#pjeski
Explore tagged Tumblr posts
babatattoo · 2 years ago
Photo
Tumblr media
Witamy w piątkowy poranek słodkimi pyszczkami pjesów i kotełów wykonanych przez @gabi_cattooer ‼️Gabi odwiedzi nas w przyszłym tygodniu i ma jeszcze wolne miejsca w środę i czwartek(15,16.03)‼️ Po zapis piszcie bezpośrednio do @gabi_cattooer 📩 Ps. Gabrysia ma super cenki na zwierzaki, serio ❤️ #poznań #poznantattoo #tattoopoznan #babanarowerzetattoo #inked #ink #tattoo #zwierzaki #tatuaż #tatuazpoznan #pies #kot #tattoodog #dogtattoo #cattattoo #pjeski #realistictattoo (w: Poznan, Poland) https://www.instagram.com/p/Cpmg_WbjDa0/?igshid=NGJjMDIxMWI=
0 notes
chomigun · 6 months ago
Text
Idź
Kić
Tumblr media
Grafika Profrekwencyjna
7 notes · View notes
myslodsiewniav · 8 months ago
Text
Wrażenia, chwile ulotne
3 kwietnia 2024r
Środa.
W skrócie to jestem przebodźcowana i zmęczona, a zarazem nabuzowana taką energią do działania, naglącą koniecznością wykonywania czegoś, stresem, że nie zdążę itp.
Jednocześnie czuję, że potrzebuję oddechu, zrzucenia z siebie nadmiaru uczuć i presji - dlatego piszę. To mnie uspokaja.
W święta - w ostatni weekend - byliśmy najpierw w domu, obydwoje skupieni na próbie wyhamowania tego stresu, który każde z nas czuje. Buzowało w nas to charakterystyczne uczucie: wiesz, że jesteś zmęczona/zmęczony, wiesz, że już możesz odpuścić, zwolnić, westchnąć z ulgą i leżeć brzuchem do góry, ALE coś w Twojej głowie odlicza sprawy, które jeszcze wymagają doglądnięcia, które należy wykonać, bo-coś-tam. Wzajemnie siebie upominaliśmy by przestać bezmyślnie obgryzać paznokcie i/lub skórki przy paznokciach i by zostawić pracę zaliczeniową, zostawić pranie wymagające rozwieszenia, zostawić maile, zostawić rozgrzebane projekty. Trudne było to hamowanie, ale z ulgą przyznaję, że w sobotę udało nam się zwolnić.
Zabawne: kiedy jedziemy na święta do rodziny mojego partnera wtedy to ja szaleję w kuchni z projektami kulinarnymi, a gdy do mojej - to on. Tym razem poszłam na łatwiznę: zrobiłam serniczek na zimno, na erytrytolu i z galaretką i owocami. Słodziutki, niskokaloryczny. Zaś mój chłopak walnął kilka tradycyjnie Włoskich wypieków (wspominałam, że jest niezdrowo walnięty na punkcie Włoch?). Jedno ciasto robił cały dzień z przerwami kilkugodzinnymi. Ech. Gluteniarz. :P
Mama prosiła, żebyśmy nie przywozili nic więcej do jedzenia, bo ona i ciocia już na 200% mają dość wa��ówki na podjęcie gości, po co szykować za dużo. I bardzo mi się to podejście podoba - W KOŃCU święta z umiarem (serio wyszło z umiarem - jedzonka idealnie na całą rodzinkę na 2 dni).
Przyjechaliśmy w niedzielę na śniadanie do cioci. Na miejscu spotkaliśmy rodziców oraz kuzyna z partnerką. Wrócili kilka tygodni temu z parumiesięcznej podróży po Ameryce Południowej. Naprawdę było super. Miło. Miło słuchało się o tym, jak ciocia odkryła swoje nowe hobby, o tym jak moja mama działa w ramach grup plastycznych, o podróży kuzyna i jego partnerki. No i oczywiście PJESKI! Ech. No złote maleństwa! Moje małe kangurzątko wygląda troszkę jak boarder collie, a kuzyn ma boarderka - słodziaka takiego, przytulankę kochaną. Uwielbia się przytulać całym ciałkiem, opierając łepek o ramię człowieka i patrząc głęboko w oczy z miłością pozwala się głaskać. No po prostu można się rozpłynąć.
Kuzyn nam pokazał filmy z podróży, z moim chłopakiem sobie o sprzęcie pogadali, a ja z jego partnerką o pieskach.
Mojej siostry i jej rodziny w niedziele nie było - byli u Szwagra, mieli dołączyć w poniedziałek, a w poniedziałek ja, mój chłopak i partnerka kuzyna planowaliśmy nie pojawiać się na spotkaniu rodzinnym. My musieliśmy odpocząć, a ona - pracować.
Po jedzonku pojechaliśmy wspólnie, całą rodziną na plażę nad rzeką. Obydwa pieski hasały radośnie po piasku, świetnie się bawiły. Bardzo się cieszę widząc swoje kangurzątko tak radosne. Była taaaaak szczęśliwa. Nawet podobało jej się wchodzenie w fale (ona nie znosi wody - a tu niespodzianka, bo jednak w naturze jest gotowa zmoczyć łapki. W mieście jak pada to mój piesek po pierwsze chodzi w pelerynce, a po drugie sama wybiera chodzić wyłącznie po krawężnikach/murkach by być możliwie daleko od wszelkiego rodzaju głębszych kałuży. Nawet za potrzebą nie wejdzie na MOKRĄ trawę xP).
Kuzyn przeprowadził moją mamę - osobę po udarze, z niedowładem połowy ciała, z endoprotezą kolana, poruszającą się o kulach - po chaszczach, krzakach, wybojach, łąkach. Ciocia miała minę nietęgą widząc gdzie nas prowadzi jej syn, a mama była w widoczny sposób zaalarmowana, ALE była też taka szczęśliwa, że mimo wszystko daje radę przedzierać się przez zarośnięte dróżki (kuzyn musiał udeptywać gałęzie i korzenie, odgarniać dla mamy przejście by mogła przecisnąć się, a mój chłopak ją asekurował podczas przechodzenia przez ten tor przeszkód).
Spędziłam masę czasu z partnerką mojego kuzyna. Ech. Fajna dziewczyna, bardzo ją lubię i podziwiam. Szkoda, że woli trzymać się na dystans, bo im dłużej się znamy tym więcej mam z nią wspólnych tematów. Fajna jest.
Dała mi kilka tipów odnośnie szukania pracy - ma, to znaczy MIAŁA, mniejsze doświadczenie zawodowe niż ja, praktycznie z zerową wiedzą startowała na stanowiska kierownicze i dostała pracę. Chociaż w ogóle jej nie szukała. Teraz pracuje jej się okay, ma dużo wolnego, duże zarobki i poczucie bezpieczeństwa. Zazdroszczę jej tego - i życia jakie wiedzie i animuszu z jakim podchodziła do szukania pracy. We mnie jest wiele strachu przed oceną, przekonania, że pewnie inni wiedzą lepiej itp. A ona ma na to wylane. Z drugiej strony jestem teraz na takim etapie życia, że po prostu jestem spompowana. Nie mam obecnie już przestrzeni na nic więcej ponad to co robię: praca i dwa kierunki studiów, a w każdy wolny weekend odwiedziny to u rodziny mojego partnera, to u mojej. Docelowo chcę żyć jak ona: wygodnie, bezpiecznie i po to zaczęłam studia. By też się spełnić. A jak w końcu dostanę jakąś ofertę pracy to chętnie ją wezmę - zastosuję się do porad, bo porady są spoko. Ale nie zżerało mnie FOMO. Po prostu ustawiłam na swojej liście - tej, którą z trudem w sobotę odłożyłam na bok by odpocząć, tej z listą spraw do załatwienia i rzeczy do zrobienia - cel "poszukaj pracy zgodnie z poleceniami partnerki kuzyna". I tyle. Zero ciśnienia. Co ma być to będzie.
Zaskoczyło mnie, że na wieść o tym, że ja i mój partner studiujemy to ona poczuła FOMO. Wyznała, że czuje, że się nie rozwija, że od jakiegoś czasu myśli o podjęciu jakiejś nauki - nie mają dzieci (ale sugerowała, że się o nie starają), mają dom, mają środki, mają psa, kochają się, podróżują wspólnie, ale doskwiera jej poczucie stania intelektualnie w miejscu. Więc też chce się dowiedzieć jak to jest ze studiami w naszym kraju. Opowiedziałam jej o tym. A ona odważnie przyznała mi się do FOMO.
Tak od serca z nią porozmawiałam. Naprawdę.
Doceniam to. I czuję wdzięczność.
Natomiast mój chłopak i kuzyn odcięli się od nas, zafascynowani rozmawiali o samochodach i możliwościach podróżowania po bezdrożach itp. Zajarani byli bardzo.
Tata w niedzielę niestety zachowywał się dziwnie. Nie wiem czy za dużo cukru, czy co? W pewnym momencie po prostu zaczął gwiazdorzyć, bez ładu i składu. Przerywał, mówił niestosowne rzeczy. Nawet wyrzucił bardzo nietaktownie partnerce kuzyna, niby w żarcie, że ona i cała jej nacja prowadzona przez Putina napadła najpierw na Krym, a potem na resztę Ukrainy. To było tak ciężkie, gdy to zrzucił - niby w formie złośliwego żartu, zupełnie nie czując, że to nie jest zabawne i przeszedł płynnie do opowieści na inny temat, jakby nie rejestrując jaka atmosfera zapanowała wśród nas wszystkich. Widziałam, że partnerka kuzyna była wściekła, była zraniona tym bardziej, że wielokrotnie opowiadała się po tej "zachodniej" stronie, wielokrotnie opowiadała nam ze zgrozą, z bólem, że jej znajomi z dzieciństwa, krewni wierzą w propagandę władz Rosji, że ma przez to bardzo trudne relacje z bliskimi... a tato jakby na potrzeby nieśmiesznego żartu o tym wszystkim jakby zapomniał. Tym bardziej rzucenie czegoś takiego do przedstawicielki mniejszości, do Tatarki i jeszcze w kontekście Krymu - jest kurwa chujowe. Ech. To nie takie proste. I to po prostu chujowe.
Nie wiedzieliśmy kiedy czas nam minął - wyjechaliśmy do rodziny o 10 rano, a nagle się okazało, że dochodziła 18 wieczorem xD
Wróciliśmy do domu i w końcu rozpakowaliśmy lidlomixa. Stał w przedpokoju od tygodnia, bo nie mieliśmy czas i/lub siły by zabrać się za zapoznawanie z nowym sprzętem. Zrobiliśmy to w niedzielę, zajęło nam to trochę czasu... Potem wyjęliśmy ciasto, włączyliśmy "Problem trzech ciał" i odpadliśmy.
W poniedziałek spaliśmy do oporu.
Wstaliśmy na bardzo późne śniadanie, po śniadaniu poszliśmy na spacer do parku, a po powrocie trzeba było jeść już obiadokolację xD
I wróciliśmy by spać dalej. I dokończyć "problem trzech ciał" - uczciwie nie wiem jeszcze czy mi się ten serial podoba. Zaczynał się super, ale im dalej w fabułę tym gorzej. Najbardziej mnie wkurzał kontrast pisania wątków w scenariuszu: infantylizacja relacji międzyludzkich, jakby bohaterowie byli na etapie wczesnej podstawówki na polu myślenia o związkach romantycznych w kontrze do sposobu w jaki radzili sobie z problemami moralnymi, społecznymi i tymi dotyczącymi fizyki. WKURZAŁO mnie przekonywanie widza o tej wielkiej, fantastycznej i czystej miłości Willa do Jin; to przekonanie bohaterów, że jak typ jej tą miłość wyzna i pokaże jak baaaaardzo ją kocha to na pewno wszystko zmieni się na lepsze - to jest mokra fantazja niedojrzałych ludzi, nie tak działają związki. Zresztą idąc tym tropem: jeżeli miłość Willa jest wielka, akceptująca i czyta, a to jak go traktuje Jin to nie jest coś współmiernego, ani nawet dobrze rokującego. Ech. Niech będzie, że rozwój wydarzeń w serialu to opowieść o nauce powziętej z przeoczenia istotnych sygnałów, ale ta nauczka przeistacza się w poczucie winy, które jest pomylone potem z miłością. Zresztą ta scena w której - JAK W ŚREDNIEJ JAKOŚCI FANFICU - szef Jin wchodzi do jej biura by zapytać ją czy doceniła zajebiście drogi prezent do Willa. Serio? No super. Brawo. Albo fakt, że Jin okłamuje swojego chłopaka, chłopak okłamuje ją. Że między jej chłopakiem, a Auggie jest większe napięcie erotyczne, więcej chemii niż między osobami w parze (mój chłopak się nawet zakładał na wysokości 3 lub 4 odcinka, że tak się potoczy fabuła: że między tą dwójką będzie romans i zdradzona Jin zrobi coś głupiego). AHGR! No i Soul - dla mnie uroczy typ z którym nie chciałabym pracować za nic w świecie, a mój facet go szczerze nie znosił - wszystkie cechy tej postaci mój chłopak odczytywał jako czerwone flagi. I spoko. Mnie koleś mniej wkurzał niż Will. A najbardziej lubiłam Jacka. Szkoda, że wyszło jak wyszło...
Nie wiem czy to może się rozwinąć jeszcze w ciekawiącym mnie kierunku. Zobaczymy. Im głębiej w fabułę i im dalej od tej gry na kosmicznym VRze tym fabuła była wolniejsza i mniej ciekawa. O! Ciekawe było jak przedstawiono śmierć na statku "Sąd ostateczny" - świetna scena! Ale co tam się wtedy działo jeszcze to nie pamiętam, takie miałkie to było.
Zaczęłam czytać książkę na podstawie której powstał scenariusz, tą poleconą przez @jakiwstydprzedpanemrysiem - może tu będzie odrobinę bardziej przejrzyście.
Wczoraj spotkałam się z siostrą - byłyśmy coś zjeść. Zaprowadziłam ją do sklepu plastycznego, obłowiła się. Miło było, naprawdę. Mój piesek ją pięknie powitał. Fajne było spotkanko. Opowiadała mi o tym jak było w poniedziałek świąteczny, opowiedziała o postępach swojego synka. Sama wczoraj była na wychodnym, bo zaczęła leczyć blizny potrądzikowe (przygotowując się do procedury in vitro przyjmowała masę hormonów, a one spowodowały wysyp takiego trądziku, jakiego nie miała będąc nastolatką). Fajnie, że o siebie zadbała. Działa też z farbami, rozwija się artystycznie. Kto wie, może w przyszłym roku obydwie zaczniemy kurs na ASP. Fajnie by było - moja koleżanka właśnie taki robi. Wygląda to fascynująco.
Ech... teraz się rozglądam po pokoju: panuje w mieszkaniu taki bałagan, że nie mam siły. Sprzątałabym to z kilka dni, tak dużo rzeczy do poskładania, wyprasowania, przejrzenia. No cóż, póki studiuję dwa kierunki pracuję to będziemy żyć w brudzie xP
Dziś ja planuję wysłać wyniki badania do specjalistki.
Odebrać paczkę z materiałami do innego projektu artystycznego.
A potem dokończyć jeden z dokumentów projektowych na zaliczenie przedmiotu - już kosmetyczne poprawki i wysyłam po feedback. Wyszła nam analiza na 50-stron. Jak będzie coś do poprawy - poprawiamy prędziutko, a jak nie to już mamy ocenę. Cieszy mnie to, mam naprawdę fajną grupę projektową. :D A przy tym mogę w końcu odhaczyć jeden z projektów zaliczeniowych by zacząć studia drugie.
Potem chcę się zabrać się za flash-fiction. Ech. @pantokratorka wspominałaś o dadaistach - ale nie wychodzi mi nic. Nie czuję tego. Nazbierałam gazet i ulotek - będę z nich ciąć. Może coś wyjdzie. :P Jednak mam pomysł na drugą składową zaliczenia z tego przedmiotu: mam napisać list w którym przekonam mojego wykładowcę, że musi mi postawić 5. To ma być opowiadanie - nie za krótkie, nie za długie. Poszukałam sobie tipów dotyczących opowiadań - bo wiem, że jestem zajebista w pisaniu wstępów do opowiadań i nigdy ich niekończenia. xD Chciałam, żeby to było opowiadanie o konstrukcji gry - żebym opowiedziała wykładowcy jak znalazłam 1, jak znalazłam 2, jak zdobyłam 3, jak zdobyłam 4 i 6, ale 5 to on musi mi wysłać, abym mogła coś-tam wykonać. Coś jak z DragonBallem - muszę zdobyć COSIE, które mają jakieś moce, przy konkretnych warunkach, aby stało się COŚINNEGO. Napiszę przygodówkę - słowem. Z jakąś grą słowno-logiczną. No i właśnie wpadłam na pomysł z tą "5" - nasz samochód to "pięćsetka", jeszcze nie wiem jak to zrobię fabularnie, ale pomyślałam, że zniknęło nam pięć i została jedynie setka, więc tak wybrakowanego samochodu nie możemy odpalić i potrzebujemy pomocy. Ale to koncept. Jeszcze zobaczymy czy to rozwinę - na pewno chcę zrobić zabawę logiczno-przygodową. :D
Trochę mi lżej, jak to z siebie wyrzuciłam.
A! JEszcze zapomniałam xD No, właśnie: zapomniałam, że zapomniałam o tym, że wczoraj miałam pierwsze zajęcia online na drugiej uczelni xD Siedziałam nad projektem, tym na 50-stron, aż nagle mój chłopak mnie namawiał, żebym się w końcu położyła spać - dla mnie zaskoczenie, bo miałam wrażenie, że ledwo co jedliśmy późny obiad, że jest przed 19 wieczorem... a tu NIESPODZIANKA, mamy nagle 22:22. No. A pierwsze wykłady i spotkanie organizacyjne było o 19:30. xD Muszę to jeszcze nadrobić.
A! I jeszcze mam do nadrobienia jeden kurs z IT!
8 notes · View notes
samowite · 5 years ago
Photo
Tumblr media
31 notes · View notes
somanydesires · 6 years ago
Text
Tumblr media
#ja
11 notes · View notes
03ric · 5 years ago
Text
p1 in marbles on callums stream this is a personal WIN
2 notes · View notes
melpop · 6 years ago
Photo
Tumblr media
wujek kocha pjeski
0 notes
xily-x · 6 years ago
Text
Czasem pjeski czasem ty
Tumblr media
0 notes
samowite · 5 years ago
Photo
Tumblr media
24 notes · View notes
samowite · 5 years ago
Photo
Tumblr media
5 notes · View notes
03ric · 5 years ago
Text
max is streaming BLESS
1 note · View note
myslodsiewniav · 2 years ago
Text
Pozytywniej
Ostatnio głowę zaprząta masę ciężkich, trudnych i stresujących rzeczy i spraw, ALE są też przyjemności dla równowagi.
Czuję się zachwycona i poruszona uroczym jestestwem pieska, który ze mną mieszka już 5 dzień i cokolwiek by nie zrobiła wzbudza zachwyt tymi uszkami, rozmerdanym ogonkiem, bursztynowymi uszkami i przytulaśnym jęzorem. Czasem mając głowę skupiną na pracy idę nalać sobie wody i zauważam JĄ kątem oka: rozwaloną na kanapie, wszystkimi łapkami w stronę sufitu, z wywalonym brzuszkiem, ulokowaną między dwoma kocykami, posapującą przez sen to NIE MOGĘ. No po prostu rozpuszczam się nad nią. Jest taka słodka, że uśmiech mi mimo całego stresu rośnie na twarzy. :D Wdzięczność za PJESKI.
Drugi aspekt to mój O. i jedzonko, którym mnie karmi. 
Zacznę od tego, że KOCHAM figi. W sezonie na figi nie przepuszczam okazji na wszelkiego rodzaju sałatki i kanapki z figami. Figi rules! Ale kilka dni temu mój facet mnie powalił na kolana, a potem przyprawił o odlot na skrzydłach: przyszedł do domu oświadczając, że obiad dzisiaj robi ON i mam nie wchodzić do kuchni, bo to będzie niespodzianka. Spoko. Miałam tyle na głowie, że nawet nie miałam czasu na odwiedziny w kuchni. A potem zawołał mnie na obiad i przyniósł... świeżo wyciągniętą z piekarnika i przełożoną na deskę strawę. PIECZONY SER BRIE z PIECZONYMI FIGAMI serwowany w towarzystwie szynki schwartzwaldzkiej (moja ulubiona) i prażonych pistacji (jego ulubione). Do tego świerze, chrupiące pieczywo z mąką żytnią... Odciął “pokrywkę” z parującego gorącem sera i jedliśmy: maczaliśmy chleb w gorącym, ciągnącym się serze, zagryzaliśmy soczystymi figami, szynką i orzeszkami. Wszystko palcami - ta bliskość z jedzeniem. WARIOWAŁAM ze szczęścia! I z eksplozji smaków! I z tego, że kuuuurde, to było w jakiś sposób (perwersyjnie zaspokający moje gusta) po prostu sexy, bo niespodzianka żywieniowa była naprawdę-naprawdę skrojona pode mnie. Prosty posiłek, ALE JAK ON TO WYMYŚLIŁ i zaserowował. No palce lizać! Gdyby nie infekcja intymna to z ekscytacji skończyłabym ten obiad w łóżku (albo przy stole), przysięgam xD I tak kończyliśmy namiętnymi pocałunkami, ale naprawdę-naprawdę karmiący mnie facet to najbardziej HOT facet - najlepsza gra wstępna (nie wiem co to o mnie mówi, ale na pewno coś mówi). I on to wie! No jak to wspominam to mam banan na twarzy i dreszcze z ekscytacji! :D :D :D  TAKA MIESZANKA RADOŚCI, APETYTU NA ŻYCIE, SMAKÓW I PODNIECENIA. I miłości. Wow! 
Udało mi się również nadać paczkę do kuzyna O. - pożyczył od nas książki. Miałam to zrobić w zeszłym miesiącu, ale wciąż cierpiałam na brak czasu i tak to się skończyło. Ech. Dobrze, że słowa udało się dotrzymać (chociaż nadal się źle czuję z tym, że pożyczyłam komuś 27 tomów mojej ukochanej mangi, jedynej jaką chcę mieć w domu... Wiem, że typ dba o książki, ale boje się o moje mangi po prostu).
Powolutku też kompletuje rzeczy na wyjazd i chyba mi to dobrze idzie (chociaż tej sukienki, którą chce mieć nie mam wciąż - wczoraj DOKŁADNIE taka sukienka, jaką sobie wymarzyłam wyświetliła mi się w reklamach google: dostępna niestety w Stanach i kosztująca prawie 1k xD więc podziękuję, wolę iść na lumpy, może mi się trafi coś fajnego). 
Teraz
9 notes · View notes