#aż cię znalazłem. Tak się cieszę
Explore tagged Tumblr posts
panoramaaa · 2 years ago
Text
Tumblr media
Tak długo cię szukałem, aż cię znalazłem. Tak się cieszę, że już zawsze jesteś ze mną forever
16 notes · View notes
nataliao29 · 7 years ago
Photo
Tumblr media
"Niemoralna Propozycja" #ziam
Rozdział 12
Liam  
 Starałem się go nie obudzić, dlatego bez większego pośpiechu podniosłem się z łóżka. Usiadłem i dotknąłem dłonią obolałych miejsc po wczorajszym drastycznym zajściu. Lekko było jeszcze zaczerwienione w tych miejscach gdzie zbyt mocno moje ciało zderzało się z brzegiem stołu. Bolało. Cholernie bolało, ale nie protestowałem, bo czułem, że to nic by nie dało lub mogłoby jeszcze bardziej sprowokować go do silniejszych pchnięć. Nie wiem, co się stało, że tak ostro mnie potraktował, a może zrobiłem coś źle lub po prostu nie chciał mnie tak od razu wystraszyć.
  Westchnąłem.
- Nie chciałem – szepnął.
- Chciałeś – wydusiłem przez zaciśnięte szczęki.
- Mogłeś mi nie pozwolić.
- Chyba teraz to sobie żartujesz? – spytałem i chciałem wstać, ale poczułem jak załapał mnie za nadgarstek. Pociągnął z całej siły w dół.
- Nie uważałeś chyba, że będę. – Nie dokończył, gdy na niego spojrzałem. – Nie umawialiśmy się na miłość tylko uprawianie seksu, prawda? - Milczałem. – Prawda? – spytał.
- Tak – rzekłem twardo. – Musze do toalety, więc puszczaj – burknąłem.
- Puszczę cię, ale najpierw pocałuj mnie, Liam.
Nachyliłem się, a on objął mnie za szyję wypuszczając mnie z uścisku i patrząc w oczy delikatnie pocałował w usta. Bardzo szybko pogłębił pocałunek. Odwzajemniłem gest, a kiedy przysunął się do mnie bardziej położyłem dłonie na jego klatce jakby chcą ograniczyć mu dostęp do mnie. Wszystko było ponownie inne, bo wczoraj, kiedy mnie po prostu zerżnął czułem do niego wstręt, ale dziś, gdy tak zmysłowo całuję jestem nim zachwycony. Po chwili położył mnie na miękkiej pościeli, górował nade mną. Był taki męski, niesamowity i chciałem tak trwać. Jednak, gdy dotknął obolałego podbrzusza oderwałem się od jego ust i odchyliłem głowę do tyłu, zamknąłem oczy, a on zsunął swoje ciepłe wargi na moją szyję. Robił to tak jakby wiedział, czego w tej chwili potrzebuję. Delikatnie, subtelnie jego język zsuwał się w dół, ale nie mogłem.
- Przestań Zayn – szepnąłem.
Przestał. Odsunął się ode mnie. Znowu patrzyłem mu w oczy, a on zmysłowo zagryzł dolną wargę, ale nagle przysunął się do mojej twarzy. Pocałował mnie lekko, nieznacznie i przestał. Po prostu się powstrzymał.
Kiedy wróciłem z łazienki Zayn nadal leżał w łóżku.
- Nie spóźnisz się do pracy? – spytałem chcąc jak najszybciej ponownie się do niego przekonać. Trochę mnie wczoraj zaskoczył, a nawet wystraszył. Poczułem dziwny ból i nie chodziło tylko o fizyczny, ale moje serce jakby doznało maleńkiego pęknięcia. Może urazu. – Wiem, że jesteś szefem, ale…
- Wziąłem wolne – wtrącił. – Pewnie nie masz ochoty mnie widzieć, więc jak chcesz możesz sobie gdzieś iść, ale wróć na obiad. Pojedziemy na miasto.
- Dobrze – rzekłem i zacząłem wyciągać z szafy ubrania.
 Zayn uważnie mnie obserwował i może chciałem to zobaczyć, a może faktycznie tak było widziałem malujące się na jego twarzy przygnębienie.
         Wszedłem do pokoju pielęgniarek.
- Dzień dobry – powiedziałem radośnie.
- Cześć Liam. – Odezwała się pani Mela. – Co tak wcześnie dziś nas odwiedzasz?
- Nie pracuję, a ze szkoły zrezygnowałem – odpowiedziałem. – Znalazłem inną pracę. Dobrze płatna i dość krótko będę zajmował się jednym takim biznesmenem.
- Co u niego będziesz robił? – spytała rozkładając na tacy plastikowe kubeczki, a w nich lekki.
- Ochrona. Taka ze mnie będzie opiekunka.
- Najważniejsze, że dobrze zarobisz – oznajmiła.
- To znaczy, że nowe lekarstwa dla dziadka będą trochę kosztować?
- Tak, chłopcze. Bardzo mi przykro, ale zwiększenie dawek starego leku nie pomogło. Wczoraj wołał twoją babcię, a potem próbował ogrodnikowi podwędzić nożyce, aby przeciąć stare ogrodzenie z tyłu budynku.
- Zaczyna być tak jak na początku choroby. Atakuje znowu z całej siły, a ja nadal nic nie mogę zrobić, aby zatrzymać to dziadostwo – powiedziałem ze smutkiem w głosie.
- To choroba chłopcze, której nikt z nas nie powstrzyma. Najważniejsze, aby lekki zadziałały, które teraz mu zapisano. Wiesz my pomożemy ci, ale musisz dopłacić do badań. Wykosztujesz się, Liam.
- Wiem, dlatego jednym z powodów pracowania u tego człowieka była choroba dziadka i chciałbym wrócić do szkoły, a poza tym przeprowadzę się do lepszej dzielnicy. A przede wszystkim będę mieszkał w pobliżu ośrodka to zacznę częściej pomagać i spędzę z dziadkiem tyle czasu, że nie będzie mnie tak szybko zapominał.
Mela poklepała mnie po ramieniu.
- Dziadek jest w ogrodzie z Lucynką.
- Pójdę do niego. Dziękuję – rzekłem i poszedłem w stronę wyjścia.
Stanąłem w ogrodzie i pierwsze, co poczułem to powiew świeżości, a nie zapach chemicznych środków czystości próbujących zamaskować nieprzyjemny zapach starości, cieczy różnego pochodzenia oraz leków.
Rozejrzałem się za dziadkiem. Kiedy go zauważyłem ruszyłem w jego stronę, ale gdy napotkałem jego puste i mętne spojrzenie zatrzymałem się. Usiadłem na ławce obok, a pielęgniarka okryła jego wątłe ciało kocem, który kupiłem mu w tamtym roku na urodziny. Bardzo mocno go złapał w swoje pomarszczone dłonie.
Lucy spojrzała na mnie, a ja uśmiechnąłem się przez spływające po moim policzku łzy. Lucy starała się uśmiechnąć, ale poklepała staruszka po ramieniu i coś szepnęła na ucho. Potem skinięciem głowy poprosiłem, aby pojechali dalej. Chciałem, aby mnie ominęli. To brutalne i nie stosowne z mojej strony, ale nie mogłem znieść jego niepamięci. Powinienem był przyzwyczaić się do tej choroby, ale nie potrafiłem.
  - Wróciłem. – Oznajmiłem wchodząc do mieszkania Zayn’a.
- Jestem w sypialni.
Wszedłem do pokoju i zobaczyłem jak Malik leży wygodnie na łóżku, a na jego nogach znajduje się laptop.
- Co robisz? – spytałem trochę niepewnie.
- Pracuję. Postanowiłem zapoznać się z propozycją zakupu starych bloków.
- Co miałbyś z nimi zrobić?
- Przekształcić je na hotel – odpowiedział, a ja lekko się uśmiechnąłem.
- A nie na kasyno?
- Nie. Myślę, że czas zająć się innymi sprawami. Wiecznie nie chce być znany z tego samego, co mój ojciec. Cieszę się i jestem dumny, że mogę podróżować jego śladami, ale chce też iść w swoim kierunku.
- Mądre i zdrowe podejście – rzekłem. – To może ja zrobię coś do zjedzenia?
- Chcesz? Możesz zadzwonić i coś ci przyniosą z kuchni. Masz zachciankę to…
- A nie masz ochoty bardziej na takie…
-Będziemy się bawić w dom? – spytał przerywając moją wypowiedź.
- Nie w dom, ale wolałbym traktować cię jak partnera, ale rozumiem, jeśli ci to…
- Liam – wtrącił, ale bardzo szybko zamknął swoje usta. – Herbatę poproszę, a zjem coś jak skończę czytać o lokalizacji budynku, dobrze?
- Jasne – odpowiedziałem ciesząc się z jego współpracy. Chciałem wyjść, ale poprosił mnie, abym podszedł do niego. – O co chodzi?
- Na stoliku w salonie jest pudełeczko to dla ciebie w ramach przeprosin za wczorajsze zachowanie byłem. – Zamilkł. Opuścił głowę i poczuł się nieswojo. Pomyślałem, że rzadko przeprasza, dlatego położyłem dłoń na jego ramieniu, a kiedy zerknął na mnie na ułamek sekundy uśmiechnąłem się do niego. – Nie powinienem był cię tak potraktować.
- A dlaczego tak potraktowałeś?
- Po rozmowie z Seth’em poczułem się urażony – wydusił i spojrzał na ekran komputera.
- Jesteś zazdrosny? – spytałem siadając na łóżku obok jego ciała.
- Bardzo.
Nie wiem, dlaczego, ale szepnąłem:
- Nigdy cię nie zdradzę, Zayn.
Potem nachyliłem się i złożyłem subtelnie na jego policzku pocałunek.
 Na stoliku leżało czarne pudełeczko. Sięgnąłem po nie i kiedy otworzyłem ujrzałem bransoletkę. Czarny rzemyk, w którym wpleciony został złoty maleńki kamyk. Założyłem podarunek. Idealnie pasował na mój nadgarstek.
      Dzień zleciał nam bardzo normalnie. Zayn pracował do późna, a kiedy wyszedłem z łazienki po szybkim prysznicu chcąc go namówić na przerwę zobaczyłem jak patrzy się pustym wzrokiem w białe ściany sypialni.
- Możesz teraz ty iść – wymamrotałem, a on spojrzał na mnie. Uważnie przyglądał się jak po mojej skórze spływają krople wody. – Zayn? – Jego wzrok zatrzymał się na ręczniku, który był nisko zawiązany na moim podbrzuszu.
- Tak, Liam – odpowiedział po dłuższym czasie wpatrywania się we mnie. Uśmiechnąłem się, kiedy w końcu spojrzał w moje jasnobrązowe oczy. – Podejdź – powiedział łagodnym tonem. Podszedłem powoli z bijącym sercem. Mój uśmiech zniknął z twarzy. Czułem podenerwowanie. – Założyłeś? – spytał dotykając dłonią mojego nadgarstka. Skinąłem głową, a on jednym ruchem rzucił mnie na pościel. Moje plecy zderzyły się z chłodnym aksamitem. Zayn patrzył na mnie w tej chwili bardzo intensywnie. Jego palce subtelnie dotykały szyj, klatki piersiowej, a gdy całą dłoń umieścił na wiązaniu ręcznika poczułem, że nie skończy się na patrzeniu. – Jeszcze raz bardzo, ale to bardzo przepraszam za wczoraj – powiedział, a po chwili jego twarz wylądowała blisko mojego przyrodzenia. Zaczął lizać intymne miejsce, a ja poddałem się rozkoszy. Bardzo szybko mój oddech przyspieszył i zacząłem wydobywać z siebie jęki. Zayn odsunął się, a ja zerknąłem, co robi właśnie sięgał po poduszkę, którą rzucił obok mnie i z siłą, ale bez natarczywości obrócił mnie na brzuch. Wygodnie ułożyłem się czując jak jego dłonie przyjemnie dotykają moich pleców. – Masz idealne ciało – szepnął do ucha przygryzając je dość mocno.
  #######
Zayn
Patrzyłem na jego jędrny tyłeczek i idealnie wyrzeźbione ciało. Bez dużego wkładu wymierzyłem mu jednego, a potem drugiego klapsa, gdy jego pośladki lekko się zaczerwieniły moja twarz zbliżyła się na tyle, że mogłem językiem przejechać po jego skórze. Po chwili chwyciłem mocno jego pośladki i lekko je rozchyliłem. Językiem zacząłem jechać w górę i w dół, aż sięgnąłem do odbyt. Liam jęknął, a jego odbyt po każdej pieszczocie rozluźniał się. Jedną ręką zacząłem masować jego penisa nie przestawiając lizać odbytu. Czułem jak jego ciało zaczyna drżeć i mogłem sobie już pozwoli wejść w niego, ale odsunąłem się pospiesznie. Liam ponownie wylądował na plecach, a ja mogłem spojrzeć w jego oczy. Widziałem jak przygryza dolną wargę, a jego dłoń zaciska się na pościeli. Ten widok był dla mnie tak bardzo podniecający, że nigdy nie byłem tak bardzo gotów na seks jak w tej chwili. Sięgnąłem wargami do jego sutka. Mój język obrysowywał kontur jego różowego sterczącego sutka. To było cudowne móc widzieć jak bardzo działa na niego moja każda pieszczota, a kiedy starał się cicho jęczeć doprowadzał mnie do jeszcze większej ochoty, aby wejść w niego. Nie wiem, co mnie powstrzymywało, aby… Nie dokończyłem swojej myśli, bo Liam szepnął.
- Cudownie pachniesz.
Moja twarz znalazła się przy jego zarumienionej buzi. Przyssałem się ustami do jego warg. Liam próbował wsunąć język w moje gardło, ale starałem się ograniczać mu dostęp, abym to ja mógł zagłębić swój język w jego wnętrzu. Kiedy to zrobiłem spokojnie badałem jego środek, przesuwałem językiem po jego dziąsłach i bez większego oporu zdominowałem go. Pocałunek był pożądliwy, pełen nachalności i brutalności. Nie było to delikatne przeżycie, ale narastająca frustracja mieszana z przyjemnością. Po dłuższej chwili oderwałem się od niego i przez to, że byliśmy tego samego wzrostu nasze ciała się pokrywały. Patrzyłem mu w oczy i ocierałem się o niego. Słyszałem jego jęki mieszające się z moimi stęknięciami.
- Pomóż ci się rozebrać? – spytał, gdy odsunąłem się i zacząłem ściągać z siebie koszulkę, a następnie spodnie.
- Poradzę sobie – odpowiedziałem z uśmiechem.
Liam przyglądał mi się, a ja wiedziałem, że gdy spojrzy tam zobaczy jak bardzo na mnie działa. Byłem zaskoczony, gdy ciągle patrzył na moją twarz. Nagle wstał i pocałował mnie tak jak on to robi delikatnie i subtelnie. Potem było już coraz lepiej. Liam bez pokierowania odwrócił się do mnie tyłem, lekko pochylił do przodu. Następnie ułożył dłonie na wysokości ramion i wypchnął się w moją stronę. Przybliżyłem się do jego ciała. Jedną dłonią dotknąłem jego ramienia, a drugą umieściłem na biodrze mocno zaciskając palce na ciepłej skórze. Liam po chwili dotknął mojej dłoni znajdującej się niżej. Jego dotyk był przyjemny, a kiedy pochyliłem się i ucałowałem go w kark zobaczyłem jak zaciąga się powietrzem, wtedy wszedłem w niego. Początkowo tylko troszkę znalazłem się w nim, aby nie sprawić mu bólu. Zatrzymałem się i oparłem o jego plecy. Przytuliłem się do niego i wszedłem głębiej. Zacząłem się poruszać powoli i spokojnie, ale kiedy Liam zwrócił się twarzą w moja stronę i poprosił o pocałunek lekko rozchylonymi… Jego usta próbowały się zbliżyć do moich warg i to jego pobudzające zachowanie przyspieszyło moje ruchy. Liam krzyknął raz, a kiedy chciał drugi uciszyłem go pocałunkiem… Ruszałem się szybciej, coraz szybciej, mocniej, bardzo mocno. Czułem jak przechodzą mnie dreszcze, moje ciało pulsowało, było spocone i kiedy ostatni raz mocniej wszedłem w niego, a on zacisnął dłoń na moim pośladku poczułem, że dochodzę.  Liam opadł na pościel, a ja na jego mokre ciało. Nie wiem jak to zrobił, bo opadłem na niego całym ciężarem, ale przesunął się tak, aby móc mnie objąć, a następnie przytulić do swojej niespokojnie unoszącej się klatki piersiowej.
2 notes · View notes
1and4ever-fic · 4 years ago
Text
19. "Don't go..." (19)
Minnie położyła głowę na kolanach Lokiego, co sprawiało im dużą radość. On w tym czasie mógł się bawić jej włosami, a ona odpoczywała umysłowo. Sama zresztą lubiła jak ktoś się bawić jej włosami i robi nieudane warkoczyki.
Do pokoju, w którym leżeli, wpadł Thor razem z Sif i strażnikiem. Minnie usiadła po turecku, a Loki udawał, że poprawia kołnierzyk od koszuli, którą tak bardzo lubi. Sama dołączyła się do poprawiania kołnierzyka, żeby nie sprawiać żadnych wątpliwości.
- Nie tak, wywiń go na dół. - poinstruowała go.
- Mówiłem, że nie umiem.
- Dlatego nie zakładaj koszul następnym razem.
- Co tu się dzieje? - zapytał blondyn, po czym usiadł na krześle.
- On ma problem z koszulą. - poddała się i opadła na plecy zaraz za jego plecami.
- To było się nie czepiać, że coś jest źle.
- No! No! Wkurza mnie już tak z dobre dwie godziny! - krzyknęła prawie.
- Przestańcie. - mruknął Thor po krótkim czasie.
Loki nie zamierzał się odezwać ani słowem. Myślał nad tym, że właśnie Minnie miała go opuścić na jakiś czas. Zastanawiał się czy jej decyzja wyszła z tego, że go zwyczajnie nie chce. Raczej chciałaby przemyśleć całe wyznania, czy aby na pewno tego chcą oboje.
Thor spuścił głowę. Sif stanęła przy oknie i uważnie się przyjrzała, a strażnik stał nadal w drzwiach. Minnie odruchowo poprawiła włosy.
- O co chodzi? - zapytała blondynka po długiej chwili ciszy.
- Nic, ja tylko... - zaczął blondyn.
- Mamy po prostu wrażenie, że coś tu nie gra... że coś jest inne... - dokończyła Sif od razu, co tak właściwie wyglądało jakby przerwała mu wypowiedź.
- Właściwie... - Minnie wzięła wdech i przygryzła wargę, po czym zdezorientowana wypuściła powietrze z płuc. Powoli dobierała słowa w głowie, po czym kontynuowała: - Coś się zmieniło. - popatrzyła na Lokiego już w inny sposób niż dotychczas, a on zwrócił się do niej.
Thor potarł skronie, po czym oczy. Wyglądał na zmęczonego i smutnego.
- Co się zmieniło? - spytała Sif po krótkim czasie.
Minnie objęła ramię Lokiego. Szatynka zmarszczyła brwi nie do końca rozumiejąc nic, a po kilku sekundach doszło do niej, co oni tak właściwie mają do przekazania. Otworzyła szerzej oczy, a blondyn podniósł głowę wyraźnie zszokowany. Strażnik wyszedł.
- Że jak?! - prawie krzyknął - Że co się niby zmieniło?
Loki położył swoją rękę na jej.
- Dopiąłeś swego, ot co się zmieniło. Masz to, czego chciałeś. - odparł z lekką urazą w głosie.
- Ja? Chciałem tylko, żebyś przestał chcieć tronu, bo z tego wynikały same problemy... Nie tylko dla ciebie.
- Nie tylko dla mnie?! - głos mu się podniósł - Jak miałeś z tym problem, to było mnie wysłać gdzieś w kosmos albo w najlepszym przypadku mnie zabić! - krzyknął, a blondynka ścisnęła jego ramię mocniej, więc odetchnął i próbował uspokoić rozszarpane nerwy.
- Bracie, pomogłem ci! Znalazłeś coś, czego dotychczas ci brakowało!
- Znalazłem i co?
- I nic. - odpowiedział wyraźnie urażony postawą Lokiego.
Minnie nie chciała się odzywać. Loki tym razem nie miał racji, wiedziała to, tylko Thor jak najbardziej.
- Kocham ją... - powiedział jakby przez łzy.
- A ja Jane... I co? Straciłem ją... - Thor próbował wyprzeć smutek i tęsknotę z siebie, jednak marne były jego szanse, po czym wyszedł.
- Zaraz wracam na Ziemię. - Minnie spuściła głowę, jednocześnie opierając ją na barku chłopaka, po czym mocniej się ścisnęła i się przytuliła.
- Nie zostawiaj mnie. - W oku Lokiego pojawiła się łza. - Po co chcesz tam wracać?
- Muszę po prostu... Rodzina i przyjaciele nie wiedzą co się ze mną dzieje tutaj... - zerknęła na smutnego i zawiedzionego Lokiego. Raz go widziała w takim stanie.
Sif odbiła od ściany, wsunęła sztylet w but i wyszła, obracając się na pięcie.
- Pójdę zobaczyć co z Jane... - zamknęła drzwi.
- Nie odchodź - powtórzył się - Proszę.
- Wiem, że chcesz, żebym została... Ale nie mogę. Wrócę na pewno, przecież cię nie zostawię. Nie potrafię zresztą. Szczególnie po tym, co dzisiaj się stało.
- Cieszę się z twojej odpowiedzi, szczerze mówiąc... A nie mogę jechać z tobą do Midgardu?
Minnie chwilę pomyślała.
- Jak chcesz to w sumie możesz ze mną tam być przez jakiś czas...
- Chciałabyś?! - zachwycił się jej pomysłem. Jednak Minnie nie była tego aż taka pewna i powiedziała to raczej bez dokładnego przemyślenia sprawy. Pokiwała głową twierdząco. - Ooo, to fajnie! Oczywiście, że chcę!
- Ale obiecaj mi jedno. Że moja mama nie dowie się o Asgardzie i twojej prawdziwej tożsamości. Jesteś po prostu z Nowego Jorku, który chciałeś zniszczyć i tyle. Na razie, proszę. - w jej oczach obijał się nacisk na te słowa. - Proszę. - powtórzyła.
Loki chwilę przemyślał.
- No dobra. Ale coś w zamian. Ty nie powiesz nic Odynowi.
- Zgoda.
- Czy to, co właśnie zamierzam powiedzieć, coś u was znaczy?
- To zależy co chcesz powiedzieć. - podniosła kąciki ust lekko.
- Że... - zebrał swoją całą odwagę i otworzył usta, lecz zamiast słów wyszedł czyn. Pocałował ją po raz pierwszy prawdziwie. Nie nieśmiały pocałunek w szkolnej toalecie w liceum, kiedy nauczyciel właśnie idzie w ich kierunku. Prawdziwy.
Minnie zamknęła oczy i dała się ponieść chwili. Wzięła rękę na jego kark, a jego na jej plecy. Ta niezwykła chwila trwała dla nich wieczność, ale w rzeczywistości zaledwie minutę, może dwie.
- Że właśnie... - uśmiechnął się lekko, nie będąc pewnym niczego w tych momentach.
- Znaczy dużo. - odpowiedziała, jednocześnie kładąc głowę na jego barku i się uśmiechnęła. - To zaraz musisz być gotowy. Chciałabym zdążyć jeszcze przed ziemską nocą.
- Jak chcesz, pani. - wybuchli głośnym śmiechem i siedzieli dalej.
0 notes
polish-horizon · 7 years ago
Text
Królewna śpiąca w szklanej trumnie (硝子の棺で眠る姫君)
Zazdrość
„Szklana trumna, śpiąca w niej królewna. Co popchnęło cię do przekroczenia tej granicy? …Dalej, zaśpiewaj mi o tym.”
Skóra biała niczym śnieg, włosy czarne niczym heban. Wargi czerwone niczym krew. Upragniona srogą zimą, wreszcie przyszłam na świat.
Łagodne ciepło, woń minionej wiosny. Pozostawiwszy po sobie słodko-gorzki ból, moja prawdziwa matka odeszła daleko stąd...
„Lustereczko, lustereczko, powiedz przecie... kto jest najpiękniejszy w świecie?” „To ty―― królowa!” „Hohohohoho!"
Moja macocha była oziębła. Wspominając miłość zmarłej matki, tańczyłam z iluzjami obejmując się w samotności. Dni i lata mijały, a ja wyrosłam na pannę…
„Lustereczko, lustereczko, powiedz przecie... kto jest najpiękniejszy w świecie?” „To ty―― królowa, byłaś najpiękniejsza, lecz teraz jest to Królewna Śnieżka!"
„Ooooo~ Ha, haa, ha... królewnooo!” „Nie podchodź do mnie! Nieee! Nie ma mowy!” „Ooooo! Proszę, zaczekaaaj! Królewnoo!”
Ścigana przez starego myśliwego, uciekam w głąb lasu... „Ja naprawdę nie chciałem... robić czegoś takiego.” „W takim razie, czemu?” „Och, królewno, nie mogę sprzeciwiać się królowej.” „Proszę, pomóż mi!” „Och, królewno, zabicie cię przychodzi mi trudem!” „Zatem obiecuję ci, że już nigdy nie wrócę do zamku.” „A zatem ja mam plan. Zabiję dzika i użyję go w dowodzie!" „Tak!”
――Tym, co na mnie czekało, był...
Cienie zbliżającego się zmierzchu pochłaniają drogę, którą stąpam. W nieznajomym lesie, w którym zbłądziłam, znalazłam śliczny domeczek.
„Aa! Ktoś śpi w naszych łóżeczkach-rungen!” „Serio?!” „Czy jest martwa-galt?” „Njee, żyje-ig!” „Hmmm.” „W takiej sytuacji, powinien pocałować ją królewicz-nen.” „Ooo!” „No to, czy wśród nas jest jakiś królewicz-stein?” „Nie ma, więc chyba będzie musiała się zadowolić nami!” „Dokładnie!” „Mmm~” „Dzieeeeeń☆dooooobry!” „Oooo!”
Śliczna dziewczyna wyspana po drzemce! Gdy się przebudziłam, ujrzałam siedmiu śmiesznych krasnoludków mówiących z dziwnym akcentem. Potem, za sprawką swojej chytrej macochy kilka razy otarłam się o śmierć, lecz za każdym razem jakimś cudem wróciłam do życia!
*Słyszany w tle dialog nie ma nic wspólnego z główną historią. „Kim jesteś, łotrze?!” „Zwę się Idolfried Ellenberg. Mów mi Ido.” „Nie pogrywaj ze mną! Gdzie jest Cortez?!” „Nie czuję potrzeby odpowiadać takiemu głupcowi, jak ty!” „Milcz!”
„Witaj...” „Przepraszam, babciu. Nie wolno mi wpuścić do domu nikogo...”
„Pilnujesz domu? Zuch dziewczyna! Spójrz, mam tu dojrzałe, czerwone jabłka. Dam ci jedno, no bierz!”
„Przepraszam, babciu. Nie, dziękuję za jabłko. Nie wolno mi niczego przyjąć...”
„Ojoj, zbytnio się martwisz! Skoro tak, rozwieję twoje wątpliwości. Zjem z tobą jedno jabłko na pół!”
Dziewczyna nie oparła się diabelskiej pokusie. Siódmy grzech smakuje jak miód. „Więc skosztujmy...” „Skosztujmy! Ugh...” „Kihihihi!”
„Lustereczko, lustereczko, powiedz przecie... kto jest najpiękniejszy w świecie?” „To ty―― królowa!” „Hohohohoho!”
„A więc to tak. Takim sposobem cię oszukano. A zatem wykorzystajmy w twojej zemście specyficzny gust pewnego mężczyzny. Już wkrótce się zemścisz. Twój przeznaczony czeka w świecie snów.”
Gdzie podziewa się moja wyśniona branka? Ach, nie zważając na deszcze i wiatry, poszukiwałem na zachodzie, wschodzie, północy i południu. Szukałem jej wszędzie, lecz nie znalazłem.
Nie znalazłam jej, mimo że starałem się kochać młode dziewczęta, stare kobiety; pączki i kwiaty w pełnym rozkwicie!
Cienie zbliżającego się zmierzchu pochłaniają drogę, którą stąpam. W nieznajomym lesie, w którym zabłądziłem, znalazłem śliczny domeczek.
Ach, ty, drzemiąca pod osłoną trumny ze szkła, jesteś najpiękniejsza w świecie. Wreszcie cię odnalazłem!
„Krasnoludkowie, czy nie oddacie mi tego ciała?” „Jak by” „Nie” „Spojrzeć” „Ten” „Koleś” „Jest” „Królewiczem” „Chyba nie ma problemu?!”
„A więc, ci idioci wkrótce spartolą.” „Ej, wy, nieście tę trumnę bardzo ostrożnie.” „Tak jest, Wasza Mość!” „Czy jesteś gotowa, królewno?” „Ło!” „Aa!” „Dzieeeń☆dobry!" "Ułaaa!"
„To początek twojej zemsty!”
Diabelska skóra biała niczym śnieg, mroczne włosy czarne niczym heban. Wargi czerwone niczym płomienie. Skoro twoją winą było płonięcie z zazdrości, to teraz wdziej płonące pantofle――
i tańcz aż umrzesz!
„No! Dalej!” ”Aaa, hi...” „Aahaha! Ahaha! Aaahaha! Co to ma być? Nie raczysz ładniej nam zatańczyć? W końcu jesteś na weselu swojej ślicznej córuni, prawda? Aaahahaa!” „Aaa! Go- gorąco! Aaaa! Gorąco! AAAAAAAAAAAAAA!!”
„Co na niebiosa...”
„Lustereczko, Mär-lustereczko. Kto jest najpiękniejszy w świecie, co? Ehehe!” „Bez wątpienia jest to królewna Elise.” „Naprawdę?! Tak się cieszę! Ahahaha!”
1 note · View note