#szkolanawigatorow
Explore tagged Tumblr posts
Text
Przemsza płynie do… Sosnowca
Jak powszechnie nie wiadomo, rzeka Przemsza płynie nie do, ale przez Sosnowiec. I to tylko w swym początkowym przebiegu. Miasto to ma więc przede wszystkim tyle z nią wspólnego, że połączenie Przemszy Białej z Czarną dokonuje się na styku: Jaworzna, Mysłowic i właśnie współczesnej stolicy Zagłębia Dąbrowskiego. To tak zwany Trójkąt Trzech Cesarzy, czyli granicadawnych państw rozbiorowych.
Wspominam o tym bez specjalnego związku z tematem, ale jakoś nic lepszego nie przyszło mi do głowy. Istotne, że Sosnowiec jest przedmiotem tej notki, ponieważ w najbliższy czwartek 29-tego listopada, właśnie tam, a dokładniej w Miejskim Domu Kultury „Kazimierz”, który ma swoją siedzibę przy ulicy Głównej nr 19, o godzinie 16:00 odbędzie się spotkanie z autorką książki „Przemsza płynie do Paryża”, czyli Moniką Paris i jej mężem Jackiem. Gdyby ktoś był zainteresowany, zapraszam. Wstęp wolny.
0 notes
Text
My, Polacy, jesteśmy najlepsi na świecie
Gdybyśmy zapytali przeciętnego Amerykanina – wcześniej ustalając, że przez tę przeciętność rozumiemy brak poważniejszych powodów do bycia zgorzkniałym i sfrustrowanym – jaki naród jest najlepszy, bez większego wahania odpowiedziałby, że oczywiście amerykański. Odpytując według tego samego klucza Niemca, Francuza, Hiszpana, Włocha, Anglika, Brazylijczyka, Kanadyjczyka, Japończyka czy Rosjanina, w zdecydowanej większości przypadków usłyszelibyśmy odpowiednio to samo: Nasz jest najlepszy, choć to nie oznacza, że inne są gorsze – ewentualnie tak się zastrzegając każdy z nich mógłby odpowiedzieć. A co z nami? Myślę, że sprawy przedstawiają się podobnie. Identycznie uważamy się za najlepszych na świecie. Jedynym problemem, jaki z tą świadomością mamy jest ten, że z jakichś dziwnych- choć to nie znaczy, że trudnych do zidentyfikowania – powodów wstydzimy się wprost i otwarcie o tym mówić. Korzystając więc z tej wyśmienitej okazji, jaką jest stulecie odzyskanie przez nasz wspaniały kraj niepodległości przypominam: w przekonaniu o byciu najlepszym nie tylko nie ma nic zdrożnego, ale też nikt nie może nam myślenia w ten sposób o sobie zabronić.
0 notes
Text
Prawdziwe Autorytety trzeba szanować
Mój niezwodny kolega, o którym miałem już nie pisać, ale najwyraźniej nie potrafię jego uwag nie komentować, poinformował mnie dzisiaj triumfalnie, że doradzająca Prezydentowi Andrzejowi Dudzie Zofia Romaszewskapochwaliła decyzję Hanny Gronkiewicz Waltz zakazująca marszu w dniu jedenastego listopada. - I co, co teraz powiesz? – zapytał zaczepnie przekonany, że zamilknę oniemiały z wrażenia.
Na razie nie odpowiedziałem nic, a tylko zabrałem się do pisania tej notki. Notki krótkiej i banalnej, co już na wstępie zaznaczę, żeby później nikt nie miał pretensji, że w jej puencie nie ma nic odkrywczego.
Kim bowiem jest pani Zofia Romaszewska? Żoną świętej pamięci Zbigniewa Romaszewskiego. Tyle wie o niej ktoś całkiem nieźle zorientowany. Przeciętny konsument mediów skojarzy ją jednak raczej z nobliwym wyglądem mocno posuniętej w latach wiejskiej matrony ze skłonnością do dewocji - na pewno dalekiej nie tylko od postępowego środowiska Magdaleny Środy, ale nawet tak statecznych starców z otoczenia Platformy Obywatelskiej, jak Iwona Śledzińska-Katarasińska czy Niesiołowski Stefan – entomolog. Jednym słowem jest ona – jak aktorka Katarzyna Łaniewska nie przymierzając - w stu procentach PiS-owska. PiS-owska w znaczeniu, jakie temu epitetowi nadają zaprzyjaźnione stacje elit intelektualnych młodego pokolenia: konserwatywna, pobożna, cnotliwa i małomiasteczkowa lub wręcz – nie udawajmy, że tego słowa nie ma - wsiowa.
Gdy więc ktoś taki staje po stronie Hanny Gronkiewicz-Waltz ma dowodzić w sposób jednoznaczny, że decyzja prezydent Warszawy jest ze wszech miar słuszna i w zasadzie każdy, kto ją potępiał powinien się teraz pokajać, zawstydzić i zreflektować. Zwłaszcza Prezydent, któremu doradza owa matrona.
Innymi słowy pani Romaszewska jest niczym więcej niż tylko narzędziem propagandy obozu opozycyjnego, które ten od czasu do czasu używa. W zasadzie jedynym, co może nas w związku z nią interesować to odpowiedź na pytanie, czy ona tak sama od siebie, czy jednak ktoś w Pałacu pomaga jej w tych przemyśleniach i jeszcze zachęca, by zamiast szepnąć je Prezydentowi na ucho, pozwalała im w mediach rozbrzmiewać. Być może chodzi o to, że lepiej ją jednak na tym stanowisku trzymać, bo zwolnienie jej zbyt straszne wycie mogłoby wywołać. Trudno zawyrokować.
To wszystko mógłbym napisać w odpowiedzi mojemu koledze, ale ograniczę się do lakonicznego: „Olaboga! Teraz to już nie ma wyjścia, skoro Ta Oto Zofia Romaszewska tako rzekła: Obchody w stolicy trzeba natychmiast odwołać, Waltzową przeprosić, a Dudę impiczmentować!”.
Niech wie, że prawdziwa ze mnie konserwa, która rozumie, że Prawdziwe Autorytety musimy szanować.
0 notes
Text
Taksówkarz sędzią. Albo na odwrót
Spróbowałem sobie wyobrazić, że jestem sędzią. Nie było to specjalnie trudne, bo w rozważaniach tych pominąłem cały proces poprzedzającej objęcie takiego stanowiska edukacji i ewentualnych, być może nadal niezbędnych koneksji. Po prostu wyobraziłem sobie, że jestem takim właśnie, uprawnionym do orzekania funkcjonariuszem publicznym. Bezstronnym i niezawisłym. Ponieważ jestem próżny i mam zbyt wysokie mniemanie o sobie, jak już wspomniałem na samym początku, przyszło mi to z lekko. Ja, taksówkarz, z łatwością wyimaginowałem sobie, że jestem przedstawicielem tej zupełnie nadzwyczajnej kasty ludzi.
Stworzywszy sobie tę alternatywną tożsamość spróbowałem wykoncypować, jakie niosłoby to dla mnie konsekwencje. Od razu odrzuciłem te najbardziej – związane ze zmianą statusu społecznego, trybu pracy, uposażenia itp. - oczywiste i zostało mi, że w pierwszej kolejności musiałbym odpuścić sobie pisanie tekstów dla Szkoły Nawigatorów. Z powodu braku stosownych doświadczeń „Taryfy dziennej i nocnej”, ale przede wszystkim tych bardziej politycznych. Nieważne, czy dotyczących czasów dawnych czy współczesnych. Ewentualnie, choć nie jestem do tego przekonany, mógłbym coś tu skrobać logując się z anonimowych proxy i pod nickiem praktycznie uniemożliwiającym powiązanie go z moim prawdziwym nazwiskiem. Rzecz jasna nie oznacza to, że wyrzekłbym się swoich poglądów politycznych, tym niemniej tego oraz wszelkiej innej aktywności publicznej, zaniechałbym zaraz po zaprzysiężeniu na stanowisko sędziego. Rejonowego, okręgowego, obojętnie.
Jest to dla mnie zupełnie jasne i oczywiste.
Takie są moim zdaniem skutki pełnienia tej funkcji publicznej i jestem przekonany, że zdecydowana większość sędziów w Polsce zdaje sobie z nich sprawę i ewentualną potrzebę dzielenia się ze światem swoimi poglądami na politykę powstrzymuje lub realizuje dokładając starań, by ich przemyślenia nie mogły być zbyt łatwo łączone z konkretnym nazwiskiem.
Gdy zatem widzimy na zdjęciu grupkę przedstawicieli tej profesji zamiast w togach występującą w koszulkach z napisem KONSTYTUCJA, natychmiast ciśnie nam się na usta pytanie, czy gdyby pozowali we wdziankach ozdobionych tekstem DEKOMUNIZACJA, TVN grzałby temat przez miesiąc, czy bardziej przez kwartał, a nadzwyczajną sesję Parlamentu Europejskiego poświęconą upolitycznienia i faszyzacji polskich sądów zwołałby Timmermans osobiście, czy za pośrednictwem Tuska. Wreszcie, czy sankcje na Polskę zostałyby nałożone automatycznie, czy jednak obiecano by ich niewdrażanie pod warunkiem natychmiastowego podania się całego rządu do dymisji. Istotniejsza bowiem jest konstatacja, że mamy do czynienia z marginesem: niewielką grupką sędziów pozbawionych instynktu samozachowawczego i prawdopodobnie niezbyt inteligentnych przy okazji.
Dlatego też – i nie jest to z mojej strony jakaś zakamuflowana kpina – mamy jako obywatele powody do optymizmu, gdyż zdecydowana większość sędziów w Polsce jest nam kompletnie nieznana. Występuje w mediach tylko przy okazji jakichś głośnych procesów, ale poza tym żyje sobie obok nas nie obnosząc się ostentacyjnie ze swoimi politycznymi sympatiami.
Pozostaje więc tylko osunąć od orzekania tę garstkę, która niczym stary złotówa w wiekowym mercedesie „w budyniu, w skórze i w dizlu” sądzący, że to on jest panem, a klient ma grzecznie płacić, nie jest w stanie zrozumieć swojego miejsca w szeregu i chociażby tylko przeczytać ze zrozumieniem definicji słowa „niezawisłość”, a od razu zauważymy, że wbrew pozorom są warunki ku temu, by przeprowadzić większą, konkretną reformę wymiaru sprawiedliwości.
0 notes