Tumgik
gadajace-glowy · 5 years
Text
gadajace_glowy_14
Sytuacja wygląda tak, że jesteśmy z P. zaręczeni. Za parę miesięcy pobieramy się. Cieszę się, P. również, czasem nawet jestem w stanie to uwierzyć, podkreśla to (czasami). Ale!
Pojawiły się wątpliwości. Niewielkie i bardzo ulotne, ale jednak.
Wątpliwości polegają na koincydencie, że przed ślubem pojawił się T.S. - chłopak, który pracuje ze mną, jest z Szepietowa, więc zna podlaskie realia, wyrósł z nich, mamy wspólnych znajomych i generalnie to inteligentny człowiek. Dobrze mi się z nim rozmawia. Doceniam jego akt odwagi, kiedy do mnie podszedł na przystanku i zagadał. Szanuję jego wybory pójścia do wojska. Lubię jak przywozi mi magnesy z różnych miejsc ze świata. Lubię, że interesuje się historią i umie o niej opowiadać, że jest cichy, ale zabawny.
Tylko te jego zagadywania i moje tego interpretacje jakby miało coś z tego być. Jakiś flirt... Boję się tego. Nie chcę przekroczyć granicy, ale to jest całkiem ekscytujące. To jest problem, że to jest miłe i podbuduwujące. Moja wartość wzrasta automatycznie.
0 notes
gadajace-glowy · 6 years
Text
No_head_into_it
Niełatwo jest wstać jako bezrobotny. W zasadzie... człowiek pracujący, ale oczekujący na urlopie na nadejście bezrobocia.
Wstałam z samego rana, o 7:30 byłam już na nogach. I od tej pory się błąkam, błądzę to tu, to tam i nie mam pojęcia za co się zabrać. Zrobiłam półgodzinną praktykę jogi, myśląc, że da to ukojenie mojej gonitwie myśli. Nie udało się. Ale przynajmniej poćwiczyłam. 
W internecie odnajdywałam tylko kolejne powody do smutku - każdy jest gdzieś, w jakiejś lepszej rzeczywistości, wie kim będzie za parę lat, robi coś, co robi na mnie wrażenie. Nieważne czy to bycie architektem, grafikiem, copywriterem czy architektem. Po prostu zazdroszczę im stabilności. Mi jej brakuje od zawsze. 
I jeszcze te natrętne myśli o przyszłości związanej z P. Wczoraj powiedziałam, że w sumie to w tym momencie najważniejsza jest dla mnie rodzina, którą chciałabym założyć w najbliższej przyszłości. Na co on odparł coś, co zmroziło mi nieco krew - “to fajnie, że tak myślisz o rodzinie, ale może nie warto na niej teraz się fokusować”. Może nie warto rzeczywiście... On zdecydowanie o tym nie myśli. Niby chciałby, ale nic nigdy o tym nie mówi. Nawet zaczęłam wyobrażać sobie życie bez niego, szafę pustą bez moich rzeczy. Myślałam o tym, że on doskonale by to zniósł, ja niekoniecznie. Znowu miałabym szukać kogoś do wspólnego życia? Kto by mnie teraz zechciał? Niestałą i starą. 
///
It is not easy to wake up as unemployer. As a human, who waiting on vacation from work for be unemployer.
I got up in the morning, at 7:30 I already was woke up. And since that time I losing myself, I spent some time on this, some time on that… nothing concrete. And I have no idea what should I do.
I did half hour yoga practise. I thought that this activity would provide me relief but it didn’t of course. No matter what, I trained at least.
On the Internet I found another one reasons to be sad – everyone is somewhere, in another, better than mine reality, knows who they will be in a few years, do something, which impressed me. And it is not important that is beeing an architect or graphic designer or copywriter. I’m snvy stability. I am lack of it.
And there is more another obessive thoughts which are due to my future with P. Yesterday I said that actually in this right moment family is the most important things for me. Family which I want to built with P. And he said that is cool, but maybe I shouldn’t focusing on this thing. Maybe he is right. He don’t think about it. He said he want to have a family, but it was once, and this topic I started. Not him.
Before that I starting thing what will be without him. I imagined empty closet withous my clothes, a life without him. I was sure that he would bear it well; I – wouldn’t. Would I have looking for somebody to live with again? Who would want me now? Unstabily and old lady.  
0 notes
gadajace-glowy · 6 years
Text
Gadajace_glowy_13
Jeśli istnieje jakiś syndrom poczucia bycia gorszą względem eks partnera, to ja to mam. Ewidentnie. I nie jest mi łatwo z tym żyć.
Wystarczy wspomnienie, że z nią rozmawiał. Tak nagle “rozmawiałem z A. kilka tygodni temu” i (...)” - tu pada historia, którą opowiedziała. Choćby to było sprzed roku, choćby pierdoła, którą slyszałam, za każdym razem jest ukłucie. Za każdym. Jebanym. Razem.
I gonitwa myśli i otwartych pytań, dlaczego ona? dlaczego ja mam takie nudne życie? dlaczego nie jestem na tyle dobra? dlaczego nie jestem ciekawa? I porównuję, co on mówi o niej, a co mógłby o mnie i wnioski końcowe są niezadowalające. Krótkie historie związane ze mną zazwyczaj są z płaczem, zagubieniem i heroicznym, niepraktycznym heroizmem.
Wymyślanie zadań dnia to w zasadzie nie dlatego, żeby urozmaicić nam życie i się rozwijać, to raczej dlatego, żeby udawać, że jestem ciekawsza niż to wygląda naprawdę. 
Można żyć żałośniej?
0 notes
gadajace-glowy · 6 years
Text
Glowa_konserwa_07
Obawiam się jego powrotu. Chciałabym tęsknić i cieszyć się, a zamiast tego telepie mną strach, niepewność, obawa, wstyd. Drżą mi ręce.
0 notes
gadajace-glowy · 6 years
Text
Gadajace_glowy_12
Wigilia. P. wyjechał na święta do swoich rodziców kilka dni temu. Powinnam tęsknić, czuć jego brak, potrzebować go, pragnąć z nim kontaktu. A... tak nie jest. Nie do końca. 
To mnie przeraża i sprawia, że mam ogromne znaki zapytania w głowie: czy wszystko jest w porządku? Czy nie umiemy rozmawiać online? A jeśli tak, to czy jest możliwe prawdziwe porozumiewanie się w realu? A co jeśli nie? Może... może to wcale nie jest miłość? Może on mnie nie kocha, tylko tak jest wygodniej. Bo mamy tyle lat, że ciężko przebierać, ale nie chce się być samemu. Razem raźniej. Niby łatwiej. 
A co jeśli to ja jego nie kocham?
Czy to jest możliwe? Czy jestem po prostu wdzięczna, że czasem czuję przy nim wsparcie, on czasem daje mi odwagę.
Nie daje mi chyba jednak poczucia bezpieczeństwa w sensie bezwarunkowej miłości... Naprawdę nie wiem czym miałoby się to objawiać. Daje mi prezenty, mówi “kocham”. Nie przytula w nocy, rzadko mamy seks. Rozmawiamy o pogodzie, o codziennej rutynie w pracy. Nie tworzymy wspomnień. 
Chciałabym mieć pewność, że to TEN, ale nie mam bladego pojęcia skąd to wziąć. Czuję, że nie jestem tą jedyną, największą, najważniejszą miłością. Generalnie miłością pewnie jestem, ale tu nie ma ognia. Nie ma namiętności. Pożądania. 
Czy tak wygląda dojrzała miłość?
Chciałabym nie móc znowu zasnąć z tęsknoty. Patrzeć na telefon aż napisze i czuć motyle w brzuchu. A jest tak, że czuję stres, wolę nie patrzeć w telefon, żeby nie widzieć, że napisał. Boję się palnąć gafę. Wstydzę się pisać o swoich obawach z nim związanych. Nigdy nie lubiłam z nim pisać. Rozmawiać - niby ok. Chociaż dziś... Te minuty ciszy w telefonie były nieznośne. Potrzebowałam uścisku mamy, bo czułam się źle z tym. Rozmawialiśmy jak obcy dla siebie ludzie, o pogodzie. To było straszne! 
Jeszcze raz - czy tak wygląda miłość? 
Czy on mnie kocha? Dlaczego nie myśli o przyszłości ze mną, nie mówi o nas? Czy jap  go kocham? Czy nie jestem dla niego zbyt niskiej ligi? Czy to moja niska samoocena znowu wszystko niszczy? Czy to ja nie umiem kochać?
0 notes
gadajace-glowy · 6 years
Text
Gadajace_glowy_11
Wróciłam do W. Jak nigdy odebrał mnie mój Luby z dworca. Gest miły jednoznacznie, ale...
Czy to jest to? Czy to ten jedyny? Podobno posiadanie wątpliwości to normalna rzecz. Przynajmniej świadczy o krytycznym podejściu człowieka do sytuacji, a nie przyjmowania sytuacji zastanej jako jedynej właściwej (to byłby fanatyzm - przyp. P.). Jednak to nie jest przyjemne być atakowanym myślami z każdej strony, przy każdej okazji. I to myślami, które nie są zbyt optymistyczne i dobrze rokujące na przyszłość.
Przyszedł po mnie. Powinnam była być przeszczęśliwa. Usiadł na kanapie i zaczął czytać. Ja przy stole robiąca bujo i jego słowa o tym, żeby przyjść i usiąść obok. 
Kurcze, o co mi chodzi?! Czego mi brakuje?! (oprócz przytulenia w nocy, rozmowy o wszystkim/niczym, robienia głupot i czucia się z tym fantastycznie)
Chciałabym mieć z nim plany na przyszłość, a tego nie ma. Nie umiem zainicjować o tym rozmowy. A kiedy nie padają konkrety, to nie drążę. Nie wysławiam wprost swoich oczekiwań, no nie umiem... Mam zawsze przeczucie, że spotka się to z negatywnym ocenieniem, z pogardą, czy choćby z przemilczeniem jako żenującego pomysłu. Wszystko źle. 
Nawet nie wiem, czy mam poruszać te tematy, które mnie trapią, bo może według niego wszystko jest w porządku.
Nic o ślubie czy zaręczynach. Nic o dzieciach.
Nie jestem dobra w związku. Ani trochę.
Mam ochotę uciec, zerwać zobowiązania, spieprzyć na drugi koniec półkuli. W końcu co mam do stracenia...?
0 notes
gadajace-glowy · 6 years
Text
Glowa_konserwa_06
“Marta, a może to po prostu nie to? Może to nie on jest ci pisany?”
0 notes
gadajace-glowy · 6 years
Text
Gadajace_glowy_10
O czym marzysz? Z czego jesteś dumny?
Niby prozaiczne i niby proste pytania, a potrafią sparaliżować. 
Wczorajszy spektakl sprowokował rozmowy z P. Niby błahe, ale poważne. Dotykające do trzewi. O marzeniach i dumnie właśnie próbowaliśmy mówić. Ja słuchałam i peszyłam się, wstydziłam siebie z każdym kolejnym jego zdaniem. Cieszę się, że jest taki, a nie inny. Jest cudowny. Chciałabym być choć odrobinę bliższa jemu, ale wiem, że to niemożliwe. Nie dogonię już go. 
Wstyd mi za to, kim jestem. I wstyd podwójny, że się wstydzę.
Nie widziałam ani kawałka świata, nie jestem po ciekawych studiach, nie mam pomysłu na siebie, boję się o przyszłość i przeliczam pieniądze.Nie umiem się nie zamartwiać o przyszłość. Nie wiem, w którą stronę iść. Nie mam powodów do dumy. Nie mam marzeń.
Autentycznie. Najszczerzej jak potrafię - nie mam marzeń. Nie wiem, kiedy się ich pozbyłam, w jaki sposób do tego doszło. Zawsze uważałam, że tylko nieszczęśliwe osoby nie mają marzeń, albo tak sobie to tylko wmawiają. A jednak... dopadło i mnie. Nie mam marzeń. Czy to nie przerażające?
W takim wypadku co sprawia, że codziennie jakoś podnoszę się z łóżka i egzystuję? Po co to robię? Po jaką cholerę? 
0 notes
gadajace-glowy · 6 years
Text
Gadajace_glowy_09
Słyszę ten ironiczny śmiech w głowie. Śmiech z samej siebie.
Wróciłam.
Znowu jest źle. Znowu czuję niepewność i niepokój. Nie wiem gdzie jestem i co ze sobą począć. Zmiana pracy okazała się totalnym “pudłem”, moje nadzieje na lepsze jutro, godziwsze warunki spłonęły na panewce. Może to moja hipokryzja (bardzo być może), że tych ludzi uważam za mało interesujących i znajomości z nimi nie zamierzam zacieśniać. Co takie słuchanie o Ryśku narkomanie mi da? Że znowu wziął Acodin i poszedł spać, a Kasia idzie zjeść śledzie, a potem pobiegać i zamierza przejść na dietę Dąbrowskiej, a kierowniczka znowu lata jak ruska kometa i robi zamieszanie z byle czego.
No po co to komu? Do czego potrzebne?
Miała być to taka szokująca zmiana. Sędziowie mi gratulowali awansu, a tymczasem ja czuję jakby to byla degradacja. I to wyłącznie z mojej winy. W moim odczuciu, tym odśrodkowym, w duszy.
Znowu muszę nadstawiać czułka i wyliczać co mogę i przy kim, kto jaki jest, komu zaufać można, z kim zażartować, a z kim iść do kina. A ja nie umiem w to. Nie umiem w ludzi kompletnie. Nie lubią mnie i to czuję, i to tylko dlatego, że jestem cholernym introwertykiem bez umiejętności komunikacyjnych...
I jeszcze ta Anastazja... Przeklęta eks! Ciągle o niej słyszę, chociaż tak naprawdę raz na parę dni, a może tygodni. Ale każde wspomnienie żłobi się w mojej podświadomości i nie chce zgasnąć ani trochę. Czuję się gorsza. Nie pojechałam do Chin i nie nauczyłam się chińskiego, dzięki któremu teraz mogliby mnie chcieć w każdej firmie. Nie nauczyłam nikogo, że schodzonych ciuchów nie chowa się do szafy na odrębną nawet półkę, ale do kosza na pranie. Nie pozowałam do zdjęcia dołączonego do walentynki. Nie przydałam się do wybierania lokalizacji mieszkania... On nie daje mi tego odczuć, On naprawdę jest cudowny. TO JA. Ja sobie wkręcam to poczucie winy i niedowartościowania. Ale nie umiem inaczej. 
Chociaż tak narzekam na ludzi, że to nie mój gatunek, to wcale nie jestem od nich lepsza.
Jestem równie głupia.
Może nawet głupsza, bo nie umiem się dostosować, cieszyć tym, co mam. I nie wiem, co z tym zrobić, gdzie skręcić, czego się podjąć... I stoję w miejscu. I cofam się przez to...
0 notes
gadajace-glowy · 7 years
Text
Glowa_konserwa_05
W mojej głowie istnieję tylko w czasie przeszłym...
0 notes
gadajace-glowy · 7 years
Text
Gadajace_glowy_08
Po raz setny układam w głowie to, co mogłabym wyznać światu. Czego chciałabym się pozbyć, albo chociaż podzielić ten ciężar z kimś... Z kimkolwiek. 
Może to już po raz tysięczny jednak?
Jestem tchórzem.
Idealistycznym tchórzem. Zaufałam zbytnio słowom, a przecież z tego nic nie wynika. Czyny tylko się liczą dziś. Nie słowo, nie myśl, nie idea, nie uczucia. Śmieszne, bo posiadam tylko to, co nieistotne.
Ironia tragiczna, huh.
0 notes
gadajace-glowy · 7 years
Text
Gadajace_glowy_07
I’m dead inside. To nie żaden frazes - to stan faktyczny. Diagnoza na dzień dzisiejszy najbardziej aktualna z możliwych. 
Robię rzeczy, których nie chcę, ale nie mam ochoty mówić “nie” (ani “tak”). Jednak nawet milcząc, ludzie biorąto za komunikat i działają za siebie i za mnie. To wygodne. I niebezpieczne.
Nie jestem sobą. To nie ja. Nie poznaję siebie.
Pierdolona wydmuszka, wrak człowieka.
Gniję od środka, aż tu czuję ten smród. Nie pozostało już nic innego, jak tylko pozbyć się tej skorupy, która chodzi i straszy ludzi. Jebane zombie.
0 notes
gadajace-glowy · 7 years
Text
Glowa_konserwa_04
Nie dam rady ze sobą
0 notes
gadajace-glowy · 7 years
Text
Gadajace_glowy_06
Znowu się boję. Znowu chcę uciec od ludzi, znowu przy nich opanowuje mnie drżączka z jednoczesnym paraliżem języka i luką w pamięci.
Mam ochotę biec. Rozpędzić się i uderzyć z impetem w ścianę tak, żebym została jedynie plama ze mnie. Bo nie jestem niczym więcej. Nie nadaję się do niczego, tym bardziej dla nikogo. Nic nie umiem, niewiele wiem...
Nie znam się na prawie pracy, nie wiem jakie pytania powinnam zadać ewentualnej pracodawczyni, więc tylko głupio się uśmiecham i potakuję. I zgadzam się na coś, czego nie jestem pewna. 
Jednocześnie nie mam ochoty na robienie rzeczy, do których czuję się zobowiązana: do uczestnictwa w komunii i bycia na weselu w roli świadka, skoro podjęłam się tego. 
Przy tym wszystkim tracę ludzi. Ostatnich, którzy przy mnie trwali. 
Nikogo nie interesuję. Nikt sam z siebie (oprócz Moniki) nie pyta co u mnie, jak się dziś czuję.
Moja nieporadność w podejmowaniu decyzji skutkuje po raz kolejny wizytą myśli samobójczych. 
Witajcie znów, stare znajome! :)
0 notes
gadajace-glowy · 7 years
Text
Glowa_konserwa_
Skąd ten niepokój?
Dlaczego pogryzione paznokcie drżących dłoni, podrapane ręce, pokłute paznokciami palce, nadgarstki i uda nie przynoszą skutku? Gdzie ulga? Czemu ona nie przychodzi?
0 notes
gadajace-glowy · 7 years
Text
Gadajace_glowy_05
Od roku 2007 prowadziłam pamiętniki. Właściwie to pisałam je wcześniej, tylko tamte zeszyty spaliłam, co z perspektywy czasu nie było wcale głupim pomysłem.
Te zapiski, które zatrzymałam - dwa nędznie wyglądające zeszyty; jeden z wróżkami Witch, drugi w ogóle bez okładki - stanowią doskonały dowód tego, jak bardzo stoję w miejscu. 
Mogłabym streścić wszystko we frazesie “życie, przynajmniej to moje, jest do niczego”, który pojawia się co rusz, aż do znudzenia. No i dodałabym jeszcze ciąg dalszy “... więc zrobię z tym porządek, tylko daj mi odwagi, a umrę”.
Są tam takie wpisy, które dziś mnie śmieszą. Bo myślałam, że jestem taka mądra, taka wrażliwa na świat i jednocześnie przez niego nierozumiana. Typowy romantyk. Typowy pępek świata. Taka byłam, co z zażenowaniem stwierdzam. Ale od liceum środek ciężkości przeniósł się ze świata na mnie samą. 
W końcu! Eureka, ju-hu! Doszłaś do tego! Zrozumiałaś, że to nie świat jest koślawy, tylko z Tobą coś nie tak, skoro źle się czujesz jako Ziemianin.
Są też wpisy, które do dziś są aktualne, jak ten z wklejonymi cytatami z opinii psychologa po wywiadzie. Zwłaszcza to jest miażdżące. Od tamtego czasu nie ma żadnego progresu.
So, what’s the point? Co ciebie tu jeszcze trzyma? :)
0 notes
gadajace-glowy · 7 years
Text
Gadajace_glowy_04  || Wiesz jak to jest...?
Wiesz jak to jest czuć się pustym? Nie czuć nic oprócz rozczarowania własną osobą? Nie mieć nadziei, że będzie lepiej, że jest powód by czekać na tę zmianę?
Mam nadzieję, że nigdy się nie dowiesz.
Tak samo jak mam nadzieję, że nie dowiesz się jak to jest leżeć i nie móc zasnąć, a potem nie umieć się obudzić, wstać, uruchomić się.  Mam nadzieję, że nie dowiesz się, jak to jest żyć w głowie, układając listy z tym, co musisz zrobić przed śmiercią, jakie wiadomości napisać, do kogo, komu przeznaczyć książki, co zrobić z ubraniami, kogo upoważnić do pieniędzy z konta.
Mam nadzieję, że nie dowiesz się o tej beznadziei, w której ja tkwię.
Pewnie nie wiedziałeś, ale w Google najczęściej szukałam informacji o tym, jaka śmierć jest najskuteczniejsza, o tym, dlaczego ludzie, którzy wybrali śmierć przez podcięcie żył wchodzą do wanny z wodą (ciepła temperatura zwiększa ciśnienie tętnicze), czy tabletki nasenne są skuteczne... 
Dlatego też nie wiesz, jakie to rozczarowujące. Bo podcięte żyły same się zamykają po jakimś czasie, a środki nasenne wcale nie są skuteczne w ilości jednego-dwóch blistrów.
Mam nadzieję, że nie dowiesz się, jak to tracić wrażliwość na to, czego boją się rodzice - że po samobójstwie największym problemem będzie policja, a nie sama strata dziecka.
0 notes