#Casaccia
Explore tagged Tumblr posts
Text
Kontynuacja: konfrontacja oczekiwań
z rzeczywistością :P
Część II
Niby wczoraj zamknęłam dzień 2, ale byłam tak zmęczona, że sens tego co chciałam spisać mi umknął. Bo dlaczego ten dzień to "był hardcore"?
I zapomniałam wspomnieć, że nim wydarzyła się granica Szwajcarsko-Włoska wydarzyła się jeszcze jedna trasa-zjazd-zygzak w formie pocieszenia dla mojego chłopaka xP za zamknięty Stelvio Pass. Przerażająca rzecz. On był przeszczęśliwy, ale nadal ma ból dupy, że nie udało się przejechać przez Stelvio (i to jego kawałek konfrontacji oczekiwań z rzeczywistością). Ale chwilę po tym zjeździe wyrosła nam ruina romańskiego kościółka Chiesa di San Gaudenzio a Casaccia i szlak prowadzący w góry.
Znowu spontanicznie wyskoczyliśmy z samochodu by pozwiedzać! I by zabrać pieska na spacer w góry - czas nas niby gonił, ale z drugiej strony dobrze było rozprostować nogi, usprawiedliwiało nas zaspokajanie potrzeby szczeniaczka (sikupa itp). Wyszliśmy do kościółka, na szlak - wszędzie rodziło się od kozich bobków. :D
Dopiero po tej chwili zupełnie nie planowanej turystyki wjechaliśmy znowu do Włoch i od pierwszej chwili przywitała nas deszczowa pogoda i soczysta roślinność na stromych ścianach gór. O. ocenił, że znowu mamy tak różny krajobraz, chociaż to są te same góry. Teraz powtarzał, że czuje się jakby patrzył na filmy o tropikalnych lasach w Azji.
To widok z tamtego miejsca (tyle, że pogoda jest mniej deszczowa):
Mniej więcej na tym odcinku, już przy jeziorze Como wydarzył się drugi tego dnia "wypadek" naszej psiulki. Była grzeczna, bardzo. Ale o ile przez Szwajcarię jechała zainteresowana wszystkim co się dzieje za oknami o tyle po powrocie ze spontanicznego spacerku była przygaszona, a przed Como nam zwymiotowała smaczkami w aucie. Rano też wymiotowała (brała aviomarin) jak tylko weszliśmy do auta i momentalnie wszystko sprzątnęła i zjadła jeszcze raz xD. Tym razem my byliśmy szybsi - zaczęliśmy sprzątanie samochodu na parkingu jakiegoś marketu. Samochodu i kurtki mojego partnera, która została oblana sowicie treścią żołądka pieska. :/
O. ogarniał pieska i umieszczenie jej z powrotem w specjalnie ku temu zakupionym kojcu dla psa na tylnym siedzeniu, które nasza sprytna gwiazdeczka od rana sobie obchodziła tak, by siedzieć za dźwignią hamulca ręcznego i by się przytulać to do mnie, to do O. (dalej nie sięgała, bo oprócz kojca była zabezpieczona również specjalnym pasem samochodowym dla psów na tylnym siedzeniu - naciągała ten pas jak się dało, gdy potrzebowała się przytulić). Teraz cały ręczny był zalany wymiocinami. Fuj. Więc ja skakałam w tym toooootalnym deszczu w te i we w te do śmietnika i do auta, do śmietnika i do auta. A O. ogarniał pieskowi wodę, świeże powietrze (nie chciała wychodzić, bo padało, ona nie lubi być mokra).
W końcu dojechaliśmy do willi w której mieliśmy nocleg. Najdroższy nocleg podczas całej naszej wyprawy to właśnie ten nad osławionym Jeziorem Como. Mieszkaliśmy wysoko. Mieliśmy piękny widok na inne wille, palmy, jezioro i przeciwległy brzeg.
I padało. Ech.
Nie wiem czy potrafię dobrze opisać sprzeczności jaki we mnie walczyły, bo nie wiem czy "i padało" oddaje wyłącznie fatalistyczne rozczarowaniem sytuacją zastaną :P? Czy też oddaje to buzujące pod skórą zaciekawienie "i padało?" - i co było dalej? Dlaczego padało? I padało? I to wstęp do zaciekawienia tym miejscem: i padało. Bo to dla mnie znaczy to "i padało" - bo musiałam skonfrontować po dniu pełnym wrażeń swoje oczekiwania z rzeczywiście. Walczyły we mnie dwa wilki - jeden się złościł, że mamy tutaj szarawkę i ulewę, chłód i przenikliwy wiatr, chociaż wedle prognozy pogody miało być "pochmurnie z przejaśnieniami". Ba! W tamtym momencie nawet internet twierdził, że nie ma tu opadów! A były! Ordynarnie lało! Mój piesek zwymiotował, śmierdziało nam w samochodzie, a szyby parowały! Drugi wilk mówił: jest inaczej niż oczekiwałaś i jest pięknie! Jest jak z baśni, jest tajemniczo, jesteś w chmurach, kłębowiska bieli przemykają po niebiesko-szarych zboczach, nisko jak jaskółki, muskają czasem tafle jeziora, szczyty Alp zlewają się z kłębami burzowych chmur, wszystko jest takie, niebieskawe i mokre, jakby ze snu. Jest niesamowicie!
Byłam zmęczona. Byłam głodna. I przebodźcowana. Miałam wrażenie, że nieplanowany przejazd przez Szwajcarię pożarł moje dzienne pokłady cierpliwości, zachwytu nad światem, rozkmin o ludziach żyjących w zastanym miejscu.
Tyle rzeczy tego dnia wydarzyło się tak... poza planem. Bo Szwajcaria była zupełnie nieplanowana! A taka zachwycająca! Tyle zaskoczeń, że to na miejscu docelowym, to było dla mnie za dużo. Chciałam czegoś przewidywalnego i zarazem nie chciałam już niczego, bo miałam na ten dzień już dość wrażeń.
Przypomnę: przejechaliśmy tego dnia przez 4 granice, przez 4 państwa i żadna z tych krain/granic nie była Polską/polska.
Wow.
Jeden dzień, kilka godzin i zrobiliśmy w tym czasie Niemcy, Austrię, Włochy, Szwajcarię i jeszcze raz Włochy. Masę wrażeń.
To był hardcore.
Chciałam tego dnia zobaczyć coś na co się szykowałam: ciepełko, piękną architekturę i miejsce, gdzie Anakin i Padme się hajtneli zanim ich życie się popierdoliło:
[Chociaż teraz jak patrzę na ten kadr z filmu powyżej to w zasadzie WSZYSTKO się zgadzało poza widocznością promieni słonecznych... Szare góry, niskie chmury, roślinność, architektura... hymmm...]
Nocowaliśmy w bardzo ciekawym miejscu (ale miałam przestrzeń na dostrzeżenie tego dopiero kolejnego dnia rano): była to willa usytuowana mniej-więcej w połowie zbocza w miasteczku Menaggio. Przejechaliśmy przez bramę, parkowaliśmy od tyłu w gęsto i bujnie obsadzonym ogrodzie, a od frontu nasz pensjonat miał uroczą fontannę, pnącza i rzeźby, urokliwe pergole, palmy. W jednej z części ogrodu kryły się... krasnale z bajki o Królewnie Śnieżce. I Królewna również. :D Dla mnie - mieszkanki Wrocławia okrasnalonego - taki widok to trochę powód do rozczulenia i szukania "znaków losu" i innych "tak miało być". I jakby nie było to interpretowaniem zastanej sytuacji pod tezę i zarazem życzeniowe czy infantylne - było też przyjemne i grzejące serce. :D Niestety - lało tak bardzo, że z tego ogrodu i pergol, i kamiennych stoliczków, i żeliwnych mebli ogrodowych pod girlandami roślinności rozstawionymi to tu, to tam nie mieliśmy możliwości zrobić użytku. Ani nie mieliśmy przestrzeni i czasu by się tym wszystkim pozachwycać: bo zmęczenie, przemoknięcie, bliskość zachodu słońca i potworny głód goniły nas jak najszybciej do zakwaterowania się, a potem zjedzenia czegoś.
W hotelu - co uważam za ciekawe - wszędzie, od wejścia, widniały piękne, stylizowane, współczesne i stare plakaty samego jeziora Como, regionu Lombaridii i z jakiegoś powodu - regionu Kampanii (w naszym pokoju wisiały plakaty wyłącznie z Campanii). Od wejścia również wszędzie, na każdym półpiętrze, w jadalni, w bawialni - leżały mapy w kilku językach, przewodniki i informacje o tym, że hotel jest przyjazny wobec osób ze środowiska LGBTQ+. Pan na recepcji wręczył nam klucze do pokoju - na ostatnim piętrze, z bajecznym widokiem - oraz kupony zniżkowe: jeżeli zjemy dzi�� kolację w ich knajpie w miasteczku na dole, bezpośrednio nad jeziorem to do posiłku dostaniemy totalnie za free wybrany napój.
O samym pokoju - no nie zachwycał. Myśleliśmy, że za tą cenę, w takim fajnym miejscu dostaniemy pokój z łóżkiem dwuosobowym (z jednym dużym materacem), z prywatną dużą i przestronną łazienką (na bookingu była wzmianka o wannie). Dostaliśmy pokój bardzo wilgotny, z dwoma starymi, głębokimi, drewnianymi łóżkami zsuniętymi razem. W pokoju było jeszcze zaścielone łóżko piętrowe (więc pokój mógłby być pokojem 4-osobowym). Szafa, bieliźniarka, stolik i krzesła. A prywatna łazienka to był hit, ech. To była ubikacja-prysznic w stylu koreańskim: wchodzisz w zasadzie do pomieszczenia wielkości kabiny prysznicowej z kibelkiem, a nad spłuczką jest zawieszona deszczownica i słuchawka prysznicowa. Kompaktowe rozwiązanie, ale niespodziewane... Ech...
Byliśmy głodni, przemoczeni, potrzebowaliśmy się odświeżyć przed wyjściem na kolację w miasto.
Wyobrażałam sobie, że nad Como wyjdę na randeczkę ubrana w sukienkę, z make upem, ale no dupa... Padało tak, że masakra, powietrze pęczniało od wilgoci, a fryzurę po tym sprzątaniu psich rzygowin miałam już rozwaloną (loki jak raz siądą, to trzeba umyć i wystylizować od nowa, około 1,5h roboty... a byłam zbyt głodna na to).
Razem z O. wyskoczyliśmy prędko pod prysznic. Obydwoje odłożyliśmy na bok nasze plany randeczkowo-spacerowe (bo tak sobie wyobrażaliśmy ten wieczór planując podróż w Polsce), założyliśmy wygodne dresy, kurtki przeciwdeszczowe, ubraliśmy również pieska w psi płaszcz przeciwdeszczowy, obczailiśmy najbliższe knajpy. I zeszliśmy.
I tutaj już frustracja i zmęczenie nas zaczęło zżerać: byliśmy drażliwi, wkurzeni. Spacer nad sam brzeg w tej ulewie przez 15 minut to max ile była w stanie znieść przekonując się, że jest przecież pięknie i nucąc ku pokrzepieniu "Deszczową piosenkę". No bo kurwa było mokro, zimno, nawet pies odpieralał jakieś skargi. I we Włoszech trwałą jeszcze sjesta, nie mogliśmy zamówić nic do jedzenia. Wkurzeni wróciliśmy do hotelu - po te kupony na drinki i dlatego, że przypomnieliśmy sobie, że ta nasza mała bida nie jadła od kilku godzin i że warto ją napoić po jej rewolucjach żołądkowych (bo na spacerze tym razem dostała sraczki).
W końcu wylądowaliśmy w restauracji właścicieli naszego hotelu, gdzie zjedliśmy pizzę (był najbliżej naszego miejsca bytowania, a dalej nie chciało się nam chodzić, tym bardziej, że zeszliśmy iddealnie na otwarcie). A do pizzy zamówiliśmy z kuponami wino. Czerwone. Było pysznie, chociaż czekanie i irytacja trwała wieki!
Do tego piesek... w skrócie: dostała drgawek. O. uspokajał, a ja spanikowałam. Zciągnęłam jej ten płaszcz przeciwdeszczowy, który przecież już nie raz testowałam podczas deszczu w PL. I bingo! Przemókł na wylot! Po prostu siedziała z nami w restauracji w przemokniętym płaszczu i trzęsła się jak galareta z zimna. Do tego wymiotowała dwa razy tego dnia i miała rozwolnienie. Byłam przerażona.
Wróciliśmy do hotelu w nienajlepszych humorach, martwiąc się o naszego psiaka. W pokoju ją osuszyliśmy, podaliśmy lekarstwo i piesek odzyskał energię.
Po tym jak sami poleżeliśmy z pełnymi brzuchami zauważyliśmy, że nie pada. Zapowiadała się pochmurna, ale sucha pogoda do końca wieczora, ale niestety kolejnego dnia rano znowu miało lać. Szkoda, bo to oznaczało konieczność zmiany planów: prognozy pogody jeszcze kilka dni wcześniej przewidywały, że pogoda miała być słoneczna, a my mieliśmy rankiem najpierw zdobyć pobliski szczyt z bajecznym widokiem na Alpy i Como (zajęłoby to nam maks 5h, taki spacerek przed śniadankiem, gdyby wstać o 5 rano), a następnie przejść się po zabytkach przy linii brzegowej.
No ale trzeba było te plany zmienić i dostosować się do pogody szczególnie ze względu na dobro szczeniaczka. Zresztą nasze też: nic przyjemnego nie ma w przemakaniu, ani w łapaniu przeziębienia na początku urlopu.
Zeszliśmy na spacer nad jezioro. A z perspektywy czasu myślę, że mogliśmy to sobie odpuścić - ale każde z nas tak bardzo CHCIAŁO, że poszliśmy zwiedzać. Było miło. Ale nie mieliśmy sił, przestrzeni w głowach, ani już grama entuzjazmu do wykrzesania z siebie po takim dniu pełnym wrażeń. Do tego byliśmy drażliwi.
Mijaliśmy masę cudownych miejsc w których wyobrażałam sobie, jakbym mogła cykać zdjęcia, gdybyśmy tylko... hymmm wyglądali bardziej jak turyści-od-zdjęć niż turyści-chroniący-się-przed-deszczem. Nie tak to sobie wyobrażałam: tym bardziej, że prognoza pogody nawet w tamym momncie (ulewy) wskazywała jedynie na częściowe zachmurzenie z przelotnymi opadami.
Było nieprzyjemnie (przez warunki pogodowe) i pięknie (dzięki połączeniu natury i architektury).
Było tu sennie.
Jak w spirited away.
Jakby zlewał się w tym miejscu świat rzeczywisty i fantastyczny, boski.
Miałam wrażenie, że to miejsce jest trochę mistyczne, te góry, chmury, jezioro i szczyty starych wilii między gąszczem palm i innej roślinności. Ale w tamtej chwili byłam zbyt przebodźcowana by dostrzegą ogrom możliwości z tej konkretnej zmiany planów zwiazanej z zastaną rzeczywistością, a swoimi oczekiwaniami.
Tak bardzo tęskniłam za słońcem i gorącem... A było tak zimno, przenikliwie mroźnie, ciemno, wilgotnie.
Od tego stanu wolę uciec.
Po powrocie do hotelu potrzebowałam pobyć sama z jakieś 30 minut. W ciszy. To było mi potrzebne jak szklanka wody podczas spaceru po pustyni. Po prostu CISZA i zmniejszenie bodźców pomogły mi obniżyć poziom stresu.
Ten długi dzień zakończyliśmy sprzeczką o pierdołę z której już leżąc pod suchym, wełnianym kocem się śmialiśmy popijając dla profilaktyki fervex z wapnem. I upewnialiśmy się po kilka razy przed snem, że naszemu pieskowi jest wygodnie i sucho.
I poszliśmy spać...
A kolejnego dnia spaliśmy do 6. Całą noc lało, więc nasze i psie kurtki, ręczniki i klapki nie wyschły. Wzięłam małą do ogrodu na sikupę. Zeszłyśmy 4 kondygnacje w doł, do ogrodu, ale prędko załatwiłyśmy potrzebę - zbyt padało by mój pies miał frajdę z przebywania na dworze. Natomiast w hotelu nie było żywej duszy, ale niczym w spirited away: ktoś (jakiś dobry duszek) musiał ustawić wieki kawowar, więc całą jadalnie otulał aromat świeżo parzonej kawy. Cudowny zapach o poranku! Wzięłam na górę od razu dwa kubeczki pełne czarnej kawy. Cudo. Tak budziłam mojego chłopaka.
Pogodzeni, że z Jeziora Como to jednak zbyt wiele wrażeń nie przywieziemy spakowaliśmy, zeszliśmy na śniadanie - było to śniadanie na słodko i to mojego chłopaka zachwycało. Bo we Włoszech tylko na słodko, albo espresso al banco. I to on kocha. Ech...
I wyruszyliśmy w drogę ku Toskanii - dzień nr 3 opiszę jutro.
8 notes
·
View notes
Text
Introduzione
Rossana è una candela, un camino, una cura, magma, lava, dragonessa, una rosa selvatica, un albero di cacao, una musica un teatro, una principessa ribelle, un diamante, un arcobaleno, un umore, un colore, l'iridescenza, un fuoco d'artificio, una stella nella notte, un raggio di sole, la luce nel buio, la luminosità nell'oscurità.
§candela
Rossana è una candela accesa che illumina una camera buia; è una candela decorata in un luogo grigio; è una candela fiammante in mezzo all'acqua; è una candela con un calore in un stanza fredda con delle finestre rotte che fanno entrare umidità a causa delle stagioni portando muffa
§camino
Rossana è un camino logorato di una casaccia o capanno o un rifugio di una famiglia grande e povera con i topi e gli insetti in inverno con uno o due strati d'abbigliamento soffrendo il freddo, è un camino piccolo di una casa piccola con una famiglia piccola e un piccolo cane a natale tutti con 4 o 5 strati d'abbigliamento, è un camino grande di una casa grande con due piani con una famiglia grande e un grande cane a natale con un solo strato d'abbigliamento, è un camino gigante di un castello con una famiglia piccola ma con tanti ospiti e un cavallo a natale vestiti leggeri ed eleganti per il caldo
§cura
Rossana è una cura naturale fatta di frutta ed erbe con il rapporto degli elementi contro il cibo spazzatura ed i farmaci, è una cura artistica fatta di sensi contro la mancanza di sensi ed arte, è una cura motoria fatta di danza e sport contro i blocchi motori
§magma
Rossana è il magma incandescente del sottosuolo come il sangue caldo nel corpo contro l'acqua del cielo come la pelle fredda del corpo, è il magma che sale in un vulcano attivo come la rabbia negli esseri emotivi contro la neve che scende in una montagna passiva, è il magma dell'attrazione sessuale contro la castità
§lava
Rossana è la lava luminosa di un vulcano nell'oscurità della notte, è la lava bollente nel freddo di una montagna, è la lava di fuoco nella neve.
§drag
Rossana è una draghetta che abita in una grotta grande sottoterra e vive nella costa, è una draghessa che abita in una grotta media e vive in pianura, è una dragonessa che abita in una grotta piccola sopraterra e vive in montagna, è una draghetta in un isola magica, è una draghessa sapiens dei quattro elementi che va in una scuola mista, è una dragonessa divina con tutti gli elementi che vive nell'universo
§rosa (fiore)
Rossana è una rosa selvatica multi-petali di multicolore nata in un edificio lineare e grigio, è una rosa selvatica osservata da tutti contro l'indifferenza, è una rosa selvatica che una persona vuole accarezzare ma si punge con le spine poi tocca i punti giusti e c'è la in mano
§albero di cacao
Rossana è un albero di cacao in Africa tra gli africani contro un grattacielo, è un albero di cacao che da gioia a tutto il mondo contro la tristezza mondiale, è un albero di cacao come un essere vivente pieno di frutti amari ma buoni
§musica
Rossana è una musica mista fatta di tante emozioni e tanti sentimenti e non solo suoni, è una musica multipla contro la musica monotona e la discriminazione musicale, è una musica di tante origini, è una musica con personalità
§teatro
Rossana è un teatro in cui siamo tutti spettatori : siamo tutti stelle che guardano il cosmo, luci cittadine nelle strade buie che guardano i passanti, umani passivi che guardano altri umani attivi; è un teatro greco-romano che con la sua forma ad orecchio ascolta il mondo umano; è un teatro naturale della montagna che innalza il protagonista e scende il pubblico
§principessa ribelle
Rossana è una principessa ribelle che scappa dal suo regno, è una principessa ribelle che rivoluziona il suo regno, è una principessa ribelle che combatte per il suo regno
§diamante
Rossana è un diamante che riflette la luce creando una scia di colori, è un diamante grezzo sottoterra che nessuno vede ma la natura conosce, è un diamante lavorato in laboratorio che tutti vedono nella vetrina di un negozio ma nessuno può toccare tranne gli addetti e il compratore
Rossana è un arcobaleno che crea un ponte tra la mente e il cuore, è un arcobaleno dopo la tempesta o un temporale o una pioggia abbondante, è un arcobaleno tra il passato e il futuro, è un arcobaleno contro il grigio delle nuvole
Rossana è un umore positivo su uno negativo, è un sorriso dopo un pianto abbondante, è una risata dopo un lamento, è una coccola dopo un dolore, è un abbraccio dopo una separazione,
Rossana è un colore arancio fiamma contro l'azzurro metallo, un colore rosso fuoco contro il ciano ghiaccio, è un colore rosa, è un colore fucsia elettrico, è un colore viola, un colore blu elettrico contro un giallo
Rossana è l'iridescenza del futuro umano universale, è l'iridescenza dell'anima di ognuno di noi, è l'iridescenza naturale dell'universo, è l'iridescenza del meta-verso bioecologico
Rossana è un crepuscolo astronomico mattutino che dalla scura notte inizia ad esserci luce, crepuscolo nautico mattutino che intermedia come una transizione con la prima stella nel cielo, crepuscolo civile mattutino che spegne le luci delle città per accogliere la luce naturale; crepuscolo civile serale che accende le luci della città creando l'inquinamento luminoso nell'oscurità e luminosità naturale, crepuscolo nautico serale che intermedia creando una linea verde, crepuscolo astronomico serale da la buona notte con l'ultimo raggio di Sole.
Rossana è un fuoco d'artificio in cielo nella sera rumoroso ed abbagliante come la folla in festa, è un fuoco d'artificio in acqua nella sera, è un fuoco d'artificio in terra nella sera
Rossana è una stella nella notte che crea una costellazione e che rientra in un sistema della nostra galassia o un'altra galassia, è una stella spettacolare in un palcoscenico enorme nella notte più speciale, è una stella nella sera vista da tutti perché è la prima ha brillare
Rossana è un raggio di Sole quando è nuvoloso, è un raggio di Sole all'alba dopo una notte gelida, è un raggio di Sole in una caverna di stalactiti
Rossana è la luce nel buio
Rossana è la luminosità nell'oscurità.
2 notes
·
View notes
Text
New research identifies ways to protect neurons from the negative effect of high-fat diet on multiple sclerosis progression
Newly published research in the journal Glia has identified crucial links between dietary choices and the progression of multiple sclerosis (MS). The study, led by Patrizia Casaccia, founding director of the Advanced Science Research Center at the CUNY Graduate Center’s (CUNY ASRC) Neuroscience Initiative and Einstein Professor of Biology and Biochemistry at the CUNY Graduate Center, explored how…
0 notes
Text
Ways to protect neurons from harmful impact of high-fat diet on multiple sclerosis progression: Study | Health
The study, led by Patrizia Casaccia, founding director of the Advanced Science Research Centre at the CUNY Graduate Center’s (CUNY ASRC) Neuroscience Initiative and Einstein Professor of Biology and Biochemistry at the CUNY Graduate Centre, investigated how enzymes known as ceramide synthase 5 and 6 are responsible for the toxic effect of a palm oil-rich diet on neurones in the central nervous…
View On WordPress
0 notes
Text
Fabio Massimo Castaldo lascia i 5S e approda a Forza Italia: l’annuncio al consiglio nazionale degli azzurri
A motivare la scelta dell’erurodeputato ci potrebbe essere la scelta di Conte di non inserire l’ex vicepresidente del Parlamento Ue nelle liste delle prossime Europee (repubblica.it) – Fabio Massimo Castaldo dice addio al Movimento 5 Stelle. L’europarlamentare è pronto al cambio di casaccia e approderà in Forza Italia. L’annuncio del “nuovo acquisto” sarà dato oggi durante il consiglio nazionale…
View On WordPress
0 notes
Text
World Environment Day: Focus dedica il palinsesto di lunedì 5 giugno all’Ambiente. In prima serata il programma con l’astronauta Luca Parmitano
World Environment Day: Focus dedica il palinsesto di lunedì 5 giugno all’Ambiente. In prima serata il programma con l’astronauta Luca Parmitano. Focus - in occasione della Giornata Mondiale dell’Ambiente - dalle ore 8.15 del mattino a sera inoltrata, dedica il palinsesto di lunedì 5 giugno al Pianeta: natura, biodiversità, bellezza, ma anche le fragilità cui la Terra, e la nostra stessa sopravvivenza, sono esposte. La prima serata è caratterizzata da una produzione originale della rete tematica Mediaset: Come sta il nostro Pianeta? Uno sguardo dall’alto, con Luca Parmitano. Parmitano, astronauta dell’ESA - Agenzia Spaziale Europea, è stato il primo italiano al comando della ISS, durante la missione Expedition 61. Il programma, di e con Luigi Bignami, è stato realizzato con il supporto scientifico e tecnico di ESA, CNR, ENEA, OGS. Molti, inoltre, gli interventi di studiosi ed esperti. In day-time, documentari BBC sui vari habitat del Pianeta, mettono a fuoco la situazione in cui versano montagne, deserti, oceani e grandi pianure. In particolare, dalle ore 18.15 alle 21.15, la programmazione si concentra su Patagonia, Borneo, Zambia. World Environment Day: dettaglio programmazione - 08:15 Adamello: il libro di ghiaccio - 09:15 Planet Earth II - Montagne - 10:15 Eden: pianeta selvaggio - Alaska - 11:15 Eden: pianeta selvaggio - Galapagos - 12:15 Planet Earth II - Jungla - 13:15 Eden: pianeta selvaggio - Namibia - 14:15 Il tesoro delle piante - 15:15 Planet Earth II - Città - 16:15 Planet Earth II - Deserti - 17:15 Planet Earth II - Praterie - 18:15 Eden: pianeta selvaggio - Patagonia - 19:15 Eden: pianeta selvaggio - Borneo - 20:15 Eden: pianeta selvaggio - Zambia - 21:15 Come sta il nostro Pianeta? - Uno sguardo dall’alto, con Luca Parmitano - 22:45 L’aereo che salverà il mare Come sta il nostro Pianeta?: studiosi ed esperti Stefano Caserini docente PoliMi, Ingegneria Civile e Ambientale, per la Mitigazione dei cambiamenti climatici; Florence Colleoni paleoclimatologa OGS, primo ricercatore alla sezione Geofisica; Franco Coren dirigente OGS, sezione Centro Gestione Infrastrutture Navali; Guglielmina Diolaiuti docente ESP dell’Università di Milano, per Geografia fisica, Climatologia e Glaciologia; Alcide Di Sarra ricercatore OEM dell’ENEA, Centro Ricerche Frascati; Massimo Frezzotti docente Università Roma Tre, Dip. di Scienze, Fisica e Geomorfologia, sezione Scienze geologiche; Filippo Giorgi climatologo ICTP, direttore sezione Scienze della Terra; Michele Rebesco dirigente di Ricerca OGS, sezione Geofisica; Gianmaria Sannino responsabile divisione CLIM di ENEA, Centro Ricerche Casaccia; Franco Sedmak comandante rompighiaccio OGS Laura Bassi; Antonella Senese climatologa e ricercatrice DESP dell’Università di Milano, settore Geografia Fisica e Geomorfologia.... #notizie #news #breakingnews #cronaca #politica #eventi #sport #moda Read the full article
0 notes
Text
Pico Della Mirandola, spunta la ventesima poesia mai scoperta: l’ha trovata un dottorando di Trento
Pico Della Mirandola, spunta la ventesima poesia mai scoperta: l’ha trovata un dottorando di Trento
L’autore della ricerca si chiama Michele Casaccia: «L’ho rinvenuta in un testo del Quattrocento» source
View On WordPress
0 notes
Photo
Winter Bergell. #winterishere, #mountaingetaway, #snowing, #casaccia, #graubünden, #schweiz, #switzerland, #dorf, #mountainlife, #swissness, #swissalps, #picturesque, #bergell, #bregaglia, #refuge, #artist, #albertogiacometti (hier: Casaccia, Graubunden, Switzerland) https://www.instagram.com/p/B5KkpHMgwC5/?igshid=lkfvng3zvmvq
#winterishere#mountaingetaway#snowing#casaccia#graubünden#schweiz#switzerland#dorf#mountainlife#swissness#swissalps#picturesque#bergell#bregaglia#refuge#artist#albertogiacometti
0 notes
Photo
We spent a few days hiking in the beautiful Bergell-mountains. The air probably impressed me the most, it was fresh and cool. There were so many butterflies and flowers that I have never seen before. It was for me and my dear friend annika the purest relaxation oasis.
1 note
·
View note
Photo
Zziccamu.. #beer #torredellorso #casaccia #salento #lufriddu (presso Casaccia La Parabirreria)
1 note
·
View note
Text
Classic books of all South America
Argentina
The Invention of Morel - Adolfo Bioy Casares
The Seven Madmen - Roberto Arlt
Zama - Antonio Di Benedetto
Hopscotch - Julio Cortázar
Scarecrow & Other Anomalies - Oliverio Girondo
Idle Days in Patagonia - William Henry Hudson
Cris & Cris - Maria Felicitas Jaime
Tropical Night Falling - Manuel Puig
How I Became a Nun - César Aira
The Tango Singer - Tomás Eloy Martínez
Los Pasajeros del Jardin - Silvina Bullrich
Friends of Mine - Angela Pradelli
Traveller of the Century - Andrés Neuman
Bolívia
Raza de Bronce - Alcides Arguedes
Turing’s Delirium - Edmundo Paz Soldán
Juan de la Rosa - Nataniel Aguirre
Let me speak! - Domitila Barrios de Chungara
Los Deshabitados - Marcelo Quiroga Santa Cruz
Brazil
I’ve alredy done a full post about Brazilian Classics. You can check out here!
Chile
The House of Spirits - Isabel Allende
Curfew - José Donoso
Seeing Red - Lina Meruane
My Tender Matador - Pedro Lambel
The Sevage Detectives - Roberto Bolaño
The Postman - Antonio Skarmeta
The Shrouded Woman - María Luisa Bombal
Ways of Going Home - Alejandro Zambra
The Absent Sea - Carlos Franz
The Man Who Read Love Stories - Luis Sepulveda
Colombia
Dark Stars - Arnoldo Palacios
The Armies/New Directions - Evelio Rosero
The Vortex - José Eustácio Rivera
One Hundred Years of Solitude - Gabriel Garcia Marquez
Blue Days - Fernando Vallejo
En Diciembre Llegan las Brisas - Marvel Moreno
Catalina - Elisa Mujica
In the Beginning Was the Sea - Tomás González
Love in the Time of Cholera - Gabriel Garcia Marquez
News of a Kidnapping - Gabriel Garcia Marquez
Equador
Polvo y Ceniza - Eliécer Cárdenas
Huasipungo - Jorge Icaza
Las cruces sobre el agua - Joaquín Gallegos Lara
Los que se van - Demetrio Aguilera Malta, Joaquín Gallegos Lara and Enrique Gil Gilbert
Los Sangurimas - José de la Cuadra
Cumanda or A Drama Between Savages - Juan León Mera
Between Marx and a Naked Woman - Jorge Enrique Adoum
Juyungo - Adalberto Ortiz
Un hombre muerto a puntapiés - Pablo Palacio
Guiana
The Shadow Bride - Roy Heath
Guianese Poetry: Covering the Hundred Years' Period, 1831-1931 - Many authors
Poesias escogidas - Martin Carter
Selected Poems of Egbert Martin
Paraguai
I, the Supreme - Augusto Roa Bastos
Son of Man - Augusto Roa Bastos
Poetry from Rubén Bareiro Saguier
Dias roturados: poemas de la guerra civil - Elvio Romero
El sol bajo las raíces - Elvio Romero
Hombres, Mujeres y Fantoches - Gabriel Casaccia
Los Exiliados - Gabriel Casaccia
Poetic Anthology - Josefina Plá
The flame and sand - Josefina Plá
Peru
Peruvian Traditions - Ricardo Palma
El Sexto - José Maria Arguedas
The Time of the Hero - Mario Vargas Llosa
Aunt Julia and the Scriptwriter - Mario Vargas Llosa
The War of the End of the World - Mario Vargas Llosa
The Feast of the Goat - Mario Vargas Llosa
The Bad Girl - Mario Vargas Llosa
A World for Julius - Alfredo Bryce Echenique
La palabra del mudo - Julio Ramón Ribeyro
Broad and Alien Is the World - Ciro Alegria
Los heraldos negros - César Vallejo
El Mundo Es Ancho Y Ajeno - Ciro Alegría
Seven Interpretive Essays on Peruvian Reality - José Carlos Mariátegui La Chira
Suriname
The Queen of Paramaribo - Clark Bertram Accord
We Slaves of Suriname - Anton de Kom
Two evenings in Saramaka - Richard Price
Daring life - Astrid Heligonda Roemer
Uruguay
Open Veins of Latin America - Eduardo Galeano
The Ship of Fools - Cristina Peri Rossi
La vida breve - Juan Carlos Onetti
La Tregua - Mario Benedetti
Jungle Tales - Horacio Silvestre Quiroga Forteza
The Book of Embraces - Eduardo Galeano
Body Snatcher - Juan Carlos Onetti
Aventuras de los jóvenes dioses - Eduardo Galeano
Ariel - José Enrique Rodó
Pedro y al Capitán - Mario Benedetti
The Naked Woman - Armonía Somers
Venezuela
Dead Houses - Miguel Otero Silva
Las lanzas coloradas - Arturo Uslar Pietri
Cuando quiero llorar no lloro - Miguel Otero Silva
Canaima - Rómulo Gallegos
Memories of Altagracia - Salvador Garmendia
Cantaclaro - Rómulo Gallegos
Boves, El Urogallo - Francisco Herrera Luque
Cuentos grotescos - José Rafael Pocaterra
#latin america#latin america academia#classic books#books#light academia#romantic academia#dark academia#chaotic academia#adhd academia#dark academia aesthetic#bookblr#studyblr brazil#bookworm#book nerd#bookaholic#reading
363 notes
·
View notes
Text
—Tres veces solamente estuviste en el consultorio de Alvarenga, y no volviste más porque no aguantabas el dolor que te producía el torno. Sin embargo, hay noches en que el dolor de muelas no te deja dormir. ¿Quién te entiende?
— Es un dolor distinto. Pero no te preocupes que en cuanto se me caigan los dientes ya no sufriré más. Es cuestión de aguantar y esperar. En la vida todo es cuestión de eso. Para lo que hemos de durar me parece absurdo preocuparnos de conservar unos dientes que han de servirnos muy poco tiempo. Para masticar la nada, más tarde o más temprano. Es inútil luchar contra el tiempo. Es más fuerte que nosotros y todo se lo lleva, hasta mis dientes.
Constancia se sobresaltó. Era como si su hijo le hablase de sus propias inquietudes.
— Siempre con esos pensamientos tétricos en la cabeza. Da tristeza vivir a tu lado.
— Me supongo —contestó Atilio con una sonrisa desvaída —.Te comprendo. Yo tampoco estoy contento de vivir conmigo, de llevarme a cuestas como una carga.
Gabriel Casaccia. La llaga (1964)
0 notes
Text
un camino logorato di una casaccia di una famiglia grande e povera con i topi e gli insetti in inverno con uno strato d'abbigliamento soffrendo il freddo.
La famiglia si stringe intorno al fuoco 🔥 del camino per la sopravvivenza e per istinto di sopravvivenza lottavano per il calore poi il camino si spense.
1 note
·
View note
Photo
Tomas de una misma vieja historia. En las afueras de Asunción se encuentra el vertedero de Cateura, en el mismo se deposita la basura producida por la ciudad. Son igualmente sus alrededores lugar de vivienda para cientos de familias que directa o indirectamente encuentran ligadas sus actividades laborales al tratamiento de los residuos. Por gentileza de un amigo, Ernesto Casaccia, y la guía de Luis Narvaja (residente cercano a ésta populosa zona), la lente de mi cámara ha podido situarse frente a este impactante paisaje, susceptible de conmover los más fríos sentimientos.
6 notes
·
View notes
Text
Scendo sempre in Sicilia con i migliori auguri - "Buone vacanze!" ; "Beati voi siciliani che avete il mare!"; etc. - per poi da anni passare il tempo tra pronto soccorso, mmg, cliniche oncologiche, guardie mediche, quest'anno persino un otorino bastardo. I periodi di tempo passati in questa terra maledetta sembrano trasferte di lavoro - mi hanno detto che in ferrovia la paga oraria raddoppia se la trasferta supera le dodici ore, qua invece si fa per la gloria - in cui faccio tutto men che riposarmi, rilassarmi. Alla fine della permanenza ciò che rimane in spirito è il degrado, la trascuratezza, il retrogusto di truffaldineria in particolare. Voi nordici innamorati del sud: vi prenderei a labbrate, perdonatemi. Dal mio tempo qui volevo un albero sotto cui leggere, magari ogni tanto una spiaggia in cui bagnarmi, superata la vergogna per il peso preso tra quarantena e cassa integrazione; volevo magari mangiare, senza paturnie salutiste o tradizionaliste, qualcosa di buono, senza tante ansie (alla faccia della vergogna per il peso preso tra quarantena e CIG). Il cous cous di pesce non mi piace e i granchi mi fanno impressione, scusatemi ancora, preferisco il calzone fritto del bar Alba. Mi sento un estraneo, mentre il fidanzato calabrese e poliziotto di mia cugina lo ammiro più integrato di me nelle dinamiche familiari.
Lei dice che se voglio tornare a casa è solo per stare male lontano dagli occhi lontano dal cuore, ma io davvero mi sento a casa solo in quella casaccia tra i gatti e le cicale. Questa casa di campagna mi ricorda cosa mi lega davvero a quest'isola: fa parte di quell'elenco di cose che un giorno erediterò e di cui mi dovrò disfare per cancellare traccia di questa catena.
10 notes
·
View notes
Text
Odoardo Borrani
(Pisa, 22 agosto 1833 – Firenze, 14 settembre 1905)
Pescatore sull’Arno alla Casaccia, 1871
Olio su tela, 96x68,5 cm
Carpi, Collezione Palazzo Foresti
1 note
·
View note