Idąc przed siebie patrzę w górę, bo w gwiazdach szukam czegoś, czego nie znajdę na ziemi.
Don't wanna be here? Send us removal request.
Text
Żółte światło, białe ściany i poduszka zielona
Nieprzespana noc, która z kolei niepoliczona
Potok myśli, cisza słów,
Bębny serca, ciarki znów
Ścieżki się tu rozmywają,
Jak w fizyce kwantowej,
Płyną rozmazaną falą,
Prawdopodobieństwo tutaj wkracza,
Matematyka nie zważa na łzy tułacza,
Przyszłości wszystkie możliwe teoretycznie,
A mnie interesuje co wydarzy się praktycznie,
Decyzyjność robi tu za X,
Kluczowy współczynnik wpływający na ten miks,
Wszystko zależy od robiącego pomiary,
Lecz tu wchodzi determinizm i jego przywary,
Wszystko zostało już napisane,
Oglądamy teraz tylko jak zostanie to nagrane,
Czy woli nam starczy to jest już ustalone,
Odkryć to musimy poznając kolejne doby,
Zbyt wiele niewiadomych by tworzyć prognozy,
Ale są również pewniki przebytej dotąd drogi,
Wiem że załamana fala prawdopodobieństwa,
Dotychczas zabrała mnie w te potrzebne miejsca,
Poczułem, zobaczyłem, doświadczyłem,
Ukształtowało to jakim człowiekiem się stałem,
I co najważniejsze ciebie tu poznałem,
Na probalistycznych drganiach atomów,
Złożyła się ścieżka ku twojemu dobru,
I jeżeli tylko Architekt pozwoli,
Skończą się losy naszej niedoli,
Znajdziemy razem tą drogę w wieloświecie,
Gdzie niegdyś nazwiemy wspólnie nasze dziecię,
Połączą się nasze cząsteczki z jąder gwiazd,
I spędzimy wspolnie dany na ziemi czas.
1 note
·
View note
Text
Chłód wypełnia moje ciało,
Zapomniane to uczucie,
Gdyż ciągle mnie rozgrzewało,
Sztuczne szczęście w cienkim drucie
Co ten świat przede mną skrywa?
Gdy już nie jest tak zamglony
Gdy emocje, bóle, krzywda,
Nie będą stale wytłumione,
Siedzę w ciszy własnych myśli,
Myślę o tym czy dam radę,
Czy sukces się tylko przyśni
Czy tym razem nie zawiodę,
Tyle chwil wyrwanych z życia,
Dni, miesiące, lata wpatrujac się w okno
Ciężar krzyża skłania do wycia,
Boże pozwól mi odczuć dobro
3 notes
·
View notes
Text
Gdy leżę wtulony w tą, która jest dla mnie tym wszystkim zbyt ważnym aby oddać to szczerze jakimikolwiek określeniami, wyróżnia się na pierwszy plan to jedno uczucie, które wypełnia każdą komórkę mojego ciała. Spokój. Z pozoru banalne ale jakże ważne uczucie. W tych momentach jestem w swoim sanktuarium, w którym cisza jest najpiękniejszą melodią. Szara mgła zamienia się w chmurki na kształt waty. Rzeka myśli przeistacza się w delikatny strumyk. To mentalne bezpieczeństwo, które mnie wtedy wypełnia chroni mnie jak zbroja, nie będąca metalicznym konstruktem, a jedwabistą tkaniną twojego ciała.
7 notes
·
View notes
Text
Letni promyk wysokiego słońca
Po mej bladej idzie skórze,
Delikatnie mnie łaskocze,
I zachęca ku podróży ,
Gdzie mnie ciągnie?
Tam gdzie dotyk,
Cieplejszy od włóczni słońca ,
Przypomina gdzie jest serce gorejące,
Tam to do niej za horyzont,
Gdzie ta gwiazda wkrótce zniknie,
Bo to stamtąd czuje zew,
Serca bijącego samotnie,
Rytm ten niesie się po lasach,
Płynie razem z strumykami,
Niesie sarna go galopem,
Wraz z innymi zwierzątkami,
Pędzi polem, w górę w dół,
Kupidyna skrzydła dostał,
Dotyk, całus, oko, węch,
Zmysł szaleje jak po prochach,
Bo to bęben niesie dźwięk ,
Żywy krwią napędzany,
Pokonuje każdy lęk,
Nadawany choć z oddali,
Już na zawsze te dwa echa,
Żywej tkanki w obu nas,
Będą razem hymn tworzyły,
Nie zagłuszy go nigdy czas.
3 notes
·
View notes
Text
Za dnia jak i w nocy,
Pewien sen mnie tu nawiedza,
Czy zamknięte czy otwarte oczy,
Obraz ten sam się odbija
Ten sen nocny,
Dosyć mroczny,
Czesto w koszmar się zamienia
Bo tam obraz ciebie straszny,
Miłości odcisk, rzuca ledwo skrawek cienia
Za dnia wizja jednak jasna,
Otwartymi oczami cię spostrzega,
Widzi uśmiech Twój, niby tratwa,
Rzucona dla rozbitka ocalenia,
Strach pożera mnie na codzień,
Lęk wypełnia moje serce,
Bo co będzie gdy ten koszmar,
Otwartych oczu wypełni więcej?
Lecz ja wierzę w twoją miłość,
W Twój pocałunek, dotyk, słowo,
Wiem że będziesz przy mnie istotko,
Tak jak nie raz przyrzeczono,
Więc ścieram strachu łzy,
Biorę ten głęboki oddech,
Bo nie zmrożą mnie koszmaru kry,
Wierzę w nasze wspólne dobro
4 notes
·
View notes
Text
Dostrzegłem ten kwiat. Schowany za cierniami i pnączami pełnymi kolców. Był schylony, swoją koroną kwiatu kierującą się ku dołowi. Bił z niego nieśmiały blask, przykryty jednak mrokiem ciemnego ogrodu.
Ale piękno tego kwiatu mnie oczarowało. Dostrzegłem w nim wrażliwość i ciepło, jakie bardzo rzadko widuje się w lasach dzisiejszego świata. Nie łatwo było do niego podejść. Ciernie wbijały się w ręce gdy się przez nie przedzierałem, pozostawiając krwawiące rany zadane zimnymi słowami. Ale widok samotnego, potrzebującego pomocy kwiatu dodawał mi sił. Nie mogłem go zostawić samego aby przepadł w tej ciemności. I w końcu, gdy się do niego dostałem, objąłem go delikatnie dłońmi. Mimo otaczającego zimna, poczułem jak bardzo gorąca jest korona kwiatu. Zostałem przy nim. Gładziłem go delikatnie i podlewałem ciepłymi słowami, delikatnymi pocalunkami, silnymi objęciami i nocami pełnymi namiętności. I w końcu ten kwiat zrobił coś niesamowitego. Niczym gwiazda, która przechodząc w supernową eksploduję i zalewa cały pobliski region niewyobrażalną jasnością, tak ten kwiat rozkwitł i w pełni rozwinął liście. Wypalił chwasty i otaczające go ciernie. Ukazał się zapomniany ogród, pełen miłości, delikatności, wrażliwości i dobra.
Odkryłem ten skarb zakopany tak głęboko i nikomu go nie oddam. Nie pozwolę aby ten cud natury znowu schował swoje liście i pozbawił ten świat swojego dobra. Już zawsze będę się nim opiekował i podlewał uczuciem, troską i opieką. Będę codziennie go doglądał i witał się z nim każdego poranka po przebudzeniu słowami "witaj ukochana". Od tego momentu kwiat ten połączył się z moim sercem i zapuścił w nim swoje nasionko. Teraz są razem połączone zielonymi pnączami, niczym wiszące ogrody Babilonu i stanowią mój bezcenny, osobisty cud tego świata, na podobieństwo pierwowzoru.
0 notes
Text
Otacza nocą mnie samotność,
Serce coraz szybciej biję,
Lecz nie przez ekscytacje,
Strzała strachu je przeszyje,
Jedna łza drąży tunel,
Przypomina mi Twój dotyk,
Bo tak ciepła na mej twarzy,
Niczym ty obok w nocy,
Druga łza policzkiem spływa,
Wspomnieniami wypełniona,
Łapie zaraz mnie za gardło
Jak wcześniej ja ciebie, namiętnością wypełnioną,
Trzecia łza do ust mych trafia,
Słona w niczym cię nie przypomina,
Bo słodkich ust twojego smaku,
Nigdy się nie zapomina.
8 notes
·
View notes