#światełko do nieba
Explore tagged Tumblr posts
mysowa · 10 months ago
Text
Szatańskie światełka do nieba: Owsiak, syn ubowca, Adamowicz "Budyń", Głódź "BA-10"
A oto znów przemówił do nich Jezus tymi słowami: Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia. Ewangelia wg św. Jana. Biblia Tysiąclecia biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=347#P4 vk.com/photo467751157_457245604 Jestem Jurek Owsiak, szatańska światłość światabezbożnej i nieludzkiej władzy w tzw. Polsce poMagdalence ’89; kto mnie…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
k1t-katx · 10 months ago
Text
Jutro od rana mam stać z tą puszką z wośp jako wolontariusz więc może się obejdzie bez śniadania, jakby co to wezmę ze sobą jogurt pitny proteinowy i będzie git, jakoś do 17 będę zbierać potem idę na licytację pooglądać se jak się wszyscy biją o jakieś bezsensowne rzeczy i do 20 czekam na światełko do nieba potem idę do domu i postaram się od razu usnąć aby mi żadnej kolacji ani nic nie wepchali
2 notes · View notes
zzgreedek96 · 7 years ago
Video
#światełko #do #nieba ✨#wośp #wosp2017 #25 #Gdańsk #trojmiasto (w: Gdansk, Poland)
2 notes · View notes
myslodsiewniav · 3 years ago
Text
15 lutego
Dobra, uff, hamulec.
Czas zapierdala jak popierdolony. Znowu się czuję jak w grudniu - nie wiadomo kiedy DZIEJE SIĘ MASĘ RZECZY.
Nawet teraz.
... ale generalnie... to jest bardziej dobrze, niż "nie wiem, ból dupy, ból egzystencji, w sumie szarówka", a już definitywnie nie jest "ŹLE".
Jest dobrze z samopoczuciem, z balasem pychicznym.
Jestem pełna nadziei na polu zawodowym.
Na polu osobisty jestem spokojna i szczęśliwa, bez fajerwerków, raczej z pełnymi zaskoczenia chwilami odkryć co i dlaczego można robić, czuć i myśleć inaczej niż mi się przez lata wydawało.
Jestem też całkiem zaniepokojona i niestety prześladowana bólem na polu ciała i zdrowia... Wciąż się diagnozuję. Jestem po prostu ciągle zmęczona i wciąż mnie jakaś część wnętrza jamy brzusznej boli...
Podsumowując: od początku lutego, kolekcjonuję raz za razem chwile i doświadczenia powodujące, że coś w mojej klatce piersiowej pęcznieje z ciepła i radości, co chce się wydostać przez gardło wraz z okrzykiem KOCHAM ŻYCIE!!!
Nie mam czasu pisać i przez to mam wrażenie, że wszystkie te ważne fragmenty mojego życia zaginą! Zaginą w tym gąszczu rozkmin, które kłębią się pod moją czaszką jak motki kolorowej wełny.
----
AAA!
Właśnie dzwonił mój szef! Dał mi podwyżkę! Drugą! Bo Polski Ład! I coś-tam mu z obliczeń wynika. I naprawdę może to być dla mnie korzystne!
Nie jest tego superdużo, ale łącznie NAPRAWDĘ odczuję, że mam podwyżkę, a nie tylko, że pokryje inflację do możliwości życia na poziomie sprzed roku! Czuję się zaskoczona totalnie! ŁAŁ!
:D :D :D
Koniec przerwy!
----
No.
Właśnie tak wygląda luty xD
Co chwilę COŚ!
Wraz z pierwszym dniem lutego rozpoczął się Chiński Rok Lunarny. Z tej okazji rozpoczęłam projekt malarski - który docelowo miał być prezentem dla przyjaciół. Jeszcze go nie skończyłam, chociaż jest o krok od ukończenia! I szlag mnie trafia jak myślę o tym ile moja przerwa od ukończenia ilustracji trwa. A trwa już 2 TYGODNIE!
A dlaczego tyle trwa/
Bo wpadłam na genialny pomysł by zrobić podsumowanie roku 2021r w zdjęciach na stories na IG. Noż cholera! ILE TO TRWA! Wyszukiwanie tego, składanie, komponowanie, opisywanie o co mi chodzi - bo przecież danym zdjęciem się dzielę, bo budzi we mnie konkretne wspomnienia itp. AAAA! Miałam ochotę rwać sobie włosy z głowy - w co ja się wjebałam.
No i skończyłam to stories, witaj Roku Wodnego Tygrysa, nara wszystko co się łączy z podsumowaniami i życzeniami, rzygam tym, I'm out!
A ambitny projekt malarski leży jak leżał: o krok od ukończenia, przyklejony taśmami do stołu...
Echhh... chyba mi wraca chęć do powrotu do jego realizacji, ale nie mam kiedy xD
---
30 stycznia.
30 finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy
Miła niedziela. Dobre jedzenie. Odprężenie. Na dworze mróz. Po seansie Ricka i Morty'ego wraz z O. stwierdzamy, że idziemy na rynek zobaczyć wystawę jaką z okazji WOŚPU wystawiono. Wystawa jest związana z jego pasją, więc lata szczęsliwy od eksponatu do eksponatu wyjaśniając mi co i do czego służy... Wokół jest masę piesków, życzliwych ludzi (ale nie tłumy, tak przyjemnie, bez ścisku, umiarkowanie tłoczno) i jedzenia. I samochodów. I straganów.
Wcześniej czytając program WOŚPu znalazłam info o planowanych koncertach na ten dzień. Byłam ich ciekawa. Namówiłam swojego faceta, żebyśmy w drodze powrotnej wstąpili do sztabu głównego zobaczyć kto gra, a potem zawiniemy dupki pod kocyk i wypijemy rozgrzewającą herbatę, bo po tym spacerze palce mi odmarzły pomimo rękawiczek.
I co//
Weszliśmy, dostaliśmy jeszcze jeden zestaw przylepek-serduszek i jakoś tak wyszło, że zostaliśmy na koncertach spontanicznie na cztery następne godziny, aż na Światełko do Nieba.
W międzyczasie - w jednej z koncertowych sal, gdzieś na początku, około 16, na sali zastawionej stołami i ludźmi zasiadającymi wokół tych stołów - uczestniczyliśmy w koncercie zespołu, który zachęcał ze sceny by zacząć tańczyć do ich muzyki bezpośrednio pod sceną. Grali jakieś takie bluesowo-indiepopowe tamtaradam, nóżka sama chodziła. Bardzo przyjemny mjuzik. W pewnym momencie zdałam sobie sprawię, że obydwoje z moim partnerem tańczymy na krzesłach. Był fun! Wygłupialiśmy się. I O. nagle wstał, odsunął nasze krzesła, zrobił nam miejsce i zaprosił mnie do tańca. Był delikatny. I bez jakiejś spiny, bez wymuszenia, bez showoffu - zaczął tańczyć. A ja z nim. Tak jak czuliśmy, spontanicznie, śmiejąc się, cmokając czule. Po prostu dla zabawy. Jakby świata nie było, jakby liczył się tylko fun z tego tańca tu i teraz. I WTEDY WŁASNIE WE MNIE BUDZIŁ SIĘ TEN ZACHWYT, KTÓRY CZASEM PRZY NIM MNIE DOPADA, TAKIE PRZECIWIEŃSTWO ATAKU PANIKI, TAKIE ZACHŁYŚNIECIE SIĘ RADOŚCIĄ: JAK ON ZAJEBIŚCIE TAŃCZY! To taka fala radości, ścinająca z nóg, zapierająca dech (i myśli) tak, że trudno mi dobrać słowa by opisać co czułam. Bo nie chodzi o to, że mój chłopak wywija jak Travolta tylko o to, że wiwija jak wywija. Że po prostu podoba mi się to, jaki on jest (bez udawania, bez budowania jakiejś wizji tego jaki to on bywa, po prostu spontanicznie i naturalnie TAKI JEST i jest mu z tym byciem sobą ewidentnie dobrze) i że w jego życiu są przestrzenie w które mnie aktywnie zaprasza! Że jest pewny siebie z tym co ma, nie daje sobie wygórowanych celów tanecznych, bo tańczy po prostu z potrzeby i dla przyjemności. Ze mną! Taniec ze mną jest integralną częścią jego przyjemności z tańca!
Dokładnie tak samo wiedzę taniec! Nie jestem jakąś uzdolnioną tancerką - tańczę jak lubię i dlatego, że lubię. I póki mam z tego przyjemność jest mi super! A w parze z nim mam podwójną przyjemność.
Czuję się z nim tak szczęśliwa, tak bezpieczna. I tak się cieszę mając w nim partnera do zabawy i życia! Co za cudowny człowiek! Jak ja się cieszę, że taki człowiek stanął na mojej drodze i zdecydował się iść ze mną tą ścieżką!
Potem toczyły się inne koncerty, w różnych salach. Był power. Było fajnie. Śpiewaliśmy pod sceną. Było skakanie. Było super! Ale rozczuliło mnie, kiedy zaczęła się jakaś "Ewka, Ewka, pamiętasz to lato ze snu..." i podczedł do nas jakiś przesympatyczny metal ubrany w skóry, z długimi włosami by zapropnować, żebyśmy podeszli pod scenę i znowu zatańczyli tak, jak tańczyliśmy kilka godzin wcześniej w innej sali. <3
To było tak miłe!
Jeszcze kilka osób mnie zaczepiło, żeby powiedzieć, że pięknie tańczyliśmy te kilka godzin wcześniej do bluesu-indie popu. <3
Wracałam do domu i tak rozanielona, dzieląc się z O., ze nie mogę z tego jaki on JEST FAJNY i jak cudownie mi po 6 miesiącach związku wciąż i wciąż odkrywać jak fajny z niego jest człowiek i jak mi jest dobrze się z nim bawić. Zupełnie inaczej niż w moim poprzednim związku, inaczej niż z kolegami. Bardziej tak, jak sama zawsze preferowałam...
A on mi równie rozanielony wyznał "W końcu mam się z kim bawić na koncertach!" i zaczął opowiadać, że do tej pory tylko z kolegami mógł się tak bawić, że w żadnym z jego poprzednich związków nie było mowy o spontanicznych tańcach, o koncertach, o skakaniu pod sceną. <3
Chyba trafiliśmy na właściwych dla siebie ludzi. <3
Przynajmneij z tego miejsca w związku tak to się rysuje.
-----
1 luty.
Malowanko.
I rozpocznam podsumowanie roku w obrazkach.
---
30 stycznia - 3 lutego.
Świadczenie usług uspokajających i racjonalizujących totalnie pojebane komunikaty z dziekanatu mojemu zestresowanemu partnerowi. Latająca panika i regulowanie stresu jedzeniem i gramy (u niego), a u mnie zapierdol w pracy.
----
4 lutego.
Obrona.
Obronił się. :D
Jestem z niego dumna. TAK BARDZO.
Aby uczcić ten dzień podarowuje mu byczy, czerwony Amarylis (pierwszy raz w życiu dostał kwiat z jakiejś okazji) i w ramach obiadu niespodzianki każę mu się wystroić. Zabieram go do najlepszej restauracji włoskiej w mieście. Zarezerwowanie stolika graniczyło z cudem - dlatego polegałam na szczęściu xD, i mieliśmy szczęście!
Weszliśmy, zjedliśmy, pożartowaliśmy, pozachwycaliśmy się.
O. odkrył, że obronienie tytułu naukowego absolutnie NIC nie zmieni w jego życiu. Ani nie sprawi, że poczuje się lepiej przygotowany do pracy. To tylko tytuł. I potwierdzenie kompetencji w obszarze ciekawiącego go obszaru wiedzy.
Teraz będzie już szukał pracy... Tylko, że najpierw....
----
5 lutego
odwiedziny moich rodziców. Jest pysznie! Cudownie.
B. spędza pół dnia w kuchni szykując mi ucztę!
Zrobił mule w białym winie z pietruszką i makaronem.
To było TAK DOBRE.
Ale TAK DOBRE!
Damn!
To cudowny dzień. Jak tylko nie mamy gości zostajemy w łóżku.
------
6 lutego
Berlin
Moja pierwsza wycieczka zagraniczna od początku pandemii!
W końcu mam komplet szczepień i MOGĘ.
Coś nieprawdopodobnego!
Zbiegiem okoliczności udaje się nam spełnić moje marzenie nie płacąc w euro - okazuje się, że trafiamy do Berlina AKURAT w odpowiednik "Dnia Muzeum", kiedy karnety wejściowe są regulowane tylko w obrębie czasu zwiedzania muzeów (do stosunku ludzi zaszczepionych w budynku). Płacimy czasem - okazało się, że jest masę pierdół, które musimy mieć lub załatwić o których nie pisano na stronie muzeum i tacy przyjezdni turyści jak my nie mieli o tym pojęcia. Spędzamy około 2-3h w deszczowej pogodzie, klucząc między wejściami, dostając sprzeczne wytyczne, szukając odpowiednich maseczek w kioskach na dworu i zabijając głód berlińskim bratwurstem w bułce.
Byłam gotowa oczywiście na kupno biletów w regularnej cenie, ale gdy wreszcie po TYLU utrudnieniach udaje nam się podejść do kasy biletowej i prosimy o bilety na moją wymarzona wystawię - słyszymy tylko prośbę o potwierdzenie czy godzina naszej wejściówki nam odpowiada czy wolimy późniejszą, zatyka mnie. Dobrze, że O. był na tyle przytomny by to potwierdzić, bo mnie zbiła z pantałyku ta ostateczna bezproblemowość w całym tym mozolnym i problematycznym procesie by TU się dostać xD
W końcu WCHODZIMY.
I miałam CIARY.
CIARY!
Jak tylko zobaczyłam niebieską glazurę Bramy Isztar - przeszyły mnie ciary i zakręciło mi się w głowie.
Na samo wspomnienie mam ciary!
Matko, ile ja lat marzyłam by zobaczyć ten CUD Starożystnego Świata! Był tak blisko! A tyle razy COŚ wypadało. A to Pergamont zamknięty, a to jakieś niespodziewane święto, a to jeszcze prace konserwatorskie itp. itd.
Tym czasem w lutym 2022 roku W KOŃCU ZOBACZYŁAM ARCHITEKTONICZNĄ PERŁĘ!
Biegałam po tym muzeum, jak pomylona, rozpoznawałam masę eksponatów jeszcze z lekcji ze studiów. Kocham naukę o kulturach, mitach, architekturze, sztuce. Uwielbiam to! Chcę tego więcej! WIĘCEJ!
I tak się cieszę tym lutowym daniem!
Byłam niewypowiedzianie szczęśliwa. Spełniłam swoje marzenie, którego mi się wydawało, że nigdy nie uda mi się spełnić.
Nie mówiąc o tym, że znowu miałam w moim O. cudownego towarzysza. Z nim nie da się nudzić. I nawet chujowa pogoda wydaje się mniej chujowa!
Zaoszczędzone na biletach muzealnych pieniądze wydaliśmy w restauracji na Berlińskie Specjały - tj. currywurst i bratwurst. Jeden z zupą kartoflaną, a drugi z sałatką kartoflaną (tą drugą muszę koniecznie odtworzyć dla naszych wege znajomych i bliskich, bo pychotka i naprawdę zawojuje podniebienia). I osławione niemieckie piwo.
Byłam tą podróżą zmęczona potwornie, ale byłam też tak szczęśliwa!
---
12 lutego.
Moje urodziny.
W moje urodziny dostałam od O. szkicownik oprawiony w skórę oraz piórnik (też skórzany, ręcznie robiony przez O.) na przybory malarskie.
Obydwa elementy prezentu zaprojektowane tak, żebym mogła zabierać rzeczy do malowania na nasze przyszłe wyprawy.
Znam siebie i mam pewne wątpliwości czy tego będze używać tak, jak docelowo chciał, abym używała, ale kto wie/ Może się otworze na nowe możliwości i sposoby/
----
13 lutego.
Z okazji urodzin wybraliśmy się na ShabuShabu i na spacer. I na ciasto urodzinowe do detektywistycznej kawiarni.
A potem oglądaliśmy seriale.
Było super.
---
14 lutego
podarowałam swój rysunek. Odblokowuje się twóczo! Namalowałam jego portret.
On prezentu dla mnie zapomniał w domu xD Dostanę go 16.02.
Zjedliśmy przepyszną pizzę oglądając slashery! :D
----
15 lutego
Dziś.
Zaraz się muszę zbierać na zajęcia z malarstwa.
Po zajęciach jestem umówiona z rodziną O. na gry planszowe w pubie.
Jestem nastawiona pozytywnie.
Ale mam absolutnie za mało czasu!
Muszę spadać, aby się wykąpać.
7 notes · View notes
podziemia-nixenit · 4 years ago
Text
𝕴
 Wczesna jesień, chłodne wieczory oraz ponura atmosfera, to właśnie tego popołudnia Leon miał zamiar udać się na skraje niedużego lasu, z którym wiąże wiele różnych wspomnień.
 Dziewiętnastolatek zbliżał się już powolnym krokiem do kwiaciarni, gdzie zakupił niewielki bukiet różowych goździków, które chciał zostawić przy drzewie, za którym ostatni raz widział brata.
 Po drodze panująca mżawka delikatnie muskała twarz młodego mężczyzny, który właśnie mijał stary sklep, który wcześniej należał do jego rodziców. Budynek stał już zamknięty od dwóch lat, a jego stan był przerażający. Chłopak przejechał ręką po brudnym parapecie okna, po czym wbił wzrok na  wnętrze budowli. W środku było ciemno, jednakże mimo to dało się ujrzeć cząstkę pomieszczenia, po zabrudzonej podłodze walały się śmieci, ściany były zmasakrowane, a paru  szafkom brakowało półek. Drzwi wejściowe były otwarte, ale mimo to Leon nie miał ochoty wejść do środka, patrzył na nie z pewnego rodzaju pustką w oczach.
 Odwrócił wzrok i rozejrzał się po okolicy, która z biegiem lat stawała się mu coraz to bardziej obca. Wszystko straciło życie, rodziny z dziećmi zaczęły się masowo wyprowadzać z obawy o swoje pociechy, zostawiając domy puste, a na ulicy brakowało zgiełku, który w tym momencie wydawałby się ulgą. Nawet rośliny straciły swoje wyraziste, przyjemne barwy.  
 Odtrącił od siebie uczucie melancholii i powrócił na obraną ścieżkę. Po dotarciu na miejsce, widok go zamurował, drzewo, do którego zmierzał, leżało oparte o klif. Musiało ono upaść niedawno, gdyż liście jeszcze znajdywały się na jego gałęziach. Ciemno włosy dotknął kory drzewa i oparł głowę o jego pień. W myślach wspominał tamten moment, który przez lata zaczynał powoli się zamazywać i widział z niego coraz mniej. Klęknął obok drzewa, położył kwiaty na korzeniach i wryty patrzył się na ziemię w ciszy, a łzy samoistnie zaczęły spływać po jego policzkach, opadając na trawę.
 Niebieskooki stracił poczucie czasu i zorientował się dopiero po chwili, że spędził tam dobre dwie godziny. Rozejrzał się, słońce już zaszło, ale w mroku dostrzegł jak zapaliło się małe niebieskie światełko, które zaprowadziło go do zarośniętego strumyka, u którego brzegu Ben znalazł kamień z bransoletki, która teraz zdobiła dłoń Leona.
 Ciemnowłosy wyjął telefon i zaświecił latarka na wodę, w której było widać pełnię księżyca, spojrzał w górę i zatopił się w gwieździstym niebie, które go porwało na podróż wśród koron drzew. Klęczał u brzegu z zamkniętymi oczyma, dopóki nie przerwał mu hałas z otoczenia, z przerażeniem skierował światło na miejsce, z którego dochodził szelest. Twórcą dźwięku był jedynie ptak, który teraz siedział na jednej z gałązek i przyglądał się klęczącego mężczyznę. Odetchnął z ulgą i spojrzał na ekran telefonu, wskazywał godzinę dziewiętnastą trzydzieści, jego odwiedziny się trochę przedłużyły. Wstał, otrzepał spodnie i ruszył jeszcze na chwile pod przewrócone drzewo.
 Dobrze znał las, a mimo to nadal się go bał po incydencie sprzed paru lat, już mu nie ufał tak jak za dziecka.
 Z  powodu późnej pory parę, Leon, razy poplątał ścieżkę, przez co zajęło mu to  więcej czasu, niż przewidywał. Dotarł na miejsce po czym sprawdził godzinę, dziewiętnasta  pięćdziesiąt osiem, westchnął na myśl, że przegapił ostatni autobus do  domu, więc czeka go powrót pieszo. Usiadł na pniu, który po chwili zaczął się pod nim zapadać, starał się wstać, jednakże nie zdążył. Wpadł do środka, uderzył parę razy głową o ścianki drzewa, stracił przytomność. Przed oczami ukazał mu się obraz gwieździstego nieba, po którym spokojnie dryfował, gdy nagle zaczął się topić w jego głębi.
 Otworzył oczy i poczuł jak jego głowa jest zabandażowana jakimś materiałem, nie pamiętał co się stało. Zajęło mu chwile, by zorientować się, że jest w nieznanym mu pomieszczeniu, rozejrzał się dookoła. Otoczony był ciemno zielonymi ścianami, które tworzyły niewielki pokój, podłoga z ciemnego drewna opatulona była przytulnym dywanem znajdujący się na środku wnętrza, duże okno, które mogłoby dać ogrom światła, było zasłonięte grubą tkaniną. Chłopak leżał na miękkiej kanapie w starym stylu, obok leżała mała komoda, na której stał wazon z kwiatami, naprzeciwko sofy było masywne biurko, na którym znajdowało się pełno rozpisek i papierów, a tuż obok wielki regał pełny ksiąg. Pomieszczenie było przytulne, mimo mroku, który aktualnie tam panował.
 Leon wstał i podszedł do okna, żeby zobaczyć otoczenie, w którym znajduje się  budynek. Wokół było pełno drzew, na których, wśród liści, znajdowały się  kolorowe kwiaty, trawa była gęsta i jasno zielona, mimo iż nie było widać  nieba, w okolicy było jasno.
 Podziwianie widoków zostało mu przerwane przez chłopca o wielkich zielonych oczach, który właśnie wszedł do pomieszczenia z żółtym kubkiem gorącej herbaty. Oboje wyglądali na zdziwionych, a sam Leon nawet na przerażonego, z powodu czarnych białek niższego chłopaka.
- Aaa! Dobry Jezu, nie strasz mnie! Myślałem, że jeszcze śpisz, ale cóż, to dobrze, że już wstałeś.  - Odstawił kubek na komodę i podał mu rękę z szerokim uśmiechem.  - Jestem Felix! A ciebie jak zwą?
 Starszy chłopak uśmiechnął się ciepło i podał dłoń niższemu chłopcu. - Mam na imię Leon. Przepraszam, ale mogę ci zadać parę pytań?
- Pewnie, jeśli musisz.
- Tak, więc... Co to za miejsce?
- Mój dom.
- Ale nie, chodzi mi tak ogólnie...
- A! Jesteś w niezwykłej krainie podziemi! Tak coś podejrzewałem, że nie jesteś stąd.
- Podziemi? Skąd ja się tu wziąłem?
- Mnie pytasz? - Wziął do ręki kubek ciepłej herbaty i oparł się o blat biurka, wziął łyka i kontynuował. - Chciałem o to samo zapytać. Ale znalazłem cię na jednym z tych drzew jak wracałem wczoraj wieczorem z pracy. Krwawiła ci głowa, musiałeś mocno uderzyć, martwiłem się, więc musiałem ci pomóc. - Podrapał się po głowie, upijając więcej cudownego napoju.
-Dobrze, dziękuje za zajęcie się mną, ale muszę już iść. - Minął niższego i wyszedł z pomieszczenia, Felix jedynie podążał za nim wzrokiem. Po chwili Leon wrócił się do pokoju. - A jak się stąd wydostane? - Zapytał zakłopotany, wychylając się zza progu drzwi.
- To może być trudniejsze, niż możemy przypuszczać. - Zielonooki posłał mu szeroki uśmiech.
2 notes · View notes
polkaobserwuje · 5 years ago
Text
Tak się bawił, tak się bawił WOŚP Berlin!
Przebieżenie w ciągu 17 godzin ponad 18 kilometrów, czyli około 30 tysięcy kroków, może przyprawiać o ból nóg na samą myśl. Ale jeśli taka bieganina jest w szczytnym celu, to adrenalina i hormony szczęścia zagłuszają niedogodności. Tyle właśnie przemierzyłam podczas 28. Finału WOŚP w Berlinie, który odbył się w sobotę, 11 stycznia 2020 roku. 
Tumblr media
fot. Paweł Sokołowski (materiał z Fb WOŚP Berlin)
Wraz z grupą ponad 100 wolontariuszy przygotowaliśmy pełen atrakcji program. Po ilości gości wnioskuję, że nasze propozycje przypadły im do gustu.
Tumblr media
fot. Gabriela Falana (materiał z Fb WOŚP Berlin)
Oprócz - tradycyjnych u nas: Siemashopu, pchlego targu, quizu, kiermaszu książek, plastycznego programu dla dzieci, malowania buziek,
Tumblr media
fot. Gabriela Falana (materiał z Fb WOŚP Berlin)
stanowiska informacyjnego DKMS (baza dawców szpiku), aukcji charytatywnych, koncertów, pokazu pierwszej pomocy, przygotowaliśmy warsztaty programowania, eksperymenty naukowe, warsztaty tańca latino i zumby, możliwość wykonania tatuaży z henny, 
Tumblr media
fot. Gabriela Falana (materiał z Fb WOŚP Berlin)
stanowisko informacyjne Pokojowego Patrolu - wolontariuszy obecnych podczas festiwalu Pol'and'Rock a także fotobudkę. Wyposażyliśmy ją nie tylko w typowe w fotobudce gadżety, takie jak papierowe okulary czy naszyjniki z kwiatów, ale także m.in. w kapitańskie czapki, nawiązujące do tematyki aktualnego Finału "Wiatr w żagle".
Tumblr media
fot. Gabriela Falana (materiał z Fb WOŚP Berlin)
Całą naprzód wyruszyliśmy już w grudniu, kiedy postawiliśmy skarbony stacjonarne w 31 lokalach w Berlinie. Udało nam się również zorganizować wośpowe Mikołajki, pchli targ a dzień przed Finałem - before party, na którym wystąpił lokalny zespół Buskima. 
Na finałowe wydarzenie publiczność zaprosiliśmy w godzinach 12 - 22. Zadbaliśmy, aby nasza scena była różnorodna, kolorowa, rozśpiewana i przyjazna. Wystąpili na niej artyści śpiewający po polsku, angielsku, francusku i niemiecku - tak, aby każdy z gości - także ci niepolskojęzyczni, mógł bawić się równie radośnie. Udało nam się zaprosić artystów z przeróżnych gatunków muzycznych, mających zróżnicowaną publiczność. Odwiedzili nas lokalni - Przemysław Walkowicz z rodziną, Celina Muza i Wedge, ale także goście z Polski - Wszyscy Byliśmy Harcerzami i Robert Kudelski. 
Tumblr media
fot. Paweł Sokolowski (materiał z Fb WOŚP Berlin)
"Fantazja" w wykonaniu WBH zrobiła furorę, gdyż każdy wie, że fantazja jest od tego, aby bawić się na całego! 
Tumblr media
fot. Paweł Sokolowski (materiał z Fb WOŚP Berlin)
Aksamitny głos Roberta Kudelskiego w utworze "Prócz Ciebie nic" rozbujał damską część publiczności, ale przy "Final Countdown" śpiewała już cała, wypełniona po brzegi sala. Ogromną radość sprawiły nam słowa Roberta Kudelskiego, który stwierdził, że jesteśmy świetnym sztabem. 
Tumblr media
fot. Paweł Sokolowski (materiał z Fb WOŚP Berlin)
Na deser wystąpiło rock'n'rollowe trio, którego szalona energia porwała słuchaczy do tańca.
Nasze licytacje ze sceny wystartowały bardzo dobrze. Pierwszy licytowany przedmiot - poduszka w kształcie serca, którą ręcznie wykonał 11-letni, chory na białaczkę chłopiec, poszła za kwotę 100 Euro! Po raz pierwszy w trakcie działania naszego sztabu, licytowaliśmy Złote Serduszko WOŚP. Po raz pierwszy wylicytowaliśmy też tło z fotobudki z naszym własnym logo. Dwóm osobom z naszego sztabu udało się wylicytować poprowadzenie audycji w lokalnym radiu COSMO, którego dziennikarze byli, jak już od wielu lat, konferansjerami w trakcie naszego Finału. Jednej z naszych sztabowiczek udało się także wylicytować grafikę Marty Frej. Ze sceny wylicytowana została również ostatnia koszulka z naszego SiemaShopu.
Nieodłącznym elementem Finałów jest Światełko do Nieba. Wiedzieliśmy, że w tym roku musi być wyjątkowe. Mając w sercu wydarzenia sprzed roku, nasza sztabowiczka Blanka Maruszewska wygłosiła po polsku i niemiecku mowę, w której podziękowała panu Pawłowi Adamowiczowi i zapewniła, że Jego tragiczna śmierć jeszcze bardziej nas złączyła. Nas, sympatyków WOŚP. Nas, wolontariuszy berlińskiego sztabu, którzy pochodzą z Polski, Niemiec, Japonii, mówią różnymi językami, mają różne religie, poglądy, którzy wszyscy razem mówią "hejt mi nie gra". 
Po tych wzruszających słowach, które niejedną osobę przyprawiły o łzy, zaprezentowaliśmy gościom ekologiczne i przyjazne zwierzętom Światełko do Nieba w formie pokazu laserowego. 
Na koniec Finału ogłosiliśmy zebraną kwotę: 12 277,30 Euro i 1 976,62 zł! W tamtym roku uzbieraliśmy łącznie 17 882 Euro, więc liczymy na pobicie naszego rekordu. Póki co wiemy, że kwota urosła już do ponad 16 tysięcy Euro!
Tumblr media
fot. Jakub Mikos (materiał z Fb WOŚP Berlin)
Kwota jeszcze urośnie, gdyż cały czas trwa nasza zbiórka na Facebooku, można wpłacać przez PayPal, pozostały nam do zliczenia pieniądze z 22 skarbon stacjonarnych, puszek wolontariuszy, którzy przemierzyli 12 stycznia Berlin wzdłuż i wszerz a także do 31 stycznia mamy do zaoferowania dużo na Allegro Charytatywnie. 
Świetnie licytują się scrapbookingowy ozdobny notes z paryskimi motywami, nieśmiertelniki TEDE, płyta "Brak Równowagi" zespołu Transgresja (który podczas tego Finału wystąpił w aż trzech miejscowościach!) oraz ręcznie wyszydełkowane kolczyki, których Dziergane przekazała nam w ilości aż 80 par! Na naszej aukcji świetnie radzi sobie też koszulka z autografami gwiazd, która była z nami na Festiwalu w 2018 r. Podczas Finału w 2019 r. została zlicytowana za kwotę 170 Euro... i przekazana nam ponownie! Podpisali się na niej Jelonek z Huntera, Poparzeni Kawą Trzy, Czesław Mozil, Maciek Wasio, Extrema, PPNOU, Krzyś z Nocnego Kochanka, Chorzy a nawet Anja Rubik!
Wciąż uzupełniamy listę fantów do zdobycia na naszej aukcji. Znajdą się tam m.in. książki, na przykład autorstwa Marty Kisiel czy bardzo wyjątkowy kubek. Zanim znalazł się na naszej aukcji, pokonał 3800 km i zwiedził 3 kraje. Jest pamiątką z Najpiękniejszego Festiwalu Świata - Pol'and'Rock i dowodem przyjaźni, która powstała właśnie tam. Został mi podarowany przez kolegę z sąsiedniej "Wioski Libiąż", której mieszkańcy przyjęli ciepło naszą "Wioskę Sztabów Zagranicznych", powstałą z inicjatywy Jurka Owsiaka. Bywalcy festiwalu tworzą siedliska namiotów, tzw. wioski, gdzie spotykają się co roku. Kubek przewędrował z festiwalu aż do Birmingham, gdzie mieszka mój kolega. Następnie w trakcie świąt Bożego Narodzenia przyleciał do Krakowa, skąd zabrałam go do Berlina. Tak oto zwykły plastikowy kubek wzbogacił naszą puszkę WOŚP o kilkadziesiąt Euro. A to jeszcze nie koniec, gdyż... szczęśliwy nabywca podarował mi go po aukcji! Kubek trafia więc na nasze Allegro i mam ogromną nadzieję, że zapełni się złotówkami po brzegi! 
Mam równie wielką nadzieję, że oprócz pobicia ubiegłorocznego rekordu zbiórki Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, wszyscy razem będziemy solidarnie krzyczeć "hejt mi nie gra" i reagować na choć najmniejsze przejawy agresji. To będzie najpiękniejszy wyraz naszej wdzięczności dla Fundacji WOŚP, która tak fenomenalnie nas łączy. SIEMA! 
2 notes · View notes
bezbarwnie · 6 years ago
Quote
Byłeś jedynym promykiem, który rozproszył mój mrok. Reszta cieni, oddalonych w ciemnym lesie, przepadła w bezkres, na dobre. Ale o mój Boże, zaczynam biec! Biegnę jak najszybciej, powoli unosząc się do nieba. Zabieram wszystkie swoje pragnienia, tańczę z chmurami, kładę się spać z księżycem, a moje gwiazdy, układają się w specjalną konstelację. I potrafię jedynie myśleć, że moje światełko odnalazło na nowo nadzieję.
@bezbarwnie
54 notes · View notes
tram-silesia · 3 years ago
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy [Dodatek]
30.01.2022
Z okazji 30 Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, na żelazne szlaki Aglomeracji Śląsko-Zagłębiowskiej wyjechała zabytkowa eNka o numerze bocznym #1118 obsługująca poc. S30.
Na zdjęciach widać dodatkowo podbijarkę torową Plasser&Theurer Beaver 4-73W #108R Tramwajów Śląskich.
Trasa lini wiodła od zajezdni tramwajowej (Rejon nr. 3 Tramwajów Śląskich) Bytom Stroszek, przez Chorzów, Katowice pl. Wolności, Sosnowiec, Będzin, aż do Dworca w Czeladzi (byłej pętli Czeladź Kombatantów), a następnie z powrotem, przez Świętochłowice trasą linii [T7] aż do Bytomia. Później do Zabrza [T5], Rudy Śląskiej - Chebzie Pętla, ponownie przez Bytom, trasą lini [T9] aż do Chorzowa Rynku gdzie miało zostać puszczone Światełko do Nieba, a na koniec trasą linii [T19], z postojem na pl. Sikorskiego, ponownie do zajezdni w Bytomiu.
0 notes
zyciestolicy · 3 years ago
Text
Akt oskarżenia za zabójstwo prezydenta Gdańska
Akt oskarżenia za zabójstwo prezydenta Gdańska
Po blisko trzech latach od morderstwa prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza prokuratura Okręgowa w Gdańsku skierowała akt oskarżenia do sądu. Oskarżonemu zarzucono dokonanie zabójstwa w zamiarze bezpośrednim w wyniki motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Przypomnijmy, 13 stycznia 2019 roku podczas 27 finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, kiedy puszczane było „Światełko do Nieba”,…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
slavicafire · 7 years ago
Note
Masz w rodzinie (albo wśród bliskich przyjaciół/znajomych) jakiegoś Rodzimowiercę albo, co chyba mniej prawdopodobne, wiedźmę? Skąd to się u Ciebie wzięło? Przepraszam jeśli to pytanie już padło, jeśli tak to mogłabyś podlinnkować odpowiedź? Z góry dzięki. PS Nie sądziłem że ktoś jeszcze na księżyc mówi Miesiąc! Wow, podziwiam Panią Ciotkę.
ano właśnie właśnie - moja ciotka, a właściwie babka cioteczna, a właściwie bardzo możliwe, że wcale niespokrewniona ze mną, ale ciotka.
przez długi czas nie miałam z nią kontaktu - jakaś tam ciotka ze wsi, mieszka w chacie, dokarmia jakieś dzikie kundle, moja rodzina traktowała ją raczej jako dziwaczkę, jeden tylko wujek chodził ją odwiedzać. i jakoś tak raz jeden wziął mnie ze sobą, zanudzone strasznie 9-letnie dziecko.
i o bogi, bogi. ciotka to było moje najlepsze i najpiękniejsze dzieciństwo, moje źródło wszelkich zabobonów i wróżb, nauczyła mnie haftu i co trzeba zrobić jak ktoś umrze na polu. mówiła o Chrystusie ale mówiła też o leśnych dziadkach, o Pierunie co strzela z nieba, o Marzannie co to ją trzeba utopić - ale z szacunkiem! - o Dodoli i o Doli i Niedoli. uczyła jak zamawiać gorączkę, jak uspokoić krowę, jak lubczyku dodać chłopcom do jedzenia żeby byli do kochania skłonni, jak światełko na ganku zapalać, żeby ci co już nie żyją mogli czasem przyjść do nas i zobaczyć jak się wiedzie w domostwie.
nie zawsze mówiła z sensem, oczywiście - życie w samotności robiło swoje, nie wiem, może i wojna, może jakieś coś okropnego co jej się kiedyś stało - nikt nic nie wie, nikt nic nie mówi, a jak jej pytałam to jakby nic nie docierało. czasami nazywała mnie innym imieniem niż moje, czasem nie widziała mnie wcale i mówiła tylko do psów - wtedy wiedziałam, że czas wrócić do domu i przyjść kiedy indziej.
zmarła w moje 18 urodziny - ile miała lat, nie wiem, i chyba nikt nie wie.
a oprócz tego, że moja katolicka rodzina w dziwne jakieś rzeczy często wierzy, że w żartach nazywa mnie wiedźmą a w potrzebie po cichu prosi o jakiś talizman, o jakieś wróżby, o zinterpretowanie snu - to nic więcej.
no, chyba, że o przyjaciół chodzi - tych to wiele! niektórzy poznani wcześniej okazali się wierzyć w stare bogi, niektórych poznałam już na zjazdach i spotkaniach - a często też poznaję ludzi, którzy okazują się rodzimowiercami nagle i jakoś tak zupełnie randomowo. nie wiem czy aż tak nas dużo czy akurat mam takiego farta, ha.
rozpisałam się trochę, wybacz, ale taki wieczór jakiś.
11 notes · View notes
waszawawa-blog · 7 years ago
Photo
Tumblr media
Jak co roku. Punktualnie o godzinie 20.00 Światełko do nieba z okazji kolejnego finału WOŚP. Dziś w kadrze @kamil.leczkowski.photo ▶️Publikujesz zdjęcie z Warszawy na swoim Instagramie? Dodaj hashtag #WaszaWawa i dodaj do obserwowanych mój blog!◀️ #fireworks #skyscrapers #warszawa #lights #color #colorfull #wośp #wosp2018 #światełkodonieba #pałackultury #wwa #city #view #pink #blue #bestshoot #picoftheday #instagood  (w: Warsaw, Poland)
1 note · View note
gazetawyborcza · 8 years ago
Photo
Tumblr media
Tak wyglądało światełko do nieba w Szczecinie 💜 Fot. Cezary Aszkielowicz #AgencjaGazeta #Szczecin #25finał #WOŚP #wosp2017 #swiatelkodonieba #sztuczneognie #lights #lasztownia #finalwosp #wielkaorkiestraswiatecznejpomocy #instadaily
1 note · View note
bajdeusz · 4 years ago
Text
Mury ’87 (Podwórko)
Jak tu wyrywać murom zęby krat,
Gdy rdzą zacieka cegła i zaprawa? Jakże gnijącym gruzem – grzebać stary świat, Kiedy nowego nie ma czym i – na czym stawiać? O czym dziś na podwórku śpiewać Liszajom obsuniętych ścian, Gdzie nawet skrawek nieba ziewa Na widok tych – śmiertelnych ran?
We wklęsłym bruku tylko lśni Wieczna bez dna kałuża – i Widać w niej groby, groby, groby Pod całunem naszych dni.
Historia się zmieniła w mułu mur, W którym ugrzęzną myśli, wzrok i dłonie. Staruszek w czerni przed kapliczką łzawy chór Rozmokły tynk jak gąbka nieuchronnie wchłonie. Wieczne światełko tli się jeszcze, Grzeje się w nim w słoiku kwiat, A za zamkniętą bramą – przestrzeń Ślepej uliczki w wielki świat…
We wklęsłym bruku tylko lśni Wieczna bez dna kałuża – i Widać w niej groby, groby, groby Pod całunem naszych dni.
Napis na murze dłużej tutaj trwa Niż człowiek, co wydrapał go z wieczora: Pół wieku dni podobnych do każdego dnia Na śladach kul – tych z wojny i tych z wczoraj… Ot, co zostaje z wielkiej rzeki Myśli, zapachów, głosów, barw: W murach podwórka er zacieki, W szczelinach warstwy martwych larw.
Droga stąd już tylko w dół – W uścisk gliny, w pleśni plusz Pomiędzy groby, groby, groby, Których dawno nie ma już…
Jacek Kaczmarski 27.8.1987
1 note · View note
zzgreedek96 · 7 years ago
Video
#światełko #do #nieba ✨#wośp #wosp2017 #25 #Gdańsk #trojmiasto (w: Gdansk, Poland)
0 notes
emzeciorrr · 5 years ago
Video
youtube
Liked on YouTube: „Światełko do nieba” z placu pod Wawelem https://youtu.be/h-Jp0olmTds
0 notes
warszawatechniczna · 5 years ago
Video
instagram
Światełko do nieba!!! #wosp2020 #wośp #wspieramwośp #brawowy #amazing @fundacjawosp (w: Warsaw, Poland) https://www.instagram.com/p/B7Q__7pB9IH/?igshid=1h6nnpdfu5h8l
0 notes