#Vasco Emauz
Explore tagged Tumblr posts
willstafford · 12 days ago
Text
Past Masters
BACK TO THE FUTURE – The Musical Adelphi Theatre Royal,  London, Thursday 23rd January 2025 It has been running in the West End for three years or more, and the other week as I sauntered past the Adelphi Theatre, I asked myself why I hadn’t yet seen Back To The Future – The Musical.  I could find no good answer, so I set to remedying this omission at once. Today, I finally got to see…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
pop-culture-diary · 3 months ago
Text
Czas zmienić historię...
Tumblr media
“Back to the Future” Adelphi Theatre 
Muzyka: Alan Silvestri 
Słowa: Glen Ballard 
Libretto: Bob Gale 
Reżyseria: John Rando 
Choreografia: Chris Bailey 
Scenografia: Tim Hatley, Finn Ross 
Kostiumy: Tim Hatley 
Występują: Vasco Emauz, Cory English, Talia Palamathanan, Lee Ormsby, Sarah Goggin, Orlando Gibbs, Alex Runicles, Talia Palamathanan, C.J. Borger, Patricia Wilkins, Adam Margilewski, Liam McHugh, Helen Gulston, Alexander Day, Alexandra Wright, Anna Murray, Billie Bowman, Bryan Mottram, Connor Lewis, Ella Beaumont, Ellis Kirk, Grace Swaby-Moore, Gracie Caine, Kofi Aidoo-Appiah, Louis Quinn, Matthew Ives, Samuel Nicolas, Sia Dauda, Zachkiel Smith 
Fani kultowego “Powrotu do przyszłości” latami czekali na powrót swojej ukochanej serii. Doczekali się jej w 2020 roku (choć trochę innego niż się spodziewano), gdy w Manchesterze odbyła się premiera musicalu opartego na pierwszym filmie. Rok później spektakl przeniósł się do Adelphi Theatre w Londynie, gdzie będzie go można obejrzeć co najmniej do kwietnia 2025 roku.  
Musical pozostaje wierny filmowemu oryginałowi, wprowadzając jednak kosmetyczne zmiany. Poznajemy Marty’ego McFly (Vasco Emauz), zwyczajnego chłopaka z lat osiemdziesiątych, który kocha grać na gitarze, jeździć na deskorolce i spędzać czas ze swoją dziewczyną Jennifer (Talia Palamathanan). W wolnych chwilach pomaga też szalonemu wynalazcy, Dokowi (Lee Ormsby). Najnowszy projekt - maszyna czasu zbudowana z samochodu DeLorean - ściąga na nich kłopoty i by ratować Doka, Marty wsiada do auta i przez przypadek trafia nie do szpitala, lecz do 1955 roku. Tam musi doprowadzić do pierwszego pocałunku swoich rodziców, nieśmiałego George’a (Orlando Gibbs) i pewnej siebie Lorraine (Sarah Goggin), jednocześnie unikając szkolnego łobuza Biffa (Alex Runicles) i jego kumpli. 
Niekłamaną zaletą londyńskiej realizacji jest Vasco Emauz wcielający się Marty’ego. Pełen energii, charyzmatyczny aktor podbija serca publiczności samym pojawieniem się na scenie. Zjawiskowo radzi sobie zarówno ze scenami komediowymi jak i melancholijnymi, a jego relacja z Dokiem raz bawi, raz wzrusza.  
Gdyby nie wpis w programie nikt by się nie zorientował, że Lee Ormsby nie jest głównym odtwórcą roli Doka. Aktor ma świetne wyczucie komediowe i idealnie oddaje to pozytywne szaleństwo typowe dla tej postaci. Potrafi jednak też złapać za serce, choćby w przepięknej balladzie “For The Dreamers”. 
Sarah Goggin odgrywa tak naprawdę trzy role: młodą Lorraine i jej dwie dorosłe wersje. Jako nastolatka nie da sobie w kaszę dmuchać i jest gotowa walczyć o to czego pragnie. Dorosła Lorraine z początku musicalu to sfrustrowana alkoholiczka, zaś pod koniec spektaklu prezentuje się jako kompetentna bizneswoman, a Goggin sprawnie pokazuje różnice między nimi. 
Orlando Gibbs podchodzi do roli George’a nieco inaczej. W jego wykonaniu dorosły George zachowuje się dokładnie tak samo jak jego młoda wersja. Przez większość spektaklu Gibbs przyjmuje charakterystyczny, przerysowany manieryzm, gra postawą i moduluje głos. Tym ciekawiej wypada piosenka “Put Your Mind To It” podczas, której subtelnie zmienia zachowanie, by ostatecznie skończyć spektakl jako pewny siebie człowiek sukcesu. 
Alex Runicles jako Biff świetnie sprawdza się jako śliski typ, który uważa się za lepszego od innych. Ze sceny na scenę robi się coraz bardziej odpychający, sprawiając, że moment, gdy zostaje pokonany przynosi widzom ogromną satysfakcję. To rola pozbawiona większych niuansów, ale aktor odgrywa ją najlepiej jak to możliwe. 
Niestety, jeszcze mniej ma w spektaklu do zrobienia Talia Palamathanan jako Jennifer. Pojawia się na zaledwie kilka scen, w których wypada uroczo i dziewczęco, pozostawiając po sobie pewien niedosyt. Musical rozwinął za to rolę burmistrza Goldie Wilsona, a C.J. Borger ma do zaśpiewania świetny gospelowy utwór “Gotta Start Somewhere”, w którym może się pokazać jako prawdziwy showman.  
Nie sposób też nie wspomnieć o prawdziwym bohaterze spektaklu: DeLoreanie. Musical używa perfekcyjnej, choć odrobinę zmniejszonej repliki auta i na dodatek daje mu głos, który śmiertelnie poważnym tonem wprowadza kilka fenomenalnych żartów. To prawdziwa gratka dla fanów. 
Choreografia Chrisa Baileya czerpie garściami z klasyki musicalu. Zobaczymy więc s��ynne jazzowe dłonie, a nawet pełen układ kabaretowy rodem z połowy zeszłego stulecia. Znajdą się też nawiązania do innych musicali, na przykład do piosenki “Summer Nights” z dziejącego się w podobnych czasach Grease, czy do tak częstych w klasykach teatru muzycznego sekwencji sennych. Będzie też niesamowicie widowiskowo, ale w przypadku tego tytułu to rozumie samo przez się. 
Adelphi Theatre powzięło liczne kroki, by wprowadzić widza w świat “Powrotu do Przyszłości od momentu sprawdzenia biletu. Westybul przerobiono na hol kina z epoki, a idąc na swoje miejsce słyszy się nerwowe tykanie zegara. Zachwycają też aktywne przed spektaklem lampy ledowe rozmieszczone na balkonach i motywy elektroniczne widoczne na spuszczonej kurtynie. 
Scenografia Tima Hatley’a i Finna Rossa stanowi idealne połączenie tradycji z nowoczesnością. Ogromne ekrany multimedialne są tylko tłem dla klasycznych elementów scenografii, z których zbudowano dom Doka, dom rodziny McFly, sypialnię Lorraine czy diner. Spektakl po prawdzie uprościł lub nawet usunął niektóre wątki, by ograniczyć zmiany lokacji, ale ich ilość i tak robi wrażenie. 
Jeśli chodzi o kostiumy, to nie mogło oczywiście zabraknąć ikonicznego fartucha czy bezrękawnika. Zarówno Marty jak i Dok wyglądają niczym żywcem wyjęci z filmu. Tim Hatley zaprojektował też dwa zestawy kostiumów dla reszty obsady, każdy osadzony w innych czasach, tak by po podróży DeLoreanem, Marty mógł wkroczyć w całkiem nowy świat. Stroje odzwierciedlają też charakter postaci, więc cała rodzina Marty’ego zaprezentuje się zupełnie inaczej na początku i pod koniec spektaklu. 
Oglądając filmowy “Powrót do przyszłości” w 2024 roku można śmiało stwierdzić, że efekty specjalnie wcale się nie zestarzały. Z przyjemnością stwierdzam, że w musicalu perfekcyjnie je odwzorowano, a na scenie robią jeszcze większe wrażenie. To niesamowite, ile udało się osiągnąć używając efektów praktycznych, z naprawdę minimalnym użyciem ekranów multimedialnych. 
Twórcy musicalu dysponują prawami do piosenek wykorzystanych w filmie i nie boją się ich używać. Towarzyszą im utwory napisane specjalnie do wersji scenicznej przez Alana Silvestri. Znajdą się pośród nich piosenki tak chwytliwe, że ciężko się ich pozbyć z głowy (“It Works”), ale i melancholijne szlagiery (“For The Dreamers”). Co ważne muzyka różni się zależnie od czasu akcji, rozdzielając wątki i postaci z lat 50tych i 80tych. 
Jak już wspominałam wersja sceniczna nie mogła się obyć bez zmian w scenariuszu. Część pomniejszych scen wycięto (planowana wycieczka Marty’ego i Jennifer, którą udaremniła kraksa samochodu), a inne połączono ze sobą (dwie interakcje George’a i Lorraine, w szkole i w restauracji zmieni��y się w jedną), zapewne po to by ograniczyć zmiany scenografii. Warto też wspomnieć o pięknej, dodanej scenie, w której Marty uczy swojego ojca jak się zachowywać, co bardzo ładnie rozwija ich relację. 
Pojawiło się też kilka ledwie zauważalnych zmian w tekście. Na przykład Lorraine odwiedzając Marty’ego u Doka wyznaje, że wydedukowała, gdzie można go znaleźć na podstawie poprzedniej rozmowy, zamiast przyznać, że go śledziła. W zdecydowanej większości takie poprawki działają na korzyść spektaklu. Z zasady jednak wersja sceniczna zachowuje ducha oryginału. Fani znajdą w nim też całą masę ikonicznych cytatów, które nieodmiennie wywołują euforię na widowni. Niestety, pozostawienie ich w spektaklu zabiera miejsce piosenkom, których czasem po prostu brakuje. 
“Back to the Future: The Musical” nadrabia jednak dowcipem. Trzeba przyznać, że jest naprawdę zabawnie, zarówno jeśli chodzi o humor sytuacyjny, jak i językowy. Pojawia się też specjalny żart specjalnie dla zagorzałych fanów filmu. Po prawdzie twórcy mogli sobie darować prujące się spodnie, a powtarzający się gag z tancerzy pojawiających się znikąd, gdy tylko Dok zaczyna śpiewać może irytować, ale to naprawdę detale. 
Podsumowując, “Back to the Future” to spektakl niesamowicie widowiskowy, pełen świetnie przygotowanych efektów specjalnych. Ale technologia to nie wszystko. Musical sprawnie oddaje treść i ducha filmu, a soundtrack naprawdę łatwo pokochać. Wcale bym się nie zdziwiła gdybyśmy wkrótce doczekali się polskiej adaptacji, bo ten musical to czysty samograj. Polecam każdemu, zarówno fanom filmów, jak i tym, którzy nigdy ich nie widzieli. Dobra zabawa gwarantowana. 
Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna. 
2 notes · View notes