Don't wanna be here? Send us removal request.
Text
START 2.0
Strasznie dawno mnie tutaj nie było, nawet nie wiem od czego zacząć, mam tyle do powiedzenia, a jednocześnie mega pustkę w głowie. Ten mini blog (?) miał być moją kapsułą czasu, dziennikiem, miejscem gdzie kolekcjonuję wspomnienia. no właśnie miał być...to chyba mój własny pomnik, pomnik osoby niekonsekwentnej, z krótkim zapłonem i kończącej wszystko na starcie. Ale dziś tutaj wszedłem, przeczytałem swoje wcześniejsze wpisy i tak mi się ciepło na serduszku zrobiło, fajnie powspominać i pooglądać starsze zdjęcia. Chociaż jest jeszcze jeden pretekst, powód dla którego chcę pisać. Po kilku przeprowadzkach, podróżach oraz szeregu innych lepszych i gorszych zdarzeń w moim życiu wkrótce spełnię swoje wielkie marzenie o dłużej podróży do Azji, slow tripie po kilku krajach, na własną rękę i samotnie. Fajnie byłoby gdzieś to opisać, przelać swoje wrażenia i emocję na klawiaturę. Dodać parę zdjęć, no doooobra dużo zdjęć :P
Znów obiecuję sobie, że nadrobię wszystko co było do tej pory, może starszy i dojrzalszy dotrzymam słowa. Pozostaje pełny nadziei, że tak się właśnie stanie, bo co mi pozostało ... ta nadzieja właśnie, bądź przy mnie, nie bądź matką głupich i prowadź mnie dalej.
0 notes
Text
Świat w końcu się zatrzymał
Kwiecień 2020, nadaję z małego miasteczka w szkockich górach i nawet tutaj docierają informacje o światowej pandemii koronawirusa. Ponad 1,2 milionach zakażonych, ponad 60 tys. ofiar śmiertelnych i ciągle te liczby rosną. Niesamowite, że w XXI wieku coś może tak sparaliżować cały świat, serio-piszę to bez żadnej ironii. Jest to trudna sytuacja dla ludzi, a zwłaszcza starszych i chorych, firm, gospodarek wielu krajów ogromny egzamin. Teraz widzimy, co tak naprawdę jest niezbędne i które profesję są ważne, bez których ludzkość nie przetrwa.
Jednak nie chce tutaj poruszać tematów, które przedstawiają media lub zostały opisane, opowiedziane czy zrelacjonowane przez innych, pewnie lepiej i dużo mądrzej. Chciałem napisać jak to wpłynęło, a raczej wciąż wpływa na mnie i czego się nauczyłem.
NIE PLANOWAĆ absolutnie niczego! Zwiedziłem wiele krajów, a to jest 3 kraj w którym mieszkam już od jakiegoś czasu i nigdy nie miałem dłuższego planu, aż do czasu kiedy zamieszkałem tutaj. Zawsze wyglądało to tak, że oczywiście pracowałem, zwiedzałem, poznawałem ludzi, kulturę i kiedy poczułem, że to ten moment wyjeżdżałem do innego miejsca. Ale nie tutaj! Na początku bardzo mi się spodobała ta sielska natura, te góry niepodobne do innych, zieleń wszystkiego i miasta, jakich jeszcze nie widziałem. Ale z czasem nastawiłem się na pracę, oszczędzanie, żeby zrobić coś o czym marzyłem od dawna: spakować plecak i jak włóczykij ruszyć w podróż bez biletu powrotnego na klika lub nawet kilkanaście miesięcy. Nie tym razem kolego! Tak mi powiedział los 😉 A tak planowałem ekwipunek, myślałem gdzie zacząć, gdzie skończyć, sprawdzałem bilety, liczyłem ile kasy potrzebuję na podróż, ile na czarną godzinę, a ile żeby zacząć gdzieś życie po powrocie. I powiem Wam, że już byłem tak na 90% gotowy... bywa i tak.
Mój wpis nie ma na celu dramatyzowania tej sytuacji, bo zdaje sobie sprawę z jakim problemami zdrowotnymi, emocjonalnymi i ekonomicznymi mierzą się ludzie. Nie jest to dla mnie żadna tragedia, a raczej lekcja. Doskonale sobie sprawę, że jestem w komfortowej sytuacji: nie jestem w grupie podwyższonego ryzyka, moi bliscy są zdrowi, a ja mam oszczędności i zapewnioną pomoc od rządu UK. Serio, nie narzekam, a zapisuję swoje przemyślenia. Raczej chodzi mi o to, że dostałem lekcję od życia i przyjąłem to na klatę. Nauczyłem się już, że warto ryzykować, spełniać marzenia, zawsze zachować spokój, a teraz nie planować. Mimo wielu niedogodności i tragedii, które spotkało innych staram się myśleć pozytywnie. Postanowiłem zadbać o siebie, lepiej się odżywiać, wrócić do jogi, nadrobić kilka filmów, seriali, audiobooków i książek. Wiem, że nie podbije świata, ale jednak mogę zrobić coś, co mam w aktualnym zasięgu. Świat się zatrzymał, wszyscy zwolnili, ja dostrzegam proste rzeczy jak piękna pogoda w Szkocji-od dwóch tygodni jest słoneczna i niemal bezdeszczowa pogoda. To musi być jakiś znak. Nie będę załamywał rąk. Wykorzystam ten czas najlepiej jak umiem, a jak świat znów ruszy to ja razem z nim ✌😊
P.S. Zamieszczam zdjęcia z moich wiosennych, szkockich spacerów, na które mam czas po raz pierwszy od miesięcy 🌞 No prawie wiosennych, bo na szczytach gór jest jeszcze trochę zimy 📸🏔⛰🗻
0 notes
Text
“ Żyjemy tak jak śnimy-samotnie ...”
Nazwę dzisiejszego wpisu zaczerpnąłem z Jądra ciemności Josepha Conrada. Ale to nie oznacza to, że jestem wielkim i oddanym fanem tego autora, oczywiście doceniam i szanuję, ale dziś będzie o czymś innym. Uwielbiam takie krótkie myśli, które pielęgnują we mnie poczucie pewnej samotności, przemijalności życia i przemawiają do mojej melancholijnej natury. Bo zdecydowanie mam taką naturę, ale mimo że czasami strasznie mnie to dołuję to wydaje mi się, że pozwala być bardziej wrażliwym i widzieć coś więcej, a czasami zatrzymać się, coś poczuć i zrozumieć.
Mam strasznie dużo przemyśleń na temat ludzkiej egzystencji i jednym z takich jest samotność. Czy mimo, że mamy rodziny, przyjaciół, partnerów i otaczamy się na co dzień sąsiadami, kolegami z pracy to nie może oznaczać że tak naprawdę jesteśmy samotni? Czy jest możliwe, żeby dwie osoby identycznie odbierały rzeczywistość, przeżywały chwilę i odczuwały te same emocje? Znaki zapytania na końcach tych zdań nie są przypadkowe, bo nigdy nie spotkałem takiej osoby, ale chce wierzyć że ona gdzieś tam jest. Wiem trochę to naiwne i naciągane 😉 Ale chyba każdy może wierzyć w co chce, a nikt nie musi tego oceniać.
Spotkałem w swoim życiu ludzi świetnie dobranych, dopasowanych, pary takie no wiecie do końca życia, ale mimo to nigdy nie miałem wrażenia, że są to ludzie, którzy są w stanie czuć siebie na 100%. Mało tego miałem wrażenie, że nigdy się na tym nie zastanawiali. Może to jest przekombinowane myślenie, a może życie to sztuka kompromisów, umiejętność schodzenia na ziemię, a ja po prostu jeszcze się tego nie nauczyłem i wierzę w coś ci tak naprawdę nie istnieję. Być może ceną takiej marzycielskiej naiwności jest właśnie samotność, bo przez jakieś wyśrubowane oczekiwania ciągle czekam na coś, co nigdy się nie pojawi. Nie chodzi mi tylko o związki, ale i przyjaźnie, ludzi bliskich bez kontekstu romantycznego. Może właśnie trochę po to powstał ten blog, żeby się trochę wygadać tak jak przed rzekomym nieistniejącym przyjacielem. Myślę, że ceną życia na walizkach jest to, że mimo poznania masy fajnych ludzi te relację są płytsze, bo dziś jestem tu, a jutro tam i nie ma tego czasu na dłuższa inwestycję.
Moje wpisy są dla mnie pewną kapsułą czasu i mam nadzieję, że jak za parę lat wrócę do tego posta okaże się, że się myliłem i było na kogo czekać 😊 Widzicie niby taki ze mnie smutas, ale jednak końcówka wypada pozytywnie. I niech tak będzie moi drodzy w naszym życiu: mimo czasami trudnych doświadczeń, ciężkiej pracy i smutnych chwil bądźmy ostatecznie szczęśliwi ✌🙏
0 notes
Text
Sztuka odpuszczania
Kolejny wpis z cyklu moich przemyśleń, który pokazuję jak bardzo się zmieniłem na przestrzeni ostatnich lat. Chyba ten blog coraz bardziej zaczyna przypominać pamiętnik, a nie obiecany kiedyś tam dziennik z moich podróży 😉 Ale potraktujmy to jako kolejną podróż, ale taką w głąb mojej głowy.
Jak wiele czasu straciliście próbując przekonać ludzi do swoich racji? Do oświecenia ich, do przyjęcia wiedzy na którą nie byli gotowi? Jak często zdarzało się że robisz coś i tak naprawdę nie masz konkretnego powodu i motywacji do tego? Ale dalej to robisz, bo wydaje Ci się, że tak trzeba, że musisz, bo wypada, bo co ONI pomyślą. Proszę przestań. Też taki byłem i popełniałem te błędy. Ale nauczyłem się odpuszczać sobie i wszystkim. Bo w życiu ważne jest, żeby przestać spierać się z ludźmi i im pozwolić być w błędzie. Ważne jest żeby być dla siebie przyjacielem, a nie katem. Żeby pozbyć się chorych ambicji, które być może czynią Ciebie atrakcyjnym dla ludzi z zewnątrz, ale kosztują wiele nerwów, stresu i strachu.
Tak to cały ja sprzed kilku lat. W zasadzie byłem taki przez większość swojego życia. Jako świadomy już nastolatek, młody dorosły zawsze pozostawałem bez żadnego wsparcia i zrozumienia rodziców, bliższej rodziny i ówczesnego grona znajomych. Zawsze byłem ten dziwny, który coś sobie wymyślił, który czyta dziwaczne książki i podejmuje tematy z kosmosu. Zależało mi na tym, żeby zdobyć wykształcenie, zdobyć doświadczenie takie wiecie i życiowe, i zawodowe. Chciałem spróbować życia w innym otoczeniu, poznać innych ludzi takie chyba dość normalne rzeczy, Studiowałem dwa kierunki w trybie dziennym na dość dobrej uczelni, pracowałem, zarabiałem na swoje utrzymanie, eksperymentowałem z pracą szukając siebie i rozwoju, byłem ambitny, ale zawsze znalazłem czas na kulturę i wyjście ze znajomymi, czy szalony wyjazd. Jednak zawsze wszystko było źle, ja byłem tym najgorszym, bez przyszłości, bo śmiałem dokonać WŁASNYCH wyborów, a nie podporządkować się decyzji innych ludzi, starszych ponoć mądrzejszych, ponoć odpowiedzialnych, ponoć znających życie .... słowo klucz PONOĆ! Tak pamiętam moje wejście w dorosłe życie w atmosferze ciągłego niezadowolenia i rozczarowania ze strony innych, a w najlepszym wypadku braku zainteresowania. I dzięki temu wyrobił się we mnie taki mechanizm nie odpuszczania sobie i nikomu innemu, bo zawsze byłem przekonany, że muszę walczyć o siebie i swój głos, bo inaczej nie będzie brany pod uwagę lub ktoś inny podejmie decyzje za mnie. W moim domu rodzinnym zawsze musiałem walczyć o swoje, bo każdy miał swój pomysł na moje życie. I tak nauczyłem się przekonywać ludzi do racji, na które oni nie byli gotowi. Pamiętam tę bezsilność, która zawsze mi towarzyszyła bo mimo dobrych chęci nie da się zmienić sposobu myślenia innych ludzi. Z perspektywy czasu wiem, że trzeba robić swoje, iść do przodu i nie przejmować się krytyką.
Odpuszczanie sobie, to temat jeszcze trudniejszy. Jako młody człowiek czułem, że nie mogę sobie pozwolić na odpuszczenie czegoś, bo skoro stoczyłem ze wszystkimi wojnę i postanowiłem, że IM wszystkim pokaże to jak mogłem się poddać, jak mogłem dać im wszystkim pożywkę do poczucia, że mieli rację, że poczują satysfakcję. I tak dla przykładu skończyłem jedne studia, które nie interesowały mnie od absolutnie początku, wiedziałem, że nigdy nie będę pracował w tym zawodzie i nigdy nie wysłałem żadnego CV na branżową ofertę. Tak straciłem 5 lat życia, wolałem to niż dać komuś satysfakcję, że miał racje. To jeden z bardzo wielu przypadków, ale nie chce robić JESZCZE więcej prywaty na tym blogu. Ogólnie nie dawałem sobie szansy na przyznanie się do błędu , czy porażki, bo nikt nie nauczył mnie, że tak można. Od nikogo nie usłyszałem to co już wiem teraz, że popełnianie błędów to życiowa nauka, która wzmacnia i pozwala wyciągnąć wnioski na przyszłość i przetrwać większe porażki. Było mi bardzo ciężko ze samym sobą. Wiem, że to głupie, ale tak było. I odkąd zrozumiałem, swoje błędy, wiem że nie można tak łatwo oceniać ludzkich wyborów, bo po prostu czasami życie nie jest proste, a nic nie jest tylko czarne i białe.
Zacząłem zmieniać siebie dzięki totalnej zmianie otoczenia, samodzielne życie okazało się możliwością zorganizowania swojego środowiska jak tylko chciałem. Zacząłem otaczać się przyjaznymi ludźmi, którzy patrzyli “w tym samym kierunku”, co ja. A nawet jeśli nie to podstawą był szacunek i serdeczność. Okazałem się być niezłym studentem, w każdej firmie najlepszym pracownikiem. Dziwnym było usłyszeć po raz pierwszy tak wiele dobrych rzeczy o sobie. Do dziś mam ogromne problemy z przyjmowaniem komplementów i narzucam sobie zbyt wysokie standardy, ale potrzeba jeszcze wiele czasu i wiele pracy nad samym sobą. To własnie obcy ludzie wnieśli bardzo dużo i sprawili, że moje poczucie własnej wartości poszybowało w górę. Dzięki Wam wszystkim.
Kiedy odpuściłem sobie to zacząłem odpuszczać wszystkim, Teraz łagodniejszym okiem patrzę na ludzi, widzę przede wszystkim dobrą stronę ludzkiej natury i rozumiem że każdy ma swoje wady i popełnia błędy, bo to ludzkie. Przestałem oceniać, krytykować, wytykać. Jeśli ktoś mi nie odpowiada, po prostu omijam szerokim łukiem, a nie szukam zwady, prowokuje czy próbuje się zemścić. Jak mantrę powtarzam, że najważniejsze to móc spojrzeć w lustro. Nawet jeśli świat chce być zły to ja nie muszę, bo to ja tworzę samego siebie i nie chce być zły, chce lubić siebie i ten świat. I produkować coraz mniej negatywnej energii i emocji. Ten tekst pozwala mi zrozumieć jak długą drogę można przejść i jak bardzo zmienić na lepsze, więc róbmy to-zmieniajmy się tylko na lepsze 😊🙏✌
0 notes
Text
Czego się boję?
Mamy 2020 rok i już niczego się nie boimy, przekraczamy kolejne granice, mówimy, że życie jest jedno i trzeba je brać garściami. Po części zgadzam się z tym stwierdzeniem i nawet trochę tak robię 😎 no dobra zdecydowanie tak robię, ale chciałem napisać trochę o innym strachu, takim którego nie da się pozbyć i który jest gdzieś w podświadomości i chociaż na co dzień się o nim nie myśli to on jest i co jakiś czas się ujawnia. Jak zwykle piszę tylko o sobie, ale jestem bardzo ciekawy czy ktoś też tak ma. Po pierwsze boję o bliskich i nazywam tak rodzinę i przyjaciół, ogólnie osoby, które są od dawna i które były od zawszę i chyba to należy nazwać strachem przed utratą. Tak boję się straty, bo choć nie zawsze było kolorowo to liczę na lepsze jutro, na to że wszystko jeszcze nadrobimy, że będzie tak jak wcześniej, albo nigdy to już się nie powtórzy i że w końcu zadzwonię i przestane mówić NIE, MOŻE JUTRO!
Boję się utraty czasu, bo czas to jest to co można poświęcić i sobie i komuś. Czasami myślę, że za dużo go zmarnowałem i że jest już za późno, że przecieka przez palce, pamiętam jak zacząłem studia i samodzielne życie w wieku 19 lat, a to było jak wczoraj a dziś mam już 30. Boje się, że za późno zacząłem marzyć i wierzyć w siebie, że za późno pozwoliłem sobie na bycie sobą i że źle wykorzystałem lata swojej młodości. Boje się, że nie zdarzę i że mi zabraknie czasu.
Boję się, że znów wybrałem złą drogę, że robię coś bo się po prostu uparłem, a tam na końcu będzie mur, a za nim nic, boję się że nie starczy mi sił na nowy początek i że wszystko się rozpadnie. Że moje życie na walizce to kolejna fiksacja po studiach, karierze, zdrowym odżywianiu, sporcie która w końcu minęła i nigdy nie wróciła.
Boje się że pewnego dnia nie wstanę z łózka, że nie dam sobie kolejnej szansy, nie dam rady włożyć maski i udawać takiego “hej do przodu”, że w końcu się rozpadnie na kawałki, bo naprawdę czasami bywa bardzo źle. Boję się, że nigdy nie poproszę o pomoc, bo chodź jej potrzebuje to zawsze staram się sam rozwiązywać wszystkie swoje problemy, ale ile można.
Boję się, że nigdy nie będę na 100% sobą, bo mimo pozornej otwartości prowadzę bardzo skryte życie. Boję się, że nigdy sam siebie nie polubię, bo chodź jest lepiej niż kilka lat temu to ten proces trwa tak długo... boje się, że w końcu zabraknie mi tej cierpliwości do samego siebie...
0 notes
Text
Minimalizm, czyli dlaczego lepiej przeżywać niż posiadać ...
Do tego wpisu skłonił mnie obejrzany film na netfliksie własnie pt. “Minimalizm” i trochę pomógł mi nazwać pewną filozofię w moim życiu, która już trwa od prawie 3 lat. Więc tak! Mogę się nazwać minimalistą ✌ Dokument gorąco polecam i już piszę o co chodzi w moim przypadku, bo jak wiecie jako ekspert i wybitny specjalista od samego siebie, mogę tylko prezentować swoje podejście do tego tematu. Myślę, że punktem zwrotnym w moim życiu, który totalnie zmieni moje podejście do wielu spraw jest moment kiedy rzuciłem wszystko i zacząłem intensywnie podróżować, a później wyjechałem z Polski na dobre. Punktem zapalnym tych wielu pozytywnych zmian było coś totalnie odwrotnego, a dokładnie rozczarowanie życiem, karierą, a nawet można to nazwać depresją...tak w końcu przeszło mi to przez gardło OD WIELU LAT się z nią zmagałem. Wtedy też skończyłem z nadmiernym konsumpcjonizmem rzeczy, a zacząłem konsumować życie 👌 Wiecie jest to kolejna zmiana o 180 stopni, bo wcześniej posiadałem naprawdę duuuużo rzeczy i myślę, że wtedy dobrze określało mnie słowo ZBIERACZ i wcale nie wydawałem na to milionów bo miałem mnóstwo książek z antykwariatów, ubrań z secondhandów, pierdół od znajomych i jakiś kreatywnych rzeczy, które sam robiłem z niczego, a co lądowało zawsze na mojej ścianie. No taki totalny eklektyzm i cepelia 😎 Jednak mimo, że posiadałem za dużo to nigdy niczego nie wyrzucałem, bo strasznie nie lubię niczego marnować i wszystko, czego nie potrzebowałem rozdawałem znajomym lub starałem się zrobić z tego coś zupełnie nowego. No wiecie normalny człowiek nie marnuje pieniędzy po próżnicy, a tym bardziej taki jak ja, który zawsze na wszystko sobie zapracował, czyli znał tego wartość i ten trud 💪 tak jestem jednym z tych ludzi, u którego jeden t-shirt ma kilka żyć, pierwsze wyjściowe, później po domu/do spania, następnie do sprzątania, a na końcu do jakiejś brudnej roboty 😎z tego jestem super dumny, bo to strasznie mądre podejście, jeśli mogę się tak sam pochwalić, ale w końcu jestem u siebie więc TAK, MOGĘ! Ale już w taki sposób nie żyję. Jest kilka powodów i chyba wszystkie są równie ważne. Po pierwsze OTWORZYŁEM OCZY, czyli zdałem sobie spraw, że kupno nowych rzeczy traktuję jako nagrodę pocieszenie po ciężkim dniu, poprawiacz humoru lub “zasuwam jak wół, to co nie kupie sobie”. Tylko, że to pomagało tylko na chwilę i wcale nie rozwiązywało głównego problemu, a jedynie mydliło oczy i pozwalało dalej tkwić w tym samym miejscu, ale wiecie rzeczywistość może być dołująco szara nawet w najbardziej kolorowej bluzie i z totalnie odjechanym telefonem. Rozumiem ten mechanizm, bo to ludzkie pocieszać się kupując coś fajnego, ale serio to nie rozwiązuję głębszych problemów. Myślę, że najlepszym co możemy sobie dać to czas i przeżycia, a współcześnie możemy zaobserwować trend, że pracujemy więcej żeby posiadać więcej, żeby konsumować, a gdyby tak przerwać to błędne koło i trochę zwolnić? Mniej pracować, mniej kupować i mieć więcej czasu dla siebie, bliskich, na swoje pasje? Brzmi niegłupio, co?
Druga sprawa to ekologia i etyka, tak myślę, że to mogę tak ująć. Pomyślcie o naszej planecie, która ma ograniczone miejsce i zasoby, o naturze, wodzie, powietrzu, globalnym ociepleniu, cudownych stworzeniach, kolejnych pokoleniach i innych ludziach. Czy produkowanie mnóstwa rzeczy, kupowanie nowych i wyrzucanie starych jest naprawdę rozsądne? Czy wspieranie wykorzystywania ludzi z krajów III świata, gdzie produkuje się większość dóbr na świecie jest dobre? Odkąd przeczytałem kilka książek o odzieżowym niewolnictwie zawsze sprawdzam metki ubrań, więc może ludzie potrzebują więcej bodźców, żeby zmienić swoje wybory i preferencję. Ten punkt jest tak ważny, że ciężko opisać to w kilku zdaniach, ale każdy to rozumie, ale pytanie jakich wyborów dokonuje w swoim życiu? Bo wiecie nie ma chętnego to nie ma sprzedającego. Uważam, że bardzo duża nadzieja jest w edukacji, a ekologia i etyka to coś co powinno bezapelacyjne znaleźć się w programie każdej szkoły podstawowej!
Trzecim kluczowym powodem stał się mój styl życia na walizce, która z gumy nie jest i pomieści tylko określoną ilość rzeczy. I to w taki sposób moda (chociaż nigdy nie byliśmy wielkimi przyjaciółmi ) poszła w odstawkę na rzecz rzeczy funkcjonalnych, wygodnych i często uniwersalnych, czyli dość często pasujących do wielu okazji. Życie w podróży nauczyło mnie, że każdy zakup trzeba dokładnie przemyśleć, a wszystko co nabędę musi mieć dla mnie wartość i jakość, którą będę dostrzegał w najbliższych latach, bo na tyle ze mną zostanie. W podróży mniej znaczy więcej, bo mały bagaż to większa mobilność i mniejsze zmęczenie, a mniejsze zmęczenie to chęć zobaczenia więcej 😊
Oczywiście robię zakupy, ale dzieje się to rzadko, jeśli czegoś bardzo potrzebuję, lub jak pisałem wyżej jeśli coś stanowi dla mnie konkretn�� wartość, ułatwi moje życie i będzie służyło mi latami. Dla przykładu ostatnio zmieniłem telefon komórkowy po prawie 6 latach używania tego samego urządzenia. Był to zakup wyczekany i w pełni uzasadniony. Tak wygląda moja historia. Temat minimalizmu jest totalnie ciekawy i myślę, że nieraz jeszcze do niego wrócę 😉
1 note
·
View note
Photo
Autostopowa podróż przez Słowację i Węgry do Rumunii zapisana na zdjęciach cz.2 🚗🚗🚗
0 notes
Photo
Autostopowa podróż przez Słowację i Węgry do Rumunii zapisana na zdjęciach cz.1 🚗🚗🚗
0 notes
Text
Autostopem do przeszłości, czyli odkrywamy Rumunię🚗🚗🚗
Nie wiem czy tytuł tego posta jest adekwatny, bo mam kilka wątpliwości, ale postanowiłem sobie za cel napisanie tego wpisu właśnie dziś, a nic innego nie przychodzi mi do głowy. Już tłumaczę w czym rzecz! Po pierwsze wehikuł czasu może brzmieć trochę obraźliwie, bo sugeruje zacofanie i biedę, ale nie o to mi chodzi. Raczej chcę podkreślić pewien sentyment do czasów, które w naszym kraju dawno już minęły i jawią się jako mgliste, niewyraźne wspomnienia wspaniałej młodości. Bo przecież wiadomo, że młodość/dzieciństwo to najlepszy okres w życiu, wszystko było bardziej kolorowe, słodsze i no nie muszę wam tłumaczyć, kiedyś to dopiero były czasy ... 😎 teraz to tylko obowiązki, rachunki, pieluchy i raty kredytu 😂 Druga rzecz to ODKRYWANIE, no bo przecież te 2 tygodnie podroży mimo bliskiego kontaktu z ludźmi, kulturą i naturą to żadne odkrywanie, które jest procesem długim, żmudnym i bez kilku lat mieszkania, znajomości języka i przestudiowania wielu ksiąg praktycznie nie możliwym. Właśnie uświadomiłem sobie, że straszny kłamca ze mnie i naciągacz, ale zdecydowanie dam radę z tym żyć 😁 Jeśli Ty też to zapraszam do przeczytania mojej opowieści.
Bardzo lubię miejsca, które są nieoczywiste i takie trochę poza szlakiem, bo serio bardzo angażuję się w każdą podróż i chce wynieść z niej jak najwięcej, no wiecie takie wewnętrzne przeżycie, którego nie uświadczymy na greckiej plaży pełnej turystów. Ponad to myślę, że warto odwiedzić Rumunię, zanim wszyscy zorientują się ile ten kraj oferuję pod każdym względem. Na fali mojej pierwszej autostopowej podróży w Bałkany kilka tygodniu później ruszyłem do kraju Draculi.Oczywiście był pewien plan, ale on się zmieniał podczas podróży, ponieważ jeśli podróżujesz autostopem to nigdy nie wiesz...tak jak w tytule mojego bloga ✌
Była to zdecydowanie górska wyprawa, bo zanim dotarliśmy do Rumunii to przejechaliśmy słowackie góry i węgierskie pagórki. Oczywiście cała Europa jest przekonana, że Rumunia to ojczyzna cyganów, a prawda jest tak że jest ich tyle co wszędzie. Nasi autostopowi kierowcy wielokrotnie odradzali nam ten dziki i niebezpieczny kierunek, martwili się o nas, chcieli zapamiętać nasze twarze, bo z pewnością znajdą nasze zdjęcia w nekrologach, a nawet jeden mężczyzna pytał mnie czy mam broń, bo bez broni to tam nie przetrwam 🔫 Na szczęście to już był etap w moim życiu, kiedy nie przejmowałem się cudzymi opiniami, więc całe szczęście zlekceważyłem wszystko co usłyszałem Rzeczywistość okazała się zupełnie inna.
Głównym celem naszej wyprawy było zobaczenie gór Marmarosz, Bukowiny, odnalezienie wiosek założonych 300 lat temu przez polaków, obejrzenie zabytkowych monastyrów oraz delty Dunaju. Tego ostatniego nie udało się zrobić, bo mimo ogromnego marzenia to 2 tygodnie to tylko 14 dni 😢 Rumunia to cudowny kraj do autostopowania, zazwyczaj czekaliśmy na NASZEGO KIEROWCĘ 5 minut, a rumuni to szalenie mili i towarzyscy ludzie, którym bariera językowa nie przeszkadza w prowadzeniu dyskusji. To właśnie tam dowiedziałem, że jeżeli chcesz to z każdym się dogadasz, a znajomość języków to nie wszystko. Mimo, że chcieliśmy odwiedzić kameralne i raczej bezludne miejsca to naszym pierwszym przystankiem było duże miasto-Baia Mare, gdzie dotarliśmy późnym wieczorem, więc jedynym rozwiązanie było znalezienie jakiegoś hostelu. Oczywiście czegoś budżetowego, bo taki już mój styl 😉 No i kto szuka ten znajduję,a my znaleźliśmy burdel na godziny pod którym wystawało mnóstwo prostytutek i wabiło kolejnych klientów. Oczywiście teraz to wiem, wtedy zlekceważyłem zdziwienie recepcjonistki i wyzywające lokatorki hotelu i wynająłem z moją koleżanką pokój na całą noc-swoją drogą musiałem na nich zrobić wrażenie, bo przeciętny klient zostawał tam maksymalnie na 1 godzinę 😎 Z perspektywy czasu oceniam to jako ciekawe doświadczenie, śmieszną anegdotkę oraz mimo już nie tak młodego wieku pierwszy burdel w moim męskim życiu 💪
Prócz na prawdę świetnych ludzi to z pewnością nigdy nie zapomnę tych widoków, które towarzyszyły nam po drodze, w zasadzie wszędzie widziałem kadry zdjęciowe...aż w końcu przestałem je robić, bo serio każdy widok miał potencjał. Wiecie to taki jednocześnie i raj i koszmar pasjonata fotografii 📸
Zatrzymaliśmy się w wioseczkach skąd było blisko na górskie szlaki, które dawały w kość, ale w zamian mieliśmy przepiękne widoki i mnóstwo satysfakcji. No i chyba chodzenie po górach nie jest tam popularne, bo przez kilka dni intensywnego szwędania się spotkaliśmy tylko jedną parę na szlaku! Dla nas cudownie, bo na co dzień mieszkania w dużym mieście było jak znalazł. Ta podróż była dla mnie pewnym powrotem w przeszłość, ponieważ Rumunia to taka Polska sprzed 20-30 lat i właśnie tam przywołałem czasami bardzo mgliste wspomnienia z czasów dzieciństwa, które spędziłem w małej miejscowości i częściowo na polskiej wsi. No dobra zaczynam wyliczanie i mam nadzieję, że Wy też tak to pamiętacie, bo nie wierze, że tylko ja jestem na tyle stary żeby to pamiętać. Więc: babcie z chustami na głowach, tymi kwiecistymi, które mogą nosić starsze poczciwe babuszki, psy wylegujące się na asfaltowych drogach, które pędzące auta wymijają (bez złości, krzyku, trąbienia), końskie wozy z sianem, a czasem zakupami ze sklepu, no i puszczane luzem zwierzęta gospodarskie 🐷🐮🐴🐔 I to wszystko bez złości, pośpiechu, hałasu ludzi, którzy zamiast hejtować to tolerują to i się uśmiechają. No i te wieczorne spotkania w sklepie, przed domami po tak zwanej ROBOCIE. Nie telewizja, komputer, a rozmowa z sąsiadem. Niestety my już jesteśmy społeczeństwem ciągle pędzącym, zamkniętym w wygodnych domach i coraz bardzie aspołecznym. Teraz rozumiecie ten mój AUTOSTOP DO PRZESZŁOŚCI? Jeśli nie, to sorry ale ja jaśniej już nie umiem🤷♂️
Rumunia sama w sobie jest przepięknym krajem i nie trzeba mieć takiego sentymentu jak ja, żeby docenić wszystko co oferuję, ale zdecydowanie trzeba lubić aktywny wypoczynek 🤸♂️Wydaje mi się, że jeżeli ktokolwiek chce doświadczyć tego, co opisuje to jest ostatni moment na odwiedzenie tego miejsca. Jest to kraj rozwijający się, powoli zbliżający się do zachodu, ponieważ wszyscy chcemy żyć w wygodnym, nowoczesnym miejscu, którego ceną jest zabicie prawdziwego, swojskiego ducha. My Polacy już to znamy, ale nie da się mieć wszystkiego, a przynajmniej nie w tym samym czasie.
Cennym dla mnie było spotkanie rumunów polskiego pochodzenia, którzy pielęgnują w sobie język polski, polskie tradycję i kulturę mimo, że w większości nigdy w Polsce nie byli, a ich przodkowie przywędrowali tutaj setki lat temu. Było to niesamowite i wzruszające usłyszeć nasz ojczysty język w góralskiej wiosce po środku Rumunii. Ostanie wspomnienie to bardzo dobre i mocne alkohole jak cupojka, podpalinka i owocowe nalewki, i niestety za tłuste jak dla mnie jedzenie.
I to w taki własnie sposób stałem się sam dla siebie odkrywcą cudownego miejsca na mapie Europy, które zachwyciło mnie i wzruszyło i do którego jeszcze wrócę żeby zobaczyć deltę Dunaju i całą resztę. Rumunio nie zmieniaj się tak szybko, bo chcę Cię jeszcze poczuć!🙏
0 notes
Text
No i tak to się zaczeło . . . Szanowni Państwo autostop po raz pierwszy 🎬
Na początek kilka spraw! Czuję się strasznie dziwnie dodają moje zdjęcie, jest to absolutnie moment przełomowy, który dla normalnych ludzi to jak oddychanie, ale jeżeli dobrze pamiętam to zdjęcie swojej twarzy ostatni pokazałem w internecie w 2007 roku i było to na moim nieistniejącym profilu na naszej klasie. Nie zrobiłem tego nigdy na fb, i mimo bogatego profilu na instagramie nie ma tam zdjęcia mojej twarzy, a jedynie natury, miast, street art i czasami moich pleców (tak, jestem jednym z tych ludzi 🙈). Druga sprawa: ten wyjazd miał miejsce dwa lata temu, a chce zacząć ten blog OD POCZĄTKU, więc postaram się przywołać wspomnienia z odmętów mojej pamięci, ale to chyba na plus, bo mam tendencję do zapamiętywanie pozytywnych rzeczy, więc będzie mega motywacyjnie, a momentami słodko-pierdząco. Chociaż z perspektywy czasu nawet te creepy historie są fajne, ej no chyba się zgubiłem więc nie wiem jak będzie. Trudno lecimy z tym! 🤷♀️🤷♂️🤷♀️🤣🤣
📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸
Na tym blogu nie ma kopiowanie zdjęć z internetu, ponieważ macie do czynienia z pasjonatem fotografii. Pojawi się post, w którym będą przede wszystkim zdjęcia, dużooo zdjęć! Ale nie mylić pasjonaty z profesjonalistą, to że lubię to nie znaczy, że umiem!😜 To mamy już to wyjaśnione! 💖
📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸📸
Chyba muszę znaleźć sposób na tę opowieść, ponieważ działo to się mniej więcej 2 lata temu i niektóre fakty mogą mieć inną chronologię, ale najważniejszy jest przekaż i niech on mnie niesie podczas pisania. To był jeszcze czas mojej wielkiej kariery, kiedy to musiałem wykorzystać urlop i odebrać część pokaźnie nagromadzonych nadgodzin. Pierwszym pomysłem były Bieszczady, które zawsze były i będą moim miejscem na ziemi i na pewno poczynię o nich osobny post. W zasadzie wszystko było ustalone - góry, namiot, 2 tygodnie wędrówki i nasza stała paczka. Pech chciał, że kilka dni przed z naszej paczki zostały 2 osoby...no życie. Ja wtedy byłem na etapie czytanie i oglądania tysiąca vlogów o podróżowaniu, ale nie o znany ludziach, ale takich ludziach jak ja - młodych, pełnych pasji, bez tysięcy na koncie, ciekawych światach, którzy pakują plecak, wystawiają kciuk i jadą dalej. No wiecie takich fajnie normalnych😊 Byłem pod totalnym wrażeniem i miałem z tyłu głowy myśl: ja też kiedyś zrobię. No wiecie jeden z tych planów, na który zawsze się kończy, ale jednak pozostaje w sferze niespełnionych marzeń. Chyba dalej można się domyślić jak było-2 głodnych wrażeń marzycieli, ale bez kompletnego doświadczenia postanowiła jednogłośnie - CZARNOGÓRA! Mieliśmy na to 2,5 tygodnia, więc założenie było takie: plecaki, namiot do Czarnogóry znajdujemy Bla Bla, a z wracamy autostopem zwiedzając kilka krajów po drodze. No i niech mi ktoś powie, że internet to tylko głupoty! To własnie on zainspirował mnie do tej pierwszej podróży, a później wielu innych🙏 A tak serio to tylko narzędzie, a od Ciebie zależy jak z niego skorzystasz, więc lepiej korzystaj mądrzę 👍
Byłem totalnie dumny i podekscytowany tą decyzją. Pamiętam jak opowiadałem o moich planach przyjaciołom, rodzinie i ludziom w pracy. Co będziemy zwiedzać, co robić, o ekwipunku który zabieramy. I pamiętam jak dopadł mnie pierwszy strach i pomyślałem PRZECIEŻ JA KU*** POWIEDZIAŁEM O TYM WSZYSTKIM LUDZIOM, WIĘC MUSZE JECHAĆ 😂🤣🤦♀️ ja wiem, że to płytkie, no ale tak było i muszę być szczery sam ze sobą, a wy i tak macie większe grzechy na sumieniu, więc lepiej mnie nie ocenicie 😉 a tak poza tym to nie miejsce do oceniania kogokolwiek, tylko mój spokojny kącik w internecie z domieszką suchych żarcików ✌ więc luz. Chyba muszę nabrać tępa, bo za bardzo się rozwlekam. Mimo tej krótkiej chwili strachu do końca tej cudownej przygody zachowałem spokój i mega pozytywne nastawienie. Nie przeraził mnie za ciężki plecak, wypadek tramwaju którym jechaliśmy na miejsce spotkania naszych ziomków z bla bla car, to że po wypadku wzięliśmy taksówkę, bo baliśmy się spóźnienia na miejsce spotkania (ej tak w ogóle zaczyna się budżetowe podróżowanie autostopem, od wywalenia hajsu na taxi 🤦♂️), mega opóźnienia naszych kierowców z bla bla no i 26h podróży autem do Czarnogóry, bo mimo przyjaznego usposobienia nasz kierowca okazał się totalnym nieogarem podróżnym! Cały czas SPOKÓJ, no serio! Ja wiem, jestem totalnie przekonany, że ktoś tam na górze mnie sprawdzał, bo najgorsze miało przyjść! Pierwsza noc w namiocie na kempingu, totalna burza, ulewa, pioruny, przemoknięty namiot, mokre śpiwory, mokre plecaki, zero snu i rano rozpacz mojej towarzyszki, że umrzemy podczas tych wakacji życia! A ja co? Totalny spokój i mega pozytywne nastawienie! Więc jeśli jest tam gdzieś jakiś autostopowy raj to ja mam tam już kartę gold 😊 Z uśmiechem na ustach powiedziałem: wszystko, co najgorsze za nami! Teraz czas na najlepsze! I tak było 😎😎😎
Podczas naszej podróży zwiedziliśmy Czarnogórę, Bośnię i Hercegowinę, Chorwację, Węgry, Słowację i zahaczyliśmy o Serbię. Z każdej chwili chcieliśmy coś wycisnąć, bo mimo że sporo nas od siebie różniło to z pewnością połączyła ciekawość świata, chęć poznania ludzi, obcej kultury i maksymalnie aktywny wypoczynek. No i oczywiście niesamowita elastyczność i odporność na niewygody- bo namiot to nie hotel, stacja benzynowa, czy jezioro to nie spa, a 45 stopni upału to 45 stopni upału!!!! No można by rzec gotowi na wszystko i nie strudzeni i z perspektywy czasu dumni z siebie. No i chyba tacy bardziej szorstcy, czyli wiecie tacy którym dużo wygód nie trzeba, bo są intelektualnie kreatywni 😁😁😁 Autosotop ze sposobu podróżowania przerodził się w największą przygodę i jeszcze długo po powrocie nie mogłem uwierzyć, że udało nam się w taki sposób wrócić do Polski. Poznaliśmy zupełnie inną mentalność ludzi, którzy mimo, że biedniejsi to szczęśliwsi, bardziej chętni do pomocy i dzielenia się. Od tamtej pory nazywam ich LUDŹMI SŁOŃCA, bo chyba nam tego najbardziej brakuję i czyni smutniejszymi, ale zdaje sobie sprawę z tego że to uproszczenie. Widzieliśmy mnóstwo pięknych wiosek, miasteczek i metropolii. Chodziliśmy po kamienistych górach, kąpaliśmy się w ciepłych morzach i jęzorach. Spaliśmy na plażach, łąkach, w lasach, miejskich parach i raz na polu marihuany. Bywało czasami niewygodnie, często za gorąco, a noce bywały czasami totalnie zimne, ale to miała być przygoda i była!!! Na pewno wrócę do tej podróży i dodam zdjęcia, opiszę najlepsze autostopy i zrobię top10 najdziwniejszych noclegów, bo tych przygód jest jeszcze sporo, więc blog ma potencjał 😎 Jeżeli chodzi o szczegółowy opis krajów i miejsc wierze, że znajdziecie mnóstwo źródeł w internecie, bo mój wpis jest raczej emocjonalnym zapisem tej podróży! Śnicie i spełniajcie swoje marzenia, bo skoro ja to zrobiłem to każdy może to zrobić, bo jestem normalnym ziomkiem, który po prostu trochę w siebie uwierzył! Szerokich dróg ✌
0 notes
Text
Lepiej z kimś czy samemu?🤷♀️
Wiem, wiem tak poważne pytanie i zdjęcie dwóch par stóp...co to ma wspólnego. Już tłumaczę: po pierwsze to mój post więc mogę, po drugie nikt tego nie czyta 😢, a po trzecie postanowiłem, że zawszę będę wykorzystywał swoje fotografie, a nawet trochę ich mam i lubię je robić. Poza tym, wiążę ona się z pewną historią, którą jest dzisiejszym tematem, ale żadnej prywaty prócz moich ogólnych przemyśleń nie będzie, bo to nie jest blog o pielęgnowaniu negatywnych uczuć, a raczej pozytywny podejściu do życia i znajdowaniu zawsze tego światełka w tunelu✨Więc każdy popełnia błędy, a wybaczenie i zrozumienie to klucz do bram raju ❤!
Moje zapiski dotyczą podróżowania i pytanie czy warto tak robić z kimś czy samemu? Gdybym miał mówić tak ogólnie to odpowiedziałbym: TO ZALEŻY, ale skoro nie reprezentuje tutaj nikogo, prócz siebie to ja zdecydowanie wybieram tę drugą opcję. Z czego to wynika? A no życie Panie... Doświadczenie wszystko weryfikuję,a ja mam trochę więcej tego negatywnego, ponieważ to w czasie/po podróży rozpadło się kilka moich przyjaźnij. I nie piszę tutaj o wycieczce z biura All Inclusive, a totalnie samodzielnych, budżetowych podróżach z plecakiem, namiotem i autostopem w tle. Oczywiście strasznie wierzę, że są ludzie którzy mogą objechać ze sobą świat dookoła, ale ja już nie podejmuje ryzyka-bo wole mieć przyjaciół niż ex-przyjaciół 🙏 Po po prostu czasami nie jesteśmy w stanie przewidzieć reakcji ludzi w ekstremalnych sytuacjach, czasami nasze punkty ekstremalne są zupełnie gdzie indziej (niektórzy panikują na zawołanie, bez wyraźniej przyczyny), zdarza się, że ktoś nie lubi ludzi tak po prostu (po co wybiera autostop, skoro spotkanie z drugim człowiekiem jest tutaj kluczem i najfajniejszą przygodą?), a są tacy którzy szukają nie partnera a opiekuna, lub jeszcze gorzej-organizatora super przygody nie dając nic z siebie. Oooo i tak w pierwszym akapicie pisałem o wybaczeniu, a tutaj tak sączę jad. No i własnie nie to tylko argumenty żeby nie pisać NIE, bo NIE i ch**. Nie wymieniam nikogo z nazwiska, a nawet nie pisze płci, a poza tym piszę to z perspektywy dość dłuższego czasu. Tych osób w moim życiu już nie ma, ale serio nie myślę o nikim źle, a w ręcz przeciwnie życzę dobrze, bo przecież nas coś łączyło skoro wybraliśmy się razem na tak ważne wyprawy w moim życiu i zawszę będę pamiętał te super przeżycia. No ale wszystko ma swój czas i te relacje też, bo mam pewną teorię o czasie, ale o tym postukam w innym poście 🤞 Także tylko dobra energia!
No ale nie chcę pisać tylko dlaczego NIE z kimś, napiszę DLACZEGO samemu lepiej! Jesteś sterem, okrętem i możesz zrobić co tylko chcesz i w drugą stronę nikt Cię nie zmusi do tego czego nawet trochę nie chcesz zrobić. Jest to absolutnie super niezależnie czy robisz górski bieg rzeźnika (to absolutnie ja) czy potrzebujesz poleżeć 3 dni w łóżku i pooglądać youtuba (to czasami ja). Nie musisz obawiać się, że przeforsujesz kogoś chcą zostać drugim Marco Polo, albo zdołujesz gdy przyjdą te słabsze dni, a one przychodzą też w podróży! Nic nie dodaje pewności siebie jak samodzielna podróż i nigdy nie będziesz tak super otwarty na innych ludzi, jeżeli nie będziesz sam. Ale wydaje mi się, że najważniejsze jest to czy lubisz swoje towarzystwo...tak to zdecydowanie klucz, ale to chyba w każdym aspekcie życia. Więc spróbuj polubić najbliższą sobie osobę-siebie samego. Tak, do Ciebie piszę i do siebie trochę też 😉
#travel photography#traveling#frends#frendship#hitch-hiking#tent#backpacking#selflove#self acceptance#mindfulness#slowlife#sometimes something ends#alone or with someone#fotografia#podróże#przyjaźnie#przyjaciele#autostop#survivor#samoakceptacja
7 notes
·
View notes
Text
Dopada Cię kryzys ćwierćwiecza złap autostop i jedź tam, gdzie jest ciepło ✌
Chwile po tym jak napisałem ten tytuł to przyszedł mi do głowy jeden śmieszny mem “lekarze go nienawidzą odkrył jeden prosty trki....” 😂 Ale tak serio to niczego nie odkryłem, bo nie mam nawet pewności czy coś takiego jak kryzys ćwierćwiecza istnieje, bo przecież od dawna wiadomo że współczesne odkrycia służą tylko do uświadomienia ludziom, że potrzebują coś sobie kupić, co jest im niezbędne i bez czego życie nie ma sensu, a im droższe tym lepiej. Nie no ja już nie gram w tę grę. Każdy powinien sobie pomóc sam lub przyjąć taką pomoc od specjalisty, a nie wierzyć w cudowne odkrycia amerykańskich naukowców, reklamę w telewizji lub instagramowe słodko-pierdzące życie i mówić, że też tak chcę. Nie mówię, że nigdy nie zgrzeszyłem, ale byłem TAM i nie było wcale cudownie, a wręcz przeciwnie.
To co chciałem opisać to sposób na MOJE przełamanie kryzysu. Tak, myślę, że tak mogę to nazwać bez żadnego uzewnętrzniania się, bo chce żeby to było miejsce przyjemne i jak wcześniej pisałem dziennik pozytywnej przemiany tego gościa ze zdjęcia 👏 Wiec...KRYZYS- ogólne rozczarowanie życiem prywatnym i zawodowym, utrata zamiłowania do czegokolwiek, zrealizowanie wszystkich swoich planów i ogarniecie, że to jednak nie to, narastająca nienawiść do wszystkich i wszystkiego mimo ogólnego uznania otoczenia (bo skoro masz dobrą robotę i kasę, jesteś młody i wykształcony to czego możesz chcieć więcej-no kurde MOŻESZ). Wiem, że to taki problem życia w pierwszym świecie, ale jednak jakiś problem który blokuję, a ja wcale nie mam gwarancji, że będę miał następne.
Ale do brzegu. Rzuciłem wszystko, co mnie uwierało i zacząłem podróżować autostopem. Zwiedziłem tak około 25 krajów, zobaczyłem inne życia, widziałem piękne miejsca, poznałem wspaniały ludzi, uwierzyłem w obcego człowieka, dowiedziałem się wiele o sobie i ... zacząłem lubić tego gościa (w sensie mnie), bo okazało się, że w podróży jestem lepszą wersją samego siebie. Wiecie to takie chwilę, kiedy myślisz o prostych rzeczach, cieszysz się tym co masz, a problemy znikają. Więc jednak odkryłem jeden prosty trik, ale tylko mój lekarz może mnie nienawidzić, ale wiecie co ... nie przeszkadza mi to ✌
#autostop#hitch-hiking#podróże#traveling#nature#kryzys#crisis#success#mem#memes#helpyourself#diary#mindfulness#slowlife#peace of mind
1 note
·
View note
Text
Nie umieraj powoli...nigdy!
“ Powoli umiera ten, kto nie podróżuje, kto nie czyta, ten kto nie słucha muzyki, ten kto nie obserwuje.
Powoli umiera ten, kto niszczy swą miłość własną, ten kto znikąd nie chce przyjąć pomocy.
Powoli umiera ten, kto staje się niewolnikiem przyzwyczajenia, ten kto odtwarza codziennie te same ścieżki, ten kto nigdy nie zmienia punktów odniesienia, ten kto nigdy nie zmienia koloru swojego ubioru, ten kto nigdy nie porozmawia z nieznajomym.
Powoli umiera ten, kto unika pasji i wielu emocji, które przywracają oczom blask i serca naprawiają.
Powoli umiera ten, kto nie opuszcza swojego przylądka gdy jest nieszczęśliwy w miłości lub pracy, ten kto nie podejmuje ryzyka spełnienia swoich marzeń, ten kto chociaż raz w życiu nie odłożył na bok racjonalności.“
Nigdy nie byłem fanem cytatów, ponieważ kojarzyły mi się one zawsze z nastolatkami, które w napływie emocji (a raczej hormonów) chcą nadać głębi totalnie płytkiej rzeczy. Ale jak to już ze mną bywa często przekonuję się do czegoś po czasie i rozumiem, że jak to w życiu nic nie jest albo tylko czarne, albo tylko białe i że pomiędzy jest wiele koloru który chciałbym tutaj pokazać. Powyższy tekst nie zmienił mojego życia, bo znalazłem to dopiero po mojej “życiowej zmianie”, “nawróceniu” ... no kurde nie wiem jak to nazwać, ale opisuje to co zrozumiałem. A zrozumiałem, że warto czasami iść pod prąd, a czasami płynąc z wiatrem, że życie jest za krótkie na “zrobię to jutro” albo odległe plany, że warto być spontanicznym i szalonym, a czasami po prostu się nie bać i wyjść z wygodnej strefy. Wiecie nie jest idealnie, ale życie to ciągła podróż i wierze że wszystko, co dobre przyjdzie po drodze.
Miałem długą przerwę odpisania i jestem pełny nadziei, że będzie lepiej. Ale to wszystko co tutaj zapisuję chce, żeby było dziennikiem podróży i pewnej zmiany, która ciągle we mnie zachodzi....ooo może tak dziennik, który odpalę w 2030 roku, albo bardzo modna ostatnio kapsuła czasu :) Przyznaję, że początek tej zmiany miał miejsce kilkanaście miesięcy temu, ale postaram się zapostować w skrócie co się działo w moim youneverknows world wcześniej. Podróże, natura, slow life, mindfulness, totalna tolerancja i otwartość to to co mnie interesuję. Do napisania wkrótce!
#you never know#traveling#travel photography#mindfulness#slowlife#openmind#diary#nevertoolate#podróże#pasje#zmiana#w poszukiwaniu szczęścia#fotography#fotografia#cytat#quotation#pablo neruda
1 note
·
View note