Tumgik
#Sachiko M / Toshimaru Nakamura / Otomo Yoshihide
reckonslepoisson · 6 months
Text
Good Morning Good Night, Sachiko M / Toshimaru Nakamura / Otomo Yoshihide (2004)
Tumblr media
No wonder Good Morning Good Night angers so many – music rarely tests the recorded form like this. Sachiko M, Nakamura and Yoshihide work their strains of experimentalism into the sounds of the everyday, intermingling life with digital buzz and vice versa. One’s experience is totally dictated by circumstance; so life shifts, as one never lives the same sounds twice, so no two listens of Good Morning Good Night are alike. 
3 notes · View notes
radiophd · 2 months
Text
youtube
sachiko m / toshimaru nakamura / otomo yoshihide -- good afternoon
1 note · View note
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Sachiko M / Toshimaru Nakamura / Otomo Yoshihide – Good Morning Good Night (2004)
CD design by Friederike Paetzold
45 notes · View notes
ujuro · 1 year
Text
I have started going through a list of 500 ~avant garde~ albums I found on rym and I will now use this blog to give my thoughts on every one
What I have been to up (briefly) so far:
Moondog- moondog: I think I want to change my name to moondog
The pop group- y: post punk like this makes me so happy I have nothing else to say
Tim buckley- starsailor: whatever you think this album sounds like based on the over it does Not sound like that
The mothers of a invention- uncle meat: idk why Zappa doesn’t hit for me but most of the time I was just thinking “that’s nice frank” alsjfhdhdhdw
Henry cow- in praise of learning: I kind of forgot about this one already but I think it was good
Ground zero- revolutionary pekinese opera ver.1.28: Holy Fuckin Shit. There are a couple moments on this album that are some of my favorite moments in music ever. I’m gonna pretend that Disney interpolation at the end doesn’t exist though
Mingus- the black saint and the sinner lady: Holy Shit. MAN does the last track in particular hit
John zorn- naked city:….it wasn’t as abrasive as I thought it was going to be so honestly I’m kind of disappointed
Today is the day- sadness will prevail: as much as I appreciate intentionally grating albums with shit production and bad vocals (I’m not kidding here I mean it lol) there was really one stretch of songs in the middle that stayed with me and the rest of the TWO AND A HALF HOUR LONG ALBUM came and went
Sachiko m, toshimaru nakamura, otomo yoshihide- good morning good night: I fall into the camp of “random tones played at random intervals is good music actually” but if you have any health issues that may be exacerbated by high pitched tones playing for a long time than you should probably avoid this at all costs aldjfhshdhs
Gorguts-obscura: it’s masterfully played death metal but I feel like you can tell if youll like it or not like two tracks in
William basinski- the disintegration loops: my brain has been too addled by years of political discourse and George bush memes to be able to assess with Accidental Soundtrack To 9/11 with any clarity NEXT
Scraping foetus off the wheel- nail: theater kid (complimentary)
The residents- not available: theater kids (derogatorily but in a complimentary way)
Contortions- buy: not my favorite no wave album ever but I just love no wave so much that it doesn’t really matter
This heat-this heat: I listened to deceit a while back and I didn’t hit as much as a expected it to but but thankfully this one works a lot better for me. It’s also helping with the developing theory that no matter how experimental you think music can get nowadays some random guys were doing the exact same thing better in the 70s
Anyway that is all so far see you next time
1 note · View note
rozkurz · 5 years
Text
[29.10.2019] Taku Sugimoto / Minami Saeki
Tumblr media
Już 29 października we Wrocławiu wystąpi znakomity japoński gitarzysta i kompozytor, Taku Sugimoto - jeden z najważniejszych przedstawicieli muzycznego redukcjonizmu! Tym razem zagra w duecie z wokalistką Minami Saeki, prezentując utwory z cyklu Songs. Charakteryzują się one ulotnością pojedynczych dźwięków, stopniowo układających się w proste melodie. Ascetyczna instrumentacja i efemeryczny charakter kompozycji sprawiają, iż słuchacz ma wrażenie uczestnictwa w czymś wyjątkowo kameralnym, kierowanym bezpośrednio do niego. ________________ Taku Sugimoto Japoński improwizator i kompozytor. Jeden z twórców Onkyō - tokijskiej odmiany redukcjonizmu muzycznego. W latach 1985-1988 występował w zespole Piero Manzoni, natomiast po rozpadzie tej grupy zaangażował się w szereg projektów solowych. We wczesnych latach 90. skupił się głównie na grze na wiolonczeli. Założył wówczas Henkyo Gakudan. Przez krótki czas był także członkiem zespołów Ghost i Hikyo String Quintet. Sugimoto powrócił do grania na gitarze w 1994 roku i zaczął regularnie koncertować w duecie z Tetuzim Akiyamą, a następnie w rozmaitych konfiguracjach z takimi wykonawcami jak np. Toshimaru Nakamura, Otomo Yoshihide czy Sachiko M. Zwrócił na siebie uwagę dzięki powściągliwej, a przy tym wyjątkowo melodyjnej grze, co było dotąd czymś niezwykłym w świecie wolnej improwizacji. Z biegiem czasu jego muzyka stawała się coraz bardziej abstrakcyjna, rezygnując z melodii na rzecz ciszy. Taku Sugimoto współpracował z najważniejszymi twórcami muzyki eksperymentalnej, m.in. z Keithem Rowe, Radu Malfattim, Antoinem Beugerem, Michaelem Pisaro, Kevinem Drummem, Tetuzim Akiyamą, Toshimaru Nakamurą, Otomo Yoshihide, Sachiko M, Taku Unamim, Annette Krebs, Burkhardem Stanglem, Jasonem Kahnem, Günterem Müllerem, eRikm i wieloma innymi. Począwszy od 1998 roku był współorganizatorem słynnej serii improwizowanych koncertów, które odbywały się w Aoyama Bar, a następnie w galerii Off Site w Tokio.Obecnie zajmuje się głównie komponowaniem. Prowadzi również wytwórnię płytową Slub Music. https://takusugimoto.bandcamp.com/ http://www.japanimprov.com/tsugimoto Minami Saeki Wokalistka, aktorka filmowa i tancerka. Współpracowała z Taku Sugimoto, Junichiro Tanaką, Wakaną Ikedą, Masafumim Ezakim, Takashim Masubuchim, Manfredem Werderem i Stefanem Thutem, z powodzeniem łącząc żywioły muzyki rozrywkowej i eksperymentalnej.  W 2017 r. ukazała się płyta Songs nagrana wspólnie z Taku Sugimoto, a w ubiegłym roku jej kolejna część. Występowała w filmach takich reżyserów jak Yukihiro Kurokawa czy Teiichi Hori.
https://www.youtube.com/watch?v=UrgCVM3gtiA ________________ Tajne Komplety Przejście Garncarskie 2, 50-107 Wrocław 29.10.2019 (wtorek) godz. 20:00 bilety: 20/30 zł
________________ 
FB: https://www.facebook.com/events/2368643456711483/
________________ 
Plakat: Karolina Pietrzyk, Gilbert Schneider
1 note · View note
sunkentreasurecove · 8 years
Video
youtube
0 notes
nnjzz · 8 years
Text
MICHEL HENRITZI + JULIA HANADI AL ABED +LIONEL FERNANDEZ + PHILÉMON /
Le Non_Jazz#1802
                                  - - - - - samedi 18 février 2017 - - - - -
MICHEL HENRITZI LIONEL FERNANDEZ JULIA HANADI AL ABED PHILÉMON
@OURCQ BLANC 29, rue de l'Ourcq 75019 M° Ourcq (5) 6€ 20:00
==============================
MICHEL HENRITZI/ metz
a lapsteel psyche/drone solo project kind of metal machine music crashing blues /   Membre des groupes Dustbreeders et O'Death Jug, partenaire régulier de Junko (Hijokaïdan) et Rinji Fukuoka (Majutsu No Niwa). A joué avec Yoko Higashi, Masayoshi Urabe, Chie Mukaï, Tetuzi Akiyama, Nihilism Spasm Band, Mattin ... 
Musicien, producteur, critique musical  (Revue & Corrigée), cofondateur et membre permanent des DUST BREEDERS (avec Thierry Delles et Yves Botz) ainsi que coresponsable de leur label Élevage de Poussière, ainsi que responsable à part entière et c'est depuis une bonne quinzaine d'années du label A Bruit Secret (Taku Sugimoto, Toshimaru Nakamura, Sachiko M, Brandon LaBelle, Bruce Russell & Ralf Wehowsky…)
Collabora dans les années 1980 avec plusieurs groupes de rock industriel et fonda le label AKT avec le collectif NOX.
Guitariste sensible et intuitif, hanté autant par les spectres d'un blues archétypal que par son cousin japonais éloigné - enka - il en donne une relecture profondément mélancolique et habitée, rarement en solo, parfois en duo  avec Fabrice Eglin ( Howlin’Ghost Proletarians) ou en collaborant avec nombre de musiciens japonais (Junko, Tetuzi Akiyama, Masayoshi Urabe, A Qui Avec Gabriel …)
Depuis un certain temps, il délaisse un petit peu sa guitare au profit d'une lapsteel "augmentée" d'une myriade de pédales d'effets.
https://soundcloud.com/michel-henritzi
http://michelhenritzi.canalblog.com/
https://www.youtube.com/watch?v=xfzO3rBDK6U
https://www.youtube.com/watch?v=8txZdmHWpQ4 https://www.youtube.com/watch?v=ziH4c5yf_Mg
https://www.youtube.com/watch?v=N0cB9zMBRkE
LIONEL FERNANDEZ / paris Figure de proue d'une certaine frange du rock-noise ou, plus largement, ou - plus exactement, d'un certain psyché-bruitisme héxagonal, (et c'est depuis un quart de siècle - sic(k) ! ] : dedans SISTER IODINE, bien évidemment, mais aussi à travers divers side projects tout aussi fertiles (ANTILLES, MINITEL, COBRA MATAL), duos/duels (avec Jérome Noetinger + HAINE : avec / "versus" Hendrik Hegray) et, enfin, des - rares & fulgurantes - apparitions solo lors desquelles, brandissant sa guitare tel un totem-machette menaçant, il taillade à coups de non-riffs malsains dans la matière brute & calcinée, des blocs de sons sales, où grouillent en combustion lente, des micro-textures gangrénées. Guitare-tronçonneuse, guitare-lance-flammes : bourdonneuse, vrombissante, malveillante & mal embouchée; guitare et guitare-non-guitare, tellement son son est altérée par le truchement d'une électronique mise à contribution et mise à mal, vicieuse, asphyxiante, acérée, toute au service d'une traversée hallucinée, cauchemardesque et chaotique.
JULIA HANADI AL ABED / bordeaux "une mystérieuse découverte. une vieille cassette. un passé dorénavant réanimé. une voix et des micros réunis au cœur d'un dispositif électroacoustique pour entamer un voyage intemporel et contemplatif. Une argile primordiale, d'où s'échappent, dans l'en-creux, les bulles d'un autre présent." En cheminant, enregistreur à la main, et en improvisant, vagabonde : c'est ainsi que Julia Hanadi Al abed est devenue adepte de l'écriture acousmatique. Voix, field recordings, corps sonores font l'essence de ses créations de musiques concrètes. Par le biais de technologies lo-fi ou hi-tech, en concert, ce sont aussi les jeux de rétro-actions sonores et autres dispositifs électriques qui tracent le sillon de l'écoute, déclinant différentes facettes d'une pratique musicale électronique. Associée au Studio de Création et de Recherche en Informatique et Musiques Expérimentales (SCRIME) à Bordeaux, elle approfondit son travail du son dans sa dimension spatialisée. Ses compositions sont publiées chez Les Potagers Natures, ALaMuse, Framework, Tsuku Boshi..
https://soundcloud.com/dzoulia
PHILÉMON / qc montréal paris Synthé modulaire, pédales cliquées, meaty beats Philémon est / a été /sera membre de ERO BABAA, DARFOUR, LUBRIPHIKATTTOR, NAPALM JAZZ, MILLEFILLE, COUPE COUPE, APÉRO, BEER POLICE, KUTAFON et autres - similaires - ensembles de musique de chambre. A joué dans son Québec natal avec, entre autres, Martin Tétreault, Sam Shalabi, John Heward, Diane Labrosse, Alexandre Saint-Onge, Erick d'Orion et A_Dontigny - et ensuite en France, son "pays d'adoption" - avec, notamment, Julie Rousse, Arnaud Rivière, Fred Nipi, Seijiro Murayama, T.G. ,J.Z., JF Pichar, ErikM, Otomo Yoshihide ("etc") "Influencé par le free-jazz autant que le heavy metal , le hip-hop, la musique concrète voire même traditionnelle. Les années d'expérimentations avec le sax alto, les tourne-disques, ordinateurs, détournement de tables de mixages et effets à outrances avec un faible pour la distorsion et la saturation ont menées à une musique où tous les bruits et textures ont leur lieu d'être, avec ou sans mélodie(s)." https://philmon.bandcamp.com/releases https://soundcloud.com/philemong https://vimeo.com/8977310
Fly::CL
0 notes
merzbow-derek · 7 years
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
POST-SCRIPTUM 747
AGITATION FRITE 2 : DANS UNE GRANDE SOLITUDE, À L’HARMONIUM
Agitation Frite 1, Témoignages de l’underground français est donc sorti chez Lenka lente. Un second volume est en préparation. La forme en est la même : un peu moins d’une quarantaine d’entretiens dont la plupart, cette fois, sont inédits. On en trouvera ici des extraits, régulièrement. Par exemple, Michel Henritzi (Dustbreeders, Discom, Howlin’ Ghost Proletarians)…
EXTRAIT…
Le label historique de Dustbreeders s'appelle Élevage de poussière. Celui que tu as consacré à l'improvisation et créé dans les années 2000 se nomme À bruit secret. Quel est le sens de ces deux emprunts à Marcel Duchamp ?
Au-delà de l’intérêt qu'on pouvait avoir pour le geste artistique radical et iconoclaste de Duchamp, Élevage de poussière s'est imposé à nous (Dustbreeders) du fait qu'on plaçait au centre de notre dispositif instrumental des platines sur lesquelles on jouait des vinyles dans une idée de détournement. On pouvait y voir une analogie avec les ready-made de Duchamp. Qu'est-ce qui ressemble le plus à un élevage de poussière qu'un vinyle oublié sur une platine ? Cela nous a dès lors semblé un nom idéal pour un label vinyle. Il n’était pas question de produire des CD ou des cassettes.
À bruit secret relève toujours de mon intérêt pour Duchamp, mais cette fois, plutôt pour l'aspect conceptuel de son œuvre qui était, à cette époque, en résonance avec ce qui m’intéressait dans la musique improvisée de cette période, et plus particulièrement dans la scène japonaise « réductionniste », même si ses musiciens ne se reconnaissent pas dans ce terme : je pense à Taku Sugimoto, Toshimaru Nakamura, Sachiko M ou Otomo Yoshihide. J’ai fait le choix du CD pour ce label parce qu'il effaçait toute impureté sonore produite par la lecture d’une platine vinyle. Et à considérer cet objet de reproduction qu'est un CD, on peut le voir comme la pièce de Duchamp nommée « À bruit secret », cette petite sculpture dans laquelle un objet non révélé est enfermé et produit un bruit si on le manipule. Le CD est un objet énigmatique en soi, qui ne produit du son que si on le fait tourner dans un lecteur, sinon la musique qu'il enferme nous reste inaudible, secrète. Le nom s'est une fois encore très vite imposé. Duchamp demeure aujourd’hui encore, et pour de nombreux artistes, une boîte à idées.
Une autre boîte à idées, dans ce qui guide tes choix esthétiques, qu'ils soient écrits (puisque tu écris sur la musique aussi), ou sonores (que tu produises les disques des autres ou enregistres les tiens), pourrait être Guy Debord, non ?
C’est à travers ses écrits que Debord a été important pour moi, au travers des clés qu’il nous a données pour comprendre la société du spectacle, notre société. Après je crois que, comme beaucoup de jeunes gens, j'ai pu en avoir une lecture naïve, ou tout au moins une approche purement intellectuelle sans l’éprouver dans une pratique révolutionnaire. Debord m’a plus apporté dans ma critique des musiques, et surtout des musiques dites expérimentales ou radicales que dans ma pratique musicale. Ce que nous apprend la lecture de Debord, c'est que ces musiques qu'on dit extrêmes, radicales, subversives, n'échappent pas au spectacle qu'elles semblent dénoncer. Que la musique dite noise n'est au fond qu'une expérience narcissique et illusoire dans sa critique des musiques mainstream : car il y a une même économie a l'œuvre, un même star system, une même répétition que dans toute la culture marchande. À chacun d'en retirer quelque chose ou non, comme pour n'importe quelle symphonie ou blues. La musique noise n'affirme qu'une différence très narcissique. Je me souviens d'une interview d'Alessandro Bosetti qui posait la question de la radicalité révolutionnaire en demandant qu'est-ce qui était plus révolutionnaire entre une composition de Luigi Nono qui déconstruisait la chanson populaire « El pueblo unido jamás será vencido » ou 5000 personnes qui reprenaient cette même chanson dans un stade de foot. La musique noise n'est finalement que l'écho amplifié du bruit du capital. Pour répondre à ta question, Debord m'a toujours posé problème dans ma pratique. Je me considère juste comme un bluesman, un petit blanc cultivé qui exprime ses colères, ses frustrations, son blues. That's all.
Avant d'évoquer ta pratique, parlons de tes écoutes, celles qui t'ont fait. Tu n'as probablement pas commencé par écouter du blues ?
Quand on a 14-15 ans, on découvre les choses au hasard des rencontres, d’une pochette, sans trop rien connaitre aux styles, genres, enjeux qui s'y jouent.
En vrac, les premiers disques que j’ai achetés, de mémoire : Léo Ferré avec Zoo ; Catherine Ribeiro & Alpes ; Catharsis, Ange, Led Zeppelin, Pink Floyd, Iron Butterfly, Deep Purple, Jefferson Airplane, Can et King Crimson. Tout ça, je l’écoute alors sans hiérarchie, avant la rupture punk que je découvre dès 1976. Ensuite il y a une série d’articles dans la revue Best qui m’introduisent aux Stooges, MC5 et Velvet Underground. Là, c'est le coup de foudre, je sens une vraie connexion avec cette sauvagerie rock. Les pochettes me fascinent : White Light/White Heat du Velvet, comme un trou noir, et les flammes de Fun House.  Un des tous premiers concerts que j’ai vu, et qui m’a marqué, c’est Nico bourrée sur scène, dans une grande solitude, à l’harmonium, devant un public hostile venu pour Magma. Arrivent ensuite les premiers LP punk : Damned, Stranglers, Buzzcocks. Je veux évidemment jouer dans un groupe punk !
Tu concrétises alors ?
Comme tous mes copains de lycée, je voulais jouer dans un groupe punk, mais personne ne voulait jouer avec moi : on me disait que j'étais un guitariste trop nul, ce qui était vrai, mais j'avais cette idée naïve, que pour faire cette musique, on n'avait pas besoin de savoir jouer, qu’il suffisait de faire du « bruit » avec n'importe quel instrument et de « crier » sa rage, ses rêves ou ses colères. Finalement, le punk était déjà un mouvement très conservateur, tout du moins en France. J’ai fait mes trucs, seul, avec un magnéto cassette et une guitare, en passant des enregistrements d'usine, de rue, etc., que je trouvais sur des disques de bruitage pour le cinéma. Mes idoles à l'époque étaient Fripp et Eno, plus que les punks en fait. Jusqu'à ce que je découvre, peu après, la no wave, et surtout Throbbing Gristle, qui m'ont ouvert à une approche différente de ce que pouvait être le punk-rock. Une approche connectée à l'art contemporain et à la littérature. Je découvrais en même temps Burroughs, Artaud, Ginsberg, K. Dick…
Un magazine ou un fanzine t'informait des disques à acheter ?
Jusqu’en 1977-1978, Rock & Folk et Best (comme je disais) orientaient mes achats de disques. Quelques années plus tard, j'ai découvert le monde des fanzines : New Wave, Atem, Forced Exposure et d'autres dont j’ai oublié le nom..., ..., ...
Photos : Natacha Thiery
( Nico, par là )
11 notes · View notes