#Gwiazda Śmierci
Explore tagged Tumblr posts
Text
Upór przeciwko śmierci (Klan Modliszki)
Ciągła choroba sprawiała, że atmosfera w Klanie Modliszki bywała napięta. Ziębia Zguba bardzo zdziwiła się, kiedy Złota Rzeka warknęła na nią, zamiast przyjąć posiłek. Nie dość, że ciężko pracowała, to jeszcze nie okazywano jej żadnej wdzięczności. Kiedy jej cierpliwość dojdzie do kresu?
– No już, dziewczyny, spięcia nam nie pomogą. – Zlepione Futro także czuł się przemęczony. Zdecydowanie nie był typem przywódcy, jednak z chorą Ciernistą Gwiazdą oraz Mokrą Blizną, on musiał jako-tako przejąć stery. Wewnętrznie jednak, jedyne czego pragnął, to zwinąć się w kulkę nieszczęścia, której wszyscy dadzą spokój. – Wychodzę po zioła. Przepraszam, że Cię o to proszę, Ziębia Zgubo, ale czy mogłabyś się w tym czasie zająć obozem?
– Chyba nie mam wyboru... – Zięba westchnęła, uśmiechając się lekko do przyjaciela. Starała się zignorować obecność Złotej Rzeki.
– Ale... wróć szybko, dobrze? – dodała, troszkę ciszej.
– Zrobię co w mojej mocy – obiecał Zlepek, wychodząc z leża medyków. Miał tylko nadzieję, że te dwie nie skoczą sobie do gardeł...
Samotne wycieczki po zioła stały się normą i Zlepione Futro coraz częściej zastanawiał się, czy nie przydałby mu się uczeń. Troska często wykazywała duże zainteresowanie ziołami i medyk pokładał pewne nadzieje w córce Ciernistej Gwiazdy. Wiedział, że nie powinien się nastawiać, ale było to bardzo trudne. Zresztą, kto patrząc na dwójkę radosnych kociąt nie myśli o ich przyszłości? Jaką rolę będą kiedyś spełniać w klanie?
Teraz jednak nie to było priorytetem. Musiał odnaleźć odpowiednie zioła, żeby pomóc członkom jego klanu. Złota Rzeka i Ciernista Gwiazda z każdym dniem czuły się coraz gorzej i Zlepione Futro spoglądał na nie z niepokojem. Nie chciał, by liderka straciła życie, ani aby klan stracił Złotą Rzekę. Była zdolną wojowniczką oraz wspaniałą matką, a także po prostu ważnym członkiem ich społeczności, nawet jeśli ostatnio bywała nerwowa. Dla Zlepionego Futra wszyscy byli ważni. W końcu jako medyk jego zadaniem było opiekować się całym klanem, jak własnymi kociętami.
Nareszcie dotarł na miejsce, gdzie mógł zebrać odpowiednie zioła. Przeszukując las, niemalże oniemiał, widząc roślinę, która znajdowała się przed nim.
– C-cudopłatek... – wybąkał na głos, w głębokim zdziwieniu. Kwiaty tej rośliny mogły pomóc kotu, który jedną nogą stąpał wśród Gwiezdnych... Mogły pomóc, jeśli inne metody leczenia zawiodą. Nie wiele myśląc, zabrał się do zbierania roślin.
Udało mu się również zebrać trochę lawendy, która także mogła okazać się pomocna. Był bardzo zadowolony, gdy wrócił do swego leża, dopóki nie usłyszał Ciernistej Gwiazdy zanoszącej się kaszlem. Niemal wypuścił zbierane zioła z pyska, podbiegając do liderki, która zaczęła pluć krwią.
– C-cierń! – zawołał, docierająć do niej. Leżący obok Nakrapiany Nos patrzył na swoją partnerkę z przerażeniem. Zlepione Futro czuł, jak jego krew przepełnia adrenalina. – Wszystko będzie dobrze, Ciernista Gwiazdo. Załatwię to... – obiecał, sięgając po cudopłatek.
– N-nie... – zaprotestowałą słabo, wciąż kaszląc – k-klan... zostaw dla... k-klanu...
��� Jesteś częścią klanu, mysi móżdżku! – Nie przejmując się tym, jak zwraca się do przywódczyni, wepchnął jej papkę z rozdrobionego kwiatu do pyska. – Każde Twoje życie jest ważne... – dodał cicho, patrząc, jak kaszel ustaje, a Ciernista Gwiazda zapada w sen, z równomiernym oddechem...
– Co z nią będzie? – zapytał przerażony Nakrapiany Nos. Zlepione Futro westchnął, po czym uśmiechnął się delikatnie.
– Skopie mi tyłek, jak tylko się obudzi – odrzekł, a wojownik zaśmiał się słabo. – To Cierń, prędzej jeże zaczną latać, niż ona sobie nas odpuści... Jak wredna by przy tym nie była. Idź spać. Wiesz, że jest silna. – Uśmiechnął się do Nakrapianego Nosa pokrzepiająco, wskazując głową na leże znajdujące się nad liderką. – Sam również potrzebujesz odpoczynku, pamiętaj o tym. Bardzo jej na Tobie zależy – zapewnił, po czym odszedł, by uporządkować swoje zioła.
#simsy z modami#the sims 3#the sims 3 warrior cats challenge#warrior cats#wojownicy#Kocie Dramki#krótkie opowiadania#krótkie historie
3 notes
·
View notes
Text
15/03/23
2 Piotra 3:14-18
(14) Przeto, umiłowani, oczekując tego starajcie się, abyście znalezieni zostali przed nim bez skazy i bez nagany, w pokoju. (15) A cierpliwość Pana naszego uważajcie za ratunek, jak i umiłowany brat nasz, Paweł, w mądrości, która mu jest dana, pisał do was; (16) tak też mówi we wszystkich listach, gdzie o tym się wypowiada; są w nich pewne rzeczy niezrozumiałe, które, podobnie jak i inne pisma, ludzie niewykształceni i niezbyt umocnieni przekręcają ku swej własnej zgubie. (17) Wy tedy, umiłowani, wiedząc o tym wcześniej, miejcie się na baczności, abyście, zwiedzeni przez błędy ludzi nieprawych, nie dali się wyprzeć z mocnego swego stanowiska. (18) Wzrastajcie raczej w łasce i w poznaniu Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. Jemu niech będzie chwała teraz i po wieczne czasy.
Sprawiedliwi oczekują i pragną powrotu do Ogrodu Eden. Wstępnie, to będzie miało miejsce na początku Tysiącletniego Królestwa. Sprawiedliwi będą na początku wychwalani ponieważ każda osoba wchodząca do królestwa będzie zbawiona, a Chrystus będzie rządził żelazną laską. W ciągu tego tysiąca lat będą się rodzić dzieci (Objawienia 20). Będą miały wybór żeby przyjąć lub odrzucić Chrystusa jako swojego Zbawiciela. Zewnętrzny bunt nie będzie tolerowany, lecz niektórzy będą tajnymi niewierzącymi. Na koniec tego okresu czasu, Szatan zostanie uwolniony, aby zorganizować swoją ostatnią próbę buntu (Objawienia 20), ale ona zawiedzie. W tym momencie, istniejące niebo i ziemia zostaną zniszczone, a nowe niebo i nowa ziemia zostaną stworzone. Już nigdy więcej grzech nie splami Ogrodu Eden (zobacz książkę Milton’s Paradise Regained). Piotr nie wątpi w Bożą obietnicę, nawet w obliczu swojej własnej, nieuchronnej śmierci. Jak więc powinniśmy żyć? Żyjemy życiem nie splamionym przez grzech, ale w pokoju z Bogiem, samym sobą oraz innymi. “Cierpliwość” oznacza duży okres czasu zanim coś zacznie się gotować i przelewać. Boża cierpliwość nie jest opóźnieniem, ale okazją, żeby więcej osób doszło do poznania Jezusa. To jak Piotr odnosi się do Pawła pokazuje szacunek i demonstruje współpracę między apostołami we wczesnym kościele. Rybak zgadza się, że Rabbi dużo umie, ale nie usprawiedliwia ludzi, którzy go opacznie rozumieją. Studiowanie to ciężka praca. Zauważ jak często Piotr odnosi się do swojej publiczności jako do „umiłowanych”. Słowo „baczność” (w. 17) jest przeciwieństwem słów “niezbyt umocnieni” w wersecie 16. Idea oznacza zarówno silną jak i szeroką podstawę, na której ktoś może bezpiecznie stać bez przewrócenia lub przełamania się. Wzrost musi trwać dalej. Przeciwieństwem nie jest stagnacja, ale śmierć. Nasz wzrost musi być znaleziony dzięki głębszemu poznaniu osoby.
Krok Życiowy
Możemy mieć społeczność z najwspanialszą osobą we wszechświecie. Czy zdajemy sobie sprawę, że on jest dla nas kimś więcej niż nasz ulubiony bohater sportowy, lub gwiazda filmowa, członek rodziny lub podziwiana przez nas postać historyczna?
0 notes
Photo
Gdzie kupować zestawy klocków lego online?
Klocki lego to ulubiona zabawka nie tylko dla chłopców ale także dla dziewczynek. Na rynku dostępnych jest wiele zestawów, oferowanych przez popularnego producenta - LEGO. Zestawy często inspirowane są popularnymi bajkami dla dzieci czy seriami filmów jak Harry Potter, Władca Pierścieni czy Gwiezdne Wojny. Do jednego z najpopularniejszych zestawów zaliczyć możemy lego 75291 gwiazda śmierci ostateczny pojedynek.
Lego 75291 gwiazda śmierci ostateczny pojedynek
Co znajdziemy w zestawie lego 75291 gwiazda śmierci ostateczny pojedynek? Pięć minifigurek LEGO, w tym Dartha Vadera, Luke'a Skywalkera i Imperatora Palpatine'a z mieczami świetlnymi oraz dwóch imperialnych strażników z pikami mocy. Dzięki temu właściciel zestawu może odegrać scenę pojedynku na miecze świetlne między Lukiem Skywalkerem a Darthem Vaderem w sali tronowej Imperatora Palpatine’a. Zestaw to 775 elementów, stanowi świetne wyzwanie dla chłopców i dziewczynek w wieku od 9 lat. Jesli znasz fanów filmu „Gwiezdne Wojny: Powrót Jedi” ten zestaw jest zdecydowanie dedykowany dla nich! Sprawdź jak się prezentuje odwiedzając sklep online Planeta Kloców.
1 note
·
View note
Text
Ash Lynx x Reader x Lee Yut-Lung
Hanahaki Disease AU [Reader] próbuje poradzić sobie z kwiatami niszczącymi jej płuca i uczuciami do Asha Lynxa. Postanawia przyjąć ofertę operacji od Lee i zobaczyć co nowego poza krwią i kolorowymi płatkami może przynieść życie.
Praca znajduje się również na Wattpadzie (pod tym samym nickiem). Beta: Dusigrosz
Informacje dodatkowe: 1. Jest to Hanahaki Disease AU — uniwersum, w którym mocna, nieodwzajemniona miłość skutkuje kwiatami wrastającymi się w płuca zakochanej osoby. Choroba doprowadza do śmierci. Alternatywą jest odwzajemnienie uczuć lub ich porzucenie (rzadko spotykane) albo droga operacja, skutkująca pozbyciem się wspomnień o danej osobie. 2. Nie stosowałam honoryfikat, bo choć anime ich używa, to akcja rozgrywa się jednak w Nowym Jorku.
[Reader] leżała na łóżku i nasłuchiwała odgłosów dochodzących z uśpionej rezydencji, raz po raz spoglądając na zegarek. Co kilka minut udawało jej się wychwycić skrzypnięcia podłogi, stukot obcasów i odległe męskie śmiechy.
Nie mogła zasnąć, choć zamykała powieki taki mocno, jak tylko potrafiła. Za każdym razem widziała obrazy pamiętnej nocy sprzed kilku lat. Na to, co obecnie przeżywała, przestała zwracać uwagę. Udawało jej się znieczulić umysł i wypierać niechciane wizje, ale trauma z dziecięcego wieku nie chciała odpuścić tak łatwo.
Wydostała się z jedwabnej pościeli i poczuła chłód ogarniający ciało. Najciszej jak potrafiła postawiła obie stopy na drewnianej podłodze.
Zamykając za sobą drzwi, rozglądnęła się po korytarzu w poszukiwaniu pijanych gości, którym czasem zdarzało się gubić kierunki. Nikogo jednak nie ujrzała, więc skierowała kroki do pokoju Asha.
Wystukała:
.-- -.-. .... --- -.. --.. ..-..
Oznaczało to po prostu: "wchodzę" w alfabecie Morse'a. Od dobrego roku ćwiczyła posługiwanie się nim z chłopakiem. Liczyła, że pomoże im kiedyś w jakiś sposób.
Prawie natychmiast usłyszała szczęk klucza w zamku. Uważała to za dość zabawny koncept związany z prywatnością, bo papa Dino i tak miał cały komplet zapasowych. Jednak nastolatek utrzymywał, że tym samym można kupić sobie choć trochę czasu.
— Ciężka noc? — Zawoalowane pytanie.
— Tak, ale dzisiejsi na szczęście nie byli zainteresowani.
Golzine nie trzymał jej dla siebie. Stanowiła salonową zabawkę wszystkich gości, z którymi robił interesy, mających inne niż on sam preferencje. Zauważył w niej potencjał jeszcze przed Ashem, kiedy była w Cod Club.
— Też nie mogłem zasnąć. Wchodź — zachęcił, kierując się w stronę okna.
Dziewczyna czasem miała wrażenie, że Dino wiedział o nocnych spotkaniach swoich pupili. Nie były częste, ale do tej pory nic z nimi nie zrobił. Może wydawało mu się to zabawne?
Otworzyli okno i ułożyli się wygodnie na parapecie. Oglądali czyste, nocne niebo, wdychając letnie powietrze. Niekiedy szukali znanych konstelacji lub czytali książki, kiedy mdłe światło na to pozwalało. Albo po prostu rozmawiali.
Zawsze w pogotowiu czuwał budzik, dzięki któremu na czas byli w swoich pokojach.
Czasem udawało się im obojgu zasnąć, a niekiedy sen morzył tylko jedno z nich. Bywało też, że razem przytomni witali różowy świt.
— Spadająca gwiazda — szepnął którejś z bezkresnych nocy. — Oddać ci życzenie? Bo moich nigdy nie wysłuchała.
— Pewnie. Szczęścia nigdy za wiele. — Zaśmiała się cicho.
Była w tym jednak słodko-gorzka nuta.
Nastąpiła krótka chwila ciszy, po czym dziewczyna wróciła do poszukiwania gwiazdozbiorów.
— O czym pomyślałaś? — Chłopak skierował na nią szmaragdowe oczy.
— Nie powiem ci, bo wtedy na pewno się nie spełni.
— Chciałbym nas stąd wyrwać. — Zwrócił głowę z powrotem w stronę gwiazd.
— Jeśli kiedyś nam się uda, to powiem ci, o co prosiłam.
— W takim razie będę musiał się postarać. — Rzucił jej melancholijny uśmiech.
***
— [Reader], zrobiłem [ulubione danie]!
— Nie jestem głodna.
— W takim razie zostawię na później, specjalnie dla ciebie.
[Reader] nie mogła dłużej znieść widoku tego szczęśliwego chłopaka. Miała ochotę zetrzeć uśmiech z jego twarzy, ale nie mogła sobie pozwolić na wywołanie kłótni. Czuła, że przebywanie z nim dłużej doprowadziłoby ją do szału, więc opuściła mieszkanie. Wypadła wprost na ulice Nowego Jorku, ciesząc się chłodnym, wieczornym powietrzem.
Shorter, dotąd udający obojętnego, wstał z kanapy, założył kurtkę i ruszył w ślad za nią.
Kiedy ją dogonił, stała już przy moście.
— Co się z tobą ostatnio dzieje?
— Nic szczególnego. — Wsunęła ręce do kieszeni.
— Wiesz dobrze, o czym mówię. Eiji próbuje cię lepiej poznać.
— Nie muszę za wszystkimi przepadać.
— Mogłabyś się chociaż trochę postarać. Powinnaś to zrobić dla Asha — stwierdził z wyrzutem.
Dziewczyna czuła, jak jej płuca ogarnia ogień. To był najgorszy z możliwych momentów.
— Nie wspominaj o nim teraz — odparła przez zaciśnięte gardło.
— Wiem, że jesteś zazdrosna...
— Nie jestem — zaprzeczyła.
Czuła jednak, że sama próbuje się okłamywać.
— Przecież zdaję sobie sprawę z tego, że widziałaś ich razem...
— Zamknij się!
— A więc jednak jesteś — mruknął Shorter przekomarzająco.
Zaraz potem z ust dziewczyny posypały się żółte płatki żonkili w akompaniamencie rzężącego kaszlu. Nie miała czasu wyjąć chusteczki, więc zawartość jej płuc zmieszana z krwią wylądowała na drobnych dłoniach. Niektóre osoby na ulicy spoglądały na nią ze współczuciem, inne z politowaniem. Miała ochotę odwrócić głowę od paskudztwa, które trzymała, uciec i nigdy nie wracać.
Tyle była warta jej miłość.
— Nie mów mi, że... Nie możesz być...
Jeszcze przed chwilą zwyczajnie sobie żartował z niej samej i jej uczuć. Teraz docierała do niego poważna prawda kryjąca się za tym wszystkim. Widziała zmieszanie w oczach chłopaka. Na jego twarzy malowało się przerażenie całą sytuacją.
— Tak, mam Hanahaki — wycharczała [Reader] w odpowiedzi na niezadane pytanie.
Powstrzymując cisnące się do oczu łzy wyrzuciła zmasakrowane żonkile wprost do wody. Brudnymi od krwi rękami wyciągnęła z kieszeni chusteczki. Zdążyła w samą porę przed ponownym atakiem spazmatycznego kaszlu, który wstrząsnął całym jej ciałem.
Shorter wyciągnął dłoń. Cofnął ją jednak, widząc, że dziewczyna szybko odchodzi
Nie planowała nikomu mówić o chorobie. Miała dookoła siebie za dużo osób, które chciałyby ją ratować, tymczasem powinny się skupić na czymś zupełnie innym. Dystansowała się więc, delikatnie odsuwając je od siebie. Trwało to już dobrych kilka miesięcy i nie zmierzało w żadną inną stronę, niż do grobu.
Przez jakiś czas łudziła się, że będzie w stanie cofnąć chorobę. Miała zadanie — odkochać się w Aslanie Callenreese. Życie jednak szybko zweryfikowało jej zamiary. Zwyczajnie nie była w stanie tego zrobić.
Nie chciała usuwać tego, co razem, pomimo wpływu papy Dino, zbudowali przez kilka lat. Bała się opuścić go w sytuacji, w jakiej się znalazł. Widziała szmaragdowe oczy i choć obiecywała sobie, że to ostatni raz, nie potrafiła o nich zapomnieć. Nawiedzały ją w snach. Podążały za nią w każdy kąt. Czuła się jak egoistka myśląc o tym, że nie potrafi go zostawić, a tak bezwstydnie trwa u jego boku.
Teraz jednak dodatkowo zżerało ją poczucie winy. Paliło od środka niczym okrutny ogień, którego nie mogła ugasić, bo widziała, że Aslan znalazł miłość swojego życia. Chciała, żeby Eiji był złą osobą. Pragnęła znaleźć w nim coś, co pozwoliłoby jej stwierdzić, że są beznadziejną parą, że nie pasują do siebie i że Japończyk nie da mu szczęścia. Wszystko jednak było na nic — sprowadzało się do myśli o tym, jak ta dwójka doskonale się uzupełnia, pomimo swojej odmienności. Twarz Asha zmieniała się dzięki chłopakowi w twarz Aslana i czuła, że ona nigdy nie pomogłaby mu się odnaleźć w ten sposób. Nie mogła poskładać go z powrotem, bo sama była już zbyt rozbita, by go ratować.
Przypuszczała, jak mógłby wyglądać tok wydarzeń, gdyby przyznała, że jest chora, ale nie podałaby osoby. Ash pewnie zacząłby stawać na głowie, żeby znaleźć jej "ukochanego" albo zdobyć pieniądze na operację. W najgorszym wypadku mógłby wrócić do Dino na kolanach, błagając, by zasponsorował jej zabieg.
W jej głowie istniał też scenariusz, w którym wyznaje miłość na długo przed pojawieniem się Eijiego i jest zdrowa, ale na to było już za późno.
Nie chciała niszczyć niczyjego szczęścia. Czasem jednak, podczas bezsennych nocy spędzanych w łazience na zimnych, oblanych księżycowym światłem kafelkach, nachodziły ją odmienne myśli. Leżała przy prysznicowym brodziku, zastanawiając się, ile jeszcze krwi wykaszle, nim leki zaczną działać. Właśnie w takich momentach, mając za towarzystwo jedynie żonkile, po głowie krążyły jej niezliczone pomysły. Często przymierzała się do wybrania numeru Aslana. Układała w głowie gorzkie słowa, które miały go uczynić winnym i tym samym zmusić do pokochania jej. Innym razem stwierdzała, że powinna sama zwrócić się do Golzine. W końcu wiedziała, gdzie szukać jego największej zabawki. Układ byłby czysty. Czasami chciała po prostu wrócić do tych momentów, kiedy upodlona w willi pocieszała się myślą, że kilka metrów dalej Ash śpi spokojnie, bo tej nocy ofiarą była ona. W atakach Hanahaki witała wirującą karuzelę wspomnień, marzeń i snu. Potem jednak zawsze nastawał dzień — powrót do realnej rzeczywistości. Witała pierwsze promienie słońca odbierając połączenie:
— [Reader], widzimy się o 7? Wiem, że jesteś zajęta i ostatnio rzadko się spotykamy, ale zależy mi.
Zgadzała się więc. Stawiała do pionu. Przemywała lepkie od potu ciało. Ubierała. Zakrywała makijażem ślady nieprzespanej nocy. Wmuszała w siebie kubek kawy i to, co znalazła w lodówce. Zamykała mieszkanie, potem zaś biegła do niego, modląc się, by nigdy więcej mu nie ulegać.
Zawsze przegrywała.
Aż do teraz.
Ta noc była inna, gorsza, bardziej bolesna.
Rankiem w końcu zobaczyła ich razem w sposób, jaki nie pozostawiał żadnych złudzeń.
Miała już serdecznie dosyć swego poświęcenia. Ten jeden raz chciała w relacji pozostać samolubną.
To dlatego, starając się powstrzymywać kaszel, stała teraz w holu ogromnej willi.
— Paniczu Yut-Lung, panienka [Reader] do pana.
— Wpuść ją. Możesz odejść.
Służący pokornie skłonił się i usunął z pola widzenia.
— Mówiąc o każdej porze, niekoniecznie miałem na myśli trzecią w nocy — stwierdził z wyrzutem.
Chłopak nie wyglądał na szczególnie zaspanego, choć był ubrany w delikatny szlafrok z motywami przywodzącymi na myśl kwiaty wiśni.
— Przepraszam, obudziłam cię?
— To do ciebie niepodobne, żeby się o mnie... — Tego zdania nie udało mu się dokończyć.
Dziewczyna poczuła, jak nogi nie wytrzymują jej własnego ciężaru i kręci jej się w głowie. Niechybnie miałby miejsce upadek, gdyby nie Yut, który w ostatniej chwili złapał ją, nim kompletnie osunęła się na podłogę, położył na kanapie, po czym wezwał prywatnego lekarza.
Mocno posunięty w latach Chińczyk dokładnie osłuchał płuca pacjentki.
— Obawiam się, że to już naprawdę ostatni dzwonek na operację — stwierdził na odchodnym.
— Dlatego tu jestem — wyrzęziła [Reader], widząc, że mężczyzna opuszcza pomieszczenie.
— Przyjmujesz moją ofertę?
Kiwnęła głową, nie mając już siły na wydobycie z siebie głosu.
Chłopak udawał nieporuszonego tą nagłą zmianą stanowiska. W rzeczywistości jednak prawie nie dowierzał szansie, która go spotkała.
Mógł za jednym zamachem dobić Asha i uratować ją, kobietę, do której od jakiegoś czasu czuł dziwny sentyment. Odnosił wrażenie, że przypominała mu matkę, choć jednocześnie całkowicie się od niej różniła.
Nie chodziło mu już nawet o spłacenie długu, kiedy celowo odwróciła uwagę morderców, których nasłał jego brat. Po prostu za każdym razem, kiedy widział z jaką pasją jest gotowa poświęcić wszystko dla lwa, czuł zazdrość o to, czego nigdy nie dane będzie mu zaznać. Tym bardziej, że Lynx najzwyczajniej w świecie nie potrafił tego docenić.
— Jutro po południu sala operacyjna będzie gotowa.
Był to najkrótszy możliwy czas, w jakim mogło mu się udać dopełnić formalności. Wiedział, że będzie to raczej nieprzespana noc wśród kilkunastu rozmów telefonicznych.
Już miał wychodzić z pokoju, kiedy spostrzegł, dlaczego tym razem nie otrzymał potwierdzenia swoich słów.
[Reader] zwyczajnie zasnęła z wycieńczenia.
Poprawił więc jej głowę, tak aby wygodnie spoczywała na poduszce. Odgarnął kilka niesfornych kosmyków z twarzy, a na koniec przykrył kocem.
Wtedy też usłyszał jedną z zabawniejszych rzeczy, jakie dane mu było usłyszeć z jej ust:
— Jesteś śliczny — mruknęła przez sen.
Następnie zabrał telefon i postanowił zadzwonić z innego pokoju. W końcu nie mógł ryzykować.
Sam tylko nie był pewny, czy nie chce ryzykować wypłynięcia informacji, czy komfortu śpiącej dziewczyny.
***
Dziewczyna odłożyła kosztowne pióro, zaraz obok stosu papeterii.
— Skończyłam.
Yut zaraz po wejściu do pokoju sięgnął po kartkę, zamierzając się zagłębić w tekst. Ujrzał tam jednak tylko kropki i kreski:
--..-. -.-- -.-. --.. -.-- .-..- .- -- / ... --- -... .. . / -- .. .-..- --- ...-... -.-. .. .-.-.-
-.-. .. . ... --.. ..-.. / ... .. ..-.. --..-- / --..-. . / --. .-- .. .- --.. -.. -.-- / -- -. .. . / .-- -.-- ... .-..- ..- -.-. .... .- .-..- -.-- .-.-.-
[Reader]
— O co tu chodzi? To miał być list, który go poruszy, a nie zabawa w alfabet Morse'a.
Autorka uśmiechnęła się pod nosem, a jej oczy jakby na chwilę zasnuły się mgłą.
— Kiedy jeszcze pracowaliśmy dla Golzine, obiecałam mu, że jeśli się wydostaniemy, to powiem, czego życzyłam sobie od spadającej gwiazdy. Najwyższa pora to zrobić. — Westchnęła. — Jeśli rzeczywiście chcesz osiągnąć cel, oddaj mu to i uwierz mi. Znam go lepiej niż on sam. Sentymentalizm zaboli bardziej niż dziesięć ckliwych listów.
Tak stwierdziła.
Na dnie duszy pojawiła się jednak myśl, że tak długo, jak Ash ma Eijiego, przetrwa wszystko.
Kartka papieru nie zatrzęsie jego umysłem w posadach na tyle, by go dobić. W zamian za to, ona będzie żyć.
***
— Czy poznaje pani człowieka na zdjęciu?
Dziewczyna leżąca na szpitalnym łóżku z uwagą przyglądnęła się zdjęciu na ekranie smartfona.
— Wydaje mi się, że nazywa się Ash Lynx, ale chyba dawno go nie widziałam.
— Kim dla pani był?
Uczuła dziwny dyskomfort próbując odpowiedzieć. Coś w rodzaju frustracji, narastającej aż do bólu głowy.
— Znajomym? — wykrztusiła wreszcie.
Zabrzmiało to jednak bardziej jak odpowiedź pytaniem na pytanie.
— Dziękuję, to wszystko. Niech się pani teraz nie wysila. Proszę odpocząć. Niedługo wypiszę receptę na stałe leki, w związku ze stanem płuc.
Lekarz skierował kroki do wyjścia z sali. Usłyszała szmery rozmowy toczonej za drzwiami. Zaraz potem jego miejsce zajął Yut z bukietem kwiatów, w których rozpoznała frezje.
— Dziękuję — szepnęła, odkładając kwiaty na szafkę obok łóżka.
— Nie będę owijał w bawełnę. Ash Lynx, którego przed chwilą ledwo rozpoznałaś, był powodem twojej choroby. Powinnaś trzymać się od niego z daleka i będzie w porządku.
Dziewczyna obdarzyła go chwilą milczenia.
— Poskładałam już wszystko mniej więcej w sensowną całość — odrzekła w końcu. — Jest jedyną osobą, o której mam dziwnie zamazane wspomnienia. Mniejsza o to, w końcu mogę oddychać pełną piersią. — Obdarzyła go uśmiechem. — Myślę, że to może być dobry, nowy start.
— Zabezpieczyłem już to małe mieszkanie na obrzeżach Nowego Jorku, o którym mówiłaś.
— Yut?
— Tak?
— Myślisz, że znajdziesz czas, żeby tam wpaść? Jak już wszystko trochę ogarnę.
— Czemu nie? Przerwa dobrze mi zrobi. A teraz wybacz, zajmę się formalnościami. Jutro cię wypiszą. Odpoczywaj. — Odszedł.
Dziewczyna została sama ze swoimi myślami.
***
Przeglądając pudła w nowym mieszkaniu znalazła nagryzmoloną notatkę, którą najwyraźniej z premedytacją zostawiła na wierzchu, sama dla siebie. Alfabetem Morse'a kilkukrotnie kreślone były dwa zdania:
"Życzyłam sobie miłości.
Cieszę się, że gwiazdy mnie wysłuchały."
#ash lynx x reader#yut lung lee x reader#ash lynx#yut lung lee#banana fish#fanfcition#hanahaki au#eiji okumura#shorter wong#ash x eiji
51 notes
·
View notes
Text
Widziałam jak gwiazda spadała z nieba.
Mówią "Szybko! Pomyśl życzenie".
I tak też zrobiłam,
Zapragnęłam swej śmierci.
10 notes
·
View notes
Text
DZIEŃ 18
Dla Krystiana dzień zaczyna się wcześnie, ponieważ pracuje w wojsku. Na szczęście mod na brak opieki społecznej ratuje mnie przed odebraniem mu dziecka i mała może spać spokojnie w namiocie do rana.
No ale nie długo, bo potem hop do szkoły! I... Wow, dopiero teraz zauważyłam te fajne wzorki na kieszeniach tej spódnicy. Sims 2 nigdy nie przestają zachwycać swoimi szczegółami <3
I cyk 1500 Simoleonów mniej na koncie. Mają co prawda zapas po wprowadzeniu się starego... Ale na jak długo starczy? Chłop zarabia 100 kilka za zmianę, a Becia jeszcze sporo czasu nie będzie mogła kopać. Dokładnie przez jeszcze 7 dni (6 jeśli nie liczyć dzisiaj).
A skoro już o Beci mowa, w końcu to nasza gwiazda od śmierci Baśki, znalazła sobie koleżankę!... Która bardzo lubi skakać po górkach piachu, przez co wierzę, że nie pożyje długo i będziemy zaraz musieli szukać nowego kandydata na przyjaciela XD
W tym czasie Krycha przyszykował kanapeczki dla dziewczynek i zdał sobie sprawę, że skoro to jest najlepsze co może przygotować... To nie najlepszy z niego model ojca.
A potem nastał wieczór, cała rodzinka w komplecie...
I to tyle. Potem wszyscy poszli spać. Póki młoda nie może kopać, to dni będą takie nijakie... Ale nie mogę zapomnieć o liczeniu! Już 3 kopania mamy w zapasie!
#Pustynne Bogactwo Challenge#Pustynne Bogactwo#Sehio Challenge#Dzień 18#Becia Bida#Znów bez kopania#Nowa koleżanka#A Krystian nadal jest useless XD
6 notes
·
View notes
Text
Chojecki oznajmia: sekta “trzęsie światową polityką”
Wielki sukces ogłosiła sekta Pawła Chojeckiego po tym jak udało im się zebrać sto tysięcy podpisów pod internetową petycją, w której wzywają prezydenta USA Donalda Trumpa do pociągnięcia do odpowiedzialności za pandemię SARS-Cov2 władz Chińskiej Republiki Ludowej. Jak zapewnia Chojecki oraz jego córki "petycja trafiła na biurko Donalda Trumpa. Jest to kolejna już w ich wykonaniu akcja zdobywania medialnego rozgłosu i robienia szumu wokół siebie związana z internetowymi petycjami do Trumpa. Poprzednie dotyczyyły pomocy w sprawie wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej oraz uzyskania reparacji wojennych dla Polski od Niemiec i Rosji. Poprzednie petycje, którymi na zasadzie "wstrzelenia się w temat" i uprawianego przez sektę internetowego trollingu, nie uzyskały wystarczającej liczby podpisów, mimo tego, że wzmianki o nich pojawiły się w kilku większych mediach. W tym przypadku jest inaczej gdyż sprawa pandemii dotyczy całego świata, dlatego używając lojalnych wobec sekty trolli internetowych mogli dotrzeć oni bez problemu do ludzi na całym świecie podrzucając im link do petycji w komentarzach czy mailowo. Jest więcej jak pewne, że członkowie sekty zostali zobowiązani do "spamowania" tym gdzie tylko się da. Temat ten podrzucano także do wielu zagranicznych redakcji,z których kilka wrzuciło je na swoje łamy jako swego rodzaju ciekawostkę jakoś związaną z najgorętszym aktualnie tematem na świecie. Wyznawcy Chojeckiego niejednokrotnie pisali także maila lub listy do wielu polityków, przedstawicieli różnych rządów, posłów, senatorów, kongresmenów. Niektórzy z nich w dyplomatycznych słowach odpowiadali na ich zawracanie głowy, życząc oczywiście powodzenia i zapewniając o swoim wielkim uznaniu i wsparciu dla ich pracy. To z kolei przedstawiane było przez lidera sekty Pawła Chojeckiego jako dowód na niezwykle wpływową pozycję ich grupy na krajową i światową politykę oraz dając wyznawcom poczucie bycia zauważonym. Tak samo było i tym razem, więc po kolei. System petycji internetowych "We, the people" uruchomiony został na stronach Białego Domu 22 września 2011 roku przez urzędników administracji prezydenta Baracka Obamy. Aby petycja była przedstawiona i rozważona przez prezydenta lub jego administrację wymagana jest liczba stu tysięcy podpisów w ciągu 30 dni (oryginalny projekt wymagał jedynie pięciu tysięcy podpisów, limit podniesiony został do 25 tysięcy w październiku 2011 roku oraz podwyżony do 100 tysięcy w styczniu 2013 roku). To oczywiście teoria. Uruchomienie tego systemu było zagrywką PR-ową administracji Obamy, która miała polegać na daniu Amerykanom rzekomego narzędzia wyrażania swoich opinii. Petycje, które osiągną powyżej stu tysięcy podpisów mają zapewnioną jedynie urzędową odpowiedź. Amerykanie zdający sobie sprawę z bezużyteczności tych petycji nie traktują tego systemu zbyt poważnie. Zresztą słusznie gdyż za pomocą owych petycji nie udało się jeszcze osiągnąć czegokolwiek. Tematyka składanych petycji była zróżnicowana. Jedną z bardziej znanych była ta o uznanie "Antify" za organizację terrorystyczna w USA. Petycja ta osiągnęła 100 tysięcy podpisów w trzy dni a ostateczny wynik opiewał na 368,423 podpisy. Pomysłodawca petycji o pseudonimie "Microchip" powiedział w wywiadzie dla Politico, że uruchomienie jej miało raczej wywołać dyskusję na temat działalności Antify i nie spodziewał się żadnych konkretnych kroków ze strony rządu. Oficjalna odpowiedź brzmiała następująco: "Chociaż prawo federalne zapewnia mechanizm wyznaczania i karania zagranicznych organizacji terrorystycznych i zagranicznych sponsorów terroryzmu, obecnie ma ma analogicznego mechanizmu wyznaczania krajowych organizacji terrorystycznych. Niemniej jednak organy ścigania mają do dyspozycji wiele narzędzi do reagowania na działanie agresywnych osób i grup. Innym przypadkiem oficjalnej odpowiedzi była ta dotycząca petycji w sprawie wybudowania przez USA "Gwiazdy Śmierci" (obiektu kosmicznego znanego fanom sagi "Gwiezdne wojny"). Autor petycji twierdził, że wybudowanie tego obiektu przyczyni się do stymulacji gospodarki i zwiększenia ilości miejsc pracy. Petycja złożona została w listopadzie 2012 roku i zebrała wymaganą wówczas do oficjalnej odpowiedzi liczbę 25 tysięcy podpisów. W oficjalnej odpowiedzi, którą urzędnicy sporządzili z przymrużeniem oka napisano, że koszt budowy obiektu oszacowano na 852 biliardy dolarów a szybkość obecnego procesu produkcji stali sprawia, że byłby on gotowy za 833 tysiące lat. W odpowiedzi dodano także, że rząd USA nie popiera wysadzania w powietrze planet, za co była odpowiedzialna filmowa Gwiazda Śmierci. Tymczasem sekta Chojeckiego podchodzi do tego wszystkiego ze śmiertelną powagą, choć jest raczej mało prawdopodobnym by Chojecki i jego rodzina nie zdawali sobie sprawy z tego jakie głupoty wciskają swoim wyznawcom w związku z interpretacją owego "sukcesu" i jego wpływu na bieg wydarzeń. Od czasu publikacji pierwszych odpowiedzi rządu kwestionowana była skuteczność działania z pomocą tego systemu petycji. W sierpniu 2013 roku Washington Post opublikował artykuł omawiający sprawę 30 petycji, które nie doczekały się formalnych odpowiedzi mimo zebrania wystarczającej ilości podpisów. W późniejszych latach zdecydowana większość petycji doczekała się formalnej odpowiedzi, jednak nic przez to nie osiągnięto. Krytyka systemu petycji "We, the people" koncentruje się głównie na usterkach technicznych, uzasadnieniu demokratycznym, reakcji władz oraz skuteczności. średni czas oczekiwania na odpowiedź dla petycji spełniającej kryteria ilości podpisów to 117 dni. Do udzielenia odpowiedzi na daną petycję wyznaczany jest odpowiedni urzędnik, dlatego kłamstwem Chojeckiego i jego rodziny było zapewnianie swoich wyznawców o tym, że "petycja trafi/ trafiła na biurko Trumpa". Nic takie się nie stanie. Cała sprawa zakrawa oczywiście na groteskę, ale nie jest to żadna nowość w taktyce działalności sekty Chojeckiego. Twierdzi on, że o ich petycji "huczał cały świat" (wspomniane niusy w zagranicznych mediach mające charakter ciekawostki) a media w Polsce celowo ją przemilczały gdyż są powiązane agenturalnie z Chińską Republiką Ludową i stoją w opozycji do "wolnego świata". Chojecki nie byłby sobą, gdyby w owym spisku nie odnalazł papieża Franciszka, który to, jego zdaniem, "ogłosił koniec państw narodowych w Europie na żądanie globalistów". Chojecki stwierdził wprost, że środowisko jego "kościoła" udowodniło właśnie , że "trzęsie polityką nie tylko krajową ale i światową". Wyznawcom swym wmawia on także, że petycja ta jest bodźcem, który ruszy Trumpa i USA do działania, sugerując tym samym, że taki gracz na scenie światowej jak Stany Zjednoczone potrzebują kuriozalnej petycji skleconej przez garstkę fanatycznych wyznawców teorii spiskowych z Lublina i oni właśnie na wysokości zadania stanęli. "Wpływamy na politykę zagraniczną Stanów Zjednoczonych" - mówi Chojecki junior. "Tak. To jest naprawdę ważna informacja" - odpowiada Chojecki senior. I tak kręci się cyrk lubelskiej sekty żerującej na sfanatyzowanych wyznawcach i skołowanych sympatykach. Aby nie mieli jakichkolwiek wątpliwości Chojecki stanowczo i wprost odradza oglądania jakichkolwiek mediów poza Idź Pod Prąd. W czasie gdy cały kraj próbuje wszelkimi sposobami walczyć z epidemią koronawirusa, Tymoteusz Chojecki ogłasza, że redakcja Idź Pod Prąd świętuje osiągnięcie wymaganej liczby pod petycją, której jedynym założeniem był rozgłos wokół sekty. Jak mówi Chojecki Jr. "żyliśmy tą petycją cały miesiąc, odświeżaliśmy jak mecz sportowy". Pokazuje to jak, codziennie pouczający lub ganiący rząd, media i społeczeństwo / naród guru Chojecki i jego rodzina, doradzający im takie a nie inne rozwiązania, włączyli się w realną działalność dla wspólnego dobra. Pamiętając, że zamiast podjęcia jakichkolwiek działań skupili się oni na sianiu dezinformacji i produkcji fake-newsów, wiemy, że mamy do czynienia z wyjątkowo szkodliwą społecznie grupą. Jednocześnie cały czas trwa w ich programach dezinformacja oparta jedynie na ich osobistych przekonaniach. Paweł Chojecki używa określenia "atak bronią biologiczną" odnośnie pandemii koronawirusa i, jak zwykle w uproszczony do granic możliwości sposób, wyjaśnia swym wyznawcom co się właściwie wydarzyło. Czyli? Pomimo wszelkich umów handlowych i politycznych w jakiś sposób łączących Chiny z USA i setkami innych państw i organizacji na świecie, wzajemnej zależności od swych rynków, "chińscy komuniści zdecydowali się na frontalny atak na kraje wolnego świata z użyciem broni masowego rażenia". Zaskoczyło to Stany Zjednoczone, określane przez Chojeckiego jako centrum "wolnego świata", gdyż po prostu dobre duszyczki nie mogą pojąć, że ktoś mógłby zrobić coś takiego. Do tego dochodzi, oczywiście, "naszpikowanie państwowej administracji USA pro-chińską agenturą". W tym miejscu "pastor" pospiesznie wyjaśnia także, że nie tej obecnej administracji Trumpa, ale są to pozostałości administracji poprzednich. Wszystkie te uproszczone przemyślenia, które z łatwością sprzedać może swoim wyznawcom układają mu się w następującą teorię: Chiny zaatakowały świat bronią biologiczną, od początku celowo ją rozprzestrzeniały i eksportowały w celu przejścia później do roli "wybawcy", który sprzętem medycznym i środkami ochrony zyskuje sobie poklask i wdzięczność reszty świata (a środki te, jak np. maseczki są dodatkowo według nich celowo infekowane, np. deptane butami przez pracowników wytwarzających je fabryk co opierają na chorych fantazjach Hanny Shen). Dodatkowo "pastor" ubolewa, że Stany Zjednoczone, nieprzygotowane i zaskoczone "atakiem Chin" nie mogą w ten sam sposób odpowiedzieć. Spaczone, apokaliptyczne wizje i knowania tego zwyrodnialca w normalnym człowieku muszą budzić uzasadnione obrzydzenie. Chojecki, który codziennie wrzeszczy z oburzenia wytykając nieprzygotowanie i niekompetencje polskim władzom czy służbom, sytuację w jakiej znalazła się Ameryka w związku z pandemią, zrzuca na "odejście od Boga", co kłóci się z jego dotychczasową narracją przedstawiającą Amerykę jako bogobojny monolit społeczno-religijny (Nowy Jork określił on np. mianem centrum cywilizacji na świecie), "chrześcijańskie imperium". Donald Trump, który podobnie jak brytyjski premier Boris Jonson, podchodził do zagrożenia wyjątkowo lekko, żartując z koronawirusa jako kolejnej, niegroźnej odmiany grypy, jest tłumaczony przez Chojeckiego podszeptami chińskiej agentury w jego otoczeniu. Szczegółowy opis programów Idź Pod Prąd poświęcony opiewaniu "sukcesu" ich petycji zająłby bardzo dużo miejsca, byłby to opis egzaltacji rodziny Chojeckich, bredni przez nich wygadywanych, więc myślę, że na powyższym można zakończyć. Będziemy musieli poczekać minimum 60 dni aby usłyszeć kolejne teorie spiskowe w wykonaniu Chojeckiego, wyjaśniającego swoim wyznawcom, dlaczego prezydent Trump nie zrobił żadnego kroku w tym kierunku i nie posłuchał rad z lubelskiego studia.
2 notes
·
View notes
Text
MROK
Dupy, faza, jazda. Świeci pipą gwiazda.
W głowie milon myśli na minutę, godzina zamienia się w sekundę.
Nadchodzi apogeum zdarzeń minionego wieczoru. Ciemność spowiła świat, spowiła wiele ludzkich chorób.
Wyjmuje klamkę, po cichu. Sprawnie. Przykłada do swej skroni, dusza jego gaśnie
Czarny wilk wyrasta spod ziemi, on - celuje w niego gnatem. Wilk - uśmiecha się i siada przed nim zatem.
- Jesteś Panem swego życia, nie śmierci - rzekł wilk patrząc na lecące gęsi. - dlaczego Ty mi powiedz celowałeś we mnie? Bałeś się bardziej śmierci niż nadal błądzić we mgle? Nie daj się zjeść mój drogi, mgła nie jest wieczna, a co za tym idzie - kulka w Twojej skroni jest niekonieczna.
#ból istnienia#ból#depresja#polskie mysli#polskie zdania#polskie napisy#polskie słowa#polski blog#dobre bo polskie#history#rymy#wolf#człowiek#broń#late night#nightlife
6 notes
·
View notes
Text
Nie dla WOŚP
Ani grosza napastliwym sługusom państwa, tworzącego ideologie biedy poprzez sztuczne prawo (1) i sztuczny kryzys.
Nie wspieram Owsiaka, Caritasu, Żakowej, Walterowej ani innej fundacji i organizacji, ponieważ wystarczająco długo pracowałem dla organizacji pozarządowych, aby wiedzieć, że te syjonistyczne i niebezpieczne twory wraz z państwem przyczyniają się do tworzenia ideologii patologizacji państwa, ludzi i rodzin.
Nie ważny jest ustrój, czy wyznanie, aby prowadzić akcje zwiększające dobrobyt kast rządzącej kosztem całej - naiwnej populacji. Żerowanie, jest podstawą utopijnej cywilizacji hierarchicznej (2).
WOŚP, czy Winterhilfwerk ?
Ogólnopolska akcja Owsiaka, czy Caritasu, przypomina swym schematem i rozmachem ogólnokrajową akcje Hitlera, nazwaną przez Goebellsa - Zimową Pomocą ( Winterhilfswerk ), której jedynym celem było załatanie dziury budżetowej z kieszeni całego społeczeństwa.
Wszystkie te organizacje, kolejny raz ściagają z ramion naiwnych osób - odpowiedzialność za los życia jednostki i losy całego świata, poprzez podstęp - zachęcania ludzi, do wręczania organizacjom darowizn, z pominięciem wręczania ich bezpośrednio osobom potrzebującym, w taki oto sposób, rodzi się pośrednik, okradający społeczeństwa i wszystkich potrzebujących.
Czy w ten sam sposób - nie działa państwo i religia, będące pośrednikami, pomiędzy człowiekiem, a jego licencjonowanymi prawami naturalnymi (2) dobrami fizycznymi i duchowymi ?!
Tylko w samym Berlinie, zangażowano do udziału w akcji 75 tysięcy kwestorów. Nic dziwnego zatem, że przeciwnicy nazistów nazywali tą akcje : zorganizowanym rozbojem w biały dzień.
Owsiak, zapożyczymy od nazistów, syjonistów i masonów kolorystykę, ideologie światełka do nieba, schemat działania, czy system propagandowy, oparty na niezawodnym wyścigu szczurów, walczących o system nagród i trofeów (fetyszy) ...
Najważniejszy dla całej ideologii, jest dobry mówca, czyli mentor (3), okultysta i orator (4) (Goebells, czy Owsiak ...), który, wywiera konkretny wpływ na społeczność, która zauroczona nową ideologią, ( stojąca się z biegiem czasu tradycją ), popada w trans, który wskazuje wykorzystywanym jednostkom sens istnienia, opartego na nieistniejących wartościach.
Najważniejsze jest odciążenie ludzkiej duszy od społecznego problemu : biedy, choroby, samotności, czy nieprawości społecznej ...
Różnica, pomiędzy Owsiakiem, a Hitlerem nie istnieje, ponieważ całość wypromowanej ideologii, jest szyta tymi sami, grubymi nićmi przekrętu i propagandy. Nawet nominacja do nagrody Nobla, jest powielonym schematem syjonistycznym, wynoszącym ziemskiego archonta (4) do roli gwiazdy, szkoda tylko, że jest to gwiazda śmierci.
Hitler był nominowany do pokojowej nagrody Nobla, we wrześniu 1938 roku.
Symbolem wielkiej orkiestry ( Wielka, Winterhilfswerk, ponieważ litera W reprezentuje cyfrę 23), jest symbol serca (8), będący odwróconym symbolem pośladków, które alegorycznie wskazują na uprzedmiotowienie człowieka, wykorzystywanego przez władze i twórców danej ideologii. Niemcy wykorzystywali w czasie akcji - symbol kowala, który kuje metal (5), będący alegoria przekształcenia człowieka, wedle konkretnie ustalonych norm i zasad.
Stawianie na dzieci, rodziny, starców, weteranów i zwierzęta, jest najlepszym pomysłem okradania społeczeństwa, które przekonuje swe sumienie o pozytywnych cechach danego wydarzenia i przedsięwzięcia.
Żer na człowieku (2)
Państwo, nie może wraz z grupką wykolejeńców pasożytować na narodzie, tworząc sobie wygodne legowiska na olimpie fałszywej chwały.
Ten okultystyczny Prometeizm, jest tak naprawdę zatrutym jabłkiem, podawanym wszystkim społeczeństwom, ponieważ państwo, nie może być tworem pseudo opiekuńczym, strzelając w obywateli jałmużną i opodatkowanymi darami (fetyszami) …
Funkcją zdrowego państwo, jest tworzenie wystarczającej ilości miejsc pracy, pozwalających na kreowanie dostatniej pensji, likwidującej problem głodu, biedy, bezrobocia i patologii wymuszających powstawanie ośrodków pomocowych , socjalnych, stowarzyszeń i fundacji…
Cały ten prometejski pomocowy cyrk, jest sztuczną kreacją państwa, hodującego ideologie niewolnictwa (7), kastowości i podziału poprzez znaczne różnice zarobkowe, tytularne i społeczne.
Utrzymywanie państwa i kreowanie na tym prometejskich karier, to przestępstwo żerujące na najbiedniejszych …
Państwo spychając człowieka w socjalny, społeczny i finansowy niebyt, tworzy z siebie charytatywnego Boga (archonta), i inicjatora sztucznych wytworzony w konkretnym celu działań prospołecznych, jest to fikcja literacka, terror i przestępstwo, wyłaniające się z chorych, sadystycznych, utopijnych wizji państwa kastowego.
Owsiak, Walterowa i Żakowa oraz wielu innych cwaniaków, to zorganizowana grupa przestępcza (scheda po SB) o charakterze kryminalnym, czerpiąca wzorce od przedwojennej mafii z tą różnica, iż tym razem dzieci i wnuki przestępców, zalegalizowały prawnie działalność dziadów, pradziadów i ojców, kreując przestępstwa w imieniu stworzonego przez siebie, zabezpieczającego ich prawa (1).
Dobra inicjatywa nie wymaga sfory biegających z puszkami psów, SMSów, odpisów podatkowych … , ponieważ dobra inicjatywa płynie z dobroci serce i dobrej umiejętności organizacji samo-stanowiącego państwa, a wtedy pomoc trafia do tych, którzy tej pomocy naprawdę potrzebują, a nie są lansowanym produktem medialnej promocji.
Po zmianie struktur państwa przez Lige Świata nie będzie istniał problem biedy, głodu, bezrobocia, niedostatku, domów dziecka, domów starców i innych socjalistycznych (syjonistycznych) bredni uzasadniających istnienie państwa hierarchicznego i religijno – ustrojowego …
Hierarchia, jest powodem problemów, które zaznaje naiwny, okłamywany i wystraszony człowiek i naród …
Jeśli chcecie komukolwiek, skutecznie dziś pomóc, nie bójcie się demonizowanych przez państwo i książki naturalnych stanów bytowych.
Choroba, bezrobocie, inwalidztwo, starość, samotność, bieda, głód … nie są i nigdy nie były „chorobami”, którymi można się zarazić, nie leczcie strachu datkami i smsami, lecz wyciagajcie problemy z zakamuflowanych dołów, łącząc je z normalnym życiem.
Udając, że czegoś nie ma, nie zlikwidujecie problemu głodu, biedy, bezrobocia, starości czy inności …
Udając, że naturalne stany bytowe są problemem, wspieracie szarą strefę prometeizmu władzy, która żeruje i zarabia na was, każdego dnia.
Nie każdy jest małym dzieckiem, czy słodkim pieskiem. Nauczcie się pomagać, a nie dawać ! Nauczcie się lokalnie wspierać, a wtedy pasożyty bez żywiciela, odejdą w zapomnienie , tak jak państwo, władza, religia i inni cwani złodzieje.
Ponad 7% Polaków żyje w warunkach ,które nie pozwalają na zaspokojenie podstawowych potrzeb biologicznych.
2,5 miliona Polaków żyje w skrajnej biedzie, w tym ponad 750 tysięcy dzieci.
3 miliony emerytów klepie w Polsce biedę, choć dla tej polski poświęcili życie, utrzymując z własnych pieniędzy żerująca na nich elitę !
Problem polega na tym, że tylko my mówimy o konkretnych rozwiązaniach, o miejscach pracy (6 mięsiecy – 6 milionów miejsc pracy), darmowej energii, ogrzewaniu, samofinasowaniu, samoograniczeniu, samostanowieniu, senacie społecznym, odpowiedzialności, indywidualizmie, pozbawieniu hierarchii praw do rządzenia Polską.
W Polsce istnieje ~ 115 podatków, żaden nie wraca do was jako konkretna korzyść i zysk.
My wymyśliliśmy jeden płynny podatek rozwiązujące wszystkie problemy, w tym problem samofinansowania szkół i szpitali , jeden podatek ,który w całości wraca do was w postaci konkretnych korzyści …
Nadal brak zmian ?
Wniosek !
Nadal chcecie żyć w pozbawionej przyszłości biedzie, przepełnionej podatkami, nałogami i represjami.
Niewolnik, wybierający zamiast dobrobytu kajdany, nie może mówić o wolności, jeśli wolnością jest nałóg, patologia i żebractwo o własny grosz!
Liga Świata
Dydymus
Samostanowienie i Samoograniczenie
https://facebook.com/liga.swiata.polska
Oryginalny wpis z 2015 :
https://plus.google.com/+LigaŚwiata/posts/KTURL5g9e5B
1. https://wojciechdydymusdydymski.wordpress.com/2018/10/07/prawo-natury-a-prawo-naturalne-czyli-czego-nie-wolno-mylic-w-drodze-do-oswiecenia/
2. https://wojciechdydymusdydymski.wordpress.com/2019/07/25/wampiryzm-alegoria-zakorzenienia-ideologi-prawa-zwierzat-w-czlowieku/
3. https://wojciechdydymusdydymski.wordpress.com/2018/06/21/masonska-idea-mentora/
4. https://wojciechdydymusdydymski.wordpress.com/2019/08/16/orator-krasomowca/
5. https://wojciechdydymusdydymski.wordpress.com/2019/01/15/klin-czyli-budowanie-i-niszczenie-lukow-mostow-za-pomoca-wiecznej-ideologii-podzialu/
6. https://wojciechdydymusdydymski.wordpress.com/2017/09/18/najwyzszy-kaplan-handlu-wojny-i-materializmu/
7. https://wojciechdydymusdydymski.wordpress.com/2019/03/18/ewolucja-niewolnictwa/
8. https://wojciechdydymus.wordpress.com/2019/02/14/tajemnica-rytualu-amora/
#wośp#wielka orkiestra świątecznej pomocy#hitler#owsiak#propaganda#fetysze#joseph goebbels#winterhilfwerk#dydymus#rząd kontraktowy#wojciech dydymski#najlepsza liga świata#best world league#akademia filozoficzna dydymusa#liga świata#ligaswiata#liga światowa
1 note
·
View note
Text
Ikar. Legenda Mietka Kosza
Maciej Pieprzyca, ceniony reżyser, autor zekranizowanej powieści Chce się żyć, powraca ze swoją drugą książką. Ikar. Legenda Mietka Kosza, podobnie jak pierwsza powieść autorstwa Pieprzycy, została przeniesiona przez niego na szklany ekran. O tym, kim był tytułowy Mietek Kosz i dlaczego koniecznie powinniście sięgnąć po książkę Pieprzycy, dowiecie się w dalszej części recenzji.
Większości osób postać Mietka Kosza z pewnością niewiele mówi. I nic dziwnego. Gwiazda Kosza, jazzowego geniusza fortepianu, jak szybko rozbłysła, tak szybko zgasła. Urodził się we wsi Antoniówka 10 lutego 1944 r., zmarł w Warszawie 31 maja 1973 r. w wieku 29 lat. Historia Kosza nie byłaby tak fascynująca, gdyby nie fakt, że w wieku 12 lat stał się niewidomy. Na kartach swojej książki Pieprzyca kreśli kolejne losy Kosza, zaczynając od lat dziecięcych, następnie przechodząc do okresu dojrzewania i godzenia się z utratą wzroku, muzycznej edukacji, bycia jedną z najjaśniejszych gwiazd polskiego jazzu przełomu lat 60. i 70. ubiegłego wieku, a kończąc na jego nagłej i niespodziewanej śmierci.
Podobnie jak w Chce się żyć, w Ikarze. Legendzie Mietka Kosza Pieprzyca wchodzi w buty głównego bohatera. Czytając tę historię, możemy spojrzeć na świat z perspektywy niewidomego Kosza. To, co najważniejsze w tej opowieści, to emocje i muzyka – jazz. Ikar. Legenda Mietka Kosza nie jest suchą biografią o genialnym jazzmanie, który nie poradził sobie z olbrzymim sukcesem. Dzięki temu, że w książce występuje narracja pierwszoosobowa, czytelnik odkrywa, jakie emocje i pragnienia targały utalentowanym muzykiem. To książka opowiadająca o cenie sławy, samotności oraz usilnym pragnieniu bliskości i czułości. W końcu to niesamowita opowieść o człowieku, który mimo przeciwności losu nie poddał się i spełniał swoje muzyczne marzenia.
Opowiedziana przez Pieprzycę historia Mietka Kosza porusza i pozostawia z wieloma pytaniami, na które bardzo często nie mamy czasu. Żyjemy coraz szybciej, dlatego nietrudno nie zauważyć smutku drugiej osoby ukrytego pod maską sztucznego uśmiechu. Sukces nie daje szczęścia, największe szczęście to mieć obok siebie drugiego człowieka. Może gdyby nie olbrzymi smutek, samotność i niespełniona potrzeba bliskości, gwiazda Kosza mogłaby znów rozbłysnąć na polskiej scenie jazzowej. Tego nigdy się już nie dowiemy.
Świetnym uzupełnieniem lektury jest ekranizacja. Choć film nigdy nie odda głębi książki, warto go obejrzeć, głownie ze względu na muzykę, która towarzyszyła Koszowi do ostatniej chwili.
W Ikarze. Legendzie Mietka Kosza Maciej Pieprzyca nie tylko przybliżył szerszemu gronu postać genialnego pianisty jazzowego, ale zwrócił także uwagę na ważne społecznie tematy, takie jak potrzeba bliskości czy samotność.
Autor: Tomasz Pawlik
Korekta: Justyna Gierłowska
1 note
·
View note
Audio
(NIE)CAŁY TEN JAZZ
Kolejna legenda jazzu przypominana w naszym cyklu to Ella Fitzgerald. Już słuchaliśmy jej głosu w duecie z Louisem Armstrongiem. Zwana w Ameryce „Pierwszą Damą Piosenki” znana jest nie tylko miłośnikom jazzu. Udawały jej się rzeczy niezwykłe. 👌 W 1938 roku wraz z orkiestrą Chica Webba, z którą była związana od swego debiutu, nagrała „A-Tisket A-Tasket”. Megahit tamtej epoki. I możemy się zastanawiać, jak dziecięca rymowanka stała się standardem jazzowym? Dzięki Elli właśnie, która wraz z aranżerem Vanem Alexandrem przygotowała nowe słowa i nowe brzmienie (https://open.spotify.com/track/5CY039j1Mt4fGfBzfJqBNP…). Czy kobieta może stać na czele big bandu? Ella Fitzgerald na pewno! Tak stało się po śmierci Webba. Ella była pionierką w wielu dziedzinach. Jako pierwsza czarnoskóra kobieta została uhonorowana nagrodą Grammy w 1958 roku. Najważniejsza jest jednak muzyka. A muzyka to często wielkie emocje. Nasza gwiazda zaś w swoich interpretacjach unikała gwałtownych, czy „skrajnych” emocji. Była takim bajarzem, który opowiadając różne historie sprawia, że muzyka otula słuchacza, ale go nie przytłacza. Jej talent i kunszt wokalny doceniały kolejne pokolenia publiczności. Posłuchajmy jej nagrań z singli wydanych w latach 1939-1941: https://open.spotify.com/album/4HfTyzIioLsV8YpFvY7Iga…. „Dobre opanowanie harmonii pozwalało jej improwizować z polotem, a swing miała we krwi”. I jak Ci się podoba swing Elli Fitzgerald? 🙂
Urszula Jarecka
Fundacja WSPAK, 30 października o 20:30
#fundacjawspak#jazz#niecałytenjazz#klasykajazzu#traditionaljazz#swing#ella fitzgerald#atisket a tasket
1 note
·
View note
Text
Szklany ptak
Poemat - baśń I
Zbożem płynęły pola daleko na nieba brzeg, gdzie w błękit wpływały jak floty i układały się do snu, lecz kiedyś ucho przyłożył do serca ziemi - to lęk jak pajęczyna chwytał, bo słychać, jak groby rosną.
Lasy jak gobeliny, na których zwierzęta utkane, jak fala widnokręgu w widnokrąg chlustały i szły, lecz kiedyś oko przyłożył do okien zielonych polany, widać złocone zbroje i krwawe ręce złych.
Barki ładowne szły rzeką i tkanin złoty ogień wiozły, ciężki jak ołów i srebrnolite kły, a kiedyś serce przyłożył do kołyszącej drogi, słychać: dudniły ludzkie, jak pięści twarde - łzy.
Kraju, kraju szczęśliwy, płynący słońcem i mlekiem, gdzie rzeki juczne mijają, gdzie dzwoni pogłos kos, wołają w tobie żniwiarze, wołają gwiazdy dalekie, śpiewa pod tobą umarłych - jak krew sczerniała - głos:
"Kraju dziwny, od pól złotych - złoty, dzwonią czerstwe owoce na drzewach, biją w kuźniach ogorzałe młoty, lira sosny napięta - śpiewa.
Kraju drżący jak wzdęty ul, kołysany w kołysce jaśminów, skąd to w trumnach pulsujących pól czarne kukły twych spalonych synów?
Czemu chleba przekrojony bochen tryska w górę płaczem czy krzykiem?"
2
Z chmur i z lądów magowie szli do ziemi bogatej i smutnej. Na dostałych pól złotogłowie kładli ręce i zaklęte lutnie. Odczarować chcieli ziemię przeklętą, od spalonych serc jak trwoga - czarną, i wyzwolić chcieli na pół świętą, a na pół już chyba umarłą.
I budzili ją w pszenicznym słowie: „W imię Boga, ziemio, odpowiedz!"
I budzili ją w słowie światła: „Kto cię zatruł, ziemio nieodgadła?"
I budzili ją w słowie ognia: „Czemu spalasz, ziemio, jak pochodnia?"
I budzili ją w słowie trumien: „Czemu szczęsna być, ziemio, nie umiesz?"
Popękały lutnie magów i kule z kryształowych strumieni ulane; zamieniały się słowa w liście, sucho gasły nad czerwonym łanem. Ziemia głucho toczyła dalej krew, okręty i złote fale.
3
Wyrósł Miłun korzeniami z ziemi, ramionami w nieboskłon zaparty. Ciemnemi cieniami o zachodzie kołysał go wieczór, aż wkołysał weń burzę nabrzmiałą od przeczuć. Drzewa go otulały, aż mu w żyły wlały krew zieloną, a z góry obłoki dojrzałe sączyły białe mleko w przezroczyste oczy, że wzrósł mocny jak skała, a nad nim się toczył tabun pragnień obłocznych, a tak ziemi bliskich, jakby jesiennej roli - wirujące listki.
4
„Miła - mówił - lirowłosa Lelo, dziś o świcie - mówił - słońce białe zawołało mnie, gdy w progu stałem. Odejść muszę, lirowłosa Lelo, w jakiś ogień czy w pustynię lodów, w jakieś smutne wydmy, gdzie tarnina biało płonie nad grobami rodów, gdzie jest ś-wiat jak cud i jak grobowiec, w takie kraje, których nie wypowiem, które można przyśnić tylko.
Miła - mówił - ziemio umęczona, zamyślona w pozłoty grobowe, dla twych synów przywiozę nowe słowa mocne i błogosławione".
5
Wykuł Miłun korab z cisów, co na przedzie nosił rzeźbione gwiazdy, figury i runy czerwone i błękitne, jakby jasno wiedział, że te znaki to krwi są spływające struny.
Białe plaże ciągnęły korowody cieni, w które dął zachód płatami biegnącej czerwieni, a na nich żagle drżały jak napięte konie do biegu albo biało kwitnące jabłonie.
I na rejach wysoko zawiesił jodłową gałąź, aby szumiała jak sztandar nad głową i jak serce wydarte płaczącego kraju była drzewem wspomnienia i drzewem rodzaju.
6. P o ż e g n a n i e
„��egnaj, Lelo - powiadał - oto się otwarły dźwierze domów zielonych". A już burza parła, w policzki żagli wzdęte jak skrzydła do lotu i fala wyprysnęła bursztyny czy złoto, które dźwięcząc wraz z głosem opadły na piasek jak łzy, których nie stało za żegnanym czasem.
Tylko długo wśród plaży Lela i synowie stali, zakrzepli w wietrze w kamień smutku płowy, który był jak łza ciepła płynąca po twarzy i jak lodowy pomnik ginących żeglarzy.
7
Na oceanach ciemnych od gniewu błąka się z ognia wygasłe niebo. Fale jak głowy obcięte krwawią pianą nietrwałą czy gorzką sławą?
Na oceanach wiatr sypie w oczy suche szkielety skrzydeł i nocy, które szeleszczą zmiażdżonym lodem, aż szpary źrenic zamienią w wodę.
Po oceanach płyną umarli, wiatrem przeszyci jak ostrzem czarnym, ich białe oczy toczą się łzami, aż śmigłe ręce przemienią w kamień.
Na oceanach sny są jak ołów, krążą jak sępy, dzwonią jak koła i idą fale dudniąc pochodem, aż wszystkie lądy przemienią w wodę.
8
Ląd jak rzucona z nieba kotwica na wodzie z nagła zamilkł. Zgasł wiatr huczący i tylko sypał cicho po twarzy - łzami.
Posłuchać: we mgle jak w białych kłębach góry prężyły się lodem, góry - mamuty o lśniących zębach przeciągające pochodem.
Przystanął Miłun na dziobie. Korab jak pył w powietrzu drżał, a głos jak luster pękniętych chorał srebrem się sypał ze skał.
Szedł Miłun drogą, a drogi takie są jak wspomnienia śladów olbrzyma; wiodły go mewy jak białe znaki, on - w ręce gałąź jodłową trzymał, która zielonym smutkiem śpiewała, jakby ten szklany pejzaż poznała.
Aż przystanął Miłun pod skałą, która była z litego kryształu, w której nieba i granie strome odbijały się odwrócone i płynęły w niej kamienie i śniegi odwróconym zaklęte biegiem.
I tak szedł przez odbicia czy drogi w kręgi gór, których pejzaż zastygły swym odbiciem zdawał się wirować powolnymi obrotami planet. One jakby zawisłe w powietrzu były ciche jak zastanowienie nad największą tajemnicą ziemi i czekały nad tysiącleciami.
Tak mijając stanął nad chmurami, w których mrucząc cicho spały gromy tak wysoko, że niebo już było tylko wodą szeroką i ciemną, która z wolna płynęła z jednego na brzeg drugi i wracała znowu.
Wtedy spojrzał Miłun w dół - na dole stała ziemi twarz - zmarszczkami brązowymi w taki grymas tragiczny zastygła, że nie kulą się już wydawała ale maską gigantycznej trumny.
Więc zawrócił Miłun - oczy zgasił dłonią smutku i szedł w dół, gdzie morze, za nim góry zwracały się z wolna i mróz biało szybował jak orzeł.
9
I znów dzwonił korab w fali miedź, a lodowce jak zakute w szkło obłoki lawinami mlecznymi żegnały go: „Jedź, synu mocny, w wodę tak głęboko, jak dosięga odbicie burz lodowych, co jak włosy otaczają nam głowy. Tam co noc metalowe dzwony snują pieśni wysmukłe, surowe o zwycięzcach. Może twoje pięści w wrzące leje wody zanurzone wydrą z głębi zatopione szczęście".
Stopie kolorów dziwny jak szyby letnich wieczorów, straszny jak oczy krzywdy, zgodny jak biały chorał.
Gdzie drętwy płaskie jak piorun zgnieciony głuchym młotem wiodą zielone iskry i kule oczu - złote.
Żywe gałęzie krabów - - napięte łuki grozy składają w serca muszli liście czerwonych nożyc.
Suną ryby-planety po niewidzialnym sznurze, z otwartym lejem paszczy ciągnącym je ku górze.
A w okna martwych fregat ziejących stuleciami płyną niebieskie raki jak w trumny albo bramy,
gdzie wokół stołów milczą zakute w ciszy pięść szkielety komandorów jak cienie snów i klęsk.
10
A gdy w grozie i kolorach zakrzepł, to zrozumiał, że już nie wywiedzie ani białych jabłek radości, ani mieczów z zielonej miedzi, które braciom by zaniósł w dłoni jakby gwiazdy szczęśliwej płomień, która noc jak bramę otworzy.
I zapłakał Miłun, a wiatr gnał obłoki jak konie wezbrane w profil żagli, które rwały w świat jakby w nieba otwartą ranę.
Upływały kule dni, upływały w widnokręgi coraz dalsze, aż błękitem krzepło w rudej krwi i do powiek przyrastały palce, które tropiąc w dalekim żalu wysp czy lądów - oganiały promienie, aż się w popiół zamienił i spalał wzrok w horyzont wbity i wspomnienie.
Najpiękniejsze - wspominane obrazki rysowane na ścianie ręką jak zdradliwe ciche ciosy łaski wracające, aż serca pękną.
11
Niebo się toczyło na północ czy zachód, było różą deszczu rozkwitającą w krąg, a zielona przestrzeń pełna szklanych kwiatów i we wszystkie strony sterujących rąk.
Słychać było głosy rosnące w szeleście, które niosły korab w przestrzeń z jasnych piór i stawiały cicho w przezroczystym mieście zbudowanym w czasie jak na łuku chmur.
I przestąpił Miłun przestrzeń jak szkło, podał ludziom przejrzystym rąk spalonych młoty, szedł przez śpiewające runie szklanych łąk i powietrzne zamki w rzece słońca - złote.
Opowiadał Miłun o swej ziemi, o tych lasach zielonych jak rzeki, o tych ludziach smutnych i dalekich, którzy serca mieli chore od żalu, gdzie kto wolny - ginął niewolnikiem, a gdy tęsknił w niej kto - to za pyłem, gdzie się krwawe rodziły słowiki, a gdy silny kto - ten jak bez siły.
Więc go wiedli przed drzewo szkliste, które miało niebieski pień, które miało z płomieni listki i jak ogień - przejrzysty cień.
A owoce rosły na nim szklane jak płomienie zastygłe w ptaków kształt, które skrzydła rozwinąwszy - zadumane pozostały jak odłamki skał.
12
Więc wziął Miłun przejrzystego ptaka w ciemne dłonie i korabiem w dół na ziemię powoli opadał, aż się maszty o obłoki ojczyste otarły, a spalone wiatrem oczy o wybrzeże wsparły.
„Witaj kraju" - powiadał i rękami gładził liliowe futro zmierzchu, i myślał, że kładzie swoje serce w szkatułę - pod niebo zamknięte, które uciszy lądy wrzące w nim i piękne ręce położy na nim jak kobieta dobra, która jest razem dzień i cisza modra.
Wtedy przyszedł przed chatę, co w zielonym lesie płynęła razem z lasem przez wiosny i jesień, ale w jej oknach bladych jak powieki świtu zobaczył cienie obce, ogromne wśród świateł, i lirowłosą Lelę, i cień, co ją przykuł do jakichś obcych zdarzeń, do ludzi i linii, po której - widział - jak daleka płynie, gdzie była mu jak ręce obcięte - po wiekach przykładane do tego samego człowieka.
Strofy o życiu i śmierci
Dwugłos: Tłum się kłębił i podpalił łuną świateł miasta. W ołowianych rzekach drżała roztopiona gwiazda.
Głos I: Jabłka w koszach jak dojrzałe serca drzew zwycięskich.
Głos II: Na cmentarzach czaszki grobów jakby kroki klęski.
Głos I: Dzbany mleka, w dzbanach srebrnych dudni żywy marmur.
Głos II: Chmury kraczą nad spojrzeniem, szarpią ziemię czarną.
Głos I: Smukłe ciała - piersi smagłość zanurzone w zachwyt ramion.
Głos II: Nocą próżno w szkle strumieni myją krwawe krzyże znamion.
Głos I: Księgi pełne, księgi silne dojrzewają w czystych ustach,
Głos II: a przed lustrem w trwodze nocy zieje w czaszce rana pusta.
Dwugłos: Oto drzewa złotych iskier; pod drzewami wieka trumien. Nie odnajdziesz szklanych ptaków, kiedy śmierci nie zrozumiesz.
Mówił Miłun: „Oto ptak, szklany ptak zwycięstwa, kiedy śpiewa pieśń - to pieśń jak znak, kiedy zbraknie serc - to pieśń jak klęska".
Mówił Miłun: „Oto natęż słuch, kraju piękny, odsłoń jasną twarz, gdy usłyszysz - to tysiącem głów, gdy usłyszysz - to już moc swą znasz".
Wtedy śmiech rozwalił łunę blasku, z ciżby wyszedł olbrzym i uderzył, aż gwiazdami się sypnął po piasku odgłos skrzydeł. Był wieczór. Ptak nie żył.
Wsparł się chłop ogromny o wiatr, oczy płaskie. jak blacha zwężył w śmiechu głupim, bo myślał, że świat i proroka obłoków zwyciężył.
A w rozlanej ciszy, w wiatru wiew bił ogromną ręką wielki śmiech: „jakże teraz ten, co życie niesie, echem sypnie po zielonym lesie? Jakże teraz z stłuczonego szkiełka wstanie siła jak orkan wielka?"
Wtedy śmiech się stoczył w beczki ust, wtedy echem po kolumnach rósł, wtedy tłum się rozpłynął drogami i zapadła noc - jak głuchy kamień.
Został Miłun - korzeniami wrósł w ziemię swoją płynącym modrzewiem i stłuczonym sercem grobom ust błogosławił zielonym śpiewem.
*
A po nocach - niesie groźny mit - widać: drzewa płonącego upiór niesie krwawy pół-krzyk, a pół-śpiew, jakby klątwa rozrąbanych drzew:
„Płyńcie w trumnach wieków i epok, przywiązani jak trupy do ziemi, aż spopielą się wam oczy ślepe, a z popiołów powstanie feniks". rozpoczęte w końcu września, ukończone dn. 19 października 1941 r.
#krzysztof kamil baczyński#krzysztof kamil baczynski#poland#polska#polish#polish poet#polish poets#polish poetry#polish literature#polish language#wiersze datowane#1941#t: szklany ptak#k: 39/42
5 notes
·
View notes
Text
14/03/23
2 Piotra 3:14-18
(14) Przeto, umiłowani, oczekując tego starajcie się, abyście znalezieni zostali przed nim bez skazy i bez nagany, w pokoju. (15) A cierpliwość Pana naszego uważajcie za ratunek, jak i umiłowany brat nasz, Paweł, w mądrości, która mu jest dana, pisał do was; (16) tak też mówi we wszystkich listach, gdzie o tym się wypowiada; są w nich pewne rzeczy niezrozumiałe, które, podobnie jak i inne pisma, ludzie niewykształceni i niezbyt umocnieni przekręcają ku swej własnej zgubie. (17) Wy tedy, umiłowani, wiedząc o tym wcześniej, miejcie się na baczności, abyście, zwiedzeni przez błędy ludzi nieprawych, nie dali się wyprzeć z mocnego swego stanowiska. (18) Wzrastajcie raczej w łasce i w poznaniu Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. Jemu niech będzie chwała teraz i po wieczne czasy.
Sprawiedliwi oczekują i pragną powrotu do Ogrodu Eden. Wstępnie, to będzie miało miejsce na początku Tysiącletniego Królestwa. Sprawiedliwi będą na początku wychwalani ponieważ każda osoba wchodząca do królestwa będzie zbawiona, a Chrystus będzie rządził żelazną laską. W ciągu tego tysiąca lat będą się rodzić dzieci (Objawienia 20). Będą miały wybór żeby przyjąć lub odrzucić Chrystusa jako swojego Zbawiciela. Zewnętrzny bunt nie będzie tolerowany, lecz niektórzy będą tajnymi niewierzącymi. Na koniec tego okresu czasu, Szatan zostanie uwolniony, aby zorganizować swoją ostatnią próbę buntu (Objawienia 20), ale ona zawiedzie. W tym momencie, istniejące niebo i ziemia zostaną zniszczone, a nowe niebo i nowa ziemia zostaną stworzone. Już nigdy więcej grzech nie splami Ogrodu Eden (zobacz książkę Milton’s Paradise Regained). Piotr nie wątpi w Bożą obietnicę, nawet w obliczu swojej własnej, nieuchronnej śmierci. Jak więc powinniśmy żyć? Żyjemy życiem nie splamionym przez grzech, ale w pokoju z Bogiem, samym sobą oraz innymi. “Cierpliwość” oznacza duży okres czasu zanim coś zacznie się gotować i przelewać. Boża cierpliwość nie jest opóźnieniem, ale okazją, żeby więcej osób doszło do poznania Jezusa. To jak Piotr odnosi się do Pawła pokazuje szacunek i demonstruje współpracę między apostołami we wczesnym kościele. Rybak zgadza się, że Rabbi dużo umie, ale nie usprawiedliwia ludzi, którzy go opacznie rozumieją. Studiowanie to ciężka praca. Zauważ jak często Piotr odnosi się do swojej publiczności jako do „umiłowanych”. Słowo „baczność” (w. 17) jest przeciwieństwem słów “niezbyt umocnieni” w wersecie 16. Idea oznacza zarówno silną jak i szeroką podstawę, na której ktoś może bezpiecznie stać bez przewrócenia lub przełamania się. Wzrost musi trwać dalej. Przeciwieństwem nie jest stagnacja, ale śmierć. Nasz wzrost musi być znaleziony dzięki głębszemu poznaniu osoby.
Krok Życiowy
Możemy mieć społeczność z najwspanialszą osobą we wszechświecie. Czy zdajemy sobie sprawę, że on jest dla nas kimś więcej niż nasz ulubiony bohater sportowy, lub gwiazda filmowa, członek rodziny lub podziwiana przez nas postać historyczna?
0 notes
Text
Trzeźwe spojrzenie na migrację
Radosław Sikorski wrócił z politycznej banicji i ujawnił swoje skrajnie prawicowe poglądy na migrację. W wywiadzie dla Kultura Liberalna, gwiazda PO stwierdziła, że zasadniczo ma takie same poglądy na migrację jak PiS. Sikorski postuluje radykalną politykę antyuchodźczą, której zwieńczeniem ma być militaryzacja granic - nie tylko tych wewnętrznych, ale też osadzenie wojska w krajach, z których migranci przybywają, co już przywodzi na myśl najgorsze koszmary kolonializmu. Tak oto wygląda alternatywa dla IV RP, taki mamy klimat.
A jeśli mowa o klimacie, według wszelkich prognoz ma się on nieuchronnie i skokowo pogarszał. W pierwszej kolejności dramatyczne zmiany odczują mieszkańcy Afryki i Bliskiego Wschodu. Osób chcących - a raczej muszących, bo będzie to alternatywa dla śmierci - dostać się do Europy nie będzie dziesiątki/setki tysięcy w skali roku, ale miliony. I nic dziwnego, każdy i każda z nas mając do wyboru powolną agonię z głodu czy na wojnie, lub dostanie się do Europy, wybierze to drugie. A kwestia legalności czy nielegalności będzie w takiej sytuacji ostatnią interesującą nas sprawą.
Nie możemy też zapominać o kluczowym fakcie, że zbliżający się kryzys migracji (bo to, co się wydarzyło w ostatnich latach to zaledwie wstęp), jest bezpośrednim kosztem bogactwa naszego kontynentu. Cywilizacja Zachodu zapewniła sobie niespotykany w innych szerokościach geograficznych postęp przez masową grabież surowców oraz niewolnictwo. Zostały one następnie przekute w politykę neokolonializmu, gdzie takie instytucje jak Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy, czy Światowa Organizacja Handlu zmuszały kolejne kraje Trzeciego Świata do przyjmowania skrajnie destrukcyjnej polityki gospodarczej i społecznej, od której uzależniano pomoc humanitarną i udzielanie kredytów, a która służyła największym graczom na arenie międzynarodowej, czyli amerykańskim i europejskim (a dzisiaj coraz częściej chińskim) korporacjom. Skutkiem tych procesów było m.in ujednolicenie produkcji rolnej, prowadzące do wyjałowienia gleby, deforestacja nasilająca suszę, czy tworzenie specjalnych stref ekonomicznych, gdzie zagraniczne firmy przez lata były zwolnione z podatków i oferowały śmieciowe zatrudnienie - co przy jednoczesnych cięciach socjalnych sprzyjało popularyzacji ekstremistycznych ugrupowań i wyniszczającym wojnom domowym. Wreszcie, świat Bliskiego Wschodu został całkowicie i programowo zdestabilizowany przez serię imperialnych wojen, od Afganistanu, po Syrię, która stała się areną testowania nowej broni i prężenia muskułów przez światowe mocarstwa.
Przyjmowanie migrantów jest zwyczajnie kwestią odpowiedzialności Zachodu za kilkaset lat jego destrukcyjnej polityki, w dużej mierze wciąż kontynuowanej. Nie będziemy odwoływać się tu do takich pojęć jak zadośćuczynienie czy solidarność, bo dla prawicy to pojęcia zupełnie obce. Musimy jednak odwoływać się do zwykłej racjonalności, trzeźwego spojrzenia na sytuację. Utopią jest myśleć, że czołgi na granicy zatrzymają migrację. Gdy zajdzie taka potrzeba, migranci będą po prostu granice szturmować, nie mając innego wyjścia. Oczywiście utopią jest też twierdzenie, że nadchodząca, masowa migracja przebiegnie bez żadnych problemów, bo na pewno będzie ona stanowiła olbrzymie wyzwanie kulturowe i ekonomiczne. Stajemy jednak przed wyborem, ostatecznie sprowadzającym się do dwóch opcji: A) Stworzenie autorytarnego, skrajnie zmilitaryzowanego reżimu, który po prostu pościeli granicę trupami, oznaczając tym samym kres praw człowieka i wszystkich idei, na których zbudowana jest Europa, co niewątpliwie przekształci same europejskie społeczeństwa i ostatecznie doprowadzi do wewnętrznych wojen. B) Przemyślanej, długofalowej, racjonalnej polityki przyjmowania migrantów, wspartej bogatymi programami integracyjnymi, rozdzielaniem kwot uchodźców na poszczególne kraje, przeciwdziałaniem powstawaniu dzielnic nędzy sprzyjających szerzeniu się fundamentalizmu religijnego, a wreszcie podjęciem próby przekucia kryzysu w potencjalną korzyść dla Europy, borykającej się z niskim przyrostem naturalnym i brakiem rąk do pracy.
Zatrzymanie migracji jest niemożliwe, bez przekształcenia Europy w totalitarne, zmilitaryzowane superpaństwo i krwawej wojny na granicach. Jest za to możliwa progresywna, ocalająca życie wielu ludzi, przydatna ekonomicznie polityka promigracyjna. Oczywiście, nadal kluczową aktywnością powinno być skupienie na przeciwdziałaniu skutkom globalnego ocieplenia, nierównego podziału bogactwa i zachodnich wojen o surowce. Mając to na uwadze, nie możemy jednak zaprzestać wspierania polityki przyjmowania migrantów. Jej stawką jest nie tylko przyszły kształt kultury czy polityki Europy, ale nasze własne człowieczeństwo. Z tego będą nas rozliczać przyszłe pokolenia.
10 notes
·
View notes
Text
Wiera Gran, gwiazda warszawskiego getta.
Wiera Gran, gwiazda warszawskiego getta.
Nazywano ją “tą”, “taką”, “zdolną do wszystkiego”. Próbowała wyjaśniać Przyslala Rimma Kaul Wiera Gran Rzekomo “była na usługach gestapo”. Wiera Gran zaprzeczała, próbowała wyjaśnień. To rozpętało piekło. Aresztowano ją, przesłuchiwano, sądzono W listopadzie mija 15 lat od śmierci Wiery Gran Po raz pierwszy usłyszałam o Wierze Gran w salonie Ireny Krzywickiej w podparyskim Bures-sur-Yvette u…
View On WordPress
0 notes
Photo
Słowiańskie boginie i bogowie
Chyba jesteśmy, my ludzie zaprogramowani w jakiś niesamowicie skuteczny sposób, że bogowie są dla nas tak ważni. Nie istotne, czy jest to jeden bóg, który nie cierpi konkurencji, czy gabinet politeistyczny, czy w końcu animistyczne idee ożywiające przedmioty i wlewające w postacie zwierząt nieśmiertelna duszę. Słowianie, nasi przodkowie też mieli swój panteon, który przeszedł ewolucję i okrzepł jak większość w postaci zbioru figur odpowiedzialnych za różne sfery ludzkiej działalności.
Najważniejszym bogiem był Perun. Bóg miotający pioruny. Przodownik boskiego grona. Jemu należała się największą chwała.
Weles – rządził światem zmarłych. Choć wielu hodowców rogacizny widziało w nim wciąż swego patrona.
Swaróg – słońce nasza gwiazda dzienna była jego patronką. W ognistym rydwanie patrolował każdego dnia niebo.
Czarnobóg i Białobóg – na zasadzie przeciwieństwa zestawiono te dwie postaci. A może była to tylko pomyłka nieuważnego obserwatora, który rzecz opisał i tak już zostało.
Rodzanice – każda matka nowo narodzonego dziecięcia modliła się do nich, by nić żywota zawiązały mocną i pilnowały jej daleko trzymając nożyce jednej z wieszczek.
Rod – był naczelnikiem poprzednio opisanych boginek. Był też sprawcą ludzkiego losu. Wierzono, że co Rod zaplanuje, to się ziści.
Mokosz – Matka-Ziemia. Personifikacja płodnej natury Ziemi, która daje ludziom schronienie i pożywienie.
Marzanna – śmiertka lub Pani Zima. Symbolizowała zimowy zastój w przyrodzie. Była też synonimem śmierci.
Jarowit/Jaryło – narzeczony wiosny. Przyjeżdżał do niej na białym złotogrzywym koniu i zabierał ją na zaślubiny. Dzięki tej parze przyroda wydawała plony. Miał też smykałkę do wojaczki. Porywczy młodzieniec na narowistym rumaku zawojował niejedno niewieście serce.
Świętowit – bożek z wieloma twarzami. Jego figurę i sanktuarium odnaleziono w ośrodku kultu położonym nad brzegiem Bałtyku.
Chors – patronował mu młody Księżyc. Jego domena zatem była noc, a kochanką Lunula. Księżycowa piękność. Chors był popularnym bogiem Rusinów. Poważanym i cenionym.
Źródła: https://blog.slowianskibestiariusz.pl/bogowie/
https://bogowieslowianscy.pl/
http://pl.mitologia.wikia.com/wiki/Kategoria:Bogowie_s%C5%82owia%C5%84scy
#bogowie słowiańscy#słowiańscy bogowie#pogańscy bogowie#bogowie pogańscy#perun#mokosz#marzanna#rod#świętowit#weles#trzygłów#chors#jarowit#jaryło#rodzanice#czarnobóg#białobóg
5 notes
·
View notes