Tumgik
#dragonandnotqueen
the-purest-wolf · 3 years
Text
Czerwone frezje AU Dragon - [Leo&Cristiano] - Cressi/Crestessi - RPF Football
                       [CZASY REKONKWISTY - VIII - XV wiek n.e.]
Jak u diabła znalazł się w tej sytuacji? - pomyślał spoglądając na małego człowieczka u swoich łap.
Ach, no tak. 
Przypomniał sobie duże, ciemne oczy i piskliwy głos pierworodnego.
"Paiii!"
Junior chciał zwierzaka. 
Dlaczego do diabła musiał mieć takie miękkie serce? 
Niezadowolony Cris westchnął wyrzucając dym z nozdrzy. Wielka jaskinia wypełniona ciepłą parą z gorących źródeł rozluźniała spięte ciało smoka. Człowieczek zadarł głowę otwierając usta ukryte w gęstej, rudej brodzie. Wygląda jak krasnolud - pomyślał z niesmakiem patrząc na długie i splątane włosy nowego zwierzaka. 
Och, dlaczego nie mógł przygarnąć raroga lub aatxe? Były to najpowszechniejsze smocze chowańce nierzadko służące pokoleniami gadzim rodzinom. Rarogi z natury przynosiły szczęście będąc jednocześnie idealnymi przyjaciółmi ze względu na swoją postać. Cris jednak lubił latać sam, bez ognistego ptaka siedzącego mu na ogonie. Aatxe z drugiej strony wolały mieszkać w jaskiniach, płomienne byki świetnie sprawdzały się w rolach strażników smoczych gniazd, w których te trzymały jedzenie. Cris zamruczał na myśl o chłodnych rubinach nasyconych magią. Był głodny. Jednak aatxe miały tą niewytłumaczalną cechę wymykania się w czasie burz, by karać złych ludzi i chronić niewinnych. Głupota - pomyślał z niesmakiem kręcąc łbem.
Cichy głos poniósł się echem po grocie.
- Nie powinieneś porwać księżniczki?
Zaskoczony Cris pochylił łeb ku małej pchle, lecz ta nawet nie wzdrygnęła się na widok trzech rzędów ostrych zębów. Dziwne.. - Po co mi księżniczka? - mlasnął z niesmakiem czując na podniebieniu otępiający smród człowieczka.
- A ja? - Duże, ciemne oczy wpatrywały się ze zmieszaniem w czarne tęczówki Crisa. 
Pchła powinna być wdzięczna, że dostąpiła zaszczytu zamieszkania ze smokami. Cris odsłonił zęby w grymasie, czując jak para skrapla mu się na rogach. Może jeszcze nie jest za późno, by udać się na słońce po raroga?
- Właź do źródła - burknął niezadowolony. Trzeba zabić ten zapach.
                                                               ***
- A królowa Portugali, Irina?
- Nie.
- To może królowa Kastylii - Antonella?
- Nie.
- A...
- Nie. Nie i nie! - warknął rozeźlony Cris stukając pazurami o ciemny kamień. - Ani królowa Katalonii Georginia, ani żadna księżniczka przeklętych Maurów nie była odpowiednia! - westchnął rozkładając szponiaste łapy. - Co jest z wami ludźmi nie tak? Pewnie jeszcze jako smok powinienem pożerać dzieci i mieszkać w jaskini? - prychnął zirytowany Cris  wydmuchując dym z nozdrzy. 
Plotki. Plotki. Plotki. Skąd to się wzięło?
- Właściwie to... - zaczął człowieczek rozglądając się po ciemnej, przestronnej grocie z wyrzutem. 
Nie tak to opisywał Iker! - pomyślał oburzony wpatrując się w krasnoluda siedzącego w gorącej wodzie. Cris miał zabrać ze sobą człowieczka, doprowadzić do ładu, a następnie wręczyć synowi do zabawy, koniec.  Ale nie! Oczywiście, że coś musiało pójść nie tak. Okazuje się, że głupie stworzonko ma własny rozum. Ba! Zamiast być wdzięcznym zwierzakiem i pokazać miękki brzuch nowemu panu, pchła wdaje się z Crisem w dyskusje! 
Przeklęty faun - pomyślał opadając na przednie łapy. 
- A gdzie do cholery miałbym się myć?  - westchnął z niedowierzeniem smok kręcąc rogatym łbem. Jaskinia ciągnęła się kilometrami zaopatrując Crisa wraz z synem w pyszne rubiny. Grota była magazynem na jedzenie jak i miejscem w którym mógł się umyć. Cris rzadko kiedy wchodził do zimnego jeziora w dolinie, zresztą było to dominum wodnych wróżek, nimf, wodników, duchów i żywiołaków. Uch, nienawidził być brudny - westchnął myśląc o zbliżającej się jesieni oraz o wiążącymi się z tym zadaniami.
Człowieczek wyglądał jakby chciał znów o coś zapytać, jednak pytania musiały poczekać, ponieważ do groty wpadł mały chłopiec z naręczem ubrań kierując się wprost ku wielkiemu gadowi.
- Papi, znalazłem tak jak prosiłeś! - Rozradowany chłopiec starał się zajrzeć za ojca, który ukrywał człowieka za łapami, jednak zza czerwonych łusek wyglądały jedynie zszokowane, ciemne oczy krasnoluda.
Widzisz, nie jemy dzieci!- pomyślał z rozbawieniem Cris.
- Zostaw je na skale i zmykaj, meu filho - wymruczał starając się ukryć rozbawienie.
- Pai, to chochlik? Och, a może wolpertinger? Taki jak ma wujek Neymar?! - spytał zachwycony chłopiec dopadając do ojca. Cris roześmiał się słysząc oburzone westchnięcie za sobą. Tak, dobrze myślisz głupiutki zwierzaczku.
- Nie, to nie chochlik, ani wolpertinger. - Cris nie przepadał za rogatymi zającami, były wredniejsze od samych duszków... Och jak tego teraz żałował! Podniósł lewą łapę i pchnął delikatnie kłykciem, nabuzowanego energią syna w stronę wyjścia. - Zmykaj do wróżek, meu pequeno.
Całe szczęście szmaty, które nosiła pchła, Cris postanowił spalić od razu, inaczej niespodziankę trafiłby szlag. Wciąż czuł słabą nutę dymu i brudu człowieczka, jednak delikatny nos Juniora nie wychwyciłby tego w tak młodym wieku. Chłopiec pokiwał głową na zgodę, rzucił ubrania na skałę obok ojca, po czym wybiegł z groty wybijając się w powietrze na czerwonych skrzydłach.
- Będę waszym zwierzakiem? - Cris przestąpił z łapy na łapę pochylając łeb do zszokowanego człowieczka trzymającego się brzegu gorącego źródła. Ciemne oczy pchły błyszczały w jaskini oświetlanej przez nieliczne promienie letniego słońca. Długie, czarne włosy przylepiły się do twarzy krasnoluda przywodząc na myśl węże. 
- Mojego syna.
- On ma sześć lat! - sapnął oburzony człowieczek odpychając się od brzegu. Jasne, lecz umięśnione kończyny pchły poznaczone drobnymi bliznami zaczęły młócić desperacko wodę chcąc utrzymać się na powierzchni wody, gdy okazało się, że ten wybił się na środek wielkiego zbiornika. Gorące źródła ciągnęły się wiele kilometrów w dół podgrzewane przez samo wnętrze ziemi.
- Sześćdziesiąt - odpowiedział bez namysłu Cris wpatrując się w człowieczka niczym kot w zdobycz. Nie umie pływać? -  pomyślał rozbawiony widząc jak wzburzona pchła miota się oszalała w wodzie. Z drugiej strony dopiero co zdobył wymarzonego zwierzaka dla Juniora, nieszczęściem byłoby go teraz stracić.
- Dlatego powinieneś porwać księżniczkę!- krzyknął krasnolud. Cris skrzywił się, gdy donośny głos człowieczka odbił się echem w przestronnej jaskini. - Nawet nie wiesz kogo przyprowadziłeś do dziecka! A co jeżeli okazałbym się złodziejem albo mordercą? To nieodpowiedzialne! 
O. Cris był święcie przekonany, że człowieczek zalewał się szkarłatem z gorąca. Ciepła para sprawiała, że ludzka skóra poczerwieniała. Jednak pchła wydawała się szczerze przejęta, że mógł przynieś do leża, do syna kogoś... niebezpiecznego.  
- Śledziłem Cię, jesteś bezdomny - oznajmił zadowolony w końcu łapiąc w szpony swoje nowe zwierzątko.
- Chyba zauważyłbym cholernego smoka! - pisnął przerażony człowieczek tuląc się do kłykci Crisa, jednak ten szybko puścił krasnoluda, gdy pchła na powrót znalazła się przy brzegu.
- W zeszłym tygodniu pomogłeś wyjść z sideł małemu centaurowi - zaczął wyliczać patrząc na urażonego bruneta, który unikał kontaktu wzrokowego z rozbawionym smokiem.
- Myślałem, że to jeleń...
- Wyciągnąłeś ifryta ze studni - kontynuował spoglądając jak człowieczek moczy długą, rudą brodę, póki usta nie dotknęły gorącej tafli wody.
- Nikt oprócz mnie z niej nie korzysta, więc...
- Musiałeś go wyciągnąć? - spytał sarkastycznie unosząc brew.
- Tak, właśnie tak! - wysyczał czerwony na twarzy krasnolud podrywając się nagle z wody. Cris z zainteresowaniem przyglądał się krępemu tułowiu człowieczka z wyraźnie zaznaczonymi mięśniami brzucha. Nie spodziewał się takiego ciała pod obdartymi szmatami. Jednak to dobrze, Junior przynajmniej tak szybko go nie zepsuje.
Zapadła niezręczna cisza przerywana jedynie cichym kapaniem wody ze sklepienia. Gorąca para sprawiała, że czarne kosmyki krasnoluda lepiły się do bladej twarzy. Ciemne oczy człowieczka błyszczały niepewnością. 
- Odwróć się, umyję Ci włosy.
- Niby jak? - spytał zaintrygowany człowieczek wpatrując się dużymi oczami w Crisa. Mają naprawdę ładny odcień - pomyślał rozkojarzony skupiając swoją moc w jednym miejscu. Żar, chaos i magia splotły się w jedno, kurcząc wielkie gadzie ciało do ludzkiej postaci.
- Myślisz, że kto nauczył Juniora zmieniać formę? - odparł Cris czując przyjemnie chłodny kamień pod stopami. Otworzył ciemne oczy spoglądając na zaskoczonego człowieczka wpatrującego się w niego z otwartymi ustami. 
Złote dłonie o miękkich opuszkach chwyciły brzytwę leżącą na stosie ubrań.
Muszą pozbyć się tej przeklętej brody.
                                                               ***
Cholera. 
O cholera - pomyślał wpatrując się w gładko ogolonego człowieczka, którego trzymał za żuchwę oceniając, czy hebanowe włosy pchły są równo przycięte. Cris miał pewną rękę. Miękkie, czarne kosmyki człowieczka zostały wyraźnie zgolone po bokach, zostawiając jedynie dłuższą i puchatą górę. Było idealnie.
- Czy teraz mogę się ubrać? 
O. Cris chyba za długo wpatrywał się w te duże oczy, chłopaka. Porwał dzieciaka? Cholera, Iker miał słabość do młodych, ludzi, jeżeli dowie się, że Cris porwał jedno z nich...
- Tak - wychrypiał patrząc ze zgrozą na pokryte licznymi siniakami i białymi bliznami ciało pchły. Jak wcześniej ich nie zauważył? Człowieczek wyskoczył żwawo z wody kierując się do kupki ubrań, które przyniósł Junior. Pchła miała mocne ramiona, płaski, wręcz wklęsły, gdyby nie mięśnie brzuch, szerokawe biodra i grube uda. Cris, aż stąd widział żebra człowieczka. Muszę go najpierw nakarmić - pomyślał skonsternowany wpatrując się w wysportowanego, lecz zagłodzonego chłopaka. Cris zapoluje w trakcie patrolu, a póki co da pchle trochę suszonego mięsa, które tak uwielbia Junior. Nie. Może tego dobrze nie przyjąć. Kosmiczny Wąż wie, kiedy ten dzieciak jadł. 
Owoce, a potem gulasz - zawyrokował kiwając do siebie głową.
- Co teraz? - Cris oderwał dłoń od brody spoglądając na ubranego człowieczka. Junior przyniósł ciemno-niebieskie, bufiaste spodenki wiązane rzemieniem tuż pod kolanami oraz czerwoną koszulę ojca ze sznurowanym dekoltem. Za duża - pomyślał wpatrując się w rękawy zakrywające palce pchły. Czerwony materiał wisiał na człowieczku odsłaniając blade obojczyki.
- Ile masz lat? - spytał kierując się ku stworzonku. Wciąż czuł pod palcami miękkie kosmyki człowieczka. 
- Dwa-dwadzieścia sześć... - wyszeptała pchła skubiąc przydługie rękawy nie mogąc spojrzeć Crisowi w oczy. Stworzonko wyglądało tak cholernie młodo z ogoloną twarzą i widocznym dołeczkiem w brodzie. - Mam na imię Lionel - oznajmił człowieczek przygryzając wargę.
Huh. No tak, Cris nawet nie wiedział jak nazywa się jego nowe zwierzątko. Jak przez mgłę pamiętał, że ludzie też mieli imiona. Cris zwykle schodził z góry jedynie po to, by z nimi handlować, a nie rozmawiać.
- Zwą mnie Cristianrohnaldos'antosaveiro, ale możesz zwracać się do mnie Cris - wymruczał rozbawiony spoglądając w świecące zachwytem oczy, uśmiechniętego Lionela. 
Dwadzieścia sześć lat, co? - pomyślał wpatrując się w urocze dołeczki stworzonka.
                                                              ***
Junior i Lionel świetnie się dogadywali, jednak...
- Nie śpisz na złocie?
...Cris był wyczerpany dzisiejszym dniem.
- Nie.
Nocną ciszę przerwał zaciekawiony szept.
- Więc co jest w sienniku?
Chciał tylko spać, czy naprawdę prosił o zbyt wiele?
- Pióra harpi i owcza wełna - mruknął Cris nie otwierając oczu.
Cisza. Błoga cisza. Całe szczęście niewielkie łóżko Crisa mieściło dwa smoki i człowieka, jednak Junior musiał spać pomiędzy dorosłymi, by nie spaść z siennika. Chłopiec wziął sobie do serca, że nie ma zbyt wiele miejsca dla całej trójki, więc przylgnął do Lionela oplatając bruneta czerwonym ogonem.
- I nigdy nie spałeś na klejnotach?
- Czy Ty spałbyś na jedzeniu? - burknął sennie w poduszkę.
Cisza. Zmęczone ciało Crisa zdawało się rozluźniać pod wpływem ciepła syna i Lionela zwiniętych tuż przed nim. Spokojny rytm ich oddechów usypiał smoka. Jedwabny pled zsunął się z ciał ku gołym nogom. Gdzieś na zewnątrz zahuczała sowa. Cris nie wiedzieć kiedy, odpłynął.
.
.
.
Zimno.
Cris zadrżał otwierając oczy w ciemności. Przesunął senny wzrok za okno, lecz księżyc wciąż wisiał na nieboskłonie upsztrzonym gwiazdami. Musiał przymknąć oko na chwilę.
- Widziałem jak robił to tylko raz  - usłyszał rozgorączkowany szept syna. - Dopiero trafiliśmy do jaskini, a Pai lubił wtedy podjadać w nocy, wiesz? - mały smok przywarł do człowieczka nachylającego się do brązowej czupryny. Lionel i Junior wyglądali jakby dzielili się ze sobą wielką tajemnicą. Potem dopiero dotarło do niego o czym mówił syn.
Och nie.
- Junior! - syknął zażenowany Cris kierując dłoń ku rozgadanym ustom syna, jednak złote palce przejęła zimna ręka człowieczka.
- I co się stało? - spytał zaciekawiony brunet. Ciemne oczy błyszczały w ciemności wpatrując się w skupieniu w małego chłopca.
- Pomylił złoto z rubinem - wyszeptał rozbawiony Junior.
- Byłem zmęczony - żachnął się Cris czując jak przez siennik przechodzi wibracja.
Zimno mi.
To natrętna myśl bruneta obudziła smoka z głębokiego snu. Dłoń Lionela na złotych palcach Crisa drżała lekko z zimna. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że Junior grzał niczym małe ognisko. Syn Crisa czasem nie kontrolował swojej temperatury, kradnąc tym samym ciepło z otoczenia, w tym przypadku prosto ze zmarzniętego ciała Lio, które nie nadążało się rozgrzać. 
- Oczy świeciły mu jak słońce przez cały tydzień! - wypiszczał zachwycony Junior przyciskając plecy do torsu ojca, który zerwał połączenie między małym smokiem, a człowiekiem.
Sergio śmiał się z niego do tej pory.
W nocnej ciszy rozległ się chichot.
- Jutro śpisz u siebie, menino - wymruczał przytulając do siebie Juniora i Lionela, których następnie okrył ciepłym, błoniastym skrzydłem. Cris błyszczał niczym cholerna latarnia, światło zdawało się emanować wprost z ciała smoka po tym jak zjadł grudę złota. Blask odbijał się od jego powiek nie pozwalając mu spać. To był okropny tydzień z małym smoczątkiem na głowie.
Siennik zadrżał.
Jeszcze tego brakowało, by ich nowy zwierzak się rozchorował - pomyślał wplatając ciepłą dłoń w miękkie kosmyki pequeno leão. 
Lionel westchnął cicho zwijając się bliżej dwóch smoków.
                                                             ***
- Pai, Pai! - Do drewnianej chatki wpadł rozradowany chłopiec mało co nie strącając czerwonym ogonem naczyń na stole. Całe szczęście błoniaste skrzydła małego smoka nadal ściśle przylegały do jego pleców.  - Spójrz co zrobili tio Iker i tia Shak! 
Cris chyba nie rozumiał w czym problem. Junior miał na głowie wianek z różnokolorowych irysów. Przyjaźń, lojalność, miłość - szeptały kwiaty mieniące się rosą. Faun i nimfa musieli je dopiero co nazrywać. Żółte, białe, czerwone, purpurowe, niebieskie i foletowe irysy wyglądały tak ładnie jak zwykle. Z jakiegoś powodu Junior zawsze wracał do ojca obwieszony kwiatami w porze wiosenno-letniej. 
Cris zawsze miał słabość do ładnych rzeczy.
Jednak skoro chłopiec wrócił to pewnie, gdzieś w pobliżu znajdzie się i Lio, który ostatnie kilka dni spędził z młodym smokiem na zwiedzaniu doliny. 
-  Irmão Lio! 
Cris odsunął się od kociołka z gulaszem opierając się o stół z wyczekiwaniem. Przez próg przeszedł brunet na którego włosach, także znajdowała się korona z kwiatów. W pierwszej chwili pomyślał, że biały oraz czerwony to bardzo ładne kolory. Blade lewkonie z frezjami i krwiste astry, przeplatane liśćmi jarzębiny. Potem dopiero zaskoczył przekaz. Działaj szybko, uznanie i radość, wierzę, hojny, dzieli się z innymi - szeptały kwiaty otulając ciemną głowę Lio.
Pieprzone astry! - pomyślał rozbawiony Cris. Kiedyś ludzie notorycznie składali je smokom w ofierze. Cholernie nienawidził tych kwiatów! Jednak pchła wyglądała w nich wdzięcznie. Krwiste płatki zapewne były tak miękkie jak włosy bruneta. Cris chciał je pogłaskać.
Z zamyślenia wyrwał go Lio, który wpatrywał się niepewnie w czerwoną frezję przed sobą.
Proszę, obdarz mnie miłością.
Oczy Crisa zmiękły na widok trzymanego przez chłopaka kwiatu.
- Twojego labiryntu pilnuje minotaur - wyburczał niezadowolony człowieczek robiąc kilka niepewnych kroków w kierunku wyższego mężczyzny.
- To Sergio, strzeże wejścia do doliny przed centaurami - oznajmił spotykając się ze zmieszanymi oczyma Lionela. Cris pieści z zamyśleniem delikatne płatki czerwonej frezji trzymanej w małych dłoniach bruneta. - Są dosyć... chutliwymi pijakami.
Blade palce stykają się ze złotymi opuszkami tańczącymi po miękkich płatkach kwiatu. W kącikach ciemnych oczu Lionela pojawiają się urocze zmarszczki. Nieśmiały, lecz szczery uśmiech bruneta wygląda pięknie na tle południowego słońca - myśli Cris. Złote promienie oświetlają kwiecistą aureolę Lio, sprawiając, że ten wygląda miękko i domowo w drewnianym domku smoków. Cris zastanawia się jak smakowałyby te uśmiechnięte usta człowieczka.
- Pai! Czy to królik?
Czuje delikatną nutę spalenizny.
Przeklina cicho odrywając złote palce od bladej skóry Lio, gdy rzuca się do powoli przywierającego gulaszu. A jeżeli Cris zasiada potem do stołu z czerwoną frezją we włosach? Cóż, nikt tego nie komentuje.
.
.
.
- Jak myślisz, Cris zrozumiał przekaz?
- Och z pewnością - odpowiada faun wplatając kwiaty we włosy nimfy.
Gdzieś w dole doliny śmieją się dwa stworzenia w otoczeniu czerwonych frezji.
                                                                  .
                            Proszę, obdarz mnie miłością.
_____________________________________________________
Rekonkwista - wypieranie przez chrześcijan, czyli Kastylijczyków, Katalończyków i Portugalczyków Arabów (Maurów) z Półwyspu Iberyjskiego.
meu filho - mój syn meu pequeno - mój mały menino  - chłopiec pequeno leão - mały lewek
________________________
Psia dupa, ale szaleję dzisiaj. Tak, właśnie takie małe głupotki odciągają mnie od ważnych spraw. Ech... materiały do prawo jazdy nie wchodzą mi do głowy. Jednak te małe rozmowy między smokiem, a człowiekiem, którzy obalają mity o stworzeniach były niejako inspiracją dla tego małego potworka. Ktoś coś ma jeszcze? Jakieś niepodważalne fakty o stworzeniach, które Cris mógłby obalić? Z chęcią wplotę je w następną część :3
Bo rzecz jasna trzeba wytłumaczyć jesień.  
Tumblr media
3 notes · View notes