Tumgik
#dlaczego warto prowadzić i siebie i samochód na trzeźwo
kuradomowaprzykawie · 3 years
Text
Odkąd sowy chodzą spać po ciemku
I stała się ciemność. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ledwo co się skończyła, a już zdążyła się zacząć. Florka nazywa te dni nocą polarną. Mi coraz bardziej bez różnicy są nazwy wszelakie, kiedy słyszę nocne Polaków rozmowy. Wydawałoby się, że bycie na drugim końcu świata wyklucza sposobność słynnej na całą Hiszpanię „Kurwy”, której istotę starałam się wyłożyć Lunie przez pięć dni i nocy podczas radosnego całkiem polewania Finlandii limonowej. Koniec końców oczywiście Luna zdecydowała się pojechać do Portugalii, coby przypomnieć i sobie i mnie jak smakuje Porto. A o Porto wiadomo tyle, że jak ma się słabą głowę – lepiej nie pić. Druga sprawa to nie słaba głowa a autodestrukcja. Są kobiety pistolety. Wystarczy im trzy butelki Porto, a Portugalia zmienia się w Wenezuelę. Dlaczego? Trudno stwierdzić jednoznacznie, czy świat staje się bardziej przyjazny, czy kobieta mniej wymagająca, ale działa. Przynajmniej do momentu odzyskania trzeźwości. Tego dnia, zanim dojechałyśmy na miejsce, Luna miała nastrój prosto z portu, tyle, że włoskiego, więc zalatywał to serem to rybami; ja iście szampański – byłam bliżej Pinot Noir niż kiedykolwiek indziej, wciąż na pograniczu Kubricka i Nabokova, stęskniona i spragniona niczym Bukowski. A raczej jego kobiety.
Lunka oczywiście z sentymentem do pani od Bukowskiego śpiewała do butelki o tym, jak dusi się i zaspokaja głód i pragnienie. Ja na kolejnych kilka chwil zmieniłam się w mrówkę i starałam się sobie przypomnieć za co lubię bądź nie lubię Portugalii. Za oknem właśnie było widać koniec Saragossy, jednego z najpiękniejszych hiszpańskich miast, o których nie śniło się nawet średniowiecznym artystom. Nie mogło się śnić. Jeszcze wówczas świat nie wyglądał tak pięknie, nie było ani Kaśki Lins, ani koronawiriusa, wszystko było zupełnie inne.
- ja nie rozumiem zupełnie, ale wcale a wcale, jak można być takim terrorystycznym zjebem – rzuciła Lunka w stronę okna z kończącym się widokiem niemalże świętego spokoju
- rzeczywiście działania niektórych stworzeń ciężko jest pojąć, niemniej jednak należałoby wziąć pod uwagę szereg czynników, które takie zachowania kształtują..
- jak, wytłumacz mi jak, można dać się przekonać do tego, żeby mówić to, czego się nie chce powiedzieć
- brzmi jak przemoc praktycznie w każdym wymiarze
- „moje stany, podsyp cukrem moje rany, podsyp cukrem, nie solą, syp nie solą…”
- która to butelka?
- do Madrytu będzie Ars lege. Albo large, zależy czy z objazdem, ale tak właściwie – czknęła Luna – to ja mam coś ważnego do powiedzenia na całą tę drogę…
- zaliwżdy?
„- a co z tym co już dawno umarło? - słyszę
– odbudujesz, trzeba więcej, więcej czasu
– nóż w kieszeni się otwiera – ona dalej – możesz wszystko
To ja mdleję. Tak tu. Bez odbioru. Ciało na podłodze tańczy dziwny taniec”
- poprowadzisz teraz?
- w moim stanie?
- chcesz cukru?
- byle nie solą
- do kawy nie pasuje
- do Zielińskiej tym bardziej
- z mlekiem jest bez sensu
- bez sensu jest zmuszać się do tego, czego robić nie chcemy
- jak możesz zmusić kogoś, żeby zadzwonił do kogoś, i mówił to, czego absolutnie powiedzieć nie chce?
-nadal uważam, że to rodzaj przemocy
- na diabła czynić z siebie ofiarę?
- idiotycznie błędne rozumienie miłości
- miłość nie jest poświęceniem
- a rodzicielstwo?
- to świadome i dobrowolne wyrzekanie się własnego egoizmu
- ręce w górę do modlitwy
- lewitują grzechy ciężkie
- lżejsze ciało, gdy z kimś dzielę mętne sumienie
- odliczasz czas?
- tak, do ciszy wiecznej
Nowa płyta Lins sprawiła, że Luna, która poznawała polską muzykę doskonałą, nauczyła się języka niemalże natychmiast, powtarzając, że ona chce się kąpać w tej arkadii i zepsuć do granic, ale też wanna die, bo to dobre podsumowanie ostatnich lat.
- wiesz, że mamy kogoś zgarnąć w Sewilli?
- wiem, że w Sewilli robimy przystanek, najlepiej dwudniowy
- ja chcę do Portugalii
- Porto masz każdego rodzaju, woda w Lisbonie jest zimna, ja muszę odpocząć
- źle mi się kojarzy to miasto – zaczęła marudzić Luna spoglądając na mapę
- wierzę, że po kolejnej butelce zmienisz zdanie
- „grajmy w tę grę, ja chcę w nią przegrywać…, inaczej nikt z nas żywy nie zostanie”
- ech.., kiedy cię dogonię, będzie koniec
- więc bądź o krok dalej
Istota Wirginii Woolf polegała na byciu Wirginią. Istota bycia Zielińską polega na byciu niesamowitą artystką. Luna usilnie chciała do Portugalii, ja do Krakowa. Problem jednak był tej natury, że do Lisbony było dużo bliżej, a w Polsce z demokracji pozwalającej na wyjazdy po Europie robił się komunizm, który niedługo zabroni wszystkiego pośrednio. Ceny wzrosną do tego stopnia, że nikogo na nic stać nie będzie.
W Sevilli jak zawsze świeciło piękne słońce. W głośnikach wciąż leciała Lins, chociaż płyta się powinna zmienić co najmniej cztery godziny wcześniej. Luna pokochała polską muzykę. Pokochała Kaśkę Lins do tego stopnia, że po kolejnej, nie do policzenia już w tym momencie butelce wina, marudziła, że koniecznie muszą się poznać. Z założenia nie miałam nic przeciwko, sama z chęcią bym ją poznała, co z kolei wymaga zorganizowania festiwalu muzyki wspaniałej, z udziałem Lins, Koteluk, Nosowskiej, Chylińskiej i Czarneckiej. Połączenie było niebywałe.
- na co byś zmieniła, gdyby to od ciebie zależało – mruknęła Luna z niechęcią oddając część prawa własności do radia i głośników
- wiesz przecież, że lubię dobre głosy, cudne brzmienia, a szczególnym sentymentem darzę kontralt twórczyni Prawa Murphiego, które jednak znacznie lepiej brzmi w języku pierwotnym. Murphy’s Law nagrała podczas lockdownu Roisin Murphy, kobieta o jednym z najcudowniejszych kontraltów świata. Rozpiętość jej głosu całkiem spokojnie można porównać do rozpiętości Lady Gagi, która popisała się niebywale nagrywając „Alice”. Jeden z tych kawałków, w których słychać zarówno piękny niski alt, jak i zajebiście przeplatany sopran z cudowną koloraturą. Bajka, jaka zdarza się rzadko. Niestety w przypadku Luny odpadało wszystko, co nie było Katarzyną Lins, w związku z czym wybór był prawie żaden.
- take me home, take me to wonderland – zaczęła Luna, udając Stefani Joannę Angelinę G.
- hmmm- zastanowiłam się przez chwilę – może w takim razie coś niegroźnego, jak np. czterooktawowa Steczkowska?
- tylko z cztero i półoktawowym Radkiem
- ja mam wrażenie, że akurat w upiorze to on spokojnie pięć wyciągnął i niezwykle rozszerzył wachlarz
- podobno za każdym razem, kiedy to śpiewali, był niezwykle głodny po koncercie
- kto by nie był, wyśpiewał przecież cały alfabet oktaw
- Polska ma rewelacyjnych wokalistów. Chociaż Francja i Włochy ostatnio też, tyle że bardziej w muzyce elektroniczno-dyskotekowej
- Assia?
- nie uważasz, że ona jest genialna?
- traktuję dziewczyny jako pierwszy lesbijski duet najlepszy na świecie na początku lat 20-tych XXI wieku
- to one są razem?
- jeszcze w zeszłym roku były i o ile mi wiadomo Assia jest niebywale zakochana w Georgii
- skąd ty wiesz takie rzeczy?? – pierwszy raz od siedmiu godzin Luna przestała dokarmiać swój parkomat wewnętrzny portugalskim specyfikiem
- z Palermo
- co do diaska robiłaś w Palermo?
- zalecam zmienić kierunek z Portugalii na Palermo, sama się przekonasz
- mi po borderline serce pękło- mruknęła z przekąsem
- obie mają niesamowity talent, to fakt, burza dobrego brzmienia w połączeniu z lekko elektronicznym bitem daje dobry rezultat
- chciałam ci powiedzieć, że to techno jest…
- są takie głosy, które same w sobie tworzą muzykę
- czy ja się dowiem tak właściwie przed czym my uciekamy?
Odpowiedź na to pytanie była niebywale skomplikowana. Zasadniczo to miała być wycieczka. W praktyce zupełnie inna od tej, która właśnie się odbywała. Ja miałam być w Palermo, Luna zapewne w bliżej nieokreślonej przestrzeni kosmicznej. Od lat bredzi, że potrzebuje promu w kosmos, a kiedy zaczęli robić zapisy w pierwszej kolejności się ustawiła, inwestując wszystkie możliwe środki w hotel na Marsie.
- teeee, a powiedz mi jeszcze, po co tak właściwie nauczyłaś się strzelać?
- to, co chciałabym powiedzieć, mija się z prawdą obiektywną wedle mojego subiektywnego obrazu, więc nie bardzo wiem, co powiedzieć
- prawdę, to co chcesz powiedzieć
- po prawdzie to chciałabym powiedzieć, że strzelać się nauczyłam, żeby nikt się do mnie nie zbliżał bez pozwolenia
-a nie po prawdzie?
- ano to był sport rodzinny i potrzeba taka. Musiałam umieć polować, co wymagało wybornego wręcz strzelectwa
- czyli jednak lepiej strzelasz niż tańczysz?
- cóż za porównanie. Bynajmniej niezupełnie.
- bynajmniej??!
- naturalnie. Prawdopodobnie strzelam tak samo kiepsko, jak tańczę
- weee, dobrze wiem, że umiesz tańczyć, nie raz tańczyłyśmy tango…
Tak kretynko, bo jestem w Tobie zakochana, ale przecież ci tego nie powiem. Tak samo jak ty nie powiesz mi co czujesz, a nawet jeśli, to w żarcie, nie na poważnie, bo przecież jeszcze się obie siebie wystraszymy i co to będzie…
- nie syp solą, syp nie solą… - Lunka dalej nie miała ani chęci, ani siły przestać. Mnie bolała coraz bardziej głowa. Sevilla była bajeczna. Pewnie byłaby jeszcze niesamowita, gdyby nie ciążące nade mną widmo spustoszenia soltów, które powinny być zapełnione ze względu na wymogi publikacyjne.
- zastanawiałaś się kiedyś dlaczego sowy nie chodzą spać po ciemku?
- bo wtedy właśnie polują, kiedy większość śpi
- czyli jeśli jest trzecia w nocy to my jesteśmy sowy?
- jak jest trzecia w nocy to jedynie znaczy, że jesteśmy niewyspane i zmęczone.
- a gdybym była sową?
- zapewne nie wydudniłabyś tyle Porto i to jeszcze przed Portugalią
- w Portugalii kupię następne – Luna chciała jeszcze coś powiedzieć, niemniej zmęczenie jej nie dało i padła. Droga była szczególnie męcząca – żeby w podróży z Saragossy do Sevilli wydudnić sześć butelek wina, trzeba mieć łeb jak sklep i dobrą kanalizację. Nie wyobrażam sobie tego inaczej…
0 notes