Don't wanna be here? Send us removal request.
Text
tak zmalała
tak zmalała z minuty na minutę że już na lóżku nie spała z głową na poduszeczce na igły z suchych żył wyparowała skroplona na ścianach bajecznymi abstraktami na podłogę spływała w obrazy swojego życia niedorzeczne plamy wieczne
AP 10/04/2016
2 notes
·
View notes
Text
czarownica
musiałam być czarownicą skoro spalil mnie żywcem
czarną kocicą wybiegajacą jej na drogę
w salonach ladacznicą z chinską porcelanową filiżanką
karaluchem w bibli zasuszonym
może spałam kiedy dał jej klucz
na palcach skradały się cienie po schodach
ciepłą jeszcze upchnęłi do torby
bagażnik ostatnia droga
może byłam topielicą bo ukryli w szuwarach ciało
syreną zwodzącą okręty na mielizny
płomieniem na wodzie
ciszą w godzinie śmierci
opadam teraz na dno oceanu
jak miałam zniknąć znikam
razem niech śnią rozgrabione skarby
na poduszkach z mokrych włosów
0 notes
Text
wróżba
zapytałam cygankę co widzi na mojej drodze
popatrzyła
zmrużyła oczy
potem ci powiem
usiadłyśmy na wilgotnej trawie
łaskotały nas źdźbła
w milczeniu czekałyśmy na znak
obie bose
obce sobie
ona w białej bluzce
na spadochronie czerwonej spódnicy wirowała nad ziemią
ja w czerni niema
między słowami z jedną literą
życiem przewróconym na wznak
pod jej skórą ławica złotych karpi łapczywie nabierała oddech
zaraz ci powiem
wróżba gotowa prawie
napoję tylko dzikie konie
z martwego wodopoju gdzie zapada wieczny zmierzch
już jest
słuchaj
pod talią kart z piekła ogień
pruszy iskrami wypędzonych gwiazd
królowa pszczół bez bólu rodzi w miodzie
na strunach harfy upadłego anioła zastygłe sadze
odejdź
1 note
·
View note
Text
taki wiatr
uważaj wieje tak silny wiatr że porywa okulary z okularów szkła ze szkieł powabne spojrzenia tłucze w drobny mak w mgnieniu oka wiedźma z gałki na gałkę hologram podmienia po zegarze grzeszne wspomnienia prowadzą ślepca białą laską w kółko międli czas uważaj na taki wiatr
AP 28/06/2016
0 notes
Text
dolina śmierci
raz po raz
przemykam się przez dolinę śmierci
przez linie papilarne
wyjące tornada
na zerewanym dachu dolatuję do trzeciego koloru tęczy
w bibułki zawijam skarby do oddania
na nic nie czekam
niczego nie chcę
żałuję wszystkiego
na ślinę przyklejam urwany obcas
w sukience zaszywam dziurkę wypaloną papierosem
krople do szklanego oka zapuszczam
komputer do pieca
wszystko gotowe
biorę głęboki oddech w próżni
wybucha oranżada w płucach
wyją hordy wilków z gardła
dziecko zanosi się od krzyku
płacze matka
ojciec w katatonicznym bezruchu patrzy na zegar
dwunasta
w dolinie śmierci krew smakuje jak wódka
swięcona woda kipi od rekinów
poprzewracane krzyże
kilka ziarenek z ręki spada
chwila
i po wszystkim
0 notes
Text
pomylona
w rozpędzonej ciemności
pomylona
przytulona do siebie
pod zeskrobanym uśmiechem
łza za łzą skamieniałe
i tylko jedna kropka ocalona
z bożej krówki rozdeptanej
na końcu opowieści zmieniającej początek
w wiecznej mgle
w nieskończonej pustce
w świetle własnej nicości
pomylona
migocze odbitym światłem krysztalu
w rozstąpionym oceanie
w ziarnkach piachu
na dnie
�
0 notes
Text
znak pojednania
a przysięgi miały atomowy napęd
tylko szyby z lodu
płaczące wierzby potargane
piasek zza grobu
a obietnice zawsze czekały
na wdowy lament
pierwszy wiosny zapach ziemi rozmokłej
niewidoczny atrament
a marzenia wyruszały na wyprawy
ale wszędzie było tak samo
czerwone korale na piersiach nagich
opuszczone ciało
a nadzieja robiła sobie pośmiertne zdjęcia
kiedy spijali toasty
anakonada rodziła dorosłe niemowlęta
z pianą na ustach
a rozpacz chowała się pod lóżko
gasila w domu swiatła
na dwa głosy szeptały wszystkie ściany
na calego żyrandol rozbujany
a śmierć nie mogła się doczekać
nekrologu z prawdziwego zdarzenia
nie z tego świata nadchodził koniec
bez znaku pojednania
�
0 notes
Text
ptak oregami
mówię tylko do siebie
szeptem skulona wyję do nikogo
w oregami ptaka składam przestrzeń
z tego miejsca w tamtą chwilę
ciężkimi obłokami przecieram czoło
rozczesuję włosy palcami
w oregami ptaka składam swoje życie
z tamtego miejsca w tą chwilę
0 notes
Text
autoportret
noc wybielona z ciemności do szarości
gwiazda starannie złożona w wachlarz
za drzwiami wiadro wydłubanych oczu
na czole pomyjami nachlapany matriarchat
żywy kadłub konika polnego
nadziany na haczyk
przynęta dla ryb
na stare lata
stos grosików
przemarzniętych na kość
wepchnietych w przelyk
osowiały poranek na podwieczorek
perski wzór na ścianach tętnic
pod oknami niebezpieczne lotniska
na rzęsach za krokiem krok w scierniska
cygański wóz pełen ciepłych jeszcze zwłok
sztuczne ognie na zimę
przeszłość spopielona w urnie
życie zmielone w proch
lustro szminką namalowane na twarzy
życiorys na ruchomych schodach w dół
nieładne nazwisko zwykłe imię
bezimienny w oddali szum
0 notes
Text
inaczej
oczy miała tak rozgwieżdżone że mrugnięciem zaciemniała galaktyki a usta tak zasmucone że własny język w próżni połknięty przypominał konającego motyla lub grzbiet wystraszonego kota a policzki tak blade tak smukłe jak cień z cienia pod światło wycięty a włosy tak potargane jak u chorej a życia tyle tylko jakby już nie żyła albo śniła że może byc inaczej
AP 19/09/2016
0:00 E �n�Y�
0 notes
Text
opowieść
kiedyś mi jeszcze włosy odrosną
smyczkiem zatnę przedziałek
w kamień zgniotę papierowe skrzypce
oczy szklaną mgłą zaparują
zrobię krok dwa trzy
będę szła goła boso
bezszelestnie
źdźbło trawy się nie ugnie pod alabastrową duszą
upadnę
nikt nie usłyszy
serce najpierw zadzwoni galopem
tybetańskim dzwoneczkiem
potem
dzwonem zygmunta
walnie we wszystkie wszechświata stropy
w otwarte usta tynk z rusztowań martwych gwiazd sypnie
w zielone oczy sklepienie niebieskie
o podłogę obcasy ledwo stukną
wyduszę coś z siebie
zaniemówię
ogłóchnę
moje życie ukłoni się grzecznie
spódniczkę podwinie
zejdzie ze sceny tyłem
w słup soli wszystko zamieni
ziemia rozstąpi się na chwilę
oazy zasypie piaskiem pustynnym
uchyli zdechłej myszce fatamorgany drzwiczki
ptaki będą ćwierkać tralala na stypie
posmakują uczty robaki
tak szczelnie zamurują
że nie pisnę
i po co tyle krzyku
bezsens wystawi do wiatru każdego
zdarte buty
skarpetki dziurawe
zęby zgubione wstawione
grube okulary
kłamstwa puch zdmuchnięty westchnieniem
ciężką prawdę w naparstku rogaty rozdaje
po czerwonych dywanach chlapiąc jęzorem
po co tyle krzyku
modlitwy odlatują do dalekich krain
na kość zamarznięte płoną
martwe z krzykiem spadają gdzie popadnie
tylko okruchy zostały
wyprany swistek w kieszeni
opowieść dobiega końca
na horyzoncie słońca tarcza
trafiona w sam środek
0 notes
Text
na zatoce
podobno ktoś ją widział na zatoce
jedni mówią to czarny żaglowiec płynął
inni że dziurawa łódka
może motyl mokrymi skrzydłami w miejscu wiosłował bez końca
rzucajac jej przeszlosc w twarz
albo ćma szukała nocą słońca
podobno ostatni raz
AP 25/04/2016
-�N\Y�
0 notes
Text
zamilkłam
zamilkłam tak mi dobrze słowa pruszą na rzęsy pierwszy śnieg w zaklejonych oczach lawina czarny deszcz w himalajach i tak sie cicho robi tak cichuteńko że pod butami słychać zadeptany sen
zastygłam w słup soli w swiatło wnętrza ziemi na głowie biegun północny na piętach antarktyda i tak dryfuję gdzieś na równiku albo innym równoleżniku pomiędzy galaktyką w kromce chleba i językiem w pułapce na myszy
upadłam w sam środek swojego istnienia w gilnę w błoto w szczelinę znalazłam tam guzik wymalowaną dawno temu szminkę stłuczone lusterko swoje imię zapisane do góry nogami po hebrajsku życie rozwieszone do suszenia w drobny mak potluczoną tablicę mojżesza zębami odgryzioną pępowinę
0 notes
Text
mleczna droga
kiedy w 1990 wydarzyla się wielka awaria prądu w Los Angeles
ludzie byli przerażeni
w panice dzwonili na 911nie z powodu ciemności
na niebie płonęła światłem wielka chmura
mleczna droga
wielu zobaczyło ją pierwszy raz w życiu
kiedy nade mną zgasła nagle
parę lat temu
usiadłam na ziemi żeby nie upaść
złapałam się siebie żeby nie zniknąć
otworzyłam oczy a było tak jakbym zamknęła
próbowałam przełknąć ostatnią ledwo co migoczącą gwiazdę
ale utknęła w gardle
pochłonęła wnętrzności mojego życia
czarna smuga czarnych słońc
zobaczyłam ją pierwszy raz
i ostatni �>�]KY�
0 notes
Text
nikt lepiej ode mnie
z pobocza drogi zbieram martwe ptaki
wysoko w niebo patrzę
nikt lepiej ode mnie nie widzi zaginionych szlaków
ostatniego obrazu w oczach
podróży końca
z szyb zeskrobuję roztrzaskane serca
maleńkie oczy zamykam
nikt lepiej ode mnie nie pozbiera szczątków piórek z rozprutej pierzyny
pustki z opuszczonych rąk
z pobocza drogi zbieram resztki życia
co ocalało rozdaję
nikt ciszej niż ja nie urąga bogu
z nieba sypiącym pierzem
zza światów śpiewem ptaków
AP 13/11/2015
0 notes
Text
z człowieka
jestem zrobiona z człowieka
w głąb studnia na drugą stronę ziemi
kiedy tam zaglądam
grosik tarczą księżyca
głowę odwracam
na zardzewiałej żyletce ślady życia odległej planety
zrobiona z człowieka
w paradnej czapeczce krasnoludek
mocno trzymam go za rękę
żeby się nie zgubić
na sznurówce ciągniemy swoj dobytek
muzykę na szczerbatym grzebieniu gramy
słychać nas na końcu wszechświata
gdzie nic już nie słychać
jestem zrobiona z człowieka
posiniaczona połamana rozdeptana
na kolanach
ze śniętą rybą brzuchem do góry płyniemy
ja słucham ona opowiada
ja wiem ona zadaje pytania
cierpliwie czekam aż rozbłysną jej łuski
szkielet z martwych wstanie
bez żalu
bielutki
wszystko jedno
dziś czy jutro
który mnie w niebo weźmie obłok
wszystko jedno
resztki człowieka
głupstwo
pustka po brzegi wypełniona pustką
0 notes