#z kim się bardzo dobrze dogaduję
Explore tagged Tumblr posts
Text
☁️
#tęsknię za#tym pewnym poczuciem małej wspólnoty#z kimś z mojego kraju i tej samej orientacji#z kim się bardzo dobrze dogaduję#czasem
0 notes
Text
2013
2013. Rok osiemnastek. To był ważny dla mnie rok. Chyba najlepszy. Mimo, ze bywało bardzo bardzo źle. Styczeń. Zaczynamy pierwsze imprezy osiemnastkowe. To wtedy zrozumiałam, że uwielbiam tańczyć. B. tak naprawdę mnie nauczył. Często tańczyliśmy razem. Bardzo często. Jednak wtedy miałam go jedynie za kolegę.Tymbardziej, że zaczął podobać się mojej psiapsie.Ja wtedy żyłam własnym życiem, czyli jedzeniem, niejedzeniem, ćwiczeniami, spalaniem jedzenia, tabletkami. Taka moja codzienność.Tyłam i chudłam na zmianę. Ale wtedy mimo wszystko udawało mi się funkcjonować.Wyjechałam do Włoch na wycieczkę. Byłam na własnych połowinkach. Bawiłam się i tańczyłam. Luty/marzec.. Wtedy było źle. Była pierwsza wizyta u psychologa. Od wtedy zaczęłam wierzyć, że to wszystko to wina taty i tego, że nie pokazuję mi uczuć i nigdy tego nie robił. Jest dobrym tatą, ale nie umie. Pani psycholog stwierdziła depresje. A ja nigdy więcej nie chciałam z nią rozmawiać. Pierwszy raz sie pociełam. Kwiecień. Waga pokazała 57 kg. W tamtej chwili to był dla mnie przełom. Dużo za dużo. Udawało mi się trzymać dietę, ćwiczyć, chudłam. Maj. Zaczęły się imprezy. Chodziłam na nie, zbliżałam się do Pana B. Pan B. też zbliżał się do mnie. Pan B. miał już wtedy dziewczynę. Byłam okropna. Do niczego nie doszło, ale rozmawialiśmy dużo. Dużo o tym co by było gdyby wcześniej nam się udało. Przytulał, kiedy było zimno. Czułam się przy nim bardzo dobrze. Nadeszła jego 18nastka. Na której była jego dziewczyna. Na której robiłam mu zdjęcia z jego dziewczyną, Na której bolało mnie serce. Ale trzymałam się. Następnego dnia miałam wylot do Londynu. Spełniałam swoje największe marzenie. Nic ani nikt nie mogło tego zepsuć. Spędziłam super tydzień. Dieta szła mi super, pojechałam tam do koleżanki. Jej rodzina znała sytuacje. Nie było zadnego problemu z jedzeniem. Wrociłam szczesliwa i zaczęłam rozdawac zaproszenia na moją 18nastkę. Czerwiec. Moje urodziny. Były cudne. Najpierw, dzień moich urodzin. Wypadł akurat w szkole, dostałam balony i mini prezenty od moich ukochanych dziewczyn. B. krzyknął wszystkiego najlepszego. Tyle. Dzień wyprawiania moich urodzin. Wszyscy będą, oprócz B. Było mi szkoda, ale nic nie mogło tego zepsuć. Schudłam na tyle, by czuć się dobrze, by kupić ładne ciuchy, by robić dużo zdjęć. Zabawa była super. Wszystko z tego co mi wiadomo extra się bawili. Pierwszy raz spr��bowałam wódki. Przyjechały do mnie dziewczyny z byłej szkoły. Nocowaliśmy prawie cała ekipa razem tam gdzie wyprawiałam imprezę. Zaczęliśmy w ten sposób wakacje. Lipiec. Wszystko szło dobrze. Dieta trzymana, chudłam, ćwiczyłam. Jezdziłam nad jezioro. Chodziłam się bawić do klubów. Żyło mi się dobrze. Ale gdzięs tam był B. Był B. i jego bycie extra miłym. Nasze rozmowy. I wykręcanie się, że był pijany i nie pamięta co mówił. Sierpień. Wtedy coś pękło. Zaczęły się napady. Duże. Nie wyszłam z domu. Przez cały sierpień. Przytyłam. Nie rozmawiałam z B. W ogóle. Za to po raz oierwsz rozmawiałam szczerze z bratem. To tez trudny temat. Roznie miedzy nami bywało. Całe dzieciństwo mnie sztanażował i bił. Niby normalny starszy brat, ale ja zawsze miałam z tym duży problem. Jak się dowiedział o chorobie to nie potrafił zrozumieć, Ale wtedy do mnie przyszedł. Kiedy ja leżałam w łóżku zapłakana przyszedł i rozmawiał ze mną. Jak z człowiekiem na którym mu zależy.To mnie podniosło na duchu. Nigdy nie zapomnę. Szkoda, ze teraz lata pozniej nie rozmawiamy ze sobą już od roku. Wrzesień. Powrót do szkoły. Na szczęście napady ustały. A ja zaczęłam dietę. Po miesiącu ponownie mi się udało. Szybko schudłam to co prztyłam w sierpniu, ale chciałam więcej. Czułam ze w końcu po 2 latach uda mi się wrócic do najniższej wagi. Pod koniec przyjaciółka robiła 18nastkę. Miał być tam też B. Po 2 miesiącach miałam ponownie z nim być na jednej imprezie. I nastał ten dzień. Na poczatku imprezy był dystans. Ale B. troszkę wypił i był bardziej śmiały. Przetańczyliśmy z 3-4 godziny. ludzie nas szukali, kiedy by się bawiliśmy na parkiecie. Nadal pamiętam jego koszulę w paski i guziki, którymi się bawiłam kiedy poszliśmy pogadać co z nami będzie. On nadal miał dziewczynę. A ja byłam nadal okropna, ale nie umiałam inaczej. Uczucie było silniejsze. On zapewniał, ze miedzy nim a nią to już skończone, ze się nie dogaduję. Ze nie moze o mnie zapomnieć. trzymalismy się za ręcę, przy wszystkich. Czułam się cudownie. Chciałam aby to trwało i trwało. Ale się skończyło. A wraz z tym dniem skończyły się wszystkie zapewnienia. Nastał kolejny dzien. Dzień pełny przeprosiń ze strony B. Nastał dzień, kiedy wróciłam do szkoły, gdzie na co dzień widywałam go z jego dziewczyną. To były dni, w których kolejny raz popękało mi serce. I pękało tak przez pare miesięcy. Byłam bardzo zauroczona. jeszcze nigdy nie czułam sie przy kims tak wyjątkowo jak orzy nim. Pazdziernik/Listopad/Grudzień. Najlepsze miesiące w moim zyciu. Chyba...Po prostu było fajnie. W szkole się układało, grupa dziewczyn trzymała się razem. Chodziłysmy na imprezy. Oj, to były czasy. Miałysmy swoje ulubione miejsce, gdzie zawsze bawiłysmy się przecudownie. Tańczyłysmy, śmiałysmy się, bawiłyśmy się Były tez imprezy z B. Miałam z nim coraz lepszy kontakt. Codziennie rozmawialiśmy. Widywalismy się co tydzien wsrod znajomych. Ciagle nas do siebie ciągnęło. A ja głupia i naiwna ciagle wierzyłam, ze cos moze z tego być. Zaczęłam na nowo podobać się facetom. Jak teraz na to patrzę to naprawdę fajnym facetom. Ale ja byłam zaślepiona. Nie chciałam iść z nikim na studniowke bo głupia wierzyłam ze B. już nie będzie ze swoją dziewczną, Ciagle mnie zapewniał, ze czeka na dobry moment. I ja tez czekałam. Wspólni znajomi. Wspólne wyjscia. Jego komplementy. A w międzyczasie... wykończzenie organizmu. Znowu byłam bardzo chuda. ale to wlasnie wtedy tylko interesują się mną faceci. Tylko wtedy czuję się dobrze ze sobą. Wiec nie przerywałam tego. W grudniu wazyłam 42 kg. Czułam się w końcu sobą. Wychodziłam na spontaniczne spotkania z chłopakami, gdzie wczesniej się tego obawiałam. Postanowiłam, że na wigilię sobie odpuszczę. Ze będę mogła zjeść. I zjadłam. Były to najlepsze święta. Nie bałam się ich, jadłam z rodziną, Byłam szczęśliwa. Ale święta się skończyły, a sumienie nie dawało żyć. Odezwało się. Niszczyło od środa. Wyzywało od grubasów, mimo 43 kg. Nie chciałam iść na sylwestra. Myslałam, ze wyglądam bardzo źle. Na dodatek miał tam byc B. z dziewczyną. Ale poszłam, dziewczyny i mama mnie przekonały. Nawet podczas sylwestra wypiłam sobie troszkę alkoholu. Niby się bawiłam, niby naprawdę się fajnie bawiłam, ale ... ale był tam B. Widziałam jak on się bawi. Juz nie bawiliśmy sie razem jak na wszystkich innych imprezach, bo nigdy nie zabierał swojej dziewczny. Wtedy widziałam go z nią. Czułam się jak gówno. Północ. Złozyl mi zyczenia w przejsciu jak się mijaliśmy. On wracał z pokoju, gdzie był ze swoją dziewczyną. Tak, wtedy też moje serce pękało.Impreza trwała. Dziewczyna B. poszła. A on... przyszedł bawić się ze mną. Mimo, ze czułam się okropnie, mimo, że powinnam go wyśmiać to tego nie zrobiłam. Chciałam chociaz przez chwilę się z nim pobawić. To on nauczył mnie tańczyć, to z nim tańczyło mi się najlepiej. I zawładnęliśmy całym parkietem. To była godzina, dwie, kiedy byłam ponownie szczesliwa. Ale tylko tyle. Szybko się skończyło. I był 2014. Najgorszy rok, kiedy wszystko się zmieniło.
2 notes
·
View notes
Text
09 października 2017
Znowu tu jestem.
Jeszcze nie zrezygnowałam, to dobrze.
Ale jestem już dzisiaj zmęczona. Marzę o tym, żeby położyć się na łóżku i zamknąć oczy na czterdzieści minut. Nie zrobię tego tylko dlatego, że muszę wstać jutro po 8, jeśli teraz zasnę to będę męczyć się w nocy. A tego bym nie chciała.
Dlatego siedzę przy brzydkim, drewnianym stole, na dziewiątym piętrze dziesięciopiętrowego wieżowca, w kawalerce którą wynajmuję już z X od miesiąca.
X studiuje od 9 dni. Jest mu ciężko. Nowa grupa ludzi, nowi już nie nauczyciele ale wykładowcy. Bardzo się stresuje. Rozumiem go. Przeszłam to rok temu tyle, że moja grupa była większa, fajniejsza i dużo bardziej towarzyska.
Od 9 dni studiuję na 3 semestrze. Jest okropnie. Przeniosłam się dla X z innego miasta by on mógł rozpocząć studiowanie w swoim wymarzonym.
Myślałam, że robię dobrze. Wspólne mieszkanie, nowi ludzie a ten sam kierunek. Myślałam, że poznam więcej osób, że zostanę przyjęta jak w poprzednim mieście!
Niestety, przegrałam.
Osoby z grupy są okej.
Okej. Kropka.
Zajęcia są dużo bardziej wymagające. Nie jestem do tego przyzwyczajona. Uważam, że to miasto jest bardzo źle nastawione do studentów. Słuchając coraz to nowszych zajęć czuję się żałośnie. Brakuje mi osób, z którymi mogę wymienić spojrzenie kiedy uważam, że chciałabym wyskoczyć przez okno z zażenowania. Brakuje mi ich żeby na zajęciach pośmiać się, rozluźnić atmosferę, poznać się z wykładowcą.
Tu wszystko jest sztywne. Musisz przyjść, zająć miejsce, słuchać uważnie i brać udział w zajęciach. Nie możesz odpuścić, przeczekać wykład dla obecności a potem nadrobić go samemu w domu. Tutaj musisz to robi�� tam, w sali, Z NIMI.
Nie wiem, jest mi ciężko. Nie chce mi się rano budzić, wychodzić z łóżka.
Brakuje mi kogoś z kim można porozmawiać. Nie dogaduję się z dziewczynami. Od zawsze. Z chłopakami nie trzeba udawać miłego albo szczęśliwego kiedy ma się zły dzień. Oni lepiej współpracują. W zwykłych interakcjach jak i tych zadaniowych. Lepiej się z nimi rozmawia. Raz na poważnie a za chwilę śmiać się z wszystkich dookoła. Poczuć przynależność do siebie nawzajem. Tą koleżeńską, przyjacielską, nie romantyczną czy seksualną. To uczucie, kiedy potrzebujecie tylko siebie, tych kilku osób w kółku pod salą, żeby dzień na uczelni był lepszy.
Wyjść na fajkę, porozmawiać o niczym i czuć przyjemne ciepło w brzuchu. Są moi a ja ich. Moi przyjaciele.
Dzisiaj zrobiłam już “zadania” na jutro i środę. Jeszcze dwa dni i mam weekend. Muszę tylko to przetrwać.
Tylko czy dam rade, sama jak palec.
Trzymaj się, mocno.
0 notes
Text
Życie jest darem...
Opowiadanie Mariki Ślusarczyk zostało wyróżnione przez Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich.
Życie jest darem od Boga. Każdy z nas pragnie jak najdłużej mieć możliwość oddychania świeżym powietrzem na ziemi. Jeanne Calment to kobieta, która przeżyła 122 lata i 164 dni. To niebywale długi okres czasu. Większość z ludzi nie jest w stanie dotrwać do 100 roku życia, nie mówiąc już zupełnie o wieku wyższym niż ten. Pewnie zazdrościcie jej tego, że miała tak dużo czasu i mogła doznawać wielu przyjemności na ziemi. Jednak ja miałam go zdecydowanie więcej. Całe 270 lat.
Tutaj jest naprawdę ciepło, a ja czuję się wyjątkowa. Moje najważniejsze cechy są zapisane jak informacje na płycie CD i wiem, że jestem niepowtarzalna, jedyna w swoim rodzaju. W końcu każdy z nas jest jak płatek śniegu - nie znajdziesz dwóch takich samych. Nie wiem jeszcze, jak to jest czuć, ale z pewnością, chcę się tego nauczyć. Czas dzieciństwa mija mi bardzo szybko. Tak naprawdę dużo nie mogę pamiętać, łatwo zapominam i nie przywiązuję uwagi do otaczającego mnie świata. Tylko dlaczego tutaj jest tak mało dla mnie miejsca ?
W wieku 21 lat czuję, że się zmieniam. Coś zaczyna we mnie bić. To naprawdę niebywałe. Nie jestem w stanie tego pojąć. Czuję pulsowanie w środku i chyba mogę powiedzieć, że zaczęłam dorastać. Dojrzewanie to ciężki okres. Jestem bardzo niespokojna, aczkolwiek cieszę się życiem. Mam dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Boję się. Przecież jestem ukryta i nie wychodzę z domu. Spróbuję mojej nowej potrawki i może się położę. Jestem bardzo zmęczona. Chyba się przeziębiłam. Czuję wewnątrz siebie jakąś małą rurkę, która zaczyna się mocno wyginać. Tak, jakby chciała stworzyć okrąg. To trwa już długo, bo jakoś od trzech lat. Myślicie, że to normalne, by tyle chorować? Nie czuję żadnego bólu i trochę mnie to martwi. To naprawdę duży dyskomfort dla mnie. Dookoła ciągle głucho i ciemno, wydaje mi się, że spadł deszcz, bo czuję wilgotne powietrze. Dlaczego w tym świecie jest tak pusto?
Moje życie ucieka bardzo szybko. Każdego dnia czuję, jak się starzeje. Codziennie bardzo dużo śpię, ale nie mogę powiedzieć, że brakuje mi energii. Tak naprawdę zaczynam żyć. Wiecie ile dzisiaj zjadłam ? Domyślam się, że pięć posiłków dziennie to w sam raz jak dla normalnego człowieka. Chyba jestem dziwna. Śmieszy mnie to, że ciągle więcej wiem i nie muszę czytać książek, ale to dobrze, bo naprawdę ciężko je dostać w dzisiejszych czasach. Pochwalę się wam – jestem już zdrowa. Zaczęłam pić dużo płynów i ciągle mi ich mało. Szybko wszystko ze mnie ucieka. Wciąż jestem spragniona. Jednak to chyba normalne, więc wracam do zdrowych. Moja odporność poprawiła się i ciężko mi się rozchorować.
Postanowiłam nauczyć się pływać. Czuję, że to może być moja prawdziwa pasja, a ja tak łatwo się nie poddaję. Pomyślałam, żeby poszukać jakiejś renomowanej szkoły pływackiej, w której nauczę się wielu technik. Kiedyś będę sławna i do końca życia będę robić to, co uwielbiam. Dzisiaj rano ktoś mnie podglądał. Jestem tego pewna. Słyszałam głosy na zewnątrz, które zachwycały się jakimś widokiem: - Jest już taka duża. Chciałabym już mieć ją blisko siebie i chcę ją przytulić – mówił jakiś ciepły głos. - Widzę to. Coś w oddali pulsuje. Nie mogę w to uwierzyć – niższy głos odpowiedział. Wcześniej czekałam na to, aż będę mogła z kimś porozmawiać, a teraz nawet, gdy próbuję wołać, to nikt nie odpowiada. Głosy pojawiają się i znikają kiedy chcą. Chyba lubią mocną muzykę, bo bardzo często słyszę głośne basy. Moje życie jest dość proste. Czasami mam lekkie problemy z oddychaniem, ale ogólnie lubię to, kim jestem. Doskonalę się w pływaniu i robię to codziennie. Moje długie nogi i ręce, wyglądające jak płetwy albo wiosła, które pomagają sterować dużą łodzią, są moim największym skarbem. Znalazłam swoją pasję, która mnie uszczęśliwia.
Poznałam dziewczynę, z którą bardzo dobrze się dogaduję. Jest moją najlepszą przyjaciółką. Robimy razem wszystko. Czasami wydaje mi się, że ma mnie dość, bo nie odzywa się do mnie, jednak po chwili wraca i chwali się nowo nauczoną piosenką. Nie znam do końca jej imienia, ale prosiła mnie, bym mówiła do niej: mama. Jest piosenkarką, która swoim głosem potrafi mnie rozśmieszyć, gdy jestem smutna. Kiedy czuje, że moje oczy stają się cięższe, ona zaczyna swój koncert i pomaga mi zasnąć wtulona w swoją kolorową i miękką poduszkę. Jest mi naprawdę bliska i nie wyobrażam sobie bez niej mojego życia.
Starzeję się. Mama mówi, że opowiadam głupoty. Ciągle do mnie śpiewa i przypomina mi, że za niedługo się zobaczymy. Nie chcę jej martwić, ale wiem, że się wypalam. Pływanie mniej mnie cieszy. Nigdy nie czułam bólu, w dodatku tak silnego, jakiego doświadczam dzisiaj. Boli mnie brzuch i miednica. Nie jestem głodna, bo niedawno wsunęłam obfity posiłek, który będę bardzo długo trawiła. Nie wiem jak mam powiedzieć to mamie. Ona się o mnie boi i nie chce, by stała mi się krzywda. Boję się, jak nigdy dotąd.
Leżę spokojnie w swoim łóżku. Nie chcę wstawać, ani z nikim rozmawiać. Moje życie dobiega końca. Mam wyrzuty sumienia, że nie dokonałam wszystkiego, czego bym tak naprawdę chciała. Dlaczego miałam tak mało czasu. Wydawało mi się, że mam go więcej niż inni ludzie. Dzisiaj kończę 270 lat. Patrzę ślepo w ciemną ścianę, która towarzyszyła mi każdego dnia, ciągle taka sama. Mama chyba coś czuje, bo dzisiaj w południe słyszałam jak płakała. Wydaje mi się, że robiła to już od dawna, ale dopiero dzisiaj brzmiało to wyraźnie. Nie miałam siły pytać, dlaczego to robi. Jestem egoistką i myślę tylko o tym, że to ja źle się czuję i nie potrafię sobie z tym poradzić. Widzę jakieś lekkie światełko. Słyszę krzyk i płacz mamy. Proszę Cię przestań ! Światło coraz mocniej uderza w moje oczy. Nie chcę tego. Pragnę jej pomóc. Muszę tutaj jeszcze zostać. Nie chcę opuszczać swojego domu. Teraz już widzę to światło coraz wyraźniej. Wiem, że to koniec. Moje życie się skończyło, a ból nie pozwala mi zasnąć i zapomnieć. Żegnaj mamo.
Życie jest darem od Boga. Każdy z nas pragnie jak najdłużej mieć możliwość oddychania świeżym powietrzem na ziemi. Mimo, że ja dostałam więcej czasu niż każdy inny człowiek, to nie umiałam go dobrze wykorzystać. Nie czuję bólu, który doznała moja mama. Słyszałam jak płakała i mówiła, by mnie reanimowali. Przeżyłam piękny i radosny czas. Wiem, że w końcu ją gdzieś zobaczę, gdyż mówiła, że niedługo się spotkamy. Tęsknię i czekam na czas, gdy znowu usłyszę jej śpiew.
0 notes