Tumgik
#paul polani
tenth-sentence · 10 months
Text
In February 1956, Polani attempted to persuade cytogeneticist to help him; the man declined because he was unconvinced by Polani's arguments that the Turner's women might be XO.
"In the Name of Eugenics: Genetics and the Uses of Human Heredity" - Daniel J. Kevles
0 notes
oh-dear-so-queer · 10 months
Text
Polani enlarged his work on color blindness in the human intersexes to include males with Klinefelter's syndrome – a condition with the symptoms of tallness, minor mammary development, and, often, testicular atrophy and mild mental deficiency.
"In the Name of Eugenics: Genetics and the Uses of Human Heredity" - Daniel J. Kevles
0 notes
yes-svetlana-world · 2 years
Text
Poor Leonardo DiCaprio. Megastar gazillionaire he may be, but what good is any of that if the world won’t, in today’s parlance, accept his authentic self? And in DiCaprio’s case, that self is an indefatigable shagger of models under the age of 25. DiCaprio’s habit of breaking up with his girlfriends before they reach their mid-twenties, even after he long ago saw his own mid-forties disappear in the rear-view mirror, has become a tabloid joke. Ha-ha, Leo would rather go down with the Titanic than touch a decrepit hag of 30!
But last week the “ha” changed to “ew” when it was reported that the 48-year-old’s latest girlfriend, Eden Polani, is a model (of course) and all of 19 years old. “She wasn’t even born when Titanic was released!” gasped the internet. People, she wasn’t even born when Catch Me If You Can was released. The reaction was so resoundingly negative that DiCaprio’s people released a statement that the two were not — to use that great American euphemism — dating, although they declined to comment if they’d ever “dated”.
If you want an illustration of how dramatically sexual politics has changed in recent years, then just look at the travails of DiCaprio. Lauren Bacall was 19 when she met 44-year-old Humphrey Bogart on the set of To Have and Have Not, and the only person who was bothered by that was the film’s 48-year-old director, Howard Hawks — because he’d had his eye on Bacall, too.
This has all changed now, as the #MeToo movement brought a greater understanding of power abuse, coercion, grooming and exploitation. Many women, me included, have re-evaluated their past and marvelled at what they once accepted as normal or just inevitable. As a result, a successful man in his late forties who would have once been grinningly saluted as a playa for dating a teenage model now just looks sleazy and weird.
This has been a genuine sea change, and one only needs to look at, for example, the still jaw-droppingly low conviction rates for rape to understand why so many women feel empowered by it, now able to rely on collective public attitudes where the legal system has for so long failed them.
ADVERTISEMENT
But with this kind of social revolution there is always a risk of overcorrection, and we are starting to see the effects of that. In The Sunday Times last weekend the psychotherapist Julie Lynn-Evans talked about the number of schoolboys she was seeing who were traumatised and even suicidal after being accused of predatory behaviour because they had put “a hand on a bosom” while “slightly drunk”. Such accusations largely happen online, for instance on the Whisper app and the site Everyone’s Invited, where they can be posted anonymously. Sandra Paul, a defence lawyer, said she had worked with dozens of families of boys who had been accused: “Even if the allegations are not proven, the boy usually has to move school or college to try to start again. He will have been ostracised by his peers and is guilty by association.”
No doubt some of those boys have done bad things and deserve the consequences. But many have simply been caught in a web of childish awkwardness on their side and nervy confusion on the girl’s. They are the first post-#MeToo generation, having to navigate new mores that few adults understand either. When does making a move become an unwanted advance? Is asking for consent thoughtful or presumptuous? Add alcohol, inexperience and teenage hormones to the mix and you have a blazing fire of misunderstandings. Some will argue these boys are justified collateral damage, that a few innocents being embarrassed is small beer compared with how often true guilt has gone unpunished. And it is true that damning by allegation will be the only way some girls and women get justice, no question. But it’s still unfair.
This kind of public shaming has shifted power balances. Also last weekend the actor Armie Hammer gave an interview to the online newsletter Airmail. Now, Hammer is not a figure who attracts sympathy in the way, say, a suicidal schoolboy does, given he comes from a wildly wealthy family and was, until recently, a successful actor. But two years ago he became a global joke when several women claimed he got off on sharing cannibalism fantasies. Rape allegations followed, and his career vanished.
Yet the rape allegations were dubious at best, at least one of his accusers had never even met him and the kinky fantasies were, according to the evidence presented in the Airmail piece, shared consensually. In the interview Hammer acknowledges “the power dynamics were off” in his relationships with women, because he was a rich celebrity and they were unknowns. But if his reputation could be totalled by shaky accusations, this redistribution of power looks less like justice and more like a modern version of The Crucible.
Again, some will argue this doesn’t matter: wronged women will always far outnumber the wronged men. But the recent positive changes can be sustained only if we acknowledge that there has been an overcorrection, and some have suffered because of it, and we need a balance. It means listening to allegations but not confusing them with proof. And it also means never forgetting that fortysomething men who date teenagers should be treated how Rose treated Jack in a movie I’m old enough to remember: they should be pushed into the sea.
@HadleyFreeman
22 notes · View notes
the-purest-wolf · 4 years
Text
Złoty Krucyfiks - [Aramis&Porthos]
Zimno.
Gówno.
Boże jak zimno.
Widział swój oddech w ciemności. Tylko dwie gwizdy wisiały na nieboskłonie, niepewnie oświetlając polanę skąpaną w krwi poległych.
Theo, Jacques i Leon leżeli dookoła niego, powykręcani. Ubroczeni juchą. Trzy gardła przeorane tępym narzędziem.
Nie była to łatwa i szybka śmierć.
Spoglądał oszołomiony na pocięte tchawice czując ból w gardle.
Boże jak zimno.
Cały się trząsł.
Opierał się o drzewo.
Chropowata kora drażniła skórę na plecach, które pokrywała jedynie biała koszula.
Bolała go głowa.
Zamknął oczy próbując uspokoić zdenerwowany żołądek.
Lucas, Ignace oraz młody Fabien spoczywali niedaleko ugaszonego ogniska. Gdyby nie plamy na piersiach, pomyślałby, że jego bracia śpią. Zastanawiał się jakie to uczucie.
Przebite serce.
Wiedział, że ma przy sobie miecz.
Szpada.
Tak ostra, łatwo byłoby podciąć sobie żyły.
Uchylił powieki spoglądając z roztargnieniem na zimne dłonie.
Jak długo zajęłoby mu wykrwawienie się?
Zimno.
Mokro.
Śnieg topił się pod jego ciałem.
Drżał.
Boże jak zimno.
Czy już nigdy nie poczuje ciepła?
Samuel, Bernard, Antoine. Gdzie, gdzie oni są?
Może, może nie jest jedyny?
Czy dałby radę wstać?
Chciał się podnieść. Próbował zmusić zmarznięte nogi do współpracy. Oparł ciężar ciała o chropowatą korę drzewa.
Da radę.
Musi, musi wiedzieć.
Boże, nie miał sił. Spojrzał w niebo wydychając cicho powietrze, jakby nie chcąc zbudzić zmarłych.
Ruszył.
Śnieg skrzypiał pod jego nogami, stąpał ostrożnie nad ciałami Theo, Jacquesa i Leona. Przykucnął przy każdym przymykając po kolei piwne, szare i brązowe oczy, odmawiając cichą modlitwę za każdego z braci.
Bolała go głowa.
...
Dlaczego?
Sięgnął do skroni. Lodowate palce otarły się o materiał. Co on tam robił? Co się stało?
Las milczał.
Śnieg pokrywał polanę na której rozbili obóz. Spojrzał niepewnie w niebo upewniając się czy dwie gwiazdy nadal świecą.
Widział swój oddech. To chyba dobrze, prawda? Jeszcze się nie wyziębił.
Ognisko.
Tak, duży dołek obłożony kamieniami. Szary popiół w śniegu.
Czuł smak dziczyzny na podniebieniu. To było dobre polowanie.
Lucas, Ignace oraz Fabien leżeli przy ugaszonym ognisku, niby chcąc ogrzać swe ciała. Jednak krew wypływała z trzech ran na piersi każdego z braci, spływając powoli do dołka.
Szary popiół skażony juchą.
Huh.
Krew płynęła powoli, zawijając się i tworząc wzory na ziemi. Zastanawiał się, czy on też mógłby dołączyć do ich tańca. W końcu miał przy sobie szpadę.
Co go powstrzymywało?
Przykucnął nad ciałami braci, zamykając trzy pary zielonych oczu. Modlił się by odnaleźli spokój, gdziekolwiek się udali.
Zimno.
Boże, nie czuł nóg.
Czy nadal miał stopy?
Spojrzał w dół dostrzegając skórzane buty.
Bolała go głowa.
Rozejrzał się powoli po polanie.
Po raz ostatni dotknął brązowych kosmyków młodego Fabiena.
Gówno.
Hugues, Henri i Nicolas. Powinni gdzieś tu być, dzielili namiot. Ostrożnie udał się ku szarym plandekom poplamionych czerwienią.
Śnieg skrzypiał.
Mróz szczypał w policzki.
Bolała go głowa.
Gdzie-
.
.
.
I.
Nicolas siedział oparty o drzewo jak on. Jednak nie ruszał się. Brązowe oczy wpatrywały się oszklonym wzrokiem w dwa ciała przed sobą. Henri i Hugues leżeli na brzuchach, wyglądając jakby biegli bratu na pomoc, jednak zabójca był szybszy. Dwie kule spoczywały teraz w plecach martwych muszkieterów.
Potknął się, w ostatniej chwili jednak łapiąc równowagę. Podtrzymał drżące ciało opierając się o brzozę do której przybity był Nicolas.
Niczym motyl.
Szpada mężczyzny utkwiona była w jego żołądku, przeszywając trzewia.
Zaszlochał zsuwając się po drzewie.
Obiecał mu.
Gorące łzy płynęły po lodowatych policzkach.
Obiecał mu, że po powrocie ustalą kto lepiej strzela.
Gówno.
Zamknął brązowe oczy przykładając czoło, do czoła mężczyzny.
Byli najlepszymi strzelcami w pułku.
Wziął drżący oddech, po czym wstał podchodząc do Huguesa i Henri'ego.
Bracia z krwi. Wyglądali jak dwie krople wody.
Uzupełniali się.
Zawsze razem.
Nawet po śmierci.
Muszkieterowie umarli nagle od strzału w plecy. Kiedy odwrócił ich, ujrzał zamknięte oczy. Miał nadzieję, że nie cierpieli.
Zimno?
Czy było mu zimno?
Dziewięć.
Znalazł dziewięciu.
Dobrze?
Podniósł się krocząc nad braćmi.
Krew tworzyła wzory na białym śniegu. Jucha przywodziła na myśl kwiaty.
Łąka zakwitła zimą - pomyślał patrząc na skomplikowane, misterne wzory tworzące się na skrzypiącym puchu.
Samuel, Bernard, Antoine.
Powinni tu być.
On też powinien tu być, prawda?
Bolała go głowa.
Czemu?
Dlaczego byli w Sabaudii?
Gdzie był jego oddech?
Jest ciemno. Noc. Dwie gwiazdy słabo świecące na nieboskłonie.
Samuel, André, Bernard i Antoine.
Pierre, Paul, Matthias oraz Raphaël.
Boże. Czy to jakiś żart?
Ośmiu braci klęczało w kręgu przed swoimi szpadami wbitymi w ziemię.
Głowy zwieszały się.
Splątane loki zakrywały twarze każdego z nich.
Dlaczego.
Podszedł bliżej, stając między Antoine'm, a Pierre'm.
Co-
Przełknął żółć i zacisnął oczy chcąc wybudzić się z tego koszmaru.
Ośmiu muszkieterów wypatroszonych jak bydło.
Trzewia wypadły z ciał okalając kolana mężczyzn.
Zastanawiał się czy to dlatego utrzymywali się w tak dziwnej pozycji.
Ciężkie, wzdęte jelita przymarzły do ciał i ziemi, tworząc stabilną podstawę dla lekkich korpusów.
Muszkieterowie opierali się na wbitych przed nimi szpadach.
Samuel, André, Bernard, Antoine.
Pierre, Paul, Matthias, Raphaël.
Uch... bolała go głowa.
Odmówił cichą modlitwę nie śmiąc dotykać, żadnego z mężczyzn.
Bał się.
Nie chciał zakłócać ich spokoju.
Krew zamarzła na śniegu.
Czy on też był zachlapany juchą?
Co on tu robił?
Arnaud, Francis i Thierry.
Gdzie byli?
Zatoczył się opierając o słup od namiotu.
Przełknął żółć, próbując uspokoić zdenerwowany żołądek.
Gdzie reszta jego braci?
Gdzie Marsac? - pomyślał dotykając zamarzniętej tkaniny owiniętej dookoła głowy.
Dwie gwiazdy odeszły cicho wraz ze świtem.
                                                              +++
Rozłożyć, złożyć.
Czuł zimny metal w dłoni.
Rozłożyć, złożyć.
To był odruch bezwarunkowy. Mógł to robić z zamkniętymi oczami. Jednak myśl o przymykaniu powiek przyprawiała o dreszcze. Wciąż ich widział. Blade ciała na śniegu. Krew plamiąca zimowy krajobraz. Wciąż słyszał ich krzyki.
Rozłożyć, złożyć.
Muszkiet w dłoniach był przyjemnie ciężki, jego części powoli ogrzewały cię ciepłem jego rąk.
Boże, nie mógł tego znieść.
Aramis. 
Bolała go głowa. Sięgnął palcami do świeżej, różowej blizny na jego skroni. Część włosów została zgolona, by lekarz mógł dostać się do rany. Teraz czuł pod opuszkami szorstką szczecinę.
Jednak minie trochę czasu zanim na bliźnie zaczną odrastać włosy.
Aramis.
Krzyki w jego głowie nie słabły. Narastały każdej nocy. 
Rozłożyć, złożyć.
Ciała na śniegu.
Muszkiet był gotowy do użycia. Przystawił broń do otwartych ust, czując metal na języku i proch w nozdrzach.
Miał dość tych cholernych koszmarów. Dość spojrzeń rzucanych mu przez innych muszkieterów. Dość litości w ich oczach. Jednak przede wszystkim miał dość siebie. W końcu powinien był zginąć razem z nimi. 
Nikt nie będzie za nim tęsknił - pomyślał smakując stal. Marsac go porzucił. Zacisnął kurczowo dłoń na muszkiecie czując łzy pod powiekami. Jak miałby niby teraz chodzić między resztkami pułku, dalej znosząc te cholerne spojrzenia? 
Nie ma potrzeby, by dalej zajmował cenną przestrzeń w garnizonie - pomyślał chcąc nacisnąć spust.
- Aramis!  
Broń wyśliznęła mu się z rąk, które to zostały złapane w uścisk czekoladowych dłoni.
Portos. Jeden z nowych w pułku. Facet został mu przydzielony do opieki. Aramis bardzo go polubił. Portos był... duży i ciepły. 
- Coś ty chciał zrobić Aramis - szepnął przestraszony mężczyzna wpatrując się w niego dużymi oczyma.
- Ja... - zaczął czując łzy spływające po policzkach. To tak cholernie bolało. Te noce wypełnione krzykami braci. Krew zalewająca jego sny. Często budził się zdezorientowany nie wiedząc gdzie jest. Miał dość. - Powinienem był umrzeć razem z nimi - wychrypiał zmęczony. Zamknął oczy, bojąc się zobaczyć reakcję Portosa. W końcu zasłużył na to. Powinien był z nimi zginąć. Jednak silne dłonie mężczyzny puściły jego nadgarstki, by po chwili znaleźć się na policzkach strzelca.
- Nigdy tak nie mów Aramis - powiedział z mocą muszkieter, patrząc na niego z gniewem. - Ponieważ jesteś pieprzonym cudem, nie widzisz tego?
Aramis wziął drżący wdech widząc przed oczyma jedynie ciała i drwiące spojrzenia. Litość w oczach kadetów... Ciągłe szepty wypełniały jego złamany umysł.
- Wszyscy chcą, żebym umarł. - Przypomina sobie ciche rozmowy prowadzone na zewnątrz. "To On. Pewnie ukrył się jak tchórz, czekając na koniec bitwy.", "Podobno ze strachu nie mógł utrzymać szpady w dłoni."
- Kto? - spytał zaskoczony Portos chwytając delikatnie szczękę Aramisa. - Czerwona Gwardia? Wszyscy patrzą na ciebie z podziwem i niedowierzeniem, przyjacielu. Cieszą się, że przeżyłeś. Wszyscy tak uważamy, po prostu nie chcemy Cię przytłaczać. Dlatego proszę, zostań z nami, ze mną, Aramis. Ponieważ Cię potrzebujemy  - szepnął Portos przyciągając go do piersi. 
- Obiecuję - zaszlochał w ciepły tors mężczyzny. Czuł materiał koszuli pod zimnymi palcami tak samo jak bicie serca tuż pod policzkiem. 
                                                        +++
Aramis stał na dziedzińcu spalonego garnizony na którym dosłownie przed chwilą widział się z braćmi. D'Artagnan jako nowy kapitan z piękną żoną u boku rzucili się w wir pracy, chcąc jak najszybciej odbudować ich dom. Athos razem z Sylvie odchodzili, by założyć rodzinę, a Porthos wracał na front. Les Insperables. Jeden za wszystkich i wszyscy za jednego. Jednak teraz stojąc samemu na dziedzińcu, ze zmiętym kapeluszem w dłoniach poczuł się niezwykle samotny, bo chociaż po czterech latach w końcu wrócił do Paryża i walczył u boku swych braci, to w jakiś sposób stracił ich bezpowrotnie. Czas, który spędzili bez niego, zebrał swe żniwo. 
Nie znał już ich tak dobrze. Myślał, że na zawsze będą już razem, jednak w życiu każdego z nich pojawiła się kobieta. Tylko on nie mógł podążyć za swoim sercem. Nigdy nie weźmie syna na ręce, ani nie spocznie w łóżku z ukochaną w ramionach. 
Wciąż dręczyły go sny. Sny o poległych braciach. Sny o krwi i prochu strzelniczym wypełniającego zimową noc.
Cztery lata, a jego bracia wciąż nie do końca mu wybaczyli. Bynajmniej  nie Porthos.
- Aramis?
Wzdrygnął się, odwracając wzrok ku Konstancji wpatrującej się w niego z troską.
- Wszystko w porządku?
- Oczywiście - oznajmił z uśmiechem, desperacko chcąc, by kobieta uwierzyła mu na słowo. Ponieważ wszystko miało być w porządku - pomyślał przechylając kapelusz na pożegnanie. 
W końcu, nie był już zobowiązany do przestrzegania obietnicy złożonej lata temu.
Zostań z nami, ze mną Aramis. Ponieważ Cię potrzebujemy.
Kochał ich. D'Artagnana, Athosa i Porthosa.
Jednak nie był już potrzebny.
                                                         +++
- Twoje listy nic o tym nie wspominały d'Artagnan! - warknął wściekły Porthos trzymając przyjaciela w górze. Mężczyźni wypełniający dziedziniec wpatrywali się z niepokojem w generała szamoczącego ich kapitanem jak szmacianą lalką. Jednak zanim ktokolwiek zdążył przerwać dwóm mężczyzną, zza nich rozległ się władczy głos.
- Porthosie!
Muszkieter jednak zignorował Athosa wciąż wpatrując się z żalem w ich najmłodszego przyjaciela, który patrzył na niego ze zdezorientowaniem w oczach.
- Porthos, puść.
Zacisnął z frustracją oczy chcąc, by łzy nigdy nie wypłynęły z jego powiek. Odstawił d’Artagnana na ziemię zaciskając dłonie w pięści. 
- Chłopcy! - zawołała zmartwiona Konstancja momentalnie zjawiając się u boku męża. - Chodźmy do naszych kwater.
Więc ruszyli przez dziedziniec ignorując szepty muszkieterów i kadetów spoglądających na nich z zainteresowaniem. Jednak Porthos był w innym świecie. Wdech i wydech. Cały ten czas czuł łzy pod powiekami. Wdech i   wydech. Chciał krzyczeć na cały świat. 
- Porthos? - spytał cicho Athos wyginając smukłą brew w akcie zdziwienia, jednak du Vallon nie mógł odpowiedzieć. Nie, kiedy krzyż ciążył mu na piersi niczym kamień ciągnąc go w dół. Sięgnął do jednej z licznych kieszeni w mundurze, by po chwili z czcią złożyć przed sobą złoty krucyfiks. Czuł ich wzrok na sobie. Niedowierzenie wypełniało pokój, przytłaczając jego zmysły.
- Dlaczego nie pisałeś o tym, d'Artagnan? - wychrypiał Porthos nieszczęśliwie wpatrując się to w szczeniaka to w Konstancję. Jednak oboje mieli te same zrozpaczone miny co on. To Athos sięgnął po naszyjnik Aramisa.
- Skąd to masz? - wyszeptał d’Artagnan tuląc do siebie żonę.
- To TY powiedz mi, dlaczego Aramis znalazł się na froncie bez mojej wiedzy - wychrypiał pokonany, wpatrując się ze zdradą w oczach w przestraszonego chłopaka.
- Front? Aramis wyszedł tuż po waszym odejściu - oznajmiła zaskoczona Konstancja pieszcząc z roztargnieniem brązowe kosmyki męża. - Nie pojawił się z odpowiedzią dla królowej, więc zaczęliśmy się martwić, jednak mijały tygodnie, a Aramisa nie było. Zniknął - szepnęła kobieta wzdrygając się, gdy nawiedzone oczy byłego kapitana muszkieterów wpatrywały się w krucyfiks wysadzany czerwonymi rubinami.
- Czemu o tym nie pisałeś d'Artagnan? - spytał zmieszany Athos gładząc złoty krzyżyk.
- Nie mogliśmy porzucić przydzielonych nam obowiązków - stwierdził uparcie d'Artagnan patrząc hardo w oczy byłego mentora. - Miałeś opiekować się Sylvie, tak jak Porthos polem bitwy, a ja garnizonem. Wybrałem przyszłość Francji, nie Aramisa.
Pokój pociemniał wypełniając się negatywnymi emocjami mężczyzn. Błękitne tęczówki wpatrywały się w rozżalone oczy młodego kapitana.
Wszyscy pomyśleli o tym samym. Roześmiany szatyn uciekający przez okna kochanki. Bosy szermierz krążący nocami po garnizonie, póki nie wepchnie się komuś do łóżka, chcąc wyssać całe życie z człowieka. Mężczyzna, którego dopiero co żegnali na dziedzińcu. Śmiejący się Aramis, pachnący ziołami i prochem strzelniczym z kapeluszem w dłoniach.
Znalazłem ducha przeszłości. 
Wspomnienie, które będzie trwać. 
Wydaje się jak wczoraj, że to my je stworzyliśmy, lecz nie w tym rzecz.
Jesteś tym, który nas tu doprowadził.
Zostaniemy razem.
I w naszych sercach.
Będziesz żyć wiecznie.
Złoty krucyfiks upadł na drewnianą podłogę, w moment tracąc cały blask, gdy chmury przykryły najjaśniejszą z gwiazd.
“Proszę, zostań z nami, ze mną Aramis.”
6 notes · View notes
utopiedujour · 7 years
Text
Yanis Varoufakis à Paris, le 13 octobre 2017, par Emmanuel Rousseaux
Billet invité. Ouvert aux commentaires.
Voici un petit compte rendu d’une rencontre à laquelle j’ai assisté vendredi dernier, où a participé en particulier, Yanis Varoufakis, à l’occasion de son passage en France. Il n’y a pas, pour moi, eu de « scoop » ou de révélation particulière, mais plutôt une occasion de sentir la teneur générale avec des intervenants intéressants, sur cette question cruciale de l’Europe. 
Dans ce cadre, Yanis Varoufakis apparait très en avance, en particulier au travers de sa proposition de « European New Deal » (Diem25) – où se trouvent esquissées certaines propositions sur la gratuité (« food stamps programme », etc.), ou de mesures visant à anticiper les effets de l’IA et de l’automatisation (financement par la perception publique de dividendes sur les sociétés du « digital »), des idées qui vont dans le sens de choses qui tiennent à cœur au Blog de Paul Jorion depuis longtemps.
Mon impression générale de cette séance, est du décalage (ou retard) important de ces problématiques dans le débat public français, qui se trouve au stade de la résistance plutôt que de l’offensive. En particulier sur le numérique, où Yanis Varoufakis a bien fait de dire que l’Europe en est à la préhistoire par rapport à ce qui se passe aux USA à la « Silicon Valley » (voire en Chine – où les investissements massifs dans la robotique sont même supérieurs à ceux des Etats-Unis) – On pourrait dire que la course a très largement commencé, alors que l’Europe commence juste à prendre conscience de l’importance de l’enjeu. Dans ce contexte, les pays de l’Europe, pris séparément, ne semblent pas faire le poids….
———————————————————————–
Compte rendu sommaire de la rencontre le 13 octobre 2017 – à Paris, organisé par l’Institut Veblen : « Sauver l’Europe : comment ? Pourquoi ? », avec Guillaume Balas (député européen), Gaël Giraud (économiste AFD), Yannick Jadot (député européen), Dominique Méda (sociologue), Audrey Pulvar (présidente FNH) et Yanis Varoufakis (DIEM25).
Yanis Varoufakis insiste beaucoup sur les grands défis : dettes publiques et disfonctionnement du secteur bancaire, pauvreté et exclusion, climat.
Il y a nécessité de multiplier les actions aux échelles locales, régionales, territoriales et des villes, mais avec un objectif global de changer l’architecture néolibérale de l’Europe.
Il insiste sur les deux écueils politiques actuels, qui se renforcent l’un et l’autre : l’internationalisme-nationaliste et le néolibéralisme mondialisé.
Il prône la « désobéissance civile » vis-à-vis de la politique européenne – (mais il n’en n’a pas précisé les modalités concrètes).
On doit s’opposer absolument au dogme du TINA, et du « business as usual ».
Dominique Méda fait fortement référence à Karl Polany, et à sa critique sur les rapports Travail / Capital. Elle insiste sur la situation « d’encastrement anti-démocratique » de l’Europe d’aujourd’hui. Elle constate les échecs répétés d’un projet d’une « Europe sociale », depuis plus de 30 ans. Elle indique le creusement des écarts et la divergence des pays actuellement, au lieu de la convergence recherchée, ainsi que l’accroissement des inégalités et la dégradation des services publics. Elle dénonce la doctrine du MOC, et de son slogan « jobs, jobs, jobs », qui vise à augmenter la quantité d’emplois au grand détriment de la qualité. Elle dénonce la doctrine toxique des GOPE et des recommandations de la Commission européenne, qui mènent à une destruction sans précédent des conditions sociales. Au lieu de ça, elle prône la réalisation d’une Europe de la diversité, de la culture, des valeurs humanistes, de l’augmentation des capacités de chacun des pays.
La situation actuelle oblige à penser à une bifurcation (radicale). L’enjeu écologique doit être placé comme la priorité n°1, et conditionner entièrement un nouveau modèle de développement. Cette considération oblige à penser une société « post-croissance ». Celle-ci doit d’abord « prendre soin » (care) du patrimoine humain et naturel. Dans cette perspective, on se doit de penser à de nouveaux indicateurs économiques. Il faut donc concevoir un projet européen avec de nouveaux objectifs, qui puisse « enthousiasmer les citoyens et les jeunes » (notez que Dominique Méda était dans l’équipe de Benoit Hamon lors des élections présidentielles). Ce projet européen nécessite une réduction des disparités entre les régions d’Europe, et nécessitera des transferts économiques entre les pays. On pourrait penser à la création d’un nouvel organe social européen, qui intégrerait en particulier les exigences des conventions de l’OIT. Il y aurait à penser comment les salariés pourraient être associés plus étroitement à la gestion des entreprises, et comment promouvoir la démocratie dans l’entreprise.
  La critique de l’Europe de Gaël Giraud a porté d’abord sur la Banque centrale européenne, en tant qu’institution anti-démocratique. Il en a rappelé l’historique : la fondation de la banque centrale allemande, créée indépendante à l’après-guerre, pour éviter toute tentation de création monétaire en vue d’un financement militaire. Il rappelle comment les socialistes ont renoncé à leurs idéaux sociaux, en se vouant entièrement à l’économie de marché. Il indique comment la BCE pourrait aider directement au financement de la transition énergétique et à la résorption des dettes publiques. Il pourrait y avoir un « QE vert » à l’usage des ménages, plutôt qu’à celui des banques privées.
Du système monétaire et financier actuel découle une sorte de trappe déflationniste qui affaiblit les économies des pays de la zone euro. Il indique la nécessité absolue de couper court au chantage bancaire actuel, et de la nécessité de lutter contre le shadow-banking. Il dénonce la fausse mesure de la création de l’Union Bancaire Européenne, prétendument pour remédier à des défauts de banques – l’exemple récent en Italie en donne une preuve contraire, avec la faillite qui a été répercutée sur le contribuable italien. Il indique que 40% des banques européenne ne sont pas viables aujourd’hui, compte tenu de leurs « actifs pourris ».
Yannick Jadot insiste sur la nécessité de réformer l’Europe, en s’appuyant prioritairement sur la société civil. Il regrette le CETA (échec), et se réjouit du retour du thème de l’Europe dans le débat public français. Il indique que l’Europe ne doit pas être vue uniquement comme une somme de traités, et qu’elle n’est pas une prison. Il formule une critique à l’encontre du néolibéralisme, qui est en opposition avec l’idéal européen, et qui crée la défiance des peuples. Il dénonce la dérive actuelle d’une « post-démocratie », et d’une société vouée entièrement à la « com ». L’Europe doit être une communauté de droits. Il faut lutter contre les extra-territorialités des décisions, en particulier générées par les multinationales.
Guillaume Balas fait un petit rappel historique de la mondialisation. Depuis les années 70, la forme qu’a prise la mondialisation a renforcé le pouvoir du Capital sur le Travail. A cela s’ajoute aujourd’hui la crise écologique. L’automatisation renforce l’affaiblissement du Travail face au Capital ; d’où la précarisation, le sous-emploi et le chômage de masse. La situation actuelle a mis fin à une sorte de compromis historique entre Capital et Travail. Il faut donc remettre au centre le bien commun et l’intérêt général. Il insiste sur la nécessité de recréer un « imaginaire politique », et ne pas se restreindre à une vision technique. Il relève que ces enjeux se posent actuellement dans tous les pays européens, et que la question est de pouvoir relier tous ces mouvements européens alternatifs.
Conclusion de Yanis Varoufakis
Le plus grand ennemi est la soumission au TINA. Le défi, en France, sera de mobiliser les 50% de personnes qui se sont abstenues de voter. La priorité est de concevoir un programme pour les gens. Il faut que ce programme aboutisse à des propositions concrètes, qui puissent être applicables et avoir des résultats immédiats en cas de prise du pouvoir. Il rappelle que depuis plusieurs années, la France est à peine en situation de stagnation, alors qu’elle aurait dû bénéficier des politiques de redressement depuis longtemps.
Il indique les principes du programme de DIEM25 (« new deal européen »), en trois temps :
1/ Stabilisation de la zone euro 2/ Plan de relance écologique et social 3/ à 10 ans, mise en place d’une politique « post-capitaliste ».
Il indique que dans les conditions actuelles, l’Europe serait en mesure de mobiliser immédiatement un montant de l’ordre de 50 milliards d’euros pour une relance sociale et écologique et pour financer un « new deal européen ». Il prône un traitement des dettes publiques en les scindant en deux parties : la partie rentrant dans la règle des 60% du PIB des traités européens laissée à la charge des pays (« bonne dette »), et le restant externalisé. Le programme prévoit un volet « anti-pauvreté », qui inclurait en particulier un « food stamps programme » financé directement via la BCE (à l’opposé du QE actuel).
Il prône un système de monnaie digitale, via une plateforme bancaire digitale, séparé des banques privées et des banques d’investissement, comme moyen de paiement au service des citoyens.Il prône la création d’une « green transaction work agency » pour la conception et la mise en œuvre d’un plan de transition énergétique à l’échelle européenne. Il insiste sur l’utilité d’un dispositif visant à créer de l’emploi local, via les programmes écologiques, de fixation des populations (contre les migrations forcées, qui ravagent à long terme les pays périphériques, en particulier, en prélevant la jeunesse la plus formée).
Il attire l’attention sur l’importance des GAFA et le risque très important que cela fait courir à l’Europe. Comparé à ce qu’il y a dans la Silicon Valley, l’Europe est à un stade de « moyen-âge technologique ». Il indique le projet de financement par le numérique, par l’automatisation et l’IA, en mettant en place une participation publique à hauteur de 10% dans le capital des entreprises « digitales », générant ainsi un dividende permettant une source de financement des programmes publics.
Sur une question du public, il indique que le changement d’orientation de l’Europe proviendra d’abord d’un rapport de force, avec l’appui des populations, depuis la base. Pour cela, il faut développer des projets concrets. Vouloir passer par un préalable de modification des traités n’est pas pertinent, ce serai invalidant et paralysant (c’est un piège, tendu en particulier par les courants de droites « nationalistes »). Il indique l’enjeu majeur du Big Data Market, et de la nécessité d’une souveraineté numérique européenne, face aux géants « Big Brother» de la Silicon Valley.
Il indique la nécessité d’une politique industrielle européenne (souveraineté industrielle) à l’exemple des USA – de type « Buy European Act » – ex. la Chine et les USA ont aujourd’hui chacun développé un projet de batterie électrique, et pas l’Europe. Il y a donc la nécessité de propositions concrètes et d’une vision longue, à 25 ans (DIEM 25).
(A noter que ces propositions sont explicitées dans le document-programme du « New deal européen » de DIEM25).
——————————————————
Je suis également passé hier après-midi assister à la rencontre annuelle organisée par « l’Appel des Appels » (ADA) – il s’agit d’un mouvement principalement porté par l’un de ses initiateurs, Roland Gori (psychanalyste et président de l’ADA), créé depuis une quinzaine d’années – Le thème très intéressant était : « l’avenir est-il promis à de nouvelles prolétarisations ? Colères et alternatives des professionnels précaires et en voie de précarisation » ( les journées ont été filmées et seront visionnables sur youtube dans une dizaine de jours). Les thèmes particuliers étaient : « l’ubérisation et le démantèlement des institutions », « Vivre et travailler à l’épreuve de la précarité : quelles sont les propositions pour sortir de ce processus ».
Alors que les personnes présentes étaient plutôt issues des « métiers de l’humain » (personnels soignants, éducateurs, psychologues, mais aussi chercheurs (du CNRS par exemple)), des problématiques convergentes sont apparues dans les débats : résistance contre une certaine culture de l’évaluation, dévalorisation de la notion de « métier », application de solutions de court terme (moins coûteuses et plus profitables – exemple : traiter les symptômes plutôt que les causes), difficulté à résister au rouleau compresseur « néolibéral » et à une certaine culture managériale des entreprises privées appliquée à toutes les institutions, et de façon générale, déshumanisation, et confusion entre la fin et les moyens…
Ce groupe se pose fortement la question des moyens de résistance et de lutte, et fait le constat de l’atomisation, de la dispersion des initiatives, voire de la division (en silos, en partis, en « chapelles », en catégories socio-professionnelles ou économiques, en rivalités d’idées, d’individus ou d’organisations, qui fait largement le jeu de cet « impérium idéologique néolibéral » et du pouvoir en place), et de diversion. Il y a une grosse question de fédération, de « reliance », de « convergence » (il a été fait référence à « Nuit debout » et à Podemos). Il s’agit de savoir comment peser suffisamment dans ce rapport de force général. C’est une vraie question stratégique, qui semble pour l’instant non-résolue.
J’y vois au passage un parallélisme avec la « problématique européenne », où force est de constater que le système actuel se trouve totalement verrouillé par le pouvoir en place (on dit aussi « l’establishment », ou l’oligarchie, etc…), et où la question d’une « bifurcation » possible (pour reprendre le mot de Dominique Méda ci-dessus) semble en l’état hors d’atteinte (faudra-il attendre une crise majeure pour ouvrir des voies alternatives (un « collapse ») ? (l’issue est très hasardeuse, et pourrait aboutir à un effet contraire à celui souhaité…).
Notez, en conclusion, une remarque de Roland Gori : prendre conscience que le progrès humain n’est pas donné (aujourd’hui, il se pourrait bien que nous soyons dans une phase d’inversion…)
from Blog de Paul Jorion http://ift.tt/2yjRDIM via IFTTT
0 notes
oh-dear-so-queer · 10 months
Text
This outcome stimulated Polani to further research into human "intersexes" – people of one sex who displayed some characteristics of the other – and he gathered information on twenty-five more women, about half with Turner's syndrome and the rest with simply no ovarian development.
"In the Name of Eugenics: Genetics and the Uses of Human Heredity" - Daniel J. Kevles
0 notes
perfectpostnut · 4 years
Text
Cute Halloween This Witch Lifts Shirt
Since all roads lead to Cute Halloween This Witch Lifts Shirt Rome, “Via Roma” is a bit unspecific. But just for cities, so taking villages in the count, the most popular are indeed Calle Mayor, Calle Real, and Calle Iglesia. Some northern cities however changed it during the first leg period in “via/piazza Padania”. I’m actually surprised it’s not Pope John Paul II street that is the most popular. It’s funny because an average polish city doesn’t have any of those. I got curious because the word for field sounded like Poland, so I checked on Wiktionary, and Polanie in polish means field dwellers? 
Buy it: Cute Halloween This Witch Lifts Shirt 
Tumblr media
 Home: Girl-Shirt – CusTom – T-Shirt
0 notes