#cassandra kelner
Explore tagged Tumblr posts
rizardofether · 4 months ago
Text
I kept forgetting to reblog this. Anyway I got a few, of course asura for the smaller one makes them easy.
First we got Gwizz and Lucanus, a pair of mercenaries that have been together for a long time but actual romance came very late when they started realizing they had feelings for each other.
Tumblr media Tumblr media
Then we have monsterfucker asura Rix and Sirthral the demon. It was love at first sight for Rix and eventually he manages to charm Sirthral, though it takes a while for him to understand the whole thing.
Tumblr media Tumblr media
Then we have a polycule of different sizes: Janis the human, Hukka the charr & Kaarme the asura. Their names are odd as they're based on my original characters and I decided to keep their names as they were. Let's just say they all just happen to have unusual names.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Then we have a couple human & asura pairs. First we have Nise & Helios. A pair of weirdos. Nise says he's a magical girl (boy) who fights evil while looking cute. Helios claims to be a forgotten 7th god and the only one who can manifest in a way that doesn't cause distress to mortals.
The two meet each other and end up bonding over how no one ever takes them seriously, eventually becoming friends with benefits and they only grow closer from there.
Tumblr media Tumblr media
Last we have Dlizzit & Cassandra. Featuring my oldest character in this bunch, Dlizzit. Dlizzit is an unusual asura who gets influenced by those around him to an extreme degree. Taking on their mannerisms and opinions. He wandered around, constantly changing. Meeting Cassandra helped him ground himself. The two talked a lot and stayed together, eventually falling in love.
Tumblr media Tumblr media
The two also adopt a charr cub, who Cassandra names Dorian. I even made him in-game, though he should be a cub still so it wasn't really accurate.
Tumblr media
Tell me about your SIZE DIFFERENCE SHIPS
63 notes · View notes
1and4ever-fic · 4 years ago
Text
10. 'Killing time.' (10)
- Więc, osobą, której mam dać odpowiedź, jest Brad Pitt. Jeden z najlepszych w swoim fachu.
Loki otworzył szerzej oczy. Czyżby zrozumiał coś nie tak jak potrzeba?
- Myślałam nad tym, co prawda, krótko, ale zdecydowałam się na tak.
Zdziwił się jeszcze bardziej. Znowu zrozumiał coś nie tak.
- Jeśli ty myślisz w tym momencie o małżeństwie - Minnie otworzyła usta z niedowierzania - to uważam, że jesteś za młoda, żeby to zrobić.
- C-co? Myślę, że nie zrozumiałeś o czym ja w ogóle mówię w tym momencie.
- No zrozumiałem, że chcesz mu dać odpowiedź czy chcesz za niego wyjść. Więc...
- Nie, w żadnym wypadku! - autobus się zatrzymał przy restauracji, w której mieli mieć spotkanie. Wysiedli. - Mówiłam o udziale w filmie obok niego. To byłby zaszczyt, gdyby poprosił o rękę kogoś takiego jak ja, w każdym razie nigdy o takim wydarzeniu nie myślałam. Nie mam nawet chłopaka.
- Aaa...
- Byłeś kiedyś w kinie?
- Nieraz. Z Jane byłem raz. Pierwszy raz. Na początku nie wiedziałem co to kino.
- Czyli wiesz?
- No tak. I...?
- I właśnie tam będzie wyświetlany film, w którym zagram.
- Aaa... No okej. To gdzie teraz idziemy?
- Te, tutaj drzwi. Restauracja. O, już czeka! - ucieszyła się.
Gdy tylko przekroczyli próg, Brad od razu ją zauważył.
- Cześć. Poznaj Jake'a. Jake, to właśnie Brad.
- Cześć, miło mi poznać. To... Jaką decyzję podjęłaś? Bo, po pierwsze uważam, że nadajesz się do tej roli. Tym bardziej, że reżyser mi powiedział, że idealna dziewczyna do filmu wcale nie jest aktorką. Więc, jaka odpowiedź? - Minnie uśmiechnęła się znacząco, jakby miała zaraz wygrać w pokera w Las Vegas i zgarnąć całe postawione pieniądze do gry.
- No oczywiście, że się zgadzam! - powiedziała lekko głośniej, ale nie na tyle, żeby kelner czy ludzie zwrócili jej uwagę za zbyt głośną rozmowę. - Tylko, że nawet scenariusza nie dostałam.
- Wiem, mam początek tutaj. - z teczki wyjął bardzo gruby plik kartek. - Na samym początku, strona tytułowa, jesteś napisana ołówkiem, bo praktycznie wszyscy wątpili, że się zgodzisz.
Uśmiechnęła się znacząco jeszcze raz. Spojrzała na Lokiego. Uważnie obserwował jej ruchy, jak bierze scenariusz do rąk, przewraca kartki i czyta nie które dialogi.
- A kiedy zaczynamy zdjęcia? - spytała chwilę później.
- Jutro. - odpowiedział, upijając łyk kawy z porcelanowej filiżanki.
Minnie na tą odpowiedź otworzyła szerzej oczy.
A przecież jutro jest piątek. Thor jej obiecał, że zabierze ją z powrotem do Asgardu. I... co? Właśnie przyjęła rolę, którą, być może, zabłyśnie.
- Nie. Ja się nie mogę zgodzić. Nie, po prostu nie. - od razu zaczęła odrzucać ofertę, która może nawet wpłynie na jej przyszłość. - Po prostu nie. - powtórzyła te słowa.
Loki, jako Jake, spojrzał na nią, położył rękę na barku i przyciągnął do siebie. Wtem zapytał ją na ucho:
- Ale dlaczego? Przecież to nie jest byle oferta, a wiem, że ci na niej zależy.
Minnie z powortem się wyprostowała, kładąc dłoń na dłoni.
- Nie mogę.
- Ale wiesz, że zdjęcia będą kręcone wtedy, kiedy wszyscy aktorzy z danej sceny będą na planie, tak? Przecież beze mnie nie mogłabyś zagrać jednej, na przykład. A ja bez ciebie jednej.
- Aha. No, w każdym razie, tego nie wiedziałam akurat. Będę dostępna we wtorek dopiero. Mam wyjazd integracyjny ze szkoły i muszę na nim być. - przygryzła lekko dolną wargę, kłamiąc świadomie. Przecież nie powie Bradowi, że razem z nordyckim bogiem imieniem Thor, jego dziewczyną i bratem poleci do Asgardu. Wyśmiałby ją, zadzwonił do szpitala psychiatrycznego i nawet pewnie by jej nie odwiedził.
- Jak uważasz. Weź od swojego ojca mój numer telefonu, prywatny najlepiej, i jak będziesz wolna, to zadzwoń.
Kelner podał każdemu po wysokiej szklance z idealnie wypolerowanego, krystalicznego szkła i wodę w białym dzbanku. Minnie nalała sobie i Lokiemu, a Brad sobie.
- Wiesz, ogólnie jak mi tylko wczoraj powiedziałeś o tym, od razu myślałam, że żartujesz. Potem doszłam do wniosku, że to mogłaby być prawda. A teraz uważam, że to najprawdziwsza prawda. Więc zgoda, będę we wtorek na planie.
- Okej. To bądź w Central Parku. We wtorek.
- Wiem, wiem. Jasne. A teraz przepraszam, idę, nie? - spojrzała na Lokiego w ten sposób, że chce już iść. - Idziemy, nie? - spojrzała na niego zadowolona.
Wstali. Minnie podziękowała Bradowi za propozycję wystąpienia w filmie, omówili ostatki szczegółów, a w tym czasie Loki robił się niecierpliwy i chciał jak najszybciej wyjść.
- Mi... - dziewczyna wyszła z restauracji, gdy tylko chciał wymówić jej imię. - Do domu idziemy?
- Chyba tak. - Minnie otuliła się bardziej kardiganem. - Mam nadzieję, że na nikogo nie wpadniemy, kto mógłby mnie znać czy coś... - wiatr odgarnął jej włosy za plecy.
- Jest chłodniej niż wcześniej. - powiedział.
- Tak, bo jest wiatr, a jak jechaliśmy w tą stronę go nie było.
Ich konwersacja przebiegała tak łatwo, prosto, bez żadnych kompikacji. Wiatr rozwiewał jej włosy, szli powolnym krokiem, nigdzie im się nie spieszyło. Aż do czasu, gdy na polu widzenia blondynki pojawiła się Cassandra.
- Minnie?! - pisnęła przyjaciółka i pobiegła do Minnie. - Matko, jak ty... Jejku, myślałam, że nie żyjesz! - Cass przytuliła mocno dziewczynę.
- Jak mnie tak ściśniesz, to nie będę żyć. Dlaczego? - ruszyli z miejsca. - Dlaczego niby myślałaś, że nie żyję?
- Bo się nie odzywasz cały tydzień, to raz twoja mama mówi, że cię nie było na weekend, nie ten, tylko poprzedni, to masz jakąś wysypkę na ciele i nie możesz wychodzić na dwór, bo pozarażasz, to masz zjazd rodzinny. Więc to nie jest fair. Mogłaś do mnie napisać chociaż. - rozgadała się Cass i zrobiła smutną minę. Spojrzała na Lokiego. - Kto to? - spytała zdziwiona już.
- Jake. - odparła Minnie z wzruszeniem ramion. - Jeden z moich najlepszych kumpli z Europy. Jest ze swoim bratem u mnie właśnie i jego dziewczyną. - Cass podniosła brew. - Nie on, tylko jego brat ma dziewczynę. O ile nie są już zaręczeni, w co szczerze wątpię.
- Wiesz, znam swojego brata od zawsze i nie sądzę, żeby planował jakieś małżeństwo w najbliższym czasie.
- Wiem przecież. Ale... - jej oczy posmutniały, ponieważ znała prawdę o pochodzeniu Lokiego i w ten sposób chciała mu pokazać, że to wie i że współczuje. - No to, Cass, co robisz dzisiaj?
- Lecę do Patricka.
- Znowu chory?! - pisnęła Minnie, rozejrzała się czy czasem nikt tego nie widział z dłonią na ustach. - Ojej, współczuję.
- Nie. Egzaminy jakieś ma.
- Pracy szuka pewnie.
- T-tak, ale on musi mieć te testy czy aby na pewno się nadaje do wykonywania tego zawodu.
- Jasne, oczywiście. - zamyśliła się.
I szli tak aż do skrzyżowania, gdzie to Cassandra skręciła w prawą ulicę, a Minnie z Lokim szli prosto. I znowu szli prosto, bez krzyków, tylko spokojna rozmowa.
0 notes
reitakurodoesgw2-blog · 7 years ago
Photo
Tumblr media
Dorian Kelner -> The Vigil -> The Pact
Pronouns: He/Him
Sexuality: Unknown
Relationship Status: Single
Race: Charr
Age: 14 years
Alignment: Neutral Good
Profession: Ranger
Personality: Curious, talkative, adventurous
Dorian is the adopted son of Dlizzit and Cassandra, which is why he has a human name. He lives in Divinity’s Reach with his adoptive mom.
(Armor not final)
2 notes · View notes
kleszczynka · 8 years ago
Text
“Once and Forever” - rozdział 3.
Minnie weszła do restauracji razem z rodzicami, nowym szefem ojca i jego córką. Dziewczyna miała na imię Jenna, imię okropne, a jej wygląd jeszcze gorszy. Przynajmniej Minnie tak cały czas myślała. iPhone 6S w ręku, zegarek Rolexa na nadgarstku, najdroższa sukienka od Chanel, nieziemskie szpilki od Louboutina i pieprzone kolczyki i bransoletki od Prady. A o kopertówce szkoda gadać. Była rozpuszczona przez ojca, co zresztą było widać.
Aha. I jeszcze na szyi miała klasyczne perły Audrey Hepburn.
- To czym zajmuje się Madeleine? - zapytał Johnny, przyszły szef jej ojca.
- Studiuje nauki ścisłe. Będzie wspaniałym astrofizykiem.
- Nudne takie studia... - ziewnęła Jenna. Dziewczyna przyprawiała Minnie o mdłości co najmniej. I do tego tej jej piskliwy głos. - Ja tam rzuciłam studia, bo przecież wiedza nie jest najważniejsza. - mówiła tak strasznie piskliwie, że Minnie chciała ją wyrzucić przez to okno, obok którego siedzieli.
- Znaczy... No tak, wiedza nie jest najważniejsza, ale w dzisiejszym świecie ludzie wybijają się jeśli są piękni, bogaci i mają świetne znajomości. A mnie nie obchodzi czy ta czerwona szminka mi pasuje do brwi, czy nie. Mi zależy na tym, żeby podobać się sobie, spełniać własne wymagania, a nie innym ludziom. Bo to mnie obchodzi akurat najmniej. - mówiła te słowa tak, jakby było jej obojętne kto tego słucha i jak je odbierze. Jej ton był obojętny.
Adam i Nina się nie odezwali ani słowem. A Jennę zatkało to, co Minnie właśnie powiedziała. Właściwie bardziej się przeraziła.
- Madeleine, to było prawdziwe. - Margharita złączyła swoje dłonie i przyłożyła do ust, wzruszając się.
- Najszczersza prawda. A teraz was przepraszam, idę do toalety. - zachowując kulturę, wsunęła krzesło i wzięła torebkę. Idąc jak prawdziwa dama, spytała się gdzie jest łazienka damska. Wedle tego, co doradził jej kelner, poszła w prawy korytarz i trafiła na damski znaczek na drzwiach.
- Taka córka to prawdziwy skarb, Adamie. Gdyby tylko moja to zrozumiała... - oboje spojrzeli się na Jennę robiącą fotki, dodającą na Instagrama i podpisującą, że jest właśnie w super drogiej restauracji na kolacji służbowej. Oboje się krzywo uśmiechnęli.
- Cass, potrzebuję twojej pomocy. - powiedziała szybko. - Jestem w tej samej restauracji, gdzie byłyśmy jakieś cztery godziny temu, co wyszłaś i... I nas zostawiłaś... Ja chcę do domu, a Jenna jest jakaś nienormalna i... Cass, pomóż mi. Przyjedź tu i powiedz moim rozdzicom, że musimy jakiś projekt międzyszkolny zrobić... Prooszę cię!
/- Brzmisz jakbyś była naprawdę zdesperowana. Okej, założę tylko spodnie i stanik i jadę.
- Co? - Minnie czuła, że zaraz ogarnie ją odraza.
/- Przecież wiesz, że w domu siedzę w majtkach i koszulce Patricka. A o czym ty myślałaś? - Cass była lekko rozbawiona, w słuchawce było słychać dźwięk zapinanego rozporka od jeansów. - Czekaj, wychodzę z domu.
- Okej. Rób to, co uważasz za słuszne. Idę do ludzi, bo przecież w kiblu nie będę siedziała do czasu, aż przyjedziesz. Do za chwilę.
Rozłączyła się. Rozmowa nie trwała długo, bo wymieniły te najważniejsze sprawy, a nie gadanie o chłopakach z tej i z tej szkoły, bo jeden jest blondynem, a drugi szatynem i żadna z ich trójki nie może się zdecydować na jednego.
- Jestem już. - usiadła jak prawdziwa dama i upiła łyk soku pomarańczowego z wysokiej szklanki.
- Więc, Johnny, witamy w firmie, gdzie jestem prezesem. Jesteś nowym właścicielem, prawda?
- Tak, firmę kupiłem od poprzedniego właściciela, założyciela zresztą. Nie chciał zbyt wiele za nią, jednak wziął więcej niż zakładaliśmy przed.
- Naprawdę? Nic o tym nie słyszałem. Ale bardzo mi miło, właścicielu.
- Dobry wieczór państwu. Jestem Cassandra Stone, przyjaciółka Madeleine. Chciałam się zapytać, czy mogłabym porwać Madeleine na resztę wieczoru, ponieważ musimy dokończyć projekt na zajęcia teatralne i zaprojektować eksperyment.
- Dobrze, cóż, lećcie. - Adam się uśmiechnął. - Nie wiedziałem, że chodzicie na zajęcia teatralne.
- Wstęp do mojej alternatywnej przyszłości, jeśli droga do bycia astrofizykiem mi jednak nie wyjdzie. Dziękuję. Do widzenia, proszę pana i Jenna. Bardzo miło było mi pana i pańską córkę poznać dzisiejszego wieczora. - poprawiła sukienkę na bokach i wyszły. Nie rozmawiały, dopóki nie wyszły z budynku.
- Kelner mnie nie chciał wpuścić, bo nie miałam głupiej rezerwacji. - zaśmiały się. - Wiesz... Nowy Jork to miasto, gdzie jak nie wyjdziesz w makijażu, to zaczną cię obrażać, że o siebie nie dbasz i zaczną wyzywać.
- Hah, znam to. To do ciebie, nie?
- Jak chcesz. U mnie Patrick śpi, zasnął przy 'Gwiezdnych Wojnach', chyba czwartej części. Obudziłam go i powiedziałam, żeby poszedł na górę. Jak przed wyjściem po ciebie sprawdzałam czy śpi, już chrapał. Więc mamy salon dla siebie.
- Okej. A ten projekt na zajęcia to wypadałoby zrobić.
- Żartujesz?! Weź. Wypijemy piwo i potańczymy trochę.
- Czekaj, czekaj, czy ty właśnie powiedziałaś, że chcesz mnie upić?
- No co ty.
- Hej. Czekaj. Widzisz tamtego chłopaka?
- Blondyna?
- Nie, nie jego. Tego z czarnymi włosami, okularach z czarnymi oprawkami  i ciemnozielonym płaszczu. O nim mówię. Chyba go skądś znam.
- Hej, a on czasem nie przypomina ci tego gościa, co nasłał na Nowy Jork w 2012 roku kataklizm?
- Właściwie... - Minnie podniosła brew. - Właściwie... Chodźmy do ciebie.
- Już dzwonię po taksówkę.
Wsiadły do pierwszej lepszej i pojechały do domu Cassandry. Oczywiście jej rodzice nie mieszkają tutaj, gdzie ona, tylko w zupełnie innej części miasta. Dziewczyna była z tego powodu zadowolona.
- Wiesz, ostatnio lubię The Rolling Stones. - powiedziała Cass, włączając telewizor.
- To aż dziwne. - Minnie wybuchnęła śmiechem. - Więc jakie plany?
- Jak się przebiorę i dam tobie jakieś wygodniejsze ciuchy, gumkę do włosów i wacik nasączony preparatem do demakijażu, to ułożymy jakieś puzzle.
- Okej, to ja w tym czasie wezmę chipsy, picie i poszukam jakiejś muzyki w telewizji.
Cassandra pomknęła na górę, patrząc na śpiącego Patricka i zaczęła szukać za małej na siebie bluzki. Oczywiście to dla Minnie. Była szczuplejsza od niej, ale i wyższa aż o centymetr. Wyjęła kilka ciuchów, ale żaden z nich nie pasował na przyjaciółkę.
Minnie siedziała na kanapie, szperając w szafkach, żeby tylko znaleźć coś słodkiego. W tym samym czasie rozległ się dźwięk dzwonka. Sparaliżowana Minnie podeszła do drzwi. Otworzyła je i ujrzała chłopaka o blond włosach i niebieskich oczach. I to nie był chłopak ze wcześniejszego spotkania. Miał na sobie czerwoną kurtkę, jasne jeansy i okulary przeciwsłoneczne.
- Cześć. - odezwała się.
- Cześć. Mogę wejść? - zapytał.
- Jasne. - jej głos zabrzmiał donośnie. - Co cię sprowadza w te okolice?
- Wspomnienia.
- W ogóle jestem Madeleine, ale wszyscy mówią mi Minnie. A ty powiesz coś o sobie?
- Jestem Thor. I tak nie zrozumiesz... - nagle dziewczyna wykrzyknęła:
- Jejku!
- Chciałem cię zabrać w jedno takie miejsce. Na pewno ci się spodoba, ale najpierw coś ci dam, żebyś przeżyła tą podróż. - wstrzyknął jej lek znieczulający prosto w tętnicę szyjną. Najpierw zaczęła coś mamrotać, a potem jej głowa zawisnęła na szyi.
Thor zabrał ją taksówką, mówiąc, że dziewczyna jest tylko nieprzytomna, że to jej choroba i on wie co należy zrobić. Znaleźli się w Central Parku, w części, gdzie nikt nie przychodzi. Niedaleko była fontanna.
- Heimdall! - powiedział głośno.
Pojawił się jakby tunel, świetlisty, świecił się milionami kolorów. Zniknęli oboje, a na piasku został znak.
0 notes
coollovebibliophilethings · 5 years ago
Text
Rogue Elements by Karen Chance
I really need to get back into this series this year! #KarenChance #CassandraPalmer
Title: Rogue Elements Author: Karen Chance Series: Cassandra Palmer #3.2, Cassandra Palmer World #7 In: Wolfsbane and Mistletoe (Charlaine Harris & Toni L.P. Kelner) Rating Out of 5: 5 (I will read this again and again and again) My Bookshelves: Dark fantasy, Paranormal romance Dates read: 30th December 2019 Pace: Fast Format: Short story Publisher: Gollancz Year: 2008 5th sentence, 74th page: What are you…
View On WordPress
0 notes
1and4ever-fic · 4 years ago
Text
3. 'When we're disappearing...' (3)
Minnie weszła do restauracji razem z rodzicami, nowym szefem ojca i jego córką. Dziewczyna miała na imię Jenna, imię okropne, a jej wygląd jeszcze gorszy. Przynajmniej Minnie tak cały czas myślała. iPhone 6S w ręku, zegarek Rolexa na nadgarstku, najdroższa sukienka od Chanel, nieziemskie szpilki od Louboutina i pieprzone kolczyki i bransoletki od Prady. A o kopertówce szkoda gadać. Była rozpuszczona przez ojca, co zresztą było widać.
Aha. I jeszcze na szyi miała klasyczne perły Audrey Hepburn.
- To czym zajmuje się Madeleine? - zapytał Johnny, przyszły szef jej ojca.
- Studiuje nauki ścisłe. Będzie wspaniałym astrofizykiem.
- Nudne takie studia... - ziewnęła Jenna. Dziewczyna przyprawiała Minnie o mdłości co najmniej. I do tego tej jej piskliwy głos. - Ja tam rzuciłam studia, bo przecież wiedza nie jest najważniejsza. - mówiła tak strasznie piskliwie, że Minnie chciała ją wyrzucić przez to okno, obok którego siedzieli.
- Znaczy... No tak, wiedza nie jest najważniejsza, ale w dzisiejszym świecie ludzie wybijają się jeśli są piękni, bogaci i mają świetne znajomości. A mnie nie obchodzi czy ta czerwona szminka mi pasuje do brwi, czy nie. Mi zależy na tym, żeby podobać się sobie, spełniać własne wymagania, a nie innym ludziom. Bo to mnie obchodzi akurat najmniej. - mówiła te słowa tak, jakby było jej obojętne kto tego słucha i jak je odbierze. Jej ton był obojętny.
Adam i Nina się nie odezwali ani słowem. A Jennę zatkało to, co Minnie właśnie powiedziała. Właściwie bardziej się przeraziła.
- Madeleine, to było prawdziwe. - Margharita złączyła swoje dłonie i przyłożyła do ust, wzruszając się.
- Najszczersza prawda. A teraz was przepraszam, idę do toalety. - zachowując kulturę, wsunęła krzesło i wzięła torebkę. Idąc jak prawdziwa dama, spytała się gdzie jest łazienka damska. Wedle tego, co doradził jej kelner, poszła w prawy korytarz i trafiła na damski znaczek na drzwiach.
- Taka córka to prawdziwy skarb, Adamie. Gdyby tylko moja to zrozumiała... - oboje spojrzeli się na Jennę robiącą fotki, dodającą na Instagrama i podpisującą, że jest właśnie w super drogiej restauracji na kolacji służbowej. Oboje się krzywo uśmiechnęli.
- Cass, potrzebuję twojej pomocy. - powiedziała szybko. - Jestem w tej samej restauracji, gdzie byłyśmy jakieś cztery godziny temu, co wyszłaś i... I nas zostawiłaś... Ja chcę do domu, a Jenna jest jakaś nienormalna i... Cass, pomóż mi. Przyjedź tu i powiedz moim rozdzicom, że musimy jakiś projekt międzyszkolny zrobić... Prooszę cię!
/- Brzmisz jakbyś była naprawdę zdesperowana. Okej, założę tylko spodnie i stanik i jadę.
- Co? - Minnie czuła, że zaraz ogarnie ją odraza.
/- Przecież wiesz, że w domu siedzę w majtkach i koszulce Patricka. A o czym ty myślałaś? - Cass była lekko rozbawiona, w słuchawce było słychać dźwięk zapinanego rozporka od jeansów. - Czekaj, wychodzę z domu.
- Okej. Rób to, co uważasz za słuszne. Idę do ludzi, bo przecież w kiblu nie będę siedziała do czasu, aż przyjedziesz. Do za chwilę.
Rozłączyła się. Rozmowa nie trwała długo, bo wymieniły te najważniejsze sprawy, a nie gadanie o chłopakach z tej i z tej szkoły, bo jeden jest blondynem, a drugi szatynem i żadna z ich trójki nie może się zdecydować na jednego.
- Jestem już. - usiadła jak prawdziwa dama i upiła łyk soku pomarańczowego z wysokiej szklanki.
- Więc, Johnny, witamy w firmie, gdzie jestem prezesem. Jesteś nowym właścicielem, prawda?
- Tak, firmę kupiłem od poprzedniego właściciela, założyciela zresztą. Nie chciał zbyt wiele za nią, jednak wziął więcej niż zakładaliśmy przed.
- Naprawdę? Nic o tym nie słyszałem. Ale bardzo mi miło, właścicielu.
- Dobry wieczór państwu. Jestem Cassandra Stone, przyjaciółka Madeleine. Chciałam się zapytać, czy mogłabym porwać Madeleine na resztę wieczoru, ponieważ musimy dokończyć projekt na zajęcia teatralne i zaprojektować eksperyment.
- Dobrze, cóż, lećcie. - Adam się uśmiechnął. - Nie wiedziałem, że chodzicie na zajęcia teatralne.
- Wstęp do mojej alternatywnej przyszłości, jeśli droga do bycia astrofizykiem mi jednak nie wyjdzie. Dziękuję. Do widzenia, proszę pana i Jenna. Bardzo miło było mi pana i pańską córkę poznać dzisiejszego wieczora. - poprawiła sukienkę na bokach i wyszły. Nie rozmawiały, dopóki nie wyszły z budynku.
- Kelner mnie nie chciał wpuścić, bo nie miałam głupiej rezerwacji. - zaśmiały się. - Wiesz... Nowy Jork to miasto, gdzie jak nie wyjdziesz w makijażu, to zaczną cię obrażać, że o siebie nie dbasz i zaczną wyzywać.
- Hah, znam to. To do ciebie, nie?
- Jak chcesz. U mnie Patrick śpi, zasnął przy 'Gwiezdnych Wojnach', chyba czwartej części. Obudziłam go i powiedziałam, żeby poszedł na górę. Jak przed wyjściem po ciebie sprawdzałam czy śpi, już chrapał. Więc mamy salon dla siebie.
- Okej. A ten projekt na zajęcia to wypadałoby zrobić.
- Żartujesz?! Weź. Wypijemy piwo i potańczymy trochę.
- Czekaj, czekaj, czy ty właśnie powiedziałaś, że chcesz mnie upić?
- No co ty.
- Hej. Czekaj. Widzisz tamtego chłopaka?
- Blondyna?
- Nie, nie jego. Tego z czarnymi włosami, okularach z czarnymi oprawkami  i ciemnozielonym płaszczu. O nim mówię. Chyba go skądś znam.
- Hej, a on czasem nie przypomina ci tego gościa, co nasłał na Nowy Jork w 2012 roku kataklizm?
- Właściwie... - Minnie podniosła brew. - Właściwie... Chodźmy do ciebie.
- Już dzwonię po taksówkę.
Wsiadły do pierwszej lepszej i pojechały do domu Cassandry. Oczywiście jej rodzice nie mieszkają tutaj, gdzie ona, tylko w zupełnie innej części miasta. Dziewczyna była z tego powodu zadowolona.
- Wiesz, ostatnio lubię The Rolling Stones. - powiedziała Cass, włączając telewizor.
- To aż dziwne. - Minnie wybuchnęła śmiechem. - Więc jakie plany?
- Jak się przebiorę i dam tobie jakieś wygodniejsze ciuchy, gumkę do włosów i wacik nasączony preparatem do demakijażu, to ułożymy jakieś puzzle.
- Okej, to ja w tym czasie wezmę chipsy, picie i poszukam jakiejś muzyki w telewizji.
Cassandra pomknęła na górę, patrząc na śpiącego Patricka i zaczęła szukać za małej na siebie bluzki. Oczywiście to dla Minnie. Była szczuplejsza od niej, ale i wyższa aż o centymetr. Wyjęła kilka ciuchów, ale żaden z nich nie pasował na przyjaciółkę.
Minnie siedziała na kanapie, szperając w szafkach, żeby tylko znaleźć coś słodkiego. W tym samym czasie rozległ się dźwięk dzwonka. Sparaliżowana Minnie podeszła do drzwi. Otworzyła je i ujrzała chłopaka o blond włosach i niebieskich oczach. I to nie był chłopak ze wcześniejszego spotkania. Miał na sobie czerwoną kurtkę, jasne jeansy i okulary przeciwsłoneczne.
- Cześć. - odezwała się.
- Cześć. Mogę wejść? - zapytał.
- Jasne. - jej głos zabrzmiał donośnie. - Co cię sprowadza w te okolice?
- Wspomnienia.
- W ogóle jestem Madeleine, ale wszyscy mówią mi Minnie. A ty powiesz coś o sobie?
- Jestem Thor. I tak nie zrozumiesz... - nagle dziewczyna wykrzyknęła:
- Jejku!
- Chciałem cię zabrać w jedno takie miejsce. Na pewno ci się spodoba, ale najpierw coś ci dam, żebyś przeżyła tą podróż. - wstrzyknął jej lek znieczulający prosto w tętnicę szyjną. Najpierw zaczęła coś mamrotać, a potem jej głowa zawisnęła na szyi.
Thor zabrał ją taksówką, mówiąc, że dziewczyna jest tylko nieprzytomna, że to jej choroba i on wie co należy zrobić. Znaleźli się w Central Parku, w części, gdzie nikt nie przychodzi. Niedaleko była fontanna.
- Heimdall! - powiedział głośno.
Pojawił się jakby tunel, świetlisty, świecił się milionami kolorów. Zniknęli oboje, a na piasku został znak.
1 note · View note
1and4ever-fic · 4 years ago
Text
1. 'Zabiorę nas tam na chwilę...' (1)
Minnie przekroczyła próg mieszkania, gdzie mieszkała razem z rodzicami i siostrą, Niną. Torbę z notatkami rzuciła gdzieś w swoim pokoju. Zanim zeszła na dół, poprawiła makijaż i strój.
- Jestem! - zawołała, stojąc na środku salonu.
- To dobrze. - odparła Nina.
- Co na obiad? W końcu jesteś moją starszą siostrą, siostrzyczko. - uśmiechnęła się radośnie i popędziła do kuchni.
- Nic, czekam na mamę.
- Wróci późno pewnie. Firma dostaje coraz więcej zamówień i te de. Rozumiesz, nie?
- Nie, wiesz, nie rozumiem, ale mimo to będę musiała wziąć ją we własne ręce. - powiedziała ironicznie, a do tego piskliwie. - Przecież wiem. Sama będę jak mama. Z tego co wiem, to tobie też się marzy praca jako założycielka i prezeska The Vivianne Industries.
- Nie do końca, bo mam inne plany na swoją przyszłość.
- Tak? - Nina podniosła brew w zaciekawieniu. - Jakie? - skrzyżowała ręce na piersiach.
- Astrofizyk. Wiesz o tym.
- A no tak, przecież ty jesteś na naukach ścisłych... A nie filologia angielska, więc w teorii masz już predyspozycje, żeby znaleźć jakiś mały staż w laboratoriach.
- Drugi rok, Nina, drugi rok. Poza tym nie jesteś moją mamą, żeby o mnie się tak martwić, jak właśnie to zrobiłaś. A jak tam Jackson? Byliście na tej drugiej randce chociaż?
- Tak, oczywiście. A jakie ty masz predyspozycje, żeby się mnie wypytywać o takie rzeczy?
- Nijakie. Nieważne, jak mama przyjedzie, to przyjdę. Będę z Britney i Cass w restauracji. Tym razem towarzysko. - zniknęła za podłogą wyższego piętra.
Zdjęła ubrania, w których była na wykładach, wyjęła sukienkę wieczorową i czarne szpilki. Włosy rozczesała i poprawiła. Do czerwonej torebki z czerwono-czarnym paskiem od Jenny Fairy włożyła dezodorant, perfumy, które właśnie użyła o nazwie 'Fruit d'Amour Pink' od Emanuela Ungaro, oczywiście sto mililitrów, bo trzydzieści to za szybko by poszły, a nie należą do najtańszych. Założyła kolczyki, naszyjnik, bransoletkę, pierścionki i zegarek. Wyszła z pokoju. Na kanapie siedziała Nina z Jacksonem.
- Cześć mała. - przywitał się.
- Cześć, Jackson. Nina, zadzwoń do mnie jak rodzice przyjadą! - rzuciła przez ramię i wyskoczyła z domu.
Złapała taksówkę i na kartce podała adres kierowcy. Piętnaście minut później stała pod restauracją, czekając na przyjaciółki.
- Nareszcie! - przytuliły się w trójkę - Ile można na was czekać?
- A o korkach słyszałaś? Miałam korki z historii powszechnej.
- Zapomniałam. - odpowiedziała, zakrywając usta dłonią.
- Idziemy? Mam nadzieję, że nie zapomniałaś zarezerwować stolika. - odezwała się Cassandra.
- Nie, no coś ty! - weszły jedna po drugiej. - Madeleine Melody Falconbridge, stolik dla trzech, pojawią się jeszcze trzy osoby. Rezerwowałam poprzez telefoniczną rozmowę.
- Dobrze... Zerknijmy... O, Madeleine Falconbridge! - uśmiechnął się szeroko. - Zapraszamy tędy. - pokazał ręką. W prawej ręce trzymał trzy karty dań, zwane popularnie menu. Kiedy już usiadły, dał im po jednej. Zanim otworzyła ją, patrzyła się na logo. Było napisane dziwną czcionką, jakby niezrozumiale. Nie mogła odszyfrować, chociaż nazwę restauracji znała.
- Minnie...? - szturchnęła ją Cass. - Min, co ci jest?
- Co? - odwróciła się gwałtownie i uderzyła Cassandrę włosami. - Co?
- Coś ci jest?
- Nie, skąd ten pomysł?
- Gapisz się na menu i nic do ciebie nie dociera.
Teraz się zapatrzyła w widok na ulicę za wielkim oknem.
- I znowu zaczyna. - odezwała się Britney. - Idziemy do domu, bo jak ma taka być, to nici z potrójnej randki.
- Randka?! - pisnęła Cass. Obejrzała się po ludziach, patrzyli się na nią. Powtórzyła szeptem i nachylając się nad stolikiem: - Randka? Britney, do cholery, mogłaś się mnie zapytać. Przecież ja mam chłopaka! - usiadła wyprostowana. Odgarnęła włosy i myślała nad tym, co teraz powinna zrobić. Przecież Minnie zrobi zdjęcie całej grupy i wstawi na Facebooka i Instagrama, a nie może się odbyć dodawanie zdjęć bez oznaczania innych. Dziewczyna się przeraziła.
- Tak, randka. To Minnie nic ci nie powiedziała?! - obie tak rozmawiały, krzycząc na siebie nawzajem szeptem, żeby czasem nikt ich nie poprosił o wyjście za zakłócanie spokoju innym osobom.
- Randka, randka. Ja idę, muszę zadzwonić do Hailey.
- Hailey...? - Britney zmarszczyła brwi i oczy w geście niezrozumienia.
- Hailey Baldwin.
- Serio? Ty znasz Hailey Baldwin? - okazała podziw. - Od kiedy, jak się poznałyście?
- Koncert Justina Biebera. Nigdy ci o tym nie mówiłam? - zwolniła na chwilę swój tok mówienia.
- Jakoś nie. A chciałabym posłuchać! - Britney udała obrażoną. - Idź już, Jezu, a ja ocknę Minnie, bo patrzy się tak...
- Przeproś tego chłopaka i Minnie, że wyszłam.
- Jasne.
- Dziękuję. - pocałowała ją w policzek i wyszła. Za drzwiami wybrała numer do Hailey. O dziwo dziewczyna nie odpowiadała.
Britney siedziała i nie wiedziała co ma dokładnie zrobić z takim stanem Minnie. Najrozsądniejszym wyjściem byłoby zaprowadzić ją do domu.
Pomachała jej ręką przed oczami.
- Minnie! - szturchnęła ją w ramię. - Psst! - syknęła głośno, że jakaś para odwróciła się do niej.
W tym samym czasie przyszli chłopcy.
Martin, wysoki chłopak o brązowych włosach i jasnych, mądrych oczach.
Jason, także wysoki chłopak o blond włosach i niebieskoszarych oczach.
Jake, średniowysoki chłopak i kruczoczarnych włosach i ciemnobrązowych oczach.
Martin podszedł do Cassandry, z kolei Jason do Minnie. Wtedy dopiero się obudziła z własnych myśli.
- Witajcie. - usiedli po kolei obok dziewczyn. - Mieliśmy problem z dostaniem się tutaj.
- Och, pewnie dojazd kiepski mieliście. - Britney zasłoniła usta w geście zdzwienia.
- Nie. - zaśmiał się Jason. - Nic z tych rzeczy. Właściwie przyjechaliśmy od tamtej strony, więc dojazd najprostszy był. Z wejściem tutaj do środka. Kelner aż o...
- Kelner aż ochroniarza wezwał, bo myślał, że my bez rezerwacji i ten... Ale Jake nas uratował i powiedział, że my do was, że to spotkanie w ramach projektu międzyszkolnego i chcielibyśmy się poznać lepiej przed wymianą... Matko.
- Nie przerywa się w towarzystwie. - ujął prosto Jason.
- Przepraszam.
- No nieważne, to co u was?
- Czekałyśmy na was, a jedna z nas poszła, bo musiała pojechać do szpitala do babci. - sprytnie udało jej się wykręcić Cass z imprezy. - Babcia podobno raka miała.
- Och, pewnie na badania.
- Właśnie nie wiem...
Britney studiowała prawo, ale chciała iść na medycynę. Zaś Cass studiowała razem z Minnie nauki ścisłe, ale w innym kierunku wykonywania pracy.
- To ja jakie studia chodzicie? Uważam, że wypadałoby poznać swoje zainteresowania przed tą wymianą szkolną. - uśmiechnął się Jason.
- Ja na nauki ścisłe. Chcę zostać astrofizykiem. - Minnie poczuła się dumna ze swojej wiedzy i wyboru.
- Ona jest genialna z fizyki i matematyki! Jej inspiracją była słynna astrofizyk Jane Foster i Tony Stark, wiecie, wynalazca Iron Mana. - Brit podnieciła się tą wiadomością trochę za bardzo. Gdyby ktoś jej nie uciszył na czas, gadałaby tak do białego rana.
- Brit! - skarciła ją Minnie wzrokiem i stuknęła z nadgarstek. - Właściwie tak. Nigdy się nie zastanawiałam kto mógłby być moją inspiracją przy wyborze takiego stylu życia.
- A ja z kolei chodzę na prawo. Nic nowego czy wielkiego, będę robić to, co lubię.
- Serio, nauki ścisłe? - Jake podniósł głowę znad swojego telefonu. - Wygooglowałem sobie Jane Foster i tu jest napisane, że podobno ze swojego fachu zrezygnowała. Ze względu na kogoś, ale tego już tu nie ma.
- Jak to zrezygnowała? To niemożliwe. Prowadziła bardzo dokładne badania.
- Ja nie wiem, ktoś tak napisał. Ona sama tego nie potwierdziła, więc jakaś nadzieja jest.
0 notes