#Missouri recenzja
Explore tagged Tumblr posts
Text
Instagram: wjednejosobie
https://instagram.com/wjednejosobie?igshid=YmMyMTA2M2Y=
#aesthetic#european film#ireland#banshees of inisherin#the banshees of inisherin#colin farrell#barry keoghan#brendan gleeson#martin mcdonagh#cinema#2022 films#oscars#oscars 2023#recenzja film#film review#in bruges#three billboards outside ebbing missouri#frances mcdormand#succession#hbo succession#roman roy
40 notes
·
View notes
Text
Trzy billboardy za Ebbing, Missouri - recenzja - Gamerweb.pl
Opublikowaliśmy nowy post https://gamerweb.pl/billboardy-ebbing-missouri-recenzja/
Trzy billboardy za Ebbing, Missouri - recenzja
0 notes
Video
youtube
Martin McDonagh, Irlandczyk niewiele kręci filmów, ale jeśli już to smakowicie. Trzy billboardy... to kino, które zaskakuje od samego początku do samego końca. Reżyser jest absolutnie kapitalnym scenarzystą i to widać, jak prowadzi postaci w tym filmie i w jaki sposób one się zmieniają, a do tego mamy aktorów, którzy stanęli na wysokości zadania i, przynajmniej, kilka z ról jest absolutnie popisowych. Zapraszamy na naszą rozmowę o tym filmie :)
#recenzja#video#film#kino#trzy billboardy za Ebbing Missouri#martin mcdonagh#frances mcdormand#woody harrelson#sam rockwell#peter dinklage#kino w tubce
0 notes
Text
Trzy billboardy za Ebbing, Missouri, recenzja filmu
Trzy billboardy za Ebbing, Missouri to świetne kino. Powiem to od razu i podkreślę dwukrotnie grubą kreską. Wyśmienite jest tu niemal wszystko: kreacje aktorskie, scenariusz, reżyseria, dialogi. Tak więc jeśli ktoś potrzebował jedynie potwierdzenia jakości tego obrazu przed ewentualnym seansem, to może dalej nie czytać i śmiało oglądać, na pewno się nie zawiedzie. Dla reszty, nieusatysfakcjnowanej taką lakoniczną rekomendacją lub (może są i tacy) zainteresowanej dalszą częścią moich wypocin, nieco więcej szczegółow poniżej.
Nie oglądałem wcześniej żadnego filmu pana Martina McDonagh’a (spod jego ręki wyszedł między innymi dobrze odebrany In Bruges (polski tytuł: Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj... what?...)) ale po Trzech billboardach na pewno będę bacznie obserwował jego dokonania, a i zaległośi być może nadrobię. Pan Martin odpowiedzialny jest tu zarówno za reżyserię jak i scenariusz, w jednym i drugim przypadku wzorowo wypełniając swoje zadanie. Historia rozpoczyna się tyleż prosto co frapująco: mamy oto główną bohaterkę, Mildred (genialna Frances McDormand), która postanawia wynająć tytułowe trzy reklamowe bilbordy znajdujace się na obrzeżach jej rodzinnego Ebbing (miasteczko fikcyjne, juz was wyręczyłem w szukanie na mapie US of A). Nie byłoby w tym nic dziwnego ani interesującego, gdyby nie treść, jaką tam umieszcza. Nie jest to bynajmniej banner promujący jej sklepik czy akcję społeczną w stylu „ratujmy pszczoły”. Są to dokładnie te słowa “RAPED WHILE DYING", "STILL NO ARRESTS?", i "HOW COME, CHIEF WILLOUGHBY?". Mówiąc krótko, Mildred rzuca wyzwanie stróżom prawa, którzy od kilku miesięcy od tragicznej śmierci jej córki, nie potrafią namierzyć i aresztować sprawców.
Przepraszam wszystkich za drobny spoiler, na swoje usprawiedliwienie powiem jedynie, że nie zdradziłem do tej pory nic, czego nie poakazywał zwiastun. Dalsza część historii rozwija się dynamicznie, zaskakująco i z przytupem. Mamy sporo zwrotów akcji, kilka wątków pobocznych i ciekawych bohaterów. Opowieść jest raczej z gatunku tych mrocznych i ciężkich, portretujących traumatyczne epizody i tę mniej radosną stronę życia. Sytuacji zapalnych nie brakuje a ich przebieg kończy się nie raz iście wybuchowo. McDonagh jest na szczęście świadomy tonu swojego obrazu i kontrastuje te niewesołe wypadki z naprawdę celnym i rozbrajającym, choć czarnym jak smoła, humorem. Niejednokrotnie zdarzyło mi się roześmiać na głos słuchając potyczek słownych i inteligentnych ripost. Nie chcę zdradzać jednak już nic więcej, samodzielne odkrywanie niuansów historii to bowiem znaczna część przyjemności związanej z seansem. Co ważne, scenariusz skutecznie ucieka od jednostronności i dosłowności, nie podąża utartymi ścieżkami. Słowem, jest po prostu autentycznie ciekawy.
Słów kilka o bohaterach, to nimi bowiem w znacznej mierze stoją 3 billboardy. Mildred, czyli wspomniana już Pani McDormand, to, jak to ujął mój przyjaciel, potencjalna matka Johna Wicka. Twarda i nieustępliwa, nie chodząca na żadne, ale to absolutnie żadne ustępstwa. Jej determinacja i siła są doprawdy godne podziwu, tak samo jak kunszt aktorski i charyzma odtwarzającej tę rolę Frances. Oscar jest tu w stu procentach zasłużony, jej poczynania na ekranie są magnetyczne i wręcz hipnotyzujące. Nie jest to bynajmniej protagonistka pozbawiona wad, co skrupulatnie punktują inne osoby dramatu, że wymienię choćby skłonności do agresji czy zapalczywość, na pewno jednak arcy ciekawa do oglądania.
Drugi laureat Nagrody Akademii, Sam Rockwell, również przykuwa do ekranu w każdej scenie, w jakiej się znajduje. Jego Dixon (khem...) to policjant o IQ Forresta Gumpa i skłonnościach sadystycznych. Gdyby nie odznaka byłby jedynie smutnym wiejskim głupkiem i pijaczyną mieszkającym z matką, wciąż nie potrafiącym wyjść z jej cienia. Jest on przy tym bohaterem o najciekawszej paraboli, zmieniającym się mocno poprzez bieg wydarzeń. Duże brawa dla reżysera za świetne skonstruowanie tej postaci i aktora za tak brawurowe odegranie jej.
Znakomity jak zawsze jest też Woody Harrelson, choć dla niego wcielanie się w oficera policji to już niemal druga natura. Tak, Pan Woody przy tego typu rolach może już prawie włączyć autopilota, krzywdzące jednak byłoby zdeprecjonowanie jego pracy przy Trzech billboardach. Willoughby ma do zaoferowania dość ciekawych elementów aby wznieść się ponad sztancę amerykańskiego szeryfa. Poza tym, Harrelson jest po prostu bardzo charyzmatyczny i w niewymuszony sposób zabawny.
Warstwa audio wideo nie jest tu absolutnie priorytetem, co oczywiste. Muzyka i zdjęcia są należycie stonowane i pełnią rolę ilustracyjną, nie stawiając ani na chwilę formy ponad treść. Ebbing, z całym dobrodziejstwem inwentarza, jest jednak oddane dość wiernie, przenosząc nas wiarygodnie na amerykańską prowincję.
Moja osobista rekomandacja Trzech bilboardów za Ebbing, Missouri to oczywista oczywistość, jak zaznaczyłm już na wstępie. Dla każdego kinomana złaknionego dobrego kina, z mocnym aktorstwem i doskonale wykreowanymi bohaterami, film Martina McDonagh’a będzie prawdziwą ucztą. To obraz odważny, obrazoburczy i poruszający. Nie bez wad, oczywiście (bo który film ich nie ma), gdybym miał się czepiać, to może niektóre wątki tu przedstawione, widzieliśmy już wcześniej nie raz, nie burzą one jednak absolutnie świetnej całości. Nawet te znajome motywy potraktowane zostały na tyle świeżo i oryginalnie, że angażują nas i nie nużą wcale. Raz jeszcze więc: ode mnie piątka z plusem i mój personalny znak jakości Q 😊
youtube
0 notes
Link
0 notes
Link
"Trzy billboardy za Ebbing, Missouri" Martina McDonagha są bardzo podobne do jego "In Bruges" (którego jestem wielkim fanem). Po potknięciu jakim było "7 psychopatów" miałem obawy o kolejny tytuł, bo pełnometrażowy debiut mógł być przecież szczęściem debiutanta. Jednak Martin McDonagh wrócił, pogłębił i rozszerzył to, co tak doskonale wypracował w "In Bruges". Połączył styl błyskotliwej czarnej komedii z ekscentrycznym zachowaniem prosto z kina braci Cohen, a wykończył znanym tylko sobie sposobem na miks idealny oferując publiczności całą gamę emocji. Jest więc przede wszystkim bardzo śmiesznie, a humor wynika z obcowania z filmowymi bohaterami w ich codziennym rozgardiaszu. To zawiązani w swoich życiowych misjach ludzie, pełni sprzeczności, wychodzący z przypisaną rolą na zewnątrz, a w głębi (czasem pod cienką warstwą, nierzadko pod grubymi zwojami, które narosły latami) będąc zupełnie innymi z charakteru. Mildred to terminator klepiący po mordach wszystkich na swojej drodze, a gdy opadnie z sił, to wykończy jeszcze okrutnym (najlepszym) dowcipem. Musi taka być! Straciła dziecko pod domem, w którym nota bene też nigdy nie było kolorowo. Szeryf, ten, który musi teraz codziennie oglądać billboardy z pytaniami skierowanymi pod swoim adresem jest niezmiernie szanowanym człowiekiem. Twardziel o gołębim sercu. Każda postać skrywa swoje drugie oblicze i zakłada maskę zaraz po wyjściu z domu (chociaż zdarza im się nosić ją cały czas). Jest i oficer Jason Dixon (Sam Rockwell), który repetował w akademii policyjnej, naparza czarnoskórych na ulicy, ale i tutaj (gdzieś tam głęboko, bardzo głęboko) potrafi być ludzki. Właśnie przez tak pogłębione cechy charakteru dostaliśmy opowieść pełnokrwistą, gdzie każdy bohater mógłby samodzielnie udźwignąć opowieść. Dla Rockwella (ale i dla Frances McDormand, która w fabule rozpisanej trochę na western leci znienacka bezkompromisowym Eastwoodem) to najlepsze występy od lat. Sam Rockwell tutaj to wy��cigowy chart aktorstwa i złodziej scen. Ale scenopisarski kunszt McDonagha polega na tym, że nawet postaci pojawiające się na kilka minut potrafią zainteresować widza....". Cała recenzja prosto z @Camerimage już na blogu. 9/10 + serduszko.
#zeljko ivanek#martin mcdonagh#three billboards outside ebbing missouri#sam rockwell#frances mcdormand
0 notes