnie na siebie oddziałujemy.
N.O.: Jesteś Kingiem?
M.: Sądzę, że nikt z siebie nie powinien robić kinga. To środowisko robi z Ciebie kinga. To ich należy zapytać, czy nim jestem. Jeżeli ja uważam kogoś za kinga, to jest to dla mnie ktoś taki, kto przeszedł przez różne etapy graffiti. Kto potrafi zrobić miasto, kto potrafi zrobić srebro (w trudnym miejscu w mieście napisane Twoje litery; srebrne, duże, bomba, blockbuster), kto potrafi zrobić pociąg, kto istniał na linii, kto potrafi zrobić burnera, wildstyle, bubble style i jest dobry w różnych stylach i technikach. Ten kto przeszedł przez te wszystkie etapy dla mnie jest kingiem. Przede wszystkim ten kto szanuje innych nim jest. Toyem jest ten kto używa graffiti do tego, aby gardzić innymi ludźmi. Graffiti jest swego rodzaju narzędziem po to, aby szanować innych ludzi. Uważam, że dzięki temu, że mam graffiti, jestem lepszy dla moich dzieci, jestem lepszy w pracy. Nie mam żadnych ciśnień, napięć. Potrafię dawać im upust przez co jestem lepszym człowiekiem.
Graffiti istnieje w różnych przestrzeniach miejskich. Innymi prawami rządzi się ono na liniach kolejowych, innymi prawami rządzi się na hall of fame, innymi na mieście. Graffiti działa w świecie rzeczywistym. Jesteś – istniejesz. Graffiti jest bardzo autentyczne i prawdziwe. Trzeba działać na bieżąco, aby egzystować w tym świecie. Należy poświęcać swój czas, energię i pieniądze, a czasami nawet wolność, czy spokój ducha, żeby dalej być w grze.
Legenda:
Tag – grafficiarski podpis
Wrzut – szybko wykonane graffiti, najczęściej dwukolorowe
Prysk – graffiti
Toy – amator, początkujący graficiarz
King – znany i szanowany w środowisku graficiarz
Wypad na yard – wyjście na akcję, której celem jest malowanie pociągów
Jam – akcja, w której legalnie maluje się ściany specjalnie przeznaczone pod graffiti
Akcja/Misja – wypad w wybrane miejsce w celu zostawienia graffiti
Autor: Nikola Ostrzałek
1 note · View note