Don't wanna be here? Send us removal request.
Text
Widzisz
Nikt nam nie powiedział jak to będzie
Ranisz każdym słowem
Mimo to ważne, że jesteś
Nie uciekłeś
Patrzysz w oczy
Nie odwracasz się na pięcie
Gdy oni
Zapomnieli, ogłupieli,
usłyszeli jak jest w piekle
0 notes
Text
They see that you statered and couldn’t finish
They see that you look through the window with blank stare
That you didn’t bring the homework again
When people look at you like that
It’s easy to crack
You invited them, let them hang out inside your head
Thinking: “Maybe, they will help”
Now you lost control over whats yours
And you know that you’re not enough
They told you to eat the frog
To try harder
You’re looking at the frog and thinking
“I have to gobble you up or they wont appreciate me”
You stoped doing things for yourself
You don’t enjoy life anymore
You lost things that you love
No!
They were taken from you
When you tried to catch up,
Tried to be more like them
Now there is nothing you can do
They withdraw your privileges, so you can’t move
You have to stare at the wall and repeatedly convince yourself that you are the worst
And that there is nothing like a chance
0 notes
Text
Było ciemno, a ja roniłam łzy
Za ścianą bębniła muzyka, natchniona zielenią tego świata
Nie spadł deszcz choć mógł obmyć resztki krwi
Z ran których On nie opatrzy
Szram absurdalnych, zadanych przez otępienie-
-Znienawidzone, jednak darzone tęsknotą
Miałam odmówić więc błagam o więcej, żałośnie
A On nie powstrzyma mojej ręki roześmiany
Jego troskliwy uśmiech mógłby tak wiele naprawić
Choć nieszczery to wdzięczny, może ocalić od złego
Zdobi ciało poczynione by tworzyć
Pozbawione mojego towarzystwa
A gdy światła zaszczycą nas na nowo
Zasnę w ramionach innego, „lepszego” do miłości zdolnego
Bo tak jak Jemu tęskno mi do czułości
Uczucia niezaznanego
Tęskno nam do utraconego Edenu,
Nie spróbowaliśmy myśląc o nieszczęściu, o żałości, porażce
Zbyt głupi by dostrzec,
Że zdolnymi pokonać cierpienie, stajemy się razem
0 notes
Text
Cienie rozmów nawiedzają mnie nocami
Moje włosy wypadają już garściami
Siwieję, łysieję, z dnia na dzień znikam
Nie spoglądam w lustro, boje sie dzwonnika
Zgrzyty, piski krzyki
To codzienność
Olbrzymia ćma już nie zlęknie się twojej dłoni
Ja nie pisnę strachliwie mówiąc: „Niech Pan ją przegoni!”
Bo po co? Będę trząść się po cichutku
Wiedząc, że tylko idiotki krzyczą „Ratunku!”
Oboje wypieramy się miłości
Wybraliśmy drogę wspólnej samotności
Tak naprawdę pragniemy czułości
I rozmów o ludzkiej naiwności
Zbyt uparci by wyzbyć się wrogości
Zbyt młodzi by wiedzieć czym jest smak prawdziwej miłości/ złości
DO SKOŃCZENIA
0 notes
Text
Boli mnie nos
Czuje ze to jedyne wyjście
Przecież nic mi nie jest
Złote kolczyki mienia się w zalążkach dnia
Kaleczą szyję
Gdy zasypiamy na lodowatym betonie
Ostrzegali że zostanę zraniona
Wykorzystana
Wspólne problemy nie czynią nas przyjaciółmi
Ale jesteś jedynym który mnie rozumie
Wyrywa z rutyny
Wie kiedy potrzebuję pomocy
Dlaczego wiec pozwalasz na to wszystko?
Wspierasz, czekając na lepsze czasy
Wystarczy słowo a przestanę
Wiesz o tym
Prawda?
Zamiast tego dzielisz ze mną grzechy
Jesteś zbyt dobry
Powtarzam że musisz nauczyć się odmawiać
Za każdym razem pytasz się dlaczego
Zrób to dla siebie
Blagam!
Zapomnij o wszystkim co nas łączy
Tupnij nogą, odwróć się na pięcie
Odejdź
Okaz się potworem który budzi lek
Tak jak opisywali
Przestań się przede mną obnażać
Inaczej zdewastuję resztki twojej duszy
Naniósę błota
Opróżnię lodówkę
I odejdę nienasycona
Taka jestem
Tylko ty to widzisz i tylko ty zostałeś
Dlatego ostrzegam i proszę
Miej to na uwadze gdy będziemy dzielić BP
2 notes
·
View notes