#ciąża_w_szwecji
Explore tagged Tumblr posts
agneswieckowska · 7 years ago
Text
W związku z tym, że zostałam ciężarówką jestem od kilku miesięcy zmuszana do wysłuchiwania dobrych rad cioci i wujków. Czasami pytam się o jedną rzecz np. badanie, a przy okazji muszę wysłuchać miliona rad, przestróg i zakazów. Z każdą chwilą mam tego coraz bardziej dosyć. Co chwila ktoś mi tak obrzydza ciążę, że zaczyna mi się otwierać scyzoryk w kieszeni i najchętniej powiedziałabym takiej osobie brzydkie słowo na “S”. Nawet koleżanki, które nie rodziły są irytujące ze swoją presją na macierzyństwo tak jakby mój brzuch uświadamiał im, że one nie mogą być gorsze i też muszą być natychmiast w ciąży. Czy to, że jestem w ciąży oznacza, że stałam się ograniczona umysłowo i jedynym interesującym mnie tematem jest mój brzuch? Nic jednak nie przebije tego co p…rd…ą babki, które rodziły kilkadziesiąt lat temu. Te co rodziły niedawno też są zresztą nie lepsze. I każda koniecznie – nawet wbrew mojej woli musi się ze mną podzielić swoimi mądrościami. Bo co ja czterdziestoletnia baba mogę wiedzieć o ciąży i dzieciach…
Musisz żreć za dwoje. To jest tekst który słyszę od co drugiej osoby. Mam wrażenie, że wszyscy myślą, że ja całe życie jestem na diecie. No tak, bo szczupłe osoby na pewno jadą na wacikach maczanych w wodzie, bo ktoś prawie nic nie je, a pomimo to ciągle tyje (nie je chleba ale za to żre słodycze). Mam wrażenie, że niektórzy z chwilą dowiedzenia się, że jestem w ciąży uśmiechnęli się z radością, że w końcu i ja będę wyglądać jak morświn. Do tego to głupie gadanie, że dziecko potrzebuje miliona kalorii więc trzeba wpier…ć górę żarcia – najlepiej słodyczy.
Tumblr media
Nie możesz pić kawy. Wiecie, że w Italii albo na Bałkanach kobiety piją kawę bez ograniczeń? I to nie takie siki z mlekiem, ale parzoną mocną kawę. I jakoś żyją i zdrowe dzieci rodzą. Uwielbiam kawę i cieszę się, że nawet w Polsce lekarze doszli do tego, że jedna kawa dziennie jest wskazana. Szkoda tylko, że do niektórych ta informacja nie dotarła i jak tylko widzą mnie z kubkiem kawy to zaczynają kazanie pt. “przecież w ciąży nie wolno pić kawy”. Dodam, że na Bałkanach ciężarówki popijają dla zdrowia rakiję.
Masz zakaz jedzenia tego i tamtego. To jest dopiero ukochany temat matek. Internet też puchnie od informacji dotyczących jedzenia w ciąży. Nauczyłam się omijać pewne strony na których aż kipi od zagrożeń jakie może nieść zjedzenie głupiego pomarańcza. Od kilku mamusiek też usłyszałam, że albo powinnam ograniczać cytrusy albo w ogóle ich unikać. No sorry ale zimą mam dosyć ograniczone pole owocowe to jedno, a drugie nie ma lepszego źródła witaminy C. Z cytrusami faktycznie nie powinno się szaleć ale…co znaczy szaleństwo – 2 kg pomarańczy, a kto tyle jest w stanie zjeść? Organizm chce to trzeba mu dać zwłaszcza, że jest to zdrowe. Następny punkt to nabiał który podobno należy ograniczać bo dziecko może mieć skazę białkową. To z czego czerpać wapń? Ponadto nie wiadomo czy alergia wyskoczy czy nie, a ze skazy białkowej można wyrosnąć. Ja nie zamierzam rezygnować z nabiału. Kolejna rzecz której nie powinnam jeść to ostre rzeczy. Jasssne. Moja położna twierdzi coś innego. Słuchając tych wszystkich rad o które nigdy nie prosiłam i też czytają trochę w necie stwierdziłam, że na pewno przeszłam toksoplazmozę, listeriozę i inne paskudztwa. Chyba najlepiej by było nic nie jeść, nie pić i siedzieć w namiocie tlenowym. Ciekawe jak nasze matki i babki żyły bez tych wszystkich “złotych” rad.
Musisz jeść to i tamto. To dotyczy wątróbki. Lubię wątróbkę ale prawda jest taka, że wątróbka oprócz pożądanego żelaza ma masę witaminy A, której nadmiar jest szkodliwy. Ciągle mimo to słyszę, że powinnam jeść wątróbkę bo jest źródłem żelaza. Normalnie już rzygam wątróbką.
Nie możesz podróżować w ciąży. Taa w ciąży najlepiej siedzieć na dupie w domu. Nie wolno latać samolotem, jeździć autobusem i pociągiem. Oj co ja się nasłuchałam za te wszystkie wyjazdy w ciąży. Za to jak przyszły święta to wszyscy zdziwieni, że nie pojechałam do Polski na święta. To w święta można podróżować ciężarnym? Święty Mikołaj uchroni mnie przed wszystkimi niebezpieczeństwami, które by normalnie na mnie czyhały?
Nie wolno Ci farbować włosów w ciąży. Czy każda fryzjerka rodzi chore dziecko tylko dlatego, że pracuje z farbami do włosów? Myślicie, że fryzjerki z chwilą dowiedzenia się, że są w ciąży idą na zwolnienie lekarskie? A co z pierwszymi trzema miesiącami? Tak, najlepiej nie farbować włosów, nie malować paznokci, nie używać w ogóle żadnych kosmetyków. 
Tumblr media
Nie możesz mieć seksu w ciąży. Absolutnie zero seksu – to nienormalne, szkodliwe i jak możesz o tym myśleć w momencie gdy za chwilę zostaniesz matką! Jak możesz tak ulegać chuci partnera?
Tumblr media
Nie bierz znieczulenia u dentysty a najlepiej go unikaj. O dentyście nasłuchałam się różnych historii – żeby nie chodzić bo np. i tak wylatują plomby, że kobiety w ciąży nie chodzą do stomatologa bo tak się przyjęło. Usłyszałam też przestrogę, że nie wolno brać znieczulenia. Owszem nie wolno ale w pierwszym trymestrze (ryzyko poronienia). Pytałam o to dwóch lekarzy – jednego jeszcze zanim zaszłam w ciążę. Drugi potwierdził słowa pierwszego i dodał, że stres i ból rozwiercanego zęba może mieć gorsze skutki niż znieczulenie. Tekst o wypadających plombach skwitował jednym zdaniem. Takie rzeczy mówią osoby, które na co dzień unikają dentysty. Wizyta co trymestr to podstawa!
Tumblr media
Uważaj na kota! Kot to wróg numer jeden ciężarnej. Temat dla Cześka, który jak tylko pojawi się maleństwo na pewno coś skrobnie na blogu. Ja tylko wspomnę o tekstach typu, że może mi się urodzić dziecko z zajęczą wargą, że muszę uważać bo jeszcze Czesiek coś mi zrobi w nocy. Absolutnie nie powinnam go całować, a po każdym dotknięciu sierści należy dokładnie umyć ręce – bo….zarażę się toksoplazmozą. A od kogo Czesiek się zarazi? Nie wychodzi na dwór, nie je surowizny – no może pająka upoluje, a zarazić się można tylko przez odchody których ja się nie tykam. Aaa i oczywiście wszystko najlepiej wiedzą osoby, który nigdy nie miały kota.
Tumblr media
Dlaczego masz taki mały brzuch? Czyli wracamy do punktu pierwszego. Taa powinnam już wyglądać jak czołg. Z jednej strony utyskiwania, że jestem za chuda łącznie z krzywym spojrzeniem położnej, a z drugiej….nie powinnaś już więcej tyć! Kuźwa to w końcu ile mam ważyć? 
Tumblr media
Absolutnie nie możesz tańczyć! Zatańczyłam raz na imprezie (nie skakałam) i co ja się potem nasłuchałam…jakbym jakieś akrobacje odstawiała. W Hiszpanii ciężarne tańczą i nikt z tego nie robi problemu – w końcu taniec to też forma ruchu i przy okazji odprężenia.
Tumblr media
Dlaczego nie rzygasz dalej niż widzisz? Tego dopiero co poniektóre laski nie mogą przełknąć. Wszystkie dookoła rzygały a ja nic. Rozumiem, że każda ciężarna powinna solidarnie rzygać tak jak pozostałe? Pocieszę Was tym, że ja za to miewam silne, kłójące bóle w pachwinach dzięki którym nie mogę podnieść się z łóżka. Usatysfakcjonowane?
Dlaczego nie mogę dotknąć Twojego brzucha? To jest dopiero cud natury. Brzuch ciężarnej to jak “dobro narodowe” (tekst znalazłam gdzieś w sieci). Wszyscy chcą dotykać, gładzić i szczurza twarz co jeszcze? To ma mi sprawiać przyjemność? Nie, nie sprawia i wara od mojego brzucha!
Tumblr media
To kiedy termin porodu? Kuźwa nigdy! Powiem, że tego i tego dnia to potem będę wysłuchiwać teksty typu: to Ty jeszcze nie urodziłaś?? Na pewno coś jest nie tak! Taa znam kilka osób, m.in. moją Mamę którą tak wszyscy stresowali dookoła. Trzeba być naprawdę półgłówkiem, żeby dodatkowo stresować i tak już zestresowaną ciężarówkę.
No w końcu zdecydowałaś się na dziecko! A to jest najbardziej chamski tekst jaki usłyszałam. Jak tak można coś takiego komuś powiedzieć nie znając jego sytuacji? A może chorowałam? A może byłam w ciąży i to niejednej ale je straciłam? A może zwyczajnie nie chciałam mieć dzieci? Czy każda kobieta musi być rozpłodową maciorą? 
Tumblr media
Musisz rodzić naturalnie! Rozmawiając z dziewczynami które rodziły przez cesarskie cięcie zauważyłam, że większość z nich ma jakieś straszne poczucie winy, że nie stanęły na wysokości zadania. Przecież taki poród jest nieważny bo nie ma bólu, krzyku i tego całego upodlenia. Nawet gdzieś przeczytałam, że takie dzieci nie powinny obchodzić urodzin. Co to w ogóle ma być? Na szczęście są i takie które rodziły naturalnie za to z powikłaniami i odradzają tę wątpliwą przyjemność. A stwierdzenie, że jestem leniwa…nie będę tego komentować.
Tumblr media
Musisz karmić piersią! Jeszcze nie urodziłam, a już jestem szczuta karmieniem piersią. Te wszystkie teksty o wspaniałym mleku matki i karmieniu najlepiej do 7 lat i oczywiście budowaniu wspaniałej więzi między matką a dzieckiem….Jestem dzieckiem karmionym tylko kilka tygodni. Nie jestem chora i mam więź z Mamą. Znam masę takich osób, które z różnych powodów nie były karmione piersią i mają lepsze relacje z matką niż te które były karmione latami. A o mleku radziłabym doczytać.
Musisz posłuchać historii moich znajomych którzy stracili dziecko! Przyznam się, że chętnie słucham historii o porodach ponieważ wychodzę z założenia, że lepiej być przygotowanym na różne scenariusze. Co innego słuchać o tym jak ktoś stracił dziecko będąc w 8 miesiącu ciąży. Nawet jeżeli w momencie słuchania nie przejęłam się tym to teraz im bliżej terminu tym mocniej mi to kołacze w głowie.
Tylko żeby dziecko nie urodziło się chore – w końcu jesteś już po czterdziestce! To jest najbardziej podłe stwierdzenie jakie usłyszałam. Domyślam się, że wiele osób z mojego otoczenia szepcze to za moimi plecami – gadajcie sobie ale mówienie mi takiej rzeczy prosto w twarz jest największą podłością.
To kiedy będzie następne? Za to pytanie mogłabym zamordować. Jeszcze nie urodziłam jednego, a już wywiera się na mnie presję o drugie. A może nie chcemy mieć więcej dzieci? A może spłukaliśmy się na invitro bo mam problem z zajściem? Myślę, że może czasami warto ruszyć mózgownicą i zamknąć japę zanim się powie coś niesmacznego.
Być może niektórzy obrażą się na mnie za ten post. Trudno – tak naprawdę to ja powinnam co poniektórych wywalić za takie teksty ze znajomych. Jestem już w trzecim trymestrze i już trochę za późno bo jak to mówi moja położna to już i tak bez znaczenia.
Za to dziękuję za wszystkie miłe słowa i odpowiedzi na moje pytania, których niekiedy było całe mnóstwo (bo nie jest tak że wszystko wiem).
Ciążowe presje czyli coś o głupich poradach. W związku z tym, że zostałam ciężarówką jestem od kilku miesięcy zmuszana do wysłuchiwania dobrych rad cioci i wujków.
1 note · View note
agneswieckowska · 7 years ago
Text
Co było dalej u położnej? W zasadzie to nic. Od połowy ciąży wizyty zaczęły być co trzy tygodnie, a od ósmego miesiąca co dwa tygodnie. Na każdej wizycie położna mierzyła mi ciśnienie i podpinała pod śmieszny aparat żeby posłuchać bicia serca malutkiej. Gdzieś tak w siódmym miesiącu zaczęła mi za każdym razem mierzyć poziom stężenia glukozy we krwi. Na szczęście za każdym razem wynik był w normie i nie musiałam pić tego strasznego napoju-ulepku. Co drugą a może trzecią wizytę miałam również badanie  żelaza i to też zawsze wypadało super. Widać dobry kupiłam preparat witaminowy. Z racji tego, że wygadałam się że byłam w Polsce u lekarza dostałam ekstra badanie krwi na obecność jakiegoś, strasznego wirusa.Na każdej wizycie byłam też pytana o to czy piję dużo wody i jak się czuję.
Jak tylko brzuch  bardziej się zaokrąglił położna zaczęła go mierzyć i tutaj zaczęły się schody. Mała ułożyła się wstecz i za każdym pomiarem wyniki były poniżej średniej. Dzięki temu, że Mała tak się niefortunnie ułożyła moja położna stwierdziła, że trzeba mi zrobić usg. Niestety tak się pechowo złożyło, że moja położna zachorowała i na wizytę podczas której miało być to ekstra badanie, trafiliśmy do zastępującej ją położnej. Co to była za sucz! Powiedzieliśmy jej, że nasza położna chciała mi zrobić usg ponieważ Malutka ułożyła się w poprzek i nie wiadomo czy jest prawidłowy przyrost masy. Wcześniej wygadaliśmy się, że przyznano mi cesarkę i położna oświadczyła nam, że skoro mam cesarkę to nie ma mowy o usg bo jest niepotrzebne! Mówiąc to zrobiła z ust kreskę i lodowatym wzrokiem dała nam do zrozumienia, żebyśmy nawet nie pisnęli. Odechciało mi się wszystkiego. Zaraz potem odechciało mi się jeszcze bardziej kiedy zaczęła mi mierzyć brzuch, a potem go uciskać. Chyba chciała Małą sprowokować do zmiany pozycji. Podłączyła mnie jeszcze pod nasłuch serca i to było tyle. Na tej wizycie nie miałam sprawdzonej glukozy ani tym bardziej żelaza. Za to zostałam odpytana znienacka czy palę, piję i biorę narkotyki.To chyba logiczne, że w ciąży takich rzeczy się nie robi, a nawet jeżeli ktoś to robi to chyba nie jest taki głupi żeby się przyznać? Na koniec jeszcze dostaliśmy do wypełnienia ankietę, którą mieliśmy przynieść na kolejną wizytę.
Kolejna wizyta była za dwa tygodnie u jeszcze innej położnej ale o tej zmianie wiedzieliśmy ponieważ moja położna nas uprzedziła, że będzie miała urlop. To była najfajniejsza położna. Oczywiście nic nowego mi nie zrobiła ale była bardzo delikatna zresztą Malutka postanowiła współpracować i obróciła się bardziej do pionu. Położna również przeanalizowała moją ankietę. Kolejna wizyta miała być już ostatnią wizytą ale jak się okazało już nie była potrzebna…
Jeżeli chodzi o cesarkę to zostałam trochę wprowadzona w błąd przez polskiego ginekologa, który mi powiedział że w Szwecji nie ma problemu z cesarkami i jeżeli ktoś nie chce to nie musi rodzić naturalnie. Od kilku osób usłyszałam, że to tak nie do końca. Mimo wszystko trzeba mieć jakiś powód. Obecnie przy wzroście porodów i coraz większym problemie Szwecji z kasą, tnie się tutaj ostro wydatki czyli przyznaje się coraz mniej cesarek. No ale jak ktoś jest zdeterminowany.
Wcześniej już wiedziałam, że o cesarkę trzeba szybciej zagadać z położną. Gdzieś tak w piątym miesiącu zapytaliśmy położną o poród przez cięcie cesarskie. Powiedziała nam, że w moim przypadku nie ma wskazań do cesarki. Pomyślałam sobie od razu, że skąd oni to mogą wiedzieć. Nie wiedzą jaką mam wadę wzroku, nie sprawdzili mojego serca tak naprawdę to nic nie sprawdzili. To nie była fajna rozmowa. Położna walnęła mi niezłą gadkę o zaletach porodu naturalnego i kręciła tak rozmową żebym tylko zrezygnowała ze swojego pomysłu. Doszło do tego, że się poryczałam i kobieta zrezygnowała z dalszego namawiania. Powiedziała nam, że w takim razie wysyła do szpitala w którym mieliśmy rodzić prośbę o wizytę w sprawie cesarki. Na wizytę czekaliśmy kilka tygodni. To miała być również rozmowa z położną. Wizyta wyglądała podobnie jak u mojej położnej. Myślałam, że to będzie tak jak u lekarza w gabinecie czyli od razu przechodzimy do konkretów ale nie, najpierw było nawijanie makaronu na uszy czyli gadanie o pierdołach. Wszystko po to żeby uśpić moją czujność i poprowadzić tak rozmowę żebym stwierdziła, że jednak chcę rodzić naturalnie. Ta położna też sobie nie poradziła ze mną i stwierdziła, że ona nic tu nie poradzi i odsyła mnie na rozmowę do wyższej instancji czyli lekarza. Po dwóch tygodniach wpadliśmy spóźnieni do gabinetu lekarki z Ukrainy. Bałam się tej wizyty jak cholera ponieważ wiadomo jak Ukraińcy nas lubią i doskonale wiedzą, że wielu Polaków ich też nie lubi. Ponieważ spóźniliśmy się (źle nas pokierowano i czekaliśmy w złym miejscu) lekarka od razu przeszła do konkretów. Powiedziała mi to co wcześniej usłyszałam od położnych, że nie kwalifikuję się do cesarki oraz że w Szwecji nie robi się cesarek na życzenie. To nie była łatwa rozmowa. Powiedziałam o swoich powodach i lekarka stwierdziła, że musi to skonsultować z innym lekarzem. Powiedziała też, że już teraz może mi obiecać, że będę miała wyznaczony termin porodu ale że nadal będą optować za tym żebym urodziła naturalnie. Jeżeli stwierdzę, że nie dam rady to zrobią mi cesarkę. Pan B. powiedział, że to wielki sukces ponieważ w tej chwili oddziały ginekologiczne są tak przepełnione, że niekoniecznie mogłabym urodzić w wybranym szpitalu.
Ostatnia wizyta miała być już tą decydującą. Lekarka jak tylko usiedliśmy powiedziała nam, że otrzymałam zgodę na cesarkę, ale żebym jeszcze raz opowiedziała o swoich powodach i powiedziała, że na pewno tego chcę. Na koniec powiedziała nam, że w ciągu dwóch tygodni przyjdzie pismo z wyznaczonym terminem cesarki. Teraz tylko zostało dotrwać do wyznaczonego terminu. Po niecałych dwóch tygodniach przyszło pismo z terminem na drugiego marca. Pierwszego marca mieliśmy przyjechać na wizytę u lekarza, który miał nam objaśnić przebieg zabiegu. Prawdę mówiąc byłam trochę zawiedziona, że tak długo mam czekać na zabieg. Zaczęłam nawet podejrzewać spisek, który ma na celu przetrzymanie mnie jak najdłużej żebym zaczęła rodzić wcześniej i nie miała cesarki. Z drugiej strony lekarka powiedziała, że jeżeli zacznę rodzić wcześniej to i tak mam zagwarantowaną cesarkę – no chyba, że nie zdążą. To mnie trzymało w pionie.  No ale jak to w moim przypadku zawsze wszystko idzie na opak tak i z porodem wyszło inaczej niż sobie zaplanowałam, ale o tym już w poście o porodzie w szwedzkim szpitalu.
Ciąg dalszy o prowadzeniu ciąży w Szwecji. Co było dalej u położnej? W zasadzie to nic. Od połowy ciąży wizyty zaczęły być co trzy tygodnie, a od ósmego miesiąca co dwa tygodnie.
0 notes
agneswieckowska · 6 years ago
Text
Jeszcze zanim urodziłam Dzidziunię moja położna zapytała nas czy już wybraliśmy przychodnię dla dzieci. Aż do końca ciąży pytała nas o tę przychodnię – jakby chciała się upewnić, że na pewno dziecko będzie zapisane do przychodni. Wybraliśmy przychodnię do której sami chodzimy. Jest niedaleko położona i jeżeli chodzi o lekarza pierwszego kontaktu to mamy naprawdę bardzo dobre zdanie o tym miejscu. W szpitalu znowu nas  zapytali czy wybraliśmy przychodnię i ponownie na wizycie u pielęgniarki w przychodni przyszpitalnej.
Przychodnię wybiera się tak, że dzwoni się do niej po urodzeniu dziecka i zgłasza, że ma się dziecko. Po kilku dniach oddzwania pielęgniarka i umawia się na wizytę domową. Niestety na wizytę przyszło nam poczekać prawie dwa tygodnie. Akurat zaczęły się ferie zimowe a co za tym idzie braki personalne. Tak więc po niecałych dwóch tygodniach pojawiła się u nas pani pielęgniarka. Przytargała w plecaku przenośną wagę i na dzień dobry zważyła i zmierzyła Freję. Wszystko zaraz skrupulatnie wpisała do karty zdrowia i tym samym otrzymaliśmy szwedzką książeczkę zdrowia dziecka.
Następnie wręczyła nam teczkę w której m.in. znaleźliśmy informacje o przychodni dla dzieci z wykazem telefonów i planem wizyt.
W teczce była również ksiązeczka o dzieciach i zaproszenie do odebrania prezentu książkowego w najbliższej bibliotece miejskiej.
Były również informacje o szczepieniach.
Cała wizyta polegała na rozmowie z nami. Były pytania o to jak się czujemy w nowej życiowej roli, czy jesteśmy zmęczeni, jak mi idzie karmienie piersią itd. Ja dodatkowo dostałam informację o baby blues. Pielęgniarka uprzedziła mnie, że za jakiś czas podczas wizyty w przychodni przeprowadzi ze mną ankietę i rozmowę – właśnie na temat baby blues.
Głównym tematem wizyty były jednak szczepienia. Nie było nic o kąpaniu, przewijaniu czy pielęgnacji. Na moje pytania o wyparzanie butelek i pranie rzeczy Małej w specjalnych proszkach i płynach pielęgniarka zrobiła wielkie oczy. Powiedziała nam – że nie wie, a w ogóle to dziwne pytania zadajemy bo w Szwecji nikt sobie tym głowy nie zaprząta (a kawy można pić tyle ile się chce). Umówiła nas też na pierwszą wizytę w przychodni. I to by było na tyle jeżeli chodzi o wizytę pielęgniarki w domu po urodzeniu dziecka.
    Wizyta pielęgniarki po urodzeniu dziecka w Szwecji. Jeszcze zanim urodziłam Dzidziunię moja położna zapytała nas czy już wybraliśmy przychodnię dla dzieci. Aż do końca ciąży pytała nas o tę przychodnię - jakby chciała się upewnić, że na pewno dziecko będzie zapisane do przychodni.
0 notes
agneswieckowska · 7 years ago
Text
Wszyscy wiedzą jak wyglądają szkoły rodzenia – chyba nie ma osoby, która by nie widziała amerykańskiego filmu w którym są sceny ze szkoły rodzenia. Z takim właśnie obrazem zapisałam się na kurs rodzenia, który jak się okazało z tą filmową miał się jak pięść do nosa.
Gdzieś tak na początku drugiego trymestru położna zaczęła wspominać o kursach dla przyszłych rodziców. Moja przychodnia organizowała tego typu kursy i za radą położnej zapisaliśmy się na kurs rodzenia w styczniu. Kurs był darmowy ale zdziwiło mnie to, że będziemy mieli tylko jedno spotkanie. Miało być to co prawda sześć godzin ale wydawało mi się, że to trochę mało. Sprawdziłam nawet w internecie jak to wygląda w Polsce i okazało się, że tych spotkań jest tam o wiele więcej.
Kurs odbywał się w szpitalu – niestety nie w tym w którym mieliśmy rodzić. Już na wejściu stwierdziłam, że to w sumie nie jest kurs praktyczny ale zwyczajny wykład.
Tumblr media
Wykład prowadziła położna pracująca od x czasu w zawodzie. Muszę przyznać, że była bardzo dobrym wykładowcą, który wie kiedy ożywić atmosferę. Wykład ropoczął się od statystyk z których dowiedziałam się, że średnia wieku rodzących kobiet to 32 lata w Sztokholmie, a 25 na północy kraju. Położna “pocieszyła” nas również danymi o tym, że w ciągu 18 pierwszych miesięcy od narodzin dziecka rozpada się wiele związków. Musiała oczywiście wspomnieć o równouprawnieniu w zawodzie położna. Prawdę mówiąc nie wiem czy chciałabym mieć męską położną kobieta wydaje mi się bardziej pasować do tego zawodu.
Po statystykach przyszła kolej na opowiadanie o porodzie. Właściwie to wykład był dobry dla Pana B. – ja już praktycznie wszystko wiedziałam ale np. dowiedziałam się, o czym wcześniej nie wiedziałam, że przy olbrzymim stresie może nie zadziałać znieczulenie i to była woda na mój młyn odnośnie cesarki. Położna powiedziała też, że w Szwecji nie robi się lewatywy. Nie wiem jak to teraz wygląda w Polsce ale kiedyś lewatywa była obowiązkowa. W Szwecji oczywiście jest pełna natura. Tu jest wszystko normalne – nawet to, że rodząca może pogryźć położną. I nikt nikomu złego słowa nie powie – nie to co na polskiej porodówce, prawda? To co mnie jeszcze zdziwiło to to, że położne są po to, żeby zapewnić rodzącej dobrą atmosferę. Rodząca może stwierdzić, że nie pasuje jej położna i zażyczyć sobie innej. Może też odesłać położną do diabła albo kazać jej siedzieć plackiem w pokoju. Ciekawe było też to, że prowadząca wykład powiedziała, że każdy inaczej odczuwa ból i co dla jednej może być wyciśnięciem pryszcza dla innej jest bólem nie do zniesienia. Niby logiczne ale jak słucham, albo czytam w necie wypowiedzi niektórych mamusiek to mam wrażenie, że nie dla wszystkich.
Dalej jeszcze mówiła o karmieniu, więzi ojca z dzieckiem – to mi się szczególnie podobało.
Tumblr media
Kurs oczywiście nie trwał bitych sześciu godzin. W międzyczasie mieliśmy dwie przerwy na kawę i jedzenie. Wykład był ciekawy ale….to nie było to o czym myslałam.
Tumblr media
Na kolejnej wizycie u położnej dowiedzieliśmy się (gamonie nie sprawdziliśmy tego sami), że jeszcze jest wykład o samym karmieniu dziecka. Zapisaliśmy się ale niestety na termin dwa tygodnie przed porodem. Kursu nie odbyliśmy bo….w międzyczasie zdążyłam urodzić Dzidziunię. Oj przepraszam matki rodzące jedynie prawdziwie – wydobyto ze mnie Malutką.
Oczywiście nie dawało mi to spokoju, że w Szwecji nie ma tego typu kursów co w zapyziałej Polsce (tak niestety wielu Szwedów postrzega nasz kraj). Postanowiłam więc poszperać w necie i kursy są ale odpłatne. Nie wiem jak w innych przychodniach położniczych ale nasza oferowała tylko dwa bezpłatne wykłady. Wszystko pozostałe czyli gimnastyki, karmienie, oddychanie, pierwsza pomoc itd. są odpłatne. Tak więc ominęło mnie dziwne sapanie na sali pełnej ludzi.
Źródła:
http://www.mamamiakurser.se/
Szkoła dla ciężarówek. Wszyscy wiedzą jak wyglądają szkoły rodzenia - chyba nie ma osoby, która by nie widziała amerykańskiego filmu w którym są sceny ze szkoły rodzenia.
0 notes