#faux pas we Francji
Explore tagged Tumblr posts
parisbymoni · 8 years ago
Text
Faux pas w Paryżu. Moje wpadki po przeprowadzce do Francji
Wspominałam już we wcześniejszym wpisie, że przeprowadzka do Francji nie była dla mnie jakąś ogromną traumą. Jednak pomimo znajomości kultury francuskiej nie uniknęłam pewnych wpadek… Francja łączy bowiem dwa trendy: buńczuczny i rewolucyjny  (more…)
View On WordPress
0 notes
niehumanitarnie-blog · 8 years ago
Text
Słowem wstępu: litr wypocin
Jesteśmy sprzeczni wobec własnych przekonań. Chcemy reguł, ale też wyjątków, które byłyby potwierdzeniem ich słuszności. Ludzie dążą do zmechanizowania wszystkiego. To się nie może udać, absolutnie. Nigdy nie znajdziemy stałości w kwestii wiary, bytu, emocji, przekonań, poglądów lub istnienia. Ludzkość to brud. I kiedy ktoś mówi: ludzie są najlepsi, mają władzę, decydują, Bóg ich kocha i tylko dla nich otwarte jest niebo, to myślę "co za ściema". Obserwując czasem drugiego człowieka, jestem coraz bardziej przekonana, że z pozoru mój nieczuły kot jest bardziej ludzki, niż obecne społeczeństwo. Człowiek stawia siebie w centrum. Wszystko od niego pochodzi, bo to on nazwał siebie najważniejszym. Nie jesteśmy żadnym wyjątkiem, choć powinniśmy kochać zarówno siebie, jak i świat. Tylko mamy skłonność do zapominania o świecie i innych ludziach, skupieni wciąż na sobie i swoich doskonałościach, które są notabene częściej wmówione, aniżeli istniejące naprawdę. Chciałabym powiedzieć: "Ludzie to najwspanialszy efekt pracy Boga. Kochajmy go za to, że stworzył takie piękne, cudne wręcz istoty". Jednak zaraz po myśli o fantastycznych osobach pojawia się myśl o ludziach złych. Wówczas sądzę, iż ludzie to twór szatana. Ulegli mu, ulegają i ulegać będą. Częściej popełniamy grzech niż dobry uczynek. Nie obdarujemy innych uśmiechem, a tylko grymasem niezadowolenia, kolejną awanturą, negatywną opinią. Dlaczego tak jest? Na to odpowiedź jest mi tak cholernie obca, bo sama jestem zła. I wiem o tym. Ta świadomość nie ucieka, towarzyszy wciąż i wciąż. Każdego dnia podejmuje starania, aby wytłumaczyć zachowanie kelnerki, która popełniła zawodowe faux pas, czy też usprawiedliwić kasjerkę, która zamiast pięciu złotych, wydała mi trzy pięćdziesiąt. Bo to się zdarza, każdemu. Nie wiemy, czy tej osobie właśnie nie umarł ojciec, a może po prostu jest zmęczona i prosi o wyrozumiałość. I wybaczam też egocentrykom, że nimi są. Bo coraz częściej nawiedza mnie myśl: "Hej, kto wybiera swoją osobowość?". Jeśli urodziłabym się we Francji, to mówiłabym po francusku, jadła ślimaki i robiła przerwę w pracy o trzynastej. I dopóki bym nie dorosła i nie zobaczyła innego życia, dopóty wydawałoby mi się dziwne, że ktoś pracuje 8h bez przerwy. Bo jak to? Więc jak wymagać od samochwały, że dostrzeże swój błąd? Ok, może taki jest i tyle. Nie podoba mi się jego styl bycia, więc gadać z nim też nie muszę. Wystarczy, że uśmiechnę się życzliwie i pozdrowię serdecznie. Znajomych dobiorę inaczej, bo może to nie ten. Ludzie są mega dziwni, cholernie. I ich nie lubię, po prostu. Mówię tu o masie, nie pojedynczej jednostce. Nie lubię AŻ TAK generalizować, ale w sumie człowieczeństwo rani siebie nawzajem i więcej jest tych złych, niż tych dobrych. Rozrastające się negatywne cechy, normalnie jak grzyby po deszczu. Tylko te grzyby to same robaczywe okazy. No albo muchomory, szatany itp. Szkoda, że nie znam się na grzybach. Na ludziach też w sumie nie.          Brak mi może luzu, czy czegoś w tym stylu, ale czasem opadają ręce, gdy tak spojrzę na inną osobę, a ta zacznie się głupio patrzeć, szeptać do ucha drugiej, puszyć jak paw, śmiać czy to ze mnie czy nie ze mnie. Momentalnie też rośnie moje ego i poczucie przewagi mentalnej nad taką osobą. To taka ironia losu. Bo chcemy kogoś na siłę upokorzyć, a sami stajemy się ofiarą upokorzenia. Ostatnia taka scena miała miejsce dość dawno temu, ale jeszcze wtedy atakowana przez otoczenie i walcząca o każdy kolejny dzień, dopiero uczyłam się zbywać komentarze zidiociałych dzieciaków. Och jeny, jak ja ich nienawidziłam. I z wzajemnością. Chociaż najbardziej wkurzali mnie tacy: "lubię ciebie i ich, nie powiem głośno, że ktoś szykuje na ciebie zasadzkę, bo...bo wolę nie wnikać!". No cholerka, jakby mnie tam topili, to też lepiej nie wnikać? Może właśnie dlatego zawsze reaguję, bo kiedy ja potrzebowałam pomocy (i to bardzo), to wszyscy się odwrócili. Było kiepsko, ale tylko na początku, gdyż później doszłam do wniosku, że ja tam nie pasuje i jest to naturalna selekcja. Nikogo nie udawałam, byłam sobą. Znalazłam inspirację, zmieniłam wiele. Zaktualizowałam też sposoby na spędzanie wolnego czasu. Grałam czasem w kosza, czytałam wiersze/książki, słuchałam muzyki. Wcześniej potrafiłam grać godzinami na telefonie, później odinstalowałam wszystkie gry. Jakoś rozwinęłam się mentalnie, coś mnie do tego pchnęło. I nie były to obraźliwe słowa [często teksty na tle seksualnym, które (teraz) nie przechodzą mi przez gardło, fu] kierowane w stronę 12-letniej dziewczynki przez rówieśników (nadal nie rozumiem, czemu ktokolwiek was lubi, ludzie), a raczej potworów. Nie, to nie było to. Chociaż w sumie to dzięki. Serio, dziękuję z całego serca. Przebywając z płytkimi osobami, zauważyłam, że ta mętna woda sięga mi jedynie po kostki i mogę w duchu śmiać się z waszych prób poniżenia mnie. W głębi to ja poniżałam was. Wcześniej na siłę chciałam się wpasować. Co mnie bawiło, bawi i bawić będzie? Hipokryzja. Czyja? Wasza, koledzy i koleżanki. Tak, dokładnie. HIPOKRYCI. Pamiętacie samobójstwo chłopaka wyśmiewanego przez kolegów? Coś związanego ze sznurówkami, nie pamiętam, bo nie wnikam w takie akcje. Ale co istotne, to pisaliście posty na Facebooku: [*] [imię chłopaka]. Albo [spoczywaj w pokoju, *imię*]. Matko! Ludzie! Gdybym nie podniosła się wtedy po waszym ataku, to moglibyście pisać to na mojej tablicy. A nie, sorry. To WY bylibyście odpowiedzialni, tak jak za śmierć tamtego chłopca byli odpowiedzialni jego "koledzy". Ludzie to śmieci, serio. A ja śmieci nie lubię, brzydzę się i nawet się nie tykam. Omijam szerokim łukiem, bo już kiedyś zatrułam się waszym odorem. Dlaczego postanowiłam mówić apodyktycznie o sprawach nieco mylnie zinterpretowanych? Otóż zauważyłam, że często jestem oceniana przez pryzmat przeszłości i opinie ludzi z mojego ówczesnego grona znajomych nie są zbyt pochlebne. Nie szkodzi, ale sprostujmy:
>nigdy nie miałam kilograma tapety, bo niestety, ale raczej by się to nie utrzymało, >nie podrywałam chłopaków, gdyż najzwyczajniej w świecie nie było na czym zawiesić oka....na ameby nie lecę :( >niby zyskałam miano konfidenta, ale nadały mi ten tytuł niedojrzałe DZIECI, a podobno “dzieci i ryby głosu nie mają”, i można tak wyliczać w nieskończoność, jednak ja powiem tylko, byście już nigdy nie patrzyli przez pryzmaty. BĄDŹCIE INDYWIDUALISTAMI, BO WŁAŚNIE TAKICH LUDZI ŚWIAT POTRZEBUJE.
0 notes