Don't wanna be here? Send us removal request.
Photo
Opuściliśmy Galapagos 27 lutego z idealną pogodą, słonecznie i wietrznie. Niestety już następnego dnia wiatr ucichł i przez następne kilka dni nie mieliśmy w ogóle wiatru. Wiatr miał się pojawić na wysokości 5° na południe, dlatego przez jeden dzień pruliśmy na silniku, ale potem po prostu staliśmy na środku oceanu, kąpiąc się w morzu, grając w karty i oglądając filmy (obejrzeliśmy mi.film Bouty o wyprawie brytyjskiego statku na Tahiti).
Spędzanie takiej ilości czasu na ograniczonej powierzchni z 4 osobami na środku oceanu wymaga strategicznego rozplanowania dnia. Oprócze 6 godzin wachty dziennie (2 razy po 3 godziny) mój dzień wypełnia czytanie. Tak więc jednym z najważniejszych decyzji w ciągu dnia jest gdzie powinnam się położyć i poczytać?
Czytam na dziobie na tzw. trampolinie oraz na kanapach na rufie, na górnym deku w cieniu grota i w swojej kabinie gdzie, przez okno wpada mi lekki wiatr. Tak więc miejsca jest sporo, ale cała zabawa polega na tym żeby wybrać takie które w danym momencie jest najzimniejsze i ma najwięcej wiatru. Po kolacji (która jest około 18) najlepszym miejscem na całym katamaranie jest u mnie w koi. Słońce jest na tyle nisko ze nie wpada przez otwarty luk, ale za to pęd wiatru wlatuje dokładnie na moje łóżko.
W ciągu dnia, po wachcie czytam najczęściej na górnym decku pod bomem od czasu przesuwając cię podążając za cieniem. Z tego co zauważyłam jestem jedyną osoba która korzysta z tego miejsca.
Moim drugim ulubionym zajęciem jest obserwowanie chmur, zwłaszcza wielkich i deszczowych. Czasem jest tak, że płyniemy sobie powoli, a dookoła otaczają nas same chmury deszczowe, mimo że u nas nie pada. Musze przyznać, że nie widziałam piękniejszych zachodów słońca niż tutaj. Czasem są czerwone, czasem różowe, a czasem żółte, ale prawie zawsze są naprawdę spektakularne.
Dopiero po tygodniu płynięcia dostaliśmy naprawdę porządny wiatr. Zaczęło się powoli rozwiewać na mojej wachcie, żeby 24h później osiągnął 22 węzły. Pobiliśmy nasz rekord odległości przepłyniętej w 24 godziny, 155 mile morskie.
26 marca o 10:26 jako pierwsza zobaczyłam ląd. Wyspa Fatu Hiva wynurzyła się z oddali po 27 dniach płynięcia, 2897 milach morskich.
1 note
·
View note
Photo
Moje bliskie spotkanie z lwem morskim który nagle zaczął się zsuwać po trapie, żeby położyć się na końcu pomostu, a ja stałam na jego drodze.
1 note
·
View note
Photo
GALAPAGOS
Nie wiem czego się spodziewałam po Galapagos, ale na pewno nie takiego obrazu jaki dostałam. Jest naprawdę miło i bardzo ładnie. I choć widać że nie ludzie nie są bogaci to nie jest też mega biednie. Miasto jest trochę turystyczne, ale nie w nachalny sposób. Ulice to piaszczyste drogi i brakuje jakiekolwiek infrastruktury, ale domy są zadbane a ludzie mili.
WIDZIAŁAM PINGWINA! Pierwszego zobaczyliśmy płynąc pontonem do brzegu, płynął tuż obok nas. Drugi był na wyspie tuż obok pomostu, dumnie wyprostowany. Na lwy morskie wylegujące się wszędzie oraz iguany, które czasem wyglądają naprawdę paskudnie, już nikt nie zwraca uwagi.
Jestem naprawdę oczarowana Isabellą. Jest naprawdę ślicznie. Plaża jest prawdopodobnie jedna z najładniejszych jakie widziałam w życiu, z białym piaseczkiem, a hotele przy plaży są małe i zgrabne i zachęcające. Miasto ma kilka sklepów, w których zapatrzyliśmy się w kilka rzeczy (ceny pomimo tego, że to wyspy pośrodku niczego, nie były nawet tak wysokie).
Wieczorem poszliśmy na kolację (zupa quinoa z serem, marlin w sosie imbirowy i na deser ciasto bananowe). Mega pyszka.
Gdy koło 22 zaczęliśmy się zbierać na łódkę poziom wody był strasznie niski i po ciemku na pewno byśmy nie trafili między płytką rafą. Dlatego zostałam wysłana przez Steve'a żeby dogadać się z taxówka która właśnie wyładowywała swoje towary na brzeg, żeby nas poprowadził między płycizną i skałami. Gość za 2 dolary od osoby przywiązał do rufy dwa pontony (w tym samym miejscu spotkaliśmy pare z Danii, która ma żaglówkę tuż obok nas) i pośrodku całkowitej ciemności ruszyliśmy między skałami i innymi łódkami. Trochę strasznie bo płynęliśmy w całkowitej ciemności, a taksówkarz włączał latarkę tylko jak słyszał ze ktoś się zbliża. Wtedy na pół minuty włączał światło i obie taksówki mijały się.
Tuż po tym jak opuściliśmy pomosty usłyszeliśmy dziwny dźwięk w wodzie. Okazało się ze jedna z fok próbuje się z nami ścigać i co kilka ruchów głośno nabiera powietrza. Dotrzymywała nam kroku przez jakieś 2 min. Ale niestety musiała odpuścić i pogodzić się z przegraną.
Następnego dnia wypłynęliśmy w dalszą drogę. Rano postanowiliśmy skorzystać z okazji i zrobić pranie w mieście.
Tak wiec ruszyliśmy pontonem omijając po drodze wyjątkowo o tej porze rozległą płyciznę i mijają dwa nurkujące pingwiny.
Oddaliśmy pranie facetowi, który powiedział żeby je odebrać za 3 godziny. Niestety niczego nieświadoma ja odbierając pranie nie sprawdziłam czy wszystko jest. I już po wypłynięciu okazało się że straciłam 3 bluzki, wszystkie z h&mu. Najwyraźniej żona lub córka gościa który robił pranie miały mój rozmiar L. Trochę było mi smutno i szkoda.
Po wypłynięciu mieliśmy idealną pogodę, ok 15 węzłów wiatru i słońce oraz 2897nm do najbliższej wyspy Fatu Hiva.
0 notes
Photo
14 lutego opuściłam Panamę City na katamaranie, Leopard 47ft. Płyniemy na Tahiti, ale pierwszym przystankiem są najbardziej wschodnie wyspy Polinezji Francuskiej, Markizy. Kapitan, Steve, ma 68 lat i pochodzi z Florydy. Na pokładzie jest jeszcze jego dziewczyn, Beverly, lat 60 oraz jeszcze jeden załogant, który tak jak ja dopiero co poznał Steve’a. Douglas jest Szkotem, ma 53 lata. Tak więc ja mocno zaniżam średnią wiekową na łódce.
Dostałam kabinę z własną łazienką na dziobie.
Na ostatnią noc zatrzymaliśmy się na wyspie Taboga, na której spędziłam cały grudzień i następnego dnia wyruszyliśmy. Po drodze widzieliśmy delfiny i żółwie oraz ptaki o niebieskich dziobach i czerwonych nogach. Oprócz standardowego grota i foka, mamy również spinaker który rozkładamy kiedy wiatr wieje prosto z rufy. Gdy nie wieje, zrzucamy żagle i kąpiemy się na środku oceanu. Woda wg urządzeń na decku ma ok 33°.
Mamy 4 wachty po 3 godziny. Ja mam wachtę 10-13 i potem 22-01. Oprócz wacht i oczywiście pomagania przy zmianie żagli itp. do moich obowiązków należy też od czasu do czasu ugotowanie obiadu. I tak jednego dnia zrobiłam gołąbki (moje pierwsze gołąbki w życiu) ugotowane w szybkowarze (prawie wszystko gotujemy w szybkowarze, bo to oszczędza dużo gazu)
24.02 o 6:43 minęliśmy równik!
Ok 13:00 na horyzoncie pojawiły się Galapagos. Póżniej tego samego dnia zostaliśmy obdarowani wielgachnym tuńczykiem i dwiema doradcami.
Zbliżaliśmy się do wyspy Santa Cruz, gdy zobaczyliśmy na horyzoncie łódź rybacką, która zaczęła się do nas zbliżać. Po jakimś czasie rybacy zaczęli do nas machać wiec zwolniliśmy żeby mogli nas dogonić. Okazało się ze skończyła im się woda i chcieli trochę chleba. Daliśmy im dwa galony wody opakowanie pity i trzy jajaka na twardo i zanim się spostrzegliśmy na naszym pokładzie wylądowali trzy piękne, świeżo złowione rybki, a my na obiad mieliśmy świeże prosto z grilla.
Wieczorem zrzuciliśmy kotwicę w zatoce Santa Cruz. Nie mogłam zasnąć, bo lwy morskie pływają tuż pod moim lukiem i głośno prychają wodą. Ale suuuuuper!!!
Pomogłam chować wszystkie poduszki do środka, bo podobno lwy morskie lubią wchodzić na łodki i wszystko brudzić (co okazało się prawdą i w nocy mieliśmy nieproszonego gości na rufie).
Następnego dnia podnieśliśmy kotwicę i ruszyliśmy w kierunku wyspy Isabella, po drodze mijając żółwie i płaszczki.
0 notes
Photo
12.01 CASCO VIEJO II
Jedną rzeczą która naprawdę zwróciła moją uwagę to niesamowita, wielka, drobiazgowa szopka, którą znalazłam w kościele San Francisco. Składała się z całego Betlejem, w środku którego była szopka z całą sceną narodzin. Były osiołki, barany i prawdziwa woda, obracająca koło w młynie. Naprawdę wspaniałe.
Mimo dołączenia w 1997 r. Casco Viejo do listy światowego dziedzictwa UNESCO, dookoła starego miasta, w zatoce, zbudowano drogę szybkiego ruchu co spowodowało wiele słusznych sprzeciwów. W tej chwili w każdym momencie podziwiania wieżowców po drugiej stronie zatoki mamy na pierwszym planie pędzące samochody.
1 note
·
View note
Photo
12.01 CASCO VIEJO
Jednym z top 5 rzeczy do odwiedzenia w Panamie jest Casco Viejo czyli stare miasto. Nie jest to najstarsza część Panamy, około 8 km na wschód znajdują się ruiny po pierwszej osadzie która została zburzona w 1671 r. podczas ataku piratów.
Casco Viejo, nowa osada została założona w 1673 r. u podnóża wzgórza Cerro Ancon jako niezdobyta twierdza otoczona ze wszystkich stron murem lub oceanem. Miasto pozostało mniej więcej w tym samym miejscu aż do 1904 r. kiedy rozpoczęła się budowa kanału Panamskiego.
Dzisiaj Casco Viejo jest najmodniejszą dzielnicą. To tutaj znajduje się większość barów i restauracji. Jest to również najdroższa część miasta.
Całe stare miasto jest do obejrzenia w 1,5 godziny i szczerze muszę powiedzieć, że mimo tego że ma swój klimat i urokliwe miejsca, to nie jest to miejsce, które zapiera dech w piersiach. Jest na pewno wyjątkowe w porównaniu z resztą Panamy, ale w porównaniu z europejskimi starymi miastami wypada blado. Architektonicznie króluje oczywiście styl kolonialny, wśród kolorów pastele, zdecydowanie na świeżo odnowionych budynkach..Jedna rzecz która jest na pewno niespotykana to to, dwa sąsiadujące budynki mogą być w tak różnym stanie. Jeden może być drogim, ekskluzywnym hotelem, a drugi ledwo stojącym opuszczonym mieszkaniem.
Nie jest brzydkie, ale raczej przeciętne. Niestety trafiłam w zły moment, bo katedra jest w renowacji i nie mogłam jej zwiedzić.
2 notes
·
View notes
Video
tumblr
perfect avocado
1 note
·
View note
Photo
Angus na Cinta Costera
2 notes
·
View notes
Photo
*dude
*what’s up
1 note
·
View note
Photo
1.12 SPACER PO CINTA COSTERA
Pierwszy dzień zwiedzania zaczęłam oczywiście od pobliskiej Cinta Costera, terenów rekreacyjnych które obejmują nabrzeże na długości 5 km, leżące między dzielnicą Paitilla (tej w której ja mieszkam) i Casco Viejo i El Chorrillo.
Oprócz długiej alei która ciągnie się przez całą długość i jeste podzielona na dwa pasy: dla spacerowiczów i bardziej aktywnych (biegaczy, rowerzystów i rolkowców itp.). Dodatkowo cały obszar jest wyposażony w wiele placów zabaw, boisk sportowych i siłowni na świeżym powietrzu.
Biorąc pod uwagę ilość ludzi oraz stoisk z hot dogami i snow conami całe założenie cieszy się dużym powodzeniem.
Po drodze mijam również rybny market, na którym można zarówno kupić świeżą rybę (co prawda podobno, żeby dostać dobrą rybę trzeba się tu zjawić razem ze wszystkimi szefami kuchni, którzy zaopatrują się tutaj swoje restauracje o 5 rano) oraz zjeść w lokalnym barze. Największym powodzeniem niewątpliwie cieszy się ceviche (czyli surowa ryba i/lub ośmiornica z warzywami moczona w occie).
1 note
·
View note
Photo
PANAMA IN A NUTSHELL
#cutandrum#mazurek#mazurekenelviaje#travel#panama#panama city#city#boats#pacific#pacific ocean#skyline
65 notes
·
View notes
Video
tumblr
10.01 PORANEK W CASA OASIS
Tak wygląda 6:30 w Panamie na zakończenie nocnej zmiany
2 notes
·
View notes
Photo
1.09 PAITILLA, PANAM CITY
Nowe miejsce! Przeniosłam się do nowego hostelu gdzie również będę robić workawaya. Będę pracować 3 razy w tygodniu przez 8 godzin na każdej zmianie. W zamian mieszkam w centrum Panama City, w bardzo przyjemnej dzielnicy (gł��wnie zamieszkałej przez Żydów), w starym domu z basenem. Nie mogę narzekać. Tak więc rozpoczynam poszukiwanie jachtu!
1 note
·
View note
Video
tumblr
2 notes
·
View notes
Photo
1.09 OSTATNI DZIEŃ NA TABODZE
Dzisiaj wyjeżdżam z Tabogi i przenoszę się do miasta. Początek sezonu żeglarskiego ruszył na początku stycznie i potrwa do końca kwietnia. Pora więc najwyższy czas ruszyć na poszukiwanie żaglówek. I choć nie wiem jeszcze jak się do tego zabrać to jestem pewna, że do marca znajdę łódkę, żeby spokojnie ruszyć w kierunku Galapagos i Polinezji Francuskiej.
2 notes
·
View notes