s-ybills-eer-blog
s-ybills-eer-blog
Zafascynowany książkami
3 posts
Don't wanna be here? Send us removal request.
s-ybills-eer-blog · 7 years ago
Text
Piętro wyżej zaś, na facjatce...
Bezdomne, samotne, spragnione miłości dziecko, które w pierwszą noc na Zielonym Wzgórzu do snu kołysze gorzki płacz, zostało wprowadzone do literatury ponad wiek temu. I od tego czasu jest ikoną. Ruda, piegowata, chudziutka Ania łączy w sobie te wszystkie dobre cechy, które się w ludziach ceni, i te złe, które może wybaczyć każdy, nawet najbardziej surowa Maryla. Dziecko, którego ojczyzną stanie się maleńka wyspa u wybrzeży Kanady, pokazuje światu, że życie ma o wiele więcej barw i odcieni, niż się może komukolwiek wydawać. epub download Dziewczynka, która kocha rzeczy małe równie mocno jak wielkie, a wszystko przeżywa tak, jakby było najistotniejsze na świecie. Ania i książki o niej są - a przynajmniej mogą być - receptą na prawie wszystkie smutki świata. Z Aninym jutrem, zawsze nowym i wolnym od błędów, wyobraźnią, która potrafi płatać figle i czynić cuda, oraz niesamowitą zdolnością egzaltowanego patrzenia spoza pudełka, tak, by raczej istniały końce smutnych początków niż początki smutnych końców. Czytałam "Anię z Zielonego Wzgórza" niezliczoną ilość razy. Najpierw, by przekonać się, czy miała rację moja babcia twierdząc, ze inaczej ją zrozumiem mając lat 8, inaczej 13, a jeszcze inaczej - 18. A potem, by znowu spojrzeć na świat wielkimi zielonymi oczami i uwierzyć w jutro. Uprzeć się, zauroczyć, utwierdzić w przekonaniu, że prawdziwa przyjaźń nie potrzebuje komentarzy i dopisków. Czytam ją nadal. Teraz częściej rozdziałami, które na dobrą sprawę znam na pamięć, fragmentami potrzebnymi do odświeżenia tej czy innej perspektywy. Tak, kocham tę książkę. Nie przyjmuję do wiadomości żadnej negatywnej opinii na jej temat. Wiem, że tak długo, jak długo potrafię ją kochać mimo wszystko, zawsze będę mogła odnaleźć w samej sobie tę ośmiolatkę, której nie przeraził rozmiar lektury. Na całe szczęście.
0 notes
s-ybills-eer-blog · 7 years ago
Text
Między życiem a śmiercią
Tytułowy Prawiek to swoista czasoprzestrzeń w "środku wszechświata"*, a zarazem zwykła wieś rzucona w jakąś kielecką dolinę. To także, mówiąc językiem Leśmiana, dziejba, w której światy realny oraz wyimaginowany i pełen tajemnic współistnieją, przenikają się wzajem i uzupełniają. Zresztą w powieści Tokarczuk nietrudno odnaleźć Leśmianowskie klimaty, choć przecież jest w niej także coś z atmosfery i realizmu Reymontowskich "Chłopów". Są to jednak dalekie echa i poblaski, wszak koncepcja literacka tej przedziwnej powieści jest na wskroś oryginalna. Autorka buduje fabułę z krótkich quasi-rozdziałów. Każdy z nich ma w tytule słowo "czas" oraz imię lub nazwę bohatera, bo - co znamienne - bohaterami są tu nie tylko ludzie, ale także istoty baśniowe i nadprzyrodzone, a nawet rzeczy. Jest nim nawet sam Bóg, który - jak pisze autorka - przejawia się w każdym procesie, a nawet w tym, że czasem go nie ma. Jakkolwiek czas akcji obejmuje dwie wojny światowe i peerelowską rzeczywistość - jest on postrzępiony, autorka bowiem ogranicza się do przedstawienia jedynie najistotniejszych momentów z życia kilku pokoleń spowinowaconych ze sobą rodzin Niebieskich i Boskich, tudzież ich sąsiadów. Zabieg ten nie zakłóca ciągłości narracji. Nie sposób jednak nie zauważyć, że Prawiek w sensie metaforycznym jest miejscem, w którym spotykają się niejako zamierzchła przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, że choć czas ludzi i rzeczy przemija, to jednak wszechobecna śmierć nie przerywa łańcucha życia, w którym są ogniwami. Siłą sprawczą jest tu sama natura, której upostaciowaniem jest grzybnia - śliska pępowina świata, tętniąca w podziemnych częściach lasu i wysysająca "resztki soków z tego, co umarło"**, by dać początek innej formie życia. To ona "wędruje pod drogami ludzi, wspina się na mury ich domów, a czasem w przypływie mocy niezauważalnie atakuje ich ciała"***. To ona wreszcie "jest życiem śmierci"****. W powieści Tokarczuk następuje więc zderzenie pogańskiej czci dla sił natury z chrześcijańską wizją świata. Spełnieniem tęsknoty współczesnego człowieka za sacrum jest mówiący obraz Matki Boskiej Jeszkotlowskiej oraz obecność aniołów. To one strzegą granic Prawieku, za którymi czyhają pokusy i namiętności. Jednak interwencja sił nadprzyrodzonych jest uwarunkowana wolą człowieka, gdy tymczasem siły przyrody zdają się być nieokiełznane. Matka Boska daje więc wszystkim proszącym moc zdrowienia ciała i duszy, ale to od nich samych zależy, czy zechcą z tej mocy skorzystać. Z kolei wspomniana już grzybnia "bierze w posiadanie czas"***** bezapelacyjnie i podstępnie. książka chomikuj Prawiek nie jest więc, wbrew pierwszemu wrażeniu, reminiscencją biblijnego raju. Podobnie jak wszędzie, tak i tu udziałem ludzi są ból, choroby i śmierć, miłość i mroczne namiętności, wzloty i upadki. O wartości książki niewątpliwie decydują filozoficzny podtekst oraz umiejętne połączenie fantastyki z brutalnym nieraz realizmem. Szkoda, że autorka pod koniec swej opowieści stopniowo wycofuje się z pierwotnej koncepcji. Baśniowy wątek zanika. Czar pryska. Do Prawieku, odartego znienacka z tajemnicy, wdziera się nowa rzeczywistość, w której nie ma już miejsca na magię. --- * O. Tokarczuk, "Prawiek i inne czasy", Kraków 2005, s. 5. ** O. Tokarczuk, "Prawiek i inne czasy", Kraków 2005, s. 188. *** Ibidem. **** Ibidem. ***** O. Tokarczuk, "Prawiek i inne czasy", Kraków 2005, s. 190.
0 notes
s-ybills-eer-blog · 7 years ago
Text
W poszukiwaniu przeszłości
Konwicki w tej niewielkiej powieści wybiera się na poszukiwanie własnych korzeni - próbuje, przynajmniej w wyobraźni, spotkać się ze swoją babką, Heleną Konwicką, której nie znał i o której nie wie prawie nic. Odbywa sentymentalną podróż na Wileńszczyznę, nad rzekę Wilię, do małego majątku Bohiń. Ta powieść, chociaż opisująca losy istniejącej postaci, jest niemal od początku do końca zmyśleniem. Konwicki, jak już wspomniałam, o swojej babce nie wie prawie nic, a cała historia jest wysnuta z domysłów i niepodpartych niczym wyobrażeń. Akcja rozgrywa się w drugiej połowie XIX wieku, kilka lat po powstaniu styczniowym. Helena, starzejąca się panna, zastanawia się nad przyjęciem oświadczyn właściciela pobliskiego majątku, pana Platera. Równocześnie w jej życiu pojawia się tajemniczy Żydek z Bujwidz, młody mężczyzna imieniem Eliasz, który prosi ją o naukę pisania i czytania. Prawdopodobnie ta książka powstała z chęci poszukiwania własnych korzeni, z poczucia ciągłości i łączności z własnymi przodkami. To próba uporządkowania elementów, które wpływają na nasze losy i tworzą nas samych (także przed naszym narodzeniem). Konwicki mitologizuje Wileńszczyznę i czasy po powstaniu styczniowym, wreszcie sama Helena jawi się jako postać wręcz mityczna, bohaterka baśni. A fakt, iż autor od razu przyznaje, że cała książka jest czystym zmyśleniem, daje mu możliwość puszczenia wodzy fantazji, wejścia na płaszczyznę metafizyczną, wręcz fantastyczną. To tak, jakby Helena żyła w świecie zupełnie realnym, a zarazem w zmyślonej rzeczywistości, w której fikcja łączy się z prawdą, baśniowość przenika codzienność. Świat przedstawiony jawi się jako rzeczywistość baśniowa, stworzona w wyobraźni autora z tęsknoty za czasami minionymi, za przeszłością, która już nie wróci i na zawsze pozostanie tajemnicą. Nie brak tu więc elementów fantastycznych (jak furman Konstanty, który ma 182 lata), a czasem nawet drobne szczegóły i bohaterowie epizodyczni są symboliczni, przywołują postacie z historii - często też tej późniejszej. Helena spotyka małego Ziuka Piłsudskiego, w okolice przyjeżdża syn samego Puszkina, który stara się usprawiedliwiać poglądy ojca przed Polakami. W przestrzeni tej powieści kształtują się losy świata, tworzy się historia, ta mała (babki, a więc i rodziny Konwickiego) i ta wielka (kraju, Europy, świata). Nad tą jakby baśniową Wileńszczyzną wisi już widmo przyszłych wydarzeń, czuć już grozę dwudziestowiecznych reżimów i wojen. Helena wciąż wspomina o tym, że zbliża się koniec świata, nieprzypadkowo też występują tu postacie, które wyraźnie odnoszą się do Hitlera (tajemniczy zbój Schickelgruber) i Stalina (węszący wszędzie isprawnik Dżugaszwili). "- I co dalej? - Nic. Koniec. Ostatnia kropka. Potem już tylko okładka"[1]. I chociaż akcja rozgrywa się w XIX wieku, narrator wypowiada się wyraźnie z pozycji współczesnej, co jakiś czas daje o sobie znać, przypomina, że książka jest tylko fikcją, zbudowaną na niejasnych przesłankach, skojarzeniach, przypuszczeniach. Narrator wyraźnie ma wiedzę o czasach późniejszych i wykorzystuje ją do tworzenia powieściowej rzeczywistości. Autor cały czas nam przypomina, że to tylko książka, zmyślenie, bujda, że zaraz ta sentymentalna podróż w przeszłość się skończy, dotrzemy do ostatniego zdania, do okładki. I chociaż ta książka jest nieprawdą, to jest to nieprawda po prostu piękna. "Żyjemy ze zmarłymi i jeszcze nie narodzonymi, i nawzajem się nie widzimy. Moja babka, Helena Konwicka, stoi w koszuli przy oknie i patrzy na stary park. Moja babka, której tak dawno tu już nie ma albo jeszcze nie ma, moja babka w tej sekundzie stoi przy oknie i patrzy na stary park"[2]. Główna bohaterka też ma ogromny wpływ na urok i mądrość tej książki. Helena to kobieta nad wyraz wrażliwa, zadająca wciąż nowe pytania, czująca, wsłuchana w siebie i świat. I dzięki temu, jakby na boku, można znaleźć pytania o wiele różnych spraw, roztrząsanych kiedyś i dziś. "Bohiń" Konwickiego bardzo mi się podobała, to piękna powieść, w której przeszłość i teraźniejszość splatają się w jedno. mobi download --- [1] Tadeusz Konwicki, "Bohiń", wyd. Czytelnik, 1988, s. 171 [2] Tamże, s. 153 [Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu.]
0 notes