#lockwood & co recenzja
Explore tagged Tumblr posts
aleksandrasieczka · 2 years ago
Text
“Lockwood i spółka” sprawią, że uwierzysz w londyńskie duchy | Recenzja
“Problem” zawładnął światem, który tylko na pierwszy rzut oka przypomina ten nasz. Tak, nie przecierajcie oczu ze zdziwienia - wszechobecnie panoszące się od 50 lat duchy, zjawy i inne widma, których dotyk zabija, zostały po prostu nazwane problemem. Bardziej po brytyjsku się nie dało, innit? 
Tumblr media
Nonszalanckość przodem
Gdyby nie bardzo dobrze napisane dialogi i niezwykle sprytne połączenie dwóch tropów, które wcale nie musiało zadziałać, ten serial nie miałby absolutnie żadnej racji bytu. I to z prostej przyczyny. Nie przeciera żadnych nowych szlaków ani w temacie produkcji young adult, ani tym bardziej polowań na istoty błąkające się między wymiarami. Ba, nawet Netflix stwierdził, że nie warto łożyć na marketing, bo to przecież kolejna generyczna (cóż za okropne słowo!) teen drama, w którą nie warto inwestować.  A jednak “Lockwood i spółka” jest w stanie w całkowicie niewymuszony sposób przykuć uwagę widza na 8 odcinków i jeszcze pozostawić po sobie wielki niedosyt. 
Niewymuszony, bo nowy serial Netfliksa bazujący na serii książek, które wyszły spod pióra Jonathana Strouda, jest tak samo nonszalancki, jak jeden z bohaterów, tytułowy Anthony Lockwood. Założyciel niezależnej i dwuosobowej (do czasu dołączenia Lucy) agencji idealnie odzwierciedla charakter tej produkcji. Lockwood zawsze ma gotowy jakiś plan, nawet jeżeli sam gubi się, za jaki jego wariant odpowiada dana litera alfabetu i wszystkie znaki na niebie, ziemi i między nimi wskazują na to, że bynajmniej tego planu w ogóle nie ma.
Tumblr media
Brytyjski serial robi dokładnie tak samo - gdy wydaje nam się, że twórcy nie mogą wyjść z koziego rogu, w który sami się zapędzili, robią to, a jakże, i to jeszcze niezwykle nonszalancko. 
Coś więcej niż problem
To wszystko przekłada się w sposób bezpośredni na konstrukcję świata, w którym rozgrywają się wydarzenia. Mimo niezwykle powtarzalnego motywu “Lockwood i spółka” jest do pewnego stopnia powiewem świeżości w produkcjach YA, trochę wypełniając tym samym lukę po “Supernatural”, przede wszystkim pod względem tego, że nie prowadzi widza za rękę, a pozostawione początkowo dziury stopniowo uzupełnia. Dzięki temu jest również wyjątkowym przykładem netfliksowego serialu, który nie gna z fabułą jak szalony - daje sobie czas na kreację rzeczywistości, zniuansowanie bohaterów i wprowadzenie odcieni szarości. 
Bo na pierwszy rzut oka serialowy Londyn jest bliski temu realnemu. Ba, co w tym takiego dziwnego, że duchy zbuntowały się akurat TAM. Stopniowo jednak okazuje się, że ta rzeczywistość jest znacznie bardziej odległa - godzina policyjna, specjalne oświetlenie na ulicach, zraszacze tryskające solą, nie wodą, bo zagrożenie zjawo-duchowo-widmowe jest znacznie poważniejsze niż jakiś tam banalny pożar. To z kwestii namacalnych.
Między słowami wplecione są informacje o dziecięcym prawie pracy (bo talenty przemijają i są najsilniejsze pośród dzieci), ugruntowanym prawnie odszkodowaniu w sytuacji interwencji zakończonych śmiercią lub trwałym uszczerbkiem na zdrowiu czy wreszcie sama nomenklatura agencji i ogólnego problemu, który pojawił się 50 lat temu. Problem, nie musisz wiedzieć nic więcej. Bohaterowie również niewiele o nim wiedzą - wszak pojawił się, gdy nie było ich jeszcze na świecie. 
Tumblr media
Nikt nie bierze nas za rękę i nie wykłada historii serialowego Londynu pod przykrywką opowieści snutej bohaterowi, który wkracza w ten świat. Nie pojawia się żaden stary mędrzec, który odsłania arkana przy okazji jednej ze spraw. W związku z tym dostajemy nie tak częstą w dzisiejszych serialowych uniwersach szansę na powolne odkrywanie tej rzeczywistości karta po karcie. W tym samym rytmie, jak główne trio - Lucy, Lockwood i George - na które również czeka sporo zaskoczeń, m.in. w klasyfikacji duchów czy rozwoju ich talentów. Talentów, które są przekleństwem, nie zaletą. 
Różne talenty, różni bohaterowie 
Tym trudniej uwierzyć, że Netflix ponownie strzela sobie w kolano i nie decyduje się na większe rozreklamowanie swojej nowej produkcji YA. Bo, choć może w to jeszcze trudniej uwierzyć, zalety tego serialu nie kończą się jedynie na sprawnym wykreowaniu świata. 
Każdy z bohaterów posługuje się nieco innym talentem - jedni widzą pośmiertne ślady, inni je słyszą, pozostali nawiązują łączność przez dotyk z przedmiotem powiązanym z denatem. W ten sam sposób zdywersyfikowane są ich charaktery. 
Tumblr media
George jest nieco neurotyczny, ale dzięki temu przywiązuje ogromną wagę do detali, co sprawia, że jest świetnym researcherem drużyny. Lockwood ze swoją zadziornością, ciągłą potrzebą współzawodnictwa, lekkomyślnością i całą masą nierozważności często pakuje siebie (i wszystkich dookoła) w tarapaty, ale jednocześnie ma w sobie tyle honoru, że odpowiedzialność jest zawsze po jego stronie. Nawet jeżeli nie musi tam być. Lucy natomiast przechodzi najbardziej wyrazistą przemianę ze wszystkich - uczy się kontrolować swój strach i rozumieć wielki talent, jakim została obdarzona. I chociaż na pierwszy rzut oka można odnieść wrażenie, że boi się własnego cienia (czasami faktycznie tak jest!) i nie potrafi zawalczyć o swoje, to jej cięty język szybko daje o sobie znać.
Aktorzy zostali świetnie dobrani do ról nie tylko pod kątem ich własnej postaci, ale całej drużyny. Ich więzi stopniowo się wykształcają, by po chwili zostać wystawione na potężną próbę. Wszystko przychodzi w odpowiednim czasie. 
Rodzina/stłumione uczucie
Całe trio jest dla siebie rodziną, w której każdy ma swoje ulubione kieliszki do jajek i niech cię ręka nie świerzbi złapać za niewłaściwy. Dochodzi między nimi do mniejszych bądź większych sprzeczek, ale zawsze troska o drugą osobę wyłania się na pierwszy plan. Ale twórcy w ten rodzinny motyw wpletli jeszcze jeden wątek: silnie tłumionego uczucia. 
Tumblr media
Może i nie jest wielkim zaskoczeniem, że Lucy i Lockwood mają się ku sobie. To jednak, jaką chemię oddał duet Stokes-Chapman zasługuje na uwagę i sprawia, że ich płonąca delikatnym płomieniem relacja jest aż tak autentyczna.
Instynktowne chwytanie za ręką, coraz silniejsza troska, ukradkowe spojrzenia. To wszystko nie działałoby aż tak dobrze, gdyby nie bardzo zaangażowana gra aktorska tego duetu. Dodatkowo twórcy wielokrotnie przełamują momenty cliché mniej oczywistymi rozwiązaniami. Gdy wydaje nam się, że to właśnie ten idealny moment, gdy para pocałuje się po raz pierwszy, Lucy odpycha Anthony’ego i nawet nie próbuje ukrywać gniewu. Skrzącą się sól spadająca z nieba na wystawnym balu również zdaje się być wymarzoną sytuacją do przypieczętowania ich relacji. Lepszej nie będzie.
Tumblr media
Uwierz w duchy
Nonszalanckość i nieoczywistość - tymi dwoma słowami z powodzeniem można opisać serial “Lockwood i spółka”. Twórcy wykazują się sporą kreatywnością nie tylko w kreacji bohaterów w odcieniach szarości, ale i ugruntowaniu mistycznego “problemu”, o którym wiemy tak niewiele.
Bo z pewnością Anthony Lockwood jest modelowym draniem, który przez lata wykształcił sobie bardzo twardą skórę, a serce zalał ciekłym azotem. Ale już zaangażowana rola Chapmana i dosmaczone humorem dialogi sprawiają, że ta powtarzalność ma swój autorski sznyt. Na pewno również sama prezentacja duchów nie jest żadnym przełomem w produkcjach o ich pogromcach. Co jednak, gdy dorzucimy im otoczkę złożoną z klasyfikacji na dwa (trzy?) typy, zaprezentujemy zestaw różnorodnych broni bazujący na mieszance żelazo-srebro-sól (opiłki, łańcuchy i różnorakie bomby), a sam system walki wpiszemy w konkretny, ogólnie obowiązujący kodeks? 
“Lockwood i społka” to niezwykle przemyślany serial, który sprawia, że czujemy na karku oddech duchów, angażujemy się w historię bohaterów i chcemy więcej. Więcej zagadek w nawiedzonych domach, więcej upiornych cmentarzy i więcej okultystycznych ustrojstw, które nawiązują do perskich bóstw czy języka fenickiego. Nawet jeżeli całość jest do obejrzenia w jeden-dwa wieczory i to zupełnie nic odkrywczego. Historia nastoletnich pogromców duchów zasługuje na kontynuację, bo ten świat zdecydowanie ożył na ekranie. A raczej te światy.  Choć zdaje się, że sam Netflix średnio w nie uwierzył. 
1 note · View note