#tak o wzięło i zniknęło
Explore tagged Tumblr posts
Text



Wpadliśmy do Nikodema skorzystać z jego komputera, co moglibyśmy ogarnąć jakiegoś współlokatora, ale... mieszkania mu nie zaczytało. Albo go okradli, kiedy nie patrzyłam.
Mieliśmy więcej szczęścia u Kapsla, gdzie zdecydowaliśmy się na Bertę Płanetnik z dwóch powodów - 1 to samica 2 TO DIDŻEJKA, WOOP WOOP!
#Józef Przybysz#Nikodem Kaliente#Kacper Kapsel#było mieszkanie i nie ma#tak o wzięło i zniknęło#na szczęście w budynku mieszka więcej frajerów z komputerami#Berta Płanetnik#witamy współlokatorkę#Miłowo#T13#Tura 13#Miłowo: T13#Sims 2#TS2#The Sims 2
3 notes
·
View notes
Text
1.09.2020
Chodziłem w Łazienkach sam w czarnym i brązowym zmierzchu
Kupiłem sobie kawę w okienku u młodej dziewczyny
Nie nosiliśmy wtedy jeszcze masek
Ludzie zza granicy też kupowali kawę, albo gofra
Łazienki były idealnie utrzymane, biel ławek idealnie malowana, trawnik idealnie przystrzyżony
Liście idealnie ułożone wokół drzew
W zapadającej ciemności młode pary fotografowały się przed pałacem, przechodzili rodzice z dziećmi, pary na randkach, znajome na spacerach
Chodziłem po Parku Ujazdowskim z D. i H. po deszczu, w dzień
Musiałem przepraszać je za to, że poprowadziłem je po mokrym piasku ścieżek z kałużami i ich drobne białe buty mogły się zabrudzić
Ale to wszystko dlatego że dziewczyny nigdy w tym parku nie były i chciałem, żeby go poznały
To było wtedy kiedy mieliśmy iść na wystawę Żarty Żartami w Zamku Ujazdowskim i pocałowaliśmy klamkę, bo źle zapamiętałem datę i przyszliśmy tydzień przed otwarciem
a D. przestraszyła się w holu wejściowym czarnoskórego artysty, o którym potem dowiedziałem się, że wystawia swoje prace w ramach wystawy, i zaczęła się śmiać histerycznie, a on śmiał się z tego, że ona się śmiała
a w niedzielę trzydziestego sierpnia pocałowałem P. w podzięce za prywatny koncert na pianinie, jakiego mi udzielił w holu kasowym Teatru Studio, za zamkniętymi drzwiami, w trakcie spektaklu na górze
nie słyszałem ani dźwięków burzy, ani odgłosów z baru, kiedy grał mi fragmenty koncertu Rachmaninowa, arie Bacha, fugi Beethovena
wychodziliśmy na portyk, żeby P. mógł zapalić i zapatrywałem się w deszcz i błyski na niebie, stwierdził, że mnie szybko wzięło piwo, a ja byłem tylko zmęczony i pragnąłem milczeć
gdy wyszliśmy, zebrał się na odwagę i sam długo mnie całował przed rozświetlonym wejściem do Pałacu
to było zaledwie dzień po tym, kiedy spałem u innego, nowopoznanego P. na Gocławiu
codziennie rano piszę do Ł. i wymieniam z nim memy i artykuły z gazet
nie zliczę ile razy spotykałem się ostatnio z ludźmi
ogarnia mnie wielki lęk, kiedy nie mam planów na wieczór i nikogo nie spotykam
bardzo nie chcę siedzieć sam w domu i nie wiedzieć, co robić
szedłem za dnia przez pandemiczne bulwary, ludzie zachowywali się tak, jak zawsze, słyszałem też język angielski za plecami, grała muzyka, szedłem spięty, choć starałem się wyglądać naturalnie
niektóre lokale były zamknięte. Tete a tete zniknęło.
Gdy potem czekałem na tramwaj na Moście Gdańskim, napisała do mnie D. Przeraża mnie to, jak ona potrafi wyczuć, kiedy jest się samemu albo nie ma się co robić i natychmiast zarzuca sieci, oplata mackami, żeby się tylko spotkać
więc wypiłem z nią wieczór przed Pałacem Kultury
bolała mnie prawa ręka gdy próbowałem zasnąć w mieszkaniu P. na Krypskiej. Może od tego, że ścierpła, a może to od wilgoci i deszczu.
S. nie wydaje się być mną zainteresowany, ja straciłem zainteresowanie M. (uświadomiłem sobie nierealność całego założenia), z D. już chyba nigdy nie pójdę na imprezę.
próbuję być miły dla wszystkich, ale nie ulegać, nie dawać się zbytnio naciskom ich woli, nie inwestować czasu tam, gdzie nie powinienem
G. zamilkł, chodzi na spacery z D.
Kebab King przy metrze Nowy Świat nie przetrwał. Czupito zniknęło. Nowy chodnik na Mazowieckiej, jakieś nowe kluby. W Zachęcie wystawa Moniki Sosnowskiej. Pomalowane na zielono, poskręcane fragmenty straganów Jarmarku Europa wiszą na stalowych linach kilkanaście centymetrów od podłogi. W centrach medycznych trzeba wypełnić ankiety i zgody, lekarze pokryci cali ochronnymi płachtami, w czepkach, jak do operacji. Deszcz złapał nas, mnie i P., gdy szliśmy Grochowską wieczorem, stare domy, stare bramy, małe sklepy, złapałem klimat, który myślałem, że już nie istnieje.
"Queering is just a marketing mechanism to articulate more discourse to protect the capitalist political order. It doesn't challenge the dominant social order; it streamlines it.
Unless you can reveal living truths of LGBT+ lives under capitalism that:
- break out of its countercultural association with capitalism
- and become their own separate logic, counter to capitalism,
then you're just helping in the process of reforming capitalism. Queer discourse is still discourse, and discourse will always be gobbled up by the market at every turn.
I understand that there is an imperative need for LGBT+ people to express themselves, but don't forget that you are part of a historical mechanism that seeks to gobble you up, that seeks to incorporate you into capitalism, so that the ruling class can feel like it is beyond criticism, and like it doesn't have to capitulate to workers, the colonized, women, LGBT+ people, disabled people, and psychiatric misfits.
Postmodern relativity is killing us, and capitalism is living off our blood like a fucking zombie. Is that not proof enough of absolute truth, aka, our common circumstance? We are being eaten. All of us."
Where there is oppression, there is resistance.
"It's funny how philosophy is implicitly, often unconsciously taken up by societies throughout history. The rejection of Hegel and the upholding of Kant and Heidegger in the last century couldn't be a more interesting mirror to the decisions that liberals and fascists embarked upon against the communist world.
With some exceptions, Hegel remains an adversary, an object of banal skepticism, while Kant remains the liberal norm; just as well, we can see the almost conscious, Heideggerianism of fascists throughout the world, and their thirst for war and cultural mythology as the only means to change the political landscape, albeit in the victor's favor.
It should come as no surprise that with liberals' obsession with the law and with capitalism, they should come to the same conclusions as the fascists, in the midst of war, political deadlocks, and cynical pessimism - that they must find an excuse to mythologize their own need to justify violence through both the law, and the capitalist state in the bourgeois democratic form.
The major capitalist states know that they must enforce bourgeois democracy and capitalism throughout the world. In order to turn all myths and all laws into commodities, they know full well that capitalism demands they serve the symbolic deadlock - making dead bodies dance and all languages sing the tune of the market, without ever peeking behind the curtain to see the truth of their undoing. Liberals make the whole, proletarian, colonized world live for the curtain, always with the threat of hitting the cast. This is to say that the truth of Liberalism is that its Kantian project has turned a shade of Heideggerian.
We are made to believe that there is nothing but our own death outside our cultural purview, and that our only hope for change is through colonialism, including our sham, colonial democracy, whose very existence is a living threat to the Black and Indigenous peoples within the borders of the US and Europe. Either we uphold the law, which leaves us prey to those who transgress it, or we use imperialism as our perpetual justification for transgression, always in the name of democracy. This reality is the shadow of the postmodern worldview that we aren't allowed to question - this notion that there are no universal narratives.
What does this tell us about the unconsciously held philosophy of Liberalism today? It tells us that its Kantian project of law-bound individualism, abstract humanism, and "perpetual peace" is eroding, to reveal what amounts to a realpolitik, an appeasement of everything conservative and fascist - literally, the hopeless, nostalgic conservation of national ideals sublimated through war with the third world, and the binding of chemically-preserved, processed lumber of cultural legacies whose wood grain is burning at both ends. The life of the world is swallowed up in a Protestant, apocalyptic myth against its will. Being unto death indeed, living proletarian life as dead labor, or rather undead labor, with neither rupture from the order, redemption, nor recompense.
Hegel remains an adversary because capitalism will not die. The hypocrisy of the Heideggerian degradation of Kant is that its raison d'être is never to live out its declared "authenticity" through its decomposition, but for the subjects of its statehood to die in its place - Being unto death for democracy. Being unto death for the law. Being unto death for individual authenticity and agency - none of which can be individual, legal, or democratic, except, conveniently, through the market, through the military and prison industrial complexes. The colonial subject, the gendered subject, the sexual subject, the disabled subject, and the psychical subject find, not war, but a common cause, a common fidelity to the truth of capitalism, which it must overcome as the proletarian subject.
For Hegel, our lived difference is sublimated into an open unity of pure thought, a decision against the bourgeois imperative and the fascist state of exception. To celebrate his work is to celebrate two and a half centuries of philosophers from all walks of life, who were tossed by the wayside, criticized, martyred, murdered, and sometimes forgotten, for criticizing everything that existed about the political order. They are remembered only for their hysteria, disavowed, because they questioned the senseless, violent, and spineless dogmas of their day.
In Hegel's philosophical lineage, we find revolutionary thinkers, who, themselves, might have not been revolutionaries in the way that we usually conceive of them, but whose bodies of work could only ever be taken to revolutionary ends, or otherwise falsified. To celebrate Hegel is to celebrate Karl Marx, Vladimir Lenin, Mao Zedong, Kwame Nkrumah, Kim il-Sung, Evald Ilyenkov, Sigmund Freud, Jacques Lacan, Frantz Fanon, Georges Bataille, Max Stirner, György Lukács, Anuradha Ghandy, Lise Vogel, Theodor Adorno, Herbert Marcuse, Alain Badiou, Joan Copjec..."
"Ale rzeczywistość jest taka, że nawet gdyby taka Margot i całe Stop Bzdurom posłuchały się rad internetowych wujaszków i ugrzeczniły swój przekaz, to zawsze znajdzie się kolejna osoba, która „skompromituje” LGBT, tym razem na inny sposób" - a nawet jeśli nie... to ją wymyślą. Patrz: małpa na balkonie z baldachimem z IKEA udającym tęczową flagę. Rzekomo profanująca marsz patriotów, w którym - i to już nie fejk - od ładnych paru lat z podniesionym czołem maszeruje faszystowska międzynarodówka. Małpa na balkonie to fejk i prowokacja praktycznie nie do wymazania i nie do sprostowania w czasach zalewu fejków i błyskawicznego obiegu informacji i DEZinformacji. I nawet jeśli obalasz to w dyskusji, to usłyszysz i prędko się zorientujesz, że homofobicznej stronie jest dokładnie wszystko jedno, czy to faktycznie była osoba "ze środowiska LGBT". Chodzę po szczujniach wyborców pisu i tam jest wszystko. Zdjęcia fetyszystów. Zdjęcia gołych heteryków z jakiegoś eventu nudystów. Zdjęcia specyficznych praktyk seksualnych. Robotnikom homofobicznej szczujni jest dokładnie wszystko jedno - nawet gdyby osoby LGBT+ były grzeczniutkie co do jednej, i tak jak nie znajdą, to zmyślą.
A propos wujków i cioć dobra rada - ciągle trafiam na takie wypowiedzi. Że "ja nie mam nic przeciwko, nikomu nie zaglądam, nie wtrącam się, ale po co oni... ... ...?" I jak tak poskrobać, to szybko się okaże, pod jakim warunkiem jest ta tolerancja. Ano proste: nie róbcie marszów, nie obnoście się, nie pokazujcie się, nie afiszujcie się. Krótko mówiąc - bądźcie hetero. Wpisujcie się w nasz obrazek. Baby na lewo, chłopy na prawo. Co inne, od Złego pochodzi.
Nie jest to żadna akceptacja, ale to nie jest nawet tolerancja. To jest wpychanie kolanem do szafy upiora, którego nie chce się oglądać i nawet myśleć o jego istnieniu. Bo nie pasuje do obrazka.
I może jeszcze powinno się dziękować, że jak się w tej szafie zamkniesz, to cię nie pobiją...
Albo po rękach całować, że tylko tak tłamszą, bo przecież "gdyby tu byli muzułmanie, to dopiero by wam dali popalić".
Wszystko to zusammen do kupy jest po prostu przemocowe. Czasem wprost, pięścią w twarz, czasem w białych rękawiczkach. Ale chodzi dokładnie o to samo. Żebyśmy nie istnieli. Żeby o tym naszym istnieniu nawet nie trzeba było myśleć. 100 lat za równymi prawami dla wszystkich obywateli i 100 lat za godnym, bezpiecznym, otwartym życiem."
0 notes
Text
11.09.2018
2 dni temu naskrobałam dłuższy tekst. O pobycie tutaj, w Grecji, o emocjach jakie mną szarpały na początku, o tym co robiłam, co zrobiłam, czego nie żałuję i nie czuję żadnych emocji...
Niestety plik zawierał za dużo zdjęć, słaby internet, wszystko zniknęło. Spróbuję to wszystko ująć jeszcze raz. Powoli. Na spokojnie...
Przez połowę sezonu pracowałam z dziewczyną, która, najłatwiej to ująć, mnie nienawidziła. Było mi ciężko. Dowiedziałam się stosunkowo niedawno. Wcześniej myślałam, że po prostu nie przepada. Ale prawda taka, że to dwulicowa flądra. Zanim przyjechałam opowiadała o mnie różne bzdury. Dla mnie dużym plusem było, że menager hotelu ją wywalił. Z drugą dziewczyną było znacznie lepiej pracować. Sympatyczna, miła, traktowała mnie jak równą sobie, nie była moją szefową. Dopiero po wyjeździe tej pierwszej dziewczyny zaczęłam rozmawiać z ludźmi, zobaczyli, że mam fajne pomysły, że dobrze robię swoje, że jestem kontaktowa, miła, mam wiele zalet o których nie wiedzieli bo mnie nie znali, nie rozmawiali ze mną. Jedynie jeden przyjaciel ze mną trzymał. Dalej się trzyma. Reszta była zdystansowana.
14.09.2018
Dalsza część
Krótko i na temat.
Wróciłam, nic nie czuję, może to się zmieni. Chłopak działa mi na nerwy. Zauważył moje zachowanie. Nie chcę się całować, nie chcę seksu. Przytulnie tak, jest okej ale cała reszta.. Nie.
W Grecji, przed okresem, miałam ochotę na bliskość, wzięłam pierwszego, lepszego, przystojnego, który dochowa tajemnicy greka i się z nim przespałam. Całował świetnie, masaż dłonią mega spoko. Zaczynało się fajnie.. Doszedł w 25 sekund... Rozczarowanie. Ale no cóż. Więcej to się nie powtórzyło, nikt, nic nie wie. Żadne z nas do tego nie wracało. Normalnie gadaliśmy jak wcześniej, wychodziliśmy ze znajomymi. Wszystko jak wcześniej.
Poza tym co ciekawego na wyspie?
Paliłam marihuanę, kilka razy. Nie wzięło mnie. Podobno oczy się zmniejszają, jako że zawsze jestem jakaś inna, to moje oczy byky większe 😂
.
.
.
Ten wyjazd dużo mnie nauczył.
Poznałam ludzi, których nie chciałabym znać.
Poznałam też cudownych ludzi.
Mam możliwości podróży, poznawania miejsc, kultur, kolejnych ludzi.
Zapamiętam tylko te dobre momenty, pełne przyjaźni, radości.
Pamiętajcie, ludzie nie zawsze są tacy, jacy się wydają.
A z pewnością nie są tacy, jak nam i nich mówią inni.
0 notes