#reżyser
Explore tagged Tumblr posts
Text
Mam dla ciebie tylko śmiech i euforię
Jeszcze parę zdjęć i zapomnisz
O tym co mówią wszyscy i o tym co widzisz sama
Kukon
2 notes
·
View notes
Text
MOVIE DIRECTORS - currency CREDITS >>> themed banknote design.
#movies#movie directors#credits#note#banknot#banknote#fantazyjny#design#projekt#nieobiegowy#fantasy#fancy#not circulated#reżyser#film#Scorsese#Welles#Hitchock#concept#project
2 notes
·
View notes
Text
Sztuka reżyserii: Sekrety kreowania niezapomnianych obrazów
Reżyseria filmowa to nie tylko kierowanie aktorami i ustawianie kamery. To prawdziwa sztuka, która angażuje emocje, pobudza wyobraźnię i pozostawia widza z głębokim wrażeniem. Od tworzenia napięcia i atmosfery po ukazywanie subtelnych emocji, reżyserzy filmowi odgrywają kluczową rolę w kształtowaniu filmowego doświadczenia. W naszym studio odkryjemy tajniki tej sztuki, analizując Twoje nowe filmy, które zostaną w pamięci na zawsze!
Zapraszamy na wspólne realizacje!
0 notes
Link
Marcin Hycnar znany z barw szczęścia spełnia się zawodowo także jako reżyser!
0 notes
Text
"Przecież ty nie chcesz się zabić dlatego, że nie chcesz żyć. Ty chcesz się zabić bo nie wiesz jak żyć dalej"
~Reżyser życia kanał YT~
14 notes
·
View notes
Text
paintings round 3 poll 11
AG76 by Zdzisław Beksiński, 1976:
propaganda: I have always been mesmerized by Beksiński's particular brand of horror and this piece is a bit of a departure from his usual style, featuring a landscape and no recognizable bodily features, which I find so interesting. (Although it could be easily fit into the themes of war, destruction and what remains after present in his whole body of work) The whole atmosphere of the piece is so eery. The use of colour is also excellent! ! The red pops out amazingly.
submitted by @furbs-and-prayers
Shoah (Forest) by Wilhelm Sasnal, 2003:
propaganda: from the fb page Sztuka do kawy: “Gdy po raz pierwszy zobaczyłam ten obraz, nawet nie znając jego historii czy tytułu czułam, że z odmętem w tle jest „coś nie tak”. Zapierający dech w piersiach las nie jest ani przypadkowy, ani neutralny – scena rozgrywa się bowiem w okolicach Treblinki. Chaotyczna, głęboko zielona otchłań jest zatem miejscem pogromu, tytułowej Zagłady. Znana jest również tożsamość przedstawionych postaci. Mężczyzna w środku to Claude Lanzmann – reżyser 9-godzinnego filmu dokumentalnego o Zagładzie („Shoah”, 1985), nad którym pracował kilkanaście lat. Postać w białej spódnicy to tłumaczka, która przekłada rozmowę reżysera z idącym po jego prawej stronie mężczyzną. Ten ostatni zaś jest świadkiem zbrodni – właśnie opisuje Lanzmannowi swoje traumatyczne doświadczenia z czasów wojny.”
[When I first saw this painting, even not knowing its history or the title I felt there is something "wrong" about the turmoil in the background. The breathtaking forest is neither accidental nor neutral - the scene is set near Treblinka [one of the nazi extermination camps]. The chaotic, deep green abyss is the site of a genocide, the Shoah. We know the identity of the figures in the painting. The man in the middle is Claude Lanzmann, who directed a 9 hours long documentary about the Shoah ("Shoah", 1985), which took him over a decade. The figure in a white skirt is an interpreter who translates the director's conversation with the man on his right. The latter is an eyewitness of the massacre - he is describing to Lanzmann his traumatic experiences from the war period.]
77 notes
·
View notes
Text
Aidan from the movie he's shooting in Poland.
Pic from here,
35 notes
·
View notes
Text
8.01.2025 środa
1. Znalazłam w szafie czarne! welurowe Pumy. Byłam przekonana, że je sprzedałam, a tu niespodzianka. Tym razem pamiętam proces ich kupowania: to była druga szansa tego modelu, bo pierwsze podejście nie wypaliło, a bardzo mi się podobają - są szerokie i mają gruba podeszwę.
Problem z nimi był taki, że są jakby... za płytkie. Jakby miały za mało miejsca w środku, pięta jest nie tam gdzie powinna i muszę je wiązać bardzo mocno, żeby noga nie latała mi w górę i w dół przy chodzeniu.
Dziś rano wpadłam na rozwiązanie - po prostu mają za grubą wkładkę jak na moje wysokie podbicie, więc wieczorem poszukam, czy mam jakąś cieńszą.
Bardzo bym chciała, żeby to rozwiązanie zadziałało.
2. Wypożyczyłam z biblioteki publicznej książkę o filozofie, na temat którego powinnam mieć już napisany esej; liczyłam, że będzie źródłem przypisów, ale jednak nie. Trochę jest o niczym i chyba przyjdzie mi skorzystać z biblioteki uczelnianej, bo druga książka o nim jest tylko na Koszykowej w czytelni.
3. Idę dziś na obiad z Justyną, kontakty z którą męczą mnie bardzo ostatnio, bo upiera się być w związku z kolesiem, który jest chodzącą czerwoną flagą, a ja nie toleruję bullshitu w tych sprawach i niekiedy ciężko jest mi słuchać o ich dramach.
4. Początek drugiego dnia pracy, a ja już jestem zmęczona.
5. Mam zjazd w ten weekend. Planowo kończyć mieliśmy w niedzielę o 20, ale to za późno i poprosiliśmy o jakąś zmianę, najlepiej o przeniesienie tego warsztatu na sobotnie okienko w środku dnia.
No to dostaliśmy sobotę, tyle że do 20:45 🤦🏻♀️
Wolę tak, ale no nadal...
--
Mam do zrobienia zadanie z poetyki na podstawie książki jakiejś pani reżyser, która za swój debiut dostała Nike.
Nike dla mnie jest antyrekomendacją; nie wierzę, że ktoś rozumie i cieszy się tymi książkami 🤦🏻♀️
10 notes
·
View notes
Text
Byłem na dole i wystarczyło się podnieść
- kukon "reżyser"
#blog z cytatami#emocje#uczucia#cytat po polsku#kukon#smutne#demony#polskie cytaty#cytaty#cytat z rapu#cytat o życiu#polski cytat#smutny cytat#pozytywne myślenie#nowy początek#pozytywnie#pozytywne nastawienie#będzie lepiej
107 notes
·
View notes
Text
Rebel Moon (2023, 2024) - na koniec roku zmierzyłem się z antagonistą mojej playlisty, czyli niesławną dylogią Rebel Moon (w wersjach reżyserskich). Jest to najnowsze dzieło kontrowersyjnego reżysera Zacka Snydera, a patrząc na negatywne oceny zarówno krytyków, jak i widzów, katastrofalne wyniki oglądalności i rozdmuchany budżet, niewykluczone, że może okazać się też ostatnim w jego karierze.
Ta seria jest kiepska i nie zamierzam jej bronić. Ale nie jest kiepska na 1/10, a bardziej na 4/10, przy czym większość jej problemów jest związanych z dialogami i wykonaniem, a to oznacza, że z innymi ludźmi za sterami, może dałoby się ten projekt uratować. Więc zamiast kopać leżącego, spróbuję wypunktować co mogłoby odmienić losy tego tworu.
- wymienić operatora - niemal każde ujęcie w obu filmach ma jakiś punkt, na którym koncentruje się kamera, a cała reszta wokół jest całkowicie rozmazana. Nie wiem czy operator używał jednego rodzaju obiektywu, czy montażysta wszystko rozmazywał blurem, ale efekt jest po prostu obrzydliwy. Jaki jest sens tworzyć te wszystkie fantastyczne światy i kosmiczne scenerie, skoro kamera ich nie pokazuje? To marnowanie wysiłków gości od scenografii i efektów specjalnych.
- wymienić montażystę - rozmazanie obrazu to nie jedyny estetyczny potwór. Zack Snyder przyzwyczaił nas, że efekt spowolnień to praktycznie jego wizytówka, ale Rebel Moon wyniósł na nowy poziom nadużywanie tego efektu. Spowolnienia są tu wszechobecne: podczas scen akcji, podczas scen chodzenia, podczas scen bezczynności, podczas scen sexu, podczas scen zbierania zboża. No kurde, łatwiej byłoby zrobić listę scen bez spowolnień. Snyder chełpi się tym, że jego filmy są takie długie, a wynika to z tego, że one po prostu marnują cholernie dużo czasu. A to nie wszystko w temacie montażu. Za każdym razem jak na ekranie pojawia się jakiekolwiek źródło światła, wytwarza to blask na pół ekranu. No może nie pół, ale dużo za dużo i też jest to wszechobecne.
- wymienić scenarzystę - sama historia i same postacie nawet mi się podobają, a scena finałowej bitwy jest całkiem solidna. Inspiracje Gwiezdnymi wojnami i Siedmioma samurajami są oczywiste, a połączone ze sobą tworzą podwaliny pod interesującą historię. Postacie mają swoje własne tła fabularne, które z czasem poznajemy i nawet jeśli nie są szczególnie zaskakujące, stanowią naturalne uzupełnienie filmów. Nawet robot przemawiający głosem Anthony’ego Hopkinsa nieźle się wpasowuje, choć przez większość czasu jest kompletnie bezużyteczną postacią. Więc co mi się nie podoba w scenariuszu? Ogólna bezcelowość znacznej części dialogów. Ja to jestem małomównym gościem. Gdy nie mam nic do powiedzenia, to najczęściej nic nie mówię. Postacie z filmów są moim przeciwieństwem: gadają nawet, gdy nie mają nic do powiedzenia albo gadają bez sensu. A to tylko sprawia, że filmy marnują jeszcze więcej czasu i w połączeniu z maniakalnym nadużywaniem spowolnień, trzygodzinna historia staje się sześciogodzinną. Na głupoty fabularne i brak logiki zwykle przymykam oko, jeśli film pozostaje fajny w oglądaniu, ale Rebel Moon niestety taki nie jest.
Za scenariusz odpowiadał: Zack Snyder. Za zdjęcia odpowiadał: Zack Snyder. Za montaż odpowiadał: jakiś gość, nad którym wisiał Zack Snyder. Z jednej strony fajnie, że Snyder dostał od Netflixa wór pieniędzy i wolną rękę, dzięki czemu stworzył dzieło takie, jakie chciał, ale z drugiej strony stworzył dzieło dla siebie i niemal dla nikogo innego. Nie dość, że mógł przekreślić tym swoją dalszą karierę, to jeszcze dał producentom jasny sygnał, że nie każdy reżyser zasługuje na bezgraniczne zaufanie i brak kontroli, przez co mogą być bardziej powściągliwi z inwestycjami w kolejne filmowe projekty, nawet te potencjalnie interesujące. Nie warto oglądać Rebel Moona, ale warto wiedzieć o jego istnieniu.
2 notes
·
View notes
Text
Właśnie obejrzałam tą nową Akademię Pana Kleksa i powiem wam
Nie wiem co reżyser brał, ale chyba w takim stanie by mi się lepiej oglądało
#babbling blue#in polish#w sensie oglądało mi się nieźle bo komentowałam ze znajomymi ale halo XD#to naprawdę nie był dobry film pod większością względów#z wyjątkiem zdjęć może#i niektórych outfitów#ale tak to mocne 2/10 serio
5 notes
·
View notes
Text
“Dzieje grzechu”
Teatr: Narodowy Stary Teatr w Krakowie
Reżyseria: Wojciech Rodak
„Dzieje grzechu” Stefana Żeromskiego były dla mnie zawsze fascynującą książką z dwóch powodów: po pierwsze zastanawiało mnie w jaki sposób historią jednej osoby można było zapełnić 3 wielkie, opasłe tomy (bo takie wydanie tej książki mieszkało ze mną pod jednym dachem), ale także jak bardzo cała opowieść o Ewie Pobratyńskiej w swojej kontrowersyjności gubi rys realistyczny i zupełnie odpływa w stronę chorej i zboczonej fantazji autora. Chociaż teraz się zastanawiam – mając z tyłu głowy życiorys Tajemniczej Moniki i Eli Gawin – czy aby na pewno jest taka nierealna. W Narodowym Starym Teatrze do świata „Dziejów grzechu” zapraszają nas Iga Gańczarczyk i Wojtek Rodak (odpowiedzialni kolejno za scenariusz i reżyserię). Warto podkreślić już na samym starcie, że Gańczarczyk wykonała tytaniczną pracę przepisując powieść Żeromskiego i na jej ramie tworząc zupełnie nową i autonomiczną historię. Dramaturżka czerpie z oryginału pełnymi garściami, ale też przewrotnie wchodzi z nim w dialog, przykrywając grubą warstwą ironii dziaderstwo Żeromskiego i to, jak konstruował swoją kobiecą postać w taki sposób, by poniekąd spełniać swoje męskie żądze. Jest to świetny segway do tematu współcześnie aktualnego – a mianowicie nadużyć reżyserów względem aktorów i aktorek. Podkreśla to w swoim monologu Magdalena Grąziowska wspominając jak grała w „Dziejach Grzechu” w reżyserii Michała Kotańskiego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Podkreśla, że mając za sobą różne doświadczenia na drodze aktorskiej, nie zgodziłaby się na wiele rzeczy, które puściła płazem kiedyś (swoją drogą ciekawym doświadczeniem było móc obejrzeć ją po tych latach w tej nowej wersji „Dziejów grzechu” i móc zestawić to, jak portretowała Ewę Pobratyńską kiedyś, bo miałem szczęście lub nieszczęście oglądać też kielecką interpretację powieści).
Wojtek Rodak w swoim spektaklu mocno podąża ścieżką, na której kiedyś już byłem w trakcie „Płatonowa” w reżyserii Konstantina Bogomołowa – poprzez trawestację podbija śmieszność zachowań damskich i męskich przenosząc je między płciami; uwydatnia na przykład komizm zachowań Ewy w momencie natychmiastowego zakochania się w Łukaszu.
Podobny zabieg wykorzystywała także Anna Smolar w swojej „Halce” z tą różnicą, że jej spektakl w moim odczuciu rozłaził się w drugim akcie, natomiast Rodak wie, na ile sobie może pozwolić, a na ile nie. Nawet jeśli pozwala sobie przekroczyć granicę kiczu i przesady to nadal to kupuję, bo w całym tym rozbestwionym projekcie karuzela śmiechu trwa w najlepsze nakręcając się właśnie świadomym kiczem. Co bardzo mnie rozbawiło, finał spektaklu jest iście przewrotny i daje ogromnego pstryczka w nos Żeromskiemu jak i całemu opartemu na patriarchacie społeczeństwu. Robi to w sposób mocno przemyślany i jasno wynikający ze scenariusza - reżyser nie sili się na nagłą woltę i podąża za jedynym rozsądnym głosem idącym z tekstu Gańczarczyk.
W tym wybornym serniku teatralnym pyszniutkimi rodzynkami są aktorzy, którzy dali się porwać reżyserowi i tworzą bardzo sprawną maszynę teatralną. Na pierwszy plan wysuwają się jednak głównie trzy aktorki grające Ewę na różnych etapach jej życia: Karolina Staniec, Magda Grąziowska i Małgorzata Gałkowska. Tworzą jeden organizm w trzech ciałach; każda z nich ma inne właściwości, ale doskonale portretuje Ewę na różnych jej etapach „zepsucia”.
Karolina Staniec jako najmłodsza wersja bohaterki wyciska ogromny komizm z jej zachowań podlotka – emfazę i uniesienie każdym możliwym zalotnym spojrzeniem Łukasza. Staniec jest bezbłędna i kolejny raz udowadnia, że jest wyborną aktorką i że stoi przed nią moc ciekawych ról, bo ma ogromne zaplecze, aby dźwigać wiele z nich (co udowodniła na przykład w „Dead Girls Wanted” w reżyserii Wiktora Rubina w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu).
Wcześniej wspomniana przeze mnie Magda Grąziowska jest jednocześnie delikatna, ale też ma w sobie taką zimną stal, która daje siłę jej Ewie i daje poczucie, że jej bohaterka jest zdolna do wszystkiego.
Jednak koronę zgarnia Małgorzata Gałkowska, która jest sumą wszystkich tych cech wypracowanych przez pozostałe Ewy – zbiera je naraz w sobie i doprawia to ogromem zmęczenia życiem, a także oczekiwaniami społecznymi względem kobiet – zgarnia totalnie złoty medal za podanie widzowi monologu dotyczącego tego, czy Ewa w naszej wyobraźni i wyobraźni Żeromskiego starzeje się przez czas trwania powieści, czy wiecznie jest uwięziona w swojej formie młodej lolitki, bez względu na to, że powinna mieć już według biegu fabuły wiele, wiele więcej lat. Nie będę też zgrywał zaskoczonego, że tak dobrze zagrała, bo od dawna wiem jak wyborną aktorką jest i do dziś prześladuje mnie jej mini kreacja z „David’s Formidable Speech On Europe” – premium klasa i nie mogę sobie wyobrazić , że kiedyś jej zabraknie na scenie. Pani Małgorzato, kocham panią.
Całość spektaklu opakowana jest w ciekawą buduarową dekorację Katarzyny Pawelec i kostiumy Marty Szypulskiej – oba elementy dobrze się uzupełniają i tworzą dla aktorów przestrzeń dopełniającą sensy wyprowadzone z samego scenariusza. Wielokrotnie podkreślałem w moich tekstach jak ważne jest dla mnie, aby scenografia i kostiumy nie były dla aktorów potykaczem, ale by wchodziły z nimi w dialog, co właśnie tutaj wybornie się udało.
Podsumowując, po przeczytaniu opisu spektaklu na stronie teatru byłem raczej nastawiony dosyć chłodno, ale zostałem w pełni porwany przez twórców. Niektórym może się wydawać, że przekracza się pewną granicę, ale spokojnie – zapewniam, że twórcy balansują bardzo mądrze i sprytnie i nie popadają w błazenadę. „Dzieje grzechu” Wojtka Rodaka to bardzo udane zamknięcie sezonu dla mnie. Teatr mądry, zabawny, bez zadęcia i spuszczający powietrze z balonika narodowej literatury. Daje do myślenia ale też jeśli nie chcemy myśleć to pozwoli nam się po prostu bawić, co jest super. Jeśli miałbym nazwać jakiś spektakl pozytywnym zaskoczeniem i olśnieniem tego roku to byłyby to właśnie „Dzieje grzechu”. Czapki z głów, dobra robota, więcej na boga, więcej!
3 notes
·
View notes
Text
Matrix
opis filmu: Haker komputerowy Neo dowiaduje się od tajemniczych rebeliantów, że świat, w którym żyje, jest tylko obrazem przesyłanym do jego mózgu przez roboty.
Stare dobre SF dobrze bawiłam się na tym filmie na pewno wart obejrzenia. Do tego to zdobywca 4 Oscarów z mało istotnych kategorii bo wiadomo najważniejsze są zawsze najlepszy film, reżyser, aktor i aktorka pierwszo - planowi.
Moja ocena 7,5/10
8 notes
·
View notes
Text
Zaprezentowano pierwszy pełny zwiastun Solo Leveling
Hej! Świeże wieści dla fanów Solo Leveling! Właśnie podczas wydarzenia Aniplex Online Fest 2023 zaprezentowano pierwszy pełny zwiastun anime na podstawie manhwy napisanej przez Chugonga i rysowanej przez zmarłego DUBU z REDICE Studio. Ale to nie wszystko! Do obsady dołączyła Haruna Mikawa w roli Aoi Mizushino (siostra Shuna Mizushino - w japońskiej wersji to zmienione imię Sung Jinwoo).
Za kilka kluczowych elementów anime odpowiedzialni będą:
Projekt postaci drugoplanowych: Chiaki Furuzumi
Projekt potworów: Hirotaka Tokuda
Projekt rekwizytów: Sotaro Shiraishi
Reżyser ds. sztuki: Yasuhiro Okumura
Kolorystyka: Naomi Nakano
VFX: Daichi Iseki
CG: Toshitaka Morioka
Grafiki ruchome: Hiromu Ōshiro z Production I.G
Montaż: Yūji Kondō
Reżyser dźwięku: Ryō Tanaka
Jeśli chodzi o główną obsadę, to w roli Sung Jinwoo (w wersji japońskiej Shun Mizushino) wystąpi Taito Ban. Do tego dołączą Reina Ueda, Hiroki Touchi, Genta Nakamura, Daisuke Hirakawa, Banjou Ginga i Makoto Furukawa.
youtube
Pamiętajcie, że anime zadebiutuje już podczas nadchodzącej zimy, najpewniej w styczniu 2024! Crunchyroll po raz pierwszy ogłosiło adaptację tej serii podczas swojego panelu na Anime Expo w lipcu 2022.
Jak opisuje Crunchyroll fabułę: od ponad dekady istnieją "bramy" łączące nasz świat z innym wymiarem. Pewni ludzie przebudzili w sobie nadnaturalne moce i są znani jako "łowcy". Jinwoo Sung, łowca niskiej rangi, jest znany jako "najsłabszy łowca wszech czasów". Pewnego dnia przyjmuje tajemnicze zadanie i po tym, gdy był bliski śmierci... zaczyna zdobywać poziomy, jako jedyny łowca na świecie.
Za reżyserię odpowiada Shunsuke Nakashige, a głównym scenarzystą jest Noboru Kimura. Tomoko Sudo zajmuje się projektowaniem postaci, a Hiroyuki Sawano - komponowaniem muzyki.
Crunchyroll będzie transmitować anime poza Azją. A jeśli chodzi o manhwę, jej adaptacja zaczęła się w marcu 2018 i zakończyła w grudniu 2021. Oczywiście możemy też cieszyć się japońską wersją pod tytułem "Ore Dake Level-Up na Ken".
To na tyle na dzisiaj! Trzymajcie rękę na pulsie, bo Solo Leveling na pewno przyniesie jeszcze wiele emocji! 💥
2 notes
·
View notes
Text
denerwuje mnie zwalanie kiepskiej jakości filmu na to, że coś było niskobudżetowe
ok - nie masz forsy to jasne, że efekty specjalne będą wyglądały jak zrobione w paintcie czy twój elf będzie nosił uszy z plasteliny, ale liczy się to żeby ktoś miał talent aktorski czy dobre ujęcia - to nic nie kosztuje kurwa a i tak nie da się tego oglądać - na tiktoku lepsi ludzie występują nieraz potrafiący wyrazić odpowiednie emocje czy na youtube znajdziesz tutorial jak trzymać kamerę a jednak argument wiecznie się powtarza - a bo to było tanie
nie, po prostu nie, zwyczajnie ktoś nie miał znów pojęcia na fabułę i wrzucił setkę scen, które zanudziły widza oraz jedną blond laskę bo o takie wypraszają na grupach na fb żeby była ładna a nie miała umiejętności
gdybym miał znajomych i sprzęt to bym o wiele lepiej zrobił wiele z tych rzeczy bo same larpy czy cosplay'e robiło się z większym zamachem w liceum niż to gówno, które trafia do kin - kto na to wykłada w ogóle pieniądze?
ta wiem zaraz ktoś na mnie naskoczy, że się chwalę, ale serio zastanówcie się - naprawdę myślicie, że jakiś Brad Pitt jest lepszy bo jest dobrze znany i dostaje 50 tysięcy za jeden uśmiech niż ktoś kto ma pasję? otóż nie, może przyciągnąć więcej ludzi do kina, ale i tak ma rzeszę kaskaderów, ktoś mu odwali zajebisty make up i jeszcze ustawi go tak żeby najlepszym profilem był odwrócony do widza - to wszystko idzie się wyuczyć często tylko mało komu się chce i jakiś kolejny debil z ideą wciska się na siłę w oczy ludziom bo ma portfel wypchany bardziej niż twój sąsiad
zirytowało mnie już to, że sięgam po kolejne "dzieła", które są gorsze niż nagrywane przez twojego ojca w dzieciństwie jak jeździłeś trzykołowym rowerkiem
kiedy Hollywood robi coś zbyt perfekcyjne, że aż sztuczne nieraz tak ci mniej znani rozwalają system czymś co nawet nie ma sensownych dialogów (już obstawiam, że w pornosie lepsze chociaż nie oglądam)
samo Millenium jest o niebo lepsze od Dziewczyny z tatuażem, główne postaci obie są super i tu i tu, ale reszta zdecydowanie bardziej podoba mi się w trzyczęściowej wersji mimo, że to kosztowało mniej - też niektórzy nie potrafią rozporządzać środkami najwyraźniej skupiając się nie na tym co trzeba
a Co robimy w ukryciu Taiki - nie serial tylko film - jest arcydziełem
trzeba się znać na swojej robocie, mieć do tego dryg, szukać kogoś kto serio wierzy w projekt a nie liczy na zarobek, dopasować postać do człowieka tak by znał emocje lub chociaż je rozumiał kiedy wciela się w rolę, uchwycić to co najważniejsze i to przekazać z jakimś głębszym zamysłem, to jest coś nad czym się ciężko i być może długo pracuje, będąc na planach filmowych widzę tych, którzy serio się przykładają a którzy psują absolutnie wszystko i wierzcie mi, że często są to najważniejsi wśród zgromadzonych, ile cudownych rzeczy zostało dodanych bo ktoś improwizował, bloopersy czy chociażby detale bez których by się nie obeszło, jak wspaniale wygląda coś kiedy w tle statyści zachowują się tak jak powinni, gdy reżyser wytłumaczy swoją wizję albo tłucze coś aż się uda, kiedy sprawdza źródła czy faktycznie coś mogłoby tak wyglądać, kiedy aktor się doszkala w jakimś kierunku, kiedy zatrudni się specjalistów chociaż to akurat wszystko kosztuje a jednak w dobie internetu wielu autorów grzebie w sieci w poszukiwaniu informacji by być wiarygodnym, bo chce, ślęczy nocami by coś udoskonalić, obserwuje, pisze na podstawie doświadczeń, szuka krytyków by spytać o zdanie i tak to powinno wyglądać przy tworzeniu czegoś
moim marzeniem zawsze było brać udział w czymś takim i obstawiam, że wiele osób ma podobnie, ale nie - nawet wśród osób, które były obok mnie stare baby chciały zapłatę za to, że parę godzin postoją i popatrzą się w kamerę kiedy ktoś im powtarza by tego nie robiły bo im nie zależy absolutnie na rezultacie
wyobraźcie sobie teraz rzeszę fanów Władcy pierścieni dołączającej do planu żeby pomóc w projekcie, zagrać w nim choćby w tle, przynoszących zrobionych przez samych siebie kostiumy i przedmioty zawarte w książce - o wiele taniej by to wyszło i niektórzy zagraliby za darmo byleby tam być, ale nie - oni wolą sobie Scarlett witch w Marvelu chwalącą się, że w życiu nie widziała komiksu i nie wie co robić z rękoma oczywiście - i dlatego tyle filmów koniec końcem wychodzi żałośnie, ale kto to zauważy skoro idziesz do kina żeby popatrzeć na ładną dupę, na wielki wybuch nie mający logiki czy ten jeden pocałunek bo twoje życie romantyczne jest do dupy - harsh? może, ale na tym polega komercha - ludzie to łykną więc czemu ktokolwiek ma się starać...
0 notes
Text
paintings round 2 poll 50
Anti-fascist demonstration by Stanisław Osostowicz, 1932-1933:
[no propaganda has been submitted]
Shoah (Forest) by Wilhelm Sasnal, 2003:
propaganda: from the fb page Sztuka do kawy: “Gdy po raz pierwszy zobaczyłam ten obraz, nawet nie znając jego historii czy tytułu czułam, że z odmętem w tle jest „coś nie tak”. Zapierający dech w piersiach las nie jest ani przypadkowy, ani neutralny – scena rozgrywa się bowiem w okolicach Treblinki. Chaotyczna, głęboko zielona otchłań jest zatem miejscem pogromu, tytułowej Zagłady. Znana jest również tożsamość przedstawionych postaci. Mężczyzna w środku to Claude Lanzmann – reżyser 9-godzinnego filmu dokumentalnego o Zagładzie („Shoah”, 1985), nad którym pracował kilkanaście lat. Postać w białej spódnicy to tłumaczka, która przekłada rozmowę reżysera z idącym po jego prawej stronie mężczyzną. Ten ostatni zaś jest świadkiem zbrodni – właśnie opisuje Lanzmannowi swoje traumatyczne doświadczenia z czasów wojny.”
[When I first saw this painting, even not knowing its history or the title I felt there is something "wrong" about the turmoil in the background. The breathtaking forest is neither accidental nor neutral - the scene is set near Treblinka [one of the nazi extermination camps]. The chaotic, deep green abyss is the site of a genocide, the Shoah. We know the identity of the figures in the painting. The man in the middle is Claude Lanzmann, who directed a 9 hours long documentary about the Shoah ("Shoah", 1985), which took him over a decade. The figure in a white skirt is an interpreter who translates the director's conversation with the man on his right. The latter is an eyewitness of the massacre - he is describing to Lanzmann his traumatic experiences from the war period.]
59 notes
·
View notes