#countrycounter
Explore tagged Tumblr posts
visit-srilanka · 5 years ago
Photo
Tumblr media
#Repost @backpackers_ld • • • • •⁣ ⁣ Pidurangala Rock, Sigirya PIDURANGALA ROCK 🏞️ . . . A 30-minute walk from the start of the summit to the end where a very steep climb will await you. But once you reach the top of the rock, you will have the right to a panoramic view of the lion rock. Frankly this is a hike which is quite hard but the view is really worth it 😍⁣ ⁣ 📸by travel couple @backpackers_ld⁣ ⁣ ⁣ ✅ Direct Massage /Email- [email protected] for Tour Arrangement⁣ ⁣ Follow us to explore Sri Lanka more;👇⁣ 🔶️ Instagram @visit_.srilanka⁣ 🔷️ Facebook-www.facebook.com/melankatours/⁣ ⁣ #pidurangalarock #sigirya #srilanka_travel #srilankadaily #srilankatrip #srilankatoday #srilankamountains #srilanka #traveltour #travelcouples #travelustcouples #travelblogger #travelount # #ventventcountcouplestcouplestcountcountc #countrycouplescount #countrycounters #adventurcountcountry #adventureofthedcountry #adventureofthedaycount #hiking (at Pidurangala Rock, Sigirya) https://www.instagram.com/p/B9VRY-IFroi/?igshid=1o2x0zqkhm13f
0 notes
r3ynd124 · 7 years ago
Photo
Tumblr media
_Hari kemarin adalah pengalaman_ _Hari esok adalah tujuan_ _Hari ini adalah anugerah_ *Ajarlah kami menghitung hari-hari kami sedemikian, hingga kami beroleh hati yang bijaksana* . . 📍 Hutan Pinus Mangunan 🌎 Sukorame, Mangunan, Dlingo, Bantul, Daerah Istimewa Yogyakarta 55783 _________________________________________________________ #hutanpinus #mangunan #bantul #explorebantul #explorejogja #vlogw #vlogwchannel #vlogwproduction #onedaylotrip #travelingyukcom #wisatajogja #wonderfullocation #wonderfulindonesia #flokindonesia #countrycounter #jalanjalan #wisatayuk (di Special Region of Yogyakarta)
0 notes
ehzulie · 7 years ago
Text
Real Ruler
080218
Przesuwam dłonią po jego udzie. Leży przy mnie, śpiąc. Ufny, mały, słodko skulony przy moim szerokim torsie, osłonięty jedynie cienkim materiałem, który chroni jego ciało przed delikatnymi powiewami nocnego wiatru. Jego podmuchy wpadają przez okna i przynoszą ukojenie po upalnym dniu. Teraz noce są wyjątkowo chłodne, dlatego podnoszę się do siadu i sięgam po nieco grubsze okrycie, leżące u stóp łóżka, żeby okryć jego wątłe ciało. Tak cudowne ciało. Mój mały ukochany. Mój mały król.
Pochylam się i całuję go w ramię. Czuję jak drga delikatnie, porusza przy mnie, wybudzając z głębokiego snu do płytkiego, miękkiego półsnu, w którym czuje wszystkie moje pieszczoty i słyszy szepty, a te bezszelestnie przenikają do jego świadomości. Mój małżonek. Mój królewicz. Mój piękny – teraz zupełnie nagi, nieozdobiony królewskimi klejnotami i jedwabnymi szatami, w których tak lubię go oglądać. Teraz jest przy mnie najwspanialszy. Zupełnie odsłonięty. Czuję jego ciepłą skórę tuż przy swojej, nasze ciała lgną do siebie, przypominając mi, że jesteśmy jednością – małżeństwem.
Nigdy nie mógłbym wziąć sobie żony. Partnerki innej niż ten, który leży przy mnie. Władca mojego serca, władca mojego umysłu. Tak niepozorny i nieświadomy. Delikatny. Łagodzący moje obyczaje. Sprawiający, że patrzę na wszystkich z większym pobłażaniem, tylko, żeby on widział we mnie dobrego i rozważnego człowieka.
Przecież to chłopiec. Niedorosły, niedojrzały, uległy. A jednak rzucił na kolana mnie, króla. Rzucił przed swoje drobne stopy całe moje serce, całe moje ciało.
0 notes
r3ynd124 · 7 years ago
Photo
Tumblr media
Terima kasih sudah meninggalkanku saat aku sendirian. Aku baru sadar kalau aku bisa melakukan semuanya dengan lebih baik tanpamu. Bye Mantan 😂😀 . . 📌 Lynn Hotel by Horison 🌎 Mantrijeron - Daerah Istimewa Yogyakarta ____________________________________________________ #lynnhotel #yogyakarta #mantrijeron #hotel #curahanhati #inspirasi #inspirasihidup #travelingyukcom #traveller #travelgram #vlogw #vlogwchannel #onedaylotrip #vlogwproduction #selebgram #vacation #quotesoftheday #trip #4d3n #welcomejogja #countrycounter #wonderfullocation #wonderfulindonesia (di Special Region of Yogyakarta)
0 notes
ehzulie · 7 years ago
Text
What’s wrong?
250118
Oddech, garda, świst powietrza, jasne włosy falujące przed moimi oczami. Długie – przeszkoda. Niebezpieczna słabość, którą z łatwością można wykorzystać. Wystarczy mi sekunda, kiedy jego rozmazana sylwetka przeskakuje płynnie tuż przed moim nosem. Bawi się. Lubi to, lubi czuć się niezwyciężony, lubi igrać z losem – igrać ze mną. Jest nieostrożny, jak zwykle. Bezmyślny. Roześmiany. Niepoważny.
Zaciskam zęby i chwytam go za włosy, gdy próbuje się do mnie zbliżyć. Silnym pociągnięciem rzucam go na ziemię. Słyszę odgłos pękających kosmyków, jego syk, kiedy z wielką siłą wyrywam mu je i zmuszam do zatrzymania się. Przestaje skakać wokół mnie jak pajac, kiedy go trzymam. Świst noża w powietrzu tuż przy moim nosie sprawia, że odchylam się do tyłu, a potem go puszczam. Jest dziś taki chaotyczny – taki nieprzewidywalny. Jakby coś go dręczyło.
Zatrzymuję się kilka kroków dalej i unoszę brew, przyglądając mu, kiedy prostuje się i odgarnia włosy z czoła, a jego twarz wykrzywia irytacja – moje lustrzane odbicie, mój własny dżoker. Pomyliłem się. Nie jest rozbawiony. To nie ekscytacja tak go napędza, nie humor, nie chęć zagrania mi na nerwach – to niepokój. Jest całkiem napięty, wyprężony jak struna. Patrzy na mnie drapieżnie.
Zaczynam jedynie unikać jego ciosów w odpowiednim momencie skacząc sprzed niego, znikając i pojawiając się gdzie indziej. Zbyt daleko, by mógł mnie od razu zauważyć. Nasłuchuje mojego oddechu i momentalnie wyczuwa moje położenie, więc atakuje. Z jadem godnym żmii, z zawziętością wilka, z gniewem niedźwiedzia. Dawno nie widziałem go tak rozjuszonego. Na tyle, by zrzucił tę swoją sarkastyczną maskę kuglarza.
– Co z tobą? – pytam w końcu, zatrzymując się tuż za nim, ale nie odpowiada mi, tnąc powietrze tuż przy moim boku tak, że ostrze przecina materiał mojej koszuli, a powietrze wypełnia odgłos rozdzieranej tkaniny.
Czuję zapach swojej krwi. Obaj go czujemy. Walka jest skończona, a ostrze tkwi w moim boku. Wyszarpuję je jednym, szybkim ruchem i odrzucam na trawę.
 – Co z tobą? – powtarzam pytanie spokojnym tonem, zupełnie niezmienionym, zupełnie pozbawionym zmęczenia.
Odpowiedzią jest pustka. Nie ma go już.
0 notes
ehzulie · 7 years ago
Text
Bargian & Burkes
040118
Przesuwam wzrokiem po zakurzonych półkach. Stawiam ciche kroki na drewnianej posadzce, wsłuchując się w tykanie zabytkowego, stojącego zegara, ukrytego gdzieś za rzędem wysokich regałów, ociężałych od niedbale rozłożonych książek i bibelotów. Wszystko jest takie żywe. Pozbawione nowości, przepełnione charakterem. Należące do kogoś. Cudze. Nic nie wydaje się być przeznaczone do posiadania, do kupienia, do zabrania do domu. Jakby właściciele tych przedmiotów mogli sprzeciwić się rozkradzeniu ich własności. Kim byli? Co się z nimi stało? Dokąd odeszli i jak dawno? Zapewne bardzo dawno temu. Większość przedmiotów, których dotykam, jest przyprószona grubą warstwą kurzu i braku zainteresowania.
Okładki książek z wyblakłych materiałów – płócien i skóry – wyginają się, żłobione wgnieceniami i przetarciami. Kartki są cienkie, niczym papier do pieczenia, pachną strychem oraz drewnem, miękną w rozgrzanych od rękawiczek palcach. Tytuły na okładkach są wytarte, ilustracje niemodne, staroświecko brzydkie i zbyt realistyczne, nawet w książeczkach dla dzieci. Muzealne, statyczne, pozbawione jaskrawych barw, ruchliwych aktów. Odkładam je, jedną po drugiej, oglądając tylko kilka chwil, a zaraz potem czując się nieswojo, kiedy z pożółkłych kartek spoglądają na mnie rumiane buzie i puste oczka cherubinków i dzieci w ubrankach z epoki.
Odwracam się od książek, które nie zdobyły mojego zainteresowania i zaczynam oglądać ciasno zastawiony regał, uginający się pod ciężarem małych filiżanek, zdobionych pudełeczek, figurek z porcelany, srebrnych lusterek i podobnych bibelotów. Metalowe elementy świeczników i pozytywek pokrywa rdza i czarny osad. Dotykam dłonią jednego z grających pudełek, by zetrzeć kurz z ozdobnego wieczka z wymalowanymi na nim złotymi różami, a potem unoszę je i oglądam z każdej strony, ale boję się otworzyć. Obawiam się, że melodyjka może ciągnąć na mnie zbyt wiele uwagi sprzedawcy – dziwnego staruszka ze ślepym okiem, który stojąc za ladą wkłada do kartonowych pudeł rozmaite sztućce i akcesoria kuchenne.
Przyglądam się zamkowi pozytywki, tak bardzo ciekawa, co jest w środku i jak brzmi melodia, którą gra pozytywka, ale ostatecznie odkładam ją ostrożnie, a potem odsuwam od półki, aby uniknąć pokusy. Kilka kroków dalej regał urywa się nagle, ukazując wielki, czarny fortepian, wciśnięty w róg sklepu tuż przy krętych schodkach na piętro. Jego powierzchnia jest lśniąca, a obicie stołeczka wysłużone. Nie gram na instrumentach, nie potrafiłabym zrobić użytku z tego olbrzyma, a jednak wzbudza we mnie podziw. Ostrożnie dotykam palcem jednego z klawiszy, uważając, by na niego nie nacisnąć, a potem wędruję wzrokiem w górę schodów, aż do ogrodzonego zdobioną balustradą balkonu, ciągnącego się przez całą długość pomieszczenia. Ciekawi mnie, co jest na górze, ale na słupku poręczy wisi karteczka, głosząca „klientom wstęp wzbroniony”, więc jedynie przyglądam się balustradzie i przesuwam wzdłuż niej wzrokiem, od jednej ściany do drugiej, aż mój wzrok napotyka oczy. Nie paciorkowe, jak te należące do wielkiej, porcelanowej lalki, która wystraszyła mnie ze sklepowej witryny. Nie. Ludzkie oczy wpatrujące się we mnie.
Mrugam trochę zaskoczona, nie spodziewając się, że ktoś może z góry obserwować moją bezcelową wędrówkę po sklepie. Oczy tkwią w bladej, męskiej twarzy, okolonej prostymi, ciemnymi włosami, które w mroku balkonu wydają się zlewać z cieniem. Odwracam szybko spojrzenie, aby nie utrzymywać dziwnego kontaktu wzrokowego i nieswojo odstępuję od fortepianu, czując wciąż na sobie ciężar bycia obserwowaną. Całe to miejsce zdaje się krzyczeć z każdego kąta – „intruz”. Ociężałe, stare meble tulą się do siebie zaborczo, a pluszowa, wiktoriańska kanapa wciska w kąt, odstręczając potencjalnych klientów sylwetką syreny z przerażającą paszczą, która zdobi wezgłowie.
Wchodzę w ciasną alejkę pomiędzy tyłem jednego regału, a ścianą, którą ledwo widać spod zajmujących każdy jej cal obrazów i zdjęć. Ramy wiszą na gwoździach różnej długości i opierają się o podłogę, sprawiając, że przejście tędy tak, aby niczego nie potrącić staje się wręcz niewykonalne, dlatego ostrożnie przesuwam się bokiem, dotykając plecami regału za sobą i oglądając pejzaże oraz wizerunki, spoglądające na mnie ze ściany. Są, podobnie jak te w książkach, bardzo nie w moim stylu – przerażające, stare, odrealnione. Obrazy ignoruję, szybko odwracając od nich wzrok, ale zdjęcia przykuwają moją uwagę. Zatrzymuję się, przyglądając czarno-białej fotografii, wiszącej na poziomie moich oczu.
Przedstawia kobietę w czarnej sukni z wysokim, ciasnym kołnierzem i włosami upiętymi do góry oraz dwie kołyski, stojące po jej bokach, a w nich dzieci ubrane w koronkowe szmatki, spod których wystają jasne loczki. Wydają się mieć nie więcej niż dwa lata i leżą nieruchomo z zamkniętymi oczami, zaskakująco wyraziste i nieporuszone w porównaniu z kobietą, której kontury się rozmazują, a z twarzy ciężko odczytać emocje. Dzieci śpią? Przechylam głowę, przyglądając się łagodnym, bladym buziom. Zapewne śpią. Jakże inaczej sprawić by dziecko tak grzecznie pozowało do zdjęcia?
– Są martwe. – Odpowiedź nadchodzi z balkonu, nie muszę spoglądać w tamtą stronę, by wiedzieć, kto mi jej udzielił, a dreszcz przebiega mi wzdłuż kręgosłupa. – Kiedyś ludzie robili zdjęcia zmarłym zanim ich pochowano. Dlatego są tak idealnie nieruchome.
Przełykam ślinę i odwracam wzrok. Zaczynam przesuwać się szybko wzdłuż regału, potrącając jeden z obrazów, który z głośnym szuraniem przesuwa się do przodu. Teraz, kiedy również i sam sprzedawca patrzy w moją stronę, w popłochu uciekam ze sklepu, a moją ucieczkę zwieńcza jeszcze niewinny brzęk dzwoneczka, zawieszonego przy drzwiach.  
0 notes