sleeping-with-the-ghost
Sleeping with the ghost
7 posts
Don't wanna be here? Send us removal request.
sleeping-with-the-ghost · 7 years ago
Text
Eric Whitstein
    Potrząsnął głową by pozbyć się tego uciążliwego uczucia ciężkości, które nagle zawładnęło jego ciałem. Przetarł twarz dłonią, niczym Myrton Grunwald i podniósł się powoli spod ściany, zbierając wszystkie swoje rzeczy. Niepewnym ruchem otworzył najbliższe mu drzwi, z nadzieją, że to pokój przeznaczony dla niego.     Pomieszczenie wyglądało równie sterylnie co reszta mieszkania, ale to nie miało potrwać długo. Eric dobrze wiedział co z tym miejscem zrobi w najbliższej przyszłości. Ale jeszcze nie teraz. Teraz był czas, by zapaść się w miękkim materacu i odpłynąć w niebyt, czemu z największą przyjemnością i wdzięcznością się oddał - najcięższy, pierwszy etap miał w końcu za sobą. Teraz będzie już tylko gorzej, albo lepiej. Kto wie? Może pierwotny chłód nagle magicznie się rozproszy? A może atmosfera już zawsze pozostanie oziębła?     Delikatnie objął doniczkę i pozwolił sobie odpłynąć w najciemniejsze zakątki swojego umysłu. *** Zbudziły go pierwsze promienie porannego słońca, wpadające przez niezasłonięte, gustowne, materiałowe żaluzje. Podniósł się niechętnie i rozejrzał po przesadnie dużym i jasnym pomieszczeniu. Nie był pewien, jak blady król był w stanie znieść tak ubogi i jednostajny ekosystem, ale to nie należało do jego zmartwień. Po prostu zasłonił rolety i przeciągnął się, pozwalając sobie na niemrawy jęk - zasnął w tak niewyobrażalnie niewygodnej pozycji, że obecnie bolała go prawdopodobnie ponad połowa mięśni.      Chciał wziąć prysznic. Nie miał pojęcia co go czeka, ale czuł się brudny i zmęczony. Nie wiedział również, gdzie znajduje się łazienka, ani jakie panują w tym domu zwyczaje, ale jeśli właściciel postanowił mu ich nie przedstawiać, to nie może mieć pretensji jeśli któraś z zasad zostanie pominięta, prawda?     Z walizki wygrzebał jedynie ręcznik i komplet czystych ubrań, i wyruszył na poszukiwania łazienki. Niestety, pomimo nieco cieplejszego, naturalnego oświetlenia, korytarz wyglądał równie chłodno i obojętnie co dnia poprzedniego. Westchnął cicho zamykając drzwi swojego pokoju.     Trzeba przyznać, że znalezienie łazienki do najłatwiejszych nie należało, ale już po kilku chwilach mógł rozkoszować się dotykiem gorącej wody na swojej skórze. Blady król mógł być chłodny, ale całe szczęście wodę ciepłą w kranie miał... W innym wypadku Eric najprawdopodobniej musiałby poszukać nowego lokum - wielu rzeczy był sobie w stanie odmówić, ale gorącego prysznica po ciężkim dniu - niespecjalnie. Zwłaszcza, że dni zapowiadały się dość ciężkie.     Narzucił na siebie niedbale ubrania. Zawsze lubił czerń - pozwalała mu się wtopić w praktycznie każde otoczenie. Tu jednak, w sterylnej szklarni, czuł się bardziej odsłonięty, niż kiedykolwiek. No może prawie kiedykolwiek.     Przecierając włosy ręcznikiem, skierował się w stronę, w którą jak wierzył znajdowała się kuchnia - w końcu w zasadzie nic nie jadł od prawie trzech dni. Widok Elii sprawił jednak, że chłopak stracił apetyt. Jego gospodarz wyglądał jak anioł - blady i zamyślony. Był piękny, jednocześnie będąc przerażającym. Ericowi natychmiast przeszła ochota na jedzenie. I gdyby nie fakt, że jego obecność została zauważona, niechybnie zamknąłby się we “własnej” przestrzeni i rozpocząłby proces rozpakowywania... który prawdopodobnie nie potrwałby zbyt długo.     Musiał przyznać sam przed sobą - denerwowało go to, w jaki sposób mężczyzna mówi o samobójstwie i uciekinierach. Denerwowało go poczucie bycia ocenianym i poczucie wyższości niemal bijące od Elii. Denerwowało go to, w jaki sposób na niego patrzył. Mógł wyglądać jak anioł, jednak miał to tak martwe, przerażające spojrzenie, sprawiające że wyglądał bardziej jak postać bladego króla z legend.     A jednak albinos zasiadł przy wskazanym mu miejscu przy stole. Nie wiedział czy wypowiedziane przez właściciela mieszkania słowa były próbą drwiny, pokazania własnej wyższości, bądź może po prostu nieudolną próbą nawiązania porozumienia, ale postanowił podjąć wyzwanie. Zasiąść by zobaczyć, jak wszystko się dalej potoczy. Dać wszystkiemu szansę się potoczyć.     Wziął łyżkę w dłoń. Wpatrując się w nią i próbując sobie przypomnieć zasady działania zwierciadeł by zniwelować nerwowość, podjął próbę podtrzymania rozmowy, która najprawdopodobniej nie wyszła mu najlepiej. To jak oschle mogły zabrzmieć jego słowa, uświadomił sobie dopiero gdy zdążyły już rozbrzmieć w sterylnym pomieszczeniu.     - A pan? Przed czym się pan chowa?     Gdy już te słowa wybrzmiały, nie było odwrotu. Odłożył łyżkę i spojrzał z determinacją wprost w martwe, przekrwione oczy nieznajomego.
0 notes
sleeping-with-the-ghost · 7 years ago
Text
Elia Söderström
Wątpliwości zastają go nad niewielkim rondelkiem połowicznie wypełnionym równo obranymi i pokrojonymi boskoopami. Jednostajnym ruchem miesza jeszcze płynną zawiesinę, pilnując by żaden kawałek nie przywarł do dna i nie popsuł tym samym zamkniętej, idealnej w łatwości zaburzenia prostoty całości procesu gotowania. Wyważony gest to sztuka. Smak potrawy to tylko owacja, dopiero w duecie z dochodem w postaci wizualnego środka wyrazu zwieńcza trud artysty.
W takich okolicznościach pozwala myślom płynąć. Odsuwa krzesła damom rozterek, dolewa szampana uważnym krytykom, proponuje lampkę wina fantazjom i spokojnie wyprasza nieuzasadnionych awanturników. Jako cichy kelner, cień samego siebie, krąży po sali wypełnionej wszelkimi osobistościami, uważnie przysłuchując się wszystkim rozmowom, zachowując przy tym należytą dyskrecję oraz czujność. Gdy jakaś informacja wyraźnie go zainteresuje, wyciąga mały notatnik i zapisuje myśl przewodnią oraz uczestników dyskusji, by zaraz znów podjąć stateczny rejs między ważnymi gośćmi.
Najlepiej czuje się w otoczeniu próżnych hrabin, skorych do głośnych i niejednokrotnie skandalicznie obraźliwych uwag odnośnie życia co ważniejszych ludzi. Świadomość możliwego wzbogacenia się Pana X na małżeństwie z Panną Y kształtuje obraz przyszłych inwestycji oraz wydatków na prezent ślubny czy chrzciny. Równie często skromnie usługuje filozoficznym dywagogiom, zawsze zachęcając do śmielszego wyrażania myśli.
Teraz jednak skupia się na plotkach. Ciekawi go, co wszyscy szanowani goście mówią o nowym nabytku mieszkania. Czy jest studentem, czy ma pracę, a jak nie to z czego opłaci rachunki, czy to typ buntownika czy może ułożonego pupilka, ile lat temu umarł mu pies, a dziadkowie? Mnożnik przy ilości szeptanych pytań na minutę wzrasta z każdą chwilą. Czy to dobra decyzja, nic o nim nie wiedzieć?
Kontynuuje przygotowania domowego kisielu, automatyzując ruchy. Woda, cukier trzcinowy, mąka ziemniaczana, do zagotowania. Uważnie dobiera przyprawy, nie rezygnując przy tym z podsłuchiwania dyskusji własnych myśli, licząc na zdobycie ciekawej informacji o współlokatorze. Wiadomości za cenę złota.
- Wiesz, dlaczego ludzie popełniają samobójstwo? - ciche pytanie wypływa z jego ust, gdy czuje nagłą obecność w kuchennym przejściu. Ma piękny głos dziennikarza radiowego. - Chcą zobaczyć, kto będzie płakał. To trochę absurdalne, nie uważasz? Martwi i tak nie doświadczą niczyjego smutku, a pomimo to masowo odbierają sobie życie. To tak jak z ucieczką. Znikaniem. Pakujesz walizki, zabierasz ulubionego, zwiędniętego kwiatka, którego babcia zostawiła u ciebie w domu w ostatnie lato, zanim zmarła, i odchodzisz na dziesięć lat, by potem wrócić i zobaczyć, jak życie płynęło dalej, a nikt nie zatęsknił.
Odwraca się powoli, stawiając na stole dwie miseczki z galaretowatą substancją przyozdobioną listkami świeżej mięty. W ślad za nimi na równej powierzchni pojawiają się drobne łyżeczki oraz szare serwetki.
- A ty, skąd i po co uciekłeś? - zwraca się bezpośrednio do obcego, zajmując miejsce u szczytu minimalistycznego stołu.
Jego pozbawione wyrazu oczu wkręcają się w sylwetkę mężczyzny, a gdyby tylko mogły, rozłożyłyby ją na malutkie cząsteczki nadające się do obserwacji pod mikroskopem. Niestety nie mogą, zamiast tego stanowczo nakłaniają do zajęcia jednego z pozostałych krzeseł i z pokorą przyjęcia aktu dobrej woli.
0 notes
sleeping-with-the-ghost · 7 years ago
Text
Eric Whitstein
   Gdyby Eric wyobrażał sobie cokolwiek na temat swojego przyszłego współlokatora, bądź czegokolwiek by od niego oczekiwał, prawdopodobnie by się zawiódł. Ale niczego nie sobie nie wyobrażał, ani niczego nie oczekiwał, więc chłód jakim zawiało już przy samym otwarciu drzwi nie był rozczarowujący.     Człowiek, stojący po drugiej stronie futryny, był średniego wzrostu błękitnookim brunetem, którego aparycja wręcz krzyczała, że jest niebezpieczny. Biło od niego chłodnym profesjonalizmem i czymś, co Eric zinterpretował by jako zawód. Ale oczywiście nie jego osobą. Zatarty zwód z przeszłości. Ból, którego nigdy nie udało się uwolnić. Możliwe, że skrywany przed samym sobą, a mimo wszystko wyniszczający niebieskookiego bruneta, który na widok bladookiego, nie odezwał się ani słowem. Rzucił jedynie kluczami w jego różę i bez słowa zniknął w głębi mieszkania, które z tej perspektywy, wyglądało na równie smutne i chłodne co właściciel.     Minęła chwila, która zdawała się ciągnąć w nieskończoność, nim albinos odważył się poruszyć, czy chociażby zamrugać. Pozwalał by chłód człowieka, który przed chwilą rozpłynął się w głębi mieszkania, przeszył go od stóp do głów i zamieszkał w jego sercu. Chciał go silnie poczuć, by móc przygotować się na to, co czeka go w przyszłości. Chciał o wchłonąć w całości i zasymilować z jego własnym.     Powoli wypuścił powietrze. Przekroczył próg, zdjął buty i ustawił przy drzwiach. Odniósł wrażenie, że wchodząc w nich naruszyłby sterylność otoczenia. Bo tak właśnie wyglądało mieszkanie. Sterylnie. Bez roślin, zwierząt, bez najdrobniejszego pyłku kurzu. I wszędzie biel, z kontrastującymi szczególikami. Mieszkanie tak wielkie i jednocześnie tak przytłaczające. Westchnął głęboko, czując narastający ciężar w klatce piersiowej. Odstawił walizkę pod ścianę i usiadł obok. Wyciągnął klucze z doniczki i starannie obejrzał jedynego świadka swojej przeszłości, by ocenić straty poniesione podczas długotrwałej, uciążliwej podróży oraz w wyniku rzucenia w niego kluczami. Gdy już skończył, i doszedł do wniosku, że roślina ma szansę przetrwać, nawet jeśli znikomą, ucałował delikatnie jeden z listków, oparł głowę o ścianę i przymknął powieki. Nawet nie myślał o bladym królu, w którego sterylnym królestwie zawitał. Elia nie zdawał się być Ericiem w ogóle zainteresowany, więc białowłosy doszedł do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli odwdzięczy się brunetowi tym samym.      Nie myślał więc. Ani o tych smutnych oczach, ani o bladej cerze. O niczym. Powoli zanurzał się w rozlewającej się wszędzie wokół ciemności. Nim wchłonęła go kompletnie, przez głowę zdążyła przemknąć mu jedna myśl - Nie chcę tu być.
0 notes
sleeping-with-the-ghost · 7 years ago
Text
Elia Söderström
Nie wygląda jak typowy Szwed, Finlandczyk czy Duńczyk. Ba, cech wspólnych można szukać przez lupę, a i wtedy dojrzenie nici powiązań stanowi nielada wyzwanie. Ciemne włosy w artystycznym nieładzie widzące szczotkę raz na jakiś czas, układane dzień w dzień przez puchową poduszkę i podmuchy zimnego wiatru z północy; smutne, błyszczące łzami oczy wód Arktyki beznamiętnie prześlizgujące się po nagim torsie odbitym w dużym lustrze sterylnie czystej sypialni. Nieśpiesznie nachyla się ku gładkiej powierzchni, odciąga obie powieki i zastyga w takiej pozycji na parę sekund. Przekrwione. Stan stały, jak pokazują cykliczne obserwacje. Obojętnym ruchem naciąga na lekko zgarbioną sylwetkę lnianą koszulkę i, powłócząc nogami, dociera do kuchni. Szmer elektrycznego czajnika miesza się z trzaskaniem szafek, a te z kolei uzupełniają poranną melodię o odgłos uderzających o siebie naczyń. Całość pospolitego utworu powstaje na kanwie nieprzerwanego warkotu silnika, głośnych klaksonów i wyjących syren z kradzionych samochodów.
     Elia z namaszczeniem wciąga w płuca mocny zapach świeżo zmielonej kawy. Cztery kopiaste łyżeczki lądują w dużym kubku i już po chwili aromat używki unosi się w całym mieszkaniu.      Nad naczyniem para wciąż kształtuje smętne smugi, gdy pochłonięty lekturą Freudowskiego dzieła zatapia się w głębokim fotelu koloru czekolady. Zgrzyt zamka i nieśmiałe kroki zapowiadają cykliczną wizytę gosposi, która za chwilę pojawia się w zasięgu wzroku Norwega. Przyzwyczajona do dziwnych upodobań pracodawcy bez słowa wdziewa fartuszek i nie zwracając uwagi na lokatora rozpoczyna etap sprzątania. Średnio raz na dziesięć minut mężczyzna podnosi wzrok znad niecodziennej pozycji, omiata znudzonym spojrzeniem kształtną figurę sprzątaczki, po czym wraca do lektury.
     Tak mijają dwie godziny.
     Kobieta żegna się skinieniem głowy i z kamienną ciszą na ustach opuszcza mieszkanie. Wszystko po jej wizycie lśni jakby własnym blaskiem - wielkie okna wpuszczają znacznie więcej światła, białe boksy naścienne godniej prezentują swoją zawartość, a te w kolorze fotela podkreślają harmonijny kontrast biało-beżowo-czekoladowego pomieszczenia. Mężczyzna upewnia się, że w wolnej sypialni został naszykowany komplet pościeli, a drzwi na lewo od przestronnej kuchni pozostają zamknięte na oba zamki. Dusza apartamentu czeka na przyjęcie nowego gościa.      Nie potrzebuje pieniędzy, ma ich w bród. Wynajm umeblowanego, dużego pokoju po najmniejszej stawce jest więc finansowo zbędny, logicznie absurdalny. A jednak to robi. Lubi absurdy, świat wysycony onieśmielającym ryzykiem i bajeczną kompozycją nieścisłości. Tak jak nie lubi ludzi, tak samo mocno nie trawi samotności. Gardzi przemocą, ale wielbi wykwintny ból. Nienawidzi nieścisłości, a sam jest zagadką. W pedantycznej duszy dźwięczy uwielbienie chaosu.
     Kocha paradoksy. Kocha, jak zabija go to, co kocha. Kocha zabijać to, co kocha.
     Znad obiadu wybudza go natrętny dzwonek do drzwi, więc by odzyskać spokój, mężczyźnie nie pozostaje nic innego, jak wpuścić swojego nowego towarzysza. Nieświadomie zwilża wargi językiem, gdy ustępują kolejne zapadki, a przed nim maluje się tak żałosny obrazek, że aż szkoda patrzeć. Elia skinieniem głowy nakazuje białowłosemu przestąpienie progu, skanując jednocześnie nienajgorszą sylwetkę współlokatora. Rzucony pęk kluczy z tandetną zawieszką w kształcie kaktusa ląduje w doniczce trzymanej przez nowego, a zanim ten zdąży o cokolwiek spytać, Norweg ulatnia się w kuchennym przejściu.
0 notes
sleeping-with-the-ghost · 7 years ago
Text
Eric Whitstein
  Dziś się przeprowadzał. Miał zamieszkać w kompletnie nieznanym mu miejscu, z kompletnie obcym mu człowiekiem. Miał w końcu odciąć się od przeszłości i zacząć nowe życie. Ale bał się. Od samego rana drżał na całym ciele. Jadąc pociągiem z doniczką na kolanach, niespokojnie skubał siedzenie. Podczas tak długiej trasy, powinien się chociaż odrobinkę zdrzemnąć, ale stresował się tak bardzo, że nie zmrużył nawet oka. Podobnie zresztą jak i poprzedniej nocy.     Z każdą chwilą spędzoną w pociągu, czuł jak coraz bardziej zaciska mu się żołądek. Był niemal szczęśliwy, że jednak postanowił nie zjeść śniadania, bo nawiedzała go coraz większa pewność, że gdyby tylko spróbował, bez wątpienia w pewnym momencie wróciłoby ono do niego niczym nieprzyjemne wspomnienia. Próbował czytać książkę, jednak nie mógł się skupić i słowa uciekały mu gdzieś w bezsensownej toni jego umysłu. Wyglądał przez okno i próbował myśleć o roślinach, które musiał zostawić u swojej sąsiadki, jednak fakt, że nie był w stanie zabrać więcej niż jednej ze sobą, wcale nie pomógł poczuć mu się lepiej. Wszystko co mu zostało to własnie ta jedna, przysychająca róża na zdrewniałej łodydze i walizka pełna ubrań i dokumentów. Nic ważnego. Nic, co przypominałoby o tym, kim był wcześniej. Oh. Ale została jeszcze muzyka. Włożył słuchawki i włączył odtwarzanie. Soundtrack z Arrival. Dobrze.    Oparł głowę o okno. Jeśli myślenie o przeszłości nie mogło go uspokoić, co z przyszłością?     - Elia Söderström… Naprawdę się tak nazywasz? - Przemknęło mu przez myśl, gdy spojrzał na kartkę, na której nabazgrany miał adres oraz nazwisko swojego współlokatora. Zastanawiał się, kim jest ten człowiek. Czym się zajmuje, ile ma lat,  jak wygląda, co lubi…      - Więc… Elia… tak? Skąd możesz pochodzić? Austria? Holandia? Może Belgia? - Zamknął oczy, próbując sobie wyobrazić jak najwięcej na temat tajemniczego osobnika, jednak nic satysfakcjonującego nie przychodziło mu do głowy, więc szybko zaprzestał prób. Pozwolił zamiast tego muzyce płynąć w jego żyłach. Ukoić skołatane myśli i ulżyć nieco ścisk żołądka. - Przecież wszystko jest w porządku. Nic złego się nie dzieje. Dążymy do zmiany, do zmiany na lepsze. Wszystko będzie dobrze… - powtarzał to sobie jak mantrę już do końca trasy.
***
   Z wyraźną ulgą odetchnął gdy w końcu opuścił pociąg. Wciągnął przez nos dużą dawkę chłodnego, wrześniowego powietrza. Zapach wczesnej jesieni wymieszanej ze smrodem spalin - Więc tak pachnie miasto w którym zamieszkam…
***
   Ogarnięcie komunikacji miejskiej zajęło mu trochę więcej czasu niż przypuszczał. Linii autobusowych i tramwajowych okazało się tak wiele, że Eric skupił się na wsiadaniu w odpowiednie numery, przez co kilkakrotnie przez przypadek okazywało się, że jedzie nie w tę stronę, w którą jechać powinien. Cóż można rzec… przynajmniej stres związany z gubieniem się zajął go na tyle, by nie bać się tak bardzo spotkaniem ze swoim współlokatorem.     Gdy dotarł pod właściwy adres, słońce powoli chyliło się już ku zachodowi. Bardzo zmęczony, zadzwonił dzwonkiem i pełen niepewności czekał. Czekał by ujrzeć twarz, na którą miał patrzeć codziennie przez najbliższych dziesięć miesięcy.
0 notes
sleeping-with-the-ghost · 7 years ago
Text
Tumblr media
Godność    Eric Whitstein
Data urodzenia     15 marca
Znak zodiaku      ryby
***
Eric jest w swojej budowie kompletnie przeciętny. Dosyć szczupły, jednak nie za bardzo, w miarę silny, jednak nie muskularny, nie jest niski, jednak wysokim również raczej go nie nazywają. I byłby prawdopodobnie najprzeciętniejszą z wyglądu istotą na Ziemi, gdyby nie odziedziczony po rodzicach wadliwy gen. Swojemu albinizmowi młodzieniec zawdzięcza porcelanową cerę, jasne, niemal białe włosy, a także srebrne, prawie białe oczy, które czasem, przy odpowiednim oświetleniu, zdają się być różowe, bądź nawet krwiste.
***
Z powodu swojej genetycznej wyjątkowości, która momentami potrafi być dosyć uciążliwa, Eric niewiele czasu spędza na zewnątrz. Promienie słoneczne, przed którymi przeciętni śmiertelnicy chronią się naturalnie występującą w nich melaniną, dla niego mogłyby być w najgorszym przypadku nawet zabójcze. Oczywiście, takie niebezpieczeństwo nie grozi mu na codzień, zwłaszcza w naszym klimacie, jednak wraz z wydłużaniem się czasu przebywania na słońcu, zwiększa się również prawdopodobieństwo nieprzyjemnych poparzeń, które nie raz już dość poważnie dotknęły tego młodego człowieka. Oczywiście, używa on kremów z filtrem, również zimą, ale dla bezpieczeństwa oraz własnego komfortu, preferuje jednak przebywanie “wewnątrz”. Gdy był małym chłopcem, wydawało mu się to uciążliwe. Siedzieć w domu, podczas gdy inni chłopcy grali w piłkę na boisku, bądź bawili się nad rzeką. Później jednak przywykł do osamotnienia i półmroku do tego stopnia, że za żadne skarby nie zamieniłby ich na komfort bezpiecznego przebywania na słońcu z innymi.
***
Z charakteru Eric jest dość spokojny. Jest typem racjonalnego samotnika. Lubi sztukę, jednak nie sprawia mu ona tyle przyjemności co kiedyś. Miast tworzyć, woli zanurzać się w morzu równań. Niezbyt przejmuje się opinią innych, a jego wnętrze jest równie chłodne, co jego spojrzenie. Oczywiście nie zawsze był taki. Ale nikt już o tym nie pamięta. Prawdopodobnie nawet on sam.
Tumblr media
Warto dodać w sekrecie, że kocha wszelką roślinność i nie wyobraża sobie mieszkać w pokoju, w którym nie stoi co najmniej tuzin doniczek.
(Arty autorstwa len-yan)
0 notes
sleeping-with-the-ghost · 7 years ago
Text
Tumblr media
► Elia Söderström ◄
0 notes