Text
2; later bitches
- Ja, Eleanor Smith o艣wiadczam m贸wi膰 prawd臋 i tylko prawd臋.
Cie艅 zw膮tpienia przebieg艂 po twarzy Lokiego, kt贸ry wkr贸tce zmieni艂 si臋 w motywacj臋.
John przygotowa艂 odpowiednie zapiski i wsta艂 z miejsca.
- Czy to prawda, 偶e widzia艂a pani oskar偶onego w miejscu zdarzenia o trzeciej nad ranem?
- Tak. - odpar艂a bez zastanowienia.
- Wspomina艂a pani o okoliczno艣ciach. Mog艂aby pani przedstawi膰 je teraz?
Eleanor unios艂a wzrok znad oficjeli i lekko przechyli艂a g艂ow臋 na praw膮 stron臋.
- Wraca艂am do domu od mojego narzeczonego i widzia艂am oskar偶onego na autostradzie. Od razu go pozna艂am.
- W jaki spos贸b pani go rozpozna艂a? - John dopytywa艂 wed艂ug planu.
- Zwolni艂am, bo samoch贸d przede mn膮 jecha艂 wolniej. Loki sta艂 na poboczu. To te jego czarne w艂osy, Wysoki S膮dzie, wsz臋dzie da si臋 je rozpozna膰. I mia艂 na sobie p艂aszcz w takim ciemnozielonym kolorze. Trzyma艂 r臋ce Astrilde za jej plecami i prowadzi艂 w stron臋 barierek poza drog膮.
Loki otworzy艂 szerzej oczy i szepn膮艂 co艣 do Jace鈥檃, ale obro艅ca jedynie przytakn膮艂.
- Dzi臋kuj臋, nie mam wi臋cej pyta艅. - John zrobi艂 krok w ty艂.
- Czy obrona ma pytania do 艣wiadka? - s臋dzia si臋 odezwa艂.
Jace natychmiast wsta艂, posy艂aj膮c porozumiewawcze spojrzenie Lokiemu. Zaj膮艂 odpowiednie miejsce i popatrzy艂 na Eleanor. Kosmyk jej ciemnobr膮zowych w艂os贸w naszed艂 na jej czo艂o.
Zanim otworzy艂 usta, 偶eby zada膰 pierwsze z przygotowanych pyta艅, m臋偶czyzna niewiele m艂odszy od niego raptownie wpad艂 do sali.
- Sprzeciw, Wysoki S膮dzie! - powiedzia艂 g艂o艣no.
Szmery i ciche rozmowy w sali umilk艂y i wszyscy zwr贸cili swoj膮 uwag臋 na niego.
Wydosta艂 si臋 z t艂umu.
- Eleanor nie by艂a w Nowym Jorku w tym czasie. - kontynuowa艂, szarpi膮c za ko艂nierzyk koszuli.
- Sprzeciw! Ten m臋偶czyzna nie jest 艣wiadkiem! - John si臋 oburzy艂 i wyrzuci艂 r臋k臋 w powietrze.
- Oddalam. Prosz臋 m贸wi膰 dalej.
- Nazywam si臋 Jacob Stewart i jestem narzeczonym Eleanor, obecnego 艣wiadka. Eleanor i ja wracali艣my z Chicago w t臋 noc, co jestem w stanie potwierdzi膰.
Jacob podszed艂 do s臋dziego i pokaza艂 mandat za przekroczenie pr臋dko艣ci, co zarejestrowa艂 fotoradar. Henry zmarszczy艂 czo艂o.
- Nast臋pnym dowodem jest to, 偶e Eleanor i ja wsp贸lnie wynajmujemy mieszkanie w 艣rodkowym Manhattanie. Nasze oba nazwiska widniej膮 na umowie najmu, kt贸r膮, jak si臋 sk艂ada, mam przy sobie.
Wymagany dokument r贸wnie偶 zosta艂 przekazany Henry鈥檈mu.
- Pani Smith, czy ma pani 艣wiadomo艣膰 jakie s膮 kary za podawanie nieprawdziwych 艣wiadectw w s膮dzie? - Henry zabra艂 g艂os.
Eleanor spojrza艂a morderczo na Jacoba.
- Tak.
Ochroniarze wyprowadzili Eleanor z sali. Loki u艣miechn膮艂 si臋 do niej z ogromn膮 satysfakcj膮.
Szepty przerodzi艂y si臋 w g艂o艣niejsze rozmowy.
- Prosz臋 o cisz臋! Czy prokuratura ma jeszcze jakich艣 艣wiadk贸w?
- Nie, Wysoki S膮dzie. - odpar艂 John.
- W takim razie prosz臋 wprowadzi膰 艣wiadka obrony.
M臋偶czyzna w 艣rednim wieku przekroczy艂 pr贸g, ku zaskoczeniu gapi贸w. Nikt nie spodziewa艂 si臋 jego obecno艣ci w takim przypadku. Loki w szczeg贸lno艣ci nie oczekiwa艂 jego prezencji.
Po zaj臋ciu odpowiedniego miejsca, otworzy艂 usta.
- Ja, Vidar Adler obiecuj臋 m贸wi膰 prawd臋 i wy艂膮cznie prawd臋.
- Mo偶emy zaczyna膰.
Jace wsta艂.
- Czy by艂 pan 艣wiadkiem ataku gniewu przez oskar偶onego?
- Nie. Zawsze odnosi艂 si臋 z szacunkiem do mnie, mojej 偶ony i c贸rek, a tak偶e do personelu.
- Czy oskar偶ony zachowywa艂 si臋 dziwnie przed znikni臋ciem pa艅skiej c贸rki?
- Niezaprzeczalnie, nie. Sp臋dzali czas wsp贸lnie, okazjonalnie wychodzili z domu. Poprosi艂em go o pomoc przy porz膮dkowaniu domowej biblioteki i sp臋dzili艣my tak ca艂e popo艂udnie.
Vidar zachowywa艂 powa偶ny wyraz twarzy, mimo 偶e wewn膮trz chcia艂 si臋 u艣miechn膮膰.
- M贸wi pan, 偶e traktowa艂 pan oskar偶onego jak personel?
- Nie, oczywi艣cie, 偶e nie. By艂 i jest dla nas jak rodzina. Nigdy nic z艂ego nie powiedzia艂.
- Dzi臋kuj臋, nie mam wi臋cej pyta艅.
- Prokuratura?
John uni贸s艂 d艂o艅.
- Czy pan broni oskar偶onego tylko dlatego, 偶e on i pa艅ska c贸rka byli w zwi膮zku? - John skrzy偶owa艂 r臋ce na klatce piersiowej.
- Nie.
- Kim dok艂adnie jest oskar偶ony dla pana?
- Cz臋艣ci膮 rodziny.
- Nie mam wi臋cej pyta艅, dzi臋kuj臋.
John usiad艂 na swoim miejscu. Vidar opu艣ci艂 sal臋 w towarzystwie szept贸w.
- Zar贸wno prokuratura, jak i obrona zawiesi艂y teraz swoje sprawy. Adwokaci przedstawi膮 teraz swoje ostateczne argumenty. Prosz臋 pami臋ta膰, 偶e to, co m贸wi膮 prawnicy, nie jest dowodem. Jednak prosz臋 s艂ucha膰 uwa偶nie. Maj膮 one na celu pom贸c w zrozumieniu sprawy. Prokuratura mo偶e rozpocz膮膰.
John zebra艂 notatki. Szybko rzuci艂 na nie wzrokiem i powi贸d艂 po oficjelach.
- Dzi臋kuj臋, Wysoki S膮dzie. Cz艂onkowie 艂awy przysi臋g艂ych, s艂yszeli艣cie uwa偶nie zezna艅 wobec Lokiego [nazwisko]. Jednak偶e chcia艂bym wspomnie膰 o istotnych faktach. Jednym z nich jest napa艣膰 na Nowy Jork w dwa tysi膮ce dwunastym wraz z bli偶ej nieokre艣lonym gatunkiem kosmit贸w. Prosz臋 o wydanie wyroku w sprawie napa艣ci i porwania Astrilde Adler. Dzi臋kuj臋.
- Teraz obrona mo偶e wyg艂osi膰 swoje argumenty.
- Dzi臋kuj臋, Wysoki S膮dzie. Szanowna 艂awo przysi臋g艂ych, wszyscy byli艣my 艣wiadkami zezna艅 powo艂anych 艣wiadk贸w w sprawie Lokiego [nazwisko]. Jest jeszcze kilka fakt贸w, o kt贸rych dzisiaj nie us艂yszeli艣my. 呕ycie partnerki brata oskar偶onego, Jane Foster, zosta艂o uratowane przez oskar偶onego. Pragn臋 r贸wnie偶 wspomnie膰 o niesieniu pomocy w lokalnej spo艂eczno艣ci. Oskar偶ony systematycznie pomaga艂 s膮siadom w codziennych czynno艣ciach, mi臋dzy innymi w noszeniu zakup贸w. Prosz臋 o oddalenie sprawy na korzy艣膰 oskar偶onego. Dzi臋kuj臋.
Henry spojrza艂 na cz艂onk贸w 艂awy przysi臋g艂ych i zabra艂 g艂os.
- 艁awo przysi臋g艂ych, wys艂uchali艣cie 艣wiadectw dotycz膮cych tej sprawy. Teraz do was nale偶y ustalenie fakt贸w. Wy i tylko wy jeste艣cie s臋dziami tego faktu. Kiedy ju偶 zdecydujecie, jakie fakty potwierdzaj膮 dowody, musicie zastosowa膰 prawo, kt贸re wam przeka偶臋, do fakt贸w, kt贸re znajdziecie.
S臋dzia Ford wsta艂 i z pomoc膮 rz膮dcy uda艂 si臋 do sali przysi臋g艂ych.
Po dokonaniu formalno艣ci za zamkni臋tymi drzwiami, rz膮dca stan膮艂 w miejscu.
- Prosz臋 o powstanie.
Cz艂onkowie 艂awy przysi臋g艂ych udali si臋 do sali narad.
Oczy wszystkich by艂y zwr贸cone na Henry鈥檈go.
- Czy doszli艣cie do werdyktu?
- Tak, Wysoki S膮dzie.
- Wi臋c jaki jest wyrok?
- My, 艂awa przysi臋g艂ych, w sprawie Loki [nazwisko] przeciwko stanowi Nowy Jork og艂aszamy Lokiego niewinnego zarzuconego mu uprowadzenia Astrilde Adler.
0 notes
Text
1; black smoke rising
notka autorki: witam w sequelu!
- Przed s膮dem na Centre Street pod numerem sto zebra艂y si臋 t艂umy, gdzie ma zacz膮膰 si臋 proces, kt贸ry bacznie 艣ledzi co drugi mieszkaniec Nowego Jorku. B臋dziemy informowa膰 pa艅stwa na bie偶膮co. - powiedzia艂 dziennikarz, obni偶aj膮c mikrofon.
Operator kamery zwr贸ci艂 j膮 w stron臋 wej艣cia g艂贸wnego, ukazuj膮c poka藕ne drzwi. Po chwili rozleg艂y si臋 krzyki przepe艂nione niecenzuralnymi s艂owami rzuconymi w kierunku oskar偶onego. Paparazzi robili tyle zdj臋膰, ile mogli, dop贸ki nie zostali odepchni臋ci przez ochroniarzy. Wysokiego m臋偶czyzn臋 w kajdankach prowadzi艂o czterech policjant贸w. Czarne kosmyki w艂os贸w opada艂y na czo艂o, jednak plecy mia艂 wyprostowane. Kamery od razu skupi艂y si臋 na jego twarzy, na co uni贸s艂 k膮cik ust i podni贸s艂 g艂ow臋. Szed艂 wolno, ale nie pr贸bowa艂 ucieka膰. Jego oczy by艂y skupione na budynku, ale rozejrza艂 si臋 dooko艂a, a nast臋pnie spojrza艂 centralnie do obiektyw贸w transmituj膮cych wydarzenie. Ku zaskoczeniu widz贸w przed telewizorami, jak i t艂umu, nie wykazywa艂 偶adnego strachu.
- Czy 偶a艂uje pan swojego czynu? - dziennikarka wystawi艂a mikrofon z logo jednej ze stacji na d艂ugo艣膰 r臋ki.
Odpowiedzi膮 by艂 jedynie u艣miech i przenikliwe spojrzenie zielonych oczu. Szybko cofn臋艂a mikrofon i odwr贸ci艂a si臋 przodem do swojego operatora.
- Oskar偶ony nie odpowiada. Na werdykt s臋dziego musimy, jednak, poczeka膰. Nie wiadomo, ile proces zajmie. - doda艂a.
M臋偶czyzna zosta艂 wprowadzony do budynku.
Kajdanki pozostawa艂y na jego nadgarstkach, do czego ju偶 si臋 przyzwyczai艂. Ochroniarze s膮du przeszukali m臋偶czyzn臋 w poszukiwaniu niebezpiecznych narz臋dzi. Na ich szcz臋艣cie, a mo偶e swoje te偶, nie mia艂 nic przy sobie. W jego duszy panowa艂 spok贸j, co zadziwi艂o kilku pracownik贸w. W sali s膮dowej czeka艂o wielu widz贸w i os贸b bli偶ej zwi膮zanych z osob膮 poszkodowan膮, co by艂o jednocze艣nie nast臋pnym celem. Kiedy wszed艂 do 艣rodka, okrzyki by艂y skierowane w jego stron臋, co, wydawa艂o si臋, umiej臋tnie ignorowa艂. Rozejrza艂 si臋 po nieznajomych twarzach z widocznym u艣miechem na ustach. Policjanci pokazali mu miejsce, gdzie ma usi膮艣膰. Pozostaj膮c w kajdankach, poprawi艂 czarn膮 marynark臋.
Du偶e drzwi umieszczone po lewej stronie zosta艂y otwarte przez ochroniarzy.
- Prosz臋 wsta膰. S膮d Drugiego Okr臋gu S膮dowego, Wydzia艂 Karny, obraduje obecnie pod przewodnictwem s臋dziego Forda. - dono艣nym g艂osem oznajmi艂 rz膮dca.
Wszyscy zebrani wykonali polecenie. S臋dzia Henry Ford wszed艂 do sali i zaj膮艂 swoje nale偶yte miejsce.
- Usi膮艣膰 mog膮 wszyscy opr贸cz 艂awy przysi臋g艂ych. - odezwa艂 si臋.
Po odbyciu przysi臋gi przez wszystkich zasiadaj膮cych w 艂awie przysi臋g艂ych, kontynuowa艂.
- Cz艂onkowie 艂awy przysi臋g艂ych, dzi艣 waszym obowi膮zkiem b臋dzie ustalenie, czy oskar偶ony jest winny, czy nie, na podstawie fakt贸w i dowod贸w przedstawionych w tej sprawie. Na oskar偶eniu spoczywa ci臋偶ar udowodnienia winy oskar偶onego ponad wszelk膮 w膮tpliwo艣膰. Ten ci臋偶ar spoczywa na oskar偶ycielu w trakcie procesu. Prokuratura musi udowodni膰, 偶e pope艂niono przest臋pstwo i 偶e oskar偶onym jest osoba, kt贸ra pope艂ni艂a przest臋pstwo. Je艣li jednak nie jeste艣cie przekonani w tym zakresie z winy pozwanego, istnieje uzasadniona w膮tpliwo艣膰 i oskar偶onego nale偶y uniewinni膰. Rz膮dco Smith, jaka jest dzisiejsza sprawa?
- Wysoki S膮dzie, dzisiejsza sprawa to Loki Laufeyson przeciwko stanowi Nowy Jork.
Ford poprawi艂 okulary na nosie i zwr贸ci艂 si臋 do prokuratora.
- Czy prokuratura jest gotowa?
Wywo艂any John Anderson wsta艂.
- Tak, wysoki s膮dzie. - zaj膮艂 swoje miejsce.
- Czy obrona jest gotowa?
Prawnik o szeroko znanym nazwisku Ryland powt贸rzy艂 czynno艣膰 Andersona.
- Tak, wysoki s膮dzie.
Prokurator i obro艅ca przedstawili swoje stanowiska w tej sprawie, a s臋dzia Ford uwa偶nie przypatrywa艂 si臋 wszystkim zebranym. K膮cik ust Lokiego by艂 ca艂y czas podniesiony. Nie m贸g艂 doczeka膰 si臋 wyroku. Co prawda, Odyn nigdy nie robi艂 czego艣 podobnego, w Asgardzie proces wygl膮da艂 inaczej i tylko on mia艂 prawo g艂osu.
- Prosz臋 wprowadzi膰 pierwszego 艣wiadka.
Ochroniarz wyjrza艂 i zaprosi艂 m臋偶czyzn臋 do 艣rodka, po czym poprowadzi艂 go w odpowiednie miejsce. Po przysi臋dze, oskar偶yciel wsta艂 i powi贸d艂 wzrokiem po m臋偶czy藕nie i w my艣lach powt贸rzy艂 pytania.
- By艂 pan s膮siadem oskar偶onego przez trzy miesi膮ce. Czy w tym czasie widzia艂 pan ataki z艂o艣ci? - John wbi艂 spojrzenie w spokojn膮 twarz rozm贸wcy.
Us艂yszawszy pytanie, Loki si臋 zdziwi艂.
- Tak, byli艣my s膮siadami przez trzy miesi膮ce, dop贸ki si臋 nie wyprowadzi艂. Czasami tak. Wtedy by艂o s艂ycha膰 g艂o艣ne krzyki i 艂amanie mebli. Raz wybi艂 szyb臋 w oknie i chodzi艂 z banda偶em na d艂oni. - wyja艣ni艂.
- Sk膮d pan wie, 偶e oskar偶ony wybi艂 szyb臋? - John dr膮偶y艂 temat jak tylko m贸g艂.
- Szk艂o le偶a艂o na trawniku, a kilka dni p贸藕niej przyjecha艂a za艂oga zajmuj膮ca si臋 wymianem okien i drzwi.
- Czy takie ataki zdarza艂y si臋 cz臋sto?
- Ci臋偶ko okre艣li膰, ale w nocy tak.
John uni贸s艂 brew.
- Dzi臋kuj臋, Wysoki S膮dzie, nie mam wi臋cej pyta艅.
Usiad艂 na swoim miejscu i spojrza艂 na zapiski.
- Czy obrona ma pytania do 艣wiadka? - zapyta艂 Henry.
Jace wsta艂 i uni贸s艂 k膮cik ust, po czym wyprostowa艂 plecy. Ze stoickim spokojem popatrzy艂 na m臋偶czyzn臋.
- Na tym samym pi臋trze mieszka艂a pani Evelyn Riddle, kt贸rej pogrzebu by艂 pan wsp贸艂organizatorem. Kto jeszcze go organizowa艂?
M臋偶czyzna potar艂 d艂o艅 o d艂o艅.
- Loki.
- Czy Loki wdawa艂 si臋 w k艂贸tnie i konflikty z s膮siadami b膮d藕 cz艂onkami s膮siedztwa?
- Trudno to okre艣li膰. Nie anga偶owa艂 si臋 w 偶adne spotkania s膮siedzkie.
- Widzia艂 pan jak Loki wymyka艂 si臋 w nocy?
- Nie. W nocy najcz臋艣ciej krzycza艂 i niszczy艂 meble.
- Na jakiej podstawie pan to stwierdzi艂?
- D藕wi臋ki. Pracuj臋 przy meblach i wiem, jak nogi od krzes艂a si臋 艂amie. Co jaki艣 czas przyje偶dzali dostawcy nowych mebli.
Loki u艣miechn膮艂 si臋 na te s艂owa.
- Dzi臋kuj臋, nie mam wi臋cej pyta艅.
Jace z艂o偶y艂 plik kartek i wr贸ci艂 na swoje stanowisko. S臋dzia poprawi艂 okulary na nosie.
- Prosz臋 wprowadzi膰 艣wiadka numer dwa.
Jeden z ochroniarzy otworzy艂 du偶e drzwi i wyszed艂 na korytarz. Machn膮艂 d艂oni膮, zapraszaj膮c 艣wiadka. Oczy wszystkich by艂y skierowane w stron臋 m臋偶czyzny. Kiedy m艂oda kobieta przekroczy艂a pr贸g, Loki otworzy艂 szerzej oczy i cofn膮艂 si臋 o zaledwie milimetr, nie daj膮c po sobie pozna膰 emocji, jakie go ogarn臋艂y. Spojrza艂a na niego i odgarn臋艂a swoje br膮zowe loki, mijaj膮c go i podesz艂a w swoje miejsce. Jego wzrok by艂 wlepiony w jej twarz. Zna艂 j膮. Oczywi艣cie, 偶e j膮 zna艂.
0 notes
Text
0 notes
Text
饾槇 饾槓 饾槇 饾槙 饾槍 饾槡
szale艅cy zawsze s膮 pewni tego, co widzieli i s艂yszeli nie same halucynacje,
tylko w艂a艣nie ta pewno艣膰 czyni ich szale艅cami
5.02.2022
0 notes
Text
0 notes
Text
0 notes