#oddałam strzał
Explore tagged Tumblr posts
Text
łyk żyć
jeszcze chwila i bezwiednie zejdę...
a Ty co tam tak w sobie chowasz?
czy to wstyd, czy to ona, ona, ona
i ta twoja opuszczona głowa
myśli, że ukryje ból, urealni słowa...
Kończy się coś, a ja wcale nie chcę
teraz mnie wyzwoli wszystko, nic nie uratuje...
Teoretycznie jak zawsze chciałabym opisać pewne nieopisywalne stany emocjonalno-mentalne, lecz z racji ich nieopisywalności można je jedynie ubrać w poszarpane onomatopeje i mitologiczne metafory. Mistycyzm zmanieryzowany
Sto żyć - YouTube
#ja wciąż jak ćma boję się dnia#oddałam strzał#boję się zła co weźmie moją resztkę#bo jestem sama i coś się zapadnie
0 notes
Text
Pokój pełen luster a na środku ja w prawej ręce wino w lewej broń... Chyba sobie strzele w skroń. Dookoła krzyk i płacz To mój osobisty danse macabre.
To przez jej oczy się zagubilam,
Jej dotyk sprawiał ze nie mogłam oddychac chciałam go więcej i więcej pragnęłam wciąż więcej...
Szeptajac mi do ucha czule "jesteś moja" myślami wędrowała w jego ramiona.
Nie wiedziałam, że z tą relacja sprzedam duszę diabłu. Ona za miłość oddala mi stado demonów... Samodestrukcja chek
Alkohol, narkotyki, seks. "We just friend".
Policzkujac mnie na skraju lasu zadała ostateczny cios. Oddałam się jej cała, a ona Zabiła moje serce, zrujnowala w całości. Nie było już dla mnie przyszłości.
Pokój pełen luster, a na środku ja. W prawej dłoni wino w lewej broń.... Przymierzam już w skroń. Dookoła krzyk i płacz. To mój osobisty danse macabre.
STRZAŁ!!
0 notes
Text
Ramen versus ramen.
Moje serce glutenowi oddałam za dzieciaka. Pamiętam jak w domu rodzinnym na wsi, oprócz tego, że żywiliśmy się wszystkim co urosło na polu, w ogródku czy szklarni od zawsze towarzyszyła nam mąka. Może dlatego, że ojciec wychował się na Dolnym Śląsku, gdzie wraz z całą rodziną, z pokolenia na pokolenie zajmowali się prowadzeniem tradycyjnej piekarni. A może dlatego, że mąka jest najbardziej podstawowym i oczywistym, a zarazem jednym z tańszych produktów, z których można wyczarować całą masę produktów od pierogów, klusek, naleśników przez chleby, bułki, aż do ciast słodkich i wytrawnych.
Mąka jest również głównym składnikiem ramenu, czyli makaronu będącego daniem narodowym Japonii (oryginalnie pochodzącego z Chin), powstającego z czterech składników między innymi z wody alkalicznej. Ów makaron podawany jest z “rosołem” i masą dodatków. Można wyróżnić kilka rodzajów bulionów, które niezależnie od bazy składników są zawsze bogate w umami oraz głębokie w smaku.
Ramen dotarł do nas nie dalej jak dwa lata temu i od razu skradł nasze serca. W Warszawie otworzyło się sporo miejsc, które prężnie przez cały rok karmią swoich gości. Mam swoich faworytów, ale niedawno miałam okazję spróbować ramenu w dwóch zupełnie różnych miejscach. Pierwsze - nowo otwarty Shiso Bar w Hali Gwardii, oraz działający od kilku miesięcy Vegan Ramen Shop na Saskiej Kępie - wegański.
Shiso Noodle Bar, Hala Gwardii, Plac Żelaznej Bramy 1, Warszawa.
Sobota, godzina 16, w Hali Gwardii ruch, ludzi pełno. Nic dziwnego, w końcu jest weekend, godzina szczytu. Z pośród całej masy knajpek wybieram właśnie ramen. Pada deszcz, jest przeraźliwie zimno, a ja jestem bardzo głodna. Z resztą jest to zupełnie nowe miejsce i trzeba zaspokoić ciekawość. Wybieramy dwa rameny. Original - czyli ramen wołowo kaczy (31 zł) i rybny (30 zł). Pan z obsługi jest bardzo miły, doradza. Chociaż mi te rady nigdy nie pomagają, bo w głowie większy mętlik. Mija 30 minut i dostajemy jedzenie...
Wygląda to ładnie, miska zachęca. Shiso noodle bar to koncept street foodowy, więc tekturowa miska czy plastikowe sztućce nie są problemem. Głodna i zachęcona wyglądem dania smakuję bulion pokładając w nim wielkie nadzieje i spotykam się z rozczarowaniem. Bulion jest żaden. Nie jest ani gęsty, ani lepki. Płytki smak, a nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że smakuje jak wywar z mięsa i nic poza tym. Jem dalej i jestem pewna, że to najsłabszy ramen jaki przyszło mi próbować. Zero aromatu, zero głębi. Do tego makaron, który skleił się w jedną wielka kluskę. Słabo.
Dodatki też nie urywają. Mięso kaczki jest przeciągnięte. Świadczy o tym kolor szary, a nie różowy jak być powinno, jajko jest dobrze przygotowane, ale no i tak nie ratuje sytuacji. Ramen rybny z kolei smakuje jak makaron w wodzie po gotowaniu ryb. Mała ośmiorniczka i krewetki są gumowe. Jest go widocznie mniej niż mięsnego. Smutek i żal.
W I E L K I E R O Z C Z A R O W A N I E .
Vegan Ramen Shop, Finlandzka 12a, Warszawa.
Do Vegan Ramen Shop wybieram się w tygodniu koło godziny 18. Lokal jest mały przez co przytulny (no może ta japońska muza nie do końca sprawia, że przy jedzeniu można się wyczilować, ale z drugiej strony pasuje do miejsca). Chwilę czekamy na stolik, bo ruch spory, ale w końcu przypada nam miejsce i zamawiamy. Mamy do wyboru tylko dwa rodzaje ramenu, bo reszta już została wyprzedana. Bierzemy więc Spicy Miso i Creamy Shio Ramen, oba w cenie 28 złotych. Po jakichś 15 minutach zupy lądują na stole, obie wyglądają ekstra, a smakują jeszcze lepiej. Charakteryzuje je głęboki smak, który na długo zostaje na języku. Są gęste, obłędnie dobre, bogate w aromat. Spicy miso ramen jest kremowy, lekko ostrawy, powiedziałabym nawet, że czuć delikatną słodycz. Dodatki takie jak batat czy pak choi idealnie pasują do bulionu. Makaron też mocno ok. Z kolei Creamy Shio Ramen w smaku jest mocno grzybowy i morski. Równie gęsty i kremowy jak jego kolega. Kipi umami. Strzał w 10.
Vegan Ramen Shop to bardzo dobre jedzenie, a przede wszystkim bogactwo piątego smaku bez grama mięsa! Dodatkowym atutem jest na pewno to, że jest wegański i zwyczajnie nie jest taki ciężki jak jego mięsny odpowiednik. Wielki plus!
Mięsny ramen < Wegański ramen
3 notes
·
View notes