#rozdzial vii
Explore tagged Tumblr posts
Text
I just want you to know who I am | Rozdział VII
Tytuł: I just want you to know who I am
Autor: Leina
Pairing: Larry
Opis: Rok temu Louis i Harry byli razem, szczęśliwi, nierozłączni. Wszystko zniszczyła jedna chwila. Wypadek samochodowy. Każdego zabrała inna karetka. Louis szukał Harry'ego rok. Cały rok. Gdy go w końcu znalazł, zorientował się, że chłopak ma amnezję, a jego rodzina nie powiedziała mu o Louisie. Zakłada się z ojcem Harry'ego, że jeśli w rok nie przypomni mu, kim jest – odejdzie.
| Wattpad | AO3
Masterpost
Hejcia. Male ogłoszenie. Rozdziały będą pojawiały się dwa razy w tygodniu, planuję w poniedziałki i czwartki 😊. Nie wiem tylko jak to wyjdzie w przyszły poniedziałek, bo będę w górach. Ach i jeszcze. Nie wiem czy ktoś z was kojarzy, ale niegdyś pojawiało się na wattpadzie (i tumblr, i ao3) ff o tytule Just Us, w którym Louis trafił do psychiatryka, gdzie poznał Harry'ego. Ja je pisałam i właśnie kończę poprawianie i planowanie, zatem niedługo się pojawi ^^
_______________________________________
Minęło kilka dobrych minut, zanim Louis ruszył się ze środka salonu. Jego stopy były jak z ołowiu, starał się nie szurać, kiedy przemykał do kuchni, by zrobić im herbaty. Nie mógł siedzieć obok Harry'ego, kiedy ten rozmyślał nad tymi rzeczami.
Sterczał nad czajnikiem, intensywnie myśląc. Kusiło go, by właśnie teraz wyznać wszystko chłopakowi, ale powstrzymała go jedna możliwość. Postanowił pomóc rozkwitnąć na nowo miłości Harry'ego do niego, bez różnicy, jak bardzo bolesne dla niego może to być. Pocieszającym było już to, że on coraz więcej sobie przypominał, od kiedy zaczął się z nim zadawać.
W kuchni rozległ się dźwięk SMSa, a kieszeń szatyna zawibrowała. Wydobył z niej telefon, po czym odczytał wiadomość od swojego gościa:„Muszę spytać o to rodziców, dzięki za wysłuchanie. H”. Kącik ust Louisa uniósł się lekko na widok tej litery, bowiem przypomniały mu się wszystkie wiadomości, które wymieniali. Harry każdą kończył swoim inicjałem. Nawet „OK”.
Zaniósł herbatę do salonu, ruszył jeszcze tyłek po podręcznik, po czym rozsiadł się w salonie z zamiarem porządnej nauki, ale wciąż chodziło mu po głowie, co zrobią rodzice Stylesa. Z jednej strony wiedział, że jego ojczym dotrzyma warunków umowy, bo jest „męskim mężczyzną z honorem”, ale jeśli usłyszą pytanie o to, kogo Harry kochał przed wypadkiem, mogą się wyłamać. Choć może zmyślą coś w stylu ukrywanego związku. Dobrze, że nie wiedzą o ich znajomości. Wtedy na pewno by mu przeszkodzili. A tak, wiedzą, że tu jest od pięciu miesięcy, a ich idealny syn nie wspominał o nowym przyjacielu. Louis miał nadzieję, że od dawna myślą, że się poddał.
* * *
Trzasnęły drzwi wejściowe, trzęsąc całym domem. Za chwilę na korytarz wkroczył aromat pizzy z szynką, a za nim dopiero zmęczony Niall. Kiwnął głową na powitanie Louisowi, który leżał na kanapie, przeglądając filmiki na YouTube.
– Jak tam, stary? – spytał Louis, podnosząc wzrok znad telefonu.
– A weź – żachnął się Niall, szperając po szafkach. – Chyba powinniśmy częściej gotować, bo mam już serdecznie dość mrożonego żarcia – mruknął, kiedy powrócił z kolacją w rękach.
– Nie umiem gotować. – Louis wzruszył ramionami. – Ale i tak cię podziwiam, że zbrzydło ci kupne jedzenie po pięciu miesiącach – zadrwił.
– A co u ciebie? – zignorował go przyjaciel. – Kochacie się już i możemy wracać?
Tomlinson krótko streścił przygody i przemyślenia z tego dnia.
– Mówiłem, żebyś mu powiedział. A teraz kiedy coś czuje i coś mu świta, jeszcze bardziej powinieneś mu powiedzieć – oznajmił z pełnymi ustami blondyn.
– No wiem – jęknął Louis. – Ale wydaje mi się to takie... Niewłaściwe. Nie wiem. Jakby nie tak miało być.
Niall wzniósł oczy ku niebu.
– Rób, jak chcesz. Powiedziałem, że z tobą będę, to będę.
Louis uśmiechnął się do niego z wdzięcznością.
– A w ogóle. W księgarni niedaleko szukają kogoś do pomocy na ćwierć etatu. Niewiele się tam dzieje, więc mógłbyś się uczyć, a zawsze trochę kasy wpadnie. I naprzeciwko jest świetna piekarnia, mówię ci, ich babeczki to ósmy cud świata.
– Tak jak lasagne i ryba z frytkami mojego taty – mruknął Louis.
– No to jedenasty cud, nieważne.
Tomlinson zachichotał, po czym posiedział trochę z przyjacielem. Pośmiali się, pogapili w ekran, ponarzekali na edukację i udali się spać.
* * *
Następnego dnia Louis nigdzie nie mógł wypatrzeć znajomych loków i właściciela odzianego w różnorakie bluzy z kapturem. Widział jego znajomych, mijał dziewczynę, której posłał uroczy uśmiech, ale jego samego nie było.
W połowie dnia szatyn przestał szukać Harry'ego, a zaczął Mikayli. Pozwalając torbie obijać się o biodro, biegał po korytarzach, wypatrując zgrabnej brunetki. Dostrzegł ją na końcu drugiego piętra, gdzie rozmawiała ze swoją przyjaciółką, a ulubioną blondynką Louisa – Amy.
– Cześć – przywitał się, szczerząc zęby.
Mikayla jedynie uśmiechnęła się lekko, natomiast jej towarzyszka zmrużyła oczy i odparła niechętnie:
– Hej.
– Wiecie co z Harrym? – wypalił bez zbędnego owijania w bawełnę. Oczy Amy zabłysły zaalarmowane, podczas gdy Mika jedynie się zdziwiła.
– Byłam pewna, że ty coś wiesz – oznajmiła. Jej delikatny kobiecy głos pobrzmiewał w korytarzu.
Teraz to Louis się zdziwił.
– Ja? Dlaczego ja?
– Jesteś jego najlepszym przyjacielem – odparła. – Z nikim tyle nie gada i nie spędza czasu jak z tobą.
Louis gapił się na nią przez chwilę, usilnie walcząc, by te wszystkie silne uczucia, które nagle rozpaliły jego trzewia, nie zostały okazane na zewnątrz. Był dumny z siebie, uradowany, że Harry'ego nadal do niego ciągnie, po prostu był szczęśliwy.
– Czyli ty też nie wiesz, co się z nim stało? – spytała cicho Mikayla, cedząc słowa. – Może jest chory? Odwiedzę go potem, chcesz iść ze mną? – Spojrzała na niego wielkimi brązowymi oczami.
– Przepraszam, nie dam rady dziś. Pozdrów go. – Uśmiechnął się przepraszająco, po czym odszedł od przyjaciółek, wydobywając z kieszeni telefon.
Pisząc SMSa myślał o tym, jak bardzo chciał odwiedzić Harry'ego w ewentualnej chorobie, ale nie mógł. Skoro chłopak miał wczoraj rozmawiać z rodzicami, bardzo możliwe, że byli dziś w domu, a Louis naprawdę nie chciał się z nimi skonfrontować.
Był trochę tchórzem.
Ale to wszystko z rozpaczliwego pragnienia, by jego ukochany do niego wrócił, a zbierało się na to coraz więcej rzeczy.
„Hej, Hazz, wszystko z tobą OK?” – wysłał wiadomość w drodze na historię. Przypomniał sobie pokrótce wszystkie historyjki, które wymyślał z Harrym, by zapamiętać daty i wydarzenia, po czym zerknął na telefon. Brak wiadomości.
Pod koniec lekcji był już mocno zaniepokojony milczeniem ze strony Stylesa. Najchętniej pognałby teraz do jego domu, choć tak naprawdę nic się nie działo, to Louis miał jakieś złe przeczucia.
Niestety Mikayla również nie otrzymała odpowiedzi od chłopaka, dlatego po szkole Tomlinson czuł się jeszcze gorzej. A na dodatek miał się przejść do tej księgarni, której adres dał mu Niall, choć kompletnie nie był w nastroju na zdobywanie pracy.
Przekroczył próg, co zaskutkowało rozbrzmieniem dzwoneczka w pomieszczeniu. Książki wygłuszyły dźwięk, a Louis zdusił w sobie cichy pomruk zachwytu. Księgarnia była wielkości dwóch jego salonów, ale wzdłuż ścian pełna półek uginających się od grubych i cienkich pozycji. Wszystkie pachniały tuszem, papierem i starością. Louis z przyjemnością zauważył, że Niall nie napomknął o tym, iż tak naprawdę jest to antykwariat. Prawdopodobnie dlatego, że nie rozróżniał tych dwóch instytucji, ale Louis mógł mu to spokojnie wybaczyć, bowiem miłość do starych książek dała mu chwilowe poczucie szczęścia. Taka miła niespodzianka.
– Dzień dobry – odezwał się, podchodząc do lady, kiedy już ją wypatrzył.
– Witam, witam. – Z pomieszczenia ukrytego za kolejną kolumną książek wyłonił się niski przygarbiony staruszek o zachrypniętym głosie i miłych niebieskich oczach. – Ty zapewne w sprawie pracy, młody człowieku?
Louis pokiwał energicznie głową, a w jego oczach błyszczała radość. Staruszek zaśmiał się.
– Twój entuzjazm mnie rozbraja. Jak się nazywasz?
– Louis Tomlinson – odpowiedział od razu. – Louis jak Vitton.
Mężczyzna nie przestawał się uśmiechać.
– Poliglota, widzę. Znasz się co nieco na książkach?
Louis ponownie pokiwał głową z entuzjazmem, aż jego brązowe włosy opadły mu na oczy. Zaczął wymieniać tytuły i nazwiska, a błysk w oczach staruszka jedynie jaśniał.
– Mam do czynienia z młodym amatorem, niezmiernie się cieszę, że tacy jeszcze chodzą po tej planecie. – Mężczyzna zaklaskał. – Możesz zacząć od razu, Louis – oznajmił, mówiąc powoli jego imię i patrząc pytająco.
– Dokładnie. Nie ma problemu.
Zabrał się za przestawianie, ustawianie, zdejmowanie, opisywanie, przepisywanie, podpisywanie, podawanie, w międzyczasie pijąc z Vincentem herbatę i dyskutując.
Gdzieś w połowie tych wszystkich zajęć wkradła mu się do głowy natrętna istota z zielonymi oczami i ponownie zaczął lekko martwić się o Harry'ego. Sprawdził telefon sześć razy.
Po osiemnastej Louis usłyszał, że może już iść. Pożegnał się grzecznie, po czym ruszył w drogę do mieszkania. Ponownie zerknął na telefon. Wyświetlał mu się znacznik wiadomości.
Mam Harry'ego. Jest u nas.
Te pięć słów od Nialla wystarczyło, by Louis pobiegł najszybciej w swoim życiu. Musiało się coś stać, skoro trzeba było po niego jechać. Chłopakowi serce waliło jak oszalałe, prawdopodobnie bardziej ze stresu niż biegu.
Wpadł przez drzwi i z szaleństwem w oczach rozejrzał się.
– Harry! – wykrzyknął Louis, kiedy tylko dostrzegł chłopaka bezpiecznego, przed nim. Rzucił mu się na szyję z prędkością światła, a z jeszcze większą odsunął się, speszony. – Co się stało? Nic ci nie jest?
– Nic mi się nie stało – odparł Harry, bawiąc się swoimi dłońmi i patrząc w przestrzeń. Policzki miał nieco zaróżowione. – Musiałem się odizolować od wszystkiego.
– Coś się stało? – W głosie Louisa pobrzmiewało nieco zbyt dużo troski.
– Rodzice. – Westchnął. – Zachowywali się, jakby to był jakiś sekret, ciągle mylili się w zeznaniach, niby nie znali mojej miłości, a jakby nie chcieli mi powiedzieć. Pokłóciliśmy się. Oni twierdzili, że powinienem się skupić na nauce, a ja że to dla mnie najważniejsze i nie odpuszczę. Potem spakowałem się w plecak i wymknąłem z domu. Wsiadłem w pierwszy lepszy autobus i wysiadłem, kiedy miałem ochotę. Nie umiałem potem wrócić. Na szczęście Niall dowoził tam pizzę, rozpoznałem go i zabrałem się do auta.
Zapadła cisza. Niall zerkał to na przyjaciela, to na gościa ze swojego miejsca na kanapie, podczas gdy chłopcy nadal stali dość blisko siebie. Nie przeszkadzało im to.
– Mogę tu nocować? – spytał cicho Harry, nadal nie podnosząc wzroku.
– Nie ma problemu – odpowiedział szybko Louis, wpatrując się w niego intensywnie.
– Dzięki.
– To ja poszukam jakichś dodatkowych pościeli czy czegoś – mruknął Niall i ulotnił się z pokoju.
– Odstąpię ci moje łóżko – oznajmił Tomlinson, z niechęcią ruszając w kierunku swojej sypialni, by przynieść sobie pościel. Harry złapał go za ramię.
– Wolałbym nocować na kanapie.
Louis zmierzył go uważnym spojrzeniem, po czym zgodził się.
Kwadrans później siedzieli wszyscy trzej na kanapie, oglądając film, który akurat leciał w telewizji. Harry był już w piżamie, owinięty kocem.
Parsknęli śmiechem w trakcie następnej sceny, a Niall prawie zakrztusił się sokiem, który pił. Harry siedział przyciśnięty do lewego boku Louisa z jedną stopą postawioną na kanapie. Wcześniej był bardziej na środku, ale Niall stwierdził, że jego stercząca noga mu zasłania i się przesunął, co popchnęło ich gościa na Louisa.
– Dobra, moi drodzy – odezwał się blondyn, kiedy film miał kolejną reklamę. – Zostałbym do końca, ale jutro praca. Wy szkoła, więc też spać.
– Tylko dokończymy ten film, naprawdę jestem ciekaw jak się skończy – mruknął Harry, po czym ziewnął.
– To film z dziewięćdziesiątego czwartego, jak możesz go nie znać? – zaśmiał się Louis, na co Harry wzruszył ramionami.
Niall parsknął śmiechem, po czym ruszył do swojej sypialni.
Pozostali siedzieli chwilę w ciszy, potem zaczęli żartować z reklamy pasty do zębów. Louis był strasznie zmęczony, ale nie czuł tego, bowiem rozbudzała go bliskość Harry'ego. Fakt, że siedział obok, prawdziwy, nieskrępowany i ciepły.
Styles poprawił się na swoim miejscu w efekcie siedział nieco wyżej. Ponownie ziewnął, potarł oczy i ułożył głowę na ramieniu Louisa. Chłopaka przeszedł dreszcz.
– Może pójdę już? – spytał, usiłując brzmieć spokojnie.
– Jeszcze chyba jedna scena – mruknął Harry bez przekonania. Jego usta były zdecydowanie zbyt blisko ucha Louisa.
– Zasypiasz tu na mnie – odparł szatyn.
– Nie marudź, Lou. – Jego ciepły oddech owionął policzek Tomlinsona, na co ten mimowolnie przekręcił głowę w jego stronę. Para zielonych oczu wpatrywała się w niego bardzo zmęczona, ale nadal świadoma. Chwilę potem została zamknięta, a miękkie usta dotknęły jego. Trwały przy sobie parę sekund, po czym zniknęły, pozostawiając Louisowe zaskoczonymi i zimnymi.
Chłopak nie mógł się ruszyć, natomiast Harry ułożył się wygodnie i moment potem już spał.
0 notes
Text
Rozmowy, które odbywają się między rodzicami a ich potomstwem, zwłaszcza te dotyczące seksualności nie należą do najłatwiejszych. W naszym społeczeństwie ciągle pokutuje to jako temat tabu, którego najlepiej nie poruszać. Pamiętam, że pierwszą książkę, którą dostałem od rodziców zamiast szczerej rozmowy, była zabawnie zilustrowana przez Edwarda Lutczyna „Nie wierzcie w bociany”. Jej bohaterem jest (nomen omen) sześcioletni Wacek, który dowiaduje się skąd wziął się na świecie, przy okazji obalając mity zakupów w sklepie, wyrośnięcia razem z kapustą, czy podrzucenia przez bociana. Pod koniec roku w moje ręce trafiły książki napisane przez Janę Martincovą, wśród których był m. in. ilustrowany poradnik dla chłopców wchodzących w wiek dojrzewania.
„10 wskazówek dla chłopców na temat dojrzewania, dziewczyn i seksu” to niewielkich rozmiarów książko-komiks wydany przez Wydawnictwo Babyonline, w którego opracowanie zaangażowany był sztab specjalistów z zakresu kultury fizycznej, higieny jamy ustnej, ginekologii, seksuologii i psychiatrii dziecięcej, dermatologii, urologii oraz mikrobiologii. W tekście pojawiają się również porady z obszaru gastronomii czy wizażu, a ilustracje i fotografie wykonywane były przez zaangażowaną do projektu młodzież w wieku od 13 do 17 lat. Nad całością czuwała Jana Matincova – autorka wysoko ocenianych przez specjalistów i rodziców książek z zakresu zdrowia i edukacji. Lekarz medycyny i prywatnie mama dorastającego chłopca z ADHD.
Za polskie tłumaczenie odpowiada moja serdeczna koleżanka - Anna Dorota Kamińska, która wykonała tu jak zwykle bardzo dobrą pracę.
Książka podzielona jest na 10 rozdziałów – porad, z których młodzi czytelnicy mogą dowiedzieć się m. in. jak zmienia się ciało w okresie dojrzewania, dlaczego rosną i jakie czynniki odpowiadają, że w przyszłości staną się mężczyznami. Ponadto jak powinni zadbać o swoje ciało wykorzystując do tego ruch i ćwiczenia fizyczne, jak się prawidłowo odżywiać. Od rozdziału 6 zaczynają się porady dotyczące pożycia, a także bezpiecznego seksu, antykoncepcji i zagrożeń związanych z chorobami przenoszonymi drogą płciową.
Chodź treść książki skierowana jest bezpośrednio do chłopców, to z całą pewnością powinni się nią zainteresować odpowiedzialni rodzice, którym zależy by ich synowie nie poszukiwali samodzielnie odpowiedzi na temat seksu w Internecie. Wystarczy przecież wpisać w wyszukiwarkę jedno słowo, by zobaczyć jak wiele niebezpiecznych dla młodego człowieka jest dostępnych bez żadnego filtrowania. Informacje nie poparte rozmową mogą zaś prowadzić do niepożądanych zachowań, niewłaściwych praktyk, które mogą przełożyć się na szkodliwe przyzwyczajenia w przyszłości.
Wielu z rodziców uważa, że znaczna część odpowiedzialności za edukację seksualną spoczywa na nauczycielach. Ja doskonale pamiętam, z jak wielkimi emocjami wiązały się lekcje prowadzone przez „panią od biologii” w VII klasie podstawówki. Miałem wtedy 13 lat i doskonale pamiętam, jak skrępowana czuła się nauczycielka wypowiadaniem takich słów, jak penis czy sutki. Dla mnie i większości rówieśników było to wówczas zabawne, ale z perspektywy czasu uważam, że było to bardzo słabe i wywoływało u mnie syndrom wstydu. A książka do biologii w rozdziale dotyczącym dymorfizmu płciowego podawała suchą definicję encyklopedyczną, okraszoną schematycznym obrazkiem dwojga nagich ludzi. Szczerze wówczas w zrozumieniu zagadnień związanych z seksualnością człowieka pomogła mi najpopularniejsza książka autorstwa Michaliny Wisłockiej (która była na najwyższej półce regału, zagrzebana gdzieś pośród niskiej jakości paści, aby „nie kusiło”).
Książki takiej jak „10 wskazówek dla chłopców…” są potrzebne i powinny być powszechnie dostępne. Oczywiście nie możemy zapominać o właściwym tle wychowawczym. Serdecznie ją polecam! I pamiętajcie – nie wierzcie bocianom!
Książkę możesz kupić na www.dlamalychodkrywcow.pl
#wydawnictwoBabyonline#książki#sexed#edukacjadzieci#JanaMartincova#PostSponsorowany#edukacjamłodzieży#dlamalychodkrywcow.pl
0 notes
Video
youtube
Teoria Strzałek X KOPTYJSKI POLIKANDYLION NA 4 LAMPY VI Lubo VII w TS...
Tarik mówi dalej: Dlaczego miałem żyć dalej? Byłem tylko częścią tego planu? Największym zwycięstwem jakie może odnieść generał jest pokój. Ale zapomnienie?! Rada nie przejęła się zbytnio zabitymi a więcej i bardziej, i gorączkowo rozprawiano o stracie świątyni. Sacrable! – Zaklął Tarik po filistyńsku i w duchu. Dobrze należeć do wielkiego narodu! Dobrze. Pamiętał Dalilę z dzieciństwa jak jąkała się niepewna, najmniejsza i chuda, biegająca z tyłu za gromadką dzieci. Obiecał więc, że, jeśli przeżyła, to weźmie ją sobie jako kolejną żonę. I znowu poczuł się ułamkiem planu boskiego i wrednego, bo powiedzieli mu, że ją znaleźli, i, że oddycha. Pamięta. Dalila to bardzo stare słowo oznaczające pożądanie. Długie miesiące leczył to pokiereszowane ciało, niegdyś piękne a wtedy, ułomne. Patrzył na nią jak na opuncję i nie potrafił pokochać. Wpatrywał się w nią godzinami świadom jej człowieczeństwa. Rozmawiał z nią nocami próbując antonimów i sudoku oraz porównań antropomorficznych, rozważając konstelacje intryg na dworach tamtych dni. Dalila upierała się - jak to przewidująca kobieta, - że część może być większa niż całość, a bomblujące erupcje jej erudycji staczały boje z elokwencją i elegancją ruchów generała. Ślub był wielki. Wspaniały! A on dostał w prezencie dużo sztucznych loków i bródek. Uciekła potem z jego synem – pachnącym solą morską i zapachem maków. Tarik był generałem i musiał za nimi puścić pościg. Przykazał dyskrecji dowódcy pościgu aby ich przypadkiem nie złapali. Tarik wiele miesięcy ostrzył nóż ukryty w bródce. Dziś uczy własne prawnuki i obcina ich marzenia chłodnymi nożycami nauki, a co gorsza, niszczy ich entuzjazm i psychiczny optymizm wybuchami cynizmu. Paznokietki przycina małymi nożyczkami, które służą mu również do modelowania intymnych fryzur w nosie. Wspominał wtedy zawsze syna Słońca, Samsona. Czy wycinanie włosków w nosie umniejsza moją moc? Zgadywał Tarik. Najwyraźniej tak. Tarik spochmurniał i klepnął wielbłąda. Na wszelki wypadek klepnął wielbłąda ponownie, tym razem w inny garb. A może jego niby siła była jak ta sztuczna bródka na miodzie? Może musiał ukrywać w niej mały sztylecik, aby mieć jej poczucie i zaznać tej mocy? Wrócił chyłkiem do pokoju nauczycielskiego i spoconymi dłońmi wyszarpnął drzwiczki swej szafki. Bródki i miecz były na swoim miejscu. Dotknął ich jak Ibn Saful i nacisnął dłonią swoje ciemię. Chwilę trwał tak we frakcji pomiędzy jawą a codziennością kołysząc głową, ściskając ją oburącz. Myśli wróciły na ulubione miejsca, tak, jak to u nas, Filistynów, w zwyczaju. Nie spuszczał oczu z liczydła, a kolorowe paciorki uświadomiły mu upływ lat i stuleci, gdy samotnie toczył się on – małe kółeczko boskiego planu. Był nikim i pociły mu się ręce. Przestał już dawno chodzić na kurhan Dalili a jej popioły użyli do wyrobu cegły. Początek na www.kuby.pl w rozdziale TS001 w dziewięćdziesięciu jeden językach.
0 notes
Link
2 notes
·
View notes